Jak się pozbyć Termita. Czyli jak przestałam tworzyć śmietniki myślowe w głowie - Dąbrowska Anna - ebook

Jak się pozbyć Termita. Czyli jak przestałam tworzyć śmietniki myślowe w głowie ebook

Anna Dąbrowska

5,0

Opis

Anna Dąbrowska – trener rozwoju osobistego oraz dyplomowana coach i mentor. Ukończyła studia na kierunku finanse i rachunkowość oraz coaching w biznesie. Posiada ponad 20-letni staż zawodowy, a swoją wiedzę i doświadczenie nieustannie wzbogaca poprzez udział w licznych kursach i szkoleniach, m.in. kurs MBSR (Mindfulness Based Stress Reduction) – redukcja stresu poprzez praktykę uważności wg metody dra Jona Kabata-Zinna. Uczy, jak pracować ze stresem za pomocą technik relaksacyjnych, jak zarządzać emocjami w ciele i umyśle oraz jak uwalniać napięcia z ciała poprzez pracę z oddechem. Wplata mindfulness w praktykę coachingową z doskonałymi rezultatami. Miłośniczka medytacji oraz kotów.


Inspiracją do napisania tej książki była moja droga rozwoju osobistego, którą rozpoczęłam, aby uwolnić umysł od natrętnych myśli i od tworzenia dialogów z własnym ego, oraz ogromna chęć życia w zgodzie ze swoimi wartościami. Życie w dobrostanie wydawało mi się czymś zupełnie nieosiągalnym, postanowiłam jednak spróbować zawalczyć o siebie i o lepszą drugą połowę życia, w którą weszłam niedawno. To nie jest poradnik. Dowiesz się tutaj, co zrobiłam, aby żyć w poczuciu szczęścia, wdzięczności i zaufania do siebie. Przeczytasz, nad jakimi rzeczami pracowałam, aby dziś cieszyć się życiem bez poczucia krzywdy i kreowania czarnych myśli na każdym kroku. Włożyłam bardzo dużo uwagi, cierpliwości oraz wysiłku, aby zbudować swój wewnętrzny spokój i pokochać siebie, teraz pomogę w tym Tobie. Przeczytasz tutaj moje historie, okraszone łzami i emocjami, oraz zapoznasz się z ćwiczeniami, które wykorzystuję w pracy z klientami. Bardzo pragnę, aby moje doświadczenia były dla Ciebie inspiracją do ruszenia z miejsca, do podjęcia kroku ku pięknej drodze do zmiany. Dzięki tej książce pomogę Ci wykształcić nowe i dobre nawyki, pokażę, jak pracować z niezdrowymi przekonaniami, oraz udowodnię Ci, że jesteś cudem. Zaufaj mi, masz ogromne zasoby do tego, aby żyć pięknie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 145

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Przedmowa

Nie jestem typową czterdziestolatką. Chociaż tutaj od razu nasuwa mi się pytanie, jak wygląda typowa czterdziestolatka, czy jest na nią jakiś wzór, schemat, w który powinna się wpisać. Myślę, że każdy z nas ma w głowie jakieś wyobrażenie na temat typowej czterdziestolatki. Mrugam tutaj do Ciebie okiem.

Nie mam ani męża, ani domu z ogrodem, ani tym bardziej dzieci, które według niektórych powinny już od dawna biegać po tymże właśnie ogrodzie, robić mnóstwo hałasu i kreować cudowną atmosferę. Takie modne teraz hygge.

Jest wręcz odwrotnie. Otóż jestem rozwiedziona, mam dużo młodszego partnera, w dodatku z importu, i owszem, jestem matką, ale dwóch kotów, a raczej kotki i kocura. Do tego mieszkam w wynajętym apartamencie i jakby tego było mało, na „starość” zachciało mi się zmiany i gdy zaczęłam pisać tę książkę, podjęłam kolejne studia. Studia, które – jak się okazało – były dla mnie wyjątkowe i pochłonęły mnie bez reszty. Coaching oraz rozległość i różnorodność tej materii sprawiły, że uświadomiłam sobie pewną rzecz, a mianowicie, że niemal od zawsze interesował mnie człowiek, jego emocje i to, jaki potencjał w nim drzemie.

Żyjemy w czasach, w których ludzie są bardziej świadomi siebie, otaczającego ich świata oraz tego, że potrzebują higienicznego trybu życia, aby przetrwać w dobrym zdrowiu. Jednocześnie gonimy swój cień, żyjąc szybko, dążąc do „ideałów”, które najczęściej podpatrujemy w sieci. Wciąż pragniemy więcej i wpadamy w pułapkę własnych zachcianek oraz skrzywionego obrazu rzeczywistości. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że nie potrafimy się cieszyć tym, co mamy, nie doceniamy siebie, innych ani rzeczy, które do nas należą.

Kilkadziesiąt lat dręczyłam swoją głowę przeszłością, grzebiąc w sprawach, na które tak naprawdę nie miałam już żadnego wpływu, które nie były mi do niczego potrzebne, nie wnosiły nic nowego do mojego życia. Powodowały jedynie frustrację i zmęczenie. Ciągle powtarzałam sobie: „Gdybym mogła cofnąć czas”. Nie mogłam, nikt nie może! Wreszcie dotarło do mnie, że nie ma sklepu ze straconym czasem i nigdy go nie odkupię, nie odzyskam. Czekanie na weekend, święta lub następny rok, bo może będę wówczas szczęśliwsza albo zdarzy się to magiczne coś, co mi to szczęście da, nie ma najmniejszego sensu. Możemy tak czekać w nieskończoność i nigdy tego nie doczekać, a wiesz dlaczego? Bo tylko od Ciebie zależy, czy będziesz się dobrze czuła ze sobą, czy będziesz szanowała i kochała siebie.

Tylko Ty jesteś za to odpowiedzialna! I dlatego pewne zdarzenie w moim życiu, które poniekąd przewróciło je do góry nogami na kilka długich miesięcy, sprawiło, że postanowiłam zawalczyć o siebie, o swój umysł, swoje emocje i przestać traktować siebie jako wroga. Zadałam sobie pytanie, jakiej ja potrzebuję siebie dla siebie samej, a jakiej mnie potrzebuje świat. Odpowiedzi zaczęły pojawiać się później.

Pierwszym krokiem do tego było zaprzyjaźnienie się ze sobą, chciałam wejść na tę wyboistą ścieżkę, która prowadzi do pokochania siebie! Wiesz, dlaczego tak bardzo chciałam pokochać siebie? Ponieważ jeśli kogoś kochamy, to go nie krzywdzimy, nie działamy wbrew tej osobie. Wręcz przeciwnie, chcemy jej zapewnić bezpieczeństwo i pokazać, że nam na niej zależy. Dlatego jeśli pokochasz siebie, będziesz na najlepszej drodze do zaprzestania robienia sobie krzywdy. Będę o tym pisać na dalszych stronach tej książki.

Ja bardzo chciałam przestać ranić samą siebie i pragnęłam zacząć doceniać i szanować tę kobietę, którą widzę w lustrze każdego ranka. Postanowiłam się z nią zakumplować i dać jej to, co najlepsze.

Jeżeli czytasz tę książkę, to mogę przypuszczać, że i Ty chcesz takiej satysfakcjonującej relacji z samą sobą, a może nawet pragniesz zacząć pracować nad sobą i finalnie pokochać siebie. Nie będę Cię oczywiście mamić obietnicami, że to prosta sprawa i że na pewno Ci się uda. Co to, to nie! Śmiem twierdzić, że praca nad sobą to zazwyczaj orka na ugorze, okupiona potem i często krwawymi łzami, ale jeśli już Ci się powiedzie, a zakładam, że tak będzie, to otrzymasz zacną nagrodę! Spokojny wytrenowany umysł, głęboką samoświadomość oraz miłość do samej siebie i zdrowy egoizm.

To praca nad sobą oraz chęć pokochania siebie zmotywowały mnie do napisania tej książki, do pokazania Ci, że wypracowywanie konstruktywnej relacji z samą sobą to skomplikowany proces, ale jest zdecydowanie możliwy do zrealizowania. Proces, który ja nazywam drogą do siebie, do zaakceptowania siebie taką, jaką jestem. Proces, który obejmuje pracę nad hamującymi Cię przekonaniami, pracę nad wyciszeniem umysłu. Proces ten to również wypracowywanie umiejętności radzenia sobie w sytuacjach trudniejszych bez grzebania w przeszłości czy kreowania nieznanej nikomu przyszłości.

Nie trzymasz w rękach poradnika, jak zacząć żyć i osiągnąć spokój oraz szczęście. Nie dostaniesz gotowej recepty na powyższe. Natomiast przeczytasz, jak ja zawalczyłam o siebie i swoje poczucie szczęścia. Pokażę Ci, jak skutecznie przestałam się samobiczować i nauczyłam się dawać sobie prawo do popełniania błędów.

