Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów - Tomasz Łukasz Nowak - ebook

Język ukrycia. Zapisany socjolekt gejów ebook

Tomasz Łukasz Nowak

4,2

Opis

Między słowami i między drzewami – między Innymi – funkcjonowały przestrzenie ukrycia, o których do tej pory wiedzieli tylko wybrani mężczyźni. Geje, nazywający siebie w latach 80. i 90. XX wieku ciotamipedałami, stworzyli tuż obok normatywnego seksualnie społeczeństwa alternatywny świat, który – kształtując się głównie w miejskich szaletach, na dworcach i w parkach – pozostawał poza ogólnospołeczną świadomością. Tomasz Łukasz Nowak podjął się odważnej próby zrekonstruowania pomijanej milczeniem rzeczywistości społeczności mającej wspólną historię, język (socjolekt) i estetykę. Jego książka to brakujący do tej pory element historii oraz głos w edukacji związanej z szeroko pojętymi dyskursami wykluczenia. „Język ukrycia” niewątpliwie zainteresuje więc badaczy i badaczki języka, komunikacji społecznej i mediów oraz gender i queer studies, a także osoby, które, podążając za autorem, chcą odkryć nieistniejący już językowy świat polskich gejów z lat 80. i 90. XX wieku.

 

"Autor z talentem tworzy procedury porównawcze i z subtelnością, czasem też z brawurą wprowadza je w praktykę badawczą. […] Książka Tomasza Łukasza Nowaka przyczynia się wydatnie do rozwoju „lawendowej lingwistyki”. Przyjęta przez Autora perspektywa oglądu reprezentuje „językoznawstwo otwarte”, z rozmachem dialogujące z innymi dyscyplinami humanistyki podejmującymi temat różnorodności i inności człowieka. W istocie mówi On o samoświadomości człowieka i grupy, a to stanowi podstawowe pytanie humanistyki. Daje pozytywną odpowiedź na inne, pojawiające się wcale nierzadko pytanie: Czy humanistyka jest – jeszcze – potrzebna?"

 

Z recenzji prof. dr hab. Małgorzaty Kity

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 446

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (5 ocen)
2
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Sensowne izrozumiałe jest dla nas tylko to,

co porusza się po torach naszego świata

Michal Ajvaz (2005)

Nicht der Homosexuelle ist Pervers,

sondern die Situation in der er lebt

Tytuł filmu w reż. Rosy von Praunheim (1970)

Przetrwa ten, kto stworzył swój świat

Ryszard Kapuściński (2005)

WSTĘP. Masz ogień?

Między słowami imiędzy drzewami– między Innymi– funkcjonowały przestrzenie ukrycia, tzw. pikiety, miejsca, októrych wiedzieli tylko wybrani mężczyźni. Geje, nazywający siebie wlatach 80. i90. XX wieku ciotami ipedałami, stworzyli wówczas tuż obok normatywnego seksualnie społeczeństwa alternatywną, przemilczaną wpublicznym dyskursie rzeczywistość. Ich kultura kształtowała się głównie wmiejskich szaletach, na dworcach iwparkach, które, przyjmując postać heterotopii, pozostawały poza ogólnospołeczną świadomością. Geje, awtedy właśnieciotyipedały, mieli swój kod, język irytuały, swoją estetykę– tzw. kamp1, żyli w przerysowanym świecie telenowel, wzdychając do ulubionych aktorek i aktorów, piosenkarzy ipiosenkarek. Wśród nich byli stali bywalcy oper, teatrów oraz fani Dynastii iMody na sukces. Byli amatorzy przygodnego seksu wparku na pikiecie oraz ci związani zjednym partnerem przez całe życie. Każdy znich był jednak wobliczu normatywnego seksualnie społeczeństwa tak samo niewidzialny, niedostrzegalny, wszakże homoseksualność do końca XX wieku pozostawała tematem tabu, który Rzeczypospolitej zdawał się nie dotyczyć.

Zależało mi na tym, by opisując socjolekt społeczności gejów, ciot ipedałów2, zrekonstruować zapisany w tym socjolekcie obraz przemilczanej w publicznym dyskursie rzeczywistości. Celem moich badań było odtworzenie językowego obrazu świata i kultury wskazanej wspólnoty komunikacyjnej (communitas) oraz dotarcie do ukrytych womawianej odmianie wartości, którymi ta wspólnota się kierowała, iproblemów, zktórymi mierzyła się wII połowie XX wieku. Wksiążce wskazuję również pozajęzykowe elementy komunikacji, determinowane najczęściej estetyką kampu. Tożsamość iprzynależność do społeczności wyrażano bowiem nie tylko werbalnie, lecz też przez ruch ciała igesty, spojrzenie, ton głosu, strój isposób bycia.

Badany socjolekt nazwałem językiem ukrycia wnawiązaniu do tzw. strategii ukrycia społeczności gejów, poruszanych m.in. wpracach Agaty Fiedotow (2012) iSebastiana Jagielskiego (2013), od którego zresztą nazwę tę zaczerpnąłem3. Wten sposób podkreślam swoistość funkcji utajniania komunikacji, która polegała nie tylko na ukryciu samego komunikatu (tak jak np. wgwarach więziennych), ale wobliczu represyjnej rzeczywistości także (lub przede wszystkim) na ukryciu tożsamości użytkowników socjolektu. Niemożność oficjalnego, publicznego wyrażania własnej podmiotowości skutkowała bowiem odpowiednim kamuflażem ipermanentną czujnością, anierzadko też lękiem przed zdemaskowaniem. Zjednej strony więc socjolekt ten pozwalał uniknąć podejrzeń społeczeństwa iposądzenia onienormatywną seksualność, zdrugiej zaś identyfikował nieheteroseksualnych mężczyzn, którzy mogli się wtym społeczeństwie rozpoznać. Notabene właśnie do takiej sytuacji komunikacyjnej nawiązuje tytuł wprowadzenia, czyli pytanie oogień, będące wrzeczywistości wymownym wstępem do rozmowy znieznajomym przebywającym wparku na pikiecie. Problem ten omówię dokładniej m.in. wczęści drugiej wpodrozdziale „Kody irytuały”.

Chciałbym zaznaczyć, że propozycja nazwyjęzyk ukryciaobejmuje wzałożeniu gejowskie socjolekty od czasów formowania się pierwszych gejowskich (tj.ciotowskich,pedalskich) społeczności po koniec lat 90. XX wieku. Ryszard Kisiel, twórca „Filo”, odmianę tę nazwał wprost „językiem konspiracyjnym”4. Tymczasem, wraz ze zmianami wpostrzeganiu iwerbalizowaniu seksualności, zmieniają się również funkcje socjolektów mniejszości seksualnych, zmieniają się potrzeby ich użytkowniczek iużytkowników, apostęp technologiczny determinuje m.in. wybór nowych kanałów komunikacji– ziny iamatorskie czasopisma zastąpiono współcześnie nowoczesnymi aplikacjami ikomunikatorami. Język ukrycia traktuję więc jako niezbędną podstawę, wstęp do rozważań ojęzykowo-komunikacyjnych zwyczajach polskich społeczności LGBTQ+, które zkolei wpisują się wszeroki obszar badań lawendowej lingwistyki (lavender linguistics). Do tego tematu wrócę jeszcze wdrugim rozdziale pierwszej części książki– przy okazji omawiania stanu badań.

Prezentowany wmonografii materiał leksykalny pochodzi zprasy skierowanej bezpośrednio do mężczyzn ohomoseksualnej orientacji. Przeanalizowałem teksty z15 różnych tytułów polskich gejowskich zinów iczasopism wydawanych od 1985 do 2000 roku5. Ze względu na charakter przyjętego źródła już wtytule książki podkreśliłem, że przedmiotem badań iopisu jest zapisany socjolekt, co bynajmniej nie umniejsza jego wartości, ponieważ język zinów (oraz pierwszych gejowskich czasopism) wykazuje znacznie większą zbieżność zjęzykiem mówionym niż pisanym. Publikowane wnich treści, zwykle tworzone spontanicznie, porównać możemy do transkrypcji mowy ich autorów– zarazem członków opisywanej społeczności, szczególnie że teksty nie podlegały zawodowej redakcji. Kwestię tę szczegółowo wyjaśnię wpierwszej części wpodrozdziale „Poetyka zinów. Zin jako źródło leksyki socjolektalnej”.

Zgromadzony materiał badawczy liczy 357 jednostek leksykalnych, które podzieliłem na następujące pola leksykalno-semantyczne: nazwy ludzi (nazwy przedstawicieli społeczności oraz nazwy osób spoza społeczności), nazwy cech nienormatywnych seksualnie mężczyzn (iich autostereotypy), nazwy przestrzeni iczasu, nazwy czynności, nazwy publicznego odkrywania/werbalizowania seksualności (coming out) oraz nazwy związane zżyciem seksualnym. Pola te odpowiadają kategoriom, które– po pierwsze– wyznaczył JerzyBartmiński (2006), opracowując tzw. program minimalny badania językowego obrazu świata, oraz– po drugie– októrych pisała Jolanta Maćkiewicz (1999), tłumacząc potrzebę wyodrębnienia przedmiotów leżących wobszarze zainteresowań wspólnoty komunikacyjnej. Pełna lista omówionych wyrazów iwyrażeń socjolektalnych znajduje się waneksie.

Piszę tę książkę ze świadomością, że wśród Czytelniczek iCzytelników zainteresowanych językiem lub wogóle komunikacją społeczności LGBTQ+ będą również osoby, które nie są zarazem socjolingwist(k)ami lub badacz(k)ami szeroko pojętych dyskursów queer. Stąd klasyczny podział monografii na dwie zasadnicze części: teoretyczno-metodologiczną oraz materiałową. Pierwszą znich rozpoczynam omówieniem najważniejszych elementów związanych zproblematyką badań socjolektów, m.in. ich terminologią, definiowaniem iklasyfikacją. Rozdział ten pomoże więc zarówno młodym lingwist(k)om, jak iosobom spoza obszaru badań językoznawczych zrozumieć, czym generycznie jest język ukrycia. Następnie, wdrugim rozdziale, prezentuję stan badań dotyczący (1) relacji polszczyzny iseksualności oraz (2) socjolektów mniejszości seksualnych za granicą iwPolsce. Wtrzecim rozdziale omawiam przyjętą metodologię na tle dotychczasowych tendencji badawczych. Przypomnę, że wpracy koncentruję się na rekonstrukcji językowego obrazu świata, nie zaś stricte na formalnej analizie języka, która wtym przypadku stanowi dla mnie uzupełnienie opisu relacji między badanym słownictwem (ikodami) akulturą gejów, ciot ipedałów. Tłumaczę też, dlaczego poetyka zinów iamatorskich czasopism pozwala na to, by można było upatrywać wnich korpus leksyki socjolektalnej. Wostatnim, czwartym rozdziale części teoretyczno-metodologicznej przybliżam proces(y) kształtowania się społeczności gejów, począwszy od powstania terminu homoseksualizm wII połowie XIX wieku. Opisuję najważniejsze wperspektywie badań języka ukrycia teorie iwydarzenia, atakże próby jednorodnego zdefiniowania (czy swoistego wręcz ugatunkowienia) wszystkich ciot ipedałów, starając się wten sposób przybliżyć Czytelniczkom iCzytelnikom stosunek społeczeństwa do mężczyzn nazywanych– zpoziomu medycyny iprawa– homoseksualistami. Wrozdziale tym zarysowuję więc pokrótce kontekst kształtowania się wspólnoty komunikacyjnej oraz, wkonsekwencji, powstanie socjolektu (języka ukrycia).

Część druga, materiałowa, podzielona jest zkolei na sześć rozdziałów zgodnie zwyznaczonymi wcześniej głównymi polami leksykalno-semantycznymi. Wpierwszym rozdziale omawiam nazwy ludzi ze społeczności gejów, ciot ipedałów, wdrugim ich nazwy cech iautostereotypy, wtrzecim nazwy ludzi spoza społeczności, awczwartym nazwy przestrzeni iczasu. Rozdział piąty zawiera rozważania dotyczące nazw związanych zwerbalizowaniem (ujawnianiem) nienormatywnej seksualności wprzestrzeni publicznej (coming out). Wrozdziale szóstym przedstawiam nazwy związane zżyciem seksualnym członków społeczności, przy czym– ze względu na liczbę jednostek socjolektalnych (dokładnie 165, co stanowi około 45% całego repertuaru leksykalnego języka ukrycia), dzielę opis ten na następujące podrozdziały: nazwy HIV/AIDS ichorób wenerycznych, nazwy męskich genitaliów, nazwy onanizowania się inazwy stosunków seksualnych, wtym: nazwy stosunków analnych, nazwy stosunków oralno-genitalnych, nazwy seksu grupowego, nazwy fetyszy, nazwy pożądania seksualnego, nazwy orgazmu, nazwy osób determinowane zachowaniem seksualnym, wyrazy obce iterminy odnoszące się do zachowań seksualnych oraz, na końcu, inne wyrazy związane zestosunkiem seksualnym.

Wyrażam nadzieję, że przedstawiony wmonografii repertuar jednostek socjolektalnych wraz zzapisaną wnich przemilczaną publicznie rzeczywistością zainteresuje Czytelniczki iCzytelników iskłoni do zgłębiania kolejnych kwestii dotyczących języka ukrycia lub zainspiruje do nowych poszukiwań wobszarze tzw. lawendowej lingwistyki. Wszakże omawiana przeze mnie wspólnota komunikacyjna (communitas) wciąż się rozwija, ajednocześnie zmienia się do niej nastawienie społeczeństwa. Zmieniają się również kanały komunikacji– od przeanalizowanych wtej książce amatorskich zinów iczasopism, przez profesjonalne magazyny iportale randkowe, ponowoczesne aplikacje ikomunikatory.

Mam też nadzieję, że moje badania ipraca będą istotnym (ado tej pory wciąż brakującym) elementem historii oraz nie mniej ważnym głosem wedukacji związanej ze społecznościami LGBTQ+ izszeroko pojętymi dyskursami wykluczenia.

*

Niniejsza książka nie powstałaby bez wsparcia izaufania profesora Igora Borkowskiego. Dziękuję również profesor Małgorzacie Kicie oraz profesor Ewie Kołodziejek za poświęcony czas, wyróżniającą ocenę oraz wnikliwe uwagi, które uwzględniłem podczas redakcji. Dziękuję profesorowi Arkadiuszowi Lewickiemu za możliwość wydania monografii. Dziękuję Rodzicom, Bliskim iPrzyjaciołom za cierpliwość, za słowa iza każdy trzymany kciuk. Szczególnie dziękuję Kamilowi Dysiewiczowi, któremu oddaję ostatnią kropkę, bo cierpliwie na nią czekał, wspierał ibył. Ijest.

*

Książka oparta jest na poprawionej iuzupełnionej dysertacji doktorskiej pt. Język ukrycia. Ozapisanym socjolekcie polskich gejów na przykładzie prasy społeczności osób homoseksualnych lat 80. i90. XX wieku.

1 Czym jest kamp oraz dlaczego nazywam go „estetyką gejów”, wyjaśnię wdrugiej części książki wpodrozdziale „Ciota”.

2 Wczasach, októrych piszę, leksemgej nie był popularny– wpolszczyźnie zaczął pojawiać się dopiero wlatach 90. XX wieku. Zkolei termin homoseksualista zpunktu widzenia aktualnej wiedzy idoświadczeń deprecjonuje nazywaną tak osobę, konotując głównie chorobę, dewiację czy grzech. Wprzypadku opisywania społeczności nienormatywnych seksualnie mężczyzn zprzełomu lat 80. i90. XX wieku najtrafniejsze więc wydaje się użycie socjolektalnych jednostek ciota ipedał (stąd zapis kursywą). Co ważne, słów tych używam– za językiem ukrycia– bez ich negatywnego, wulgarnego nacechowania.

3 Ztą różnicą, że Jagielski swoje rozważania onim przeniósł na grunt historii kina, pisząc, że„wEuropie Zachodniej iwStanach Zjednoczonych do końca lat 60. «język ukrycia» stosowany był do kamuflowania treści (homo)seksualnych”, przez co „kanon historii kina euroamerykańskiego okresu klasycznego tworzą filmy, które maskowały pragnienie homoerotyczne”, wypełnione „dwuznacznymi aluzjami, seksualną ambiwalencją, zakłóceniami komunikacyjnymi iwieloznacznymi gestami, które nie wyrażając– wyrażały” (Jagielski 2013, 316).

4 „Nie mówiło się też «hetero»– tylko «on nie taki». Albo przeciwnie «on taki», albo «on taki jak nasz». To był taki specyficzny język konspiracyjny” (Radziszewski 2019, 5).

5 Czyli od wydawanego w1985 roku pierwszego polskiego zinu dla gejów pt. „Biuletyn” po drukowane zkońcem XX wieku czasopismo „Outside”. Notabene badanie zapisanego socjolektu było możliwe dzięki zarchiwizowaniu ww. prasy wBibliotece Narodowej wWarszawie oraz wBibliotece iArchiwum Stowarzyszenia Lambda.

I CZĘŚĆ TEORETYCZNO-METODOLOGICZNA

1. Socjolekty w polskich badaniach lingwistycznych

Wnaukach humanistycznych ugruntowało się założenie, że każda społeczność, która tworzy własną kulturę grupową, hierarchizuje wartości iopisuje swoje doświadczenia za pomocą odpowiednich dla tej grupy kategorii językowych. Język zaś jest najważniejszym środkiem przekazywania kultury (Kołodziejek 2015, 7), pełni funkcję grupo- ikulturotwórczą; powtarzając za Stanisławem Grabiasem: „grupa społeczna tworzy język, ale również ijęzyk tworzy grupę społeczną” (Grabias 1997, 135). Taką odmianę języka, którą posługują się wybrane społeczności, zwykło się wróżnych pracach (różnie) nazywać: m.in. gwarą (środowiskową/zawodową), slangiem, żargonem, wariantem czy stylem funkcjonalnym (Grabias 1997, 138–142). We współczesnych badaniach socjolingwistycznych przyjęto ostatecznie termin socjolekt, który na przełomie lat 80. i90. XX wieku wprowadził ispopularyzował wswoich pracach Aleksander Wilkoń, definiując socjolekty jako „odmiany językowe związane zgrupami społecznymi, takimi jak klasa, warstwa, środowisko igrupy zawodowe”– choć, jak zastrzegł, nie oznacza to wcale, że każda grupa społeczna tworzy swój socjolekt (Wilkoń 2000, 88). Warunkiem sine qua non socjalnej odmiany języka, powtarzając dalej za Wilkoniem, jest:

1) istnienie środowiska społecznego, którego członkowie są powiązani silnymi więzami wewnętrznymi (zawodowymi, kulturowymi, towarzyskimi itp.),

2) względna stabilność grupy,

3) silne poczucie odrębności wstosunku do innych grup,

4) ciągłość tradycji,

5) kontakty członków grupy, które przynajmniej częściowo wykraczają poza sytuacje związane zich działalnością profesjonalną, to znaczy nie ograniczają się tylko do kontaktów zawodowych (Wilkoń 2000, 92).

Należy też wspomnieć, że wprowadzenie terminu socjolekt do badań językoznawczych proponowała już znacznie wcześniej (bo w1978 roku) Danuta Buttler, dostrzegając wnim przede wszystkim możliwość wyraźnego uporządkowania terminologii: „Wstarszej terminologii brak jest jednolitej tradycji ich [tzn. odmian socjalnych– przyp. T.Ł.N.] nazywania; pisze się odialektach, gwarach lub żargonach środowiskowych, najprecyzyjniejszy byłby jednak termin socjolekty” (Buttler 1978, 42). Badacze socjalnych odmian języka polskiego mierzą się wswojej pracy zdodatkowym zadaniem metodologicznym. Oprócz– oczywiście– samego zbadania (iopracowania) leksykalnego repertuaru wybranego wariantu języka, muszą go właściwie (oile to możliwe) sklasyfikować. Tymczasem wliteraturze przedmiotu granice między terminami są płynne, aproponowane kryteria klasyfikacji socjolektów nieostre iniespójne. Problem ten niejednokrotnie podkreślono już wpracach zasłużonych językoznawców (m.in. Buttler 1978, Wilkoń 2000, Grabias 1997, Kołodziejek 2015), atakże wnajnowszych publikacjach (np. Piekot 2008, Pędzich 2012, Niepytalska-Osiecka 2014). Warto przy tym zaznaczyć, że literatury wyczerpująco omawiającej metodologię badań nad społecznymi odmianami języka polskiego, wprzeciwieństwie do prac analizujących te odmiany, jest wciąż niewiele. Najobszerniejsza wtym zakresie nadal pozostaje więc wydana w1997 roku (iwielokrotnie wtej pracy przytaczana) publikacja Stanisława Grabiasa Język wzachowaniach społecznych1. Druga równie ważna monografia to Człowiek i świat w języku subkultur Ewy Kołodziejek (2005; uzupełniona iponownie wydana w2015 roku), będąca syntezą wiedzy ojęzykach najważniejszych subkultur wPolsce. Kołodziejek wyraźnie podkreśla wniej– co uważam za istotne również wswoich badaniach ido czego wrócę m.in. wpodrozdziale „Relacje języka ikultury”– potrzebę korzystania wopisie języków subkultur zkoncepcji etnolingwistycznych, traktujących język nie tylko jako środek komunikacji, ale też jako element kultury. Dopiero dzięki takiemu założeniu możliwa jest m.in. konceptualizacja rzeczywistości określonej wspólnoty językowo-kulturowej, tzn. rekonstrukcja utrwalonych wjej socjolekcie wizji świata iczłowieka oraz przyjętych przez tę wspólnotę poglądów iwartości2.

Uporządkowania metodologii badań socjalnych odmian polszczyzny (aprzy okazji opracowania elementarnej wiedzy otychże odmianach) podjął się też Tomasz Piekot wpracy Język wgrupie społecznej. Wprowadzenie do badania socjolektów (2008), konstruując wten sposób elementarz przyszłego/młodego badacza. Podzielona na dwie części, dokładna instrukcja procesu badawczego (tj. „Przygotowanie narzędzi badawczych” i„Analiza socjolektu wpraktyce”) łączy tradycyjne metody socjolingwistyczne zistotnymi dla tych badań koncepcjami lingwistyki kulturowej. Piekot, podobnie jak Kołodziejek, dostrzega bowiem potrzebę wyjścia poza schemat formalnego, wyłącznie leksykalnego opracowania socjolektu wstronę holistycznego badania języka jako jednego zelementów kultury, łączącego wsobie strukturę społeczną istrukturę językową (Piekot 2008, 13–14).

Liczba publikacji dotyczących metodologii badań polskich socjolektów jest więc niewielka (żeby nie napisać: znikoma), zwłaszcza wporównaniu zpracami, które te socjolekty omawiają. Opracowania doczekały się już bowiem m.in. społeczności łowieckie (Hoppe 1951), sportowe (Piekot 2008, Pędzich 2012, Niepytalska-Osiecka 2014), górników (Gajda 1976), żołnierzy (Kania 1978), środowiska teatralne (Cegieła 1992a), społeczności marynarzy iżeglarzy (Kołodziejek 1994), subkultury młodzieżowe, ze szczególnym uwzględnieniem gwary uczniów istudentów (Zgółkowa 1996, Kołodziejek 2015). Zbadano również język społeczności alternatywnych: hip-hopowców (Kołodziejek 2015), subkultury punków (Kajtoch 1999, Lewandowski 2007), metalowców, skinheadów iobrońców praw zwierząt (Kajtoch 1999) czynarkomanów (Giemza 2000). Wśród gwar XIX-wiecznej Warszawy Bronisław Wieczorkiewicz wyróżnił zkolei m.in. gwarę ulicznikowską, dorożkarską, andrusów, szulerów karcianych, partyjną, aktorów iflisaków (Wieczorkiewicz 1966).

Przy okazji chciałbym zwrócić uwagę Czytelniczek iCzytelników, że mimo wyraźnego zainteresowania współczesnych językoznawców socjolingwistyką oraz– co się ztym wiąże– liczby opracowanych dotychczas socjolektów, nadal wpolskiej lingwistyce brakuje szczegółowego zbadania języka (czy wogóle zjawisk językowo-komunikacyjnych) społeczności osób LGBTQ+3.

1.1. Terminologia i próba definicji

Na „chaos terminologiczny” wpolskich badaniach socjolingwistycznych zwraca się uwagę od ponad pięćdziesięciu lat– pisała otym jeszcze Buttler (1978), potem m.in. Andrzej Markowski (1992b), Wilkoń (2000)4, adziś wskazują na to młodzi badacze, np. Piekot (2008) czy Pędzich (2012). Niezależnie bowiem od popularyzowanego przez Wilkonia socjolektu wliteraturze przedmiotu spotkać możemy takie terminy jak: język, odmiana igwara (często zdookreśleniem środowiskowy/a lub zawodowy/a), odmiana socjalna, wariant socjalny,styl funkcjonalny,slang,żargon,argot/szwargot(Markowski 1992b, 88).

Dotychczasowe próby usystematyzowania (nadmiaru) terminologii ograniczają się do zarezerwowania żargonu dla socjolektów tajnych, którymi komunikują się grupy kontestujące, izolujące się od społeczeństwa, slangu dla młodzieżowych wariantów leksykalnych oraz profesjolektów dla zawodowych odmian polszczyzny. Pod dyskusję poddawano również nadużywane wsocjolingwistyce terminy język igwara, które miałyby zdefinicji wskazywać, oprócz różnic leksykalnych, odmienny od ogólnego system gramatyczny i/lub fonologiczny. Stanisław Urbańczyk uważa więc, że „[...] podtrzymywanie terminu «język» wtym wypadku nie jest słuszne, wszak wistocie rzeczy chodzi tylko oterminologię specjalną” (Urbańczyk 1956, 21), zczym zkolei nie zgadza się np. Markowski, twierdząc, że „[p]osługiwanie się tylko terminem «słownictwo» (zawodowe, środowiskowe) nie wpełni oddaje jednak istotę opisywanego zjawiska, przede wszystkim zaś nie uwzględnia powiązań strukturalnych między składnikami opisywanego zbioru” (Markowski 1992b, 89). Konsekwentnie więc wswojej pracy używa terminów: gwara zawodowa igwara środowiskowa oraz nadrzędnie wobec obu: gwara socjalna5.

Kołodziejek zaproponowała natomiast dodatkowy (obok socjolektu) termin: język subkultury, który obejmowałby nie tylko zachowania werbalne (iich znaczenia), ale też niewerbalne sposoby komunikowania się wobrębie grupy, tj. symbolikę rytuałów, stroju ibiżuterii, tatuażu, fryzury czy nawet rodzaju słuchanej muzyki. Trzeba przy tym zaznaczyć, że lingwistka definiuje subkulturę jako:

ogół zachowań członków zwartej grupy społecznej, których podstawowym składnikiem igeneratorem jest język konceptualizujący rzeczywistość zgodnie zprzyjętymi przez grupę normami, kreujący tę rzeczywistość, przenoszący uznawane przez społeczność wartości. Wjęzyku grupy utrwalona jest jej struktura społeczna, system ról społecznych, stereotypy iautostereotypy grupowe, rytuały izachowania przesądne (Kołodziejek 2015, 18).

Struktura języka subkultury, wyrażającego złożoność procesu komunikacji grupowej, obejmuje więc: (1) leksykę potoczną, (2) słownictwo slangowe, (3) leksykę swoistą oraz (4) elementy niewerbalne, co czyni zjęzyka subkultury termin pojemniejszy od socjolektu. Kołodziejek uzasadnia bowiem– zczym niewątpliwie się zgadzam– że zamknięcie subkultury wsztywnych granicach leksykalnych jest niemożliwe, zwłaszcza współcześnie, kiedy coraz częściej wybrane słownictwo jest wspólnoodmianowe, tzn. wspólne dla różnych środowisk (Kołodziejek 2015, 39–41).

Wmyśl tego założenia, oprócz charakterystycznego dla społeczności gejów, ciot ipedałów repertuaru leksykalnego, interesują mnie również kody irytuały pozajęzykowe uzupełniające komunikację werbalną grupy, np. gazeta trzymana pod pachą przed wejściem do klubu, kwiat wbutonierce podczas spaceru po parku czy tzw. kod chusteczkowy (hanky code), polegający na noszeniu wtylnych kieszeniach spodni kolorowych chustek, sygnalizujących– wzależności odich koloru iwyboru kieszeni (tj. lewej bądź prawej)– preferencje seksualne bądźfetysze6.

Inną propozycją terminologiczną jest kod grupowy (środowiskowy). Halina Satkiewicz (1994) zasugerowała, by używać go zamiennie zjęzykiem subkultury, przypisując oba terminy jedynie grupom kontestującym7. Grupy te, stojące wopozycji do ogólnie przyjętych norm językowych, społecznych, moralnych itp., wykazują tendencje do izolowania się od otoczenia za pomocą intencjonalnie utajnionej, ustalonej wewnętrznie komunikacji. Ich kody mają zatem charakter systemowy, anie ekspresyjny. Tymczasem autorka konstatuje, że termin socjolekt powinno się zarezerwować tylko dla subkultur tradycyjnych, których język kształtuje się właśnie wsposób żywiołowy.

Ułatwieniem dla współczesnych lingwistów jest więc niewątpliwie definicja socjolektu Stanisława Grabiasa. Badacz rozszerzył jej zakres, wporównaniu zprzytoczoną na początku tego rozdziału definicją Wilkonia, do ‘odmiany języka narodowego, powstającej wróżnych grupach społecznych’ (Grabias 1997, 11). Azważywszy na „mętlik terminologiczny” (Grabias 1997, 141), wynikający– jego zdaniem– zbraku stabilnej klasyfikacji socjolektów, zaproponował, by problem terminologii pozostał mimo wszystko sprawą drugorzędną, bowiem „[...] najistotniejsze wydaje się nie to, jak dany socjolekt nazwiemy, lecz jakie zajmuje on miejsce wogólnym obrazie wszystkich społecznych odmian języka” (Grabias 1997, 142).

