Formacje ochrony granic Drugiej Rzeczypospolitej na przykładzie Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza - Mariusz Kur - ebook

Formacje ochrony granic Drugiej Rzeczypospolitej na przykładzie Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza ebook

Mariusz Kur

2,0

Opis

Okres międzywojenny, tzn. czas od chwili odzyskania niepodległości w 1918 roku do wybuchu drugiej wojny światowej, był specyficznym czasem w historii polskiej państwowości. Z jednej strony krótki, z drugiej obfitujący w różne, czasem zaskakujące wydarzenia. Wydarzenia pozytywne, ale i takie, o których lepiej byłoby nie pamiętać. Z jednej strony odbudowa państwowości, z drugiej zabójstwo Narutowicza, „zamach majowy”, Bereza Kartuska i wiele, wiele innych „brudnych symboli” tamtych lat. Niniejsza książka skupia się na losach Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza. Dosyć szeroko zaakcentowana została w książce tematyka działań specjalnych w wykonaniu służb wywiadowczych: Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 146

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,0 (1 ocena)
0
0
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Mariusz Kur
Formacje ochrony granic Drugiej Rzeczypospolitej na przykładzie Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza
© Copyright by Mariusz Kur 2012
ISBN 978-83-7564-349-7
Wydawnictwo My Bookwww.mybook.pl
Publikacja chroniona prawem autorskim.Zabrania się jej kopiowania, publicznego udostępniania w Internecie oraz odsprzedaży bez zgody Wydawcy.

śp. dziadkowi Henrykowi

Wstęp

Problem ochrony granic i formacji, które tę ochronę realizują, leżał zawsze w sferze mojego zainteresowania. Dołączając do tego zainteresowanie okresem dwudziestolecia międzywojennego, temat wyklarował się wręcz samoistnie. Okres międzywojenny, tzn. czas od chwili odzyskania niepodległości w 1918 roku do wybuchu drugiej wojny światowej, był specyficznym czasem w historii polskiej państwowości. Z jednej strony krótki, z drugiej obfitujący w różne, czasem zaskakujące wydarzenia. Wydarzenia pozytywne, ale i takie, o których lepiej byłoby nie pamiętać. Z jednej strony odbudowa państwowości, z drugiej zabójstwo Narutowicza, „zamach majowy”, Bereza Kartuska1 i wiele, wiele innych „brudnych symboli” tamtych lat. W książce pragnąłem zająć się losami Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza. Starałem się wyzuć temat z polityki, lecz nie zawsze to się skutecznie udawało.

Już Charles Montesquieu w Listach perskich stwierdził, że: „Człowiek jest z natury zwierzęciem politycznym”2.

Książka nie zawiera barwnych i spektakularnych opisów walki z przemytnikami na granicach. Tematyka ta, choć z pewnością „miła” dla publicystki przygodowej, dla potrzeb poznawczych wydaje się mniej użyteczna. Książka podzielona została na dziewięć rozdziałów.

W rozdziale pierwszym starałem się naszkicować ogólne tło i problem wynikający z potrzeby ochrony granic odrodzonej Rzeczypospolitej. W rozdziale tym znalazła się interesująca relacja Piłsudskiego z jego pierwszych doświadczeń granicznych.

Rozdział drugi nakreśla genezę powstania Straży Granicznej, tej z lat 1928-1939. Opisuje krótko kolejne formacje zabezpieczające północną, południową i zachodnią granicę Polski. Daje się zauważyć ciągłe poszukiwanie właściwej drogi, właściwej koncepcji ochrony tych granic.

Rozdział trzeci przybliża organizację Straży Granicznej w okresie jej dziesięcioletniego istnienia. Jeżeli mógłbym zwrócić na coś (na kogoś) szczególną uwagę, byłaby to osoba drugiego Komendanta Straży Granicznej – Jura-Gorzechowskiego. Postać kontrowersyjna i niezwykle intrygująca.

W rozdziale czwartym przybliżone zostały zadania, jakie zostały postawione przed funkcjonariuszami Straży Granicznej. Zostały one dosyć precyzyjnie sformułowane w rozporządzeniu powołującym do życia Straż Graniczną. Rozdział ten przypomina o tzw. polsko-niemieckiej „wojnie celnej”, która stanowiła utrapienie polskich służb granicznych okresu międzywojennego. Chociaż Straż Graniczna wyszła z podniesioną głową z tej konfrontacji, była to jednak tylko „cisza przed burzą”. Ostatnie miesiące Polski niepodległej dały się we znaki strażnikom granicznym, serią nieprzyjemnych incydentów. O kilku najbardziej spektakularnych i drastycznych incydentach starałem się w tym rozdziale przypomnieć.

Z kolei rozdział piąty poświęcony został działaniom służby wywiadowczej Straży Granicznej. Działania specjalne w służbie granicznej były czymś nowym i z tego względu zostały szczególnie wyeksponowane (w przypadku KOP-u także).

Ochroną granic zajmował się także Korpus Ochrony Pogranicza, a w rozdziale szóstym spotkamy się z opisem uwarunkowań społeczno-politycznych, które wpłynęły na decyzję powołującą go w 1924 roku do życia. Prześledzić możemy, analogicznie jak w przypadku Straży Granicznej, losy ochrony granicy wschodniej od momentu odzyskania niepodległości do zluzowania Policji przez Korpus Ochrony Pogranicza. Sytuacja na Kresach Wschodnich była, delikatnie mówiąc, specyficzna. Dochodziło do częstych, ośmieszających władze polskie incydentów granicznych. Napad na miejscowość Stołpce i spacyfikowanie pociągu przez bandytów z ZSRR były namacalnymi i niestety bolesnymi przykładami „grania na nosie” polskiemu rządowi.

Rozdział siódmy przybliża kolejne etapy organizowania oraz obsadzania granicy przez oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza. Przybliża sylwetki dowódców tej formacji. Szczególną uwagę przykuwa osoba pierwszego dowódcy KOP-u – generała Henryka Minkiewicza-Odrowąża (zamordowanego przez NKWD w dniu 9 kwietnia 1940 roku w Katyniu). Dodam, że postanowieniem numer 112-48-07 Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Lecha Kaczyńskiego z dnia 5 października 2007 roku Henryk Minkiewicz-Odrowąż został pośmiertnie awansowany do stopnia generała broni. Nominacja została ogłoszona 9 listopada 2007 roku w Warszawie podczas uroczystości „Katyń Pamiętamy – Uczcijmy Pamięć Bohaterów”. Niepokojące były symptomy przeplatania się polityki z apolitycznymi z założenia działaniami wojskowymi. Niestety oddziaływanie jednej sfery na drugą nie było li tylko polskim patentem i nie miało miejsca tylko w okresie międzywojennym.

Rozdział ósmy nakreśla zadania, jakie realizował Korpus Ochrony Pogranicza. Co ciekawe, nie była to tylko działalność w służbie ochrony granic. Spotykamy się w przypadku Korpusu Ochrony Pogranicza z działalnością zgoła społeczną czy socjalną. Działania te miały wywoływać u ludności pogranicza pozytywne odczucia. Skierowane były na pozyskanie przychylności i zaufania, które wykorzystywane było przy współpracy.

Na końcu w rozdziale dziewiątym przypominam, że także Korpus Ochrony Pogranicza posiadał swój pion wywiadowczy. Był on co prawda nieliczny, ale przy wytężonej pracy werbunkowej zdawał doskonale egzamin.

Dosyć szeroko zaakcentowana została w książce tematyka działań specjalnych w wykonaniu służb wywiadowczych: Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza. Tematyka ta fascynująca jest co najmniej z kilku powodów. Po pierwsze, jak stwierdza Henryk Ćwięk: „Działalność służb specjalnych budzi wciąż duże zainteresowanie, a zarazem liczne kontrowersje. Niewątpliwie aura tajemniczości otaczająca operacje szpiegowskie ma tu istotne znaczenie. Działania wywiadowcze pozostają na długo tajemnicą, często nigdy niewyjaśnioną do końca. Bywają także przedmiotem różnorodnych spekulacji lub domysłów”3.

Po drugie, działania specjalne wywiadu Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza interesujące są także z innego powodu. Dopiero w tych dwóch formacjach granicznych wywiad został zastosowany na tak szeroką skalę. Trzeba także dodać, że mimo pewnych zauważalnych niedostatków organizacyjnych i kadrowych, mógł poszczycić się spektakularnymi sukcesami.

Walka z przestępczością graniczną, np. przemytnictwem, nie kończyła się na granicy państwa. Konsumpcja kontrabandy odbywała się najczęściej w głębi kraju. Tworzyły się wyspecjalizowane i dobrze zorganizowane szlaki przemytnicze. Tej przestępczości należało wypowiedzieć zdecydowaną wojnę również wewnątrz kraju.

Henryk Dominiczak oraz Władysław Kozaczuk podkreślali, że praca wywiadowcza w Straży Granicznej i Korpusie Ochrony Pogranicza były jedynie elementem pomocniczym. Z kolei nie zgodził się z nimi Andrzej Misiuk, uważając, że: „[…] zadania wywiadowcze stanowiły jedną z głównych funkcji tych dwóch instytucji […]”4.

Trudno jest w tej chwili kategorycznie przyznać rację którejkolwiek ze stron. Należałoby zastosować uniwersalną formułę, że „prawda leży po środku”. Ponadto Andrzej Misiuk sugeruje, że takie stanowisko Kozaczuka i Dominiczaka zdeterminowane było okresem ukazania się firmowanych przez nich publikacji. Wręcz sugerował ingerencję cenzury, która nie zezwalała na zainteresowanie w tym zakresie kierunkiem wschodnim. Podkreślał, że zainteresowanie adwersarzy: „ze zrozumiałych względów ograniczało się […] jedynie do wywiadowczych zmagań polsko-niemieckich”5.

Jak zauważa Henryk Dominiczak: „W 1939 r. cały zawodowy aparat wywiadowczy Straży Granicznej liczył tysiąc funkcjonariuszy, a co najmniej drugie tyle sieć konfidencjonalna płatnych i będących na usługach wywiadu Straży Granicznej agentów[…]”6.

Z kolei służba wywiadowcza w Korpusie Ochrony Pogranicza opierała się na około 200 oficerach służby wywiadowczej.

Zwrócić należy także uwagę, że służby wywiadowcze Straży Granicznej i Korpusu Ochrony Pogranicza traktowane były permanentnie jak młodsze rodzeństwo Oddziału II SG. Rodzeństwo, które trzeba prowadzić za rękę i pomagać w odrabianiu pracy domowej. W zasadzie przez cały okres funkcjonowania Korpus Ochrony Pogranicza i Straż Graniczna krytykowane były za działanie swoich służb specjalnych.

W swojej książce chciałem zwrócić także uwagę na czasami dość zaskakującą podległość formacji granicznych. Nie była moim zdaniem dobrym rozwiązaniem, ze względu na rozmywającą się odpowiedzialność resortów. Z pewnością budził także kontrowersje dualistyczny system ochrony granic. Stąd w okresie międzywojnia nie wyklarowała się jedna formacja strzegąca całości granic państwa. Czy taka koncepcja była słuszna? Czy nakłady finansowe były adekwatne do osiąganych rezultatów? Czy mimo tych wszystkich zawirowań politycznych i personalnych formacje graniczne dobrze wywiązały się ze swoich zadań? Może lektura tej książki, choćby częściowo, na niektóre z tych pytań da odpowiedź.

Problem ochrony granicDrugiej Rzeczypospolitej

Walka graniczna ma swoją własną strategię i taktykę, ma ona własnątechnikę. Środki jej nie trzymają się pojęć moralności chrześcijańskieji ogólnoludzkiej. Potrzeba nie uznaje żadnych przykazań. Walkagraniczna stosuje całą skalę metod, od otwartych rycerskich zapasów donajbardziej podstępnego działania7.

„Polskie dzieje porozbiorowe są historią ze szczęśliwym zakończeniem” – napisał wybitny badacz tego problemu prof. Stefan Kieniewicz. Dodając, że: „Prócz pomyślnych okoliczności przyczynił się do happy endu wysiłek kilku pokoleń patriotów”. Z kolei Janusz Pajewski stwierdził, że: „Państwo polskie zostało odbudowane wolą i wysiłkiem narodu polskiego; ale mogło to nastąpić jedynie w chwili załamania się wszystkich trzech zaborców”8.

„W listopadzie 1918 roku ziemie polskie znajdowały się w całości w rękach państw centralnych. Ich klęska dawała więc gwarancję odzyskania niepodległości Polski niemal automatycznie – zwłaszcza że zwycięskie mocarstwa sprzymierzone w pełni uznawały prawo Polaków do niepodległego bytu. Niewątpliwie okolicznością dla Polaków niezwykle korzystną okazał się fakt, że Rosja na skutek bolszewickiego przewrotu i następnie separatystycznego pokoju z Niemcami w Brześciu, znalazła się poza dyktującymi pokój mocarstwami. Gdyby była w ich gronie i współdecydowała o losach Polski, z całą pewnością ewentualna niepodległość byłaby mocno ograniczona”9.

„W listopadzie 1918 r. władza zdawała się leżeć na ulicy. Koncepcje polityczne formułowane na początku wojny zbankrutowały. Pomylili się wszyscy; nie okazał się prorokiem ani Dmowski, przewidujący zwycięstwo Rosji i zjednoczenie ziem polskich pod jej berłem, ani politycy galicyjscy, stawiający na Polskę w obrębie monarchii habsburskiej. W najlepszej sytuacji znalazł się Piłsudski, który żadnych wyraźniejszych koncepcji nie formułował […]”10.

Tak dni odradzania się nowej Polski w swych wspomnieniach zachował Tadeusz Machalski: „Pod koniec pierwszej wojny światowej groźne chmury zaczęły kłębić się nad Niemcami na wschodzie, gdzie coraz wyraźniej zarysowywało się powstanie nowych państw, nieprzychylnych Niemcom. Była to Czechosłowacja Masaryka i Benesza oraz Polska Paderewskiego i Dmowskiego. Zagadnienie Czechosłowacji było chwilowo dla Niemiec mniej groźne, gorzej natomiast przedstawiała się sprawa Polski, która uporczywie domagała się w Paryżu zwrotu zaboru pruskiego. Temu Niemcy starali się za wszelką cenę zapobiec. Czas naglił. Wtedy przypomnieli sobie o istnieniu Piłsudskiego, który internowany był w Magdeburgu, a w czasie wojny dwukrotnie starał się o nawiązanie współpracy z Berlinem. Niemcy wiedzieli, że cała uwaga Piłsudskiego zwrócona była w stronę Rosji, że chciał wyzwolenia zaboru rosyjskiego, ale nigdy nie upominał się o zwrot zaboru pruskiego. Ostatnią nadzieję zatrzymania i uratowania dla siebie Pomorza, Wielkopolski i Śląska widzieli więc Niemcy w dopomożeniu Piłsudskiemu do uchwycenia w swoje ręce władzy w Polsce, by przez stworzenie faktu dokonanego utrudniać albo wręcz uniemożliwić Paderewskiemu i Dmowskiemu powrót do kraju. Piłsudski, zachowując głębokie milczenie, nigdy nie wypowiedział się w sprawie okoliczności, które doprowadziły do jego uwolnienia z Magdeburga, ale z wypowiedzi wysłannika kanclerza Rzeszy, hr. Kesslera, który prowadził pertraktacje, wiemy że Piłsudski miał powiedzieć, że »jeżeli Ententa podaruje Polsce te prowincje, to Polacy nie powiedzą nie, ale że z własnej inicjatywy obecne pokolenie nie zacznie wojny z Niemcami«. To już wystarczyło. 9 listopada 1918 roku hr. Kessler przewiózł Piłsudskiego do Berlina, skąd ze wszystkimi honorami odstawiony został specjalnym pociągiem do Warszawy, gdzie z rąk intronizowanej przez Niemcy Rady Regencyjnej przejął władzę”11.

