Elsner - Bilica Krzysztof - ebook + książka

Elsner ebook

Bilica Krzysztof

0,0
14,99 zł
Najniższa cena z 30 dni przed obniżką: 14,99 zł

Ten tytuł znajduje się w Katalogu Klubowym.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Józef Elsner (1769–1854) – kompozytor, dyrygent, wydawca, teoretyk muzyki, pedagog muzyczny – znany przede wszystkim jako nauczyciel i przyjaciel Chopina. Urodzony w Grodkowie w śląskiej rodzinie mówiącej po niemiecku, już od dziecka miał styczność z muzyką. We Wrocławiu w szkołach u dominikanów i jezuitów śpiewał w chórach i grał na skrzypcach, wcześnie też zaczął komponować. Ze Śląska trafił do polskiego Lwowa, w którym jego utwory i działalność kapelmistrzowska spotkały się z aprobatą publiczności. Tamże poznał Wojciecha Bogusławskiego, za którego namową zaczął się uczyć polskiego i komponować polskie opery. W roku 1799 przeniósł się wraz z Bogusławskim do Warszawy, rozpoczynając nowy, ponad 50-letni rozdział swego pracowitego życia. W stolicy był wieloletnim dyrektorem muzyki w Teatrze Narodowym (skomponował dla niego ponad 20 oper), wydawał miesięcznik nutowy „Wybór Pięknych Dzieł Muzycznych i Pieśni Polskich”, opublikował m.in. Rozprawę o metryczności i rytmiczności języka polskiego, tworzył i prowadził szkoły muzyczne – ze Szkołą Główną Muzyki na czele, w której pod jego profesorskim okiem studiował Fryderyk Chopin. Całkowicie spolonizowany, stał się gorącym polskim patriotą. Od swych studentów-kompozytorów otrzymał pierścień z napisem „Twórcy muzyki polskiej, młodzież”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 191

Rok wydania: 2025

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Małgosi Andryśkiewicz-Bąk

Krótki, lecz inteligentny wstęp

Poprosiłem sztuczną inteligencję (AI) o wymienienie osoby po­chodzenia niemieckiego, która w dziewiętnastym stuleciu osiadła na ziemiach polskich i położyła wybitne zasługi dla polskiej kultury muzycznej. AI bez wahania wymieniła Józefa Elsnera – urodzonego 1 czerwca 1769 roku w Grodkowie na Śląsku, a po pobytach w dzieciństwie i młodości we Wrocławiu, Wiedniu, Brnie i Lwowie osiadłego w roku 1799 na przeszło pół wieku w Warszawie – kompozytora, dyrygenta, skrzypka, śpiewaka, pedagoga muzycznego, teoretyka muzyki, wydawcę, organizatora życia muzycznego…

Nie będę przytaczał całej, obszernej odpowiedzi AI, boby mi w niekorzystnym świetle ukazała to, co o Elsnerze sam w pocie czoła napisałem, podam tylko, że AI nie omieszkała wspomnieć o jego roli w muzycznym kształceniu Fryderyka Chopina, o przywiązaniu do przybranej ojczyzny, Polski, o zafascynowaniu jej kulturą; ba, AI uściśliła nawet moją wypowiedź o polskich ziemiach, albowiem – wyjaśniła uprzejmie – Śląsk, zanim zaczął przechodzić pod panowanie Czech, potem Austrii, wreszcie Prus, należał przez wiele wieków do Polski (tak jak i teraz do niej należy), a polskie miasta, w których Elsner działał i tworzył, znajdowały się wówczas w różnych zaborach, to znaczy Lwów – w zaborze austriackim, Warszawa zaś początkowo w zaborze pruskim, a po kongresie wiedeńskim w podległym Cesarstwu Rosyjskiemu Królestwie Polskim.

Oszołomiony błyskotliwym sprawozdaniem AI, nieśmiało zadałem jej kolejne pytanie: „Od czego miałbym zacząć książeczkę o Ślązaku Elsnerze?”. Otrzymałem zdecydowaną odpowiedź: „Od krótkiego, rzeczowego, lecz strawnego opisu Śląska”.

Za te wszystkie odpowiedzi i podpowiedzi podziękowałem pięknie sztucznej inteligencji, cytując napisane w prastarej polszczyźnie zdanie z zachowanej w Henrykowie na Śląsku Księgi henrykowskiej – łacińskiej Liber fundationis claustri z 1310 roku: „Day, ut ia pobrusa, a ti poziwai”, co by można było swobodnie przełożyć na: „Daj, teraz ja coś pomielę [to znaczy: napiszę], a ty sobie odpocznij”.

Zaczynajmy zatem.

Jak liść grabu

Śląsk leży w dorzeczu rzeki Odry i ciągnie się niemal od jej źródeł do miejsca, gdzie wpada do niej Nysa Łużycka. Gdybyśmy spojrzeli na tę krainę z lotu ptaka, ujrzelibyśmy strukturę przypominającą wydłużony liść, powiedzmy, grabu; czubek liścia odpowiadałby źródłu rzeki (bije ono powyżej czeskiej Ostrawy), centralna żyłka liścia – samej rzece, a poboczne – jej dopływom (ogonek byłby odpowiednikiem Odry wypływającej już poza Śląsk). Największymi lewobrzeżnymi dopływami Odry (na terenie Śląska) są: Nysa Kłodzka, Oława, Ślęza, Bystrzyca, Kaczawa, Bóbr; prawobrzeżnymi zaś – Mała Panew, Stobrawa, Widawa i Barycz. Lewym dopływem Nysy Kłodzkiej jest Grodkowska Struga przepływająca przez Grodków, rodzinne miasto Elsnera.

Większą część krainy pokrywa Nizina Śląska z centralną na niej Równiną Wrocławską, przechodzącą na południowym wschodzie w Równinę Grodkowską, wysoczyznę morenową między rzekami Oławą, Odrą i Nysą Kłodzką – tam ulokowały się miasta: Brzeg, Lewin, Strzelin i przede wszystkim interesujący nas Grodków. Ciągnąca się aż do Czech Nizina Śląska ograniczona jest na północy Wałem Trzebnickim, na południowym zachodzie Przedgórzem Sudeckim z górującą nad nim Ślężą, a za nim – pasmem Sudetów z najwyższym szczytem Śnieżki; na południowym wschodzie Nizina przechodzi w Wyżynę Śląską z Górą Świętej Anny.

Trudno wyznaczyć granicę między Dolnym a Górnym Śląs­kiem. Granice bowiem – czy to historyczna, geograficzna, etnograficzna, administracyjna czy zwyczajowa – nie pokrywają się ze sobą. Można przyjąć, że wpadająca do Odry Nysa Kłodzka rozdziela jej dolny bieg od górnego i że do Dolnego Śląska należą powiaty położone na lewym brzegu Nysy. Grodków leżałby więc jeszcze na Dolnym Śląsku, choć dużo bliżej mu do Opola leżącego za Nysą na Górnym Śląsku niż do Wrocławia, stolicy województwa dolnośląskiego. Lecz skoro bliżej mu do Opola, przyjmijmy, że leży na Śląsku Opolskim.

Ale co tam granice wewnętrzne krainy. Ważna jest cała kraina zwana Śląskiem (po łacinie Silesia, po czesku Slezsko, po niemiecku Schlesien) – fascynująca, urocza i piękna, z mieniącymi się wszelkimi kolorami – wyobraźcie to sobie! – rzekami, jeziorami, polami, lasami, nawet największą w Europie pustynią, Pustynią Błędowską (ta oczywiście w kolorze złota). A jakąż różnorodnością gór odznaczają się pasma Sudetów: Karkonosze, Góry Bardzkie, Izerskie, Kaczawskie, Kamienne, Sowie, Stołowe, Wałbrzyskie. Poczujcie powiew tamtejszej przyrody. Wejdźcie na Przełęcz Kozią, zejdźcie do Jaskini Niedźwiedziej, popatrzcie na Kocioł Małego Stawu, posłuchajcie wodospadów Kamieńczyka i Szklarki, pospacerujcie po Hali Izerskiej, przebrnijcie labirynt Błędnych Skał, stańcie na szczytach Śnieżki, Ślęży i Góry Świętej Anny.

Chcecie poczuć powiew historii? Zwiedźcie stare zamki i pałace. Jest ich wiele. Od najstarszych, jeszcze przez Piastów w średniowieczu postawionych, po stosunkowo niedawne, dziewiętnastowieczne: Czocha w Leśnej, Książ w Wałbrzychu, Piastów Śląskich w Brzegu, Piastowskie w Opolu, Chojnowie, Gliwicach, Pszczynie, Toszku… Zwiedźcie staromiejskie dziel­nice miast, stańcie, dajmy na to, na wrocławskim rynku, przyjrzyjcie się wysmukłym kamieniczkom, późnogotyckiemu ratuszowi i stojącemu przed ratuszem pręgierzowi z figurą kata ze wzniesionym mieczem… Memento!

A wstępując do starych kościołów, poczujcie powiew metafizyki. Wymieńmy kilkanaście świątyń – choćby chaotycznie i bez podziału na ewangelickie i katolickie: bazylikę św. Jad­wi­gi Śląskiej i św. Bartłomieja w Trzebnicy, Kościół Pokoju w Świdnicy i takiż w Jaworze (oba całe drewniane), kościoły wrocław­skie – św. Elżbiety, św. Marii Magdaleny, Najświętszej Marii Pan­ny na Piasku, św. Idziego (z XIII wieku), kolegiatę św. Krzyża czy archikatedrę św. Jana Chrzciciela na Ostrowie Tumskim, bazylikę w Wambierzycach, Świątynię Wang w Karpaczu, kościół św. Michała Archanioła w Grodkowie; kościoły górnośląskie – św. Stanisława w Bielsku-Białej, św. Wawrzyńca w Chorzowie, św. Mikołaja w Cieszynie, św. Jakuba w Raciborzu; opactwo cystersów w Lubiążu, klasztor pocysterski w Henrykowie… Słowem: turystyczny raj!

Na wietrze historii

Ta urocza kraina – ze swą żyzną i obfitującą w bogactwa naturalne ziemią – była przez wieki łakomym kąskiem dla sąsiednich księstw, królestw i cesarstw. Pod koniec X stulecia, wyrwana spod wpływów czeskich, wchodziła już w skład państwa Mieszka I, a potem kolejnych Piastów. W roku 1138, na mocy testamentu Władysława III Krzywoustego, księstwo polskie podzielono między synów zmarłego. Śląsk przypadł najstarszemu, Władysławowi II Wygnańcowi. Skłócony z młodszymi braćmi, został przez nich wygnany z ojcowizny. Dzielnicę odzyskali dopiero jego synowie. Zapoczątkowali oni osobną linię dynastii – Piastów Śląskich. Rozrastała się ona na Śląsku w miarę dzielenia go na coraz mniejsze księstwa, których w końcu powstało tam ponad trzydzieści.

Małe i słabe księstewka popadały w zależność od rosnącego w siłę Królestwa Czech. W XIV wieku książęta piastowscy składali już hołd lenny Janowi Luksemburskiemu, pretendującemu zresztą do polskiej korony. Król Kazimierz Wielki, aby odsunąć niebezpieczeństwo przejęcia przez Czechów całego państwa, zrzekł się w 1335 roku swych praw do Śląska. Dzielnica weszła w skład Królestwa Czech. W roku 1526, po śmierci Ludwika Jagiellończyka, króla czeskiego i węgierskiego, Czesi wybrali królem Ferdynanda I Habsburga, który tym samym stał się najwyższym księciem śląskim. Czechy i Śląsk przeszły pod panowanie Habsburgów. 200 lat potem Fryderyk II Hohenzollern zwany Wielkim – po wywołanych przez siebie wojnach śląskich (1740–1763) – odebrał Habsburgom Śląsk i przyłączył go do Prus.

Przez te wszystkie wieki w prowincji śląskiej, niczym w wielkim kotle, mieszały się różne ludy i narodowości, języki i obyczaje, religie i prawa, łącząc się ze sobą lub odpychając od siebie, wypływając na wierzch lub opadając na dno. O dominację na tym terenie lub o przetrwanie walczyły języki narodowe: polski, czeski, niemiecki (neutralna łacina, obowiązująca głównie w korespondencji kleru i pisarzy dworskich, stawała się językiem martwym). Ślady tego językowego agonu zachowały się w nich samych: w polszczyźnie pod postacią bohemizmów i germanizmów, a w czeskim i niemieckim – polonizmów. Językowe wpływy wzbogacały każdy z tych języków. W naturalny sposób kształtowały się na tamtym terenie także dialekty śląskie obu języków: polskiego i niemieckiego.

Daleka od naturalności, zaciekła była sama walka o język. Wszczynali ją – rozmyślnie lub mimowolnie – kolejni władcy Śląska. Od XIII wieku Piastowie zaczęli sprowadzać na Śląsk ludność z bardziej rozwiniętych gospodarczo Niemiec i osadzać ją na prawie niemieckim, gwarantującym osadzanym prócz wolności osobistej rozmaite ulgi i przywileje. Osadnicy wprowadzali nie tylko nowe sposoby uprawy ziemi, techniki zakładania wsi i miast, metody eksploatowania złóż mineralnych, ale także swój język i zwyczaje. Dość szybko spora część miejscowej elity opanowała język niemiecki – głównie ze względów pragmatycznych (na dworach Piastów Śląskich mówiono już głównie po niemiecku).

Z chwilą przyłączenia Śląska do Prus Fryderyk II rozpoczął już oficjalną akcję germanizacyjną. Język niemiecki miał się stać dla Ślązaków obowiązkowy. Śląscy autochtoni, których sporo jeszcze żyło – głównie we wsiach, miasteczkach lub na peryferiach miast – nie chcieli zapomnieć polskiej mowy ani się jej wyrzec. Współistniały więc dwa antagonistyczne języki: polski i niemiecki. Można to zjawisko nazwać śląskim dualizmem językowym.

Na Śląsku występował również dualizm religijny lub wyznaniowy: katolicyzm i protestantyzm. Zainicjowany przez Marcina Lutra w roku 1517 w Wittenberdze ruch reformacyjny dotarł stosunkowo szybko nad Odrę i szeroko się w śląs­kim kraju rozpo­wszechnił. W połowie wieku wielu możnowładców śląskich przyjęło wyznanie luterańskie. Konwersji dokonywa­li też ich poddani. Protestantyzm szerzył się wśród mieszczan. Nawet niektórzy zakonnicy opuszczali swoje zgromadzenia, a biskupi przymykali oczy na zwiększającą się w ich domenach liczbę konwertytów, co się zdarzało na przykład w księstwach Nysy i Grodkowa za czasu biskupa Baltazara z Promnicy w połowie XVI wieku.

W roku 1618 rozpoczęła się w krajach środkowej Europy wojna religijna zwana trzydziestoletnią. Towarzyszący jej ruch kontrreformacyjny zatamował odpływ wiernych z Koś­cioła katolickiego. Rzecznikami kontrreformacji na Śląsku byli ka­to­liccy Habsburgowie, ówcześni jego władcy. Sięgano początkowo po radykalne środki: rewindykowano odebrane katolikom kościoły, redukowano liczbę kościołów protestanckich, konfi­skowano druki innowiercze.

Wybitną rolę w procesie rekatolizacji, utrzymanym w duchu reform soboru trydenckiego (zakończonego jeszcze w 1563 roku), odegrał wrocławski biskup Sebastian von Rostock, notabene syn grodkowskiego powroźnika, wysoko wykształcony, także uszlachcony. Kierując w latach 1664–1671 stolicą biskupią na Śląsku, wspomagał się zakonnikami różnych konwentów, zwłaszcza jezuitami, którym powierzył misje, duszpasterstwo i kształcenie młodzieży.

W drugiej połowie XVII wieku w śląskich kolegiach jezuickich kształciło się kilka tysięcy uczniów, napływających również z ziem polskich, jak młody Michał Korybut Wiśniowiecki, późniejszy król Polski. Wrocławskie kolegium jezuitów, największe na Śląsku, podniesione zostało w 1702 roku przez cesarza Leopolda I Habsburga do rangi uniwersytetu. W roku 1724 w biskupstwie śląskim, liczącym (według ówczesnego spisu) 810 880 mieszkańców, 60,64% stanowili katolicy, a 38,57% – protestanci.

Wprawdzie po wygaśnięciu kontrreformacji zmienił się stosunek ilościowy katolików do protestantów, ale zjawisko dualizmu religijnego na Śląsku nie zanikło, istniało nadal, niezależnie od występującego tam drugiego zjawiska – dua­lizmu ję­zykowego. Ślązacy mogli być zatem katolikami mówiącymi po polsku albo po niemiecku, jak również polskojęzycznymi albo niemieckojęzycznymi protestantami. Jakaż piękna ekumeniczno-lingwistyczna krzyżówka!

Grodków – ab urbe condita

Pierwszy raz o wsi Stary Grodków wzmiankuje dokument z 1210 roku wystawiony przez wrocławskiego biskupa Wawrzyńca. Jej nazwa sugeruje, że posadowiona została na miejscu wcześniejszego grodziska (być może potwierdzą to kiedyś badania archeologiczne). W każdym razie wieś Stary Grodków ustąpiła miejsca i nazwy późniejszemu miastu Grodków. Z 1234 roku pochodzi wystawiony przez braci Mroczka i Gerlaka z Pogorzeli dokument lokacyjny miasta na prawie niemieckim. Lokacja nastąpiła w latach 1248–1249.

W XIII stuleciu ziemia grodkowska była własnością kolejnych książąt wrocławskich: Henryka I Brodatego, Henryka II Pobożnego, Henryka IV Prawego – Probusa. Ten ostatni nadał Grodkowowi w roku 1276 ustrój na prawie średzkim i zezwolił tamtejszemu wójtowi na rozbudowanie miasta; prawdopodobnie on – lub wspomniany komes Mroczko, który lokował wcześniej Grodków – byli fundatorami stawianego tam kościoła parafialnego. Podczas najazdu Tatarów w roku 1241 kościół ten został zniszczony, a odbudowano go w 1268. Pod koniec stulecia, za panowania księcia Bolka I Surowego, miasto otoczono murami i fosą. Zainicjowana została też rozbudowa kościoła.

W pierwszej połowie XIV wieku Grodkowem władał Bo­le­sław III Rozrzutny, który w 1344 roku sprzedał go wraz z okoliczną ziemią biskupowi wrocławskiemu Przecławowi z Pogorzeli. Przejście miasta na własność kapituły wrocławskiej zakończyło okres władania Grodkowem przez Piastów. Kapituła wrocławska uznała bowiem zwierzchnictwo króla czeskiego, Karola IV Luksemburskiego. Niezależnie od tego Przecław rozbudowywał Grodków, wzmocnił mury miejskie czterema wieżami bramnymi (zachowały się jeszcze dwie: z Bramą Lewińską, wiodącą do Lewina Brzeskiego, i z Bramą Ziębicką, wiodącą do Ziębic).

W drugiej połowie wieku grodkowski kościół miał już dobudowaną w stylu gotyckim nawę główną i dwie boczne. Obok kościoła wzniesiono dzwonnicę i budynek szkoły parafialnej. Jednym z pierwszych proboszczów był Jakub z Grodkowa. Do 1473 roku kościół funkcjonował pod wezwaniem Najświętszej Marii Panny lub Wniebowzięcia Matki Boskiej, potem zaś (do obecnych czasów) pod wezwaniem św. Michała Archanioła.

W XVI wieku Śląsk dostał się pod panowanie Habsburgów, ale też rozlała się po nim szeroko fala reformacji, która nie ominęła Grodkowa. Za biskupa Baltazara z Promnicy, władającego w latach 1539–1562 księstwami Nysy i Grodkowa, wzniesiono w mieście ratusz, jednocześnie protestanci przejęli grodkowski kościół. Został on zwrócony katolikom dopiero w następnym stuleciu w dobie kontrreformacji. Wrocławski biskup Sebastian von Rostock, z urodzenia grodkowianin, w czasie swych rządów w latach 1664–1671 wzmocnił na tym terenie pozycję Kościoła katolickiego. Grodków stał się tam ostoją katolicyzmu. Ale zarazem ten sam biskup zakazał wygłaszania kazań po polsku. Grodków stał się ostoją niemczyzny – niemal wszyscy mówili tam po niemiecku.

Pod koniec 1740 roku Fryderyk II Hohenzollern rozpoczął z Austrią Habsburgów wojnę o Śląsk i już w następnym roku zajął większość terytorium Śląska, ale walki (trzy kolejne wojny śląskie) toczyły się z przerwami przeszło 20 lat. Na opanowanych w pierwszej kolejności ziemiach znalazł się Grodków, w którym przez pewien czas mieściła się nawet kwatera główna Fryderyka, a w roku 1763 założono tam pruski garnizon. Wybór miejsca został przemyślany. Miasto leży na skrzyżowaniu dróg: na południe – do Nysy, na południowy zachód – do Ząbkowic Śląskich, na północny zachód – do Strzelina, na północ – do Brzegu (a dalej do Oławy i Wrocławia), na wschód – (przez most na Nysie Kłodzkiej) do Opola. Miasto nie cierpiało na brak wody. Przez Grodków przepływa Grodkowska Struga, będąca lewym dopływem Nysy Kłodzkiej (łącząca się kanałami także z Oławą), do Strugi wpada zaś – na wysokości Grodkowa – Lubecki Potok.

Przez wieki zmieniała się nazwa miasta. W trzynastowiecznych dokumentach występują nazwy „Grodchow”, „Grodkoviczi”. Od wieku XVI – po przejęciu Śląska przez Austrię – pojawiały się zniemczone nazwy: „Grotkaw”, od XVII – „Grottgaw”, od XVIII – po przejęciu Śląska przez Prusy – „Grottkau”.

W roku 1766 powstała w pruskim Grodkowie gmina protestancka, w 1781 otwarto ewangelicką szkołę, a pięć lat później wzniesiono kościół ewangelicki; w 1847 wybudowano nowy. U schyłku XVIII wieku ukazywało się w mieście czasopismo „Oberschlesische Monatsschrift”.

Narodziny o wschodzie słońca

Józef Elsner urodził się w Grodkowie na Śląsku Opolskim 1 czerwca 1769 roku o piątej nad ranem – można powiedzieć, że przyszedł na świat wraz ze wschodzącym słońcem, bo słońce w tamtym miejscu o tamtej porze roku wstaje o 4:43. Noworodek więc na samym wstępie otrzymał na tym świecie sporą dawkę witaminy D (wiadomo, że podstawowym jej źródłem są promienie słoneczne) i powitany został wprost orkiestrową fanfarą (kto wstaje o świcie, wie, jaki koncert potrafią dać wtedy ptaki). Nie wiemy, czy miało to jakieś większe znaczenie, ale faktem jest, że chłopiec przez całe dzieciństwo cieszył się dobrym zdrowiem (poważnie zachorował dopiero w wieku młodzieńczym) i od małego interesowała go przede wszystkim muzyka.

W domu obok Bramy Lewińskiej przy ulicy Löwenstrasse (obecnie ulica Józefa Elsnera) zapanowało radosne poruszenie. Na piętro weszli oczekujący na dole z niepokojem domownicy, poinformowani o udanym porodzie przez służącą, znoszącą miskę z ciepłą wodą, w której umyto nowo narodzonego (w czasie porodu w izbie były obecne tylko babka akuszerka, sprowadzona w nocy do rodzącej, i służąca). Wykąpany, osuszony, z zabandażowanym kawałeczkiem odciętej pępowiny przy pępku i owinięty w pieluchy noworodek leżał już spokojnie przy wyczerpanej, lecz szczęśliwej matce. Spał, choć jeszcze parę chwil temu, dostawszy na powitanie delikatnego klapsa (babka znała się na rzeczy), wziął głębszy oddech i wydał fortissimo zawrotną ruladę zakończoną wysokim C.

„Chłopak!”, „Zdrowy chłopak!” – rozlegały się stłumione okrzyki przybyłych. „Mój pierworodny!” – szepnął mocno wzruszony dwudziestosześcioletni Jan Franciszek Michał Elsner, grodkowski stolarz. „Mój kochany wnuk!” – szeptał rozanielony Jan Piotr Elsner, właściciel domu i warsztatu stolarskiego.

– Jak się czujesz, moja droga? – zapytał żonę Jan Franciszek.

– Dobrze się czuję. Jestem szczęśliwa, że mamy syna!

– Cieszę się, że oboje jesteście zdrowi.

– Trzeba będzie ochrzcić chłopca.

– Umówiłem już rodziców chrzestnych, naszych dobrych znajomych: panią Marię Joannę Vogt, żonę pana Jana Franciszka Vogta, piekarza, i pana Jana Sombera [Sommera?], tkacza [Jan Franciszek Elsner ożenił się przed sześciu laty z Ewą Rozyną, córką grodkowskiego tkacza Jana Sommera, którą po roku stracił, jak i później córeczkę ze swego pierwszego małżeństwa; poproszenie więc tkacza Jana Sommera, omyłkowo nazwanego Somberem, aby został ojcem chrzestnym nowo naro­dzonego Józefa, byłoby wzruszającym gestem o głęboko ludzkiej wymowie – przyp. K.B.].

– Jakie imiona damy chłopcu?

– Na pierwsze Józef, na cześć Świętego Józefa, opiekuna Najświętszej Maryi Panny i Jezusa Chrystusa, i na pamiątkę po twoim świętej pamięci ojcu, moja droga żono.

– Modliłam się też do Świętego Antoniego, który trzyma na ręku dzieciątko Jezus, i dałam na chleb Świętego Antoniego.

– Tak, na drugie niech się zowie Antoni.

– A na trzecie Franciszek, po tobie, mój kochany mężu.

– Niech zatem będzie się zwał Józef Antoni Franciszek.

Późnym popołudniem gromadka wiernych udała się z dziecięciem do kościoła parafialnego św. Michała Archanioła. Droga była krótka, wystarczyło tylko przejść przez pobliski rynek. Szedł ojciec dziecka (nie jest pewne, czy matka czuła się już na siłach wyjść z domu), szli rodzice chrzestni, dziadkowie, krewni i sąsiedzi. W farze zaczekali w kruchcie, aż z zakrystii wyjdzie ku nim ksiądz Franciszek Miller. Kapłan powitał ich, zapytał o zamiary i poprowadził do chrzcielnicy. Tam, polewając dziecko święconą wodą, wypowiedział tę ważną formułę: „Ja ciebie chrzczę w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego”.

Ksiądz Miller chrzcił w języku niemieckim, albowiem w Grodkowie i w okolicach wszyscy mówili już wtedy po niemiecku, ale chrzest odbył się w obrządku rzymskokatolickim, albowiem Grodków, należący do biskupów wrocławskich, był katolicką wyspą wśród przeważnie ewangelickich jeszcze wówczas śląskich ziem.

Kiedy wierni wracali z ochrzczonym Józefem Antonim Franciszkiem do domu przy Löwenstrasse, czerwcowe słońce stało jeszcze wysoko na niebie i jednakowo świeciło śląskim katolikom i śląskim ewangelikom, niemieckim i polskim Ślązakom.

W rodzinnym domu

Kto za pruskich czasów wchodził do Grodkowa przez Bramę Lewińską, napotykał zaraz po lewej stronie ulicy piętrowy murowany dom Elsnerów. Między tym domem a murem miejskim mieścił się wjazd na podwórko na tyłach domu. Wjeżdżały tamtędy fury załadowane deskami z tartaku. Na podwórku bowiem w szopie składowano drewno potrzebne do obróbki w warsztacie stolarskim prowadzonym przez Jana Piotra Els­nera, a potem przez jego syna Jana Franciszka. Na podwórku wykonywano również – zwłaszcza latem – część prac stolarskich. Było tam jeszcze sporo miejsca na przydomowy ogródek. Rośliny podlewano wodą czerpaną ze studni (prawdopodobnie jednej z czternastu przydomowych w mieście, nie licząc czterech ogólnodostępnych w rynku). Właśnie tam – gdzie rzemiosło tak zgodnie sąsiadowało z przyrodą, pośród zapachów kwiatów i żywicy, przy brzęczeniu pszczół i zgrzytaniu pił, przy ptasim świergocie i stukocie młotków – zabawiał się mały Józio Elsner.

Z podwórka wchodziło się do warsztatu na parterze. Jan Franciszek Elsner nie był zwyczajnym stolarzem, był już raczej lutnikiem. Chętniej niż stoły i szafy wyrabiał instrumenty muzyczne: harfy, skrzypce, klawikordy, a może już fortepiany. Przyuczył się do tego u przyszłego teścia, Józefa Matzkego, którego odwiedzał pod Kłodzkiem, starając się o rękę jego córki. Matzke prowadził warsztat lutniczy, z którego wychodziły lutnie i skrzypce. Niestety, zmarł tuż przed ślubem swej cór­ki z Janem Franciszkiem.

Jan Piotr, dziadek chłopca, akceptował lutniczą pasję swego syna. Sam też nie był zwyczajnym stolarzem. Wyżywał się w snycerstwie. To on przed laty cyzelował detale wielkiego ołtarza w grodkowskim kościele parafialnym. Do późnych lat pomagał synowi w prowadzeniu warsztatu, być może rzeźbił główki skrzypcom, głowy harfom, a nogi fortepianom, które Jan Franciszek budował, wnukowi zaś strugał drewniane figurki do zabawy. Zmarł w roku 1780 w wieku 88 lat. Zdążył jeszcze (w 1772 roku) wydać za mąż za chirurga Henryka Raba swoją wnuczkę, stryjeczną siostrę Józefa, Janinę Józefę. Niewiele o nich wiadomo, jak i o samych stryjach i ciotkach Józefa; dziadek Jan Piotr i jego żona Barbara z domu Paltzin mieli dziesięcioro dzieci; czy wszystkie osiągnęły wiek dorosły?

Z wesela państwa młodych mógł zapamiętać trzyletni wtedy Józio tylko muzykę. Dopiero po latach dowiedział się, że tamtego roku Austria i Rosja przystąpiły do pierwszego rozbioru sąsiadującej ze Śląskiem Rzeczypospolitej.

Kiedy Józiowi nudziły się zabawy w ogrodzie, zaglądał do warsztatu. Ojciec pokazywał mu, jak się robi skrzypce. Potrzebne było odpowiednie drewno. Na wierzchnią płytę pudła rezonansowego nadawał się najlepiej świerk o regularnych słojach; na płytę spodnią – drewno jaworowe; na podstrunnicę – deseczka z hebanu… Wkrótce chłopiec poznał wszystkie części i detale skrzypiec: szyjkę z główką, boczki, efy, podstawek, strunociąg, guziczek i tajemniczą, bo schowaną w pudle rezonansowym, drewnianą duszę, bez której dźwięki skrzypiec byłyby mocno stłumione. Umiał sam naprężyć włosie smyczka, kręcąc odpowiednio śrubą żabki, i natrzeć je kalafonią; nauczył się stroić skrzypce na dźwięki g, d1, a1, e2, kręcąc czterema kołkami z zaczepionymi na nich strunami.

W warsztacie panował wzorowy porządek. W centralnym miejscu stał stół stolarski – niczym ołtarz. W odpowiednich przegródkach regału leżały gotowe do użycia dłuta rzeźbiarskie do drewna: łężyki proste płaskie, skośne, wklęsłe, krótkie, wygięte, ścięte prawe, ścięte lewe, dłutka trójkątne proste, zgięte…, obok spoczywały świdry: kręty, środkowiec, pogłębiak, łyżkowy, po sąsiedzku korba do świdrów grzechotkowa z uchwytem dwuszczękowym…, na półkach stały strugi do drewna: płaszczyznowy gładzik, kątnik prosty, bocznik, płaszczyznowy spustnik, kątny skośny, wręgownik, wypustnik, wpustnik, wygładnik, żłobnik, dalej: zwornica stolarska nastawna, metalowa ze śrubą, pobijaki drewniane prostokątne, obcęgi do gwoździ, toporki ciesielskie…, na ścianie tkwiły zawieszone na hakach piły do drewna: dwuchwytowe, jednochwytowe, ramowe z naciągiem sznurowym…

Józef w tym otoczeniu od małego nabierał szacunku do pracy, uczył się porządku, rzetelności i wytrwałości.

Warsztat zajmował tylko część parteru. W części frontowej domu mieściła się jeszcze kuchnia i pokój jadalny, gdzie spożywano posiłki, a wieczorami rozmawiano, śpiewano i muzykowano. Jan Franciszek grał na instrumentach, które sam produkował, to znaczy na skrzypcach i harfie, także śpiewał. Towarzyszył mu często szwagier, Emanuel Matzke. Był wprawdzie malarzem, ale też muzykiem amatorem nieźle grającym na violi d’amore, instrumencie pochodzącym prawdopodobnie z pracowni wrocławskiego lutnika Maximiliana Zachera.

Viola d’amore nie należy do rodziny wiol, jakby mogła wskazywać na to jej nazwa. Gra się na niej jak na skrzypcach, czyli trzymając ją na lewym ramieniu pod podbródkiem i pobudzając struny smyczkiem pociąganym prawą ręką. Różni się ona jednak od skrzypiec budową; ma na przykład 5–7 strun jelitowych melodycznych i przynajmniej tyleż strun rezonujących metalowych. Te ostatnie, zaczepione na spodzie strunociągu, przebiegają pod nim i przewleczone przez małe otworki w podstawku biegną dalej kanalikiem schowane wewnątrz szyjki, docierając w końcu do dużej skrzynki kołków, w której są z drugiego swego końca do kołków zaczepione. Ta skomplikowana i niezwykła budowa instrumentu sprawia, że zyskuje on niecodzienne, zaskakująco przyjemne brzmienie.

Dźwięki amorki, jak pospolicie nazywano violę d’amore, fascynowały malca. Chciał koniecznie na niej grać, na co nie można mu było pozwolić z obawy przed zepsuciem tego cen­nego instrumentu. Ojciec wyrabiał więc malcowi małe skrzypce do gry: czterolatkowi jeszcze ósemki (1/­8), sześciolatkowi – ćwiartki, siedmiolatkowi – połówki, a w końcu pełnowymiarowy instrument, z którym Józio, opanowawszy już nieźle grę na nim, mógł wyjechać do Wrocławia.

W szkole

Fryderyk II już w roku 1763 wprowadził dla świeżo przyłączonych ziem śląskich regulacje dotyczące szkolnictwa podstawowego. Zakładały one przymus szkolny. Do szkół ludowych (parafialnych) miały chodzić dzieci od 5 do 14 roku życia i miały być wychowywane w duchu religii ewangelickiej. Każde dziecko powinno mieć podręcznik, a koszt jego kupna i nauki ponosili rodzice. Ze względu na wykorzystywanie dzieci do pracy w rolnictwie rok szkolny miał trwać od 25 września do 15 kwietnia.

Ponieważ duchowieństwo katolickie nie godziło się na wykluczenie swojej religii ze szkół (a na Śląsku – na przykład w roku 1767 – działało w miastach 90 szkół katolickich na 57 luterańskich), król zlecił Janowi Ignacemu Felbigerowi, opatowi Klasztoru Augustianów w Żaganiu, przygotowanie projektu nowej ustawy. Wprowadzała ona obowiązek szkolny dla dzieci od 6 do 13 roku i nakazywała odpowiednie przygotowanie nauczycieli – powinni oni wykazać się świadectwem ukończenia seminarium nauczycielskiego i zdanym egzaminem z umiejętności prowadzenia lekcji, z gry na organach, śpiewu kościelnego i znajomości języków polskiego i niemieckiego. Felbiger opracował podręczniki szkolne, między innymi dwujęzyczny elementarz Nowo zebrane obiecadło do sylabizowania y czytania dla potrzeby osobliwie Górnego Śląska szkół po polsku y po niemiecku wyprawione (wydany w 1765 w Żaganiu). Wprowadził jako osobny przedmiot naukę religii, a w szkołach miejskich naukę początkową łaciny, francuskiego, historii, geografii i muzyki. Zalecał odchodzenie od pamięciowego nauczania, stosowanie metody rozumowej, wygłaszanie pogadanek, posługiwanie się – przy nauce geografii i historii – mapą, również słownikiem. Zajęcia miały trwać codziennie (z wyjątkiem nie­dziel) w godzinach 8–11 i 13–15.

Szkoła miejska, w zasadzie parafialna, przy grodkowskim kościele, spełniała wszystkie warunki stawiane przez fryderycjańską ustawę. Miała świetne tradycje, istniała co najmniej od 1324 roku, wypuszczała w świat wielu zdolnych uczniów (jednym z pierwszych proboszczów grodkowskiego kościoła był Jakub z Grodkowa, a w latach 1460–1492 ośmiu młodych grodkowian studiowało w Akademii Krakowskiej).

Gdy w roku 1774 Elsner zaczął uczęszczać do szkoły miejskiej, jej rektorem (dyrektorem) był Jan Fryderyk Spielvogel. Wzbudzał on szacunek swym dystyngowanym wyglądem, bujną, pełną loków, pudrowaną peruką. Zdaje się, że z wszystkich przedmiotów największą wagę przykładał do muzyki. Sam komponował drobne utwory kościelne dla szkolnego chóru. Popisywał się śpiewem solowym swych córek, kiedy zaś opuściły one szkołę, na ich miejscu postawił jako solistę małego Elsnera. W istocie, mocny i czysty dyszkant Józia połączony z wrodzoną muzykalnością śpiewaka wzbudzał zachwyt słuchaczy; pamiętał o tym długo jego szkolny kolega Gockert, którego wspomnienia wykorzystał Carl Julius Adolph Hoffmann w biogramie Elsnera w swoim leksykonie muzyków śląskich Die Tonkünstler Schlesiens.

Wszystko wskazuje na to, że nie tylko zdolności muzyczne Józia były ponadprzeciętne. Chłopiec bez trudu pochłaniał wszelką wiedzę, co skłoniło jego rodziców do wysłania go na dalszą naukę do Wrocławia. Zapewne marzyła im się dla syna kariera, jaką zrobił przed stu laty grodkowianin Sebastian von Rostock, który po studiach otrzymał szlachectwo i został biskupem wrocławskim. Nawet przez myśl im nie przeszło, że ich syn zrobi karierę dużo większą – wprawdzie nie w hierarchii kościelnej, ale na polu muzyki. I że przejdzie do historii. Któż bowiem pamięta dziś biskupa Rostocka, o Elsnerze zaś pamiętają wszyscy prawdziwi melomani (a zapamiętają na pewno Czytelnicy niniejszej książeczki).

Bezpłatny fragment

Pełną wersję publikacji możesz zakupić na stronie pwm.sklep.pl

Źródła cytatów (tłumaczenia cytatów na język polski, jeśli nie podano inaczej – Krzysztof Bilica)

[ 1 ] Józef Elsner, Sumariusz moich utworów muzycznych z objaśnieniami o czynnościach i działaniach moich jako artysty muzycznego, z niemieckiego przełożył w r. 1855 Kazimierz Lubomirski, oprac. Alina Nowak-Romanowicz, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1957.

[ 2 ] Józef Elsner, Rozprawa o melodii i śpiewie, w którey umieysza się pierwszy oddział drugiey rozprawy o Rytmiczności i Metryczności polskiego języka, [rękopis], Warszawa [1830], wer. elektr.: red. Joanna Dzidowska, skład, przykłady muzyczne i metryczne Krzysztof Bilica, Narodowy Instytut Muzyki i Tańca, Warszawa 2020, https://nimit.pl/­wp-content/­uploads/­2023/­09/­Biale-plamymuzyka-i-taniec-J.-Elsner-Rozprawa-o-melodii-i-spiewie-edycjaJ.-Dzidowska-K.-Bilica.pdf [data dostępu: 17.10.2024].

[ 3 ] Marek Bratuń, Wrocław w relacji podróżniczej Michała Jerzego Wandalina Mniszcha z początku czerwca 1766 roku, „Rocznik Wrocławski” 1996, nr 3.

[ 4 ] Paul Peikert, Kronika dni oblężenia. Wrocław 22 I – 6 V 1945, do druku podali oraz wstępem i komentarzem opatrzyli Karol Jonca i Alfred Konieczny, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław–Warszawa–Kraków 2009.

[ 5 ] Wojciech Bogusławski, Elsner, w: tegoż, Dzieła dramatyczne, t. 7, [s.n.], Warszawa 1823.

[ 6 ] Alina Nowak-Romanowicz, Józef Elsner. Monografia, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1957.

[ 7 ] Wacław Długoborski, Józef Gierowski, Karol Maleczyński, Dzieje Wrocławia do roku 1807, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1958.

[ 8 ] [Anonim], Über die Kirchenmusik in Wien, Wien 1781, cyt. za: Mariusz Urban, Krytyka katolickiej muzyki liturgicznej w polemikach i sprawozdaniach z II połowy XVIII wieku, „Liturgia Sacra” 2021, R. 27, nr 1 (57), https://czasopisma.uni.opole.pl/­index.php/­ls/­article/­view/­3604/­3711 [data dostępu: 13.01.2025].

[ 9 ] Charles Burney,Obecny stan muzyki w Niemczech, Niderlandach i Zjednoczonych Prowincjach albo dziennik podróży przez owe kraje, podjętej celem zebrania materiałów dla powszechnej historii muzyki,przełożył, opracował i wstępem opatrzył Jakub Chachulski, Muzeum Pałacu Króla Jana III w Wilanowie, Warszawa 2018.

[ 10 ] Michał Kleofas Ogiński, Pamiętniki Michała Ogińskiego o Polsce i Polakach od roku 1788 aż do końca roku 1815, t. 2, nakładem Księgarni Jana Konstantego Żupańskiego, Poznań 1870.

[ 11 ] Zbigniew Raszewski, Bogusławski, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1982.

[ 12 ] Stanisław Schnür-Pepłowski, Bogusławski we Lwowie (Ustęp z dziejów sceny polskiej) 1795–1799, Jakubowski & Zadurowicz, Lwów 1895.

[ 13 ]Inny słownik języka polskiego PWN, pod red. Mirosława Bańko, t. 1, Polskie Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 2000.

[ 14 ]Myśli patrzącego przez okno na ulicę, [s.n.], [Warszawa] 1791, https://bcpw.bg.pw.edu.pl/­dlibra/­publication/­464/­edition/­689/­content [data dostępu: 17.10.2024], cyt. za: Tadeusz Frączyk, Warszawa młodości Chopina, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Kraków 1961.

[ 15 ]Teatr, „Gazeta Warszawska” 9.11.1802, nr 90, https://academica.edu.pl/­reading/­readSingle?page=1&uid=28463481 [data dostępu: 13.01.2025].

[ 16 ]  „Gazeta Korrespondenta Warszawskiego i Zagranicznego” 11.02.1803, nr 12, https://academica.edu.pl/­reading/­readSingle?page=8&uid=104601786 [data dostępu: 13.01.2025].

[ 17 ] Jan Ekier, Wstęp do Wydania Narodowego Dzieł Fryderyka Chopina, cz. 1: Zagadnienia edytorskie, Towarzystwo im. Fryderyka Chopina, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Warszawa–Kraków 1974.

[ 18 ] Fryderyk Skarbek, Pamiętniki Fryderyka hrabiego Skarbka, opracował, wstępem i przypisami opatrzył Piotr Mysłakowski, Narodowy Instytut Fryderyka Chopina, Warszawa 2009.

[ 19 ] Jan Kosim, Ernst Theodor Amadeus Hoffmann i Towarzystwo Muzyczne w Warszawie, w: Szkice o kulturze muzycznej XIX w. Studia i materiały, t. 2, pod red. Zofii Chechlińskiej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1973.

[ 20 ] Aleksander Kraushar, Towarzystwo Królewskie Przyjaciół Nauk 1800–1832. Monografia historyczna osnuta na źródłach archiwalnych, t. 3, Gebethner i Wolff, Kraków–Warszawa 1902, https://polona.pl/­item-view/­2807b47d-8470-4f87-abf2-b0dfc7618e49?page=196&searchQuery=elsner [data dostępu: 13.01.2025].

[ 21 ] „Roczniki Towarzystwa Warszawskiego Przyjaciół Nauk” 1818, t. 12, https://crispa.uw.edu.pl/­object/­files/­400448/­display/­Default [data dostępu: 13.01.2025].

[ 22 ] Władysław Kopaliński, Słownik mitów i tradycji kultury, Oficyna Wydawnicza „Rytm”, Warszawa 1985.

[ 23 ] Maria Prokopowicz, Warszawscy księgarze i wydawcy, w: Szkice o kulturze muzycznej XIX w. Studia i materiały,t. 1, pod red. Zofii Chechlińskiej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, War­szawa 1971.

[ 24 ] Stanisław Małachowski-Łempicki, Wykaz polskich lóż wolnomularskich oraz ich członków w latach 1738–1821 poprzedzony zarysem historji wolnomularstwa polskiego i ustroju Wielkiego Wschodu Narodowego Polskiego, Nakładem Polskiej Akademji Umiejętności, Kraków 1929.

[ 25 ] Stanisław Małachowski-Łempicki, Raporty szpiega Mackrotta o wolnomularstwie polskiem 1819–1822, Gebethner i Wolff, Warszawa [ok. 1931].

[ 26 ] Józef Sebastian Pelczar, Masoneria, jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacya, ceremoniał i działanie według pewnych przeważnie masońskich źródeł napisał…, wyd. 4 rozszerzone, nakładem autora, Kraków 1914.

[ 27 ] Józef Elsner, Rozprawa o metryczności i rytmiczności języka polskiego, szczególnie o wierszach polskich we względzie metrycznym, Warszawa 1818; wer. elektr.:red. Joanna Dzidowska, skład, przykłady muzyczne i metryczne Piotr Maculewicz, wyd. 4, Warszawa 2015, https://nimit.pl/­wp-content/­uploads/­files/­­J.%20Elsner%20­-%20Roz­prawa%20o%20met­rycz­no%C5%9Bci%20i%20ryt­micz­no%C5%9Bci%20j%C4%99zyka%20pol­skiego%20­-%20wyda­nie%20kry­tycz­ne%20.pdf [data dostępu: 17.10.2024].

[ 28 ] Krzysztof Bilica, Polnische Kadenz in Chopin-Werken als Ausdruck des Einflusses der polnischen Sprache auf die nationale Musik, w: Chopin 1810–2010. Ideas, interpretations, influence, [The third International Chopin Congress, Warsaw, 25 February to 1 March 2010], Vol. 2, ed. Irena Poniatowska, Zofia Chechlińska, The Fryderyk Chopin Institute, Warsaw 2017.

[ 29 ] Magdalena Dziadek, Od Szkoły Dramatycznej do Uniwersytetu. Dzieje wyższej uczelni muzycznej w Warszawie 1810–2010, t. 1: 1810–1945,Wydawnictwo Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina, Warszawa 2011.

[ 30 ]Korespondencja Fryderyka Chopina, oprac. Zofia Helman, Zbigniew Skowron, Hanna Wróblewska-Strauss, t. 1: 1816–1831, t. 2, cz. 1: 1831–1838, cz. 2: 1838–1839, Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego, Warszawa 2009–2017.

[ 31 ]Musikalische Reiseblätter. Wilna. Warschau, »Neue Zeitschrift für Musik«, Nr. 19, 3.09.1841, https://books.google.pl/­books?id=zuk2AQAAMAAJ&­pg=PA24&hl=pl&­source=gbs_selected_pages&­cad=1#v=onepage&­q=september&f=false [data dostępu: 17.10.2024].

[ 32 ] Ferdynand Hoesick, Józef Elsner i pierwsze Konserwatoryum w Warszawie (z papierów i pamiątek po Elsnerze), „Biblioteka Warszawska”, t. 3, Michał książę Radziwiłł, Warszawa 1900, https://www.sbc.org.pl/­dlibra/­publication/­104298/­edition/­98174?language=pl [data dostępu: 17.10.2024].

[ 33 ] Anna Wóycicka, Wieczorek pożegnalny Fryderyka Chopina, „Pion” 16.06.1934, R. 2, nr 24, https://bc.umcs.pl/­dlibra/­publication/­44659/­edition/­41103?language=pl [data dostępu: 17.10.2024].

© Copyright by Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Poland 2025

ISBN 978-83-224-5289-9

PWM 21 028

Wydanie I. Printed in Poland 2025

malemonografie.pl

Zrealizowano ze środków finansowych Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Portret kompozytora na okładce

Ewelina Gąska

Projekt graficzny serii

Marcin Hernas

Frontyspis

Józef Elsner, Ave Maria Es-dur op. 68 – fragment autografu

Podpis Elsnera pochodzi z autografu Rozprawy o Melodyi i Śpiewie […], oryginał w Bibliotece Książąt Czartoryskich

Redakcja merytoryczna

Stanisław Będkowski

Redakcja językowa

Artur Kozendra

Korekta

Artur Kozendra, Anna Zygmanowska

Skład i łamanie wersji papierowej

Elżbieta Rzyczniak

Przygotowanie wersji elektronicznej

Karolina Kaiser,

Redaktor prowadzący

Artur Kozendra

Polskie Wydawnictwo Muzyczne

al. Krasińskiego 11a, 31-111 Kraków

www.pwm.com.pl