Fallen Crest: Akademia - Tijan - ebook

Fallen Crest: Akademia ebook

Tijan

4,3

20 osób interesuje się tą książką

Opis

Pierwszy tom rewelacyjnej serii o zagubionej dziewczynie i dwóch seksownych braciach z miasteczka Fallen Crest

Po rozwodzie rodziców Sam wprowadza się z mamą do domu jej nowego partnera. Wówczas do życia dziewczyny wkraczają synowie bogatego biznesmena. Logan i Mason Kade to przystojni młodzi mężczyźni, o których marzy każda dziewczyna z Fallen Crest. Samantha nie ma zamiaru być jedną z nich.

Chociaż chodzą do innych szkół, dziewczyna codziennie spotyka braci w domu. Mimo że traktują ją z lekceważeniem, samotna Sam zdaje się tym nie przejmować. Nie dba o opinię braci Kade ani o rozwód rodziców.

Ale może to dobrze. Może lepiej nic nie czuć.

__

Ta książka to początek nowej ery w literaturze New adult/ Young Adult. Jest pełna gniewu, namiętności, łamania zasad i bardzo, bardzo niegrzecznych badboyów. Nie będziecie mogły się oderwać!

- Agata Wołosik-Wysocka, „Niegrzeczne książki” – fanpage literacki

Możecie nazwać mnie wariatką, ale skończyłam czytać tę powieść o drugiej w nocy i od razu zaczęłam czytać ją od początku. Kiedy się kocha, robi się szalone rzeczy. A ja kocham tę książkę.

„Jaqueline’s Reads”, blog literacki

Książkoholiczki, nie wahajcie się wpuścić seksownych braci Kade do waszego życia. Nie pożałujecie!

„TUABFC – The Unofficial Addiction Book Fanclub”, blog literacki

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 456

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,3 (1017 ocen)
611
227
113
44
22
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Egoana

Nie oderwiesz się od lektury

Kocham te serie. Kocham Tijan za te serie. Powiedziałabym, że powiniem powstać film lub serial na podstawie całej serii, ale nie wiem czy by tego nie popsuli a to popsułoby mi humor. Dla dziewczyn, kobiet, które się zastanawiają czy czytac Fallen Crest... według mnie czytac! Same oceńcie nic więcej nie zdradzę. Dziękuję Tijan za te książki za inne tez ale za te szczególnie.
50
Edyta_c

Z braku laku…

Sięgnęłam po tę książkę sugerując się, że autorka świetnie pisze, a jej hostorie wciągają. Cóż... Bardzo sie zawiodłam. Zdania tak kiepsko zbudowane, ze nie wiadomo o co chodzi. Powtarzalność jednego słowa, w kilku następujących po sobie zdaniach np. "Mason ziewnął, ja ziewnęłam. Znow ziewnął, to i ja ziewnęłam" dała wrażenie, ze pisala to nastolatka do swojego pamietnika. Niby pomysł na historie fajny, ale całość rozjechała się, a styl pisania pozostawia wiele do życzenia.
20
kasiak77wa

Nie polecam

Książka nie jest spójna, nie wiadomo co się dzieje.Bohaterka ma pewność siebie, ale brak charakteru innym słowem jest nijaka.Nie mam pojęcia w którym momencie postacie zbliżyły się do siebie, a tym bardziej kiedy zakochały.Słowa i sformułowania często się powtarzają co jest bardzo męczące.Seria zapowiadała się ciekawie, sądziłam że będzie się różniła od typowych książek o nastolatkach jednak jest o wiele gorsza.Nie polecam, strata czasu.
10
Alutaka

Nie oderwiesz się od lektury

Cudowna! Wracam do całej serii już chyba trzeci raz!
00
NikaSztangierska

Nie oderwiesz się od lektury

Ta seria już na zawsze będzie miała specjalne miejsce w moim sercu. Cudowna!
00

Popularność




Rozdział 1

ył piątkowy wieczór, druga w nocy, a dwie przyjaciółki piszczały, pijane, na tylnym siedzeniu. Westchnęłam, zjeżdżając na stację benzynową. Moja mała corolla jechała na oparach od dobrych kilku kilometrów. Muszę przyznać, bałam się, że staniemy gdzieś na poboczu, ale nie ze względu na samochód, tylko na mnie. Nie byłam pewna, czy dam radę iść, ciągnąc ze sobą Lydię i Jessikę. Jakby w odpowiedzi na moje rozterki Lydia trąciła mnie łokciem w głowę.

– Och, Sam. – Usłyszałam stłumiony śmiech. – Przepraszam, to niechcący. – Znów zarechotała.

Jessica objęła fotel pasażera i oparła się na nim.

– Zaliczymy jeszcze jakąś imprezę?

– Phhhoszę!

– Nie. – Odpięłam pasy i zaczęłam wysiadać.

One też wyszły, a raczej próbowały to zrobić. Lydia potknęła się i niewiele brakowało, żeby uderzyła w boczne lusterko. Za nią wygramoliła się Jessica i zawisła na Lydii, żeby się nie przewrócić, a jednocześnie usiłowała ją ominąć.

Co za przyjaciółka.

– Dlaczego nie? To przecież ostatni dzień wakacji. Daj spokój, Sam!

Lydia wyprostowała się i wyrównała spódnicę i top. Kiedy cycki wróciły na swoje miejsce, a spódniczka zasłoniła jej tyłek, też rzuciła mi błagalne spojrzenie.

– Chodź, będzie fajnie. Wiem, gdzie jest niezła impreza.

Jessica była zachwycona.

– Odstawiam was do domu. Jesteście narąbane.

– Daj żyć! Straszna dziś z ciebie męczybuła – zajęczała Lydia.

Jessica zmarszczyła czoło i przerzuciła włosy przez ramię.

– Dokładnie. Co się z tobą dzieje? Pokłóciłaś się z Jeffreyem? – Poruszyła sugestywnie brwiami i znów zaniosła się śmiechem.

Posłałam im uprzejmy uśmiech w stylu „odwalcie się”, aż wywróciły oczami. A potem Lydia uniosła nos, wciągając zapach pizzy, którą podawali na stacji. Zaburczało jej w brzuchu i obie pobiegły do sklepiku. Patrzyłam, jak chichoczą, trzymając się za ręce, i oparłam się o samochód.

Kiedy bak z bulgotem wypełniał się benzyną, ponownie usłyszałam w głowie pytanie Jessiki. Czy coś było ze mną nie tak? Westchnęłam. Tak, tylko cały mój świat wywrócił się do góry nogami. Widziałam twarz matki, kiedy wyszłam od Jessiki i wróciłam na chwilę do domu. Tak bardzo cieszyłyśmy się na ten wieczór. Nawet ja. Tak, Jeffrey z reguły zachowywał się jak dupek, ale jakaś część mnie zastanawiała się, czy to właśnie dzisiaj pójdziemy do łóżka. Chodziliśmy ze sobą już od trzech lat. Był miły, chociaż czasem mu odwalało, ale chyba mnie lubił. Ja też go lubiłam, ale nie chciałam skończyć tak, jak moja matka, która skakała z kwiatka na kwiatek, aż w końcu wpadła. Nie spieszyłam się więc z Jeffem, ale kiedy wróciłam do domu, żeby przygotować się na imprezę, w brzuchu czułam motyle…

…które spaliły się na popiół w momencie, gdy otworzyłam drzwi. W całym domu stały pudła, a między nimi siedziała mama w jedwabnym szlafroku. Obok, na podłodze, stała na wpół opróżniona butelka wina. Mama była zapłakana, ale zmusiła się do uśmiechu, kiedy zobaczyła mnie w progu.

– Hej, słonko. – Czknęła. – Jak leci?

Puściłam drzwi, które z hukiem zatrzasnęły się za moimi plecami.

– Co się stało?

– Och. – Machnęła ręką. – Nic takiego. Nie musisz się niczym martwić.

– Ale czym miałabym się martwić?

– Poradzimy sobie.

Nie ruszyłam się. Wciąż miała torbę na ramieniu.

– Mamo, co się stało?

Pudła były wszędzie, nawet w kuchni. W zlewie leżały dwie puste butelki po winie.

– Ty i ja. Na pewno damy radę.

– Gdzie jest tata?

Jej ręce zastygły, kiedy zaklejała karton. Wciągnęła powietrze.

– Mamo?

Wychyliła resztę wina, niemal się przy tym przewracając. Kiedy odłożyła butelkę, znów zapytałam:

– Mamo, co się dzieje?

– Zakochałamsięw kimźinnymi wy… prowadzamysię. – Znów czknęła i otarła policzek z łez.

– Co?

Wzięła głęboki wdech.

– Wyprowadzam… wyprowadzamy się.

W duszy krzyczałam na nią. Zacisnęłam pięści i chciałam się na nią rzucić. Wybić jej z głowy te głupoty, ale nic nie zrobiłam. Opadłam tylko na sofę i słuchałam tego, co ma do powiedzenia. Zakochała się w kimś innym. Chciała z nim być. Powiedziała tacie, a on nas wyrzucił, więc jutro wyprowadzamy się do jej nowego chłopaka.

– Kto to?

– Hę? – Uniosła na mnie wzrok.

Pociągnęła nosem i szepnęła:

– James Kade.

– James Kade?!

Przytaknęła i wytarła twarz przedramieniem.

– Ma dwóch synów w twoim wieku, słonko. Może ich znasz.

Może? Wszyscy ich znali. Mason i Logan Kade. Mimo że byli bogaci, a ich ojciec miał pięć fabryk, dzięki którym prosperowało całe nasze miasto, chodzili do publicznej szkoły. Każdy znał braci Kade. Mogli chodzić do prywatnego liceum, tak jak większość bogatych dzieciaków, a nawet ja, bo mój tato był trenerem futbolu. Ale oni woleli zwykły ogólniak.

A teraz miałam mieszkać z nimi pod jednym dachem?

Kiedy tak patrzyłam na mamę, szlochającą, jakby to ją ktoś zdradził, coś we mnie umarło. Nigdy nie będę taka jak ona. Nigdy. I przykro mi, Jeff, ale nie zaliczysz mnie jeszcze przez dłuuugi czas. Mimo że większość popołudnia spędziłam w domu, na pakowaniu rzeczy, Jeff nie był zachwycony moją zmianą planów – miałam iść na imprezę z Lydią i Jessiką. Właściwie zachował się jak bydlak. Jakoś mnie to nie zaskoczyło. Wystarczyło trochę wyzwisk, kilka puszek piwa i zapomniał o mnie.

– Znajdę sobie kogoś lepszego, suko. Nie jesteś jedyną foczką w mieście.

I poszedł sobie z puszką w dłoni, jeansami opadającymi nisko na biodrach i żelem na włosach.

Wywróciłam oczami i poszłam szukać przyjaciółek.

Wiedziałam, że Jeff i tak do mnie wróci. Ale w tym momencie nie byłam pewna, czy mnie to w ogóle obchodzi.

Do dystrybutora obok podjechał cadillac escallade. Byłam tak pochłonięta myślami, że z początku nawet nie zwróciłam na niego uwagi, ale krzyk ściągnął mnie z powrotem na ziemię.

Z wozu wysiadło czterech chłopaków, a dwóch przeszło obok mnie.

Wciągnęłam powietrze.

– Pieprzyć to, brachu. Chodźmy do Molly’s. – Jeden z nich się zaśmiał, opierając się na koledze. Odchylił głowę do tyłu i zachichotał beztrosko. Potrząsał brązowymi lokami, ożywiony. – Tam na pewno znajdziesz jakąś fajną dupę. Obiecuję.

Znów ryknął maniakalnym śmiechem i razem z kolegą zniknęli w sklepiku.

Zacisnęłam palce na dyszy dystrybutora i nie mogłam oderwać od niego wzroku.

Logan Kade, który wkrótce miał zostać moim współlokatorem. Patrzyłam, jak za szybą śmieje się z czegoś, co powiedział jego kumpel. Lydia i Jessica zza półki zobaczyły, kto wszedł do środka, i szybko pobiegły z nimi flirtować. Drugi chłopak wydawał się zainteresowany, ale Logan tylko obrzucił je znudzonym spojrzeniem i poszedł w głąb sklepu po coś jeszcze.

Od dawna nie widziałam braci Kade z bliska, ale sporo o nich słyszałam. Logan chodził do drugiej klasy, tak jak ja. Mason był o rok wyżej. Obaj przystojni, a starszy z braci mierzył metr osiemdziesiąt pięć i był mięśniakiem. Nie bez powodu w grał drużynie futbolowej na linii obrony. Logan był szczuplejszy i niższy o kilka centymetrów.

Parsknęłam ze śmiechu. Nie wierzyłam, że w ogóle znam takie szczegóły. Przeklinałam w myślach moje przyjaciółki-plotkary, kiedy jeszcze raz spojrzałam na cadillaca i zamarłam. Dwoje zielonych oczu wpatrywało się we mnie intensywnie.

Mason tankował samochód i gapił się na mnie przez cały czas.

Głośno przełknęłam ślinę i prawie do mnie nie dotarło, że mój bak już się napełnił. Nie mogłam oderwać od niego wzroku.

Logan był przystojny, co do tego nie było wątpliwości. Ale przy swoim starszym bracie wypadał blado. Teraz już rozumiałam, skąd te plotki i szepty o Kade’ach. Aż podniosły mi się włosy na karku, kiedy siłowałam się z Masonem na spojrzenia.

Nie mogłam się odwrócić. Dobrze o tym wiedziałam.

Jego kolega obszedł samochód i stanął obok Masona. Teraz oboje na mnie patrzyli, a ten drugi wyszczerzył się, skrzyżował nogi i wyglądał, jakby siedział w kinie z kubełkiem popcornu.

Potem powiedział coś do Kade’a, który uśmiechnął się do mnie krzywo.

– Mase, brachu. Gumki o smaku cukierków. – Logan przeszedł przez parking tanecznym krokiem i wręczył bratu pudełeczko.

Wiedziałam, że nie powinnam się na nich gapić, ale nie mogłam się powstrzymać. Pochłonęli mnie bez reszty. Logan kiwał głową w rytm muzyki, która grała z głośników na stacji, a Mason wciąż patrzył mi w oczy.

Wtedy dotarło do mnie, że wie, kim jestem.

Wciągnęłam powietrze i zadrżały mi kolana. Co ja zrobiłam? Czy w ogóle coś zrobiłam? W tym momencie przypomniałam sobie mamę, zapłakaną, siedzącą wśród pudeł, z pustą butelką u stóp.

Pieprzyć braci Kade. I ich ojca też.

Mama do świętych nie należała, ale z tatą była przez siedemnaście lat. A teraz nagle go zdradziła? I zdecydowała, że powinnyśmy zamieszkać z rodziną jej nowego faceta?

Pieprzyć ich wszystkich.

Patrzyłam teraz hardym wzrokiem, a oczy Masona się zwęziły. Odpowiedziałam mu równie paskudnym uśmieszkiem i ruszyłam do sklepu, by zapłacić. Kiedy wychodziłam, Lydia i Jessica wciąż siedziały w łazience. Mason minął mnie w drodze do kasy. Miał czarną ramoneskę, narzuconą na czarne dżinsy, i koszulę. Jego czarne włosy były krótko przycięte. Znów spojrzał mi w oczy, jak w jakimś transie, kiedy przechodził koło mnie tak blisko, że otarłam się o jego kurtkę.

Serce stanęło mi na chwilę.

W jego oczach widziałam tę samą nienawiść, jaką sama do niego czułam.

Pieprzyć go.

Uniosłam wargę w szyderczym uśmiechu i chyba odczytał moje przesłanie, bo jego oczy znów się zwęziły, ale ramieniem otworzył drzwi do sklepu.

Westchnęłam i poszłam do samochodu, żeby poczekać na przyjaciółki. Logan z kumplami siedzieli już w cadillacu, zaśmiewając się z czegoś. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Wiedziałam, kto wracał.

Spojrzałam, nie mogąc się powstrzymać, i znów napotkałam wzrok Masona, który szedł w moim kierunku. Zwolnił koło mojego wozu i myślałam, że się zatrzyma. Uniosłam głowę, gotowa przyjąć to, co chciał mi wygarnąć, ale niedaleko zatrzymały się z piskiem opon dwa samochody.

Uniósł wzrok.

– Co, do diabła?

– Hej, lamerzy! – krzyknął jakiś chłopak, wybiegając z samochodu z czymś płonącym w dłoni.

– O kurwa!

– Mason!

Logan i jego dwaj kumple natychmiast wyskoczyli z auta. Mason przebiegł obok mnie, a ja stałam jak zamurowana, kiedy cała czwórka wywlekała z samochodu pozostałych chłopaków. Logan przechwycił z dłoni chłopaka płonący przedmiot i podał go bratu. Mason rzucił go do jednego z wozów, z którego natychmiast wyskoczyli pasażerowie. Po chwili zapłonął drugi przedmiot, który wylądował w drugim wozie.

Dwóch towarzyszy Kade’ów wciąż biło wywleczonych z auta chłopaków. Mason i Logan zajęli się pozostałymi. Chwilę później wozy wypełniły się dymem i zaczęły płonąć.

– O nie – wymamrotałam do siebie i pobiegłam do budynku. Kiedy otworzyłam drzwi, krzyknęłam:

– Lydia, Jessica, wyłaźcie natychmiast!

Wyłoniły się z tylnej części sklepu i spojrzały na mnie osłupiałe.

– Sam, co się dzieje?

Chwyciłam Lydię za ramię i pociągnęłam za sobą.

– Jedziemy. W tej chwili.

Jessica ruszyła za nami, ale zatrzymała się w połowie drogi. Patrzyła szeroko otwartymi oczami na to, co rozgrywało się przed nami.

Wcisnęłam Lydię na siedzenie i się odwróciłam.

– Uciekaj! Te samochody zaraz wybuchną.

Kumple Kade’ów usłyszeli mój krzyk i przerwali bójkę. Najpierw chwycili Logana, a potem odciągnęli Masona od gościa, którego właśnie lał. Miał wściekłą minę, ale Logan szepnął mu coś do ucha. Odwrócił się i wskoczył do cadillaca, ostatni raz spoglądając mi w oczy.

Wzdrygnęłam się i wepchnęłam Jessikę do mojego wozu. Szybko wsiadłam za kierownicę i odjechałam.

Wszystko wydarzyło się błyskawicznie.

Lydia i Jessica siedziały z tyłu zszokowane.

– Nie wierzę, że to się działo naprawdę!

– Co się właściwie stało?

– Logan Kade jest ciachem.

Jessica parsknęła.

– Logan ciachem? A widziałaś Masona? Jemu dałabym w ciemno.

– Poszłabym z nim do łóżka nawet w marzeniach. Czemu oni nie chodzą do naszej szkoły? – zajęczała Lydia.

– Podobno publiczna szkoła daje większy wycisk. A oni nie chcieli chodzić do szkółki dla mięczaków. – Przyjaciółka się uśmiechnęła.

– Nieważne. Mam to gdzieś. Przenoszę się tam – stwierdziła Lydia, wachlując się.

– Będą chyba mówić o tym w wiadomościach. – Jess spoważniała.

Lydia tylko wzruszyła ramionami.

– Jedno wiem na pewno. Nie możemy teraz tak po prostu wrócić do domu. Sam, proszę, proszę, błaagam, chodźmy na jeszcze jedną imprezę. Chyba wiem, gdzie oni pojadą.

Podrzuciłam je pod wskazany adres i ruszyłam do domu.

Rozdział 2

eekend spędziłam na pakowaniu i przeprowadzce. Dom Kade’ów nie był zwykłym domem, tylko pałacem z kolumnami i dziedzińcem. W hallu znajdowała się fontanna, a z tyłu klatka schodowa z krętymi schodami. Dalej była kuchnia. Wyglądała jak zaplecze restauracji, no i miała oczywiście szefa kuchni. Nazywał się Mousteff, miał wielkie wąsy i nieźle napakowane ręce. Mama mi go przedstawiła, ale zrobiła to z tak nonszalanckim machnięciem ręką, jakby była pierwszą damą oprowadzającą mnie po Białym Domu. Kiedy wychodziłyśmy z kuchni, kucharz właśnie ostrzył tasak. Mrugnął do mnie, zanim zniknęłam za rogiem.

Jeśli chodzi o przenosiny, James Kade wynajął dla nas firmę przeprowadzkową, ale razem z synami pomagał przy niektórych rzeczach. Mason i Logan mijali mnie, chwytali pudła i wnosili je do środka. Nie patrzyłam na nich. Oni zdawali się nie zauważać mnie. Nikt ani razu się nie odezwał. Rozmawiali tylko mama i James. Był wysokim, szczupłym mężczyzną z posiwiałymi włosami. Miał miłe niebieskie oczy, ale unikał mojego spojrzenia, nawet kiedy szedł za mamą z dłonią na jej plecach.

– Analise – mruknął do jej ucha. – Znajomi zaprosili nas dziś na drinka.

Uśmiechnęła się do niego szeroko, odwróciła i klasnęła w dłonie.

– Och, to cudownie. Tak się cieszę, że poznam twoich przyjaciół.

– Mitchell i Malaya Smith. On jest właścicielem lokalnej firmy Smith Telephones.

Kiedy skręcili, zza rogu usłyszałam, jak mama pyta z napięciem:

– Myślisz, że Malaya chciałaby się spotkać na podwieczorku? Bardzo chciałabym poznać inne panie.

Prychnęłam. Tak, jasne, na pewno serdecznie powitają mamę w swoim towarzystwie. Telefon zabrzęczał mi w kieszeni. Lydia chciała iść wieczorem na imprezę. Za chwilę napisała też do mnie Jessica. Po godzinie dostałam SMS-a od Jeffa z przeprosinami za jego wcześniejsze zachowanie.

Zignorowałam wiadomości i osunąwszy się po ścianie, usiadłam na podłodze w moim pokoju. Był cały zastawiony pudłami. Łóżko pomieściłoby z pięć osób, a w drugiej części pomieszczenia stały jeszcze dwie sofy. Miałam praktycznie własne mieszkanie. Może w ogóle nie będę musiała nikogo oglądać.

Taaa, mogę sobie pomarzyć.

Tego wieczoru tylko raz wyszłam z pokoju. Zaczął mnie boleć brzuch, więc stwierdziłam, że potrzebuję czegoś, żeby go uspokoić. Kiedy szukałam drogi do kuchni, z jednego z pokojów ryknął wielki telewizor. Leciały lokalne wiadomości i słyszałam skrót o „incydencie bombowym”, którego byłam świadkiem.

– Dwa samochody płonęły dziś przed stacją benzynową w mieście Fallen Crest. Należały do dwóch nastolatków, uczniów Liceum Roussou. Ten incydent jest wiązany z wieloma podobnymi aktami wandalizmu pomiędzy uczniami Liceum Publicznego Fallen Crest a Liceum Roussou. Drużyny futbolowe obu szkół są odwiecznymi wrogami. Zbliża się wspólny mecz tych zespołów i władze miasta obawiają się dalszych incydentów związanych z rywalizacją obu placówek. Sidney?

Logan wstał z kanapy i wyłączył telewizor. Kiedy się odwrócił, zobaczył mnie. Ruszyłam dalej, ale zdążyłam zauważyć, że na kanapie siedzi ktoś jeszcze. Znalazłam korytarz prowadzący do kuchni, odwróciłam się i ujrzałam Masona i Logana, ubranych w opadające jeansy i koszulki, idących w przeciwnym kierunku.

Nikogo więcej nie spotkałam, bo nawet Mousteffa nie było w kuchni. Gdy nastał niedzielny poranek, przewróciłam się na drugi bok i sprawdziłam telefon. Lydia i Jessica wydzwaniały do mnie całą noc. Jeff próbował mnie złapać kilka razy, a SMS-y pisał do piątej nad ranem. Komórka znów zabrzęczała i zobaczyłam, że jest dziewiąta. Domyśliłam się, że Jess i Lydia w ogóle nie wróciły do domu, skoro nawet o tej porze nie dały sobie jeszcze spokoju, więc wyłączyłam telefon i ziewnęłam, wstając.

Poszłam do domu tego popołudnia, żeby się upewnić, że mamy wszystko, czego potrzebujemy, a raczej bez czego mama nie mogłaby się obejść. Wiedziałam, że będzie mnie wysyłać po każdy drobiazg, jakby nie mogła bez niego żyć. Nie żebym się skarżyła, ale zawsze przypominała sobie o tym w najdziwniejszych godzinach.

Kiedy sprawdziłam wszystko na górze, weszłam do kuchni i usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.

– Tato?

Zatrzymał się w przedsionku. Miał na sobie kurtkę trenera w kolorach drużyny: czerwonym i czarnym.

– Cześć, słonko…

Zatoczyłam ręką dookoła.

– Sprawdzam, czy niczego nie zapomniałyśmy.

Skrzywił się.

– Ta… – Zmarszczył czoło, a ja przygryzłam wargę.

– Ehm, tato… Nie było cię w weekend.

– No nie. – Otarł twarz dłonią. – Twoja matka stwierdziła, że najlepiej będzie, jeśli zejdę wam z drogi. Nie chciała, żeby było niezręcznie.

– Och. – Widziałam jego uśmiech pełen bólu.

– Podoba ci się twój nowy dom?

– Mój dom? – Ściągnęłam brwi. – Mój dom wciąż jest tutaj.

Odwrócił wzrok.

– Prawda, że jest?

Zacisnął szczęki.

– Matka uważa, że będzie lepiej, jeśli zamieszkasz z nią na stałe.

– Ale… jak to? Przecież jesteś moim ojcem.

– Będziemy się widywać w szkole, kochanie.

– Tato!

– Powinienem się zbierać. Zaczynamy niedzielne treningi. Z Liceum FC będzie ciężko. Wiesz, gramy z nimi, twoimi nowymi…

– Kim? Współlokatorami? Synami chłopaka mojej matki? Dla mnie oni mogliby nie istnieć – rzuciłam, przymrużając oczy.

– Cóż, jednak nie szkodzi się z nimi zaprzyjaźnić, Samantho.

Wzdrygnęłam się, słysząc moje pełne imię. Przez siedemnaście lat użył go tylko raz, kiedy go rozczarowałam.

– Zobaczymy się w szkole, słonko. – Minął mnie, a potem przystanął, wahając się przez chwilę. Poklepał mnie po ramieniu, zanim wyszedł. Kiedy drzwi się zamknęły, wypuściłam wstrzymywane powietrze i opadłam na krzesło.

Moje życie było przerąbane.

Gdy wróciłam do rezydencji, mama siedziała na tylnym dziedzińcu. Musiałam przejść obok, żeby się dostać na schody, które były najbliżej mojego pokoju. Zobaczyła mnie i zawołała:

– Cześć, kochanie. Co dzisiaj robiłaś?

James siedział razem z nią, ale kiedy podeszłam, wstał.

– Możesz usiąść na moim miejscu, Samantho.

Wiedziałam, że mam kwaśną minę, ale wskazał fotel ręką i uśmiechnął się uprzejmie, zanim zniknął w budynku.

Mama wyszczerzyła się do mnie.

– Siadaj, pogadajmy.

Opadłam na fotel i zmierzyłam ją piorunującym wzrokiem.

Podsunęła mi filiżankę.

– James nie tknął swojej kawy. Możesz ją wziąć. Wiem, że lubisz te wszystkie wymyślne napoje.

– Byłam dziś w domu. – Zignorowałam to, co do mnie powiedziała.

– Kochanie, to jest twój nowy dom. – Zmarszczyła czoło i spojrzała na ocean. Podwórze zamykał murek, ale za bramką ciągnęła się ścieżka prowadząca wprost na plażę. – Czyż nie jest tu pięknie?

– Widziałam się z tatą.

Podniosła swoją filiżankę.

– Uwielbiam herbatę.

– Od kiedy?

– Och, Samantho. Czasem jesteś zabawna. Zawsze lubiłam herbatę.

– Kiedy byłam mała, byłaś uzależniona od kofeiny.

– No cóż, próbuję się od niej odzwyczaić. Herbata jest znacznie lepsza.

– James też jest dla ciebie lepszy?

Odwróciła się i odłożyła filiżankę.

– Jest, mamo?

– Więc widziałaś się z tatą? – powiedziała ostrym tonem. – Miało go nie być.

– W jego własnym domu?

– Prosiłam, żeby tam nie przychodził. Wiedziałam, że dzisiaj pójdziesz tam, żeby sprawdzić, czy nie zapomniałyśmy o niczym.

– Nie chciałaś, żebym się z nim zobaczyła?

– Tak będzie lepiej, Samantho.

– Dla kogo? Dla ciebie? Przecież to mój ojciec.

Poklepała mnie po ręce i oparła się, znów chwytając filiżankę.

– Będziesz go widywać w szkole. Twoje czesne wciąż będzie opłacane.

– Dlaczego miałoby nie być?

– Rozwodzimy się, kochanie. Wiesz, że w takim momencie wiele rzeczy, które braliśmy za pewnik, może się zmienić.

– Jasne – odgryzłam się. – Na przykład rodzina.

Kąciki jej ust opadły i bardzo powoli, delikatnie postawiła filiżankę na spodku.

– Ja jestem twoją rodziną, Samantho. Zawsze będziemy my, ty i ja, ale teraz mam też Jamesa. Powinnaś poznać Masona i Logana. To bardzo mili chłopcy.

– A ty miałaś możliwość ich poznać?

– Miałam. – Patrzyła na mnie. – Kilka razy.

– Kiedy? – Coś przewróciło mi się w brzuchu. Zacisnęłam dłonie na fotelu.

– W zeszłym roku. Jadłam z nimi kolację.

– W zeszłym roku?

– Powiedziałam ci, że odeszłam od ojca. Od dawna mieliśmy kłopoty, Sam. Wiem, że to zauważyłaś, chociaż nic nie powiedziałaś. Powinnaś więcej ze mną rozmawiać, kochanie. Tak byłoby dla ciebie lepiej.

– Zdradzałaś tatę od roku?

Westchnęła.

– Nie zdradzałam…

– Powiedziałaś „w zeszłym roku”. Zdradzałaś go przez rok? – Nachyliłam się. – Tata wiedział?

Przewróciła oczami.

– Jakby twój ojciec był święty. Do małżeństwa potrzeba dwojga. Nie było go dla nas przez lata. Może jego zapytasz, dlaczego był nieobecny. A może nie zauważyłaś?

– Trenuje drużynę futbolową. Sporo wyjeżdżał.

– Sezon nie trwa przez cały rok, kochanie. Może się wreszcie obudzisz, zanim zaczniesz kogoś winić. – Jej głos był jak bat.

Odsunęłam fotel.

– To zajmuje sporo czasu. Czasem nawet dwie sesje treningowe w jeden wieczór. Już zaczynają niedzielne treningi. Przecież oni ćwiczą przez cały rok, mamo. To prywatna szkoła. Drużyna futbolowa jest ich oczkiem w głowie. Wiem, jak wiele czasu pochłania. Jeff grał w niej przez trzy lata.

– Ty i ten cały Jeffrey. – Znów westchnęła. – On też nie jest dla ciebie dobry. Jego ojciec jest mechanikiem, a matka pracuje przy kasie w markecie. Ten chłopak nie ma przyszłości.

– Przecież za niego nie wychodzę! – uniosłam się.

– Znam cię, Samantho. Spotykałaś się z nim, zanim jeszcze poszłaś do liceum. I nawet ja zauważyłam, że cię zdradza. – Uśmiechnęła się do mnie szyderczo.

– Masz rację, mamo. Ty bez problemu byłaś w stanie to zauważyć. Zdrajcy zawsze rozpoznają swoich. Gratuluję, że jesteś w tym gronie.

Wbiegłam do domu, ale stanęłam jak wryta. Mason i Logan siedzieli przy stole. Spojrzeli na mnie, a ja na nich, po czym uciekłam na górę. Szybko się przebrałam i chwyciłam iPoda. Kiedy zeszłam na dół, już ich nie było. Ale to nie miało znaczenia. Nic mnie oni nie obchodzili.

Wbiegłam na podjazd i ruszyłam przed siebie. Bieganie, odkąd pamiętam, było dla mnie ucieczką. Nie wracałam, dopóki mogłam się utrzymać w pionie, a wokół nie zrobiło się ciemno. Kiedy weszłam do rezydencji, cisza aż dzwoniła w uszach. Moje kroki odbijały się echem po korytarzach.

Gdy przechodziłam koło jadalni, usłyszałam zza stołu mamę.

– Znów zaczęłaś biegać?

Przystanęłam i zdjęłam słuchawki. Lał się ze mnie pot i zastanawiałam się, czy matka zacznie narzekać, jak bardzo zabrudziłam podłogę. Ona jednak tylko westchnęła i wstała.

– Chyba nie powinnam być zdziwiona.

Otarłam pot z twarzy.

– Zjadłam kolację z Jamesem i chłopcami. Pytali o ciebie, ale powiedziałam, że jesteś na mnie wściekła. Mogłabyś chociaż coś zjeść. Nie chciałabym się martwić, że twoje zaburzenia odżywiania znowu wróciły.

Kiedy szła korytarzem, zasalutowałam jej środkowym palcem, przewróciłam oczami i poszłam do swojego pokoju. Po wyjściu spod prysznica włączyłam komórkę. Brzęczała bezustannie. Jessica i Lydia były na ognisku. Od Jeffa nie dostałam żadnych wiadomości. Ponownie wyłączyłam telefon i wśliznęłam się do łóżka.

Mój pierwszy dzień w szkole zapowiadał się na wyczerpujący. Wiedziałam, że cały rok taki będzie. W końcu zaczął się z hukiem w ten weekend.

Rozdział 3

o był pierwszy dzień w trzeciej klasie. Przed weekendem byłam podniecona nadchodzącym rokiem szkolnym. Jeszcze tylko jeden i będziemy w ostatniej klasie. A potem TO się stało i nie miałam pojęcia, czego się spodziewać po tym dniu.

Tato był trenerem szkolnej drużyny futbolowej. Uwielbiało go wielu bogatych ojców, a także kilka matek. Chłopcy go szanowali. A moja matka puściła go kantem. Kiedy szłam do swojej szafki, nie wiedziałam, jak zostanę przyjęta. Czy będą mi współczuć, czy dostanę etykietkę „dziwka” na zasadzie „jaka matka, taka córka”. Ale kiedy kilku chłopaków z drużyny minęło mnie bez żadnej reakcji, zaczęłam się zastanawiać, czy ktoś w ogóle wie…

A potem Jeffrey oparł się o szafkę obok. Włosy miał stojące od pianki i uśmiechał się do mnie krzywo.

Och, te jego dołeczki kiedyś tak na mnie działały…

– Nie pokazałaś się przez cały weekend. Co jest grane? – mruknął.

– Poza tym wspaniałym pożegnaniem w piątek? – Sięgnęłam po książki. – Nie mam pojęcia, o czym mówisz.

Przewrócił oczami.

– Oj, Sam. Przecież SMS-owałem do ciebie cały czas i nawet przeprosiłem. A ty nie odpisałaś mi nawet słowem.

Wzruszyłam ramionami.

– Jess i Lydii było przykro. Myślały, że się pojawisz.

Powtórzyłam mój gest. Jeff westchnął.

– Czemu się tak zachowujesz? Co jest z tobą nie tak?

Spiorunowałam go wzrokiem.

– O co ci chodzi?

– Jesteś jakaś dziwna od piątku. Jakby ktoś w rodzinie ci umarł. Co jest grane?

– Jak było na imprezie i na ognisku?

Znów westchnął.

– Dobra, nieważne. Było w porządku.

– Znalazłeś tam jakąś fajną laskę?

Jego szczęka zesztywniała.

– Znowu zagrywasz tę kartę?

– Ja zagrywam? Może ty mi powiesz, co to za karta, bo nie wiem, jakie mi się dostały w tym rozdaniu.

Odepchnął się od szafki, przewrócił oczami i odszedł.

Nic nie zrobiłam. Nie zaklęłam, nie westchnęłam ani nie chciało mi się płakać. Odwróciłam się po prostu do szafki i wsadziłam do niej torbę. Nowy dzień, nowa przygoda. Zdążyłam zrobić dwa kroki w kierunku sali, w której miałam angielski, kiedy Jessica i Lydia podeszły do mnie w podskokach. Dosłownie.

Wszystkie nosiłyśmy mundurki, ale ich spódniczki ledwie zakrywały pośladki. Wiele dziewczyn takie nosiło. Moje przyjaciółki miały też koszule rozpięte u góry, żeby pokazać biusty opięte koronkowymi stanikami, czerwonym u jednej i czarnym u drugiej.

– Hej…

Lydia poprawiła koszulę tak, żeby jej prawy cycek był bardziej widoczny.

– Nie było cię przez cały weekend. Co jest grane?

Jessica wpatrywała się we mnie z poważną miną.

– Martwiłyśmy się o ciebie.

– Naprawdę? – Uniosłam brwi.

Kiwnęły jednocześnie głowami, a potem ktoś przeszedł obok nas korytarzem. Ich miny natychmiast się zmieniły.

Jessica przywarła do mojego ramienia i nachyliła się do mnie.

– Ashley DeCortts i Adam Quinn zerwali ze sobą w weekend.

Lydia potwierdziła skinieniem.

– Słyszałyśmy, że Ashley przespała się z jednym z Kade’ów. Adam się dowiedział i ją rzucił. Tak na poważnie, przy wszystkich, na ognisku u Kary. Stałam zaraz obok.

– Stała.

– Stałaś?

– Tak. Ale się działo. Adam był wkurzony, coś w stylu: „Myślałem, że to coś dla ciebie znaczy”, a ona na to: „Tak było, ale co ja, biedna dziewczyna, mogłam zrobić”. No działo się. Na całego. Chciałabym, żeby takie akcje były na każdym ognisku.

– Powinnaś była to zobaczyć.

– Taaa – Zamarkowałam zainteresowanie. – Powinnam była.

– To gdzie się podziewałaś? Byłyśmy u ciebie, ale nikogo nie było. Lincoln powiedział, że twój tato był w weekend na jakiejś konferencji. Pojechałaś z nim?

– Sprawy rodzinne. – Uniosłam ramiona. – Nie powinnam nic mówić.

Lydia nachyliła się jeszcze bliżej.

– Czy futbol jest tajny?

– Taaa.

Jessica zmarszczyła czoło.

– Poważnie?

– Serio. Tato by się wściekł. Nie powinnam w ogóle o niczym wspominać.

– Och. – Lydia spojrzała na Jess. – W tym tygodniu gramy z Publicznym. Pewnie dlatego musimy się lepiej przygotować. Ich drużyna jest dobra. Naprawdę dobra.

Zacisnęłam szczęki i chwyciłam mocniej książki.

– Że niby co?

– Mason Kade. – Lydia spojrzała na mnie, jakbym nie rozumiała oczywistości. – Jest gwiazdą zespołu. Słyszałam, jak Adam Quinn mówił do Marka Decrawa, że Kade może kiedyś zostać zawodowym futbolistą. Nie wiem, jak z Loganem, ale wszyscy podniecają się Masonem. Wydaje mi się, że Adam się go boi. W końcu to on jest na bloku, nie? I Mason może mu spieprzyć cały mecz.

Ja i Jess popatrzyłyśmy na nią spode łba. Ona w odpowiedzi przewróciła oczami.

– Tak przynajmniej słyszałam. Że Adam boi się Masona.

Coraz mocniej zaciskałam palce na książkach, aż knykcie mi zbielały. Miałam już dość opowieści o braciach Kade. Próbowałam sobie przypomnieć, czy tak było zawsze, ale właściwie nigdy nie przywiązywałam do tego większej wagi.

Z wdzięcznością przyjęłam rozpoczęcie zajęć i starałam się unikać Lydii i Jess do końca dnia. Co więcej, nikt nie wydawał się mną szczególnie zainteresowany. Nikt nie plotkował o tacie, więc mogłam założyć, że nikomu o tym nie mówił. Wszyscy byli pochłonięci zerwaniem „Podwójnego A”, czyli Ashley i Adama.

Tydzień ciągnął się bez szczególnych wydarzeń. We środę Lydia doniosła mi, że „Podwójne A” wciąż się nie zeszło, a Adam był widziany tego ranka przy szafce Nancy Burgess. Jessica jęknęła z obrzydzeniem i odeszła. Chyba słyszałam kilka przekleństw, ale nie byłam pewna.

Tego samego wieczoru poszłam z Jeffem do pizzerii. Jemu smakowała dokładka, mnie – bar sałatkowy.

– Podrzucić cię do domu? – zapytał, kiedy wychodziliśmy na parking.

– Nie. Przyjechałam samochodem, pamiętasz?

Spojrzał na mnie.

– Taa, a właściwie dlaczego przyjechałaś? Zwykle po ciebie przyjeżdżam.

Wzruszyłam ramionami, kiedy doszliśmy do mojego wozu.

– Jadę potem do Lydii. Tak będzie łatwiej.

– A, okej. – Wciąż miał zmarszczone czoło, ale pochylił się, żeby mnie pocałować.

Wypuściłam powietrze, kiedy nasze usta się spotkały, i czułam, jak ujmuje mój policzek dłonią. Usta miał delikatne i nie naciskał na mnie. Kiedy gładził moją twarz kciukiem, jęknęłam cicho.

Jeff uśmiechnął się i oparł czoło na moim.

– To miłe, prawda?

– Robimy to od trzech lat. Powinno być miłe.

Zaśmiał się i znów mnie pocałował. Tym razem bardziej zdecydowanie, mocniej. Oparłam się o samochód, a Jeff przyparł mnie do niego. Dłonią przekrzywił moją głowę, a jego usta stawały się bardziej pożądliwe. Kiedy wsunął mi język do ust, oderwałam się od niego.

– Co?

– Jak to co? – Odepchnęłam go. – Nie chcę się całować na ulicy.

Zrobił zagniewaną minę.

– A czego się spodziewałaś? Dlatego sama tu przyjechałaś? Żebyś nie musiała mnie całować?

– O czym ty mówisz?

– Daj spokój, Sam. Kiedyś między nami była chemia, a teraz jesteś zimna jak lód.

– Myślałam, że ci to zwisa. Ostatnio byłeś dosyć zajęty... – Ugryzłam się w język.

Zacisnął usta.

– O co ci chodzi?

Patrzyłam na jego wściekłe spojrzenie, zaciśnięte zęby i sztywne ramiona. I coś we mnie pękło. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie teraz. Odwróciłam wzrok.

– O nic, nieważne.

Dotknął mojego łokcia.

– Hej, co jest nieważne?

Nie spojrzałam na niego, ale mówił tak łagodnym tonem, że moje napięcie nieco opadło.

– Myślisz, że cię zdradzam?

Spojrzałam mu w oczy.

– To nic, Jeff. Mam teraz sporo na głowie.

– Na przykład?

– Na przykład to, że muszę się już zbierać. Moja mama ma ostatnio fioła na punkcie czasu z rodziną. Im dłużej będę u Lydii, tym później wrócę. Wiesz, jaka ona jest.

Wciąż był zasępiony, ale kiwnął głową.

– No dobra. Przyjechać po ciebie rano?

– Dzięki. Mam samochód.

– Nie o to pytałem.

– Wiem. – Było mi naprawdę wszystko jedno.

Westchnął i się odwrócił.

– Straszna z ciebie zołza, wiesz?

Stałam i patrzyłam, jak odchodzi. Wiedziałam, że jestem zołzą, ale nie w tym tkwił problem. Westchnęłam i poczułam, jak wibruje mój telefon. Lydia mnie ponaglała, więc wsiadłam do wozu i ruszyłam.

Kiedy dojechałam na miejsce, ona skakała jak królik na haju. Piszczała, wciągając mnie do pokoju.

– Jessica mi mówiła, że dziś Adam Quinn o ciebie pytał.

Coś się we mnie przewróciło.

– Coo?

– Taaak. – Szczerzyła się i kiwała głową. – Dasz wiarę?

Patrzyłam, jak po brodzie ścieka jej ślina.

– Lydia, oplułaś się. I po co miałby o mnie pytać?

– A czy to ważne?! Pytał. Nie jesteś podniecona?

– Ale co mówił?

– Jaja sobie robisz? Chyba pytał, jak się masz. Chcesz coli?

– Zdaje się, że wypiłaś już za nas dwie.

– Hę? – Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na mnie.

– Nic.

Znów chwyciła moją rękę.

– No weź się trochę uciesz, Sam. W końcu możesz rzucić Jeffa.

– Rzucić? Dlaczego?

Prychnęła i padła tyłem na łóżko. Lądując, rozłożyła ręce na boki i wywróciła oczami.

– Mówisz, jakby ci na nim zależało. A kiedy ostatnio byłaś z nim na randce?

– Dzisiaj. Byliśmy na kolacji.

Podniosła się na łóżku.

– Serio?

– Tak. – Usiadłam przy jej biurku. – A czemu pytasz?

– Ty i Jeff byliście na kolacji? Zaraz przed tym, jak do mnie przyjechałaś?

– Co to, przesłuchanie? Tak. Byłam na kolacji. Z chłopakiem. Z którym spotykam się od trzech lat.

– Ach. – Zacisnęła usta, chociaż spojrzenie wciąż miała dzikie.

– To jakieś przestępstwo? – Podniosłam się i ruszyłam do drzwi.

– Nie idź! – zawołała, chwytając mnie za rękę. Usadziła mnie z powrotem na krześle z poważną miną. – A więc gdyby Adam Quinn zaprosił cię na randkę, odpowiedziałabyś…?

– Nie. Mam chłopaka. – Zmarszczyłam brwi. – Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się, jakbyśmy się rozstali z Jeffem.

Uniosła lekko ramiona.

– Cóż… Wy do siebie nie pasujecie.

– Bzdura. O co tak naprawdę chodzi? Zawsze pytasz mnie o Jeffa, o to, czy widziałam go na imprezach i tak dalej. – Założyłam ręce na piersi. A potem spojrzałam na nią z góry nieugiętym spojrzeniem.

Lydia przełknęła ślinę.

– Ja… ja tylko… nic. Po prostu Adam Quinn lepiej by do ciebie pasował niż Jeff. Był wierny Ashley, kiedy chodzili ze sobą. Ona nie była, ale ja nie o tym. No, Sam, przecież nie możesz spławić Adama Quinna z powodu Jeffa.

– Eee, właśnie że mogę.

– Jeff co weekend cię zdradza – wypaliła i wyprostowała się na łóżku.

– Tak też słyszałam… – Chwyciłam swoją torbę i odwróciłam się do drzwi.

– Czekaj, Sam. Nie wychodź. Przepraszam.

– Za co? – Obróciłam się do niej.

Zatrzymała się kilka centymetrów ode mnie, otworzyła usta, zamknęła je i znów otworzyła. Spojrzała w sufit.

– Yyy, za to… że miałam nadzieję, że rzucisz Jeffa, bo jest draniem?

– Dzięki, Lydio. – Ruszyłam do samochodu. Kiedy zamknęłam za sobą drzwi, zatrzymała się. Widziałam, że ma telefon przy uchu, więc wyłączyłam swój. Jak tylko Jess usłyszy całą historię od przyjaciółki, zaraz do mnie zadzwoni.

Zwisało mi to. Gdy odjeżdżałam, zdałam sobie sprawę, że naprawdę mnie to nie obchodzi. I gdzieś głęboko, głęboko w duchu wiedziałam, że nie jest to zdrowe uczucie. Ale i tak było mi wszystko jedno.

Kiedy weszłam do domu, było ciemno. Nikogo nie zastałam, ale na stole w kuchni stał talerz z kanapką zawiniętą w folię spożywczą. Obok leżała kartka z moim imieniem. Nie tknęłam jej, tylko poszłam na górę przebrać się w strój do biegania. Pięć minut później znów byłam na dworze. Tym razem biegałam tylko godzinę, ale pot i tak po mnie spływał, kiedy weszłam do kuchni po szklankę wody.

Usiadłam z nią przy stole, bo wiedziałam, że potrzebuję dolewki, zanim pójdę na górę, pod prysznic, i wśliznę się do łóżka.

Już prawie skończyłam pić, kiedy otworzyły się drzwi i pomieszczenie wypełnił rechot. Za chwilę dołączył do niego zapach perfum i wódki. Zapadłam się na krześle i obserwowałam, jak do kuchni wchodzi Mason. Podszedł do lodówki i zajrzał do niej. Za nim wszedł Logan z jakąś blondynką uczepioną jego ramienia. Jej bluzka ledwie na niej wisiała i odsłaniała kawałek piersi.

Zaśmiał się i przycisnął ją do blatu. Kiedy zanurzył twarz w jej dekolcie, Mason odwrócił się i zamarł. Zobaczył mnie w ciemności.

Żadne z nas nic nie powiedziało. Żadne nie odwróciło wzroku.

Dziewczyna piszczała, kiedy Logan zębami ściągał jej bluzkę.

Potem odsunął się z uśmiechem.

– Mase, brachu, jak sądzisz, powinienem ją tutaj posunąć? Myślisz, że Mamuśka Pretendentka by się wściekła, jakbym spuścił się obok jej filiżanek? O, kanapka. – Odpakował tę, która na mnie czekała, i zjadł ją w trzech kęsach. Następnie wypił całą szklankę wody, którą podał mu Mason, i wrócił do dziewczyny.

Znów zaczęła chichotać, aż śmiech przeszedł w jęk.

Mason oparł się o zlew. Nie odrywał ode mnie wzroku, tylko założył ręce na piersi.

– Rób, na co tylko masz ochotę.

Logan połaskotał spód piersi blondynki, która znów zachichotała. A potem spojrzała w górę, dysząc. Zmierzyła Masona wzrokiem i zamruczała.

– Chcesz tego, Mason? Ty też mnie możesz wziąć.

Logan wybuchł śmiechem, a potem zacisnął dłoń na jej ręce.

– Nie sądzę. Ja się nie dzielę w ten sposób. Tej nocy jesteś tylko moja.

Pociągnął ją za sobą, a ona wyciągnęła rękę i przesunęła palcem po bicepsie Masona. Kiedy szli po schodach na górę, wciąż piszczała. Po chwili Logan kazał jej się zamknąć, bo Mamuśka Pretendentka się obudzi i nikt tej nocy nie porucha. A potem w kuchni zaległa cisza.

Wcześniej ani drgnęłam, ale teraz odsunęłam krzesło, podeszłam do lodówki i napełniłam swoją szklankę. Włoski na karku aż mi się zjeżyły. Sztywnymi ruchami odwróciłam się, zignorowałam palące spojrzenie Masona i ruszyłam na górę. Kiedy dotarłam do swojego pokoju, zatrzasnęłam drzwi i odetchnęłam z ulgą.

Palce miałam ciasno zaciśnięte na szklance wody. Dopiero po chwili byłam w stanie je rozluźnić.

Rozdział 4

iątkowy wieczór nadszedł tak szybko, jak się skończył. Zostałam w domu, ale Publiczne Liceum Fallen Crest wygrało z Akademią Fallen Crest miażdżącą przewagą dwudziestu trzech do siedmiu. Wiedziałam, że tato będzie załamany, ale wciąż czułam się trochę tak, jakby wyrzucił mnie z domu. Jakoś nie potrafiłam mu współczuć. Jedynym jasnym punktem był fakt, że Jessica i Lydia tak się napaliły na imprezy, że zapomniały o mnie i nie namawiały, żebym z nimi poszła. Jeff też dał mi spokój, chociaż wiedziałam, że zawsze ciężko znosił przegraną. Mimo że nie grał, bo był rezerwowym, zwykle robił się wtedy bardziej ponury.

Najwyraźniej moi nowi domownicy byli gwiazdami meczu. Mason atakował Adama przez siedemdziesiąt procent czasu, a Logan zdobył trzy przyłożenia. Wszystko relacjonowała mi SMS-ami Lydia.

– Kochanie, wychodzisz dzisiaj? – Mama przyszła do mnie następnego popołudnia. Weszła do pokoju i usiadła na jednej z sof z filiżanką herbaty w dłoni.

Byłam w łazience, dopiero co wyszłam spod prysznica. Kiedy zobaczyłam, jak starannie układa nogi, jakby była na audiencji u królowej Anglii, prychnęłam z niedowierzaniem. Puściłam ręcznik, którym się owinęłam, i weszłam do pokoju.

– Samantha! – wysapała i nerwowo spojrzała na drzwi. Były otwarte.

Stanęłam i zaczęłam przeglądać zawartość szafy. Nie przejmowałam się powiewem chłodnego powietrza. Wyjęłam parę czarnych dżinsowych rurek i czarny podkoszulek bez rękawów.

– Kochanie, może lepiej włóż coś na siebie.

Wybrałam czarny koronkowy stanik i stringi. Za sobą usłyszałam jej westchnienie.

– Podejrzewam, że w ten sposób próbujesz się na mnie odegrać, hmmm? – Łyknęła herbatę. – Powinnam się tego spodziewać. Malaya mówiła, że to typowe dla nastolatków, które musiały się wyprowadzić z domu, zwłaszcza dla dziewcząt. Mogę się tylko domyślać, co jeszcze dla mnie szykujesz.

Odrzuciłam stringi na bok i włożyłam jeansy. Przejrzałam się w lustrze. Matka skrzywiła się, ale wciąż piła herbatę.

– Sypiasz z tym swoim Jeffreyem? To dlatego ubierasz się jak…

Odwróciłam się do niej powoli.

– Jak kto, mamo?

Zacisnęła na chwilę usta, ale potem wyrzuciła z siebie słowa:

– Jak dziwka.

Uniosłam jedną brew.

– Masz mnie za dziwkę?

Odłożyła filiżankę i wygładziła spódnicę.

– Myślę, że ubierasz się jak dziwka, bo chcesz się na mnie odegrać. Nigdy się tak nie nosiłaś.

– Cóż, kiedyś miałam rodzinę. – Pochyliłam głowę i wciągnęłam na siebie podkoszulek. Był bardzo obcisły. Schyliłam się, żeby przyjrzeć się swojej twarzy w lustrze. Żadna ze mnie piękność, miałam długie czarne włosy, byłam szczupła, z atletyczną budową ciała. A spojrzenie miałam raczej smętne.

– Samantho, kochanie, martwię się o ciebie. Jesteś taka ładna i na pewno inni chłopcy to widzą.

Spojrzałam na nią.

– O czym ty mówisz?

– O Jeffreyu. – Uniosła bezradnie rękę. – Martwię się, że marnujesz na niego najpiękniejsze lata szkoły. On wyraźnie do ciebie nie pasuje. Spójrz na siebie. Jesteś chuda jak szczapa.

Skrzywiłam usta.

– To oczywiste, że cię zdradza. Nawet twoje przyjaciółki o tym mówią.

– Rozmawiałaś z Jessiką i Lydią?

– Oczywiście. Przecież się przyjaźnicie.

– Kiedy?

– Co?

– Kiedy z nimi rozmawiałaś?

– Och, nie pamiętam, jakiś miesiąc temu.

Odetchnęłam z ulgą i odwróciłam się do lustra, żeby zapleść włosy. Jessica uczyła mnie, jak to zrobić, więc chciałam spróbować. Fryzura nie wyglądała do końca tak, jak powinna, ale też nie było źle. Kilka pasemek zwisało luźno. Lydia na pewno będzie piała z zachwytu. Wsunęłam sandały na nogi.

– Gdzie się wybierasz, Samantho?

Byłam gotowa wyjść i olać wszystko, co miała jeszcze do powiedzenia, i przysięgam, że nic nie byłoby przyjemniejsze, ale jej łagodny ton głosu mnie zatrzymał. Zaklęłam w duchu i zwróciłam się do niej.

– Idę na imprezę z Lydią i Jessiką.

– Ach.

Miałam straszną ochotę przewrócić oczami.

– A co? – Powstrzymałam się.

– Mason i Logan idą chyba na jakieś spotkanie z przyjaciółmi. Może poszłabyś z nimi? Nie możesz ich ciągle ignorować.

„Spotkanie z przyjaciółmi” w ich języku oznaczało domówkę na dwieście osób. Nie wiem, czy mama z wyboru stała się taka tępa, czy to pod wpływem nowego związku.

– Jasne, mamo. Zajmę się tym.

– Kochanie – westchnęła. – Przynajmniej spróbuj. Dla mnie. To ważne, żebyście zaczęli się ze sobą dogadywać.

Spojrzałam na jej lustrzane odbicie. Gdybym nie znała jej całe życie, dałabym się nabrać na tę załamaną minę. Wyglądała, jakby uciekł jej szczeniak. A potem przeklęłam w myślach. Wiedziałam, że i tak jej ulegam.

– Zapytam Jess i Lydii, czy wiedzą o jakichś imprezach Publicznego. Mason i Logan na pewno tam będą.

Ożywiła się i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem, zanim upiła kolejny łyk herbaty.

– To dla mnie wiele znaczy, kochanie. – Podniosła się, ucałowała mnie w czoło i wyszła z pokoju, kołysząc biodrami okrytymi spódnicą.

Dostałam cios bez ostrzeżenia od własnej matki. Musiałam się przed nią ugiąć.

Potem jeszcze raz przejrzałam się w lustrze i zdjęłam z siebie ubranie. Odrzuciłam czarne ciuchy i włożyłam parę różowych superobcisłych spodni i cielisty, przylegający błyszczący top. Uśmiechałam się, wychodząc. Mama dostałaby ataku serca, gdyby zobaczyła tę stylizację.

Byłam za to zadowolona z reakcji przyjaciółek.

Jessica zmarszczyła czoło i wykręciła w dłoni swoją koszulę. Lydia wybałuszyła oczy i na przemian otwierała i zamykała usta, jak karp. W końcu się odezwała:

– Dobrze wyglądasz, Sam.

– Gorąca laska – rzucił jakiś chłopak, który przechodził właśnie obok z kumplami.

Kolejny na mnie zagwizdał, a trzeci zapytał, czy nie mam ochoty na macanko. Ostatni chciał zaprosić mnie na kolację i uśmiechałam się do niego, dopóki nie poczułam dłoni na mojej talii. Ktoś przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować w szyję. Usłyszałam chichot i nieco się rozluźniłam.

– Możemy gdzieś iść? Jak weszłaś, od razu mi stanął. – wyszeptał mi Jeff do ucha.

– Słodkie bajerowanie. Tego właśnie od ciebie oczekuję. – Poklepałam go po policzku i odeszłam.

Mruknął niezadowolony za moimi plecami, ale ruszył za mną. Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.

– Serio, Sam. Strasznie mnie swędzi i bardzo bym chciał, żebyś mnie podrapała.

Dokładnie w tej chwili z tłumu wypadł chłopak i wylądował przy blacie obok nas. Rozejrzał się szklistymi oczami, odchylił głowę do tyłu i zawył. Część chłopaków mu zawtórowała, a Jeff mocniej mnie ścisnął. Na tyle mocno, że chciałam mu coś powiedzieć, ale w tym momencie tłum się rozstąpił.

Słowa uwięzły mi w gardle.

Przez tłum szli Mason i Logan z kilkoma kumplami. Maszerowali przed siebie, jakby to oni byli gospodarzami. W sumie trochę byli, bo to impreza Publicznego. Jeff i ja staliśmy przy napojach, więc zatrzymali się tuż obok nas. Logan zmierzył nas wzrokiem i uśmiechnął się, po czym się odwrócił i chwycił butelkę. Zaczął rozlewać zawartość do kieliszków, a Mason przyjął od kogoś drinka. Spojrzał mi w oczy.

Jeff szturchnął mnie łokciem.

– Znasz Kade’a?

– Nie – ucięłam i zaczęłam się przeciskać przez tłum.

Grupka chłopaków znów zaczęła wyć, kiedy Jeff poszedł za mną.

Lydia znalazła nas później w jednym z pokoi. Miała pijane spojrzenie, a w dłoni ściskała plastikowy kubek.

– Widziałaś ich?

Jeff wydał pomruk niezadowolenia. Ściskał mnie w pasie i od godziny całował moją szyję. Odsunął się i opadł na sofę.

– Ich?

– Masona i Logana Kade’ów.

Zmarszczyłam czoło. Nie mogłam się powstrzymać. Jeff to zauważył.

– Na pewno ich nie znasz?

– Nie muszę ich znać, żeby ich nie lubić.

Lydia jednak rozpływała się w zachwycie.

– Mason jest taki cudowny. Może powinnam im powiedzieć, że byłam tamtej nocy na stacji benzynowej. Wtedy na pewno by ze mną pogadał. Może tak właśnie zrobię. – Rozejrzała się po pokoju z nadzieją.

– Jestem prawie pewien, że jakieś pół godziny temu poszedł na pięterko z jakąś blondynką – stwierdził Jeff. Lydia zmarszczyła brwi.

– Ojej.

– Gdzie jest Jessica?

Znów wybuchła entuzjazmem.

– Gra w bilard z Loganem Kade’em.

– Poważnie?

Jeff poruszył się obok mnie.

– Idę po coś do picia. Sam?

Wyciągnęłam do niego swój kubek, ale odszedł bez niego.

Popatrzyłam za nim krzywo, a Lydia szybko zajęła moje miejsce.

– Nie gra tylko z nim, ale ze sporą grupą. Pewnie w ogóle nie zwróci na nią uwagi, ale kto wie. Może zaczną się ze sobą spotykać. Wyobrażasz sobie? Być dziewczyną Logana Kade’a?

– On nie jest taki super, Lydio.

Zasępiła się. Wyraźnie walczyła ze swoim upojeniem.

– Co masz na myśli? Gadałaś z nim? – mówiła sama do siebie. – To by miało sens. Byłaś tam i wszystko widziałaś. Grozili ci? Nigdy nie powiedziałaś ani słowa o tych bombach w samochodzie. Nikt nie wie, że byłaś świadkiem. Założę się, że zmusili cię do milczenia, prawda?

Mocno chwyciłam jej rękę, ale ona mówiła dalej:

– Och, gdyby tak być przez nich szantażowaną... Powstrzymuję się, żeby nie wskoczyć im w ramiona. Mason jest taki…

Ludzie wokół nas zaczęli się przysłuchiwać naszej rozmowie. Widziałam ich spojrzenia, kiedy ona ciągle paplała. Mocniej ścisnęłam jej rękę.

– Lydio.

– Hę? – Próbowała ponownie skupić na mnie uwagę.

– Zamknij się. – Mój uścisk był teraz niemal żelazny. Spojrzała na mnie z głupim uśmieszkiem.

– A może się nimi dogadałaś? Nie miałabym nic przeciwko, zwłaszcza jeśli chodzi o Jeffa. Kto się nim w ogóle przejmuje, nie?

Wstałam na równe nogi.

– Możesz już skończyć? Nie są tacy wspaniali, a moje życie miłosne, nieważne, czy jakieś jest, czy go nie ma, to nie twój interes.

Kiedy się odwróciłam, żeby wymaszerować z pokoju, zamarłam. W drzwiach stał Logan z kubkiem w jednej ręce i kijem bilardowym w drugiej. Otaczało go kilku kumpli, ale do jego ramienia uczepiona była Jessica. Spojrzała na mnie krzywo i od razu odwróciła się do Logana z nieśmiałym uśmiechem.

Logan przymrużył oczy, zacisnął usta i jeszcze mocniej chwycił kubek. A ja po prostu wyszłam. Nie obchodziło mnie, czy go wkurzyłam. Nawet bym się ucieszyła, gdyby mi się to udało.

Próbowałam się przecisnąć do drzwi wejściowych, ale było za dużo ludzi. Ciągle się gdzieś gubiłam, więc udałam się po schodach na górę. Tu przynajmniej było pusto i mogłam zebrać myśli. Kiedy weszłam do pierwszej z brzegu sypialni, nie spodziewałam się zastać tam Jeffa w łóżku z inną dziewczyną.

Spojrzał gniewnie przez ramię, ale zaraz wytrzeszczył oczy. Dziewczyna wyśliznęła się spod niego i próbowała wyprostować uniesioną bluzkę. Oboje mieli twarze umazane szminką.

Wydałam z siebie chichot.

– Żartujesz sobie?

– Sam, poczekaj. – Wyskoczył z łóżka. Odwróciłam się, żeby wyjść, ale chwycił mnie za rękę w korytarzu. – Proszę, poczekaj.

– Nawet nie jestem zdziwiona – powiedziałam spokojnym głosem, chociaż moje serce galopowało. Wiedziałam, że moja twarz musi być teraz czerwona, bo krew aż się we mnie zagotowała. Moje ręce, nogi, kolana, każda część ciała drżała, ale mój głos brzmiał tak bezbarwnie, jakbym pytała, czy pada deszcz.

Zatrzymał się i patrzył na mnie.

– Czyżby to stereotypowy koniec?

– Koniec? – Jego jabłko Adama poruszało się w górę i w dół.

– Taaa. – Zaśmiałam się i wskazałam sypialnię ręką. – Obściskiwałeś się z inną.

Przymrużył oczy i podciągnął spodnie.

Za jego plecami otworzyły się drzwi. Tak cicho, że gdybym tego nie widziała, nie zauważyłabym jego obecności. Z pokoju wyszedł Mason pod rękę ze szczupłą blondynką. Ledwie stała, ale szybkim ruchem podniósł ją do góry. Teraz wisiała z rękami u jego szyi i głową opartą o jego pierś, z błogim uśmiechem na twarzy. Spiorunował mnie wzrokiem.

Jeff przerwał tę wymianę spojrzeń.

– Wiem, że to nie najlepiej wygląda.

– Nie najlepiej wygląda? – powtórzyłam po nim. – Co za tępak z ciebie.

– No wiesz, przecież nakręcałaś mnie cały wieczór. – Wskazał na mnie. – Spójrz na siebie, Sam. Jesteś seksowna, cholernie podniecająca. A ja nic nie dostaję. Chodzimy ze sobą od trzech lat. A mnie zajęło półtora roku, żeby w ogóle zobaczyć twoje cycki.

Zaczęłam ciskać gromy wzrokiem.

Jeff przejechał dłonią po zmierzwionych włosach.

– Zmienię się, Sam. Muszę. Kocham cię.

– Wcale mnie nie kochasz – powiedziałam cicho.

– Trzy lata. To musi coś znaczyć. Proszę, Sam.

– Nie kochasz mnie.

Wyglądało na to, że jest gotów się ze mną kłócić, ale coś w jego twarzy się zmieniło i zamiast tego warknął na mnie:

– Może zejdziesz wreszcie na ziemię? W porządku, z nami koniec. Nawet nie pocałuję cię w tyłek. I tak się do niczego nie przydał przez te trzy lata, kiedy chodziliśmy ze sobą, ani te dwa, kiedy próbowałem cię zdobyć. Nie muszę być nawet w połowie taki miły, jaki jestem dla ciebie, a i tak laski zdejmują dla mnie majtki.

Przygotowałam się na atak.

– Jesteś tylko pańcią, która ma się za nie wiadomo kogo.

Mason uniósł głowę. Wciąż miał przymrużone oczy i nie dało się zauważyć innej reakcji. Jego twarz była nieprzenikniona.

Oderwałam od niego wzrok i zobaczyłam, jak mój były już chłopak patrzy na mnie spode łba.

– Nie chcesz wiedzieć, z kim się przespałem? Nie masz o tym bladego pojęcia?

– Wiem, że mnie zdradzałeś. Nawet moja matka wiedziała.

– W takim razie wychodzisz na idiotkę. – Uśmiechnął się szyderczo i spojrzał na mnie z dumą, wciskając dłonie do kieszeni.

– Może. A może gówno mnie to obchodziło.

Zamilkł.

– Jesteś nieźle popieprzona, Sam. Nie znam innej dziewczyny, która byłaby z facetem, który przez cały czas ją zdradza.

Serce na chwilę mi stanęło. Cały czas?

Znów się zaśmiał. Na ten dźwięk aż przeszły mi ciarki po plecach.

– Nie masz pojęcia z kim, co? Kiepsko dobierasz przyjaciółki.

– Przyjaciółki? – Teraz dopiero coś ścisnęło mnie za gardło. Oczy mi błyszczały.

Jeff był z siebie wyraźnie zadowolony.

– Jess dawała mi już od dwóch lat.

– Jess.

– A Lydia o tym wiedziała. Przez cały czas. Pomagała nam to ukryć.

– Lydia wiedziała? – powtórzyłam jak głupia.

Jeff zachichotał i pokręcił głową.

– Byłbym teraz z nią, gdyby nie miała obsesji na punkcie Kade’ów. Od tego pożaru samochodów obie gadają tylko o nich. Powiedziałem, żeby się uspokoiła. A Kade’owie za to bekną. Podpalili te auta. Gliny powinny się dowiedzieć…

Mason ruszył przed siebie.

– Zamknij się. Nie masz o tym pojęcia! – krzyknęłam.

Jeff zmarszczył czoło.

– Byłam tam. Byłam na stacji, a ty nie masz pojęcia, co się działo. Jessica i Lydia były w sklepie. Nic nie widziały. Poza tym były całkiem nawalone.

Mason się cofnął. Dziewczyna na jego rękach podniosła głowę, ale zaraz znów wtuliła ją w jego pierś.

– Nieważne. Dostaną to, na co zasługują. – Uśmiechnął się krzywo.

Spoliczkowałam go. Głowa odskoczyła mu na bok, ale wyprostował ją i spojrzał na mnie szeroko otwartymi oczami. Powietrze między nami stało się gęste, nie mogłam oddychać. Odwróciłam się więc i wyszłam. Tym razem znalazłam drzwi, natychmiast wsiadłam do samochodu i odjechałam. Dłoń, którą go uderzyłam, drżała nawet po tym, jak wróciłam do domu i zwinęłam się w kłębek na łóżku. Wsunęłam ją pod siebie i próbowałam zasnąć.

Sen nie przyszedł jednak do mnie tej nocy.

Rozdział 5

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Tyt uł ory ginału:

Fallen Crest High

Redaktor prowadząca: Aneta Bujno

Redakcja: Monika Pruska

Korekta: Ewa Kosiba

Projekt okładki: Łukasz Werpachowski

Zdjęcie na okładce: © Branislav Ostojic (123rf.com)

Copyright © 2013 Tijan

Copyright © 2017 for Polish edition by Wydawnictwo Kobiece,

an imprint of ILLUMINATIO Łukasz Kierus

Copyright © for Polish translation by Barbara Kardel-Piątkowska

Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.

Wydanie elektroniczne

Białystok 2018

ISBN 978-83-65601-95-7

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:

www.facebook.com/kobiece

Wydawnictwo Kobiece

E-mail: [email protected]

Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie

www.wydawnictwokobiece.pl

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek