Hiszpańska arystokratka - Abby Green - ebook

Hiszpańska arystokratka ebook

Abby Green

3,8

Opis

Eva Flores została wychowana przez despotyczną matkę, dumną z arystokratycznego pochodzenia. Przyjaźń z kimś niżej urodzonym nie wchodziła w grę. Eva nie potrafiła sprzeciwić się matce, nawet gdy się zakochała w synu ogrodnika, Vidalu Suarezie. Po śmierci matki Eva nie jest w stanie utrzymać rodzinnego majątku i podejmuje pracę w hotelu. Któregoś dnia spotyka Vidala – teraz milionera, znanego biznesmena. Vidal, choć ma żal do Evy za to, jak kiedyś był traktowany, jest gotowy pomóc jej finansowo. W zamian oczekuje, że Eva przez jakiś czas będzie udawała jego narzeczoną…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 156

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (4 oceny)
2
0
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
2323aga

Z braku laku…

Bardzo sztampowa. Szkoda czasu.
00

Popularność




Abby Green

Hiszpańska arystokratka

Tłumaczenie:

Agnieszka Cymbor

Rozdział pierwszy

Castillo de Santos, obrzeża Madrytu

Eva Flores zadrżała, pomimo że jesienne słońce przygrzewało przyjemnie. Wiedziała, że powinna odczuwać ulgę, a nawet szczęście. Chociaż tak naprawdę nie była pewna, czy wie, co to szczęście. Postanowiła zatem, że uczucie ulgi ją zadowoli. Po roku poszukiwań w końcu udało jej się znaleźć kupca zainteresowanego zakupem jej rodzinnego castillo.

Właśnie na niego czekała. Chciał obejrzeć zamek przed zakupem, co trochę ją martwiło. Prawnik zapewnił jednak, że to czysta formalność. Jego zdaniem był to poważny kupiec, który nie marnowałby czasu na coś, czym nie byłby zainteresowany. Eva patrzyła na tę sytuację z pewnym zaniepokojeniem. Dopóki dokumenty nie zostaną podpisane, to zadłużone, kruszejące mauzoleum, pełne ponurych wspomnień, wciąż było na jej głowie. I wciąż była w nim uwięziona.

Szła przez zapuszczony ogród, którego nie miał już kto doglądać, odkąd odszedł ostatni członek personelu. Ale nie chciała o tym myśleć. Chciała skoncentrować się na rozpoczęciu nowego życia, nie patrzeć w przeszłość. Jednak czuła, że musi pożegnać się duchami. Z duchem matki. Na myśl o niej Eva poczuła znajomą mieszaninę żalu, złości i bezsilności. Matka kontrolowała jej życie tak bardzo, że dopiero po jej śmierci Eva zyskała wolność, by poznać samą siebie.

Zatrzymała się przed żelazną bramą prowadzącą do otoczonego murkiem ogrodu. Uderzył ją zapach przekwitających kwiatów. Ogród był zaniedbany, pełen chwastów. Eva wiedziała, że powinna czuć się winna, że pozwoliła mu tak zarosnąć, ale czuła jedynie pustkę. Spojrzała na bogato dekorowaną altankę w rogu, prawie w zupełności ukrytą za listowiem. Był to piękny przykład architektury, który na pewno nie powstał na zamówienie jej rodziców. Byli zbyt pragmatyczni na takie fanaberie.

Ojciec odszedł od nich, kiedy Eva miała osiem lat. Wpędziło to jej matkę w otchłań rozpaczy i zgorzknienia. Za punkt honoru postawiła sobie tak wychować córkę, żeby nie dało się jej zranić. I jak dotąd jej metody okazywały się skuteczne. Co prawda, Eva nie miała nawet możliwości, żeby poznać kogoś, kto mógłby ją zranić. Poza… Otrząsnęła się ze wspomnień. Myśl o nim wywołała burzę w jej sercu, z którą nie miała ochoty się mierzyć. Było tak, odkąd zobaczyła go pierwszy raz, jeszcze jako nastolatka. Wysoki i przystojny, nawiązał z nią więź jak nikt inny.

Matka kiedyś przyłapała Evę wpatrującą się w niego przez okno, kiedy pracował w ogrodzie. Podziwiała wtedy jego lśniącą od potu oliwkową skórę i wyrzeźbione mięśnie.

– Takim chłopakiem rządzą grzeszne pragnienia, Evo. Zasługujesz na coś więcej. I możesz sprawić, że będzie o tym pamiętał – powiedziała matka.

