Kindness - Anna Wilman - ebook + audiobook

Kindness ebook i audiobook

Wilman Anna

4,1

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Spin off do powieści Nefarious!
Wallace Clayton pragnął tylko jednego – stypendium sportowego, które mógł otrzymać w zamian za zdobycie mistrzostwa na zawodach międzystanowych. Był kapitanem licealnej drużyny koszykarskiej i marzył o studiach w Nowym Jorku i miejscu w drużynie NBA Knicks. Sport był dla niego wszystkim i to doprowadziło do tragedii.
Teraz jest studentem drugiego roku i próbuje przepracować traumę z przeszłości.
Tymczasem jego przyjaciel Matt Sutton stara się nie wychylać i wieść w miarę spokojne życie na uniwersytecie w Baltimore, jednak pewnego dnia na jego drodze staje pewna pyskata nieznajoma.
Bethany Harris jest wyjątkowo negatywnie nastawiona do chłopaka, który wydaje się pojawiać wszędzie, gdzie ona się znajduje. Dziewczyna nie może zrozumieć, dlaczego Matt non stop za nią chodzi, oferując jej swoją pomoc. Zdaje się, że tych dwoje nigdy nie dojdzie do porozumienia.
Dopiero w kolejnym roku akademickim coś zaczyna się zmieniać. Czyżby Matt otrzymał w końcu swoją szansę?
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                      Opis pochodzi od Wydawcy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 220

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 5 godz. 20 min

Lektor: Alek Bauman
Oceny
4,1 (65 ocen)
28
22
8
6
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
aswitalska

Dobrze spędzony czas

W pierwszej czesci dowiadujemy sie o zyciu Claytona z przed pieciu lat i dowiadujwmy sie on jego ciezkim czasie z jakim musial sobie radzic .W kolejnej zupełnienie historii Matta i Beth. Kto czytał Nefaorius ten wie
20
anvvv

Nie oderwiesz się od lektury

❤️🦋
20
Eleni001

Nie oderwiesz się od lektury

5/5 ⭐ Uwielbiam twórczość Anny Wilman, czekam na kolejną pozycję! ❤️
10
plisowska25

Nie oderwiesz się od lektury

kocham!
10
Lilkaczyta

Nie oderwiesz się od lektury

Książka była cudownie napisana, odkrywamy dzięki niej wszelkie niedokończone wątki oraz sytuację, które w Nefarious zostały pominięte lub niedopowiedziane. Polecam przeczytać tą książkę jeśli jest się fanem poprzedniej książki.
10

Popularność




Copyright © 2023

Anna Wilman

Wydawnictwo NieZwykłe

All rights reserved

Wszelkie prawa zastrzeżone

Redakcja:

Sandra Pętecka

Korekta:

Monika Nowowiejska

Karolina Piekarska

Barbara Hauzińska

Redakcja techniczna:

Paulina Romanek

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Projekt ilustracji:

Marta Michniewicz

www.wydawnictwoniezwykle.pl

Numer ISBN: 978-83-8362-116-6

Złamanym duszom,

które wciąż gonią za nadzieją.

Notatka od autora

Przed zapoznaniem się z tą historią najpierw należy przeczytać poprzednią część, czyli Nefarious. Wiele wątków nie wybrzmi w pełni bez poznania przedstawionych w poprzednim tomie wydarzeń. Ponadto Kindness zawiera liczne spoilery do Nefarious.

Część pierwsza

Wallace Clayton

PLAYLISTA:

All I Want – Kodaline

Train Wreck – James Arthur

Forever – Lewis Capaldi

It’ll Be Okay – Shawn Mendes

Demons – Imagine Dragons

Afraid – The Neighbourhood

Lovely – Billie Eilish

Changes – XXXTENTACION

You Are The Reason – Calum Scott

In The Stars – Benson Boone

Prolog

Czułem się pusty bez ciebie.

Od kiedy pamiętam, byłem starszym bratem, którego zadaniem było dbanie o ciebie i zapewnianie bezpieczeństwa. Przy mnie wydawałaś się tak krucha i podatna na zagrożenia otaczającego cię świata.

Zawiodłem.

Ciebie, siebie, rodziców.

Teraz jesteś tylko wspomnieniem, blizną na moim sercu oraz duszy. Duchem przeszłości, który wraz z ogromnym poczuciem winy wypełnia moją głowę. Bo nie umiem ruszyć dalej. Stoję w miejscu, nie mając już niczego, na czym by mi zależało.

Tracąc ciebie, straciłem siebie, Roxanne.

Dopiero po kilku latach w moim życiu pojawił się pewien promyk światła, dzięki któremu odzyskałem wiarę w to, że mogę być jeszcze cokolwiek wart.

Jednak nim do tego doszło, zatraciłem się we własnym mroku.

Rozdział 1

5 lat wcześniej

– Nie możesz zrobić więcej niż dwóch kroków, Hale! – krzyczę, kiedy głośny dźwięk gwizdka przerywa grę. Szarpię dłońmi za poliestrową koszulkę z wyszytym nazwiskiem na plecach. Pot spływa strużkami po moim czole, więc szybko przecieram go grzbietem dłoni.

To już ostatnia kwarta, nie mamy czasu na takie błędy.

– Kto w ogóle przyjął cię do drużyny? – dodaję surowym tonem. – Walczymy o awans do mistrzostw międzystanowych – cedzę, podchodząc do niego coraz bliżej. Przeciwnicy wykorzystują chwilowe zamieszanie na rozstawienie się po boisku, a nasza drużyna wznawia krycie jeden na jednego. Wszyscy z wyjątkiem mnie i Dominica. – Skup się przez te ostatnie trzy minuty!

– Clayton! Na pozycję! – Kiwam głową na rozkaz trenera i podbiegam do kapitana wrogiej drużyny. Pokonanie Brentwood High to ostatni punkt do odhaczenia przed pewnym awansem. Mamy przewagę zaledwie dwóch punktów, którą przeciwnicy mogą w tym momencie zniwelować przez taką głupią stratę z naszej strony.

Przywieram barkiem do Normana Wileya. Napiera na mnie, chcąc jak najbardziej wysunąć się na pozycję, by złapać piłkę od wyrzucającego z linii bocznej zawodnika. Rozpieram szeroko barki, by ograniczyć mu widoczność. Powinienem stać tuż za jego plecami, jednak końcówka meczu to odpowiedni czas, by wejść na wysoki pressing1. Dominuję wzrostem i zasięgiem rąk nad Wileyem, dzięki czemu kilka sekund po wymierzonym do niego podaniu, udaje mi się odebrać im piłkę.

Ruszam przed siebie, kozłując nisko, i staram się zdążyć pod kosz, zanim uformuje się tam ich obrona. Wymijam jednego chłopaka, który starał się stanąć mi na drodze, dzięki czemu chwilę później zdobywam dla nas dwa punkty po czystym wsadzie.

Krzyczę triumfalnie i odbijam z całej siły piłkę o parkiet, gdy tylko wypada z kosza.

Cztery punkty.

Dwie i pół minuty.

Krok od awansu.

Kolejny etap przybliżający mnie do sportowego stypendium na Columbii.

Trener Brentwood High zarządza krótką przerwę. Wszyscy zbieramy się przy swoich ławkach, by uzupełnić płyny i posłuchać trenera. Wyciąga tabliczkę i kreśli taktykę na kolejne minuty spotkania. Poświęcam temu całą swoją uwagę, aby przypadkiem czegoś nie zepsuć.

