Głowa meduzy. Elementals. Tom 3 - Michelle Madow - ebook

Głowa meduzy. Elementals. Tom 3 ebook

Michelle Madow

3,9

Opis

Trzeci tom boskiej serii o drużynie Elementals

Tyfon, najgroźniejszy z Tytanów uwolnił swoją duszę z Kerberosu. Zmierza teraz w kierunku ukrytego ciała, aby połączyć się i pomścić Drugą Rebelię. Nicole, Blake, Danielle, Kate i Chris muszą pokonać go w chwili, kiedy będzie znowu w swoim ciele.

Misja się powiedzie, jeśli zdobędą Złoty Miecz Ateny, dzięki któremu będą mogli pokonać Meduzę. Tylko jej głowa jest w stanie dać im przewagę w walce z Tyfonem. Nieoczekiwanie pomoc oferuje im Ethan, syn Zeusa, który w walce z Hydrą stracił siostrę.

Czy boski potomek wybaczył drużynie Elementals i pomoże im ocalić świat?

__

O autorce

Michelle Madow mieszka na Florydzie, a do jej ulubionych aktywności należą podróże, czytanie, spędzanie czasu z rodziną i przyjaciółmi oraz jedzenie pizzy. Uwielbia musicale na Broadway’u i liczy na to, że kiedyś wyruszy w podróż dookoła świata. Najlepiej sprzedająca się autorka fantasy według USA Today.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 246

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,9 (87 ocen)
33
24
22
7
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
iCate0

Dobrze spędzony czas

O mój Boże to zakończenie! 🤩 Z każdym kolejnym tomem jest coraz lepiej!
00

Popularność




ROZDZIAŁ 1

Jak to jest dorastać w Georgii? Mieszkałaś na wsi, tak? Rodzice mieli sad brzoskwiniowy?

Blake siedział w restauracji naprzeciwko mnie i patrzył, jak zanurzam kawałek pieczywa w serze z fondue. Okręciłam go tak, żeby ser został równomiernie rozprowadzony, i zachichotałam na myśl o odpowiedzi na jego pytanie.

– Co? – Nachylił się wyraźnie zaniepokojony. – To był sad brzoskwiniowy, prawda?

– Owszem. – Pokiwałam głową. – Ale nie dlatego się śmieję.

– Hm… – Zanurzył marchewkę w serze, wsunął ją do ust i zaczął żuć z zadumą. Gdy skończył, powiedział: – Skoro najwyraźniej nie masz ochoty udzielić mi tej informacji, to zapytam wprost: co w tym zabawnego?

– To. – Wskazałam wokół na elegancką restaurację oferującą fondue, w której ludzie jedli i rozmawiali, jakby nie mieli żadnych zmartwień. – My. Udający, że jesteśmy normalni.

– Taki chyba był cel naszej pierwszej oficjalnej randki – zauważył. – Żebyśmy wyszli gdzieś razem jak normalna para.

Uśmiechnęłam się, gdy wymówił to słowo: para. Po całym tym szaleństwie w ostatnich miesiącach, odkąd przeprowadziłam się do Kinsley w Massachusetts i dowiedziałam, że jestem czarownicą i pochodzę od greckich bogów, staliśmy się wreszcie z Blakiem oficjalnie parą. Do niedawna myślałam, że to się nigdy nie zdarzy. Bo gdy go poznałam, miał już dziewczynę. Danielle. Ich związek był w rozsypce, ale mimo wszystko byli razem.

W końcu z nią zerwał, ale wtedy ja, Blake, Danielle, Kate i Chris otrzymaliśmy już od bogów władzę nad żywiołami. Darius – Starszy z naszego miasta i osoba odpowiedzialna za nauczenie młodych czarowników, jak wykorzystywać moce – wyjaśnił nam, że zostaliśmy wybrani, ponieważ bogowie wierzyli, że jesteśmy piątką, która może powstrzymać Tytanów przed powrotem na Ziemię ze świata-więzienia, Kerberosu, gdzie zostali uwięzieni tysiące lat temu. Uniemożliwiał im to zamknięty portal pomiędzy Ziemią i Kerberosem, który jednak zaczął słabnąć na tyle, że kilku pomniejszym potworom udało się wymknąć.

Naszym zadaniem było zniszczenie ich, nim skrzywdzą kogokolwiek w świecie śmiertelników. Mieliśmy też ważniejsze zadanie – zamknięcie portalu, zanim całkiem się otworzy w dniu letniego przesilenia. Nadal nie wiedzieliśmy, jak to zrobić, ale próbowaliśmy coś wymyślić. I codziennie trenowaliśmy.

Sporo mieliśmy na głowie. Nawet gdy Blake i Danielle zerwali ze sobą, i tak uważałam, że jest on poza moim zasięgiem. Powinniśmy się skoncentrować na misji i nie chciałam, żeby nasze osobiste relacje w tym przeszkodziły.

Był też inny powód, dla którego odsuwałam od siebie Blake’a. Tuż po tym, jak zostaliśmy obdarzeni mocami, uświadomiłam sobie, że moja moc leczenia dotykiem to nie wszystko. Potrafiłam też dotykiem zabijać. Ale żeby to zrobić, musiałam przywołać czarną energię, która zgodnie z prawem czarowników jest nielegalna. Czarownicy, którzy zostaną przyłapani na jej wykorzystywaniu, mogą zostać pozbawieni mocy. Albo gorzej – mogą stracić życie.

Przerażona możliwymi konsekwencjami nikomu nie powiedziałam o ciemnej stronie mojej mocy. Nawet Blake’owi. A ponieważ niemożliwe było zbliżenie się do niego bez wyjawienia mu prawdy o mojej umiejętności, trzymałam się na dystans i dbałam o to, by nigdy nie znaleźć się z nim sam na sam.

Lecz w zeszłym miesiącu zorientowaliśmy się, że potwory, które zabiliśmy, wcale nie umarły – zostały jedynie odesłane z powrotem do Kerberosu, skąd znowu mogły uciec. Dowiedzieliśmy się, że musimy zebrać trzy magiczne składniki, by stworzyć miksturę do naszej broni, która odeśle potwory na rok do otchłani, a stamtąd już nie będą mogły powrócić. Owe trzy składniki można znaleźć jedynie na ukrytych magicznych wyspach w Grecji, więc nasza piątka wyruszyła tam, aby je zdobyć. Blake i ja zbliżyliśmy się podczas tej wyprawy. Po rozmowie z Danielle, w trakcie której powiedziała mi, że nie pozwoli, by jakiekolwiek emocje między nami oderwały ją od naszej misji, postanowiliśmy wreszcie z Blakiem, że będziemy razem.

A teraz, dwa tygodnie po powrocie do domu, Blake i ja byliśmy na naszej pierwszej oficjalnej randce jako chłopak i dziewczyna.

Denerwowałam się przed tym spotkaniem przez kilka dni. Jeszcze nigdy nie byłam na prawdziwej randce. Takiej randce jak w przypadku dorosłych, kiedy on rezerwuje stolik w jednej z najładniejszych restauracji w mieście na sobotni wieczór, podjeżdża po mnie, po czym siadamy i rozmawiamy, żeby się lepiej poznać. To zawsze wygląda tak romantycznie w filmach, więc gdy Blake zaprosił mnie na początku tygodnia, aż podskoczyłam z radości.

To miała być idealna randka. Na razie jednak było okropnie. Staraliśmy się zachowywać jak normalna para, więc unikaliśmy tematu magii… Ale ponieważ to właśnie magia nas połączyła, z trudem wymyślaliśmy tematy do rozmowy. Wypadało to niezręcznie. A ja nie chciałam, żeby nasza pierwsza randka była niezręczna.

– Śmiałam się, bo moje życie w Georgii wcale nie wydaje mi się już „moje” – odpowiedziałam wreszcie. – Tak bardzo się zmieniłam od przeprowadzki tutaj. Teraz, gdy już wiem, kim jestem, czuję, że mam prawdziwy cel w życiu. Nigdy wcześniej tak się nie czułam. Więc udawanie, że jesteśmy normalną parą, wydaje mi się głupie, skoro tkwi w nas coś więcej.

Oparł łokcie na stole i pochylił się, patrząc mi prosto w oczy. Tak dobrze znałam te ciepłe tęczówki o barwie palonego brązu, że pamiętałam położenie każdej złotej plamki.

– Czy to znaczy, że jesteś gotowa przestać gadać o głupstwach? – zapytał. – Bo ja już dawno.

– Tak – odparłam bez zastanowienia. – Nienawidzę udawania, że wszystko, co nas tworzy, a więc magia, nasze moce i przygody, nie istnieje. To udawanie sprawia, że czuję, jakby wyrastał między nami mur. A poza tym dlaczego mielibyśmy próbować być „normalni”? Normalność to nuda.

– To dobrze – powiedział, unosząc dłoń tuż nad garnuszkiem z fondue. – Bo ten ser stygnie, a ja wiem, jak temu zaradzić.

Zaraz potem ser zaczął bulgotać, a aromatyczna para unosić się aż po sufit. Zanurzyłam w nim kolejny kawałek pieczywa, cieszyłam się, że tym razem ma idealną temperaturę.

– Jak to zrobiłeś? – zapytałam, gdy już przełknęłam. – Wydawało mi się, że to urządzenie na prąd.

Nikt z nas nie potrafił tworzyć swojego żywiołu – mogliśmy nim tylko manipulować. Chris, Danielle i ja mieliśmy fart, ponieważ nasze żywioły zawsze nas otaczały. Danielle było nieco trudniej, bo jeśli w pobliżu brakowało wody w stanie ciekłym, była zmuszona ściągać ją z powietrza, ale już to opanowała. Kate z kolei musiała być blisko ziemi, by wykorzystać swoje możliwości – na morzu, z dala od swojego żywiołu, była bezradna. A Blake zawsze nosił przy sobie zapalniczkę, żeby mieć ogień pod ręką. Dzięki elektryczności rzadko się teraz używa prawdziwego ognia, chyba że dla przyjemności.

– Elektryczność to też iskra – powiedział. – Żeby kontrolować ogień, wystarczy mi jedna iskierka.

– Ale myślałam, że trudno to robić z elektrycznością, żeby nie spowodować spięcia albo wybuchu.

– Ćwiczyłem. – Uśmiechnął się. – Jesteś pod wrażeniem, co?

– Ogromnym. – Nachyliłam się. Czułam w sobie więcej energii niż przez cały wieczór. – Zwłaszcza że robisz to, nawet nie widząc palnika.

Zrobiliśmy niesamowite postępy w panowaniu nad naszymi mocami. Moja zdolność była wyjątkowa, bo to moc ducha – a duch to coś, czego nie widać – lecz wszyscy pozostali panowali nad fizycznymi żywiołami. Blake władał ogniem, Danielle – wodą, Kate – ziemią, a Chris – powietrzem. Do niedawna sądziliśmy, że muszą widzieć swój żywioł, żeby go użyć. Jednak w Grecji walczyliśmy z hydrą o życie i Kate sprawiła, że w jaskini zaczęły rosnąć korzenie, choć nie widziała wówczas drzew.

W tamtej chwili uświadomiliśmy sobie, że jeśli mocniej się skoncentrujemy, to będziemy mogli kontrolować żywioły, nawet ich nie widząc.

– Czy zużywasz wtedy więcej energii? – zapytałam.

– Owszem. – Pokiwał głową. – Ale podgrzewanie sera raczej mi jej nie wyczerpie.

– Czyli tylko się popisujesz, tak? – zażartowałam.

– Oczywiście – odparł. – W końcu muszę zaimponować pięknej dziewczynie.

Jego słowa sprawiły, że się zarumieniłam i dotknęłam wisiorka w kształcie słońca, przesuwając po nim palcem. Przysłał mi go Apollo – mój ojciec. Tak, ten Apollo – bóg z Olimpu. Mój ojciec był bogiem, ale moja mama – człowiekiem… Czyli ja byłam mieszańcem. Półboginią.

Byłam jedynym półbogiem w naszej piątce. Pozostali to potomkowie bogów, jak większość czarowników. Półbogowie stanowili rzadkość. Spotkałam tylko dwoje: Ethana i Rachael, bliźniacze potomstwo Zeusa. Poznaliśmy się w Grecji, gdzie uratowaliśmy ich od utknięcia na zawsze w krainie Lotofagów. W ramach podziękowania za ratunek pomogli nam dokończyć misję, lecz Rachael, która była impulsywna i lubiła się popisywać, zginęła podczas walki z hydrą. Została ranna w tym samym momencie, co Blake, jednak on był w gorszym stanie, więc najpierw podbiegłam z pomocą do niego. Nie wiedziałam, że ugryzienie przez hydrę jest trujące i że tak szybko ją zabije. Zanim znalazłam się przy niej, by ją uleczyć, już nie żyła.

Nic nie mogłam wtedy zrobić. Potrafię leczyć, ale nie wskrzeszać zmarłych.

Ethan najpierw mnie obwiniał. Jednak później powiedział, że rozumie, dlaczego najpierw pomogłam Blake’owi. A zaraz potem wrócił do Australii i od tamtej pory nie mieliśmy z nim kontaktu.

Chciałabym się z nim skontaktować – w końcu był jedynym półbogiem, jakiego znałam – ale bałam się, że może nie chcieć o mnie słyszeć ze względu na śmierć siostry. Więc się nie narzucałam, choć miałam do niego tyle pytań. Bo w przeciwieństwie do mnie on poznał swojego ojca. Właściwie wszyscy poznaliśmy jego ojca, gdy Zeus zjawił się na naszym jachcie w Grecji, by wesprzeć nas w naszej misji. Oczywiście Zeus nie wychowywał Ethana i Rachael, ale przynajmniej raczył się im przedstawić.

Co takiego zrobiłam, że mój ojciec nie chciał mieć ze mną nic wspólnego?

Blake obserwował, jak się bawię wisiorkiem, a jego twarz spoważniała.

– Próbowałaś się jeszcze kontaktować z ojcem? – zapytał. Jego głos przybrał łagodniejszy ton, jakby się bał, że ten temat może mnie zdenerwować.

– Tak. – Puściłam wisiorek i zawieszka z powrotem opadła na mój dekolt. – Próbuję co wieczór, gdy się kładę spać. Ale nigdy nic się nie dzieje. Chyba powinnam zrezygnować, skoro on najwyraźniej mnie ignoruje… Ale nie potrafię się do tego zmusić. A co, jeśli ta noc, kiedy się poddam, byłaby akurat tą, kiedy on by jednak zareagował?

Blake zmarszczył brwi i chwycił moją rękę, powstrzymując mnie przed sięgnięciem ponownie po naszyjnik.

– Musisz pamiętać, że bogowie są bardzo zajęci – powiedział. – Zwłaszcza że portal do Kerberosu słabnie. Gdy Ethan i Rachael użyli naszyjników, by wezwać Zeusa, naprawdę potrzebowaliśmy jego pomocy. Może Apollo jeszcze się nie zjawił, bo jesteś wystarczająco silna i na razie go nie potrzebujesz.

– Dzięki. – Zachichotałam, choć trochę nieszczerze. – Jakimś cudem udało ci się zrobić z tego komplement.

– Ale to prawda – podkreślił.

– Może. – Wzruszyłam ramionami. – Ale nie jestem pewna. Trochę mi się marzy, żeby Apollo tkwił w jakimś więzieniu dla olimpijskich bogów i bardzo chciał się ze mną zobaczyć, ale nie mógł. Byłby to przynajmniej jakiś dobry powód jego nieobecności. Udało mu się jednak przesłać mi ten wisiorek i list, w którym przekazał nam, jak używać Księgi Cieni, więc to niemożliwe. On naprawdę mnie po prostu ignoruje.

– Albo wierzy, że poradzisz sobie sama – powiedział Blake, patrząc mi prosto w oczy. – Jesteś silna i masz mnie, Kate, Chrisa, Dariusa, a nawet Danielle. Nie potrzebujesz Apolla. Bo masz nas.

– Wiem – odpowiedziałam. – Ale i tak chciałabym go poznać. Więc nie przestanę próbować, nawet jeśli sprawa wydaje się beznadziejna.

– Minęło zaledwie kilka tygodni – przypomniał Blake. – A bogowie nie liczą czasu tak, jak my. Są nieśmiertelni, więc kilka tygodni to dla nich tyle, co nic. W końcu się pojawi. Nie dałby ci tego wisiorka, gdyby nie chciał, żebyś go użyła.

– Pewnie tak – odparłam. – Tylko miło byłoby mieć kogoś z rodziny, z kim można porozmawiać o wszystkim.

– Masz przecież mnie – powiedział. – I resztę.

– Wiem. – Uśmiechnęłam się. – Rozumiecie z tego wszystkiego więcej, niż oni kiedykolwiek zdołają pojąć.

Skończyliśmy pyszne fondue w pełnej zadowolenia ciszy, smakując każdy kęs. Widziałam, że Blake zastanawia się nad czymś ważnym – miał to odległe spojrzenie, jakby próbował dobrać odpowiednie słowa, by wyrazić swe myśli. Ale się nie dopytywałam. Podzieli się ze mną swoimi przemyśleniami, gdy tylko je sobie uporządkuje. Tymczasem rozkoszowałam się jedzeniem. Moja mama nie gotowała, więc umiałam docenić dobry posiłek.

– Nie rozważałaś powiedzenia rodzinie prawdy? – zapytał Blake, kiedy kelnerka uprzątnęła nasz stolik.

Poczułam ukłucie rozczarowania. Miałam nadzieję, że powie coś innego… Może coś o swoich uczuciach do mnie.

Blake nie był zbyt wylewny – przypominał pod tym względem mnie – ale wiedzieliśmy, że nam na sobie nawzajem zależy. Nigdy na nikim nie zależało mi tak, jak na Blake’u. Gdy zobaczyłam go pierwszy raz, od razu wpadł mi w oko – spodobał mi się i byłam szczęśliwa, bo wiedziałam, że czuje do mnie to samo. A kiedy byliśmy w Grecji, niejeden raz ratowaliśmy sobie życie. Uczucia Blake’a do mnie były na tyle silne, że zdołał się wyrwać spod hipnotyzującego wpływu owocu lotosu, byśmy zdołali uciec z tamtej wyspy. Gdy powiedział mi, że to właśnie one go wtedy otrzeźwiły, wiedziałam, że wpadłam po uszy i że nie będzie już odwrotu.

– Nicole? – zapytał. – Wszystko w porządku?

– Tak. – Uśmiechnęłam się, próbując ukryć rozczarowanie. Zbyt wiele oczekiwałam; spodziewałam się, że ujawni swoje uczucia do mnie w otoczeniu nieznajomych ludzi w restauracji.

Chyba w ogóle nie powinnam niczego oczekiwać. Cóż ja wiem o miłości? To z Blakiem całowałam się pierwszy raz, a teraz był moim pierwszym chłopakiem. Owszem, przeszliśmy razem o wiele więcej niż przeciętne nastolatki i byliśmy potężniejsi niż jacykolwiek czarownicy w całej historii, ale to nie czyniło mnie specjalistką od spraw miłosnych. Nie wiedziałam nawet, czym jest miłość, a przynajmniej ta romantyczna. Chyba za bardzo się śpieszyłam, a to był przecież dopiero mój pierwszy związek.

Ale też nigdy na nikim nie zależało mi tak, jak na Blake’u. Błyskawicznie stał się jedną z najważniejszych osób w moim świecie i nigdy nie zaryzykowałabym jego utraty. Nigdy.

– Nie zamierzam im mówić – odpowiedziałam.

– Dlaczego nie? – zapytał.

– Bo przed letnim przesileniem zamkniemy portal do Kerberosu i będziemy mogli wrócić do normalnego życia – wyjaśniłam, choć wcale nie mogliśmy mieć pewności, że tak będzie. – Na razie nie chcę ich martwić. I tak nic nie mogliby zrobić, żeby mi pomóc, bo wszyscy są ludźmi. Będą bezpieczniejsi, jeśli o niczym się nie dowiedzą.

– Chyba tak – odparł. – Wiem, że u mnie to wygląda inaczej, bo moi rodzice są czarownikami, ale cieszę się, że wiedzą o naszej piątce i o tym, co robimy. Jeśli nie wszystko pójdzie zgodnie z planem, a ja nie wrócę z którejś z naszych misji, przynajmniej będą wiedzieli, że to się stało w słusznej sprawie.

– Nie mów tak. – Nie chciałam nawet myśleć o takiej możliwości. – Nikomu z nas nic się nie stanie. Nie bez powodu zostaliśmy obdarzeni naszymi mocami. Bogowie wiedzieli, że to właśnie my zdołamy ukończyć misję. Wszyscy przetrwamy. Musimy.

Blake nic nie odpowiedział, a mnie zmartwiło, że wydaje się nieprzekonany.

– Oczywiście to pomaga, że w naszych szeregach mamy ciebie – stwierdził wreszcie i uśmiechnął się do mnie. – Naszą uzdrowicielkę. Gdyby nie ty, umarłbym w jaskini hydry. Uratowałaś mi życie. Chyba nigdy nie zdołam wyrazić, ile to dla mnie znaczy.

– Nie musisz. – Znowu sięgnęłam po jego dłoń i uścisnęłam ją. – Bo ja wiem. W tamtej jaskini uratowałam najpierw ciebie i bez wahania zrobiłabym to ponownie.

– Nawet gdybyś wiedziała, że Rachael umrze? – zapytał.

– Tak. – Wytrzymałam jego spojrzenie. Nie musiałam się zastanawiać nad odpowiedzią. – Nigdy nie zaryzykowałabym, że cię stracę. Nigdy.

– Chciałbym móc ci powiedzieć, że powinnaś była ratować Rachael zamiast mnie – powiedział. – To byłoby bardzo szlachetne. Ale nie mogę, bo gdybyś to zrobiła, nie moglibyśmy być razem. A ja za nic nie zrezygnowałbym z tej szansy.

Nie odrywał ode mnie oczu, a ja czułam na końcu języka te słowa: Kocham cię. Chciałam wypowiedzieć je na głos. To byłoby takie proste, takie naturalne.

Ale wtedy podeszła do nas kelnerka z głównym daniem, a ja gwałtownie wyciągnęłam dłoń z ręki Blake’a, zaskoczona, że nam przerwano. Musiałam zamrugać kilka razy, żeby się otrząsnąć. Nie mogłam uwierzyć, że o mało co nie zdobyłam się na takie wyznanie.

Czy gdyby kelnerka nie zjawiła się akurat w tamtym momencie, wypowiedziałabym te słowa?

Możliwe.

I w głębi serca czułam, że powiedziałabym prawdę.

ROZDZIAŁ 2

Akurat zabieraliśmy się z Blakiem do deseru – czekoladowego fondue – gdy nagle na ekranach naszych telefonów wyświetliła się wiadomość.

911. Potrzebuję was u siebie. Natychmiast.

To była wiadomość od Dariusa, którą rozesłał do wszystkich z naszej grupy – do mnie, do Blake’a, Chrisa, Kate i Danielle. To mogło oznaczać tylko jedno.

– Chyba kolejny potwór uciekł z Kerberosu. – Blake powiedział dokładnie to, o czym myślałam.

– Chyba tak. – Wyciągnęłam z roztopionej czekolady truskawkę i popatrzyłam na nią z żalem. – Ale to tak pysznie wygląda. Czy Darius nie mógł poczekać z tą wiadomością, aż skończymy deser?

– Najwyraźniej nie. – W oczach Blake’a pojawił się łobuzerski błysk. Pochylił się nad stołem i rzucił mi wyzywające spojrzenie. – Umiesz szybko jeść?

– Sama nie wiem. – Uniosłam brew, ponieważ domyślałam się, do czego zmierza. – Dlaczego pytasz?

– Bo zrobimy sobie wyścig. – Podzielił zawartość talerza z deserem na pół: truskawki, pianki, kawałki banana, ciasta brownie i biszkoptu. – Sprawdźmy, kto szybciej zje swoją połowę. – Uniósł widelec, a ja zrobiłam to samo, skinięciem głowy dając znać, że jestem gotowa. – Jeden… dwa… trzy!

Zanim dopowiedział ostatnie słowo, już wsuwałam truskawkę do ust i nabijałam brownie, żeby zanurzyć je w czekoladzie. Jadłam tak szybko, że nie byłam w stanie niczego posmakować. Połykałam wszystko w takim tempie, jak jeszcze nigdy w życiu, ale i tak Blake okazał się szybszy.

