Dworek w Hampshire. The Adventure of the Copper Beeches - Arthur Conan Doyle - ebook

Dworek w Hampshire. The Adventure of the Copper Beeches ebook

Arthur Conan Doyle

0,0

Opis

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej. A dual Polish-English language edition.

Panna Violet Hunter odwiedza Holmesa z zapytaniem, czy powinna zaakceptować propozycję pracy guwernantki, opartą na dość dziwnych warunkach. Kuszącym aspektem jest suma wypłaty, początkowo oferowane jest jej 100 funtów rocznie, by potem wzrosnąć do 120, gdy panna Hunter odmawia obcięcia swoich długich włosów (jej poprzednia pensja wynosiła 48 funtów rocznie). Jest to jedno z wielu osobliwych wymagań, które musi zaakceptować. Pracodawca, Jephro Rucastle, wydaje się być uprzejmym człowiekiem, jednakże panna Hunter nie jest pozbawiona podejrzeń wobec jego osoby. Postanawia jednak przyjąć pracę, o czym zawiadamia Holmesa. Holmes odpowiada, iż jeśli będzie potrzebny, wystarczy, że Violet przyśle mu telegram z Hampshire, gdzie mieści się gospodarstwo pana Rucastle, Copper Beeches. Po dwóch tygodniach Holmes otrzymuje wiadomość, w której panna Hunter błaga go o przyjazd do Winchester. Opowiada jemu oraz Watsonowi jedną z najbardziej niezwykłych historii, jakie słyszeli. (za Wikipedią).

 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 94

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

 

Arthur Conan Doyle

 

Dworek w Hampshire

The Adventure of the Copper Beeches

 

 

Książka w dwóch wersjach językowych: polskiej i angielskiej.

A dual Polish-English language edition.

 

przeł. Adam F. 

 

 

Armoryka

Sandomierz

 

 

 

Projekt okładki: Juliusz Susak

 

Sidney Edward Paget (1860-1908), Ilustracja opowiadania A.C.Doyle’a The Copper Beeches (1892), licencjapublic domain, źródło: https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Copp-04.jpg

 

Tekst polski według edycji z roku 1910.

Tekst angielski z roku 1892.

Zachowano oryginalną pisownię.

 

© Wydawnictwo Armoryka

 

Wydawnictwo Armoryka

ul. Krucza 16

27-600 Sandomierz

http://www.armoryka.pl/

 

ISBN 978-83-7950-615-6 

 

 

 

Dworek w Hampshire

— Kto kocha sztukę dla niej samej, zaczął pewnego dnia Sherlock Holmes, odkładając na bok część ogłoszeniową „Telegraphu“, ten znajdzie niejednokrotnie w najdrobniejszych i najmniej ważnych zjawiskach najwyższą rozkosz. Z zadowoleniem też widzę to, mój kochany Watsonie, że ty prawdę tę do pewnego stopnia sobie przyswoiłeś. Boć przecie w krótkich sprawozdaniach naszych przygód, które byłeś tak dobry spisać i — muszę to zaznaczyć — miejscami także upiększyć, nie wysunąłeś na pierwsze miejsce tych licznych causes célèbres i sensacyjnych procesów, w których wybitną odegrałem rolę, lecz raczej te drobne wypadki, które — choć może powszednie same w sobie — dawały mnie właśnie nieraz sposobność do ściśle logicznych dowodów prawdy i wniosków, co stanowi moja specjalność.

— A jednak, odparłem, ja sam nie mogę się zupełnie uwolnić od zarzutu pogoni za sensacją, który został już podniesiony przeciwko moim sprawozdaniom.

— Ty prawdopodobnie popełniłeś ten błąd, mówił dalej, kiedy kawałkiem żarzącego się węgla z kominka zapalił swą długą wiśniową fajeczkę, której zwykł był używać zamiast glinianej, ilekroć znajdował się w nastroju raczej wojowniczym, jak pokojowym, — ty prawdopodobnie popełniłeś ten błąd, że starałeś się wszystkim naszym przedsięwzięciom dodać barwności i życia, zamiast ograniczyć się na przedstawieniu moich ściśle logicznych wnioskowań od przyczyny aż do skutku, które są rzeczywiście jedynie godne uwagi w całej tej sprawie.

— Sądzę chyba, że nie popełniłem przy tem żadnej niesprawiedliwości wobec ciebie, odrzekłem trochę chłodno, bo raziło mnie to samolubstwo, które, jak to się już niejednokrotnie o tem przekonałem, stanowiło dość wyraźny rys w dziwnym charakterze mego przyjaciela.

