Ja i moja siostra Klara - Dimiter Inkiow - ebook + audiobook

Ja i moja siostra Klara audiobook

Inkiow Dimiter

0,0

Opis

Poznajcie się: oto Klara, a oto jej brat. Zapraszamy do ich świata, w którym wszelkie scenariusze – nawet te najbardziej nieoczekiwane – są możliwe.

Czy jamnik może być blondynem? Jak się obronić przed zbójnikami?
Czy można wytresować pchły?
Jak sprawdzić, czy tort się nie zepsuł?
Czy dorośli rzeczywiście wiedzą, skąd się biorą dzieci?

Szukanie odpowiedzi na te pytania zmienia codzienność w fascynującą przygodę. Śledząc perypetie dwójki tych przesympatycznych dzieciaków, czytelnicy wspaniale się bawią, chociaż bohaterom nie zawsze jest do śmiechu...

"Ja i moja siostra Klara" znajduje się na "Złotej liście" książek polecanych przez fundację ABCXXI - Cała Polska czyta dzieciom.

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 0 godz. 6 min

Lektor: Monika Pikuła

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Dimiter Inkiow

Ilustracje: Justyna Mahboob

Tłumaczyła: Monika Perzyna

Wydawnictwo TATARAK 2013

Prawdopodobnie mnie nie znasz. Spójrz – to jestem Ja. A to jest moja siostra – Klara.

Nie powinieneś nas mylić i myśleć, że jest na odwrót. Jest tak, jak powiedziałem na początku. Klara to Klara. Ja to Ja. Czasem nas mylą. My też czasem się mylimy. I kiedy Mama pyta mnie, kto wyjadł lody z lodówki, odpowiadam, że to Klara, chociaż Ja też je jadłem. A kiedy Mama pyta Klarę, kto wyjadł lody z lodówki, ona odpowiada, że to Ja, chociaż ona też je jadła. Zresztą każdy może zobaczyć dwie łyżki...

Nie wiem, dlaczego Klara tak odpowiada. Ja tak odpowiadam dlatego, że Klara je więcej ode mnie. Ma taaaką buzię. Dużo większą od mojej. Za to Ja jem szybciej. Tylko że nikt o tym nie wie.

Pewnego razu przyszła do mnie Klara i spytała: – Wiesz, co jest w kuchni? Wcale nie chciałem wiedzieć. Ale skoro już spytała, odpowiedziałem: – Co takiego? – Tort! – Taki? – spytałem i narysowałem na kartce tort. – Nie, dużo większy. I o wiele ładniejszy! – Taki? – spytałem i narysowałem jeszcze większy i jeszcze ładniejszy tort. – Jeszcze większy – powiedziała Klara – z bitą śmietaną i czekoladą na wierzchu. – Nie wierzę! – Chcesz zobaczyć? – Tak, bardzo. – No to chodź do kuchni. Ale się zdziwisz! Jest w lodówce.

Poszliśmy do kuchni. Klara otworzyła lodówkę: wszystko się zgadzało. W środku stał wspaniały, wielki tort. Z bitą śmietaną i czekoladą na wierzchu. Udekorowany kandyzowanymi wiśniami. Hmmm. Aż nam ślinka napłynęła do ust.

Staliśmy i podziwialiśmy tort, gdy do kuchni weszła Mama. – Hej, wy dwoje – powiedziała – żebyście mi przypadkiem nie ruszali tego tortu. Dzisiaj będziemy mieli gości. Przyjdą ciotka Emma i ciotka Greta. Ten tort jest dla nich. Wy swój kawałek dostaniecie dopiero po południu. Zrozumiano? – Tak, Mamo – odpowiedzieliśmy. – Dzisiaj będziemy mieli gości. Przyjdą ciotka Emma i ciotka Greta. Tort jest dla nich. My swój kawałek dostaniemy dopiero po południu. – Bardzo dobrze – powiedziała Mama, zamykając lodówkę. Potem spojrzała na zegarek i jęknęła: – O Boże, prawie zapomniałam o wizycie u lekarza! Dzieci, muszę teraz wyjść!

I wyszła. A my zostaliśmy w domu: Klara i Ja. Bawiliśmy się w swoim pokoju aż do momentu, gdy Klara powiedziała: – Chodźmy do kuchni! – Po co? – Sprawdzimy tylko, czy tort ciągle tam jest. Bo może ktoś go ukradł... – Kto miałby go ukraść? – Jak to: kto? Złodziej! Na taki wspaniały tort miałby chrapkę każdy złodziej na świecie! Nie widziałeś, że okno w kuchni było otwarte?

Poszliśmy oboje do kuchni. Rzeczywiście, okno było uchylone. Klara otworzyła lodówkę i... odetchnęliśmy z ulgą. Tort był na miejscu. – Klaro! – powiedziałem natychmiast, bo zobaczyłem, jak zaświeciły się jej oczy – nie ruszaj tego tortu! Dzisiaj będziemy mieli gości. Przyjdą ciotka Emma i ciotka Greta. Tort jest dla nich. My swój kawałek dostaniemy dopiero po południu. – Wcale nie mam zamiaru go ruszać! – oburzyła się Klara. – Pomyślałam tylko, że może jest zepsuty. A wtedy... obie ciotki otrują się i umrą!

Dostałem gęsiej skórki. – Co ty mówisz? Wcale nie jest zepsuty! – Nie wiadomo. Z tej strony wygląda trochę podejrzanie. – I myślisz, że jest zepsuty? – Właśnie tak. A kiedy ciotki go zjedzą, to się zatrują i umrą! – Ale gdzie umrą? – Jak to: gdzie! U nas w salonie. Na nowej kanapie. Jedna po drugiej.

Znowu dostałem gęsiej skórki. – Co my teraz zrobimy? – spytałem ze strachem. – No cóż – powiedziała Klara – poświęcimy się. – Spróbujemy tortu z tej jednej podejrzanej strony. Ale baaardzo ostrożnie. – Dobrze – westchnąłem. – Poświęcimy się. Wyjęliśmy tort z lodówki. Spróbowaliśmy odrobinę z podejrzanej strony, ale na szczęście nie wykryliśmy niczego niepokojącego. – Klaro – powiedziałem z ulgą – bądź spokojna. Tort jest dobry. Smakuje wspaniale. Ciotki są uratowane! – Tak – zgodziła się Klara – z tej strony jest jeszcze dobry. Ale co z resztą?

Spróbowaliśmy więc tortu dokładnie ze wszystkich stron. W dalszym ciągu nie stwierdziliśmy niczego niepokojącego.

– Klaro – powtórzyłem – tort jest dobry ze wszystkich stron. Nasze ciotki bardzo się ucieszą. Mówię ci, będzie im bardzo smakował. – Tak – przyznała Klara – z brzegu jest jeszcze dobry. Ale przecież każdy wie, że torty z bitą śmietaną i czekoladą psują się od środka. – W takim razie – westchnąłem – spróbujmy także trochę ze środka.

Po czym łyżką wygrzebaliśmy sporą dziurę w torcie, aż do samego spodu. Niestety, właśnie wtedy weszła Mama. Z początku nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła. Trzy razy obeszła tort dookoła, zanim odzyskała mowę. – To ruina, a nie tort! Tej kupy kremu nie mogę postawić na stole! Wy dwoje jesteście jak wiecznie głodne prosiaki! No, proszę, jedzcie... jedzcie dalej, dopóki nie pękniecie!

Skoro Mama tak powiedziała – cóż mieliśmy robić? Jedliśmy dalej, aż do końca. Niestety, zaraz potem rozbolały nas brzuchy. Okropnie rozbolały! Leżeliśmy koło siebie na łóżku: Ja i moja siostra Klara. – Od początku wiedziałam – stęknęła po pewnym czasie Klara. – Tort był jednak zepsuty!

Wujek Toni

Klara i Ja mamy wujka. Nazywa się Toni. Wygląda mniej więcej tak:

Bardzo go lubimy. Klara twierdzi, że lubi wujka Toniego o wiele bardziej niż Ja. I rozkładając szeroko ręce, pokazuje: O, tak baaaaardzo!

Ja też pokazuję, jak bardzo kocham wujka, ale niestety, jestem mniejszy i mam krótsze ręce. Okropnie mnie to złości. Wygląda to tak, jakby Klara rzeczywiście lubiła wujka bardziej niż Ja – tylko dlatego, że ma dłuższe ręce. A jej przecież chodzi o pieniądze – to jasne jak słońce. Kiedyś też będę miał takie długie ręce. I wtedy to Klara będzie się złościć.

Zawsze, gdy się z nim spotykamy, wujek Toni daje nam po złotówce. Czujemy się cudownie, kiedy oboje mamy tak dużo pieniędzy. Idziemy wtedy na lody. Dlatego bardzo się cieszymy, gdy wujek nas odwiedza. Codziennie pytamy: – Mamo, kiedy znowu przyjdzie wujek Toni? Niestety, wujek przychodzi do nas tylko raz w tygodniu. Pewnego razu, gdy znowu o to spytaliśmy, Mama odparła: – Już niedługo będziecie mogli widywać waszego wujka codziennie. Wynajął sobie mieszkanie w naszym domu na piątym piętrze. Rany, ale się ucieszyliśmy! Pomagaliśmy wujkowi przy przeprowadzce i nosiliśmy jego książki. Ma ich mnóstwo, bo jest studentem. Uczy się każdego dnia i kiedyś będzie bardzo mądry. Po przeprowadzce znowu dostaliśmy po złotówce.

Z radości, że wujek Toni zamieszkał w naszej kamienicy, nie mogliśmy prawie spać. Rano pognaliśmy do niego: – Dzień dobry, wujku Toni!Roześmiał się i dał nam po złotówce. Natychmiast pobiegliśmy kupić sobie lody. 

Następnego ranka przez pół godziny pukaliśmy do wujka Toniego. Nie było go w domu. Ciotka Emma wróciła z zakupów i powiedziała, że wyszedł bardzo wcześnie na uniwersytet. – Poczekamy – postanowiła Klara. – Kiedyś musi wrócić. Usiedliśmy pod drzwiami i czekaliśmy, czekaliśmy Ale nie wrócił. Co za pech! Postanowiliśmy, że jutro pójdziemy do niego przed śniadaniem. Tak też zrobiliśmy. Był jeszcze w domu: – Dzień dobry, wujku Toni! Roześmiał się jak zwykle i dał nam po złotówce. Podziękowaliśmy i pobiegliśmy kupić sobie lody. Następnego dnia była sobota. Poszliśmy na piąte piętro. – Dzień dobry, wujku Toni! – Dzień dobry – odpowiedział, ale się nie roześmiał. – Wiecie, dzieci, bardzo mi przykro, ale nie mam dzisiaj pieniędzy.

Klara i Ja szliśmy do swojego mieszkania ze zwieszonymi głowami, rozmyślając. I nagle Klara powiedziała: – Wiesz co, rozbiję swoją skarbonkę! – To Ja też! – powiedziałem od razu. Szybko zbiegliśmy po schodach, wpadliśmy do naszego pokoju i rozbiliśmy skarbonki. Klara swoją, a Ja swoją. Wyjęliśmy pieniądze i pobiegliśmy znowu na górę do wujka Toniego. Zapukaliśmy. – Czego jeszcze chcecie, dzieciaki? – zapytał wujek, gdy otworzył drzwi. – Niczego – odpowiedzieliśmy i daliśmy mu pieniądze. – To dla ciebie, wujku Toni. Cała masa złotówek. Żebyś ty też mógł sobie coś kupić!

I szybko zbiegliśmy po schodach.