Eva nie wiedziała wtedy, o czym mówiła, ale szybko się zorientowała. Matka chciała, żeby Eva go kusiła tylko po to, żeby go później wyśmiać. Pokazać, że jest poza jego zasięgiem.

Problem polegał na tym, że on był mądry, uprzejmy i… seksowny. Rozbudzał w Evie tak intensywne i jednocześnie obce jej uczucia, że pod koniec wakacji czuła się, jakby miała wybuchnąć. Przerażało ją to.

Ostatni raz widziała go w tym miejscu, które wtedy wyglądało jeszcze tak, jak powinno. Wciąż pamiętała jego wysoką i silną postać, krótkie czarne włosy, poważny wyraz twarzy. Patrzył na nią z mieszanką zmęczenia, złości i litości. Rozpalił w niej ogień. Desperacko próbowała wywołać w nim jakąś reakcję. Udało jej się. Skóra jej ścierpła na samo wspomnienie tego, co prawie się stało. Pamiętała tę złość i rozpacz. Nigdy nie czuła się tak bezbronna i zagubiona.

Eva otrząsnęła się ze wspomnień z niesmakiem. Dziś miała myśleć o przyszłości. Zauważyła, że wciąż miała na sobie wytarte dżinsy, starą koszulę i znoszone trampki. Włosy powypadały z kucyka. Na pewno nie wyglądała na właścicielkę zamku. W zasadzie nią nie była, przejął go bank. Kiepska sytuacja dla ostatniej potomkini znakomitej rodziny. Wiedziała, że jest ostatnia, bo po swoich doświadczeniach stwierdziła, że nie chce mieć dzieci. Za bardzo się bała, że popełni takie same błędy jak jej matka.

Pomyślała, że czas się przygotować. Miała właśnie zamiar wyjść z ogrodu, kiedy zauważyła, że ktoś stoi w bramie. Ktoś wysoki i postawny. Słońce świecące jej prosto w twarz uniemożliwiało przyjrzenie się twarzy przybysza. Musiał to być potencjalny kupiec. Zastanowiło ją, jak znalazł to miejsce, ukryte głęboko w labiryncie ogrodów. Było w jego figurze coś znajomego. Osłoniła oczy ręką.

– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytała.

Mężczyzna podszedł bliżej i Eva zauważyła, że jest nawet wyższy, niż jej się początkowo wydawało. Kiedy zobaczyła w końcu jego twarz, zamarła. To niemożliwe – pomyślała. Wtedy mężczyzna zdjął ciemne okulary i zobaczyła jego oczy w kolorze morskiej wody.

– Witaj, Evo. Znów się spotykamy – odezwał się.

Czyżby był tylko zmaterializowanym wytworem wyobraźni? Miał na sobie dopasowany do potężnej sylwetki garnitur. Nigdy nie widziała go w garniturze. Zawsze nosił dżinsy albo szorty i t-shirty. Teraz to ona miała na sobie takie ubranie. Ubranie, które wcześniej było dla niej zakazane. Ale ostatnimi czasy tylko takie nosiła, chyba jako wyraz mocno spóźnionego i bezcelowego buntu.

– Vidal Suarez… – wypowiedziała jego imię.

– A więc pamiętasz mnie.

Zawsze – pomyślała Eva, zaciskając usta, żeby to słowo się z nich nie wyrwało. Jednak w jej pamięci pozostał młodzieniec na skraju męskości. Przed nią zaś stał stuprocentowy mężczyzna.

– Co tu robisz? – zapytała.

Podszedł bliżej, rozglądając się dookoła. Eva wciąż czuła się zdezorientowana.

– Zawsze lubiłem to miejsce. Szkoda, że jest tak zapuszczone. Ale ani ty, ani twoja matka nigdy nie dbałyście o castillo i jego otoczenie – stwierdził Vidal z zadumą.

Na pewno nie był wytworem jej wyobraźni. Jego słowa zabolały. Matkę cieszyło obserwowanie, jak zamek popada w ruinę. Wydawało jej się, że powolny rozpad domostwa uświadomi ojcu Evy, że zrobił błąd, odchodząc. Że wróci ze strachu, co ludzie powiedzą. Ale nie wrócił. A zamek podupadał, pomimo wysiłków zredukowanego personelu, żeby utrzymać go na przyzwoitym poziomie.

Eva otrząsnęła się z zaskoczenia.

– Co tu robisz? – powtórzyła.