Skończył przeżuwać i upuścił widelec na stół.

– Gotowe – oznajmił, odchylając się na krześle do tyłu i krzyżując ramiona na znak zwycięstwa.

Przełknęłam ostatnie kawałki sernika, choć miałam wrażenie, że zaraz pęknę. Ale musiałam dokończyć, żeby nie doznać kompletnej porażki.

– Dzięki, że nie dałeś mi wygrać – powiedziałam, gdy skończyłam i wypiłam kilka łyków wody, żeby móc się odezwać.

– Czyżbym wyczuwał sarkazm? – spytał.

– Nie. – Uśmiechnęłam się i potrząsnęłam głową. – Mówię poważnie. Nienawidzę, gdy ktoś daje mi wygrać. Jeśli wygrywam, chcę mieć pewność, że na to zasłużyłam.

– I właśnie dlatego nie dałem ci wygrać – odparł. – Lubisz rywalizację. Wiem o tym. I jesteś godnym przeciwnikiem. Niczego innego nie spodziewałbym się po swojej dziewczynie.

Ponownie posłałam mu uśmiech. Uwielbiałam słyszeć, jak nazywa mnie swoją dziewczyną.

– Co? – zapytał zaniepokojony moim milczeniem.

– Nic – odparłam. – Tylko… Nigdy jeszcze nie byłam niczyją dziewczyną. Miło, gdy tak o mnie mówisz.

– W takim razie będę to częściej powtarzał. – Podpisał rachunek, wstał i wyciągnął do mnie rękę. Podałam mu swoją, żeby pomógł mi wstać. Kiedy nasze oczy się spotkały, nachylił się i pocałował mnie, przedłużając pocałunek na tyle, by zwrócił uwagę w miejscu publicznym. Jakby oznajmiał całemu światu, że jesteśmy razem, że należę do niego i wszyscy powinni o tym wiedzieć.

– To co, wychodzimy? – zapytał, gdy się od siebie oderwaliśmy.

Mogłam tylko pokiwać głową, bo w brzuchu wciąż czułam motyle.

Uśmiechnął się wyraźnie rozbawiony tym, jakie robi na mnie wrażenie.

– Dobrze – stwierdził. Wziął mnie za rękę i wyprowadził z restauracji. – Bo ja i moja dziewczyna właśnie wyruszamy zabijać potwory.

ROZDZIAŁ 3

Wilki – powtórzyła Kate po raz trzeci od chwili, gdy Darius powiedział nam, co nas czeka. – Na cmentarzu. To brzmi jak scenariusz telewizyjny.

– Pamiętaj, żeby nie dać się ugryźć – zażartował Chris z tyłu furgonetki. – Wolelibyśmy, żebyś się nie zamieniła w wilkołaka.

– Wilkołaki nie istnieją – odparła Kate, przewracając oczami. – Ale legenda o nich pochodzi od historii Likaona. Był starożytnym królem. By sprawdzić, jak potężny jest Zeus, ugotował swojego własnego syna i podał Zeusowi podczas uczty. Ale Zeus wiedział o tym i za karę zamienił Likaona oraz całe jego potomstwo w wilki. Nic dziwnego, że w czasie Drugiej Rebelii wilki walczyły przeciwko Olimpijczykom. Obwiniają Zeusa o to, jakie są.

– Ty tak to wszystko z głowy? – zapytała Danielle.

– Chciałabym. – Kate uniosła komórkę. – Ale nie. Sprawdziłam w Wikipedii.

Po wyjściu z restauracji pośpieszyliśmy z Blakiem do domu Dariusa. Wszyscy już tam byli. Darius wyjaśniał właśnie, że czarownicy z patrolu zgłosili wydostanie się z Kerberosu stada wilków. Przebiegły przez ulicę na cmentarz, a tam czarownicy zdołali rzucić ochronny czar, który trzymał je wewnątrz ogrodzenia. Lecz nie będzie on trwał wiecznie i nie powstrzyma ludzi przed wchodzeniem na cmentarz, więc my musieliśmy się zająć wilkami, zanim pożrą na kolację jakiegoś niczego niespodziewającego się człowieka.

