Kobiety Wojny Dwóch Róż - Sarah Gristwood - ebook + książka

Kobiety Wojny Dwóch Róż ebook

Sarah Gristwood

5,0

Opis

Wojna Dwóch Róż przedstawiana jest zazwyczaj z perspektywy mężczyzn – Ryszarda księcia Yorku, Henryka VI, Edwarda IV i Henryka VII. Sara Gristwood prezentuje zupełnie nowe spojrzenie na konflikt Lancasterów i Yorków, w którym główną rolę odgrywają kobiety. Autorka śledzi losy siedmiu kobiet, które aktywnie uczestniczyły w politycznych rozgrywkach podczas wojny domowej. Jest wśród nich pozbawiona korony Cecylia Neville, Elżbieta Woodville, która potajemnie poślubiła Edwarda IV i uknuła spisek w celu obalenia Ryszarda III, czy niezwykle ambitna Małgorzata Beaufort, matka Henryka VII, która doprowadziła swojego syna do angielskiej korony.

Większość z siedmiu kobiet, których losy tworzą rdzeń tej książki, była już tematem co najmniej jednego studium biograficznego. Celem niniejszego opracowania jest jednak splecenie historii poszczególnych kobiet w jedną opowieść, prześledzenie łączących je powiązań – często sprzecznych z sojuszami zawieranymi przez mężczyzn – i pokazanie, do jakiego stopnia ich życiorysy były często do siebie podobne. Ich życie toczyło się wokół władzy, której walutą przetargową byli synowie i mężowie. Brutalne wydarzenia tych lat mogłyby posłużyć za temat niejednej tragedii greckiej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 508

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału: Blood Sisters: The Women Behindthe Wars of the Roses

Copyright © 2012 by Sarah Gristwood

First published 2012

Wszystkie prawa zastrzeżone. Poza uczciwym, osobistym korzystaniem w celu nauki, badań, analizy albo oceny, przewidzianym w Ustawie o Prawach Autorskich, Projektowych i Patentowych z 1988 r., żadna część tej publikacji nie może być reprodukowana, przechowywana w bazach danych ani transmitowana w żadnej postaci ani żadnymi środkami przekazu – elektronicznie, elektrycznie, chemicznie, mechanicznie, optycznie, przez fotokopie ani w żaden inny sposób – bez uprzedniej, pisemnej zgody właściciela praw autorskich.

© Copyright for the Polish edition by Wydawnictwo Astra s.c. Kraków 2019

Przekład: Barbara Kaczyńska

Przygotowanie edycji: Jacek Małkowski

Redakcja: Katarzyna Dobrogowska

Fotografia na okładce: Portret Elżbiety York, Henry Bone, XIX wiek flickr.com/Lisby

Wydanie I Kraków 2019

ISBN 978-83-66625-08-2

Wydawnictwo Astra 31-026 Kraków ul. Radziwiłłowska 26/2 tel. 12 292 07 30

www.wydawnictwo-astra.plwww.facebook.com/[email protected]

Prowadzimy sprzedaż wysyłkowąwww.wydawnictwo-astra.pl

Spis imion

Anna (Anne): imię to nosiła Anna Neville (1456–1485), córka hrabiego Warwick, żona Edwarda Lancastera, a następnie Ryszarda III. Imię Anna nosiła również jej matka, dziedziczka Beauchampów, hrabina Warwick (1426–1490). To samo imię nadano księżnej Exeter (1439–1476), która była najstarszą córką Ryszarda, księcia Yorku i Cecylii Neville, oraz siostrą Edwarda IV i Ryszarda III. Wśród angielskich szlachcianek noszących to imię była jedna z sióstr Cecylii, księżna Buckingham, a także jedna z córek Edwarda IV oraz Anna Mowbray, którą w dzieciństwie wydano za jego najmłodszego syna.

Beaufort: nazwisko rodowe Margaret Beaufort (1443–1509), matki Henryka VII, a także książąt Somerset, do których należał ojciec Margaret. Członkiem tej rodziny był również kardynał Beaufort, doradca Henryka VI.

Butler Eleanor (?–1468): z domu Eleanor Talbot, kobieta, o której mówiono później, że wzięła potajemny ślub z Edwardem IV.

Cecylia Neville (Cecily lub Cicely) (1415–1495): matka dynastii Yorków, żona Ryszarda, księcia Yorku, matka Edwarda IV i Ryszarda III. To samo imię nosiła również wnuczka Cecylii, córka Edwarda IV (1469–1507).

Clarence, Jerzy, książę (George) (1449–1478): drugi syn Ryszarda, księcia Yorku i Cecylii Neville, który dożył wieku dojrzałego. Zginął sławną śmiercią, stracony na rozkaz swojego brata Edwarda IV.

Dorset, margrabia(1455–1501): tytuł, który otrzymał Thomas Grey, najstarszy syn Elizabeth Woodville z jej pierwszego małżeństwa z Johnem Greyem.

Edmund, hrabia Rutland (1443–1460): drugi syn Ryszarda, księcia Yorku, i Cecylii Neville, zginął młodo w bitwie.

Edward: imię to nosił przede wszystkim Edward IV (1442–1483), najstarszy syn Ryszarda, księcia Yorku, i Cecylii Neville, a także jego najstarszy syn (1470–1483?), pierwszy z „Książąt z Tower”, który panowałby jako Edward V. Tak samo nazywali się najstarsi synowie Henryka VI (Edward Lancaster, 1453–1471) i Ryszarda III (Edward Middleham, 1476?–1484). Obaj, każdy w swoim czasie, nosili także tytuł księcia Walii. Imię „Edward” mogło być uważane za szczególnie odpowiednie dla królów lub następców tronu, choćby dlatego, że ostatnim niekwestionowanym władcą Anglii był potężny Edward III. W następnym stuleciu Henryk VIII również nadał to imię swojemu synowi.

Elżbieta (Elizabeth): imię to nosiła Elizabeth Woodville (1437–1492), małżonka Edwarda IV, oraz ich córka Elżbieta York (1466–1503), która wyszła za Henryka VII. Nadano je również siostrze Edwarda IV (1444–1503), która została księżną Suffolk.

Gloucester, książę: tytuł ten nosił w młodości późniejszy Ryszard III.

Henryk (Henry): tak nazywali się kolejni królowie z rodu Lancasterów, a następnie Tudorów: Henryk V (1387–1422), Henryk VI (1421–1471), Henryk VII („Henryk Tudor”, 1457–1509) i Henryk VIII (1491–1547).

Izabela Neville (Isabel) (1451–1476): córka hrabiego Warwick i starsza siostra Anny Neville, żona Jerzego, księcia Clarence.

Jakobina Woodville (Jacquetta) (1415?–1472): z domu Jakobina Luksemburska, matka Elizabeth Woodville, żona sir Richarda Woodville’a, któremu nadano później tytuł hrabiego Rivers. Wcześniej, dzięki pierwszemu małżeństwu, była księżną Bedford.

Jerzy (George): zob. Clarence.

Katarzyna (Katherine lub Catherine): imię to nosiła jedna z córek Edwarda IV, a także Katherine Gordon, żona samozwańca Perkina Warbecka. Należy wymienić również Katarzynę Aragońską (1485–1536), córkę hiszpańskich monarchów Ferdynanda Aragońskiego i Izabeli Kastylijskiej, sprowadzoną do Anglii na ślub z Arturem, synem Henryka VII i Elżbiety York. Później została pierwszą żoną Henryka VIII, brata Artura.

Lancasterowie: jeden z dwóch wielkich rywalizujących rodów (drugim byli Yorkowie), czasami wiązany z symbolem czerwonej róży.

Małgorzata (Margaret): oprócz Margaret Beaufort imię to nosiła Małgorzata Andegaweńska, czyliMarguerite d’Anjou (1430–1482), małżonka Henryka VI i matka Edwarda Lancastera. Nadano je również Małgorzacie „Burgundzkiej”, zwanej też Małgorzatą York (1446–1503), która była najmłodszą córką Cecylii Neville i Ryszarda, księcia Yorku, siostrą Edwarda IV i Ryszarda III oraz żoną Karola, księcia Burgundii. Ponadto imię to nosiła także Małgorzata Tudor (1489–1541), najstarsza córka Elżbiety York i Henryka VII, żona króla Szkotów.

Maria (Mary): młodszą córką Henryka VII i Elżbiety York była Maria Tudor (1495/6–1533), wydana za króla Francji. Imię to nosiła także Maria York (1467–1482), jedna z sióstr Elżbiety York, jak również Maria Burgundzka.

Neville: nazwisko wielkiego północnego rodu, z którego wywodziły się Cecylia i Anna, przy czym ojciec Anny – Warwick – był bratankiem Cecylii, synem hrabiego Salisbury. Ród Neville’ów był wyjątkowo liczny, a jego członkowie należeli do różnych stronnictw.

Paston: nazwisko ziemiańskiej rodziny z Norfolk, której korespondencja, prowadzona przez pokolenia, stanowi nieocenione źródło ukazujące tło epoki.

Ryszard (Richard): imię to nosił Ryszard, książę Yorku (1411–1460), jego najmłodszy syn Ryszard III (1452–1485) oraz młodszy z „Książąt z Tower” (1473–1483?).

Somerset, książęta: John Beaufort, hrabia, a później pierwszy książę Somerset (1404–1444), był ojcem Margaret Beaufort. Po nim tytuł ten nosił Edmund Beaufort, drugi książę Somerset (1405–1455), po nim zaś z kolei jego syn Henry, trzeci książę (1436–1464). Po egzekucji Henry’ego jego młodszy brat Edmund (1439–1471) przyjął tytuł czwartego księcia, choć oficjalnie nigdy mu go nie nadano.

Stafford, sir Henry (1425?–1471): drugi mąż Margaret Beaufort, syn księcia Buckingham.

Stanley, Thomas, lord Stanley, hrabia Derby (1435?–1504): trzeci mąż Margaret Beaufort i potężny możnowładca.

Suffolk, William de la Pole, książę (1396–1450): ulubiony minister Henryka VI i Marguerite d’Anjou. Ożenił się z Alice Chaucer (1404–1475), wnuczką sławnego poety. Następcą Williama był jego syn John (1442–1491), który pomimo związków rodziny z Lancasterami ożenił się z Elżbietą, siostrą Edwarda IV i Ryszarda III, córką Ryszarda, księcia Yorku, i Cecylii Neville.

Tudor: nazwisko rodowe Henryka VII, jego ojca Edmunda (1428–1456) i stryja Jaspera (1431–1495). Walijscy Tudorowie byli rodziną o stosunkowo niewielkim znaczeniu do czasu, gdy ojciec Edmunda, Owen (1400–1461), został drugim mężem wdowy po Henryku V.

Warwick, Richard Neville, hrabia (1428–1471): znany jako „Królotwórca” (Kingmaker) ze względu na istotną rolę, jaką odegrał w osadzeniu Yorków na tronie, wcześniej należącym do Lancasterów. Był ojcem Izabeli i Anny Neville, które poślubiły synów Yorka.

Woodville (lub Wydeville): nazwisko rodowe Elizabeth Woodville, małżonki Edwarda IV. Spośród jej licznego rodzeństwa warto wymienić najstarszego brata Anthony’ego (1440?–1483), który po śmierci ojca został hrabią Rivers.

York (np. Ryszard, książę Yorku, zob. wyżej): drugi z dwóch wielkich wojujących rodów, wiązany często z symbolem białej róży.

Obyczaj panujący w czasach siedmiu kobiet, których dzieje tutaj przedstawiam, sprawił, że dwie z nich nosiły imię Elżbieta, a trzy – Małgorzata. Z tego powodu, dla odróżnienia, księżniczkę z rodu Yorków, która wyszła za władcę Burgundii, nazywam Małgorzatą „Burgundzką”, natomiast Małgorzatę Andegaweńską – Marguerite, francuską wersją jej imienia, której sama czasem używała jeszcze po ślubie. Nazwisko, które pierwotnie zapisywano jako „Wydeville”, w tej książce pojawia się w bardziej znanej formie – „Woodville”. Uwspółcześniam również pisownię i formy niektórych innych wyrazów. Cytaty otwierające poszczególne rozdziały pochodzą ze sztuk historycznych Szekspira1.

1 Korzystając z furtki otwartej przez samą autorkę książki, w celu ułatwienia czytelnikowi identyfikacji bohaterek w polskim tłumaczeniu wbrew tendencjom panującym w literaturze przedmiotu pozostawiono w angielskiej wersji imię Margaret Beaufort, a także Elizabeth Woodville (dla odróżnienia od jej córki Elżbiety York). Poza tym jednym wyjątkiem polskie wersje imion stosowane są w przypadku władców, ich rodzeństwa, dzieci, małżonek, a także Jakobiny Luksemburskiej, Cecylii Neville i jej męża Ryszarda, księcia Yorku (przyp. tłum.).

Władcy

Henryk IV 1399–1413 Lancaster Odebrał władzę kuzynowi Ryszardowi II.

Henryk V 1413–1422 Lancaster

Henryk VI 1422–1461 Lancaster Objął tron jeszcze przed ukończeniem pierwszego roku życia i początkowo był tylko nominalnym władcą.

Edward IV 1461–1470 (pierwsze panowanie) York Odebrał władzę Henrykowi VI.

Henryk VI październik 1470 – kwiecień 1471 („przywrócenie tronu”) Lancaster

Edward IV 1471–1483 (drugie panowanie) York

Edward V kwiecień–czerwiec 1483 York

Ryszard III 1483–1485 York

Henryk VII 1485–1509 Lancaster

Henryk VIII 1509–1547 Tudor

Prolog

Luty 1503 r.

Zmarła w dniu swoich trzydziestych siódmych urodzin i fakt ten przypominano podczas ceremonii pogrzebowej wielokrotnie. Na ulicy Cheapside stało z płonącymi świecami trzydzieści siedem dziewic odzianych w białe płócienne szaty i wieńce w zielono-białych barwach Tudorów; obok ciała udrapowano trzydzieści siedem całunów z drogocennego sukna. Król wydał rozkaz, by każdy z dwustu ubogich idących w olbrzymiej uroczystej procesji od londyńskiej Tower do Westminsteru niósł „ciężką pochodnię”, której płomienie migotały blado w świetle lutowego dnia1.

Elżbietę York uważano za londynkę z krwi i kości. Jej matka Elizabeth Woodville była pierwszą od ponad trzystu lat królową małżonką, która urodziła się w Anglii. O ile jednak ona wywołała swoisty skandal, o tyle z jej córką nie wiązały się podobne kontrowersje. Elżbieta była królową dbającą o domowe sprawy – odwdzięczała się pieniędzmi za darowane jabłka i słonki, kupowała jedwabne wstążki do gorsetu i wykazywała się oszczędnością, oddając aksamitną suknię do naprawy. Nagradzała nauczyciela syna, kupowała sprzęty domowe dla córki świeżo po ślubie i starała się dbać o siostry i ich rodziny. Przystrojenie karawanu wskazywało na to, że umarła w połogu, a tego losu w XV w. obawiała się niemal każda kobieta.

Była również królową o dużym znaczeniu: białą różą Yorków, która poślubiła czerwoną różę Lancasterów w osobie Henryka VII i zakończyła walki o tron. Całą kaplicę, w której miała zostać pochowana, wypełniały wyryte i wyrzeźbione wizerunki podwójnej róży Tudorów o białym środku szczelnie otoczonym czerwonymi płatkami.

Źródła podają, że po jej śmierci Henryk „wziął ze sobą niektórych z najbardziej zaufanych ludzi i po cichu oddalił się w ustronne miejsce, by spędzić tam żałobę, i nie chciał, by ktokolwiek się doń zwracał, prócz tych osób, które Jego Łaskawość sam wyznaczył”; przed wyjazdem wydał rozkaz odprawienia „sześciuset trzydziestu sześciu całych mszy”. „Biły wtedy również wszystkie dzwony w Londynie, a potem w całym królestwie, wśród uroczystych egzekwiów i mszy żałobnych, w każdym klasztorze, w kolegiatach i kościołach”. Strata królowej stanowiła „dla Jego Królewskiej Wysokości najcięższą i najboleśniejszą rzecz, jaką kiedykolwiek widziano lub o jakiej słyszano”. Był to koniec partnerstwa, z którego narodziła się dynastia Tudorów.

Elżbieta przebywała w Tower, gdy „niespodziewanie ogarnęły ją bóle połogowe”, i tam też w święto Matki Boskiej Gromnicznej urodziła córeczkę, być może wcześniaka. W rachunkach jej prywatnej szkatuły (Privy Purse) znajdują się wzmianki o łodziach, przewodnikach i koniach wysłanych nagle po lekarza spoza miasta oraz o płótnie zakupionym na powijaki dla noworodka, który ostatecznie przeżył matkę zaledwie o kilka dni. „Jedenastego zaś dnia tego miesiąca, a była to sobota rano, zmarła najłaskawsza i najcnotliwsza Jej Wysokość Królowa, po czym przez jedenaście kolejnych dni jej ciało spoczywało w kościele parafialnym Tower”.

Pospiesznie zamówiono stroje żałobne dla dam dworu, które na czas ich przygotowania założyły swoje „najsmutniejsze i najprostsze ubrania”. Zaraz po śmierci z ciała Elżbiety najprawdopodobniej wyjęto wnętrzności, a zwłoki namaszczono korzeniami, balsamem i wodą różaną oraz zawinięto je ciasno w woskowane płótno. „Sześćdziesiąt łokci płótna holenderskiego [...], a także żywice, balsamy, korzenie, słodkie wino i wosk; tak obleczoną, królewski blacharz zamknął ją w ołowiu”. Następnie ciało złożono do drewnianej trumny przykrytej czarnym i białym aksamitem z krzyżem z białego adamaszku, a w niedzielę wieczorem było gotowe do umieszczenia w kaplicy. Siostra królowej, lady Katarzyna Courtenay, odgrywała rolę głównej żałobniczki podczas mszy żałobnej. Obrządek ten powtarzano codziennie przez cały okres, gdy ciało spoczywało w Tower.

W środę 22 lutego trumnę umieszczono na marach okrytych czarnym aksamitem i ciągniętych przez sześć koni, również przybranych w czerń. Dzięki poduszkom z czarnego aksamitu i błękitnego złotogłowia zapewne łatwiej było zapobiec przesuwaniu się trumny; stanowiły one również udogodnienie dla mistrzów ceremonii, którzy klęczeli na obu krańcach ruchomej konstrukcji, starając się nie poddawać wstrząsom wywołanym przez koński krok. Nad trumną widniała podobizna królowej, odziana w „prawdziwe szaty ceremonialne”, z włosami spływającymi na ramiona i berłem w prawej dłoni. Pogrzebowa podobizna koronowanej osoby symbolizowała podwójną naturę króla lub królowej: z jednej strony nieśmiertelny urząd, z drugiej śmiertelne ciało.

Sztandary na rogach mar namalowano na białym tle, co oznaczało, że jest to pogrzeb kobiety zmarłej w połogu. Za trumną jechały dwórki na lekkich wierzchowcach i inne wysokie rangą damy w powozach, dalej zaś ciągnął tłum służących i mieszkańców Londynu. Mary poprzedzał chór oraz angielscy i cudzoziemscy dygnitarze. Wśród członków londyńskich cechów i bractw, którzy stali wzdłuż drogi z tysiącami pochodni, znajdowały się też kompanie zagranicznych kupców – Francuzów, Hiszpanów, Wenecjan – niosących herby swoich państw. Słychać było dźwięczące dzwony i śpiew chórów, a zimne powietrze przesycał zapach kadzidła unoszący się ze wszystkich kościołów parafialnych, obok których wieziono ciało: od Tower, przez bramę Temple Bar i Charing Cross, aż do Westminsteru. Tę samą trasę przebyła niegdyś Elżbieta w dniu swojej koronacji.

Na cmentarzu przy kościele świętej Małgorzaty, gdzie parowie „zdjęli płaszcze”, ciało raz jeszcze okadzono, po czym wniesiono je do opactwa, trzymając na wysokości ramion. Tam pozostało przez jakiś czas. Po mszy żałobnej odprawionej przez opata i dziewięciu biskupów lady Katarzyna w asyście swojego bratanka, margrabiego Dorset, oraz hrabiego Derby zaprowadziła panów i damy na wieczerzę z ryb w wielkiej izbie królowej (Great Chamber). Nocą przy zwłokach Elżbiety w blasku grubych świec czuwały jej dwórki i mężczyźni najróżniejszych rang. Ciała i duszy nie wolno było pozostawić bez ochrony w ciemnościach, a każda ze świec mogła dopomóc w odegnaniu demona.

Długa lista ceremonii na cześć zmarłej odzwierciedla wagę obrzędów kościelnych w życiu codziennym w XV w. Następnego ranka o szóstej odprawiono jutrznię, po której o siódmej nastąpiły msza maryjna, msza Trójcy Świętej oraz msza żałobna. Gdy zbliżał się koniec uroczystości, żałobnicy w kolejności, która odpowiadała ich pozycji w hierarchii, przykryli podobiznę królowej drogocennymi tkaninami. Błękit i zieleń przetykane połyskującymi metalowymi nićmi musiały się wyróżniać na tle scenerii pogrzebowej. Po kazaniu damy oddaliły się, pozostawiając mężczyznom fizyczny trud pochówku. Szambelan królowej i mistrzowie ceremonii złamali laski symbolizujące ich urząd i cisnęli je do grobu, wylewając rytualne łzy na znak, że ich służba wobec Elżbiety York dobiegła końca. Być może okazywali przy tym szczere emocje – Elżbieta była bowiem łagodną panią, lojalną wobec tych, którzy służyli jej oraz jej rodzinie.

Po pogrzebie rozdano jałmużnę „osobom przykutym do łóżka, trędowatym, ślepcom”, kościołom, przytułkom i fundacjom dobroczynnym. Wydając ponad dziewięć tysięcy jardów czarnego sukna z Wielkiej Garderoby (Great Wardrobe), król Henryk darował „więcej czarnych szat, niż to widziano kiedykolwiek w naszych czasach”. Pogrzeb Elżbiety kosztował około trzech tysięcy funtów – dwa razy więcej niż pochówek jej ojca i pięć razy więcej niż ceremonie na cześć jej najstarszego syna. Henryk musiał rzeczywiście kochać Elżbietę, choć w sferze politycznej starannie unikał wszystkiego, co sugerowałoby, iż swoje prawo do tronu zawdzięczał właśnie jej pochodzeniu.

Tak jak nakazywał obyczaj, pogrzeb był w przeważającej mierze ceremonią kobiecą, częściowo ze względu na płeć opłakiwanej osoby, częściowo zaś dlatego, że troska o zmarłych zawsze należała do obowiązków kobiet. Lady Margaret Beaufort, teściowa Elżbiety, nie wzięła jednak udziału w uroczystościach. Zamiast tego sformułowała zarządzenia dotyczące królewskich pogrzebów do zastosowania w przyszłości. Określały one precyzyjnie strój i zachowanie, „ubiór księżniczek i możnych”, a następnie osób na kolejnych stopniach hierarchii. Królowa powinna mieć na sobie surkot z trenem z przodu i z tyłu; matka króla (choć Margaret z formalnego punktu widzenia była zaledwie hrabiną) miała „być pod każdym względem ubrana tak jak królowa”. Często mówiono, że dbałość Margaret o rangę i dominację poróżniła ją z Elżbietą; nie byłby to w tej historii jedyny przypadek, gdy stosunki między teściową a synową odbiegały od ideału.

Elizabeth Woodville – piękna wdowa, która podbiła serce króla Edwarda IV – budziła zapiekłą niechęć Cecylii Neville: matki klanu Yorków, która oprócz Edwarda urodziła również Ryszarda III. Margaret Beaufort natomiast była głową rodu Lancasterów i kolejną matką królów, która nigdy do końca nie pogodziła się z tym, że jej samej los odebrał szansę na koronę. Małgorzata, córka Cecylii, mieszkała w Burgundii, ale jako siostra dwóch monarchów z rodu Yorków nie wyzbyła się skłonności, by próbować swoich sił w angielskiej polityce.

Biedna Anna Neville, żona Ryszarda III, była zbyt niepozorną osobą, aby toczyć spory z teściową. Za to ostatnia kobieta w tej historii kruszyła kopie z połową świata: to właśnie wtedy, gdy rządy sprawowała żelazną ręką Marguerite d’Anjou, żona Henryka VI z rodu Lancasterów, rozpoczęła się wojna Dwóch Róż, zwana też wojną kuzynów.

Wydarzenia, które doprowadziły do wojny, a ostatecznie do narodzin dynastii Tudorów, stanowiły przede wszystkim sagę rodzinną – „dramat w książęcym domu”. Krąg kobiet, które stały za XV-wiecznymi konfliktami i ich rozwiązaniami, tworzył ciasno splecioną sieć lojalności i zdrad, opartą na więziach równie bliskich i uczuciach równie silnych jak w każdym rodzinnym dramacie, z tą różnicą, że w tym przypadku ważyły się losy całego królestwa.

Ich życie toczyło się wokół władzy, której walutą przetargową byli synowie i mężowie. Brutalne wydarzenia tych lat mogłyby posłużyć za temat niejednej tragedii greckiej. Cecylia Neville musiała pogodzić się z faktem, że jej syn Edward IV zlecił egzekucję swojego brata Jerzego, księcia Clarence, oraz żyć z podejrzeniem, iż jej inny syn Ryszard III zamordował własnych bratanków. Istnieją przypuszczenia, że Elizabeth Woodville wysłała swoje córki, by zabawiały się na dworze Ryszarda III, choć wiedziała, że to on zamordował jej synów, „Książąt z Tower”. Gdy toczyła się decydująca bitwa pod Bosworth, Elżbieta York mogła tylko czekać na wynik starcia. Jak się później okazało, była to walka na śmierć i życie między jej stryjem Ryszardem III, którego według niektórych darzyła kazirodczym uczuciem, a Henrykiem VII, którego miała ostatecznie poślubić.

Druga połowa XV stulecia kipi od kobiecej energii, a mimo to życiorysy ostatnich kobiet z rodu Plantagenetów pozostają stosunkowo słabo zanalizowane. Wydarzenia tej burzliwej epoki opisuje się zazwyczaj z punktu widzenia mężczyzn, zgodnie z patriarchalnym założeniem, które dzisiaj często wydaje się równie oczywiste jak wtedy, gdy Margaret Beaufort zrzekła się przysługującego jej z urodzenia prawa do tronu na rzecz swojego syna Henryka, albo gdy dziedziczka Anna Neville przechodziła z jednej rodziny królewskiej do drugiej, tak jakby była bezrozumnym przedmiotem, składnikiem mienia.

Większość z siedmiu kobiet, których losy tworzą rdzeń tej książki, była już tematem co najmniej jednego studium biograficznego. Celem niniejszego opracowania jest jednak splecenie historii poszczególnych kobiet w jedną opowieść, prześledzenie łączących je powiązań – często sprzecznych z sojuszami zawieranymi przez mężczyzn – i pokazanie, do jakiego stopnia często ich życiorysy były do siebie podobne. Próbuję przedstawić tu ich życie codzienne, to, co widziały, słyszały i czytały, otaczające je zapachy, a nawet smaki.

Na ich świat składały się meszek aksamitu i jedwabisty nos psa myśliwskiego; nieprzyjemny ciężar obszytych futrem szat ceremonialnych w upalny dzień; dziewczęca skłonność do zatracenia się w czytanym romansie; tupiące o ziemię stopy „młódki przybyłej z Hiszpanii”, która tańczyła przed Elżbietą York, i stwardniałe dłonie Mariony, praczki wymienionej w rachunkach Marguerite d’Anjou i utrzymującej w czystości bieliznę królowej; opowieści o Ginewrze i Lancelocie, rozpowszechnione przez mężczyznę, który znał te kobiety; a także przykład świętych dziewic, których żywoty z takim oddaniem studiowały. Gdybyśmy zignorowali te fakty i nadmiernie skupili się na szalonej gonitwie wydarzeń militarnych i politycznych, otrzymalibyśmy zniekształcony obraz, odarty z kontekstu codziennych problemów i przyjemności.

Próba opowiedzenia o XV wieku z punktu widzenia kobiet napotyka wiele trudności, wśród których nie najmniejszy problem stanowią wybrakowane źródła. Upieranie się, że kobiety działały na równych prawach z mężczyznami i na tej samej płaszczyźnie co oni, groziłoby stawianiem twierdzeń niemających poparcia w znanych nam faktach. Należy przede wszystkim zdać sobie sprawę z głębokich różnic dzielących naszą epokę od ówczesnej mentalności. Jednocześnie jednak trzeba rozpoznać zrozumiałe dla nas emocje: gorączkowe pragnienie Elżbiety York, by znaleźć swoje miejsce w świecie, czy obsesyjną miłość Margaret Beaufort do syna. To jedyny sposób wyobrażenia sobie przeżyć kogoś, kogo koło Fortuny raz wynosi gwałtownie w górę, by zaraz posłać go z powrotem w dół. Ponadto, mimo że taktyka wojenna nie wchodzi w zakres tematyki niniejszej książki, każda bitwa oznaczała korzyść lub stratę dla żon, córek i matek, których los ważył się – a nieraz ulegał niewyobrażalnym wręcz przemianom – na arenie, na którą nie miały nawet wstępu.

Dzieje żon Henryka VIII, które żyły zaledwie kilkadziesiąt lat później, są znacznie lepiej znane, a przecież losy tych wcześniejszych postaci przewyższają je dramatyzmem. Kobiety te powinny stać się legendą, powszechnie kojarzonym hasłem. Być może ich czas właśnie nadchodzi. Podczas miesięcy, które upłynęły między publikacją angielskiego wydania tej książki w twardej i miękkiej oprawie, pojawiły się pierwsze nieśmiałe sygnały zmian: pogłoski o serialu BBC mającym powstać na podstawie powieści Philippy Gregory o kobietach żyjących w czasach wojny Dwóch Róż* oraz niezmiernie żywe zainteresowanie tym, czy kości odkopane na parkingu w Leicester należą do Ryszarda III. Fakt, że odpowiedź być może uda się odnaleźć dzięki mitochondrialnemu DNA dziedziczonemu tylko w linii żeńskiej po Cecylii, matce Ryszarda, uznać można za dziejową sprawiedliwość.

W czasach, gdy panował terror, a jednocześnie kwitły możliwości, czyny kobiet zahartowanych w tym ogniu okazały się równie istotne jak wydarzenia rozgrywające się na polach bitew, gdzie kuzyn walczył przeciwko kuzynowi2. Ich sojusze i ambicje pomogły ukształtować nowy świat. To one były matkami i akuszerkami – jeśli nie współczesnej Anglii, to przynajmniej dynastii Tudorów.

* W 2013 roku powstał serial Biała królowa (The White Queen) o losach między innymi Elizabeth Woodville i walkach między rodami Yorków oraz Lancasterów o tron Anglii. W 2017 roku kolejny serial: Biała księżniczka (The White Princess), ukazywał życie w niespokojnej Anglii po dojściu do władzy Henryka VII i poślubieniu przez niego Elżbiety York, córki Elizabeth Woodville (przyp. red.).
1The Antiquarian Repertory, vol. 4, s. 655– 663.
2 Leyser (Medieval Women, s. 167) przytacza uwagi Philippy Maddern w Journal of Medieval History 14 (1988) na temat istotnej roli kobiet z rodziny Pastonów w „bezkrwawych bitwach na polu transakcji gruntowych, lokalnych plotek i utrzymywania klienteli”.

Część pierwsza

1445–1461

1

Zgubne małżeństwo

Parowie Anglii!

Haniebne jest to przymierze i zgubne

Jest to małżeństwo – niszczy waszą sławę [...].