– Czyżbyś mnie nie oczekiwała?

Za dużo myśli kłębiło się w głowie Evy, uniemożliwiając zrozumienie sytuacji. To, co sugerowało jego pytanie, było dla niej nie do pojęcia.

– Czekam na kogoś z Sol Enterprises.

– Sol Enterprises to moja firma.

Vidal przyglądał jej się uważnie, sprawiając, że przez chwilę poczuła się na skraju omdlenia. Wiedziała, że powinna wyjść z ogrodu. Przemknęła obok niego, mówiąc, że powinni udać się do domu. Szła zapuszczonymi ścieżkami i oddychała głęboko. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze go zobaczy. Minęło tak dużo czasu. Tyle się zmieniło.

Kiedy zaczął pracować ze swoim ojcem, zarządcą gruntów zamku, był już znany jako młody geniusz. Dostał stypendium jednej z najlepszych hiszpańskich szkół, potem kolejne, które umożliwiły mu studiowanie na najbardziej prestiżowych uniwersytetach na świecie. Był to prawdopodobnie jedyny powód, dla którego matka Evy pozwoliła mu mieszkać na gruntach ze swoim ojcem. Oczywiście miał pracować razem z nim w wakacje. Za darmo.

A teraz był miliarderem. Znanym na całym świecie tytanem nowoczesnych technologii mieszkającym w kolebce innowacji – San Francisco. Matka Evy czerpała ogromną przyjemność ze zmuszania go do pracy fizycznej, co miało mu przypominać, gdzie jego miejsce. Ostatnie lato, kiedy Eva go widziała, to było lato, kiedy jego życie się zmieniło. Zarobił wtedy pierwszy milion.

Teraz czuła, że Vidal ocenia godny pożałowania stan, w jakim znalazła się posiadłość. Miała poczucie winy, mimo że nic nie mogła poradzić, żeby zapobiec ruinie. Całą energię poświęciła na unikanie bankructwa. Co ostatecznie na niewiele się zdało.

Matka od lat odmawiała sprzedaży. Nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział, że miały problemy. Żyła w ciągłym stanie inercji i zaprzeczenia. Dopiero po jej śmierci Eva zyskała względne poczucie kontroli, które w tym momencie wydawało się bardzo ulotne. W jej głowie kłębiły się pytania. Dlaczego on? Dlaczego teraz? Nie wiedziała też, z jakiego powodu okazywał zainteresowanie zakupem. Albo może wiedziała, ale pełna poczucia winy nie chciała sama przed sobą przyznać, że pewnie nie zapomniał, jak obie z matką go potraktowały.

Podeszli do zamku od frontu. Przed domem stał wysmukły, sportowy samochód o niskim zawieszeniu. Prawdopodobnie Vidala. Tworzył nieprzyjemny kontrast z obdrapanym zamkiem.

Sam castillo był imponującym budynkiem łączącym styl klasyczny z mauretańskim. Wejście zwieńczone łukiem prowadziło do otoczonego kolumnami dziedzińca. Kolejne wspomnienie pojawiło się w głowie Evy. Pewnego wieczoru matka zaprosiła Vidala na obiad. Eva była jednocześnie podekscytowana i przerażona. Miała wtedy szesnaście lat i ciało buzujące od pragnień, z którymi nie wiedziała, jak sobie radzić. Vidal przyszedł i widać było, że się postarał. Wyglądał bardzo przystojnie w chinosach i koszuli. Włosy zaczesał do tyłu, pachniał piżmem i przyprawami. Matka cały wieczór go ignorowała. Nie powiedziała do niego ani jednego słowa. Zachowywała się tak, jakby był przedstawicielem niższego gatunku.

Eva płonęła ze wstydu i złości. Ale nie była w stanie postawić się matce. Przybrała więc zbroję obojętności, tak aby nikt i nic nie mogło jej zranić. Uczucia i pragnienia schowała głęboko.

Vidal przetrwał to spotkanie z wrodzoną dumą i kulturą, na którą żadna z nich nie zasługiwała. Nigdy więcej nie przyszedł do nich na obiad. A teraz był tu ponownie pod pozorem zainteresowania kupnem posiadłości. Wykorzystał okazję, żeby tym razem Evie zaserwować upokorzenie.

Eva zaprowadziła go do salonu, krzywiąc się na widok okropnego stanu, w jakim był. Odchodząca od ściany tapeta, plamy wilgoci, poprute orientalne dywany. Portrety przodków pokryte warstwą kurzu. Meble przykryte prześcieradłami.

Odwracając się do Vidala, Eva próbowała przybrać opanowany wyraz twarzy. Nie na wiele się to zdało. Całe opanowanie uleciało z niej, kiedy tak stała, chłonąc jego postać. Potężne ciało, po żołniersku obcięte ciemne włosy, męska twarz z głęboko osadzonymi oczami przyćmiewały całą obskurność zamku. Równo przycięta ciemna broda przyciągała uwagę do jego ust. Szerokich, o wargach na tyle pełnych, że można było uznać je za ładne. Eva pamiętała ich twardość. Próbowała wyrzucić z głowy to wspomnienie.

– Patrzysz na mnie, jakbyś widziała mnie pierwszy raz.

– Wyglądasz inaczej.

– Jestem inny.

Surowy ton jego głosu przypomniał Evie, jak wiele się zmieniło. Mimo niskiego pochodzenia udało mu się przerosnąć wszelkie oczekiwania. Jego majątek był niemożliwy do oszacowania. Posiadał nieruchomości we wszystkich największych miastach. Miał nawet dom na Hawajach.

Eva zastanawiała się, czy Vidal myślał, że się zmieniła. Posiniaczona psychicznie i zmęczona po latach kontroli, czuła się bezbronna. Jakby ktoś zerwał z niej ochronną warstwę skóry. Uświadomiła sobie, jak musi wyglądać w jego oczach.

– Miałam zamiar się przebrać przed twoim przyjściem – powiedziała z wahaniem.

Dokładnie otaksował ją wzrokiem.

– Czyli nie jest to twój codzienny strój? Ale w sumie skąd miałbym wiedzieć. Minęło tyle czasu. Widzę, że nie tylko posiadłość uległa zapuszczeniu.

– To chyba oczywiste, że nic nie jest już takie jak kiedyś.

Vidal odwrócił od niej wzrok i Eva poczuła, że znów może oddychać. Rozejrzał się dookoła z rękami w kieszeniach. Potem znów skupił się na niej.

– Rzeczywiście wszystko jest inaczej. Nie będę udawał, że lubiłem twoją matkę, ale chciałbym złożyć wyrazy współczucia.

Eva stłumiła emocje i chłodno podziękowała.

– Widzę, że dalej jesteś twarda. Nawet krzty uczucia na wspomnienie matki. Przecież byłyście tak blisko.

Eva zaniemówiła. Jak mógł tak myśleć? Ale zaraz cichy głos w jej głowie odpowiedział, że to przecież prawda. W pewnym sensie. Była jednocześnie niewolnicą i pomocnikiem swojej matki. Uśmiechnęła się gorzko.

– Perspektywa to zabawna rzecz. A co u twojego ojca? – zapytała, próbując zakończyć temat matki. Twarz Vidala zastygła. Wyjął ręce z kieszeni.

– Chcesz powiedzieć, że nie wiesz?

– Nie wiem czego? – Zmarszczyła brwi. Jej świat ograniczał się teraz do tych zaniedbanych ścian i codziennej trasy do Madrytu, gdzie pracowała.

– Nie żyje.

– Jak to? Kiedy? – Słowa przyszły jej z trudem.

– Jakby cię to obchodziło.

– Twój ojciec był dla mnie dobry. Lubiłam go. – Eva poczuła, że musi się bronić.

– Ani ty, ani twoja matka nie zasługiwałyście na jego dobroć.

Eva poczuła wstyd. Przypomniała sobie, jak kiedyś matka kazała jej dostarczyć wiadomość ojcu Vidala. Upomniała ją, że nie może rozmawiać z nim jak równy z równym. Po przekazaniu wiadomości Eva odeszła, ale Vidal zatrzymał ją na ścieżce. Z zaskoczeniem zauważyła, że robi jej się gorąco. Uświadomiła sobie, że to przed tym ostrzegała ją matka. Przed byciem na łasce emocji, hormonów. Poddaniem się słabości.

Vidal był zły.

– Kim ty jesteś, że pozwalasz sobie w taki sposób rozmawiać ze starszą od siebie osobą?

Mieszanka intensywnych emocji w reakcji na jego reprymendę sprawiła, że Eva poczuła ucisk w piersiach. Ogarnęły ją wstyd, zdezorientowanie i coś dużo bardziej skomplikowanego. Coś, czego nie rozumiała. Uciekła się więc do wyuczonej obojętności i uniosła brodę wysoko, zupełnie jak matka.

– A kim ty jesteś, że tak się do mnie odzywasz? Nawet tu nie pracujesz. Mieszkasz tu tylko dzięki hojności mojej matki.

Wypowiedziane słowa zostawiły w jej ustach gorzki posmak. Wiedziała, że zrobiła źle. Ale wolała schować się za tymi słowami niż pokazać, jaki czuła wstyd.

– Nie ma co, niezły z ciebie numer. Mieszkasz w tym rozpadającym się zamku, nie mając nic poza nazwiskiem i pustymi przywilejami. Jesteś żałosna. Nigdy więcej nie odzywaj się tak do mojego ojca.

Przez krótką, przerażającą chwilę Eva bała się, że się rozpłacze. Poczuła w tym momencie, jak jest słaba. Przełknęła łzy.

– Nie masz prawa mówić mi, co mam robić – powiedziała i odeszła szybkim krokiem, bojąc się, że jeszcze jedno jego słowo i tama puści.

Eva otrząsnęła się z bolesnego wspomnienia.

– Jak…? Kiedy umarł?

– Niedługo po tym, jak opuścił castillo.

– Ale to było jakieś pięć lat temu. Był chory?

– Był dumny. Zbyt dumny, żeby nie pracować, mimo że stać mnie było na jego utrzymanie. Czuł jakąś źle pojętą lojalność w stosunku do was. Twoja matka za to zwolniła go, nie dając ani referencji, ani zadośćuczynienia. Byłem wtedy w Stanach. Prosiłem, żeby przyjechał, ale nie chciał „być ciężarem”, jak powiedział. Zanim lekarze odkryli, że ma raka trzustki, było już za późno, żeby dało się cokolwiek zrobić. Umarł w ciągu kilku miesięcy.

– Tak mi przykro. Nic nie wiedziałam. – Eva poczuła, jak serce ściska jej się z żalu.

– A dlaczego miałabyś wiedzieć? Dla was był tylko kolejnym, bezimiennym pracownikiem. Miał pewne symptomy, jeszcze jak tu pracował, ale twoja matka nie dała mu wolnego na wizytę u lekarza. A on nie chciał robić problemów.

Eva pamiętała dzień, kiedy ojciec Vidala odszedł. Wydawał się dużo starszy, niż był. Widać było, że nagłe zwolnienie było dla niego szokiem. Eva chciała mu pomóc, ale odmówił. Twierdził, że da sobie radę.

Za dużo wspomnień. Dlatego tak bardzo chciała już sprzedać castillo. Przeszłość wciąż była tu zbyt żywa.

– Dlaczego naprawdę tu jesteś, Vidal? – zapytała.

No właśnie. Dlaczego tu był? Odpowiedź pojawiła się w jego głowie, zanim zdążył pomyśleć. Po prostu nie mógł zapomnieć o Evie.

Bzdura. Miał plany co do zamku i nie miało to nic wspólnego z Evą. Czy na pewno? Nie mógł zignorować żaru, jaki rozlał się w jego żyłach. Narastało w nim pragnienie. Pragnął tej kobiety? To było irytujące. Nie myślał o niej od lat.

No dobrze, myślał o niej od czasu do czasu. Najczęściej wtedy, kiedy był z kobietą. Przypominał sobie wtedy jej chłodne piękno i wyniosłość. Zastanawiał się, czy wciąż była lodową królową. Wyobrażał sobie, jak wielu mężczyzn musiało być na tyle zafascynowanych jej urodą, żeby próbować stopić ten lód i zobaczyć, kogo naprawdę skrywał. Sam marzył, żeby to zrobić, mimo że ciężko mu się było do tego przyznać.

A teraz stała tu przed nim i wyglądała tak, jak oczekiwał. Jednak widział, że coś się zmieniło. Ciężko mu było określić, co dokładnie. Nadal była piękna. Może nawet piękniejsza niż kiedyś. Wyrosła z niezdarnych lat młodzieńczych, nabrała kobiecych kształtów. Może to powycierany strój robił różnicę? Nigdy nie widział jej inaczej niż elegancko ubranej, mimo że bardzo rzadko wychodziła.

Była uczona w domu i kiedyś było mu jej żal. Myślał o niej jak o roślince w szklarni, trzymanej z dala od towarzystwa. Jednak nigdy nie powiedział jej o tych uczuciach, bojąc się ciętej riposty, która miałaby mu pokazać, że jest lepsza niż zwykli śmiertelnicy.

Można powiedzieć, że była. Jako potomkini znakomitego rodu miała obowiązek zapewnić rodzinie odpowiednie koneksje. Często, z nieskrywaną przyjemnością, przypominała Vidalowi o swojej roli. Jego ojciec radził mu ją ignorować, twierdząc, że dziewczyna kompletnie nie wie, co robi. Ale Vidal wiedział swoje. Jego przekonanie potwierdziło się podczas ich ostatniego spotkania, w dniu osiemnastych urodzin Evy. Pomimo braku obycia w świecie, Eva doskonale wiedziała, jaki ma wpływ na Vidala. Robiła co w jej mocy, żeby zwrócił na nią uwagę, tylko po to, żeby go za to ukarać.

Chodziła po swoich gruntach niczym królowa dokonująca przeglądu oddziałów, które nie spełniają jej oczekiwań. Vidal nie spełnił jej oczekiwań. Zwłaszcza wtedy, kiedy jej odmówił.

Pamiętał jej smukłe ciało przytulone do niego, drżące w desperacji. Szczupłe ramiona oplecione wokół jego szyi i te nadąsane usta, przyciśnięte do jego warg. Kontrast tych miękkich ust i słodkiego ciała z twardą osobowością Evy był dla niego szokiem. Prawie jej się wtedy poddał. Przez moment był gotów zapomnieć, kim była i jak go dręczyła. Prawie też zapomniał, jak była niedoświadczona i że nie była gotowa poradzić sobie z ogniem, który w nim płonął. Niemalże stracił głowę w tamtym momencie.

Zdjął jej ręce ze swojej szyi, odsunął ją. Patrzyła na niego zszokowana, szeroko otwartymi oczami w brązowo-złotym kolorze. Rumieniec zabarwił jej policzki. Jedwabiste ciemne włosy wypadły z kucyka. Było w jej oczach coś jeszcze. Zobaczył w nich bezbronność, która ostudziła trochę płonący w nim żar.

– Co ty, u licha, wyprawiasz? – zapytał.

Kiedy tak na nią patrzył, na jej twarzy pojawił się dobrze mu znany wyraz pychy.

– Wiem, że mnie pragniesz, Vidi. Nudzi mnie już patrzenie, jak się starasz mi opierać.

Nazywała go wtedy Vidi. Jakby byli kolegami, a nie jakby jedyny związek, jaki ich łączył, oparty był na torturowaniu go przez nią. Potrząsnął głową zdumiony, że dostrzegł w niej jakąkolwiek bezbronność. Była mniej więcej tak bezbronna jak czołg.

– Jesteś tylko dzieciakiem – powiedział.

– Dziś kończę osiemnaście lat. – Ogień w jej oczach nadał im kolor płynnego złota.

W innych okolicznościach złożyłby jej po prostu życzenia, ale jej obecność zawsze odbierała mu rozsądek. Przypomniał sobie miękki dotyk jej ciała, prowokujące usta na swoich ustach. Prawie stracił kontrolę.

– Idź, znajdź sobie kogoś w swoim wieku do zabawy. Ja nie jestem zainteresowany – powiedział ostrzej, niż zamierzał.

Jej ręka wystrzeliła z zamiarem spoliczkowania go, ale Vidal zdążył złapać jej nadgarstek. Bardzo pragnął przyciągnąć ją do siebie i pokazać, jak kruchy jest jego spokój.

– Powiedziałem, idź uwieść kogoś innego. Jesteś ostatnią osobą, której miałbym ochotę dotykać.

Odwrócił się i odszedł ze świadomością, że Eva jest niebezpieczna. Zbyt gwałtowne uczucia w nim budziła. A teraz stoi tu kilka kroków od niego, przywołując te trudne wspomnienia.

Była jednak inna. Mimo byle jakich ubrań widać było, że czas jej służy. Piękna, dojrzała twarz była wyniosła, lecz pełna siły. Przyglądał się znanym mu aż za dobrze rysom twarzy Evy. Jej wielkim, złotobrązowym oczom, mocnym brwiom, wysokim kościom policzkowym i prostemu nosowi. Jej usta były jeszcze bardziej kuszące niż ostatnio, skóra nieskazitelnie gładka, złota, zapraszająca, żeby jej dotknąć. Zacisnął pięści.

– Jestem tu, Evo, żeby spełnić ostatnie życzenie ojca.

Rozdział drugi

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Tytuł oryginału: A Ring for the Spaniard’s Revenge

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2022 by Abby Green

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-8342-455-2

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek