Ewolucja piękna. Jak darwinowska teoria wyboru partnera kształtuje świat zwierząt i nas samych - Richard O. Prum - ebook

Ewolucja piękna. Jak darwinowska teoria wyboru partnera kształtuje świat zwierząt i nas samych ebook

Richard O. Prum

5,0

Opis

Najlepsza książka popularnonaukowa roku według „New York Times” i „Wall Street Journal”

Wśród konserwatywnych uczonych XIX-wiecznej Europy pojęcie doboru płciowego – jednego z dwóch głównych mechanizmów selekcyjnych wskazanych przez Darwina – nie zdobyło tak wielkiego uznania, jak idea doboru naturalnego. Wielu biologów nie mogło wyobrazić sobie, że takie wynalazki ewolucji jak pawi ogon służą wyłącznie temu, by ich właściciel skuteczniej podbijał serca partnerek. A jednak współczesne badania nie pozostawiają wątpliwości – dobór płciowy jest potężnym mechanizmem selekcyjnym, który zaszczepił zwierzętom poczucie piękna i obdarzył je wyrafinowanymi ornamentami, wzbudzającymi estetyczne przeżycia nawet u ludzkich obserwatorów.

Richard Prum przez trzydzieści lat badał spektakularne wytwory doboru płciowego u tropikalnych ptaków – od błyszczących ogonów i barwnych ornamentów, aż po niezwykłe zachowania godowe, takie jak budowanie „altanek” służących jako miejsca schadzek, czy wykonywanie pieśni godowych… za pomocą skrzydeł. Prum eksplorował świat, w którym bardziej liczy się skuteczność zalotów i rywalizacja wewnątrz płciowa niż bezpieczeństwo przed drapieżnikami.

Książka Pruma przywraca kluczowe miejsce w przyrodzie doborowi płciowemu, zgodnie z oryginalnym poglądem Darwina. Stawia również pytania o przebieg ewolucji ludzkiej seksualności – i tego, w jaki sposób dobór płciowy ukształtował naszą naturę.

Fascynujący wykład dotyczący piękna i doboru partnera u ptaków i innych zwierząt. Będziecie zdumieni wszystkimi dziwnymi rzeczami, które ptaki robią, by zdobyć partnerów. Dowiecie się także, dlaczego zarówno mężczyznom jak i kobietom rosną włosy pod pachami, dlaczego męskie penisy pozbawione są kości powszechnej u innych ssaków, i co naprawdę wydarzyło się w Rajskim Ogrodzie. - Jared Diamond, antropolog, autor książki Trzeci szympans

Życie to nie tylko ponura żądza przetrwania. Życie to także bujne formy i zachowania - ekstrawaganckie upierzenie i dziwaczne rytuały zalotów. Prum zabiera nas w ten zachwycający świat, by odkryć fascynującą ideę: że piękno odgrywa kluczową rolę w historii życia. - „New York Times”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 611

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
5,0 (2 oceny)
2
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




© Copyright by Copernicus Center Press, 2019 Copyright © 2017 by Richard O. Prum All rights reserved
Tytuł oryginalnyThe Evolution of Beauty. How Darwin’s Forgotten Theory of Mate Choice Shapes the Animal World – and Us
Adiustacja i korektaArtur Figarski
Projekt okładkiBartłomiej Drążkiewicz
Grafika na okładce© Copyright by StockPlanets/iStock© Copyright by AlexanderCher/iStock
Rysunki piórkiemMichael DiGiorgio
DiagramyRebecca Gelernter
SkładArtur Figarski
ISBN 978-83-7886-422-6
Wydanie pierwsze
Kraków 2019
Copernicus Center Press Sp. z o.o. pl. Szczepański 8, 31-011 Kraków tel./fax (+48 12) 430 63 00 e-mail: [email protected] Księgarnia internetowa: http://ccpress.pl
Konwersja: eLitera s.c.

DLA ANN,która inspirowała i tolerowała liczne wybryki mojej fantazji

Matka Gęś: Jaki sekret natura ma?

Tom Rakewell: Jak rośnie piękno i przez co trwa.

– Żywot rozpustnika,opera w trzech aktach Igora Strawińskiegolibretto W.H. Audeni Chester Kallman

Wstęp

Zacząłem obserwować i badać ptaki jako dziesięciolatek – nigdy tak naprawdę nie zamierzałem robić w życiu nic innego. I całe szczęście, bo obecnie jestem niezdolny do podjęcia jakiejkolwiek innej pracy.

Zaczęło się od okularów. Dostałem pierwszą parę w czwartej klasie i niecałe pół roku później byłem już ptasiarzem. Przed otrzymaniem szkieł spędzałem dużo czasu na zapamiętywaniu faktów z Księgi rekordów Guinnessa i proszeniu mojego rodzeństwa o to, by mnie odpytywali. Szczególnie interesowały mnie ekstremalne ludzkie „dokonania”, takie jak to, kto był najwyższym, a kto najcięższym człowiekiem, a także obecnie zawieszona kategoria rekordów „gastronomicznych”, na przykład największa liczba ślimaków zwójek zjedzonych w ciągu pięciu minut. Ale kiedy dostałem okulary, świat zewnętrzny nabrał ostrości. Niedługo później moje amorficzne kujoństwo odnalazło temat, wokół którego mogło się organizować, punkt skupienia – ptaki.

Kolejnym katalizatorem była książka. Moja rodzina mieszkała w Manchester Center w Vermoncie – to niewielkie miasto położone w pięknej dolinie między górami Taconic i Górami Zielonymi. Kiedy pewnego dnia przeglądałem półki lokalnej księgarenki, mój wzrok przykuł A Field Guide to the Birds Tory’ego Petersona. Urzekły mnie znajdujące się na okładce ryciny przedstawiające kardynała, grubodzioba białoskrzydłego i maskonura zwyczajnego. Książka miała przyjemny i ergonomiczny kieszonkowy format. Przekartkowując ją, natychmiast zacząłem sobie wyobrażać wszystkie miejsca, w które musiałbym się wybrać, aby zobaczyć te ptaki – oczywiście z książką w tylnej kieszeni spodni. Pokazałem tomik matce, niezbyt subtelnie sugerując, że chciałbym go mieć na własność.

– Cóż – odpowiedziała zachęcająco. – Zbliżają się twoje urodziny!

Mniej więcej miesiąc później, na dziesiąte urodziny, rzeczywiście dostałem książkę o ptakach, ale inną – Birds of North America Chandlera Robbinsa, w której poza tekstem znajdowały się mapy zasięgu poszczególnych gatunków oraz kolorowe ryciny. Była to wspaniała książka, ale bardzo źle zszyta; do końca podstawówki zniszczyłem kilka egzemplarzy.

Początkowo wyposażony jedynie w starą, toporną, rodzinną lornetkę, zacząłem przemierzać nasze okolice w poszukiwaniu ptaków. Mniej więcej rok później kupiłem sobie nowy sprzęt, Bausch & Lomb Custom 7x35 – zapłaciłem za nią pieniędzmi zarobionymi przy koszeniu trawników i roznoszeniu gazet. Na następne urodziny dostałem nagrania pieśni ptaków i zacząłem się ich uczyć. Moja początkowa ciekawość przerodziła się w obsesję, a później w nieokiełznaną pasję. Podczas dobrego dnia obserwacji ptaków, serce waliło mi od ekscytacji. Niekiedy wciąż tak się dzieje.

Wielu ludzi nie rozumie, co takiego mają w sobie ptaki, by stać się przedmiotem obsesji. Co właściwie robią ich obserwatorzy w lasach, na bagnach i polach? Kluczem zrozumienia pasji obserwacji ptaków jest uświadomienie sobie, że tak naprawdę mamy do czynienia z polowaniem. Ale w przeciwieństwie do myślistwa, zbierane trofea pozostają w naszym umyśle. Oczywiście, umysł to doskonałe miejsce do umieszczania trofeów, ponieważ nosi się je ze sobą wszędzie tam, dokąd się idzie. Nie wiesza się ich na ścianie albo składuje na strychu, by zbierały kurz. Doświadczenia przy obserwacji ptaków stają się częścią naszego życia, tego, kim jesteśmy. I ponieważ ornitolodzy są ludźmi, te wspomnienia – jak większość ludzkich wspomnień – z czasem stają się coraz lepsze. Z perspektywy czasu kolory upierzenia stają się bardziej nasycone, pieśni bardziej melodyjne, a trudne do zauważenia znaki rozpoznawcze żywsze i wyraźniejsze.

Dreszczyk ekscytacji towarzyszący obserwacji ptaków tworzy pragnienie, by zobaczyć ich więcej, zobaczyć te, które najwcześniej przyleciały i najpóźniej odleciały, największe i najmniejsze, i poznać ich zwyczaje. Przede wszystkim obserwacja ptaków sprawia, że chce się zobaczyć nowe ptaki – takie, których się wcześniej nie widziało – i zapisywać swoje obserwacje. Wielu wielbicieli ptaków prowadzi katalogi wszystkich gatunków, które widzieli w swoim życiu – w języku angielskim określane są one jako „lista życiowa” (Life List), a każdy dodany nowy ptak nazywa się lifer.

Większość dzieci prawdopodobnie nie myśli o tym, co będą robiły przez resztę życia, ale ja byłem zdecydowany. Już jako niespełna dwunastolatek wiedziałem, że będę obserwował ptaki. Zajęcie to stanowiło otwarte zaproszenie do podróży prosto z przepięknie ilustrowanych stron magazynu „National Geographic”. Szybko zapragnąłem odwiedzać coraz bardziej odległe i egzotyczne siedliska i miejsca. W 1976 roku znów przeglądałem regały księgarni, tym razem z ojcem, i trafiłem na piękny nowy przewodnik Guide to the Birds of Panama Roberta Ridgely’ego. Kosztował piętnaście dolarów – nie miałem tyle. Rodzice zazwyczaj zgadzali się na dołożenie mi połowy pieniędzy do tego rodzaju wartościowych zakupów, więc spytałem tatę, czy tego nie zrobi. Spojrzał na mnie z niedowierzaniem i spytał:

– Ale Ricky, kiedy właściwie masz zamiar lecieć do Panamy?

Mój dojrzewający głos zapewne załamał się, kiedy odpowiedziałem:

– Ale nie rozumiesz, tato, że najpierw trzeba kupić książkę, a potem dopiero się tam jedzie?

Chyba go przekonałem, bo książka trafiła do mojego księgozbioru, rozpoczynając tym samym trwającą całe życie fascynację ptakami neotropikalnymi.

Oczywiście ostatecznym celem zajmowania się ptakami jest poznanie wszystkich ptaków na świecie. To w sumie ponad dziesięć tysięcy gatunków. I nie chodzi tu o ich poznanie w taki sposób, w jaki poznaje się prawa grawitacji, wysokość Everestu czy fakt, że Robert Earl Hughes był najcięższym człowiekiem na świecie i ważył czterysta osiemdziesiąt pięć kilogramów. Obserwowanie ptaków polega na poznaniu ich w sposób bardziej intymny i głębszy.

Aby zrozumieć o co mi chodzi, wyobraźmy sobie, jak czuje się obserwator ptaków, kiedy widzi jednego z nich. Nie po prostu jakiegoś ptaka, tylko konkretnego, na przykład samca lasówki rudogardłej (Setophaga fusca) (kolorowa tablica nr 1). Pamiętam dokładnie, jak pierwszy raz zobaczyłem lasówkę rudogardłą, siedzącą na pokrytej rzadkim listowiem brzozie przed moim gankiem w Manchester Center, jasnego majowego poranka około roku 1973. W późniejszych latach wielokrotnie widywałem lasówki rudogardłe w wielu miejscach, od ich obszarów lęgowych w lasach borealnych nad rzeką Allagash w północno-wschodnim Maine, aż po andyjskie lasy Ekwadoru, gdzie zimują. Naprawdę dobrze znam lasówki rudogardłe.

Oczywiście nikt, kto zobaczy samca lasówki rudogardłej, nie może nie zauważyć jego lśniącego, czarnego upierzenia na tułowiu, jaskrawopomarańczowych wzorów na podgardlu i głowie, a także białych pasków na skrzydłach oraz plam na brzuchu i ogonie. Lasówka rudogardła mogłaby na każdym wywrzeć prawdziwie oszałamiające i godne zapamiętania wrażenie zmysłowe. Ale obserwacja ptaków nie polega jedynie na tym, by je oglądać i zachwycać się efektem wizualnym. Polega na rozpoznaniu wszystkich fizycznych charakterystyk ptaka i umiejętności dopasowania do tej obserwacji odpowiedniej nazwy własnej[1].

Kiedy obserwator ptaków widzi samca lasówki rudogardłej albo jakiegokolwiek innego ptaka, którego zidentyfikował, doznaje neurologicznego doświadczenia różniącego się od zwykłej zmysłowej obserwacji jaskrawych wzorów jego czarno-pomarańczowo-białego upierzenia. Wiemy to, ponieważ badania mózgów obserwatorów ptaków, wykonane z wykorzystaniem obrazowania funkcjonalnym rezonansem magnetycznym wykazały, że w przeciwieństwie do niewyszkolonych osób, obserwatorzy ptaków wykorzystują do rozpoznawania gatunków i upierzenia obszar mózgu znajdujący się w korze wzrokowej, służący do rozpoznawania twarzy[2]. Innymi słowy, kiedy obserwator ptaków rozpoznaje lasówki rudogardłe, wykorzystuje te same części mózgu, które ludzie wykorzystują do rozpoznawania znajomych twarzy, na przykład Jennifer Aniston, Abrahama Lincolna albo twojej ciotki Lou[3]. Obserwacja ptaków trenuje mózg tak, że przekształca on strumień obserwacji z gatunku historii naturalnej w spotkania z możliwymi do identyfikacji jednostkami. Przypomina to różnicę między przechadzaniem się ulicą dużego miasta w tłumie nieznajomych, i przechadzaniem się po korytarzach naszego starego liceum, gdzie natychmiast rozpoznajemy każdą osobę. Kluczową różnicą pomiędzy tym, czego doświadcza obserwator ptaków, a prostym spacerem po lesie, jest to, co dzieje się w mózgu.

Język angielski nie pozwala przekazać tej różnicy, ponieważ posiada tylko jeden czasownik oznaczający „wiedzieć/znać” (to know). Jednakże w wielu innych językach istnieją dwa różne czasowniki. Jeden z nich oznacza wiedzę dotyczącą faktu czy zrozumienia pojęcia, a drugi znajomość czegoś lub kogoś poprzez osobiste doświadczenie. Po hiszpańsku wiedzieć lub rozumieć fakt to saber, a znać kogoś lub coś z doświadczenia to conocer; po francusku te słowa to savoir i connaître, a po niemiecku wissen i kennen. [Po polsku to „wiedzieć” i „znać” – przyp. tłum.]. Kluczową różnicą między obserwacją ptaków a zwykłą obserwacją jest to, że to pierwsze tak naprawdę polega na zbudowaniu pomostu między tymi dwoma rodzajami wiedzy – połączenie znajomości i osobistego doświadczenia z faktami i zrozumieniem. Chodzi o zbieranie wiedzy dotyczącej świata naturalnego poprzez własne osobiste doświadczenie. I właśnie dlatego dla obserwatora ptaków zawsze liczy się to, czy widział ptaka w prawdziwym życiu, a nie tylko na stronie atlasu. Świadomość, że dany ptak istnieje, choć nie widziało się go na własne oczy, to tylko wiedza bez doświadczenia – savoir bez connaissance – a to nigdy nie wystarczy.

Kiedy zacząłem naukę w koledżu, odkryłem, że biologia ewolucyjna to gałąź nauki dotycząca tego aspektu ptaków, który uważałem za najbardziej fascynujący – ich ogromnej różnorodności i niezliczonych, wyrafinowanych różnic między nimi. Ewolucja stanowiła wyjaśnienie tego, w jaki sposób wszystkie dziesięć tysięcy gatunków ptaków stało się takimi, jakimi są. Uzmysłowiłem sobie, że moja obserwacja ptaków – całe to kognitywne zbieranie znaczków – stała się fundamentem znacznie większego projektu intelektualnego: trwającego całe życie zaangażowania w badania naukowe nad ewolucją ptaków.

Przez ponad czterdzieści lat obserwowania ptaków i trzydzieści studiowania ich ewolucji, miałem radość i szczęście badać bardzo wiele tematów w nauce. Po drodze uzyskałem możliwość obserwowania ptaków na wszystkich kontynentach i zobaczenia ponad jednej trzeciej istniejących gatunków, chociaż nie mam żadnych wątpliwości, że moje dwunastoletnie ja byłoby gorzko zawiedzione postępami nad niemożliwym zadaniem zobaczenia ich wszystkich. Pracowałem w lasach deszczowych Ameryki Południowej, gdzie odkryłem wcześniej nieznane zachowania godowe gorzykowatych (Pipridae). Robiłem sekcje krtani dolnych, czyli maleńkich organów głosowych ptaków, aby wykorzystać tę anatomiczną cechę do rekonstrukcji ewolucyjnych relacji między gatunkami. Pracowałem nad ptasią biogeografią (rozmieszczeniem gatunków na świecie), rozwojem i ewolucją piór, a także nad pochodzeniem ptasich piór u teropodów. Badałem fizykę i chemię kolorystyki upierzenia i czterokolorowego wzroku ptaków.

Podczas tego rodzaju wycieczek na inne terytoria naukowe, moje badania niejednokrotnie doznawały zaskakujących zwrotów i kierowałem się ku tematom, których studiowania nigdy bym sobie nie wyobrażał – tak stało się na przykład w przypadku szokująco brutalnego życia seksualnego kaczek. Niekiedy moje różnorodne badania prowadziły do odkrycia całkowicie niespodziewanych połączeń. Na przykład osobne inicjatywy badawcze dotyczące kolorów ptasich piór i ewolucji piór dinozaurów ostatecznie doprowadziły do grupowego odkrycia jaskrawych kolorów piór noszonych przez żyjącego przed stu pięćdziesięciu milionami lat upierzonego dinozaura Anchiornis huxleyi (kolorowa tablica nr 15).

Przez długi czas uważałem, że moje badania to po prostu eklektyczny wór „rzeczy, które interesują Ricka”. Jednakże w ostatnich latach uświadomiłem sobie, że duża porcja moich badań tak naprawdę dotyczy jednej ważnej sprawy – ewolucji piękna. Nie chodzi mi o piękno takie, jakiego sami doświadczamy. Jestem raczej zainteresowany pięknem ptaków dla nich samych. W szczególności fascynuje mnie wyzwanie polegające na zrozumieniu, jak społeczne i seksualne wybory ptaków stały u steru tak wielu aspektów ptasiej ewolucji.

W różnych kontekstach społecznych ptaki obserwują się nawzajem, oceniają to, co zaobserwowały, i dokonują decyzji społecznych – prawdziwych wyborów. Wybierają, z jakimi ptakami tworzyć stada, które dziobki młodych ptaków nakarmić, a także, czy wysiadywać dany lęg jaj. Oraz, oczywiście, podejmują najbardziej kluczową ze społecznych decyzji, czyli z kim się parzyć.

Ptaki wykorzystują preferencję dla określonego upierzenia, koloru, śpiewu i tańca godowego, aby wybrać swoich partnerów. Rezultatem jest ewolucja seksualnych ornamentów. Ptaki mają ich niemało! Mówiąc z punktu widzenia naukowego, piękno seksualne zawiera w sobie wszystkie obserwowalne cechy, które są pożądane u partnera. Dokonujący się przez miliony lat i wśród tysięcy gatunków wybór partnerów zadecydował o eksplodującej rozmaitości seksualnego piękna ptaków.

Ornamenty różnią się funkcją od innych części ciała. Nie funkcjonują jedynie w ekologicznych albo fizjologicznych interakcjach ze światem fizycznym. Funkcjonują one raczej w interakcji z obserwatorami – poprzez to, w jaki sposób percepcje zmysłowe i kognitywne ewaluacje innych indywidualnych organizmów tworzą subiektywne doświadczenie w tych organizmach. A przez subiektywne doświadczenie rozumiem nieobserwowalne, wewnętrzne, mentalne jakości produkowane przez przepływ zmysłowych i kognitywnych wydarzeń, jak obraz koloru czerwonego, zapach róży, poczucie bólu, głodu, albo pożądania. Co najistotniejsze, funkcją seksualnych ornamentów jest wzbudzanie w obserwatorze pożądania i przywiązania.

Co właściwie możemy wiedzieć o subiektywnym doświadczeniu pożądania u zwierząt? Subiektywne doświadczenie jest, niemal z definicji, niemierzalne i niepoliczalne. Jak napisał Thomas Nagel w klasycznym tekście Jak to jest być nietoperzem?, subiektywne doświadczenie zawiera w sobie to, „jak to jest” dla danego organizmu – czy to nietoperza, czy flądry, czy osoby – doznawać percepcyjnego czy kognitywnego zdarzenia[4]. Ale jeśli nie jesteś nietoperzem, nigdy nie pojmiesz doświadczenia percepcji trójwymiarowej „akustycznej struktury” świata postrzeganego za pomocą sonaru. Mimo że możemy sobie wyobrazić, że nasze indywidualne subiektywne doświadczenia są jakościowo podobne do tych, których doznają inne istoty, być może nawet przedstawiciele innych gatunków, nigdy nie zdołamy tego potwierdzić, ponieważ nie możemy dzielić się jakościowymi cechami naszych wewnętrznych doświadczeń mentalnych. Nawet między ludźmi, którzy potrafią wyrażać swoje myśli i doświadczenia słowami, właściwa zawartość naszych wewnętrznych doświadczeń zmysłowych i ich jakościowe cechy są ostatecznie niemożliwe do poznania przez kogokolwiek innego i niedostępne dla naukowych pomiarów i redukcji.

Większość naukowców ma zatem alergię na pomysł naukowego badania subiektywnych doświadczeń, a nawet przyznania, że istnieją. Wielu biologów uważa, że jeśli nie możemy ich zmierzyć, takie zjawiska nie mogą stanowić właściwego przedmiotu badań naukowych. Dla mnie jednak pojęcie subiektywnego doświadczenia jest absolutnie kluczowe dla zrozumienia ewolucji. Będę argumentował, że potrzebujemy ewolucyjnej teorii, która bierze pod uwagę subiektywne doświadczenia zwierząt, aby opracować dokładny naukowy opis świata przyrody. Ignorujemy je na własne naukowe ryzyko, ponieważ subiektywne doświadczenia zwierząt mają kluczowe i decydujące konsekwencje dla ich ewolucji. Ale jeśli subiektywne doświadczenie jest nieredukowalne do pomiaru, w jaki sposób możemy badać je naukowo? Myślę, że możemy się w tej kwestii nauczyć czegoś od fizyków. Na początku dwudziestego wieku Werner Heisenberg dowiódł, że nie możemy jednocześnie poznać pozycji i pędu elektronu. Mimo że zasada nieoznaczoności Heisenberga dowiodła, że elektronu nie można zredukować do mechaniki newtonowskiej, fizycy nie porzucili ani nie zignorowali problemu elektronu. Zamiast tego opracowali nowe metody badawcze. Podobnie biologia potrzebuje opracowania nowych metod badania subiektywnych doświadczeń zwierząt. Nie możemy na żadnym poziomie szczegółowości zmierzyć ani poznać tego, jakie są te doświadczenia, ale możemy do nich podejść z innej strony, i podobnie jak w przypadku elektronu, pośrednio nauczyć się o nich fundamentalnych rzeczy. Na przykład, jak zobaczymy, możemy badać ewolucję subiektywnego doświadczenia poprzez śledzenie ewolucji ornamentów i skierowanych na nie seksualnych preferencji pośród blisko spokrewnionych organizmów.

Nazywam ewolucyjne procesy, u których podstawy leżą oceny zmysłowe i kognitywne wybory indywidualnych organizmów, ewolucją estetyczną. Studia nad ewolucją estetyczną wymagają zainteresowania obiema stronami przyciągania seksualnego: obiektu pożądania i samej formy pożądania, które biolodzy określają mianem cech epigamicznych i preferencji płciowych. Możemy obserwować konsekwencje pożądania seksualnego poprzez badanie tego, jacy partnerzy są chętniej wybierani. Co być może ważniejsze, możemy również studiować ewolucję pożądania seksualnego poprzez badanie ewolucji obiektów tego pożądania – ornamentów właściwych dla danego gatunku i tego, jak te ornamenty wyewoluowały wśród różnych gatunków.

Zrozumienie działania doboru płciowego pozwala na uświadomienie sobie zadziwiającego faktu, że pożądanie i jego obiekt koewoluują ze sobą. Jak pokażę później, wiele przykładów seksualnego piękna to rezultaty koewolucji; innymi słowy, forma cech epigamicznych i preferencje płciowe nieprzypadkowo sobie odpowiadają, a ukształtowały się w czasie ewolucyjnym. To poprzez ten koewolucyjny mechanizm pojawia się wyjątkowa estetyczna różnorodność świata przyrody. Niniejsza książka to zatem ostatecznie historia naturalna piękna i pożądania.

Czym ewolucja estetyczna różni się od innych modi ewolucji? Aby zrozumieć tę różnicę, porównajmy „normalną”, adaptacyjną ewolucję za pomocą doboru naturalnego – ewolucyjny mechanizm będący słynnym odkryciem Charlesa Darwina – z estetyczną ewolucją poprzez wybór płciowy, innym wspaniałym odkryciem tego uczonego. W świecie ptaków, dzioby słynnych zięb z Galapagos to jeden z najbardziej znanych przykładów ewolucji adaptacyjnej[5]. Około piętnastu odmiennych gatunków zięb z Galapagos, które wyewoluowały od jednego wspólnego przodka, różni się od siebie głównie rozmiarem i kształtem dzioba. Niektóre kształty i rozmiary są szczególnie skuteczne w manipulacji i otwieraniu pewnych nasion – większe dzioby lepiej rozłupują większe, twardsze nasiona, a mniejsze lepiej sobie radzą z manipulowaniem mniejszymi czy drobniejszymi. Ze względu na to, że środowisko na Galapagos różni się tym, jakiej wielkości, twardości i obfitości nasion możemy się spodziewać w różnych miejscach i okresach, niektóre zięby lepiej poradzą sobie w jednych środowiskach niż w innych. Ze względu na to, że wielkość dzioba i jego kształt są cechami silnie dziedziczonymi, różnice przeżywalności okazów o odmiennych kształtach dzioba w obrębie jednego pokolenia zięb z Galapagos zaowocują ewolucyjną zmianą kształtu dzioba pomiędzy pokoleniami. Ten mechanizm ewolucyjny – zwany doborem naturalnym – prowadzi do adaptacji, ponieważ u kolejnych pokoleń wyewoluują kształty dziobów, które lepiej funkcjonują w ich środowisku, co bezpośrednio przyczyni się do poprawy wskaźników indywidualnej przeżywalności i płodności (to jest indywidualnej zdolności do reprodukcji, a także energii i zasobów potrzebnych, by składać wiele większych jaj i odchować dużą ilość zdrowego potomstwa).

W kontraście do tego, wyobraźmy sobie ewolucję ptasiego ornamentu, takiego jak pieśń drozda albo mieniące się wieloma barwami upierzenie kolibra[6]. Te cechy pojawiają się w toku ewolucji w odpowiedzi na zupełnie inne kryteria niż te, które odpowiadają za dobór naturalny w przypadku kształtu dzioba. Seksualne ornamenty to cechy estetyczne, które wyewoluowały wskutek wyboru partnera dokonywanego w rezultacie subiektywnych ocen. Funkcjonują dzięki percepcji i ewaluacji innych jednostek na drodze wyboru partnera. Ewolucję ornamentu kształtuje kumulatywny efekt wielu indywidualnych decyzji wyboru partnera. Innymi słowy, przedstawiciele tych gatunków działają jako agenci we własnej ewolucji.

Jak wiedział już sam Darwin, ewolucja poprzez dobór naturalny i ewolucja estetyczna przez wybór partnera powodują powstanie głęboko odmiennych wzorów zróżnicowania w naturze. Na przykład istnieje skończona liczba sposobów na rozłupanie nasiona ptasim dziobem, a zatem skończona liczba wariacji rozmiaru i kształtu dzioba, który miałby do tego służyć. W konsekwencji, ptaki jedzące nasiona z kilkunastu różnych rodzin niezależnie od siebie i konwergentnie wyewoluowały bardzo podobne, solidne dzioby, przypominające te występujące u zięb, by wykonywać to konkretne zadanie fizyczne. Ale zadanie zainteresowania sobą partnera jest nieskończenie bardziej otwartym, spontanicznym i dynamicznym wyzwaniem niż otwarcie nasiona. Każdy gatunek w toku ewolucji wykształca własne rozwiązanie w odpowiedzi na wyzwanie międzypłciowej komunikacji i atrakcyjności – to, co Darwin określił jako niezależne „standardy piękna”. Nie jest zatem zaskoczeniem, że każdy z ponad dziesięciu tysięcy gatunków ptaków wyewoluował swój własny, wyjątkowy repertuar estetycznych ornamentów i preferencji w celu wykonania tego zadania. Rezultatem jest niemal niewyobrażalna różnorodność piękna biologicznego obecnego na Ziemi.

Mam teraz problem, i jest to problem naukowy. Mimo że prowadzenie badań w obszarze biologii ewolucyjnej stanowiło dla mnie prawdziwą radość, społeczność naukowa nie jest wolna od różnic opinii, niezgody i intelektualnych konfliktów. Jak się okazuje, moje idee dotyczące ewolucji estetycznej sprzeciwiają się głównemu nurtowi idei obecnych w biologii ewolucyjnej nie tylko przez kilka ostatnich dekad, ale niemal przez półtora wieku, w rzeczy samej od czasów samego Darwina. Większość biologów ewolucyjnych, wtedy i teraz, uważa, że seksualne ornamenty i cechy epigamiczne – zasadniczo unikają słowa „piękno” – ewoluują ze względu na to, iż oferują specyficzne i uczciwe informacje na temat jakości i stanu potencjalnych partnerów. Według tego paradygmatu „uczciwej sygnalizacji”, wyjątkowy wzór uśmiechniętej twarzy obecny na unoszących się piórach na piersi samca ozdobnika lirogłowego (Lophorina superba) w kolorze błękitu elektrycznego (kolorowa tablica nr 2) funkcjonuje jak ptasi odpowiednik internetowego profilu randkowego, który oferuje wiele różnych informacji, jakie powinna zauważyć znająca się na rzeczy samica. Z jakiego jest „ludu”? Czy wykluł się z dobrego jaja? Czy wychował się w dobrym gnieździe? Czy przestrzega odpowiedniej diety? Czy o siebie dba? Czy ma choroby przenoszone drogą płciową? U gatunków ptaków, które łączą się w pary na dłużej, tego rodzaju godowe cechy epigenetyczne mogą komunikować dodatkowe informacje: czy on lub ona będzie energicznie bronić naszego terytorium przed konkurentami? Czy będzie pomagać mi znaleźć pożywienie i schronienie, będzie dobrym rodzicem dla naszego potomstwa i dochowa mi wierności?

Zgodnie z takiego rodzaju teorią ornamentu rodem z BioMatch.com, piękno sprowadza się do użyteczności. Wedle tego poglądu subiektywne preferencje osobników w wyborze partnera kształtowane są przez obiektywną jakość ich dostępnych partnerów. Piękno pożądane jest tylko dlatego, że niesie z sobą inne korzyści, istotne w prawdziwym świecie, na przykład wigor, zdrowie czy dobre geny. Mimo że piękno seksualne może w rzeczy samej sprawiać przyjemność zmysłom, zgodnie z tym poglądem dobór płciowy to tylko kolejna forma doboru naturalnego – nie ma fundamentalnej różnicy pomiędzy ewolucyjnymi siłami działającymi na dzioby zięb z Galapagos i tymi, które kształtują popisy godowe ozdobników. Piękno to jedynie służebnica doboru naturalnego.

Ten pogląd bardzo różni się od mojego własnego podejścia do piękna i tego, w jaki sposób się pojawia. Choć przyznaję to z pewnym wahaniem, sądzę, że proces adaptacji przez dobór naturalny jest raczej nudny. Oczywiście, jako biolog ewolucyjny dobrze wiem, że jest on fundamentalną i wszechobecną siłą natury. Nie przeczę jego ogromnemu znaczeniu. Ale proces adaptacji w wyniku doboru naturalnego nie jest synonimem samej ewolucji. Wielu ewolucyjnych procesów i dużej części ewolucyjnej historii nie można wyjaśnić poprzez sam dobór naturalny. Na stronach tej książki wykażę, że ewolucja często bywa znacznie bardziej ekscentryczna, dziwniejsza, bardziej historycznie przypadkowa, zindywidualizowana, a także mniej przewidywalna i możliwa do ujęcia w uogólniony sposób, niż da się to wyjaśnić za pomocą samej adaptacji.

Ewolucja może nawet być „dekadencka” w tym sensie, że doprowadza do powstania ornamentów płciowych, które nie tylko nie sygnalizują czegokolwiek na temat obiektywnej jakości partnera, ale wręcz obniżają przeżywalność i płodność osobnika, który je posiada, i tego, który je wybiera. Krótko mówiąc, w poszukiwaniu ich subiektywnych preferencji osobniki mogą dokonywać wyborów partnera, które są adaptacyjnie złe – prowadzące do gorszego dostosowania organizmu do środowiska. Niemała liczba biologów ewolucyjnych upierałaby się, że to niemożliwe, ale ja pozwalam sobie na głos odrębny – ta książka stanowi jego uzasadnienie. W szerszym sensie, mam nadzieję przekazać czytelnikom, że sam dobór naturalny nie może w żaden sposób wyjaśnić różnorodności, poziomu złożoności i skrajności ornamentów płciowych, które widzimy w przyrodzie. Dobór naturalny to nie jedyne źródło powstawania nowych form w naturze.

Wydaje mi się, że to, jakiego rodzaju pytania naukowe lubimy zadawać, i to, jakiego rodzaju odpowiedzi nas satysfakcjonują, to sprawa głęboko osobista. Z jakiegoś powodu zawsze bardziej fascynowały mnie te aspekty procesów ewolucyjnych, które sprzeciwiają się prostym, adaptacyjnym wyjaśnieniom. W jakiś sposób połączenie mojego osobistego, trwającego całe życie zainteresowania ptakami z naukowym badaniem ich ewolucji doprowadziło mnie do innego poglądu. Jednakże, jak pokażę na tych stronach, estetyczną teorię ewolucji zaproponował sam Darwin, który również jako pierwszy jej bronił, ponieważ była ostro krytykowana także i w jego czasach. W rzeczy samej, estetyczna teoria wyboru partnera Darwina została tak zmarginalizowana w biologii ewolucyjnej, że niemal o niej zapomniano[7]. Współczesny „neodarwinizm” – wedle którego dobór płciowy to po prostu kolejna forma doboru naturalnego – jest stanowiskiem bardzo popularnym, ale jednocześnie wcale nie darwinowskim. Adaptacjonistyczny pogląd odziedziczyliśmy raczej po intelektualnym akolicie Darwina, a później jego antagoniście Alfredzie Russelu Wallasie. Będę twierdził, że ewolucja estetyczna przywraca darwinizmowi prawdziwego Darwina, pokazując, w jaki sposób subiektywne decyzje zwierząt co do doboru partnera odgrywają krytyczną i niekiedy decydującą rolę w ewolucji. Ale czy naprawdę możemy mówić o pięknu jako o cesze, na którą odpowiadają zwierzęta? Pojęcie piękna jest do tego stopnia obciążone ludzkimi uprzedzeniami, oczekiwaniami i nieporozumieniami, że być może lepiej byłoby nadal stronić od jakiegokolwiek naukowego wykorzystania tego terminu. Dlaczego wykorzystywać tak problematyczne i przeładowane znaczeniami słowo? Dlaczego nie używać dalej sterylnego, nieestetycznego języka, który preferuje większość biologów?

Długo nad tym myślałem. Postanowiłem wykorzystać piękno jako pojęcie naukowe, ponieważ, podobnie jak Darwin, uważam, że potrafi ono uchwycić w zwykłym języku dokładnie to, co zawiera się w biologicznej atrakcyjności. Rozpoznając sygnały płciowe jako piękne dla tych organizmów, które je wybierają – czy to dla drozdków rudych, altanników, motyli czy ludzi – jesteśmy zmuszeni do wzięcia pod uwagę pełnych implikacji tego, co oznacza być czującą istotą dokonującą społecznych i seksualnych wyborów. Jesteśmy zmuszeni wziąć pod uwagę darwinowską możliwość, że piękno to nie tylko korzyść kształtowana przez przewagę adaptacyjną. Piękno i pożądanie w naturze mogą być tak nieracjonalne, nieprzewidywalne i dynamiczne, jak nasze własne ich doświadczenia.

Aspiracją niniejszej książki jest przywrócenie piękna naukom – reanimacja oryginalnej darwinowskiej estetycznej koncepcji wyboru partnera i wzniesienie piękna do rangi przedmiotu troski nauki głównego nurtu.

Darwinowska koncepcja wyboru partnera zawiera w sobie jeszcze jeden kontrowersyjny element, który również będę promował na tych stronach. Proponując mechanizm ewolucji poprzez wybór partnera, Darwin wysunął hipotezę, wedle której preferencje samic mogą stanowić potężną i niezależną siłę w ewolucji biologicznej różnorodności. Co nie jest zaskakujące, wiktoriańscy naukowcy wyśmiewali rewolucyjną ideę Darwina, wedle której samice mogłyby mieć wystarczające zdolności poznawcze albo możliwości podejmowania autonomicznych decyzji dotyczących wyboru partnera. Niemniej jednak należy ożywić koncepcję wyboru seksualnego – albo seksualnej autonomii. W tej książce wykonamy trochę od dawna zaległej pracy – zaległej od stu czterdziestu lat – w obszarze ewolucji autonomii seksualnej i jej implikacji dla cech i zachowań zarówno ludzkich, jak i nieludzkich.

Jak nauczyły mnie badania nad nierzadko brutalnymi zachowaniami seksualnymi ptactwa wodnego, najważniejszym wyzwaniem dla seksualnej autonomii samic jest przymus seksualny ze strony samców, funkcjonujący dzięki stosowaniu przemocy seksualnej i kontroli społecznej. Poprzez badania kaczek i innych ptaków zaobserwujemy różnorodne ewolucyjne odpowiedzi na męski przymus seksualny. Zobaczymy, że dobór partnera może ewoluować w sposób, który zwiększa właśnie wolność wyboru samicy. W skrócie, odkryjemy, że reprodukcyjna wolność wyboru to nie jakaś tam polityczna ideologia wynaleziona przez nowoczesne sufrażystki i feministki. Wolność wyboru liczy się również dla zwierząt.

Przeskakując od ptaków do ludzi, będę eksplorował sposoby, na jakie seksualna autonomia pełni fundamentalną rolę dla zrozumienia ewolucji wielu spośród unikalnych i wyróżniających się cech ludzkiej seksualności, w tym biologicznych źródeł kobiecego orgazmu, pozbawionego kości ludzkiego penisa, a także pożądania i preferencji wobec osobników tej samej płci. Ewolucja estetyczna i konflikt seksualny również prawdopodobnie odegrały kluczową rolę w powstaniu ludzkiej inteligencji, języka, organizacji społecznej, a także kultury materialnej i różnorodności ludzkiego piękna.

Krótko mówiąc, ewolucyjna dynamika wyboru partnera jest kluczowa dla naszego samozrozumienia.

Teoria ewolucji estetycznej interesowała mnie przez całą karierę i przez lata przyzwyczaiłem się do jej marginalnego statusu w obrębie biologii ewolucyjnej. Pamiętam jednak dokładnie chwilę, kiedy uświadomiłem sobie, jak silny jest opór wobec teorii ewolucji estetycznej i jak siła tego oporu to tak naprawdę miara zagrożenia niesionego przez tę ideę dla głównonurtowej, adaptacjonistycznej myśli ewolucyjnej. W tamtej chwili uświadomiłem sobie, jak istotne jest to, bym napisał tę książkę.

Objawienie to przyszło podczas wizyty na pewnym amerykańskim uniwersytecie kilka lat temu – podczas lunchu opisywałem wtedy moje poglądy dotyczące ewolucji ornamentów płciowych innemu biologowi ewolucyjnemu. Po każdych kilku zdaniach mój gospodarz przerywał mi jedną lub kilkoma obiekcjami, na które odpowiadałem, a potem wracałem do opisu mojego stanowiska. Pod koniec lunchu, kiedy wreszcie udało mi się przedstawić w pełni swoje poglądy na temat ewolucji poprzez dobór partnera, wykrzyknął: „Ależ to nihilizm!”. Z jakiegoś powodu to, co uważałem za mocne i budzące podziw wyjaśnienie różnorodności ornamentów w świecie przyrody, dla mojego kolegi-ewolucjonisty stanowiło przygnębiający punkt widzenia, który – gdyby go przyjął – pozbawiłby go jakiegokolwiek poczucia celu czy sensu życia. W końcu jeśli rezultatem wyboru partnera jest ewolucja ornamentów, które są jedynie piękne, a nie stanowią sygnałów jakości partnera, to czy to nie znaczy, że wszechświat nie jest racjonalny? Właśnie w tamtej chwili uświadomiłem sobie, dlaczego konieczne jest, by przyjąć darwinowską estetyczną perspektywę dotyczącą ewolucji i wyjaśnić ją szerszej publiczności.

Mój naukowy pogląd wypłynął bezpośrednio z tego, że doświadczałem świata przyrody jako obserwator ptaków i historyk naturalny, a także poznawałem go jako badacz naukowy – connaissance i savoir. Praca ta przyniosła mi ogromną intelektualną i osobistą przyjemność. Nigdy w czasie mojej kariery nie byłem bardziej podekscytowany i zainspirowany zajmowaniem się nauką. Od samego myślenia o ewolucji ptasiego piękna dostaję gęsiej skórki. Ale ten sam pogląd na świat mógłby sprawić, że niektórzy spośród moich kolegów po fachu stracą powód, by wstawać rano z łóżka. W tej książce spróbuję wyjaśnić, dlaczego myślę, że ten bardziej subtelny, mniej deterministyczny pogląd na ewolucję dostarcza bogatszego, dokładniejszego i bardziej naukowego zrozumienia przyrody niż najczęściej spotykany adaptacjonistyczny punkt widzenia. Kiedy patrzymy na ewolucję przez pryzmat doboru płciowego, widzimy dogłębnie przejmujący świat wolności i wyboru – świat większego piękna, niż dałoby się to wyjaśnić bez tego punktu widzenia.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Przypisy

Wstęp

[1] Ze względu na to, że w języku angielskim nazwy gatunków ptaków to nazwy własne, ornitolodzy zawsze piszą je wielką literą. To również jedyny sposób, by odróżnić nura lodowca (Gavia immer) od kogoś dającego nura z lodowca, i myszołowa królewskiego (Buteo regalis) od jakiegokolwiek innego myszołowa, który po prostu należy do króla. [Język polski nie daje tej możliwości i pozostaje nam błądzić – przyp. tłum.]

[2] Gauthier et al. (2000), ale w celu prześledzenia dalszej debaty nad neuronaukowymi aspektami wysokich kompetencji wizualnych zob. Harel et al. (2013), również przypisy w tej pozycji.

[3] Mimo że obserwacja ptaków może stanowić z neurologicznego punktu widzenia wykorzystanie tej partii mózgu – służącej zazwyczaj poznaniu społecznemu – do innych celów, jest również możliwe, że ta część mózgu początkowo wyewoluowała po to, by rozpoznawać gatunki ptaków, innych dzikich zwierząt i roślin, które są potencjalnymi źródłami pożywienia albo groźnymi drapieżnikami, a dopiero potem została ewolucyjnie przystosowana do jej funkcji w poznaniu społecznym. Obserwacja ptaków może należeć do najwcześniej powstałych funkcji umysłu.

[4] W klasycznym artykule Jak to jest być nietoperzem?, Nagel (1974 / 1997) twierdzi, że organizm jest świadomy, jeśli jego doznania zmysłowe mają specyficzne jakości, to jest „istnieje coś takiego, jak bycie” tym organizmem. Choć nie muszę stawiać się po żadnej stronie debaty dotyczącej tego, czy to produktywna definicja świadomości, sądzę, że istnieją liczne dowody na to, że wiele organizmów – w tym ptaki – posiada strumień zmysłowego i poznawczego doświadczenia, który jest zróżnicowany jakościowo. Te zmysłowe i poznawcze jakości ostatecznie prowadzą do podejmowania decyzji ekologicznych, społecznych i związanych z seksem, które są fundamentalne dla ewolucji estetycznej.

[5] Badania ewolucji dziobów zięb Darwina z Galapagos wykonane przez Petera i Rosemary Grant zostały podsumowane w Grant (1999), a także w klasycznej książce Dziób zięby J. Weinera (1994 / 1997).

[6] Oczywiście, na kształt dzioba może mieć również wpływ estetyczny dobór społeczny i płciowy. Ogromne i piękne dzioby tukanów z rodzaju Ramphastos i wielu dzioborożców są przykładami złożonych sygnałów społecznych, które nie ewoluowały jedynie ze względu na funkcje ekologiczne promowane przez dobór naturalny.

[7] Mam wielki intelektualny dług wobec Mary Jane West-Eberhard, zarówno za jej klasyczne prace dotyczące doboru płciowego i społecznego (1979, 1983), niedawne krytyki adaptacyjnego wyboru partnera, a także obronę Zapomnianej teorii Darwina (2014).