1.2. Kryteria klasyfikacji

Drugim zaznaczonym wtym rozdziale problemem jest brak wyraźnie uporządkowanej klasyfikacji. Poniżej przedstawiam więc najważniejsze, szczególnie zperspektywy opracowania języka ukrycia, propozycje podziału socjolektów, natomiast szczegółowego ich opisu podjął się już Grabias (1997, 136–159) oraz m.in. Piekot (2008, 17–37).

Próby spójnego usystematyzowania socjalnych odmian języka odkrywają dwa, rozbieżne wśród lingwistów/ek, stanowiska. Część znich uważa bowiem, że dążeniu do ustalenia pewnej jednorodnej typologii zagraża schematyzm, zwłaszcza wtedy, gdy wciąż powiela się procesy badawcze wielokrotnie opracowanych już wariantów, zwykle dużych, charakterystycznych izjakiegoś powodu ważnych (tj. ważniejszych od innych) społeczności. Na każdą grupę (subkulturę) iich język(i) należy zatem spojrzeć osobno, azasadność takiego podejścia potwierdza m.in. praca Ewy Kołodziejek (2015). Autorka wyjaśnia, że prezentowane przez nią subkultury nie są opisane według jednego schematu, akoncepcje ich opisu uzależnione są przede wszystkim od liczby ispecyfiki zebranego materiału leksykalnego (Kołodziejek 2015, 8–9). Wtakich przypadkach nieuzasadniona wydaje się więc potrzeba niektórych badaczy, by wypracować klasyfikację wspólną wszystkim socjolektom, które wszak się przenikają (leksyka interżargonowa) iwciąż ewoluują in statu nascendi– powstają słowa nowe, inne zostają zapomniane (współcześni młodzi geje nie wiedzą, czym np. jest salon, pikieta czy hanky code, ponieważ dziś spotykają się m.in. wgay clubach imiejscach gay friendly). Wefekcie badacz, realnie rzecz ujmując, nie ma odpowiednich narzędzi, by obiektywnie ijednoznacznie sklasyfikować badany wariant języka (Piekot 2008, 17)8.

Tymczasem druga część lingwistów/ek takich prób klasyfikacji się podjęła (lub wciąż podejmuje), konstatując, że powinny być one m.in. wynikiem– zjednej strony– teoretycznych spekulacji oraz– zdrugiej– efektem analizy języków, co wyżej zaznaczyłem, najważniejszych wPolsce grup społecznych (Grabias 1997, 136–138).

Najpełniejszą do tej pory typologię socjolektów opracował Stanisław Grabias. Porównując proponowane przez różnych badaczy klasyfikacje, wyróżnił trzy nadrzędne kategorie socjolektalne: zawodowość, ekspresywność itajność, czyli cechy najczęściej pojawiające się przy opisach socjalnych odmian języka. Koncepcja ta (nazwana koncepcją funkcjonalną) pozwala sklasyfikować badany socjolekt zperspektywy wyróżniającej go cechy, prowadząc ostatecznie do zaszeregowania między socjolekty:

• profesjonalno-komunikatywne: profesjolekty lub intencjonalnie tajne żargony,

• ekspresywne: socjolekty kryptozabawowe lub slangi (Grabias 1997, 146–159).

Nieścisłości wkoncepcji Grabiasa dostrzegła m.in. Ewa Kołodziejek, która podkreśliła, że zaproponowany przez niego podział stworzony został na użytek analizy językowej. „Wrzeczywistości każdy socjolekt kumuluje wsobie wszystkie trzy kategorie socjolektalne, aojego istocie świadczy hierarchia owych kategorii. [...] Granice między socjalnymi odmianami języka są płynne, trudno jest wyznaczyć [obiektywny– przyp. T.Ł.N.] zasięg repertuarów leksykalnych poszczególnych socjolektów” (Kołodziejek 2015, 34–35).

Innym czynnikiem stratyfikacyjnym wskazanym przez Grabiasa są funkcje, jakie socjolekt spełnia wstosunku do grupy społecznej. Opracowując je paralelnie do relacji zachodzących między językiem ogólnym inarodem, lingwista wymienił:

• funkcję jednoczącą (dzięki której socjolekt łączy jednostki ze zbiorowością),

• funkcję odróżniającą (bo zpomocą socjolektu odróżniamy jedną grupę od innej),

• funkcję nadawania prestiżu („posiadanie socjolektu świadczy owysokiej randze grupy wżyciu wspólnoty komunikatywnej” (Grabias 1997, 135)),

• funkcję interpretacyjną (dostarcza narzędzi do interpretowania rzeczywistości (Grabias 1997, 135–136)).

Buttler wprowadziła własne kryteria podziału socjolektów, które zkolei nazwała „funkcjami komunikatywnymi”. Wten sposób, wzależności od tego, która zfunkcji dominuje wokreślonym socjolekcie, wyróżniła:

•gwary nominatywne, funkcjonujące we wspólnotach, których członkowie potrzebują nazywania nowych (lub na nowo wyodrębnionych) elementów rzeczywistości,

•gwary maskujące, służące utajnieniu wypowiedzi, np. gwara złodziejska, ale też przecież język ukrycia (oczym jeszcze wtej książce będzie mowa),

•gwary ekspresywne (np. studencka), do ukształtowania których niezbędna jest „chęć wyrażenia swoistej postawy intelektualnej iemocjonalnej wobec świata, na którą składają się: ironia, humor ipewna doza sceptycyzmu” (Buttler 1973).

Co ważne– Buttler przypomina, że mimo wyszczególnienia trzech podstawowych funkcji komunikatywnych „[z]aklasyfikowanie badanej gwary do tego, anie innego typu jest rzeczą do pewnego stopnia względną. Wyliczony zespół cech szczególnych trzech omawianych kategorii gwar to wynik pewnej abstrakcji, wpraktyce bowiem owe właściwości nie występują nigdy wstanie czystym” (Buttler 1973, 159).

Wilkoń obie powyższe typologie określił jako niepełne, uzasadniając, że ich autorzy zajęli się głównie językami specyficznych środowisk: „Być może przyjęli oni [tj. Grabias iButtler– przyp. T.Ł.N.] założenie, że innych środowisk mających «własne» socjolekty wPolsce dziś nie ma” (Wilkoń 2000, 93). Jego zdaniem wszystkie socjalne warianty polszczyzny są ekspresywne, aróżni je jedynie rodzaj tej ekspresji, jej stopnień ifunkcja. Zaproponował przy tym własną klasyfikację. Po pierwsze, stosując kryterium socjologicznego podziału języka, wyróżnił odmiany: zawodowe (profesjolekty), socjalne (socjolekty), rodzinne (familiolekty), biologiczne (biolekty), atakże odmiany psychosomatyczne (psycholekty) iosobnicze (idiolekty) (Wilkoń 2000, 86–104). Po drugie, odmiany socjalne podzielił dodatkowo na:

• socjolekty dużych, ważnych grup społecznych, skupione na określonym terytorium (np. socjolekt górników, język łódzkich włókniarzy),

• socjolekty grup zinstytucjonalizowanych izorganizowanych (np. marynarzy, harcerzy czy wojskowych),

• socjolekty grup zrzeszonych wokół klubów, towarzystw itd. (tzw. socjolekty środowiskowo-towarzyskie, np. języki grup sportowych ijęzyk łowiecki),

• socjolekty grup przestępczych ibliżej nieokreślonych grup kryminogennych, zaliczanych do tzw. marginesu społecznego (np. grypsera),

• socjolekty środowisk młodzieżowych (Wilkoń 2000, 94–99).

Satkiewicz zaproponowała natomiast językoznawczą klasyfikację subkultur zperspektywy stosunku określonej grupy społecznej do normy wzorcowej polszczyzny. Jej koncepcja normatywistyczna zakłada podział społeczności– oczym wspomniałem wyżej wakapicie okodach grupowych (środowiskowych)– na subkultury kontestujące, tradycyjne iprowincjonalne. Pierwsze charakteryzuje opozycja do tego, co oficjalne ispołecznie akceptowalne. Ich system komunikacji, odpowiednio ustalony/zaprojektowany, składa się zintencjonalnie utajnionych kodów. Socjolekty drugich– czyli subkultur tradycyjnych– kształtują się żywiołowo (ekspresywnie) na podłożu normy kolokwialnej, wykorzystując charakterystyczne dla niej środki językowe. Natomiast grupy prowincjonalne żyją poza świadomością istnienia normy, aelementy swoiste wich komunikacji werbalnej nie ograniczają się tylko do leksyki, ale występują na wszystkich poziomach języka (Satkiewicz 1994). „Ta logiczna ikonsekwentna klasyfikacja– jak opisuje ją Kołodziejek– nie wytrzymuje jednak próby czasu ikonfrontacji zszybko zmieniającą się kulturą młodzieżową. Współcześnie bowiem mapa subkultur, zwłaszcza tych, które Satkiewicz nazywa kontestującymi, istotnie się zmieniła” (Kołodziejek 2015, 37).

Na koniec chcę przedstawić koncepcję Piekota, opublikowaną w2008 roku, azatem– na tę chwilę– wciąż najnowszą. Zadając pytanie: „Jaki jest stosunek człowieka ijego mowy do świata?” (Piekot 2008, 32), autor opracował tzw. kryterium stosunku grupy do rzeczywistości. Zakłada ono, że postawa badanej społeczności wobec otoczenia realizuje się wtrzech wariantach: akceptacji, bierności lub negacji. Wten sposób lingwista wyodrębnił spośród socjalnych odmian języka socjolekty tradycyjne, socjolektyludyczne isocjolektykontestacyjne. Pierwszy typ socjolektów powstaje jego zdaniem wspołecznościach, które akceptują swoją sytuację oraz zgadzają się na ustalone przez pozostałą część społeczeństwa normy izasady wspólnego funkcjonowania. Leksyka socjolektalna takich grup ogranicza się zwykle dookreślonego fragmentu rzeczywistości, związanego zwykonywanym zawodem lub wspólnym hobby. Socjolekty ludyczne kształtują się zkolei wgrupach, „dla których otaczająca rzeczywistość jest tylko pretekstem do gry izabawy” (Piekot 2008, 34). Wtym przypadku najczęstszym elementem budującym więzi między członkami wspólnoty jest– obok wspólnych zainteresowań– również wiek ipłeć, aich komunikację charakteryzuje spontaniczność inieoficjalność, postrzegane jako świadome przeciwstawianie się odgórnie przyjętym normom itzw. kulturze oficjalnej9. Socjolekty kontestacyjne (lub subkulturowe) powstają natomiast wspołecznościach zamkniętych, izolujących się celowo (np. punki) bądź deprecjonowanych przez ogół społeczeństwa (np. więźniowie, narkomani lub– właśnie– mniejszości seksualne). Systemowy charakter kodu zwiększa ich poczucie bezpieczeństwa oraz sprzyja izolacji, na co uwagę zwróciły też wcześniej Halina Satkiewicz (1994) oraz Anna Oryńska (1991a)10.

Typologia ta jest– jak sam badacz podkreśla– dopełnieniem klasyfikacji Grabiasa, przy czym uwzględnia jednocześnie nowsze tendencje socjolingwistyczne, oparte m.in. na kategoriach językoznawstwa normatywnego oraz– zaproponowanym przez Halinę Zgółkową (1996) wkontekście badania języków subkultur młodzieżowych– neofolklorze11 (Piekot 2008, 36). Co więcej, Piekot podzielił socjolekty również ze względu na ich zasięg komunikacyjny, czyli mówiąc wprost– ich (nie)zrozumiałość dla osób spoza wybranej społeczności. Motywacją tej dodatkowej stratyfikacji były dla niego słowa Wilkonia, jakoby brane niegdyś pod uwagę kryterium tajności przestało być aktualnie potrzebne, bowiem– według Wilkonia iPiekota– tajne odmiany języka współcześnie zanikają. Lingwista wyróżnił wten sposób:

• socjolekty oszerokim zasięgu komunikacyjnym (powstałe na gruncie polszczyzny potocznej, tworzone przez grupy otwarte, wefekcie czego słownictwo jest wznacznym stopniu zrozumiałe dla reszty społeczeństwa),

• socjolekty owąskim zasięgu komunikacyjnym:

a) profesjolekty (niezrozumiałe zpowodu terminologii/profesjonalizmów),

b) żargony (niezrozumiałe zpowodu intencjonalnych zabiegów utajniających).

Chciałbym przy tym zauważyć, że kluczowe badania wzakresie tajnych odmian języka prowadziła też Oryńska (1991a, 1991b, 1991c), traktując gwarę więzienną jako zjawisko wymagające równoległego na nie spojrzenia od strony języka ikultury. Językoznawczyni wykazała bowiem istnienie takiego mikrosystemu nominatywnego, który zdolny jest, zjednej strony, całościowo opisać codzienność więziennej subkultury, swoistą rzeczywistość ludzi odbywających karę pozbawienia wolności (Oryńska 1991c), zdrugiej zaś– spełnić (wkontekście komunikacji wogóle izwiązanych znią rytuałów) podstawowe potrzeby psychiczne jego użytkowników (Oryńska 1991a). Ponadto, co wydaje się szczególnie istotne również wperspektywie badań nad językiem ukrycia, Oryńska opisała konstytutywną wwięziennej subkulturze rolę tabu. Oile więc Grabias (1997) wskazywał na neologizm jako obowiązkowy element istnienia socjolektu (dowodzący wszak innowacji leksykalnej, aprzez to odróżniający jeden wariant języka od innego), otyle Oryńska wprzypadku analizowanej grypsery skupiła się na szeroko pojętym tabuizowaniu, które finalnie wymaga (wjęzyku) użycia eufemizmu (Oryńska 1991a). Notabene relacje eufemizmu itabu (awjego następstwie– tabu językowego) szczegółowo wyjaśniła Anna Dąbrowska wpracy Eufemizmy współczesnego języka polskiego (1993). Badaczka przedstawiła wniej obszerny (by nie rzec całościowy) przegląd polskich eufemizmów oraz mechanizmy ich powstawania, również– co ważne– wjęzykach środowiskowych. Wkażdym razie zmierzam do tego, że zaprezentowane tutaj spojrzenie na socjalną odmianę języka pokazuje kolejną jego funkcję imożliwy (nowy) wymiar interpretacji samego maskowania komunikacji.

*

Omawiając najważniejsze propozycje klasyfikacji socjolektów wpolskiej lingwistyce, zaznaczałem jednocześnie kwestie, które wpisują się także wproblematykę socjolektu gejów, ciot ipedałów ido których będę się wtej książce odwoływać. Tymczasem raz jeszcze chciałbym podkreślić za Danutą Buttler (1973, 159), szczególnie wobliczu omawianego języka ukrycia, względność ustalanych typologii, będących wynikiem głównie teoretycznych, abstrakcyjnych rozważań. Warto zatem zadać pytanie: Czy elementy (językowej, kulturowej itd.) rzeczywistości nienormatywnych seksualnie społeczności (czy „społeczności z(nie)normy”– jak pisał Jacek Kochanowski (2004)) można wpraktyce poddać próbom kolejnych normalizacji, wtym przypadku normalizacji ich języka? Pytanie to zostawiam wtym miejscu bez odpowiedzi.

1 Kiedy kończyłem pracę nad tą książką, ukazało się nowe, uzupełnione wydanie Języka wzachowaniach społecznych datowane na 2019 rok.

2 Wmyśl słów Jerzego Bartmińskiego, że „[a]mbicją etnolingwistyki jest opisać język nie tylko jako narzędzie komunikacji społecznej, ale także jako składnik kultury. [...] Etnolingwistyka stara się oto, by wychodząc od języka, docierać do człowieka, do jego sposobu pojmowania świata” (Bartmiński 1986, 16).

3 Czyli lesbijek (L), gejów (G), osób biseksualnych (B), transpłciowych (T) oraz queer (Q) iinnych (+).

4 Przy czym Wilkoń również potwierdza (ipodkreśla), że: „[n]ie mamy dotąd porządnego podręcznika socjolingwistycznego, brakuje wmiarę spójnych teorii socjolingwistycznych ina palcach można policzyć prace, których autorzy usiłują nadać badaniom rozleglejsze perspektywy badawcze” (Wilkoń 2000, 10).

5 Ponadto Markowski zauważa, obecny również wjęzyku ukrycia, problem regionalnego zróżnicowania socjolektów tych samych społeczności: „Gwary środowiskowe izawodowe mogą być zróżnicowane regionalnie– dotyczy to zwłaszcza tych znich, którymi posługują się duże grupy społeczne, awięc na przykład gwary młodzieżowej czy żołnierskiej” (Markowski 1992b, 90).

6 Warto mieć również na uwadze, że niektóre kody społeczności gejów czy lesbijek zczasem przejmowane były (isą współcześnie) przez osoby heteroseksualne jako element mody.

7 Różne klasyfikacje socjolektów, wtym również podział Haliny Satkiewicz na subkultury kontestujące itradycyjne– przedstawię wnastępnym podrozdziale, tj. „Kryteria klasyfikacji”.

8 Oprócz tego inną sporną kwestią wśród badaczy jest ustalanie pojemności repertuarów językowych tworzących socjolekt (Grabias 1997, 198–200). Pojawia się bowiem pytanie, czy zasób socjolektu tworzą tylko elementy wyróżniające daną odmianę, czy też wszystkie wyrazy iwyrażenia, za pomocą których komunikują się członkowie określonej grupy (zwolennikiem tego drugiego stanowiska jest np. Markowski (1992a, 11)). Mimo zaznaczonego problemu wpraktyce językoznawcy skupiali się do tej pory głównie na analizie innowacji leksykalnych, które możliwie wyraźnie odróżniają badany wariant języka od innych.

9 Podstawowe cechy socjolektów ludycznych to według Piekota okazjonalność iefemeryczność słownictwa oraz humor, gry językowe ikontrast (Piekot 2008, 34–35).

10 Oryńska (1991a) wyjaśniła, że grypsera wujęciu „własnego modelu komunikacji” pozwala więźniom spełniać podstawowe psychiczne potrzeby człowieka, m.in. bezpieczeństwa, przynależności, znaczenia itp., co wtzw. instytucjach totalnych (czyli też wwięzieniu) jest wyraźnie utrudnione.

11 Zgółkowa zaproponowała, by wprzypadku badań języków dziecięcych imłodzieżowych (azwłaszcza tych drugich) odejść od najczęściej stosowanych przy nich aksjologii naznaczonych prymitywizmem, wulgarnością iniepoprawnością, celem spojrzenia na język subkultur młodzieżowych jako na charakterystyczny rodzaj neofolkloru (Zgółkowa 1996, 230).

2. Socjolekty mniejszości seksualnych. Stan badań

Pierwsze dziesięciolecie nowego wieku stanowi wPolsce wyraźną cezurę wwerbalizowaniu homoseksualnej tożsamości. Do tej pory bowiem wszelkie związane znią kwestie pozostawały tematem tabu, tematem spoza medialnych dyskusji, awkońcu (albo przede wszystkim) tematem, który Rzeczypospolitej zdawał się nie dotyczyć. Powtarzając za Kingą Dunin: „Homoseksualizm istniał ijednocześnie nie istniał” (cyt. za: Tomasik 2012, 10). Niewypowiadana wcześniej homoseksualność dopiero wXXI wieku stała się przedmiotem licznych debat politycznych ispołecznych, badań naukowych (przekładających się na powstanie irozwój polskiej teorii queer, gender studies oraz studiów gejowsko-lesbijskich), tematem na nowo odkrywanym iodczytywanym wszeroko pojętej kulturze, atakże wdzięcznym medialnie motywem zpierwszych stron gazet iplotkarskich portali internetowych.

Działania zmierzające do emancypacji społeczności LGBTQ+ nie omijają, rzecz jasna, również lingwistyki. Tematami związanymi zorientacją oraz tożsamością (homo)seksualną wperspektywie badań językoznawczych zajmowali się do tej pory: Igor Borkowski, Andrzej S. Dyszak, Małgorzata Kita, Jerzy Krzyszpień, Jagoda Rodzoch-Malek, Artur Rejter oraz piszący te słowa Tomasz Łukasz Nowak. Wybór omawianych tutaj problemów doskonale pokazuje złożoność relacji języka i(nienormatywnych) seksualności, aprzez to też potrzebę interdyscyplinarnego spojrzenia.

Krzyszpień (2010b) wskazał iwytłumaczył różnice pomiędzy pozornie synonimicznymi parami leksemów, tj. między „homoseksualnością” a„homoseksualizmem” (iparalelnie „biseksualnością” a„biseksualizmem”) oraz np. „homoseksualistą” a„gejem”, „homoseksualistką” a„lesbijką” czy „parą jednopłciową” a„parą homoseksualną”. Uzasadnił przy tym (iuświadomił jednocześnie), dlaczego należy używać wyrazów iwyrażeń politycznie poprawnych (czyli wtym przypadku: „homoseksualności”, „geja”, „lesbijki” i„pary jednopłciowej”) zamiast leksemów powstałych na kanwie terminologii medycznej, ograniczających tożsamość osób ze społeczności LGBTQ+ do aktów seksualnych ifizjologicznego zaspokojenia.

Również Rejter zwrócił uwagę na wynikający zdefinicji leksemu homoseksualista powierzchowny odbiór rzeczywistości, polegający na „semantycznej degradacji” (Rejter 2013, 130) oraz, co podkreślił wcześniej Krzyszpień, sprowadzeniu iograniczeniu bogatej, skomplikowanej sfery ludzkich emocji do popędu seksualnego. Językoznawca opisał problem nominacji wybranych nienormatywnych tożsamości, koncentrując się na występujących wjęzyku polskim nazwach gejów ilesbijek oraz nanazwach przypisywanych im zachowań seksualnych. Trafne, aprzy tym skłaniające do rozważań jest także spostrzeżenie lingwisty, iż trudno „oczekiwać od języka, że będzie zwierciadłem kultury akademickiej, ana tym poziomie głównie toczy się wPolsce debata nad statusem płci” (Rejter 2013, 130). Praca Rejtera fakt ten potwierdza– język wciąż nie nadąża ani za badaniami związanymi zseksualnością, aniza tymi związanymi zpłcią, zarówno biologiczną, jak ikulturową.

Jeszcze szerzej na kwestię nominacji osób ohomoseksualnej orientacji wjęzyku polskim spojrzała Rodzoch-Malek, która wpracy doktorskiej poddała dokładniejszym analizom m.in. internacjonalizmy gej ilesbijka wraz zich derywatami, następnie nazwy sodomita ipederasta, używane jeszcze dziś przez środowiska stricte konserwatywne, oraz wulgarne wnormie oficjalnej ipotocznej słowa pedał oraz ciota. Badania Rodzoch-Malek pokazały przy okazji m.in. leksykalny urodzaj struktur zcząstkami homo-, les(b)- izwyrazem gej oraz przede wszystkim różnorodność (izaskakująco dużą liczbę) wyrazów oraz wyrażeń nazywających homoseksualizm iosoby homoseksualne. Językoznawczyni udowodniła przez to, że„tematyka związana zhomoseksualnością znajduje się [...] wcentrum uwagi12 wewspółczesnym dyskursie Polaków” (Rodzoch-Malek 2012, 252).

Zkolei Dyszak tematem swoich dwóch artykułów (Dyszak 2012a i2014) uczynił wynotowane zpodstawowych słowników definicyjnych języka polskiego oraz ze słowników polszczyzny potocznej nazwy zorientowanych homoseksualnie mężczyzn ikobiet. Lingwista dokonał charakterystycznej wswoich pracach analizy formalnej wybranej leksyki, koncentrując się przy tym na wskazaniu różnic wkwalifikowaniu idefiniowaniu badanych jednostek. Wartykule onazwach homoseksualnych mężczyzn (Dyszak 2012a) badacz opracował ponad 40 wyrazów iwyrażeń, natomiast wartykule onazwach homoseksualnych kobiet (Dyszak 2014)– 24 nazwy. Oba teksty pokazują też zmiany wwerbalizowaniu (ipośrednio również wkonstruowaniu) seksualności na przestrzeni ostatnich pięćdziesięciu lat. Autor zaznaczył bowiem, że przeciwstawianie wLubiewie Witkowskiego leksemów gej ipedał pokazało pewną ewolucję tożsamości wtym środowisku. Niemniej jednak refleksji tej niestety nie rozwinął (ani do niej później nie powrócił), przechodząc płynnie do opracowania nazw zpoziomu heteronormatywnych użytkowników języka (Dyszak 2012a). Mimo to chciałbym wyróżnić trzy najważniejsze dla mnie (klasycznie– zperspektywy badań języka ukrycia) wnioski płynące zobu tekstów lingwisty.

Po pierwsze, większość omawianych wartykule nazw oznaczona jest kwalifikatorami: pejoratywny, wulgarny, lekceważący, obraźliwy bądź pogardliwy, co wyraźnie pokazuje stosunek użytkowników języka polskiego do mężczyzn ohomoseksualnej orientacji (Dyszak 2012a). Ponadto sytuacja ta tłumaczy, dlaczego osoby ze społeczności LGBTQ+ zwykle zmuszone są uciekać się do tzw. strategii ukrycia, czyli przemilczenia swojej tożsamości iseksualności, ito nie tylko wprzestrzeni publicznej wogóle, ale nierzadko nawet przed bliskimi.

Po drugie, Dyszak (2012a) zwrócił uwagę na fakt, że nazwy ocharakterze pejoratywnym pełnią funkcję wyzwisk kierowanych nie tylko do gejów, ale też do innych mężczyzn, zwłaszcza tych, którzy wjakiś sposób są zgejami utożsamiani, np. przez swoją wrażliwość, wygląd/sylwetkę, ubiór, zainteresowania, styl życia itd. Poza tym nazwanie heteroseksualnego mężczyzny gejem, ciotą czy pedałem (niezależnie od neutralnych kwalifikacji tego pierwszego) odbierane jest przez heteroseksualistę jako przytyk, wyzwisko czy poniżenie.

Po trzecie, wsłownikach polszczyzny standardowej, m.in. wUniwersalnym słowniku języka polskiego Stanisława Dubisza (USJP), oraz wydanych znacznie wcześniej, np. wSłowniku języka polskiego Doroszewskiego (SJPD) czy Słowniku języka polskiego Mieczysława Szymczaka (SJPSz), nie ma żeńskich odpowiedników rzeczowników homoseksualista, biseksualista itransseksualista. We wszystkich wspomnianych publikacjach rzeczownikiem nazywającym kobietę ohomoseksualnej orientacji jest lesbijka. Natomiast rodzaj żeński wymienionych wyżej leksemów (tj.homoseksualistka czy biseksualistka) pojawia się dopiero wPraktycznym słowniku współczesnej polszczyzny (PSWP) pod redakcją Haliny Zgółkowej. Nawiasem mówiąc, powodem ich wcześniejszego nienotowania może być, jak zastanawiał się Dyszak, psychologiczno-medyczny charakter terminów homoseksualista, biseksualista itd., stąd odnoszono je zarówno do mężczyzn, jak ido kobiet.

Borkowski (2012a) skoncentrował się zkolei na analizie słowotwórczej isemantycznej neologizmów zmorfemem homo-. Wpierwszej kolejności nakreślił kształtowanie się tego morfemu wprzestrzeni leksykograficznej. Omawiając wybrane przykłady zzaznaczeniem ich kwalifikatorów, przedstawił niejednorodny wpływ wyróżnionego przedrostka na wartościowanie nowo powstałego wyrazu. Następnie autor pochylił się nad materiałem leksykalnym pochodzącym ztekstów publicystycznych, opublikowanych w„Naszym Dzienniku”, „Gościu Niedzielnym” iw„Przewodniku Katolickim”. Jak bowiem zauważył, eksploracja rodzimych mediów pod kątem badania wskazanych neologizmów pokazała, że te najczęściej pojawiają się wprzekazach oproweniencji katolickiej iprawicowej, amorfem homo- wtychże neologizmach, kojarzony jednoznacznie zhomoseksualizmem, stracił swoje słownikowe znaczenie („jednakowy”, „podobny”, „tożsamy”). Dlatego też analizowanym złożeniom Borkowski przypisał wyraźną funkcję perswazyjną, aich (nad)produktywność uzasadnił przede wszystkim redakcyjną wizją nadchodzącej dekonstrukcji heteronormatywnego porządku. Leksyka ta sugeruje bowiem odbiorcom katolickich iprawicowych mediów negację przemian kulturowych ispołecznych (zwłaszcza tych wobrębie seksualności irodziny) oraz prowadzi do podziału opisywanej rzeczywistości na opozycyjne obszary my/oni (Borkowski 2012a, 181–182; 187).

Wkolejnym artykule Borkowski (2012b) rekonstruuje strategie kreowania (negatywnego) wizerunku gejów ilesbijek na przykładzie tekstów z„Naszego Dziennika”, koncentrując się na leksyce uruchamianej przy okazji tematów ozwiązkach osób tej samej płci. Te bowiem, wbadanym przez Borkowskiego czasie, najczęściej określano „układami”, typowe zaś słownictwo zzakresu małżeństwa irodziny rezerwując wyłącznie dla sakramentalnych związków małżeńskich. Ponadto zgodnie zlinią ideową redakcji nie dopuszcza się treści, które prezentowałyby jednostkową tożsamość gejów ilesbijek. Zamiast rzeczywistych fotografii najczęściej publikowane są emocjonalne infografiki zperswazyjnymi, ideologicznymi hasłami. Wten sposób społeczności gejów ilesbijek zostały w„Naszym Dzienniku” zdepersonalizowane, stając się podmiotem zbiorowym, jednolitym czy– mówiąc kolokwialnie– szarą (albo różową) masą. Czytelnik traci więc szansę na własną ocenę iwnioski, wprzeciwnym razie mógłby stwierdzić, że osoba homoseksualna jest taka jak każdy (czyli też taka, jak czytelnik/czytelniczka tejże prasy).

Womawiany wtym rozdziale problem relacji polszczyzny iseksualności wpisują się także moje badania dotyczące kreowania wizerunku rodzin gejów ilesbijek wpolskiej prasie codziennej na materiale obejmującym teksty prasowe zlat 2004–2014 (Nowak 2014 i2016a). Moim celem było bowiem wskazanie iopisanie zmian, jakie zaszły wpostrzeganiu par jednopłciowych wperspektywie dziesięciu lat, czyli od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w2004 roku do chwili prowadzenia badań w2014 roku. Analiza języka prasy „Gazety Wyborczej” i„Naszego Dziennika” doprowadziła mnie m.in. do wyszczególnienia leksyki nazywającej osoby homoseksualne oraz słownictwa stale uruchamianego przy kwestiach związanych zhomoseksualnością (np. metaforyki militarnej czy odpowiednio nacechowanych wyrazów jak: „aborcja”, „gwałt”, „pedofilia” itd.), najczęściej używanych środków stylistycznych oraz prób dookreślania przedrostkiem homo- pojęć przypisanych zzałożenia społecznościom heteroseksualnym. Przy okazji chciałbym zaznaczyć, że praktyka ta (wmojej opinii współcześnie niepotrzebna), której efektem są kontaminacje, np. „homorodzice”, „homomałżeństwo”, „homotato” itd., dostrzegalna jest nie tylko wmediach głównego nurtu, których celem jest zwrócenie iutrzymanie uwagi przeciętnego odbiorcy (anierzadko też po prostu wzbudzenie sensacji), ale również wmediach LGBTQ+. Wtych ostatnich wspomniane dookreślenia traktuje się jako wyróżniające ipodkreślające pewne zmiany wnastawieniu społeczeństwa do seksualności, nie dostrzegając zarazem autostygmatyzacji. Tymczasem, wmojej opinii, walcząc oszeroko pojęte równouprawnienie, należałoby dążyć do redefinicji ukierunkowanych heteroseksualnie pojęć wstronę definicji niewskazujących na płeć czy orientację seksualną. Doskonałym tego przykładem jest orzeczenie Sądu Najwyższego Stanu Massachusetts, który, zgadzając się na śluby gejów, odrzucił jednocześnie projekt Kongresu co do związków cywilnych, tłumacząc, że „nawet gdyby związki dawały te same przywileje co małżeństwa, sama różnica nazwy mogłaby prowadzić do dyskryminacji gejów”13(cyt. za: Nowak 2014, 263).

Powyższe przykłady dotyczą badania problemów związanych ze społecznościami LGBTQ+ głównie zperspektywy języka ogólnego ipotocznego. Brakuje natomiast wpolskiej lingwistyce opracowań, które ukazałyby językowy obraz świata (oraz jego różnorodność izłożoność) zapisany wsocjalnym wariancie języka, tzn. wjęzyku ukrycia zdrugiej połowy XX wieku, wsocjolekcie współczesnych gejów czy wsocjolektach kształtujących się wspołecznościach LGBTQ+, również zpoziomu nowych kanałów komunikacji (m.in. mediów społecznościowych imobilnych aplikacji randkowych typu Grindr14). Trzeba bowiem Czytelni(cz)kom wiedzieć, że zwyczaje językowo-komunikacyjne osób homoseksualnych, określane przez zachodnich badaczy najczęściej jako gayspeak lub gay language, azperspektywy procesualności tożsamości seksualnej iszeroko pojętej społeczności LGBTQ+ również queer language, analizowane są wramach tzw. lavender linguistics, czyli lawendowej lingwistyki15.

Najbardziej znane wtym zakresie są prace Paula Bakera (2002a, 2002b, 2002c) dotyczące polari (zwłoskiego parlare ‘mówić’). „Polari [to] brytyjski slang gejowski spopularyzowany wlatach 40. i50. jako część podziemnej sceny gejowskiej” (cyt. za: Śmieja 2010, 231). Większość badaczy kategoryzuje go za Bakerem jako język tajny, dziś zresztą zagrożony wyginięciem, powstały na potrzeby kodowania komunikacji gejów wczasach, kiedy akty homoseksualne były karane. Inne spojrzenie na polari prezentuje natomiast Rictor Norton, uważając, że polari to nie tajna gwara, ale język afirmowany iświadomie konfrontowany (mimo braku jego powszechnego zrozumienia), powstały jako część gejowskiej, kampowej kultury. Według niego slang ten przede wszystkim wzmacniał więzi między jego użytkownikami16: „Zbyt wielu teoretyków interpretuje kulturę homoseksualną jako strategię radzenia sobie zkulturą heteroseksualną lub [strategię– przyp. T.Ł.N.] jej podważania, zamiast jako kulturową wartość dla samej siebie” (Norton 2002).

Kolejną ważną wtym nurcie publikacją, do której notabene nawiązują również twórcy popkultury17, jest fotograficzne studium gejowskich kodów wizualnych pt. Gay Semiotics (Fischer 1977). Album Hala Fischera to zapis nieużywanych już (ipraktycznie nieznanych współczesnym młodym gejom) szyfrów opartych na systemie kolorowych chustek wystających ztylnych kieszeni spodni, wiszących przy pasie kluczach czy kolczykach wprawym płatku ucha. Fotograf prezentuje trendy panujące wśród gejów wlatach 70. XX wieku wSan Francisco, powiązane znimi fetysze oraz seksualne prototypy powielane wgejowskich magazynach (np. prototyp cowboya). Fischer wskazuje przy tym trzy podstawowe funkcje gejowskiej semiotyki (identyfikacyjną, komunikacyjną iizolującą) oraz podkreśla polaryzację społeczności gejowskiej itworzenie się subkultur wsubkulturze, np. kultury skórzanej obejmującej sadyzm, masochizm ipissing (wslangu anglojęzycznych gejów określany jako water sports, czyli oddawanie moczu na partnera).

Kształtujące się wduchu nauki założenia lawendowej lingwistyki doprowadziły zagranicznych językoznawców do opisania socjolektów również nieanglojęzycznych społeczności LGBTQ+, m.in.:

•Gayle/Gail iIsiNgqumo/IsiGgumo, czyli slangów gejów zPołudniowej Afryki, przy czym pierwszy używany jest przez tych, którzy mówią językami germańskimi, adrugi przez gejów zRPA iZimbabwe, którzy mówią językami Bantu (zob. Kita 2016, 130, przypis 38);

•Swardspeak (Gay Lingo), tj. socjolektu filipińskich homoseksualistów, którego elementy pochodzą zjęzyków: tagalskiego, angielskiego, hiszpańskiego, wmniejszym stopniu również japońskiego, atakże nazw celebrytów imarek, przypisując im wGay Lingo nowe znaczenia (Pascual 2016);

•Bahasa Binan iBahasa Béncong– dwóch wariantów Bahasa Gay/Banci, czyli języka indonezyjskich gejów/transwestytów18 (Boellstorff 2004);

• współczesnego socjolektu gejów ilesbijek zchińskich miast imetropolii, określanego jako „gayspeak in urban China” (Wing Wah Ho 2007);

• japońskiego slangu LGBTQ+ spopularyzowanego wyaoi iyuri (zob. Kita 2016, 130, przypis 38).

Co zaskakujące, według Johna Boswella także subkultura nienormatywnych seksualnie mężczyzn okresu rozkwitu średniowiecza miała swój slang, który stopniowo rozprzestrzeniał się wśród ogółu społeczeństwa. Badacz wskazuje, że określeniem – współcześnie powiedzielibyśmy– geja19 był „Ganimedes”, a „polowanie” oznaczało to, co dzisiejsze cruising, czyli błąkanie się po miejskich uliczkach celem znalezienia partnera do seksu (zob. Boswell 2006, 230–231).

WPolsce natomiast na temat socjolektów społeczności LGBTQ+ pojawiły się do tej pory nieliczne prace przyczynkarskie. Należy tu przede wszystkim wyróżnić badania (wspomnianych już) Andrzeja S. Dyszaka iMałgorzaty Kity oraz Łukasza Szulca, Doroty Kurpiers iZvonka Dimoskiego. Opracowania te traktuję, po pierwsze, jako istotny wstęp do socjolingwistyki wzakresie języka subkultur osób nieheteronormatywnych oraz, po drugie, jako potwierdzenie zasadności ipotrzeby ich (z)badania.

Dyszak wartykule Osocjolekcie gejów (na podstawie powieści Michała Witkowskiego pt. „Lubiewo”) konstatuje, że społeczność gejów „można bez wątpienia uznać [...] za subkulturę, bowiem daje się zauważyć różne zjawiska (nie tylko odmienną orientację seksualną), które mają podkreślić odrębność/inność osób utożsamiających się ztą społecznością, takie jak styl bycia, niekiedy wygląd zewnętrzny, postawy, język” (Dyszak 2012b, 29). Należy mieć jednak świadomość, że nie każdy gej utożsamia się ze stylem, estetyką czy wartościami przyjętymi przez (przecież różne) społeczności gejowskie, atakich społeczności jest wiele, zwłaszcza współcześnie. Stąd też Kochanowski (do którego słów jeszcze nawiążę przy opisywaniu ciotowskiej, pedalskiej igejowskiej tożsamości) proponuje– czy wręcz apeluje– żeby gejem nie być, ale się nim stawać. Wskazuje wten sposób na procesualność tożsamości gejowskiej, na jej wyjątkowość ijednostkowość, zaprzeczając tym samym założeniom XX-wiecznych badań nad (homo)seksualnością, które każdego homoseksualistę traktowały idefiniowały identycznie20:

Homoseksualność może oznaczać różne zachowania istyle życia wróżnych kulturach, ale także wramach jednej kultury może podlegać różnorodnym fluktuacjom bądź związanym zróżnorodnością sytuacji społecznej, wjakiej kształtuje się tożsamość osoby określanej jako homoseksualna, bądź jej subiektywnymi wysiłkami przekraczania kulturowych znaczeń homoseksualności (Kochanowski 2004, 8).

Dyszak zdaje się mieć zresztą tego świadomość, podkreśla bowiem, że społeczność gejów nie jest homogeniczna, aLubiewo przedstawia obraz życia i, co istotne, języka tylko pewnej części środowiska gejowskiego, wtym przypadku pikietowego środowiska ciotowskiego (Dyszak 2012b, 30).

Lingwista opiera więc tę część swoich badań na powieści „przygodowo-obyczajowej zżycia ciot”21, nie zapominając jednocześnie oautorskiej ingerencji Witkowskiego wkreowanie (stylizowanie) języka jego bohaterów:

Bezsprzecznie wwypowiedziach postaci inarratora powieści następuje wyraźne nagromadzenie opisywanych [wtym artykule– przyp. T.Ł.N.] wyrażeń, co można uznać za zabieg stylizacyjny, wwyniku którego socjolekt przedstawionej grupy gejów przybiera na kartach „Lubiewa” postać skondensowaną. Wrzeczywistości pozaliterackiej można nie usłyszeć tak wielu zwyeksponowanych jednostek wwypowiedziach jednej osoby (Dyszak 2012b, 40–41).

Dyszak zwraca też szczególną uwagę na funkcję części analizowanych zjawisk językowych, które mają na celu umożliwienie użytkownikom gejowskiego slangu upodobnienie się (przez gesty iwłaśnie słowa) do kobiet22. Wylicza m.in. kobiece imiona ipseudonimy bohaterów Lubiewa oraz podkreśla użycie przez nich żeńskich form, nie tylko wnazwach własnych. Autor jednak nie odpowiada na pytanie, co jest przyczyną tego zjawiska bądź czemu miałyby takie stylizacje służyć, auważam, że należałoby te zachowania (językowe ipozajęzykowe) przeanalizować dokładniej zperspektywy subkulturowych rytuałów, performatywności języka wkontekście płci itożsamości oraz– przede wszystkim– zperspektywy kampu.

Wkolejnym artykule Dyszak (2015) zebrał rozproszone winternecie23 słowniczki gejowskich socjolektów (choć na wstępie pisze ozapisanym słownictwie osób homoseksualnych (azatem również lesbijek), biseksualnych itransgenderowych). Tak jak wpoprzednim tekście, konstatuje, że społeczność gejowska tworzy subkulturę, ajej język– przez dyferencyjność analizowanej leksyki względem standardowej polszczyzny ogólnej– można nazwać socjolektem. Przyjmuje również za Rejterem (2013, 40), że socjolekt ten należy badać jako „zjawisko społeczno-kulturowo-komunikacyjne”, mimo że ostatecznie nie podejmuje się opisania tych fragmentów gejowskiej kultury, które dotyczą omawianych wartykule wyrazów iwyrażeń. Autor koncentruje się więc ponownie na konwencjonalnej analizie leksykalno-semantycznej zebranej leksyki oraz porównywaniu między sobą wybranych jednostek, bez przełożenia tejże analizy na opis rzeczywistości subkultury, jej wartości czy sposobów funkcjonowania wspołeczeństwie.

Istotna jest za to uDyszaka próba klasyfikacji tej socjalnej odmiany języka. Według lingwisty „slang polskich mniejszości seksualnych spełnia przede wszystkim funkcję spajającą to środowisko ipozwala na ekspresywne porozumiewanie się osób, które się znim utożsamiają” (Dyszak 2015, 217). Zuwagi na to, że większość zawartej womawianych słowniczkach leksyki związana jest zżyciem osób tworzących tę subkulturę, podkreśla się jej swoistą zawodowość, imimo że słownictwo może być niezrozumiałe dla osób spoza środowiska, Dyszak odrzuca funkcję utajania komunikacji. Jego zdaniem niezrozumiałość ta wynika bardziej zzabawy językiem niż celowego ukrywania treści. Konkluduje więc, że „język polskiego środowiska LGBT wydaje się typologicznie najbliższy socjolektom oprymarnej funkcji języka ekspresywnej” (Dyszak 2015, 217).

Język polskich gejów jest również tematem artykułu Dimoskiego Polska gay lingwistyka (2007), przy czym ponownie (bo tak jak uDyszaka) slang ten opisywany jest na podstawie Lubiewa Michała Witkowskiego (choć wtym przypadku bardzo pobieżnie) oraz Trzech panów włóżku nie licząc kota iErotyki dla Polaków Bartosza Żurawieckiego. WPolskiej gay lingwistyce autor skupia się jednak przede wszystkim na polskim rynku wydawniczym ipopularności powieści homoerotycznej na początku XXI wieku, tytułową zaś „gay lingwistykę” ogranicza do porównania opisywanych uWitkowskiego przegiętychciot– zwracając uwagę głównie na ich kampową estetykę– znowoczesnymi iwykształconymi gejami Żurawieckiego24. Całość konkluduje słowami:

Różnic pomiędzy bohaterami Witkowskiego iŻurawieckiego ijęzykiem, którym się oni posługują jest wiele. Idobrze– różnice będą zawsze, ponieważ środowisko gejowskie, jak każde inne, też jest zróżnicowane. Zawsze będą istnieli geje ubrani wmarkowe marynarki ikoszule oraz cioty wróżowych sweterkach zpofarbowanymi włosami (Dimoski 2007, 620).

Temat gejowskiego języka na przykładzie utworów literackich Dimoski rozwija wkolejnym artykule (opublikowanym pięć lat po Polskiej gay lingwistyce) Język istylizacja wwybranych utworach homoerotycznych (Macedonia, Chorwacja, Polska) (2012). Autor ponownie wskazuje na ważne iwyróżniające cechy literatury homoerotycznej, jakimi są (tytułowe) język istylizacja. Niemniej jednak itym razem Dimoski nie omawia dokładniej socjolektu bohaterów powieści inie poddaje analizie przykładów nowych poza tymi, które wskazał wpoprzednim artykule. Wprzeciwieństwie do Dyszaka nie dokonuje więc analizy leksykalno-semantycznej słownictwa, ale– czego zkolei brakowało upoprzedniego lingwisty– skupia się na opisie (alternatywnego) świata gejów iich wartościach. Dodatkowo cenna poznawczo jest wtekście Dimoskiego próba porównania życia polskich ciot zmacedońskimi ichorwackimi pedałami– dzięki czemu autor obrazuje pewne elementy kulturowych relacji nienormatywnych społeczności niezależnie od ich narodowości:

To co łączy PRL-owskich iTITO-wskich homoseksualistów to czynnik pewnej bezdomności. Ijedni, idrudzy, wtym swoim bezkrólewiu, snują opowieści ominionych czasach, owagonowych turnusach wczasowych, odzikich plażach, omarszach młodości, sztafecie iczasach dojrzałości– bycia pionierem Tita (Dimoski 2012, 41).

Trzeba mieć też na uwadze, że prace Dimoskiego wydane zostały kolejno w2007 i2012 roku, kiedy polskiej lingwistyce temat gejowskich socjolektów był jeszcze obcy. Oba teksty badacza traktuję zatem jako przyczynek do badań nad językiem gejów zperspektywy literatury homoerotycznej, będący jednocześnie uzupełnieniem artykułu Dyszaka (2012b) oobraz zależności między socjolektem arzeczywistością (wartościami iestetyką) deprecjonowanych społeczności.

Łukasz Szulc, autor From Queer to Gay, to Queer.pl. The Names We Dare to Speak in Poland (2012), przedstawia zkolei proces samookreślania wspołeczności gejowskiej, który na Zachodzie przechodzi zpoziomu queer do terminu gay izpowrotem do queer, stanowiąc jednoznacznie opostępie zarówno zagranicznego aktywizmu, jak ibadań naukowych, tj. od niezainteresowania tematem po studia gejowsko-lesbijskie istudia queer. Zadaje przy tym pytanie, czy zachodnie ruchy emancypacyjne iteorie naukowe wpływają na kształt iznaczenie polskich terminów określających mniejszości seksualne. Swoje badania opiera m.in. na analizie dyskusji związanych ze zmianą nazwy największego wPolsce portalu internetowego społeczności LGBTQ+, nawiązującej do wyrażenia kochający inaczej: InnaStrona.pl na Queer.pl. Ponadto, na przykładzie przedrukowanych w„Dik Fagazine” Radziszewskiego fragmentów „Filo”, Szulc przedstawia najpopularniejsze leksemy identyfikujące członków społeczności ciot ipedałów zprzełomu lat 80. i90. XX wieku:

The two most popular words used for self-naming in the first Polish gay zine Filo (1986–1990) [...] are pedały [faggots] (an offensive word similar to French pédé or pédale, as it associates gay men with pederasts) [...] and cioty [poofters] (also similar to English “fairy” or “pansy”, as it is an offensive word indicating especially effeminate gay men) [...]. This use of offensive words for self-naming is similar to the use of “queer” by men in USA and UK in the early twentieth century (Szulc 2012, 73).

Wskazuje przy tym na charakterystyczne użycie wyrazów homoseksualista oraz angielskiego gay, występujących najczęściej wroli przymiotników związanych zkwestiami politycznymi, społecznymi ikulturowymi, rzadziej zaś jako samodzielnych leksemów ofunkcji identyfikacyjnej. Szulc omawia więc wartykule repertuar nazw, których geje (czy właśnie cioty ipedały) używali wśród członków swojej społeczności do nazywania siebie, uwzględniając również takie wyrazy iwyrażenia jak przyjaciel (oraz wformie żeńskiej przyjaciółka) ikochającyinaczej. Opisuje także stosunek ogółu społeczeństwa do wcześniej wymienionych wyrazów gej ihomoseksualista. Wkońcu przedstawia iocenia proces zaadaptowania na polski grunt, głównie przez akademików, leksemu queer– m.in. próby jego spolszczenia do formy „kłir” czy translację na „lesby ipedały”, „lesby icioty”, „odmieńcy”, „kochający inaczej” itd.

Chciałbym zwrócić wtym miejscu uwagę, że Szulc wraca wswoich badaniach do udokumentowanych wzinach początków społeczności gejowskich XX wieku izaczyna od analizy nazw jej członków– co ważne!– właśnie zpoziomu języka wspólnoty. Dzięki temu tworzy kolejny element dekodowania języka ukrycia iwdalszej kolejności– socjolektu współczesnych społeczności LGBTQ+.

Jeszcze dalej wswoich badaniach sięga Dorota Kurpiers, która na warsztat wzięła anonse publikowane wniemieckojęzycznym tygodniku „Die Freundschaft”. Było to pierwsze czasopismo traktujące osprawach osób homoseksualnych dostępne wotwartej sprzedaży