Znajdziesz tutaj również porcję moich doświadczeń, które sprawiły, że jestem dziś w zupełnie innym miejscu. To one spowodowały, że zaopiekowałam się sobą, stałam się dla siebie ważna i pokochałam tę kobietę, którą dziś jestem. Przeczytasz kilka historii, które wciąż wywołują we mnie emocje, ale jednocześnie przypominają mi, że właśnie dzięki nim wciąż toczy się proces mojego rozwoju. Cel sam w sobie piękny, ale jeszcze piękniejsza jest droga do niego. Dziś te emocje są już zgoła inne, lecz kiedy wracałam do nich podczas pracy nad książką, niejednokrotnie pojawiały się łzy, bywało tak, że musiałam się na chwilkę odciąć od pisania. Zdarzało się również, że miałam problemy z zasypianiem. Mimo że czasem było mi dość trudno pisać o pewnych sprawach, uznałam, że moja autentyczność sprawi, że zobaczysz pewne rzeczy wyraźniej, że dzięki temu pokażę Ci, iż te negatywne doświadczenia są wbrew pozorom bardzo ważne i jeżeli tylko zechcesz, możesz z nich czerpać pożytek. Chciałam podzielić się z Tobą swoimi doświadczeniami, abyś mogła zaczerpnąć z nich inspirację, jeśli i Ty pragniesz zmiany. Zakładam, że skoro sięgasz po tę książkę, to właśnie tak jest.

Kiedyś byłem sprytny ichciałem zmieniać świat,dziś jestem mądry izmieniam siebie.

Rumi

1.Jesteś cudem

Są tylko dwa sposoby na życie. Pierwszy to jakby nic nie było cudemDrugi to jakby wszystko było cudem.

Albert Einstein

 

Pewnie nieraz słyszałaś powiedzenie „cud życia”, gdy komuś urodziło się dziecko. Wraz z upływem czasu ten cud zmienia się w przeciętność i niestety godzimy się na nią, nie mając nawet pojęcia, że tak się dzieje. Czy zastanawiałaś się kiedyś, jak i gdzie doszło do tej przemiany, jakim sposobem, u licha, od takich mocnych słów dotarliśmy do przeciętności? Czy cudem jest już sam fakt, że żyjemy?

Jako dzieci często słyszymy od rodziców, że jak dorośniemy, to będziemy mogli zostać, kim zechcemy, mieć to, czego zapragniemy i o czym zamarzymy. Czy jako już dorosła osoba zastanawiałaś się kiedyś, czy jesteś tym, kim chciałaś być, czy masz to, czego pragnęłaś? A może gdzieś po drodze, gnając ku dorosłości, zgubiłaś to, o czym marzyłaś, będąc owym cudem, zgubiłaś to, pędząc do przeciętności? Możliwe, że dorastając, musiałaś przyjrzeć się tym marzeniom i je zmodyfikować, ponieważ sytuacja Ci nie sprzyjała. Może zaistniały jakieś czynniki, które kazały zrewidować te cele oraz marzenia i zgodzić się na przeciętność. Bardzo prawdopodobne, że zadziały się rzeczy, na które nie miałaś wpływu, lub takie, na które się zgodziłaś, bo nie chciało Ci się walczyć lub zwyczajnie zabrakło Ci do tego siły. A może po prostu nie przyszło Ci do głowy, że powinnaś zawalczyć o siebie i stać się owym cudem, o którym tyle się mówi podczas sprowadzania go na ten ziemski padół?

Byłoby wspaniale żyć tak, jak sobie to wymarzyliśmy, móc podążać za każdym marzeniem. Nawet gdyby miałby to być pościg z wywalonym językiem i zadyszką czy obtartymi piętami, to i tak by się opłacało. Niestety rzeczywistość nie wygląda już tak imponująco i tylko część z nas dostępuje przywileju doganiania własnych pragnień. Dlaczego zatem większość z nas pozwala sobie na bylejakość, przeciętność do granic możliwości, co gorsza myśląc, że właśnie tak ma być? Dlaczego mamy godzić się na mniej i wciąż tęsknić za tym, co było w naszej głowie, a czego nie zrealizowaliśmy? Bycie cudem zobowiązuje, trzeba upiększać życie, nie tylko swoje, ale też innych. Spraw, by Twoje było cudem!

