Harmonia życia - Beata Abramczyk - ebook + książka

Harmonia życia ebook

Beata Abramczyk

4,3

Opis

„Historia Beaty jest fascynująca i niezwykła. Poznałam ją kilka lat temu, kiedy wychodziła z ciężkiej, przewlekłej choroby. Lekarze nie dawali jej szans na uzdrowienie i dobre życie. Od chwili, kiedy wzięła swoje zdrowie, szczęście i całe życie we własne ręce, zaczęły dziać się cuda. Z osoby mocno schorowanej stała się autorką wspaniałych książek, warsztatów, została dietetykiem i nauczycielką jogi. Beata udowadnia, że nie ma rzeczy niemożliwych! Uzdrowiła swoje życie, a teraz pomaga innym uzdrowić siebie. To niezwykle motywująca i wspierająca autentyczna historia wspaniałej kobiety – takiej, jaką i Ty możesz się stać. Polecam. Powodzenia!!!”.

Z miłością,

Agnieszka Maciąg, autorka bestsellerowych książek, webinarów i bloga

„Podziwiam Beatę za jej determinację w dążeniu do zdrowia i odwagę podążania własną życiową ścieżką. To wielka wartość, że Beata dzieli się w książce wiedzą i doświadczeniem. Dzięki temu każdy może odnaleźć swoją drogę i zwyczajnie – poczuć się dobrze w życiu. Beata inspiruje do zmiany i inwestycji we własny dobrostan, który jest, jak pisze, na wyciągnięcie ręki. Polecam!”.

Agnieszka Bera, nauczycielka jogi kundalini, www.aga.yoga 

„Książka, którą pragnę podarować czytelnikom, pokazuje, jak ważne jest zrozumienie swojego ciała, umysłu i duszy. Dokonywanie świadomych wyborów stanowi podstawowy fundament w tworzeniu dobrostanu. Cudownym środkiem w dążeniu do zdrowia i osiągnięcia harmonii są joga, medytacja i dieta. Książka to nie tylko kompas, który pozwala wrócić w głąb siebie, ale i przewodnik, jak zbudować prostą drogę do harmonijnego życia. I jak na nią wracać, gdy życie niepostrzeżenie wciągnie nas w wir codzienności”.

Beata Abramczyk

 

Beata Abramczyk

 

Autorka książek, dietetyczka, dietoterapeutka, terapeutka Access Bars, refleksologii, certyfikowana terapeutka Jogi Nidry, nauczycielka jogi Kundalini, jogi Yin. Jest skarbnicą wiedzy o hashimoto – przez wiele lat walczyła bowiem z chorobą, aż udało się jej wyzdrowieć. Właścicielka firmy aapnaya, gdzie stworzyła naturalne ziołowe herbatki i pełne natury kosmetyki. Organizuje warsztaty oraz konsultacje terapeutyczne dla kobiet chorych na hashimoto. Dzieli się swoim doświadczeniem i cennymi radami. Zakochana w naturze, zdrowym jedzeniu, świadomym życiu tu i teraz.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 139

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (7 ocen)
4
2
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Alighieri

Nie oderwiesz się od lektury

Warto przeczytać, jeśli naprawdę chce się kompleskowo zadbać o jakość swojego życia. Cenne wskazówki, historia zmagań (ze zdrowiem) i droga do odzyskania kondycjj (i poprawy jakości życia) autorki oraz jej doświadczenie dietetyka i nauczycielki jogi przekonują, że lektura nie będzie straconym czasem; dostajemy gotowy materiał do refleksji i pracy (ale naprawdę przyjemnej!). Plus fantastyczne przepisy kulinarne (śniadanie mistrzów i chłodnik truskawkowy - pycha!)😍
00

