Komentarz do Ksiąg Starego Testamentu - Jan Paweł II - ebook

Komentarz do Ksiąg Starego Testamentu ebook

Jan Paweł II

5,0

Opis

Błogosławiony  Jan Paweł II  posiadał  niezwykły dar rozumienia Pisma Świętego. Każdego dnia rozważał teksty biblijne, modlił się nimi. Wiedzy tej nie pozostawił dla siebie, chętnie dzielił się z nią wiernymi. Każdy z papieskich dokumentów wynika z głębokiego obcowania ze Słowem Bożym, szczególnie odnosi się to katechez wygłaszanych podczas audiencji generalnych oraz do homilii mszalnych.
Objaśniając słowa Pisma Świętego Papież wiele uwagi poświęcał księgą Starego Testamentu. Teksty te są świadectwem zbawczego zamysłu Boga dotyczącego całej ludzkości a realizowanego poprzez naród wybrany przez Boga – Izrael, wiele z nich to zapowiedzi pełni zbawienia dokonującej się przez Mesjasza – Syna Bożego Jezusa Chrystusa. Stary Testament był dla Jana Pawła II wielkim skarbcem Bożej mądrości dotyczącej życia ludzkiego i niezmierzonym skarbcem modlitw.   
Duchowy komentarz do Starego Testamentu jest zbiorem najczęściej i najobficiej objaśnianych tekstów należą do nich następujące księgi: Rodzaju, Wyjścia, Psalmów, Mądrości, Izajasza, Jeremiasza.
Błogosławiony Jan Paweł II, objaśniając teksty starotestamentalne ukazuje ich wypełnienie i rozwiniecie w tekstach z Nowego Testamentu, czyni to w kontekście liturgii i nauki Kościoła.
Przedstawiany Czytelnikom zbiór nie jest ściśle naukowym komentarzem egzegetycznym, mimo że w wielu miejscach Papież nawiązuje do bogatego dziedzictwa nauk biblijnych. Jest to przede wszystkim komentarz duszpasterski, który ma pomóc wiernym w rozumieniu i przeżywaniu Słowa Bożego.

Księgi Starego Testamentu „(…) udostępniają wszystkim znajomość Boga i człowieka oraz sposobów działania Boga sprawiedliwego i miłosiernego w stosunku do ludzi (…) Pokazują prawdziwą pedagogię Bożą” (II Sobór Wat., Konst. dogm. o Objawieniu Bożym Dei Verbum,15).
Choć Chrystus ustanowił Nowe Przymierze we krwi swojej, Księgi Starego Testamentu, przyjęte w całości do nauki ewangelicznej, w Nowym Testamencie uzyskują i ujawniają swój pełny sens i nawzajem oświetlają i wyjaśniają Nowy Testament” (II Sobór Wat., Konst. dogm. o Objawieniu Bożym Dei Verbum,16).
„Wierzyć po chrześcijańsku” – znaczy: czerpać światło Bożego Objawienia również z Ksiąg Starego Przymierza.

Jan Paweł II Audiencja generalna, 8 maja 1985 r.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 1579

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Wydawnictwo M, Kraków 2012

Opracowanie: Marek Czekański

Redaktor techniczny: Ewa Czyżowska

Przygotowanie do druku: Edycja

ISBN 978-83-7595-399-2

ISBN wersji cyfrowej: 978-83-7595-471-5

Wydawnictwo M

ul. Kanonicza 11, 

31-002 Kraków

tel. 12-431-25-50; 

fax 12-431-25-75

e-mail: [email protected]

www.mwydawnictwo.pl

OD REDAKCJI

Błogosławiony Jan Paweł II każdego dnia rozważał teksty biblijne, modlił się nimi. Każdy z papieskich dokumentów jest owocem głębokiego obcowania ze Słowem Bożym, szczególnie odnosi się to do katechez wygłaszanych podczas audiencji generalnych oraz do homilii mszalnych. 

Objaśniając słowa Pisma Świętego, Papież wiele uwagi poświęcał księgom Starego Testamentu. Są one świadectwem zbawczego zamysłu Boga dotyczącego całej ludzkości, realizowanego za pośrednictwem Jego narodu wybranego – Izraela, wiele z nich to zapowiedzi pełni zbawienia dokonującej się przez Mesjasza – Syna Bożego Jezusa Chrystusa. 

Stary Testament był dla Jana Pawła II wielkim skarbcem Bożej mądrości dotyczącej życia ludzkiego i niezmierzonym skarbcem modlitw.Papież najczęściej sięgał do ksiąg: Rodzaju, Wyjścia, Psalmów, Mądrości, Izajasza, Jeremiasza. Objaśniając je, ukazywał ich wypełnienie i rozwinięcie w tekstach Nowego Testamentu, a czynił to w kontekście liturgii i nauki Kościoła.

Przedstawiany Czytelnikom zbiór nie jest ściśle naukowym komentarzem egzegetycznym, mimo że w wielu miejscach Papież nawiązuje do bogatego dziedzictwa nauk biblijnych. Jest to przede wszystkim komentarz duszpasterski, który ma pomóc wiernym w rozumieniu i przeżywaniu Słowa Bożego.

„Księgi Starego Testamentu (…) «udostępniają wszystkim znajomość Boga i człowieka oraz sposobów działania Boga sprawiedliwego i miłosiernego w stosunku do ludzi (…), pokazują prawdziwą pedagogię Bożą» (II Sobór Watykański, Konstytucja dogmatyczna o Objawieniu Bożym Dei Verbum, 15). «Choć Chrystus ustanowił Nowe Przymierze we krwi swojej, księgi Starego Testamentu, przyjęte w całości do nauki ewangelicznej, w Nowym Testamencie uzyskują i ujawniają swój pełny sens i nawzajem oświetlają i wyjaśniają Nowy Testament» (tamże, 16). «Wierzyć po chrześcijańsku» – znaczy: czerpać światło Bożego Objawienia również z ksiąg Starego Przymierza” – powiedział Jan Paweł II  (audiencja generalna, 8 maja 1985 r.).

KSIĘGA RODZAJU

PREHISTORIA BIBLIJNA: 1,1–11,9

Stworzenie świata i człowieka

Rdz 1,1-31

1 Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię. 2 Ziemia zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. 3 Wtedy Bóg rzekł: „Niechaj się stanie światłość!”. I stała się światłość. 4 Bóg widząc, że światłość jest dobra, oddzielił ją od ciemności. 5 I nazwał Bóg światłość dniem, a ciemność nazwał nocą. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień pierwszy. 6 A potem Bóg rzekł: „Niechaj powstanie sklepienie w środku wód i niechaj ono oddzieli jedne wody od drugich!”. 7 Uczyniwszy to sklepienie, Bóg oddzielił wody pod sklepieniem od wód ponad sklepieniem; a gdy tak się stało, 8 Bóg nazwał to sklepienie niebem. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień drugi. 9 A potem Bóg rzekł: „Niechaj zbiorą się wody spod nieba w jedno miejsce i niech się ukaże powierzchnia sucha!”. A gdy tak się stało, 10 Bóg nazwał tę suchą powierzchnię ziemią, a zbiorowisko wód nazwał morzem. Bóg widząc, że były dobre, 11 rzekł: „Niechaj ziemia wyda rośliny zielone: trawy dające nasiona, drzewa owocowe rodzące na ziemi według swego gatunku owoce, w których są nasiona”. I stało się tak. 12 Ziemia wydała rośliny zielone: trawę dającą nasienie według swego gatunku i drzewa rodzące owoce, w których było nasienie według ich gatunków. A Bóg widział, że były dobre. 13 I tak upłynął wieczór i poranek – dzień trzeci. 14 A potem Bóg rzekł: „Niechaj powstaną ciała niebieskie, świecące na sklepieniu nieba, aby oddzielały dzień od nocy, aby wyznaczały pory roku, dni i lata; 15 aby były ciałami jaśniejącymi na sklepieniu nieba i aby świeciły nad ziemią”. I stało się tak. 16 Bóg uczynił dwa duże ciała jaśniejące: większe, aby rządziło dniem, i mniejsze, aby rządziło nocą, oraz gwiazdy. 17 I umieścił je Bóg na sklepieniu nieba, aby świeciły nad ziemią; 18 aby rządziły dniem i nocą i oddzielały światłość od ciemności. A widział Bóg, że były dobre. 19 I tak upłynął wieczór i poranek – dzień czwarty. 20 Potem Bóg rzekł: „Niechaj się zaroją wody od roju istot żywych, a ptactwo niechaj lata nad ziemią, pod sklepieniem nieba!”. 21 Tak stworzył Bóg wielkie potwory morskie i wszelkiego rodzaju pływające istoty żywe, którymi zaroiły się wody, oraz wszelkie ptactwo skrzydlate różnego rodzaju. Bóg widząc, że były dobre, 22 pobłogosławił je tymi słowami: „Bądźcie płodne i mnóżcie się, abyście zapełniały wody morskie, a ptactwo niechaj się rozmnaża na ziemi”. 23 I tak upłynął wieczór i poranek – dzień piąty. 24 Potem Bóg rzekł: „Niechaj ziemia wyda istoty żywe różnego rodzaju: bydło, zwierzęta pełzające i dzikie zwierzęta według ich rodzajów!”. I stało się tak. 25 Bóg uczynił różne rodzaje dzikich zwierząt, bydła i wszelkich zwierząt pełzających po ziemi. I widział Bóg, że były dobre. 26 A wreszcie rzekł Bóg: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam. Niech panuje nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym, nad bydłem, nad ziemią i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi!” 27 Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę. 28 Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną; abyście panowali nad rybami morskimi, nad ptactwem powietrznym i nad wszystkimi zwierzętami pełzającymi po ziemi”. 29 I rzekł Bóg: „Oto wam daję wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie: dla was będą one pokarmem. 30 A dla wszelkiego zwierzęcia polnego i dla wszelkiego ptactwa w powietrzu, i dla wszystkiego, co się porusza po ziemi i ma w sobie pierwiastek życia, będzie pokarmem wszelka trawa zielona”. I stało się tak. 31 A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre. I tak upłynął wieczór i poranek – dzień szósty. 

Rdz 1,1

Gdy w języku biblijnym „niebo” występuje w połączeniu z „ziemią”, oznacza część wszechświata. W opisie stworzenia Pismo Święte stwierdza: „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” (Rdz 1,1). W sensie metaforycznym niebo pojmowane jest jako mieszkanie Boga, który tym odróżnia się od ludzi (por. Ps 104[103],2 n.; 115[113B],16; Iz 66,1). Spogląda z wysokości niebios i osądza (por. Ps 113[112],4-9) oraz zstępuje, gdy człowiek Go przywołuje (por. Ps 18[17],7.10; 144[143],5). Jednakże metafora biblijna daje jasno do zrozumienia, że Bóg nie utożsamia się z niebem, nie można też ograniczać Jego obecności do nieba (por. 1 Krl 8,27); jest to prawda, chociaż w niektórych fragmentach Pierwszej Księgi Machabejskiej „Niebo” występuje po prostu jako imię Boga (3,18.19.50.60; 4,24.55).

Niebo przedstawiane jest jako transcendentne mieszkanie żywego Boga, a ponadto jako miejsce, do którego dzięki łasce mogą wstąpić również wierzący, co poświadcza w Starym Testamencie historia Henocha (por. Rdz 5,24) oraz Eliasza (por. 2 Krl 2,11). Niebo staje się zatem figurą życia w Bogu. W tym sensie Jezus mówi o „nagrodzie w niebie” (Mt 5,12) i zachęca do „gromadzenia skarbów w niebie” (Mt 6,20; por. 19,21).

Nowy Testament pogłębia ideę nieba również w odniesieniu do tajemnicy Chrystusa. Aby ukazać, że ofiara Odkupiciela ma wartość doskonałą i ostateczną, List do Hebrajczyków stwierdza, iż Jezus „przeszedł przez niebiosa” (4,14) i „wszedł nie do świątyni, zbudowanej rękami ludzkimi, będącej odbiciem prawdziwej [świątyni], ale do samego nieba” (9,24). Ponadto wierzący, jako umiłowani w sposób szczególny przez Ojca, zmartwychwstają wraz z Chrystusem i stają się obywatelami nieba. Warto posłuchać, co mówi na ten temat Apostoł Paweł w słowach pełnych głębokiej treści: „Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia. Łaską bowiem jesteście zbawieni. Razem też wskrzesił i razem posadził na wyżynach niebieskich w Chrystusie Jezusie, aby w nadchodzących wiekach przemożne bogactwo Jego łaski wykazać na przykładzie dobroci względem nas, w Chrystusie Jezusie” (Ef 2,4-7). Stworzenia doświadczają ojcostwa Boga, bogatego w miłosierdzie, poprzez miłość Syna Bożego, ukrzyżowanego i zmartwychwstałego, który jako Pan zasiada na niebiosach po prawicy Ojca.

Kiedy zatem po zakończeniu naszej ziemskiej drogi dostępujemy udziału w pełni życia z Ojcem, urzeczywistnia się to przez włączenie w misterium paschalne Chrystusa. Św. Paweł, posługując się przestrzennym obrazem, bardzo wyraziście ukazuje to nasze zmierzanie do Chrystusa w niebiosach przy końcu czasów: „Potem my, żywi i pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób zawsze będziemy z Panem. Przeto wzajemnie się pocieszajcie tymi słowami!” (1 Tes 4,17-18). (1)

Rdz 1,2

W tradycji chrześcijańskiej Ducha Świętego zawsze łączono z życiem i z darem życia. Credo nicejsko-konstantynopolitańskie nazywa Ducha Świętego „Panem i Ożywicielem”. Toteż nie dziwi, że wiele komentarzy Księgi Rodzaju widziało Ducha Świętego w wietrze, poruszającym powierzchnię wód (por. Rdz 1,2). Jest On obecny od pierwszego momentu stworzenia, jako pierwszy przejaw miłości Boga Trójjedynego, zawsze też jest obecny w świecie jako Jego siła dająca życie. Ponieważ stworzenie jest zapoczątkowaniem historii zbawienia, Duch Święty jest w pewnym sensie ukrytą mocą, która działa w historii, kierując ją na drogę prawdy i dobra.

Objawienie Osoby Ducha Świętego, wzajemnej miłości Ojca i Syna, stanowi proprium Nowego Testamentu. W myśli chrześcijańskiej uważany jest On za źródło życia wszystkich stworzeń. Stworzenie jest całkowicie dobrowolnym udzieleniem się miłości Boga, który z nicości powołuje do istnienia wszystkie rzeczy. Wszystko, co zostało stworzone, jest wypełnione tą nieustanną wymianą, która charakteryzuje wewnętrzne życie Trójcy, co znaczy, że jest napełnione Duchem Świętym: „Duch Pański wypełnił zamieszkaną ziemię” (Mdr 1,7). Obecność Ducha w stworzeniach rodzi we wszystkim, co istnieje, ład, harmonię i współzależność.

Stworzone na obraz Boga istoty ludzkie stają się miejscem przebywania Ducha na nowy sposób, wtedy gdy zostają wyniesione do godności przybranych dzieci Bożych (por. Ga 4,5). Odrodzone przez chrzest, doświadczają obecności i mocy Ducha nie tylko jako Sprawcy życia, ale także jako Tego, który oczyszcza i zbawia, wydając owoce takie jak: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22-23). A te owoce Ducha są znakiem tego, że „miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5,5). Kiedy zostaje dobrowolnie przyjęta, miłość ta czyni ludzi widzialnymi narzędziami nieprzerwanego działania niewidzialnego Ducha. Tym, co poświadcza wewnętrzną obecność i moc Ducha Świętego, jest przede wszystkim ta nowa zdolność dawania i przyjmowania miłości. [...]

Moce śmierci izolują wzajemnie od siebie narody, społeczeństwa i wspólnoty religijne oraz rodzą podejrzenia i rywalizacje prowadzące do konfliktów. Duch Święty przeciwnie: podtrzymuje ludzi w dążeniu do porozumienia i wzajemnej akceptacji. Słusznie zatem Synod w Duchu Świętym dostrzegał pierwszą przyczynę dialogu Kościoła z narodami, kulturami i religiami. Stary Testament mocno akcentował niezniszczalną więź łączącą kult oddawany Bogu z troską o ubogich, typicznie określanych w Piśmie Świętym jako „wdowa, obcy i sierota” (por. Wj 22,21-22; Pwt 10,18; 27,19) – ludzi, którzy w ówczesnym społeczeństwie byli najbardziej narażeni na niesprawiedliwe traktowanie. Prorocy wielokrotnie nawoływali do sprawiedliwości, sprawiedliwego ładu w społeczeństwie, bez którego niemożliwy jest autentyczny kult Boży (por. Iz 1,10-17; Am 5,21-24). (2)

Rdz 1,3

„Jakże godne ukochania są wszystkie Jego dzieła, i zaledwie iskierką są te, które poznajemy. [...] i nie mają żadnego braku; [...] a któż się nasyci, patrząc na Jego chwałę? [...] Wiele moglibyśmy mówić, ale do końca byśmy nie doszli, zakończeniem zaś mów niech będzie: «On jest wszystkim!» Jeżeli zechcemy jeszcze Go chwalić, gdzie siłę znajdziemy: Jest On bowiem większy niż wszystkie Jego dzieła” (Syr 42,22.24-25; 43,27-28). Wypowiadając te pełne podziwu słowa, mędrzec biblijny Syracydes patrzył na piękno stworzenia i głosił chwałę Boga. Jest to mały fragment nurtu kontemplacji i medytacji płynącego przez całe Pismo Święte, poczynając od pierwszych wersetów Księgi Rodzaju, kiedy w ciszy okrywającej pustkę pojawiają się stworzenia powołane do istnienia pełnym mocy Słowem Stwórcy. „Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się stanie światłość!» I stała się światłość” (Rdz 1,3). Już w tej części pierwszego opowiadania o stworzeniu możemy dostrzec działanie Słowa Bożego, o którym św. Jan powie: „Na początku było Słowo, [...] i Bogiem było Słowo. [...] Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” (J 1,1.3). Św. Paweł powtórzy w hymnie z Listu do Kolosan, że „w Nim [Chrystusie] zostało wszystko stworzone: i to, co w niebiosach, i to, co na ziemi, byty widzialne i niewidzialne, czy Trony, czy Panowania, czy Zwierzchności, czy Władze. Wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone. On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,16-17). Jednakże w pierwszym momencie stworzenia pojawia się również w ciemnościach Duch Święty: „Duch Boży unosił się nad wodami” (Rdz 1,2). Zgodnie z tradycją chrześcijańską możemy stwierdzić, że chwała Trójcy Świętej jaśnieje w stworzeniu.

W świetle Objawienia można bowiem dostrzec, że akt stwórczy przynależy w pierwszym rzędzie do „Ojca świateł, u którego nie ma przemiany ani cienia zmienności” (Jk 1,17). Jak śpiewa Psalmista, Jego blask jaśnieje na całym nieboskłonie: „O Panie, nasz Boże, jak przedziwne Twe imię po wszystkiej ziemi! Tyś swój majestat wyniósł nad niebiosa” (Ps 8,2). Bóg „umocnił świat, by się nie poruszył” (Ps 96[95],10), a w obliczu nicości przedstawianej symbolicznie przez „wzburzone wody, podnoszące swój głos” unosi się Stwórca, zapewniając trwałość i bezpieczeństwo: „Podnoszą rzeki, o Panie, rzeki swój głos podnoszą, rzeki swój szum podnoszą. Ponad szum wód rozległych, ponad potęgę morskiej kipieli, potężny jest Pan na wysokościach” (Ps 93[92],3-4).

W Piśmie Świętym stworzenie związane jest również ze Słowem Bożym, które zostaje wypowiedziane i działa: „Przez słowo Pana powstały niebiosa i wszystkie ich zastępy przez tchnienie ust Jego. [...] Bo On przemówił, a wszystko powstało; On rozkazał, a zaczęło istnieć. [...] Na ziemię zsyła swoje orędzie, mknie chyżo Jego słowo” (Ps 33[32],6.9; 147[146-147],15). W starotestamentalnej literaturze sapiencjalnej uosobiona Boża Mądrość daje początek wszechświatu, urzeczywistniając zamysł Boży (por. Prz 8,22-31). Powiedzieliśmy już, że św. Jan i św. Paweł widzą w Słowie i Mądrości Bożej zapowiedź działania Chrystusa, „od którego wszystko pochodzi i dla którego my istniejemy” (1 Kor 8,6), ponieważ „przez Niego też [Bóg] stworzył wszechświat” (Hbr 1,2).