Zabaw się przez chwilę w detektywa, zajrzyj w głąb siebie i zacznij analizować swoje życie. Nikt nie zna Cię lepiej niż Ty sama, to Ty wiesz najlepiej, co jest dla Ciebie dobre. Nigdy nie jest za późno na to, aby na powrót stać się cudem, o którym tyle mówią na samym starcie naszej egzystencji. Pamiętaj, że to Ty i tylko Ty odpowiadasz za swoje życie i to Ty powinnaś dążyć do tego, aby przeżyć je jak najlepiej. Nie ma sklepu ze straconym czasem, mój drogi Cudzie, zatem zachęcam Cię, abyś usiadła grzecznie na kanapie i zrobiła sobie małą wewnętrzną analizę, pokuszę się nawet o słowo – audyt. Nim to zrobisz, zastanów się, proszę, co daje Ci ogromną radość w życiu, co sprawia, że na Twojej twarzy pojawia się uśmiech, a później pomyśl, co możesz zrobić, aby ten uśmiech gościł tam znacznie częściej. Pamiętaj, ktoś na samym starcie w Ciebie uwierzył, nazwał Cię cudem i powiedział, że możesz być, kim zechcesz. Zapewne byli to Twoi najbliżsi, rodzice, może dziadkowie, którzy wierzyli w to całym sercem i zapewne zrobili wszystko, abyś i Ty w to uwierzyła i żyła tak, jak sobie wymarzyłaś i pragnęłaś. Dlaczego teraz nie miałabyś zrealizować tego wszystkiego, co zostało na początku powiedziane? Co Cię powstrzymuje? Tak naprawdę jedyne ograniczenia są w Twojej głowie, to właśnie tam zaczyna się cały proces hamowania i spowalniania Cię, to w głowie zaczynają powstawać bariery, które sprawiają, że bycie cudem przestaje mieć znaczenie i zaczyna nas dotykać szarobura przeciętność, a my się na nią godzimy. Pamiętaj, nigdzie nie kupisz straconego czasu, więc nim znowu zaczniesz popadać w nijakość, przeczytaj tę książkę, a potem zabierz się do pracy.

We wstępie pisałam, że nie dam Ci tutaj gotowej recepty na szczęście, na to, że nagle zaczniesz postrzegać wszystko w innych barwach. Pokażę Ci jednak, że to od Ciebie i tylko od Ciebie zależy, czy ogarniesz swoje życie, zepniesz cztery litery, ustalisz cele w życiu i z dumnie podniesioną i czystą głową zaczniesz czerpać z życia to, co najlepsze. Pokażę Ci również, że bardzo często mamy tendencję do kreowania sobie problemów luksusowych, które niewiele mają wspólnego z rzeczywistością, nie znajdują potwierdzenia w faktach i co najlepsze, nie musisz się nimi zajmować.

Wspomniałam także, że to nie jest poradnik, jak nagle zacząć pięknie żyć i spełniać marzenia, bo dawanie rad, jak żyć, co robić czy jak się zachowywać, jest kompletnie nie w moim stylu. Kiedyś było, a jakże! Podobnie jak całe rzesze innych ludzi byłam ciocią złotą radą, bo przecież tyle już w życiu przeszłam, że kto jak kto, ale ja to wiem, jak Ci pomóc, a co gorsze, ja nawet wiem, jak powinno wyglądać Twoje życie. Oczywiście według mnie. Na to wspomnienie uśmiecham się i czuję lekkie zażenowanie.

Nic z tych rzeczy, moja droga Czytelniczko. Jedyne, co dostaniesz w tej książce, to latarkę i kompas w postaci moich zapisów oraz wskazówki, jak się nimi dobrze posługiwać. Prawdopodobnie skończysz z entuzjazmem i świadomością, że Ty też potrafisz i – co najważniejsze – też chcesz zmiany. Mam przynajmniej taką cichą nadzieję, że moje słowa znajdą u Ciebie poklask i zabierzesz się do roboty.

2. Poznaj Termita

Był rok 1998, pamiętam pewien zimowy poranek. Szykowałam się wówczas do pracy, było bardzo wcześnie, na dworze leżało mnóstwo śniegu i panowała jeszcze zupełna ciemność. To była moja pierwsza praca, tuż po skończeniu liceum, dlatego wstawałam o nieludzkiej porze, aby się nigdy nie spóźnić i oczywiście wyszykować odpowiednio, jak na bardzo młodą dziewczynę przystało. Wiecie przecież, że nastolatki potrzebują znacznie więcej czasu na makijaż, włosy i dobranie stroju (uśmiecham się tutaj na to wspomnienie).

Cały dom był pogrążony we śnie, cisza niemal dzwoniła w uszach, a ja byłam kompletnie skupiona na make-upie. Wtedy go usłyszałam. Termit*! Siedział w naszej boazerii na ścianie i nieelegancko wcinał drewno położone przez mojego stwórcę, czyli ojca. Szkodnik był natrętny, wydawał jednostajny dźwięk, który doprowadzał mnie do szewskiej pasji, ale jednocześnie sprawiał, że wpadałam w jakiś dziwny trans. Termit zamieszkał w naszej ścianie na stałe i każdego ranka, odprawiając swoje poranne rytuały przed pracą, przysłuchiwałam się, jak się objada naszymi deskami. Swoją drogą, zaczynałam się zastanawiać, ile czasu mu zajmie zjedzenie całej konstrukcji i czy finalnie runie ona na podłogę. Najgorsze jest to, że nie powiedziałam wówczas rodzicom o intruzie, który w bezczelny sposób niszczył nasze ściany, nie zrobiłam nic, aby powstrzymać ten proceder. Przecież mogli kupić jakiś preparat albo zastosować jakiś inny skuteczny sposób, aby zapobiec uszkodzeniom. Termit, mój stary znajomy, codziennie milimetr po milimetrze podgryzał deski od środka, a w dzień nikt go nie słyszał. Zagłuszały go hałasy codziennego życia i mógł robić, co chciał. Czy drewniana konstrukcja finalnie runęła ze ściany, tego już nigdy się nie dowiem, bowiem dom został sprzedany razem z termitem, ale tamto zdarzenie zostało w mojej głowie i dało mi pomysł na tę książkę. Zastanawiasz się zapewne, dlaczego opowiadam Ci tę historię. Już spieszę z wyjaśnieniem.

Życie to podróż, którą odbywamy na różne sposoby, czasem jest to miłe doświadczenie i sprawia nam radość, zapewnia niezwykłą lekkość, ale zdarza się również, że błądzimy w mroku. Wówczas zaczyna się już robić trudniej, a nasza głowa podsuwa nam różne obrazy i często kreuje sceny jak z horroru. Z tunelu wyłazi On – Jego Podłość Termit. Zaczyna się powoli rozglądać, chce zacząć ekspansję w Twojej głowie. Jest wyrafinowany i sprytny, a nakarmiony Twoimi „ciężkimi” myślami zdaje się odważny i bardzo chce się rozpanoszyć. Otóż wyobraź sobie wnętrze swojej głowy, ale nie tak dosłownie, raczej chodzi mi o Twoje myśli, które się tam przewijają przez całe Twoje życie lub właśnie w tej chwili. Czy nie masz czasem wrażenia, że Twoja głowa wygląda jak wysypisko śmieci, na którym zalegają głównie Twoje myśli, począwszy od tych egzystencjalnych, a na liście zakupów na weekend skończywszy? Pół biedy, jeśli lista zakupów to Twoje największe zmartwienie, gorzej, jeśli zaczynasz gmerać w pamięci i wracać do przeszłości, wywlekając z zamierzchłych czasów sprawy, które niechlubnie goszczą w Twoim życiorysie i tylko powiększają wysypisko. Każdy ma w szafie jakiegoś trupa, a może nawet kilka, ale otwieranie jej i zaglądanie tam nie jest najlepszą opcją.

Zaczynasz układać nowe scenariusze, tak jakbyś miała przez to zmienić przeszłość i tym samym wpłynąć na teraźniejszość lub przyszłość. Rozczaruję Cię – to marnowanie czasu i tworzenie bałaganu we własnej głowie, ba, to pole do popisu dla Termita, bo dzięki temu zyska więcej miejsca na drążenie tunelów. Nowe wysypiska myślowe tylko dostarczą mu rozrywki.

Termit jest sprytny, pamiętaj o tym. On czasem zasypia lub odpoczywa, nabiera sił na kolejne podboje. To właśnie w tym czasie jesteś spokojna, zrelaksowana i może Ci się nawet wydawać, że pozbyłaś się natręta, że odszedł, a Ty już zawsze będziesz cieszyła się tym spokojem lub – co lepsze – że nagle nauczyłaś się panować nad swoim małym bałaganem w głowie. Bądź czujna, Jego Podłość Termit tylko zbiera siły na nowe wycieczki i wystarczy zaledwie mały bodziec, aby znowu zaczął harce w Twoim umyśle.

Termit wypracował sobie niezłe sposoby na swoje podboje i burzenie konstrukcji w Twojej głowie. Moim zdaniem nie da się z nim zaprzyjaźnić, należy się go całkowicie pozbyć, inaczej będzie działał wedle własnej woli i finalnie Cię unieszczęśliwi. Niewykluczone, że łaskawca pozwoli Ci na chwile radości i względnego spokoju, ale pamiętaj, że jego celem nie jest Twoja radość i zrelaksowany umysł. On chce sprawić, aby Twoja głowa była pełna śmieci, a tym samym nowych możliwości dla niego. Mam nadzieję, że Ty tego nie chcesz. Zatem do dzieła i popracuj nad tym!

Ja pozbyłam się swojego Termita po ponad czterdziestu latach życia. Przez niemal cały ten czas karmiłam go, wymieniałam baterie w latarce, którą oświetlał sobie drogę, i budowałam mu nowe śmietniska poprzez paskudne myśli oraz układanie dziwacznych i niekoniecznie mądrych dialogów w głowie. Notorycznie prowadziłam konwersacje ze swoimi myślami, rozmowom nie było końca, uwielbiałam tworzyć czarne wizje. Owszem, zdarzało mi się miewać lepsze momenty, wtedy mój umysł projektował najlepszy możliwy scenariusz, a moje ego zaczynało wyłazić na wierzch bez pytania mnie o zdanie. Kiedy jednak sytuacja nie potoczyła się tak, jak sobie to wymyśliłam, rozczarowanie i złość powalały mnie na łopatki. Nie znosiłam wówczas siebie, uważałam, że do niczego się nie nadaję, a każdą nawet najprostszą rzecz potrafię schrzanić. Ten schemat powielałam praktycznie ciągle, zupełnie nie widząc dla siebie innej opcji na życie. Posiadanie problemów i zamartwianie się było moim stylem życia i chyba mogę śmiało napisać, że stanowiło dla mnie rozrywkę. Mnóstwo czasu spędzałam w swoim niby-prawdziwym świecie, analizując konkretne wydarzenia, obwiniając się za przeszłość i żałując jej. Kreowałam również przyszłość, gdzie na zmianę albo wpadałam w euforię, bo miałam już gotowy plan na siebie i swoje życie, albo przeżywałam kompletne doły, bo od razu widziałam totalną porażkę owego planu. Zamartwianie się powodowało, że mój kontakt ze światem realnym był ograniczony. Mój Termit realizował swoją strategię, rósł w siłę, a ja czułam się coraz bardziej sfrustrowana, niezadowolona z siebie i pełna pretensji do całego świata za swój „paskudny” los i kiepskie zdanie na temat samej siebie. Było to do tego stopnia uciążliwe, że bałam się czegokolwiek dotknąć. Uważałam, że i tak nie dam rady lub nie dotrwam do końca, dlatego niemal każda rzecz, której się podejmowałam, brała w łeb już po krótkim czasie. Mój zapał był tłumiony przez moje myśli, przez niskie poczucie własnej wartości, a drobne potknięcia urastały do rangi gigantów. W oczach otoczenia uchodziłam za osobę kreatywną, ale szybko się spalającą, która nie potrafi doprowadzić swoich pomysłów i celów do końca, mimo że były dobre i ciekawe. Niestety nie jest to mój krzywy obraz siebie, to obraz, który wykreowałam na zewnątrz za pomocą swoich myśli. Od najbliższych dostawałam sygnały i informacje, że tak właśnie jest. Zobacz sama, jak mocno Termit zadomowił się w mojej głowie, karmiony paskudnymi myślami, był niezwykle zadowolony i tańczył dziki taniec radości, powodując chaos w moim umyśle i otoczeniu. Stałam się tym, kogo wykreowałam poprzez tworzenie śmietnisk z własnych myśli. Powiem Ci teraz coś, co może uzmysłowi Ci, jak to działa. Otóż rzeczywistość jest właśnie taka, jak ją sobie wykreujesz w swojej głowie, i tutaj nie ma innej mądrości. Ty jesteś sprawczynią odbioru swojej rzeczywistości.