Frania - Gabriela Zapolska - ebook

Frania ebook

Gabriela Zapolska

0,0
20,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Bohaterka opowiadania, Frania Marulkowa, pędzi stabilne, drobnomieszczańskie życie kobiety w średnim wieku. Wolne od trosk o potrzeby materialne, ale dalekie od szczęścia.

Rozgoryczona długimi latami nieudanego pożycia małżeńskiego, jałowością powszedniej egzystencji, frustrację wyładowuje terroryzując starego, potulnego męża. Oziębła i pełna nienawiści do świata, przyjemność czerpie już tylko z jedzenia i wspólnych narzekań z sąsiadką. Bez porywów, pragnień, pożądań, Frania zgorzkniała, do niczego nie dąży i na nic nie oczekuje. Niedzielny spacer do parku miejskiego może niespodziewanie odmienić jej życie.

Książkę polecają Wolne Lektury — najpopularniejsza biblioteka on-line.

Gabriela Zapolska
Frania
Epoka: Modernizm Rodzaj: Epika Gatunek: Nowela

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 20

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Gabriela Zapolska

Frania

Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.

Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.

ISBN-978-83-288-4066-9

Frania

Szkic

— Pójdziemy na festyn?

— Jak chcesz!...

— Ta ta ta!... masło maślane... Obłudnik! Faryzejczyk!... Myślałby kto, że trzech zliczyć nie umie. Tyran!...

Marulka stulił uszy, poprawił się niespokojnie na krześle i drżącą ze starości ręką po obrusie zaczął nożem krzyżyki znaczyć.

Lecz pani Franciszka porwała go za rękaw i gwałtownie nim targać zaczęła.

— Połóż to!... niedorajdo!... Obrusy teraz będziesz krajać w kawałki!... Niszczyć bieliznę stołową, co moją krwawą pracą w kupie trzymam, bez florku1 piorę i nie daję się jej rozpaść w kawałki!

Umilkła na chwilę, lecz zaraz podjęła tym samym krzykliwym głosem:

— Ty byś chętnie serce moje wziął i tak na sztuki nożem pokrajał... Znam cię, ptaszku!...

Marulka podniósł na żonę swe wielkie zamglone źrenice, nad którymi sterczały krzaki brwi od siwizny białych.

— Co ty gadasz, Franiu... — wyszeptał, wzruszając ramionami.

Lecz Frania w spojrzeniu tym znalazła nowy powód do gniewu.

— O!... jak to patrzy! Jak to patrzy spode łba... jak zbój!...

Uderzyła drobną pięścią w stół.

— Nie patrz na mnie, bo mi schab przez gardło nie przejdzie...

Marulka opuścił pomarszczone i zaczerwienione powieki i siedział teraz nieruchomy jak posąg, strawiony rdzą czasu, pracy i niedostatku. Przed sobą miał szerokie i rozłożyste piersi żony, objęte wykrochmalonym i wyrurkowanym kaftanikiem. Poprzez oczka haftu przebijała masa białego, przesiąkłego tłuszczem ciała i świecił się łańcuszek, na którym zwieszało się kilka medalików. Frania jadła szybko, a okrągła jej twarz o drobnych rysach i ustach wiecznie ściągniętych, jakby w przesadzonej chęci dystynkcji2, drobnych oczkach złotaworudych, nad którymi świeciły się przyklepane i pomadą3 wysmarowane włosy, zmieniała się machinalnie pod wpływem dobitnego poruszania szczęką dolną, jak twarze marionetek w gabinecie figur woskowych.

Frania nie jadła, lecz żuła.

Żuła, przeżuwała, żuła znów, zanim zdecydowała się połknąć ów nieszczęsny kawałek strawy. Jedząc, układała kupki z jadła na brzegu talerzu, przyglądała się im, rozrzucała, mieszała, układała na nowo i wreszcie decydowała się nabrać na brzeg noża trochę strawy i wsunąć do ust zaledwie rozwartych.