Dopiero z chwilą przyłączenia Górnego Śląska do Rzeczypospolitej zakończył się formalny proces kształtowania granic Polski po odzyskaniu niepodległości. W wyniku powyższego procesu terytorium Rzeczypospolitej zajmowało obszar 388 tys. km2,co stanowiło szóste miejsce w Europie. Ogólna długość naszych granic wynosiła 5534 km. Granica zachodnia z Niemcami liczyła 1912 km (w tym z Prusami Wschodnimi – 607), z Czechosłowacją na południu – 984, Rumunią – 349, Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR) – 1412, Łotwą – 109, Litwą – 504, oraz Wolnym Miastem Gdańskiem – 121. Granice II Rzeczypospolitej były niezmiernie rozciągnięte i poszarpane, co niewątpliwie stanowiło ogromne utrudnienie ich obrony. Granice były w większości sztuczne, jedynie morska (zaledwie 140 km) i południowa były oparte o naturalne cechy ukształtowania terenu. Taki kształt terytorialny państwa nie był niestety dla nas korzystny ani ze względów gospodarczych, ani też strategicznych. Dostęp do morza był iluzoryczny z powodu braku większego portu handlowego, co tylko w niewielkim stopniu rekompensowały polskie przywileje portowe w Wolnym Mieście Gdańsku. Szczególnie najmniej korzystna była nasza granica z Niemcami, które wobec przyznania im enklawy wschodnio-pruskiej zamykały Polskę kleszczami zarówno od zachodu jak i od północy12.

Wojna z Sowiecką Rosją, a także dopiero zakończona I wojna światowa doprowadziły do bardzo poważnych zniszczeń na wschodnich, centralnych i południowych obszarach Polski. Uległo zniszczeniu około 40% budynków a także sprzętu komunikacyjnego, fabryk, lasów, zasiewów i inwentarza. Szkody w rolnictwie oszacowane zostały na około 1,8 miliona sztuk bydła i 990 tysięcy koni13.

„Na wsi największe zniszczenia dotknęły kresy wschodnie, gdzie wiele osiedli znikło z powierzchni ziemi, a mieszkańcy – nieraz przez kilka lat – żyli w prymitywnych norach”14.

Trudności natury gospodarczej ledwie odrodzonego państwa pogłębiał znacznie fakt, że Polska w wyniku długotrwałego rozbicia politycznego nie stanowiła jeszcze jednolitego organizmu ekonomicznego. Przecież każdy z byłych zaborów cechował się odrębnym systemem ustawodawczym, odrębnym systemem monetarnym oraz kredytowym, należał do różnych organizmów celnych, był zróżnicowany pod względem komunikacyjnym, charakteryzował się odmiennym systemem obrotu handlowego15.

W jednym i tym samym czasie w obiegu znajdowały się marki polskie, marki niemieckie, korony austriackie, ruble, tzw. ostmarki i ostruble, ukraińskie karbowańce, a także amerykańskie dolary i jeszcze kilka innych walut16.

Ubolewał z tego powodu również pierwszy szef państwa Naczelnik Piłsudski17 twierdząc, że: „[…] w sprawie ustawodawstwa i ogólnej administracji państwowej, nie dotykając wcale szczegółów, […] najważniejszym i najpilniejszym zadaniem jest wprowadzenie jednolitości. Istnienie odrębnych w każdej byłej dzielnicy ustaw, przepisów i zwyczajów – w różnych dziedzinach życia państwowego, […] – jest tym, co hamuje pracę […]”18.

Druga Rzeczypospolita nie była także jednorodna pod względem narodowościowym. Według spisu powszechnego przeprowadzonego w roku 1921 (z pominięciem Górnego Śląska i Wileńszczyzny) w Polsce mieszkało 69% Polaków, 14,3% Ukraińców, 7,8% Żydów, 3,9% Białorusinów, 3,9% Niemców, 0,9% innych narodowości w tym 0,3% Litwinów. Poza tym zamieszkiwały Polskę nieco mniejsze skupiska ludności czeskiej (ciekawe, że przede wszystkim na Wołyniu), litewskiej, słowackiej, ormiańskiej, rosyjskiej oraz tatarskiej. Polacy w zwartej większości zamieszkiwali obszary województw zachodnich i centralnych, gdzie stanowili 86-92%. Najwyższy ich odsetek notowano w Krakowskiem – 93%. W 1921 roku za najbardziej polskie miasto uchodził Poznań, w którym odsetek Polaków sięgnął 94%. Wyspy polskiej większości znajdowały się jeszcze na Wileńszczyźnie, w rejonie Lwowa i na Podolu. Najniższy odsetek Polaków notowano w województwie wołyńskim – 16,8%. Większość ukraińska zamieszkiwała część województw: lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, poleskiego i wołyńskiego, w wielu powiatach stanowiąc większość absolutną. Z kolei wyspy osadnictwa ukraińskiego rozsiane były we wschodniej części Lubelszczyzny, a nawet na zachód od Sanu. Białorusini dominowali w południowej części województwa nowogródzkiego, północnej poleskiego i we wschodnich powiatach Białostocczyzny. Żydzi rozsypani byli po całej Rzeczypospolitej, z tym że najmniej zamieszkiwali dawną dzielnicę pruską. Głównie skupiali się w miastach, na kresach wschodnich bardzo często stanowili absolutną większość ich mieszkańców. Niemcy liczyli się przede wszystkim na zachodzie, chociaż znaczna ich kolonia była także na Wołyniu19.

FormalnieKonstytucja Marcowa jak również różne ustawy sejmowe i rozporządzenia rządowe gwarantowały mniejszościom narodowym równość praw i swobód demokratycznych. Sejm Ustawodawczy w lipcu roku 1919 przyjął treść wersalskiego traktatu o ochronie mniejszości narodowych. Polska także zobowiązała się wypełniać i respektować zawarte w nim postanowienia20.

Mniejszościom narodowym państwo deklarowało prawo zachowania narodowości, kultywowania języka przodków i właściwości narodowych. Przewidywano także istnienie w ramach samorządów, autonomicznych instytucji mniejszościowych21. Dopiero zasadnicze zmiany w sytuacji prawnej mniejszości narodowych przyniosła Konstytucja Kwietniowa uchwalona w 1935 roku. Konstytucja ta potwierdzała równość wszystkich obywateli wobec prawa, ale nie zezwalała na prowadzenie jakiejkolwiek działalności organizacjom mniejszościowym22.

Obszar Rzeczypospolitej podzielony został na siedemnaście województw. W skład województw centralnych wchodziło miasto stołeczne Warszawa oraz województwa: warszawskie, łódzkie, kieleckie, lubelskie a także białostockie; województwami zachodnimi były: poznańskie, pomorskie (toruńskie), śląskie (katowickie); województwa wschodnie to: wileńskie, nowogródzkie, poleskie (Brześć nad Bugiem) i wołyńskie (Łuck); z kolei do województw południowych zaliczano: krakowskie, lwowskie, stanisławowskie i tarnopolskie23.

Polska na początku swej niepodległej drogi plasowała się wśród krajów średnio zaludnionych. Według statystyk w 1921 roku zamieszkiwało ją około 27,2 miliona mieszkańców, rozmieszczonych bardzo nierównomiernie24.

Po zawierusze wojennej wielu Polaków pozostawało nadal poza granicami kraju. Według danych z 1921 roku, Polonię szacowano na blisko 7 milionów. Z około 2 milionów Polaków przebywających w tym czasie w Rosji Radzieckiej, w latach 1921-1924 blisko 700 tysięcy repatriowało się do kraju. Mniej więcej po pół miliona pozostało jednak na Białorusi i Ukrainie radzieckiej, a około 300 tysięcy rozsianych było po całym państwie. Około 1,3 miliona Polaków mieszkało w Niemczech (głównie na Śląsku, Opolszczyźnie, Warmii i Mazurach). Liczni robotnicy zatrudnieni byli także w zakładach Nadrenii i Westfalii. Około 200 tysięcy Polaków mieszkało na Litwie, 120 tysięcy w Czechosłowacji, 80 tysięcy na Łotwie. Liczbę Polaków w krajach bardziej odległych, przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Brazylii i Francji szacowano na około 4 miliony25.

„Wielkim sukcesem pierwszych miesięcy i lat niepodległości było, że wbrew wszelkim trudnościom państwo zdołało się zorganizować, powstały zręby systemu podatkowego, celnego, budżetowego, rozpoczęła się odbudowa”26.

W tej sytuacji palącym wręcz problemem było wypracowanie optymalnego systemu ochrony granic państwa. Już na pierwszy rzut oka widoczne były różnice i specyfika granicy zachodniej i wschodniej. Kształtowanie tych granic odbywało się w innym trybie, inne też były problemy, z którymi należało się zmierzyć.

Przypomnę, jak to określił Andrzej Pepłoński, że: „Walka o granice zachodnie miała toczyć się na płaszczyźnie dyplomatycznej przy wsparciu ze strony zwycięskich mocarstw. W przypadku granic wschodnich tego rodzaju poczynania nie mogły wchodzić w rachubę. Tu miały zdecydować fakty dokonane głównie na drodze militarnej”. Dalej także podkreśla, że: „Wojna ze wschodnim sąsiadem była niemożliwa do uniknięcia. Decydowało o tym kilka czynników. Zarówno Rosja bolszewicka jak i Rosja »biała« dążyły do rozciągnięcia swego panowania co najmniej na wszystkie terytoria carów, a więc i na Polskę. Przywódcy bolszewiccy z Włodzimierzem Leninem i Lwem Trockim na czele nie widzieli wówczas możliwości utrwalenia zdobyczy rewolucji i zbudowania nowego społeczeństwa tylko w granicach jednego państwa, nawet tak rozległego jak Rosja. Wydawało się im konieczne przeniesienie rewolucji przynajmniej do Niemiec i Europy Środkowej. W strategii bolszewików powstanie Polski niepodległej było wyzwaniem, jej dalsze istnienie groziło zaś krachem całego przedsięwzięcia rewolucyjnego”27.

Trzeba to kategorycznie podkreślić, Polska znalazła się w nie najlepszej konfiguracji geopolitycznej. Zarówno ze Wschodu, jak i Zachodu graniczyliśmy z państwami, które przed ponad 120 laty podzieliły się polskimi ziemiami. Teraz, po odzyskaniu niepodległości Polska nadal stanowiła łakomy kąsek, na który apetycznie spoglądano to z prawa, to z lewa.

Należało wybrać właściwy wariant ochrony granic i powołać formacje, które potrafiłyby to przedsięwzięcie skutecznie zrealizować. W zasadzie należało wypracować własny polski model, oparty na różnych granicznych doświadczeniach. Trafnym przykładem będzie relacja Piłsudskiego, który zetknął się ze służbą graniczną, jeszcze na kilka lat przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości.

„Pamiętam żywo swoje pierwsze zetknięcie się z granicą, gdym po powrocie z wygnania jechał odwiedzić ojca i rodzeństwo, mieszkających w owe czasy w majątku na pograniczu pruskiem. Część drogi, którą miałem do zrobienia, leżała tak blisko granicy, że do słupów granicznych od drogi było zaledwie kilka kroków. Droga idzie w tem miejscu lasem i musiałem ją przebywać późnym wieczorem. Gdyśmy się wlekli wolnym krokiem po piaszczystej drodze, z daleka lasu wybiegło do nas echo wystrzału karabinowego. Po chwili na drodze zadudniało i kilka uzbrojonych konnych postaci minęło nas w galopie. Następnie spotkałem znowu kilku konnych, którzy czegoś szukali na drodze oświetlając ją latarką. Jeden z nich podjechał do nas i nieco grubjańskim tonem zapytał:

Otkuda? (skąd).

Z Jurborgu jadę do Taurogów – odpowiedziałem.

W Tawrogi! – I spojrzawszy na konie i zaprzęg, dodał:

Pomieszczyk? – co w języku rosyjskim oznacza pozycję socjalną, nazywaną w Galicji „obszarnik”.

Tak rzekłem czego chcecie?

Niczawo! Kontrabandu łowim, pojezżajtie!

Woźnica mój, tęgi, barczysty