Popularność




Treści zamieszczone w książce służą edukacji. Nie mogą być traktowane jako profesjonalna porada lekarska, diagnostyka czy leczenie. Każdy problem zdrowotny należy konsultować z lekarzem. Autor nie bierze odpowiedzialności za sposób wykorzystania podanych informacji.
Copyright © by Beata Abramczyk 2022 Copyright © by Wydawnictwo Luna, imprint Wydawnictwa Marginesy 2022
Wydawca: NATALIA GOWIN
Redakcja: EWA CHARITONOW
Korekta: LENA MARCINIAK-CĄKAŁA / Słowne Babki, IZABELA JESIOŁOWSKA
Projekt graficzny okładki i makiety, skład i łamanie: EWA TOMASIK
Zdjęcia: MARCIN ABRAMCZYK str. 6, PAWEŁ BONDARCZYKstr. 84
Pozostałe zdjęcia BEATA ABRAMCZYK
Grafiki: iStock
Grafika na okładce: iStock
Warszawa 2022 Wydanie pierwsze
ISBN 978-83-67157-56-8
Wydawnictwo Luna Imprint Wydawnictwa Marginesy Sp. z o.o. ul. Mierosławskiego 11a 01-527 Warszawawww.wydawnictwoluna.plfacebook.com/wydawnictwolunainstagram.com/wydawnictwoluna
Konwersja:eLitera s.c.
.

Rozdział 1

WYBIERAM WŁASNĄ DROGĘ

Czas pędzi tak szybko, że zastanawiam się, czy wiemy, kiedy żyjemy naprawdę, a kiedy nam się tylko wydaje.

Kiedyś, będąc w górach, podchodziłam już mocno zmęczona pod szczyt. Natura oferowała mi pejzaż z widokami jak z Narnii. Idąc, słyszałam ciszę przerywaną śpiewem ptaków, już niby wiosenną, choć wszystko wokół mnie wciąż skrywał lód. Słyszałam szum potoku, który niebawem okazywał się szumem spadających z drzew drobnych lodowych kryształków. Ta niesamowita przestrzeń, ta pustka i poczucie współistnienia z chwilą dawały mi niezwykłe uspokojenie, wyciszenie.

I właśnie w takim czasie, w podróży, pomyślałam o swojej drodze, którą przebyłam przez ostatnich siedem lat. Jak bardzo zmieniła ona mnie i moje zasady, które kiedyś były wyznacznikami umownego dobrego życia.

Reguły, schematy tak często powielane przez pokolenia piszą scenariusze nam wszystkim.

Jako dzieci nie zastanawiamy się nad nimi. Kto je stworzył i dlaczego je naśladujemy na wzór innych. Obserwujemy, na przykład, starsze rodzeństwo, rodziców, babcie, dziadków. „Ach, żebym miała już tyle lat co oni!”, myślimy. Jako nastolatkowie chcemy być dorośli, decydować w pełni o sobie, a jako osoby dorosłe zachłystujemy się wolnością wyboru. Ale tylko na chwilę. Szybko powracamy do utartych schematów, tych, których nauczyliśmy się, żyjąc w społeczności. Ktoś zadecydował za nas, co jest dobre, jak mamy się zachowywać, jak żyć – a my wpasowujemy się w te normy, instrukcje, dogmaty. Nieustannie słyszymy, że życie jest trudne i ciężkie. Że magiczny sukces wymaga od nas ciągłej pracy. Pracujemy więc – coraz więcej i więcej. Bierzemy na siebie coraz więcej i więcej obowiązków. Nie możemy zwolnić, bo konkurencja czeka za rogiem. Nie możemy okazać słabości – przecież damy radę zająć się dziećmi, pracą, domem, psem, rodzicami i czym tam jeszcze. Musimy, zwłaszcza my, kobiety, przy tych wszystkich obowiązkach być zadbane, uśmiechnięte, pełne wigoru, dowcipu i miłości. Mieć czas na samorozwój, pasje i pomoc charytatywną.