Gdzie indziej znów Pismo Święte podkreśla rolę Ducha Bożego w akcie stwórczym: „Stwarzasz je, gdy ślesz swego Ducha i odnawiasz oblicze ziemi” (Ps 104[103],30). Tenże Duch przedstawiony jest symbolicznie przez tchnienie ust Bożych. Daje ono człowiekowi życie i świadomość (por. Rdz 2,7) oraz przywraca mu życie poprzez zmartwychwstanie, jak zapowiada prorok Ezechiel w znaczącym fragmencie swej księgi, w którym Duch pomaga ożywić wyschnięte już kości (por. 37,1-14). To samo tchnienie unosi się nad wodami morskimi, kiedy Izrael wychodzi z Egiptu (por. Wj 15,8.10). Duch również odradza stworzenie ludzkie, jak mówi Jezus podczas nocnej rozmowy z Nikodemem: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi z wody i z Ducha, nie może wejść do królestwa Bożego. To, co się z ciała narodziło, jest ciałem, a to, co się z Ducha narodziło, jest duchem” (J 3,5-6). Tak więc w obliczu chwały Trójcy Świętej widocznej w stworzeniu człowiek powinien oddać się kontemplacji, śpiewać i odnaleźć zdolność zachwytu. [...] Dla człowieka wierzącego kontemplacja stworzenia to również wsłuchiwanie się w treść posłania, słuchanie jego tajemniczego i niesłyszalnego głosu, jak mówi „Psalm słońca”: „Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza. Dzień dniowi głosi opowieść, a noc nocy przekazuje wiadomość. Nie jest to słowo, nie są to mowy, których by dźwięku nie usłyszano; ich głos się rozchodzi na całą ziemię i aż po krańce świata ich mowy” (Ps 19[18],2-5). Przyroda staje się zatem Ewangelią mówiącą nam o Bogu: „Bo z wielkości i piękna stworzeń poznaje się przez podobieństwo ich Stwórcę” (Mdr 13,5). Św. Paweł poucza nas, że „od stworzenia świata niewidzialne Jego [Boga] przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła” (Rz 1,20). Jednakże ta zdolność kontemplacji i poznania, to odkrycie transcendentnej obecności w stworzeniu powinno nas doprowadzić do odkrycia na nowo braterskich więzi z ziemią, z którą jesteśmy złączeni, poczynając od naszego stworzenia (por. Rdz 2,7). Stary Testament łączył właśnie ten cel z jubileuszem żydowskim, bo ziemia wtedy odpoczywała, a człowiek zbierał to, co samo urosło na polu (por. Kpł 25,11-12). Jeśli nie stosujemy wobec przyrody przemocy i nie poniżamy jej, staje się ona na powrót siostrą człowieka. (3)

Rdz 1,10

Poetycki styl narracji Księgi Rodzaju dobrze wyraża zdumienie człowieka w obliczu ogromu stworzenia oraz płynące stąd uwielbienie dla Tego, który wszystkie rzeczy wyprowadził z nicości. Stronice te mają głęboką wymowę religijną – są hymnem na cześć Stwórcy wszechświata i ukazują Go jako jedynego Pana, przez co odpierają pojawiające się wciąż na nowo pokusy ubóstwienia samego świata, a zarazem są hymnem opiewającym dobroć rzeczywistości stworzonej, ukształtowanej przez wszechmocną i miłosierną dłoń Boga. „Bóg widział, że były dobre” (por. Rdz 1,10.12 i n.). Ten refren, powracający kilkakrotnie w opowiadaniu, rzuca pozytywne światło na wszystko, co znajduje się we wszechświecie, a zarazem wnika w tajemnicę, która pozwala go właściwie zrozumieć i otwiera przed nim możliwość odrodzenia: świat jest dobry w takiej mierze, w jakiej pozostaje złączony ze swoim źródłem, a gdy oszpeci go grzech, staje się na powrót dobry, jeśli z pomocą łaski powraca do Tego, który go stworzył. Jest oczywiste, że ta dialektyka nie dotyczy bezpośrednio rzeczy nieożywionych ani zwierząt, lecz istot ludzkich, które otrzymały niezrównany dar wolności, ale zarazem ponoszą ryzyko z nią związane. Bezpośrednio po opisach stworzenia Biblia celowo uwypukla dramatyczny kontrast między wielkością człowieka, stworzonego na obraz i podobieństwo Boże, a jego upadkiem, który rozpoczyna w świecie mroczną historię grzechu i śmierci (por. Rdz 3).

Wszechświat jest dziełem rąk Boga, nosi zatem znamię Jego dobroci. Jest piękny i godny podziwu, zasługuje na to, byśmy się nim cieszyli, ale istnieje też po to, abyśmy go uprawiali i rozwijali. Potrzeba „dokończenia” dzieła Bożego otwiera w świecie przestrzeń dla ludzkiej pracy. „Bóg ukończył w dniu szóstym swe dzieło, nad którym pracował” (Rdz 2,2). Przez ten antropomorficzny opis „pracy” Boga Biblia nie tylko otwiera nam drogę do zrozumienia tajemniczej relacji między Stwórcą a światem stworzonym, ale rzuca też światło na zadanie, jakie człowiek ma do spełnienia wobec świata. „Praca” Boga jest niejako przykładem dla człowieka. Jest on bowiem powołany nie tylko do tego, by mieszkać w świecie, ale by go „budować”, stając się w ten sposób „współpracownikiem” Boga. (4)

Rdz 1,26

Nasz wielki i zróżnicowany kosmos – świat istot żyjących – wpisany jest w ojcostwo samego Boga jako w swój odwieczny pierwowzór (por. Ef 3,14-16). Wpisany jest – oczywiście – na zasadzie rozległej analogii. Poprzez tę analogię, która wyraża się już na początku, w Księdze Rodzaju, dochodzimy do wyodrębnienia ludzkiego rodzicielstwa, a więc także ludzkiej rodziny. Kluczem do tego jest bardzo mocno uwydatniona w tym samym tekście zasada „obrazu” i „podobieństwa” Boga samego (por. Rdz 1,26). Bóg stwarza mocą swego słowa: „Niechaj się stanie” (np. Rdz 1,3). Rzeczą znamienną jest, iż to stwórcze słowo Boga – w przypadku stworzenia człowieka – dopełnione jest zwrotem: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Stwórca jak gdyby wchodził w siebie przed stworzeniem człowieka, szukając wzoru i natchnienia w tajemnicy swojego Bytu, która poniekąd już tutaj objawia się jako Boskie „My”. Z tej tajemnicy Bóg wyprowadza stwórczo ludzką istotę. Czytamy: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27).

Do tych nowych istot Stwórca mówi, błogosławiąc: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Księga Rodzaju używa tych samych słów co przy stworzeniu innych istot żyjących: „rozmnażajcie się” – równocześnie jednak ich sens analogiczny jest bardzo wyraźny. Czyż nie jest to właśnie analogia rodzenia i rodzicielstwa, którą trzeba odczytywać poprzez cały kontekst? Żadna z istot żyjących poza człowiekiem nie została stworzona „na obraz i podobieństwo Boga”. Ludzkie rodzicielstwo jest biologicznie podobne do prokreacji innych istot żyjących w przyrodzie, ale istotowo jest „podobne” – ono jedno – do Boga samego. Takie właśnie rodzicielstwo stoi u podstaw rodziny jako ludzkiej wspólnoty życia: jako wspólnoty osób zjednoczonych w miłości (communio personarum).

W świetle Nowego Testamentu widać wyraźnie, że odniesienia dla tej wspólnoty, jej pierwowzoru, należy szukać w Bogu samym. Zawiera się on w trynitarnej tajemnicy Jego Życia. Boskie „My” jest przedwiecznym prawzorem dla ludzkiego „my” – tego przede wszystkim, jakie mają stanowić mężczyzna i kobieta, stworzeni na obraz i podobieństwo Boga samego. Słowa Księgi Rodzaju zawierają prawdę o człowieku, której odpowiada najszerzej rozumiane doświadczenie ludzkości: człowiek jako mężczyzna i kobieta „od początku” – całe życie ludzkiej zbiorowości – wspólnoty, społeczności i społeczeństwa noszą znamię tej pierwotnej dwoistości. Stanowi o niej męskość i kobiecość poszczególnych osób, a każda wspólnota czy społeczność czerpie z tej dwoistości swą szczególną charakterystykę i szczególne bogactwo we wzajemnym dopełnianiu się osób. Zapis Księgi Rodzaju dotyczący dzieła stworzenia zdaje się mówić o tym nade wszystko, gdy stwierdza: „mężczyzną i kobietą stworzył ich” (por. Rdz 1,27). Jest to również pierwsze stwierdzenie jednakowej godności obojga: oboje na równi są osobami. Osobowa konstytucja obojga oraz osobowa godność jest „od początku” wyznacznikiem dobra wspólnego ludzkości w różnych wymiarach i zakresach. Do tego dobra wspólnego wnoszą oboje: mężczyzna i kobieta, właściwy sobie wkład. Dzięki temu dobro wspólne ludzi ma u samych podstaw charakter komunijny i komplementarny zarazem. (5)

***

„Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Pamiętamy wszyscy tę piękną opowieść z Księgi Rodzaju, która ukazuje nam Boga tworzącego najwspanialsze ze swych dzieł. Posłuszny Jego słowu, znika pierwotny chaos; to właśnie słowo Boże porządkuje wszechświat, napełniając go światłem gwiazd i zaludniając wszelkiego rodzaju istotami żywymi. Następnie święty autor, jak gdyby uchylając zasłonę, podsłuchuje – rzec można – intymny dialog Stwórcy, sygnał wskazujący istnienie Bożej Rodziny, którym zamyka swą opowieść: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Ażeby bardziej z bliska prześledzić tę opowieść i aby lepiej zrozumieć jej głęboki sens, zastanówmy się wspólnie nad trzema momentami obecnymi w świętym tekście. Przede wszystkim, drodzy bracia, tekst Księgi Rodzaju przedstawia człowieka, ludzkość, nas wszystkich, w myśli Boga, jako przedmiot Jego planów. Uczynieni zostaliśmy według niepowtarzalnego projektu, poczętego w nieskończonej mądrości: „Uczyńmy człowieka na Nasz obraz, podobnego Nam” (Rdz 1,26). Oto najwyższa przyczyna godności ludzkiej: jesteśmy wyrazem serca Boga Żywego, objawieniem się Jego odwiecznych planów, wedle których Bóg udziela się człowiekowi, czyni nas na swój obraz. Mężczyzna i kobieta, uczynieni na obraz i podobieństwo Boże, od początku pomyślani zostali tak, aby mogli rozwijać w czasie dialog miłości istniejący w sercu Boga i przekazywać Jego stwórcze słowo, źródło życia, tak jak według porównania św. Tomasza płomień pochodni przekazuje ogień, od którego zapala się pochodnię (por. Summa contra gentiles, II, 46). Drugi moment – autor Księgi Rodzaju mówi nam o realizacji zamysłu Bożego dotyczącego człowieka: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Instytucja wspólnoty małżeńskiej, zgodnie z planem Bożym, jest więc pierwszym zalążkiem, pierwszym wyrazem powołania człowieka na ziemi. Pierwsza wspólnota ludzka nosi w sobie wezwanie do jedności z Bogiem i do komunii osób. Miłość Boża zatem będzie znajdowała swe odbicie nie w samotności człowieka (por. Rdz 2,19 nast.), ale w jego relacjach międzyosobowych, stając się zaproszeniem do dialogu z Bogiem i z innymi ludźmi. W tym to celu – i tu dochodzimy do trzeciego momentu biblijnej narracji – Stwórca błogosławi mężczyznę i kobietę. W tym błogosławieństwie zawiera się wyraz i znak stwórczej miłości. Miłość tworzy dobro i „raduje się z dobra”: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Bóg, udzielając swego błogosławieństwa, zanim jeszcze obiecał parze ludzkiej objęcie ziemi w posiadanie, obdarzył ją płodnością i powierzył jej misję prokreacji i przekazywania ziarna życia, jako owoc i znak małżeńskiej miłości. Na ową płodność miłości, dobro małżonków i potomstwa, trzeba patrzeć w świetle Bożej łaskawości, jako na odbicie obrazu Boga i znak stopniowego wzrastania we wspólnocie życia: „A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało” (Mt 19,6). Opis owego najwspanialszego dnia stworzenia autor zamyka konkluzją: „Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,31). (6)

***

Bóg stworzył człowieka na swój obraz i podobieństwo (por. Rdz 1,26 n.); powołując go do istnienia z miłości, powołał go jednocześnie do miłości. Bóg jest miłością (1 J 4,8) i w samym sobie przeżywa tajemnicę osobowej komunii miłości. Stwarzając człowieka na swój obraz i nieustannie podtrzymując go w istnieniu, Bóg wpisuje w człowieczeństwo mężczyzny i kobiety powołanie, a więc zdolność i odpowiedzialność za miłość i wspólnotę. Miłość jest zatem podstawowym i wrodzonym powołaniem każdej istoty ludzkiej.

Człowiek jako duch ucieleśniony, czyli dusza, która się wyraża poprzez ciało, i ciało formowane przez nieśmiertelnego ducha, powołany jest do miłości w tej właśnie swojej zjednoczonej całości. Miłość obejmuje również ciało ludzkie, a ciało uczestniczy w miłości duchowej.

Objawienie chrześcijańskie zna dwa właściwe sposoby urzeczywistnienia powołania osoby ludzkiej – w jej jedności wewnętrznej – do miłości: małżeństwo i dziewictwo. Zarówno jedno, jak i drugie, w formie im właściwej, są konkretnym wypełnieniem najgłębszej prawdy o człowieku, o jego istnieniu „na obraz Boży”.

W następstwie tego płciowość, poprzez którą mężczyzna i kobieta oddają się sobie wzajemnie we właściwych i wyłącznych aktach małżeńskich, nie jest bynajmniej zjawiskiem czysto biologicznym, lecz dotyczy samej wewnętrznej istoty osoby ludzkiej jako takiej. Urzeczywistnia się ona w sposób prawdziwie ludzki tylko wtedy, gdy stanowi integralną część miłości, którą mężczyzna i kobieta wiążą się z sobą aż do śmierci. Całkowity dar z ciała byłby zakłamaniem, jeśliby nie był znakiem i owocem pełnego oddania osobowego, w którym jest obecna cała osoba, również w swym wymiarze doczesnym. Jeżeli człowiek zastrzega coś dla siebie lub rezerwuje sobie możliwość zmiany decyzji w przyszłości, już przez to samo nie oddaje się całkowicie.

Ta całkowitość, jakiej wymaga miłość małżeńska, odpowiada również wymogom odpowiedzialnego rodzicielstwa, które będąc w rzeczywistości nastawione na zrodzenie istoty ludzkiej, przewyższa swą naturą porządek czysto biologiczny i nabiera w całej pełni wartości osobowych, a dla jej harmonijnego wzrostu konieczny jest trwały i zgodny wkład obojga rodziców.

Jedynym „miejscem” umożliwiającym takie oddanie w całej swej prawdzie jest małżeństwo, czyli przymierze miłości małżeńskiej lub świadomy i wolny wybór, poprzez który mężczyzna i kobieta przyjmują wewnętrzną wspólnotę życia i miłości, zamierzoną przez samego Boga, która jedynie w tym świetle objawia swoje prawdziwe znaczenie. Instytucja małżeństwa nie jest wynikiem jakiejś niesłusznej ingerencji społeczeństwa czy władzy, ani zewnętrznym narzuceniem jakiejś formy, ale stanowi wewnętrzny wymóg przymierza miłości małżeńskiej, które potwierdza się publicznie jako jedyne i wyłączne, dla dochowania w ten sposób pełnej wierności wobec zamysłu Boga Stwórcy. Wierność ta, daleka od krępowania wolności osoby, zabezpiecza ją od wszelkiego subiektywizmu i relatywizmu i daje jej uczestnictwo w stwórczej Mądrości. (7)

***

Redemptor mundi! W Nim objawiła się niejako na nowo ta podstawowa prawda o stworzeniu, którą Księga Rodzaju wyznaje, powtarzając po tylekroć: „widział Bóg, że było dobre [...] że było bardzo dobre” (por. Rdz 1). Dobro ma swoje źródło w Mądrości i Miłości. W Jezusie Chrystusie świat widzialny, stworzony przez Boga dla człowieka (por. Rdz 1,26 nn.) – świat, który wraz z grzechem został poddany marności – odzyskuje na nowo swą pierwotną więź z samym Boskim źródłem Mądrości i Miłości. Tak bowiem „Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał” (J 3,16). I tak jak w człowieku-Adamie ta więź została zerwana, tak w Człowieku-Chrystusie zostaje ona nawiązana na nowo (por. Rz 5,12 nn.). Czyż do nas, ludzi XX w., nie przemawiają swą wstrząsającą wymową słowa Apostoła Narodów o stworzeniu, które „aż dotąd jęczy i wzdycha w bólach rodzenia” (Rz 8,22) i „oczekuje objawienia się synów Bożych...” (Rz 8,19), o stworzeniu, które „poddane jest marności”? Czyż olbrzymi, nieznany przedtem postęp, jaki dokonał się w ciągu tego zwłaszcza stulecia w dziedzinie opanowania świata przez człowieka, nie ujawnia zarazem w stopniu przedtem nieznanym owego wielorakiego „poddania marności”? Wystarczy wspomnieć choćby o takich zjawiskach jak zagrożenie ludzkiego środowiska w miejscach gwałtownej industrializacji, jak wciąż wybuchające i odnawiające się konflikty zbrojne, jak perspektywa samozniszczenia za pomocą broni atomowej, wodorowej, neutronowej i innych, jak brak poszanowania dla życia nienarodzonych. Czyż świat nowej epoki, świat lotów kosmicznych, nieosiągalnych przedtem zdobyczy nauki i techniki nie jest równocześnie tym światem, który „jęczy i wzdycha” (Rz 8,22), gdyż wciąż „z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych”? (Rz 8,19). (8)

***

Nauka Kościoła poucza, że zasada równości kobiety i mężczyzny w sferze godności osobistej i podstawowych praw ludzkich musi być w pełni realizowana. Samo Pismo Święte ukazuje nam tę równość. W związku z tym warto zauważyć, że o ile w najstarszej redakcji opisu stworzenia Adama i Ewy (por. Rdz 2,4b-25) kobieta zostaje przez Boga stworzona „z żebra” mężczyzny, to jest postawiona obok niego jako drugie „ja”, z którym może on w odróżnieniu od wszelkich innych stworzeń prowadzić partnerski dialog. Tę samą perspektywę przyjmuje inny opis stworzenia (por. Rdz 1,26-28), w którym od razu spotykamy stwierdzenie, że człowiek stworzony na obraz Boga jest „mężczyzną i niewiastą”. „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). W ten sposób zostaje wyrażona różnica płci, a zwłaszcza ich konieczna komplementarność. Można by powiedzieć, że święty autor pragnie z naciskiem podkreślić, że ostatecznie kobieta w stopniu nie mniejszym niż mężczyzna nosi w sobie podobieństwo do Boga i że została stworzona na obraz Boży w tym, co jest specyficzne dla jej osoby jako kobiety, a nie tylko w tym, co ma wspólnego z mężczyzną. Jest to równość w różnorodności. A więc doskonałość kobiety nie polega na upodobnieniu się do mężczyzny, przyjęciu cech męskich aż do utraty specyficznych cech kobiecych: jej doskonałość która pozwala jej również zdobyć sukces i względną autonomię, polega na tym, by być kobietą, równą mężczyźnie, lecz inną. W społeczeństwie, a także w Kościele należy uznawać równość i odrębność kobiet.

Różnorodność nie oznacza koniecznej i niemal nie do pokonania opozycji. W tym samym opowiadaniu biblijnym o stworzeniu współpraca mężczyzny i kobiety zostaje przedstawiona jako warunek rozwoju ludzkości i zapanowania nad wszechświatem: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). W świetle tego polecenia Stwórcy Kościół utrzymuje, że „małżeństwo i rodzina stanowią pierwszą płaszczyznę społecznego zaangażowania katolików świeckich” (Christifideles laici, 40). W kontekście bardziej ogólnym możemy powiedzieć, że ustanowienie porządku doczesnego powinno być wynikiem współpracy mężczyzny i kobiety.

Z dalszego tekstu Księgi Rodzaju wynika również, że zgodnie z Bożym zamiarem współpraca mężczyzny i kobiety powinna się urzeczywistnić na wyższym poziomie w perspektywie związku między nowym Adamem i nową Ewą. Istotnie, w Protoewangelii zostaje wprowadzona nieprzyjaźń między szatanem i kobietą (por. Rdz 3,15). Jako pierwszy nieprzyjaciel złego, kobieta jest pierwszym sprzymierzeńcem Boga. W świetle Ewangelii w kobiecie tej możemy rozpoznać Dziewicę Maryję. Jednak w tym tekście możemy również odczytać prawdę, która odnosi się do kobiet w ogóle; za sprawą wolnego wyboru Boga została im przydzielona pierwszorzędna rola w Boskim przymierzu. Potwierdzają to postaci tylu świętych kobiet, prawdziwych bohaterek Królestwa Bożego; również w ludzkiej historii i kulturze liczne są dokonania kobiet w służbie dobra. (9)

Rdz 1,27

Jaka jest różnica między „stwórcą” a „twórcą”? Ten, kto stwarza, daje samo istnienie, wydobywa coś z nicości – ex nihilo sui et subiecti, jak mówi się po łacinie – i ten ściśle określony sposób działania jest właściwy wyłącznie Wszechmogącemu. Twórca natomiast wykorzystuje coś, co już istnieje i czemu on nadaje formę i znaczenie. Taki sposób działania jest właściwy człowiekowi jako obrazowi Boga. Biblia bowiem stwierdza, że Bóg stworzył mężczyznę i kobietę „na swój obraz” (por. Rdz 1,27), po czym dodaje, że powierzył im misję panowania nad ziemią (por. Rdz 1,28). Było to w ostatnim dniu stworzenia (por. Rdz 1,28-31). W ciągu poprzednich dni Jahwe stwarzał wszechświat jak gdyby w rytmie kosmicznej ewolucji. Na końcu stworzył człowieka jako najdoskonalszy owoc swego zamysłu. Jemu to poddał widzialny świat niczym ogromne pole, na którym może wyrażać swoje twórcze zdolności.

Bóg powołał zatem człowieka do istnienia, powierzając mu zadanie bycia twórcą. W „twórczości artystycznej” człowiek bardziej niż w jakikolwiek inny sposób objawia się jako „obraz Boży” i wypełnia to zadanie, przede wszystkim kształtując wspaniałą „materię” własnego człowieczeństwa, a z kolei także sprawując twórczą władzę nad otaczającym go światem. Boski Artysta, okazując artyście ludzkiemu łaskawą wyrozumiałość, użycza mu iskry swej transcendentnej mądrości i powołuje go do udziału w swej stwórczej mocy. [...] (10)

***

Księga Rodzaju mówi o stworzeniu w sposób zwięzły, językiem poetycznym i symbolicznym, ale głęboko prawdziwym: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Ten stwórczy akt Boga rozwija się według ścisłego planu. Przede wszystkim powiedziane jest, że człowiek został stworzony „na obraz i podobieństwo Boże” (por. Rdz 1,26), które to określenie wyjaśnia od razu specyficzność człowieka w całokształcie dzieła stworzenia.

Powiedziane jest następnie, że człowiek od początku został stworzony jako „mężczyzna i niewiasta” (por. Rdz 1,27). Pismo Święte samo wyjaśnia ten przekaz: mężczyzna, chociaż był otoczony przez niezliczone stworzenia świata widzialnego, zdaje sobie sprawę, że jest sam (por. Rdz 2,20). Bóg pomaga wówczas człowiekowi wyjść z sytuacji osamotnienia: „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam: uczynię mu zatem odpowiednią dla niego pomoc” (Rdz 2,18). W stworzenie kobiety została więc wpisana od początku zasada pomocy: pomocy – należy to podkreślić – która nie ma być jednostronna, ale wzajemna. Kobieta jest dopełnieniem mężczyzny, tak jak mężczyzna jest dopełnieniem kobiety: kobieta i mężczyzna są komplementarni. Kobiecość realizuje „człowieczeństwo” w takim samym stopniu jak męskość, ale w sposób odmienny i komplementarny.

Kiedy Księga Rodzaju mówi o „pomocy”, chodzi tutaj nie tylko o pomoc w zakresie działania, ale także w zakresie bycia. Kobiecość i męskość są komplementarne nie tylko z punktu widzenia fizycznego i psychicznego, ale ontycznego. Tylko dzięki łasce tej dwoistości elementu „męskiego” i „kobiecego” człowieczeństwo realizuje się w pełni.

Stworzywszy człowieka mężczyzną i niewiastą, Bóg powiedział do obojga: „zaludniajcie ziemię i czyńcie ją sobie poddaną” (por. Rdz 1,28). Nie tylko dał im moc rodzenia w celu przedłużania w czasie rodzaju ludzkiego, ale równocześnie zadał im tę ziemię, poddając pod ich odpowiedzialne zarządzanie jej bogactwa. Człowiek, istota rozumna i wolna, został posłany, by przeobrażać oblicze ziemi. Za wypełnienie tego zadania, które jest w zasadniczej mierze dziełem kultury, mają od początku jednakową odpowiedzialność zarówno mężczyzna, jak i kobieta. We wspólnocie małżeńskiej i w przekazywaniu życia, we wspólnym zadaniu panowania nad ziemią i czynienia jej sobie poddaną, między kobietą i mężczyzną nie ma statycznej i homologicznej równości, lecz nie ma też między nimi zasadniczej różnicy, która prowadziłaby nieuchronnie do konfliktu. Relacją bardziej naturalną, odpowiadającą zamysłowi Bożemu jest „jedność dwojga” albo „dwoistość”, co pozwala każdemu z nich odczuwać międzyosobowe i wzajemne odniesienie jako dar, który wzbogaca i czyni odpowiedzialnym.

Tej „jedności dwojga” Bóg powierzył nie tylko dzieło przekazywania życia i tworzenia rodziny, ale także zadanie budowania dziejów. Jeśli podczas Międzynarodowego Roku Rodziny, obchodzonego w 1994 r., uwaga nasza skoncentrowała się na kobiecie jako matce, to Konferencja w Pekinie stanowi szczególną okazję, aby na nowo zdać sobie sprawę z wielostronnego wkładu kobiety w życie całych społeczeństw i narodów. Jest to wkład natury przede wszystkim duchowej i kulturowej, ale także społeczno-politycznej i ekonomicznej. Jakże wiele zawdzięczają kobiecie różne dziedziny życia społecznego i państwowego, kultury narodowe oraz cały postęp ogólnoludzki! (11)

***

Pierwszą i najważniejszą przyczyną, która skłania Kościół do przyjęcia takiej postawy, jest posłuszeństwo wobec Boga, który tworząc człowieka „na swój obraz”, „mężczyzną i niewiastą stworzył ich” (Rdz 1,27), oraz przyjęcie Jego wezwania do poznawania, podziwiania i przeżywania planu Stwórcy. Ten plan został wpisany „na początku” i na zawsze w samą istotę osoby ludzkiej – mężczyzny i kobiety – a więc w najistotniejsze elementy jej struktury i w jej najgłębsze dynamizmy. I właśnie ten plan, pełen mądrości i miłości, domaga się zgłębienia całego bogactwa jego treści; bogactwa, które „od początku” stopniowo objawia się i urzeczywistnia przez całe dzieje zbawienia, osiągając swój szczyt w „pełni czasu”, gdy „zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (Ga 4,4). Ta „pełnia” trwa w ciągu dziejów: Kościół poprzez swoją wiarę, a także dzięki życiu wielu kobiet chrześcijańskich nie przestaje – i winien to czynić zawsze – odczytywać planu Boga względem kobiety. Nie można też zapominać o wkładzie, jaki wnoszą tu różne gałęzie wiedzy o człowieku i rozmaite kultury; mogą one przy właściwym podejściu dopomóc w uchwyceniu i określaniu wartości i wymogów, należących do tego, co w kobiecie jest istotne i niezmienne, a także tych, które się wiążą z historyczną ewolucją tych kultur. (12)

***

Jezus przywrócił małżeństwu i rodzinie całą właściwą im godność i nierozerwalność (por. Mt 19,3-9). Święty Paweł z kolei ukazał głęboki związek między małżeństwem a tajemnicą Chrystusa i Kościoła (por. Ef 5,22; 6,4; Kol 3,18-21; 1 P 3,1-7). Małżeństwo i rodzina stanowią pierwszą płaszczyznę społecznego zaangażowania katolików świeckich. Zadania w tej dziedzinie można w sposób właściwy wypełnić tylko wówczas, gdy jest się przekonanym o jedynej i niezastąpionej wartości rodziny dla rozwoju społeczeństwa.

Rodzina jest kolebką życia i miłości, gdzie człowiek „rodzi się” i „wzrasta”, jest podstawową komórką społeczeństwa. Tę wspólnotę należy otaczać specjalną opieką, zwłaszcza wtedy, gdy ludzki egoizm, kampanie antyprokreacyjne, polityka totalitarna, a także nędza i ubóstwo materialne, kulturalne i moralne, jak również mentalność hedonistyczna i konsumpcyjna, niszczą źródło życia, ideologie zaś i rozmaite systemy, z którymi łączą się różne formy obojętności i niechęci, atakują właściwą rodzinie funkcję wychowawczą.

Dlatego bezzwłocznie należy podjąć szerokie, pogłębione i systematyczne działania, wspierane nie tylko przez kulturę, ale także środkami ekonomicznymi i ustawodawstwem, ażeby zapewnić rodzinie warunki, by zgodnie ze swym powołaniem była pierwszym miejscem „humanizacji” osoby i społeczeństwa. Apostolskim zadaniem świeckich jest przede wszystkim troska o to, by rodzina była świadoma własnej tożsamości, tego, że jest pierwszą i podstawową komórką społeczną, oraz swej oryginalnej roli w społeczeństwie, a także aby ona sama stawała się wciąż bardziej aktywnym i odpowiedzialnym promotorem swojego rozwoju i uczestnictwa w życiu społecznym. Tak więc rodzina może i powinna wymagać od wszystkich, poczynając od władz państwowych, poszanowania tych praw, które chroniąc rodzinę, chronią społeczeństwo. (13)

***

Trzeba, ażebyśmy znaleźli się w orbicie tego biblijnego „początku”, w którym objawiona prawda o człowieku jako „obrazie i podobieństwie Boga” stanowi niezmienną podstawę całej chrześcijańskiej antropologii. „Stworzył [...] Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Ten zwięzły tekst zawiera podstawowe prawdy antropologiczne: człowiek jest szczytem całego porządku stworzenia w świecie widzialnym; rodzaj ludzki, który bierze początek w powołaniu do istnienia mężczyzny i kobiety, wieńczy całe dzieło stworzenia; istotami ludzkimi są oboje, w równym stopniu mężczyzna i kobieta, oboje stworzeni na obraz Boga. Ten istotowy dla człowieka obraz – podobieństwo Boże mężczyzny i kobiety jako małżonków i rodziców – zostaje przekazany ich potomkom: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Stwórca powierza „panowanie” nad ziemią rodzajowi ludzkiemu, wszystkim ludziom, wszystkim mężczyznom i wszystkim kobietom, którzy swą godność i powołanie czerpią ze wspólnego „początku”.

W Księdze Rodzaju znajdujemy jeszcze inny opis stworzenia człowieka, mężczyzny i kobiety (por. 2,18-25), do którego z kolei wypadnie się odwołać. Już teraz jednakże należy stwierdzić, że z biblijnego zapisu wyłania się prawda o osobowym charakterze istoty ludzkiej. Człowiek jest osobą, w równej mierze mężczyzna i kobieta, oboje wszakże zostali stworzeni na obraz i podobieństwo Boga osobowego. Upodabnia człowieka do Boga to, że – w odróżnieniu od całego świata stworzeń żyjących, a także istot obdarzonych czuciem zmysłowym (animalia) – człowiek jest ponadto istotą rozumną (animal rationale). Dzięki tej właściwości mężczyzna i kobieta mogą „panować” nad innymi stworzeniami w świecie widzialnym (por. Rdz 1,28).

W drugim opisie stworzenia człowieka (Rdz 2,18-25) język, w którym wyrażona jest prawda o stworzeniu człowieka, a zwłaszcza kobiety, jest też inny, poniekąd mniej precyzyjny, rzec można bardziej opisowy i przenośny: bardziej zbliżony do języka rozpowszechnionych wówczas mitów. Nie można jednak stwierdzić żadnej istotnej sprzeczności między obu tekstami. Tekst Księgi Rodzaju (2,18-25) dobrze przygotowuje do zrozumienia tego, co znajdujemy w zwięzłym zapisie pierwszego rozdziału (ww. 27 n.); równocześnie zaś, odczytywany w łączności z nim, pomaga w głębszy jeszcze sposób zrozumieć zawartą tam podstawową prawdę o człowieku stworzonym na obraz i podobieństwo Boga jako mężczyzna i kobieta.

W opisie Księgi Rodzaju (2,18-25) kobieta zostaje stworzona przez Boga „z żebra” mężczyzny i zostaje postawiona jako drugie „ja”, jako rozmówca obok mężczyzny, który w otaczającym go świecie stworzeń ożywionych jest samotny i nie znajduje w żadnym z tych stworzeń właściwej dla siebie „pomocy”. Powołana w ten sposób do istnienia kobieta natychmiast zostaje rozpoznana przez mężczyznę jako „kość z jego kości i ciało z jego ciała” (por. Rdz 2,23) i dlatego właśnie zostaje nazwana „niewiastą”. W języku biblijnym nazwa ta wskazuje na istotową takożsamość w stosunku do mężczyny: iš-išša, czego niestety nie mogą na ogół wyrazić języki współczesne. („Ta będzie się zwała niewiastą [išša], bo ta z mężczyzny [iš] została wzięta”: Rdz 2,23).

Tekst biblijny daje wystarczające podstawy do stwierdzenia zasadniczej równości mężczyzny i kobiety pod względem człowieczeństwa. Oboje są od początku osobami w odróżnieniu od otaczającego ich świata istot żyjących. Niewiasta jest drugim „ja”we wspólnym człowieczeństwie. Od początku jawią się jako „jedność dwojga”, co oznacza wyjście z pierwotnej samotności człowieka, w której nie znajdował on „pomocy do siebie podobnej” (por. Rdz 2,20). Czy chodzi tu tylko o „pomoc” w działaniu, w „czynieniu sobie ziemi poddaną?” (por. Rdz 1,28). Z pewnością chodzi o towarzyszkę życia, z którą mężczyzna jako z żoną może się połączyć, stając się z nią „jednym ciałem” i opuszczając swego „ojca i matkę” (por. Rdz 2,24). Opis biblijny mówi więc o ustanowieniu przez Boga małżeństwa wraz ze stworzeniem mężczyzny i kobiety jako nieodzownego warunku przekazywania życia nowym pokoleniom ludzi, do którego małżeństwo i miłość oblubieńcza ze swej natury są przeznaczone: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). (14)

***

„Początek” oznacza więc to, o czym mówi Księga Rodzaju. Chrystus zatem przytacza w skrócie Rdz 1,27: „Stwórca od początku stworzył ich jako mężczyznę i kobietę”, podczas gdy w całości pierwotny urywek brzmi dosłownie tak: „Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę”. Następnie nauczyciel odwołuje się do Rdz 2,24: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem”. Przytaczając te słowa prawie in extenso, Chrystus nadaje im jeszcze bardziej wyraźne znaczenie normatywne (można by bowiem przypuszczać, że w Księdze Rodzaju brzmią one jako stwierdzenie faktu: „opuszcza [...], łączy się [...], stają się jednym ciałem”). Znaczenie normatywne jest logiczne o tyle, że Chrystus nie ogranicza się tylko do samego przytoczenia, lecz dodaje: „A tak już nie są dwoje, lecz jedno ciało. Co więc Bóg złączył, niech człowiek nie rozdziela”. Owo „niech nie rozdziela” jest rozstrzygające. W świetle tych słów Chrystusa Rdz 2,24 wypowiada zasadę jedności i nierozerwalności małżeństwa jako treść słowa Bożego, wyrażonego w najdawniejszym objawieniu.

Można by w tym punkcie utrzymywać, że problem został wyczerpany, że słowa Jezusa Chrystusa potwierdzają prawo wieczne sformułowane i ustanowione przez Boga od „początku” wraz ze stworzeniem człowieka. Mogłoby się też zdawać, że Nauczyciel, potwierdzając to pierwotne prawo Stwórcy, ustala jedynie i wyłącznie jego właściwy sens normatywny, odwołując się do samego autorytetu pierwszego Prawodawcy. Jednakże to znamienne wyrażenie: „od początku”, dwukrotnie powtórzone, wyraźnie skłania rozmówców do zastanowienia się nad sposobem, w jaki w tajemnicy stworzenia został ukształtowany człowiek, właśnie jako „mężczyzna i kobieta”, aby poprawnie zrozumieć normatywne znaczenie słów Księgi Rodzaju. I oto jest nie mniej ważne dla dzisiejszych rozmówców niż było dla ówczesnych. Dlatego w niniejszym studium, zastanawiając się nad tym wszystkim, powinniśmy stanąć właśnie na pozycji dzisiejszych rozmówców Chrystusa. (15)

***

„Stworzył więc Bóg człowieka na swój obraz, na obraz Boży go stworzył: stworzył mężczyznę i niewiastę” (Rdz 1,27). Zachowując tę samą godność osoby, jako jedność duchowo-cielesną, mężczyzna i kobieta różnią się w swej psychofizjologicznej strukturze. W ten sposób człowiek od początku naznaczony jest znamieniem męskości i kobiecości. Jeśli jest to znamię różności, to zarazem też i komplementarności. Daje temu wyraz tekst „jahwistyczny”, gdy na widok stworzonej kobiety mężczyzna mówi: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” (Rdz 2,23). Są to słowa aprobaty, a poniekąd zachwytu na widok istoty istotowo podobnej sobie. Owa różność, a zarazem komplementarność w zakresie psychofizycznej struktury stanowi o szczególnym bogactwie człowieczeństwa rodzaju ludzkiego, właściwym potomkom Adama w całej jego historii. Znajduje w niej swoją podstawę małżeństwo, które zostało ustanowione przez Stwórcę „od początku”: „Dlatego to mężczyzna opuszcza ojca swego i matkę swoją i łączy się ze swą żoną tak ściśle, że stają się jednym ciałem” (Rdz 2,24).

Tym słowom z Księgi Rodzaju 2,24 odpowiada błogosławieństwo płodności z opisu stworzenia człowieka w Księdze Rodzaju 1,28: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną”. Ustanowienie małżeństwa i rodziny, zawarte w tajemnicy stworzenia człowieka, zdaje się wiązać z tym panowaniem nad ziemią, jakie Stwórca zleca pierwszej parze ludzkiej. Człowiek powołany do panowania nad ziemią – zwróćmy uwagę: do panowania nad nią, nie do jej niszczenia, gdyż stworzenie jest darem Bożym i jako takie wymaga szacunku – ten człowiek jest obrazem Bożym nie tylko „jako mężczyzna i kobieta”, ale również ze względu na wzajemne odniesienie obojga. To wzajemne odniesienie stanowi zrąb „komunii osób”, która zawiązuje się w małżeństwie i ukazuje pewne podobieństwo do jedności trzech Osób Boskich.

Sobór Watykański II wypowiada się w tej sprawie następująco: „Bóg nie stworzył człowieka samotnym, gdyż od początku «mężczyzną i niewiastą stworzył ich» (por. Rdz 1,27); a zespolenie ich stanowi pierwszą formę wspólnoty osób. Człowiek bowiem z głębi swej natury jest istotą społeczną, toteż bez stosunków z innymi ludźmi nie może ani żyć, ani rozwinąć swoich uzdolnień” (Gaudium et spes, 12). Człowiek, dzięki swojej duchowej naturze, dzięki zdolności poznania umysłowego, a także dzięki wolności wyboru i działania, pozostaje od początku w szczególnym odniesieniu do Boga. Opis stworzenia (por. Rdz 1–3) pozwala nam stwierdzić, że „obraz Boży” wyraża się przede wszystkim w tym odniesieniu: w relacji ludzkiego „ja” do Boskiego „Ty”. Człowiek poznaje Boga, a równocześnie jego serce i wola posiada zdolność do jednoczenia się z Bogiem (homo estcapax Dei). Posiada zdolność do mówienia Bogu „tak”, ale również do mówienia „nie”. Zdolność do przyjmowania Boga i Jego świętej woli, ale również zdolność do przeciwstawiania się jej. (16)

***

Następnie, bezpośrednio po tych wersetach, rozpoczyna się trzeci rozdział Księgi Rodzaju, opowiadanie o pierwszym upadku mężczyzny i kobiety, związanym z tajemniczym drzewem, które już poprzednio zostało nazwane „drzewem poznania dobra i zła” (Rdz 2,17). Wraz z tym wyłania się całkowicie nowa sytuacja, istotnie odmienna od poprzedniej. Drzewo poznania dobra i zła jest linią demarkacyjną między dwiema pierwotnymi sytuacjami, o których mówi Księga Rodzaju. Pierwsza to sytuacja pierwotnej niewinności, w której człowiek (mężczyzna i niewiasta) znajduje się niejako poza poznaniem dobra i zła, dopóki nie przekroczył zakazu Stwórcy i nie spożył owocu z drzewa poznania. Druga natomiast to sytuacja, w której człowiek, po przekroczeniu zakazu Bożego za podszeptem Złego symbolizowanego przez węża, znajduje się w pewien sposób wewnątrz poznania dobra i zła. Ta druga sytuacja określa stan grzeszności ludzkiej, przeciwstawiony stanowi pierwotnej niewinności.

Chociaż tekst jahwistyczny jest w całości bardzo zwięzły, wystarcza jednak dla odróżnienia i jasnego przeciwstawienia tych dwu pierwotnych sytuacji. Mówimy tutaj o sytuacjach, mając przed oczyma opowiadanie, które jest opisem wydarzeń. Niemniej przez ten opis i wszystkie jego szczegóły wyłania się istotna różnica między stanem grzeszności człowieka i stanem jego pierwotnej niewinności. Teologia systematyczna w tych dwu przeciwstawnych sytuacjach dostrzeże dwa różne stany natury ludzkiej: status naturae integrae (stan natury nienaruszonej) i status naturae lapsae (stan natury upadłej). To wszystko wyłania się z tego tekstu „jahwistycznego” z Rdz 2 i 3, który zawiera w sobie najdawniejsze słowa objawienia i oczywiście ma podstawowe znaczenie dla teologii człowieka i dla teologii ciała.

Kiedy Chrystus, odwołując się do „początku”, skierowuje swoich rozmówców do słów zapisanych w Księdze Rodzaju 2,24, każe im w pewnym sensie przekroczyć granicę, która w tekście jahwistycznym Księgi Rodzaju przebiega między pierwszą i drugą sytuacją człowieka. Nie aprobuje On tego, na co pozwolił Mojżesz „przez wzgląd na zatwardziałość serc”, i odwołuje się do słów pierwszego rozporządzenia Bożego, które w tym tekście jest wyraźnie połączone ze stanem pierwotnej niewinności człowieka. To znaczy, że to rozporządzenie nie straciło swojej mocy, chociaż człowiek utracił pierwotną niewinność. Odpowiedź Chrystusa jest rozstrzygająca i jednoznaczna. Dlatego musimy wyciągnąć z niej wnioski normatywne, które mają istotne znaczenie nie tylko dla etyki, lecz nade wszystko dla teologii człowieka i dla teologii ciała, która – jako szczególny czynnik antropologii teologicznej – tworzy się na fundamencie słowa objawiającego się Boga. Będziemy się starali wyciągnąć te wnioski w czasie najbliższego spotkania. (17)

Rdz 1,28

„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28); „Cierń i oset będzie ci ona rodziła [...]. W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Rdz 3,18-19). Te dwa stwierdzenia Boga na początku Biblii, na progu historii, wyjaśniają z mocą i prawdą dramat pracy człowieka. Ukazana jest tutaj przede wszystkim intencja Boga powierzenia człowiekowi zadania, aby zrealizował siebie samego, zdobywając swoją pracą prawdziwe panowanie nad światem. Zapowiedziana jest tutaj także porażka jako następstwo grzechu, która miała doprowadzić człowieka do tego, że będzie musiał znosić jako ciężar to, co zostało mu ofiarowane jako dar. Dramat kończy się nie na klęsce człowieka, jakoby praca była dla niego przekleństwem, lecz na zbawczej miłości Boga, który wyciąga rękę ku człowiekowi, aby pomóc mu odzyskać naruszony zamysł. [...]

Człowiek może być sobą i osiągnąć cel swojego życia za pośrednictwem stałego wysiłku w przeobrażaniu siebie i aktywnego oddziaływania na świat, który go otacza: przezwyciężać przeszkody, planować nowe warunki egzystencji, starać się o dobra potrzebne dla ciała i dla ducha, o chleb i kulturę. Ludzkie doświadczenie, podlegające zawodom i deformacjom, otrzymuje ze strony wizji chrześcijańskiej ogromne wsparcie. Uderza nas fakt, że w Biblii Bóg ukazuje się po raz pierwszy światu i oczom człowieka jako Stwórca, to znaczy jako Ten, który z mądrością i dobrocią buduje świat. Sam Bóg ukazuje się jako robotnik, w postaci budowniczego (Rdz 1) albo rzemieślnika (Rdz 2). Daleki od tego, by być zazdrosnym panem swojego stworzenia, Bóg czyni z niego bez zastrzeżeń radosny dar dla człowieka i powierza mu zadanie przedłużania jego aktywności stosownie do nigdy nie zakończonego postępu. W ten sposób – a nie przez statyczną i pełną przerażenia rezygnację – człowiek może uświadomić sobie i stwierdzić wobec wszystkich stworzeń, że nosi w sobie pieczęć pochodzenia i przeznaczenia Bożego. Jego praca, każdy rodzaj pracy, staje się w jakiś sposób przedłużeniem i dopełnieniem planu Bożego.

Praca jest zadaniem, jakie Bóg zleca człowiekowi, ona jednakże może okazać się trudna i robotnik może nie widzieć owocu swoich trudów. Zdarza się nierzadko, że ciężka praca wielu mężczyzn i kobiet nie jest dostatecznie uznawana i sprawiedliwie wynagradzana. Społeczna nauka Kościoła – jak dobrze wiecie – potwierdza z mocą prawo robotnika do słusznej zapłaty i równocześnie głosi prymat człowieka nad pracą. Człowiek nie powinien być niewolnikiem, lecz panem swojej pracy: to znaczy powinien widzieć uznaną w pracy swoją godność. Konsekwencje tej zasady są ogromne: człowiek nie może być nigdy traktowany jako narzędzie produkcji; ludzie pracujący mają prawo do solidarności między sobą i do poparcia ze strony społeczeństwa, aby chroniony był ich udział we wzroście dobra społecznego, prawo do słusznej zapłaty, do bezpieczeństwa osobistego robotników i ich rodzin.

W tym kontekście, kierując następnie myśl ku wielu bezrobotnym, w szczególności młodym, poszukującym pierwszego zatrudnienia, w świadomości potrzeby procesu kulturalnego i wychowawczego dla każdego, kto dzisiaj należy do świata pracy, z coraz wyższym poziomem specjalizacji, mogę tylko zwrócić się z usilną prośbą do odpowiedzialnych polityków i działaczy społecznych, by wszystkimi siłami swojego umysłu i dobrej woli przyczyniali się do rozwiązania tych splotów tak delikatnych dla godności osoby z udziałem samych robotników, z realizmem, odwagą i z szerokością horyzontów.

Ale byłaby zbyt mało uznana godność robotników i zubożony ładunek prawdy i siły, jaki ma objawienie chrześcijańskie, gdybym nie powiedział wam głośno, że praca nie wystarcza dla zrealizowania powołania człowieka i że istnieje inne zadanie podejmowane przez człowieka jako dusza codziennego trudu. Właśnie wewnątrz systemu pracy rozbrzmiewa nakaz Pański, zaznaczony od początku w odpoczynku siódmego dnia (por. Rdz 2,1-3): „Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić. Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia. Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy [...] W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty” (Wj 20,8-11).

Ponieważ Pan Jezus zmartwychwstał w pierwszym dniu po szabacie, dniem Pańskim stała się niedziela. Jest to czas cenny, w którym pracujący, niekiedy ciężko, może odnaleźć sens swojej pracy, wyrazić Bogu wdzięczność za trud swoich rąk, dłużej przebywać w towarzystwie swoich drogich, od których z powodu pracy musi pozostawać z dala, odwiedzać chorych i potrzebujących. W szczególności każdy chrześcijanin jest wezwany do uczestniczenia w niedzielnej Mszy św. Zgromadzonym razem i tworzącym wspólnotę chrześcijańską robotnikom dane jest uczestniczyć w rzeczywistości, która powinna podnosić ich na duchu. Po wyjaśnieniu słowa Bożego celebrans podnosi chleb i wino ku Bogu mówiąc: „Błogosławiony jesteś Panie, Boże wszechświata, bo dzięki Twojej hojności otrzymaliśmy chleb (wino), który jest owocem ziemi i pracy rąk ludzkich; Tobie go przynosimy, aby stał się dla nas chlebem życia (napojem duchowym)”. Bóg w Jezusie Chrystusie daje nam łaskę uchwycenia prawdziwego sensu naszej pracy. Chociaż niekiedy praca jest połączona z cierpieniem, nie jest już ona przekleństwem, potem bez owocu, lecz uczestniczeniem w odkupieńczej ofierze Chrystusa. Jak dla Jezusa trud pracy, niekiedy ciężki, staje się modlitwą ofiarniczą dla wyzwolenia od zła w sercu własnym i drugich i równocześnie przekształca się w zdolność widzenia w coraz lepszym budowaniu miasta ludzkiego zapowiedzi, zadatku tego, jakim będzie definitywnie Królestwo Boże. (18)

***

Odczytując na nowo nauczanie o prawie do własności i powszechnym przeznaczeniu dóbr w perspektywie naszych czasów, można zapytać o pochodzenie dóbr, które utrzymują człowieka przy życiu, zaspokajają jego potrzeby i są przedmiotem jego praw. Pierwszym źródłem wszystkiego, co dobre, jest sam akt Boga, który stworzył ziemię i człowieka, człowiekowi zaś dał ziemię, aby swoją pracą czynił ją sobie poddaną i cieszył się jej owocami (por. Rdz 1,28-29). Bóg dał ziemię całemu rodzajowi ludzkiemu, aby utrzymywała wszystkich jego członków, nie wykluczając ani nie wyróżniając nikogo. To stanowi uzasadnienie powszechnego przeznaczenia dóbr ziemi. Ona to przez samą swą urodzajność i zdolność zaspokajania potrzeb człowieka jest pierwszym darem, który Bóg ofiarował człowiekowi, aby utrzymać go przy życiu. Ziemia zaś nie wydaje owoców, jeśli ten dar Boży nie spotyka się z właściwą odpowiedzią człowieka, którą jest praca: właśnie przez pracę człowiek, korzystając ze swej inteligencji i wolności, zdolny jest panować nad ziemią i czyni z niej swe mieszkanie. W ten sposób przywłaszcza sobie część ziemi, nabywając ją właśnie poprzez pracę. Tu leży początek własności indywidualnej. Oczywiście nie może przeszkadzać w tym, aby i inni ludzie posiedli część daru Bożego, a nawet powinien współdziałać z nimi, by wspólnie opanowywać ziemię.

W przeszłości, u początków każdej ludzkiej społeczności, współdziałały z sobą zawsze te dwa czynniki: praca i ziemia; nie zawsze jednak pozostają one w tej samej relacji do siebie. Niegdyś naturalna urodzajność ziemi jawiła się i rzeczywiście była głównym czynnikiem bogactwa, a praca była niejako pomocą i uzupełnieniem dla tej urodzajności. W naszych czasach wzrasta rola pracy ludzkiej jako czynnika wytwarzającego dobra niematerialne i materialne; coraz wyraźniej też widzimy, jak praca jednego człowieka splata się w sposób naturalny z pracą innych ludzi. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek pracować znaczy pracować z innymi i pracować dla innych: znaczy robić coś dla kogoś. Praca jest tym bardziej owocna i wydajna, im lepiej człowiek potrafi poznawać możliwości wytwórcze ziemi i głębiej odczytywać potrzeby drugiego człowieka, dla którego praca jest wykonywana. (19)

***

Panie, Boże wszechświata! Pragniemy naprzód rozważyć tajemnicę stworzenia, czyli prawdę o Twojej ojcowskiej hojności. Stworzenie bowiem jest pierwszym i podstawowym obdarowaniem. Wszystko, co istnieje, istnieje dzięki Tobie, który sam jeden „jesteś Istnieniem”. Dzięki Tobie, którego imię (jak wiemy z Księgi Wyjścia i świadectwa Mojżesza) jest: „Ten, który JEST” (por. 3,14). Dlatego też tylko Ty – „ten, który JEST” – jesteś Początkiem i Kresem. W Tobie „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17,28). Stworzenie człowieka jest szczególnym obdarowaniem, albowiem człowiek – mężczyzna i niewiasta – został stworzony na obraz i podobieństwo Boga, swego Stwórcy. „Po czym Bóg im błogosławił, mówiąc do nich: «Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną» [...]. A Bóg widział, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre” (Rdz 1,28.31).

Tak oto początek ludzkiej pracy zawiera się w tajemnicy Stworzenia – w owej przedziwnej „pracy” samego Stwórcy. Opis Księgi Rodzaju ukazuje nam Boga Stwórcę na podobieństwo człowieka, który pracuje sześć dni, aby dnia siódmego odpocząć. Praca ludzka łączy w sobie dwa elementy. Jednym jest talent, a drugim trud. Talent jest tym, co każdy człowiek otrzymuje od Stwórcy poprzez swoich rodziców, a także za pośrednictwem innych ludzi, otoczenia, wychowawców, nauczycieli. Przypowieść o talentach, jak czytamy w dzisiejszej Ewangelii, wskazuje, że talent musi być dobrze wykorzystany, nie może być zmarnowany („zakopany w ziemi”). Aby wykorzystywać talenty, człowiek musi podjęć trud pracy. Ten „trud” to nic innego jak wysiłek rozumu i woli, podejmowany przez każdego człowieka, by przyswoić sobie dar, który darmo otrzymuje od Stwórcy, oraz dziedzictwo przekazane mu przez jego własną kulturę. W ten sposób przez swą pracowitość człowiek rozwija otrzymane „talenty” i pomnaża je; sprawia, że coraz lepiej odpowiadają aktualnym i przyszłym potrzebom. W tej perspektywie historia pracy to dzieje twórczego rozwoju owego ludzkiego „trudu” w świetle nieustannie odnawianej świadomości potrzeb, z natury swej nigdy do końca niezaspokojonych; to także dzieje rozwoju możliwości rodzących się z dziedzictwa „talentów”, czyli z dorobku materialnego i wiedzy nagromadzonej w przeszłości.

Dlatego praca nigdy nie jest anonimową siłą, ale dynamicznym wyrazem kultury. Taki właśnie jest pierwotny i podmiotowy sens tego „trudu”, którego celem jest panowanie nad ziemią: jest on aktem osoby, „obrazu Bożego”, to znaczy podmiotu „zdolnego do stanowienia o sobie i zmierzającego do spełnienia siebie” (Laborem exercens, 6). Praca nie powinna być tylko wydajną produkcją rzeczy, elementem machiny społecznej, ale przede wszystkim humanizacją natury i wzrastaniem człowieka w jego człowieczeństwie, decydującym potwierdzeniem prawdy o człowieku. Ten etyczny fundament pracy – którego realność potwierdza godność osób wykonujących pracę oraz powstałą na drodze wolnego wyboru łączącą ich więź i solidarność – ukazuje bezzasadność wszelkich prób kwestionowania odpowiedzialności człowieka, zredukowanego do roli jednego z wielu trybów machiny, która funkcjonuje według rzekomo nieubłaganych praw materii. Cała mądrość zawarta w sławnej maksymie ora et labora (módl się i pracuj) opiera się na współzależności między „talentami” i „trudem”, między suwerenną inicjatywą Boga i wolną współpracą człowieka. Kontemplacja daru i odpowiedzialna, wytrwała praca ubogacają się wzajemnie. Niech praca będzie zawsze przeżyciem syntezy piękna, prawdy i dobra, niech dzięki niej życie staje się coraz bardziej godne człowieka! (20)

***

Przykazania Bożego nie można nigdy oddzielać od miłości Boga: zawsze jest darem, który ma służyć rozwojowi człowieka i jego radości. Jako takie stanowi istotny aspekt i nieodłączny element Ewangelii, więcej – samo jawi się jako „Ewangelia”, czyli dobra i radosna nowina. Także Ewangelia życia jest wielkim darem Boga i zarazem zobowiązującym zadaniem dla człowieka. Budzi podziw i wdzięczność wolnej osoby i domaga się od niej, by ją przyjęła, chroniła i ceniła z żywym poczuciem odpowiedzialności: dając człowiekowi życie, Bóg żąda, by człowiek to życie kochał, szanował i rozwijał. W ten sposób dar staje się przykazaniem, a samo przykazanie jest darem. Stwórca chciał, aby człowiek, żywy obraz Boga, był królem i panem. [...]

Człowiek – powołany, aby być płodnym i rozmnażać się, by czynić sobie ziemię poddaną i panować nad wszystkimi istotami niższymi od niego (por. Rdz 1,28) – jest królem i panem nie tylko rzeczy, ale także i przede wszystkim samego siebie, a w pewnym sensie życia, które zostało mu dane i które może przekazywać przez dzieło rodzenia, wypełniane w miłości i z poszanowaniem dla zamysłu Bożego. Nie jest to jednak panowanie absolutne, ale służebne – rzeczywisty odblask jedynego i nieskończonego panowania Boga. Dlatego człowiek powinien je wypełniać z mądrością i miłością, uczestnicząc w niezmierzonej mądrości i miłości Boga. Dokonuje się to przez posłuszeństwo Jego świętemu Prawu: posłuszeństwo wolne i radosne (por. Ps 119[118]), którego źródłem i pokarmem jest świadomość, że przykazania Pańskie są darem łaski, powierzonym człowiekowi tylko i wyłącznie dla jego dobra, aby strzec jego godności osobowej i prowadzić go do szczęścia.

Człowiek nie jest absolutnym władcą i samowolnym sędzią rzeczy, a tym bardziej życia, ale jest sługą planu ustalonego przez Stwórcę – i na tym polega jego niezrównana wielkość. Życie zostaje powierzone człowiekowi jako skarb, którego nie wolno mu roztrwonić, i jako talent do wykorzystania. Człowiek musi się z niego rozliczyć przed swoim Panem (por. Mt 25,14-30; Łk 19,12-27). (21)

***

Z pracy swojej ma człowiek pożywać chleb codzienny (por. Ps 128[127],2; por. także Rdz 3,17 nn.; Prz 10,22; Wj 1,8-14; Jr 22,13) i poprzez pracę ma się przyczyniać do ciągłego rozwoju nauki i techniki, a zwłaszcza do nieustannego podnoszenia poziomu kulturalnego i moralnego społeczeństwa, w którym żyje jako członek braterskiej wspólnoty; praca zaś oznacza każdą działalność, jaką człowiek spełnia, bez względu na jej charakter i okoliczności, to znaczy każdą działalność człowieka, którą za pracę uznać można i uznać należy pośród całego bogactwa czynności, do jakich jest zdolny i dysponowany poprzez samą swoją naturę, poprzez samo człowieczeństwo. Stworzony bowiem na obraz i podobieństwo Boga Samego (por. Rdz 1,26) wśród widzialnego wszechświata, ustanowiony, aby ziemię czynić sobie poddaną (por. Rdz 1,28), jest człowiek przez to samo od początku powołany do pracy. Praca wyróżnia go wśród reszty stworzeń, których działalności związanej z utrzymaniem życia nie można nazywać pracą – tylko człowiek jest do niej zdolny i tylko człowiek ją wykonuje, wypełniając równocześnie pracą swoje bytowanie na ziemi. Tak więc praca nosi na sobie szczególne znamię człowieka i człowieczeństwa, znamię osoby działającej we wspólnocie osób – a znamię to stanowi jej wewnętrzną kwalifikację, konstytuuje niejako samą jej naturę.

Coraz to nowe bowiem powstają pytania i problemy, coraz nowe rodzą się nadzieje, ale także obawy i zagrożenia, związane z tym podstawowym wymiarem ludzkiego bytowania, z którego życie człowieka jest zbudowane na co dzień, z którego czerpie właściwą sobie godność – ale w którym zawiera się zarazem nieustająca miara ludzkiego trudu, cierpienia, a także krzywdy i niesprawiedliwości, sięgających głęboko w życie społeczne w obrębie poszczególnych narodów i w zakresie międzynarodowym. Jeśli więc prawdą jest, że z pracy rąk swoich pożywa człowiek chleb (por. Ps 128[127],2) – i to nie tylko ów chleb codzienny, którym utrzymuje się przy życiu jego ciało, ale także chleb wiedzy i postępu, cywilizacji i kultury – to równocześnie prawdą odwieczną jest, że chleb ten pożywa „w pocie czoła” (por. Rdz 3,19), to znaczy nie tylko przy osobistym wysiłku i trudzie, ale także wśród wielu napięć, konfliktów i kryzysów, jakie w związku z rzeczywistością pracy wstrząsają życiem poszczególnych społeczeństw, a także całej ludzkości.

Źródło przeświadczenia o tym, że praca stanowi podstawowy wymiar bytowania człowieka na ziemi, znajduje Kościół już na pierwszych stronach Księgi Rodzaju. Analiza tych tekstów uświadamia nam, że zostały w nich – przy całym nieraz archaicznym sposobie wyrażania myśli – wypowiedziane zasadnicze prawdy o człowieku, że zostały one wypowiedziane już w kontekście tajemnicy Stworzenia. Są to prawdy, które stanowią o człowieku od początku i równocześnie wytyczają główne linie jego bytowania na ziemi, zarówno w stanie pierwotnej sprawiedliwości, jak też i po złamaniu przez grzech pierwotnego przymierza Stwórcy ze swoim stworzeniem w człowieku. Kiedy człowiek, stworzony „na obraz Boży [...] jako mężczyzna i niewiasta” (por. Rdz 1,27), słyszy słowa: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28) – to chociaż słowa te nie mówiły wprost i wyraźnie o pracy, pośrednio wskazują na nią ponad wszelką wątpliwość, jako na działanie, które ma on wykonywać na ziemi. Owszem, ukazują samą jej istotę. Człowiek jest obrazem Boga między innymi dzięki nakazowi otrzymanemu od swojego Stwórcy, by czynił sobie ziemię poddaną, by panował nad nią. W wypełnianiu tego polecenia człowiek, każda istota ludzka, odzwierciedla działanie samego Stwórcy wszechświata.

Praca rozumiana jako działalność „przechodnia” – to znaczy taka, która biorąc początek w ludzkim podmiocie, skierowana jest ku zewnętrznemu przedmiotowi, zakłada swoiste panowanie człowieka nad „ziemią”, z kolei zaś panowanie to potwierdza i rozwija. Oczywiście, że przez „ziemię”, o której mówi tekst biblijny, należy rozumieć przede wszystkim ten fragment widzialnego wszechświata, którego człowiek jest mieszkańcem, pośrednio jednak można rozumieć cały świat widzialny, o ile może on znaleźć się w zasięgu wpływu człowieka i jego poszukiwań w celu zaspokojenia własnych potrzeb. Prócz tego słowa o „czynieniu sobie ziemi poddaną” mają ogromną nośność. Wskazują na wszystkie zasoby, które ziemia (a pośrednio świat widzialny) kryje w sobie, a które za pomocą świadomego działania człowieka mogą być odkryte i celowo wykorzystywane przez niego. Tak więc owe słowa, zapisane już na samym początku Biblii, nie przestają nigdy być aktualne. Są nimi objęte wszystkie minione epoki cywilizacji i ekonomii, równie dobrze jak cała współczesność oraz przyszłe fazy rozwoju, które może częściowo już się zarysowują, ale w znacznej mierze pozostają przed człowiekiem jako jeszcze nieznane i zakryte. (22)

Rdz 1,29

„Szukajcie Pana, gdy się pozwala znaleźć, wzywajcie Go, dopóki jest blisko!” (Iz 55,6) – mówi Prorok. Tak się wydaje, że praca na roli i obcowanie z naturą stwarza szczególne warunki do tego, aby człowiek był bliżej Boga, swego Stwórcy. Człowiek od początku został przez Boga powołany do czynienia sobie ziemi poddaną (por. Rdz 1,28). Dlatego pierwszą pracą, jaka została mu powierzona, była praca na roli, jak czytamy w Księdze Rodzaju: „Pan Bóg wziął zatem człowieka i umieścił go w ogrodzie Eden, aby uprawiał go i doglądał” (Rdz 2,15). Była to praca prosta i miła, ponieważ Stwórca powierzył opiece człowieka „wszelką roślinę przynoszącą ziarno po całej ziemi i wszelkie drzewo, którego owoc ma w sobie nasienie” (Rdz 1,29), a w ogrodzie Eden sam Bóg sprawił, że „wyrosły z gleby wszelkie drzewa miłe z wyglądu i smaczny owoc rodzące oraz drzewo życia w środku tego ogrodu” (Rdz 2,9). W tę opowieść „bardzo głęboko wpisana jest [...] ta podstawowa prawda, że człowiek stworzony na obraz Boga przez swoją pracę uczestniczy w dziele swego Stwórcy – i na miarę swoich ludzkich możliwości poniekąd dalej je rozwija i dopełnia” (Laborem exercens, 25). I ta prawda, która dotyczy każdej, choćby najskromniejszej ludzkiej pracy, ma szczególne zastosowanie w odniesieniu do pracy na roli.

Jakże nie