Idź na spacer! - Shane O’Mara - ebook

Idź na spacer! ebook

Shane O’Mara

3,4

Opis

Nowy sposób pokonywania przestrzeni ułatwił nam opuszczenie Afryki i zasiedlenie wszystkich kontynentów. Uwolniliśmy umysły i zyskaliśmy dodatkowe narzędzia – ręce. Stawiamy nogę za nogą bezwiednie, nie zastanawiając się nad tym mechanizmem, nie uświadamiając sobie płynących stąd korzyści.

Książka neurobiologa Shane’a O’Mary to próba odpowiedzi na kilka pytań. Które organy pozwalają nam zachować równowagę i koordynować ruchy?  Jak działa nasz wewnętrzny GPS?

To też pochwała chodzenia, które ma decydujący wpływ na naszą sylwetkę i mięśnie, opóźnia proces starzenia, wspomaga kreatywność i zmniejsza poziom stresu. Spacerowanie to również ważna czynność towarzyska, która wzmacnia ludzkie więzi. Pora, by do nas dotarło, że siedzący tryb życia stanowi zagrożenie dla naszego zdrowia – fizycznego i psychicznego. 

Chcecie poczuć się lepiej? Idźcie na spacer do parku, zacznijcie chodzić na piechotę do szkoły i pracy. Wasz organizm wam za to podziękuje.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 285

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,4 (10 ocen)
2
3
3
1
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Agataa47

Całkiem niezła

Wiele ważnych informacji o tym jakie korzyści może nam przynieść zwykły spacer. Idealna dla osób, które lubią sięgać po książki z zakresu neuronauki i neurobiologii :).
00

Popularność




Shane O’Mara

Idź na spacer!

Nowa wiedza o tym, w jaki sposób chodzimy i dlaczego chodzenie jest dla nas dobre

Tłumaczenie:Janusz Maćczak

WSTĘP

Co czyni nas ludźmi? Jaka cecha odróżnia nas od wszystkich innych żyjących istot? Zwykle na pierwszym miejscu wymienia się mowę, która niewątpliwie jest zdolnością wyłącznie ludzką[1]. Przedstawiciele innych gatunków również potrafią się porozumiewać i często czynią to całkiem skutecznie za pomocą rozbudowanego systemu znaków informujących, na przykład o znalezieniu pożywienia czy grożącym niebezpieczeństwie. Jednak żaden inny gatunek nie dysponuje niczym podobnym do ludzkiej mowy z jej nieskończonym potencjałem komunikowania znaczeń, złożonych treści i tworzenia kultury.

My, ludzie, używamy też skomplikowanych narzędzi i uczymy inne istoty ludzkie posługiwania się nimi. Co więcej, ludzkość na przestrzeni historii tworzy narzędzia coraz bardziej wyrafinowane. Ale przecież inne gatunki także znają narzędzia, chociaż nie tak różnorodne i wymyślne. Jako cechę różniącą nas od innych zwierząt często przytacza się umiejętność gotowania jedzenia. Rzeczywiście, żaden inny gatunek nie gotuje pożywienia. Umiejętność gotowania umożliwia nam pozyskiwanie składników pokarmowych i substancji odżywczych ze źródeł, które inaczej byłyby dla nas nieprzydatne. Lecz to wiąże się z kwestią sposobów, w jakie zbieramy i transportujemy żywność przeznaczoną do przyrządzania.

Inną często przywoływaną cechą różnicującą jest wyjątkowa waga, jaką przywiązujemy do wychowywania dzieci i dorastającej młodzieży oraz opieki nad nimi. Poświęcamy się temu ze znacznie większym zaangażowaniem i w o wiele dłuższych przedziałach czasowych niż jakiekolwiek inne gatunki.

Istnieje jednak zdolność często pomijana – będąca jedną z naszych najważniejszych, specyficznych cech adaptacyjnych (czyli czynników korygujących nasze wyposażenie biologiczne i wspomagających zdolność przetrwania), ale w powszechnej opinii zazwyczaj niedostrzegana. Stanowi ona podstawę wszystkich wyżej wymienionych cech adaptacyjnych, a także wielu innych. To nasza umiejętność chodzenia, zwłaszcza w postawie wyprostowanej, na dwóch nogach – określana jako dwunożność – która uwalnia ręce do wykonywania innych zadań[2]. Niemal wszystkie inne zwierzęta lądowe są czworonożne – poruszają się na czterech kończynach. Chodzenie to zadziwiająca zdolność i chociaż wydaje się czymś prostym, jednak konstruowane przez nas roboty nie potrafią jeszcze naśladować jej z płynnością naturalną dla ludzi i innych zwierząt[3].

W 1952 roku niemal całkiem zapomniany dziś neurolog i fenomenolog Erwin Straus trafnie uchwycił istotę związku zdolności chodzenia z tożsamością i doświadczeniem. Zauważył, że „wyprostowana postawa jest warunkiem koniecznym ludzkiego instynktu samozachowawczego. Dzięki niej doświadczamy specyficznej relacji ze światem”[4]. Postawa wyprostowana zmienia naszą relację ze światem – w tym także, jak zobaczymy, ze światem społecznym. Zdolność chodzenia czyni nasze umysły mobilnymi w sposób niedostępny innym zwierzętom.

Nasi bliscy krewni szympansy stosują pośrednią formę dwunożności, gdy poruszają się, używając naprzemiennie wszystkich czterech kończyn lub tylko dolnych. Ta cecha adaptacyjna, nosząca nazwę chodzenie na kłykciach, nie jest zbyt efektywnym sposobem przemieszczania się[5]. Niektóre ptaki także chodzą po ziemi na dwóch nogach – jednak nie z wyprostowanym kręgosłupem[6]. Ich kręgosłupy nie znajdują się w pozycji prostopadłej do gruntu, z ruchomą głową u szczytu. Dla istot ludzkich poruszanie się dwunożne oznaczało zasadnicze modyfikacje i adaptacje całego ciała, od czubka głowy do palców stóp.

W czym chodzenie na dwóch nogach odróżnia nas od wszystkich innych zwierząt? Rozpatrywana w kategoriach ewolucyjnych dwunożność umożliwiła nam opuszczenie Afryki i rozprzestrzenienie się po całym globie – od odległych lodowców Alaski po spalone słońcem pustynie Australii. Ta unikalna zdolność wyznaczyła ludzką historię.

Poruszanie się w postawie wyprostowanej zapewniło nam też wiele innych różnorodnych fizycznych korzyści. Chodzenie dwunożne uwalnia ręce, co oznacza, że możemy nosić żywność, broń i dzieci. Przeniesienie funkcji poruszania się wyłącznie do nóg, stabilizujące równowagę kręgosłupa i bioder, pozwoliło nam ciskać kamieniami i dzidami, podkradać się do przeciwników i atakować ich prymitywnymi kamiennymi toporami, zbierać zdobyte w walce łupy, a potem znikać po cichu w nocnym mroku. Byliśmy w stanie nosić nasze potomstwo – często na długich dystansach – po prostu dzięki temu, że stawialiśmy na przemian jedną nogę przed drugą. Chodzenie w postawie wyprostowanej uczyniło nasze umysły mobilnymi – a te mobilne umysły poprowadziły nas do odległych krańców planety.

Ale korzyści z chodzenia nie ograniczają się wyłącznie do historii ewolucyjnej. Chodzenie oddziałuje ogromnie korzystnie na nasze umysły, ciała i społeczności. Ma ono charakter holistyczny: każdy jego aspekt wspomaga każdy aspekt egzystencji danej jednostki. Chodzenie umożliwia nam odbieranie świata za pomocą wielu zmysłów we wszystkich jego kształtach, formach, dźwiękach oraz jakościach emocjonalnych i wykorzystuje mózg na liczne sposoby. Jednym z najlepszych rodzajów chodzenia może być takie, które odbywamy razem z innymi ludźmi. Chodzenie w towarzystwie – wspólne maszerowanie w określonym celu – potrafi być skutecznym bodźcem do zaistnienia realnej zmiany społecznej. Chodzenie jest dla nas czymś tak absolutnie, zasadniczo istotnym, że powinno znajdować odzwierciedlenie w sposobie, w jaki organizujemy życie i społeczności. Podejmowanie decyzji w kwestiach publicznych musi w pełni obejmować powody, dla których zdolność chodzenia odróżnia nas tak wyraźnie jako istoty ludzkie, i powinno wpływać na planowanie miast oraz rejonów podmiejskich. Z niecierpliwością wyczekuję czasów, gdy lekarze na całym świecie będą zalecać spacer jako podstawowy środek leczniczy w celu poprawy zdrowia oraz dobrostanu jednostek i zbiorowości ludzkich. W istocie na Wyspach Szetlandzkich lekarze pierwszego kontaktu już zaczęli doradzać spacery po plaży jako kurację zapobiegawczą przeciwko schorzeniom umysłu i ciała[7].

W książce tej przemierzymy cały obszar problematyki ludzkiego chodzenia: od jego początków pogrążonych w głębokiej przeszłości, poprzez to, w jaki sposób mózg i system nerwowy odprawiają mechaniczną magię chodu, aż do zrozumienia, jak chodzenie uwalnia myśli, i wreszcie do najbardziej społecznych aspektów tej specyficznej aktywności – takich jak partie golfa dwóch na dwóch, piesze wycieczki krajobrazowe czy marsze na rzecz odmiany społeczeństwa. Po drodze przedstawimy wynikające z chodzenia korzyści dla jednostki i zbiorowości oraz różnorakie, łatwe do zastosowania przykłady.

Pokażę, w jaki sposób chodzenie czyni z nas istoty społeczne – uwalnia ręce do używania narzędzi i wykonywania gestów, czyli ruchów umożliwiających sygnalizowanie znaczeń innym ludziom. Dzięki zdolności chodzenia możemy splatać dłonie z inną osobą i wysyłać jej znaki romantycznego zainteresowania albo zapewniać fizyczne wsparcie jedni drugim. Marsze protestacyjne stanowią powszechny element politycznej aktywności i właśnie dlatego zakaz zgromadzeń i pochodów jest jednym z pierwszych zarządzeń władzy autokratycznej. Chodzenie jest dobre dla ciała, dla umysłu i dla społeczeństwa jako całości.

Lecz istnieje też odwrotna strona tej kwestii. Płacimy określoną cenę za brak ruchu – spowodowany cechami środowiska, w którym mieszkamy, układem naszych miejsc pracy bądź po prostu lenistwem i siedzącym trybem życia. Pragnę ukazać w tej książce, jak istotne jest to, abyśmy znów zaczęli chodzić. Skorzystają na tym nasze umysły i ciała; zyskamy jasność myśli i kreatywność, poprawi się nasz nastrój i zdolność nawiązywania kontaktu z otoczeniem społecznym, urbanistycznym oraz ze światem przyrody. Wszyscy potrzebujemy tej prostej i łatwej do uzyskania osobistej poprawy.

Owa rodząca się nauka daje nam jasne, wyraźne przesłanie: regularne chodzenie zapewnia liczne i trwałe korzyści jednostkom i ogółowi społeczeństwa. Książka ta prezentuje zarówno wiedzę dotyczącą chodzenia, jak i czystą, niezmąconą przyjemność miłego spaceru. Pragnę umieścić w centrum rozważań tę z pozoru prostą zmianę modelu zachowania jako bodziec do uzyskania wyraźnej poprawy dobrostanu psychicznego i fizycznego. Chodzenie to rodzaj aktywności dostępnej niemal dla każdego i będącej dla nas czymś naturalnym. Nasze umysły i ciała są stworzone do zażywania ruchu w codziennym życiu, w naturalnym i sztucznym środowisku. Regularny ruch wpływa korzystnie w niezliczone sposoby na myślenie, emocje i kreatywność, a także na stan zdrowia.

Pora wstać i wyruszyć w drogę ku lepszemu życiu – ujrzeć świat, jaki jest, w sposób, jaki tylko my, ludzie, to potrafimy.

1.

DLACZEGO CHODZENIE JEST DLA NAS DOBRE

Sporo ryzykujemy, nie dostrzegając płynących z chodzenia korzyści dla zdrowia, nastroju, jasności umysłu. Obecnie wielu z nas żyje w niemal całkiem sztucznym środowisku, spędzając długie godziny na wbijaniu wzroku w ekrany odległe zazwyczaj o zaledwie pół metra od oczu. Kiedy wstajemy i zaczynamy chodzić, postawa ciała ulega zmianie: tułów z kręgosłupem tworzą pionową oś – od głowy, poprzez plecy i nogi do stóp, które stykają się z podłożem. Natomiast gdy siedzimy, ciężar ciała spoczywa na lędźwiowej części kręgosłupa, w szczególności na kości ogonowej – niewielkim układzie kostnym będącym szczątkowym ludzkim ogonem[8]. Kość ogonowa jest zaczepem dla niezwykłej sieci ścięgien i mięśni rozciągającej się wzdłuż kręgosłupa oraz przede wszystkim w górnym odcinku nóg, w którym mięsień pośladkowy wielki ud odgrywa decydującą rolę podczas procesu chodzenia. Nic dziwnego, że w krajach rozwiniętych ból lędźwiowej części kręgosłupa stanowi jedną z najczęstszych dolegliwości.

Jakże niemądre jest zatem to, że tak rzadko rozumie się potrzebę zażywania lekarstwa na ową dolegliwość – podnoszenia się z fotela i odbywania regularnych spacerów. Długie okresy bezruchu są też przyczyną zmian w mięśniach: złogi tłuszczu gromadzą się w mięśniach nóg, a w miarę jak się starzejemy, tracimy masę mięśniową częściowo z powodu braku ruchu (sarkopenii). Występują też liczne inne zmiany: ciśnienia krwi, a także podstawowej przemiany materii (tempa, w jakim spalamy pokarm dla uzyskania energii). Ale kiedy wstajemy z fotela, sytuacja w mózgu i ciele nagle się zmienia: stajemy się mobilni poznawczo, umysł jest w ruchu, głowa się obraca, oczy rzucają spojrzenia wokoło. Gdy się poruszamy, aktywność mózgu ulega zmianie, rytmy fal mózgowych, wcześniej ospałe, są teraz żywe i szybkie. Jesteśmy bardziej pobudzeni, oddech przyspiesza, a mózg i ciało są gotowe do działania. Francuski filozof Jean-Jacques Rousseau zauważył, że „medytować mogę tylko, gdy chodzę. Gdy się zatrzymuję, przestaję też myśleć. Mój umysł działa wyłącznie w połączeniu z nogami”[9].

Oto moje wspomnienie dotyczące chodzenia: w ponurych i zda się niemających końca latach osiemdziesiątych uczestniczę w konferencji studenckiej w Belfaście. Wybieram się na długi spacer po Malone Road, obok Queen’s University, do centrum miasta. Przechodzę przez liczne kordony bezpieczeństwa. Ulice patrolują młodzi żołnierze z groźnie wyglądającą bronią, zaglądają do toreb na zakupy w poszukiwaniu bomb i rewolwerów, nerwowo rozmawiają między sobą z angielskim akcentem. W powietrzu wyczuwa się olbrzymie napięcie. Stałe tło stanowi kampania unionistycznego polityka Iana Paisleya przeciwko porozumieniu angielsko-irlandzkiemu, a także przerażające potworności: liczne zamachy bombowe i zabójstwa. Jednak to miasto żyje. Niełatwo jest uśmiercić miasto.

Gdy wracam myślami do tamtego spaceru podczas mojej pierwszej wizyty w Belfaście, przypominam sobie, że minąłem zrujnowany wybuchem bomby hotel Europa. Potem ruszyłem na wschód w kierunku Botanic Avenue, a następnie zatoczyłem duże koło, po czym ulicami i drogami dotarłem na tyły gmachu tego hotelu. Dlaczego wybrałem tę trasę? Po prostu dlatego, że mogłem. Właśnie tak działa na nas piesza wędrówka. Jest wczesne sobotnie popołudnie, zachmurzone niebo, a w powietrzu wyczuwa się zapowiedź deszczu. Wałęsając się tak bez celu, uświadamiam sobie, że przypadkiem zawędrowałem na Sandy Row, do unionistycznego centrum Belfastu. Tutejsze murale są zachwycające, ale też trochę przerażające dla kogoś ze statecznego i spokojnego południa kraju. Szybko idę dalej, trafiam na Lisburn Road i w końcu odnajduję drogę powrotną do Malone Road, na której zamieszkaliśmy my wszyscy, studenci. Tutaj, w Belfaście, spacer jest wędrówką w przeszłość, która nadal pozostaje teraźniejszością. Jak powiada stare porzekadło: „przeszłość nawet jeszcze nie minęła”.

W tej skromnej osobistej podróży kryje się wiele elementów opowieści o chodzeniu: mentalna podróż w czasie do zapamiętanych szczegółów; wspomnienie o spacerze; wędrówka i odnalezienie drogi w nieznanym miejskim środowisku; drobne ukłucie lęku, który wciąż jeszcze mnie nawiedza, gdy przypominam sobie tamte kordony bezpieczeństwa i murale. Wiemy obecnie, że układy mózgowe wiążące się ze wszystkimi tymi funkcjami komunikują się stale ze sobą i wspomagają nawzajem swoje działanie. Oraz że zasadniczo nie są doskonałe. Moja pamięć trochę mnie oszukała. Uprościła trasę, którą wówczas przebyłem, i pominęła istotne detale. Pamiętam Botanic Avenue jako znajdującą się niemal w przeciwnym kierunku niż hotel Europa. Tymczasem wcale tak nie jest, o czym informuje mnie rzut oka na plan miasta. Botanic Avenue biegnie pod ostrym kątem do Great Victoria Street, a hotel stoi tuż obok tej drugiej ulicy. I co dziwne, usunąłem z pamięci większość szczegółów dotyczących wzajemnej lokalizacji ulicy Sandy Row i hotelu Europa. Pamiętam Sandy Row jako biegnącą prawie dokładnie za hotelem. Tak nie jest – Sandy Row znajduje się dalej na południe. Jestem zdany na niedoskonałe ogólne wspomnienie lokalizacji, miejsc i obiektów. Nie mam w mózgu żadnego wiarygodnego zapisu wideo trasy owego spaceru, który odbyłem przed laty.

To kwestia kluczowa, leżąca u podłoża naszych wspomnień o epizodach i zdarzeniach: te wspomnienia są niedoskonałe, ogólne, niepełne; skoncentrowane na niektórych istotnych elementach, a pomijające inne[10]. W otaczającym nas środowisku znajduje się więcej informacji, niż nasz mobilny umysł potrafi wychwycić i niż potrzebujemy poznać. W jaki sposób się poruszamy, na co patrzymy, z kim rozmawiamy, co czujemy, gdy się ruszamy – oto są główne składniki naszego doświadczenia. Wszystko to wchodzi do wspomnień i zostaje zapisane jako ślady w mózgu. Nie jesteśmy bezcielesnymi umysłami podróżującymi przez przestrzeń i czas. Czujemy grunt pod stopami, deszcz na twarzy; być może zdarza się nam przelotnie wejrzeć w nieznane, ale czyniąc to, rozszerzamy zakres doświadczania tego skomplikowanego świata. I przez cały czas bezgłośnie tworzymy wspomnienia miejsc, w których byliśmy, kreślimy mapy świata, którego doświadczyliśmy.

Możliwe jest zademonstrowanie owej mocy odmieniania umysłu, jaką ma wstanie z miejsca i wędrowanie. Prosty eksperyment noszący nazwę efektu Stroopa – obmyślony przez amerykańskiego psychologa Johna Ridleya Stroopa[11] – stosowany jest do testowania kontroli poznawczej, czyli innymi słowy stopnia, w jakim potrafimy kierować naszym skupieniem uwagi i myśleniem oraz je nadzorować. Eksperyment ten polega na zadaniu identyfikowania kolorów i znaczenia słów, których wzajemny związek został zakłócony. Uczestnikom przedstawia się listę nazw kolorów (czerwony, zielony, niebieski, czarny itp.). Nazwy te są wydrukowane albo odpowiadającymi im kolorami (na przykład słowo czerwony wydrukowane na czerwono), albo innymi (słowo czerwony wydrukowane na zielono). Uczestnicy są proszeni, aby możliwie jak najszybciej nazwali kolor wydrukowanego danego słowa. Zazwyczaj gdy wydrukowane słowo i kolor, który ono określa, są ze sobą zgodne, reakcja uczestników jest szybka i trafna. Natomiast kiedy znaczenie słowa i kolor, jakim je wydrukowano, pozostają w niezgodzie, czas reakcji uczestników znacznie się wydłuża.

Przebieg eksperymentu badającego efekt Stroopa bywa często komplikowany dodatkowymi zadaniami. Na przykład prosi się uczestnika, żeby zajął się nazywaniem kolorów wydrukowanych słów, a jednocześnie wsłuchiwał się w zdania odtwarzane mu w słuchawkach, identyfikował określone słowo lub frazę i sygnalizował to wciśnięciem guzika. Efekt Stroopa jest bardzo wiarygodny i łatwo wykrywalny. Opisuje się go często jako wymóg zwrócenia selektywnej uwagi na określone aspekty bodźców wizualnych przy jednoczesnym aktywnym tłumieniu innych (automatycznych, przykuwających uwagę, wyjątkowo sugestywnych) aspektów owych wizualnych bodźców, a następnie dokonania wyboru i stosownego zareagowania.

Ale co się stanie, jeśli dodamy do tego podwójnego zadania element ruchu? Psychologa eksperymentalnego Davida Rosenbauma i jego kolegów z Uniwersytetu w Tel Awiwie zaciekawiło, czy zwykłe wstanie z miejsca mogłoby wpłynąć na efekt Stroopa[12]. Na podstawie serii trzech eksperymentów ustalili, że kiedy uczestnik stoi, jego reakcja na niezgodne bodźce – która powinna być wolniejsza – w rzeczywistości przebiega szybciej niż zwykle, w porównaniu z reakcją w pozycji siedzącej. Jest tak, jakby prosty akt stania uruchamiał poznawcze i neuronalne potencje, które w innych przypadkach pozostają uśpione. Ponadto ostatnie badania pokazują, że chodzenie zwiększa przepływ krwi przez mózg i to w sposób kompensujący negatywne skutki długiego wysiadywania[13]. Regularne przerywanie długotrwałych okresów bezruchu poprzez zwykłą czynność wstawania odmienia stan mózgu dzięki silniejszemu pobudzeniu potencji neurokognitywnych i konstytuuje bodziec do działania, a także do poznawania.

Jest rzeczą jasną, że chodzenie oprócz poprawy kontroli kognitywnej przynosi też bardzo wiele innych korzyści. Wszyscy wiemy, że jest dobre dla serca, jednak wywiera korzystny wpływ także na resztę ciała. Wspomaga ochronę i regenerację organów poddanych napięciom i nadmiernym obciążeniom. Oddziałuje pozytywnie na funkcjonowanie jelit, wspomagając przemieszczanie się w nich pokarmu[14]. Regularne spacery hamują starzenie się mózgu i mogą nawet w istotny sposób odwrócić ten proces. Niedawno przeprowadzono eksperymenty, w trakcie których poproszono starsze osoby, aby trzy razy w tygodniu odbywały stosunkowo lekkie grupowe spacery[15]. W grupie, która odbywała je regularnie przez rok, naturalny proces starzenia się obszarów mózgu odpowiedzialnych za funkcje uczenia się i zapamiętywania został w dużym stopniu odwrócony i cofnięty o mniej więcej dwa lata. Zaobserwowano też zwiększenie objętości tych obszarów mózgu, co samo w sobie jest czymś dość niezwykłym i sugeruje, że regularne spacerowanie wywołuje zmiany plastyczne w strukturze mózgu, wzmacniając go w sposób podobny do tego, jak mięśnie wzmacniają się dzięki ich pracy.

Jeden z możliwych sposobów interpretacji literatury naukowej dotyczącej badań nad starzeniem się i chodzeniem prowadzi do prostego wniosku: nie starzejemy się, dopóki nie przestajemy chodzić, i nie powinniśmy zaprzestać chodzenia tylko dlatego, że jesteśmy starzy. Częste i regularne spacery, zwłaszcza odbywane w szybkim tempie i odpowiednim rytmie, zapobiegają wielu negatywnym objawom towarzyszącym starzeniu się. Ponadto chodzenie wpływa na zwiększenie kreatywności, poprawę nastroju i ogólnie wyostrza myślenie. Wykonywanie ćwiczeń aerobiku po okresach uczenia się może w istotny sposób spotęgować i poprawić zdolność zapamiętywania wyuczonego materiału. Solidne i regularne ćwiczenia aerobiku mogą spowodować wytwarzanie nowych komórek w hipokampie – części mózgu wspomagającej uczenie się i pamięć. Regularna aktywność fizyczna stymuluje także produkcję ważnych molekuł zwiększających plastyczność mózgu (noszących nazwę neurotroficznego czynnika pochodzenia mózgowego, czyli BDNF – brain-derived neurotrophic factor)[16]. Ujmuje to trafnie zwrot „ruch jest lekarstwem”; żaden lek nie wywołuje wszystkich tych pozytywnych skutków. Poza tym stosowaniu leków często towarzyszą szkodliwe efekty uboczne, a ruchowi nie.

Wędrując kiedyś piękną doliną Glendalough, wyczułem tętent licznych biegnących nóg. Zatrzymałem się i zostałem nagrodzony widokiem czterech czy pięciu jeleni szlachetnych mknących przez wąwóz. Była późna jesień, okres rozrodczy, słyszałem zew jelenia podczas rykowiska. To kolejny aspekt chodzenia: widzimy, wąchamy i czujemy rzeczy takimi, jakie są, a nie doświadczamy ich przez szybę pędzącego samochodu. Spacerowanie zapewnia nam osobisty kontakt ze światem, zamiast izolowania nas od niego. Podobnie jak wielu ludzi prowadzę samochód i zawsze jeżdżę do pracy pociągiem. Lecz chodzenie jest dla mnie wyjątkowym sposobem przemieszczania się. Spacer pozwala mi pozbyć się wszelkich niepożądanych stanów. Oczyszcza umysł i umożliwia przemyślenie rozmaitych spraw. Ten naturalny sposób poruszania się wnosi doznania i wymogi wobec ciała i umysłu, jakich nie powodują inne rodzaje ruchu. Samochody, rowery, pociągi, autobusy – wszystkie one separują nas od otaczającego nas środowiska. Jadąc nimi, jesteśmy mechanicznie wprawiani w ruch, czasami odizolowani za szybą, podróżujemy zbyt szybko, martwimy się możliwością zderzenia, usiłujemy złapać w radiu najnowszy przebój. Jest w tym osobliwa bierność: siedzimy, chociaż poruszamy się z dużą prędkością. Podczas chodzenia nigdy się tak nie dzieje. Aby się przemieścić, musimy stawiać na przemian jedną nogę przed drugą, w swoim tempie. Sami wybieramy drogę i na własny sposób doświadczamy świata będącego na wyciągnięcie ręki.

Ale skąd wiemy, że chodzenie powoduje wszystkie te różnorakie korzyści dla umysłu, ciała i jakości życia? Jaki mamy na to dowód? Ów dowód jest obszerny i – jak zobaczymy w dalszym ciągu tej książki – pokaże, że chodzenie potęguje wszystkie aspekty naszej egzystencji, od zdrowia fizycznego i psychicznego, aż po bytowanie społeczne i jeszcze dalej.

*

Ta kwestia może się wydawać czymś oczywistym: gdy idziemy, mózg również znajduje się w ruchu. Jak zobaczymy, w gruncie rzeczy wyewoluowaliśmy jako gatunek mobilny: wędrujemy, poruszamy się, szukamy w świecie nowych źródeł informacji. Innymi słowy, nie jesteśmy tylko mózgiem zamkniętym w czaszce, lecz umysłem pozostającym w ruchu – jesteśmy poznawczo mobilni. Dziedzina nauki badająca sposoby, w jakie myślimy, rozumujemy, pamiętamy, czytamy czy piszemy nosi nazwę kogniwistyki. Badania naukowe dotyczące sfery poznawania dokonywane są zazwyczaj w laboratoriach, a ich autorzy wykorzystują starannie kontrolowane eksperymenty oraz zbiór metod i testów mierzących zdolności poznawcze.

Prawdopodobnie niemal wszystko, co porusza się w sposób stały i regularny, da się jakoś zmierzyć. Rodzaje ruchu mogą być liczne i różnorodne. Można ustalić wzór poruszeń oka danej osoby i to, przez jak długi czas patrzy ona na określone miejsca na ekranie; można zmierzyć szybkie naprzemienne powiększanie się i zmniejszanie źrenicy; można analizować elektryczne reakcje mózgu; można określić czasy reakcji; ocenić, jak bardzo ta osoba wierci się w fotelu w trakcie eksperymentu. A podczas eksperymentów najnowszej generacji ich uczestnicy mogą wykonywać te skomplikowane zadania, leżąc pod aparaturą do tomografii mózgu – co wymaga wykorzystania rozmaitych zaawansowanych metod pomiaru i lokalizowania aktywności mózgowej powiązanej z wykonywaniem określonego zadania poznawczego.

Istnieją dwie główne metody obrazowania mózgu. Pierwsza, znacznie bardziej popularna, to obrazowanie za pomocą rezonansu magnetycznego (w skrócie MRI, od angielskiej nazwy magnetic resonance imaging), które występuje w dwóch zasadniczych odmianach: funkcjonalnej (fMRI) i strukturalnej (sMRI). MRI jest bezpiecznym i nieinwazyjnym badaniem, które umożliwia obserwację mózgu podczas jego pracy, z rozdzielczością do detali wielkości milimetra. Drugim głównym narzędziem obrazowania mózgu jest pozytronowa tomografia emisyjna (PET – positron emission tomography), która polega na wstrzykiwaniu do krwi radioaktywnych znaczników i mapowaniu ich ruchu w różnych obszarach mózgu podczas wykonywania przez badanego rozmaitych zadań. PET jest techniką dającą relatywnie niską precyzję lokalizacji przestrzennej w porównaniu z MRI, a jej stosowanie bywa trochę nieprzyjemne, szczególnie w przypadku osób cierpiących na lęk przed igłami. PET znalazła specjalistyczne zastosowania zwłaszcza przy opracowywaniu nowych kuracji farmakologicznych dotyczących schorzeń mózgu oraz innych chorób. Natomiast MRI nie wymaga wykonywania żadnych iniekcji i zapewnia znacznie większą precyzję w zakresach strukturalnym i funkcjonalnym. MRI i PET umożliwiają bezprecedensowy wgląd w pracę mózgu – zwłaszcza ludzkiego[17].

Wyobraź sobie teraz, czytelniku, że zaproszono cię do wzięcia udziału w eksperymencie wykorzystującym fMRI. Zostajesz położony na łóżku skanera MRI i powoli wsunięty do otworu w centrum aparatury. Najpierw trzeba cię poddać badaniu sMRI, aby się upewnić, że nie masz żadnych fizycznych anomalii czy innych problemów zdrowotnych. O ile to badanie przebiegnie gładko, zostajesz następnie poinstruowany o procedurze fMRI. I oto wpatrujesz się w niewielki krzyż na ekranie (czynność tę określa się jako skupienie wzroku), a potem prowadzący prosi cię o wykonanie określonego zadania. Jeśli mamy się trzymać tematu tej książki, owo zadanie może polegać na nawigacji przestrzennej. Dysponując na przykład joystickiem, musisz odnaleźć drogę przez skomplikowany trójwymiarowy labirynt. Można przewidzieć – na podstawie wcześniejszych eksperymentów przeprowadzanych na szczurach i ludziach – że badacze zaobserwują bardzo wysoki stopień aktywności w formacji hipokampu, a także aktywność w obszarach mózgu związanych z funkcjami motorycznymi. Jak możemy dowieść, że ta aktywność w formacji hipokampalnej jest specyficzna dla wykonywanego zadania, a nie dla innych, drugorzędnych aspektów tego zadania? Właśnie w tym punkcie absolutnie zasadniczą rolę odgrywają eksperymenty kontrolne. Często wykorzystuje się w nich logikę subtraktywną: aktywność niezwiązaną z danym zadaniem odejmuje się od tej stanowiącej przedmiot naszego zainteresowania. Można poprosić uczestnika eksperymentu, żeby poruszył joystickiem zgodnie z przekazaną mu słowną instrukcją, ale nie wówczas, gdy eksploruje on labirynt, tak aby był zaangażowany w zachowanie motoryczne.

To podejście oparte na metodzie eksperymentów laboratoryjnych jest nadzwyczaj efektywne. Umożliwia testowanie i rozszerzanie standardowego modelu ludzkiego poznania. Jednak wiążą się z nim pewne ograniczenia. Specyficznym ograniczeniem, którym się tu zajmiemy, jest zdolność mierzenia tego, co dzieje się w mózgu, gdy jego właściciel się przemieszcza, gdy umysł funkcjonuje w naturalnym środowisku. Psycholog eksperymentalny Simon Ladouce i jego koledzy z Uniwersytetu w Stirling twierdzą (moim zdaniem słusznie), że nasze rozumienie procesów poznawczych rozwija się wolniej, niż mogłoby czy powinno, ponieważ przeszłe i obecne pokolenia psychologów i neurobiologów być może nie poświęcały i nie poświęcają się z wystarczającą intensywnością badaniom nad mobilnymi umysłami i mózgami[18]. Aby oddać sprawiedliwość legionom eksperymentatorów, trzeba powiedzieć, iż dzieje się tak oczywiście dlatego, że trudno jest umieścić laboratorium w naturalnym środowisku. Badanie funkcjonowania umysłu pozostającego w ruchu jest możliwe, ale niełatwe. Realnie rzecz biorąc, aby badać procesy poznawcze w naturalnym środowisku, należy wziąć wszystko co najlepsze z praktyki laboratoryjnej i uczynić instrumenty laboratoryjne mobilnymi, tak abyśmy mogli zmierzyć to, co ludzie myślą, mówią i robią, kiedy wędrują.

Stajemy się coraz lepiej obznajomieni z najnowszą generacją mobilnych technologii, które mogą zostać zaadaptowane i wykorzystane do uchwycenia zachowań ludzi przebywających na dworze. Wielu, jeśli nie większość z nas, ma dziś smartfony. Są one zazwyczaj wyposażone w aplikacje umożliwiające mierzenie liczby kroków i prędkości marszu, rejestrowanie diety, a także wielu innych rzeczy. Rozwój tych i innych technologii pozwala uchwycić więcej elementów aktywności poznawczej mózgu znajdującego się w ruchu. Szczególnie przydatne okazały się smartfony. Dzięki nim można dzwonić do uczestników danego eksperymentu o różnych porach dnia i pytać ich, co robią, jak się czują i co planują, a także o wiele innych spraw. Metoda ta nosi nazwę pobieranie próbek doświadczenia[19].

Chociaż istnieją pośrednie sposoby badania tego, jak chodzenie odmienia funkcje mózgu, jednak ścisłe określenie i zrozumienie mechanizmów leżących u podłoża tych zjawisk może okazać się trudniejsze. Jeszcze większych trudności nastręcza powiązanie owych zmian aktywności komórek mózgowych, obwodów i układów nerwowych z ogólnymi procesami poznawczymi i zachowaniem. Jednak dysponujemy już zaczątkami zrozumienia tego, w jaki sposób chodzenie wpływa na aktywność mózgu. Teraz z kolei zaczynamy pojmować, jak chodzenie zmienia stan mózgu po to, by przygotować go do działania.

Wyobraź sobie, czytelniku, przez chwilę, że jesteś kotem wyczekującym w bezruchu na ofiarę. W pobliżu znajduje się szczur, który z kolei porusza się, szukając czegoś smacznego do zjedzenia. Zaczynasz się skradać. Układ wzrokowy jest teraz o wiele bardziej wyostrzony – po prostu dlatego, że się bezszelestnie poruszasz. Szybciej wychwytujesz informacje z otoczenia; łapy są gotowe do schwytania zdobyczy.

A teraz wyobraź sobie, że jesteś tym szczurem wycofującym się do nory lub gniazda. Panuje półmrok i zarówno ty – kot, jak i ty – szczur operujecie na granicy zdolności widzenia. Być może potraficie wyczuć nawzajem swoje tropy zapachowe, ale mogą być niewyraźne, więc nie dostarczają wiarygodnego śladu umożliwiającego wytropienie ofiary bądź ucieczkę przed drapieżnikiem. O ile szczurza kryjówka nie jest w pełni bezpieczna, najlepszą strategią obronną pozostaje poruszanie się cicho i poleganie na nadzwyczajnej ostrości, którą przejawia układ wzrokowy, gdy jesteś w ruchu. Podobnie poruszanie się, obracanie głową i ruchy oczu dają ci – kotu – większą szansę wypatrzenia ofiary, czyli pożywienia, którego tej nocy tak bardzo potrzebujesz.