Wysłuchawszy, co się stało, zabraliśmy broń i wskoczyliśmy do furgonetki. Kierował Blake, bo uzgodniliśmy, że Darius nie musi z nami jechać. Nie był tak silny fizycznie, jak my, a nie chcieliśmy ryzykować, że zostanie ranny.

Na cmentarz było blisko. Po dotarciu na miejsce wyskoczyliśmy z bronią z furgonetki i znaleźliśmy czarownika z patrolu. Był starszy od nas, ale niewiele – miał dwadzieścia parę lat.

– Grupka dzieciaków z gimnazjum chciała wejść na cmentarz, nie wiadomo zresztą po co, ale ich wystraszyłem – powiedział. – Ta pustka tutaj jednak długo nie potrwa. Trzeba do świtu usunąć te wilki.

– Żaden problem – odezwał się Blake, występując naprzód. – Zajmiemy się tym.

Młody mężczyzna uniósł brwi.

– Jesteście pewni? – zapytał. – Wyglądacie, jakbyście nie mieli nawet matury.

Blake nie odpowiedział, tylko zapalił zapalniczkę, stworzył trzy kule ognia i posłał je w kierunku pobliskiego drzewa. Czarownik z patrolu gapił się na płomienie z rozdziawionymi ustami.

A potem strumień wody zalał drzewo, natychmiast gasząc ogień.

– Blake, naprawdę? – Danielle zgromiła go wzrokiem, krzyżując ramiona.

– Co? – zapytał z miną niewiniątka.

– To było zupełnie niepotrzebne – odparła. – Zużyłeś energię, która będzie ci potrzebna do walki z wilkami, i spaliłeś to stare drzewo.

– Pokazywałem tylko naszemu nowemu przyjacielowi, co potrafimy – wyjaśnił Blake. – Poza tym Kate może naprawić to drzewo. Prawda, Kate?

– Z całą pewnością – odpowiedziała. – Tylko nie teraz. Dopiero gdy poradzimy sobie z wilkami.

W pobliżu rozległo się wycie, które uniosło się echem w powietrzu. To był bez wątpienia wilk. Takie dźwięki słyszy się w górach w Montanie, a nie w miasteczku pod Bostonem.

– Chodźcie. – Zwróciłam się w stronę, z której dochodziło wycie, i sięgnęłam po łuk. Chciałam być gotowa, gdyby wilk wyskoczył prosto na nas. – To tam.

– Jest ich pięć, tak? – upewnił się Chris.

– Tak – odparł wartownik. – Z dotychczasowych obserwacji ich zachowania wynika, że trzymają się razem. Nie ma wśród nich samotników. – Spojrzał w kierunku, z którego dochodziło wycie, a potem znów popatrzył na nas. – Czy wy jesteście pewni, że dacie radę? Nie potrzebujecie pomocy?

– Zaufaj mi, nic nam nie będzie – uspokoiłam go. – Te wilki to nic w porównaniu z potworami, które już zabiliśmy. Najlepiej będzie, jeśli pozwolisz nam działać.

Zerknął ponownie na drzewo, z którego nadal unosił się dym i zapach spalonych liści.

– Proszę bardzo. – Zapraszającym gestem pokazał bramę. – Gdybyście potrzebowali wsparcia, będę tutaj.

Skinęłam mu głową i cała nasza piątka, gotowa do walki, pomaszerowała tam, skąd dobiegało wycie.

ROZDZIAŁ 4

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
Okładka
Karta tytułowa
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
Karta redakcyjna

TYTUŁ ORYGINAŁU:

Elementals 3: The Head of Medusa

(Title #3)

Redaktor prowadząca: Marta Budnik

Redakcja: Ewa Kosiba

Korekta: Małgorzata Lach

Opracowanie graficzne okładki: Łukasz Werpachowski

Projekt okładki: © The Killion Group, Inc.

Copyright © 2016. Michelle Madow.

Copyright © 2017 for Polish edition by Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus

Copyright © for the Polish translation by Daria Kuczyńska-Szymala, 2018

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2018

ISBN 978-83-66234-07-9

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek