Kamienne Serce - James Fenimore Cooper - ebook

Kamienne Serce ebook

James Fenimore Cooper

0,0
3,15 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Kamienne Serce, to jedna z powieści przygodowo-historycznych amerykańskiego pisarza Jamesa Fenimore’a Coopera. Ich akcja rozgrywa się w drugiej połowie XVIII wieku w Ameryce Północnej, wśród pionierów i Indian. Ich głównym bohaterem jest traper i myśliwy zwany Sokolim Okiem, biały człowiek wychowany przez Indian. Utwory te to romantyczny i idealistyczny obraz osiemnastowiecznych kresów Ameryki Północnej i zamieszkujących je Indian i osadników. Cechują je barwne opisy przyrody, wartka i pełna napięcia akcja, mocno zarysowane sylwetki głównych bohaterów. Książki te wysoko oceniane przez współczesnych i wciąż popularne, stanowią one żywy do dziś wzór przygodowej powieści indiańskiej. Powieści te od blisko dwustu lat są publikowane na całym świecie. Kilka z nich zostało sfilmowanych. Najpopularniejszym tomem cyklu jest wielokrotnie filmowana powieść Ostatni Mohikanin. (za Wikipedia).

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 25

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



 

James Fenimore Cooper

 

Kamienne serce

 

przekład anonimowy

 

Armoryka

Sandomierz

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Na okładce: Ilustracja z książki „Na dalekim zachodzie”

wydanej w roku 1890, licencja public domain.

Wydanie według edycji z roku 1890.

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-512-8

 

 

Kamienne serce.

 

Rozdział I.

Jeździec w pustyni. — Spotkanie.

 

W roku 1857, gorącego dnia lipcowego, o kilka godzin przed zachodem słońca, jeździec jakiś dążył na wspaniałym koniu wdłuż brzegu rzeki Rio Bermejo w Meksyku, która, przepłynąwszy około 70 mil, wpada do Rio Grande del Norte.

Jeździec ten, mający na sobie kostjum strzelca meksykańskiego, o ile można było sądzić z powierzchowności, mógł liczyć około trzydziestu lat wieku. Był on wzrostu wysokiego, postaci wysmukłej, ruchy były zgrabne, a na twarzy malowała się dobroć i szczerość. Niebieskie oczy o łagodnem spojrzeniu, gęste zwoje jasnych włosów, bogato wysuwające się z pod szerokiego ronda kapelusza i w malowniczym nieładzie spadające na ramiona, matowa bladość twarzy, różniąca się wybitnie od właściwej meksykanom żółtawej cery oblicza — wszystko to naprowadzało na domysł, że jeździec nasz został zrodzony nie pod gorącem niebem Ameryki hiszpańskiej.

Mąż ten, na pozór spokojnego i łagodnego usposobienia, łączył w swem sercu odwagę lwa z nieustraszonością bez granic; nie bez słuszności więc okoliczni mieszkańcy przezwali go „Kamiennem sercem.”

W chwili, gdy przedstawiamy go naszemu czytelnikowi, zawrócił właśnie konia z równiny w stronę gęstego lasu, którego krańce sięgały aż nad brzegi Rio Bermejo.

Był to jeden z owych dziewiczych lasów dalekiego zachodu, ciszy którego nie zakłócił wtedy jeszcze odgłos uderzeń siekiery. Drzewa też w nim rosły według upodobania; krzyżowały się swemi gałęźmi, splatały się z sobą, tu i owdzie znowuż, jakby na przekorę, zostawiały obszerną między sobą lukę, pokrytą zwykle suchymi konarami i pniami przegniłymi, leżącymi tu może od wieków. Grunt lasów tych, sformowany przez proch padłych przed tysiącami laty drzew, jest falisty; to się wznosi w postaci pagórków i małych gór, to znów ginie w rozległych bagniskach, zamieszkanych przez straszne aligatory, przewracające się tam w zielonkawym szlamie; miljardy much zjadliwych brzęcząc latają po nad dusznymi wyziewami błota. Kamienne serce widocznie nie był rzadkim gościem w tej puszczy, kiedy się tak odważnie w głąb jej zapuszczał, i to jeszcze w chwili, gdy zachodzące słońce zostawiało ziemię w cieniu, który pod pokrywą gęstych koron drzew — olbrzymów tem bardziej wzrastał. Pochylony zlekka naprzód w siodle, z czujnem okiem i uchem, pędził Kamienne serce przed siebie tak szybko, ile tylko pozwalała na to koniowi nierówność gruntu i ciemnie nocy.

Musiał przebyć po drodze wpław kilka strumieni i stromych parowów; na prawo i na lewo w niewielkiem oddaleniu rozlegały się stłumione ryki jaguarów i miauk szyderczy panter; on wszakże, niewzruszony wcale otaczającemi go niebezpieczeństwy, nieustannie mknął naprzód, aczkolwiek las z każdym krokiem stawał się wciąż dzikszym i bardziej ponurym.

Przybywszy wreszcie do podnóża jednego pagórka, wstrzymał Kamienne serce konia, nie schodząc wszakże z niego, rzucił dokoła siebie badawcze spojrzenie. Grobowa cisza panowała wszędzie, wycie dzikich zwierząt milkło stopniowo w oddaleniu; żadnego szelestu nie można było dosłyszeć, prócz szmeru wody, przedzierającej się przez rozpadlinę skały.

Ciemnolazurowe