Pragniemy, aby nasze życie toczyło się spokojnie, bezpiecznie, szczęśliwie. Ale szukamy tego wszystkiego na wzór innych – próbując gromadzić dobra materialne, które mają nam zapewnić bezpieczeństwo. Bazujemy na naszej pracy, pozycji, karierze, pieniądzach, nauce. Nasz świat jest wypełniony po brzegi gadżetami, chęcią posiadania coraz to lepszych, droższych rzeczy, wkładanych nam do rąk przez reklamy. Nasz rozwój przebiega jednotorowo, ścieżką, która ma nas ubogacać dosłownie. A nasz świat duchowy, ten prawdziwy, głęboko ukryty w nas samych, tylko czasami przedziera się przez zasłonę tej mgły. Rodzina służy nam jako platforma do tworzenia złudnego świata, który sobie wymarzyliśmy, i równocześnie jako przestrzeń do odreagowywania naszych frustracji i niespełnionych marzeń. Najczęściej szukamy winnych w partnerach, rodzicach, dzieciach. Koło się toczy, a my w tym szalonym wirze gubimy instynkt, nasz kod najbliższy naturze.

Czy takie postrzeganie świata jest ci znajome? Czy nie uważasz takich zachowań za wariactwo? A czy możesz – i chciałabyś – powiedzieć im STOP?

Wpojonym nam zasadom, które tak mocno wrosły, wpisały się w naszą codzienność, uwierzyliśmy, że tak ma być. I jeszcze jesteśmy dumni z siebie, że dajemy radę je dźwigać i pokonywać kolejne poprzeczki. Kiedy coś się wali, stajemy do walki, a zgliszcza po niej skrzętnie zamiatamy i zamykamy w sobie głęboko.

Żyjemy w nieustannym konflikcie ze sobą, często nie mając o tym pojęcia.

Nasze przebodźcowane ciało, przebodźcowany umysł są tak bardzo obciążone, że nie ma możliwości, by na dłuższą metę działały dobrze. Odczuwamy coraz silniejszy niepokój, towarzyszą nam gonitwa myśli, lęk, stres, frustracja. Chorujemy, wszystko nas boli i wytrąca z utartych, schematycznych codziennych torów.

Jesteśmy coraz bardziej zagubieni, nieporadni i bezsilni. Tracimy kontakt ze sobą. Próbujemy te nasze napięcia w ciele i umyśle leczyć „nagrodami”: modnymi ciuchami, fast foodami, słodyczami, alkoholem, papierosami, przetworzonym jedzeniem.

Niestety, życie w takim kołowrotku odziera nas z tego, co mamy najcenniejsze – z naszego zdrowia, naszej wrażliwości, wreszcie intuicji, która nie jest w stanie podpowiedzieć nam, czego naprawdę potrzebujemy i co nas faktycznie uszczęśliwi i doprowadzi do dobrostanu.

Zrozumiałam ten mechanizm siedem lat temu. Dzięki mojemu ciału, które jasno dało mi odczuć, że muszę dokonać zmian. Opisuję to dokładnie w moich trzech książkach Hashimoto. Droga do uzdrowienia siebie, Twoja mapa odporności. Poznaj siebie na nowo, czyHashimoto. Twoje cztery pory roku.

Dziś podążam własną drogą. Wkroczyłam na nią, bo zmieniłam obowiązujące w mojej ówczesnej codzienności reguły i zasady. Ale żeby tak się stało, abym nauczyła się żyć swobodnie i w poczuciu pełnej wolności, musiałam zagłębić się w siebie.

Odkąd wkroczyłam na ścieżkę świadomego życia, wybieram to, co mi służy, a odrzucam wszystko, co odbiera mi zdrowie i moc.

Odnalazłam klucz do przemian i uzdrowień dających nam pełnię życia. Dlatego pragnę zaprosić cię na wędrówkę w przestrzeń własnego ciała, umysłu i duszy, która pozwoli ci zrozumieć, dlaczego jest to takie ważne. Podpowiedzieć ci, jak dotrzeć do własnego źródła mocy i jakimi narzędziami czy technikami możesz się wspierać każdego dnia. Ja przez te wszystkie lata – do dzisiaj – stosuję je, ale i poszukuję aktywnie nowych. Od tamtego czasu są ze mną: joga nidra, refleksologia, joga kundalini, medytacja, modlitwa, mantry, pranajama, pisanie dziennika. Nastąpiła również ewolucyjna zmiana w mojej kuchni, w całym moim podejściu do codzienności. Wykorzystywanie energii w świadomym celu i otaczanie się naturą przyniosły – i przynoszą nadal – niewyobrażalne efekty w moim życiu. To, czego doświadczam, jest moją podróżą, w której zawsze liczy się tu i teraz: aktualny oddech, aktualne doświadczenie, zapis aktualnego dnia, odpuszczenie, przebaczenie, wdzięczność, ufność, miłość i niesienie w świat dobra.

