4,60 zł
Baśń autorstwa Wilhelma Hauffa w dwóch wersjach językowych polskiej i niemieckiej, opowiadająca o szkockich rybakach, którzy stali się poszukiwaczami skarbów, co okazało się nader kosztownym zajęciem i doprowadziło ich do ruiny finansowej, ale... w końcu... zdawać by się mogło, że się im poszczęściło: „Nagle coś błysło w rozpadlinie, [rybak] opuścił się niżej, dał nurka i chwycił przedmiot, który się okazał żelazną szkatułką. Z wielkim trudem wyniósł ją do groty, odłamał zardzewiałe wieko i przekonał się, że szkatułka pełna była podwójnych dukatonów holenderskich. Pokazawszy to przyjacielowi, ruszył z powrotem...” A jak się to wszystko skończyło dowiesz się miły czytelniku po przeczytaniu całej baśni.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 32
Wilhelm Hauff
Jaskinia Steenfollu
Die Höhle von Steenfoll
przełożył Franciszek Mirandola
książka w dwóch wersjach językowych:
polskiej i niemieckiej
Armoryka
Sandomierz
Projekt okładki: Juliusz Susak
Tekst wg edycji z roku 1925.
Zachowano oryginalna pisownię.
© Wydawnictwo Armoryka
Wydawnictwo Armoryka
ul. Krucza 16
27-600 Sandomierz
http://www.armoryka.pl/
ISBN 978-83-7950-793-1
legenda szkocka
Na skalistych wyspach Szkocji, żyli sobie przed wieloma laty dwaj rybacy w miłej zgodzie. Byli bezżenni, nie posiadali krewnych, a dochód z pracy wystarczał im w zupełności. Zżyli się obaj, ale z postaci i usposobienia różni byli całkowicie.
Kasper Strumpf, niski, gruby, przysadkowaty miał krągłą twarz i dobroduszne, wesołe oczy, których nie zaćmiła nigdy troska. Lubił on sypiać i przesiadywać w domu, toteż jemu przypadły zajęcia gospodarcze, robienie sieci i uprawa pola.
Towarzysz jego, chudy wysoki o orlim nosie, był dzielnym strzelcem, rybakiem i chciwym grosza kupcem, ale handlowano z nim chętnie, z powodu wypróbowanej uczciwości. Zwano go Wilm Falk i wiedziano, że nie poprzestając na dobrobycie, który mimo chciwości chętnie dzielił z Kasprem Strumpfem, pragnął być bardzo bogaty. Falk przekonał się w życiu, iż zwykła droga handlu nie daje wielkiego majątku, dumał tedy, jakby go zyskać w sposób niezwykły, a pomysł ten uczepił go się tak silnie, że o bogactwie tym rozmawiał z towarzyszem, jako o sprawie dokonanej. Gadatliwy Kasper wierzył na oślep w każde słowo Falka, toteż niedługo rozeszła się wszędy wieść, że Falk jest bogaczem. Dodawano też po cichu, że mienie to zawdzięcza szatańskiej mocy.
Falk wyśmiewał się zrazu z tych domysłów, ale potem przyszło mu na myśl, że... kto wie... może mu cud jakiś istotnie pozwoli odnaleźć skarb ukryty. Prowadził dalej handel swój, ale zaczął coraz częściej szukać niezwykłych przygód. Oczywiście, o szatańskiej pomocy nie myślał wcale.
Pewnego dnia zapatrzony w morze, jakby mu stamtąd miało przyść jakie wielkie szczęście i nagle zobaczył, pośród mchu kamieni i gruzów, tuż u stóp swoich, żółtą kulę. Była to kula złota.
Osłupiał ze zdumienia. A więc marzenie jego nie było złudą. Morze podarowało mu złoto, prawdopodobnie resztę jakiejś grubej sztaby, którą fale otoczyły do wielkości zwykłej kuli łowieckiej. Nabrał przekonania, że gdzieś, u tych wybrzeży zatonął w dawnych czasach bogato obładowany okręt kupiecki i on właśnie jest przeznaczony na to, by dobyć z dna, pogrzebane tam skarby.
Starannie zataił wszystko przed gadatliwym towarzyszem, porzucił handel i całe dni i noce spędzał teraz nad brzegiem, zanurzając w wodę nie sieci dla połowu ryb, ale własnego pomysłu szufle dla czerpania złota.
Doprowadziło go to do biedy zupełnej, gdyż niezdarny Kasper nie mógł zarobić na dwu. Poszukiwanie skarbu pochłonęło nietylko znalezioną kulę, ale także całe, dotychczasowe ich mienie.
Kasper korzystał długo z pracy Falka i jadł chleb jego, toteż i teraz znosił cierpliwie dziwactwa towarzysza i głód będący ich wynikiem. A właśnie owa uległość Kaspra podniecała bardziej jeszcze Falka do coraz to nowych wysiłków.
Zdarzyło się jeszcze jedno. Oto, ile razy Falk zasypiał, słyszał jakby jakieś dziwne słowo, które mu ktoś szeptał w ucho. Było zawsze takiesame ale go nigdy nie mógł zapamiętać.
Nie miało to z pozoru żadnego związku z poszukiwaniem skarbów, ale na umysł Falka oddziaływało wszystko, toteż wytłumaczył sobie, iż posiada jakąś tajemniczą wskazówkę z zaświatów, a ona mu dopomoże do zdobycia bogactwa.
Pewnego dnia nadeszła nagle burza i Falk schronił się przed falami w jaskinię, zwaną Steenfoll. Była to jakby kamienna galerja, otwarta ze stron obu, a fale przelewały się przez nią w chwili przypływu.
Dojście do tej galerji było niewygodne wielce, gdyż jeno od góry, przez wąską szczelinę i chowali się tu jeno chłopcy, celem płatania figlów. Falk zeszedł tu jednak i usiadł na występie skalnym. Pod nogami kotłowała woda, on zaś zapadł w zwyczajne marzenia o zatopionym okręcie i jego skarbach. Długo trwało, zanim zauważył, że burza minęła i właśnie miał wyść, gdy nagle, z głębi galerji doszło go wyrzeczone wyraźnie słowo:
— Car — mil — han.
Spojrzał w górę, potem na dół i zawołał bezwiednie:
— Wielki Boże! Wszakże to właśnie słowo słyszę we śnie.
Był już jedną nogą poza kamienną galerją, gdy z głębi dobiegł go jęk, w jęku tym rozpoznał słowo:
— Car — mil — han.
Tego było za