Jak rzucić wszystko i wyjechać? (tam gdzie chcesz) - Łukasz Kostecki - ebook

Jak rzucić wszystko i wyjechać? (tam gdzie chcesz) ebook

Łukasz Kostecki

2,8

Opis

A może to wszystko rzucić i wyjechać w te Bieszczady? Pomysł niezły, pytane tylko — po co się ograniczać? Wykorzystaj swój potencjał, zacznij spełniać własne marzenia i leć tam, gdzie tylko chcesz! To książka, o naszych potrzebach, celach i marzeniach i o tym — co zrobić, by zacząć je skutecznie realizować?

• Jak zdobyć to, co dla nas ważne? • Jak pokonać swoje wewnętrzne ograniczenia? • Jak wykorzystać swój potencjał i możliwości? • Jak spełniać własne marzenia i realizować swoje cele?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 254

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,8 (4 oceny)
0
2
0
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Łukasz Kostecki

Jak rzucić wszystko i wyjechać? (tam gdzie chcesz)

Podręcznik do spełniania marzeń

© Łukasz Kostecki, 2019

A może, to wszystko rzucić i wyjechać, w te Bieszczady? Pomysł niezły, pytane tylko — po co się ograniczać? Wykorzystaj swój potencjał, zacznij spełniać własne marzenia i leć tam, gdzie tylko chcesz!

To książka, o naszych potrzebach, celach i marzeniach i o tym — co zrobić, by zacząć je skutecznie realizować?

• Jak zdobyć to, co dla nas ważne?

• Jak pokonać swoje wewnętrzne ograniczenia?

• Jak wykorzystać swój potencjał i możliwości?

• Jak spełniać własne marzenia i realizować swoje cele?

ISBN 978-83-8189-315-2

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Wstęp

Istnieje teoria, która mówi, że każdy z nas, jest w stanie napisać przynajmniej jedną dobrą książkę w swoim życiu. Książkę dającą do myślenia, inspirującą i motywującą do działania; książkę życiową, wzbudzającą prawdziwe emocje i wiarygodną; książkę, która z wyjątkiem ekshibicjonistycznych potrzeb autora, będzie coś cennego wnosiła w życie innych i dawała światu prawdziwą wartość, o którą ciężko, w czasach YouTube, darmowego dostępu do rozrywki oraz bezużytecznej wiedzy. Książka nie do podrobienia, jedyna w swoim rodzaju i naprawdę wyjątkowa. Biały kruk, arcydzieło i bestseller w jednym. Ta książka — to książka, o nas samych…

Nie wiem, o czym jest Twoja ale wierzę, że każdy z nas, już dziś jest źródłem niesamowitych przeżyć, doświadczeń i historii, które mogą wzbogacić życie, zarówno nasze, jak i innych. A pomyśleć, że najlepsze dopiero przed nami. Że możemy znacznie więcej, niż nam się w dalszym ciągu wydaje. Że mimo upływu lat, wciąż nie jest za późno i możemy zadbać o to, co dla nas naprawdę ważne. Że choć goni nas czas, wciąż możemy, spełniać własne marzenia. Że niezależnie od tego, co osiągnęliśmy do tej pory — dopiero się rozkręcamy…

Choć w trakcie swojego życia zebrałem wiele ciekawych, cennych i dających do myślenia doświadczeń (o których można by, nakręcić niezły film) — nie będzie to książka o mnie. Będzie to książka o tym, co ma znaczenie dla większości z nas: o naszych głębszych pragnieniach, potrzebach i marzeniach, o naszych aspiracjach, planach i celach, a przede wszystkim — o tym, co zrobić, by je osiągnąć?

Będzie to książka, o tym jak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, na Bali lub tam gdzie chcesz, jak odnaleźć własną drogę lecz również, jak w dzisiejszych czasach odnaleźć satysfakcję, spełnienie i szczęście przez duże „S”. Będzie to książka, o tym co zrobić, by w pełni wykorzystać swój potencjał, talent i możliwości i o tym — co zrobić, by przestać się martwić i biadolić, a ruszyć w końcu dupę i zacząć żyć?

„Musi być coś, co chcesz zrobić, zanim wyciągniesz kopyta!”

(Król Julian, Madagaskar)

Tydzień temu miałem swoje 39 urodziny i zdaniem wielu, wchodzę w okres oddzielający młodość od starości. Sam fakt, że bliżej mi do końca podróży, niż do jej początku powinien mnie dołować — mnie jednak, nie martwi, nie smuci i nie dołuje. Wręcz przeciwnie.

Nie wiem, czy to wynik tego, że gimbaza od wielu lat zwraca się do mnie per „Pan” i chcąc nie chcąc musiałem do tego przywyknąć, faktu, że za miesiąc będę na pokładzie samolotu do Tajlandii, czy tego, że mam już to, co chciałem i chcę się tym nacieszyć, ale dziś siedzę na tarasie swojego domu na wsi, patrzę na powiewające na wietrze żagle i choć mam kilka ciekawych pomysłów na spędzenie dnia, wieczora i nocy, siadam i zaczynam pisać — pisać swoją pierwszą, wymarzoną i długo wyczekiwaną książkę. Dałem sobie, w końcu, czas do 40-tki…

Stare chińskie przysłowie mówi, że każda, nawet najdalsza podróż, zaczyna się od pierwszego kroku. Dziś — po raz kolejny w życiu — znów, robię swój pierwszy krok i wchodzę w nieznane, wierząc, że ciało i głowa się do mnie dołączą. Serce, już tu jest i cierpliwie czeka…

Choć moja przygoda z pisaniem, może się zakończyć szybciej, niż myślałem, to niezależnie od efektu końcowego, wierzę w jedną rzecz, wpływającą na nasze powodzenie i gwarantującą nam sukces w dowolnej niemal dziedzinie życia — w DZIAŁANIE. To właśnie działanie, będzie pośrednim bohaterem tej publikacji i mam nadzieję, również, jej efektem końcowym.

Czy nam się to podoba, czy nie, to właśnie podejmowane przez nas działania — nasze próby, doświadczenia, błędy i osiągnięcia — czynią nas lepszymi i mądrzejszymi ludźmi i prowadzą do wyznaczonego celu. To one determinują to kim jesteśmy dziś i to, kim będziemy w przyszłości. Choć, każdy z nas, ma na karku wiele cennych doświadczeń, które warto wykorzystać, musimy pamiętać, że „uczymy się przez całe życie”, a jeśli chcemy osiągnąć coś, czego jeszcze nie mamy — musimy, wciąż się rozwijać i próbować nowych rzeczy, zwłaszcza tych, których jeszcze nie robiliśmy. To jedna z tajemnic rozwoju osobistego, wykorzystania własnego potencjału i prawdziwa recepta na spełnianie własnych marzeń: dążenie do tego, co dla nas ważne, otwartość na nowe doświadczenia i gotowość do wejścia w nieznane. Mimo okoliczności przyrody.

Marzenia dobrze wyglądają na papierze ale najlepiej smakują wtedy, gdy się je spełnia. Ta książka, ma pomóc Cię zainspirować, zmotywować i pomóc zrealizować to, co dla Ciebie ważne. Nasze życie mierzy się bowiem nie liczbą rzeczy, które mogliśmy zrobić, lecz tym, co w rzeczywistości zrobiliśmy.

Ponieważ nasze pomysły, wizje i oczekiwania, często pozostają tylko w naszej głowie — warto je skonfrontować z rzeczywistością. Dopiero wtedy, nabierają prawdziwej wartości, znaczenia i nadają życiu smak. Bez ich realizacji — będą tylko wyobrażeniem pewnej idealistycznej wersji samego siebie, a z czasem — staną smutnym wyznacznikiem upływającego czasu i rzeczy, których nie zrobiliśmy, gdy mogliśmy sobie na to pozwolić. Do kosztów zaniechania, jeszcze wrócimy.

Jeśli trzymasz w ręku moją książkę i poważnie podchodzisz do własnej przyszłości, z dużym prawdopodobieństwem, chcesz zrobić z niej dobry użytek i wynieść z niej coś dla siebie. Za sam fakt, że ją kupiłeś i czytasz, już teraz Ci dziękuję. W czasach gdy głębsza refleksja jest luksusem na który stać tylko nielicznych — fakt, że dzięki tej pozycji, chcesz spełnić swoje pragnienia i uczynić własne życie jeszcze lepszym, stanowi dla mnie wyraz ogromnego zaufania. To kredyt, który postaram się wykorzystać i spłacić z nawiązką, odwdzięczając się nie tylko ciekawymi historiami, przykładami z życia, solidną dawką psychologicznej wiedzy oraz praktycznymi narzędziami lecz przede wszystkim — wspierając Cię w drodze do odkrywania i realizacji własnych potrzeb, pragnień i marzeń. Krok po kroku.

Niezależnie od tego, czy Twoim celem są Bieszczady, Australia, założenie własnej firmy, czy możliwość pracy z dowolnego miejsca na świecie — zapraszam Cię w daleką podróż, w której będę Ci towarzyszył. Jej cel określisz Ty — Ja, mogę Cię do niej zainspirować, zmotywować i przygotować do podróży… Jeśli masz w sobie gotowość, by wejść na drogę z której się nie wraca — zaczynamy!

„Cokolwiek potrafisz lub myślisz, że potrafisz — rozpocznij to.

Odwaga ma w sobie geniusz, potęgę i magię.”

(Johann Wolfgang von Goethe)

Wypijmy za błędy

Ponoć, na świecie istnieją dwa rodzaje ludzi: tacy, którzy wiedzą czego chcą i tacy, którzy wiedzą czego nie chcą. Pierwsi mówią wprost, co chcą osiągnąć, co zamierzają zrobić i to robią — drudzy, mówią czego nie chcą, wykluczają potencjalne scenariusze i na bazie własnych prób i błędów, próbują znaleźć własną drogę.

Istnieje również trzecia — niestety — najliczniejsza grupa ludzi. Tacy, którzy wiedzą czego chcą, czego pragną i o czym marzą lecz z różnych względów, tego nie robią. W trakcie swojej kariery jako psycholog, trener i doradca, spotkałem ich tysiące. Wspomnienia wielu z nich: Szefów, menedżerów i „ludzi sukcesu”, którzy mimo sporych możliwości porzucili marzenia o zakupie jachtu, domu w górach, czy wyjeździe do Australii — wciąż pozostają w mojej pamięci jako ostrzeżenie o cenie, którą płacimy za zaniechanie walki o siebie i za zejście z własnej drogi.

„Więc jeszcze setka — znakomicie! Padniemy ale zgódźcie się, że pośród tylu dróg przez życie, każdy ma prawo wybrać źle”

(Stanisław Staszewski, Tata Kazika)

Oczywiście, w spełnianiu własnych marzeń i poszukiwaniu szczęścia, każdy z nas wybiera różne drogi do celu i ma do tego pełne prawo. Nie oceniam. Niezależnie od tego, czy w tym co robimy jesteśmy skuteczni, czy też nie — istotne jest to, by wciąż być aktywnym i samemu szukać tego, co czyni nas szczęśliwym — dziś, jutro, pojutrze. To ważne.

Świadomość własnej roli, osobista odpowiedzialność za swoje życie, oraz nasze zaangażowanie w proces osiągania własnych celów i spełniania własnych marzeń, jest elementem niezbędnym i kluczowym do realizacji naszych postanowień. Jeśli chcesz zdobyć Mount Everest — musisz tam wejść, jeśli chcesz zamieszkać na rajskiej wyspie — musisz się tam dostać, jeśli chcesz napisać książkę — musisz zacząć to robić. Nie ma innego wyjścia, bo jak mawiają chłopcy z siłowni „samo się nie zrobi” :-)

Jeśli czujesz się odpowiedzialny za własne życie i chcesz je w pełni wykorzystać — jesteś na dobrej drodze, by osiągnąć to, o czym marzysz. Jeśli brakuje Ci wiary w siebie — mam nadzieję, że znajdziesz tu coś, co pomoże Ci odnaleźć wewnętrzną motywację, nabrać odwagi i zacząć aktywnie wpływać na własne życie. Jeśli jednak, masz wysokie aspiracje i wygórowane oczekiwania wobec świata ale w dalszym ciągu zamierzasz tylko leżeć, pachnieć i czekać, aż ktoś je spełni za Ciebie — już teraz mam dla Ciebie złą wiadomość. Są marne szanse na to, że odwiedzi Cię Książę na białym koniu, okażesz się synem arabskiego Szejka lub wygrasz w totka. Przykro mi, ale jeśli oczekujesz magicznej różdżki, która zmieni Twoje życie — muszę Cię rozczarować…

Ta książka nie będzie stekiem frazesów i haseł wmawiających Ci że możesz wszystko, jeśli tylko w to uwierzysz i będziesz o tym intensywnie myślał. Nie znajdziesz tu przepisu, jak odnieść sukces nie ruszając się z miejsca. Nie dam Ci sprawdzonej recepty jak zjeść ciastko i mieć ciastko. Sorry ale „starego misia na kwaśne mleko nie nabierzesz” — to nie Amway, to nie „Prawo przyciągania w praktyce”, to nie moja bajka.

Powodzenie naszych planów zależy od naszej motywacji, zaangażowania i ciężkiej pracy, a jeśli ktoś mówi, że nie będziesz musiał włożyć w to żadnego wysiłku — po prostu, kłamie.

Nie warto oszukiwać ani innych, ani siebie; nie warto szukać kolejnych dobrze brzmiących wymówek i naprawdę, nie warto tracić czasu, na słuchanie cudownych recept, które zmienią Twoje życie, bez ruszenia dupy z kanapy. Możesz myśleć, że „Jesteś zwycięzcą” i że „Możesz wszystko” ale pewne rzeczy trzeba zaakceptować, a im szybciej, to zrobimy — tym lepiej. Tak, jak ja, nie zostanę czarnoskórym Mistrzem Świata w boksie, podobnie Ty, nie zostaniesz milionerem w jeden weekend, nie wydając choćby złotówki na zakup losu. By coś osiągnąć, trzeba coś od siebie dać — Ja, będę Ci o tym przypominał…

Choć wątek różnic indywidualnych wspierających lub utrudniających nam realizację naszych marzeń, celów i postanowień będzie w tej książce kontynuowany — na tym etapie, nie ma znaczenia do której grupy należysz. Dziś istotne jest to, że wykazałeś inicjatywę, czytasz tę książkę i zamierzasz coś zmienić — pytanie brzmi:

• Co?

• Po co?

• Dlaczego?

Media społecznościowe, telewizja i prasa kolorowa, codziennie bombardują nas masą informacji, wpływając na nasze życie i oczekiwania, poprzez lansowanie obrazu ludzi pięknych, młodych i bogatych ludzi, którym wszystko się w życiu udaje i przychodzi bez większego wysiłku. Mimo tego, że w dużej mierze jest to obraz nieprawdziwy i wykreowany na potrzeby rynku — każdy z nas, ma przed oczami obraz kogoś, kto płynie na fali i zdaje się osiągać to, czego pragnie. Takie osoby nie są regułą, a wciąż wyjątkiem, a większość z nas, ma z tym jednak mniejsze lub większe trudności. Ja również.

Pisząc na temat spełniania własnych marzeń, warto przyjrzeć się nie tylko tym, którzy je systematycznie i konsekwentnie realizują, lecz również tym, którym się to — nie udaje. Na bazie moich wieloletnich doświadczeń, obserwacji i analiz wielu ciekawych przypadków, mogę stwierdzić, że powody dla których ludzie nie realizują swoich celów i nie spełniają własnych marzeń są następujące:

• Brak odpowiedniej motywacji

• Brak pewności siebie

• Lęk przed porażką

• Problemy z określeniem celu

• Brak właściwego przygotowania

• Opór przed zmianą

Choć indywidualnych trudności może być tyle, co potencjalnych czytelników, większość z nich zalicza się do jednej z wymienionych grup. Na następnych stronach omówię największe trudności, które mogą Cię spotkać na Twojej drodze, a co ważniejsze — pokażę, co zrobić by sobie z nimi poradzić, ruszyć w drogę i dotrzeć tam, gdzie tego zapragniesz?

Motywacja do działania

W powieści „Przygody Alicji w krainie Czarów” Lewisa Carrolla jest scena gdy Alicja błąkając się po tajemniczym lesie, pyta kota z Chesire, o drogę. Dla tych, którzy utracili kontakt ze swoim wewnętrznym dzieckiem i nie pamiętają już, płynących z tego mądrości, scena ta, wyglądała mniej więcej tak:

„Czy nie mógłby pan mnie poinformować, którędy powinnam pójść? — spytała Alicja.

To zależy w dużej mierze od tego, dokąd pragnęłabyś zajść — odparł Kot-Dziwak.

Właściwie, wszystko mi jedno — powiedziała Alicja

W takim razie, również wszystko jedno, którędy pójdziesz — odpowiedział Kot”

Zarówno przywołana rozmowa, jak i setki poradników dotyczących doskonalenia się i samorealizacji podkreślają rolę i znaczenie CELÓW, w naszym życiu zawodowym i osobistym. Potrzeba posiadania jasno określonych i zdefiniowanych życiowo celów, wyrasta dziś na jedno z najważniejszych zadań wszystkich tych, którzy chcą coś osiągnąć.

W świecie medialnych sukcesów, zawrotnych karier i ogólnie panującego zdrowia, szczęścia i pomyślności, określenie własnych celów, zdaje się być jedynym, ważnym wyzwaniem, współczesnego człowieka. Z jednej strony to dość zrozumiałe i oczywiste — w końcu, chcąc gdzieś dotrzeć musimy jasno określić kierunek podróży, z drugiej strony — wciąż wielu ludzi ma z tym problem i nie potrafi się jasno określić, zdeklarować i powiedzieć, co chcą osiągnąć i do czego dążą. Pytanie brzmi — dlaczego?

Czyżby współcześni guru od psychologii osiągnięć, zarządzania sobą i motywacji mówili niewyraźnie? Czy akronim SMART jest zbyt skomplikowany, by go intelektualnie ogarnąć i wykorzystać w praktyce, czy naprawdę — tak trudno jest odpowiedzieć sobie na pytanie, czego chcę, pragnę i co chcę osiągnąć?

Ulubiona odpowiedź psychologów na trudne pytania brzmi: to zależy… Moim zdaniem, najczęściej chodzi, o to trzecie.

W przeciwieństwie do moich kolegów z podwórka, z którymi się regularnie inhalowałem, wciągając opary trawy i wspierając lokalny przemysł sadowniczy, w wieku 17 lat doskonale wiedziałem czego chcę. A przynajmniej — tak, mi się wydawało. Moim celem, nie było to, żeby skończyć szkołę, dostać czerwony pasek i znaleźć dziewczynę (ich zresztą też nie) — moim celem było to, by wyprowadzić się z domu, uzyskać niezależność finansową i zamieszkać sam. Zrobiłem to w wieku 18 lat — moi koledzy, mogli zostać do tego, co najwyżej zmuszeni.

Mając predyspozycje, by zostać dobrze zapowiadającym się buntownikiem, w dowolnej chwili mogłem osiągnąć swój „cel” i wyprowadzić się z domu, lądując na bruku, pod mostem lub w ośrodku pomocy dla trudnej młodzieży. Tam jednak — nie trafiłem. Dlaczego?

Właśnie dlatego, że w przerwach między sesjami marychy, alternatywnego kina i taniego wina — zadawałem sobie różne pytania w tym: co, po co i dlaczego? Te pytania i kryjące się za nimi odpowiedzi uchroniły mnie przez romansem z heroiną, zachęciły do rozpoczęcia pracy już w trakcie liceum i finalnie — w wieku 18 lat umożliwiły mi zamieszkanie w samym centrum Warszawy, z widokiem, na Pałac Kultury i Nauki. Można? Można!

Simon Sinek, światowej klasy konsultant i mówca, trafnie to opisuje w swojej książce „Znajdź swoje dlaczego?”:

„Wierzę, że spełnienie jest prawem, a nie przywilejem. Kluczem do osiągnięcia takiego spełnienia jest pełne zrozumienie, dlaczego robimy to, co robimy?”

(Simon Sinek)

Każdy z nas może w dowolnym momencie zacząć realizować swoje cele, plany i marzenia. Jednak, by ruszyć z miejsca oraz mieć wystarczającą ilość energii, zaangażowania i determinacji, by dotrzeć do upragnionego celu, musimy mieć również odpowiednią motywację. Właśnie tu, kluczem jest nasze „Dlaczego” — to nasz silnik, to nasz napęd, to nasze paliwo. Bez niego nie wystartujemy, nie wzniesiemy się w niebo i nie dolecimy tam, gdzie tego chcemy.

Dlaczego, chcę wyprowadzić się z domu? Dlaczego chcę rzucić, tę robotę? Dlaczego, chcę wyjechać w Bieszczady? Dlaczego chcę założyć Fundację i pomagać dzieciom w Afryce? Dlaczego, do cholery — chcę tego, czego chcę? Dlaczego, dlaczego, dlaczego?!!!

Traktując swoje „Dlaczego?” jako oczywistą oczywistość, najczęściej zapominamy o rzeczach najprostszych. Choć powyższe pytania mogą się wydawać banalne, zdradzę Ci sekret, dotyczący rynku rozwoju osobistego, kształcenia dorosłych, wsparcia psychologicznego i szeroko pojętego zjawiska wellbeing, w Polsce i na świecie:

„Psycholog to facet, który zadaje wiele kosztownych pytań,

które Twoja żona zadaje Ci za darmo”

(Autor nieznany)

Możesz wydać tysiące dolarów na wizytę u Toniego Robbinsa, tysiące złotych na „całczing”, rozpocząć długotrwałą i bolesną psychoterapię lub zrobić kolejny krok w stronę szczęścia, przyjrzeć się sobie i swoim potrzebom oraz samemu poszukać na te pytania odpowiedzi. Nie ma nic złego w profesjonalnych formach wsparcia i rozwoju, jeśli jednak nie masz mądrego i dobrego partnera życiowego, który pozwoli Ci się wsłuchać się w siebie lub nie masz czasu na własną terapię i odkrycie własnej drogi, pokażę Ci — jak to zrobić?

Ćwiczenie 1)

Poniżej znajduje się lista pytań, które pomogą Ci odkryć własną motywację do realizacji określonych celów. Odpowiedz szczerze na każde z nich, a następnie napisz — dlaczego chcesz zrobić to, o czym myślisz i jak brzmi Twoje „Dlaczego”? Odpowiedź wbij sobie do głowy, powieś na lodówce, monitorze komputera lub wszędzie tam, gdzie coś będzie Cię próbowało powstrzymać.

1. Co chcę zmienić?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

2. Co dzięki temu zyskam?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

3. Dlaczego to dla mnie takie ważne?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

4. Jak chcę się zachowywać, czuć i co będę o sobie myśleć?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

5. Co jestem gotowy/gotowa zrobić, by osiągnąć swój cel?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

Świadomość swoich pragnień, ukrytych potrzeb i wewnętrznej motywacji jest niezbędnym elementem w drodze do upragnionego celu, a powyższe ćwiczenie jest pierwszym etapem procesu określanie swoich prawdziwych celów i ich realizacji. Tak, jak kapitan kierujący statkiem musi obrać, a następnie korygować swój kurs, podobnie My — musimy sprawdzać, czy jesteśmy na dobrej drodze. Można to zrobić, patrząc w mapy, zanim jeszcze, wypłyniemy z portu i znajdziemy się na pełnym morzu.

Owszem, są ludzie, którzy zdają się realizować swoje życiowe plany bez zadawania sobie trudnych i egzystencjalnych pytań, bez wsparcia z zewnątrz i bez ćwiczeń rozwojowych. Słuchają „głosu intuicji” i podążają za tym, co podpowiada im serce — jednak i oni narażeni są na popełnienie błędów. Mogą angażować się w działania, pozbawione sensu (np. ekonomicznego), podświadomie realizować cudze oczekiwania (np. niespełnione aspiracje rodziców), lub po osiągnięciu założonego celu uznać, że to jednak nie to (bo zabrakło nam świadomości naszych prawdziwych potrzeb).

Zanim ruszysz w drogę — pamiętaj, że na strychu, leży wiele zakurzonych przyrządów, służących do ćwiczeń w domu, wiele pozostawionych w garażu motorów oraz wiele jachtów, które zamiast pływać — stoją w porcie. Para często idzie w gwizdek, a My — mimo włożonego wysiłku — lądujemy nie tam, gdzie chcemy…

Jeśli, powyższe ćwiczenie nie sprawiło Ci większej trudności — wiesz, czego chcesz, jakie uzyskasz z tego korzyści, masz jasny obraz tego co chcesz osiągnąć i dużą motywację, by to zrobić — gratuluję! Możesz od razu przejść do rozdziału dotyczącego planowania lub sprawdzić, czy to czego pragniesz jest aby na pewno tym, czego w rzeczywistości potrzebujesz? Często dokonujemy pewnych założeń — pytanie więc, czy wybrane rozwiązanie będzie dla Ciebie satysfakcjonujące? (Wszystkim chcącym uniknąć potencjalnych błędów związanych z zakupem ziemi w Bieszczadach i budowę domu, polecam historię „Domek w Karkonoszach” dostępny na YouTube.)

Jeśli, powyższe ćwiczenie było dla Ciebie wyzwaniem, ciężko Ci było określić własny cel, pragnienia, korzyści, oraz wizję tego, co chcesz osiągnąć w przyszłości — nie martw się. Cała masa ludzi odkrywa to, czego pragną, dopiero w sytuacjach ostatecznych. Nie oznacza to, że jest z Tobą coś nie tak — to tylko znak, że aby ruszyć z miejsca i dotrzeć tam gdzie chcesz, potrzebujesz sięgnąć głębiej i dokopać się tego, co dla Ciebie naprawdę ważne, pozbyć się własnych ograniczeń oraz uwierzyć w to, że skoro mogą inni — możesz również i Ty. Ta książka, ma Ci w tym pomóc — musisz tylko, dać sobie szansę…

Nasze potrzeby

Od wielu lat pielęgnuję zwyczaj, że z okazji swoich urodzin funduję sobie jakąś przyjemność. Na 25 urodziny urządziłem plenerową imprezę nad Wisłą (zanim to stało się modne); na 30 urodziny kupiłem swoje własne mieszkanie (zanim kurs franka szwajcarskiego doprowadził mnie do palpitacji serca oraz zawału połączonego z udarem); a na 33 urodziny — wśród uroczych pól, pagórków i jezior — zbudowałem wymarzony dom na wsi. Z perspektyw czasu i moich celów życiowych — nie wszystkie inwestycje, okazały się jednak inwestycjami trafionymi ale do tego, jeszcze wrócimy…

Jako osoba ceniąca wolność, poczucie niezależności i swobodę, gdzieś po drodze stałem się właścicielem wypasionego skutera, w stylu retro. Wspomniany zakup tłumaczyłem sobie chęcią nagrodzenia siebie za trudy pracy, wniesienia elementu baśniowego do korporacyjnej rzeczywistości, ułatwieniem dojazdów do biura i oczywiście — potrzebą spełnienia własnych marzeń. Po wybraniu odpowiedniego modelu (gdzie proces decyzyjny przebiegł nadzwyczaj szybko) — miałem możliwość cieszenia się wiatrem we włosach, owadami między zębami, oraz warszawskimi spalinami w płucach. Czad — dosłownie i w przenośni ; -)

Po paru cudownych tygodniach, gdy cieszyłem się zaletami jazdy skuterem, szybkim dojazdem do biura i poczuciem tego, iż mimo krawata — wciąż jestem wolny jak ptak — skuter zaparkował w garażu, gdzie stoi do dziś. Dlaczego?

Po pierwsze dlatego, że w Polsce sezon motocyklowy trwa 5 miesięcy w roku, z czego co drugi dzień pada; po drugie dlatego, że skuter był dziecięcą zachcianką starzejącego się krawaciarza; a po trzecie dlatego, że choć mimo racjonalnie brzmiących powodów zakupu (uniknięcie korków, brak problemów z parkowaniem, zmniejszenie kosztów i czasu dojazdu do pracy), w rzeczywistości — skuter, służył czemuś innemu. Miał zaspokoić nieuświadomioną potrzebę i kryjącą się za nim wartość — poczucie wolności, niezależności i nieskrępowanej swobody, której mi w życiu brakowało. Tu, warto wprowadzić różnicę między zachciankami (do których każdy z nas ma prawo jeśli go stać), a prawdziwymi potrzebami, które z reguły, się za nimi kryją….

Od wielu lat prowadząc szkolenia i warsztaty dla klientów korporacyjnych, poruszam temat zarządzania sobą, własnymi emocjami i świadomego wpływu na własne życie. W trakcie zajęć z „Zarządzania stresem” często omawiamy wątek dbania o siebie i robienia sobie dobrze — bez podtekstów i głupich skojarzeń. W ich trakcie, namawiam uczestników, by powiedzieli w jaki sposób dbają o siebie każdego dnia?

Odpowiedzi — podobnie jak ludzie — są różne, jednak mają jeden wspólny mianownik. Dbając o siebie, swoje samopoczucie i kondycję psychiczną, angażujemy się w działania, które sprawiają nam przyjemność. Dla jednych jest to spacer z psem, słuchanie muzyki, aktywność fizyczna, dla innych — bicie kolejnych rekordów, drogie zakupy lub podróże. Nie oceniam tych pomysłów, bo uważam, że tak długo jak nie robimy innym krzywdy — możemy (a nawet powinniśmy) robić to, co czyni nas szczęśliwymi. W końcu, jeśli My o siebie nie zadbamy — nikt inny, za nas tego nie zrobi…

W pytaniu „W jaki sposób o siebie dbasz?” nie ma złych odpowiedzi. Każda z nich jest bowiem dobra, pod warunkiem, że to, co robisz sprawia Ci przyjemność, powoduje, że czujesz się lepiej i że ma dla Ciebie jakiś głębszy sens. Niezależnie, od formy w jakiej o siebie dbamy, każda z nich niesie ze sobą pewną wartość. Po pierwsze — sprawia nam przyjemność, co często, samo w sobie, jest wystarczającym celem; po drugie — pozwala nam lepiej zarządzać sobą i własnymi emocjami; po trzecie — spełnia nasze mniej lub bardziej uświadomione potrzeby. A te potrzeby — podobnie, jak ludzie — mogą być różne. Myk w tym, by je dobrze rozumieć.

„Miej świadomość, możesz robić, co chcesz. Miej świadomość,

czy dobrze chcesz?”

(Kazik Staszewski)

Moim ulubionym narzędziem dotyczącym analizy naszych potrzeb, celów, a także ludzkiej motywacji do działania jest hierarchia potrzeb Maslowa — koncepcja psychologiczna, stworzona przez prekursora psychologii humanistycznej Abrahama Maslowa.

Zdaniem amerykańskiego naukowca, nasze potrzeby mają strukturę hierarchiczną i układają się od tych najważniejszych, z perspektywy przeżycia gatunku, do tych wyższych, dotyczących poczucia życiowej satysfakcji, spełnienia i szczęścia. W opracowaniach tej koncepcji, hierarchia potrzeb Maslowa, często przybiera postać piramidy, a zdaniem jej autora — potrzeby wyższe mogą zostać zaspokojone, dopiero po zaspokojeniu potrzeb niższego rzędu. Poniżej, przedstawiam rodzaje potrzeb uwzględnionych przez autora oraz ich umiejscowienie pod względem ważności — od najpilniejszych (podstawa piramidy), do tych, które są pewnego rodzaju luksusem (wierzchołek piramidy).

Piramida potrzeb Maslowa jest niezwykle ważnym ale cholernie niedocenianym narzędziem w pracy rozwojowej z ludźmi. Jej niedocenienie w obszarze realizacji naszych celów, planów i marzeń może wynikać z dwóch powodów. Po pierwsze — z powodzeniem jest używana przez wielu trenerów prowadzących szkolenia z zakresu motywowania, zarządzania zespołem, oraz sprzedaży i marketingu (również politycznego), a po drugie — zdarza się, że bagatelizujemy ją, bo tłumaczy sprawy skomplikowane w sposób jasny, klarowny i nie pozostawiający złudzeń o naszej naturze. A przecież, wszyscy chcemy myśleć o sobie, że jesteśmy tacy wyjątkowi, jedyni w swoim rodzaju i niepowtarzalni, prawda?

„Panie Łukaszu, nie jest Pan tak wyjątkowy jak się Panu wydaje”

(Mateusz Dąbrowski)

Zarówno Maslow, jak i wielu innych uczonych, na przestrzeni lat — zwracali uwagę na rolę różnych potrzeb w naszym życiu oraz podkreślali znaczenie samorealizacji, dążenia do wykorzystania własnego potencjału i możliwość stanowienia o sobie samym. Zanim dojdziemy do wątku samorealizacji — który, w tej książce jest kluczowy — przyjrzyjmy się naszym potrzebom i znanym nam sposobom ich zaspokojenia. Zwłaszcza, że nie zawsze są tak oczywiste, jak nam się wydaje.

Potrzeby fizjologiczne

Zdaniem Maslowa, pierwszą i najważniejszą, z perspektywy każdego człowieka, grupą potrzeb są potrzeby fizjologiczne — jedzenia, picia, snu, powietrza. Te potrzeby determinują nasze przeżycie jako organizmów żywych i bezwzględnie, muszą zostać zaspokojone, w pierwszej kolejności. Bez ich zaspokojenia, organizm żywy, po prostu umiera.

O ile śmiało można założyć, że z perspektywy krajów cywilizowanych, potrzeby fizjologiczne mamy raczej zaspokojone, o tyle potrzeba „wrzucenia czegoś do garnka” wciąż przyświeca wielu ludziom, którzy pracują, bo jak mówią — muszą coś jeść. Jeden z przedstawicieli polskiej sceny politycznej powiedział niedawno, że „Ludzie mają zapierdalać za miskę ryżu”. Muszą zapierdalać, bo muszą coś jeść — mogę i Ja — pod warunkiem, że jest to miska Nasi Goreng (smażony ryż)…wcinany w knajpie… z widokiem na Ocean… na Bali.

Potrzeby bezpieczeństwa

Kolejną grupą potrzeb wymienionych przez Maslowa są potrzeby bezpieczeństwa. Gdy mamy co jeść, pić i czym oddychać, chcemy uchronić się przed deszczem, zimnem i wiatrem oraz nie stracić tego, co już mamy. Chęć zachowania poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji i przewidywalności — poczucie tego, że nic złego nas nie spotka, a świat taki jaki jest dziś, będzie i jutro — jest kolejnym etapem naszych dążeń i motywem działania każdego z nas.

Dlatego mieszkamy w domach, a nie w szałasach, dlatego budujemy mury, zakładamy zamki, jeździmy w kasku i ubezpieczamy się na życie, dlatego w końcu — pracujemy i odkładamy pieniądze, na „czarną godzinę”. Boimy się, że stracimy coś ważnego i chcemy się przed tym zabezpieczyć. Dbamy o nasz komfort — zarówno fizyczny, jak i psychiczny. W odniesieniu do naszych celów życiowych, łatwiej jest podejmować odważne decyzje mając odpowiednią poduszkę finansową oraz świadomość, że nawet zaczynając coś od nowa — możemy sobie pozwolić na eksperymenty…

Potrzeby przynależności

Erich Fromm, kolejny amerykański psycholog, który doświadczył koszmaru wojny, mówił, że: „Na ile jesteśmy zwierzętami, na tyle — boimy się śmierci. Na ile jesteśmy ludźmi, na tyle — boimy się odrzucenia.” Jest w tym wiele prawdy, a potrzeby przynależności — budowania więzi międzyludzkich, satysfakcjonujących związków i głębszych relacji — zdają się być jednymi z tych, które dla większości z nas, mają znaczenia kluczowe.

Choć możemy być sobie sterem, żeglarzem i okrętem, to rzadko jesteśmy bezludną wyspą i jako istoty społeczne — mamy potrzebę otaczania się innymi ludźmi i budowania pozytywnych relacji z innymi. Owszem, zdarzają się sytuacje, gdy ktoś rusza w samotny rejs dookoła świata, zamieszkuje sam na bezludnej wyspie i chce się odciąć od świata zewnętrznego lecz często jest to nie tylko chęć zadbania o własny introwertyzm, odpoczynki i spełnienie marzeń ale wynik rozczarowania ludźmi, braku właściwych relacji lub chęcią ucieczki.

Potrzeby szacunku

Wraz z rozwojem życiowym, zawodowym i osobistym, większość z nas zyskuje potrzebę szacunku i uznania ze strony innych. Im więcej wysiłku i zaangażowania wkładamy w naszą pracę, tym większą mamy potrzebę, by nasze starania zostały przez otoczenie zauważone i docenione. To naturalne.

Jednak w potrzebie szacunku, o której wspomina Maslow, jest coś więcej. Tu, nie mówimy o potrzebie uzyskania akceptacji ze strony innych i wpisania się w czyjeś łaski, lecz o głęboką świadomość tego, że jesteśmy kimś ważnym, kompetentnym i godnym szacunku. Że to, co robimy — robimy dobrze i przynosi to, oczekiwane efekty. Że nasze sukcesy i osiągnięcia są zasługą naszej wolnej woli, determinacji i konsekwencji w działaniu. W końcu, że są one naszym wyborem i efektem podejmowanych przez nas działań. Uznanie, podziw, a nawet zazdrość ze strony innych są tylko potwierdzeniem naszych życiowych osiągnięć i wewnętrznego poczucia własnej wartości — to środek do celu.

Potrzeba samorealizacji

Zdaniem ewolucjonistów nadrzędnym celem istnienia człowieka jest przeżycie gatunku i prokreacja — zdaniem Maslowa, celem nadrzędnym jest pełne wykorzystanie drzemiącego w nas potencjału i życie… własnym życiem. Jak mówił sam autor „obecny w człowieku potencjał domaga się urzeczywistnienia”, a po zaspokojeniu potrzeb niższego rzędu — każdy z nas ma potrzebę stania się najlepszą, z możliwych wersji siebie. Gdy zaspokoimy nasze podstawowe potrzeby, chcemy nie tylko więcej — zaczynamy chcieć tego, co dla nas najlepsze.

To, tłumaczy drzemiącą w niektórych ludziach chęć doskonalenia się, podnoszenia własnych kwalifikacji i osiągania, coraz to, lepszych wyników. Potrzeba samorealizacji, to wewnętrzna chęć odkrycia, rozwijania i wykorzystania własnego potencjału; to chęć samostanowienia o sobie i wpływu na własne życie — w końcu, to potrzeba, wola i gotowość do życia „po swojemu” i w pełnej zgodzie ze sobą — cokolwiek, to dla nas oznacza…

Zanim odpowiesz sobie na pytanie, na którym poziomie znajdują się Twoje potrzeby — zastanów się proszę — co, tak naprawdę stoi za Twoimi codziennymi decyzjami: zakupowymi, zawodowymi i osobistymi?

Czy samochód, którym jeździsz kupiłeś po to, by zaimponować kolegom, czy po to, by dowiózł Cię do pracy? Czy sukienka, którą kupujesz ma zagwarantować Ci akceptację i uznanie ze strony partnera, czy jest formą wyrazu samej siebie? Czy jacht, o którym marzysz jest chęcią podkreślenia swojej pozycji i statusu materialnego, czy rzeczywiście — chcesz wypłynąć w rejs dookoła świata? W końcu — czy, to że myślisz o rzuceniu wszystkiego i „wyjechaniu w Bieszczady”, jest formą zadbania o względy bezpieczeństwa, chęcią ucieczki, czy wyrazem Twojej wewnętrznej wolności, głębokich pragnień i życiowej misji? Ja, odpowiedź na swoje pytania znam — teraz, czas na Ciebie.

„Ludzie kupują rzeczy, których nie potrzebują, za pieniądze, których nie mają, by zaimponować ludziom, których nie lubią”

(George Fooshee)

Zakup nowej sukienki, skutera, samochodu, jachtu czy nawet odrzutowca — dla wielu — nie musi być czymś wyjątkowym, a podejmowane przez nas decyzje, często mogą mieć charakter impulsywny i nakierowany na chwilową przyjemność. Choć rys martyrologiczny jest w Polsce głęboko zakorzeniony — pamiętajmy, że nie żyjemy jednak w kieracie, a robienie sobie dobrze, wciąż jest pewną formą dbania o swoją kondycję psychiczną, dobre samopoczucie i dalszą motywację do ciężkiej pracy. W końcu — zdaniem wielu myślicieli, filozofów i naukowców — receptą na szczęście, jest unikanie cierpienia i robienie tego, co nas cieszy — nawet jeśli trwa to tylko przez chwilę, a potem wracamy do stanu względnej „normalności”.

Punkt widzenia, zależy jednak, od punktu siedzenia i inaczej będą wyglądać czyjeś ekstrawaganckie zachcianki, w momencie gdy dana osoba nie ma co wrzucić do garnka, a inaczej — gdy, nie wie, co ma robić z pieniędzmi i może sobie pozwolić na dowolne fanaberie. Ktoś, kto nie ma na czynsz, rachunki i jedzenie, będzie w innej sytuacji życiowej, niż ktoś, kto po latach rozwoju firmy, ciężkiej pracy i codziennych wyrzeczeń — zastanawia się, czy lepiej kupić jacht, czy wydać pieniądze na prywatny odrzutowiec, prawda?

W spełnianiu własnych zachcianek, pragnień i fantazji nie musi być nic złego. Trudności, zaczynają się jednak wtedy, gdy notorycznie podejmujemy pewne decyzje — nie zdając sobie sprawy z tego, co zyskujemy, co nam to daje i dlaczego to dla nas takie ważne?

Nie ma nic złego w drobnych przyjemnościach, jednak problem pojawia się wtedy, gdy nie mając świadomości własnych celów, korzyści i motywów działania — zachowujemy się ryzykownie, irracjonalnie i działamy, nie zgodnie z własnymi potrzebami lecz np. w sposób wyuczony, zgodny z modą lub oczekiwaniami otoczenia. Z perspektywy naszych życiowych celów — prawdziwy dramat, zaczyna się wtedy, gdy „nasze inwestycje” odciągają nas od realizacji naszych prawdziwych potrzeb, uniemożliwiają spełnienie pragnień i marzeń, a na dodatek, są dla nas — nieodwracalne.

Reinhold Messner, włoski podróżnik, alpinista i jeden z najwybitniejszych himalaistów wszech czasów, na pytanie: dlaczego chodzisz po górach? — odpowiedział lapidarnie: „Bo są”. Właśnie tak, pierwszy zdobywca Korony Himalajów, spuentował nie tylko swoje osiągnięcia lecz również motyw działania swój i wielu z tych, którzy zostali tam...na zawsze. W czasach gdy wejście na szczyt Mount Everest (na który jest podobna kolejka jak na Kasprowy) jest wyłącznie kwestią pieniędzy — pytanie „po co, się tam pchasz?” pozostaje aktualne. Rozumiem cele, potrzeby i motywy działania wielu ludzi, którzy poświęcili swe życie górom, ale naprawdę nie wszyscy, powinniśmy tam wchodzić. Jeśli Twoim jedynym celem zdobycia Mount Everestu jest zrobić sobie fotkę i pochwalić się tym na Instagramie — Himalaje, lepiej sobie odpuścić.

Podobnie jest z wyjazdem. W dowolnej chwili, możesz to wszystko pierdolnąć i wyjechać tam, gdzie tylko zechcesz, naprawdę. Jeśli jednak nie wiesz gdzie, dlaczego, a przede wszystkim — po co, chcesz wyjechać? — jest duża szansa, że tego nie znajdziesz, a pretensje za stratę czasu, konsekwencje swoich decyzji, rozczarowanie i często zaprzepaszczone marzenia — możesz mieć, tylko do siebie…

Ponieważ chciałbym Cię przygotować do świadomej podróży, pozwolić lepiej zrozumieć siebie i swoje prawdziwe potrzeby, oraz pomóc obrać odpowiednią strategię, drogę dotarcia i uniknąć potencjalnych zagrożeń — zapraszam do kolejnego ćwiczenia.

Ćwiczenie 2) Moje cele

Jaki jest Twój cel?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

Jakie potrzeby chcesz zaspokoić osiągając swój cel?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

Co zyskasz, gdy go osiągniesz?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

Dlaczego, to dla Ciebie takie ważne?

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

Sprawdź, czego tak naprawdę tego potrzebujesz?

Powody dla których, ludzie ruszają w świat mogą być różne ale często są bardzo prozaiczne. Na przełomie ostatnich lat z Polski wyjechało kilka milionów ludzi, a w przeciągu kilku następnych — liczba ta, może tylko wzrosnąć. Nie jesteśmy w stanie poznać i opisać wszystkich historii, które za tymi decyzjami stoją, jednak z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że wola i gotowość wyjazdu za granicę — sprowadzają się do chęci zaspokojenia naszych życiowych potrzeb — dążenia do tego, co dla nas ważne oraz możliwość uniknięcia tego, czego nie chcemy i co sprawia nam ból i przykrość.

Moja rodzina pochodzi z jednego z najpiękniejszych, a zarazem najbiedniejszych rejonów kraju — z Bieszczad. Choć, te strony kojarzą się wielu ludziom z pięknem przyrody, wolnością i spełnieniem własnych marzeń, zdaniem wielu mieszkańców Podkarpacia — do sielanki, im jednak daleko. Z całej rodziny zamieszkałej w naszych rodzinnych stronach, wszyscy przedstawiciele młodszego pokolenia wyjechali i wiele wskazuje na to….że nie zamierzają tam wracać.

Część z nich przeniosła się do Warszawy, część do Wrocławia, a część rozjechała się po świecie i trafiła do Monachium, Londynu, Dublina, Aten, a nawet do Sydney. Co nimi kierowało, że podjęli taką, a nie inną decyzję? Co kieruje nimi teraz, że nie chcą tu wracać? Tak, jak w przypadku wielu milionów ludzi na całym świecie, odpowiedź na to pytanie, leży w piramidzie potrzeb Maslowa.

Potrzeby fizjologiczne

W rejonie o jednym z najwyższych wskaźników bezrobocia w Polsce, głównym i najważniejszym powodem zostawienia tego wszystkiego i wyjazdu w nieznane, jest potrzeba zdobycia pracy i zarobienia na swoje utrzymanie. Tu, mało kto marzy o lotach w kosmos i to nie dlatego, że ludziom tu mieszkającym brakuje wyobraźni lub nie potrafią docenić tego, co mają. Niestety, musimy mieć co jeść i co pić, a bez pracy — jesteśmy skazani na bycie utrzymankiem rodzin lub życie z zasiłków.

Owszem, jesteśmy w stanie zminimalizować swoje życiowe wymagania i żyć o wodzie i suchym chlebie, jednak większość z nas chce mieć z życia znacznie więcej niż chleb i woda. Chcemy sami zadbać o nasze potrzeby, chcemy sami móc utrzymać i siebie i swoje rodziny, w końcu — chcemy sami decydować o tym co, kiedy i jak mamy jeść.