Tak oto mamy do czynienia z interesującym ewolucyjnym wyścigiem zbrojeń. Aktywność wzrokowych obszarów mózgowych zarówno szczura jako ofiary, jak też kota jako drapieżnika jest spotęgowana wskutek tego, że obydwa te stworzenia są w ruchu. Poruszanie się umożliwia nam łatwiejsze schwytanie ofiary, lecz zarazem pozwala łatwiej umknąć przed drapieżnikiem. Występują tu dwa rywalizujące mobilne systemy poznawcze: koci i szczurzy – każdy nastawiony na to, by udaremnić zamiary drugiego. A aktywność każdego systemu jest spotęgowana przez ten sam czynnik: poruszanie się. To prowadzi nas do ważnego ogólnego wniosku: poruszanie się wyraźnie zmienia aktywność mózgu, w subtelne, lecz istotne i nadzwyczaj skuteczne sposoby.

Ten przykład kota i szczura, drapieżnika i ofiary, pozwala nam rozważyć kwestię mobilnych procesów poznawczych poprzez zastanowienie się nad tym, co takiego dzieje się z aktywnością komórek mózgowych, obwodów i układów nerwowych, a potem zachowania. Co dzieje się podczas chodzenia z naszym poczuciem tego, w jaki sposób postrzegamy rzeczy? Czy poruszanie się wpływa na widzenie? O ile szybciej mogę dostrzec coś, kiedy idę, mając skupioną uwagę, w porównaniu z sytuacją, gdy siedzę z równie skupioną uwagą? Poruszanie się zmienia aktywność części mózgu odpowiedzialnych za widzenie – i czyni to na rozmaite pozytywne sposoby, których celem jest sprawienie, abyśmy szybciej i skuteczniej zareagowali na to, co dzieje się w realnym świecie.

Zastanówmy się przez chwilę nad tym, jak ruch może oddziaływać na funkcje poznawcze. Możemy przedstawić sobie działanie mózgu (trzeba powiedzieć: w nieco zbyt wielkim uproszczeniu) w następujący sposób: mózg odbiera bodźce z zewnętrznego świata (za pomocą zmysłowej części układu nerwowego) i jakoś je przetwarza (w centralnym elemencie układu nerwowego). Z kolei rezultat tego przetwarzania może wpłynąć na zachowanie poprzez jakąś formę impulsów wyjściowych (dzięki motorycznej części układu nerwowego). Można zmierzyć w tych częściach składowych aktywność przejawiającą się podczas chodzenia. A obraz, który się z tego wyłania, wygląda następująco: chodzenie w wyraźny i pozytywny sposób zmienia aktywność mózgu. W trakcie czynnego ruchu polepszają się słuch, wzrok i czas reakcji.

Oczywiście nie jesteśmy po prostu tylko wałęsającymi się próżniakami; a nasza mobilność stwarza specyficzne problemy utrudniające gromadzenie danych eksperymentalnych. Jak zobaczymy, przeprowadzanie eksperymentów na poruszających się szczurach i myszach jest obecnie stosunkowo proste. Jednak eksperymenty z udziałem istot ludzkich wymagają nieco więcej pomysłowości.

*

Via Alpina czyli Droga Alpejska przebiega przez osiem krajów (Austrię, Francję, Niemcy, Włochy, Lichtenstein, Monako, Słowenię i Szwajcarię) i składa się z pięciu dość długich, połączonych ze sobą szlaków. Te szlaki mają w sumie długość około 5000 kilometrów. Via Alpina pochodzi z naprawdę starożytnej epoki i od czasu do czasu odkrywa się na jej szlakach znaleziska archeologiczne, które odsłaniają interesujące i niepokojące historie o przeszłości. W jednym z tego rodzaju przypadków w 1991 roku w miejscu będącym obecnie granicą austriacko-włoską odnaleziono liczącą sobie 5000 lat mumię mężczyzny w średnim wieku. Nadano mu imię Ötzi, Dostawca Lodu[20].

Nieszczęsnego Ötziego spotkał niegdyś marny koniec: prześwietlenie jego ciała wykazało, że został trafiony strzałą z łuku w lewy bark – nadal tkwi tam głęboko jej krzemienny grot – a potem rąbnięto go mocno w głowę. Na ramionach odkryto kilka ran, jakie odniósł, usiłując się bronić. Nie jest całkiem jasne, która z ran zabiła Ötziego. Ani grot strzały, ani uderzenie w głowę prawdopodobnie nie mogły spowodować natychmiastowej śmierci. Ötzi mógł po prostu umrzeć wskutek utraty krwi z rany w barku. W sposób niemal nieunikniony po śmierci doświadczył kolejnych upokorzeń – stał się na Via Alpina kimś w rodzaju celebryty, a lokalne restauracje serwują teraz pizzę Ötzi i lody Ötzi[21].

Jak można porównać Ötziego ze współczesnym człowiekiem? Ten pochodzący z zamierzchłych czasów mężczyzna wiódłby zapewne żywot koczowniczy, odmienny od bardziej osiadłego trybu życia jego późnych braci i sióstr z XXI wieku. Jak wpłynęłoby to na jego umysł i ciało?

W 2011 roku przeprowadzono eksperyment polegający na swoistym cofnięciu się w czasie. Pozwolił przekonać się, jak wyglądałyby ciało i umysł Ötziego i jak sprawowałyby się w tym nomadycznym sposobie życia. Naukowcy zbadali, jak 62-letni, dość aktywny fizycznie mężczyzna zniósłby wędrówkę długim szlakiem przez Alpy. Ten Włoch, którego nazwiska nie ujawniono, w ciągu trzech miesięcy przeszedł dystans 1300 kilometrów drogą Via Alpina[22]. Przed rozpoczęciem tej wyprawy zgłosił się do laboratorium, w którym przebadano go od czubka głowy po palce stóp. Zmierzono wszystkie kluczowe aspekty jego funkcji życiowych – od wydolności oddechowej, siły mięśni, poziomu tłuszczu w organizmie, po analizę rozmaitych składników krwi i wykonanie wielu innych pomiarów. Potem wyposażono go w przenośne laboratorium fizjologiczne, które miał nieść ze sobą. Na to miniaturowe laboratorium składały się instrumenty naukowe znajdujące się w plecaku, a także przyrządy umożliwiające mężczyźnie wielokrotne dokonywanie analizy chemicznej swojej krwi. Urządzenia te pozwoliły badaczom monitorować na bieżąco proces adaptacji współczesnego Ötziego do jego długotrwałej górskiej wędrówki.

Dobra wiadomość polega na tym, że dla nikogo nigdy nie jest zbyt późno, by zacząć chodzić, nawet na długich dystansach. Chociaż współczesny Ötzi mógł pochwalić się całkiem dobrą kondycją fizyczną, nigdy wcześniej nie odbył tak dalekiej pieszej wędrówki o tak długim czasie trwania. Jednak pomiary wykazały, że jego organizm szybko i łatwo przystosował się do ciężkich warunków tej wyprawy, w tym także do skutków łagodnego niedotlenia na dużej wysokości. (Via Alpina biegnie w przedziale od 0 do 3000 metrów n.p.m.; na chorobę wysokościową zazwyczaj zapada się powyżej 1500 metrów, gdyż zawartość tlenu w powietrzu spada tam do 84 procent nasycenia na poziomie morza. Na wysokości 3000 metrów poziom tlenu spada do 71 procent).

Pozytywne zmiany objawiły się w praktycznie każdym obszarze pomiaru funkcjonowania organizmu mężczyzny. Indeks masy ciała – stosowany często do określania stopnia otyłości – zmniejszył się o prawie 10 procent. Z drugiej strony, zmierzony procentowy poziom tłuszczu w ciele drastycznie się obniżył, w sumie mniej więcej o jedną czwartą, w rezultacie ciągłego wysiłku fizycznego, jakiego wymagała ta wędrówka. (Chcecie zrzucić wagę? Nie odwiedzajcie siłowni, lecz wybierzcie się na naprawdę bardzo długi spacer. I powtarzajcie go regularnie w ciągu kilku dni czy tygodni. Przyniesie wam to znacznie większą korzyść niż ćwiczenia w siłowni).

W każdym razie współczesny Ötzi przeszedł dystans nieco ponad 1300 kilometrów w ciągu 68 dni, czyli przemierzał przeciętnie około 19 kilometrów dziennie, chociaż istniały znaczne różnice w dystansie, jaki pokonywał danego dnia. W niektóre dni udawało mu się przejść zaledwie pięć, sześć kilometrów, podczas gdy w inne osiągał dystans aż do 41 kilometrów. Różnice te odzwierciedlają oczywiście rozmaite stopnie trudności alpejskiego terenu. Pięciokilometrowa wędrówka, w trakcie której pokonuje się wysokość jakichś 2000 metrów trasą wiodącą przez kamieniste górskie zbocze stanowi niewątpliwie znaczące osiągnięcie, natomiast trwający siedem czy osiem godzin 40-kilometrowy spacer po łagodnym, dobrze utrzymanym szlaku biegnącym w dół może nie być – relatywnie rzecz biorąc – szczególnie uciążliwy. Dystans przemierzony przez współczesnego Ötziego jest porównywalny do podobnie wyczerpujących pieszych wypraw, jakie odbyli inni ludzie. To właśnie w owej zdolności pokonywania pieszo znacznych odległości w trudnym terenie w ciągu stosunkowo krótkich okresów tkwi klucz do długiej podróży, którą odbyli niegdyś przedstawicie naszego gatunku, opuszczając Afrykę, jak to zobaczymy w rozdziale trzecim.

Szczególnie istotną korzyścią, jaką odniósł współczesny Ötzi, było znaczne i długotrwałe obniżenie poziomu pewnych rodzajów tłuszczów noszących nazwę trójglicerydów. Tłuszcze te uważa się za główną przyczynę przynajmniej niektórych form chorób serca i układu krążenia. Długotrwała piesza wędrówka spowodowała obniżenie u niego poziomu tych trójglicerydów w przybliżeniu o 75 procent. Zarazem ogromnie zwiększyło się wytwarzanie tych tłuszczów (lipoprotein wysokiej gęstości z rodzaju tych, jakie znajdują się w oliwie z oliwek i w rybim oleju), którym przypisuje się działanie chroniące serce. Mamy więc oto mocny dowód – wynikający z pogłębionego naukowego zbadania przypadku mężczyzny w późnym wieku średnim – że regularny wysiłek fizyczny, polegający na codziennych pieszych wędrówkach, może znacząco chronić serce nie tylko poprzez poprawę stanu tego organu (chociaż to niewątpliwie zaszło), lecz także dzięki zredukowaniu w krwiobiegu czynników mogących spowodować chorobę serca. Na podstawie badań tego przypadku możemy wysnuć wniosek, że nawet w późnym wieku średnim organizm, odpowiednio zmotywowany przez mózg, potrafi dokonać korzystnej adaptacji w rezultacie długotrwałego uprawiania codziennych spacerów wymagających wysiłku.

Czy te zmiany w organizmie są czymś wyjątkowym, czy może odzwierciedlają jakiś fundamentalny powszechny zbiór procesów, wspólny dla nas wszystkich? U naszego włoskiego uczestnika eksperymentu wskaźniki stanu zapalnego i innych chorób spadały gwałtownie przy każdym kolejnym pomiarze. Czy ten mężczyzna był wyjątkowo predestynowany do długotrwałej pieszej wędrówki dzięki jakimś nadzwyczajnym cechom fizjologicznym albo szczególnemu wyposażeniu genetycznemu?

Jednym ze sposobów rozstrzygnięcia tych wątpliwości jest badanie odległych, odizolowanych społeczności. Wyniki obserwacji amazońskiego plemienia zbieracko-łowieckiego w Boliwii wskazują, że ludzie ci są pod tym względem podobni do współczesnego Ötziego (czy ściślej, że reaguje on tak samo jak oni na aktywność fizyczną). Antropolog ewolucyjny Hillard Kaplan wraz z grupą współpracowników przeprowadził badanie 705 członków plemienia Tsimane mieszkającego w dżungli amazońskiej[23]. Utrzymują się oni z łowiectwa i zbieractwa, a odżywiają głównie rybami, dziczyzną oraz produktami zawierającymi węglowodany bogate w błonnik. Mają bardzo niski poziom spożycia lipoprotein o niewielkiej gęstości (LDL). Nawyk palenia tytoniu jest pośród nich rzadki i zanikający (chociaż są narażeni na liczne pasożyty). Tsimane prowadzą bardzo aktywny tryb życia, dni wypełnia im uprawa ziemi, polowanie, przyrządzanie posiłków, prace domowe i opieka nad dziećmi. Wszędzie chodzą pieszo, nie używają transportu kołowego ani nie jeżdżą na wierzchowcach.

Co niezwykłe, Kaplan i jego towarzysze odkryli, że u niemal wszystkich przebadanych członków plemienia Tsimane wskaźniki stanu serca są lepsze niż w najzdrowszych społeczeństwach Zachodu. Poziom wapnia w naczyniach wieńcowych (CAC) określa liczbę blaszek miażdżycowych (wraz z odkładającymi się tłuszczami oraz innymi substancjami i pozostałościami) w arteriach. Blaszki te mogą twardnieć, a nawet w końcu zablokować swobodny przepływ krwi przez tętnicę, powodując zawał serca bądź udar. Wskaźnik CAC w plemieniu Tsimane jest co najmniej pięciokrotnie niższy niż w zachodnich społeczeństwach, a u aż 65 procent z nich wynosi zero. Tak więc stan naczyń krwionośnych 80-letniego Tsimane jest taki, jak u pięćdziesięciokilkuletniego Amerykanina.

Chociaż badania przeprowadzone na plemieniu Tsimane nie obejmowały aktygrafii (bezpośrednich pomiarów ruchu), zebrane dane obserwacyjne wskazują, że jego członkowie spędzają wiele godzin dziennie na fizycznej aktywności – wielokrotnie więcej niż mieszkańcy uprzemysłowionego Zachodu prowadzący siedzący tryb życia. Tsimane przemierzają duże odległości, zbierając pożywienie, zajmują się myślistwem, rybołówstwem, karmieniem zwierząt hodowlanych i innymi czynnościami niezbędnymi do przetrwania. Możemy chyba bez obawy popełnienia błędu wysnuć wniosek, że wysoki poziom aktywności fizycznej (przede wszystkim chodzenie) oraz racjonalna zmiana diety są w stanie wyraźnie wspomóc ochronę serca przed czynnikami powodującymi jego choroby. Co więcej, na te czynniki można wpłynąć zarówno aktywnością fizyczną (pozytywnie), jak też jej brakiem (negatywnie). Przykład współczesnego Ötziego pokazuje, że te niekorzystne wpływy da się szybko odwrócić poprzez częste długie spacery, natomiast siedzący tryb życia je pogłębia.

Niestety, w trakcie eksperymentu nie rejestrowano w żaden sposób nastroju współczesnego Ötziego. Jednak idę o zakład, że zaobserwowalibyśmy wówczas dwa różne komponenty. Chwilowy nastrój odzwierciedlałby bieżące wyzwania tej wędrówki: przemoknięcie, nadmierny upał, zbytnie zimno albo głód i pragnienie; frustrację z powodu niedogodności nomadycznego życia (Gdzie będę spał? Gdzie zjem? Gdzie mogę załatwić potrzeby fizjologiczne?). Ale na dłuższą metę jego dobre samopoczucie, a także jasność myślenia czy wręcz świadomości zapewne by wzrastały, być może nawet permanentnie[24].

*

Nasz włoski królik doświadczalny został wyposażony w przenośne laboratorium umożliwiające dokonywanie pomiarów funkcjonowania jego organizmu. Jednakże, jak wcześniej wspomnieliśmy, współczesna technologia oferuje nowe, znacznie dogodniejsze narzędzie do badania mobilności i aktywności całych populacji: smartfon. Aplikacje w smartfonach mogą biernie rejestrować liczbę kroków i trasy, które przemierzamy. Możemy wpisać do nich nasz wiek i wagę, monitorować puls, a nawet poziom tlenu we krwi. Możemy mierzyć poziom względnej aktywności sposobami, które jeszcze przed dekadą były czymś niewyobrażalnym.

Za pomocą smartfona staram się zawsze rejestrować to, ile kroków codziennie przeszedłem. Mam określoną minimalną normę, którą każdego dnia usiłuję osiągnąć, chociaż często ją przekraczam. Dlaczego używam do tego smartfona? Najprostszym powodem jest to, że bez danych ze smartfona czy innego krokomierza w istocie nie da się niezawodnie i systematycznie monitorować liczby kroków. Trudno pamiętać, ile przeszło się ich każdego dnia. A już niemal niemożliwe jest precyzyjne ustalenie przeciętnych godzinnych i dziennych prędkości chodu bez jakiegoś krokomierza. Mając te dane w ręku, możemy porównać to, ile naprawdę chodzimy, z naszymi wyobrażeniami na ten temat; to wyklucza wszelkie próby koloryzowania. Obserwowanie własnego zachowania jest zawsze obarczone ryzykiem błędu, narażone na wszelkiego rodzaju zniekształcenia[25]. Potrafimy zupełnie nieźle i stosunkowo wiernie komunikować aktualne samopoczucie, ale zdanie relacji z tego, jak się czuliśmy przed 24 godzinami to całkiem inna sprawa. Wiarygodne i systematyczne gromadzenie danych dotyczących naszego chodzenia pozwala nam uzyskać szczegółowy obraz tego, ile i kiedy przeszliśmy każdego konkretnego dnia. Smartfon naprawdę może być naszym osobistym, prywatnym kieszonkowym laboratorium.

Smartfony rozpowszechniły się ogromnie we wszystkich społecznościach i wszystkich grupach dochodowych, w krajach zarówno rozwiniętych, jak i rozwijających się. Owo niemal całkowite opanowanie świata przez smartfony umożliwia dziś pozyskiwanie informacji dotyczących tak jednostek, jak i społeczeństw, z nadzwyczajną precyzją i przez długie okresy. Doskonale ilustruje to rozmiar dostępnych obecnie zbiorów danych. Przykładowo, Tim Althoff i jego współpracownicy z Uniwersytetu Stanforda zgromadzili zbiór danych na temat chodzenia obejmujący 68 milionów dni, uzyskanych od 717 tysięcy 527 ludzi ze 111 krajów, w przedziale wiekowym od nastolatków do 70-latków[26]. Oto co naprawdę oznacza zwrot big data: olbrzymie jezioro danych składające się z niemal niezliczonych kropli informacji zebranych od setek tysięcy ludzi.

Po gruntownym sprawdzeniu i uporządkowaniu tych danych wspomniana grupa naukowców utworzyła ostatecznie zbiór zawierający 66 milionów dni, pozyskany od 693 tysięcy 806 osób z 46 krajów. Zgromadzili też informacje o wieku, indeksie masy ciała (BMI) i płci tych ludzi. Następnie wykorzystali te dane do nakreślenia – na poziomie krajów – obrazu wzorców aktywności w zakresie poruszania się pieszo. Dodatkowo posłużyli się również innym zbiorem danych, pochodzących ze Stanów Zjednoczonych. Dane te analizują – rozmaitymi środkami – przyjazne (bądź przeciwnie) nastawienie wobec ruchu pieszego w 69 miastach z całego terytorium USA. Co istotne, jak zobaczymy w rozdziale piątym, w niektórych z owych miast, leżących w tych samych rejonach geograficznych, o podobnym stopniu zamożności i zbliżonej strukturze demograficznej, obserwuje się jednak wielkie różnice w poziomach intensywności ruchu pieszego, zależnie od nastawienia danego miasta do tej kwestii. Naukowcy ci odkryli ogromne zróżnicowanie w obrębie krajów oraz pomiędzy nimi co do liczby kroków stawianych przez ich mieszkańców. Najlepszym prognostykiem otyłości, mierzonej indeksem masy ciała (BMI), nie jest bezwzględna liczba kroków stawianych przez osoby zamieszkujące dany kraj, lecz raczej różnice w tym punkcie pomiędzy kobietami a mężczyznami.

Z tego badania wynika wiele różnych interesujących kwestii. Na przykład, we wszystkich przedziałach wiekowych – od nastolatków po osoby siedemdziesięciokilkuletnie – mężczyźni chodzą więcej niż kobiety. Z drugiej strony, kobiety mają niższy od mężczyzn indeks masy ciała (BMI). Jednak przeciętna wartość BMI zwiększa się w grupach osób przejawiających mniejszą aktywność ruchową. Przeciętna badana tutaj osoba robiła 4961 kroków dziennie (chociaż w ramach tej przeciętnej liczby występują znaczne różnice – od ponad 14 tysięcy kroków do kilkuset). Duże różnice istnieją też pomiędzy poszczególnymi krajami. W Japonii przeciętna dzienna liczba kroków wynosiła 5846, podczas gdy w Arabii Saudyjskiej tylko 3103. Zróżnicowanie pomiędzy płciami widoczne było we wszystkich badanych krajach i to ono w dużej mierze zadecydowało o znacznych różnicach w zaobserwowanych wartościach indeksu BMI.

Jaki użytek robię z mojego prywatnego kieszonkowego laboratorium? Aplikacja w moim smartfonie dotycząca chodzenia jest dla mnie niewątpliwie bodźcem do działania. Licznik kroków to mój wyrzut sumienia. Zawsze chcę osiągnąć liczbę co najmniej 9500 kroków dziennie, co moja komórka rejestruje, jednak wolę przekroczyć liczbę 12 tysięcy, a naprawdę zadowolony jestem z wyniku 14 tysięcy. Obecnie zmierzam ku robieniu 9500 kroków niemal każdego dnia, docieraniu do liczby 12 tysięcy kroków mniej więcej osiemnaście razy w miesiącu i osiąganiu rezultatu 14 500 około dziesięciu razy na miesiąc. Wykluczone, abym bez sięgnięcia do zapisów krokomierza z mojego smartfona potrafił sobie dokładnie przypomnieć liczbę kroków, jakie robię dziennie. Obserwacje, jakich dokonałbym na własną rękę, byłyby całkowicie niewiarygodne. A tak jest świetnie: możemy zrzucać te nudne zadania na kieszonkowe automaty.

Dlaczego obrałem za cel akurat takie liczby kroków? Po części dlatego, że aplikacja smartfona, jakiej używam, umożliwia mi porównywanie moich pieszych dokonań z dokonaniami zbioru osób, które też się nią posługują. Skoro wiem, jak ważną rolę odgrywa aktywność fizyczna w zachowaniu zdrowia, sądzę, że w moim przypadku sensowne jest dążenie do tego, by pod tym względem trwale zajmować miejsce przynajmniej w górnych 20 procentach populacji ludzi, którzy używają mojego modelu smartfona i jego rodzimej aplikacji. Czy to rozsądnie wyznaczony cel? No cóż, gdybym nie znał wyników badań Althoffa i jego współpracowników, mógłbym być zdany wyłącznie na tendencyjne, krańcowe dane zebrane przez aplikację mojego smartfona. Lecz tak nie jest, toteż uważam, że cele co do liczby kroków, jakie sobie postawiłem, są racjonalne (przynajmniej w porównaniu z innymi).

*

Chodzenie przynosi oprócz zdrowia również wiele innych korzyści dla umysłu, ciała i ogólnego funkcjonowania. Przedstawimy je w dalszym ciągu tej książki. Omówimy też dzieła licznych poetów i prozaików, którzy ze swadą opiewali wspaniałości chodzenia jako stymulatora dobrego nastroju, kreatywności i myślenia. Pisarze są pośród tych, którzy najpełniej dostrzegają istotne swoiste zalety i korzyści chodzenia. T.S. Eliot to poeta, do którego utworów stale powracam. Odkryłem, że poezja Eliota ma niezwykłą intonację i rytm, zwłaszcza jeśli czyta się ją na głos. Jego napisany w 1915 roku wspaniały modernistyczny wiersz Pieśń miłosna Alfreda Prufrocka jest opisem pieszej wędrówki, a także podróży przez stany umysłu. Utwór oddaje rytm długiego miejskiego spaceru, podjętego niepewnie o zmierzchu. Otwierające go wersy są zaproszeniem do przechadzki po mieście:

Chodźmy więc, ty i ja, przed siebie,

W ten wieczór rozciągnięty bezwładnie na niebie

Jak pacjent pod eterem na stole;

Chodźmy przez te uliczki, na wpół wyludnione,

Zapewniające mrukliwą osłonę

Bezsennym nocom w hotelach, gdzie płaci się od godziny,

I knajpach, gdzie pod nogą skorupy ostryg, trociny…

(przekład Stanisława Barańczaka)

Eliot zaprasza niemego i niewidzialnego czytelnika, by wyszedł wraz z nim w późny wieczór i zwiedził podłe rejony miasta. Ta piesza wędrówka wyznacza intonację i rytm wiersza. Poeta nie prosi czytelnika, żeby pojechał z nim rowerem, taksówką czy pociągiem. To zaproszenie do spaceru.

Spacer obiecuje rodzaje doświadczenia niedostępne nam, jeśli korzystamy z innych form przemieszczania się, bez względu na to, jak bardzo mogłyby być atrakcyjne. Obiecuje widoki, rozmowy, dźwięki głosów innych ludzi, zapachy dymu z fajek samotnych palaczy siedzących na parapetach okien, których ujrzy się o „zmierzchu na wąskich uliczkach”. Ma się wrażenie, jakby Eliot, idąc, rozmawiał sam ze sobą. Światy wewnętrzny i zewnętrzny zlewają się, kiedy poeta, jako Prufrock, podąża niepewnie przed siebie. Wiersz jest znaczącym, chociaż zawoalowanym, hołdem dla chodzenia i wędrowania po światach miejskim i społecznym; tempo spaceru wiedzie nas przez wyobrażony wieczór.

Jak mówi Eliot: „Chodźmy” i zbadajmy teraz w pełni cud chodzenia. Naukę, historię, skomplikowane współdziałanie kości, mięśni i nerwów, chwiejne podążanie, spacerowanie, wałęsanie się, wędrowanie, włóczenie się, przechadzanie, tupanie, energiczne kroczenie, stąpanie. Nasza podróż powiedzie ze starożytnej Afryki, poprzez mechanikę ruchu, do najgłębiej ukrytych zakamarków umysłu sporządzającego mapy globu i wreszcie do zgodnego, celowego podążania po to, by zmienić świat.

PRZYPISY

[1] W.T. Fitch The evolution of speech: a comparative review, Trends in Cognitive Sciences 2000, nr 4 (7), s. 258-67, http://citeseerx.ist.psu.edu/viewdoc/download?doi=10.1.1.22.3754&rep=rep1&type=pdf.

[2] Istnieje obszerna literatura na temat ewolucji ludzkiej dwunożności. Oto próbka: S.K. Thorpe i in. Origin of human bipedalism as an adaptation for locomotion on flexible branches, Science 2007, nr 316 (5829), s. 1328-31, http://science.sciencemag.org/content/316/5829/1328.long; M.D. Sockol Chimpanzee locomotor energetics and the origin of human bipedalism, Proceedings of the National Academy of Sciences 2007, nr 104 (30), 12265-9, http://www.pnas.org/content/pnas/104/30/12265.full.pdf; D. Schmitt Insights into the evolution of human bipedalism from experimental studies of humans and other primates, Journal of Experimental Biology 2003, nr 206 (9), s. 1437-48, http://jeb.biologists.org/content/jexbio/206/9/1437.full.pdf.

[3] Konstruktorzy robotów jednak próbują. Zob.: Robot Masters Human Balancing Act, https://news.utexas.edu/2018/10/02/robot-masters-human-balancing-act jako obiecujący początek, a niezwykłym czworonożnym robotem jest Boston Dynamics Big Dog, https://www.bostondynamics.com/bigdog.

[4] E. Strauss The Upright Posture, Psychiatric Quarterly 1952, nr 26, s. 529-61, https://link.springer.com/article/10.1007%2FBF01568490.

[5] B.G. Richmond i in. Origin of human bipedalism: the knuckle-walking hypothesis revisited, American Journal of Physical Anthropology 2001, nr 116 (S33), s. 70-105, https://onlinelibrary.wiley.com/doi/pdf/10.1002/ajpa.10019.

[6] A. Abourachid, E. Höfling The legs: a key to bird evolutionary success, Journal of Ornithology 2012, nr 153 (1), s. 193-8, https://link.springer.com/article/10.1007/s10336-012-0856-9.

[7] https://www.bbc.com/news/uk-scotland-north-east-orkney-shetland-45758016.

[8] J.T.K. Woon i in. CT morphology and morphometry of the normal adult coccyx, European Spine Journal 2013, nr 22, s. 863-70, https://link.springer.com/article/10.1007/s00586-012-2595-2.

[9] J.J. Rousseau Wyznania, tłum. T. Boy-Żeleński, PIW, Warszawa 1978.

[10] Psycholog Martin Conway twierdzi, że „w przypadku wielu doświadczeń może wystarczyć tylko przypomnienie sobie ich sensu czy istoty”; https://old-homepages.abdn.ac.uk/k.allan/pages/dept/webfiles/4thyear/conway%202005%20jml.pdf.

[11] J.R. Stroop Studies of interference in serial verbal reactions, Journal of Experimental Psychology, 1935, nr 18 (6), s. 643-62, doi:10.1037/h0054651.

[12] D. Rosenbaum i in. Stand by Your Stroop: Standing Up Enhances Selective Attention and Cognitive Control, Psychological Science 2017, nr 28 (12), s. 1864-7, http://journals.sagepub.com/doi/pdf/10.1177/0956797617721270.

[13] S.E. Carter i in. Regular walking breaks prevent the decline in cerebral blood flow associated with prolonged sitting, 2018, https://www.physiology.org/doi/full/10.1152/japplphysiol.00310.2018; R.E. Climie i in. Simple intermittent resistance activity mitigates the detrimental effect of prolonged unbroken sitting on arterial function in overweight and obese adults, 2018, https://www.physiology. org/doi/full/10.1152/japplphysiol.00544.2018#.XCgVpEcW2lg.twitter.

[14] K.M. Horner i in. Acute exercise and gastric emptying: a meta-analysis and implications for appetite control, Sports Medicine 2015, nr 45 (5), s. 659-78; W.F. Keeling i in. Orocecal transit during mild exercise in women, Journal of Applied Physiology, 1990, nr 68 (4), s. 1350-3.

[15] Formacja hipokampalna wykazuje w reakcji na ćwiczenie aerobiku niezwykłą plastyczność. Rezultaty wielu eksperymentów przeprowadzonych na różnych grupach dowodzą, że ten efekt jest niezawodnie wywoływany przez regularne ćwiczenie aerobiku: działania powodujące poprawę stanu serca powodują też poprawę stanu mózgu. K.I. Erickson i in. Exercise training increases size of hippocampus and improves memory, Proceedings of the National Academy of Sciences 2011, nr 108 (7), s. 3017-22, http://www.pnas.org/content/pnas/108/7/3017.full.pdf; K.I. Erickson i in. Aerobic fitness is associated with hippocampal volume in elderly humans, Hippocampus 2009, nr 19 (10), s. 1030-9, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC3072565/; A.G. Thomas i in. Multi-modal characterization of rapid anterior hippocampal volume increase associated with aerobic exercise, Neuroimage 2016, nr 131, s. 162-70, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC4848119/. Zob. także: E.W. Griffin i in. Aerobic exercise improves hippocampal function and increases BDNF in the serum of young adult males, Physiology & Behavior 2011, nr 104(5), s. 934-41, https://www.sciencedirect.com/science/article/pii/S0031938411003088, by zapoznać się z podobnymi rezultatami zaobserwowanymi u młodych dorosłych osób.

[16] E.W. Griffin i in. Aerobic…, op. cit.

[17] Jednak ta zdumiewająca możliwość obrazowania mózgu niesie ze sobą zasadniczy problem: trzeba dysponować teorią dotyczącą tego, jaka występuje forma aktywności, gdzie, dlaczego i przez jaki czas, oraz jaką konkretną funkcję czy proces wspomaga ta aktywność i w której części bądź częściach mózgu; czy działa samotnie, czy też, co bardziej prawdopodobne, wespół z innymi. Ponadto trzeba również mieć teorię opisującą, w jakiej kolejności mogłaby występować ta aktywność w obrębie różnych stref mózgu i pomiędzy nimi. To zaś oznacza, że kluczowe jest posiadanie planu procedur nakierowanych na próbę zrozumienia funkcjonowania mózgu. Niezbędne będą eksperymenty kontrolne, czyli przebiegające w warunkach, w których nie dokonuje się żadnej zmiany ani operacji, tak aby zapewnić punkt odniesienia, do którego można będzie później porównywać zmiany spowodowane przez daną operację. Bez stosownych eksperymentów kontrolnych nie można wiedzieć, czy zaobserwowane zmiany zaszły przypadkowo, czy też powstały wskutek operacji dokonywanej w ramach eksperymentu. Skąd można mieć pewność, że nie uzyskało się czegoś, co nosi nazwę wyniku fałszywie pozytywnego? Doświadczenia kontrolne, analiza statystyczna, dobra teoria, porządne eksperymenty, precyzyjne myślenie, unikanie łudzenia się i zdolność porzucenia teorii obalonej przez dane naukowe – wszystko to są wymogi kluczowe dla eksperymentatorów zajmujących się obrazowaniem mózgu (i generalnie dla naukowców!).

[18] S. Ladouce i in. Understanding minds in real-world environments: toward a mobile cognition approach, Frontiers in Human Neuroscience 2017, nr 10, s. 694, https://www.frontiersin.org/articles/10.3389/fnhum.2016.00694/full.

[19] Pobieranie próbek doświadczenia pozwala nam zrozumieć, co ludzie myślą i odczuwają w trakcie codziennego życia, na przykład gdy spacerują na dworze. M. Csikszentmihalyi, R. Larson Validity and reliability of the experience-sampling method. In Flow and the foundations of positive psychology, Springer, 2014, s. 35-54.

[20] http://www.iceman.it/en/the-iceman/(Ötzi the Iceman Archaeologic sensation, media star, research topic, museum object); K. Oeggl i in. The reconstruction of the last itinerary of „Ötzi”, the Neolithic Iceman, by pollen analyses from sequentially sampled gut extracts, Quaternary Science Reviews 2007, nr 26 (7-8), s. 853-61; https://s3.amazonaws.com/academia.edu.documents/41301635/The_reconstruction_of_the_ last_itinerary20160118-13142-1a3jpae.pdf; M. Paterlini, Anthropology: The Iceman defrosted, Nature 2011, nr 471(7336), s. 34, https://www.researchgate.net/profile/Marta_Paterlini/publication/50267692_Anthropology_The_Iceman_defrosted/links/58ad462f92851c3cfda0705c/Anthropology-The-Iceman-defrosted.pdf.

[21] https://www.washingtonpost.com/. . . iceman/0d60afe8-a3c6-4a9c-acfa-16c9147b40d4/.

[22] L.P. Ardigò i in. Physiological adaptation of a mature adult walking the Alps, Wilderness & environmental medicine 2011, nr 22 (3), s. 236-41, https://www.wemjournal.org/article/S1080-6032(11)00080-9/fulltext; to pouczający przypadek mobilnego pozyskiwania danych dotyczących osoby pokonującej pieszo w ciągu wielu dni olbrzymi dystans w odludnej okolicy. Eksperyment ten przeprowadzili Luca Ardigò i jego koledzy z uniwersytetów w Parmie i Weronie.

[23] J.R. Kaplan i in. Coronary atherosclerosis in indigenous South American Tsimane: a cross-sectional cohort study, The Lancet 2017, nr 389 (10080), s. 1730-9, https://www.thelancet.com/journals/lancet/article/PIIS0140-6736(17)30752-3/fulltext?code=lancet-site.

[24] Zastanawiam się często, pod wpływem rezultatów tego eksperymentu oraz naszej wiedzy o oddziaływaniach ruchu fizycznego na mózg i ciało, czy pewnych typów ciężkiej depresji nie mogłaby złagodzić długa wędrówka przez rozległą dziką okolicę. Nie znam żadnego dowodu naukowego wspierającego tę tezę, jednak nie wydaje się ona całkiem bezsensowna, jeśli wziąć pod uwagę, jak wiele – co zobaczymy w dalszym ciągu tej książki – systemów mózgu i ciała jest modyfikowanych przez chodzenie.

[25] A.A. Stone i in. (red.), The Science of Self-Report: Implications for Research and Practice, LEA, 1999.

[26] T. Althoff i in. Large-scale physical activity data reveal worldwide activity inequality, Nature 2017, nr 547 (7663), s. 336, https://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC5774986/. Zauważmy, że w badaniu przeprowadzonym przez Althoffa zaobserwowane poziomy aktywności są prawdopodobnie zaniżone, gdyż opierają się tylko na danych z krokomierzy. Okresy czasu spędzane na pływaniu, uprawianiu intensywnych sportów, takich jak squash czy badminton, albo mniej lub bardziej kontaktowych gier zespołowych, nie są rejestrowane przez smartfony (chociaż te dane są w coraz większym stopniu pozyskiwane przez inne urządzenia, których używają zawodowi sportowcy).

Tytuł oryginału: In Praise of Walking

Pierwsze wydanie: The Bodley Head, 2019

Opracowanie graficzne okładki: Emotion Media

Redaktor prowadzący: Alicja Oczko

Opracowanie redakcyjne: Joanna Morawska

Korekta: Urszula Gołębiewska

Copyright © Shane O’Mara 2019

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa, 2019

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

HarperCollins jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce: 123 RF. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327639622