10,25 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 12,00 zł
Kandydatki na żonę to zbiór scenariuszy teatralnych.
Kandydatki na żonę - Scenariusz przenosi nas do XIX wieku. Wujostwo chce ożenić młodego Wiktora.
Przedstawiają mu cztery kandydatki (trzy młode dziewczyny i starszą o 20 lat kuzynkę cioci), on ma wybrać sobie jedną z nich za żonę. Tymczasem Wiktor od pięciu lat kocha się w służącej wujostwa Róży. Ostatecznie Wiktor przyparty do muru wybiera żonę. Wybór pada na...
Szarlotka z herbatą - Dwa małżeństwa (nie do końca wiadomo kto jest kogo żoną, mężem), opowiadają sobie w restauracji gdzie ostatnio byli, co robili i co widzieli (z dużą porcję absurdu) i kelnerka, która przynosi zawsze inne napoje i ciastka niż zamówione (chociaż ni do końca wiadomo kto co zamówił) - czyli teatr absurdu.
Żubry - Scenariusz mówi o więzach, relacjach w rodzinie po otrzymaniu spadku. "Dobry wujek", który zrzeka się spadku na rzecz pozostałych członków rodziny ma jednak pomysł jak wspólnie zagospodarować ich spadek. Czy na prawdę jest w tym bezinteresowny.
Andrzej Dembończyk
mieszka na Śląsku. Od kilku lat pisze scenariusze teatralne, które grane są przez amatorskie grupy teatralne w całej Polsce, krótkie opowiadania (bez happy endu) i od czasu do czasu wiersze.
Pisze poezję japońską: haiku, haiga, tanka, haibun, którą publikuje w polskich i zagranicznych magazynach internetowej i drukiem.
Jego haiku znajdują się również w czterech antologiach haiku wydanych drukiem w latach 2011-2015.
Strona internetowa: http://eddie-ad.blogspot.com/
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 47
Andrzej Dembończyk
Kandydatki na żonę
i inne scenariusze
© Copyright by Andrzej Dembończyk & e-bookowo
Grafika na okładce: shutterstock
Projekt okładki:e-bookowo
ISBN 978-83-7859-509-0
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2015
Konwersja do epub A3M Agencja Internetowa
Osoby:
Wiktor
Zenon – wujek Wiktora
Zofia – ciotka Wiktora
Anna – panna na wydaniu
Barbara – panna na wydaniu
Celina – panna na wydaniu
Zyta – panna na wydaniu, kuzynka Zofii
Wojciech – służący Wiktora
Róża – służąca Zenona i Zofii
Typowy XIX wieczny salon z sofą, fotelami, wertikiem, grubym dywanem.
Na środku pokoju duży stół i krzesła, pod ścianą mały stolik, sofa, fotele, barek, pianino.
Zenon i Zofia siedzą na sofie, Wiktor na fotelu.
Zenon: Drogi Wiktorze, jak co roku spędzasz u nas wakacje. Powiedz mi kochany siostrzeńcze jak się u nas czujesz?
Wiktor: (trochę zdziwiony) Jak się tutaj czuję? Bardzo dobrze wujku. Czyż sam fakt, że przyjeżdżam tutaj co roku na wakacje, nie licząc świąt Bożego Narodzenia, o tym nie świadczy?
Zenon: To wybornie. (krótka przerwa) Przyjeżdżasz ale zawsze sam.
Wiktor: Nie rozumiem. A z kim mam przyjeżdżać? Przecież nie mam żony, narzeczonej.
Zofia: No właśnie Wiktorku!
Zenon: (do Zofii) Nie przerywaj kochanie! (do Wiktora) Może już najwyższy czas, żeby się ożenić?
Wiktor: A… a…. a…
Zenon: Czyli zgadzasz się z nami. Świetnie!
Wiktor: A… a… a…
Zenon: Już wszystko obmyśliliśmy (do Zofii) prawda kochanie?
Zofia: (radośnie) Tak, tak, wszystko!
Wiktor: A… a… a…
Zenon: Nic się nie martw. Wszystko zostaw nam. Za rok przyjedziesz tu z żoną. A za dwa (trąca łokciem Zofię) może z żoną i z dzieckiem. (śmiech)
Wiktor: A… a… a…
Zofia: Już jest wszystko załatwione. Ty masz tylko wybrać odpowiednią dziewczynę.
Zenon: (do Zofii) Kochanie… nie przeszkadzaj.
Wiktor: Ale skąd wam przyszło do głowy, że ja chcę się żenić!
Zenon: (zdziwiony) Jak to? Nie chcesz? Zobaczysz tylko kandydatki na żonę, od razu będziesz chciał się żenić.
Zofia: Są cztery kandydatki.
Zenon: (podniesionym głosem do Zofii) Kochanie!
Zofia: (spuszczając głowę) Przepraszam.
Zenon: A więc mój chłopcze do rzeczy. Pamiętasz małą, skromną niedzielną kolację?
Zofia: A czemu ma nie pamiętać, przecież to było trzy dni temu i… (spostrzegłszy groźny wzrok Zenona na sobie) Przepraszam, już jestem cicho.
Wiktor: Tę małą, skromną na 30 osób?
Zenon: Na 28. Nie licząc służby.
Wiktor: Tak…
Zenon: Otóż, były na niej wszystkie cztery kandydatki. To taki nasz mały podstęp. Umówiliśmy się, że one obejrzą jak wyglądasz, jakie są twoje maniery i tak dalej. No sam wiesz najlepiej…
Zofia: I wypadłeś znakomicie Wiktorku! Wszystkie chcą wyjść za ciebie.
Zenon: (do Zofii) Kochanie! Może pójdziesz nazrywać róż do ogrodu?
Zofia: (ze zdziwieniem) Przecież pada?
Zenon: (głośniej) To weź parasol!
Zofia: Nie mam jeszcze parasolki do tej sukni. Przywiozą go dopiero za tydzień.
Zenon: To siedź cicho i nie przeszkadzaj!
Róża: (wpadając do salonu) Ktoś mnie wołał?
Zenon: (poirytowany) Nie! Mówiłem żonie, żeby poszła nazrywać róż. Nie wołałem ciebie… Różo.
Róża: Aha. To ja przyniosę pani parasol. Pada deszcz!
Zenon: (zdenerwowany) Nie, nie, nie! Pani nigdzie nie pójdzie (po chwili przerwy spokojnie do Róży) Możesz odejść do swoich zadań Różo i nie przeszkadzaj nam już więcej.
Róża: (kłania się) Dobrze proszę pana. (wychodzi, przedtem spogląda przelotnie na Wiktora, który odprowadza ją wzrokiem)
Zenon: Na czym to stanęliśmy? A tak, na kandydatkach. Są cztery. To córki naszych przyjaciół więc mogę ręczyć za ich dobre urodzenie, maniery, obycie towarzyskie i honor.
Wiktor: (zrezygnowany) To świetnie.
Zenon: Więc po kolei. Anna – lat 21. Świetnie gra na pianinie. Jej ojciec ma duży majątek niedaleko stąd. Druga to Barbara – lat 22. W wolnym czasie maluje (do siebie) czyli cały czas maluje. Ojciec jest emerytowanym pułkownikiem. Trzecia to Celina – lat 23. Doskonale wyszywa, haftuje czy coś tam. Ojciec to dyrektor browaru. I co ty na to? Jest w czym wybierać, co?
Zofia: (oburzona) A moja kuzynka! Zenonie, zapomniałeś! Jak możesz…
Zenon: Tak… Czwarta to Zyta. Kuzynka mojej kochanej żony. Lat 45. Ty masz 25 więc (puszczając oko do Wiktora) jej nie bierzemy poważnie, jako kandydatki na żonę.
Wiktor: (do siebie) Nie bierzemy. My. Świetnie.
Zofia: (do Zenona) No powiedz coś Wiktorkowi o mojej siostrze. Albo sama to zrobię. (poprawia się na sofie) Więc kuzynka moja Zyta jest nieco starsza od ciebie, ale niech to cię nie zniechęca.
Zenon: (do siebie) Nieco starsza. Dobre.
Zofia: Jest najmłodszą z moich kuzynek.
Zenon: Nie bój się chłopcze, reszta kuzynek ma już mężów, więc nie będą cię prześladowały.
Zofia: Zenonie, nie przeszkadzaj! Jak mówiłam jest najmłodsza… i… jest bardzo miła… i… dobra. Doskonale dba o dom i gotuje.
Zenon: To może tyle wystarczy. Posłuchajmy Wiktora. My ciągle mówimy, a on milczy.
Wiktor: Nie wiem co powiedzieć…
Zenon: (do Zofii) Nie wie co powiedzieć (śmieje się) Może powiedz czy ci się spodobały panny.
Wiktor: Rozmawiałem z każdą… widziałem je tylko podczas kolacji… (z wyrzutem) Ale dlaczego nie powiedzieliście mi o wszystkim?
Zenon: No chyba nie będziesz się droczył na nas za to? Pogadałeś sobie z nimi, pobyłeś z nimi, pooglądałeś. Masz, jak to mówią, świeże spojrzenie. Gdybyś wiedział o wszystkim, to chyba sam przyznasz, patrzyłbyś na nie inaczej. Poza tym niczym się nie musisz martwić, my już wszystko przygotowaliśmy.
Zofia: Tak, tak… jutro tu przyjdą.
Wiktor: (wystraszony) Jutro!
Zenon: (błagalnie) Zofio! Daj mi wszystko powiedzieć. (do Wiktora) Jutro przyjdą. Po kolei: 900 Anna, 930 Barbara, 1000 Celina, 1030 Zyta. Jak w wojsku. Szybko, zwięźle. Szast prast i po południu już się możesz zaręczyć z wybraną panną.
Wiktor: Szast prast (rozpina kołnierzyk) Wujek już o wszystkim pomyślał..
Zenon: (do Zofii) Zostawmy Wiktora samego, nie przeszkadzajmy mu. (do Wiktora) Przemyśl sobie wszystko, o co chcesz je zapytać, jak poprowadzić rozmowę, sam już wiesz najlepiej. (wychodzą, Wiktor zostaje sam w salonie)
Wiktor: Szast prast i po sprawie. Co robić? Co robić? Chyba mi się to śni. (przechyla głowę na prawą stronę) Tak jakby słabo mi się zrobiło, duszno… (zastyga w takiej pozycji)
Wiktor chodzi nerwowo po salonie. Wchodzi Wojciech.
W