- Henryk VI, Część II, akt I, scena I (tłum. M. Słomczyński)

Zniesiono ją na brzeg bez ceremonii, tak jakby była bagażem; a przecież nie tak powinny wyglądać pierwsze chwile królowej w nowym państwie, zwłaszcza królowej, która zamierzała coś osiągnąć. Cock John, statek, który przewiózł Marguerite d’Anjou przez kanał La Manche, został zepchnięty z kursu przez wiatry i tak sponiewierany przez sztormy, że stracił obydwa maszty. Jak napisał w liście jej nowo poślubiony małżonek Henryk VI, dotarła na miejsce „chora od trudu i słabości morskiej”. Nic dziwnego, że nękana chorobą morską piętnastolatka musiała zostać zniesiona na brzeg przez margrabiego Suffolk, angielskiego para przysłanego do jej eskorty1. Mieszkańcy Portchester w Hampshire dzielnie próbowali przyszykować dla niej królewskie powitanie i zasłali dywanami plażę, na którą z grzechotem kamyków wdzierały się zimne kwietniowe fale. Pierwsze chwiejne kroki Marguerite na angielskiej ziemi zawiodły ją nie dalej niż do najbliższej chaty, gdzie straciła przytomność. Stamtąd zabrano ją do miejscowego klasztoru i tam otoczono opieką.

Tej właśnie kobiecie Szekspir w Henryku VI. Części III nadał słynny przydomek „wilczycy” z Francji, obdarzonej „tygrysim sercem w piersi kobiety”. W przeciwieństwie do niego kronikarz Polydore Vergil2 (urodzony we Włoszech jako Polidoro Virgilio) wspominał ją jako osobę „obdarzoną wielką odwagą, przewyższającą to, co przyrodzone jej płci [...]; kobietę dość dalekowzroczną, bardzo żądną sławy, odznaczającą się przezornością, rozwagą, przystojnym zachowaniem i wszelkimi męskimi zaletami”. Pamiętajmy jednak, że Vergil pisał dla monarchy z rodu Tudorów Henryka VII, który wywodził się od Lancasterów, było więc naturalne, że wychwalał żonę ostatniego króla z tej dynastii, o której sprawę Marguerite tak zaciekle walczyła. Niewiele angielskich królowych budziło równie sprzeczne reakcje i bardziej ucierpiało wskutek propagandy swoich wrogów.

Marguerite d’Anjou była bratanicą żony króla Francji Karola VII. Jej ojca, René, opisuje się jako człowieka, który miał wiele koron, ale ani jednego królestwa. Rościł sobie prawa do tronów Neapolu, Sycylii, Jerozolimy, Węgier i księstwa Andegawenii. Były to jednak puste tytuły, do tego stopnia pozbawione znaczenia, że na początku lat czterdziestych XV w. René osiedlił się we Francji, na terytorium swojego szwagra. Z nadejściem 1444 r. Anglicy zaproponowali rozejm w wydającym się nie mieć końca konflikcie z Francją, znanym jako wojna stuletnia. Aby scementować to porozumienie, młodemu królowi Anglii Henrykowi VI miała zostać sprezentowana francuska narzeczona. Karol nie chciał poświęcać na ten cel własnych córek i zaoferował Marguerite. Wiele małżeństw w rodzinach królewskich i arystokratycznych zawierano po to, by przypieczętować pokój z przeciwnikiem, a młode narzeczone były potencjalnymi biernymi ofiarami. W tym przypadku jednak negocjacje dotykały wyjątkowo drażliwych kwestii.

Mając nadzieję na zakończenie długoletnich walk, łagodny Henryk VI – zdaniem wielu niegodny następca swojego ojca Henryka V, bohatera spod Azincourt – zgodził się nie tylko pojąć żonę praktycznie bez posagu, ale też zrzec się terytoriów Andegawenii i Maine, od dawna okupowanych przez Anglików. To ustępstwo nie przysporzyło mu popularności wśród poddanych, a grzmoty i błyskawice, które towarzyszyły przybyciu Marguerite, według współczesnych obserwatorów nie wróżyły nic dobrego.

Nowa królowa chorowała, odkąd kilka tygodni wcześniej wyruszyła z Paryża. Jechała powoli ku francuskiemu wybrzeżu, po drodze rozdając wielkopostną jałmużnę, składając przebłagalne ofiary w każdym kościele, w którym uczestniczyła we mszy, spożywając wieczerze z dygnitarzami i żegnając kolejnych krewnych. Po przybyciu do Anglii stopniowo wracała do zdrowia, zatrzymując się w szeregu klasztorów, wśród kojąco znajomych dźwięków i zapachów chrześcijańskich obrzędów. 10 kwietnia 1445 r. w Southampton niejaki „Mistrz Francisco, lekarz królowej” otrzymał 69 szylingów i 2 pensy „za różne aromatyczne syropy, szczególnie i specjalnie przez niego zakupione oraz osobiście przetworzone na lek dla zachowania zdrowia rzeczonej pani”.

Choć dla Suffolka sprawą najwyższej wagi było zapewnienie Marguerite pomocy medycznej, w drugiej kolejności zatroszczył się o wezwanie londyńskiej krawcowej, aby zajęła się dziewczyną, zanim angielska szlachta zobaczy jej zdarte ubrania: „przed oblicze Jej Wysokości królowej sprowadzono Margaret Chamberlayne, szwaczkę [...] i za drogę tam i z powrotem [z Londynu do Southampton] rzeczona Margaret Chamberlayne w dniu 15 kwietnia otrzymała od królowej zapłatę, 20 szylingów”. Jednym z rozmaitych zarzutów, które Anglicy zamierzali stawiać nowej władczyni, było jej ubóstwo.

Zanim świta Marguerite wyruszyła w drogę do stolicy, starczyło jeszcze czasu na odrobinę romantyzmu, jeśli wierzyć pewnemu Włochowi, który trzy lata później pisał do księżnej Mediolanu. Od jakiegoś Anglika usłyszał, że gdy królowa dopłynęła do brzegu, król potajemnie doręczył jej list, przebrawszy się najpierw za giermka. „Gdy królowa czytała, król przypatrzył się jej uważnie3, twierdząc, że kobiecie można się doskonale przyjrzeć, kiedy czyta list. Królowej nie przemknęło nawet przez myśl, że był to król, tak pochłonęła ją lektura, i ani razu nie spojrzała na władcę, który przez cały czas klęczał przed nią w stroju giermka”. Tej samej sztuczki miał użyć blisko sto lat później Henryk VIII przy powitaniu Anny Kliwijskiej. Była to swoista gra z kontynentalnej tradycji rycerskiej4.

Jeśli wierzyć mediolańskiemu korespondentowi, Henryk VI zobaczył „bardzo urodziwą kobietę, choć dość ciemnej karnacji” – i, jak Włoch taktownie zapewnił swoją księżną, „nie tak piękną jak Wasza Dostojność”. Na francuskim dworze Marguerite wyróżniła się już na tyle, że zgodnie z tradycją miłości dworskiej zyskała sobie wielbiciela, Pierre’a de Brezé, który nosił jej barwy podczas turnieju, a burgundzki kronikarz Barante pisał, że „już we Francji zasłynęła urodą, dowcipem i wzniosłym duchem odwagi”. Piękność, którą konwencjonalnie przypisywano królowym, pojawia się też u Szekspira, gdy Marguerite po raz pierwszy spotyka Henryka VI; wzniosły duch natomiast miał w późniejszych latach okazać się problemem. W opinii Vergila Marguerite przewyższała współczesne kobiety „zarówno urodą, jak i mądrością”. Chociaż trudno odtworzyć jej rzeczywisty wygląd na podstawie średniowiecznych konwencji portretowych, to wypukłe czoło i wydatny nos, które rzucają się w oczy na jej podobiznach – zwłaszcza na medalionie wykonanym przez Pietra di Milano – przywodzą na myśl determinację i upór.

Para królewska oficjalnie zobaczyła się pięć dni po przybyciu Marguerite, a małżeństwo sformalizowano niecały tydzień później w opactwie w Titchfield. Przy pierwszym spotkaniu nie wyszła jeszcze na jaw ani niebezpieczna ustępliwość pana młodego, ani skłonność jego wybranki do przemocy. Kiedy jednak Marguerite ruszyła w drogę do Londynu, już w samych uroczystościach wyraźnie ujawnił się pierwszy z czekających ich problemów.

Jej zubożały ojciec zdołał jedynie przekonać andegaweńskie duchowieństwo, by sfinansowało suknię ślubną z białej satyny, haftowaną w srebrne i złote margerytki, zakup fioletowego i szkarłatnego złotogłowiu oraz stu dwudziestu białych futer na obszycie szat. Gdy jej orszak zbliżył się do miasta, w Blackheath powitał ją stryj Henryka, książę Gloucester, któremu towarzyszyła licząca pięćset osób świta. Następnie zawiózł ją do swojej nadrzecznej posiadłości wypoczynkowej w Greenwich. Co ważne, Gloucester sprzeciwiał się małżeństwu, ponieważ nie widział w nim żadnych korzyści dla Anglii.

Wjazd Marguerite do Londynu w dniu 28 maja po noclegu w Tower przebiegł pod każdym względem tak, jak powinien. Na głowę panny młodej nałożono diadem „z drogocennych złotych pereł i kamieni szlachetnych”, razem z nią w dziewiętnastu powozach jechały jej damy i ich dwórki, a wodociągami płynęło białe i czerwone wino. Członkowie cechów stawili się w olśniewających błękitnych szatach z czerwonymi kapturami, a rada nakazała inspekcję dachów na trasie pochodu, spodziewając się, że podekscytowany tłum będzie się na nie wspinał, by zobaczyć przejazd nowej władczyni.

Zachowane źródła ze szczegółami opisują iście królewską dostawę towarów luksusowych przeznaczonych na powitanie Marguerite. W liście do skarbnika król nakazał zapewnić „wszystko, co nasza prawdziwie wielce umiłowana królowa małżonka musi koniecznie mieć dla ceremoniału swojej koronacji”. Dostarczono zatem złoty pektorał zdobiony rubinami, perłami i diamentami, zapewniono bezpieczny przejazd dla dwóch Szkotów i ich szesnastu służących „ze złotem i srebrem w sztabach i sakiewkach” oraz dano dziesięć funtów każdemu z pięciu minstreli króla Sycylii (jak tytułowano ojca Marguerite), „którzy przybyli niedawno do Anglii, by być świadkami uroczystości i wielkiego ceremoniału w dniu koronacji królowej”, a także dwadzieścia marek wynagrodzenia dla niejakiego Williama Floura z Londynu, złotnika, „Jego Królewska Mość przebywał bowiem w domu rzeczonego Williama w dniu, gdy królowa Małgorzata, jego małżonka, wyruszyła z Tower”.

Ceremonie „odbyły się godnie i po królewsku”, a ich koszt wyniósł zawrotną sumę 5500 funtów. Tymczasem Marguerite jeszcze w Rouen musiała zastawić srebrne naczynia, by opłacić żeglarzy, a w miarę jak kolejne szczegóły kontraktu ślubnego przedostawały się do opinii publicznej, Anglicy czuli się coraz bardziej usprawiedliwieni w swoich narzekaniach na zakup „królowej niewartej dziesięciu marek”. W przyszłości mieli się przekonać, że trafiła im się władczyni, która – z dobrym lub złym skutkiem – chciała dyktować własne reguły, a nawet przepisywać całą królewską historię.