Choć moja rodzina wciąż pamięta czasy wojny i przywykła do biedy — dziś, mamy większe możliwości niż za okupacji i mimo trudnych warunków, wciąż możemy zrobić więcej, by zadbać o siebie i swoje podstawowe potrzeby. W momencie, gdy nasze środowisko (warunki, otoczenie lub realia ekonomiczne) nie dają nam możliwości zaspokojenia naszych potrzeb, dążeń i oczekiwań — trzeba poważnie pomyśleć o zmianie miejsca zamieszkania i wyjeździe gdzieś dalej. Jak nie drzwiami — to oknem.

Wzięcie odpowiedzialności za swoje życie, przekroczenie granicy otaczającej nas niemocy i podjęcie adekwatnych działań — daje nam szanse zaspokojenia podstawowych potrzeb oraz utrzymania siebie i naszych rodzin, zarówno teraz, jak i w przyszłości. Z czasem, pojawi się bowiem możliwość odbicia od dna, wynajmu pokoju, mieszkania, a nawet zbudowanie własnego wymarzonego gniazda. To tylko kwestia pracy, systematyczności i czasu.

Swoje potrzeby jesteśmy w stanie zaspokoić praktycznie w każdym, rozwiniętym kraju na świecie są jednak miejsca, gdzie zaspokojenie naszych podstawowych potrzeb jest po prostu łatwiejsze i nie wiąże się, z tak dużą ilością wyrzeczeń.

Jeśli, na chwilę obecną, Twoim głównym motywem działania jest zaspokojenie potrzeb fizjologicznych i brakuje Ci na chleb — wybierz to miejsce, gdzie masz największą szansę na pracę i zarobienia na swoje najważniejsze potrzeby życiowe. Pamiętaj, nie musisz nigdzie lecieć — często wystarczy, że wyjedziesz do większego miasta, innego województwa, przekwalifikujesz się i zmienisz pracę… Zacznij cokolwiek zarabiać, odłóż pieniądze i daj sobie czas, by poukładać sprawy finansowe. Temat podróży i spełniania marzeń wróci — jak będziesz mógł zainwestować w bilet.

Jeśli podjąłeś decyzję o wyjeździe i udało Ci się zebrać na bilet — zastanów się, w jaki sposób zamierzasz zadbać o swoje podstawowe potrzeby? Skąd będziesz mieć środki na własne utrzymanie i jak zamierzasz zarabiać tam na życie?

Zdziwiłbyś się, wiedząc jak wielu mieszkańców Europy zachodniej — oszukuje, kradnie lub handluje swoim ciałem… by, tylko pozostać na Bali.

Potrzeba bezpieczeństwa

Większość z nas ceni poczucie bezpieczeństwa, stabilizacji i przewidywalności. Choć zawsze uważałem że Polska jest krajem bezpiecznym, te słowa piszę kilka dni po tym, jak w dużym mieście na wschodzie, doszło do kolejnego już, wstrząsającego wydarzenia, pokazującego jakim krajem się staliśmy i jakim — z dużym prawdopodobieństwem — będziemy przez najbliższe lata.

W trakcie pokojowego marszu, gdzie ludzie młodzi i starsi wspólnie manifestowali przywiązanie do równości, tolerancji i akceptacji — doszło do przekroczenia kolejnej granicy nienawiści i polowania na ludzi o odmiennej orientacji seksualnej, poglądach i wyznawanych wartościach. Ludzie biorący udział w pokojowej manifestacji, byli nie tylko obrażani, upokarzani i odsądzani od czci i wiary lecz również — szarpani, bici i kopani. W imię wartości „Bóg, honor, ojczyzna”, przy pełnym przyzwoleniu władz centralnych i kościelnych oraz biernej asyście policji — doszło do przemocy fizycznej wobec kobiet, dzieci i osób starszych. Wątek ten pewnie jeszcze kiedyś rozwinę, jednak na chwilę obecną można stwierdzić jedno — czy nam to się podoba, czy nie — Polska nie jest już krajem, w którym można się czuć bezpiecznie. Coraz częściej dotyczy to nie tylko bezpieczeństwa psychicznego lecz również fizycznego i ekonomicznego…

Jeśli czyni Cię to szczęśliwym (lub Ci to nie przeszkadza) — wstąp do partii i pomyśl o wyjeździe do Iranu, Korei Północnej lub na Białoruś — będziesz się tam czuć, jak w domu.

Jeśli Ci to nie pasuje i nie zgadzasz się na klimat, który zafundowali nam politycy, to zamiast biernie przyglądać się temu, co się dzieje — postaraj się to zmienić. Zaangażuj się w walkę o swoją przyszłość, wyraź głośno swój sprzeciw....lub zadbaj o własny komfort (fizyczny i psychiczny) i przygotuj się do wyjazdu tam, gdzie będziesz czuć się bezpiecznie — niezależnie od wieku, płci, koloru skóry, orientacji, czy poglądów.

Mimo, że żyjemy w niepewnych czasach — miejsc, gdzie każdy z nas może czuć się dobrze, swobodnie i bezpiecznie jest jeszcze mnóstwo. Zanim je jednak wybierzesz — upewnij się, że nie jest to przez przypadek strefa zagrożona konfliktem zbrojnym, erupcją wulkanu, trzęsieniem ziemi lub tsunami ; -)

Jeśli podjąłeś decyzję o wyjeździe — zastanów się, w jaki sposób możesz zadbać o swoje poczucie bezpieczeństwa i stabilizacji, będąc na miejscu? Co będzie Ci dawało komfort fizyczny i psychiczny? Ja zabezpieczysz się, przed potencjalnymi zagrożeniami? Co zrobisz, gdy spotka Cię nieszczęście? Co zrobisz, by tego uniknąć?

Popularność psów w Azji nie wynika z kultu najlepszego przyjaciela człowieka — psy, służą ludziom do ostrzegania ich przed wężami…

Potrzeba przynależności

Człowiek jest istotą społeczną, a potrzeba budowania więzi, satysfakcjonujących związków i głębszych relacji — zdaje się być jedną z tych, które dla większości z nas, mają znaczenie kluczowe. Tu, nie mówimy tylko o przynależności kulturowej — wspólnym języku, tradycjach, czy wyznawanych wartościach, lecz o potrzebie otaczania się ludźmi, których akceptujemy i którzy — akceptują nas.

Choć każdy z nas jest w stanie samodzielnie kupić bilet, spakować plecak i wyjechać w dowolne miejsce na Ziemi — prędzej czy później — dopadnie nas tam samotność. Niezależnie od tego, jak bardzo jesteśmy samowystarczalni, pojawi się w nas potrzeba bliskości, spędzania czasu z innymi ludźmi oraz dzielenia się z nimi swoimi przyjemnościami, radościami, a także trudnościami i smutkiem. To naturalne. Jesteśmy stworzeni do życia w grupie, a pozytywne relacje z innymi ludźmi są nie tylko naszą naturalną potrzebą lecz również gwarantem naszej kondycji psychicznej i szczęścia.

Zanim rzucisz to wszystko i wyjedziesz na drugi koniec świata — zastanów się jednak, czy masz tam kogoś bliskiego? Czy będziesz miał kogoś z kim będziesz mógł pogadać i spędzić wolny czas? Czy są tam ludzie, którym możesz zaufać? Czy będziesz miał kogo poprosić o pomoc i wsparcie? Czy przeżyjesz bez rodziny, znajomych, przyjaciół? W końcu — czy jesteś w stanie zaakceptować fakt, że nawet będąc otoczony ludźmi, którzy Cię lubią, szanują i akceptują — zawsze będziesz czuł się przyjezdny? Obcy? Inny?

Choć w Australii poznasz setki fantastycznych, uśmiechniętych i pozytywnych ludzi — trudno Ci będzie znaleźć tam kogoś z kim pogadasz o sytuacji politycznej w Europie, poglądach Schopenhauera na naturę ludzką oraz o tym, co możemy zrobić, by powstrzymać zmiany klimatu.

Potrzeba szacunku i uznania

Tym wątkiem, który najczęściej pojawia się w rozmowach z ludźmi, którzy rzucili wszystko i wyjechali za granicę — jest motyw lepszego, łatwiejszego i przede wszystkim, godnego życia. Choć często błędnie interpretujemy go jako chęć zarabiania większych pieniędzy, to nie pieniądze są tu elementem kluczowym. Tu nie chodzi bowiem, o potrzebę zarabiania większej kasy, zaspokojenia swoich rozbuchanych ambicji, czy spełnianie finezyjnych życiowych zachcianek ale o szacunek do naszej pracy, starań i wkładanego przez nas wysiłku.

Dziś w Polsce, wielu ludzi ma poczucie, że ich praca nie jest doceniania, a fakt, że pracują (zamiast żyć na zasiłku) staje się przejawem skrajnej głupoty i totalnego „sfrajerzenia”. Po co, mamy się przez lata uczyć, dokształcać, pracować i starać, skoro równie dobrze można śpiewać patriotyczne piosenki, chodzić w brunatnych mundurkach i żyć za 500+?

Prawda jest taka, że to nie szefowie oszukują swoich pracowników zabierając im niemal połowę pensji — lecz państwo, które codziennie okrada swoich obywateli, w postaci obowiązkowych podatków, opłat i danin. Płacimy je nie tylko z własnego wynagrodzenia, lecz także w cenie jedzenia, wody, prądu, gazu, benzyny — słowem — we wszystkim. Kupowanie głosów wybranych grup społecznych, zasiłki, trzynaste emerytury, odprawy i premie dla działaczy partyjnych — powodują, że klasa średnia zamiast budować własny dobrobyt i przyszłość swoich dzieci — utrzymuje tych, którym pracować się nie chce… i nie zamierzają.

Dla wielu ludzi widzących, że nie trzeba pracować, by zaspokoić swoje potrzeby — comiesięczne wynagrodzenie za ich ciężką pracę jest jak strzał w pysk. A wielu z nas dodatkowo słyszy, że są obywatelami drugiej kategorii i ludźmi gorszego sortu.

Skala obciążeń podatkowych, siła nabywcza złotówki, oraz brak elementarnego szacunku dla osób budujących naszą gospodarkę, zniechęcają ludzi uczciwych do jakiejkolwiek aktywności, przedsiębiorczości i budowania lepszego jutra. To powoduje, że odpływ wysoko wykwalifikowanej kadry specjalistów jest smutnym faktem i że wkrótce będzie procesem nie do zatrzymania. Za kilka miesięcy będziemy pozbawieni nie tylko pracowników służby zdrowia, lekarzy, nauczycieli, inżynierów i informatyków lecz również przedsiębiorców, którzy zamiast tworzyć nowe miejsca pracy — zamkną swoje biznesy i uciekną do wybranych przez siebie rajów podatkowych. Nie przez szacunek dla pieniędzy ale przez szacunek — do siebie samych…

Jeśli jesteś specjalistą w swojej dziedzinie, znasz języki obce i nie boisz się nowych wyzwań — miejsc które przyjmą Cię z otwartymi rękami jest wiele. Mają uczciwy system podatkowy, jasne zasady rozliczania się z fiskusem, a Ty poczujesz się ważny, doceniony i szanowany, jako istotny wkład w rozwój lokalnej gospodarki. Jeśli jednak chcesz zacząć wszystko od początku — bez pożądanego przez rynek zawodu, języka i zaplecza finansowego — zastanów się, czy większe poczucie szacunku będziesz miał pracując gdzieś w świecie na zmywaku, czy jednak w Polsce robiąc to, co potrafisz najlepiej? Co jesteś w stanie znieść w imię lepszej przyszłości i realizacji swoich planów? Jak zadbasz o swoją godność i szacunek do siebie samego?

W Afryce, choć spotkasz się z dużą życzliwością i otwartością — szacunek do Ciebie będzie liczony ilością Twoich dolarów i tego, co możesz za nie kupić.

Potrzeba samorealizacji

Gdy byliśmy dziećmi, każdy z nas miał swoje pomysły na życie, fantazje i marzenia. Ktoś chciał zostać strażakiem, ktoś inny aktorką, a ktoś inny lekarzem, naukowcem lub najfajniejszą mamą na świecie. Marzenia o lotach w kosmos, podboju świata i dalekich podróżach nie były niczym obcym, a każdy rodzic (na tyle na ile potrafił) zachęcał nas do puszczania wodzy fantazji i poszerzania granic własnej wyobraźni.

Z biegiem lat, w trakcie procesu dorastania, nasze dziecięce pragnienia, fantazje i marzenia ustępowały miejsca szarej codzienności, a nasze wewnętrzne dziecko ustępowało miejsca odpowiedzialnemu i poukładanemu dorosłemu. Szkoła, studia, praca, dom, rodzina, projekty, wymagania szefów, rynku i otoczenia. Dorastając, staliśmy się poukładani, zorganizowani i odpowiedzialni. Niestety, gdzieś po drodze wielu z nas zapominało, nie tylko, kim chciało być za młodu lecz również to, kim tak naprawdę są obecnie teraz?

W ferworze codziennych zadań, obowiązków, tasków i projektów, większość nas zapomina o swoich marzeniach, życiowej misji i prawdziwym powołaniu — ignorując je, spychając poza nawias świadomości i koncentrując się na sprawach bieżących, ważnych „tu i teraz”. Do czasu, gdy potrzeby niższego rzędu zostaną w pełni zaspokojone, gdy usłyszymy wezwanie do podróży lub gdy znienacka dopadnie nas kryzys wieku średniego… Albo wszystko naraz.

To najczęściej wtedy rzucamy pracę w korporacji i z obłędem w oczach bierzemy się za realizację swoich uśpionych marzeń — kupując motor, kabriolet, znajdując nową partnerkę lub partnera. To, z reguły wtedy, planujemy przenieść się w Bieszczady, wynieść się na bezludną wyspę na Pacyfiku lub zamieszkać w hippisowskiej komunie — radośnie uprawiając miłość, medytację i wcinając nasiona Chia.

Pod płaszczykiem potrzeby „życia pełnią życia”, doświadczania prawdziwych emocji oraz spełniania własnych marzeń — w rzeczywistości, spełniamy głębszą potrzebę: potrzebę samorealizacji.

Gdy osiągniemy już to, co uważamy, że powinniśmy zrobić w naszym dorosłym i odpowiedzialnym życiu (praca, dom, dzieci, stabilizacja finansowa i odpowiednia pozycja społeczna) do głosu dochodzi wewnętrzna potrzeba urzeczywistnienia i pełnego wykorzystania własnego potencjału — tego kim chcieliśmy, kim chcemy i kim możemy się stać, zanim wyciągniemy kopyta?

Zanim wyjedziesz do Indii, zaczniesz medytować i pić wodę z kałuży — zastanów się: o czym marzyłeś będąc dzieckiem? Jakie miałeś zainteresowania? Co było Twoją pasją? Co jest Twoją życiową misją i prawdziwym powołaniem? Co kochasz robić? Co chcesz po sobie zostawić, zanim wyruszysz w swoją ostatnią podróż?

„Jasiu, kim chcesz być jak dorośniesz?” — pyta nauczycielka

„Menelem, proszę Pani. Całe dnie nic nie robić i pić wino” — odpowiada Jasiu

Dwadzieścia lat później, Jasiu stojąc na trzydziestym piętrze, swojego biurowca, wygląda przez okno gabinetu i pyta: „Gdzie, do cholery — popełniłem błąd”?

Kim chcesz być jak dorośniesz?

Na początku XXI wieku, zaraz po otwarciu granic dla mieszkańców naszej części Europy, wraz z pierwszą falą migracji — ruszyłem dziarsko na podbój brytyjskich wysp. Spakowałem plecak, odtwarzacz CD oraz złotą kartę kredytową Citibanku i wsiadłem w autobus do Victoria Station, szukając nowych doświadczeń, przygód i szczęścia.

Po kilkunastu piwach wypitych wraz z rodakami, którzy już za chwilę mieli stanowić nową siłę napędową Zjednoczonego Królestwa, wyuczeniu się „Góralu, czy Ci nie żal?” na pamięć, oraz włączeniu alarmu przeciwpożarowego w Dover i wzbudzeniu politowania w oczach angielskich celników — dane mi było, po raz kolejny stanąć na brytyjskiej ziemi i rozpocząć wesołe życie na emigracji.

Choć nigdy nie byłem wielbicielem Beatlesów, Davida Beckhama i rodziny królewskiej — przyznam, że lubię Anglię. To naprawdę piękny, przyjazny i świetnie zorganizowany kraj, a biorąc pod uwagę dynamiczny rozwój tanich linii lotniczych, można się tam dostać w 1,5 h i wylądować w innej rzeczywistości. W rzeczywistości, gdzie godzina pracy w TESCO, wciąż ma większą siłę nabywczą, niż dzień pracy nauczyciela w liceum Staszica.

Wylądowałem w Londynie, który cieszy mnie swoją różnorodnością, otwartością, a także połączeniem luzu, szyku oraz wielkich pieniędzy. Tym razem to jednak nie SOHO, londyńskie City ani Downing Street były kierunkiem mojej podróży, a małe, ciche i spokojne miasteczko nad morzem, o dźwięcznej nazwie Eastbourne. To właśnie tam, miałem wykonywać proste i niewymagające szczególnego myślenia prace, a wieczorami siadać na klifach, popijać szkocką whisky i wpatrywać się z nostalgią w morze. Tak, to sobie wymyśliłem ; -)

Z ładną buźką, niezłym angielskim i po paru latach spędzonych w międzynarodowych knajpach i hotelach, znalezienie pracy, mieszkania i towarzystwa, nie było niczym skomplikowanym. Jednak na Wyspach — zabawiłem krócej, niż trwa polskie lato. Po kilku tygodniach nierównej walki z wodą z kranu, paru przypadkowo poznanych Hiszpankach oraz uświadomieniu sobie faktu, że wpadłem z deszczu pod rynnę — zapłaciłem grzecznie za pokój, odmówiłem uprzejmie puddingu, po czym ruszyłem na zakupy do Londynu i obrałem drogę powrotną. Dlaczego?

Dlatego, że porównując (nawet dość bogatą i atrakcyjną) ofertę Wielkiej Brytanii do moich ówczesnych potrzeb, możliwości, oraz tego, co zostawiłem w kraju — wyglądała ona blado i mało zachęcająco do budowania swojej przyszłości.

Polskie jedzenie zamieniłem na angielskie „coś”, piękne mieszkanie na pachnącą wilgocią, stęchlizną i skrzypiącą klitkę, najpiękniejsze kobiety na świecie na te, niegrzeszące nachalną urodą, a za swoją młodzieńczą buńczuczność i brak pokory, dodatkowo otrzymałem: dwa oddzielne krany (jeden z zimną wodą, drugi z wrzątkiem, których istnienia nie rozumiem do dziś), zakaz sprzedaży alkoholu po 23.00 (czego nie rozumiem i nie mogę zaakceptować) i — last but not least — pogodę, która w Anglii dołuje jeszcze bardziej, niż ta w Polsce (tego, nie potrafię ani zrozumieć, ani zaakceptować, ani nawet sobie wyobrazić).

Jak przystało na dwudziestolatka, w głowie, miałem pewną idealistyczną wizję tego, co i jak, chcę robić, a brytyjska rzeczywistość — ni chu chu — mi do tego obrazka, nie pasowała. Nie wyjechałem tam ani za pieniędzmi, ani za lepszym statusem życia ani za poczuciem bezpieczeństwa i stabilizacji — wyjechałem za nowymi doświadczeniami, pracą w bliskim kontakcie z naturą oraz możliwością cieszenia się morzem i jego urokami. Z perspektywy czasu zrozumiałem, że lepiej mi było jechać do Sopotu (albo Gdyni), zaciągnąć się na platformę wiertniczą… lub zostać marynarzem ; -)

Czy żałuję podjętej decyzji o rzuceniu świetnie płatnej pracy, mieszkania z widokiem na Pałac Kultury i wyjeździe na Wyspy? W żadnym wypadku. Choć w bilansie zysków i strat, rzeczywiście byłem trochę w plecy — przeżycia i wspomnienia, pozostają jednak bezcenne i były warte każdego wydanego funta. Każde, nawet najgorsze doświadczenie czegoś nas uczy, a prawda jest taka, że doświadczenie wyjazdu do Zjednoczonego Królestwa nie było tak złe, jak je maluję. W sumie, to było nawet bardzo przyjemnie ; -)

W wieku 20 lat, nie mamy nic ważnego do stracenia, a na odważnych decyzjach — możemy tylko zyskać. W końcu, jesteśmy młodzi, otwarci na świat i nowe możliwości, a naszym jedynym obowiązkiem jest to, aby doświadczać, uczyć się i wyciągać z tego wnioski na przyszłość.

Oczywiście, otwartość na nowe doświadczenia, eksperymenty i działanie metodą prób i błędów jest dużo łatwiejsze gdy ma się 20 lat i nie ma się jeszcze nic do stracenia. Inaczej to wygląda, wtedy, gdy masz na karku 30, 40, a czasem 50 lat i więcej. Wtedy ryzykujemy nie tylko stratą czasu i bolesnym rozczarowaniem lecz również wszystkim tym, co udało nam się przez lata stworzyć, zbudować i osiągnąć. Wraz z procesem socjalizacji, uczenia się na własnych błędach i chęcią bycia dorosłym, odpowiedzialnym i rozsądnym człowiekiem — zadajemy sobie pytanie nie tylko co możemy zyskać ale i co możemy stracić?

„Czasem wygrywasz, a czasem się uczysz”

(John C. Maxwell)

Mój pierwszy wyjazd na Wyspy był źródłem kilku ciekawych doświadczeń, refleksji i wniosków, a to właśnie o nich, jest ta książka. Przez te prawie 20 lat wiele się zmieniło, jednak lekcje, które wyniosłem z tamtego wyjazdu są w dalszym ciągu aktualne. Niezależnie, od szerokości geograficznej, o której myślisz i w którą chcesz się przenieść — na tym etapie, chciałbym się podzielić kilkoma z nich.

Po pierwsze: podróże są doskonałą formą poznawania nie tylko świata, ale przede wszystkim — siebie. Pokazują, co jest dla nas ważne, istotne i czego potrzebujemy, żeby być szczęśliwym? Co musimy mieć, o co możemy zadbać, a co możemy sobie spokojnie odpuścić? Co jest naszą fanaberią, a co prawdziwą potrzebą? Co nam pasuje, co akceptujemy, a czego nie zrobimy, nawet za milion funtów w gotówce? W wieku 20 lat nazwałem część swoich potrzeb po imieniu i od tamtej pory — staram się, je pielęgnować.

Po drugie: każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu, ma pewne idealistyczne wyobrażenia odnośnie celu swojej podróży. Te wyobrażenia, często są potęgowane naszymi fantazjami, nadziejami i oczekiwaniami, które chcemy spełnić. To one wpływają na nasze decyzje, często przysłaniając niewygodne fakty, którym nie możemy zaprzeczyć, będąc już na miejscu. Dobrze mieć wizję przyszłości (i warto by była ona pozytywna) ale by nie stać się niewolnikiem własnych błędnych założeń, warto je skonfrontować z rzeczywistością i odpowiednio wcześnie, odpowiedzieć sobie na pytanie — na ile nasze wyobrażenia, mają pokrycie w realnym świecie?

Pamiętajmy, że trawa jest z reguły, bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma. Realna ocena sytuacji — analiza korzyści, kosztów, bilans zysków i strat, oraz chłodna kalkulacja pozwalają nam wybrać to, co dla nas najlepsze i podjąć świadomą decyzję — co, gdzie i w jaki sposób powinniśmy zrobić, by być szczęśliwym.

Jeśli nas stać, to możemy sobie pozwolić na spontaniczność i impulsywne działania przy zakupie biletu dookoła świata, nowego jachtu, a nawet lotu w kosmos ale decyzja dotycząca tego, czy wszystko rzucić, wyjechać gdzieś daleko i — nie daj Boże — spalić za sobą wszystkie mosty, powinna być naprawdę dobrze przemyślana. Raz, drugi, trzeci… i właśnie do tego, Cię gorąco namawiam. Po to — między innymi — powstała ta książka. Nie jest sztuką zachęcić ludzi do wejścia na drzewo — sztuką, jest tam wejść i powiedzieć „Sorry, to nie to drzewo”

„Jeśli coś działa — rób to częściej. Jeśli coś nie działa —

zrób coś innego… Nie komplikuj, a życie będzie prostsze.”

(Autor nieznany)

Powodów, dla których wielu z nas myśli o tym, by to wszystko rzucić i wyjechać (gdzie tylko chcemy) może być wiele i są one wprost proporcjonalnie do naszych możliwości, świadomości siebie, stanu konta i odwrotnie proporcjonalnie, do poziomu zadowolenia z obecnej sytuacji.

Choć większość z nas myśli, o sobie, że jesteśmy racjonalni, a nasze decyzje są dobrze i starannie przemyślane — wyniki badań, oraz doświadczenie, pokazują, że jest zupełnie inaczej. Wszystkich zainteresowanych złudzeniami i pułapkami myślowymi, którym ulegamy codziennie, odsyłam do książki pt. „Pułapki myślenia. O myśleniu szybkim i wolnym”, noblisty i światowej klasy eksperta od ludzkiej irracjonalności Daniela Kahnemana.

Ponieważ większość działań, które podejmujemy ma charakter emocjonalny, impulsywny i często nieświadomy — zanim podejmiemy decyzje, o tym, by to wszystko rzucić i ruszyć w świat — warto podejść do naszych planów, potrzeb i oczekiwań, w sposób chłodny i pragmatyczny. W tym celu, zapraszam Cię do kolejnego ćwiczenia.

Ćwiczenie 3) Mapa celów

Przyjrzyj się temu co jest dla Ciebie ważne i zastanów się:

• Co masz na chwilę obecną i czego chcesz więcej?

• Co masz w tym momencie, a czego chcesz mniej?

• Czego nie masz, a chcesz to mieć w przyszłości?

• Czego nie masz i nie chcesz mieć ani dziś ani jutro?

Wyjeżdżając do Anglii nie znałem narzędzia jakim jest Mapa celów, jednak gdybym je znał — moje odpowiedzi wyglądałyby wtedy, mniej więcej, tak:

Z powyższego ćwiczenia wyłania się obraz tego:

• Co jest dla nas ważne?

• Co chcemy osiągnąć?

• Czego chcemy uniknąć?

• Jakie motywy nami kierują?

• Jakie mamy cele na przyszłość?

• Jakie mamy zasoby, szanse i możliwości?

• O co powinniśmy zadbać?

Sprawne oko wyłapie jeszcze jedną rzecz — pewien stały i powtarzający się wzór (lub schemat), który wskazuje na nasz styl osobowości.

Do wzorców zachowań jeszcze wrócimy, jednak na tym etapie — zastanów się proszę, co o Tobie mówi Twoja Mapa i co zamierzasz z tym zrobić? Wnioski zanotuj i nie bój się z nich korzystać, gdy zgubisz swoją drogę.

Wnioski i przemyślenia:

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

………………………………………………………………………………………………………

Mapa celów, pozwala nie tylko opisać stan obecny i określić nasz punkt wyjścia lecz również pozwala określić punkt docelowy oraz zaplanować adekwatne działania. Podobnie jak Kapitan szykuje się do rejsu — podobnie my, możemy określić miejsce wejścia na pokład, wybrać port do którego zmierzamy, zaplanować optymalną trasę, wybrać odpowiednią jednostkę, dobrać załogę oraz przewidzieć potencjalne skały, rafy i mielizny, które warto ominąć.

Przyglądając się swojej Mapie (post-factum), wiem dlaczego mój pomysł wyjazdu do UK był, jest i jeszcze długo będzie skazany na niepowodzenie. Choć Anglia uwzględnia moje potrzeby estetyczne (w zakresie pięknych okoliczności przyrody), daje możliwość pracy nad wodą (w końcu to kraj wyspiarski), godziwe wynagrodzenie (lepiej zarabiać w funtach niż złotówkach) i dbania o mój „work-life balance” (wyższy poziom rozwoju firm i organizacji) — równocześnie, zmusza do dopasowania się pewnym schematom, wiąże się z rutyną i nudą, a to wszystko w kroplach deszczu, oparach mgły i w szarówce za oknem. Nie, nie i jeszcze raz nie! No chyba, że będzie wojna, zamkną lotniska i tylko tam, będę mógł dopłynąć swoją łódką…