Jeżeli chcecie podążyć moją ścieżką – zapraszam.

Rozdział 2

ZROZUMIEĆ, CO MÓWI CIAŁO

POZNAJ SWOJE CIAŁO I JEGO JĘZYK

Kiedy pewnego dnia dowiedziałam się, że choruję na hashimoto, a moje ciało już dawno odmówiło współpracy, świat stanął w miejscu. Ale nie poddałam się – i zaczęłam dociekać, co mój organizm tak naprawdę chce mi powiedzieć. I robię to od siedmiu lat. Na początku drogi skupiłam się, oczywiście, na badaniach, wizytach u lekarzy, łykaniu różnych tabletek, ale czułam, że to tylko gaszenie pożaru. Bo przyczyna hashimoto nie jest konwencjonalnej medycynie znana. Oczywiście, istnieją sugestie, że być może choroba ma podłoże genetyczne, ale żeby się ujawniła, musi zadziałać jakiś zapalnik. Uaktywnienie się choroby może być spowodowane wirusem, bakterią, niewyleczoną infekcją, ale też chronicznym stresem, złą dietą i ogólnie złym stylem życia.

Rozczarowana zwróciłam się ku medycynie niekonwencjonalnej: ajurwedzie, medycynie chińskiej, biologii totalnej. Poszukiwałam mojej upragnionej jedynej przyczyny, zgłębiając coraz to inne lektury, kursy, warsztaty. Aż w pewnym momencie doszłam do wniosku, że tej jedynej przyczyny brak.

Nastąpiło to, gdy uświadomiłam sobie, jaki tryb życia prowadzę. I jak wiele muszę zmienić i zrozumieć, by hashimoto, która uparła się ze mną pozostać, potraktować nie jako dolegliwość, ale jako przewodniczkę do lepszej przyszłości.

Bo przecież nie przydarzyła mi się ot tak. Nie spadła z nieba.

Przede wszystkim, jak pisałam, choroba odbiła się na funkcjonowaniu mojego ciała. Zatem to na nim musiałam się skupić. Zrozumieć, jak bardzo jest mi potrzebne do normalnego życia. Jak ważne jest to, co do mnie mówi, i jak ważne jest zrozumienie tego języka. Ciało wyrażało siebie przez chorobę, która zagościła w nim na dobre. Rozsiadła się wygodnie i nie zamierzała go opuścić.

Moje ciało mówiło mi przez częste infekcje, ból stawów, mięśni, kręgosłupa, wypadanie włosów. Poprzez stan skóry, która stawała się szorstka i cienka, oczu, które coraz słabiej widziały, coraz gorszy słuch. Wszystkie jego narządy odmawiały posłuszeństwa: żołądek, jelita, wątroba, serce. Ciało komunikowało się ze mną to nagłymi bólami żołądka, to problemami z woreczkiem żółciowym, palpitacjami serca, podnosząc wskaźniki cholesterolu, prób wątrobowych, wysyłając sygnały o insulinooporności. Sprawiało, że puchły mi nogi, ręce, miałam worki pod oczami. Mówiło do mnie, pozbawiając mnie energii, która tracona dzień po dniu fundowała mi ogromne zmęczenie, bezsenność, brak koncentracji czy mgłę mózgową. Mówiło dodatkowymi kilogramami, które sprawiały, że stawało się jeszcze bardziej ociężałe. A przede wszystkim fatalnym stanem tarczycy.

Gdy dziś wypisuję te wszystkie cielesne dolegliwości, wiem już, jak głośno krzyczało, tyle że ja nie rozumiałam jego języka. Usłyszenie prawdy, której tak usilnie domagała się cała moja istota, uniemożliwiało mi skutecznie skupienie się wyłącznie na pracy, domu, rodzinie i materialnych aspektach życia. Wydawało mi się, że na moje niedomagania pomoże – jak w reklamie – magiczna tabletka.

Aż nadszedł czas, kiedy pięknego języka mojego ciała zaczęłam się uczyć i go słyszeć.

Przede wszystkim świadomie włączyłam uważność na moje zmysły. Wybrałam je, ponieważ to właśnie dzięki nim doświadczamy, uczymy się, kształtujemy. Od nich zaczyna się wszystko, cała nasza podróż do poznania nas samych. Zmysły odgrywają ogromną rolę w kształtowaniu naszego zdrowia – ogólnie dobrostanu.

To, co odbieramy, czyli bodźce, tworzą dzięki zmysłom informacje, które zapisane w mózgu dopełniają obrazu naszego umysłu, a co za tym idzie – naszej prawdy. Każdy nasz dzień to dla naszego ciała ogrom przeróżnych doznań.

Smak (język), zapach (nos), słuch (uszy), wzrok (oczy) i dotyk (skóra) – rejestrują wszystko, co do nas dociera. Niestety, we współczesnym świecie, w tempie życia, któremu się poddajemy, najczęściej zauważamy wyłącznie sygnały ze świata zewnętrznego, nie zwracając uwagi na to, co dzieje się wewnątrz nas. Reagujemy, dopiero gdy mocno poczujemy dyskomfort. Jak? Pragnieniem natychmiastowego pozbycia się dolegliwości, tego, co uwiera, bez zastanawiania się nad przyczyną.

Wiem, bo właśnie w taki sposób działałam.

Aż w końcu włączyłam zmysły i uważność na swoje wnętrze. Dzięki jednemu, jedynemu elementowi – zwolnienia trybu życia, dzięki zatrzymaniu się w praktyce medytacji i jogi. Szybko zrozumiałam, że tylko poświęcenie uwagi ciału pozwala zauważyć, co się z nim dzieje. I z dnia na dzień coraz lepiej odczytywałam ten na początku dziwaczny dla mnie język komunikacji – smak, suchość w ustach, zapach potu i oddechu, odgłosy burczenia i bulgotania w jelitach, skrzypienie kości, gwizdy przy oddychaniu, dzwonienie w uszach.

Uczyłam się tych sygnałów, tych wszystkich doznań – od pełnego komfortu i odczuwania relaksu do odczuć mało komfortowych, jak napięcia, czasami ból, ogólne pobudzenie, a nawet złość, rezygnacja czy niechęć. Obserwowałam, jak zachowuje się moje ciało: schorowany kręgosłup, bolące mięśnie, stawy, spuchnięte ręce i nogi. Obserwowałam z ciekawością, cierpliwie, siadając codziennie na macie. Nie oceniałam tego, co czuję. Uczyłam się, jak być we własnym ciele tu i teraz i obserwować, jak dane doznanie się pojawia i kiedy znika. Jaką ma siłę i kiedy słabnie. Jakie emocje, odczucia wyzwala i jakie myśli. Uczyłam się, że nic nie muszę z nim robić w tej danej chwili, że ta niesamowita zmienność doznań nie tworzy mojej historii i prawdy o mnie. Dzięki tej świadomości ciała coraz bardziej zdawałam sobie sprawę, czego potrzebuję, żeby lepiej funkcjonować i lepiej się czuć. Co muszę odrzucić w swoim życiu, a czego się nauczyć i co dopuścić do mojej codzienności. W ciągłym biegu, wyczerpana, zestresowana, nie zauważałam do tej pory, jak ogromny wpływ na mój stan zdrowia mają właśnie stres, przepracowanie, dbałość o wszystkich i wszystko wokół. Jak bodźce odbierane przez moje zmysły wpisywałam odruchowo w scenariusz mojego życia. Jak często rezygnowałam z tego, co dobre dla mojego ciała. Jak często go nie akceptowałam, poprawiałam je, lekceważyłam – aby tylko nadążyć za pędzącym pociągiem życia. Ucząc się słuchania własnego ciała, poznawałam wdrukowane we mnie wzorce myślenia, nawyki, a nawet automatyczne zachowania. Poznawałam pod tym kątem otoczenie, środowisko, ludzi, różne programy, blokady. Te obserwacje bardzo wyraźnie ukazały prawdziwą jakość mojego życia. Jaki jest związek między moim stanem emocjonalnym a fizycznym.

Nasze ciało to niesamowity narrator, opowiadający nam nieustannie o księdze życia. Mówi językiem gestów, emocji, ekspresji.

Ciało jest, jak napisałam, niezwykle wrażliwe na nasze myśli i związane z nimi odczucia emocjonalne, które ciągle przepływają przez nasz umysł. Wsłuchując się w siebie, mnóstwo razy odczuwałam reakcje ciała na kłębiące się bez sensu i zajmujące głowę myśli. Często to właśnie ciało było pierwszym detektorem moich podświadomych myśli i emocji. I reagowało, uruchamiając całą biochemiczną i emocjonalną machinę. Po czym kierowało odpowiedź zwrotną do mózgu, który nie zawsze trafnie ją odczytywał.

Dlaczego? Ponieważ nasze myśli czy emocje czasem nie odzwierciedlają prawdziwej rzeczywistości.

Ileż to razy wyobraźnia ponosi nas w sytuacje, które nigdy się nie ziszczą, lecz wywołują w nas strach, lęk, niepokój. Uczyłam się stopniowo je segregować. Tych niepotrzebnych, zaśmiecających umysł, wzbudzających zbędne emocje starałam się nie zatrzymywać, nie skupiać się na nich, nie oceniać ich. Przyglądałam się tym ważnym, tym dobrym i tym złym. Patrzyłam na nie z perspektywy, uczyłam się reakcji mojego ciała, by w codzienności szybko je rozpoznawać i nabrać umiejętności zarządzania nimi.

Często wyczuwałam, że ciało komunikuje nam także to, co ukrywamy, czego nie możemy lub nie chcemy powiedzieć. Wtedy nasza skóra, oczy, zaciśnięte usta, zmarszczki, nasza postawa – tak wiele mówią o nas bez słów.

Cały mechanizm odczytu sygnałów, przetwarzania danych i odpowiedzi jest w naszym ciele precyzyjnie utkaną siecią pełną wzajemnych zależności.

Wszystkie bodźce, czy to płynące ze świata wewnętrznego, czy zewnętrznego, odczytane za pomocą naszych zmysłów kierują się do najważniejszego centrum dowodzenia – do naszego umysłu. I mózgu, który bez udziału naszej woli przekazuje je odpowiednim narządom czy układom.

Kiedy zmysły przez lata odbierają te same sygnały skojarzone z tymi samymi bodźcami, bardzo często po jakimś czasie ścieżka działania zapisana w umyśle sprawia, że działamy jak na autopilocie. Ciało zaczyna odpowiadać automatycznie, nie będąc nawet świadome bodźca (kiedy wiemy, że promienie słońca są bardzo intensywne, nie czekając, aż poczujemy piekący ból, zakrywamy ciało, by je ochronić).

Wszystko przebiega jak na taśmie produkcyjnej. Tyle że czasami ten uruchamiany setki razy program może nie zadziałać. Coś może przestać pasować. Autopilot się przegrzewa i następuje awaria. Nasze zmysły nieustannie atakują media, reklamy, internet, telefony, hałas, sztuczne światło, zła dieta, brak snu, brak ruchu, stres, zanieczyszczone powietrze, woda, nasze myśli, emocje. I im więcej doświadczamy bodźców, tym – niestety – więcej w nas bałaganu, chaosu i zagubienia.

Wtedy nasze ciało zawsze daje znać, że coś jest nie tak – ponieważ przez cały czas pozostaje w gotowości, by odbierać bodźce z otoczenia wszystkimi zmysłami, zapisywać je w umyśle, przesyłać do mózgu i działać w taki sposób, by zachowywać równowagę. Ponieważ nasz świat pędzi bez ustanku, goniąc własny ogon, tracimy ten balans i coraz częściej musimy się uczyć, jak go odzyskać.

Ciało zawsze będzie dążyć do ograniczania przeszkód na naszej drodze i powiększania zasobów, które nas budują. Zawsze będzie do nas mówić, kiedy coś będzie nie tak – przez kaszel, katar, wysypki, gorączkę, ból, mdłości, chorobę, rozdrażnienie, zmęczenie, nostalgię, łzy, bezsenność. Naszą rolą jest wtedy zatrzymanie się i podjęcie z nim dialogu na wielu płaszczyznach, a nie poszukiwanie magicznej tabletki, która ma stłumić chęć odnalezienia prawdziwej przyczyny naszego złego samopoczucia.

Harmonia ciała i umysłu jest tym, co skutkuje w naszym życiu zdrowiem i szczęściem.

We współczesnym świecie bardzo trudno ją osiągnąć. Zagonieni zapomnimy o samoświadomości, intuicji, a kiedy przestajemy ufać temu, co czujemy, podążając na autopilocie za schematami, tracimy kontakt ze sobą i swoją istotą. Zamglone, przebodźcowane, zestresowane zmysły gubią ścieżki. Nasz mózg rejestruje wówczas niewłaściwe odczyty, stosuje przeróżne blokady, generuje chaos i zagubienie, wypełniając nasz umysł fałszywymi informacjami. A to prosta droga do skrępowania w kokonie stresu i chorób.

Dlatego tak ważna jest dbałość o wyciszenie się, zatrzymanie, o racjonalne dozowanie bodźców naszym zmysłom, by jak najbardziej ułatwić im odbiór świata. Bo tylko wtedy nasz umysł, a za nim mózg, będzie mógł dokonać ich właściwej oceny i przekazać ciału instrukcje co do odpowiedniego działania. Jeśli nauczymy się lepiej rozpoznawać docierające do nas bodźce i ich wpływ na odczuwanie przez nas, będziemy w stanie lepiej zrozumieć nasze emocje, a przez to reagować na nie właściwie. A w rezultacie cieszyć się dobrym zdrowiem i samopoczuciem.

Ucząc się języka swojego ciała, duży nacisk kładłam na zrozumienie i interpretację bodźców tak z zewnątrz, jak i z mojego wnętrza. Zadawałam sobie pytanie: dlaczego oceniam je tak, a nie inaczej?

Czy dlatego, że polegam na interpretacjach powielanych przez innych ludzi, ich teorii, powtarzam ścieżki innych, bazuję na czyichś ocenach, które zwodnicze i nieprawdziwe mogą prowadzić mnie do zamkniętego świata lęku, złych ocen, fałszu? Czy dlatego, że postrzegam je przez pryzmat mojej własnej prawdy?

Nasze poglądy na świat ograniczają zazwyczaj wyuczone schematy poznawcze, szablony, formuły. Przywiązujemy się do logicznego myślenia, analizowania i planowania. Bo gdy używamy głowy, czujemy się komfortowo. Ponieważ wydaje się nam, że wówczas mamy nasze myśli i emocje pod kontrolą.

Tymczasem okazuje się, że nie zawsze muszą być one adekwatne do sytuacji. Impulsy z zewnętrz działają na naszą podświadomość, uruchamiając biochemię organizmu, i wpływają na jego funkcjonowanie. Przebodźcowują nas, przeładowują informacjami. Generujemy wówczas wizje pełne strachu o przyszłość, o zdrowie, kierujemy się lękiem, złością, gniewem. Nadmiernie pobudzone ciało migdałowate, znajdujące się w naszym tak zwanym mózgu ssaczym odpowiedzialnym za emocje, może wyczekiwać nie tylko realnych niebezpieczeństw, lecz także tych, które sobie wyobrażamy. Przestajemy być obiektywni i trzeźwo oceniać sytuację, zaczynamy działać emocjonalnie. Podążamy za iluzją wyobraźni.

Usłysz szept swojego ciała, zanim ono zacznie krzyczeć.

– Ann Weiser Cornell

Gdy dostrzegłam ten mechanizm, zrozumiałam, że mózg to jedynie narzędzie do zapisywania ścieżek postępowania, którymi podążam – świadomie lub nie. Zrozumiałam też, że istniejące ścieżki mogę zmieniać.

Możemy to