Execution. Na krawedzi. Tom 2 - Lucia Franco - ebook

Execution. Na krawedzi. Tom 2 ebook

Franco Lucia

4,2

14 osób interesuje się tą książką

Opis

Szokujący i pełen dramatyzmu kolejny tom opowieści o zakazanych pragnieniach i bezwzględnym świecie gimnastyki.

Jedynym celem Adrianny Rossi jest awans na igrzyska olimpijskie. Przeszkodą w spełnieniu jej największego marzenia mogą okazać się kontuzja oraz zakazana namiętność do zniewalająco przystojnego, lecz zaborczego trenera Kovy. Adrianna nie zamierza jednak pozwolić nikomu ani niczemu stanąć jej na drodze. Jest zdeterminowana, by dostać to, czego chce, nawet jeśli miałoby ją to ostatecznie zniszczyć.

Kova nie docenia wytrzymałości Adrianny. Dziewczyna walczy o odzyskanie formy i koncentracji, a trener podczas treningów doprowadza ją na skraj fizycznego i psychicznego wyczerpania. Mimo że toczy wewnętrzną walkę, by trzymać się z daleka od swojej zawodniczki, przyciąga go ku niej zakazana namiętność. Z czasem napięcie między trenerem a gimnastyczką narasta, pogrążając oboje w świecie oszustwa i pożądania…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 726

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (40 ocen)
25
5
4
5
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
gretia

Nie oderwiesz się od lektury

Ogólnie świetnie napisana, ale tematyka niestety nie łatwa... więc nie każdemu podpasuje niepełnoletnia bohaterka i starszy trener.... liczę, że w trzecim tomie Adrianna weźmie się w garść i uwolni się od toksycznej, zakłamanej relacji... o ile nie pojawi się tu pewna nieplanowana niespodzianka. Jednym słowem jestem team Hayden... I prośba autorko chociaż uwielbiam twoje książki... zdecydowanie mogłoby być mniej stron ...
30
Aszewczyk18

Nie oderwiesz się od lektury

Kiedy 3 część?
21
sylszy

Nie oderwiesz się od lektury

Ksiazka wymiata!ciężko się było oderwać od tej historii!szkoda że nie zabrałam się za to jak już zostaną wydane wszystkie czesci😬
21
susiecave
(edytowany)

Nie oderwiesz się od lektury

kurdeee żebym wiedziała że to ma więcej tomów to bym nie zaczynała...a ten tom mimo, że zawierał dużo opisów różnych figur gimnastycznych..rozwalił mi mozg
11
izunia08111986

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo dobrze pokazana wielka pasja Adrianny...zagmatwany zwiazek z trenerem..czekam na wiecej
00

Popularność




Karta tytułowa

Dla cierpliwych i lojalnych czytelniczek,

które czekały na tę książkę…

Przepraszam za cliffhanger w zakończeniu pierwszego tomu.

Żartuję.

Droga Czytelniczko!

Seria Na krawędzi stanowi całość. Tomy należy czytać po kolei, żeby prześledzić historię bohaterów od początku do końca. Jest ona całkowicie fikcyjna i nie wydarzyła się naprawdę.

Pięć tomów serii opowiada o romansie gimnastyczki i jej trenera, których dzieli znaczna różnica wieku. Jeśli uznajesz ten temat za problematyczny, nie jest to lektura dla Ciebie.

Gimnastyka to sport wymagający wielu godzin bliskiego kontaktu fizycznego z trenerem. Moim celem było skupienie się na jego pięknie, pokazanie emocjonalnych aspektów wyrzeczeń, których wymaga od sportowców, oraz tego, jak dwoje ludzi może wspólnie przekraczać granice i razem się rozwijać.

Ta opowieść Cię poruszy, zmusi do zadania sobie wielu pytań i wyjścia ze strefy komfortu.

Seria Na krawędzi jest przeznaczona dla czytelniczek, które ukończyły osiemnaście lat. Przedstawiona tu historia nie jest odpowiednia dla wszystkich.

Lucia

SŁOWNICZEK

Amanar – odmiana skoku jurczenko; gimnastyczka wykonuje rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny, a następnie salto w tył w pozycji wyprostowanej i jednocześnie dwie i pół śruby.

Chwyt odwrócony/wykręcony – chwyt drążka podobny do nachwytu, ale z dłońmi odwróconymi na zewnątrz o 180°. Kciuki i palce dłoni skierowane są na zewnątrz.

Dwuchwyt – chwyt drążka oburącz, w którym jedna dłoń chwyta drążek nachwytem, a druga podchwytem.

Elita – najwyższy poziom gimnastyczny w USA.

Full-in – podwójne salto w tył ze śrubą wykonywaną już w czasie pierwszego obrotu salta. Może być wykonywane w pozycji kucznej, łamanej lub wyprostowanej i pojawia się zarówno w gimnastyce kobiecej, jak i męskiej.

Gigant, kołowrót olbrzymi – ewolucja wykonywana na poręczach asymetrycznych; obrót o 360° wokół drążka z całkowicie wyprostowaną sylwetką.

Jaeger – element wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka wykonuje kołowrót olbrzymi, puszcza żerdź, wykonuje salto w przód i ponownie łapie tę samą żerdź. Może być wykonywany w pozycji rozkrocznej, łamanej i wyprostowanej, zdarza się także w pozycji kucznej.

Jurczenko – rundak na odskocznię, przerzut w tył na stół gimnastyczny i zeskok saltem ze stołu. W czasie wykonywania salta gimnastyk może jednocześnie wykonać śrubę.

Kołowrót nastopowy – obrót wokół żerdzi w pozycji łamanej, w czasie którego stopy opierają się o żerdź.

Kołowrót w podporze – element wykonywany na drążku lub poręczach asymetrycznych. Ciało obraca się wokół żerdzi bez dotykania jej. Obrót może być wykonywany w przód lub w tył.

Kop piętami, dynamiczna praca piętami – mocny wyrzut pięt w górę i do przodu przy wykonywaniu przerzutu na stole gimnastycznym lub planszy. Dzięki temu ciało obraca się z większą mocą, co przekłada się na siłę naskoku i odbicia.

Odwrócony krzyż – wykonywany przez mężczyzn na kółkach, żelazny krzyż w pozycji głową w dół.

Overshoot – przeskok zamachem z górnej żerdzi na dolną z półobrotem do stania na rękach.

Piruet – termin używany w gimnastyce i tańcu w odniesieniu do obrotu wokół osi podłużnej ciała. Określa się nim także obrót w staniu na rękach na poręczach asymetrycznych.

Podchwyt – chwyt drążka dłońmi od dołu. Dłonie skierowane są do ćwiczącego, a kciuki na zewnątrz i obejmują drążek z przeciwnej strony do pozostałych palców.

Potrącenie – punkty odejmowane od wyniku gimnastyczki za popełnione błędy. Wartość większości potrąceń jest z góry określona, na przykład 0,5 punktu za upadek z przyrządu albo 0,1 punktu za wyjście poza planszę.

Pozycja kuczna – nogi ugięte w stawach biodrowych i kolanowych, kolana przyciągnięte do klatki piersiowej, ciało zgięte w talii.

Pozycja łamana – ciało zgięte w przód w talii z wyprostowanymi nogami tworzy kształt litery L.

Pozycja wyprostowana – pozycja, w której całe ciało jest wyciągnięte i tworzy linię prostą.

Proste linie – idealne linie ciała.

Przerzut – przerzucenie ciężaru ciała przez oparcie go na rękach i mocne odepchnięcie się ramionami. Może być wykonywany w przód lub w tył, zwykle jako element łączący. Jest wykonywany na planszy, stole gimnastycznym i równoważni.

Puszczenie – oderwanie rąk od poręczy, żeby wykonać jakiś element gimnastyczny w locie, po czym ponownie jej chwycenie.

Relevé– termin z dziedziny tańca używany także często w gimnastyce. Pozycja stojąca, w której gimnastyczka unosi się na palcach z wyprostowanymi nogami.

Rundak – ewolucja przypominająca gwiazdę; po odbiciu z jednej nogi następuje dynamiczny przerzut nóg z jednoczesnym obrotem o 90°, a następnie lądowanie na dwóch złączonych nogach równocześnie. Stosowany jako nabieg w wielu układach wykonywanych na stole gimnastycznym, równoważni i planszy.

Salto – element gimnastyczny polegający na przerzucie stóp nad głową w czasie obrotu w powietrzu wokół poprzecznej osi ciała.

Sekwencja – dwa lub więcej elementów wykonywanych razem i tworzących wspólnie odrębny element.

Skleić – wylądować i pozostać w pozycji stojącej bez dodatkowego kroku. Właściwa pozycja przy lądowaniu to ugięte nogi, ramiona powyżej bioder i ręce wyciągnięte w przód.

Straddle back – element gimnastyczny wykonywany na poręczach asymetrycznych. Gimnastyczka przez zamach w tył opada w pozycji rozkrocznej z górnej żerdzi na dolną, lądując na niej w staniu na rękach.

Śruba – obrót wokół osi podłużnej ciała wyznaczonej przez kręgosłup. Wykonywana jest na wszystkich przyrządach.

Tsavdaridou – element wykonywany na równoważni, składają się na niego rundak, przerzut w tył ze śrubą i opadnięcie na równoważnię do siadu okrocznego.

Wielobój – kategoria gimnastyczna, w której gimnastyczka startuje na wszystkich czterech przyrządach. Zwyciężczynią wieloboju na danej imprezie zostaje osoba, której łączny wynik jest najwyższy.

Wprawka – ćwiczenie, które pełni rolę symulacji konkretnego elementu lub kombinacji elementów, pozwalając na zapoznanie się z nimi bez podejmowania ryzyka rzeczywistego wykonywania ich od razu.

Wspieranie wychwytem – najczęściej stosowany rodzaj wyskoku na poręcze asymetryczne. Gimnastyczka robi zamach nogami w przód, przyciąga stopy do żerdzi, a następnie podciąga się w górę do podporu przodem, opierając biodra o żerdź.

Wychwyt-stanie, wspieranie wychwytem i domach do stania na rękach – odepchnięcie bioder od drążka i uniesienie ciała do wyprostu ramion i stania na rękach.

Wykonanie – na ocenę za wykonanie układu gimnastycznego (tzw. ocena E) wpływają forma, styl i technika wykonania poszczególnych elementów. Do błędów wykonania zaliczamy na przykład ugięte kolana, nieobciągnięte palce u stóp, wygiętą albo zbyt luźną sylwetkę.

Wyskok Hechta – rodzaj wyskoku na poręcze; gimnastyczka odbija się od odskoczni, wyprostowanymi rękami odpycha się od niższej żerdzi i chwyta żerdź górną.

Zamach kopem – wykonywany na poręczach z wahania w zwisie energiczny zamach w przód, w kierunku sufitu. Pozwala on gimnastyczce nabrać pędu niezbędnego do wykonania giganta lub elementu z lotem.

Zerwane odciski – pojawiają się, kiedy gimnastycy trenują na poręczach lub kółkach tak intensywnie, że zrywają sobie z dłoni kawałek skóry. Uraz ten wygląda tak samo jak w przypadku pękniętego pęcherza.

Zeskok – ostatni element programu gimnastycznego, w większości konkurencji oznacza sposób opuszczenia przyrządu.

Żelazny krzyż – element wykonywany przez mężczyzn na kółkach. Gimnastyk chwyta kółka w podporze rozpiętym, wyciągając na boki wyprostowane ręce, które tworzą z jego ciałem kąt prosty.

ROZDZIAŁ 1

KOVA BYŁ PRZEBIEGŁYM, POZBAWIONYM SERCA CZŁOWIEKIEM.

Nienawiść wzbierała we mnie w zastraszającym tempie. Wściek­łość, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłam, buzowała w moich żyłach, zalewała mnie. Nienawidziłam ziemi, po której stąpał, powietrza, którym oddychał. Nienawidziłam każdej komórki jego ciała. Po tym wszystkim, co nas łączyło, po tym, jak odkryliśmy przed sobą nasze cele i życiowe pragnienia, nasze marzenia i plany, to był najpodlejszy ruch, jaki mógł wykonać. I nie miałam pojęcia, czy i jak będziemy w stanie się po tym podnieść.

Nikt inny nie wiedział tak dobrze jak Kova, jak ważne były każde zawody na mojej drodze do igrzysk olimpijskich, a jednak miał czelność wykluczyć mnie z nich ze swoich własnych, samolubnych pobudek.

Jego zadaniem było złapać mnie, kiedy upadnę. A nie wyszarpnąć mi chodnik spod stóp i patrzeć, jak uderzam o podłogę.

Fakt, ja też zagrałam nieczysto. Zagroziłam, że oskarżę go o gwałt. To był cios poniżej pasa i fatalnie się czułam z myślą, że zagrałam tą kartą, ale zasłużył sobie na to. Chciałam go zrujnować, ale zrujnowanie jego oznaczało też zrujnowanie samej siebie, a tego nie mogłam zaryzykować.

Stojąc przy samochodzie Haydena, poczułam się nagle kompletnie wyczerpana. Wyrwało mi się udręczone westchnienie. Wybiegłam na parking, żeby go zatrzymać po tym, jak przyłapał mnie i Kovę na uprawianiu seksu.

Widok jego twarzy, kiedy wtargnął do gabinetu, ciągle stawał mi przed oczami, wypalając dziurę w moim mózgu. Malowały się na niej oszołomienie, zażenowanie, szok i – najgorsze ze wszystkich – rozczarowanie. Wyszedł bez słowa. Musiałam go błagać, żeby milczał i nie doniósł na nas do władz. W zamian za to obiecałam mu szczerze o wszystkim opowiedzieć. Nie chciałam tego, ale musiałam to zrobić w zamian za jego milczenie.

Płakałam w jego ramionach, nie przejmując się tym, że moje łzy i smarki wsiąkają mu w koszulkę. A on tylko przytulał mnie coraz mocniej. Bolało mnie serce. Bolała mnie głowa. Czułam, że się zapadam, tonę. Na myśl o tym wszystkim moje serce kruszyło się na miliony kawałeczków. Łzy nie przestawały płynąć mi po policzkach. Łkałam coraz rozpaczliwiej.

Kiedy wyrwał mi się kolejny zdesperowany szloch, Hayden pocałował mnie w czubek głowy.

– Nie mogę uwierzyć, że to zrobił. – Mój głos był przytłumiony, usta miałam wtulone w koszulkę przyjaciela. – On nie ma serca, Hayden. Wie, jak wiele znaczą dla mnie testy do Elity. Od kiedy tylko trafiłam do World Cup, miał świadomość, że moim celem jest olimpiada.

– Ciii… – Hayden przytulił mnie mocniej. – Zawiozę cię do domu.

Przełknąwszy westchnienie, uwolniłam się z jego objęć.

– Najpierw muszę coś załatwić. Spotkamy się u mnie za dwadzieścia minut?

Hayden złapał mnie za rękę ze zdezorientowaną miną.

– Dokąd idziesz?

Wbiłam wzrok w ziemię.

– Muszę powiedzieć coś Kovie – odpowiedziałam niechętnie.

– Nie!

Podniosłam wzrok.

– Hayden, wyjaśnię ci wszystko, kiedy się spotkamy, ale musisz mi pozwolić z nim porozmawiać.

Nozdrza Haydena zafalowały. Nie spodobała mu się moja odpowiedź, ale i tak się zgodził. Rozmowa z Kovą po tym, jak zostaliśmy przyłapani, była ostatnim, na co miałam teraz ochotę, ale prawda była taka, że czegoś od niego potrzebowałam. Jednej z tych głupich, małych, białych pigułek, które serwował mi jak cukierki.

Ściągnęłam ramiona, uniosłam podbródek i pomaszerowałam z powrotem do World Cup. Z każdym kolejnym krokiem czułam, jak rośnie moja determinacja. Kiedy dotarłam do wejścia, byłam już spokojna. Łzy obeschły. Weszłam do środka. W powietrzu unosił się zapach magnezji, gdzieś z oddali dobiegał odgłos rozkołysanych poręczy. Ruszyłam do gabinetu Kovy – skręciłam w lewo i poszłam wąskim korytarzem. Kiedy dotarłam do drzwi, chwyciłam za klamkę i otworzyłam je z rozmachem, a potem zatrzasnęłam za plecami.

Kova wpatrywał się we mnie, siedząc w bezruchu. Jego złowieszcze milczenie i wyrachowany wzrok doprowadzały mnie do szału. Odetchnęłam cicho, serce zabiło mi mocno, kiedy spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek, a w powietrzu zawisło niewypowiedziane ostrzeżenie. Choć nie okazywał uczuć, wyraźnie czułam jego gniew buzujący pod powierzchnią. Skóra zaczęła mnie mrowić. Cicho odłożył pióro i odchylił się na skórzanym fotelu.

– Załatwiłaś sprawę z Haydenem? Będzie trzymał gębę na kłódkę, tak? – To było stwierdzenie, a nie pytanie.

– Tak… Raczej tak.

– „Raczej” to dla mnie za mało. Załatw to, Adrianno. Natychmiast – warknął.

Spuściłam wzrok.

– Wierzę, że nic nie powie. Ufam mu.

– A ja nie.

– To masz problem – odparowałam. Pomiędzy jego brwiami pojawiła się głęboka zmarszczka. Westchnęłam z irytacją i potrząsnęłam głową. – Dogadałam się z nim, żeby ukryć twoje występki.

Nie odrywając ode mnie wzroku, wysoko uniósł jedną brew.

– Chyba ty miałaś na myśli nasze występki. Jesteś tak samo winna jak ja. O ile ja dobrze pamiętam, ty byłaś bardzo chętna. – Uśmiechnął się krzywo. – To, jak się na mnie zacisnęłaś, dochodząc… Jak dyszałaś mi głośno do ucha i oplotłaś mnie nogami… Nie udawaj, że ci się nie podobało albo że to była moja wina. – Zamilkł na chwilę, a jego oczy pociemniały. – Ty się delektowałaś każdą jedną sekundą. Przyznaj to.

Odwróciłam wzrok, moje policzki zaczerwieniły się z zażenowania.

– Musisz mi znowu dać tabletkę.

– Skąd ci przyszło do głowy, że znów ją załatwię? – zapytał cichym, opanowanym głosem.

Otworzyłam usta, zaskoczona jego obojętnością. Jakby zupełnie się nie przejmował, że mogłam zajść w ciążę.

– A dlaczego nie? Do tej pory robiłeś to za każdym razem.

Nonszalancko wzruszył ramionami.

– Ty jesteś dużą dziewczynką i na pewno dasz radę sama się tym zająć.

Zacisnęłam szczęki. Jego obojętne spojrzenie budziło we mnie coraz większy gniew. Potrafił zaleźć mi za skórę jednym, wypowiedzianym monotonnym głosem zdaniem.

– Boże! Dlaczego musisz być takim dupkiem? Każdego dnia budzisz się z zamiarem wkurwienia jak największej liczby ludzi? Bawi cię ranienie innych? Na czym polega twój problem? – Potrząsnęłam głową, powstrzymując go. – Wiesz co? Nie odpowiadaj. Gówno mnie to obchodzi. Jesteś obrzydliwy.

Skrzywił się, ale nie odpowiedział. Niewiarygodne. Wściekła ruszyłam do drzwi i złapałam za klamkę.

– Adrianno – zawołał za mną, ale go zignorowałam. – Adrianno! – Zesztywniałam, a moje plecy automatycznie się napięły, kiedy stanowczo powtórzył moje imię. Zerknęłam przez ramię i zobaczyłam, jak sięga po pęk kluczy leżący na biurku. Pochylił się, otworzył szufladę i coś z niej wyjął. Potem zamknął ją ponownie, przekręcił klucz i pomachał w moją stronę kłopotliwym pudełkiem.

Zmrużyłam oczy, furia znów popłynęła mi w żyłach.

– Trzymasz je w swoim biurze? – powiedziałam piskliwym szeptem. – Gdzie każdy może je znaleźć? Co ty masz w głowie?

Podeszłam do niego gwałtownie i wyciągnęłam rękę, ale zanim zdążyłam zabrać pudełko, wystrzelił do przodu i złapał mnie za przedramię.

– Dlaczego ktoś miałby założyć, że to dla ciebie, Ria? Zapomniałaś, że ja od wielu lat jestem w związku z Katją? – Nie byłam w stanie oderwać wzroku od jego ust. Wyraźnie słyszalny w każdym kolejnym słowie akcent posyłał dreszcze wzdłuż mojego kręgosłupa i zalewał podbrzusze falą ciepła. Pieprzony Rusek!

– Oczywiście, że nie.

– Ludzie założyliby, że to dla niej, nie dla ciebie.

Próbowałam się wyrwać, ale Kova zacisnął chwyt, a jego kciuk zaczął zataczać niewielkie kółka na wnętrzu mojego nadgarstka. Osłupiała spuściłam wzrok. Nienawidziłam tego trzepotania, które nagle odezwało się w moim żołądku.

– Powiedz: „Proszę”.

Gwałtownie podniosłam spojrzenie. Zagotowałam się.

– Pieprz się.

Nie wypuszczając pudełka z dłoni, wyszarpnęłam rękę z jego uścisku. Wpatrując się w niego, zastanawiałam się, jak mógł być taki szorstki i bezduszny, a jednocześnie mieć twarz młodego boga.

Karmił mnie kłamstwami, dopóki nie docisnęłam go i nie zmusiłam do wyznania prawdy – wycofał mnie z pierwszych zawodów w sezonie tylko ze względu na siebie. Chciał wzbudzić we mnie nienawiść, żebym odrzuciła jego seksualne awanse, bo on sam nie był w stanie się przy mnie kontrolować.

Co za gnojek! Zwodniczo czarujący gnojek, który kłamał, bo to było łatwiejsze niż panowanie nad swoją żądzą. Dupek.

Kova zaśmiał się cicho. Zrobiłam niepewny krok w tył, a potem kolejny i jeszcze jeden. Był bez serca. Okrutny. Znów poczułam trzepotanie w żołądku, ale tym razem powód był inny. Włosy na moich rękach się podniosły, kiedy spojrzał na mnie spod gęstych, czarnych jak atrament rzęs. Po jego wściekłości nie było już śladu, ustąpiła miejsca żarliwemu pragnieniu.

Łzy zapiekły mnie pod powiekami, kiedy dotarło do mnie, jak chora jest ta sytuacja. Moje emocje szalały, serce gorączkowo obijało się o żebra. Nie chciałam przed nim płakać. Musiałam wyjść, zanim się załamię.

Odwróciłam się na pięcie i zatrzasnęłam za sobą drzwi gabinetu, nie wiedząc, do czego doprowadzi ta bolesna katastrofa, do której oboje doprowadziliśmy. Pobiegłam do wyjścia ścigana echem jego złowrogiego śmiechu.

ROZDZIAŁ 2

Z GŁĘBOKIM WESTCHNIENIEM rzuciłam telefon na siedzenie pasażera i podkręciłam muzykę, żeby się odciąć od wszystkich myśli. Moje dłonie drżały, ich wnętrze paliło, kiedy z całej siły zacisnęłam je na kierownicy.

Podniosłam telefon i kilkakrotnie próbowałam się dodzwonić do Avery, ale moja przyjaciółka znowu przepadła. Jej nieobecność zaczynała mnie niepokoić. Czułam, jak w żyłach płynie mi ogień, moje emocje szalały na wspomnienie tego, co wydarzyło się między mną a Kovą. Potrzebowałam mojej najlepszej przyjaciółki. Potrzebowałam jej rady. A ona nie odbierała telefonu.

Mogłam polegać na Haydenie, ale potrzebowałam Avery.

Skręciłam na parking i nieco zbyt szybko wjechałam na swoje miejsce. Uderzyłam w krawężnik, poleciałam gwałtownie w przód i łupnęłam klatką piersiową w kierownicę. Głośno wypuściłam powietrze i przełączyłam auto na tryb parkowania. Spojrzałam w dół i uświadomiłam sobie, że zapomniałam zapiąć pasów. Nerwy i moje wielkie auto niezbyt dobrze do siebie pasowały. Wysiadłam, obeszłam samochód i otworzyłam drzwi. Zarzuciłam torbę na ramię i zabrałam komórkę. Na ekranie zobaczyłam wiadomość od Avery.

Psiapsi: Przepraszam! Obiecuję, że niedługo zadzwonię. Mam w tej chwili dużo na głowie i nie mogę rozmawiać <3

Zacisnęłam szczęki. Ona ma dużo na głowie?! Właśnie zostałam przyłapana na uprawianiu seksu z trenerem i muszę ponownie zażyć tabletkę „dzień po”, ale ona ma dużo na głowie. Niewiarygodne. Z całej siły trzasnęłam drzwiami auta i ruszyłam do lobby mojego apartamentowca. Zalało mnie poczucie winy i od razu pożałowałam tych wrogich myśli. To była przecież Avery. Nie wystawiłaby mnie, gdyby nie chodziło o coś poważnego. Żałowałam tylko, że nie wiem, co się dzieje.

Powietrze znad oceanu uderzyło w moje rozgrzane policzki, kiedy szłam do wejścia. Biorąc pod uwagę, jak bardzo byłam rozgorączkowana, powiew cudownie chłodził moją skórę.

Haydena zauważyłam od razu po otwarciu drzwi. Siedział w czarnym, skórzanym fotelu. Ręce miał splecione, głowę pochyloną. Całkowicie zatopiony w myślach niespokojnie strzelał palcami. Zacisnęłam dłoń na torbie i wzięłam głęboki wdech. Zapowiadało się ciekawie.

– Przepraszam. To potrwało trochę dłużej niż dwadzieścia minut – powiedziałam, podchodząc prosto do niego. Hayden wstał, na jego twarzy malował się niepokój. – Potrzebowałam nieco więcej czasu, niż się spodziewałam, żeby poradzić sobie z Kovą.

Hayden potrząsnął głową, położył dłonie na moich ramionach i ścisnął je delikatnie.

– W porządku. Poczekałbym tyle, ile będzie trzeba. Martwiłem się o ciebie. Wszystko w porządku?

Moje brwi wystrzeliły w górę.

– W porządku? Nie, Hayden. W tej chwili nic nie jest w porządku.

Westchnął współczująco. Otoczył mnie ramionami i przyciągnął do siebie. Siła jego uścisku była wprost proporcjonalna do jego troski o moje samopoczucie. Oparłam głowę na twardej klatce piersiowej i wzięłam głęboki wdech, zatapiając się w jego cieple. Zamknęłam oczy i przez chwilę wdychałam jego zapach. Hayden był moją bezpieczną przystanią, moją strefą komfortu.

– No tak… To pewnie nie było najmądrzejsze pytanie. Przepraszam. Po prostu się martwię.

Spojrzałam na niego łagodniej. Naprawdę doceniałam jego współczucie.

– Dzięki – powiedziałam i się odsunęłam. Wzięłam go pod rękę, położyłam dłoń na jego bicepsie i zachwyciłam się łagodną krzywizną mięśni. – Chodźmy. – Wskazałam głową na windę.

Kiedy ramię w ramię ruszyliśmy w jej kierunku, gdzieś w oddali za naszymi plecami rozległ się grzmot. Zatrzymałam się i obejrzałam w stronę wysokiego okna z przyciemnionego szkła. Na zewnątrz rozbrzmiał kolejny grom. Błyskawica rozświetliła ciemniejące niebo, zaczęło lać. Hayden odsunął się odrobinę, a potem otoczył mnie ramieniem.

Zanosiło się na porządną burzę, i to nie tylko na zewnątrz.

***

Kiedy weszliśmy do mieszkania, położyłam torbę na blacie i sięgnęłam do środka po portfel. Żeby go znaleźć, musiałam się przekopać przez zapasowe trykoty i ochraniacze. Hayden zdjął kurtkę i przewiesił ją przez tapicerowane siedzisko jednego ze stołków barowych. Złapał za oparcie i zaczął się wyginać i obracać, nie odrywając stóp od podłogi. Dźwięk strzelającego kręgosłupa rozległ się głośnym echem w cichym mieszkaniu. Spojrzałam na niego.

– Lepiej się czujesz? – zapytałam.

– Ani odrobinę.

Podałam mu moją kartę kredytową.

– Zamów nam kolację. Wszystko jedno co, nie jestem wybredna. Po prostu wybierz coś dobrego. Muszę wziąć szybki prysznic. – I zmyć z siebie Kovę.

– To jedna z tych słynnych czarnych kart kredytowych? – zapytał Hayden, biorąc ją ode mnie. Odwrócił ją i spróbował zgiąć.

– Tak. Nie dasz rady jej złamać, choćbyś bardzo się starał. Jest wykonana z tytanu.

Poderwał głowę nieco oszołomiony.

– Wiesz, że za jej pomocą możesz kupić na przykład bentleya? Czytałem kiedyś, że ktoś zapłacił czarną kartą trzydzieści milionów dolarów za czarkę do herbaty. – Urwał i zmarszczył brwi. – Kto kupuje czarkę wartą trzydzieści milionów? Przecież czarki są takie delikatne i kruche. A gdyby się stłukła? – Pstryknął palcami. – Trzydzieści milionów w błoto, ot tak.

Wzruszyłam ramionami i potrząsnęłam głową.

– Skąd ją masz?

– Moi rodzice mają takie karty i każde z nich mogło dodać jedną osobę do swojego rachunku. Więc dodali Xaviera, mojego brata, i mnie. Ja jestem dołączona do rachunku taty, a on do mamy.

– To super.

– Wskoczę pod prysznic i zaraz wrócę. – Ruszyłam do łazienki.

– Potrzebujesz pomocy? – krzyknął za mną Hayden, a ja się zaśmiałam. Po drodze zabrałam ubrania z sypialni. Odkręciłam wodę i czekając, aż zrobi się ciepła, zdjęłam trykot i spodnie od dresu. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Ciężka praca, którą wykonywałam od przeniesienia się do World Cup, w końcu zaczynała przynosić efekty.

W moim ciele nie było ani grama tłuszczu – to akurat żadna nowość… – ale teraz nie byłam już tylko szczupła, moje ciało było pięknie wyrzeźbione, mięśnie wyraźne, ale nie przesadnie rozbudowane. Zaokrąglone ramiona emanowały nowo nabytą siłą, brzuch i biodra znaczyła zauważalna siatka mięśni. Odwróciłam się i przechyliłam głowę, żeby przyjrzeć się uważniej. Tyłek miałam okrągły, napięty, jędrny i tak idealnie ukształtowany, że mogłabym rywalizować z supermodelkami. Lustro zaczęła pokrywać para, a ja przeniosłam wzrok na moje nogi. Uda były teraz większe, twardsze i solidniejsze. Sprężyste, ale delikatne w dotyku.

Zdjęłam gumkę i włosy opadły mi na ramiona. Winne przebłyski idealnie wpasowywały się w brązowe fale. Podwinięte końcówki połaskotały mnie po piersiach, a sutki zamrowiły w odpowiedzi. Spojrzałam w dół. Byłam niemal pewna, że piersi też mi urosły, choć niewiele. Może wydawały się większe, bo pod warstwą tłuszczu kryła się teraz bardziej rozbudowana tkanka mięśniowa. A może to było tylko myślenie życzeniowe i wzrok płatał mi figle. No bo która dziewczyna nie chciałaby mieć większych cycków?

Sprawdziłam palcami temperaturę wody, a potem weszłam pod prysznic. Głośne westchnienie zawibrowało gdzieś w głębi mojego gardła. Zamknąwszy oczy, delektowałam się gorącym strumieniem spływającym po moim wymęczonym treningiem ciele. Uwielbiałam aż do bólu gorące prysznice, choć moja mama się upierała, że dostanę od nich zmarszczek.

W trakcie mycia próbowałam sobie wyobrazić, jak się potoczy ten wieczór. Zastanawiałam się, jak Hayden zareaguje i czy będzie w stanie mnie zrozumieć. Dla świata zewnętrznego relacja moja i Kovy musiała być trudną do przełknięcia pigułką. Czymś niewłaściwym. Zepsutym. Podłym. Odstręczającym. Dla innych ludzi Kova był zapewne obrzydliwą imitacją mężczyzny, zwyrodnialcem, który pozbawił mnie niewinności, może nawet splugawił. I chociaż byłam tak wściekła, że chciałabym się zgodzić z tą opinią, wiedziałam dobrze, że nie jest prawdziwa. Kovę i mnie łączyło coś więcej niż seks. Nie pozbawił mnie niczego, czego sama ochoczo mu nie oddałam.

Nasza więź była jednak czymś, czego trudno było bronić. Kova rozumiał mnie, moje marzenia i ambicje, ale przede wszystkim rozumiał, co daje mi gimnastyka: tożsamość i wolność. Rozumiał, że jest dla mnie jedynym w swoim rodzaju sposobem pokazywania światu własnego charakteru i odporności psychicznej. Poprzez gimnastykę byłam tym, kim chciałam być.

To był wyjątkowy rodzaj więzi. Musiałam tylko sprawić, żeby Hayden to dostrzegł.

Zakręciłam wodę, wyszłam spod prysznica i przejechałam dłonią po zaparowanym lustrze, a potem szybko się wytarłam. Rzuciłam ręcznik na podłogę, ubrałam się i wysuszyłam długie, gęste włosy.

Grałam na czas.

Kiedy w końcu otworzyłam drzwi łazienki, żołądek miałam zawiązany w supeł. Zrobiłam niepewny krok, przygotowując się do tego, co mnie czeka, a potem po pluszowym dywanie przeszłam do salonu. Im bliżej byłam Haydena, tym bliżej byłam wyjawienia prawdy.

– Chińszczyzna – powiedziałam, wchodząc do kuchni, w której unosił się zapach jedzenia.

Hayden się uśmiechnął, próbując ukryć poruszenie wyraźnie widoczne w jego oczach. Ostatnie kilka godzin mocno się na nim odbiło, co naprawdę mnie bolało. Nie zasłużył sobie na to, żeby zostać wciągniętym w całe to gówno.

– Zamówiłem ci kurczaka w sosie słodko-kwaśnym.

– Dzięki – odpowiedziałam. Pośpiesznie podeszłam do lodówki, unikając kontaktu wzrokowego. Wyjęłam z niej butelkę wody i podałam ją Haydenowi, a potem wzięłam drugą dla siebie. Otworzyłam ją i pociągnęłam łyk, nadal na niego nie patrząc. Panująca między nami cisza była aż gęsta od napięcia. Nie wiedziałam, jak poruszyć drażliwy temat.

– Jeśli wydaje ci się, że będę używać pałeczek do jedzenia ryżu, to się zdziwisz. Nie potrafię zrozumieć, jak to się stało, że ze wszystkich rzeczy, których można by użyć do tego celu, ktoś uznał za najlepsze dwa patyki – wykrztusiłam.

– Nie lubisz zhu?

W końcu na niego spojrzałam.

– Bzu? Takiego jak w perfumach? – spytałam zdezorientowana.

Hayden zaśmiał się głośno, a ja zmusiłam się do uśmiechu.

– Nie. Zhu to pałeczki.

Zamilkłam na chwilę.

– Skąd ty, do cholery, wiesz takie rzeczy? To nie jest wiedza powszechna.

– Moi rodzice mieli taki szalony okres, kiedy postanowili, że będziemy próbować jedzenia z różnych stron świata. Wiem, że po japońsku pałeczki to hashi, a po koreańsku jeszcze jakoś inaczej.

Z udawanym rozczarowaniem przycisnęłam dłonie do piersi.

– Jestem zawiedziona, że nie wiesz, jak to będzie po koreańsku.

– Przestań się wymądrzać. Chcesz zjeść przy stoliku kawowym?

Przenieśliśmy się do salonu i usiedliśmy obok siebie. Otworzyliśmy pudełka, wypuszczając z nich obłoczki pary. Zachwyciłam się aromatem. Od dawna nie jadłam chińszczyzny i nie mogłam się doczekać, aż się do niej zabiorę. Hayden wyjął z torby kilka saszetek z sosem i je otworzył.

Zanim wzięłam choćby kęs, musiałam jednak poruszyć drażliwy temat. Z gulą w gardle odwróciłam się w jego stronę i oparłam kolano o jego udo.

– No dobrze, Hayden. To co chcesz wiedzieć najpierw?

Potrząsnął głową.

– Najpierw zjedz, potem pogadamy. – Sięgnął do kieszeni i wyjął z niej niewielką piersiówkę. Uniósł ją i potrząsnął. – Wódka.

Wpatrywałam się w pojemnik ze stali nierdzewnej. Odwaga w płynie była wszystkim, czego potrzebowałam i nie potrzebowałam jednocześnie.

– Wódka? Nienawidzę wódki. Nie mogłeś wybrać czegoś innego?

– Hej, chodzi o to, żeby zadziałało. Czeka cię sporo wyjaśnień i myślę, że to pomoże. Zrobimy z tego grę.

Grę? Tym właśnie stało się moje życie. Pieprzoną pijacką grą.

Poczułam, jak zalewa mnie fala wstydu. Wbijając wzrok w skrzyżowane nogi, przygryzłam wargę. Zastanawiałam się, czy Hayden będzie teraz patrzył na mnie z góry albo widział mnie w innym świetle. Ścisnęło mnie w piersi, łzy zapiekły pod powiekami. Próbowałam odepchnąć ból. Ten bałagan był tylko moim problemem i mogłam za niego winić jedynie siebie. Płacz niczego nie rozwiąże.

– Hej – odezwał się Hayden. – Wiem, co sobie myślisz.

– Na pewno nie – wymamrotałam.

– Nie będę cię osądzać. Obiecuję. Po prostu chcę wiedzieć, co się stało, Adrianno. Pomóż mi to zrozumieć.

Spojrzałam na niego.

– Okej, może rzeczywiście czytasz mi w myślach. – Uśmiechnęłam się smutno. – Skoro muszę to zrobić, to lepiej będzie, jeśli napijesz się razem ze mną.

Jego twarz rozświetlił przyjacielski uśmiech.

– Nie mogę się nawalić, muszę dojechać do domu.

– Zostań na noc – zasugerowałam bez zastanowienia. – Ale najpierw daj znać siostrze, żeby nie dzwoniła spanikowana jak ostatnim razem.

Hayden zmarszczył brwi.

– Chcesz, żebym został na noc?

– Myślę, że… potrzebuję, żebyś został – powiedziałam, a kiedy się zgodził, do oczu napłynęły mi łzy wdzięczności. Wbiłam wzrok w sufit, żeby je odgonić. Moja szczęka zaczęła drżeć. Kiedy zapanowałam nad emocjami, stwierdziłam: – Nie wiem tylko, czy mam jakieś ubrania, w których mógłbyś się przespać.

Hayden pochylił się i delikatnie pocałował mnie w czoło, a potem się odsunął i spojrzał w dół.

– Nie przejmuj się. Śpię w bokserkach.

Zarzuciłam mu ręce na szyję, wspięłam mu się na kolana i zanurzyłam twarz w jego ramieniu. Ścisnęłam go z całej siły i odetchnęłam ciężko. Kilka łez wymknęło mi się z kącików oczu. Hayden objął mnie mocno, pocieszająco. Potrzebowałam, żeby mnie przytulił, żeby powiedział mi, że wszystko będzie dobrze. Potrzebowałam jego obietnic. Wiedziałam, że ich dotrzyma. Ale wiedziałam też, że będzie się miotał między tym, co z moralnego punktu widzenia dobre i złe.

– Ciii… – powiedział, kiedy pociągnęłam nosem. – Wszystko będzie dobrze. Coś wymyślimy. Wszystko będzie dobrze, obiecuję.

Skinęłam głową, ponownie pociągając nosem. Gdzieś głęboko w środku czułam, że stoję na krawędzi. Jego słowa mnie pocieszyły, ale wiedziałam, że od tego momentu wszystko się zmieni. Moje życie już nigdy nie będzie takie samo. Tuliłam się do niego, a on uspokajająco gładził mnie po krzyżu. Byłam wdzięczna za Haydena i za jego przyjaźń. Opuścił głowę i nasze policzki się zetknęły. Siedzieliśmy w ciszy, jeśli nie liczyć mojego cichego łkania, a on pozwolił mi wypłakać w swoje ramię wszystkie łzy.

Musiałam do wszystkiego się przyznać i zamierzałam to zrobić, ale w tamtej chwili potrzebowałam tylko Haydena.

ROZDZIAŁ 3

– ZWYKLE LUDZIE WYPIJAJĄ SHOTA, kiedy muszą zdradzić jakiś sekret – zaczął Hayden, napełniając przejrzystym płynem jeden z kieliszków, które przyniósł z kuchni. – Ale ponieważ oboje nie jesteśmy wprawieni w piciu, zacznijmy od połówek, żebyśmy nie padli na twarze.

Podał mi naczynie, a ja się zgodziłam.

– Dobry pomysł. – Zamilkłam na chwilę, a potem dodałam: – Więc jeśli wypiję shota, kiedy prawda stanie się zbyt trudna do zniesienia, ty zrobisz to samo?

Hayden pokiwał głową.

– Albo kiedy zadam ci pytanie, a odpowiedź będzie inna, niż się spodziewałem. Ale najpierw wypijmy po jednym na rozgrzewkę.

Napełnił do połowy także swój kieliszek. Po tym, jak usiadłam mu na kolana, nie powiedział ani słowa, nie popędzał mnie, po prostu trzymał mnie w objęciach i ocierał łzy z mojej twarzy. Jego wyblakła, niebieska koszulka nadal była od nich mokra.

Zakręcił srebrną flaszkę i umieścił ją pomiędzy potężnymi jak pnie drzew udami. Kiedy podniósł wzrok, w jego krystalicznie niebieskich oczach zalśnił psotny błysk. Kąciki ust uniosły się w nieśmiałym uśmiechu, a ja poczułam, że odpowiadam tym samym. Próbował mnie rozluźnić. Jego włosy w kolorze jasnego piasku były potargane, jakby wielokrotnie przeczesywał je dłonią.

– Gotowa? – zapytał.

Głośno wypuściłam powietrze.

– Nie. Zróbmy to.

Stuknęliśmy się kieliszkami. Uniosłam mój do ust, a nasze spojrzenia się spotkały, kiedy zimny płyn spłynął mi po tylnej ścianie gardła. Wzdrygnęłam się. Nie potrafiłam pojąć, jak ktoś może pić to gówno dla przyjemności. Nie przepadałam za alkoholem.

– Czuję się, jakbym miała ogień w gardle – wychrypiałam.

– Brzmi jak objaw choroby przenoszonej drogą płciową – zażartował Hayden.

– Zanim o cokolwiek mnie zapytasz, powinieneś wiedzieć, że Kova nigdy do niczego mnie nie zmusił – powiedziałam z naciskiem. – Ani razu.

Zacisnął usta i skinął głową.

– Trudno mi w to uwierzyć, biorąc pod uwagę jego wiek i status, wiesz? On ma władzę, Adi. Może tego nie dostrzegasz.

– Wiem, do czego zmierzasz, i rozumiem, dlaczego tak myślisz, ale naprawdę tak nie jest. Przysięgam na moje życie.

Widziałam po oczach Haydena, że nie jest przekonany.

– Kiedy to się zaczęło? Kto jeszcze o tym wie? – zapytał.

– Kilka miesięcy po tym, jak się tu przeprowadziłam. Jedyną wtajemniczoną osobą jest Avery. Ale nie wie jeszcze wszystkiego.

– Zamierzasz jej powiedzieć?

– Kiedyś tak. Jest moją najlepszą przyjaciółką, ale boję się, że będzie mnie osądzać.

– Powiedziałabyś mi, gdybym was nie przyłapał?

Przez dłuższą chwilę zastanawiałam się nad odpowiedzią. Hayden znał ją, jeszcze zanim się odezwałam.

– Prawdopodobnie nie.

– Oddałaś mu swoje dziewictwo – raczej stwierdził, niż zapytał.

Wyciągnęłam kieliszek w jego stronę, prosząc o dolewkę.

– Wow! Walisz prosto z mostu.

Oboje wypiliśmy po połówce kieliszka. Wspomnienia z tamtej nocy, kiedy straciłam dziewictwo, zawirowały mi w głowie. Jak każdy pierwszy raz mój też przyniósł ze sobą dyskomfort i ból, ale Kova się nie śpieszył i pozwolił mi przywyknąć do swojej wielkości, a potem dał mi więcej przyjemności, niż mogłabym sobie wyobrazić.

– Tak – powiedziałam w końcu, czując rumieniec wypływający na policzki.

Hayden zamrugał.

– Więc Kova wiedział, że jesteś dziewicą, ale miał to gdzieś?

Potrząsnęłam głową, protestując.

– Nie powiedziałam mu. Nie wiedział.

Hayden prychnął.

– To niemożliwe.

– Nieprawda. Skąd miał wiedzieć, skoro mu nie powiedziałam?

– No nie wiem. Choćby z powodu błony dziewiczej.

Zignorowałam go.

– Dowiedział się po fakcie i się wściekł.

Ciemny cień przebiegł przez niebieskie oczy Haydena. Przypominały mi głębiny oceanu.

– Co masz na myśli, mówiąc, że się wściekł? – warknął.

– Pokłóciliśmy się. Sytuacja trochę się wymknęła spod kontroli.

– Trochę się wymknęła? – powtórzył pod nosem. – Gdzie byliście, kiedy do tego doszło?

– Tutaj.

Hayden wyprostował się gwałtownie.

– Chcesz mi powiedzieć, że przyszedł tu, żeby uprawiać z tobą seks? W twoim mieszkaniu, skąd nie mogłaś mu uciec? Zrobiłaś to, żeby zyskać więcej jego uwagi?

To mnie wkurzyło.

– Nie było potrzeby ucieczki, bo wcale nie chciałam uciekać – powiedziałam głośno i dobitnie, akcentując każde słowo. – Chciałam tego. Podobało mi się.

Na myśl o seksie z Kovą przez moje ciało przepłynął gwałtowny strumień wrażeń. Moje policzki znów się zaczerwieniły. Choć byłam załamana faktem, że wycofał mnie z zawodów, nie mogłam powstrzymać reakcji swojego ciała. Pragnęłam tego wszystkiego, co ze sobą dzieliliśmy, ale próba wytłumaczenia tego Haydenowi była ogromnym wyzwaniem.

– Rumienisz się. – Hayden przechylił głowę i otworzył usta ze zdumienia. – Myślisz o tym, prawda? Myślisz o tym, jak się z nim pieprzyłaś. – Potrząsając głową z niedowierzaniem, nalał sobie pełny kieliszek i szybko go wypił, a potem napełnił mój, ale ja po niego nie sięgnęłam. – Nie mogę w to uwierzyć – wymamrotał pod nosem z obrzydzeniem.

Moje brwi wystrzeliły w górę. Spojrzałam gdzieś ponad jego ramieniem.

– Nie, wcale nie.

– Kłamiesz. Widzę to w twoich oczach.

– W porządku, myślę. Czego ode mnie oczekujesz, Hayden? Mówię ci prawdę, tego przecież chciałeś. Podobało mi się uprawianie seksu z Kovą. Podobało mi się wszystko. Nie jestem w stanie tego zmienić, myślenie o tym na mnie działa, nakręca mnie. – Hayden chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam: – A on wcale nie przyszedł tu, żeby się ze mną pieprzyć. Przyszedł, żeby ze mną porozmawiać. Ale tak jakoś, od słowa do słowa… To się po prostu wydarzyło.

Spojrzał na mnie kpiąco.

– Takie rzeczy się tak po prostu nie wydarzają, Adi.

– Tak, wiem, że nie mogę tak po prostu się przewrócić i upaść na czyjegoś kutasa – zakpiłam. – Avery powiedziała mi dokładnie to samo.

Hayden zaśmiał się głośno, dzięki czemu napięcie nieco opadło. Moje ramiona się rozluźniły.

– Cóż, Avery ma rację. To niemożliwe.

– Tak, wiem, ale… Hayden, nie rozumiesz. To naprawdę nie jest tak, jak myślisz. Jest między nami czysto psychiczna więź. Rozumiemy się, chcemy tego samego. Nigdy w życiu bym się nie spodziewała, że do czegoś takiego dojdzie…

Potrząsnął głową, nie zgadzając się ze mną.

– Ale on jest twoim trenerem. On, bardziej niż ktokolwiek inny, powinien wiedzieć, że nie może się związać ze swoją gimnastyczką. A już szczególnie w twoim wieku. Moim zdaniem to on jest w stu procentach winny tego, co się stało. To jego robota. Nie rozumiem, jak mógł cię tak wykorzystać, Adi. To obrzydliwe.

Wzdrygnęłam się, a Hayden westchnął.

– Próbuję to zrozumieć, ale chyba nigdy mi się nie uda. Powinien był to zakończyć, zanim jeszcze w ogóle się zaczęło. Jak możesz nie widzieć, że to, co zrobił, jest złe?

Byłam już tym zmęczona.

– Może nie trzeba tego rozumieć.

– W oczach prawa tak to nie wygląda. – Urwał na chwilę, marszcząc czoło. – Zabezpieczyliście się chociaż? Proszę, powiedz mi, że bierzesz tabletki.

W odpowiedzi potrząsnęłam tylko głową.

– A gumki? – wykrztusił. – Nie mów mi, że pieprzył cię bez niczego. – Odwróciłam wzrok, a on ciągnął: – Niewiarygodne. Co za skończony kretyn. Jaki facet nie nosi przy sobie kondomów?

Zmarszczyłam brwi.

– Chcesz powiedzieć, że ty zawsze je masz?

– Tak!

– Och… Teraz też?

– Tak! – wykrzyknął, jakby to było coś oczywistego. – Nie bądź taka naiwna, Adi.

Poczułam się urażona.

– Nie jestem naiwna. Po prostu nie sądziłam, że faceci zawsze noszą przy sobie prezerwatywy. To taki banał.

– Złapanie choroby przenoszonej drogą płciową nie jest szczytem moich marzeń, a dziewczyny zwykle nie mają gumek w torebce.

Zaśmiałam się smutno.

– To prawda. – Otworzyłam szeroko oczy. – Kurwa!

Wypiłam shota i szybko oddałam Haydenowi kieliszek. Nie miałam nawet czasu, żeby się skrzywić, kiedy poczułam paskudny, gorzki smak.

Zeskoczyłam z kanapy, podbiegłam do blatu, na którym zostawiłam torbę, i zaczęłam ją gorączkowo przekopywać. Nie byłam przyzwyczajona do alkoholu, więc wódka zaczęła już rozgrzewać mi krew. Czułam się coraz bardziej rozluźniona.

– Co robisz? – zapytał Hayden, idąc za mną.

Odetchnęłam z ulgą i opuściłam ramiona, kiedy znalazłam to, czego szukałam. Odwróciłam się i uniosłam pudełko. Hayden spojrzał na to, co trzymałam w dłoni. Na jego twarzy powoli odmalowała się cała gama czuć: zdziwienie, gniew, odraza. Zacisnął szczękę, a ja przygryzłam wargę. Powietrze wokół nas zgęstniało.

– Kazał ci wziąć tabletkę „dzień po”? Czy ty sobie, kurwa, żartujesz? Wiesz, jak to fatalnie działa na twój organizm? – ryknął. Wyrwał mi pudełko z dłoni i odwrócił je, żeby przeczytać to, co umieszczono na tyle.

– Nie kazał mi. Sama wpadłam na ten pomysł, bo nie biorę tabletek antykoncepcyjnych. Nigdy wcześniej ich nie potrzebowałam.

– Niech zgadnę. Tak się akurat złożyło, że Kova miał pod ręką zapas tych cukiereczków – zakpił, a kiedy nie odpowiedziałam, jego niebieskie oczy zalśniły. – Mam rację, prawda?

Potrząsnęłam przecząco głową.

– Nie. Za pierwszym razem musiał po nie pojechać. Ale dzisiaj rzeczywiście miał je pod ręką.

Hayden przestąpił z nogi na nogę, sapiąc głośno.

– Więc mówisz mi, że był gotowy na kolejny szybki numerek. – Zamilkł na chwilę. – Poczekaj. Ile razy brałaś ten syf?

– Kilka.

– Kilka – powtórzył. – Ja mogłaś zrobić to swojemu ciału po tym, jak tak ciężko pracowałaś?

– Nie wiem, Hayden. Nie myślałam.

– Jasne, że nie myślałaś. Czy ty chociaż wiesz… – Urwał i powoli opuścił rękę. Na jego pobladłej twarzy pojawił się wyraz zrozumienia. Otworzył szeroko oczy. – Wtedy gdy zachorowałaś… To było właśnie z tego powodu? Wtedy gdy zawiozłem cię do lekarza?

Zacisnęłam powieki. O tym akurat nie planowałam mu mówić.

– Chyba potrzebujemy jeszcze jednego shota – zasugerowałam, grając na zwłokę. Próbowałam się odsunąć, ale on wyciągnął rękę i zacisnął palce na moim nadgarstku. Chwyt nie był bolesny, ale jego dłoń wściekle pulsowała, a oczy pociemniały od furii.

– Tak było, prawda?

– Tak i nie. Pokłóciliśmy się, czego efektem był dość… ostry seks. Następnego dnia piekło mnie przy sikaniu, więc się wstrzymywałam, co było głupie, bo doprowadziło do infekcji. Lekarz powiedział, że połączenie tabletki i infekcji nerek mogło być powodem bolesnych skurczów.

– Niewiary-kurwa-godne. Ile razy wzięłaś ten syf, Adi?

Skrzywiłam się, słysząc rozgoryczenie w jego głosie.

– To będzie mój trzeci raz.

Jego szczęka opadła, podobnie jak ręka trzymająca mój nadgarstek. Opuścił ramiona, jakby poczuł się pokonany, bo nie udało mu się mnie ochronić. Nie miałam zamiaru ranić Haydena, ale chciał prawdy, a ja, szczerze mówiąc, musiałam to z siebie wyrzucić.

Przesunął dłonią po włosach, szarpiąc je mocno. Zaczął gorączkowo krążyć po salonie, potrząsając głową i mamrocząc coś pod nosem. Obserwowałam go ze ściśniętym z niepokoju żołądkiem. Zacisnął dłoń na pudełku, a ja modliłam się w duchu, żeby nie zgniótł tabletki. Drugą dłoń miał zwiniętą w pięść, na przedramieniu wiły się wyraźnie widoczne żyły. Był taki wściekły, taki wkurwiony, że tylko czekałam, aż przywali pięścią w ścianę, ale jego kolejny ruch kompletnie mnie oszołomił.

Podszedł do mnie szybko i zanim zdążyłam mrugnąć, przyciągnął mnie do siebie. Przytulił mnie, otoczył umięśnionymi ramionami i zamknął w nich jak w klatce. Całe jego ciało drżało z wściekłości. Rezygnując chwilowo z prób przekonania go, żeby zaakceptował to, co się wydarzyło, objęłam go w talii. W jakiś dziwny sposób czułam, że potrzebował tego bardziej niż ja.

– Ja go, kurwa, zabiję! – Hayden przycisnął usta do czubka mojej głowy. – Nie powinien był pozwolić sobie na to, żeby choćby znaleźć się w sytuacji, w której będzie odczuwał pokusę…

– Ale to nie była tylko jego wina, wiesz. Moja także.

Hayden przesunął dłonią po moich włosach i znów cmoknął mnie w czubek głowy. Przyciągnął mnie mocniej do siebie i uścisnął pocieszająco. Krążąca w moich żyłach wódka sprawiła, że z westchnieniem rozluźniłam się w jego ramionach. Choć przyznanie się do zakazanego romansu nie było łatwe, ta rozmowa przynosiła mi ulgę.

– Nie uprawiaj z nim więcej seksu. Proszę – błagał głosem tak drżącym jak bicie mojego serca. Hayden był tutaj moim najbliższym przyjacielem. Zranienie go to ostatnie, czego chciałam. Zażądał całej prawdy i ta prawda go dotknęła. – Jeśli tego chcesz… Jeśli chcesz seksu, wykorzystaj mnie. Nie musimy być w związku i nie musimy nikomu o tym mówić.

– Kova myśli, że jesteśmy w związku – powiedziałam, wpatrując się w miodową skórę jego ramion.

Hayden odchylił się i spojrzał na mnie z góry. Jedna z jego rąk spoczywała na moim krzyżu, druga u podstawy szyi. Jego palce delikatnie masowały moje ciało. Zaczerwieniłam się pod jego dotykiem. Spoglądając na niego, uświadomiłam sobie, że wódka zadziałała na mnie szybciej, niż się spodziewałam. I na niego też. Oboje mieliśmy tak samo szkliste spojrzenie.

– Co masz na myśli?

– To był jeden z powodów, dla których wycofał mnie z zawodów. Ale zrobił to także dlatego, że chce, żebym go znienawidziła i powiedziała mu „nie”, bo on sam nie jest w stanie trzymać się z dala ode mnie, jeśli rozumiesz, co mam na myśli…

Kąciki ust Haydena się uniosły.

– Niewiarygodne. Co za koleś! Więc wycofał cię z zawodów, bo myśli, że jesteśmy parą, choć sam jednocześnie pieprzy swoją dziewczynę, oraz dlatego, że nie potrafi się kontrolować? To chyba jakieś podwójne standardy?

– Powiedział, że chce, żebym go nienawidziła.

– A nienawidzisz?

Zastanowiłam się przez chwilę.

– Tak i nie. To skomplikowane.

Hayden wypuścił mnie z objęć i się cofnął, wbijając wzrok w ścianę za moimi plecami. Moja długa niczym Biblia lista wyznań chyba go przytłoczyła.

Przeczesał dłonią włosy i powiedział:

– Napijmy się jeszcze, a potem może pójdźmy spać. Bo inaczej obudzimy się z kacem mordercą.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, rozległo się zdecydowane pukanie do drzwi. Moje serce zamarło. Krew odpłynęła mi z twarzy, a Hayden spojrzał na mnie zdezorientowany.

Wiedziałam, kto to. To mogła być tylko jedna osoba.

ROZDZIAŁ 4

PUKANIE ROZLEGŁO SIĘ PONOWNIE, a potem odezwał się przytłumiony głos Kovy:

– Adrianno, otwórz drzwi.

– Nie ma, kurwa, mowy – wysyczał Hayden, nonszalancko rzucając pudełko z tabletką „dzień po” na stolik kawowy.

Ruszył w stronę drzwi, ale jakimś cudem dotarłam tam przed nim i zagrodziłam mu drogę.

– Hayden, proszę, nie wtrącaj się – błagałam. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, próbując go odepchnąć. Jego mięśnie napięły się pod moim dotykiem, ale on sam nawet nie drgnął. – Nie odzywaj się. On wie, że wszystko ci powiedziałam, i na pewno się martwi.

– Dlaczego go bronisz?

– Wcale nie. – Może odrobinę. – Daj mi z nim porozmawiać i sprawdzić, czego chce.

Przechylił głowę w bok, aż głośno strzeliło mu w szyi, i wykrztusił:

– Dobra.

– Dziękuję.

Hayden zrobił mały, maleńki krok w tył. Modląc się w duchu, wzięłam głęboki wdech, drżącymi palcami przekręciłam zamek i otworzyłam drzwi.

Na widok Kovy poczułam, jak pali mnie w płucach. Nienawidziłam go. Nienawidziłam ziemi, po której stąpał, powietrza, którym oddychał.

A przynajmniej to właśnie chciałam czuć. To właśnie sobie powtarzałam.

Jego niespodziewane pojawienie się sprawiło, że ścisnęło mnie w żołądku, a moje serce zaczęło gorączkowo walić. Przez ułamek sekundy zapomniałam o całym tym zamieszaniu, które spowodował. O spustoszeniu, do jakiego doprowadził. Wystarczyło mi jedno spojrzenie w jego zielone oczy, żeby wyczytać z nich wszystkie odsłonięte teraz zupełnie emocje.

Kova był zrozpaczony. Załamany.

Był w nim jakiś dziwny magnetyzm, który mnie do niego przyciągał. Jakiś rodzaj uroku. Coś fascynującego.

Coś tak potężnego i zniewalającego, że mogło doprowadzić jedynie do całkowitego zniszczenia.

Cofnęłam się, żeby wpuścić Kovę do środka, i wpadłam na Haydena. Jego klatka piersiowa przywarła do moich pleców, ręka otoczyła mnie w talii i zaborczym gestem zatrzymała się na biodrze. W tej samej chwili Kova podniósł wzrok i spojrzał nad moim ramieniem. Na widok Haydena zacisnął szczęki, a jego oczy pociemniały. Coś w nich zamigotało, jakiś przebłysk zrozumienia, który zniknął tak szybko, jak się pojawił. Wepchnął się do mojego mieszkania, jakby to było dla niego coś zupełnie naturalnego.

Hayden puścił mnie i zanim zdołałam zareagować, jego pięść błyskawicznym ruchem poszybowała w stronę Kovy.

– Hayden, nie! – stęknęłam, słysząc dźwięk jego knykci zderzających się z ostrą szczęką trenera. W mieszkaniu aż zaiskrzyło od napięcia. – O mój Boże! – Nie zdążyłam nawet drgnąć, kiedy potężne ciało Kovy zachwiało się w moim kierunku niczym budynek, który za chwilę się zawali. Na szczęście dla mnie szybko odzyskał równowagę i się wyprostował. Stanęłam pomiędzy nimi, szeroko rozkładając ręce. Nie byłam pewna, czy dam radę ich powstrzymać, ale na pewno zamierzałam spróbować.

Oczy Kovy rozbłysły. Wierzchem dłoni otarł usta, na które wypłynął przekorny uśmieszek. On naprawdę się uśmiechnął!

– Oszalałeś, Hayden? – krzyknęłam, napierając na niego z wysiłkiem. Ale on nawet nie drgnął. Popchnęłam ponownie, tym razem z całej siły. – Cofnij się! – Ale próba przesunięcia gigantycznego głazu w stanie upojenia alkoholowego okazała się trudniejsza, niż się spodziewałam.

– Naprawdę będziesz mnie teraz pytać, czy oszalałem? – Wyglądał, jakby chciał zasztyletować Kovę wzrokiem. Powietrze zaiskrzyło, jakby nagle zmieniło się w łatwopalną substancję, a dodatek gęstej ciszy sprawił, że stała się ona jeszcze bardziej niestabilna. Hayden przypominał mi teraz dzikie zwierzę. Nigdy wcześniej nie widziałam go takiego. Był taki opiekuńczy, chciał mnie chronić. Nie miałam wątpliwości, że gdyby tylko mógł, rozszarpałby Kovę na strzępy.

Poruszył się, próbując mnie wyminąć. Wiedziałam, że nie dam rady go powstrzymać, więc ustawiłam się przed Kovą. Przywarłam do niego plecami, wyciągając ręce do tyłu i obejmując jego nogi. Serce dudniło mi w piersi w dzikim, gorączkowym rytmie. Wstrzymałam oddech, obserwując, jak Hayden unosi pięść.

– Przestań! – krzyknęłam, ale on mnie nie słyszał.

Kova otoczył mnie ręką, blokując przedramieniem cios Haydena. Westchnęłam przerażona, kiedy pochylił się gwałtownie, osłaniając mnie przed kolejnym ciosem. Potem odepchnął mnie na bok, usuwając z drogi.

Wyciągniętymi rękami zamortyzowałam upadek i odwróciłam głowę. Moje kolana przejechały po dywanie. Głośno wciągnęłam powietrze, krzywiąc się od piekącego bólu otarcia i słysząc strumień przekleństw wymienianych przez obu mężczyzn. Spojrzałam w górę i odsunęłam z twarzy luźne kosmyki włosów, które zasłaniały mi widok. Na drżących nogach podniosłam się z podłogi, z przerażeniem obserwując scenę rozgrywającą się przed moimi oczami.

– Co ty, kurwa, robisz, Hayden! – wściekał się Kova, uchylając się przed kolejnym ciosem. Wyprostował się i odepchnął go, naparłszy mocno na jego pierś. – Prawie ją uderzyłeś!

Przemieścił się za plecy Haydena i od tyłu otoczył ramieniem jego szyję. Podniósł wzrok, jego oczy płonęły. Z uszkodzonej w kąciku ust wargi spływała krew.

Hayden miał zaskakująco skuteczny cios.

– To miło, że tym razem ty otworzyłaś drzwi w odpowiednim stroju, Ria. – Jego usta zadrżały. Nie dało się nie zauważyć podtekstu kryjącego się w tych słowach. Hayden szarpał się w jego ramionach, ale Kova trzymał go mocno. Nie zamierzał puścić.

Spiorunowałam go wzrokiem. Ze wszystkich rzeczy, które mógł powiedzieć, zaczął rozmowę od czegoś takiego.

– Chcesz znowu dostać?

– Ty mnie zaskoczyłeś, Hayden. Ale to się więcej nie powtórzy. Ty nie masz ze mną szans, więc przestań walczyć, żebym ja mógł…

– Jesteś pieprzoną gnidą!

Kova zamilkł na chwilę.

– Nazywano mnie już gorzej.

– Hayden! – krzyknęłam. Wódka i jakieś dwadzieścia różnych emocji buzowały w moich żyłach, coraz bardziej mnie rozgrzewając. Moje palce drżały od adrenaliny. – Przestań, do cholery!

– Jeśli ty obiecasz, że będziesz się zachowywał w cywilizowany sposób, ja cię puszczę – rzucił Kova nad głową Haydena, a kiedy ten wymamrotał coś pod nosem, uwolnił go.

Chłopak przeczesał dwiema rękami swoje brudne blond włosy i poprawił wygniecioną teraz koszulkę. Rzucił Kovie jadowite spojrzenie, a potem przeniósł wzrok na mnie. Wzdrygnęłam się na widok jego twarzy.

Nie starał się ukryć tego, co czuje.

– Jak możesz bronić tego gnoja po tym, co ci zrobił? – zapytał, wskazując na Kovę.

Zerknęłam w jego stronę. Uniósł rąbek koszulki, żeby otrzeć krew z ust. Moja szczęka zadrżała. Było mi przykro, że Hayden nadal uważa, że zostałam do czegoś zmuszona.

– Powiedziałam ci, że nie zrobił niczego, czego nie chciałam. Nigdy mi nie uwierzysz, prawda? – zapytałam słabym, drżącym od emocji głosem. – Nie wiem, jak mam cię przekonać.

Hayden wyprostował się, ściągając ramiona.

– Biorąc pod uwagę jego pozycję, nie możesz zrobić ani powiedzieć nic, co zmieni moje odczucia. Nic. To jest złe, a on nie powinien był się tak zachować.

Łzy przesłoniły mi widok.

– Nie jest złe, jeśli tego chciałam. Naprawdę nie jest.

– Czuję się, jakbym gadał do ściany – odparował.

– Masz czelność się odzywać? – wtrącił się Kova. – Po tym wszystkim, co ja zrobiłem dla ciebie i twojej siostry? – Rzucił mu znaczące spojrzenie, które wyraźnie rozsierdziło mojego przyjaciela.

Twarz Haydena zrobiła się biała jak prześcieradło.

– To nie ma z tym nic wspólnego! – ryknął. – Nic! Uważasz, że z powodu tamtego możesz sobie robić, co tylko zechcesz, a ja mam się na to godzić? Że mam u ciebie dług do końca życia? Chyba coś ci się pomyliło.

Kompletnie zagubiona spoglądałam na przemian to na jednego, to na drugiego. Nie miałam pojęcia, o czym mówili.

– Co się dzieje? – zapytałam.

– Jak sądzisz, Adrianno, skąd się wzięły klubowe zasady? – zapytał Kova, nie odrywając wzroku od Haydena. – Skąd się wziął zakaz randek, który ja wprowadziłem? Zapytaj swojego ukochanego przyjaciela. To wszystko przez Holly.

Spojrzałam na Haydena, ale on był całkowicie skupiony na naszym trenerze.

– Kova! – warknął, ruszając w jego stronę. – Nie rób tego.

– Czego? – dopytywałam, znów wędrując wzrokiem pomiędzy nimi dwoma.

Kova nonszalancko wzruszył ramieniem, jakby zupełnie niczym się nie przejmował. Stał pewny siebie, przekonany o swojej przewadze.

– Ja przypominam ci tylko, co zrobiłem dla ciebie, Hayden. Teraz ty zrobisz to samo dla mnie i zagwarantujesz mi taką samą dyskrecję, jaką ja zapewniłem tobie – zakończył, unosząc brew.

Byłam kompletnie zagubiona.

– Co dla niego zrobiłeś? – krzyknęłam. – Co tu się, kurwa, dzieje?

Obaj jednocześnie spojrzeli w moją stronę, źrenice mieli tak rozszerzone, że tęczówki niemal gubiły się na tle białek oczu. Gwałtownie zaczerpnęłam powietrza. Poczułam narastający ucisk w klatce piersiowej i desperacko próbowałam wziąć głębszy, porządniejszy oddech. Ściśnięte płuca płonęły. Przerażona ich reakcją poczułam, jak moje serce rozpada się na milion kawałków, i wybuchnęłam płaczem. Opłakiwałam bitwę, której nie miałam szans wygrać, a której celem było sprawienie, żeby Hayden mi uwierzył, oraz zawody, na udział w których nie dostałam szansy. I jeden, i drugi cel były kompletnie nieosiągalne, a kiedy wreszcie to do mnie dotarło, ścisnęło mnie w gardle, a łzy rozmazały mi wzrok. Choćbym nie wiem co powiedziała, Hayden nigdy mnie nie zrozumie. Choćbym nie wiem co zrobiła, Kova nie pozwoli mi wystartować w zawodach.

Z bijącym głośno sercem ukryłam twarz w dłoniach i się odwróciłam, ale czyjaś dłoń chwyciła mnie mocno, zatrzymując w miejscu. Odtrąciłam rękę Kovy, jakby jego dotyk mógł mnie czymś zarazić. Ale on spróbował ponownie.

– Odejdź. Nawet nie wiem, dlaczego tu jesteś – powiedziałam ze wzrokiem wbitym w podłogę. Byłam zbyt zawstydzona, żeby na niego spojrzeć.

– Adria…

– Zostaw mnie w spokoju – warknęłam, ponownie odtrącając jego dłoń. Ale kiedy zrobiłam kolejny krok, jego palce zamknęły się na moim bicepsie.

Coś we mnie pękło i gwałtownym ruchem wyszarpnęłam rękę. Uniosłam wzrok, czując, jak fala gorąca uderza w moje mokre od łez policzki. Wpatrywałam się w przestrzeń między dwoma mężczyznami, wirowało we mnie tornado emocji. Nie byłam w stanie spojrzeć na żadnego z nich. Wściekłość rozlewała się po moim ciele w zastraszającym tempie, wypełniając mnie od koniuszków palców po czubek głowy. Zesztywniałam.

– Odwal się ode mnie. – Zrobił krok w moją stronę, ale ja się cofnęłam. – Głuchy jesteś? Odwal się. Nie chcę cię tutaj.

– Ja chcę z tobą tylko porozmawiać – powiedział Kova błagalnie.

– Nie mam ci nic do powiedzenia. Dokładnie mi wyjaśniłeś motywy swojego działania.

– Trenerze, myślę, że będzie lepiej, jeśli wyjdziesz – zasugerował Hayden.

Kova zmierzył go poirytowanym spojrzeniem.

– Ty nie będziesz mi rozkazywał, chłoptasiu – odparował, a potem ponownie odwrócił się do mnie.

– Nienawidzę cię – powiedziałam z obrzydzeniem, patrząc mu prosto w oczy.

Kova nie mrugnął, jego spojrzenie było pozbawione emocji. Zachowywał się, jakby moje słowa nie zrobiły na nim wrażenia. Podszedł bliżej, naruszając moją przestrzeń, a ja byłam zmuszona spróbować go odepchnąć, napierając na twardą jak skała klatkę piersiową. Nawet nie drgnął. Jego dłonie opadły na moje ramiona, żeby mnie przyciągnąć, a ja zaczęłam się szamotać w jego objęciach.

Moje popieprzone emocje stworzyły z wódką mieszankę wybuchową. I w końcu eksplodowałam.

– Wynoś się! – wrzasnęłam. – Wynoś. Się. – Jego palce mocniej zacisnęły się na moich ramionach, a ja wyrzuciłam dłonie w górę, w kierunku jego podbródka, żeby go odepchnąć. Kilkakrotnie próbowałam uderzyć go w twarz, ale on był zbyt szybki i za każdym razem uchylał się przed moim atakiem. Zaczął mówić do mnie w swoim ojczystym języku, po rosyjsku, coraz głośniej i głośniej z każdym atakiem i każdym razem, które na niego spadały. – Nienawidzę cię! Nienawidzę cię!

Czyjeś ramię otoczyło od tyłu moją wąską talię.

– Adrianno, przestań! – rozkazał Hayden, próbując mnie złapać. Miotałam się, szarpałam, wykręcałam ręce, próbując zmusić Kovę do rozluźnienia żelaznego chwytu. Kiedy uznałam, że w końcu mi się udało i odpuścił, okazało się, że jestem zbyt powolna. Szybko przesunął obie dłonie po moich rękach i przyciągnął mnie do siebie. Nie przestawałam walczyć, odchylając się od niego i wyginając, żeby utrudnić mu sprawę. Szamotałam się w jego objęciach, próbując unieść kolano, żeby go kopnąć, podczas gdy on i Hayden starali się nade mną zapanować.

– Ostatnia szansa – powiedział Kova, ale ja go nie słuchałam. Napiął ramiona i ścisnął mnie mocno, ograniczając moje ruchy, jakby zawinął mnie w kaftan bezpieczeństwa. Wciśnięta między Kovę i Haydena nie byłam w stanie się uwolnić, moje ciało było kompletnie unieruchomione. Mogłam poruszyć jedynie palcami. Emocje buzowały we mnie gwałtownie. Nie byłam wystarczająco silna, żeby wygrać, i przez ułamek sekundy zastanawiałam się, czy w ogóle kiedykolwiek będę wystarczająco silna, żeby coś osiągnąć. Gniew wyparował, ustępując miejsca dotkliwemu przygnębieniu.

Kapitulując każdą, najmniejszą nawet cząstką samej siebie, opuściłam czoło na pierś Kovy i opadłam na niego kompletnie wyczerpana. Hayden się nie poruszył. Opiekuńczym gestem trzymał dłoń na moim biodrze, gładząc mnie po włosach, kiedy cicho szlochałam.

Głupi alkohol. Głupi Kova. Głupi Hayden.

ROZDZIAŁ 5

NIE WIEM, JAK DŁUGO TAK STALIŚMY, aż usłyszałam głos Kovy.

– Ja nie zrobię jej krzywdy, Hayden – powiedział łagodnym tonem, którego się po nim nie spodziewałam. – Cofnij się.

Hayden posłuchał i odsunął się nieco.

– Nic nie rozumiesz, idioto. Już to zrobiłeś.

Miał rację. Kolejne łzy popłynęły z moich oczu. Kova skrzywdził mnie bardziej niż ktokolwiek inny. Bardziej niż wydawało mi się to fizycznie możliwe.

– Ja nienawidzę się za to bardziej, niż ty jesteś w stanie sobie wyobrazić – przyznał Kova, a przekonanie brzmiące w jego głosie złamało mi serce. Naprawdę się nienawidził, wiedziałam to. Jedna z jego dłoni przesunęła się na mój krzyż i zaczęła zataczać niewielkie okręgi. Westchnęłam wyczerpana.

– A co z Katją? – naciskał Hayden. – Nienawidzisz się też za to, jak skrzywdziłeś ją?

Kova zesztywniał.

– Ona o niczym nie wie… I tak pozostanie.

Hayden głośno wciągnął powietrze.

– Naprawdę niezły z ciebie numer, wiesz?

– Myślisz, że ja jestem szczęśliwy z powodu tego, co zrobiłem? Ty nic nie wiesz. Nie masz o tym wszystkim pojęcia.

Kova cofnął się i rzucił mi badawcze spojrzenie, ale byłam zbyt udręczona, żeby je odwzajemnić. Z nosa mi ciekło, z oczu ciągle płynęły łzy, włosy miałam przyklejone do twarzy.

– Chodź.

Wziął mnie za rękę i poprowadził do kuchni. Chwyciłam za blat za moimi plecami, wskoczyłam na niego i usiadłam na krawędzi, podczas gdy Kova rozglądał się w poszukiwaniu czegoś, po co po chwili poszedł.

Siedziałam wpatrzona w swoje oparte na udach dłonie. Choć od jakiegoś czasu – dzięki Bogu! – nie miałam problemu z zerwanymi pęcherzami, i tak były pokryte odciskami. Zaczęłam skubać martwy naskórek, odrywając go po kawałku. Na linii mojego wzroku nagle pojawiła się stopa Kovy, kolejna łza spłynęła z kącika mojego oka.

Bez zastanowienia rozsunęłam nogi, żeby zrobić mu miejsce, i przyciągnęłam go bliżej, naciskając stopą na tylną stronę jego uda. Pochylił się, tak że jego policzek dotknął mojego.

– Małyszka… – wyszeptał tak cicho, że tylko ja to usłyszałam. – Weź to.

Z jakiegoś głupiego powodu jego słowa sprawiły, że rozpłakałam się jeszcze bardziej. Skinęłam głową i sięgnęłam po chusteczki, które pojawiły się pomiędzy nami.

– Myślę, że powinieneś już iść – wtrącił się Hayden. – Mówię poważnie. Idź.

– Ja nigdzie się teraz nie wybieram – warknął Kova, nawet na niego nie patrząc.

Wytarłam oczy chusteczkami, a on przygładził mi włosy. Mój żołądek związał się w ciasny supeł. Mdliło mnie na myśl o tym wszystkim, co wydarzyło się tej nocy, i próbowałam nad tym zapanować. Odepchnąć to od siebie. Ale wódka nie pomagała.

Kova wsunął palec pod mój podbródek i odchylił mi głowę. Wyjął mi chusteczkę z dłoni i wytarł nią moją twarz.

– Otwórz oczy. Spójrz na mnie.

Zrobiłam, co kazał, oddychając głęboko. Kova pociągnął nosem.

– Wódka? Ty piłaś.

Zacisnęłam usta, a potem zapytałam:

– Skąd wiesz?

– Ja czuję.

– Odwaga w płynie. Czy nie tak ją nazywają?

Kącik ust Kovy zadrżał, jego spojrzenie złagodniało.

– Chyba tak.

– Smakuje paskudnie. Nie wiem, jak możesz to pić.

– Nie każdemu pasuje.

– Podobnie jak gwałt – wtrącił się Hayden. W jego rozgoryczonym głosie pobrzmiewał wyrzut.

Obejrzałam się na niego przez ramię i sapnęłam, gotowa zaprzeczyć, że Kova zrobił coś tak nikczemnego.

Kova wyprostował się gwałtownie, zwracając się całym ciałem w kierunku Haydena. Przerażona spoglądałam to na jednego, to na drugiego. Moje serce znów gwałtownie przyśpieszyło. Wiedziałam, co się zaraz stanie.

– Ja niczego takiego nie zrobiłem! – ryknął Kova. – Nie jestem taki, jak ty myślisz, Hayden. I ja nie zamierzam próbować cię przekonywać, skoro ty nie potrafisz zachować otwartego umysłu.

– Masz rację, nie potrafię tego zrozumieć. Właściwie to myślę, że to wszystko ci się podobało. Myślę, że jesteś chorym człowiekiem, który czerpie satysfakcję z wykorzystywania swojej władzy. Takie rzeczy się nie dzieją, jeśli tego nie chcesz. – Zamilkł na chwilę i rzucił mi przelotne spojrzenie, a potem znów skupił się na Kovie. – Myślę, że twoje miejsce jest w więzieniu.

W więzieniu. Dobry Boże. Zapłonął we mnie strach. Miałam wrażenie, że temperatura w pomieszczeniu nagle spadła, atmosfera się zagęściła. W uszach słyszałam dzikie dudnienie własnego serca. Nie wiedziałam, jak dużo jestem jeszcze w stanie znieść. Więzienie było ostatnim, czego chciałam dla Kovy.

– Hayden – odezwałam się błagalnym tonem, walcząc o każdy oddech. – Obiecałeś mi, że nic nikomu nie powiesz. Że nie poinformujesz policji, jeśli wyznam ci całą prawdę. Obiecałeś.

Wpatrywał się we mnie, a w jego spojrzeniu malowała się litość.

– To było, zanim dowiedziałem się wszystkiego. Tego jest za dużo. On musi odpowiedzieć za swoje czyny.

– Tak mi odpłacasz za to, co dla ciebie zrobiłem? – zadrwił Kova.

– Nie bawi mnie ten temat, więc sobie odpuść.

Przerażona, że Hayden zadzwoni po gliny, z trudem łapałam powietrze. Nie byłam w stanie jasno myśleć, obawiałam się najgorszego. Chwytając się krawędzi blatu, odezwałam się błagalnym tonem:

– Myślisz, że jesteśmy jedynymi ludźmi na świecie, którzy wdali się w romans? Nie!

Kova ujął mój policzek w dłoń, skupiając na sobie moją uwagę.

– Oddychaj – polecił, spoglądając na mnie łagodnie. Kiedy byłam z Kovą, to mi wystarczyło. Jedno głębokie spojrzenie pozwalało mi poznać jego myśli, a w tej chwili najintensywniejszą z jego emocji było poczucie winy. – Dobrze się czujesz?

– Nie, wcale nie czuję się dobrze, ty dupku! – prychnął Hayden.

– Co mogę zrobić, żebyś spojrzał na to z mojej perspektywy? – zapytałam.

Hayden potrząsnął głową, a ja poczułam, jakbym w żołądku miała pięciokilogramowy głaz.

– Kręcimy się w kółko. Nie wiem nawet, jak mam ci odpowiedzieć. – Uniósł ręce. – Wiesz co? Pieprzyć to. Wychodzę. – Chwycił kluczyki i ruszył do drzwi. – Nie mogę tu siedzieć i patrzeć, jak ten pieprzony, obrzydliwy kutas tobą manipuluje – wyrzucił z siebie, nie kryjąc wstrętu, a ja się wzdrygnęłam. – Idę pobiegać. Kiedy wrócę, lepiej, żeby go tu nie było.

– Wrócisz? Dlaczego miałby wrócić? – dopytywał Kova, a jego badawcze spojrzenie wypalało mi dziurę w policzku. Podniosłam na niego wzrok.

– Hayden zostaje u mnie na noc.

– Zostaje na noc?! – warknął.

– Tak. Bo przecież randkujemy i w ogóle – podjudzał go Hayden. Błysk w jego oczach przyćmił wstręt, który malował się w nich przed chwilą.

– O mój Boże! Poważnie? – zapytałam poirytowana.

Wzruszył ramionami.

– Tak to przecież wygląda. – Jego spojrzenie powędrowało do Kovy. – Prawda, trenerze? Czy nie dlatego wycofałeś Adriannę z zawodów? Bo myślałeś, że się pieprzymy, chociaż to ty jesteś jedyną osobą, która ją dyma. – Na ustach Haydena pojawił się ironiczny uśmieszek. Chwytając za klamkę, zatrzymał się i dorzucił: – Aż przykro patrzeć, jak ci, kurwa, wyprał mózg.

Rozchyliłam usta, kiedy z rozmachem otworzył drzwi, pozwalając im odbić się od ściany, a potem zatrzasnął je za swoimi plecami. Od kiedy poznałam Haydena, nie widziałam w nim takiej agresji ani nie słyszałam, żeby tak przeklinał.

I to wszystko była moja wina.

Opuściłam ramiona i popatrzyłam na Kovę. Pojedynczy mięsień pulsował na jego żuchwie. Gdyby wzrok mógł zabijać, Hayden byłby teraz kupką prochu.

Odwrócił się w moją stronę i nasze oczy się spotkały. Nasze twarze dzieliło ledwie klika centymetrów. Wdychałam zapach wody kolońskiej, który zdążyłam już pokochać. Otuliły mnie mroczne nuty tytoniu zmieszane ze zmysłowym aromatem cytrusów i rozgrzewającego cynamonu. Moje spojrzenie powędrowało do jego ust. Delikatny cień zarostu stał się już jego znakiem rozpoznawczym, nieodłącznym składnikiem nieco nieporządnego wizerunku. Serce waliło mi w piersi, obijając się o żebra, kiedy niepewnie sięgnęłam, żeby go poczuć. Stał w bezruchu, śledząc wzrokiem moją dłoń. Czubkami palców pogładziłam jego policzek, przesuwając po szorstkich włoskach.

– Podoba mi się – wyszeptałam.

Mój kciuk powędrował po linii jego szczęki w kierunku ucha, palce zanurzyły się we włosy. Wygląd tego mężczyzny był powalający, ale miałam wątpliwości co do koloru jego duszy.