Gdy Marguerite wjeżdżała do swojej nowej stolicy, treść powitalnych widowisk jasno określała, jakie spoczywają na niej obowiązki. Żywiono nadzieję, że dzięki jej „łasce i wielkiej dobrotliwości”:

Dwa te królestwa, Anglię i Francję,

Pokój nawiedzi i trwale zjednoczy,

Mars się usunie ze swym okrucieństwem [...].

Takie oczekiwania ciążyły na wielu cudzoziemskich małżonkach władców. Wcześniej w XV w. Francuzka Christine de Pizan napisała w Le Trésor de la cité des dames (Skarbcu miasta dam), że kobiety, z natury „łagodniejsze i powściągliwsze”, najlepiej nadają się do tego, by spacyfikować mężczyzn: „Królowe i księżniczki ogromnie przysłużyły się temu światu, zaprowadzając pokój między wrogami, między książętami i ich baronami lub między zbuntowanymi poddanymi i ich władcami”. Przecież nawet Królowa Niebios, Maryja, wstawiała się za grzesznikami.

Marguerite nie była ani pierwszą, ani ostatnią kobietą, która znalazła się w niewygodnym położeniu z powodu sprzecznych interesów jej rodzinnego kraju i przybranej ojczyzny. Wojna stuletnia wywołała nadzwyczaj silny resentyment, który nowa królowa miała załagodzić samą swoją obecnością, jako żywy symbol. Z taką pozycją wiązała się jednak przerażająca odpowiedzialność.

Spokrewniony z nią książę Orleanu napisał, że Marguerite wydawała się „uformowana przez Niebiosa tak, by ofiarować swemu królewskiemu małżonkowi wszystko, czego potrzebował, by stać się wielkim monarchą”. Anglicy niekoniecznie jednak oczekiwali od królowej tego samego co Francuzi. Matka Marguerite, Izabela Lotaryńska, kierowała sprawami rodziny podczas długich nieobecności René, gdy brał on udział w kampaniach lub przebywał w niewoli. Babka Jolanta Aragońska, pod opieką której Marguerite spędziła w młodości dużo czasu, pełniła funkcję regentki w imieniu najstarszego syna, stryja Marguerite; ponadto była także jedną z najważniejszych protektorek Joanny d’Arc, która pomogła delfinowi Francji odnieść zwycięstwo nad Anglikami. Tymczasem ci ostatni oczekiwali, że królowa przyjmie bardziej bierną rolę. Wciąż jeszcze wzdragano się na wspomnienie o żyjącej nieco ponad sto lat wcześniej Izabeli, żonie Edwarda II, którą nazywano „wilczycą z Francji” (podobnie jak później Marguerite) i oskarżano o to, że zamordowała męża, by wespół z kochankiem przejąć władzę. Gdyby nowo poślubiony mąż Marguerite był silnym królem, może nie przypomniano by sobie o Izabeli – ale Henryk VI nie wykazywał ani chęci, ani zdolności do pełnienia funkcji, do której był powołany.

Swoje panowanie rozpoczął, będąc jeszcze niemowlęciem, i dorastał jako tytularny władca, pozostając pod wpływem starszych krewniaków. Być może w ten sposób nauczył się utożsamiać panowanie z biernością. Mimo że był już dorosły, w wieku dwudziestu trzech lat nadal nie zdradzał talentu do sprawowania rządów. Od zawsze zastanawiano się, z czego wynikał jego problem – jeśli w ogóle można mówić o jakimkolwiek problemie. Niektórzy ze współczesnych opisują go jako ujmującego intelektualistę; inni wspominają o jego prostoduszności, a nawet odziedziczonej nierównowadze umysłowej. Nie ma wątpliwości co do tego, że był pobożny i wyjątkowo pruderyjny – papieski poseł stwierdził, że bardziej przypomina mnicha niż króla – oraz wyraźnie stronił od podejmowania jakichkolwiek decyzji i sprawowania przywództwa. Innymi słowy, trudno wyobrazić sobie gorszego władcę kraju, w którym i tak panowały już niepokoje. W zakończeniu Henryka IV. Części II Szekspir barwnie przedstawia przemianę nowo koronowanego Henryka V (ojca naszego Henryka), który od nieodpowiedzialnego „księciowania” przechodzi do twardej rzeczywistości sprawowania władzy królewskiej. Nic jednak nie wskazywało na to, by podobną dojrzałość miał osiągnąć Henryk VI. W takiej sytuacji Marguerite musiała sama stawić czoła wyzwaniom monarchii.

Trudno nakreślić obraz Marguerite lub jej męża w pierwszych latach małżeństwa. Wszystkie późniejsze źródła na ich temat pisane były z perspektywy dalszych doświadczeń, a początki kariery naszej bohaterki giną w zgiełku wydarzeń, które miały dopiero nastąpić. Można przypuszczać, iż młoda Francuzka spodziewała się zwykłego losu królowej, aczkolwiek z większym własnym zaangażowaniem, niż przywykli do tego Anglicy. Choć skarbiec małżonka świecił pustkami, a między obyczajami Anglików i tymi panującymi po drugiej stronie kanału La Manche była przepaść, życie Marguerite z początku niewątpliwie wypełniały błogie przyjemności.

Christine de Pizan obrazowo opisuje codzienność damy na szczycie hierarchii społecznej. „Księżniczka lub wielka dama, budząc się rano ze snu, widzi się na łożu wśród miękkiej, gładkiej pościeli, otoczona przepysznym bogactwem, wszelkimi cielesnymi wygodami oraz damami i służkami gotowymi podbiec do niej na najlżejsze westchnienie, by usługiwać jej na klęczkach lub na jej słowo wykonywać rozkazy”. Litania dóbr nadanych Marguerite jako wiano działa na wyobraźnię:

Niech rzeczona małżonka Henryka posiada, dzierży i zachowuje wszystkie wyznaczone zamki, zaszczyty, miasta, domeny, dwory, obwody wapentakes, włodarstwa, posiadłości hrabiowskie, dobra francuskie, przewody, gospodarstwa ziemskie, z corocznym odnowieniem, ziemie, domy, mienie i inne rzeczy obiecane, ze wszystkimi członkami i częściami zależnymi, wraz z ziemiami wojska, adwokatur kościelnych, opactw, klasztorów, diakonii, kolegiat, kapituł, akademii śpiewaczych, szpitali i innych domów zakonnych, poprzez nadania, małżeństwa, zwolnienia, żywność, żelazo, handel, swobody, wolne cła, dzierżawę świadczeń, daniny królewskie, opłaty za objęcie urzędu [...], lasy, tereny łowieckie, parki, gaje, łąki, pola, pastwiska, kolonie królicze, zwierzyńce, stawy, wody rybne, młyny, drzewa morwowe, drzewa figowe [...].

Równie rozkoszny obraz życia królowej możemy zobaczyć na gobelinie zamówionym być może na ślub Marguerite – wskazywałyby na to litery „M” wplecione w końską uprząż oraz margerytki w rękach dam, jej osobisty symbol. Tapiseria przedstawia polowanie wśród bujnych kwiatów i listowia; damy w obszytych futrem sukniach, każda z sokołem na nadgarstku, mają charakterystyczne dla tamtej epoki nakrycia głowy: zwój materiału pokryty jest klejnotami i zdobieniami, zsunięty nisko na czoło, a podniesiony z tyłu głowy. Polowanie, przejażdżki łodzią po rzece, tańce i przechadzki po ogrodzie należały do tych rozrywek, które Christine de Pizan dopuszczała w porządku dnia. Poza tymi wyjątkami wypełniały go zadania związane ze sprawowaniem rządów (jeżeli takie obowiązki spoczywały akurat na danej damie), powinności religijne i dobroczynność. Opisywane przez nią odwiedziny u ubogich i chorych, „dotykanie ich i łagodne pocieszanie” przywodzą na myśl dzisiejszą działalność członków rodziny królewskiej. „Ubodzy czują się bowiem szczególnie pocieszeni i ponad wszystko pragną dobrego słowa, odwiedzin oraz uwagi wielkiej i potężnej osobistości”. W listach możemy przeczytać, jak Marguerite prosi arcybiskupa Canterbury, by „tkliwie i przychylnie” traktował „pewną ubogą wdowę”, oraz zabiega o jałmużnę dla dwóch innych „ubogich osób o cnotliwej mowie”.

Marguerite wychowała się jednak w przekonaniu, że rola królowej nie ogranicza się jedynie do uczynków chrześcijańskiego miłosierdzia5. Przykład dały jej nie tylko matka i babka. Jej ojciec, jeden z najważniejszych propagatorów tradycji rycerskiej w tamtym stuleciu, miał obsesję na punkcie wielkiej ówczesnej fantazji, jaką były legendy arturiańskie. Kiedy więc Thomas Malory pisał angielską wersję tych opowieści, zatytułowaną Le Morte d’Arthur, ukończoną w 1470 r., być może inspirował się postacią Marguerite, przedstawiając królową Ginewrę. Możliwe też, że to z okazji jej zaręczyn René zorganizował turniej z rycerzami przebranymi za bohaterów Okrągłego Stołu i z drewnianym zamkiem nazwanym na cześć Radosnej Strażnicy sir Lancelota. Narzeczona otrzymała w prezencie oprawiony tom romansów arturiańskich.

René był autorem nie tylko tłumaczonego na wiele języków dzieła o doskonałej organizacji turniejów, ale też boleśnie romantycznej Livre de Coeur de l’Amour Epris (Księgi serca, które miłość ogarnęła). Możliwe, że również ją zilustrował; jeśli tak, zdaniem niektórych to właśnie Marguerite była pierwowzorem Nadziei, która raz za razem ratuje bohatera. Królowe w opowieściach arturiańskich i innych legendach rycerskich nie tylko odgrywały aktywną rolę, ale też czasem odznaczały się pewną dwuznacznością. Dbałe o ceremoniał małżonki, które dyktowały reguły postępowania, nieraz dokonywały czynów dramatycznych lub wręcz destrukcyjnych: ostatecznie to Ginewra doprowadziła do upadku Kamelotu.

Te dwie wizje roli królowej spotkały się w Księdze hrabiego Shrewsbury, znanej też jako Księga Talbota – prezencie ślubnym, który Marguerite otrzymała od Johna Talbota, hrabiego Shrewsbury. Mimo że był on jednym z najsłynniejszych angielskich dowódców wojskowych, nie odegrał większej roli w późniejszych politycznych zmaganiach. Na iluminowanej karcie tytułowej Henryk i Marguerite siedzą w koronach na głowach, trzymając się za ręce. Jej fioletowy płaszcz spinają złote i wysadzane klejnotami pasy, a błękitne tło usiane jest namalowanymi gwiazdami. U stóp królowej klęczy Talbot, podając jej księgę, którą ona łaskawie przyjmuje z ledwie dostrzegalnym uśmiechem na twarzy w obramowaniu rudozłotych włosów. Ze wszystkich stron otaczają ją przepiękne stokrotki, które były jej godłem. Ilustracja tchnie zarazem łagodnością i dostojeństwem, stanowiąc wyidealizowany wizerunek monarchii – ale przeciwległa strona, na której przedstawiono genealogiczne uzasadnienie praw Henryka VI nie tylko do królestwa Anglii, ale i Francji, każe domyślać się politycznych kontrowersji. Księga jest antologią romansów, w tym również arturiańskich, a także wierszy i podręczników rycerstwa; ponadto zawiera traktat Christine de Pizan o sztuce wojennej oraz drugi traktat o sztuce rządzenia. Jest to zatem przewodnik, który udziela wskazówek do kierowania nie tylko życiem emocjonalnym, ale i państwem.

Henryk kazał odnowić pałace dla narzeczonej; apartamenty królowej były zapewne nieużywane w czasie jego małoletniości. Marguerite miała liczny dwór i hojnie wynagradzała jego członków, wykorzystując finansowe możliwości, które przysługiwały jej jako królowej. Rachunki jej dworu sporządzone w roku po jej przybyciu wymieniają sześćdziesiąt sześć stanowisk, w tym hrabinę, która pełniła funkcję damy przełożonej i miała własną służbę, a także szambelana, trzech kapelanów, trzech krajczych, sekretarza, osobistego ogrodnika, paziów pokojowych i piekarniczych, dwie praczki i rozmaitych giermków. Niespełna dziesięć lat później rada była zmuszona zasugerować zmniejszenie (!) dworu królowej do stu dwudziestu osób. Marguerite nie miała za to w swoim otoczeniu żadnych krewnych i niewiele francuskich służących, a właśnie ich obecność rodziła problemy w przypadku poprzednich królewskich małżonek. Okoliczność ta, choć z początku wydawała się błogosławieństwem, spowodowała, że królowa żarliwie i nierozważnie przywiązała się do nowych angielskich doradców.

Podczas podróży z Francji nabrała zaufania do eskortującego ją Suffolka, wysoko postawionego szlachcica, którego burgundzki kronikarz Georges Chastellain nazwał „drugim królem” Anglii. Ani wtedy, ani później nie widziała powodów, by zmienić zdanie na jego temat – ani też by ukrywać swoje uczucia. Suffolk natomiast, w którym szczery podziw współgrał z politycznym wyczuciem, schlebiał i dodawał otuchy młodej królowej, pisząc nawet dworne wiersze oparte na grze słów z jej imieniem, które oznacza złocień lub stokrotkę6:

Gdyż kiedy patrzy się na cię, rzeczą jest wspaniałą

Zobaczyć, jak kwiat ten rośnie i się mieni

Najświeższym odcieniem bieli i czerwieni.

(tłum. K. Królik, cyt. za: Alison Weir Lancasterowie i Yorkowie: wojna Dwóch Róż, Kraków 2013)

Chociaż w świetle standardów dworskiej poezji miłosnej takie słowa były czystym konwenansem, oczywiście znaleźli się tacy, którzy podejrzewali, że nastoletnią dziewczynę łączy z dobiegającym pięćdziesiątki mężczyzną coś więcej niż platoniczne uczucie – i sugerowali, że kto zdradza angielskiego króla, może zdradzić i Anglię. Ponad sto lat później przekonanie o romantycznym związku Marguerite i Suffolka wciąż było na tyle żywe, że u Szekspira jej uroda oczarowała księcia już przy ich pierwszym spotkaniu we Francji, zanim ten jeszcze się dowiedział, z kim ma do czynienia. Nawet Szekspirowski Suffolk kieruje się jednak nie tylko pociągiem seksualnym, ale i dbałością o własne interesy, mając nadzieję, że poprzez Marguerite zdoła kontrolować władcę. W rzeczywistości królowa pozostawała w zażyłych stosunkach nie tylko z księciem, ale i jego żoną (z domu Alice Chaucer, wnuczką słynnego poety), co stanowi mocny argument przeciwko temu, jakoby Marguerite i Suffolk nawiązali romans.

Suffolk nie był jedynym doradcą ze szlachty, który opowiedział się za francuskim mariażem. Poparł go również kardynał Beaufort, stryjeczny dziad króla i jeden z ludzi, którzy rządzili krajem podczas jego małoletniości. Podobnie jak Suffolk, darzył Marguerite szacunkiem. Oprócz tego cieszyła się ona względami krewnych kardynała (z linii Somerset, z której wywodziła się Margaret Beaufort). Przeciwny małżeństwu był natomiast stryj króla, Humfrey, książę Gloucester; a choć starzał się już i jego znaczenie było coraz mniejsze, pod wieloma względami to on był głosem wrogich Francuzom Anglików.

Bardzo szybko, zaledwie kilka tygodniu po przybyciu i koronacji Marguerite, w centrum dyskusji znalazła się kwestia zrzeczenia się przez Anglię Maine i Andegawenii. Mówiono, że Henryk obiecał oddać te terytoria „na prośbę żony”, jak gniewnie relacjonował doktor Thomas Gascoigne: „właśnie ta nasza królowa błagała króla Anglii, by [ziemie] oddano w ten sposób jej ojcu, za namową Williama de la Pole, księcia Suffolk, i żony, która wcześniej przyrzekła tego zażądać”. Głos Gascoigne’a był tylko jednym z wielu.

W pewnym sensie miał on rację. Pisząc w 1445 r. do wuja, króla Francji, Marguerite obiecuje: „Jeśli zaś chodzi o przekazanie hrabstwa Maine, którego pragniesz, i o inne sprawy zawarte w twoich listach, rozumiemy, że pan mój obszernie pisał o tym do ciebie; mimo to niniejszym uczynimy dla twojego zadowolenia wszystko, co jest w naszej mocy [...]”. We własnym liście Henryk dobrowolnie proponuje zrzec się Maine, przynajmniej częściowo ze względu na „naszą drogą i wielce umiłowaną towarzyszkę królową, która wielokrotnie nas o to prosiła”. Jak przecież przekazano w powitalnych występach, królowa powinna działać na rzecz pojednania i procesu pokojowego.

Powszechnie winą za utratę tych ziem obarczano głównie Suffolka, który prowadził oficjalne negocjacje w sprawie ślubnego kontraktu, ale Marguerite również nie zyskała na popularności. Nie bez znaczenia była tu wrogość księcia Gloucester. Jak pisze Polydore Vergil: „Kobieta ta, gdy spostrzegła, że król, jej małżonek, niczego nie czyni z własnego namysłu, lecz rządzi dokładnie tak, jak radzi mu książę Gloucester [...], postanowiła wziąć na siebie ów ciężar i pomału pozbawić księcia tej wielkiej władzy, którą posiadał, tak by nie zarzucano jej słabości rozumu z tej przyczyny, że znosi, by jej mąż, teraz dojrzały już wiekiem, znajdował się pod panowaniem innego mężczyzny [...]”. Christine de Pizan podkreśla, że zadaniem kobiety powinna być zawsze obrona „honoru jej męża”. Jest jednak możliwe, że Marguerite obca była koncepcja podziałów frakcyjnych jako zła, którego można uniknąć, a także myśl, że władcy Anglii powinni stać ponad takimi niesnaskami. Na dworze francuskim podziały frakcyjne należały do porządku rzeczy i było normalne, że korona skłaniała się ku temu czy innemu stronnictwu. Trudne stosunki między dwoma państwami kładły się cieniem na pierwszych latach, które Marguerite d’Anjou spędziła jako królowa Anglii, a jednocześnie stanowiły dominujący element w życiu kobiet z angielskich rodzin po obu stronach politycznego sporu.

1 Według wcześniejszych autorów Marguerite miała się urodzić w 1429, a nie 1430 r., przekonanie to skorygowali jednak C.N.L. Brooke i V. Ortenberg w artykule z 1988 r. pt. The Birth of Marguerite of Anjou, „Historical Research” 61 (s. 357–358).
2 Około 1470–1555 renesansowy uczony z Włoch, który przyjechał do Anglii w 1501–1502, a kilka lat później dostał od Henryka VII propozycję napisania historii Anglii – Anglica Historia, ukończonej dopiero za panowania Henryka VIII. Jego poglądy na tematy tak kontrowersyjne jak np. rządy Ryszarda III mogą budzić niepokój, ponieważ nie mógł mieć o nich informacji z pierwszej ręki – a przecież to jego dzieło w największym stopniu przyczyniło się do powstania czarnej legendy tego króla. Choć jednak Vergil pisał w czasach Tudorów, którzy siłą rzeczy sprzyjali Lancasterom, sumiennie przystąpił do realizacji zadania, gromadząc wspomnienia i zasięgając różnych opinii, a jego dzieło uważa się powszechnie za przełom w angielskiej historiografii. Co więcej, Keith Dockray zauważył, że tak wiele zachowanych źródeł do dziejów wojny domowej wyszło spod pióra zwolenników Yorków, że Vergil okazuje się użyteczny, gdy trzeba dokonać korekty w celu odtworzenia punktu widzenia Lancasterów.
3 Według jednej z relacji Henryk poinstruował wcześniej ambasadorów, by kazali namalować portrety innych potencjalnych narzeczonych „w prostych sukniach i z twarzami, tak by widać było ich postawę, urodę, barwę skóry i wyraz oblicza”. Mimo swojej prostoduszności nie był więc pozbawiony zmysłu estetycznego.
4 Koncepcja ta, wyrażająca się w dworskich turniejach i popularnej literaturze, wielokrotnie przewijała się w biografiach kobiet żyjących pod koniec XV w., służąc jednocześnie wywyższeniu i ograniczeniu ich pozycji. Zob. Leyser, Medieval Women, s. 248: niegdyś panowała tendencja, by przeciwstawiać krwawe wczesnośredniowieczne eposy późniejszym romansom, które „skupiały się na postaci heroiny”, „ukazywały kobiety w świecie późnośredniowiecznego dworu jako uprzywilejowane i otoczone uwielbieniem władczynie wszystkich, nad którymi miały zwierzchność. W świetle nowszej krytyki pogląd ten wydaje się wyjątkowo naiwny; postawiona na piedestale romansowa heroina w istocie jest w gorszej pozycji niż jej epiczna poprzedniczka, która miała przynajmniej jakąś rolę do odegrania w bitewnym zamęcie [...]”. Wiele z problemów Marguerite wynikało z jej niepewnej pozycji na granicy tych dwóch światów. Zob. też Epilog, przypis 2.
5 Co znaczyło być królową pod koniec XV w.? Istniały różne, sprzeczne wzorce. Książka wydrukowana przez Caxtona w 1475 r., zatytułowana Game and Playe of the Chesse (Gra w szachy), której autorem był dominikanin Jacobus de Cessolis, powstała niemal dwa stulecia wcześniej, ale publikacja nowego angielskiego wydania każe się domyślać, że jego wizja nadal była aktualna. Jak pisał de Cessolis, królowa powinna być cnotliwa i mądra, „sekretna” – tj. dyskretna – „i wyzbyta z ciekawości w sprawie wychowania dzieci”. „Królowa winna być dobrze wychowana, a prócz innych rzeczy lękliwa i wstydliwa”. Z pewnością jest to dobra rada dla kobiety, niekoniecznie jednak stosowna dla królowej, gdy burzliwe czasy mogą zmusić ją do udziału w sprawach publicznych.
Christine de Pizan przy wielu okazjach pisze o swojej „księżniczce” jako o kimś, kto może stanąć przed koniecznością zajęcia się sprawami państwowymi. „Dama, na której ciążą wielkie obowiązki władzy, niewiele ma czasu wolnego od jej sprawowania. Panowie często przekazują rządy swoim paniom, gdy wiedzą, że są mądre i dobre, a sami muszą się oddalić. Takim kobietom dana jest ogromna odpowiedzialność i władza sprawowania rządów na ich ziemiach oraz przewodzenia radzie”. To między innymi te oczekiwania, które Marguerite przywiozła ze sobą zza kanału La Manche, wywołały tak wielki niepokój w jej nowym kraju – i to mimo że ostrożna de Pizan przedstawia damę, która sprawuje rządy wyłącznie w zastępstwie małżonka. Podobnie w traktacie napisanym we Francji w XIV w., a przetłumaczonym w XV w. – The III Consideracions Right Necessarye to the Good Governaunce of a Prince (Trzy względy prawdziwie niezbędne dla dobrych rządów księcia) – apeluje się, by królowa „miała dobry i stosowny wzgląd na te rzeczy, które tyczą się korzyści i honoru jej pana i jej samej. I nie powinna brać w swoje ręce żadnych wielkich spraw bez zezwolenia i zgody swego pana”..., co mimo wszystko sugeruje, że w razie konieczności mogła się takimi sprawami zająć. Jej pozycja oznaczała odpowiedzialność bez władzy: królowa mogła działać tylko poprzez swój wpływ na króla. Mimo że w ten sposób często osiągała zamierzony cel i zyskiwała niekwestionowane, choć nieformalne znaczenie, mogło się to obrócić przeciwko niej, jeśli sytuacja się zmieniała. Helen Maurer, biografka Marguerite, odróżnia władzę, którą kobiety mogły sprawować albo dzięki wpływom, albo dzięki sile zbrojnej od autorytetu, czyli akceptacji ich prawa do sprawowania władzy, czego aż do następnego stulecia im odmawiano.
6 W języku polskim „margerytką” nazywa się tylko pierwszy z tych kwiatów (przyp. tłum.).

2

Biała i czerwona róża

Twarz jego białą i czerwoną różę,

Fatalne znaki domów naszych, nosi [...].

- Henryk VI. Część III, akt II, scena V (tłum. L. Ulrich)

Współcześni nie używali określenia „wojna Dwóch Róż”1. Nazwa ta powstała znacznie później, a za jej autora uważa się albo żyjącego w XVIII w. historyka Davida Hume’a, albo XIX-wiecznego powieściopisarza Waltera Scotta. Koncepcja dwóch róż znalazła się wprawdzie w obiegu niedługo po tych wydarzeniach, a biała róża rzeczywiście służyła za popularny symbol rodu Yorków, który był jedną ze stron konfliktu, ale czerwoną różę zaczęto powszechnie utożsamiać z rodem ich przeciwników – Lancasterów – dopiero w 1485 r., kiedy Henryk VII, przygotowując się do przejęcia władzy w państwie, zaczął szukać dla siebie stosownego i efektownego godła. Wkrótce, w pierwszych dniach jego panowania i po ślubie z Elżbietą York, zostało ono włączone w jednoczącą biało-czerwoną „różę Tudorów”.

Co więcej, atrakcyjna ikonografia pod pewnymi względami wyświadcza historiografii niedźwiedzią przysługę, sugeruje bowiem, że istniał jednoznaczny podział na dwa stronnictwa – Yorków i Lancasterów. W rzeczywistości walki wewnętrzne, które przez trzy dekady siały zamęt w szeregach angielskiej klasy rządzącej, nigdy nie stanowiły sporu między dwiema rodzinami, które byłyby od siebie równie odrębne jak Kapuletowie i Monteki. Właściwszym określeniem „wojny Dwóch Róż” jest „wojna kuzynów”, ze względu na niezliczone więzi łączące wszystkich głównych uczestników sporu. Co więcej, konflikty te należy postrzegać w kontekście polityki: tajnych przymierzy, karkołomnych koalicji, publicznych posunięć i prywatnych wątpliwości. Był to świat, w którym nikt nie mógł być pewny swojej pozycji i w którym sojusze zmieniały się z dnia na dzień.

W 1445 r. mijało blisko siedemdziesiąt lat od śmierci ostatniego niekwestionowanego króla Anglii: potężnego i obdarzonego licznym potomstwem Edwarda III, ostatniego z długiej linii koronowanych Plantagenetów, którzy rządzili Anglią od podboju normańskiego. W 1377 r. tron po nim objął jego wnuk (syn nieżyjącego najstarszego syna), dziesięcioletni Ryszard II. W 1399 r. władzę odebrał mu kuzyn, Szekspirowski Bolingbroke, który został Henrykiem IV i przekazał tron synowi, Henrykowi V. Po nim z kolei na tron wstąpił jego syn Henryk VI. W 1445 r. Lancasterowie panowali zatem bez przeszkód od blisko pół wieku.

Istniała jednak alternatywna linia sukcesyjna w postaci Yorków, którzy podobnie jak Lancasterowie wywodzili się od młodszych synów Edwarda III. Możliwe nawet, że roszczenia białej róży Yorków opierały się na mocniejszych podstawach, gdyby przyjąć, że królowa mogła przekazać prawa do tronu swoim dzieciom. Podczas gdy protoplasta Lancasterów, Jan z Gandawy, był dopiero trzecim synem Edwarda, Yorkowie w linii żeńskiej pochodzili od jego drugiego syna Lionela, a w linii męskiej od jego czwartego syna Edmunda. Gdy Henryk V zmarł przedwcześnie, a w konsekwencji Henryk VI wstąpił na tron jako dziewięciomiesięczne niemowlę, było oczywiste, że niejeden mężczyzna zaczął rozeznawać się w sytuacji i oceniać swoje szanse. Nie dało się też zignorować faktu, że Henryk nadal nie wykazywał ani chęci, ani umiejętności niezbędnych do odgrywania przypadającej mu roli. Gdyby dojrzały i żonaty król rzeczywiście okazał się silnym władcą, korona mogła na zawsze pozostać w rękach Lancasterów. W przeciwnym jednak razie istniała inna możliwość, która rysowała się tym wyraźniej, że obecny książę Yorku, choć nadal lojalny wobec monarchy, był człowiekiem kompetentnym i aktywnym (sprzymierzonym z Humfreyem, księciem Gloucester) oraz mężem kobiety równie energicznej jak on sam: Cecylii Neville.

W 1445 r., kiedy Marguerite d’Anjou przyjechała do Anglii, Anny Neville i Małgorzaty Burgundzkiej nie było jeszcze na świecie, nie mówiąc o Elżbiecie York. Elizabeth Woodville – mniej więcej ośmioletnia, choć nikt nie zadał sobie trudu, by zapisać dokładną datę jej urodzenia – dorastała na wsi, na peryferiach wydarzeń. Z naszych siedmiu bohaterek tylko Cecylia Neville była w pełni dojrzałą kobietą. Margaret Beaufort skończyła ledwo dwa lata, choć dzięki swojemu pochodzeniu stała się już znaczącą postacią – łakomym kąskiem, o który mieli rywalizować inni. Cecylia dała początek dynastii Yorków, natomiast Margaret była ważną spadkobierczynią roszczeń Lancasterów. W tamtym czasie ona (lub jej ewentualni synowie) mogła wręcz uchodzić za potencjalną dziedziczkę tronu do czasu przyjścia na świat dzieci jej krewniaka Henryka VI.

Margaret Beaufort urodziła się w 1443 r. w Bletsoe w Bedfordshire. Jej matka była wdową, o której wiemy stosunkowo niewiele, a która miała już dzieci z pierwszego małżeństwa z sir Oliverem St Johnem. Ojcem Margaret był za to hrabia (a później książę) Somerset, po którym odziedziczyła dyskusyjny, lecz intrygujący związek z koroną.

Jej dziad, pierwszy hrabia Somerset, był jednym z synów Jana z Gandawy i jego kochanki Katarzyny Swynford. Bratanek Jana, Ryszard II, wydał wiążący statut, który potwierdzał, że dzięki temu, iż para wzięła później ślub, wszystkie dzieci zyskiwały prawe pochodzenie i mogły dziedziczyć godności i posiadłości „w sposób równie pełny, wolny i prawowity, jak gdyby narodziły się w prawowitym małżeństwie”. Gdy najstarszy syn Jana z Gandawy (ze związku z Blanką Lancaster) odebrał tron Ryszardowi i ogłosił się Henrykiem IV, pierwszy hrabia Somerset stał się przyrodnim bratem króla. Kiedy jednak w 1407 r. Somerset zwrócił się o wyjaśnienie stanowiska wyłożonego w wydanym wcześniej prawie, wystawione w konsekwencji listy patentowe potwierdziły jego prawa do posiadłości i tytułu szlacheckiego z jednym kluczowym zastrzeżeniem: excepta dignitate regali, z wyłączeniem godności królewskiej.

Mniej kontrowersyjna była pozycja Margaret jako dziedziczki rozległych posiadłości ziemskich. Kiedy jednak przyszła na świat, nietypowe położenie jej rodziny – królewskiej, lecz mimo to być może pozbawionej prawa do tronu – przypieczętowała burzliwa kariera jej ojca.

W młodości Somerset został pojmany podczas walk we Francji i przez siedemnaście lat przebywał w niewoli. Gdy powrócił do Anglii zaledwie kilka lat przed urodzeniem Margaret, próbował zająć pozycję, która jego zdaniem przysługiwała mu z urodzenia, lecz, jak to ujął autor kronik z opactwa w Crowland, „zbyt wysoko wzniesiony był jego róg”2. W 1443 r. jego położenie jako bliskiego krewniaka króla, który nie miał licznej rodziny, sprawiło, że został mianowany dowódcą angielskich wojsk w podjętych na nowo walkach przeciwko Francuzom. Kampania zakończyła się jednak fiaskiem, a Somerset został w niełasce wezwany do kraju. Córka przyszła na świat w czasie jego nieobecności, on sam natomiast zmarł zaledwie kilka miesięcy później, w maju 1444 r. Kronikarz z Crowland twierdzi natomiast („mówi się powszechnie”), że popełnił samobójstwo, co w XV w. uważano za potworny grzech. Plotki dotyczące jego śmierci pogłębiały jeszcze dwuznaczność pozycji Margaret, a później spotęgowały być może jej brak poczucia bezpieczeństwa, o którym często wspominają źródła.

Brat księcia Somerset, Edmund, który odziedziczył tytuł, zdołał utrzymać wpływy rodziny Beaufortów, między innymi dzięki temu, że zaprzyjaźnił się z nową królową, co później doprowadziło do jego konfliktu z księciem Yorku i jego żoną Cecylią.

Urodzona w 1415 r. i znana jako „Róża z Raby” ze względu na nazwę rodzinnej twierdzy, Cecylia była córką potężnego hrabiego Westmorland, Ralpha Neville’a, z jego drugiego małżeństwa z Joan Beaufort, która należała do tego samego słynnego lancasterskiego rodu co Margaret Beaufort. Wtedy jednak przyszłe polityczne podziały nie zdążyły się jeszcze ukształtować; co więcej, mimo że Cecylia miała się stać matką dynastii Yorków, jej ojciec popierał lancasterskiego uzurpatora – syna Jana z Gandawy, Henryka IV, który zdetronizował Ryszarda II.

Joan Beaufort była córką Jana z Gandawy i Katarzyny Swynford. W późniejszych latach Cecylia, wnuczka Jana, mogła się czuć zirytowana tym, że to jego prawnuczka Margaret Beaufort uważana jest za spadkobierczynię roszczeń Lancasterów. Istotna różnica polegała na tym, że Margaret dziedziczyła je po ojcu i ojczystym dziadku – w linii męskiej3.

Zanim jeszcze Cecylia przyszła na świat w maju 1415 r., rodzina Neville’ów zdążyła się bardzo rozrosnąć. Joan Beaufort urodziła pierwszemu mężowi dwie córki, a gdy wychodziła za Ralpha, on też miał już liczną rodzinę. Owocem ich związku były kolejne dzieci, z których dziesięcioro przeżyło niemowlęctwo. Mąż Cecylii, Ryszard York, miał natomiast tylko jedną siostrę. Dzięki małżeństwu zyskał niemal bezprecedensową liczbę powinowatych, których w XV w. traktowano raczej jako błogosławieństwo niż przekleństwo, w przyszłości mogli się bowiem stać godnymi zaufania sprzymierzeńcami. Neville’owie niewątpliwie przysłużyli się Ryszardowi na wiele sposobów i na przestrzeni wielu lat.

Ryszard urodził się w 1411 r. jako wnuk czwartego syna Edwarda III, Edmunda. W 1415 r. jego ojca (i imiennika) stracono za udział w spisku przeciwko Henrykowi V. Chłopiec został ostatecznie podopiecznym Ralpha Neville’a. Tytuł księcia Yorku odziedziczył po zmarłym wcześniej bezpotomnie stryju. Ponieważ także jego wuj zmarł bezpotomnie, pozostawił mu w spadku rozległe dobra rodziny Mortimerów w Walii i Irlandii.

Niezależnie od tego, czy widziano w nim potencjalnego następcę tronu, York był znakomitą partią i Ralph Neville niewątpliwie chciał zatrzymać we własnej rodzinie ten łakomy matrymonialny kąsek. Do zaręczyn Yorka z Cecylią doszło zaledwie rok po objęciu go opieką przez rodzinę Neville’ów. W kolejnym roku Ralph zmarł, a piecza nad Yorkiem przeszła w ręce matki Cecylii, Joan. Zawarcie pełnego, skonsumowanego małżeństwa było zgodnie z prawem możliwe dopiero wtedy, gdy Cecylia skończyła dwanaście lat, czyli w 1427 r. Na pewno jednak nastąpiło to przed 1429 r., kiedy papiestwo udzieliło im pozwolenia na wspólny wybór spowiednika4.

W porównaniu z wieloma innymi kobietami swoich czasów Cecylia miała wiele szczęścia. Na pewno dobrze znała Ryszarda, który był przy tym tylko cztery lata od niej starszy. A ponieważ podobnie jak Joan przeniósł się na pełen przepychu dwór, Cecylia prawdopodobnie pojechała tam razem z nim. Można też przyjąć, iż nie przebywali ze sobą po ślubie cały czas, skoro na pierwsze dziecko czekali kilka lat, podczas gdy kolejne przychodziły na świat z godną uwagi częstotliwością.

Pierwsze dziecko, córka Anna, urodziło się w 1439 r., a pierwszy syn Henryk w lutym 1441 r. w Hatfield. Była to wówczas posiadłość biskupa Ely, ale często udostępniano ją wysoko postawionym gościom lub lokatorom. Henryk nie żył długo. Być może dobrze się stało, że uwagę Cecylii pochłonęła wtedy zbliżająca się przeprowadzka do Francji. York został mianowany gubernatorem angielskich terytoriów, które nadal nawiedzał duch Joanny d’Arc, świętej Dziewicy, spalonej tam zaledwie dziesięć lat wcześniej. W Rouen, stolicy angielskiej Normandii, para prowadziła dom w sposób tak zbytkowny, że trzeba było mianować urzędnika, by nadzorował wydatki Cecylii5 na takie luksusy, jak suknie bogato zdobione klejnotami, a nawet wyściełana wygódka. Drugi syn, przyszły Edward IV, urodził się w Rouen w kwietniu 1442 r., kolejny, Edmund, w maju 1443 r., a w następnym roku na świat przyszła druga córka pary, Elżbieta.

Nic nie wskazuje na to, by w tamtym czasie krążyły plotki o pochodzeniu Edwarda. W późniejszych latach zastanawiano się jednak, na co właściwie wskazywała jego data urodzenia6 i gdzie przebywał Ryszard York dziewięć miesięcy wcześniej. Dyskutowano o pośpiesznej i skromnej ceremonii chrztu, a także o wyglądzie i sylwetce Edwarda w dorosłości, które w niczym nie przypominały aparycji Ryszarda. Prawdą jest, że Edwarda ochrzczono w prywatnej kaplicy na zamku w Rouen, podczas gdy w przypadku jego młodszego brata Edmunda uroczystość odbyła się na znacznie bardziej publicznym forum miejskiej katedry. Jednak brak manifestowania narodzin Edwarda mógł oznaczać tylko tyle, że chłopiec wydawał się słabowity, tym bardziej jeśli urodził się przedwcześnie. Prawdą jest też, że Edward, „Róża z Rouen”, był równie wysoki i postawny jak jego wnuk Henryk VIII, podczas gdy Ryszard York odznaczał się ciemną karnacją i prawdopodobnie niskim wzrostem. Ale być może Edward wdał się po prostu w matkę, która urodziła kilkoro wysokich dzieci7.

Sam York nie sygnalizował żadnych wątpliwości na temat pochodzenia syna8; fakt, że wraz z angielskim rządem prowadził długotrwałe negocjacje w sprawie małżeństwa Edwarda z córką króla Francji, wydaje się wykluczać podejrzenia co do jego statusu. Nie był to zresztą pierwszy raz, gdy królewskiemu synowi urodzonemu za granicą zarzucano nieprawe pochodzenie. Jan z Gandawy, który przyszedł na świat właśnie w Gandawie, nazywany był podmieńcem. W późniejszych latach związek Cecylii i Ryszarda wydawał się silny i zażyły pod każdym względem. Pozostaje jeszcze kwestia tożsamości rzekomego kochanka, łucznika nazwiskiem Blaybourne. Wydaje się wyjątkowo mało prawdopodobne, by ktoś taki wzbudził zainteresowanie kobiety, która przywiązywała ogromną wagę do różnic w pozycji społecznej i którą nazywano „dumną Cis”. Można się natomiast zastanawiać, w jaki sposób rozeszła się podobna plotka. Włoch Domenico Mancini9, który wiele lat później odwiedził Anglię w czasie, gdy kwestia ta stała się ponownie tematem gorących dyskusji, twierdził, że Cecylia sama rozpuściła tę pogłoskę, ponieważ Edward ją rozgniewał. Pewien kontynentalny kronikarz twierdził z kolei, że plotki rozsiewał jej zięć Karol Burgundzki10. Jeśli jednak pominąć względy czysto polityczne, pozostaje często spotykane w tamtych czasach oszczercze pomawianie kobiet o niemoralność seksualną. Spośród siedmiu bohaterek tej książki podobny los spotkał aż cztery kobiety.

Cecylia nadal pewnie nosiła się po królewsku w Rouen jako księżna Yorku, kiedy wiosną 1445 r. młoda Marguerite d’Anjou przejeżdżała przez miasto w drodze na ślub z Henrykiem VI. Być może wtedy właśnie między trzydziestoletnią kobietą i piętnastoletnią dziewczyną zawiązała się przyjaźń, która miała przetrwać późniejsze konflikty między ich mężami. To tylko jeden przykład spośród wielu kobiecych sojuszów, które przekraczały podziały między Yorkami i Lancasterami. Na razie jednak to Marguerite zajmowała znacznie dostojniejszą pozycję, choć na każdym kroku napotykała trudności.

1 Początek i koniec wojny Dwóch Róż pozostają kwestią sporną. Obecnie badacze skłaniają się do datowania jej od 1455 do 1485 r. (bitwa pod Bosworth), ewentualnie do 1487 r. (bitwa pod Stoke). Niemniej jednak niektórzy są zdania, że konflikt rozpoczął się już w 1399 r., gdy Ryszard II został zdetronizowany przez Henryka IV, inni zaś zauważają, że śmierć Henryka VI oraz jego syna w 1471 r. położyła kres waśniom między Yorkami a rodem Lancasterów sensu stricto.
2 „Crowland” to dogodne określenie ważnych kronik skompilowanych w opactwie w Crowland (lub Croyland) w Fenlands. Kronikę rozpoczętą przez niejakiego „Ingulpha”, relacjonującą historię opactwa od 655 r., przejęli następnie jego „kontynuatorzy”; tożsamość drugiego z nich, który opisał wydarzenia z lat 1459–1486 (jak sam twierdzi, na bieżąco) pozostaje kwestią sporną. Za najpopularniejszego kandydata uważa się Johna Russella, biskupa Lincoln (który był kanclerzem Ryszarda III przez większość jego panowania, a później musiał pozyskać względy nowego króla Henryka VII); mógł to być również ktoś ze świty Russella. Wysuwano także inne kandydatury: począwszy od urzędnika kancelaryjnego, którego teksty dopiero później miałyby przedostać się do opactwa, a skończywszy na nieznanym mnichu z Crowland, który opierał się na jakimś źródle świeckim. Wskazywano często na to, że drugi kontynuator, kimkolwiek był, dosyć wrogo odnosił się do RyszardaIII. Im więcej jednak czyta się relacji z tego okresu, tym bardziej nieunikniony wydaje się pewien stopień stronniczości, a Crowland należy uznać za bardzo istotne źródło.
3