5,49 zł
“Goście” to utwór Stanisława Przybyszewskiego, polskiego pisarza, poety, dramaturga okresu Młodej Polski. Przybyszewski był skandalistą, przedstawicielem cyganerii krakowskiej i nurtu polskiego dekadentyzmu.
“Goście” to wspaniały dramat Stanisława Przybyszewskiego. Jest to jeden z dramatów obok takich dzieł jak Złote runo oraz Dla szczęścia, które składają się na cykl dramatyczny Taniec miłości i śmierci. Obok samej twórczości rozgłos Przybyszewskiemu przynosiła także atmosfera, jaką wokół siebie wytwarzał. Był uważany za legendarną postać europejskiej bohemy, przez Strindberga nazywany był „genialnym Polakiem”. Przybyszewskiego uważa się za prekursora współczesnego satanizmu intelektualnego.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 20
Wydawnictwo Avia Artis
2021
ADAM. BELA, jego żona. POLA, jego siostra. GOŚĆ. NIEZNAJOMY. PIERWSZY STARZEC. DRUGI STARZEC. WODZIREJ. GOŚCIE.
W pałacu przygrywa muzyka Danse macabre Saint-Saënsa.
Park. Noc księżycowa. W dali rzęsiście oświetlony pałac. Po parku przesuwają się z uśmiechem i gwarem pary ludzi — wchodzą do pałacu, to znowu wychodzą. Na scenę wchodzi dwóch starców, siadają na ławie.
STARZEC I i STARZEC II.
STARZEC I. Jak to się wszystko zmienia na świecie. Pamiętam ten pałac, kiedy jeszcze żył stary hrabia. Panie, jakie tu serdeczne, a wesołe były bale... Ale odkąd go ci nowi przybysze kupili — wszystko się zmieniło. Mnie tu coś ciągnie, taki jakiś stary nałóg, ale mi tu już nie miło. STARZEC II. Skąd oni się tu wzięli? STARZEC I. Niewiadomo. Spadkobiercy hrabiego właśnie pałac wystawili na licytacyę — oni przyjechali — Bóg wie skąd, no — i kupili... STARZEC II. W pałacu ukrywa się jakaś tajemnica. STARZEC I (zamyślony). Jak tu było wesoło! Pamiętam, jak się przed trzydziestu laty tu bawiłem — och, to był inny dom, jak teraz — inny, inny... STARZEC I. Bo było w nim czyste sumienie i szczęście i spokój. STARZEC II. A teraz? STARZEC I. Tam jakaś tajemnica na dnie się ukrywa. Jakaś straszna tajemnica. Mnie nie oszukają pozory, ani te ciągłe bale, ani ta sztuczna wesołość... STARZEC I. Co się tam na dnie kryć może? Jaka tajemnicza zbrodnia? Co? STARZEC II. Bo ja wiem? Zbrodnia — hm — wszystko jest zbrodnią — człowiek na to stworzony, by płodził zbrodnię. STARZEC I. Tak, tak, wszystko może być zbrodnią. STARZEC II. Życie samo, bo żyjesz kosztem innego. STARZEC I (zamyślony). Ożenisz się z kobietą, o której nie wiesz, czy cię kocha... STARZEC II. Przyjdzie dziecko na świat, którego wychować nie możesz... STARZEC I. Udusisz wstrętnego skąpca, którego pieniędzmi mógłbyś świat cały uszczęśliwić... STARZEC II. Przekroczysz prawo, które samo może być zbrodniczem... STARZEC I. Tak! to wszystko może być zbrodnią...
Po chwili.
STARZEC II. Nie wińmy ludzi — oni na to stworzeni, by zbrodnie płodzić, a wszystko może być zbrodnią... Ach! ludzie tacy biedni, tacy biedni... STARZEC I. I oni, ci nowi przybysze, zdają się być weseli, a taki dziwny lęk wyziera im z oczu... STARZEC II. Ha, bo dziwni, dziwni goście zapełnili ich dom. Zwłaszcza ten jeden, co krok w krok wlecze się za Adamem: gdzie Adam się ruszy, jest przy nim — taki cień nieoderwany... STARZEC