Przerwa dobiega końca, więc przeciwnicy ustawiają się pod naszym koszem. Przecieram dłonią podeszwy butów i wracam na boisko. Norman Wiley mierzy mnie tak wrogim spojrzeniem, że wyczuwam dreszcze przebiegające po moim ciele. Przyćmiewa je jednak adrenalina i chęć wygranej. Odwzajemniam mu się kpiącym uśmiechem, a następnie ustawiam się na linii rzutów za trzy punkty.

Przez ostatnie minuty meczu działam jak w transie. Pomagam drużynie w zdobywaniu punktów, do momentu kiedy rozbrzmiewa ostatni gwizdek. Zdejmuję koszulkę i rzucam ją na parkiet, a następnie biegnę do chłopaków, by dołączyć do grupowego uścisku. Mamy to, zdobyliśmy ten cholerny awans!

– Jestem z ciebie dumny, Ace – oznajmia trener, gdy jesteśmy już w szatni. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, a dłonie wciąż drżą z podekscytowania. Dokonaliśmy czegoś wielkiego, dzięki czemu już wkrótce osiągnę to, czego bardzo pragnę.

Nowy Jork.

Columbia.

Szansa na dołączenie do Knicksów.

– Dziękuję, trenerze – rzucam z uśmiechem. – I dziękuję również wam, drużyno.

Po szybkim, chłodnym prysznicu zatrzaskuję drzwiczki swojej szafki i wsuwam pasek sportowej torby na ramię. Poprawiam kaptur bluzy, roztrzepując palcami pokręcone, wilgotne wciąż włosy. Żegnam chłopaków i wychodzę na zewnątrz. Pokonuję kręte, szkolne korytarze, by móc w końcu wyjść na parking, żeby dołączyć do czekającej w aucie rodziny. Kiedy świeże powietrze owiewa moją twarz, para drobnych dłoni chwyta mój kark i ciągnie w dół. Natrafiam spojrzeniem na brązowe tęczówki Indy.

– Gratulacje, kapitanie – świergocze tuż przy moich wargach. Wydyma usta i delikatnie mnie całuje. Dreszcz przechodzi wzdłuż całego mojego ciała, kiedy tylko czuję na sobie jej dotyk. Ciemne kosmyki jej włosów łaskoczą mnie w policzki, więc zaczesuję je za jej uszy. – Byłeś najlepszy.

Oplatam ją ramieniem w talii i przyciągam jeszcze bliżej. Powolnie pogłębiam pocałunek, kiedy nagle ktoś ciągnie mnie za rękaw bluzy.

– Wally, jedziemy do In-N-Out, pośpiesz się – jęczy moja młodsza siostra. Karcę ją spojrzeniem, gdy niechętnie odsuwam się od swojej dziewczyny. – Mama i tata czekają, a ja jestem głodna.

– Roxy, daj mi chwilę – proszę ją, na co marszczy cienkie brwi. Krzyżuje ramiona na klatce piersiowej, a usta formuje w wyraźny grymas niezadowolenia.

Wzdycham pod nosem, całuję Indy po raz ostatni na pożegnanie, po czym chwytam młodą za rękę i prowadzę do samochodu.

– Nie mogliście zatrzymać jej w aucie? – pytam od razu, gdy wsiadam na miejsce pasażera. Gromię wzrokiem blondynkę, która szczerzy się, zapinając pas. – Nie mogę zapraszać Indy na nasze wyjścia, więc z łaski swojej pozwolilibyście mi z nią chociaż chwilę porozmawiać.

– Ale ty nic nie mówiłeś, Wally – wtrąca Roxanne. – Byłeś zajęty…

– Wystarczy – przerywa jej mama. Obraca w naszym kierunku głowę, skupiając swoje spojrzenie na mnie. – Gratulacje, synku, jedziemy uczcić twój kolejny sukces na obiedzie. Proszę więc, chociaż na chwilę odpuśćcie sobie kłótnie.

– Przecież się nie kłócimy – dopowiadam pod nosem.

Posiadanie kilka lat młodszej, wkurzającej siostry jest wielkim utrapieniem. Rodzice są na każde jej zawołanie, wystarczy ją dotknąć, a płacze, jakbym ją co najmniej torturował, a do tego nałogowo kradnie rzeczy z mojego pokoju.

– Kiedy kolejny etap? – zagaja ojciec. Czuję na sobie jego wzrok we wstecznym lusterku. – W moich czasach eliminacje międzyszkolne odbywały się wiosną, a międzystanowe mistrzostwa zawsze jesienią. Mieliśmy wtedy całe wakacje na dodatkowe treningi.

– Teraz się pozmieniało. Pierwszy mecz będziemy grać za dwa tygodnie, czyli jakoś na początku listopada – odpowiadam, na co w odpowiedzi kiwa głową. Mówiłem o tym wielokrotnie, tak mnie po prostu słuchali. – Musimy codziennie zostawać po zajęciach na treningach.

– Nie ma szans, masz siedzieć z Roxanne, kiedy mamy zebrania podsumowujące we wtorki i piątki po południu – wtrąca oburzona matka. – Nie zostawię jej samej w domu.

– Ma już dziesięć lat. Obejrzy telewizję i zrobi lekcje – odpowiadam.

Nie mogę odpuścić treningu przed tak ważnym meczem.

– Wykluczone. Możesz siedzieć na sali treningowej do późnej nocy z wyjątkiem tych dwóch dni.

Szereg nieprzyjemnych dreszczy wstrząsa moim ciałem. To nie pierwszy raz, gdy muszę z czegoś rezygnować przez Roxanne. Rodzice bardzo często mają podróże służbowe, bankiety firmowe i randki, w czasie których mam opiekować się siostrą. Straciłem przez to bilety na co najmniej trzy mecze Washington Wizzards, słodką szesnastkę Indy i wiele wyjść z kumplami.

– Odpuśćmy mu chociaż na ten miesiąc. Może mama Lauren pozwoli jej zostawać u nich po szkole na kilka godzin albo zapłacimy za opiekunkę – proponuje tata, gdy skręca na parking restauracji.

– Bez dyskusji – kwituje kobieta, po czym wysiada z auta.

Głośne trzaśnięcie drzwi kończy rozmowę, miażdżąc tym samym moje szanse na mistrzostwo. Bez wypracowanej odpowiedniej ilości godzin na treningach nie będę gotowy, by zmierzyć się z najlepszymi licealnymi drużynami z kraju. Wszystko przez moją niesamodzielną młodszą siostrę.

Tak jak mama trzaskam poirytowany drzwiami mercedesa. Ojciec mierzy mnie wzrokiem, jednak odpuszcza sobie rzucenie zgryźliwego komentarza. Pomaga mojej siostrze wydostać się z pojazdu, po czym wygładza dłońmi jej sukienkę w stokrotki. Całą trójką wchodzimy do przestronnego lokalu, w którym dosiadamy się do matki. Z widocznym niesmakiem przygląda się skąpemu menu, które ani trochę do niej nie przemawia.

Jeździmy na fast foody tylko dla Roxy. Ma obsesję na punkcie hamburgerów i nuggetsów, które może jeść do znudzenia.

Odsuwam krzesło i opadam na nie bezwładnie, wyciągając z kieszeni dresów telefon. Wysyłam krótkiego SMS-a do Indy, by spotkała się ze mną dziś wieczorem. Zdecydowanie będę potrzebował porządnie odreagować dzisiejszy dzień. Fala radości miesza się z paskudną goryczą, wprawiając mnie w naprawdę dziwny, otępiający stan. Jestem zmieszany i po części zagubiony. Nienawidzę, gdy coś przysłania mi drogę do osiągnięcia celu.

– Dostałeś już statystyki meczu? – pyta tata, gdy nasz stolik otacza niezręczna cisza.

– Trener wyśle je prawdopodobnie wieczorem wraz z analizą. Przejrzę je później, by wiedzieć, nad czym popracować w tym tygodniu. Zjebałem dzisiaj kilka akcji, tracąc punkty w naprawdę głupi sposób – wzdycham, sunąc palcem po plastikowym menu.

Mężczyzna kiwa głową z uznaniem, a następnie skupia się na rozmowie z Roxy.

– Wallace – wzdycha matka. – Odzywaj się przy siostrze. O nic więcej cię nie proszę.

– Prosisz mnie o wiele więcej rzeczy związanych z Roxanne – cedzę, a nasze spojrzenia się spotykają. Zaciskam palce na plastikowym menu, a mój oddech przyspiesza. – Nie dostrzegasz tego?

Czuję, jak moja młodsza siostra szarpie mnie za rękaw bluzy, jednak w tej chwili całkowicie to ignoruję. Walczymy z matką na spojrzenia, a z każdą mijającą sekundą wyraz jej twarzy zmienia się w coraz bardziej zdenerwowany.

– Jako starszy brat masz dodatkowe obowiązki. Jednym z nich jest pilnowanie siostry, kiedy nie ma nas w domu.

– Ale nie w momencie, gdy mam szansę zapracować sobie na wymarzoną przyszłość. Najbliższe tygodnie są kluczowe dla mojej dalszej kariery.

– Koszykówka to hobby, nie przyszłość – odpowiada, dając mi dobitnie do zrozumienia, jak bardzo umniejsza moje cele. – Pilnując Roxanne, możesz skupić się na nauce do egzaminów.

– Najważniejsze są treningi.

– Jestem z ciebie dumna, Wallace. Naprawdę cenię to, jak dobrym jesteś zawodnikiem oraz kapitanem, jednak to nie jest coś, co zapewni ci stabilną przyszłość. Żadna drużyna może nie być zainteresowana, a nawet jeżeli będzie, to wystarczy jedna kontuzja i zostajesz z niczym, rozumiesz? – pyta, argumentując swoje zdanie tak durnymi teoriami, że aż wytrzeszczam ze zdumienia oczy. Dostanę się do NY Knicks, wystarczy mi wygrana w międzystanowych zawodach i stypendium na Columbii. A niewiele brakuje bym tego właśnie dokonał.

– Mylisz się, mamo – wzdycham z bezsilności. Odsuwam się na krześle, po czym wstaję i odkładam menu na stolik. – Wychodzę z chłopakami i Indy. Nie wrócę na noc.

– Przecież mieliśmy zjeść razem – wtrąca się zdezorientowany tata. – Wallace, posiedź chociaż godzinę.

– Następnym razem, nie mam ochoty na wspólne świętowanie – mruczę pod nosem, a następnie wychodzę z restauracji.

Rozdział 2

Kiedy zapada zmrok, mam wrażenie, że świat całkowicie się zmienia. Dlatego zawsze wychodzimy na spotkania z kumplami wieczorem. Wszystko traci znaczenie, gdy nie pada na nas dzienne światło, w którym niczego nie możemy ukryć. Gdybyśmy spotkali się na jednym z parkingów na obrzeżach miasta, tak jak teraz, i pili piwo przy akompaniamencie muzyki alternatywnej, na pewno ktoś już by nas zgłosił. Noc dodaje nastolatkom swobody. To nasz czas na wyzwolenie, które w dzień hamowane jest przez rodziców, nauczycieli, a nawet miejskie służby.

Zaciskam palce na chłodnej butelce, wypełnionej do połowy piwem. Z głośników jeepa Curta dobiega Gas Pedal od Sage the Gemini, zakłócając panującą dookoła nocną ciszę. Stukam paznokciami o szkło w mojej dłoni, rozglądając się po parkingu. Indy zapewniła, że sama dojedzie na miejsce spotkania, jednak spóźnia się już cholerne piętnaście minut. Waszyngton nie jest zbyt bezpieczny nocą dla tak pięknych i pozornie bezbronnych dziewczyn.

