Jełopiada - Jana Skoczylas - ebook

Jełopiada ebook

Jana Skoczylas

0,0

Opis


Jełopiada” Jany Skoczylas to komediodramat społeczny przedstawiający patologię w postaci wierszowanej.

Na planetę Merkury wysłano kilku przedstawicieli z Ziemi. Ich zadaniem jest eksplorowanie nieznanego miejsca w celu poszerzenia swojej znikomej wiedzy. Potrzeby tych osób są jednak… przyziemne. To chęć uprawiania seksu w oparach niekończącej się libacji. Na Merkurym muszą radzić sobie sami, co nie przychodzi im łatwo, dlatego w kryzysowych sytuacjach zwracają się do Boga-Ducha. Bohaterowie nie zamierzają się dostosować do panujących na planecie warunków, lecz chcieliby powielić życie, jakie prowadzili na Ziemi przed kosmiczną wyprawą. Jest jednak moment, w którym pojawia się deklaracja zmian. Czy jednak życie bez nałogów i długiej listy innych wad miałoby dla nich jakiś sens?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 92

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2016

Jana Skoczylas „Jełopiada”

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2016 Copyright © by Jana Skoczylas, 2016

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Korekta: Paweł Markowski

Skład: Maja Arsić

Projekt okładki: Robert Rumak

Ilustracja na okładce: © Ms.Moloko - Fotolia.com

ISBN: 978-83-7900-502-4

Wydawnictwo Psychoskok sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02

wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail:[email protected]

OSOBY:

Brinton

Imbec

Kłysia

Mańcor

Pipol

Precel

Wasyl

Duch

CZAS AKCJI:

PROLOG

Z wielkim łomotem ląduje i natychmiast rozbija się amatorsko skonstruowana rakieta kosmiczna, na której widnieje adres i logo ziemskiego Urzędu Pracy. Po dłuższej chwili z gruzów, wśród unoszących się oparów paliwa i syków silnika, wyłania się powoli ludzka twarz z dosyć zdezorientowaną miną i prawie opróżnioną butelką wódki w ręku. Na szyi krawat.

MAŃCOR

Diabli ich nadali!

Gdzie te kiepy nas wysłali?!

Moglim siedzieć z dupą w domu,

Wszak nie wadzilim nikomu…

PIPOL

Spodnie niedopięte, na szyi – oprócz krawata – zawieszona mała lornetka. Zdenerwowany, bezskutecznie próbuje podnieść się z gruzów.

Luchę miałem rozebraną,

Gienkę brałem na kolano,

Bacha sama do mnie szła –

A tu już odjeżdżać trza!

do Brintona

Zabierz trampek z mego pyska,

Jak uniknąć chcesz wyzwiska!

MAŃCOR

z obrzydzeniem

Lucha krzywa, Gienka gruba,

Bacha zgrabna niby tuba

I jeszcze za stara

Na “barabara”…

Lecz rozruuuuuba nadciągała

I juuuuuż łapa mnie swędziała,

By przyłożyć komu w pysk,

Aż sie zrobi mały odprysk,

Zwłaszcza, kiedy zęby kruche.

Kocham bój i rozpierduchę!!!          

po chwili

Bój

To mój wuj,

Zadyma –

Moja dziewczyna!

WASYL

Wot i cała rodzina!

BRINTON

A niechaj ich pierun strzeli,

Tych urzędowych śmierdzieli!

Impra sie toczyła klawo

I niewiasty brały żwawo,

Dla każdego dobre zioło –

Wieczór płynie nam wesoło,

Tytoniu całe połacie,

Tęga muza huczy w chacie –

Aż tu, kurtka, naraz macie:

Imprę w mig opuszczać trzeba! –

Co za szkoda! Co za bieda!

WASYL

wstając w końcu mozolnie, ukazuje w pełni swą bujną, zmierzwioną czuprynę

Już toczyłem bimbru beczkię,

Aby mózg przerobić w sieczkię –

By na swoje zbite ciemię

Zesłać mocne łuderzenie.

Ktoś przypalił mnie fajeczkię,

A tu naraz masz… wycieczkię!

KŁYSIA

wyciągając rękę do Wasyla

Wasyl, zmoło, pomóż wstać –

Nie damłady się wydostać!

Uchwyć no mnie tu za szelki…

Wszelkiej łyby wybółwielki –

Od łekina do muszelki.

Piłanie

W śmietanie

I słebłnej makłeli

Z ostatniej niedzieli

Półmisek cały!

I wielkie dołsza gały,

Co mój apetyt wzmagały,

A my – jak te bęcwały –

Opuszczamy libację,

Porzucając kolację!

Dwie tylko liznąłem kiełbie,

Bimbeł jeszcze huczy we łbie!

do Mańcora

Nastąp się – zmoło przebrzydła –

Widzisz, że mnie zgniotły śmigła!

Nie mogę wyniść spod właku,

Ty małowiejski pustaku!

MAŃCOR

Zawrzyj gębę, boś jest cep –

Zara ci zasunę w łeb!

KŁYSIA

zmieniając ton

Pomóż, mój złoty Mańcorze!

Kto, jak nie ty, mi pomoże?!

MAŃCOR

Wstawaj, wstawaj

I głupiego nie udawaj!

IMBEC

wyłaniając się jako ostatni spod gruzów, z niesmakiem podsumowuje dotychczasową dyskusję

Gołe dupy, żarcie, picie –

Oto całe wasze życie!

I jeszcze fura tytoniu –

Istny gamoń na gamoniu!

Należy docenić Unię,

Że doskonale rozumie

Potrzeby wybitnych obywateli,

Którzy by awansu chcieli

I nie marnują niedzieli

Na dzikie libacje,

Lecz podejmują eksplorację

Nieznanego,

By uzyskać wiedzę z tego

I wyjść z głupoty cienia,

Oświecając pokolenia…

WASYL

przerywa mu

Imbec, lepiej idź na zwiady,

Miast pierdzielić nam ballady!

Zobacz czy na tej planecie,

Gdzie w jakim supermarkiecie,

Za złotówki się łotrzyma

Wagon petów, skrzynkię wina –

A jak ni ma,

To może jaka żenścina

W dziewiczym stanie

Łumili nam to zesłanie…?

IMBEC

Wasyl, a niech cię!

Że w tym projekcie

Bierzemy udział –

To tylko moja zasługa!

Gdybym wielokrotnie nie chodził,

Kierownik by się nie zgodził

I nie przyznał nam dotacji

Na podjęcie eksploracji

Nieznanego obiektu,

W ramach tegoż super projektu!

Nie wygaduj więc, baranie,

Że to jakieś zesłanie…

MAŃCOR

Ino, że już tę dotację

Przepuścilim na libację…

PIPOL

Jak tylko odeśpię kaca,

Zara na Ziemię wracam.

BRINTON

Ja też jutro z tobą jadę,

Młot na tenże projekt kładę!

IMBEC

ze zniechęceniem, machając ręką

Ach, Brintonie, Brintonie –

Wy wszyscy gamonie…

Bohaterowie, nie mając siły ani ochoty na zwiedzanie nowego miejsca, układają się do snu gdzie popadnie.Wycieńczeni podróżą oraz zamroczeni alkoholem i wrażeniami z imprezy – natychmiast usypiają.Po kilku godzinach pierwszy wstaje Brinton i ze zdziwieniem rozgląda się wokół siebie.

I PRZEBUDZENIE

BRINTON

Kurtka, chłopcy, ale czad! –

Musiał niezły dąć tu wiatr

Abo huragan z samego nieba,

Co powyrywał rosnące drzewa

I pozbawił nas zieleni,

Zostawiając w ziemi

Co rusz to wielkie wgłębienie,

Gdzie niegdyś tkwiły korzenie...

KŁYSIA

Ależ gołąc, kułde mać! –

Trzeba łychło cienia szukać.

Nie ma dalej co tu stać,

Ino swe manele zbiełać,

Rzędem spiesznie wypiełdzielać.

PIPOL

Kiłka! Ale też upalny ranek! –

Stopił mi się w spodniach zamek.

KŁYSIA

U mnie jeszcze gorzej, błacie:

Stopił mi się krzyż na klacie!

MAŃCOR

…A mnie zakrętka od wódki!

BRINTON

…A mi – moje zelówki!

Wszyscy jednocześnie spoglądają w stronę Wasyla.

IMBEC

Wasyl, czy ty z powodu pogody

Też odniosłeś jakieś szkody?

MAŃCOR

podchodząc do Wasyla

Swą gębę rozewrzyj bracie,

Bo musim się przyjrzeć stracie.

WASYL

Co się, łogry, naśmiewacie?!

Wczoraj łu mnie zęby jeszcze –

Dziś po dziąsłach wiatr szeleszcze,

Ale za to przełyk pieszczę,

Bo trzy butle naraz mieszczę!

Wszyscy śmieją się w głos z Wasyla.

IMBEC

Miałeś, chamie, złoto w gębie –

Pucowałeś nadaremnie.

Tam, gdzie złoty błyszczał ząb,

Ostał ci się ino swąd!!

WASYL

do Imbeca

Łodwal się łode mnie, bracie,

To się nie łobrażę na cię!

A wy, zmierzłe łurwipołcie,

Sie łode mnie łodpitolcie!

BRINTON

przerywając nagle śmiech, z niepokojem rozgląda się wokoło

Precel??? –

Widział kto tego bęcwała?

Gdzie ta menda się podziała?!

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok