Dziennik Maryli. Życie i śmierć w Getcie Warszawskim - Maryla - ebook

Dziennik Maryli. Życie i śmierć w Getcie Warszawskim ebook

Maryla

4,5

Opis

Wsłuchani jesteśmy w te coraz bardziej potęgujące się odgłosy walki i strach paraliżuje nas wszystkich, przestajemy być ludźmi, zamieniając się w drgające kłębki nerwów, gotowych oszaleć– pisała ukrywająca się w bunkrze młoda Żydówka, Maryla, kilka dni po wybuchu powstania w getcie warszawskim. Jej dziennik to unikatowe świadectwo Shoah. Autorka opisuje w nim – z perspektywy ofiary i zarazem świadka tych dramatycznych wydarzeń – życie i śmierć zamkniętych za murami getta żydowskich dzieci, kobiet i mężczyzn. Relacjonuje przebieg krwawo przez Niemców tłumionego powstania. Do dziś nie udało się ustalić, gdzie i kiedy zginęła autorka. Prowadzony przez nią od wiosny 1942 roku diariusz urywa się 27 kwietnia 1943 roku. Tuż po wojnie odnaleziono go na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku.

Publikacja opracowana przez Państwowe Muzeum na Majdanku (PMM).

Maryla– była młodą Żydówką zamkniętą w getcie warszawskim. Wiemy, o niej tyle, ile wynika z jej zapisków. Nie znamy nawet jej nazwiska. Przeżyła wielką akcję likwidacji getta w lipcu –wrześniu 1942 roku prawdopodobnie dzięki zatrudnieniu w fabryce Waltera C. Többensa. Straciła wówczas matkę. Miała męża Adama, który przebywał razem z nią w bunkrze o nieznanej lokalizacji.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 144

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (8 ocen)
4
4
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kajaz

Dobrze spędzony czas

Smutne wspomnienia i tak bolesne. Warto przeczytać w 80 rocznicę wybuchu powstania w gettcie Warszawskim. Polecam.
10
edyta19701970

Dobrze spędzony czas

Wsłuchani jesteśmy w te coraz bardziej potęgujące się odgłosy walki i strach paraliżuje nas wszystkich, przestajemy być ludźmi, zamieniając się w drgające kłębki nerwów, gotowych oszaleć – pisała ukrywająca się w bunkrze młoda Żydówka, Maryla, kilka dni po wybuchu powstania w getcie warszawskim. Jej dziennik to unikatowe świadectwo Shoah. Autorka opisuje w nim – z perspektywy ofiary i zarazem świadka tych dramatycznych wydarzeń – życie i śmierć zamkniętych za murami getta żydowskich dzieci, kobiet i mężczyzn. Relacjonuje przebieg krwawo przez Niemców tłumionego powstania. Do dziś nie udało się ustalić, gdzie i kiedy zginęła autorka. Prowadzony przez nią od wiosny 1942 roku diariusz urywa się 27 kwietnia 1943 roku. Tuż po wojnie odnaleziono go na terenie byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku. Publikacja opracowana przez Państwowe Muzeum na Majdanku (PMM).
00
Kalina1

Nie oderwiesz się od lektury

Smutna oraz zatrważająca relacja z getta Warszawskiego wraz z wyjaśnieniami. Warte uwagi.
00

Popularność




Publikacja opracowana przez Państwowe Muzeum na Majdanku

Copyright © Państwowe Muzeum na Majdanku, 2023

Copyright © Prószyński Media Sp. z o.o., 2023

Redaktor prowadzący

Michał Nalewski

Opracowanie edytorskie, redakcja wydawnicza

Dorota Niedziałkowska

Przepisanie rękopisu pierwszego zeszytu

Nadia Sola-Sałamacha

Korekta

Marta Stochmiałek, Marta Grudzińska

Współpraca redakcyjna

Aleksandra Skrabek

Projekt okładki

Izabela Tomasiewicz

Zdjęcie na okładce:

Żydzi prowadzeni ulicą Nowolipie na Umschlagplatz,

fot. Zbigniew Leszek Grzywaczewski,

z archiwum rodzinnego Macieja Grzywaczewskiego,

skan negatywu: Muzeum POLIN,

Fundacja Archeologia Fotografii.

ISBN 978-83-8295-889-8

Warszawa 2023

Wydawca

Prószyński Media Sp. z o.o.

02-697 Warszawa, ul. Rzymkowskiego 28

www.proszynski.pl

PRZEDMOWA

1 grudnia 1950 roku w Warszawie odnaleziono ukryte w dwóch metalowych bańkach po mleku dokumenty będące drugą częścią archiwum, które w czasie okupacji niemieckiej tworzono w getcie z inicjatywy historyka żydowskiego Emanuela Ringelbluma. Pozostawiona przez członków grupy Oneg Szabat spuścizna – zawierająca opracowania naukowe, utwory literackie, pamiętniki, listy i luźne zapiski – stanowi jedno z najważniejszych świadectw zagłady Żydów polskich. Nieco wcześniej odkryty został rękopis również związany z historią getta warszawskiego – tym razem nie w ruinach kamienicy, lecz w składzie budowlanym byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego na Majdanku w Lublinie.

Ów rękopis to fragmenty dziennika pisanego w Warszawie, w tym przez dziewięć dni w bunkrze – jednym z 750, w których po zakończeniu tzw. wielkiej akcji, a więc wywiezieniu do obozu zagłady w Treblince ponad 250 tys. mieszkańców getta, ukrywały się resztki pozostałej przy życiu ludności żydowskiej. Wśród nich autorka diariusza – młoda kobieta o imieniu Maryla, która wraz z mężem Adamem schroniła się w podziemnej kryjówce, przypuszczalnie przy ulicy Leszno 74.

Ocalałe partie dokumentu opisują głównie dramatyczną sytuację w zamkniętej „dzielnicy żydowskiej” w kwietniu 1943 roku, tuż przed wybuchem powstania, w pierwszych jego dniach i kolejną falą deportacji Żydów do dystryktu lubelskiego. Była ona ściśle powiązana z nazistowskimi planami utworzenia w okolicach Lublina istnego zagłębia przemysłowego przez wykorzystanie siły roboczej, urządzeń i surowców z getta warszawskiego. Największym zakładem objętym transferem była spółka niemieckiego przedsiębiorcy Waltera C. Többensa, zajmująca się produkcją tekstylną, którą Niemcy przenosili do obozu pracy w Poniatowej. W jednym z warsztatów tej fabryki w Warszawie pracowała Maryla.

Jej zapiski to dokument osobisty i zarazem świadectwo epoki. Przy jego charakterystyce w pełni uzasadnione są takie przymiotniki, jak niezwykły, poruszający, wstrząsający. Ale największe znaczenie ma fakt, że to głos STAMTĄD – na bieżąco i in situ utrwalający to, co spotkało autorkę będącą świadkiem i ofiarą, a także to, jak ona postrzegała te dramatyczne wydarzenia i jak na nie reagowała. Powstał w ten sposób autobiograficzny przekaz o człowieczeństwie w sytuacji granicznej. To zapis przeżyć, emocji i myśli bardzo dobrej i wrażliwej obserwatorki w obliczu doświadczanych zbrodni i nieuchronnej katastrofy, której była całkowicie świadoma.

Obok niepodważalnej wartości historycznej dziennik Maryli ma niewątpliwe walory literackie. Jako pierwsza zwróciła na to uwagę Franciszka Marciak, historyczka Państwowego Muzeum na Majdanku (PMM), która w 1960 roku przygotowywała edycję autografu. Miała ona ukazać się na łamach „Biuletynu” wydawanego przez Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH), ale usilne starania, czynione zarówno przez redaktorkę naukową, jak i dyrekcję Muzeum, zakończyły się niepowodzeniem – najwyraźniej z powodu ówczesnego klimatu politycznego. Miejscami bardzo krytyczny wobec postaw Polaków i Żydów tekst przedstawiał bowiem wydarzenia w getcie wbrew oficjalnej wizji historycznej, kreowanej i oczekiwanej przez władze komunistyczne. Dla samego ŻIH-u była to kłopotliwa sytuacja, ponieważ w tym czasie zaczął zajmować się problematyką stosunków polsko-żydowskich i publikować opracowania opisujące pomoc niesioną przez Polaków Żydom w okresie okupacji.

Oryginał rękopisu spoczywał w zbiorach Muzeum. Wraz z powołaniem w 1961 roku Rady Naukowej Wy­dawnictw o Majdanku rozpoczęło ono badania. Nadrzędnym celem było przygotowanie obszernej monografii obozu. Z przyczyn oczywistych prace te zdominowały na wiele lat działalność instytucji. Jednak tylko częściowo tłumaczą one niepodjęcie na nowo idei publikacji diariusza. Doszło do tego dopiero w 2008 roku, kiedy nakładem PMM-u i krakowskiego wydawnictwa Homini ukazała się książka w opracowaniu Piotra Weisera zatytułowana Patrzyłam na usta… Dziennik z warszawskiego getta.

Gdy Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie (POLIN) zwróciło się do Państwowego Muzeum na Majdanku z prośbą o wypożyczenie rękopisu Maryli na ekspozycję organizowaną dla upamiętnienia 80. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim, uznałem, że jest to sprzyjająca okoliczność, aby świadectwo Żydówki z Warszawy zostało po raz pierwszy zaprezentowane publicznie właśnie w tym mieście. Podsunęło mi to jednocześnie pomysł przygotowania drugiego wydania źródła. Nowej edycji podjęli się znakomici znawcy historii getta warszawskiego: Zuzanna Schnepf-Kołacz (POLIN) i Dariusz Libionka (PMM). Efektem tej współpracy, do której zaprosiliśmy również wydawnictwo Prószyński Media, jest oddawana w ręce czytelników publikacja.

Na temat losu Maryli możemy jedynie snuć przypuszczenia. Trzeba jednak założyć, że to ona przywiozła swój dziennik na Majdanek. Zapiski urywają się 27 kwietnia 1943 roku. Dzień później do KL Lublin przybył „ogromny transport Żydów z warszawskiego getta”. Jako „zdolnych do pracy” obozowa SS zakwalifikowała 241 mężczyzn i 278 kobiet, pozostałe osoby skazała na śmierć w komorach gazowych. Jeśli w tym transporcie znalazła się Maryla, to zapewne skierowano ją do pierwszej grupy, skoro przetrwały jej notatki. Zatem być może zobaczyła ją inna warszawianka, polska więźniarka polityczna, 17-letnia Jadwiga Ankiewicz. Ona także prowadziła dziennik. Pod datą 28 kwietnia zapisała m.in.: „Te Żydówki, z którymi żeśmy rozmawiały, mają całe twarze zapuchnięte i czerwone, mówią, że po trzy tygodnie siedziały pod ziemią w piwnicach, a kiedy wyciągnęli je tak raptownie na światło dzienne, to z początku w ogóle nie mogły się patrzeć i właśnie od tej raptownej zmiany tak popuchły”.

Niezależnie od tego, czy Maryla zginęła w Warszawie, na Majdanku, w Poniatowej, czy w innym miejscu – jej relacja, chociaż niekompletna i zachowana częściowo jedynie w strzępach, to jeden z najcenniejszych opisów „drogi przez mękę wymierających polskich Żydów” i pozostawionych przez nich „śladów życia i śmierci” (Samuel D. Kassow, Kto napisze naszą historię? Ukryte Archiwum Emanuela Ringelbluma). Ogromne znaczenie tego przesłania najdobitniej oddają słowa samej autorki odczytane ze skrawka papieru:

„epilogiem naszej [bytności]

bo kończy się ona [nieis]tnieniem

[…]

[Nasz los] niech się wryje”.

Tomasz Kranz

Dyrektor Państwowego Muzeum

na Majdanku

ZUZANNA SCHNEPF-KOŁACZ

„CORAZ TRUDNIEJ CHWYCIĆ MI POWIETRZE…”

MARYLA I JEJ DZIENNIK – USTALENIA, DOMYSŁY I WĄTPLIWOŚCI

„Chwyta się więc nas wszystkich od razu w matnię, sieć już nastawiona i ofiarom nie pozostaje nic innego, jak ostatnie beznadziejne drgawkowe ruchy szamocącej się w ostatniej walce z życiem zwierzyny” – słowa te zostały napisane przez autorkę dziennika, prowadzonego w getcie warszawskim. Zanotowała je 23 kwietnia 1943 roku, tuż po zejściu do bunkra, w którym ukryła się na początku powstania.

Kim była autorka dziennika? Jej imię – w zdrobnieniu „Marylka” – pojawia się w diariuszu tylko raz. Wiemy o niej zaledwie tyle, ile można odczytać z zapisanych stron. Młoda kobieta, najprawdopodobniej pochodząca z Warszawy, zamknięta w getcie. Pisze o sobie, że ma semicki wygląd, co napawa ją lękiem przed ucieczką na aryjską stronę. Przeżyła wielką akcję likwidacji getta w lipcu–wrześniu 1942 roku prawdopodobnie dzięki zatrudnieniu w zakładzie (szopie) Waltera C. Többensa. Straciła wówczas matkę. Ma męża Adama, który przebywa razem z nią w szopie, a podczas pierwszych dni powstania w bunkrze o nieznanej dokładnie lokalizacji. Nie podaje, przynajmniej w zachowanych fragmentach, nazwisk osób z najbliższego otoczenia, co uniemożliwia podjęcie próby identyfikacji jej tożsamości.

Pierwszym językiem Maryli jest polski. To w nim zapisuje swoje myśli, uczucia, notuje wydarzenia nawet w najbardziej dramatycznych i pełnych napięcia chwilach. Pokrywa starannym pismem kolejne strony, numerując je i opatrując datami. Pisze na ogół bez błędów, bardzo sprawnie operuje językiem, stosuje porównania, metafory, używa związków frazeologicznych. Komentuje i analizuje otaczającą ją rzeczywistość w sposób, który wskazuje, że jest wykształcona, oczytana i zorientowana w sytuacji międzynarodowej. Ogromnym szokiem dla niej jest zderzenie z ludźmi należącymi do niższych warstw społecznych w bunkrze.

Pisany przez nią dziennik zachował się w postaci dwóch zeszytów. Pierwszy z nich znajduje się w bardzo złym stanie, jego kartki są w strzępach. Z zapisów, które można w nim odczytać, dowiadujemy się, że dotyczy on czasu przed powstaniem – od wiosny 1942 roku do początku marca 1943 roku. Najprawdopodobniej ten zeszyt nie był pierwszym i istniały inne bruliony z wcześniejszymi zapiskami, które nie przetrwały. Początek drugiego zeszytu jest również zniszczony. Zawiera jednak 68 zapisanych i zachowanych w całości stron numerowanych od 267 do 334, co stanowi kontynuację numeracji z poprzedniego. Obejmuje on okres od końca marca do 27 kwietnia 1943 roku, kiedy tekst urywa się nagle. Prawdopodobnie tego dnia, a może niedługo później, schron został wykryty, a autorka zginęła lub została wywieziona. W zeszycie pozostały puste strony.

Dziennik Maryli powstaje „tam i wtedy” – z dnia na dzień, z godziny na godzinę. Stanowi zapis wydarzeń i przeżyć na gorąco, nie jest zniekształcony przez upływ czasu, pamięć i inne narracje. To jeden z dwóch zachowanych do dzisiaj takich zapisów prowadzonych w czasie powstania w getcie warszawskim.

Copyright Stowarzyszenie Centrum Badań

nad Zagładą Żydów i Paweł Weszpiński.

Źródło: B. Engelking, J. Leociak, Getto warszawskie.

Przewodnik po nieistniejącym mieście, Warszawa 2013.

Drugim jest pisana w bunkrze 10-stronicowa relacja autorstwa anonimowej autorki ukrywającej się w piwnicy budynku przy ul. Miłej 32. Obejmuje ona okres od 24 kwietnia do 10 maja 1943 roku. Przechowywana jest w Kibucu Bojowników Getta w Izraelu. Świadectwo to dostarcza wielu cennych informacji na temat życia w schronie, jego wyglądu (na jednej ze stron narysowany jest plan) oraz przeżyć ukrywających się w nim ludzi, których autorka często wymienia z nazwiska. Dzięki temu wiele osób udało się zidentyfikować1. Jednocześnie relacja dostarcza dużo mniej informacji o samej piszącej niż w przypadku dziennika Maryli, jest dużo krótsza i dotyczy tylko czasu powstania. Koncentruje się bardziej na przebiegu wydarzeń w bunkrze niż na myślach i uczuciach piszącej. Ponadto istnieją przesłanki, by przypuszczać, że rękopis jest odpisem sporządzonym poza gettem w czasie wojny przez współpracowników Adolfa Bermana i jego żony Basi Temkin-Bermanowej2. Być może zatem nie są to kartki, które fizycznie były w bunkrze w czasie powstania3.

Zapiski Maryli są więc najprawdopodobniej jedyną zachowaną relacją, która nie tylko z punktu widzenia treści, lecz także swojej materialności jest bezpoś­rednim świadectwem powstania w getcie4. Częściowo zniszczone kartki stanowią namacalny okruch przeszłości. To przedmiot ocalały z Zagłady, fragment świata, który przestał istnieć. „Zapisane słowo nabiera ciężaru rzeczy samej. Nie tylko mówi o faktach, samo jest faktem” – podkreśla Jacek Leociak – „[…] teksty te nabierają wartości już przez to samo, że istnieją, że przetrwały w kształcie, jaki nadali im tamci ludzie, tamten czas”5.

Waga diariusza i jego unikalność na skalę światową polegają zatem zarówno na jego zawartości, jak i na byciu rzeczą per se, w oddzieleniu od jego funkcji jako komunikatora i nośnika znaczeń6. Paweł Rodak wskazuje na wiele elementów, które stanowią o pierwotnej materialności dokumentu osobistego (materiał, nośnik, struktura materialna, wygląd, narzędzie pisania, pismo) i stwierdza, że „dziennik jest nie tylko tekstem. Dziennik jest rzeczą materialną, w której tekst został zapisany”7. Każdy z elementów materialności, takich jak miejsce zapisu, czyli zeszyty, ułożenie tekstu, przekreś­lenia, rodzaj atramentu, wygląd pisma i zniszczenia współtworzy historię.

„WIOSNA BEZ KWIATÓW”

Zachowany bez początkowych fragmentów, a od 1 kwietnia 1943 roku w całości drugi zeszyt dziennika dotyczy nie tylko samego powstania. Duża jego część to relacja z okresu poprzedzającego wkroczenie sił niemieckich do getta w celu jego likwidacji, co było sygnałem do podjęcia oporu i trwającej prawie miesiąc pacyfikacji. Pierwsze strony opowiadają o wieczorze poetyckim Władysława Szlengla8. Wzmianki o poecie, który wkrótce podzielił los większości Żydów, stanowią cenne uzupełnienie wiedzy o twórczości artysty, jego działalności i jej wpływie na pogrążonych w strachu i cierpieniu mieszkańców getta. Spotkania z poetą były dla nich oderwaniem od tragicznej rzeczywistości, dawały chwilowe zapomnienie, poruszały i jednoczyły9. Późniejsze fragmenty dziennika potwierdzają, że Maryla uczestniczyła w wieczorach poetyckich nie raz, co dowodzi, że przychodziły na nie osoby nie tylko z szopu szczotkarzy przy ul. Świętojerskiej10, w którym Szlengel mieszkał, ale z innych „wysp” getta szczątkowego11 oraz, że sam poeta odwiedzał ze swoim programem także inne części getta (Maryla przebywała w enklawie, gdzie mieścił się szop Többensa przy ul. Leszno 74). Autorka dziennika wspomina o wierszu [W]iosna 43 r., usłyszanym na spotkaniu pod koniec marca: „Ten wieczór był tylko krótką ucieczką, <po której> miałam przez godzinę wrażenie, że słowa płynące ku mnie są już poza granicami naszych istnień […] i są tylko wspomnieniem przeżytego koszmaru. Niestety, ostatni wiersz [W]iosna 43 r. nazbyt brutalnie wtłoczył mnie w moją, jakże smutną rzeczywistość”.

Nasuwa się przypuszczenie, że chodzi tu o napisany w styczniu 1943 roku utwór Kontratak12, w którym jest mowa o wiośnie:

[…] Jak purpurowe krwiste kwiaty

z Niskiej i z Miłej, z Muranowa

wykwita płomień z naszych luf

to wiosna nasza – to kontratak

to wino walki uderza do głów…13

Z drugiej strony twórczość poety z ostatnich miesięcy przed jego śmiercią (po lutym 1943) nie zachowała się w całości14. Wiersz [W]iosna 43 r. mógł należeć do tej właśnie zaginionej części.

„ZASZYĆ SIĘ W BIERNOŚCI”

Słowa Maryli mówiące o zapomnieniu w czasie wieczoru poetyckiego i jednocześnie nagłym powrocie do przytłaczającej i niedającej nadziei rzeczywistości dobrze oddawały atmosferę panującą wówczas w getcie. Autorka była wnikliwą obserwatorką swojego otoczenia, umiejętnie analizowała sygnały oraz docierające do niej pogłoski. Często dostawała informacje z pierwszej ręki, gdyż utrzymywała kontakty ze stosunkowo dużą liczbą znajomych i sąsiadów. Niektórzy z nich wracali do getta ze strony aryjskiej, inni byli uciekinierami z transportów do obozów.

Rozmowy ludzi nadal były głównym kanałem przepływu wiadomości, tyle że w przeciwieństwie do czasu sprzed wielkiej akcji ich obieg odbywał się głównie w granicach szopów. „Ulica przestała być główną przestrzenią komunikacji i negocjowania znaczeń informacji. To miejsce zajęły poszczególne szopy, w których Żydzi pracowali i mieszkali, wszyscy się w nich znali. Informacje z innych szopów docierały zniekształcone i budziły strach” – wyjaśnia Maria Ferenc15.

Uwieczniony w dzienniku obraz getta w ostatnich tygodniach przed wybuchem powstania przypomina tonącą łódź, o której zaledwie miesiąc wcześniej, w lutym 1943 roku, pisał Szlengel:

Wszystkimi nerwami czuję się duszony coraz mniej dawkowanym powietrzem w łodzi, która nieodwołalnie idzie na dno. Różnica jest minimalna: jestem w tej łodzi nie niesiony gestem bohaterstwa, ale wtrącony bez woli, winy czy wyższej racji16.

Brak nadziei na ratunek, bezradność wobec tej sytuacji i coraz to nowe pogłoski o Zagładzie wytrącały Marylę z równowagi i powodowały skrajne uczucia od rozpaczy: „uświadomiłam sobie ten koszmar, tę nędzę bezsilności i wyć mi się chciało, jak nigdy” po zobojętnienie: „Może zaszyć się w bierności i dać się ponieść fali?”.

W innym miejscu odnotowuje postawę swojego męża: „Adaś dotychczas szalał, denerwował się [na], samo słowo «akcja» <-> zmieniało mu twarz w maskę przerażenia, obecnie dobija mnie swoim spokojem. Słuchaj, pytam, cóż ci się nagle stało, że reagujesz tak inaczej? Czemu się dziwisz? Odpowiada. To rezygnacja”.

O podobnej reakcji swojego ojca na beznadziejne położenie pisała Mira Piżyc, która jednocześnie zrozumiała, że jest odpowiedzialna za ich los i przynajmniej częściowo odzyskała poczucie sprawczości: „Zdałam sobie sprawę, że ratunek leży w moich rękach, i to, czego ja nie zrobię, nie będzie zrobione. Pojęłam to i poczułam przypływ energii, i rzecz dziwna, poczułam wiarę, że jakoś zdołamy się uratować”17.

„KAŻDY Z NAS WŁAŚCIWIE JEST BOHATEREM”

„Czasami mnie wściekłość ogarnia na to dzikie przywiązanie do tego podłego życia. Mam wrażenie, że Żydzi są wyjątkowo przywiązani do życia, rodzin, rzeczy […] – notowała Maryla w obliczu kolejnych wywózek pracowników szopów do Trawnik i Poniatowej – z drugiej strony niezaprzeczonym bohaterstwem jest życie i chęć kontynuowania go przez Żyda pod butem hitlerowskim. […] każdy z nas właściwie jest bohaterem, szarym, cichym, nieodznaczonym żadnym krzyżem zasługi”.

1 Oprac.: H. Dreifuss, „Hell has Come to Earth”. An Anonymous Woman’s Diary from the Warsaw Ghetto Uprising, „Yad Vashem Studies” 2008, t. 36 (2), s. 6.

2 Rękopis zachował się w archiwum Adolfa Bermana i Basi Temkin­-Bermanowej, małżeństwa kluczowych działaczy Żydowskiego Komitetu Narodowego i Rady Pomocy Żydom „Żegota”. Organizowali oni kryjówki i przekazywali zapomogi dla Żydów po aryjskiej stronie. Zbierali od swoich podopiecznych świadectwa dokumentujące Zagładę. Bermanowie i ich współpracownicy starali się dla bezpieczeństwa robić odpisy otrzymanych dokumentów. „Przepisywano najczęściej odręcznie […], przez kalkę, brak było maszyn, a raczej lokali, gdzie by można było bez zwrócenia uwagi stukać na maszynie” – wyjaśniała Temkin-Bermanowa – za: Ghetto Fighters House (dalej: GFH), 2785, Collections Section, k. 5g, 5f. Dziękuję Noamowi Rachmilevitchowi za udostępnienie tego źródła.

3 Przemawiają za tym dopiski zrobione tym samym charakterem pisma i atramentem, które raczej nie mogły pochodzić od autorki piszącej w bunkrze, np. chodzi o komentarz: „Kończy się rękopis” na domniemanej ostatniej stronie dziennika, choć jak słusznie zauważa Havi Dreifuss, najprawdopodobniej ta strona została błędnie uznana za ostatnią (opisane na niej wydarzenia i daty wskazują, że jest to zapewne pierwsza zachowana strona zapis­ków). Zob. H. Dreifuss, „Hell…, s. 9, 12.

4 List w języku hebrajskim wysłany przez komendanta Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) Mordechaja Anielewicza do swego zastępcy i przedstawiciela organizacji po stronie aryjskiej Icchaka Cukiermana z 23 kwietnia 1943 roku zachował się w jedynie w tłumaczeniach na jidysz i polski. Komunikaty sygnowane przez Żydowski Komitet Narodowy (ŻKN) powstawały poza gettem, podobnie jak pierwsze relacje uciekinierów.

5 J. Leociak, Tekst wobec Zagłady (O relacjach z getta warszawskiego), Wrocław 1997, s. 84.

6 E. Domańska, Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości w nowej humanistyce, Poznań 2006, s. 105 – za: P. Rodak, Rzeczy w kontekście pisania. O materialności dzienników osobistych, „Kultura Współczesna. Teoria, Interpretacje, Praktyka” 2008, nr 3, s. 100–117.

7 P. Rodak, Rzeczy w kontekście…, s. 108.

8 Władysław Szlengel (1912– lub 1914–1943) był autorem przejmujących wierszy o losie Żydów, a także tekstów kabaretowych i piosenek. Od 1941 roku przebywał w getcie warszawskim, gdzie wraz z innymi artystami występował w kawiarni Sztuka, współpracował także z grupą Oneg Szabat Emanuela Ringelbluma. Podczas wielkiej akcji likwidacyjnej uniknął wysiedlenia dzięki zatrudnieniu w szopie szczotkarzy. Mieszkał na terenie warsztatu przy ul. Świętojerskiej 34, gdzie organizował wieczorki, na których wygłaszał swoje utwory, w tym kabaretowy „Żywy Dziennik”. Powstanie spędził w bunkrze przy ul. Świętojers­kiej 36, 8 maja 1943 roku po wykryciu tego schronu przez Niemców został rozstrzelany – za: Władysław Szlengel – poeta nieznany. Wybór tekstów, wstęp i oprac. M. Stańczuk, Warszawa 2013; https://www.jhi.pl/artykuly/wladyslaw-szlengel-zapomniana-gwiazda-warszawy,230 (dostęp: 29 I 2023).

9 „Jego pieśni, pisane po polsku, były bardzo popularne w getcie, wyrażały bowiem jego nastroje i myśli. Recytowano je na różnych wieczorach rozrywkowych, krążyły z rąk do rąk w odpisach maszynowych bądź hektografowanych” – pisał Ringelblum (Kronika getta warszawskiego. Wrzesień 1939 – styczeń 1943, wstęp i red. A. Eisenbach, przeł. z jidysz A. Rutkowski, Warszawa 1983, s. 580).

10 „Wskrzesił już w pojedynkę przepełniony satyrą społeczną «Żywy Dziennik», którego kolejne numery odczytywał na sobotnich wieczorkach literackich. Sława tzw. szopek szybko wyszła poza granice małego pokoju w mieszkaniu na Świętojerskiej i zaczęła gromadzić coraz liczniejszą i bardziej osobliwą publiczność, bo poza szczotkarzami i kierownictwem szopu na występach Władka zaczęli pojawiać się różni ówcześni notable” – pisze Magdalena Stańczuk za: https://www.jhi.pl/artykuly/wladyslaw-szlengel-zapomniana-gwiazda-warszawy,230 (dostęp: 29 I 2023).

11 Obszar getta po wielkiej akcji likwidacyjnej, która trwała od lipca do września 1942 roku. Obejmowało ono kilka odizolowanych od siebie rejonów, w których mieli mieszkać pozostali w Warszawie Żydzi: getto centralne, główny teren szopów, szop szczotkarzy, szop Többensa (tzw. duży Többens), szop Oschmann-Leszczyński, garbarnia Weiglego.

12 Często ten sam utwór Szlengla funkcjonował pod różnymi tytułami, por. I. Maciejewska, Nota edytorska, [w:] W. Szlengel, Co czytałem umarłym, oprac. I. Maciejewska, Warszawa 1979, s. 167.

13 W. Szlengel, Kontratak, [w:] tamże, s. 139.

14 I. Maciejewska, Nota edytorska, [w:] tamże, s. 162.

15 M. Ferenc, „Każdy pyta, co z nami będzie”. Mieszkańcy getta warszawskiego wobec wiadomości o wojnie i Zagładzie, Warszawa 2021, s. 444, 445.

16 W. Szlengel, Co czytałem umarłym, [w:] tenże, Co czytałem umarłym, s. 37.

17 Mira Piżyc i jej ojciec, Kopel, pracowali w szopach Bernarda Hallmana oraz Többensa. Matka Miry i jej siostra przedostały się na stronę aryjską, gdzie czekało mieszkanie dla całej rodziny. Wybuch powstania zatrzymał Mirę i Kopla w getcie; nie mieli tu przygotowanej kryjówki. Udało im się dostać do bunkra przy ul. Leszno 50. Po paru dobach nie wytrzymali w przeludnionym schronie i wyszli na ulicę. Ich krewny, żydowski policjant, pomógł im uciec z getta. Do końca wojny Mira z rodzicami i siostrą ukrywała się w warszawskich mieszkaniach pod opieką „Żegoty”. W tym okresie spisała swoje przeżycia w getcie – M. Piżyc, Po wojnie, z Bożą pomocą, już niebawem… Pisma Kopla i Mirki Piżyców o życiu w getcie i okupowanej Warszawie, oprac. i wstęp R. Gromacka, przeł. M. Polit, Warszawa 2017, s. 186.

Likwidacja bunkrów i podpalanie domów przy ul. Nowolipie, które podwórzami sąsiadowały z budynkami przy ul. Leszno 72, 74 – zdjęcie zrobione podczas powstania w getcie przez Zbigniewa Leszka Grzywaczewskiego, polskiego strażaka, oddelegowanego do gaszenia płonących budynków wokół getta i w getcie (głównie niemieckich przedsiębiorstw), i opatrzone przez niego komentarzem na rewersie:

„ok. 20.4.1943 Podpalanie domów opuszczonych przez ludność żydowską podczas ewakuacji. Z okna oznaczonego X (balkon) wyskoczyła na bruk cała rodzina żydowska ok. 5–6 osób ponosząc śmierć na miejscu. Ponieważ się ukryli i nie wyszli na ewakuację, po podpaleniu domu nie mogli uciec, a myśmy nie mogli im nic pomóc pomimo możliwości technicznych”.

Fot. z archiwum rodzinnego Macieja Grzywaczewskiego, syna Leszka Grzywaczewskiego, skan negatywu: Muzeum POLIN (dalej POLIN), Fundacja Archeologia Fotografii (dalej FAF).

Przeświadczenie o zbliżającej się ostatecznej likwidacji getta szczątkowego było powszechne wśród jego mieszkańców. Pogląd ten dzielili zarówno działacze konspiracyjni, jak i „zwykli” ludzie zatrudnieni w szopach lub przebywający nielegalnie w getcie. Zastanawiano się raczej nie, jaki los czeka warszawskich Żydów, ale kiedy nastąpi ich koniec. „Wszystko zdaje się wskazywać na to, że dopełnia się tragiczne przeznaczenie umęczonego, zdruzgotanego narodu żydowskiego w Polsce” – pisali autorzy podziemnego biuletynu informacyjnego „Wiadomości ARG”18.

Trudno powiedzieć, na ile do autorki dziennika docierały konspiracyjne ulotki i prasa. Z pewnością nie miała kontaktu z podziemiem, które nazywała w sposób ogólny „partią”, nie rozróżniała struktur Żydowskiej Organizacji Bojowej (ŻOB) i Żydowskiego Związku Wojskowego (ŻZW), nie orientowała się także w ich działaniach. „Już nie odróżniam wcale, kiedy działa partja, kiedy <też> znów podszywa się pod nią banda zwykłych rabusiów, bo <-> jedni, jak i drudzy stosują ściśle te same metody” – przyznawała, pisząc o ekspropriacjach (tzw. eksach) – konfiskatach na rzecz uzbrojenia dokonywanych przez żydowskie podziemie oraz napadach złodziei, podszywających się pod grupy konspiracyjne. „Partia” jest obecna w wielu miejscach diariusza. Choć w getcie szczątkowym nadal funkcjonowały Judenrat i policja żydowska, to straciły one na znaczeniu i nie były uznawane przez mieszkańców. Faktyczną władzę miała „partia”19.

Stosunek Maryli do „partii” nie był jednoznaczny i zmieniał się w zależności od sytuacji. Postawa ta zapewne obrazowała podejście wielu cywilnych mieszkańców getta, niezaangażowanych w konspirację. Autorka dziennika oburzała się na rekwizycje i krytykowała postrzelenie Niemca w getcie, obawiając się odwetu okupanta:

Na to się mogła też tylko zdobyć ta hołota, która grasuje teraz dniem i nocą, uzbrojona w rewolwery, bo nikt, kto posiada elementarne poczucie odpowiedzialności nie zdobędzie się przecież na wybryk, który pociąga za sobą setki niewinnych ofiar.

Z drugiej strony chwaliła przekazanie pochodzących z „eksów” pieniędzy dla najuboższych pracowników szopu. Wydarzenie to miało miejsce 15 kwietnia, kiedy na wieczór poetycki Szlengla w bloku Maryli wtargnęła uzbrojona grupa bojowców ŻZW. Kiedy zaś parę dni później rozpoczęły się walki, notowała poruszona:

Getto powstało. Getto powstało, kilkuset zaledwie uzbrojonych w rewolwery mężczyzn stanęło do walki z oprawcą, stanęło w obronie resztek honoru człowieka. Wybiła dla historji i potomności wielka wspaniała chwila […].

Stawienie oporu Niemcom miało dla autorki dziennika wymiar honorowy, przywracało Żydom godność, poczucie sprawczości i przeczyło ich bierności. Być może było też dla niej aktem zemsty na Niemcach. Krótko przed powstaniem pisze o prześladowaniach Ormian przez Turków w czasie I wojny światowej w odniesieniu do sytuacji Żydów w getcie, podkreślając brak reakcji świata na okrucieństwa wobec tego narodu oraz pomszczenia tych działań. Wydaje się, że przemyślenia te są echem lektury powieści 40 dni Musa dagh20, niezwykle popularnej w getcie.

„WĄTPLIWA FURTKA Z NASZEGO PIEKŁA”

Wiele rozmyślań i miejsca Maryla poświęciła stronie aryjskiej, zastanawiając się, czy świat za murem getta może zapewnić jej ratunek. Marzyła o wyjeździe z getta, z Warszawy, z okupowanej Polski, którego symbolem stało się Vittel, miejscowość uzdrowiskowa we Francji zamieniona w obóz internowania, gdzie w czasie wielkiej akcji deportacyjnej trafiła grupa Żydów posiadających obywatelstwo Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, krajów Ameryki Środkowej i Południowej21. Wszystko jednak pozostało w sferze rozważań. Wydaje się, że nie miała kontaktów poza gettem, być może też wystarczających środków, by spróbować przeżyć po stronie aryjskiej. Jednak przede wszystkim powstrzymywał ją ogromny strach przed szmalcownikami, denuncjacją oraz utratą wszelkich środków do życia. To wszystko spowodowało, że nawet nie podjęła próby wyjścia z getta. Stwierdzała gorzko:

Za czerwonym murem, który stanowi linję demarkacyjną, oddzielającą nas – skazanych od nich, którym wolno żyć, jak ludziom, biegnie inny mur który jest znacznie trudniejszy do przebycia – to gruby mur obojętności i braku zrozumienia <w> jakim się otoczyli Polacy, przeważnie zupełnie nieczuli na wstrząsającą tragedię przeżywaną przez nas. […]

Życiem Żyda się kupczy, handluje, robi interesy. Po krótkim czasie <-> ukrywany Żyd staje się zbędnym balastem i po wyciągnięciu z niego wszystkiego, co się dało, oddaje go się w ręce gestapo z pełną świadomością tego, że czyn ten równa się pozbawieniu życia. Bo życie ludzkie, szczególnie życie Żyda nie ma żadnej, najmniejszej wartości.

Przytaczała liczne historie Żydów, którzy padli ofiarą szantażu, zostali ograbieni bądź wydani przez Polaków. Warto podkreślić, że były to historie wyłącznie negatywne, gdyż takie właśnie opowieści docierały do autorki, przekazywane jej przez osoby, które powracały do getta po nieudanej próbie zorganizowania sobie życia poza nim. Tym niemniej były to relacje prawdziwe.

„Nie myślę już wcale o aryjskiej stronie, przeraża mnie ona jeszcze bardziej, jak dawniej” – zanotowała 7 kwietnia. I choć zejście do bunkra pod ziemię napawało ją ogromnym strachem, ostatecznie wybrała to rozwiązanie.

Jest w tym bolesna prawda, że młoda kobieta, która tak bardzo tęskniła za radością życia i w rozpaczy wymieniała wszystko, co dla niej „niedosiężne: życie, wiosna, roześmiani ludzie, nowy zapał, nowe nadzieje”, nie podjęła nawet próby opuszczenia getta. Pomimo zorientowania w sytuacji krajowej i międzynarodowej, znajomości miasta, władania biegle językiem polskim, zrezygnowała, gdyż ludzie po drugiej stronie muru jawili jej się jako tak wrodzy, że nie byłaby w stanie wśród nich przeżyć. Z pełną świadomością skazała się na zamknięcie w „grobie za życia” i śmierć.

„PRZYGOTOWANE WAGONY NIEPOKOJĄ MNIE”

Maryla zeszła do bunkra 19 kwietnia o godzinie 4.00 rano. Już od paru dni docierały do niej sygnały, że coś się wydarzy. Z niepokojem zauważała, że na Umschlagplatzu stały znów wagony. Całe getto szczątkowe huczało od pogłosek. Wiadomo było, że lada dzień rozpocznie się wywózka szopów i ich pracowników. Według deklaracji właścicieli przedsiębiorstw ewakuacja miała być skierowana do obozów pracy w Trawnikach i Poniatowej. Jednak Żydzi, w dużym stopniu pod wpływem akcji informacyjnej prowadzonej przez ŻOB i ŻZW, nie wierzyli w te zapewnienia i uważali, że celem deportacji równie dobrze może być obóz zagłady w Treblince. Dlatego nie odpowiadali na apele kierowników szopów i nie stawiali się do transportów.

Sukcesywne przenoszenie zakładów produkcyjnych z getta warszawskiego na Lubelszczyznę trwało od połowy lutego 1943 roku22. Rozkazem Heinricha Himmlera wszystkie fabryki i większe warsztaty miały być umieszczone w obozach w Trawnikach i Poniatowej pod zarządem SS23. Többens został wyznaczony przez Himmlera na odpowiedzialnego za zorganizowanie ewakuacji wszystkich szopów z getta i powodzenie całej akcji. Pracownicy zgłaszali się do transportów bardzo nielicznie. Zamiast tego ukrywali się w przygotowanych wcześniej kryjówkach. „Jeżeli nie stawiła się wyznaczona ilość – brano przemocą resztę, by uzupełnić wyznaczony kontyngent. Później dla uzupełnienia brano też z Pawiaka lub z Getta albo też z innych placówek” – wspominał jeden z zatrudnionych w szopie Többensa24.

W przededniu powstania rozpoczął się ostatni etap przeniesienia szopów. „W tym tygodniu wyruszyła partja od Tebensa i Schulca. U Tebensa zgłosiło się 400 osób <więcej> ponad oznaczoną liczbę. Odpowiednio robiona reklama Poniatowa odniosła sukces” – odnotowała Maryla we wpisie z 16 kwietnia. Ona sama wybrała inną, wypróbowaną już wcześniej kilkakrotnie strategię – zejście do podziemnego schronu. Getto zostało otoczone przez oddziały niemieckie i granatową policję w nocy z 18 na 19 kwietnia. Rozpoczęła się akcja, której celem była ostateczna wywózka pozostałych pracowników szopów do obozów na Lubelszczyźnie oraz niezatrudnionych Żydów do obozu zagłady w Treblince25.

18 „Wiadomości” 1943, nr 6, 9 I – 15 I – za: M. Ferenc, „Każdy pyta…, s. 446.

19 B. Engelking, J. Leociak, Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście, Warszawa 2013, s. 786; I. Gutman, Resistance. The Warsaw Ghetto Uprising, Boston–New York 1994, s. 200; Archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego (dalej: AŻIH), 301/5051, Relacja Motla Goldsztejna, k. 4.

20 Powieść Franza Werfla 40 dni Musa Dah cieszyła się bardzo dużą popularnością w getcie, opowiadała o bohaterskiej obronie Ormian oblężonych przez Turków i Kurdów w miejscowości Musa Dah – za: B. Engelking, J. Leociak, Getto warszawskie…, s. 580, o powieści w kontekście zemsty na prześladowcach pisze m.in. Beniamin Horowitz w swoich wspomnieniach (AŻIH, 302/121, k. 11).

21 A. Haska, „Jestem Żydem, chcę wejść”. Hotel Polski w Warszawie, 1943, Warszawa 2006, s. 34–40.

22 I. Gutman, Resistance..., s. 193, 199.

23 B. Engelking, J. Leociak, Getto warszawskie…, s. 733; I. Gutman, Resistance..., s. 193.

24 Archiwum Yad Vashem (dalej: AYV), O.33.1984, Relacja Arona Szwarcbarda, k. 10, 11.

25 H. Dreifuss, Geto Warsze – haSof: April 1942 – Juni 1943 [Getto warszawskie – koniec:kwiecień 1942 – czerwiec 1943], Jerozolima 2017.

Prawdopodobnie podwórze domu przy ul. Dzielnej 83, kwiecień–maj 1943, fot. Zbigniew Leszek Grzywaczewski, z archiwum rodzinnego Macieja Grzywaczewskiego, syna Leszka Grzywaczewskiego, skan negatywu: POLIN, FAF.

„DO GETTA WJECHAŁY TANKI”

18 kwietnia mąż autorki Adam dostał telefon z ostrzeżeniem, że następnego dnia, w poniedziałek, będzie obława na członków organizacji konspiracyjnych („partii”). Razem z Marylą zeszli do przygotowanego wcześniej bunkra. Choć kierownictwo fabryki zapewniało, że akcja dotyczy obszaru getta centralnego26:

naszym pierwszym odruchem było skryć się, gdyż ta sama akcja mogła się wszak w każdej chwili przerzucić i na teren naszego szopu. Wśród nocy więc zaczęła się gorączkowa bieganina do schronów z tobołami i życiem tak drogim przez ciągłe stawianie nam śmierci przed oczy.

Gdzie znajdował się schron, w którym ukrywała się Maryla? W jej zapiskach ani razu nie pojawia się adres, nazwisko, jakakolwiek informacja wskazująca na miejsce bunkra. Ukrywała się razem z furmanami, jednak w innych materiałach źródłowych ta grupa nie pojawia się na terenie szopów. Główna siedziba fabryki mieściła się przy ul. Leszno 74, lecz robotnicy mieszkali w wielu okolicznych warsztatach i budynkach27. Z zapisów w dzienniku wydaje się, że schron, do którego schodziła w razie blokad i deportacji, przynajmniej od czasu akcji styczniowej, znajdował się blisko jej mieszkania (prawdopodobnie w tym samym lub sąsiednim budynku).

Bunkier pod domem przy ul. Leszno 74 pojawia się w innych świadectwach i literaturze, gdyż mieściła się w nim siedziba grup PPR-u walczących w ramach ŻOB28. W dniu 27 kwietnia, kiedy urywa się dziennik Maryli, schron ten został przez Niemców zalany wodą29. Stąd też ten adres pojawił się w opracowaniach dotyczących diariusza jako potencjalna kryjówka autorki30. Z drugiej strony pod domem obok, przy ul. Leszno 76, również był schron, w którym z kolei ukrywali się bojowcy z Poalej Syjon Smol i Gordonii31.

Maryla podaje w dzienniku stosunkowo dokładne statystyki dotyczące potencjału walczących, przebiegu walk, strat zadawanych Niemcom, co mogłoby wskazywać, że w schronie przebywała jakaś grupa bojowa, od której mogła mieć najaktualniejsze informacje.

„WYKREŚLENI Z REJESTRU ŻYWYCH”

Na terenie szopów znajdowało się kilka oddziałów ŻOB, którymi kierował Elizer Geller oraz jeden oddział ŻZW dowodzony przez bliżej nieznanego Pinchasa Tauba. Były też niewielkie niezależne uzbrojone grupy. 19 kwietnia panował tu spokój. Többens nawoływał robotników do kontynuowania normalnego rytmu pracy. Zapewniał, że walki ich nie dotyczą i nie obejmą ich obszaru. Część zatrudnionych stawiła się do pracy32. Jednak Maryla ukrywała się w schronie. Tego dnia niczego nie zanotowała. 20 kwietnia pisała o „symfonii dźwięków” dobiegających z zewnątrz. Doszło wówczas do pierwszych starć bojowców z Niemcami na tym terenie. Motel Goldsztejn, dowódca grupy bojowej PPR-u, opisał atak, który przeprowadzili z okien budynku przy ul. Leszno 74 (tam znajdował się bunkier ich grupy) na przechodzące przez teren szopów oddziały Trawnikimänner33 i SS: „Zaczęła się prawdziwa walka, zaciekła obustronna strzelanina, która trwała przez parę godzin”. Wspomniał też o głosach niezadowolenia ze strony cywilów, ukrywających się w bunkrze pod budynkiem przy ul. Leszno 74:

Niestety nie wszyscy Żydzi zrozumieli w owych chwilach ważność naszego czynu. W bunkrach naszego domu byli i tacy, którzy wołali do nas: „Wariaci, co robicie? Chcecie nas wszystkich unieszczęśliwić!”. Była ich na szczęście drobna garstka34.

Po południu strzelanina ustała, Niemcy wycofali się z terenu szopów. Bojowcy ponieśli duże straty. Többens wysłał do kierowników fabryk i przedsiębiorstw na terenie getta instrukcję, według której następnego dnia rano wszyscy robotnicy żydowscy mają stawić się do ewakuacji zakładów. Osoby, które po tym terminie będą się znajdować na terenie getta, zostaną rozstrzelane. Dowodzący siłami niemieckimi Jürgen Stroop zarządził ewakuację wszystkich zakładów. Pisał do wyższego dowódcy SS i policji w Generalnym Gubernatorstwie Friedricha W. Krügera:

W celu opracowania nareszcie konkretnego planu oczyszczenia getta wymogłem, by zakłady W. C. Többens, Schulz i Ska oraz Hoffmann 21 kwietnia od godz. 6.00 wraz z całą załogą stały gotowe do odmarszu. Powiernik firmy Többens zobowiązał się doprowadzić Żydów ochotników w liczbie około 4–5000 na wyznaczony punkt zborny w celu dalszego odtransportowania. Jeżeli […] dobrowolne wyprowadzenie nie uda się, również i tę część getta oczyszczę siłą35.

Ukrywający się opuścili schrony (zakaz wyjścia na ulice został zniesiony) i gorączkowo naradzali się, czy podporządkować się rozkazowi. Mieli parę godzin na podjęcie decyzji. Większość Żydów uważała, że deportacja do Trawnik lub Poniatowej jest niewiele lepsza niż do Treblinki36.

Wielu stanęło przed dylematem, jak się zachować. Mira Piżyc, która była zatrudniona w szopie Schultza, sprzeciwiła się postanowieniu swojego ojca o wyjeździe i rozpaczliwie szukała dla nich schronienia, by mogli pozostać w getcie:

Ulica jest pełna ludzi, żywo gestykulujących w najwyższym podnieceniu. Nastrój rozpaczliwie beznadziejny. Muszę porozumieć się ze znajomymi, muszę błagać, by nas przyjęli do schronu. Nadzieja słaba, bo miejsca w schronach ograniczone. […] Jesteśmy oboje z Tatusiem zupełnie nieprzytomni ze zdenerwowania. Za kwadrans szósta. Jeśli za kwadrans nie staniemy na zbiórkę, zabiją nas. Co robić? Co robić?37

Ostatecznie Mira i jej ojciec Kopel Piżyc, o czym już była mowa, ukryli się w schronie przy ul. Leszno 50.

Maryla i jej mąż mieli zagwarantowane miejsce w bunkrze. Z zapisów w dzienniku wynika, że po pobycie w nim 19 kwietnia, wrócili do swojego mieszkania na kolejną noc (z 20 na 21 kwietnia), by zejść do niego ponownie 21 kwietnia o godzinie 3.30 rano. W dzienniku nie wspominała o dylematach dotyczących stawienia się do transportu lub pozostania w getcie. Sprawa była dla niej oczywista i od dawna przemyślana. Zaskoczyła ją jedynie szybkość rozwoju sytuacji. Podziemna kryjówka wydawała się jej odległym scenariuszem, którego być może nie będzie musiała realizować. Nie miała nawet zgromadzonych zapasów żywności.

Większość pracowników zakładów Többensa nie odpowiedziała na odezwę i pozostała w kryjówkach. Według meldunku dziennego Stroopa 21 kwietnia na terenie szopów ujęto 5200 Żydów, których poprowadzono do transportu. Na wezwanie stawili się np. ci, którzy nie mieli przygotowanego miejsca w schronie38. W obliczu oporu ze strony dużej części mieszkańców getta Stroop zdecydował o podpaleniu domów z bunkrami. Odtąd wzniecanie pożarów stało się powszechną metodą pacyfikacji powstania39. W kolejnych dniach walki na terenie szopów nie ustawały40. Wykryte schrony były wysadzane w powietrze.

Echa tych wydarzeń docierały do bunkra Maryli w postaci odgłosów, w które się wsłuchiwała. Autorka dziennika nazywała je symfonią dźwięków, przerażającą, doprowadzającą ukrytych ludzi do szaleństwa i paniki. „Każdy odgłos kroków odbijał się echem opętańczego strachu w naszych na wpół już obłąkanych umysłach, w których drgała już tylko jedna myśl! Czy trafią, czy odnajdą nasz bunkier?” – notowała. Te dźwięki to zapis powstania z perspektywy cywilów:

skoordynowany marsz setek żołnierskich nóg,

bliżej nieokreślone szmery i hałasy,

strzały artyleryjskie,

odgłosy rzucanych granatów,

terkot karabinu maszynowego,

dziwny dźwięk jakby prutego muru,

odgłosy kroków,

głośne detonacje,

odgłosy strzałów rewolwerowych.

„Z WOLNA ZACZYNAM TONĄĆ”

Kolejne strony dziennika to relacja o postępującej rozpaczy i trwodze, a także pogarszających się z godziny na godzinę warunkach w przeludnionym schronie. Nie wiadomo, ile osób przebywało w bunkrze i czy znały się wcześniej. Można przypuszczać, że przynajmniej częściowo nie byli to ludzie sobie obcy, gdyż mogli razem pracować w szopie lub mieszkać obok siebie.

Autorka wspominała o „niejednolitej zbieraninie ludzkiej”, mając na myśli różne środowiska i grupy społeczne, które zmuszone były przebywać razem w bardzo ograniczonej przestrzeni i skrajnie trudnych okolicznościach. Maryla ubolewała nad tym, że ostatnie chwile życia spędza w towarzystwie furmanów. Z wyższością określała ich jako rekrutujących się spośród najgorszego chamstwa o „plugawych pyskach i obyczajach”. W zapiskach nie ma mowy o wspólnym organizowaniu życia w schronie, podziale ról, wspieraniu się i wzajemnej odpowiedzialności, a więc o postawach, które są opisywane w sporządzanych później relacjach z innych bunkrów41. Są natomiast słowa o niechęci, która z czasem przeradza się w nienawiść, zagrożeniu wynikającym z zachowania innych (płacz dziecka, kaszel) i kłótniach. „Czułam, że z wolna zaczynam tonąć, nie znajdując nigdzie oparcia” – notowała Maryla. Faktycznie wydaje się, że w skrajnej sytuacji, o krok od śmierci, była sama – bez wsparcia męża, który pogrążony w swoim zobojętnieniu był daleko od niej, oraz bez wspólnoty zbudowanej z innymi ukrywającymi się.

Ostatnia data, pod którą Maryla spisała swoje przeżycia, to 27 kwietnia. Jak potoczyły się jej losy tego dnia i potem, kiedy dziennik urywa się, pozostaje w sferze domysłów. Tego dnia na terenie szopów miało miejsce wiele wydarzeń, które miały decydujący wpływ na dalszy los ukrywających się Żydów. Oddziały Stroopa natrafiły na bunkry przy ul. Nowolipki 39, 40, 41 próbujące się bronić. Niektórzy popełnili samobójstwo, innych zabito, a jeszcze innych pognano na Umschlagplatz42. Wykryto też bunkry na ul. Nowolipie 67 i 69 oraz zalano wodą schron pod budynkiem przy ul. Leszno 7443. W meldunku z tego dnia Stroop zaraportował:

Ogółem ujęto w dniu dzisiejszym w byłej żydowskiej dzielnicy mieszkaniowej 2560 Żydów, z których 547 zastrzelono. Poza tym przy wysadzaniu bunkrów w powietrze i na skutek pożaru zginęła nieustalona liczba Żydów44.

CIĄG DALSZY DOSTĘPNY W PEŁNEJ, PŁATNEJ WERSJI

PEŁNY SPIS TREŚCI:

PRZEDMOWA

„CORAZ TRUDNIEJ CHWYCIĆ MI POWIETRZE…”

„SŁOWA PROSTE I OKRUTNE”

„NIESTETY, TO JUTRO OKAZAŁO SIĘ STRASZNIEJSZE NIŻ WSZELKIE PRZEWIDYWANIA”

LOSY TEKSTU

NOTA EDYTORSKA

26 Jeden z obszarów getta szczątkowego, zob. przypis 11.

27 Zob. rozmowa z Aronem Karmim, A. Grupińska, Ciągle po kole. Rozmowy z żołnierzami warszawskiego getta, Warszawa 2022, s. 162.

28 AŻIH 301/5016, Relacja Bronisława Jaworskiego, k. 3; AŻIH, 301/5051, Relacja Motla Goldsztejna, k. 9; B. Mark, Walka i zagłada warszawskiego getta, Warszawa 1959, s. 295.

29 Informacja w: B. Mark, Walka i zagłada..., s. 295. Nie wiadomo, czy bunkier został zatopiony definitywnie. W innej publikacji pojawia się opis, według którego: „1 maja wieczorem w jednym z takich bunkrów, przy Lesznie 74, odbywa się akademia pierwszomajowa – krótki apel, parę przemówień, Międzynarodówka” – W. Bereś, K. Burnetko, Marek Edelman. Życie do końca, Warszawa 2013, s. 316. Oznaczałoby to, że bunkier przy Lesznie 74 funkcjonował przynajmniej do początku maja. Dziękuję Krzysztofowi Tarkowskiemu z Archiwum Państwowego Muzeum na Majdanku za zwrócenie uwagi na tę informację.

30 Choć Piotr Weiser słusznie zauważa, że gdyby faktycznie Maryla ukrywała się w zalanym bunkrze, jej dziennik prawdopodobnie nie przetrwałby tej katastrofy – P. Weiser, Wstęp, [w:] Patrzyłam na usta… Dziennik z getta warszawskiego, red. naukowa P. Weiser, Kraków–Lublin 2008, s. XVI; J. Leociak, Bunkry, [w:] „Wokół nas morze ognia”. Losy żydowskich cywilów podczas powstania w getcie warszawskim. Katalog wystawy, red. Z. Schnepf-Kołacz, B. Engelking, Warszawa 2023 [w druku], s. 47.

31 A. Grupińska, Ciągle po kole…, s. 162, 169.

32 AYV, O.33.1984, Relacja Arona Szwarcbarda, k. 12; M. Piżyc, Po wojnie…, s. 183: „W fabryce Tobbensa praca jak zwykle, tyle tylko, że po pracy nakazano robotnikom udać się prosto do swych mieszkań, po ulicy chodzić nie wolno”.

33 Motel Goldsztejn pisze o „szaulisach”, litewskiej organizacji paramilitarnej współpracującej z Niemcami, jednak w czasie powstania nie było tej formacji w getcie. Mowa o tzw. Trawnikimänner, którzy w świadectwach często są określani jako Ukraińcy, Łotysze, Litwini. Byli to jeńcy radzieccy, którzy chcieli uratować się, wstępując na służbę niemiecką. Reprezentowali różne narodowości (m.in. Rosjanie, Łotysze, Litwini), ale dominującą grupę wśród nich stanowili Ukraińcy. Nazwa Trawnikimänner lub Trawnikowcy pochodziła od obozu w Trawnikach, gdzie odbywali przeszkolenie. Niemcy kierowali ich do służby w obozach zagłady (jako strażników) lub w akcjach eksterminacyjnych w gettach. Podczas powstania w getcie warszawskim 337 Trawnikowców weszło w skład sił niemieckich – za: K. Persak, Walki powstańcze i polska pomoc, [w:] „Wokół nas morze ognia”, s. 105.

34 AŻIH, 301/5051, Relacja Motla Goldsztejna, k. 9. O walkach tego dnia zob. B. Mark, Walka i zagłada…, s. 296–301.

35 Meldunek dzienny Jürgena Stroopa z 20 kwietnia 1943 roku – zob. J. Stroop, Żydowska dzielnica mieszkaniowa w Warszawie już nie istnieje!, oprac. A. Żbikowski, Warszawa 2009, s. 49; B. Mark, Powstanie w getcie warszawskim na tle ruchu oporu w Polsce, Warszawa 1954, s. 272; AYV, O.33.1984, Relacja Arona Szwarcbarda, k. 12, 13.

36 „Poniatowo czy Treblinka to jedna śmierć. Trzeba w tej ostatniej chwili próbować wszelkich możliwości. Za tym oto murem wznoszącym się pięć metrów od naszego domu czeka nas zbawienie, czeka nas życie” – pisał Sewek Okonowski, który wraz z rodziną (żoną, matką i licznym rodzeństwem) zdecydował o pozostaniu we wcześniej przygotowanej doraźnej kryjówce w domu przy ul. Leszno 66. Kupili mieszkanie po drugiej stronie muru, w którym mieli się ukrywać. Plan nie powiódł się. Wybuchło powstanie i Okonowscy nie mogli już wydostać się z getta – za: s. Okonowski, „Aryjskiego Żyda” wspomnienia, łzy i myśli. Zapiski z okupacyjnej Warszawy, red. nauk. i wprow. M. Janczewska, Warszawa 2020, s. 33; relacja spisana w okresie maj – październik 1943 roku po stronie aryjskiej.

37 M. Piżyc, Po wojnie…,s. 186, 191, 192; podobne dylematy i rozpaczliwe poszukiwania kryjówki opisuje w liście do swojego brata Izaak Gitler, który był jednym z kierowników w szopie Többensa, pisanym w maju 1943 roku po wydostaniu się z getta na stronę aryjską (AŻIH, 302/179).

38 J. Stroop, Żydowska dzielnica…, s. 50; AŻIH, 301/1522, Relacja Ireny Fiszelson.

39 Meldunek dzienny J. Stroopa z 22 kwietnia 1943 roku (tenże, Żydowska dzielnica…, s. 53).

40 H. Dreifuss, Geto Warsze…

41 Por. wspomnienia Mietka Pachtera: „Zaprowadzono rodzaj komuny, rozdzielano marmoladę, masło, chleb itd. do wszystkich pokoi […]. Gdy ktoś nie miał koszuli na zmianę, dostawał od innych, którzy mają więcej. […] Każda osoba była odpowiedzialna za siebie i swych najbliższych sąsiadów. Gdy jedna osoba stawała się niepoczytalna, wtedy sąsiad danej osoby miał się nią zająć” – M. Pachter, Umierać też trzeba umieć…, red. nauk. B. Engelking, Warszawa 2015, s. 338, 339; wspomnienia pisane w 1946 roku; pamiętnik Sewka Okonowskiego: „Jurek R[ynderman?] wraz z moją siostrą Anką [Okonowską] mają niebezpieczną i odpowiedzialną misję «szabrowania żywności». […] Ja codziennie od ósmej rano do ósmej wieczór mam dyżur przy oknie. Śledzę ruchy tropiących nas patroli” – s. Okonowski, „Aryjskiego Żyda”…, s. 42.

42 AŻIH, 301/5076, Relacja Beli Lichtenbaum, k. 5; B. Mark, Walka i zagłada…, s. 358.

43 B. Mark, Walka i zagłada…, s. 358–361.

44 J. Stroop, Żydowska dzielnica…, s. 65.