Efekt latte. Dlaczego nie trzeba być bogatym, by mieć bogate życie - David Bach, John David Mann - ebook

Efekt latte. Dlaczego nie trzeba być bogatym, by mieć bogate życie ebook

David Bach, John David Mann

4,4

Opis

David Bach to jeden z tych ekspertów finansowych, których powinniście posłuchać, kiedy przerazi was stan waszego portfela. Jego skuteczny i łatwy w zastosowaniu program pokaże wam, w jaki sposób wydawać, oszczędzać i inwestować swoje pieniądze, aby móc sobie pozwolić na spełnianie marzeń.
TONY ROBBINS, AUTOR BESTSELLERA MONEY: MISTRZOWSKA GRA

Pozwólcie, aby ta piękna historia, przetykana praktyczną wiedzą, natchnęła was do wprowadzenia kilku zgrabnych i prostych zmian – bez planowania – aby zbudować majątek, który pozwoli wam robić w życiu to, co kochacie.
VICKI ROBIN, AUTORKA BESTSELLERA PIENIĄDZE ALBO ŻYCIE

David Bach po mistrzowsku opanował umiejętność zrozumiałego tłumaczenia skomplikowanego świata inwestycji. "Latte Factor" może się okazać jego najprostszym, a zarazem najsilniej oddziałującym przesłaniem.
SIMON SINEK, OPTYMISTA I AUTOR BESTSELLERÓW
ZACZYNAJ OD DLACZEGO ORAZ LIDERZY JEDZĄ NA KOŃCU

A gdyby tak, bez większego ryzyka i drastycznych zmian, osiągnąć wolność finansową i podążyć za marzeniami? Poznaj Efekt latte. Jesteś bogatszy, niż ci się wydaje.

David Bach, legendarny ekspert do spraw osobistych finansów, i mistrz narracji John David Mann opowiadają historię dwudziestoparoletniej redaktorki z Nowego Jorku. Zoey Daniels pracuje w magazynie podróżniczym, lubi swoje zajęcie i jest w tym dobra – gorzej radzi sobie z własnymi finansami, przytłoczona studenckim kredytem i zadłużeniem na karcie kredytowej. Nieustannie dręczy ją myśl: czy tak ma wyglądać moje życie?

Dziewczyna nie umie poradzić sobie z tym zapętleniem – dopóki, namówiona przez swą szefową, nie nawiąże pogawędki ze starszym mężczyzną pracującym w urokliwej brooklyńskiej kawiarni. Tych dwoje dojrzałych ludzi odsłoni przed nią „trzy sekrety wolności finansowej” i trzy mity na temat finansów. W ciągu pełnego emocji tygodnia Zoey odkryje, że życie osób z jej otoczenia jest bogatsze i bardziej złożone, niż się jej wydawało. A dzięki prostym i sprawdzonym wskazówkom Henry’ego ona również będzie mogła rozpocząć takie życie, o jakim zawsze marzyła.

Efekt latte może pomóc każdemu – starszym przedstawicielom wyżu demograficznego, niepewnym, czy odłożyli wystarczające środki na emeryturę, milenialsom tonącym po uszy w studenckich kredytach czy skłaniającemu się ku mądrzejszym wyborom pokoleniu Z. Każdy z nas, niezależnie od wieku, jest w stanie osiągnąć niezależność finansową. Książka wciąga i krzepi od pierwszej stronicy; tę inspirującą historię można poznać w niecałą godzinę, ale jej wpływ pozostanie z nami na zawsze.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 155

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,4 (255 ocen)
153
65
26
8
3
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PatrycjaKaron

Nie oderwiesz się od lektury

polecam, szybko się czyta i bardzo wciąga
00
Marzena_oo7

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna książka, czytając ją inaczej spogląda się na sprawy finasów ale także na swoje życie i to co jest w nim ważne.
00
iwdian

Dobrze spędzony czas

Inspirująca
00
Ironsword1983

Nie oderwiesz się od lektury

GENIALNA
00
AgnieszkaZmiertka

Nie oderwiesz się od lektury

Super się czyta polecam
00

Popularność




Tytuł oryginału: THE LATTE FACTOR
Published by arrangement with Atria Books, an Imprint of Simon & Schuster, Inc. in New York, NY.
Copyright © 2019 by David Bach All rights reserved.
The Latte Factor and the Latte Factor Challenge are registered trademarks of David Bach and FinishRich Media LLC.
Copyright © for the Polish edition by Wydawnictwo Studio EMKA Warszawa 2020
Przekład: Adam Bukowski, Jacek Środa
Projekt okładki: MDESIGN Michał Duława
Redakcja i korekta: Halina Tchórzewska-Kabata, Michał Kabata
Zdjęcia na okładce:Runrun2 | Shutterstock.com Per Bengtsson | Shutterstock.com
Wszelkie prawa, włącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub w części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.
Wydawnictwo Studio [email protected]
ISBN 978-83-66142-41-1
Skład i łamanie: www.pagegraph.pl
Konwersja:eLitera s.c.

Wyrazy uznania dla książki Davida Bacha

Latte Factor (w polskim wydaniu:Efekt latte)

Latte Factor to arcydzieło. Strategie Davida Bacha pomogły mi zostać milionerem przed trzydziestką. Przeczytajcie tę książkę, wcielcie jej przekaz w życie i opowiedzcie o niej wszystkim swoim znajomym. Odmieni wasze życie.

Grant Sabatier, autor Financial Freedom, założyciel Millennial Money

Od ponad dwudziestu lat David Bach wpływa na ludzkie życie dzięki swoim prostym acz cennym naukom na temat pieniędzy, inwestowania, oszczędzania i budowania majątku. Wiem to, ponieważ przedstawiliśmy zasadę latte factor w „The Oprah Winfrey Show” i osobiście widziałam, jak David zmienia życie dziesiątków milionów ludzi. I nie poprzestaliśmy na rozmowie na temat efektu latte – sami włączyliśmy go do naszego życia!

Candi Carter, producentka „The View”, była producentka „The Oprah Winfrey Show”

Latte Factor to emocjonalna opowieść, która inspiruje, by realizację swoich marzeń zacząć już dziś. Narracyjny geniusz Bacha i Manna sprawia, że ta książka jest jednym z najbardziej rewolucyjnych dzieł naszych czasów.

Farnoosh Torabi, gospodarz programu „So Money”, autor książki When She Makes More

David Bach to najwybitniejszy światowy specjalista w dziedzinie finansów osobistych, a jego Latte Factor jest tego przekonującym dowodem. Nikt lepiej od niego nie potrafi nauczać, jak osiągnąć finansową wolność. A co więcej, ta przepiękna historia jest tak prawdziwa i bliska, że wzbudza rzeczywiste pragnienie wykorzystania paru prostych wskazówek, pozwalających każdemu zbudować majątek i rozpocząć prawdziwie bogate życie. Zakochałem się w każdej kartce tej książki.

Scott Harrison, założyciel organizacji dobroczynnej charity: water, autor bestsellera Thirst

Jest pewien powód, który sprawił, że David Bach sprzedał ponad 7 milionów swoich książek: to działa! Ta cudowna historia może zainspirować do podjęcia działań, które odmienią wasze życie na lepsze. Naprawdę nie trzeba być bogatym, żeby zacząć inwestować i podążać za swoimi marzeniami.

Jean Chatzky, konsultantka finansowa programu „Today” telewizji NBC i prowadząca podcastu „HerMoney”

Rewelacja! W tej opowieść jest moc, która może odmienić wasze życie. Nie liczy się wiek ani pochodzenie; każdy powinien skorzystać z tej książki, żeby rozbudzić swoje marzenia i zapewnić sobie lepszą przyszłość.

Sarah Jakes Roberts, autorka, bizneswoman, osobowość medialna

Każda Amerykanka powinna przeczytać tę książkę. David Bach to niezrównany bojownik w walce o finansowe upełnomocnienie kobiet – jego Latte Factor stanie się waszym przewodnikiem do zasłużonego bezpieczeństwa i finansowej wolności.

Dottie Herman, prezes i dyrektor generalna firmy Douglas Elliman

Latte Factor natychmiast wskoczył do kanonu; to idealny prezent także dla tych wszystkich ludzi, którzy nie lubią myśleć o finansach – i są z tego powodu ubożsi i nieszczęśliwi. Poświęćcie godzinę na lekturę tej książki, a jej pozytywne owoce będziecie zbierać przez resztę swego życia!

Ken Blanchard, współautor bestsellerów Nowy jednominutowy menedżer orazSekret

Tę książkę powinni przeczytać wszyscy studenci w Ameryce i na całym świecie. Rady Davida są tak niezwykle cenne dlatego, że bardzo łatwo wcielić je w życie; opowieść, którą snuje, nie tylko podnosi na duchu, ale również inspiruje.

dr Jennifer Aaker, General Atlantic, wykładowczyni w Podyplomowej Szkole Biznesu Uniwersytetu Stanforda

Jestem nieustannie zadziwiony błyskotliwością, z jaką David Bach objaśnia skomplikowany świat finansów, a także jego autentyczną troską, by wywrzeć pozytywny wpływ na życie ludzi. Latte Factor to epokowe dzieło!

Louis Barajas, autor The Latino Journey to Financial Greatness

David Bach, kultowy ekspert finansowy, natchnął swoim efektem latte miliony ludzi. Przeczytajcie Latte Factor i przekażcie tę książkę swym najbliższym. Jesteście to sobie winni. W niecałą godzinę dowiecie się, jak osiągnąć finansową dojrzałość.

Bobbi Rebell, certyfikowana doradczyni finansowa (CFP®), autorka książki How to Be a Financial Grownup, prowadząca podcast „Financial Grownup” i była prowadząca telewizyjny serwis biznesowy agencji Reuters

Bach i Mann oferują podyplomowy kurs z zakresu podstaw finansów osobistych oraz niezależności finansowej, opakowany w zajmującą opowieść o odkrywaniu samego siebie. Latte Factor to brylant czystej wody!

Bob Roth, autor bestsellera Siła spokoju

KOCHAM tę książkę! W ciągu jednej radosnej godziny dowiecie się, w jaki sposób dzięki kilku drobnym i prostym zmianom będziecie w stanie całkowicie przeobrazić swoją finansową przyszłość. Latte Factor stanie się hitem na skalę światową!

Darren Hardy, autor bestsellera The Compound Effect, były wydawca oraz redaktor czasopisma „SUCCESS”

Wyśmienita lektura dla milenialsów i pomocne przypomnienie, że drobne życiowe zmiany mogą wywrzeć ogromny wpływ na waszą finansową przyszłość.

Jessica Moorhouse, założycielka Millennial Money Meetup,

prowadząca podcastu „Mo’ Money”

W niespełna godzinę Latte Factor pomoże wam przejąć kontrolę nad swoimi pieniędzmi i swoim życiem. Nieważne, czy właśnie zakładacie firmę, wspinacie się po szczeblach kariery, tkwicie po uszy w długach, czy po prostu pragniecie wieść życie, o jakim zawsze marzyliście. Latte Factor pomoże wam odnieść sukces finansowy, osiągnąć wolność i zapewnić sobie poczucie bezpieczeństwa.

Joe Polish, założyciel Genius Network® oraz GeniusX®, prezes Piranha Marketing Inc.

Od kiedy, wkrótce po trzydziestce, odkryliśmy sformułowaną przez Davida koncepcję efektu latte i wdrożyliśmy jego strategię, polegającą na płaceniu samemu sobie w pierwszej kolejności, zrobiliśmy razem z żoną ogromny krok naprzód pod względem finansowym. Jesteśmy teraz milionerami. Stać nas, by całkowicie poświęcić się wychowaniu dzieci, a ja mogłem rzucić nieprzynoszącą mi satysfakcji robotę w korpo i podążyć za swoją pasją w biznesie!

Philip „PT” Taylor, założyciel FinCon i PT Money

Dla Oprah Winfrey

– która dała mi szansę, bym mógł opowiedzieć

o efekcie latte w jej kultowym programie

i dotrzeć do dziesiątków milionów ludzi.

Dla Paula Coelha

– Twoje słowa „Davidzie, musisz napisać tę książkę!”

ostatecznie popchnęły mnie do napisania Latte Factor.

Dla Alatii Bradley Bach

– która przez dziesięć lat słuchała, jak rozprawiam o napisaniu tej książki,

i nigdy nie wątpiła, że w końcu to zrobię.

Jestem nieopisanie wdzięczny Wam wszystkim.

ROZDZIAŁ 1

Oculus

W poniedziałek rano, jak każdego powszedniego dnia, Zoey wsiadła do pociągu linii L nowojorskiego metra. Łyknęła odrobinę podwójnej caffè latte z kubka i wróciła myślami do zdjęcia.

Myślała o nim przez całą czterdziestominutową podróż – najpierw na zachód, potem na południe – z Brooklynu na swój przystanek na Dolnym Manhattanie. Myślała bez przerwy, nawet wtedy, gdy już wstała i czekała, by wraz z setkami innych pasażerów wysiąść z pociągu.

Co takiego było na tej fotografii?

Drzwi wagonu otworzyły się i Zoey stała się kropelką w oceanie podróżnych przepływającym przez Fulton Center – węzeł przesiadkowy, w którym zbiegają się niemal wszystkie linie metra na Dolnym Manhattanie. Fala poniosła ją wyłożonym szarymi płytami łącznikiem w kierunku ogromnej, przestrzennej konstrukcji od strony World Trade Center. W pewnym momencie Zoey jakby wrosła w ziemię; znieruchomiała, a tłum przelewał się wokół niej. Spojrzała w górę – w nieprzeniknioną otchłań sklepienia. Żebrowania z białej stali przywodziły na myśl olbrzymiego ptaka, feniksa odrodzonego z popiołów 11 września.

Ruszyła dalej, uświadamiając sobie wielkość przestrzeni, którą właśnie przemierzała. Sto osiemdziesiąt metrów śnieżnobiałego włoskiego marmuru. Poczuła się niczym w gigantycznej katedrze.

Oculus. Niesamowity dworzec metra, zaprojektowany z porywającą wyobraźnią. Wrota do jednego z najsłynniejszych pomników i zarazem jednej z największych turystycznych atrakcji na świecie. Zoey przechodziła tędy dwa razy dziennie: raz w drodze do pracy i powtórnie w drodze do domu. Jednak nigdy dotąd nie przystanęła, żeby się tej budowli naprawdę dokładnie przyjrzeć.

Szła przez wyłożony białym marmurem pasaż West Concourse. Po lewej stronie znajdował się przeogromny ekran LED, wielkości nieomal boiska. Zazwyczaj ignorowała nieustającą kanonadę reklam i komunikatów służb miejskich, zmierzając prosto w kierunku ruchomych schodów w głębi. Dziś obraz wyświetlony na gigantycznym ekranie nakazał jej jeszcze raz przystanąć.

Widok przedstawiał łódź rybacką wyposażoną w sieci, z załogą na pokładzie. Wyglądała zupełnie jak łódź na tamtej fotografii, o której Zoey nie była w stanie przestać myśleć. Tyle że zamiast kołysać się przy nabrzeżu, ta łódka tkwiła na samym środku pustyni.

„Dziwne”, pomyślała Zoey. Dziwne i niepokojące.

Obraz przed jej oczami przysłoniły wielkie litery układające się w napis:

Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz,

możesz trafić tam, gdzie wcale nie chcesz się znaleźć.

Po chwili obraz rozpłynął się – zastąpiła go następna reklama.

Zoey ruszyła dalej.

Z końca hali ruchome schody wyniosły ją dwa piętra w górę, ku zalanemu światłem słonecznym szklanemu atrium. Wyszła na zewnątrz i skręciła w kierunku West Street, pod słońce. Przed sobą miała już gmach, w którym pracowała – One World Trade Center, najwyższa budowla na półkuli zachodniej. Uwielbiała stanąć w tym miejscu, odchylić głowę i spoglądać w górę, próbując uchwycić wzrokiem szczyt potężnej wieży wystrzeliwującej w niebo. Robiła tak codziennie.

Dziś jednak jej myśli błądziły gdzie indziej.

Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, możesz trafić tam, gdzie wcale nie chcesz się znaleźć.

Czyżby to była jakaś reklama? Ale Zoey nie wiedziała, co właściwie miała zachwalać – firmę ubezpieczeniową, markę samochodów, apkę dla turystów? Czy czasem nie maczała w tym palców Jessica? Wydawało się, że mógł to być jeden z jej klientów – cokolwiek chciał zareklamować. Tego ranka ów slogan brzmiał jednak jak osobisty komunikat, przeznaczony specjalnie dla Zoey. To właśnie ją gryzło.

Zupełnie jak fotografia – ta, której nie mogła wyrzucić z głowy.

Nagle przypomniała sobie o trzymanym w dłoni kubku. Upiła łyk – kawa była zimna.

Zwykle w tym momencie przeszłaby przez ulicę, weszła do budynku i pojechała windą na trzydzieste trzecie piętro do swojego biura. Dziś jednak zboczyła z utartej ścieżki. Przeszła na drugą stronę West Street i skręciła w prawo, oddalając się od budynku One World Trade Center. Zmierzała w stronę dwóch rozmigotanych w słońcu, ogromnych kwadratowych kaskad, spływających w głąb, dokładnie w tych miejscach, w których pierwotnie pięły się w niebo Dwie Wieże. Na niskich ścianach z czarnego marmuru, okalających kaskady, wykuto niekończące się szeregi nazwisk.

Pomnik 11 września.

Zatrzymała się przy zbiorniku po stronie północnej, spoglądając w dół na taflę wody. Dotknęła dłonią marmuru i odczytała kilkanaście nazwisk. Było ich tak wiele. W tych przerażających dniach września 2001 roku zginęły tutaj tysiące ludzi. Zoey chodziła wtedy do szkoły podstawowej. Spojrzała na ogromne żebrowane skrzydła Oculusa, wklinowane pomiędzy pobliskie drapacze chmur.

Dlaczego dzisiaj wszystko było zupełnie inne?

Jeśli nie wiesz, dokąd zmierzasz, możesz trafić tam, gdzie wcale nie chcesz się znaleźć.

Dokąd właściwie zmierzała Zoey? Jaki był spodziewany cel jej wędrówki?

Czy kiedykolwiek tak naprawdę się nad tym zastanawiała?

Jakiś mężczyzna przystanął na ułamek sekundy, by spojrzeć na zegarek, po czym żwawo ruszył dalej. Zoey drgnęła. Za chwilę i ona spóźni się do pracy.

Już miała zawrócić w kierunku One World Trade Center, gdy znów coś ją powstrzymało. Podeszła do jednej z licznych betonowych ławek. Usiadła. W dłoni nadal trzymała zimną kawę. Przed nią płynęła rzeka turystów, ludzi spieszących do pracy i okolicznych mieszkańców. Wyszeptała do siebie:

– Co ja robię ze swoim życiem?

ROZDZIAŁ 2

Fotografia

Dzień pracy Zoey rozpoczął się na dobre – jak w każdy poniedziałkowy poranek – dokładnie w tej chwili, gdy opuściła klatkę windy na trzydziestym trzecim piętrze. W najbliższy piątek przypadał ostateczny termin oddania wiosennego numeru – wszyscy w redakcji rzucili się w wir pracy. Strumień artykułów, notek biograficznych i podpisów do ilustracji zalał Zoey, domagając się jej uwagi – kolarstwo górskie w Ekwadorze, degustacja wina na Bałkanach, fotoreportaże podpisane przez sławnych podróżników... Jej zadaniem było nadać ostateczny szlif tej pisaninie, przeistoczyć ją w błyskotliwą prozę.

Zoey pracowała dla dużego wydawnictwa. Jego siedziba mieściła się w One World Trade Center. Budynek nazywano Wieżą Wolności. Miano to w odczuciu Zoey nabierało nieco ironicznego zabarwienia – chociaż lubiła szaleńcze tempo swojej pracy, nie nazwałaby czasu spędzonego w biurowych ścianach wolnością. Podobało się jej zajmowane stanowisko; dzień pracy trwał jednak koszmarnie długo, a wynagrodzenie nie było wcale tak atrakcyjne, jak mogliby sądzić jej czytelnicy.

Skoro o ironii mowa: Zoey, dwudziestosiedmioletnia redaktorka słynnego na całym świecie czasopisma podróżniczego, nigdy w życiu nie postawiła stopy poza granicami Stanów Zjednoczonych. Gwoli ścisłości, nie wyjechała nawet na zachód od Missisipi. Nawet nie miała paszportu.

Specjalistka od podróży, która nigdy nie podróżowała.

Szerokim gestem postawiła na biurku laptop. Otworzyła go, zalogowała się do firmowej sieci i zasiadła do pracy. Palce zaczęły biegać po klawiaturze.

Chaos ją uszczęśliwiał – absurdalne terminy, zmiany wprowadzane w ostatniej chwili, wyzwania, aby z przeciętnej pisaniny ulepić coś, co będzie miało ręce i nogi. Odepchnęła od siebie mgliste wrażenie niepokoju. Pochyliła się nad klawiaturą, by nic nie wybijało jej z rytmu pracy.

– Głodna?

Zoey wyprostowała się na krześle i poruszyła zesztywniałą szyją. Naprawdę minęła już pierwsza? Odwróciła się do swojej szefowej, która przyglądała się jej zza niskiej ścianki boksu, stanowiącego jej miejsce pracy.

– Nawet wirtualni podróżnicy powinni czasem coś zjeść – dodała szefowa.

W przeciwieństwie do większości pracowników pisma Barbara nie ceniła ekstrawagancji w modzie ani nie podążała za najnowszymi trendami. Na Zoey robiła niekiedy wrażenie przyjezdnej z małego miasteczka, która nigdy na dobre nie przystosowała się do nowego otoczenia na zamożnym Dolnym Manhattanie – innymi słowy, była w mniejszym lub większym stopniu przeciwieństwem Jessiki. Miała jednak wyjątkowo przenikliwy umysł, wrodzoną empatię i świetne wyczucie sytuacji. Zoey przypuszczała, że właśnie dzięki temu tak doskonale radziła sobie na stanowisku redaktor naczelnej.

Barbara zatrudniła Zoey w wydawnictwie sześć lat temu. Obie natychmiast przypadły sobie do gustu. Barbara miała wysokie oczekiwania i równie wysokie standardy. Pod tym względem była trudną szefową, nigdy jednak nie naciskała na pracowników. Przeciwnie – dopingowała ich. Nie, nikt się jej nie bał. Po prostu nikt nie chciał jej rozczarować.

Zoey nigdy się to nie przydarzyło. Z zapałem wykonywała swoją pracę – a była w tym świetna.

– Jestem głodna jak wilk – odparła. Przełączyła laptop w tryb uśpienia i ruszyła za Barbarą do windy.

Bufet dla pracowników znajdował się na jednym z wyższych pięter. Rozciągał się stamtąd widok na cały Dolny Manhattan oraz rzekę Hudson ze Statuą Wolności na pierwszym planie. Otwarta przestrzeń i minimalistyczne dekoracje sprawiały, że biurowa kantyna przypominała jeden z wielu luksusowych nowojorskich lunch barów. Zoey przywykła już do sporadycznej obecności mniej lub bardziej znanych celebrytów.

Barbara przyniosła ze sobą proste śniadaniowe pudełko z laki. Teraz pieczołowicie je rozpakowywała. Zoey tymczasem przebiegła wzrokiem po menu. Zdecydowała się na wyszukaną sałatkę z kurczakiem, z dodatkiem komosy ryżowej, migdałów Marcona i organicznych kiełków. Skubiąc danie, próbowała zagaić rozmowę na temat artykułu, nad którym właśnie pracowała. Niestety small talk nie był jej mocną stroną i po dwóch zdaniach zamilkła.

Zapadła chwila ciszy. Barbara ugryzła swoją kanapkę i uważnie przyjrzała się Zoey.

– Zatem... – odezwała się w końcu. – Wygląda mi na to, że jesteś dzisiaj... trochę nie w sosie. Wszystko w porządku?

To właśnie była Barbara i jej spostrzegawczość. Zoey starała się zapomnieć o osobliwym nastroju, który ogarnął ją tego ranka. Szefowa jednak wszystko wyczuła. Zoey westchnęła cichutko. Nie była pewna, od czego zacząć, bo sama nie w pełni rozumiała swój stan.

– Pomyślisz, że to dziwne – zaczęła.

Barbara odgryzła kolejny kęs kanapki. Skinęła głową, by zachęcić ją do mówienia.

– Rano w drodze do metra zawsze wpadam do kawiarni w Williamsburgu.

Gdy zaczęła opisywać otoczenie lokalu, Barbara znowu skinęła głową.

– Helena’s Coffee.

– Znasz ją?

Barbara zerknęła na Zoey znad kanapki. – I co dalej?

– No dobrze – podjęła Zoey. – Na ścianie wisi tam zdjęcie oprawione w ramę. To znaczy jest tam mnóstwo fotografii, cała kawiarnia jest nimi obwieszona. Ale ta jedna jest wyjątkowa.

Można się jej przyjrzeć stojąc w kolejce po odbiór zamówień, co w przypadku Zoey oznacza latte i porannego muffina. W Helena’s Coffee zawsze można liczyć na najświeższe przekąski, najpyszniejszą kawę i najciekawsze grafiki.

Zoey opisała fotografię. Zamilkła i na powrót skupiła uwagę na sałatce.

– No i...? – zachęciła ją Barbara po chwili.

– Właśnie nie wiem. Po prostu myślałam o niej dzisiaj, to wszystko. Nie mam pojęcia dlaczego.

W swoich tekstach Zoey zawsze dbała o jasność wypowiedzi. Tym razem jednak znalezienie właściwych słów sprawiało jej wyraźne trudności.

– Chcesz ją mieć.

Zoey westchnęła. Oczywiście, że chciała.

Widok był pociągający w swojej prostocie: świt w małej nadmorskiej wiosce. Pierwsze promienie słońca rzucają bursztynowy blask, lśniący jak drogocenne klejnoty. Na pierwszym planie rybacy szykują kuter do wyjścia w morze. Złota godzina – tak nazywano czas tuż po wschodzie słońca, kiedy czerwonawe światło ma konsystencję miodu. Zoey czuła w tym jakąś magię – nagła cisza buzująca niewidoczną energią, zastygła w czasie na jedwabnej nici.

Wydruk fotografii był słusznych rozmiarów – szeroka mniej więcej na sto dwadzieścia centymetrów, a wysoka na dziewięćdziesiąt. Mimo to uwadze Zoey zawsze umykały drobne szczegóły, ponieważ nigdy nie spędziła w tym miejscu wystarczająco dużo czasu, by uważnie się przyjrzeć. Co rano wychodziła z mieszkania (zazwyczaj w pośpiechu), pędziła do kawiarni po podwójną latte z muffinem, a następnie szybkim krokiem udawała się na stację metra – by złapać pociąg, który dowoził ją w samą porę na Manhattan. Ledwie miała czas, żeby się rozejrzeć, zanim zapłaci za swoje zamówienie. Nawet wtedy, mimo pośpiechu, ta fotografia w niewytłumaczalny sposób ją przyciągała. Tego ranka przystanęła jednak na pół minuty, żeby się jej dokładniej przyjrzeć, postępując o krok czy dwa bliżej. Ta przelotna chwila wystarczyła, żeby obraz trwale wrył się jej w pamięć.

Doskonale wiedziała, w którym miejscu na ścianie swego salonu mogłaby to zdjęcie powiesić. Przy czym „salon” to chyba jednak przesadna nazwa na pokój dzienny, jadalnię i biuro zarazem. Zoey mieszkała ze współlokatorką w małym, zagraconym mieszkanku. Niewiele było tam rzeczy przyciągających wzrok. Ogromna, zalana słońcem plaża całkowicie by to wnętrze odmieniła.

– Niekoniecznie chciałabym ją mieć. To raczej...

Raczej co? Zdjęcie wzbudziło w Zoey emocje, których nie potrafiła dobrze opisać, nie mówiąc o wytłumaczeniu.

– Nie wiem – potrząsnęła głową, oddalając od siebie tę myśl. – Nie wiem nawet, czy jest na sprzedaż. A zresztą nawet jeśli jest...

Ostatnie pięć słów wypowiedziała unisono z Barbarą.

– Nie stać mnie na nią.

Gdyby życie Zoey było piosenką, te słowa pełniłyby funkcję refrenu. Kolejne zwrotki mogłyby nieść w sobie inspirację, przygodę albo refleksję – chciałabym wrócić do szkoły, zwiedzić południowy zachód Ameryki, wyjechać do Europy, kupić mieszkanie z prawdziwą sypialnią, w której mogłabym pisać i ćwiczyć jogę – lecz refren wciąż byłby ten sam: Ale mnie na to nie stać.

Istotnie tak było. Mieszkanie na Brooklynie nie było tak drogie jak życie na Manhattanie – niemniej wiązało się ze sporymi kosztami. Poza tym był jeszcze kredyt studencki, który ciążył jej jak plecak wypchany cegłami. Dobrze, że żyła w mieście, gdzie nie potrzebowała samochodu – bo gdyby jakiś miała, z pewnością już dawno zostałby zajęty na poczet długów. Samochód? Ha! Sytuacja była tak opłakana, że do lata komornik może zająć nawet jej rower.