Granica rzeczywistości - Anna Wodzicka - ebook

Granica rzeczywistości ebook

Anna Wodzicka

0,0

Opis


Granica rzeczywistości” Anny Wodzickiej to konflikt pomiędzy światami sztuki i konsumpcji i wynikające z niego problemy tożsamościowe oraz etyczne.

Czy z pomocą sztuki można uchronić własną indywidualność przed normalizującą większością? Zwłaszcza, kiedy walka odbywa się w umyśle, w pojedynczych słowach, w niezaplanowanych zdarzeniach. Ponazwisku, to nieśmiały chłopak próbujący poprzez sztukę zbudować pomost, mur, pomiędzy własną wrażliwością a surowym konsumpcyjnym otoczeniem. Ten młody człowiek idzie pod prąd, nie mając pewności, czy odniesie sukces - czy da mu to wewnętrzny spokój. Za pośrednictwem krzykliwego alter-ego poddaje sprawdzeniu swoje najskrajniejsze i najbardziej konfliktowe pomysły. Musi się dowiedzieć, czy warto jeszcze bronić tego terytorium, czy lepiej jest przejść na stronę zwycięzców. To właśnie w wieku dojrzewania młody człowiek kształtuje tożsamość po raz pierwszy, w tym czasie powstają jego poglądy, charakter, decyduje po której stronie barykady się znajdzie. To w tym burzliwym okresie wybiera pomiędzy indywidualnością, a byciem w zwykłej szarej większości.

Dialogi są zbudowane z czystej treści, odkrytej po odjęciu załagodzeń, nieszczerości i niedopowiedzeń, skąd wynika ich prostota i niekiedy wulgarność. Czy Ponazwisku wystarczy siły, żeby utrzymać wiarę w siebie pod naciskiem nagromadzonych porażek?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 52

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok Konin 2017

Anna Wodzicka „Granica rzeczywistości”

Copyright © by Anna Wodzicka, 2017

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2017

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Projekt okładki: Anna Wodzicka

Zdjęcie okładki: Anna Wodzicka

Korekta: Emilia Łazińska, Emilia Ceglarek

Skład: Agnieszka Marzol

ISBN: 978-83-8119-089-3

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

1

Już niedługo progi przestąpić mieli wybitni zagraniczni uczniowie, zatem cały personel Kolegium robił, co w jego mocy. W sekretariacie wymieniono gniazdko, w łazienkach przykręcono dozowniki mydła. Na sali gimnastycznej zalśniły podłogi, stołówkowe blaty doczekały się obrusów. Niebieskie długopisy z logo Kolegium wspaniałomyślnie rozdawano w bibliotece. Na korytarzu kolumny poobracano wyblakłą stroną do ściany. Na sam koniec porozwieszano uczniowskie plakaty na temat kultury regionu, a wolne miejsca pomiędzy nimi pouzupełniano dyplomami nauczycielskimi, tableau z nazwiskami laureatów olimpiad oraz kopiami pochlebnych artykułów z prasy na temat szkoły.

Ines, uczennica Międzynarodowego Kolegium, która wyprodukowała w zamian za punkty jeden z dekoracyjnych plakatów, siadła na przerwie daleko od swojego dzieła. Po raz kolejny przeglądała ostatni z listów od chłopaka. Jak wyglądała? Jeśli to ważne: brązowe włosy do ramion, figura nijaka, tak jak ubranie z luźną jeansową kurteczką. Ich historia mogłaby być czyjąkolwiek inną. Ponazwisku poznała około roku temu, podczas międzynarodowego obozu naukowego organizowanego przez Kolegium. Zeszli się przez przypadek, kiedy zagadnęła go na stołówce w ostatnim dniu pobytu obozowiczów w tutejszym internacie. Szybko znaleźli wspólny język. On wrócił do swojego kraju, a z powodu odległości mogli widywać się wyłącznie w święta lub wakacje. Ines cieszyła się, choć dziwiła, że przez tak długi czas zaciekawienie wciąż trzymało ich razem i nie przestawali do siebie pisać. Przyglądała się zdjęciu załączonemu w kopercie, na marginesie którego naszkicował dla niej „coś”, tak jak prosiła: postać liska cienką atramentową kreską. Znów próbowała poprzez uwiecznione na fotografii spojrzenie wejrzeć w artystyczną duszę, której nie chciał ujawniać.

Kiedy tylko ogłoszono, że organizowana jest wymiana akurat z jego szkołą, Inès zapisała się na listę gospodarzy odpowiedzialnych za nocleg, pomoc w nauce i oprowadzanie obcokrajowców po okolicy. Zgodnie z regulaminem tylko chłopak mógł przyjąć chłopaka w swoim pokoju, dlatego Ines postanowiła znaleźć gospodarza dla Ponazwisku spośród własnych znajomych.

Najbliżej znała się wtedy z nierozłącznymi braćmi Mattem i Maksem. Maks był człowiekiem bezkonfliktowym, który przeważnie nie miał nawet własnego zdania. Dlatego też łatwo przyszło Ines nakłonić go do uczestnictwa w programie, a pierwszy oczywiście dowiedział się o tej decyzji Matt. Nalegał, żeby i jego zaangażowała, bynajmniej nie dlatego że poczuł się niedoceniony, ale nie chciał zostawać sam, podczas gdy ich dwoje będzie uczestniczyć w ceremonialnej oprawie wymiany. Ines zaproponowała mu przyjęcie kolegi jej chłopaka.

2

Autokar stanął na placu tuż przed szkołą. Uczniowie powywlekali z niego bagaże i plecaki. Zmęczenie podróżą utrudniało im słuchanie świetlanej mowy koordynatora wymiany na temat wzajemnego poznawania się kultur i otwartości. Potem organizatorzy przeszli do przydzielania gości gospodarzom i gdzie co jest, witamy, niezmiernie się cieszymy, mamy zaszczyt, zapraszamy.

Ines nie słuchała, oczekiwała tylko na moment, w którym zostanie wyczytane jej imię na liście przyjmujących. Przywitała wtedy Laurę, swoją nową współlokatorkę, lecz to nie na nią przecież czekała. Kiedy tylko przeczytano spis do końca, odszukała wreszcie Ponazwisku. Stał oddzielnie, oparty o jedną z waliz. Nie zainspirowały go wygłoszone przemowy. Wpatrzony pusto przed siebie nie oczekiwał żadnego osobistego powitania ani że skupi się na nim uwagę. Jednak Ines podbiegła i ucieszyli się. Opis Ponazwisku na podstawie tego, co widoczne na pierwszy rzut oka, byłby raczej nudny i dość niekorzystny. Wtedy dołączył do nich Maks, prawowity gospodarz, i przedstawił się.

Maks jako ostatni z przyjmujących wciąż nie przywitał swojego podopiecznego. W końcu, gdy już dłużej nie wypadało udawać, że ma powód nie ruszać się z miejsca, upomniał się o niego, niejakiego Rajona. Zdawało mu się, że tamten osobnik widzi go, ale bezczelnie nie kwapi się do przywitania. Nawet nie wiadomo, jak toto ma na nazwisko, a może wcale nie dojechało na miejsce. Ludzie pytani o niego robili dziwne miny, wzruszali ramionami  i odpowiadali pozbawionymi znaczenia uprzejmymi formułkami. Ponazwisku wskazał coś, które ignorowało wszystkich, stojąc przy autokarze. Grzebiąc butem w żwirze, czekało, aż je wezmą. Zawołał, podeszło.

Opis niezadbanego stwora: wysoki i chudy, włosy rozczochrane, rude, w uchu kolczyk. Ponazwisku przedstawił gospodarzy w jego języku, Rajon uścisnął rękę, uśmiechając się do siebie. Nagle Matt poczuł, że coś ciągnie go za nogawkę.

– To moje – powiedział Rajon i odsunął od niego nogą szarego lisa.

Maksowi nie spodobali się ci nowi. Czuł, że będzie jeszcze żałował zaangażowania w tę wymianę. Laura była miła, opowiadała energicznie, pytała, gestykulowała, powodując u wszystkich wrażenie, że są sobie mniej obcy. W końcu rozeszli się do pokojów.

Bagaż Ponazwisku i Rajona był nieskomplikowany: obejmował w większości książki i sprzęt sportowy, a dopełniały go ubrania i elektronika. Pokój Maksa i Matta przemeblowano w taki sposób, że dla każdego z chłopaków pozostał wolny kąt. Akademik był nowoczesny i przestronny, nawet po dostawieniu łóżek nie stracił na atrakcyjności.

Ponazwisku umieścił na parapecie dużą sześcienną klatkę, natomiast torbę z pozostałymi rzeczami pozostawił obok materaca nierozpakowaną. Rajon pod parapetem urządził legowisko i rozstawił miski swojego lisa (o cudacznym imieniu Grejpfrut). Zaraz potem sobie samemu umościł posłanie ze śpiworów podobne do gniazda, dookoła rozlokowując swoje własności i skulił się wewnątrz. Odnalazł od razu w czeluściach plecaka odtwarzacz i zaczął słuchać muzyki, nucąc cicho.

Ponazwisku umył okna po wakacjach i przetarł parapety, co pozostali uważali za całkiem zbędne. Powinno się zrobić samo, bo samo się zakurzyło. Nauczył ich brzmienia podstawowych obelg w swoim języku, żeby wiedzieli, co szemra Rajon.

Nie udało się żadnym sposobem nakłonić Rajona do wyjścia na zewnątrz, pozostawiono go więc samemu sobie w pokoju, podczas gdy pozostali wybrali się niechętnie na integracyjny spacer po parku, motywowani grzecznością. Rozmowa niestety nie układała się zupełnie dobrze, u dopiero zapoznanych osób myśli przybierały różne tory. Laura podziwiała nowe środowisko i porównywała je do widzianych wcześniej. Natomiast Maks pytał sam siebie, na co mu ta cała wymiana. Obcy w pokoju to czysta niedogodność. Matt marzył, żeby znaleźć się gdzieś indziej. Nie miał ochoty na wymienianie obowiązkowych uprzejmości.

Zorganizowano tego samego dnia wielkie przyjęcie powitalne na cześć gości. Dyrektorowie wyprzedzali się nawzajem w pochwałach szkoły tego drugiego. Uczniowie – gospodarze poubierani w mundurki deklamowali wiersze, zapowiadali osobistości, śpiewali piosenki z kołysaniem i machaniem rękami. Goście stali w rządku na baczność na scenie i przypatrywali się z godną podziwu uwagą. Kiedy teatrzyk się skończył, uczniowie mogli usiąść przy wspólnym stole.

Rajon się odezwał:

– Nie lubię mleka.

Niewiele zjadł, większość czasu zajęło mu krojenie kabanosa na małe porcje, które podawał po jednej siedzącemu przy jego krześle lisowi.

Oczywiście, najszybciej ze stołów poznikały słodkie lekkostrawne jogurty.

3

Kiedy ma spać, Ponazwisku pada na łóżko jak kłoda i wtula twarz w poduszkę. Rajon rozsuwa kołdry, wkręca się w środek, jakby wił gniazdko, przykrywa pojedynczym płatem kołdry, a przy nim często lis zwija się w kłębek. Normalny człowiek najpierw strzepuje kołdrę i poduszkę, dodając im sprężystości, a kiedy już się położy, leży na boku grzecznie.

Pierwszej nocy w pokoju chłopców niemożliwe było przespać. To jak zwykle przez Rajona. Z powodu naprzemiennego lisiego popiskiwania, chrobotania lub skowyczenia, które nie ustawało aż do rana, nie dało się zmrużyć oka. Ilekroć chciało się pochwycić zwierzę i wyrzucić z pokoju, głosy milkły i nie sposób było odnaleźć je w ciemności wśród przemieszanej pościeli.

– Grejpfrut stresuje się nowym otoczeniem – usprawiedliwił podopiecznego Rajon, wzruszając przy tym ramionami.

Sam przespał słodko całą noc i brał zarzuty współlokatorów za zaczepkę. Mathis podejrzewał, że Rajon ogłuchł przez puszczanie agresywnej muzyki na maksimum głośności. Natomiast inni chłopcy, czujni i prawidłowo odbierający sygnały otoczenia, zasłużyli na ciszę nocną. Rajon zaproponował, żeby w związku z tym najlepiej od razu wyszli i nie wracali przez cały dzień. On wtedy pozostanie z Grejpfrutem i będą tyle drapali, piszczeli i chrobotali, ile się lisowi spodoba. A lis wcale nie śmierdzi.

Rajon pozostawał niezmiennie wyobcowany i zamknięty w sobie. Oczywiste, że nie miał przyjaciół, arogant jeden. Z takim i święty nie wytrzyma. Biedni gospodarze próbowali włączać go do towarzystwa i sprowokować do jakiejkolwiek interakcji, ale pozostawał niedostępny i mrukliwy. Nie chciał zejść z nimi nawet na obiad. Cały swój wolny czas czytał gazety, skrobał w notesie lub nucił coś pod nosem podrygując, najczęściej ze słuchawkami na uszach, a otoczenie traktował z chłodnym dystansem. Kiedy już zdarzyło się, że przemówił, to tylko, że chciałby być pozostawiony w samotności, albo że nie chce czy ma dość czegoś.

Pewnego dnia Matt rozejrzał się po bibliotece. Było podejrzanie wolno, spokojnie i nieciekawie. Ktoś siedział przy oknie. Znudzony Maks opierał brodę na jednej ręce, podczas gdy drugą zmuszał do produkowania referatu. Ktoś wchodził, to wychodził. Ines wciągnięta była w lekturę podręcznika do biologii. Z jednego dużego talerza podjadała przekąski, w czym pomagał jej Ponazwisku, który po drugiej stronie stolika studiował coś, żując w znużeniu.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok