Giaur - George Gordon Byron - ebook

Giaur ebook

George Gordon Byron

0,0
3,49 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

"Giaur" to powieść poetycka George'a Gordona Byrona, jednego z największych angielskich poetówdramaturgów.Znany jest przede wszystkim jako autor takich dzieł jak "Giaur" czy "Mazepa".
Giaur to młody Wenecjanin który zakochuje się z wzajemnością w Gruzince Leili. Leila była niewolnicą, przymuszoną do małżeństwa z Hassanem. Jej pan i mąż od dłuższego czasu podejrzewał ją o zdradę, lecz dziewczyna swoim urokiem potrafiła rozwiać jego obawy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 39

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-848-5
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Giaur

Umilkły wiatry; ciche lśnią się fale

Przy grobowcowéj Temistokla skale, Która wyniosłém niebo czołem bodzie I z góry patrząc na morza i smugi, Najpierwsza wita lądujące łodzie. Kiedyż się zjawi Temistokles drugi?

Wyspy szczęśliwe, w każdéj porze roku Zarówno miłe i sercu i oku! Gdy was przychodzień z gór Kolonny wita, Wraz nagły urok źrenice mu chwyta I myśl pogrąża w dumy tajemnicze. Tu szklane morza cichego oblicze, Na falach drobnych, jak uśmiechu dołki, Gór okolicznych odbija wierzchołki, Strzegące brzegów, z któremi łagodnie Zdają się igrać rajskie wody wschodnie. Jeśli się wietrzyk chwilowy prześliźnie, I złamie szyby na modréj płaszczyźnie, I kwiecie z brzegu przyniesione miota, Jakaż w tym wietrze wonia i pieszczota! Tam, na skał wierzchu, u ścieku poników, Błyszczy się róża, sułtanka słowików; Jéj brzmią pochwały kochankowie leśni, Ona rumieńcem dziękuje za pieśni, Śliczna i skromna królowa ogrodów, Nie tknięta wichrem, nie zwiędła od chłodów,

Nie znając naszych zim niebezpieczeństwa, Kwitnie świeżością wiecznego panieństwa. Balsamy, których niebo jéj udziela, W wonnych kadzidłach ku niebu odstrzela; Niebo wzajemnie codzień jéj użycza Świetnych kolorów swojego oblicza. Tam w polu tyle jest kwiecia dla wianków, Tam w lasach tyle cienia dla kochanków, Tam groty dla nich ciosane umyślnie!... Dziś morski zbójca w te groty się ciśnie, I nocą z małéj czatuje galery Na bezpiecznego żeglownika stery. Skoro miesięczna zabłyśnie pochodnia, Zabrzmi gitara morskiego przechodnia... Zbójca swój rudel zaraz na głąb pędzi: Zakryty cieniem nadbrzeżnych krawędzi, Zahacza statek, zdobycze rozdziela: Wrzask konających miesza pieśń wesela. Dziwna, gdy kraj ten natura obrała Na ogród bogów, i hojnie nań zlała Tyle bogactwa, piękności tak wiele, Jakby we własném zakochana dziele: Dziwna, że dzieła własnego się zrzeka I dziś natura wpuszcza tu człowieka: Który, odwieczny miłośnik zniszczenia, Ogród Edeński na nowo wyplenia — I jako leśny dzik, kwiecie wytłacza, Niepokropione znojami oracza, Ani znające ręki ogrodnika; Tu kwiecie samo dokoła wynika; Za tyle wdzięków, za taką obfitość Uprasza tylko człowieka o... litość. Dziwna! Tu ziemia oddycha pokojem: A serce ludzkie chucią i rozbojem! Czyż kraje światła na nowo ogarnie Noc namiętności rządzących bezkarnie? Patrząc, myśliłbyś, że tu zbuntowani Wojsko aniołów zwalczyli szatani. I cherubinów trony dziś przywłaszcza Tłum, który piekieł wyzionęła paszcza. Tak śliczny kraj ten, ojczyzna rozkoszy; Tak brzydki tyran, co go dziś pustoszy!

Kto na śmiertelném oglądał posłaniu Piękne oblicze zaraz po skonaniu, Nim dzień przeminął — pierwszy dzień nicestwa, Ostatni trudów i bólów jestestwa — Nim śmierć, ostatniém przyciśnieniem ręki, Zgładziła rysy, gdzie chronią się wdzięki; Kto pomni twarz tę anielsko-łagodną, Tak zimno piękną, tak smutnie pogodną! Zda się w letargu zasypiać głęboko? Zda się być żywą — gdyby nie to oko! Gdzie już nie świeci ni łza, ni namiętność Gdzie mieszka zimna, wieczna obojętność, I straszy widzów i serca im studzi, I z oczu trupa wpada w serca ludzi; Gdyby nie wzrok ten, nim pierwszy dzień minie, Nim ta godzina — w téj jeszcze godzinie Śmierć tak łagodnie, niewidomie władnie, Że jéj tyraństwa nikt zrazu nie zgadnie! Dziś do téj twarzy Grecyja podobna: Martwa oddawna, lecz dotąd nadobna. Jéj widok ziębi, jéj wdzięk do łez wzrusza, Bo już piękności nie ożywia dusza. Jéj wdzięk jest tylko uśmiech pozostały Na chwilę w ustach, co ducha oddały. A jéj rumieniec chorowita krasa, Która na trupich licach nie zagasa; Ostatni odbłysk zachodnich promieni. Co się wokoło ruiny czerwieni; Ostatnie czucie, co żegna nadzieję, Iskra niebieska, która dotąd tleje,

Lecz już swéj miłéj ziemi nie rozgrzeje.

Ojczyzno mężów nieśmiertelnéj chwały! Każda dolina, każdy wierzch twéj skały, Jakże pamiętne! Bo każde z nich było Kolebką swobód lub sławy mogiłą! Arko potęgi! Dziś, czyliż tak mało, Czyż tylko tyle po tobie zostało? Wstań niewolniku podły, wstań na chwilę, Powiedz: ten wąwóz czy nie Termopile? Ty, z duchów orlich wyrodzony płazie Na Leonida gnieżdżący się głazie,

Przypomnij, nazwij tych opok wyżyny, Zatokę, wyspy: — wyspy Salaminy! Powstań! Te dawne zapomniane boje Odnów i przywłaszcz: to dziedzictwo twoje! Z popiołów przodków, może wróg rozdmucha Iskrę, zarodek ich wielkiego ducha. A kto z was w boju żywota dokona, Wliczy swe imię pomiędzy imiona, Na których wzmiankę pochlebstwem pijani Zwykli się trzeźwić, zwykli drżéć tyrani. Kto z was ojczyzny z więzów nie wybawi, Zginie — lecz tyle synom swym zostawi Sławy, nadziei, że staną się zdolniRozerwać jarzmo i umierać wolni! Walka o wolność, gdy się raz zaczyna, Z ojca krwią spada dziedzictwem na syna; Sto razy wrogów zachwiana potęgą, Skończy zwycięstwem. Grecya jest księgą, W któréj wiekami stoi wypisano: Że klęska wolnych jest świata wygraną. Królowie, sławę kupując u cieśli, Gdzieś bezimienne piramidy wznieśli; Wolni nie dbają, chociaż czasu fala Wszystkie grobowce i pomniki zwala; Większe pomniki zostały nad niemi: Zostały góry ich ojczystéj ziemi. Tam muza oczom przechodniów ukaże Groby swobodnych, wolności ołtarze. Długoby mówić, przechodzić okropnieWszystkie od chwały do niewoli stopnie; Dosyć jest wiedziéć, że nikt nie zagrzebie Ducha swobody, chyba on sam siebie! Bo własne tylko upodlenie ducha Ugina wolnych szyję do łańcucha!

Mieszkańcy ziem tych! Macież wy powieści Dawnym podobne i którychby treści Natchnęły muzę do polotów szczytnych, W