Inna miłość. Opowieści o znanych i nieznanych homoseksualistach - Stephen Farlough - ebook

Inna miłość. Opowieści o znanych i nieznanych homoseksualistach ebook

Stephen Farlough

2,9

Opis

Do dziś nie ustalono komu przyznać palmę pierwszeństwa i uznać za odkrywcę miłości między mężczyznami. Już w starożytności Grecy i Rzymianie toczyli spór na ten temat. Jedni uważali, że legendarny poeta Tamyris był pierwszym mężczyzną, który zakochał się w młodzieńcu o wdzięcznym imieniu Hyakintos...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 116

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,9 (18 ocen)
2
5
3
5
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




STEPHEN FARLOUGH

INNA MIŁOŚĆ

Opowieści o znanych i nieznanych homoseksualistach

Wydawnictwo AkademickieDIALOG

Projekt okładki i opracowanie graficzneAnna Jabłońska

KorektaMaria Haczyk

Skład i łamanieAgencja Wydawnicza „Siódemka”Piotrków Tryb.

CopyrightWydawnictwo Akademickie DIALOG

ISBN (ePub) 978-83-8002-307-9

ISBN (Mobi) 978-83-8002-311-6

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

00–112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./fax 022 620 87 03

e–mail: [email protected]

www.wydawnictwodialog.pl

Skład wersji elektronicznej:

Virtualo Sp. z o.o.

WSTĘP

Homoseksualizm jest zjawiskiem towarzyszącym ludziom od niepamiętnych czasów, a jak twierdzą uczeni, nieobcy jest również niektórym ssakom. W czasach prehistorycznych homoseksualiści byli czczeni i gloryfikowani, a nawet dzięki swoim skłonnościom mogli pełnić funkcję szamanów i czarowników. Częściej jednak byli wyśmiewani i piętnowani. Kazano im nosić dzwoneczki albo grzechotki przyczepione do ucha, żeby z daleka rozpoznać, z kim ma się do czynienia. Była to jednak mimo wszystko łagodna forma braku akceptacji. Zdarzało się, bowiem, że homoseksualizm uznawano za przestępstwo i lekceważenie nakazu przodków, którzy oczekiwali od wszystkich członków plemienia udziału w rozmnażaniu.

Niektórzy badacze uważają, że w czasach matriarchatu nie karano za tego rodzaju skłonności. Dopiero patriarchat wprowadził inne obyczaje.

Wraz z pogardliwym stosunkiem do kobiet nadeszły złe czasy dla mężczyzn, którzy wykazywali zainteresowanie jedynie przedstawicielami tej samej płci.

Jak wynika z treści papirusu sporządzonego w Egipcie 2500 lat p.n.e, homoseksualizm był akceptowany przez ówczesnych bogów i uważany za zjawisko naturalne, nie podlegające żadnym represjom.

Na podstawie Kodeksu Hammurabiego można stwierdzić, że w XVIII w. p.n.e. prostytucja homoseksualna należała do zjawisk dość rozpowszechnionych. W krajach Mezopotamii uprawiano ją w świątyniach Astarte, pod nadzorem kapłanów.

W Chinach uznawano homoseksualizm za występek znacznie mniej groźny niż rozpusta. W pewnych okresach należał do dobrego tonu wśród wyższych warstw społecznych. Niektórzy cesarze miewali swoich ulubionych chłopców.

W Japonii od najdawniejszych czasów istniały homoseksualne domy publiczne. Role gejsz odgrywali tam młodzieńcy. Podobno jeszcze w połowie XIX wieku można było korzystać z ich usług.

W starożytnej Grecji i w Rzymie homoseksualizm był zjawiskiem niemal powszechnym.

Judaizm zdecydowanie potępiał tego rodzaju skłonności. Talmud określał je jako działanie przeciwne naturze i nakazywał srogie kary za tego rodzaju występki. Stary Testament uznawał homoseksualistów za ludzi zasługujących jedynie na śmierć. W pewnym momencie potępianie homoseksualistów uznawano za polityczny środek walki z innowiercami.

Odraza do takich skłonności przedostała się do chrześcijaństwa, a tym samym do kultury europejskiej. Tak, więc niechęć i potępienie towarzyszą homoseksualistom w obrębie naszej kultury od najdawniejszych czasów. Byli prześladowani, skazywani na śmierć, więzieni i okrywani hańbą.

W świecie arabskim i muzułmańskim homoseksualistom nie zawsze wiodło się dobrze. Islam, jako religia dziedzicząca tradycje judaizmu i chrześcijaństwa, stanowczo potępiał inną miłość. Natomiast z biegiem czasu pod wpływem Grecji i Persji, homoseksualizm zadomawia się tu na dobre. Co więcej, miłość do mężczyzn podporządkowana zostaje tym samym obyczajom, co miłość do kobiet.

W Europie dopiero Napoleon Buonaparte w swoim kodeksie złagodził przepisy prawne dotyczące homoseksualistów. Natomiast Anglia najdłużej zachowała surowie przepisy w tym względzie. W pierwszej połowie XIX wieku powieszono tam 80 mężczyzn, a w stosunku do wielu innych zastosowano karę pręgierza, pozwalając gapiom obrzucać ich nieczystościami. Bogatsi mogli za kaucją wyjść z więzienia i ratować się ucieczką. Dlatego właśnie lord Byron nagle podjął decyzję wyjazdu z Anglii. W 1861 roku zastąpiono karę śmierci dożywociem, ale dopiero od 1967 roku homoseksualizm nie jest uznawany za przestępstwo.

Rozmiary homosekualizmu jako zjawiska oceniane są przez badaczy dość różnorodnie i jak dotąd nie ma w tym względzie zgodności stanowisk. Jedni twierdzą, że dotyczy to od 2% do 5% populacji mężczyzn, inni że 6%, jeszcze inni że 17% a nawet 30%. Wszyscy jednak są zgodni co do tego, że zjawisko to z roku na rok przybiera na sile. Jeżeli uznać za prawdę twierdzenia uczonych, można stąd wysnuć wniosek, że okres patriarchatu mamy już za sobą. Mało kto jednak zadaje sobie pytanie, jak nazwać okres, w który właśnie wkraczamy.

Proponuję teraz krótką wyprawę w przeszłość. Bohaterowie przedstawionych tu opowieści zostali dobrani nieprzypadkowo, niemniej jednak muszę zaznaczyć, że nie jest to wyczerpujący przegląd wszystkich wielkich tego świata, którzy ulegali skłonnościom homoseksualnym.

Autor

BOGOWIE DAJĄ PRZYKŁAD

Do dziś nie ustalono, komu przyznać palmę pierwszeństwa i uznać za odkrywcę miłości między mężczyznami. Już w starożytności Grecy i Rzymianie toczyli spór na ten temat. Jedni uważali, że legendarny poeta Tamyris był pierwszym mężczyzną, który zakochał się w młodzieńcu o wdzięcznym imieniu Hyakintos. Dopiero w ślad za Tamyrisem poszedł bóg Apollo, urzeczony urodą tego samego chłopca.

Tebańczycy z uporem obstawali przy tym, że pierwszeństwo należy się Lajosowi, który był ojcem Edypa. Inni z kolei wymieniają Minosa, znanego z wielu legend władcę Krety, wspominając przy okazji Orfeusza, który skłonność do chłopców przypłacił własnym życiem. Najznamienitszym jednak miłośnikiem był bez wątpienia Gromowładny Zeus. Oto kilka opowieści o wymienionych tu postaciach z mitologii greckiej i rzymskiej.

Tamyris żył w czasach, kiedy bogowie często schodzili z Olimpu, a nimfy uznawane za córki Zeusa romansowały równie chętnie z nieśmiertelnymi jak i ze zwykłymi ludźmi. Jedna z nich, nosząca imię Argiope, pokochała wielkiego muzyka Filemona. Z tego związku narodził się Tamyris, chłopiec o niezwykłej urodzie. Nikt nie umiał mu dorównać w grze na lirze, a przy tym śpiewał tak pięknie, że sam Homer uważał go za swojego mistrza. Nic dziwnego, że Tamyris nabrał przekonania, iż jest najlepszym śpiewakiem i muzykiem na świecie.

Los zetknął go z Hyakintosem, synem muzy Klio i Pierosa. Zachwycony urodą i wdziękiem młodzieńca utracił spokój i pewność siebie. Adorował go, spędzał z nim dużo czasu, wreszcie zaproponował, by Hyakintos zamieszkał z nim razem. Z tego wielkiego uczucia narodził się homoseksualizm, którego odkrywcą miał zostać Tamyris.

Plotki o tym wydarzeniu dotarły aż na Olimp. Apollo, zaintrygowany opowieściami o urodzie Hyakintosa, postanowił osobiście sprawdzić, ile jest w nich prawdy. Złożył, więc wizytę Tamyrisowi i został przyjęty tak, jak bogów przyjmować należy. Tamyris oprowadził Apolla po ogrodach i krużgankach, a potem skwapliwie zaprezentował swoje umiejętności, szczęśliwy, że może grać i śpiewać przed boskim obliczem.

Bóg słuchał, lecz uwagę jego pochłaniał Hyakintos, który ze znudzoną miną siedział na stopniach tarasu i bawił się pustym pucharem. Był tak piękny, że Apollo nie mógł od niego oderwać wzroku. Pieśń skończyła się w chwili, w której los Tamyrisa został przesądzony.

– Myślę, że śpiewasz piękniej niż muzy – powiedział z uznaniem.

– I ja też tak sądzę, boski Apollinie.

– Czy staniesz z nimi w zawody, jeśli wyrażą na to zgodę?

– W każdej chwili. Stawiam jednak jeden warunek. Jeśli zwyciężę, każda z nich po kolei będzie należała do mnie – odrzekł zuchwale Tamyris.

Apollo natychmiast powiadomił o tym muzy, które poczuły się mocno urażone. Wyruszyły jednak na Peloponez, gdzie miała się rozegrać walka o pierwszeństwo. Tamyris śpiewał piękniej niż zwykle, nie zdołał jednak pokonać swoich przeciwniczek. Rozgniewane muzy oślepiły go i pozbawiły talentu. Nieszczęśnik cisnął swój instrument do rzeki zwanej odtąd Balyra i spędził resztę życia w rozpaczy, błąkając się po świecie.

Apollo mógł teraz zawładnąć sercem Hyakintosa, co uczynił natychmiast bez najmniejszych skrupułów. Po wielu romansach z nimfami, spośród których najczulej wspominał Dafne i Kyrene, czuł się nieco znudzony. Potrzebował odmiany i miał nadzieję, że nowa miłość spełni jego oczekiwania. Tak właśnie się stało. Hyakintos pokochał Apolla od pierwszego wejrzenia. Zachwycony był jego harmonijnie zbudowanym ciałem i długimi lokami o błękitnym odcieniu, jaki miewają czasem płatki bratków.

Spędzali razem dni i noce na czułych rozmowach i zabawach, uprawiali gimnastykę i odpoczywali w cieniu drzew. Mogłoby się wydawać, że nic już nie zakłóci ich szczęścia. Tymczasem Wiatr Zachodni również pokochał pięknego Hyakintosa i pokornie prosił o chwilę rozkoszy. Młodzieniec odnosił się do niego z pogardą i lekceważył pełne adoracji zabiegi. Wiatr Zachodni postanowił pomścić zniewagę. Krążył w pobliżu i czekał na sposobną chwilę. Kiedy Apollo uczył Hyakintosa rzucania dyskiem, Wiatr pochwycił krążek i uderzył nim w skroń nieczułego młodzieńca. Chłopiec zachwiał się i upadł na trawę. Był już martwy, kiedy Apollo przybiegł na ratunek.