– Chciałem udusić Normana. Kiedy rzucałem za trzy, przed rozpoczęciem drugiej kwarty, dostałem z łokcia w żebra, a ten pierdolony sędzia nawet nie odgwizdał faulu – opowiada Curt, na co przytakuję głową.

Doskonale to widziałem, ba, nawet wszedłem w dyskusję z sędzią, który od razu zignorował ten zarzut. Gdyby się dobrze przypatrzeć, można by nawet uznać to za faul niesportowy, jednak kadra sędziowska działała w tym meczu na korzyść naszych przeciwników.

– A kiedy ja uniosłem ręce, żeby zablokować rzut, od razu uznał to za przewinienie i dał im osobiste.

– Wygraliśmy, Curt. Nie ma już co rozgrzebywać tego tematu – oznajmiam, przywierając mocniej plecami do blaszanej ściany forda.

Wyciągam z kieszeni telefon i wysyłam kolejną krótką wiadomość do swojej dziewczyny. Jeszcze pięć minut głuchej ciszy z jej strony i ruszę w kierunku jej domu.

– A co, jeśli takie sytuacje powtórzą się w trakcie zawodów międzystanowych? Tutaj już nie zbieramy punktów, by piąć się w tabeli, jedna porażka i kończymy z niczym. Jeśli będziemy tracić punkty przez błędy sędziów, możemy szybko pożegnać Columbię, Brown i… Dokąd chcesz iść, Cole? – Curt zerka w kierunku wpatrzonego w ekran telefonu blondyna. Jasne loki zakrywają jego oczy, których spojrzeniem nie zaszczycił nas przez cały wieczór. – Cole!

– Do Duke, jełopie – cedzi pod nosem, a następnie blokuje urządzenie i wrzuca je przez uchyloną szybę do swojego samochodu, o który wciąż się opieram. – Jeśli przegramy, przyjmą mnie dzięki nienagannej reputacji i świetnym ocenom.

– W zeszłym roku prawie oblałeś semestr – rzuca z niedowierzaniem Kylie, dziewczyna Curta. – Trzy miesiące dawałam ci korepetycje z chemii, dzięki czemu wyciągnąłeś się na D.

– A w tym roku od samego początku pomaga mi Sophia Moore i moja średnia ma się zadziwiająco dobrze. – Uśmiecha się półgębkiem, gdy Kylie marszczy zaskoczona brwi. Nikt by nie pomyślał, że Cole poprawi swoje oceny po tylu latach obijania się. – Wystarczyło odpowiednio ją zmotywować do udzielenia mi korepetycji. Wiecie, co mam na myśli.

– Jesteś obrzydliwy – dodaje dziewczyna i wtula się w ramię Curta. – Z kim ty się zadajesz…

Cole i Curt śmieją się w odpowiedzi, na co Kylie macha teatralnie dłonią.

Odstawiam piwo na dach samochodu i wybieram numer Indy, aby rozpocząć połączenie. Kiedy dochodzi do mnie komunikat, że abonent jest niedostępny, zaczynam rozumieć, czemu ani razu mi nie odpisała.

Ściskam dłonie w pięści i chowam urządzenie do tylnej kieszeni.

– Idę po Indy – oznajmiam towarzystwu.

– Pewnie zaraz będzie, nie musisz się od razu tak denerwować – stwierdza Curt. Mierzę go gniewnym spojrzeniem, gdy używa tego swojego lekceważącego tonu. Ciekawe, jak by zareagował, gdyby to jego dziewczyny nie było już od ponad dwudziestu minut, a jej telefon byłby wyłączony. – O, patrz! Już do nas idzie.

1 Pressing (z ang.) – sposób prowadzenia gry w koszykówce, który ma na celu jak najszybsze odebranie piłki drużynie przeciwnej, jak najdalej od własnego kosza (przyp. red.).