— Nie, to nie jest miłość własna ani zarozumiałość z mej strony, zauważył on w odpowiedzi na moje słowa, przyczem stosownie do swego zwyczaju odpowiedział nie tyle na moja uwagę, jak raczej na to, co przy tem sobie pomyślałem. Jeżeli ja domagam się słusznego uznania dla mej sztuki, to czynię to dlatego, ponieważ uważam ją za coś nieosobistego — za coś stojącego nademną. Zbrodnie wydarzają się codziennie, ściśle logiczne myślenie rzadko się trafia. Dlatego powinieneś był na to ostatnie położyć większy nacisk, aniżeli na to pierwsze. Zamiast szeregu pouczających wykładów wyszła z pod twego pióra księga zupełnie zwyczajnych opowiadań.

Był to zimny poranek z początkiem wiosny, kiedyśmy siedzieli razem po śniadaniu wśród takich rozmów przy żywo płonącym ogniu w naszem dawnem mieszkaniu przy Bakerstreet. Gęsta mgła snuła się pomiędzy czerniącymi się szeregami domów, a naprzeciwległe okna wyglądały poprzez ciężkie, żółtawe smugi mgły, jak ciemne, bezkształtne plamy. Nasza lampa gazowa paliła się i rzucała swój olśniewający blask na biały obrus, połyskującą porcelanę i srebrne nakrycie na naszym, nie uprzątniętym jeszcze stoliku do śniadania. Holmes był cały ranek niezwykle milczący i zagłębiał się bez przerwy w dziale ogłoszeniowym całego szeregu dzienników, aż wreszcie zaniechał swych poszukiwań i ocknął się ze swego zamyślenia w niezbyt różowym humorze, aby urządzić wykład o moich pisarskich uchybieniach.

— Pogoni za senzacyą, ciągnął dalej po dość długiej przerwie, w czasie której wypuszczał kłęby dymu ze swej fajki i spoglądał w ogień na kominku, prawie że nie można ci będzie zarzucić; wszak we większej części wypadków, które uznałeś za godne twej uwagi, nie chodzi o zbrodnie w ścisłem tego słowa znaczeniu. Raczej może popadłeś w powszedniość z powodu swych usiłowań, by uniknąć senzacyjności.

— To da się może nieraz powiedzieć o wyniku, atoli obstaję przy tem, że metoda opracowywania tych wypadków była zawsze jedyną w swym rodzaju i zajmującą.

— Ale, mój kochany chłopcze, cóż troszczy się publiczność, szeroka, powierzchowna publiczność, o subtelniejsze odcienie ściśle logicznego wywodu i końcowego wyniku! Lecz zaprawdę, jeśli opowiadania twoje są niezręczne, to nie można ci z tego robić żadnego zarzutu, bo przeminęły dni wielkich wydarzeń. Ludzkość, a przynajmniej świat złoczyńców utracił wszelką śmiałość i pomysłowość. Moja własna zaś skromna praktyka znajduje się wedle wszelkiego prawdopodobieństwa na najlepszej drodze do tego, by stać się biurem, zajmującem się znajdywaniem zagubionych przedmiotów lub biurem wywiadowczem dla szukających posady nauczycielek. Gorzej już chyba zresztą teraz nie może być. Pismo to, które otrzymałem dziś rano, oznacza dla mnie prawdopodobnie dojście do punktu zerowego. Masz, czytaj!

Przy tych słowach rzucił mi zupełnie zmięty list. Był on pisany poprzedniego dnia wieczór na Montague-place i opiewał:

Szanowny Panie Holmes!

Jestem w wątpliwości, czy mam przyjąć zaofiarowane mi miejsce nauczycielki, przeto pragnę bardzo prosić Pana o poradę. Jeśli nie przeszkodzę, stawię się u Pana jutro przedpołudniem o godzinie pół do jedenastej.

 Z szacunkiemViolet Hunter.

— Czy znasz autorkę listu? zapytałem go.

— Nie.

— Jest właśnie pół do jedenastej.

— Tak jest, i zdaje mi się, że słyszę, jak właśnie dzwoni.

— Sprawa może wypaść bardziej zajmująco, aniżeli myślisz; przypominasz sobie przecie historyę z błękitnym krwawnikiem, która zrazu zapowiadała się jak zwykła farsa a następnie rozwinęła się na ważny kryminalny wypadek. Tak może się stać i teraz.

— Więc miejmy nadzieję! Zresztą nie długo pozostaniemy w niepewności co do tego. Bo jeśli się nie mylę, to autorka listu jest już na miejscu.

Jeszcze nie dokończył tych słów, kiedy drzwi się otworzyły i weszła młoda dama. Była odziana skromnie, ale ze smakiem, miała wesołą, świeżą twarz, pokrytą piegami, a jej stanowcze zachowanie się wskazywało na to, że musiała się dotąd sama przebijać przez świat.

— Niech się pan na mnie nie gniewa, że pana trudzę, zaczęła, kiedy mój przyjaciel powstał, aby ją powitać; wydarzyło mi się bowiem coś niezwykle dziwnego, a że nie mam rodziców ani żadnych krewnych, których mogłabym zapytać o radę, przeto myślałam, że może pan będzie tak łaskawym powiedzieć mi, co mam czynić.

— Proszę, niech pani usiądzie, panno Hunter. Z przyjemnością jestem gotów do wszelkich usług.

Zauważyłem to doskonale, że Holmes czuł się mile dotkniętym zewnętrznym wyglądem i sposobem wyrażania się swej nowej klientki. Spojrzał na nią swym badawczym wzrokiem, następnie zaś usiadł z opuszczonemi powiekami i złożonymi końcami palców, by wysłuchać jej opowiadania.

— Byłam pięć lat wychowawczynią w domu pułkownika Spenze Munro, zaczęła. Przed dwoma miesiącami atoli został on przeniesiony do Halifax w Nowej Szkocyi i zabrał ze sobą swe dzieci, utraciłam więc miejsce. Przez dłuższy czas za pośrednictwem dzienników poszukiwałam odpowiedniego miejsca, niestety bezskutecznie. Zwolna poczęła się wyczerpywać mała sumka, jaką sobie złożyłam, nie wiedziałam więc już, jak sobie poradzić.

— W znanem Westawayskiem biurze pośrednictwa pracy w Westend zwykłam się była dowiadywać mniej więcej raz na tydzień, czy się dla mnie nie znalazła jakaś posada. Ubiegłego tygodnia wezwała mnie właścicielka biura, panna Stoper, do swego prywatnego pokoju, gdzie zastałam u niej siedzącego jakiegoś pana. Był on niezmiernej tuszy, a jego potężny podbródek spadał mu na piersi w licznych fałdach; miał przytem zresztą łagodne rysy; założył na nos cwikier, przez który uważnie przyglądał się wchodzącym młodym damom.

— Przy mem wejściu zerwał się prawie ze swego krzesła i ze skwapliwością zwrócił się do panny Stoper.

— To jest odpowiednia dla mnie, zawołał, nie mógłbym, chyba nic lepszego znaleść. Wspaniale, wspaniale!

— Zdawał się być niezwykle zachwyconym, zacierał ręce z radości i robił wrażenie tak zadowolonego, że była to prawdziwa przyjemność na niego patrzeć.

— Pani szuka jakiegoś miejsca? — rzekł do mnie.

— Tak jest.

— Jako guwernantka?

— Tak.

— A jakiego pani domaga się wynagrodzenia?

— Moje ostatnie miejsce, u pułkownika Munro, było płatne po cztery funty miesięcznie.

— O, ho, ho! Prawdziwie psia zapłata! zawołał on, wywijając swojemi tłustemi rękami w powietrzu, jakby się znajdował w najwyższem podnieceniu. Jak można wogóle damie o tak wybitnych zaletach i zdolnościach zaofiarować tak nędzną sumę!

— Moje zdolności nie są jednak może tak znaczne, jak pan sadzi, zauważyłam. Trochę francuskiego, trochę niemieckiego, muzyki i rysunków.

— Tra la la, zawołał on, o to tutaj zupełnie nie idzie. Idzie tylko o to, czy ma pani wygląd i zachowanie się kobiety z wyższego stanu. Jeżeli tak się rzecz nie ma, to nie nadaje się pani do wychowania dziecka, któremu może kiedyś przypadnie ważna rola w historyi kraju. Jeśli zaś pani będzie tu odpowiednia, to jakżeby mógł przyzwoity człowiek domagać się od pani, żeby się pani zadowoliła mniej jak stu funtami. U mnie płaca pani zacznie się od tej wysokości.

— Może pan sobie wyobrazić, panie Holmes, że w mojem przykrem położeniu zaofiarowanie to wydało mi się tak kuszącem, że ledwie uszom swoim wierzyłam. Ten pan atoli, który może zauważył niedowierzający wyraz mej twarzy, wyjął banknot z portfelu.

— Jest to nadto moim zwyczajem, ciągnął dalej (a przytem ułożył swoja twarz do tak uprzejmego uśmiechu, że oczy jego przeświecały jedynie jeszcze jako dwie błyszczące szparki z pomiędzy otaczających je fałdów), że młodym moim damom wypłacam zawsze naprzód połowę ich płacy, aby im ułatwić drobne wydatki na podróż i garderobę.

— O ile sobie tylko mogę przypomnieć, to na tego rodzaju uprzejmość i względność nie natrafiłam w całem swem życiu u żadnego mężczyzny. Ponieważ miałam już długi u mych dostawców, była więc mi ta zaliczka bardzo dogodną; ale mimo to było coś nienaturalnego w całej tej umowie, co wzbudziło u mnie życzenie, żeby przed zupełnem zobowiązaniem się dowiedzieć się jakichś bliższych szczegółów.

— Czy mogę się zapytać, gdzie pan mieszka? zapytałam.

— Hampshire — Copper Beeches; zachwycająca wioseczka położona pięć mil poza Winchestrem. Nie można sobie chyba, moja kochana pani, wymarzyć cudniejszej okolicy, milszego mieszkania.

— A moje obowiązki? O tem chciałabym bardzo także się coś dowiedzieć.

— Jedno jedyne dziecko, mały, luby, sześcioletni bęben. A żeby pani zobaczyła jak on karakony i różne chrząszcze pantoflem tłucze! Klap, klap! słychać wciąż i zaraz pełno trupów.

— Rozparł się przytem znowu w fotelu i zaśmiał się ponownie tak, że oczy mu zupełnie znikły.

— Byłam niemało zdziwiona tem dziwnem zajęciem, na jakiem dziecię to spędzało czas, ale że ojciec tak serdecznie się z tego śmiał, myślałam, że prawdopodobnie żartuje.

— Moim jedynym obowiązkiem byłoby więc, pytałam go dalej, opiekować się tem jednem dzieckiem.

— Nie, nie, to nie jest wszystko! zawołał on. Byłaby pani nadto zobowiązana, co chyba będzie pani uważać za zupełnie zrozumiałe, być posłuszna wskazówkom mojej żony, wyjąwszy ten wypadek, gdyby pójście za temi wskazówkami mogło ubliżyć dobrze wychowanej damie. Tutaj nie ma pani żadnych wątpliwości, nieprawda?

— Będzie to dla mnie przyjemnem, jeśli będę mogła być użyteczna.

— No, tak, a naprzykład co się tyczy ubrania. Wie pani, my jesteśmy dziwaczni ludzie — dziwaczni, ale poczciwi. W razie gdybyśmy żądali, żeby pani ubrała przez nas przygotowaną suknię, to nie miałaby pani nic przeciw temu małemu życzeniu, nieprawda?

— Nie — odparłam dość zdziwiona tą wzmianką.

— Lub żeby pani usiadła sobie na jakiemkolwiek miejscu — toby panią chyba także nie raziło?

— O nie.

— Albo żeby pani przed objęciem u nas posady obcięła sobie krótko włosy?

— Nie wierzyłam prawie swym uszom. Jak to pan może, panie Holmes, zauważył, mam włosy wcale bujne i odznaczające się niezwykłem kasztanowo-brunatnem ubarwieniem, tak że nawet w sferach artystycznych zwróciły już uwagę. Dlatego nie myślałam wcale pozbyć się ich z tak lekkiem sercem.

— Żałuję bardzo, ale to jest niestety niemożliwe, odrzekłam.

— On utkwił we mnie małe swe oczka, pełne napiętego oczekiwania, i ujrzałam przy swej odpowiedzi, jakby przelotny cień na jego licu.

— Niestety punkt ten jest bardzo ważny, powiedział. Jest to mały kaprys mojej żony, ale pani wie o tem, że na niewieście kaprysy musi się mieć wzgląd. A więc pani rzeczywiście nie chce się wyrzec swych włosów?

— Nie, na to w istocie nie mogłabym się zgodzić, odpowiedziałam stanowczo.

— Muszę się więc niestety wyrzec nadziei pozyskania pani dla siebie. Szkoda, bo zresztą rzeczywiście bardzoby mi się pani nadawała. Wobec tego, panno Stoper, chciałbym zobaczyć jeszcze kilka młodych pań.

— Panna Stoper przez cały czas zajęta była swymi papierami, nie mówiąc do żadnego z nas ani słowa, teraz atoli rzuciła mi tak nieprzyjazne spojrzenie, że nie mogłam tego inaczej pojąć, jak tylko, że przez moją odmowną odpowiedz została pozbawiona wcale pokaźnego wynagrodzenia za pośrednictwo.

— Czy