Z kropel krwi, które spadły na ziemię wyrósł kwiat nazywany później hiacyntem. Każdy z jego płatków miał znamię przypominające okrzyk boskiej rozpaczy – AI, lub początek imienia H.

Rozpacz Apolla była ogromna. Nie mógł pogodzić się ze stratą. Pierwszy z bogów, który odkrył miłość do młodzieńców, raz jeszcze uległ tej namiętności, kiedy poznał urodziwego Kyparissosa z Keos. I tym razem nie miał szczęścia. Młodzieniec nigdy nie rozstawał się z oswojonym jeleniem, z którym łączyła go ogromna przyjaźń. Pewnego dnia jeleń zasnął w cieniu drzewa, a Kyparissos niechcący zabił go oszczepem. Od tej chwili nie zaznał już spokoju. Błagał bogów o łaskę wiecznego płaczu lub o rychłą śmierć. Apollo nie zdołał go pocieszyć i w końcu przemienił Kyparissosa w cyprysowe drzewo, symbol wiecznego smutku.

Lajos, zgodnie z wolą wyroczni, miał stracić życie z rąk własnego syna, Edypa. Zanim do tego doszło, we wczesnej młodości został wygnany z Teb, bowiem podejrzewano go o spisek przeciwko własnemu ojcu. Przygarnął go wtedy władca Pizy i wielkodusznie ofiarował miejsce we własnym domu.

Lajos zaprzyjaźnił się z synem swego dobroczyńcy, Chryzipposem. Razem wyjeżdżali na całe dnie poza miasto, gdzie uczyli się trudnej sztuki powożenia rydwanem. Wkrótce Lajos pokochał swego podopiecznego tak namiętnie, że gotów był popełnić dla niego największe szaleństwo.

Wiadomość o odwołaniu z wygnania nadeszła w chwili, kiedy chłopcy brali udział w Nemejskich Igrzyskach. Bez wahania Lajos porwał chłopca i uwiózł w swoim rydwanie do Teb, gdzie zamierzał uwieść go siłą. Dopiero obietnica, że uczyni go swoim następcą, złagodziła upór kochanka.

Zanotowano różne wersje końca tej historii. Jedni twierdzą, że Chryzippos ze wstydu popełnił samobójstwo. Inni zaś, że matka odsuniętych od tronu prawowitych następców tronu zakradła się nocą do sypialni Lajosa, zdjęła miecz ze ściany i zabiła śpiącego chłopca. O morderstwo zamierzała oskarżyć Lajosa, ale umierający Chryzippos zdążył przed śmiercią powiedzieć, kto przebił go mieczem.

Tebańczycy nie potępiali związków między mężczyznami. W tym mieście był specjalny pułk nazywany Świętym Zastępem, w którym służyli chłopcy i mężczyźni złączeni więzami miłości.

Minos, znany z legend władca Krety, przez całe życie prowadził zwycięskie wojny. Zanim jednak do tego doszło, musiał walczyć o władzę ze swoimi braćmi.

Minos został poczęty przez Zeusa i Europę. Jego matka porzucona przez boga, wyszła za mąż za kreteńskiego króla, który uznał wszystkich jej synów za własne dzieci z prawem do dziedziczenia władzy. Minos, Radamantys i Sarpedon zanim osiągnęli wiek dojrzały, posprzeczali się o Miletosa, którego pokochali jednocześnie.

Chłopiec ten był synem Apolla, porzuconym przez rodziców zaraz po urodzeniu. Wykarmiła go wilczyca, a potem opiekę nad nim przejęli pasterze. Minos, zauroczony wdziękami Miletosa, chciał dokonać na nim gwałtu, został jednak powstrzymany przez braci, którzy również mieli ochotę zakosztować rozkoszy. Wtedy postanowiono, że chłopiec sam wybierze spośród nich kochanka.

Miletos długo zwlekał zanim powiedział braciom, że obdarzył swoimi względami Sarpedona. Rozgniewany Minos wygnał brata i jego oblubieńca z Krety. Młodzieńcy wyruszyli do Azji Mniejszej, gdzie założyli miasto i królestwo Miletu. Minos obawiał się potęgi nowego państwa i stale podejrzewał Miletosa o spisek na jego życie. Nie odważył się jednak wojować z nim otwarcie z obawy przed gniewem Apolla.

Miletos umarł młodo, a zrozpaczony Sarpedon został obdarowany przez Zeusa przywilejem życia przez trzy pokolenia.

Orfeusz, syn Ojagrosa i muzy Kaliope, nie był wprawdzie bogiem, ale mitologia grecka umieściła go w rzędzie herosów. Wszyscy znają legendę o Orfeuszu i pięknej Eurydyce, której nie udało się wydostać z otchłani Hadesu. Mniej znane są jego dalsze losy i temu właśnie chcę poświęcić trochę uwagi.

Orfeusz po stracie ukochanej żony wyrzekł się wszelkich związków z kobietami, zaczął natomiast chwalić i opiewać miłość między mężczyznami. Na wieść o tym Afrodyta wpadła w gniew. Wkrótce potem naraził się również Dionizosowi, który akurat najechał trackie ziemie. Orfeusz nie tylko odmówił złożenia bogowi należnego hołdu, ale zaczął nauczać ludzi, że obrzędowe morderstwa są złem i należy ich raz na zawsze zaprzestać. Miało to podkopać autorytet Dionizosa.

W tym czasie słynny muzyk i pieśniarz zbudował świątynię poświęconą kultowi Apolla i osobiście, jako główny kapłan, odprawiał w niej misteria. Każdego ranka na szczycie góry Pangejos witał jutrzenkę, mówiąc wszystkim, że Apollo jest największym z bogów.

Tymczasem Dionizos wędrował po Tracji w otoczeniu menad, boskich bachantek, które tańczyły nago, lub okryte jedynie zwiewnymi zasłonami. Trzymały w dłoniach cytry i ogłuszające warkotki. Niektórzy twierdzą, że miały końskie głowy. Były nimfami, które we wczesnym dzieciństwie uratowały Dionizosowi życie. Teraz, opętane przez niego mistycznym szalem, biegały po polach i wzgórzach, czerpały ze źródeł miód i mleko, czasem rozrywały dzikie zwierzęta, żeby nasycić się surowym mięsem. Z upodobaniem brały udział w składaniu krwawych ofiar z ludzi.

Kobiety, uprawiające kult Dionizosa, naśladowały menady we wszystkim. Malowały twarze i nogi na wzór wątku i osnowy lub narzucały na głowy sieci, żeby nikt nie mógł ich rozpoznać podczas leśnych orgii. Dionizos wykorzystał ich szaleństwo, żeby zemścić się na Orfeuszu.

Któregoś dnia wezwał bachantki, żeby opowiedzieć im o pogardzie Orfeusza dla wdzięków niewieścich. Ich mężowie z zapałem odwiedzali świątynię Apolla i zapewne uprawiali miłość między sobą, naśladując upodobania głównego kapłana. Upokorzone kobiety ogarnęła wściekłość. Teraz zrozumiały, dlaczego ich mężowie nie zwracają na nie uwagi. Od dawna spędzały noce w samotności, nie wiedząc, co się za tym kryje.

Dionizos odszedł z błyskiem triumfu w oczach, pewien, że kobiety same poradzą sobie z dokonaniem zemsty. Kilka z nich wystąpiło naprzód i to one właśnie zaproponowały, żeby użyć podstępu. Przez cały wieczór trwała narada zakończona szalonym tańcem.

O świcie ukradkiem poszły śladem swoich mężów, którzy jak zwykle udali się na wzgórze Pantejos do świątyni Apolla. Zgodnie ze zwyczajem mężczyźni zostawili oręż pod murami świętego przybytku. Kobiety chwyciły pozostawioną broń i z furią rzuciły się na swoich mężów. Prawie wszyscy zginęli na miejscu, a Orfeusz został rozszarpany na kawałki. Bachantki rzuciły jego głowę do rzeki Hebros. Płynęła, wciąż śpiewając, aż do morza, a potem prąd zaniósł ją na wyspę Lesbos. Muzy, które darzyły Orfeusza ogromną sympatią, zebrały jego szczątki i pochowały u stóp Olimpu. Do dziś słowiki śpiewają tam piękniej niż gdzie indziej.

Tymczasem menady usiłowały zmyć z siebie krew Orfeusza w Helikonie. Bóg rzeki nie chciał mieć nic wspólnego z tą zbrodnią, ukrył więc wodę pod ziemią i pozwolił jej wypłynąć dopiero o cztery mile dalej. Oburzeni bogowie przemienili menady w dęby, głęboko wrośnięte korzeniami w ziemię.

Mężczyźni, którzy szczęśliwie uniknęli masakry, od tej pory tatuowali swoje żony. Zwyczaj ten zachował się w Tracji do czasów Owidiusza, który wspomina o tym w swoich wierszach.

Ganimedes uchodził za najpiękniejszego młodzieńca, jaki stąpał po ziemi. Był synem Trosa, który władał Troją i całą Troadą. Miał zaledwie kilkanaście lat, kiedy ojciec kazał mu pilnować trzody na łąkach w pobliżu miasta. Bogowie od razu zwrócili uwagę na urodziwego chłopca. Pierwsza zjawiła się Eos, różanopalca jutrzenka, która bez trudu uwiodła Ganimedesa i, nie kryjąc się ze swoją namiętnością, odwiedzała go często na pastwisku. Miała dwóch kochanków jednocześnie, nie porzuciła, bowiem Titanosa, z którym od dawna łączyły ją intymne związki.

Zeus przyglądał się temu z daleka i coraz częściej dręczyła go zazdrość. Chciał mieć wyłączne prawo do tego młodzieńca. Wysłał do Troi Minosa, który miał przyprowadzić Ganimedesa na Olimp. Posłaniec sam zapałał namiętnością do boskiego wybrańca, odwlekał więc chwilę powrotu na Olimp, zażywając rozkoszy pod bramami Troi.

Wkrótce przyjechał Tantal, który również zaczął zabiegać o względy młodzieńca. Zeus tym razem uznał, że dłużej już czekać nie może, i zabrał się za robienie porządków. Ukarał Tantala, wtrącając go w otchłań Tartaru. Minosa przepędził. Eos różanopalca utraciła jednocześnie obu kochanków. Wprawdzie wybłagała u Zeusa życie dla Titanosa, zapomniała jednak poprosić o nieśmiertelność dla niego. Zestarzał się wkrótce i wymagał opieki jak niemowlę. Niektórzy twierdzą, że na starość zmienił się w wyschniętego świerszcza.

Kiedy największy z bogów pozbył się rywali, wtedy pod postacią orla stanął przed Ganimedesem, raz jeszcze spojrzał na niego z zachwytem i uniósł na Olimp. Uczynił go swoim kochankiem i powierzył mu funkcję głównego podczaszego na Olimpie.

W zamian za syna Zeus ofiarował zrozpaczonemu Trosowi prawdziwie boskie dary: złotą winorośl, wykutą przez samego Hefajstosa, i dwa nieśmiertelne rumaki o śnieżnobiałej sierści, które pędzą jak wiatr po morskich falach i nieskoszonym zbożu. Ten ostatni dar został przyjęty skwapliwie, choć tęsknoty za synem zdołał zagłuszyć. Wtedy Zeus zapewnił Trosa, że Ganimedes będzie nieśmiertelny, nigdy nie zazna cierpień ani upokorzeń starości i przez całą wieczność pozostanie przy tronie Zeusa z pucharem nektaru w dłoniach.

Na Olimpie nie wszyscy cieszyli się widokiem Ganimedesa. Hera, której córka pełniła dotąd funkcję podczaszego, poczuła się mocno urażona. Jej zgryźliwe uwagi rozgniewały Zeusa. Natychmiast, żeby pognębić ją jeszcze bardziej, umieścił wizerunek Ganimedesa wśród gwiazd na niebie.

Wygląda na to, że rozpieszczony młodzieniec był kapryśny i pozbawiony głębszych uczuć. Nie cierpiał z powodu rozstania z ojcem, bez emocji przechodził z rąk do rąk, a zaproszenie na Olimp uważał za rzecz zupełnie oczywistą i naturalną. Zamieszkał wśród bogów i przejął ich styl życia. Z upodobaniem brał udział w intrygach i z okrucieństwem wtrącał się w losy zwykłych śmiertelników. Podobno był jednym z morderców dzieci nieszczęsnej Niobe.

Mit o Ganimedesie, bardzo popularny w Grecji i w Rzymie, uzasadniał z punktu widzenia religii miłość dojrzałych mężczyzn do młodzieńców. Dawniej tego rodzaju skłonności tolerowane były jedynie, jako szczególna forma boskiego kultu. Odnosi się to między innymi do wyznawców bogini Kybele. Dążąc do ekstatycznego z nią połączenia, mężczyźni pozbawiali się męskości i zakładali niewieście szaty. Pederastię uprawiano w świątyniach tej bogini w Joppie, Hierapolis i w Jerozolimie do czasów poprzedzających niewolę babilońską. Ta forma miłości zadecydowała o zwycięstwie patriarchatu nad matriarchatem.

W starożytnej Grecji homoseksualizm odgrywał szczególną rolę. Intelektualne rozrywki wykluczały uczestnictwo kobiet. Mężczyźni spędzali razem sporo czasu, a przy okazji z upodobaniem uprawiali praktyki homoseksualne. Wśród ludzi uprzywilejowanych należało to do dobrego tonu. Platon usprawiedliwiał skłonność do swoich uczniów mitem o Ganimedesie, ale pod koniec życia potępił homoseksualizm, nazywając ów mit „niegodziwym wymysłem kreteńskim”.

MIŁOŚĆ I GNIEW

Pizystrat (ok. 605-527 p.n.e.) i Solon (ok. 635-560 p.n.e.)

Będzie to opowieść o dwóch wielkich ludziach, których we wczesnej młodości złączyła ogromna miłość. Solon i Pizystrat znali się od dziecka. Matka pierwszego była cioteczną siostrą drugiego. Obaj pochodzi li z arystokratycznych rodów, bywali w tych samych domach, mieli wspólnych nauczycieli i czytali te same księgi. Żadnemu z nich natura nie poskąpiła wdzięku, urody i talentu. Łączyła ich serdeczna młodzieńcza przyjaźń, która zgodnie z ówczesnym obyczajem, bez przeszkód przerodziła się w miłość. Solon zakochany był w Pizystracie, choć różnili się temperamentem i poglądami na wiele spraw. Ich drogi rozeszły się potem tak dalece, że byli politycznymi przeciwnikami, a nawet wrogami, nigdy jednak nie posunęli się do okrucieństwa. Ufali sobie, a sentyment z czasów młodzieńczych łączył ich do końca życia.

Solon dość wcześnie musiał się usamodzielnić. Jego ojciec stracił cały majątek. W tamtych czasach można było szybko zdobyć pieniądze jedynie w handlu. Solon został więc kupcem i wyruszył w drogę. Podróże umożliwiły mu poznanie innych krajów, obyczajów i kultur, co znacznie wzbogaciło jego wiedzę.

W tym czasie związany był z Kritjasem, o którym niewiele wiemy. Solon kochał wystawne życie, a ponieważ szybko odzyskał majątek, osiadł w pięknej rezydencji i z upodobaniem oddawał się ulubionym zajęciom. Był utalentowanym poetą, wystarczy, więc przytoczyć fragment jego wiersza, żeby poznać jego zamiłowania. „Szczęśliwy, kto lubi chłopców, konie, psy myśliwskie i gości”.

Pizystrat już wtedy myślał o karierze politycznej i jednocześnie romansował z niejakim Charmisem. Jego kochanek umarł młodo. Zrozpaczony Pizystrat zamówił u świetnego rzeźbiarza posąg miłości, który postawiono w ogrodzie Akademii, blisko ołtarza, tam gdzie podczas uroczystości publicznych gonitw zapalano pochodnie.

Teraz przyjaciele z czasów dzieciństwa zaczęli rywalizować ze sobą na arenie politycznej. Pizystrat był zwolennikiem tyranii, natomiast Solon chciał uszczęśliwić Grecję demokracją. Pisał długie elegie, które były poetyckimi apelami do narodu. Nawoływał do zmiany obyczajów i wprowadzenia sprawiedliwego prawa.

Ateńczycy boleśnie przeżywali wtedy utratę Salaminy, której mimo wielu prób nie byli w stanie odzyskać. Sprawa nabrzmiała do tego stopnia, że pod groźbą kary śmierci zabroniono publicznego zabierania głosu na ten temat. Solon przyjechał do rodziny w Atenach i zaczął udawać pomieszanie zmysłów. Przez kilka dni zachowywał się dziwacznie, przygotowując w tajemnicy jedną ze swoich elegii. Wreszcie przebrał się za herolda, poszedł na zgromadzenie i wygłosił swój słynny wiersz zaczynający się od słów:

Na Salaminę, rodacy! O wyspę upragnioną bój stoczyć nam trzeba i z bark zrzucić gniotący ciężar.1

Najpierw słuchano go ze zgrozą, w milczeniu, rozglądając się na boki, czy straże stojące dookoła pochwycą śmiałka i poprowadzą przed oblicze sędziego. Niektórzy wołali, że Solon oszalał, bowiem taka pogłoska krążyła ostatnio po mieście. Przyszły reformator zabezpieczył się w ten sposób przed groźną karą, gdyby jego odezwa nie została dobrze przyjęta.

Słowa poematu poruszyły Ateńczyków, porwały ich i sprawiły, że raz jeszcze ruszyli do walki, aby tym razem zwyciężyć. Wdzięczni rodacy powierzyli mu władzę tyrana, której Solon nie chciał przyjąć. Sam wyznaczył dla siebie jedynie funkcję rozjemcy i reformatora, z czego wywiązał się znakomicie. Uregulował sprawę własności prywatnej, zniósł niewolę za długi, ukrócił grabież majątków przez bogate i ustosunkowane rody, poskromił ambicje możnych, którzy przedkładali własne interesy nad dobro kraju. Słynne reformy Solona docenili dopiero potomni. Został zaliczony w poczet siedmiu największych mędrców świata. Uspokojony, że Ateny odzyskały potęgę i zamierzały przestrzegać ustanowionych praw przez najbliższe sto lat, Solon opuścił miasto i zajął się swoimi sprawami. Po dziesięciu latach doniesiono mu o zamieszkach i walkach rodowych o władzę. Przewagę zdobywali zwolennicy tyranii, a wśród nich na czoło wysunął się Pizystrat. Solon wrócił do Aten, żeby przestrzec naród przed niebezpieczeństwem.