Historia wojskowości Greków i Rzymian część I Grecy - Johannes Kromayer, Georg Veith - ebook

Historia wojskowości Greków i Rzymian część I Grecy ebook

Johannes Kromayer, Georg Veith

0,0
57,81 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Obok Hansa Delbrücka, nazywanego „ojcem historii wojskowości”, Johannes Kromayer i Georg Veith należeli do grona najwybitniejszych badaczy wojskowości antycznej swoich czasów. Pomimo upływu lat, ich dzieła nie straciły na znaczeniu, stanowiąc wzór profesjonalizmu dla kolejnych pokoleń badaczy.
Dzięki kompleksowemu i usystematyzowanemu wykładowi Czytelnik ma możliwość poznania ewolucji zachodzącej w wojskowości Greków i Rzymian, obejmującej takie aspekty jak: organizacja, uzbrojenie, przemarsze, strategia, taktyka, flota czy działania oblężnicze. W zestawieniu z „Atlasem bitew do historii wojskowości starożytnej” lektura „Historia wojskowości Greków i Rzymian” stanowi gwarancję dogłębnego poznania arkanów antycznej sztuki wojennej, a jednocześnie zapewnia satysfakcję, jaką daje tylko obcowanie z dziełami na najwyższym poziomie.


Johannes Kromayer (1859-1934) – niemiecki historyk starożytności specjalizujący się w wojskowości Grecji archaicznej i klasycznej, jak również zagadnieniach militarnych republikańskiego Rzymu; wykładowca na uniwersytetach w Czerniowcach i Lipsku; stały członek Instytutu Archeologicznego Rzeszy Niemieckiej (od 1914 r.) i Saksońskiej Akademii Umiejętności (od 1915 r.); „Historia wojskowości Greków i Rzymian” była ostatnią książką w jego karierze naukowej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 622

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



© Copyright

Johannes Kromayer

Georg Veith

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2017

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

© All rights reserved

Tytuł oryginalnego wydania:

Heerwesen und Kriegführung der Griechen und Römer, 1928

Tłumaczenie:

Marek Goraj

Redakcja naukowa:

Michał Norbert Faszcza

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Projekt okładki:

Paulina Klimek

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-8178-001-8

Skład wersji elektronicznej:

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

PRZEDMOWA DO POLSKIEGO WYDANIA

Aż do wydania pięciotomowego dzieła autorstwa W. Kendricka Pritchetta1, prezentowane Państwu opracowanie napisane przez zespół kierowany przez Johannesa Kromayera i Georga Veitha2 było traktowane jako podstawowy punkt odniesienia podczas studiów prowadzonych nad militarnymi dziejami przedstawicieli cywilizacji greckiej. W zasadzie przesądza to o potrzebie jego wydania i należy jedynie żałować, że doszło do tego tak późno, podobnie jak w przypadku pierwszych dwóch tomów niezwykle ważnej pracy Hansa Delbrücka3. Umieszczenie ich w kategorii „klasyki” stawia na pierwszym planie pytanie o aktualność zawartych w nich informacji, abstrahując nawet od faktu, że znajomość tego typu książek stanowi niejako obowiązek każdego badacza. Zanim jednak postaram się na nie udzielić odpowiedzi, konieczne jest choćby szkicowe nakreślenie kontekstu wydarzeń, które pozbawiły badaczy niemieckojęzycznych palmy pierwszeństwa i strąciły ich publikacje w zapomnienie.

Dojście do władzy Narodowosocjalistycznej Niemieckiej Partii Robotników (NSDAP) i wybuch II Wojny Światowej okazały się dewastujące dla niemieckiej nauki (bez względu na to, czy mowa o ośrodkach stricteniemieckich, czy austriackich), co szczególnie mocno dotknęło środowisko historyków wojskowości. Obawa przez odrodzeniem się zmory „pruskiego militaryzmu” doprowadziła do zepchnięcia na głęboki margines tematyki związanej z wojskowością, co przełożyło się z kolei na zdominowanie jej przez Francuzów, Brytyjczyków i Amerykanów. Argumentowano to szczególnymi inklinacjami Niemców do stosowania przemocy w stosunkach międzynarodowych, w związku z czym poświęcanie jej nazbyt dużej uwagi groziło rzekomo podtrzymywaniem ducha rewanżyzmu. Uwieńczone sukcesem starania Delbrücka o uczynienie z badań nad wojskowością samodzielnej specjalizacji w ramach historii miały odtąd nieść pożytek głównie przedstawicielom nauki z innych krajów.

Powojenny kryzys niemieckiej humanistyki powoli, acz nieubłaganie zaczął skutkować peryferyzacją językową tamtejszych uczonych, zmuszonych do prezentowania swoich ustaleń głównie w języku angielskim. W odniesieniu do historii starożytnej pogłębia się ona po dziś dzień, choć przecież nie brakuje w Niemczech wybitnych badaczy antyku. Przyczyniło się to na Zachodzie do nieznajomości klasycznych do niedawna prac, które w anglo-amerykańskim świecie nauki zaczęły się jawić nader abstrakcyjnie. Wystarczy choćby zwrócić uwagę na nikłą popularność publikacji Delbrücka, aby uzmysłowić sobie jak niewiele dla jego epigonów znaczy obecnie to nazwisko4. Niestety, powodem opisywanej sytuacji jest przede wszystkim trudna do przezwyciężenia bariera językowa, która cechuje także większość polskich odbiorców5. Co gorsza, Heerwesenund Kriegführung der Griechenund Römer ani razu nie zostało wznowione począwszy od 1928 r., co dodatkowo utrudniło do niego dostęp i prowadzi niejednokrotnie do zabawnych sytuacji, kiedy zachodni autorzy ponownie odkrywają tę książkę, choć ich poprzednicy często znali ją niemalże na wyrywki…

Z czasem pojawiły się nowe nurty interpretacyjne, wzbogacające dotychczasowe pojmowanie cywilizacji greckiej, nie wyłączając zagadnień militarnych. Celowali w nich przede wszystkim badacze francuscy, pośród których poczesne miejsce zajmują Jean-Pierre Vernant i Pierre Vidal-Naquet. Ich studia uzmysłowiły wielu osobom niebagatelne znaczenie historii mentalności oraz antropologii historycznej, bez których trudno dziś sobie wyobrazić badanie wojskowości greckiej. Z wieloma zagadnieniami nie musieli się już jednak mierzyć, ponieważ podstawy zostały wcześniej opracowane przez zespół pod przewodnictwem Kromayera i Veitha. Krytykując „historię pozytywistyczną” uprawianą w duchu Leopolda von Rankego nie wolno zapominać, że to właśnie jej przedstawiciele zapewnili późniejszym pokoleniom dogodny „punkt startowy” do rozpoczęcia bardziej konceptualnych badań.

Kolejnym krokiem było ukazanie się wspomnianej na wstępie monumentalnej pracy Pritchetta, która przez ostatnie lata była uzupełniania i korygowana przede wszystkim dzięki staraniom takich badaczy jak: Hans van Wees, Paul Cartledge, John K. Anderson, Joachim Latacz, Victor D. Hanson i Peter Krentz. Szczególnie wydanie syntezy van Weesa6 oznaczało ugruntowanie nowej jakości, a jednocześnie podsumowanie pewnego etapu prac skierowanych na przywrócenie greckim militariom właściwego kontekstu, wypaczonego dzięki nazbyt śmiałym teoriom forsowanym m.in. przez Hansona. Dyskusja jaka wykształciła się wokół jego teorii „zachodniego sposobu toczenia wojny”7 poza wszystkim innym ożywiła też zainteresowanie tematem i przyczyniła się do wydania niezwykle ważnej książki poświęconej obliczu bitew toczonych z udziałem hoplitów8.

Tylko pozornie może się wydać zaskakujące, że wiele zwalczanych w ostatnim dwudziestoleciu przekłamań nie zaistniało w pracy sygnowanej nazwiskami Kromayera i Veitha. W głównej mierze zaważyła na tym doskonała znajomość źródeł przez wszystkich zaangażowanych w to przedsięwzięcie autorów, a jednocześnie inny kontekst prowadzonych przez nich dociekań naukowych, gdzie znacznie ważniejsza niż zaprezentowanie jakiejś przełomowej teorii była solidnie wykonana praca, być może niezbyt efektowna, ale za to niezmiernie efektywna. Oczywiście, poza obszarem ich zainteresowań leżało wiele kwestii związanych z grecką obyczajowością, determinującą częstokroć rozwój wojskowości, przez co przedstawiony przez nich obraz pozostaje w świetle dzisiejszej optyki niepełny. Z drugiej strony, tylko Pritchett pokusił się w późniejszych latach o równie kompleksowe opracowanie poszczególnych aspektów związanych z funkcjonowaniem armii greckich. Skądinąd wybitna książka van Weesa nosi już odmienny charakter.

W badaniach nad wojskowością hellenistyczną nie doszło do równie mocno dostrzegalnego rozwoju, choć szersze niż do tej pory uwzględnienie historii społeczno-kulturowej i tu dało dobre efekty. Jedynym przełomem było zrekonstruowanie reform przeprowadzonych w II w. przed Chr. przez niektórych hellenistycznych monarchów, aby skopiować system militarny Rzymian. Autorem poświęconej temu zagadnieniu pracy był Nicholas Sekunda9.

Inaczej patrzy się dziś na funkcje sztuki greckiej, z większą precyzją dostrzega się stosowane przez dziejopisarzy toposy i nie zawsze szuka za wszelką cenę „historii prawdziwej”, a już na zupełny margines trafił nurt, którego przedstawiciele upatrywali w doświadczeniach antyku praktycznych inspiracji dla współczesnych im oficerów. Zapewne publikacje van Weesa czy Krentza są bardziej aktualne, zaś Vernanta i Vidala-Naqueta bardziej inspirujące. Punktem wyjścia do jakichkolwiek zakrojonych na szerszą skalę inicjatyw naukowych jest jednak studiowanie źródeł i znajomość prac Delbrücka i Kromayera-Veitha, szczególnie że upływ czasu mimo wszystko okazał się dla nich zaskakująco łaskawy. Kwestią wymagającą największej aktualizacji jest uzbrojenie, co wynika z zakresu prowadzonych ówcześnie prac archeologicznych, stosowanych metod wykopaliskowych, ale również dynamicznego rozwoju nowych nurtów interpretacyjnych związanych z historią sztuki. „Część praktyczna”, zawierająca analizę takich zagadnień jak rozbijanie obozów, przemarsze czy poliorketyka prezentuje się za to nadzwyczaj dobrze, nawet jeśli sposób konstruowania wywodów przez poszczególnych autorów może się dziś wydać anachroniczny, a miejscami nawet nieco naiwny.

*

W Heerwesenund Kriegführung der Griechenund Römer znajduje się wiele cytatów zaczerpniętych z dzieł antycznych autorów. Wszystkie zostały przytoczone w oryginalnej wersji językowej, a zatem po grecku albo po łacinie. W czasach, kiedy powstawało to opracowanie znajomość języków klasycznych znajdowała się na nieporównywalnie wyższym poziomie niż obecnie, co postawiło przed wydawcą problem ustosunkowania się do tej okoliczności.

Pierwsza koncepcja zakładała wydanie książki w niezmienionej pod tym względem formie, choć z podanych wyżej względów mogłoby się to przyczynić do wywołania uczucia dyskomfortu u Czytelników. Drugą opcją było przetłumaczenie cytatów na język polski – na nią się też ostatecznie zdecydowano, choć z jednym zastrzeżeniem. Kromayer częstokroć zwykł cytować w przypisach jedynie krótkie urywki źródeł, które zostały przez niego sparafrazowane w niemal identyczny sposób w tekście właściwym. W takich przypadkach w ogóle zrezygnowano z zamieszczania cytatów, jako nic nie wnoszącychdo zrozumienia istoty opisywanych zagadnień. Wyjątek uczyniono dla fragmentów, które stanowią podstawę rozważań filologicznych związanych z zastosowaniem przez dziejopisarzy takiego, a nie innego terminu – wówczas przytoczono go w wersji oryginalnej, podobnie jak w przypadku podawanych przez Kromayera nazw opisywanych zjawisk i kategorii, umieszczanych zazwyczaj w nawiasach. Nie ingerowano natomiast w zamienne posługiwanie się przez niego terminami zapisanymi w oryginale, transkrypcji i po łacinie, uznając zgodnie z powszechnie przyjętą na świecie praktyką, że dzieło stanowi oryginalny efekt pracy każdego autora, a wszelkie ingerencje wykraczające poza proces redakcyjny, łącznie z „poprawianiem” twierdzeń badacza, jest niedopuszczalne.

Podczas sporządzania przekładów umieszczonych w książce cytatów wykorzystano już istniejące polskie translacje. Były to:

− Herodot, Dzieje, przeł. S. Hammer, Warszawa 2005.

− Homer, Iliada, przeł. K. Jeżewska, Warszawa 2005.

− Ksenofont, Ustrój polityczny Sparty, przekład zbiorowy pod kierunkiem R. Kuleszy, Warszawa 2008.

− Plutarch, Żywoty równoległe, I, przeł. K. Korus, Warszawa 2004.

− Polibiusz, Dzieje, I, przeł. S. Hammer, Wrocław 2005; II, przeł. S. Hammer, M. Brożek, Wrocław 2005.

− Tukidydes, Wojna peloponeska, I-II, przeł. K. Kumaniecki, Wrocław 2004.

Jeżeli któryś z wymienionych przekładów nie oddawał specyfiki terminologii militarnej, ponieważ tłumacz przedłożył efekt literacki nad precyzję językową, wówczas passus był poddawany stosownej modyfikacji. Podobnie działo się w przypadku, gdy Kromayer nieco odmiennie interpretował wymowę przytaczanych fragmentów, gdyż z perspektywy redaktora najistotniejsze było zachowanie spójności myśli autora, nawet jeśli przedstawione przez niego koncepcje filologiczne pozostają w sprzeczności ze współcześnie przyjętymi.

Michał Norbert Faszcza

SŁOWO WSTĘPNE

Wbrew praktyce, której hołdowali autorzy wcześniejszych książek, gdzie zwykło się zajmować oddzielnie rzymską i grecką wojskowością czasów starożytnych, w pracy tej podejmujemy próbę łącznego zestawienia rozwoju obu tych zagadnień i przedstawienia ich według tej samej perspektywy. Albowiem pomimo sporych różnic dotyczących większości szczegółów, które są specyficzne dla ewolucji greckiej i rzymskiej wojskowości, istnieje ciągle, przynajmniej w zestawieniu z innymi okresami, na tyle dużo podobieństw między nimi, że ich wspólne i jednakowe potraktowanie wydaje się jak najbardziej na miejscu.

Rozumie się przy tym samo przez się, że przy takim podejściu nie powinno się uciekać, jak zdarzało się to nierzadko w starszych opracowaniach, do stawiania na pierwszym planie opisu systematycznych układów, lecz zamiast tego na ich miejsce należy wprowadzić ogląd historyczny biorący za podstawę rozwój kompleksowy, i że tylko w obrębie poszczególnych okresów ewolucji, które można by w niewymuszony sposób traktować jako całość, daje się zachować systematyczny układ materiału. Ten jednakże, tak dalece jak to było możliwe, został zastosowany w odniesieniu do wszystkich okresów i obu omawianych ludów według tego samego schematu i właśnie dzięki temu nadaje się w sposób szczególny do tego, aby zasadniczo ułatwić nakreślenie paraleli między poszczególnymi okresami i objęcie spojrzeniem całości.

Szczególną trudność stanowiło rozgraniczenie materiału wobec zazębiających się obszarów badań, i to zarówno przy próbach uwzględnienia aspektów narodowościowych, jak i merytorycznych.

Przedstawienie sztuki wojennej antyku powinno, gdybyśmy chcieli pozostać w zgodzie z wymogami pierwszego z opisanych wyżej podejść, obejmować także wojskowość ludów wschodnich, Kartagińczyków, Galów i Germanów w pierwszych wiekach naszej ery. Zrezygnowaliśmy z tego, z jednej strony dlatego, że przekracza to siły naszego naukowego grona i przy posiłkowaniu się wiedzą specjalistów w dziedzinie Orientu i innych dyscyplin zwiększyłoby nadmiernie objętość tego tomu, z drugiej zaś tak duże rozbicie materiału przy wprowadzeniu niewielkiej ostatecznie liczby nowych elementów wydaje się mało praktyczne. Pragnęliśmy dostarczyć czytelnikowi raczej multum niż multa.

Dużo trudniejsze okazało się ustalenie pewnych granic w obliczu nakładających się na siebie pod względem treści obszarów. Z jednej strony ustrój państwowy i całą strukturę społeczną dwóch ludów, które w najściślejszy sposób wiązały się z naturą ich wojennych instytucji, można było uznać za zagadnienia czytelnikowi znane i w związku z tym tam, gdzie wydało się to konieczne, poruszyć je jedynie w skrótowej formie. Z drugiej strony historia wojen z ich pojedynczymi operacjami, bitwami i oblężeniami musiała zostać z tych samych względów wyłączona z naszego opisu, nawet wówczas, gdy poszczególne wypadki okazały się mieć istotne znaczenie dla rozwoju i przebiegu wielkich wydarzeń. Cały ten materiał został jednak przejrzyście skompilowany w naszych pracach zatytułowanych Antike Schlachtfelder i Schlachtenatlas zur antiken Kriegsgeschichte10, i oczywiste jest, że przy opisie rozwoju wojskowości w poszczególnych okresach także te zagadnienia należałoby niejednokrotnie poruszyć, lecz odesłanie czytelnika do wymienionych dzieł wydało nam się w tym względzie wystarczające.

Natomiast inaczej rzecz się ma z tymi obszarami, które zwykło się określać mianem strategii i taktyki.

W ramach dominującego podejścia do zagadnień starożytnych, które praktykowały dotychczasowe opracowania poświęcone antycznej sztuce wojennej, traktowano obie te dziedziny jako nieistotne. Lecz to właśnie w nich tkwi pełne dynamizmu życie, którego wpływ widać w ówczesnych instytucjach wojskowych i ustroju.

Te dwa obszary uzyskały w związku z tym więcej miejsca w naszym opisie niż zdarzało się to dotychczas i po zestawieniu zostały rozpatrzone przy użyciu tej samej optyki. Znalazło to swój wyraz także w odniesieniu do zawartych w tytule naszej książki słów: „wojskowość” i „prowadzenie wojny” [w polskim wydaniu zdecydowano się na skrócenie oryginalnego tytułu – przyp. tłum.]. Przy opisywaniu poszczególnych okresów ewolucji omówione zostały ponadto zwyczaje taktyczne, gdyż te w szczegółach wiążą się bliżej z organizacją wojskową i tylko wspólnie mogą stać się zrozumiałe. Podczas gdy dla Greków cały przebieg rozwojowy winno się przedstawiać niejako w jednym ciągu, to w przypadku Rzymian wprowadzono, co prawda w jednym tylko miejscu, podział dwudzielny, który odpowiada zupełnie odmiennemu charakterowi rzymskiej strategii w czasach pnącej się w górę i ulegającej przeobrażeniom cywilizacji italskiej.

Właśnie takim kolektywnym spojrzeniem objęto dwa inne obszary, a mianowicie specjalistyczne dziedziny zagadnień morskich z jednej strony i poliorketyki, czyli jakbyśmy dziś powiedzieli: artylerii i techniki oblężniczej, z drugiej. Również i one zostały zaprezentowane w jednolitym, pełnorozwojowym opisie.

WPROWADZENIE

W swym pomyślanym pierwotnie jako wstęp do rzymskiej sztuki wojennej opisie Veith tak przekonująco i prawdziwie wydobył różnice w rozwoju i charakterze greckiej i rzymskiej sztuki wojennej, że sam nie mógłbym dla ich wyjaśnienia i scharakteryzowania uczynić nic lepszego, jak tylko przywołać jego słowa na początku własnych wywodów:

„Między wojskowością Grecji i Rzymu istnieją – pisał on – wszystkie te różnice, które wyrastają z natury obu ludów, a które uwidaczniają się w podobny sposób także w szeregu innych dyscyplin. Różnice te są niejednokrotnie wręcz przeciwieństwami, które warunkują zupełnie odmienny rodzaj ich rozwoju. Grecka historia jest historią narodu, rzymska zaś historią państwa. Te dwa pojęcie nie pokrywają się wcale w pierwszym wypadku, w drugim zaś, jeśli nie zawsze czynią to faktycznie, to przynajmniej w ogólności; w Rzymie pojęcie państwa było nierozerwalnie związane z pojęciem narodu i było na tyle silne, że w przebiegu rzymskiej historii stanowi element o wybitnie decydującym znaczeniu. Dzięki temu cały szereg dziedzin może być w ramach tejże historii rozpatrywany jednolicie, co w przypadku greckich dziejów jest niemożliwe i gdzie nierzadko zmuszeni jesteśmy godzić się na pewne rozgraniczenia, dzięki którym część zagadnień można analizować w ich ujęciu narodowym, inne zaś w oddzielnych ramach poszczególnych miast-państw. To ostatnie dotyczy w szczególności spraw wojskowych; bo chociaż koniec końców możliwe jest jednorodne przedstawienie greckiej sztuki wojennej, jej historię zdominowały, w zależności od sprawowanego aktualnie przywództwa politycznego, różne państwa, przez co wykazuje ona zmienną, nieorganiczną i skokową ewolucję, którą jedynie sporadycznie dałoby się określić mianem rozwoju równoległego o sprzecznym charakterze. W Rzymie tymczasem pierwiastek narodowy zyskał miarodajny wymiar i najprawdopodobniej zapewniłby z czasem obserwowany już od pewnego okresu jednorodny, organiczny i nieprzerwany rozwój, gdyby narodowa jedność pod rzymskim przewodnictwem nie doszła do skutku.

Jeśli w greckiej sztuce wojennej wspólne pozostawało tylko to, co miało swe podłoże w narodowym charakterze, to także w nim należy szukać zasadniczej przyczyny najgłębszej sprzeczności między Grecją a Rzymem, jaka w ogóle wystąpiła. Delbrück wyraził to lapidarnie następującymi słowami: »Wszystkie różnice greckiej i rzymskiej sztuki wojennej biorą się z różnicy w postrzeganiu dyscypliny«. Można to również sformułować w inny, może bardziej przejrzysty sposób: Rzymianin był żołnierzem z natury, Grek – pomimo całej swej heroiczności, o której możemy się przekonać przy kilku historycznych okazjach11, był w najgłębszym swym jestestwie żołnierce niechętny. Grecki wojownik pozostał w pewnym sensie, także na polu bitwy, »cywilem w mundurze«, podczas gdy rzymski rolnik nawet stojąc za pługiem był jedynie tymczasowo urlopowanym żołnierzem. Grecja miała całe mnóstwo bohaterów wojennych, a także geniuszy, którzy dowodzili w polu, ale przed znakomitymi Macedończykami nie było ani jednego wielkiego żołnierza; nie sposób wyobrazić sobie w greckim stroju drugiego Mariusza, Colleoniego czy Pappenheima12. W przeciwieństwie do niej Rzym posiadał mniej genialnych wodzów, wydał za to przepyszny szereg doskonałych żołnierzy. Właśnie to wojsko, niezależne od indywidualnych talentów, uczyniło Rzym wielkim, przezwyciężyło jego dziejowe kryzysy, powstrzymało, a następnie skruszyło niesioną wybitnym geniuszem nawałnicę Pyrrusa i Hannibala; wreszcie wyniosło przewagą legionu nad każdym możliwym przeciwnikiem do rangi oczywistości, zapewniając tym samym Rzymowi panowanie nad światem. Naturalnie ta wojskowa tradycja była nierozerwalnie związana z najgłębszym przekonaniem o potrzebie utrzymywania jak najwyższej zdolności do obrony przez samych obywateli. Historia żadnego narodu nie jest tak silnie spleciona z żołnierskimi cnotami jak rzymska, w żadnej z nich historia sztuki wojennej nie stanowi też tak istotnej części składowej jego dziejów powszechnych. Częściowo, lecz przez długi czas nie wyłącznie, rzymski potencjał militarny bazuje na konsekwentnym opieraniu się na militarnej sile warstwy rolników13. Również w Grecji poziom wojskowy zależy w znacznej mierze od tego, czy oddziały rekrutowane są spośród chłopów, czy mieszkańców miast: Ateńczycy są brani pod uwagę przy powoływaniu do wojsk krajowych tylko do czasów bitwy pod Maratonem, Tebańczycy walczą w ich składzie jeszcze pod Epaminondasem, zaś rdzeń wojsk królów macedońskich stanowią dowodzeni przez wiejską arystokrację chłopi. Jednak podczas gdy w Grecji urbanizacja nie przyczyniła się do zmiany systemu wojskowych uzupełnień, przez co poziom jej żołnierzy obniżył się, Rzym przerzucił wojenne obowiązki na pozostałych na wsi sprzymierzeńców i mieszkańców kolonii, w końcu zaś na zromanizowane, rolnicze prowincje nadgraniczne. Jednak nawet przez takich działaniach najgłębsza różnica pozostała niezmieniona; również żołnierze-rolnicy Miltiadesa, Epaminondasa i Aleksandra byli czymś zasadniczo odmiennym od legionistów, przy czym chodzi tu nie tyle o wymiar wydajności, do której zdolny jest człowiek na wojnie, lecz o stopień dyscypliny, który potrafi znieść. W Rzymie wojsko, którego szeregi uzupełniali chłopi, przedstawiało sobą najwyższą wartość żołnierskiego materiału, w Grecji należało jej szukać w innych obszarach.

Sparta posiadała w tym kontekście coś na kształt kasty wojowników. Od soldateski takiej jak rzymska była ona jeszcze bardzo odległa14, a jednak jej istnienie zapewniało jej mieszkańcom jakościową i wręcz groteskową przewagę nad chłopskimi milicjami pozostałych miast. Kiedy po dwóch wiekach greckiej historii udało się wreszcie, z pomocą nowej i przełomowej dla całych późniejszych dziejów idei taktycznej, pokonać w otwartej bitwie spartańską armię, właśnie ten fakt zdał się dla współczesnych, a i potomnych przez długi jeszcze czas, znacznie bardziej niezwykły niż to dzieło ludzkiego intelektu samo w sobie, za które faktycznie powinni być wdzięczni. W okresie późniejszym doprowadziło to do powstania innej, równie istotnej różnicy.

Grecja, poza »skośnym szykiem bitewnym«, położyła jeszcze kilka innych istotnych podwalin pod sztukę wojenną. Dwa stulecia historii jej wojen obfitują w zdumiewająco wielką liczbę twórczych koncepcji, którym Rzym może przeciwstawić właściwie tylko jedną równie wartościową, tj. taktykę użycia oddziałów rezerwowych. Lecz to właśnie ta taktyka lub dokładniej mówiąc, sposób, w jaki została wdrożona, jest zasadniczo uwarunkowany przez te żołnierskie przymioty, które w przeciwieństwie do greckiej sztuki wojennej były charakterystyczne dla jej rzymskiego odpowiednika. Od tej pory Grecy mieli być już zawsze świadomi swych ograniczeń na polu wojskowych umiejętności; stąd specjalizacja, czyli pragnienie, aby tę względną odrobinę, która – jeśli idzie o niuanse – tkwi w użytecznych (z żołnierskiego punktu widzenia) elementach, udoskonalać w możliwie wysokim, acz jednostronnym stopniu. Z tej racji dochodziło do wielokrotnych rozróżnień wojsk specjalnych w ramach pozostałych rodzajów broni i – co szczególnie znamienne – do postępu rozwojowego prowadzącego od prostoty do złożoności, praktykowanego na najwyższym poziomie specjalistycznych rodzajów broni. Proces ten osiągnął swe faktyczne apogeum w momencie, w którym grecka sztuka wojenna mogła cieszyć się pełnią swej doskonałości za czasów Aleksandra Wielkiego. Z odwrotną sytuacją mamy do czynienia w Rzymie – będącym ucieleśnieniem osiągalnego i ostatecznie osiągniętego ideału – gdzie dostrzegamy przede wszystkim żołnierzy jako takich, którzy mają być i są równie zdatni do posługiwania się każdym rodzajem broni. Logicznym tego następstwem była ewolucja od istniejącego jeszcze pierwotnie podziału na równouprawnione rodzaje broni i wojsk do pełnej jednolitości na wskroś homogenicznych sił głównych, czemu towarzyszyła degradacja z rzadka tylko niezbędnych oddziałów wyspecjalizowanych do rangi broni pomocniczej i ciał obcych w armijnym organizmie. A zatem tam, gdzie u Greków postęp wiedzie od prostoty do złożoności, u Rzymian mamy do czynienia z tendencją odwrotną, przy czym w trakcie tego ujednolicenia i dzięki niemu prosty instrument, jakim jest armia rzymska, osiąga tę właśnie doskonałość, która czyni go równie, ba, nawet bardziej wszechstronnym niż wewnętrzna złożoność wojska greckiego w czasach macedońskich i dobie diadochów.

Logicznym następstwem tego na wczesnym etapie dostrzegalnego i w swej istocie szybko dokonanego rozwoju było powstanie broni zasadniczej o tak dominującym znaczeniu, że podobnego przykładu próżno by szukać w jakimkolwiek innym wojsku wszystkich czasów. Nie jest też kwestią zwykłego przypadku, jeśli dziś jeszcze mało które z pojęć wojskowo-organizacyjnych pozostaje tak żywe w charakterze dobra wspólnego świata naszych wyobrażeń, jak czyni to legion rzymski.

W istocie można by wręcz powiedzieć, iż historia rzymskiej wojskowości jest historią rzymskiego legionu; w każdym razie właściwe poznanie tego ostatniego pomaga w pełnym zrozumieniu pierwszego. Tym bardziej zadziwiający się zdaje konflikt dwóch opinii, z których jedna dostrzega w legionie oddział wojskowy – w rodzaju współczesnych pułków – a druga związek taktyczny, a więc coś na kształt obecnych dywizji. W rzeczywistości ten dylemat daje się łatwo rozstrzygnąć w świetle rozwoju historycznego. Faktycznie w przeciągu stuleci legion przechodził przez oba te stadia, i to kilkakrotnie.

Prześledzenie tej historii ewolucji legionu pod względem szczegółów i jej uzasadnienie stanie się jednym z najważniejszych tematów poświęconych rzymskiej sztuce wojennej. Technicznie uprości to bardzo nasze badania, gdy – co stanowi cudowny dowód na organiczno-logiczną jednolitość rozwoju – epoki, w których zwykło się rozczłonkowywać rzymską historię armii podług innych punktów widzenia, pokryją się w swych zasadniczych zrębach z tymi, które objęły dzieje legionu”.

Tyle Veith na temat różnorodności dróg rozwojowych.

Jednakże mimo tych sporych różnic między grecką a rzymską sztuką wojenną, których ostateczną przyczynę można odnaleźć w odmiennych predyspozycjach naturalnych obu społeczeństw, ich rozwój w tym życiowym obszarze wykazuje bezsporne paralele i zgoła zadziwiające analogie, zwłaszcza jeśli skieruje się wzrok na ewolucję i charakterystyczne cechy poszczególnych szczebli organizacji wojskowej.

W szczytowym okresie średniowiecza jedynie nieliczna górna warstwa społeczeństwa – rycerze stanowiący zasadniczą siłę bojową oraz szlachta obarczona obowiązkiem służby wojskowej na koniu – tworzyła decydujący element ówczesnych armii. Rozwój doby nowożytnej wprawdzie raz jeszcze postawił pieszych żołnierzy w przednim szeregu, a w czasach najnowszych, od rewolucji francuskiej począwszy, nawet powrócono do idei wojska obywatelskiego, ale ścieżki ewolucji wyznaczyło przede wszystkim pojawienie się broni palnej i nowoczesnej techniki, co przydało artylerii niesłychanej wagi i co każda ukierunkowana na znalezienie pozornej jednolitości i podobieństw próba musi wziąć pod uwagę, jeśli tylko rości sobie prawo do osiągnięcia wewnętrznej prawdy.

W odróżnieniu od tego zarówno u Greków, jak i Rzymian jazda odgrywała najzupełniej drugorzędną rolę – bitwy konnicy rozgrywane przez Aleksandra i Hannibala to zaledwie przelotne zjawisko – a siła antycznej armii, abstrahując od najstarszych, na wpół legendarnych czasów homeryckiej arystokracji i rzymskiego państwa rodowego, bazowała na szerokich masach obywatelskich i w następstwie tego na ciężkozbrojnych piechurach: hoplitach w pierwszym przypadku i legionistach w drugim. Ciężka piechota pozostaje przez cały okres starożytności niekwestionowaną „królową bitew”.

Z tym bezpośrednim oparciem się na licznych masach ludowych wiąże się to, że odtąd w wojsku antycznym, i w Grecji, i i w Rzymie, główną część armii tworzyli chłopi, gdyż w odróżnieniu od naszego nowoczesnego rozwoju przemysłowego cały świat starożytny jest w przytłaczającej mierze światem gospodarki wiejskiej. Ludność miejska w naszym rozumieniu występuje tu – pomimo wielu założonych miast – jedynie w ograniczonym stopniu. Przeważającą liczbę miast antycznych zamieszkują w większej części ludzie trudniący się pracą na roli. Nie tylko hoplici z greckich republik miejskich są zasadniczo rzecz biorąc wieśniakami, lecz także najemnicy Ksenofonta, którzy na ogół wywodzili się z całkowicie rolniczej Arkadii, oraz falangici Filipa i Aleksandra Macedońskiego, których zmobilizowano w ramach oddziałów chłopskich, parają się w cywilu rolniczą profesją. Jeszcze w erze państw hellenistycznych w Syrii i Egipcie żołnierz, którego nie powołano pod znaki, gospodaruje na niewielkim skrawku ziemi, nadanym mu przez króla zamiast żołdu z przykazaniem, aby był gotów stawić się do służby w każdej chwili.

To, że w Rzymie sytuacja wyglądała podobnie, jest rzeczą znaną i była już o tym w tej książce mowa. Starym zwyczajem powoływano tam pod broń latyńskich i pozostałych italskich chłopów: capite censi Mariusza, i to z samego Rzymu – będący poza tym zjawiskiem tymczasowym – stanowili w dużej mierze zrujnowani chłopi, legiony Cezara galijscy i italscy chłopi z Niziny Padańskiej, a w dobie cesarstwa legioniści posiadają swe grunty na terenach przygranicznych i są po części osiadłymi wieśniakami stojącymi w gotowości bojowej, podobnie jak urlopowani członkowie wojsk Ptolemeuszy i Seleukidów w Egipcie i Syrii. Lecz to wojsko obywatelskie staje się z czasem w obu społeczeństwach – co jest kolejną, jakże znamienną analogią między nimi – wojskiem zawodowym i oddziela się w ten sposób od reszty obywateli jako całości, tak że zaczyna tworzyć zręby swej własnej klasy. Inaczej niż w czasach dawniejszych obywatel, jeśli tylko posiada po temu właściwe cechy psychiczne i umysłowe, nie jest dłużej oczywistym kandydatem na żołnierza, a wojsko nie jest już zmobilizowanym ludem, lecz drogi żołnierza i cywila, jak byśmy dziś powiedzieli, rozchodzą się coraz bardziej. Ta ewolucja widoczna jest w Grecji już w V stuleciu przed Chr. [wszystkie kolejne daty podane w tekście odnoszą się do czasów przed narodzeniem Chrystusa, chyba że zaznaczono inaczej – przyp. tłum.] w postaci rodzącej się instytucji żołnierza najemnego. Albowiem najemnicy to żołnierze zawodowi i pod koniec tegoż stulecia uzyskują na tyle duże znaczenie, że Cyrus Młodszy mógł na potrzeby swej kampanii prowadzonej w głębi Azji zgromadzić nie mniej niż 13 000 greckich żołnierzy zaciężnych. Od tej pory grecki najemnik pozostaje we wszystkich konfliktach aż do czasów macedońskiej, a nawet rzymskiej hegemonii, jednym z najistotniejszych elementów prowadzenia wojny.

Obywatel hellenistycznego miasta mógł obecnie wygodniej niż kiedyś spędzać czas w domu i finansować swe wojny poprzez najemników. Znane są w końcu skargi Demostenesa na tę praktykę.

Nie inaczej jednak miały się sprawy w Rzymie, tyle tylko, że tu ta sama zmiana dokonała się kilka wieków później. Ale Rzym w ogóle wykazywał opóźnienie w stosunku do Grecji o całe stulecia.

Od czasu gdy wojny prowadzone przez Rzymian objęły swym zasięgiem większy obszar świata, wydłużając się jednocześnie, co wymagało od żołnierzy pozostawania pod znakami przez okres kilku, a niekiedy kilkudziesięciu lat, zaistniała konieczność powstania zawodowej klasy żołnierskiej, którą zarządzenia cesarza Augusta przemieniły w instytucję trwałą. Powołani rekruci pozostawali w armii w najlepszym razie 12 lat, na ogół zaś przez okres 16-20, a często nawet do 25 lat. Ich potomkowie zazwyczaj także podejmowali służbę wojskową.

W ten sposób powstało wojsko zawodowe, które trzymało swe życie we własnych rękach, a stacjonując na ogół w garnizonach na granicach cesarstwa, miało niewiele wspólnego z resztą społeczeństwa. Można by niemal rzec, że i ono było wojskiem najemnym, bo nawet jeśli nie zniesiono wprost obowiązku służby wojskowej obywateli, skład armijny uzupełniano w dużej mierze ochotniczymi zaciągami.

W każdym razie, podobnie jak miało to miejsce w Grecji, żołnierka przeobraziła się tu z jednej z funkcji pełnionych przez obywateli państwa w wyłączne zajęcie pewnego zamkniętego stanu. Oddziały milicyjne stały się w przypadku obu cywilizacji wojskiem zawodowym i aż do czasów ich schyłku pozostały najwyższą formą, jaką ich armie osiągnęły w swym rozwoju.

To, że owo wojsko w ostatnim okresie obu opisanych tutaj przemian było równocześnie w dużym stopniu wojskiem nadgranicznym, co silnie zaznacza się w przypadku greckiej ewolucji w Egipcie, a zwłaszcza w Syrii i co w Rzymie począwszy od Augusta jest realizowane z ledwie zrozumiałą według naszych pojęć konsekwencją, to że w obu przypadkach władza rozkazodawcza uwolniła się od skrępowania instytucjami republikańskimi, przechodząc w gestię komendy monarszej: w Grecji absolutnych królestw, w Rzymie absolutnego cesarstwa – wszystko to można postrzegać jako coś więcej niż tylko drugorzędne zjawiska, które dałoby się wyjaśnić przewrotem w życiu państwa i do których można by przydać jeszcze całą liczbę podobnych zjawisk, nie dodając jednak niczego zasadniczego do głównych rysów rozwojowego paralelizmu, takich jakimi je wcześniej tu nakreślono.

O tym, w jaki sposób różnice i podobieństwa greckiej i rzymskiej ewolucji, które tu przedstawiono jedynie szkicowo, przejawiały się w szczegółach, przekona się uważny czytelnik przy lekturze niniejszego opisu w każdym miejscu naszej książki, również tam gdzie nie będzie potrzeby wciąż na nowo o tym przypominać.

Objaśnienie identyczności zastosowanej optyki, za którym w ramach poszczególnych okresów historycznych następuje właściwe uporządkowanie materiału odnośnie do obu ścieżek rozwojowych, ułatwi w niewymuszony sposób podobne porównanie i bez dodatkowej pomocy nakieruje na ten sam trop naszego odbiorcę.

ROZDZIAŁ I ŹRÓDŁA I LITERATURA DO HISTORII WOJSKOWOŚCI GRECKIEJ

1. ŹRÓDŁA

Grecja najpierw stworzyła teoretyczne podstawy sztuki wojennej, a następnie praktykowała ją jako przedmiot nauczania. Pierwsze zachowane dzieła dotyczące wojny i mające charakter naukowy pochodzą jeszcze z połowy IV w. Rozpoznawalne początki tej literatury są jednak jeszcze wcześniejsze. Wychowanie w gimnazjonach, z którego mogli korzystać młodzieńcy we wszystkich państwach greckich przygotowywało wprawdzie do pełnienia obowiązkowej służby wojskowej, ale już na wczesnym etapie dbałość o sprawność fizyczną i umiejętność posługiwania się bronią należała do zadań rodzimych mistrzów fechtunku, czyli hoplomachów15.

Z czasem prowadzenie wykładów z teorii taktyki przejęli od nich sofiści. Jeśli obiecywali wpoić uczniom niezbędną wiedzę z różnorakich dziedzin zawodowych, to nauczali przy tym również tego, „co przyszły dowódca wiedzieć powinien”. Ograniczali się jednak w trakcie prowadzonych lekcji do taktyki elementarnej. Co do podziału żołnierzy na poszczególne szeregi radzili, aby najlepszych ludzi stawiać w pierwszym i ostatnim rzędzie, najgorszych zaś w środkowych, tak aby ci ostatni byli zarówno popychani, jak i kierowani przez tych pierwszych. Poza tym udzielali wskazówek odnośnie do ruchów, zwrotów i marszów, których właściwe wykonanie były potrzebne do wydłużenia frontu lub zwiększenia głębokości szyku, tak aby z kolumny marszowej uformować zwartą linię. Nauczali zmiany frontu w dowolną stronę, także w sytuacji, kiedy pierwsze szeregi musiały się ustawić w odwrotnym kierunku16. W przeciwieństwie do nich Sokrates wielokrotnie powtarzał swoim słuchaczom, że taktyka stanowi jedynie część tego, co musi wiedzieć przyszły głównodowodzący.

Co prawda z literackich osiągnięć tych zwalczanych przez Sokratesa nauczycieli nie dochowało się do naszych czasów nic więcej, lecz ich wykłady stanowiły zapewne pierwszą okazję do tego, żeby nauka o sztuce wojennej stała się przedmiotem podejmowanym przez pisarzy. Stanowili oni odtąd niezależne gremium w obrębie dydaktycznej prozy Grecji. W najstarszych zachowanych pismach poświęconych tej tematyce abstrakcyjne określenie strategii jako nauki jest już brane za podstawę rozważań, co zapoczątkował już Sokrates.

Sprawił on również, że zapotrzebowanie z jednej strony na praktykę i nauczanie, a z drugiej na filozoficzne studia wykraczające poza wymiar i zawartość merytoryczną różnych dyscyplin naukowych osiągnęło taki stopień, że dopiero u Greków rozważania o sztuce wojennej były uprawiane jako odrębny gatunek literacki.

Wszelako jeszcze zanim w Grecji pojawiła się naukowo wykładana wojskowość, ich historiografowie czynili na kartach swych dzieł pewne uwagi, które są dla nas istotne, gdyż zawierają jej zaczątki. Wartość informacji przekazanych przez greckich dziejopisów na temat sztuki wojennej czasów im współczesnych albo po prostu czasów, o których opowiadają, jest przy tym bardzo nierówna.

Herodot odmalowywał z epicką niefrasobliwością uzbrojenie i wygląd oddziałów wchodzących w skład armii Kserksesa. Interesowały go te same rzeczy, które w ludowych, wcześniejszych podaniach zyskały najwięcej miejsca: męstwo pojedynczych bohaterów i legendarne opowieści, które powtarzał chętnie w makabrycznych szczegółach. Rzeczywiście istotne z wojskowego punktu widzenia i interesujące zdarzenia schodzą u niego niejednokrotnie na dalszy plan, brakło mu też w tym względzie wystarczającej znajomości rzeczy, tak że przy kilku okazjach wkradają się w jego narrację militarne absurdy. Już Tukidydes zganił go za brak fachowej wiedzy o organizacji wojskowej Spartan (Her., IX 53; Thuc., I 20, 4), a cały wstęp do dzieła drugiego z wymienionych, w którym podejmuje się wykazania, iż wojna peloponeska była najważniejszym konfliktem w historii ludzkości, jest pośrednim protestem wobec monstrualnej liczebności wojsk perskich zaświadczonej u Herodota.

Tukidydes jest pierwszym historykiem greckim biegłym w zagadnieniach militarnych. Na tym polu z późniejszych znanych nam autorów mogą się z nim równać jedynie Ksenofont, Polibiusz i Arrian. Tukidydes wszakże przewyższa ich wszystkich głębią zrozumienia i ostrością wojskowego spojrzenia.

Odkrywamy u niego zalążki podobnego podejścia do strategii z czasów wcześniejszych, jakie dziś upowszechniło się w naszych badaniach nad historią wojskowości. Tukidydes, dokonując przeglądu starszej greckiej historii wojen, uczynił pierwszą (o ile nam wiadomo) próbę zużytkowania informacji podanych przez Homera przez zastosowanie optyki krytycznie usposobionego wojskowego (I 4-15). W jego ślady poszli potem inni pisarze, a Homer stał się pierwszym obiektem starożytnych studiów, także na polu militarnych zabytków epoki17. Jednak z czasem posunięto się na tym polu jeszcze dalej niż Tukidydes. Homera zaczęto wkrótce postrzegać jako uniwersalnego nauczyciela całej ludzkości, a jego dzieło stało się w oczach Greków księgą nad księgami. W ten sposób zrodził się pogląd, zgodnie z którym Homer miał być także nauczycielem strategii i taktyki. Znamy kilku autorów zajmujących się taktyką, którzy tworzyli po Homerze (Ael., Tact., I 2). Poliajnos rozpoczął swój zbiór poświęcony wojennym fortelom od wykorzystania wiadomości zawartych u Homera i nawet po tym, jak starożytność dobiegła końca, pod wpływem Eliana rozpowszechniła się błędna opinia, jakoby Homer miał być najpierwszym nauczycielem wojennego rzemiosła. Za panowania cesarza Maksymiliana ponowny wyraz temu przekonaniu dał przedstawiciel instytucji landsknechtów, Leonhard Fronsperger, gdy w przedmowie do drugiej części Kriegsbuches pisząc o Homerze stwierdził, że „był on pierwszym, który napisał, jak należy rozstawiać zbrojnych w szyku bitewnym”.

Wróćmy tymczasem do Tukidydesa. Wiadomo od dawna, że jego sposób odmalowywania wojennych zdarzeń w jednym zdaniu pozwala w nim rozpoznać prawdziwego znawcę i że jego opisy należą do najwartościowszych, jakimi dysponujemy w kwestii helleńskich konfliktów toczonych w starożytności. Jednak Tukidydes, wykazując genialną wręcz zdolność przewidywania, potrafił na podstawie zebranych podczas wojny peloponeskiej doświadczeń wyciągnąć wniosek, że w zakresie prowadzenia wojny przez Ateny, jak również ich organizacji militarnej, konieczne są reformy. Dopiero z perspektywy czasu właśnie te unowocześnienia okazały się najistotniejszym rodzajem postępu, do jakiego była zdolna ówczesna grecka sztuka wojenna: wydajne zastosowanie lekkozbrojnych, lepsze przeszkolenie jazdy do pełnienia służby wywiadowczej i rozpoznawczej, wykorzystanie jej do w charakterze formacji uderzeniowej i prowadzącej zdecydowane pościgi, wreszcie bardziej samodzielna i niezależna pozycja zajmowana przez najwyższych dowódców w toku kampanii.

Także nieliczne wypowiedzi o charakterze ogólnym odnośnie do prowadzenia działań wojennych, które Tukidydes wplótł w treść swojego dzieła, świadczą o głębokim zrozumieniu przez niego ich istoty i znajdują ciekawą paralelę w poglądach wybitnych pisarzy zajmujących się wojskowością w czasach współczesnych. Choć sam Tukidydes, który jako strateg dowodził siłami miasta Amfipolis – w sposób nienaganny co prawda, ale mało fortunny – zalecał odwagę w podejmowaniu decyzji i rozwagę w ich wdrażaniu oraz potrafił ocenić przewagę, jaką dawał pełniejszy wzgląd w prowadzone działania, to jednocześnie przyznawał, iż na wojnie utarte reguły znaczą najmniej i że trzeba liczyć się z nieustannie zmieniającymi się, teoretycznie niezliczonymi i szybko ulegającymi modyfikacjom sytuacjami, w których naczelny wódz musi się odnaleźć18. Być może słowa te dałoby się potraktować jako krytyczny komentarz do pouczeń sofistów, ale w istocie są one sprzeciwem wobec „prowadzenia wojny zza biurka”, który potem powtarzali roztropni wojskowi wszystkich stuleci.

Tukidydes wprawdzie nie przyoblekł swych opinii w szaty szerszej i bardziej pouczającej formy, ale nie są przez to mniej widoczne w obrębie napisanego przez niego dzieła. Z kolei Ksenofont, który zredagował najstarsze zachowane do dziś rozprawy poświęcone sprawom wojskowym, zabiegał bardziej o to, aby świat współczesny i potomny poznał go jako oddającego się historii wojskowego i teoretyka strategii. Nie przepuszcza on żadnej okazji, aby wyrazić swe poglądy w formie bezpośredniego pouczenia. Mimo to, jego militarne talenty i zdolność pojmowania zachodzących zjawisk nie dorównują Tukidydesowi. Umknęło mu na przykład to, czego dokonał Epaminondas jako reformator starej greckiej taktyki stosowanej przez hoplitów. Uznawał co prawda, podobnie jak Tukidydes, znaczenie lekkozbrojnych i jazdy oraz potrzebę zreformowania i lepszego niż dotychczas szkolenia tych rodzajów wojsk w Atenach, ale trudno mu to poczytywać za zasługę, bowiem symptomy kryzysu w tym względzie uwydatniły się w tym okresie znacznie bardziej niż w czasach Tukidydesa. Ksenofont okazał się w Azji solidniejszym dowódcą i chełpił się unowocześnieniem taktyki piechoty, do czego zmusiły go szczególne trudności, jakich nastręczał teren, ale i te ulepszenia zostały już w dużej mierze zaadaptowane przez Demostenesa w czasie wojny peloponeskiej.

Wyodrębnienie traktatów wojskowych w ramach prozy literackiej i ich pierwsze pojawienie się jako oddzielnego gatunku dokonało się, jak to wykazano powyżej, pod wpływem studiów filozoficznych. Podobnie jak w sferze polityki, gdzie badano istniejące formy ustrojowe i debatowano nad najlepszą organizacją państwa, także jeśli idzie o zagadnienie wychowania i kształcenia najlepszych wodzów oraz optymalną musztrę jako pierwszy poświęcał się mu krąg pisarzy pozostających pod wpływem Sokratesa. Nacisk, jaki Sokrates kładł na możliwość przyswojenia wybranej wiedzy fachowej, w tym także strategii, przejęli od niego wodzowie całego tysiąclecia, próbując urzeczywistnić tę ideę w kształceniu królewskich wodzów i swego wojska według wskazówek zawartych w Cyropedii (Cyropaedia). To dzieło autorstwa Ksenofonta obejmuje jego poglądy na temat taktyki, ale jego zakres jest znacznie szerszy i nie traktuje o instytucjach wyabstrahowanych z miejsca i czasu, choć naturalnie wiele z opisanych przez Ksenofonta manewrów było w jego czasach powszechnie znanych. Wskazówki, których udziela attyckim dowódcom jazdy w piśmie zatytułowanym Dowódca jazdy (Hipparchos) oraz księdze o sztuce jeździeckiej i pielęgnacji koni (w czym miał już poprzednika w osobie Simona i jego dzieła na temat wyglądu i właściwego doboru wierzchowców19) miały być w jego opinii – człowieka cieszącego się statusem jeźdźca – szczególnie pomocne Ateńczykom. Zamiłowanie do właściwego mu rodzaju broni daje się także zauważyć w Cyropedii i pismach historycznych. Wśród tych ostatnich należy wymienić Anabazę (Anabasis), jako wzorcową narrację poświęconą wojennym wydarzeniom. To jej powstaniu lacedemońska politeja zawdzięcza przychylne opinie na swój temat; z księgi tej czerpiemy niemal całą naszą ograniczoną wiedzę o elementarnej taktyce greckich hoplitów.

Na przełomie 357 i 356 r.20 Eneasz ze Stymfalos w Arkadii zredagował traktat o strategii, zbiór wskazówek dla naczelnych dowódców, w którym również posługiwał się zdefiniowanym przez Sokratesa i właściwym dla tej nauki aparatem pojęciowym. Z dzieła tego przetrwała tylko jedna część, w której omówiono problematykę obrony oblężonego miasta.

Eneasz, naśladując w tym pogląd Sokratesa, zdefiniował taktykę jako naukę o ruchach formacji wojskowych (Ael., Tac., III 4). Nie ograniczył się jednak w swej pracy wyłącznie do taktyki, tak jak robili to sofiści. Równie wszechstronne jak wiadomości, które jego zdaniem powinien posiadać wódz, są instrukcje, których udziela czytelnikowi. W swym dążeniu do wyczerpania wszystkich aspektów są uderzająco zgodne z Cyropedią Ksenofonta. Nawet praktycznie usposobieni wojskowi, tacy jak Tukidydes i Ksenofont, wykazywali na gruncie greckiej literatury wpływ oddziaływania kręgu sokratejskiego, pod którym (jak się zdaje) pozostawało zwłaszcza kilka pism tego ostatniego. Eneasz był zaś pierwszym systematycznie i wyczerpująco opracowującym temat autorem nauki o prowadzeniu wojny.

W księdze pierwszej swego obszernego dzieła poświęca uwagę zarówno wykładom o broni i zaprowiantowaniu, jak i środkom, które mogłyby przeszkodzić nieprzyjacielowi w posuwaniu się naprzód. Druga obejmowała naukę o pozyskiwaniu pieniędzy, trzecia podejmowała temat środków ostrożności przeciw zdradzieckim atakom, czwarta zawierała pouczenia co do wojskowego krasomówstwa, prawdopodobnie reguł, jak zagrzewać ludzi do walki albo przemawiać do nich w wypadku, gdy ich postawa pozostawała nieodpowiednia, jak ich odpowiednio upominać i dodawać im odwagi. W piątej księdze omawiana jest taktyka, w kolejnej zaś poliorketyka, czyli sztuka oblężnicza. Siódma, która zachowała się w większej części, była dedykowana obronie. W jednej z pozostałych ksiąg – nie znamy w tym przypadku jej numeru – przedstawił Eneasz swoje poglądy na organizację obozu, służbę wartowniczą i patrolową. Nie jest zresztą wykluczone, że jego dzieło zawierało także inne rozdziały, poza tymi naukowo uznanymi.

Zróżnicowana treść zachowanego ułamka tej strategii sprawia, że utrata pozostałych części staje się szczególnie nieodżałowana. Lecz nawet w tym ograniczonym wymiarze, uwarunkowanym przetrwaniem jedynie drobnej części dzieła, metody prowadzenia wojny przez Hellenów i ustawiania przez nich formacji bitewnych oraz zadania, których wykonanie powierzano naczelnym dowódcom ok. połowy IV w. jawią się w dorobku Eneasza niezwykle sugestywnie.

Warunki, z którymi musiał się liczyć komendant oblężonego miasta, są w ujęciu Eneasza bardzo prymitywne. Rodzaj stosowanych zamknięć bram miejskich i inne szczegóły, które podaje na kartach swego pisma każą w powiązaniu z wiadomościami przekazanymi przez historiografów i wynikami badań archeologicznych sądzić, iż grecka twierdza w IV w. (i poprzednich stuleciach) nie mogła posiadać, wedle naszych pojęć, dużej odporności na atak dokonywany z zewnątrz. Choć twierdze te zdobywano na ogół przez zaskoczenie lub zdradę, to przed zastosowaniem artylerii jedynie długa blokada i morzenie załogi głodem mogły je doprowadzić do upadku.

Na rozprawę Eneasza, pierwsze greckie dzieło traktujące o całości zagadnień strategicznych, najprawdopodobniej wpływ miały także wybitne osiągnięcia Ifikratesa. W przyszłości, która miała należeć do wielkich wirtuozów wojny walczących o spadek po Aleksandrze, nowy gatunek literacki wspaniale się rozwinął. O tym, jak liczne były ówczesne dzieła naukowe poświęcone wojnie, możemy jedynie wnosić na podstawie wzmianek osób żyjących w późniejszych latach. Ich treść szybko nabrała czysto teoretycznego charakteru i stała się niezdatna do zastosowania w praktyce21. Starsze podręczniki taktyki i strategii nie różniły się najpewniej zasadniczo od tych zachowanych do naszych czasów i wydaje się, że zarówno wówczas, jak i potem panował zwyczaj, by kopiować prace poprzedników tylko w nieco zmodyfikowanej wersji. Listę starszych pisarzy zajmujących się taktyką Eneasz i Arrian zamieszczają we wprowadzeniu do swych dzieł; bazując na wymienionych przez nich imionach, jesteśmy w stanie tylko w niewielkim stopniu powiązać je w bezsporny sposób ze znanymi nam postaciami.

O Pyrrusie i jego synu Aleksandrze, a także o Kineaszu wiemy, że zajmowali się redagowaniem rozpraw o taktyce, które czytano aż do czasów Cycerona (Ep., IX 25, 1), zaś od samego Kineasza – że sporządził wyciąg z obszernego dzieła Eneasza. Czy Poliorketyka (Poliorketika) Dajmachosa (Müller, FGH II, s. 442) rzeczywiście została napisana przez historyka o tym imieniu, nie można dziś ustalić z całą pewnością; praca ta jest cytowana tylko w jednym miejscu. Dotrwała do nas dopiero Taktyka (Tactica) Asklepiodotosa, ucznia Posejdoniosa, z której korzystał Elian (nie: Elian Klaudiusz), tworzący prawdopodobnie w czasach panowania Trajana. Elian jest też źródłem informacji o taktyce nakreślonej przez Arriana z Nikomedii, którą ten opracował na przełomie 136 i 137 r. po Chr.

Dzieła tych ostatnich autorów zawdzięczają swe powstanie także i tej okoliczności, że w pierwszych wiekach po Chr. sztuka wojenna była praktykowana jako przedmiot nauczania w kołach wykładowców filozofii. Czynnikiem determinującym jej kształt był ich charakter. I tak, Asklepiodotos i Elian byli rasowymi teoretykami, brali pod uwagę warunki idealne, zakładane i dobrane według schematu, zaś istniejące w przekazach historycznych fakty uwzględniali rzadko. Jedynie Arrian posiadał wojskowe wykształcenie, a jego księga była opracowaniem przeznaczonym na potrzeby praktyki. Prawdopodobnie w tych zachowanych do naszych czasów dziełach znajdują się dosłownie przytoczone wyciągi ze starych regulaminów ćwiczebnych, które wdrażano w wojskach królestwa macedońskiego.

Jednakże dla poznania greckiej taktyki czasów późniejszych opisy wojen, jakie znajdujemy u ówczesnych historyków, pozostają naszym najznakomitszym źródłem; mimo to, jedynie nieliczni z owych autorytetów odebrali wojskowe wykształcenie. Spośród ksiąg historycznych powstałych po Ksenofoncie ta autorstwa Efora, ucznia Izokratesa, zyskała największą miarodajność, przynajmniej gdy w grę wchodzi zachowany fragment dotyczący militariów. Retorycznemu sposobowi obrazowania, w postaci jaką proponowali Efor i niemal wszyscy greccy historycy po nim, będzie się z góry przeciwstawiało ostrożną krytykę. To, co z zachowanego materiału można przypisać Eforowi, potwierdza całkowicie nieprzychylny osąd wydany przez będącego znawcą Polibiusza odnośnie do jego opisów bitew (Polyb., XII 25 n.). Jeśli chodzi o dokonania Aleksandra, jesteśmy zdani przede wszystkim na wyróżniającego się znajomością rzeczy Arriana, a w kwestii walk Macedończyków i Greków toczonych przeciw Rzymowi – na Polibiusza. Stopień użyteczności wiadomości podawanych przez Plutarcha, Diodora i Kurcjusza, a także pozostałych autorów zależy od źródeł, z których korzystali. O wiele istotniejszym dziełem dla poznania sztuki wojennej czasów hellenistycznych jest Polibiusz, który samodzielnie opracował traktat o taktyce (Polyb., IX 20, 4; Ael., Tact., I 1), a w swej pracy historycznej zawarł niejedną dygresję o charakterze wojskowym22. Jego polemika z opisami bitew sporządzonymi przez starszych pisarzy nie zawsze jest jednak uzasadniona. Wielokrotnie wyrażanego przypuszczenia, że autorzy trzech zachowanych dzieł o greckiej taktyce odwołują się do pracy autorstwa Polibiusza, nie daje się dowieść w sposób nie budzący wątpliwości.

Najważniejsze źródło wiedzy na temat egipskich instytucji wojskowych stanowią z kolei papirusy.

Wreszcie i w dobie Bizancjum zajmowano się studiami nad grecką taktyką i sztuką wojenną, zapewne w podobny sposób, jaki w ogóle charakteryzuje bizantyńską uczoność. Dzieła cesarza Maurycjusza (582–602 po Chr.), przypisywane Leonowi VI (866–911 po Chr.), a także Nicefora II Fokasa (963–969 po Chr.) i Konstantyna VIII (1025–1028 po Chr.) zawierają na ogół regulaminy sztuki wojennej pochodzące z czasów, w których żyli ich autorzy; to, co podają na temat wieków wcześniejszych, zostało przepisane z Taktyki Eliana.

Dwie rozprawy wojskowe innego rodzaju zachowały się do naszych czasów dzięki kolekcjonerskiemu zapałowi doby Nerwy i Trajana: chodzi o pisma Poliajnosa i Frontinusa. Stanowią one jednak bardzo ograniczony wkład do poznania greckich zabytków wojennych, a są nim wykazy zdarzeń, w których faktycznie bądź rzekomo brali udział sławni wodzowie, dokonując określonych czynów wojennych. Na ogół wszakże te anegdotki są pozbawione militarnej wartości, również tam, gdzie na pozór dokładnie przedstawiają stosowane manewry.

W charakterze źródła wiedzy o ówczesnej wojskowości dochodzi do tego dynamicznie powiększająca się liczba graficznych przedstawień oręża i innych przyrządów wojennych widniejących na wazach, monetach i dziełach rzeźbiarskich, którą uzupełnia ocalała broń i jej części wydobywane na światło dzienne dzięki odkryciom archeologicznym. Wreszcie istotne jest to, czego możemy się dowiedzieć o scenie, na jakiej rozgrywała się grecka historia wojen dzięki współczesnym doskonałym zdjęciom topograficznym, co dotąd wyłaniało się jedynie z badań antycznych miast i urządzeń fortecznych, portów wojennych, a także na podstawie ustalania miejsc antycznych bitew.

2. LITERATURA

Badanie greckiej starożytności przez filologów w połączeniu z zainteresowaniem historią wojen antycznych przez współczesnych wojskowych przyniosło skutek w postaci niezwykle obszernej literatury, zwłaszcza z XVII i XVIII w., a także z początku XIX. I ponownie, to w czasach najnowszych, po tym jak jeszcze w latach 50. XIX w. brak było prac, w których prezentowano by syntetyczne podejście do tematu, a nawet pomniejszych publikacji (z wyjątkiem egzegetycznych uwag do dzieł Ksenofonta), przystąpiono do wielostronnego opracowywania przedmiotu naszych rozważań w ujęciu całościowym i jego poszczególnych aspektach.

Jeśli jednak starsze informacje przekazywane przez greckich historyków okazują się dla naszych obecnych badań nieprzydatne, to i z najnowszych opracowań dotyczących greckich artefaktów rzadko kiedy daje się spożytkować coś więcej niż zestawiane z zadziwiającą nieraz pilnością opinie wszystkich zainteresowanych stron. Wcześniejsi autorzy opracowujący tę tematykę nierzadko nie posiadali wystarczającej znajomości greki; stąd często brano za podstawę Witruwiusza i innych autorów łacińskich oraz kiepskie przekłady autorów greckich, a także wykorzystywano z lubością w charakterze źródła reliefy widoczne na Kolumnie Trajana.

W ten sposób wraz z odrodzeniem się studiów klasycznych grecka sztuka wojenna badana przez filologów stała się od czasów Folarda częstym przedmiotem opracowań, także ludzi o wojskowym przygotowaniu. Do tego dochodzi fakt, że pewnych modnych wśród tych badaczy koncepcji i hołubionych przez nich teorii usiłowali dowieść już starożytni; w ogóle kilku z nich żywiło wręcz fantastyczne przekonania na temat sztuki wojennej Grecji. Takie wyobrażenia zawiera na przykład podręcznik poświęcony greckim znaleziskom związanym z wojną, zredagowany przez wykładowcę Akademii Wojskowej w Stuttgarcie, J.J.H. Nasta. Przynoszącym wiele korzyści zadaniem byłoby ukazanie związku, jaki zachodzi pomiędzy poglądami tych uczonych a współczesnymi teoriami z dziedziny wojskowości, wzbogaconymi o doświadczenia wyniesione z toczonych wojen. Podobnie jak dla naczelnego wodza zgubne staje się bezwarunkowe trwanie przy jednej teorii, tak dla historyka parającego się dziejami wojen równie fatalne musi się okazać to, że chwilowo uznawana doktryna strategiczna mogłaby mieć dla wszystkich czasów i narodów uniwersalne znaczenie.

Zarówno dla czasów dominacji humanistów, jak i dla obecnych czasów trafne pozostaje spostrzeżenie, że filolodzy i historycy, którzy piszą o antycznej sztuce wojennej często nie posiadają koniecznego militarnego przygotowania nawet w sprawach rudymentarnych, a z kolei ci o wojskowym wykształceniu nie są w wystarczającym stopniu filologami i historykami, aby z dostępnych źródeł móc uczynić właściwy użytek. Kto samodzielnie nie pracował w obszarze historii wojen, kto nie miał w ogóle styczności z ujętą w naukowe ramy wojskowością, nie może w tej dziedzinie odnieść sukcesu, niezależnie od tego, czy jest uznanym filologiem lub historykiem, czy też wyśmienitym generałem lub admirałem. Błędem byłoby żywić przekonanie, iż na podstawie lektury jakiekolwiek nowożytnego dzieła teoretycznego można zyskać dostateczną wiedzę fachową, żeby móc wydawać opinie o starożytnej strategii. Prace te najczęściej uwzględniają nowoczesne warunki, które bardzo różnią się od antycznych. Pewne proste i elementarne zasady strategii sprawdzają się co prawda w jednakowym stopniu we wszystkich czasach, ale uwarunkowania współczesności są zasadniczo odmienne od tych, które odnosiły się do antyku.

Zatem zarówno historyczno-filologiczne, jak i wojskowe wykształcenie jest z osobna niewystarczające, a ich połączenie w jednej osobie zdarza się rzadko. Toteż ok. połowy ubiegłego [tzn. XIX – przyp. tłum.] wieku pewien filolog nazwiskiem Köchly i były pruski oficer-geniusz Rüstow, praktyk z naukowym wykształceniem, który zajmował się nieco wcześniej historią wojen, przystąpili do wspólnego opracowania sztuki wojennej Grecji. Owocem tej współpracy jest najlepsza praca w tym temacie, jaką obecnie dysponujemy. Jednak wypełnienie luk istniejących w przekazach poprzez tworzenie arbitralnych konstrukcji i stawianie takowych jako hipotezy, nie zawsze w dostatecznym stopniu przeprowadzone rozróżnienie antycznych świadectw zgodnie z czasami, do których przynależą i do których się odnoszą, składają się na niedostatki tego dzieła, którego powstanie przypada na okres, gdy materiał archeologiczny jeszcze długo nie miał się stać tak obfity jak ma to miejsce obecnie.

Po Rüstowie i Köchlym ukazały się jeszcze dwa prace sumaryczne, w których zajmowano się naszym przedmiotem, rozpatrywano go jednak z różnych punktów widzenia.

Pierwszym z nich jest opublikowany jako część podręcznika Hermanna poświęconego greckiemu antykowi tom o wojskowości i strategii starożytnej Grecji autorstwa H. Droysena; drugim – pierwsza połowa pierwszego tomu wyczerpującego dzieła H. Delbrücka o dziejach sztuki wojennej.

Droysen kładzie większy nacisk na specyfikę starożytną i ze szczególną starannością przedstawia wojskową organizację i wszystko to, co było z nią związane. Z kolei uwaga Delbrücka, jak wskazuje już sam tytuł jego pracy, koncentruje się na tym aspekcie zagadnienia, który zwie się sztuką prowadzenia wojny, zaś antyczny wymiar tematu jest zasadniczo poruszany tylko w takim stopniu, w jakim odnosi się do owej sztuki i służy jej poznaniu oraz zrozumieniu.

Wreszcie, gdy mowa o dziełach, które całościowo omawiają najistotniejsze skutki greckich działań wojennych, mógłbym w tym miejscu zapewne przytoczyć wspólną pracę Veitha i moją na temat antycznych pól bitewnych i będący jej uzupełnieniem atlas, które należą wprawdzie do dziedziny historii wojen, ale jednocześnie pozostają w tak bliskim związku z wojennymi instytucjami i sztuką wojenną, że oferują wielostronny wgląd także i w tę problematykę.

[Wydania, komentarze] Przeglądu starszych wydań greckiej taktyki dokonują RÜSTOW i KÖCHLY, Griechische Kriegsschrifsteller, Leipzig, Engelmann, I 1853; II, cz. 1 i 2 1855, oraz WESCHER, Poliorcétique des Grecs, Paris 1867. Traktat Eneasza był kilkakrotnie publikowany, m.in. przez: von HERCHER, Aen. comm. Poliorc., Berlin 1870, a ostatnio przez von HUGA, Leipzig 1884. Dzieło Arriana τέχνη ταχτιχή wydał ostatnio von EBERHARD w: Arrians scripta minora, Teubner 1885. K.K. MÜLLER opublikował Ein grechisches Fragent über Kriegswesen w: Festschr. f. L. Ulrichs, Würzburg 1880, s. 106 n. oraz Grechische Schrift. über Seekrieg, Würzburg 1882. Na temat rękopisów i wydań dawnych mechaników por. SUSEMIHL, Gesch. d. griech. Litteratur in der Alexanderinerzeit I, Leipzig 1891, s. 701 n. Pisarzy czasów bizantyjskich najbardziej wyczerpująco omawiają RÜSTOW i KÖCHLY, op. cit. Dodatkowo na temat Bizantyjczyków por. KRUMBACHER, Gesch. d. byz. Litteratur, Hdb. d. kl. Altertumwissensch. IX 1, München 1891.

Z komentarzy do wymienionych pisarzy warto wspomnieć o: A. BAUER, Philologus N.F. IV, s. 401 n., który pisze na temat Tukidydesa jako pisarza wojskowego. O początkach nauki o wojnie u Greków zob. tenże w: Ztschr. f. allg. Gesch. III (1886), s. 1 n. Na temat Ksenofonta por. Rüstow, Militärische Biographien I, Zürich 1858; Baldes, Xenophons Cyropädie als Lehrbuch der Taktik, Prog. d. Gymnas. Birkenfeld, Ostern 1887. O Eneaszu traktują: HUG, Aeneas v. Stymphalos ein arcad. Schriftsteller aus klassischer Zeit, Zürich 1877 (Gratulationsschr. a. d. Universität Tübingen) i Rh. Mus. N.F. 33, s. 629; dalej: Jahrbb. f. klass. Phil. 119, s. 241 n., 639 n. O wzajemnym stosunku taktyki w ujęciu Arriana i Eliana, jak również tej autorstwa Asklepiodotosa por. Rüstow i Köchly w kilku rozprawach, które wymienia R. Förster, Hermes XII, s. 426 n. oraz K.K. Müller, Rh. Mus. N.F. 38, s. 454 n. Przypuszczenie, iż taktyka Polibiusza była źródłem dzieł poświęconych tej dziedzinie i zachowanych do naszych czasów, po raz pierwszy sformułował HASSE w artykule Phalanx u Erscha i Grubera, w czym zgadza się z nim H. DROYSEN.

[Literatura ogólna] Starsza literatura została najlepiej zestawiona w: JÄhns, Gesch. d. Kriegswissenschaften, 3 tomy, 1889–91.

Do tego: Rüstow i Köchly, Gesch. d. griechischen Kriegswesens von der ältesten Zeit bis auf Pyrrhos, 1852.

Poza tym G. Gilbert, Handb. d. griech. Staatsaltert. (I, Leipzig 1881, sztuka wojenna Sparty s. 65-82, sztuka wojenna Aten s. 296-312; II, 1885, sztuka wojenna s. 345-356, na temat sztuki wojennej pozostałych państw greckich por. część statystyczną II tomu) daje dobre i użyteczne zestawienie, w którym zwłaszcza inskrypcje zostały wykorzystane bardzo skrupulatnie. DEMMIN, Die Kriegswaffen in ihrer hist. Entwicklung, wyd. 2, Leipzig 1885; wyd. 3 (tania edycja) 1891. Ponadto: H. Droysen, Heerwesen und Kriegführung der Griechen, Freiburg 1888, 1889 (w: K.F. Hermann, Lehrbuch der griech. Antiquitäten, II, dział 2); Dodge, Alexander, a history of the origin and growth of the art of war from the earliest times to the battle of Ipsus 301, s. 180.

Na koniec wreszcie: Delbrück, Geschichte der Kriegskunst I3, 1920; Kromayer-Veith, Antike Schlachtfelder I, II oraz IV, 1903 n.; Kromayer-Veith, Schlachten-Atlas zur antiken Kriegsgeschichte, dział grecki, karty 1-11, 1922 n.

ROZDZIAŁ II ORGANIZACJA I TAKTYKA

A. OKRES MYKEŃSKO-HOMERYCKI

[Literatura] Dawniejsza literatura odnosząca się do sztuki wojennej czasów homeryckich została zebrana w: KOEPKE, Über das Kriegswesen der Griechen im heroischen Zeitalter, Berlin 1807; FRIEDRICH, Die Realien der Illiade und Odyssee, wyd. 2, Erlangen 1856, s. 355 n. (dyletanckie). O państwie w stanie wojny zob. Büchholz, Homerische Realien, 1881, II, dział 1, s. 303 n. (najlepsze ze starszych opracowań). O broni pisze: HELBIG, Das homerische Epos aus den Denkmälern erläutert, Leipzig 1884, wyd. 2, 1887 (znakomita praca, która po raz pierwszy w sposób systematyczny wykorzystuje wyniki wykopalisk Schliemanna i materiał archeologiczny jako taki, a także wyszczególnia całościowo nowszą literaturę): uzbrojenie s. 195-251, rydwany s. 88 n. Po książce HELBIGA ukazały się przede wszystkim: REICHEL, Über homerische Waffen, Abh. d. arch.-epigr. Sem. in Wien XI, 1894, wyd. 2, 1901. R. zgadza się zasadniczo z tym, co pisze Helbig, ale nieco zbyt jednostronnie usiłuje wykazać istnienie mykeńskiego uzbrojenia w całym dziele Homera. Słuszniejszy osąd w tej materii wydaje C. Robert, Studien zur Ilias, 1901, s. 1-74, a także H. Ostern, Die Bewaffnung bei Homer, dyser., München 1909. Z poszczególnych rodzajów broni rydwany bojowe omawia: E. v. MERCKLIN, Der Rennwagen in Griechenland, dyser., Leipzig 1901, tarcze: M. GREGER, Schildformen und Schildschmuck bei den Griechen, dyser., Erlangen 1908; dalej: G. Lippold, Griechische Schilde (w: Münchener arch. Studien, den Amdenken Furtwängler gewidmet), 1909, a także W. Helbig, Ein homerischer Rundschild mit einem Bügel, Jahresh. d. ö. arch. Instituts XII (1909), s. 1-70. O pancerzu pisze: Hagemann, Griechische Panzerung, cz. 1: zbroja metalowa, Leipzig 1919; na temat Homera s. 88 n., a także: ALBRACHT, Kampf und Kampfschilderung bei Homer, Naumburg a/S 1886, Progr.; E.H. Meyer, Indogerm. Mythen II, s. 183 n. Za nieudaną uważam próbę, aby w dostępnych dziełach Homera i odpowiadających mu czterech różnych stylach poetyckich rozróżnić także cztery różne epoki wojskowości czasów heroicznych, nie ulega jednak wątpliwości, że w zachowanych utworach poetyckich zyskujemy odzwierciedlenie różnych czasów. A. Bauer, Wehrpflicht und Kriegführung bei den Griechen, Deutsche Revue XV, s. 339 n.; H. Delbrück, Perserkriege und Burgunderkriege, s. 2 n.

1. ZARYS HISTORYCZNY. UZBROJENIE

Najstarszy okres greckiej sztuki wojennej cechuje wielusetletni rozwój, który z jednej strony na podstawie nowo odkrytych zabytków mykeńskich można datować na wczesne II tysiąclecie, a z drugiej, jeśli kierować się momentem zakończenia wdrażania pewnych udoskonaleń, należałby skrócić, przyjmując za punkt wyjścia wojny perskie.

Głównym rysem znamionującym rozwój jest zmiana w stosowanym uzbrojeniu, od którego zależy oczywiście, zarówno w szczegółach, jak i w ogólności, sposób walki. Jeśli chodzi o nie, to jesteśmy w stanie odróżnić tylko obie fazy krańcowe, które należy przyjąć za początek i koniec tego okresu bądź w takim ujęciu są ujmowane w źródłach. Nie mamy natomiast możliwości śledzenia etapów przejściowych.

W czasach mykeńskich głównym narzędziem walki w pełni uzbrojonego wojownika była duża, sięgająca niemal na wysokość człowieka i ciężka tarcza. Zszyta z kilku warstw wyprawionych skór bydlęcych, składała się z dwóch połówek, górnej i (nieco większej) dolnej, które łączono pośrodku, tak że jej kształt można przyrównać do nie całkiem ściągniętego ß albo pudła skrzypiec. Tarcza nie była płaska, lecz mocno wysklepiona, tak że wojownik mógł się za nią ukryć całym ciałem i był przez nią chroniony także z boków. Poza tym, była najczęściej obita metalowymi ozdobami i takąż krawędzią23. Tego straszliwie ciężkiego i nieporęcznego oręża24 nie sposób było oczywiście nieść na ramieniu, ani wykonywać nim bardziej zdecydowanych ruchów, przez co był po prostu zawieszany na rzemieniu (τελαμών) bięgnącym ponad lewym barkiem i karkiem. Dzięki temu oręż można było przesuwać w prawo i lewo, a także zarzucić go na plecy25.

Ponieważ ta potężna tarcza wieżowa, jak ją nazwano, zakrywała całego człowieka, nie było potrzeby noszenia w tym samym czasie pancerza. Wystarczył skórzany pas, który często był zaopatrzony w metalowe płytki i okucia służące do ozdoby i zwiększenia jego wytrzymałości26. Na goleniach noszono owijacze ze skóry27.

Także hełm nie pojawia się jeszcze w swej późniejszej formie: z częścią twarzową, osłoną na policzki i kark, tylko jest czymś w rodzaju skórzanego kaptura, często pokrytego od zewnątrz rzędami zębów dzika i metalowymi płytkami, z kitą lub bez niej, sporadycznie wyposażony w rogi, od wewnątrz zaś podbity filcem28.

Do broni zaczepnej należała długa włócznia, która nadawała się zarówno do zadawania pchnięć, jak i miotania29. Niekiedy wspomina się także o dwóch oszczepach, które zapewne w takim wypadku musiały być krótsze i lżejsze, oraz o dużym mieczu, obusiecznym i wykonanym z brązu, bardziej zdatnym do wykonywania cięć niż do kłucia30. Jako broń pomocnicza, gdy stracono włócznię lub gdy miecz się złamał, służyły kamienie zebrane z pola, którymi ciskano we wroga. Czasem spotyka się też wzmianki o toporze31.

Obok ciężkozbrojnych stawali w polu lżej uzbrojeni łucznicy, nieposiadający tarcz tak olbrzymich rozmiarów.

Jest to ekwipunek członków arystokracji, drogi i kosztowny w utrzymaniu, podobnie jak rydwany bojowe, które ciągnięte przez dwa lub trzy rumaki poruszały się na dwóch kołach, a miejsce dla wojownika znajdowało się obok woźnicy. Stojąc walczył i dowodził tym duetem. Od przedniej strony rydwan opasywała wygięta poręcz, tak niska, że woźnica operujący nad nią mógł zostać raniony w podbrzusze. Wykonana z drewna albo plecionki, była niekiedy zaopatrzona w metalowe okucia, a zdarzało się, że zamiast tej ażurowej konstrukcji mocowano obitą metalem niską ściankę. Na górnej krawędzi siedziska rydwanu znajdował się wykonany z giętkiego drzewa drążek (άντυξ), którego końce nie były wyginane; do niego przywiązywano cugle, gdy rydwan stał w miejscu. Do osi mocowano dyszel, na którym spoczywało jarzmo. Ponadto dyszel był niekiedy połączony z siedziskiem32.

Orszak arystokracji składał się z lekkozbrojnych pieszych wojowników pozbawionych opisanej wyżej dużej tarczy, którą zastępowała inna, pokryta skórami kóz, wołów i panter oraz pozostałej zwierzyny łownej, trzymana lewą ręką jako swego rodzaju „trzepocząca” osłona33. Była to prymitywna broń, która u pojedynczych ludów przetrwała jeszcze w późniejszych czasach i kontynuowała swój żywot we wspomnieniu Greków o „egidzie”, koziej skórze, którą posługiwał się Zeus i Atena34. Łuk, oszczep i miecz służyły jako broń zaczepna.

Tak mniej więcej moglibyśmy sobie wyobrazić najstarszą fazę rozwojową, którą jesteśmy już w stanie objąć naszym zakresem poznania.

Jest rzeczą najzupełniej jasną, że w pełni uzbrojeni wojownicy pochodzący z warstwy szlachetnie urodzonych musieli posiadać, właśnie z racji znacznie lepszego uzbrojenia, olbrzymią przewagę nad członkami własnego orszaku, nieco podobną do tej, jaką „rycerze” mieli nad giermkami. Do boju stawali jedynie na rydwanie albo pieszo. Nie mniej oczywiste jest wszakże i to, że walka przy użyciu tych ciężkich tarcz musiała wyglądać nad wyraz nieporadnie i niemrawo. Pojedynek pomiędzy Ajaksem a Hektorem, tak jak został przedstawiony w eposie Homera35, można zapewne traktować jako typowy przykład: na początku Trojanin rzuca oszczepem, a przeciwnik paruje go wielką tarczą sporządzoną z siedmiu skór bydlęcych, której pocisk nie jest w stanie przebić, po czym sam ciska swój oręż, rozpłatując tarczę wroga, który ze swej strony spokojnie przetrzymuje ten atak. W ten sposób pierwsza odsłona walki jest zakończona. Teraz obaj wojownicy sięgają, nie niepokojeni przez przeciwnika, po włócznie i występują naprzód z inkrustowanym orężem, znów trafiając w wielkie wysunięte przez sobą tarcze. Także i ta runda nie przynosi rozstrzygnięcia. Teraz jeden z nich chwyta ogromnych rozmiarów kamień polny, a drugi nie wykorzystuje momentu, gdy przeciwnik się schyla, aby się nań rzucić. Daje mu raczej czas do wzięcia zamachu, pozwalając, aby ciśnięty kamień odbił się spokojnie od jego wyciągniętej tarczy; następnie sam przechodzi do podobnej taktyki, w czym przeciwnik nie czyni mu przeszkód. Doszłoby i do czwartego zwarcia, tym razem przy użyciu mieczy, gdyby heroldowie nie wystąpili z propozycją przerwy.

Widać zatem, że jest to pojedynek wyważony, niemal ceremonialny, rozgrywany według reguł walki przy zachowaniu zasad honoru i przyzwoitości; żadnych dziko rozpędzonych rydwanów i wykorzystywania wszystkich szans, jakie się nadarzą, lecz raczej rywalizacja podług rycerskich obyczajów.

W dwóch aspektach ta najstarsza metoda walki, w ujęciu, w jakim zmuszeni jesteśmy ją sobie wyobrażać, doznała dwóch przemian, które homerycki epos powstały w samym środku tych przeobrażeń ukazuje nam wyraźnie: z jednej strony starcia w wykonaniu w pełni wyekwipowanych wojowników stają się żywsze i ruchliwsze, z drugiej zaś masy uczestniczące w tych bojach zaczynają w większym stopniu aniżeli dotychczas zyskiwać na znaczeniu. Pierwsze z tych zjawisk wiąże się ze zmianami w uzbrojeniu. Wieża tarczowa stopniowo znika36 i zostaje zastąpiona przez poręczną tarczę okrągłą, która noszona na lewym ramieniu i trzymana za imacz może być z łatwością przemieszczana w różnych kierunkach, nie obciąża już tak potężnie i nie hamuje walczącego nią mężczyzny. Jej znacznie mniejszy37 rozmiar sprawia obecnie, że pancerz i nagolenniki stają się konieczne, również hełm zyskuje więcej walorów ochronnych38, a tzw. jońskie panoplium stanowiące ostatnie ogniwo w całym rozwoju zdobywało z czasem coraz większe uznanie39.

Zapewne za tą zmianą następuje jednocześnie stopniowe odejście od stosowania rydwanów bojowych, które u schyłku tego okresu zupełnie wychodzą z użycia40.

Jednak znacznie ważniejsza od pierwszej jest druga ze wspomnianych zmian, a mianowicie wzrost znaczenia mas podczas walki.