7,10 zł
Czyż wcześniej wyobrażał sobie, że aż taką burzę uczuć może w jego ciele wywołać kobieta i to wcale nie żona? Czyż nie miałkie i bez wyrazu było całe jego dotychczasowe życie? Co z tego, że godziwe? Ale jakie nudne! Jałowe i takie, po prostu, zwyczajne… Nagle zdał sobie sprawę, że pięćdziesiątka przepłynęła mu przez palce jak woda. Dopiero teraz, trzymając w ramionach tę młodą, piękna kobietę, odkrywał sens całego swego życia od nowa.
"Druga miłość Marka Haro" to historia płomiennego uczucia, które pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie. Jak potoczą się losy bohatera? Czy zdoła oprzeć się pokusie?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 25
© Janusz Niżyński, 2018
Czyż wcześniej mógłby sobie wyobrazić, że aż taką burzę uczuć może w jego ciele wywołać kobieta, i to wcale nie żona? Czyż nie miałkie i bez wyrazu było całe jego dotychczasowe życie? ...Co z tego, że godziwe? Ale jakie nudne! Jałowe i jakie, po prostu, zwyczajne… Dopiero teraz to widzi. Nagle zdał sobie sprawę, że pięćdziesiątka przepłynęła mu przez palce jak woda. Dopiero teraz, trzymając w ramionach tę młodą, piękna kobietę, odkrywa sens całego swego życia od nowa!…
ISBN 978-83-8126-928-5
Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero
Marka Haro — nobliwego pana w sile wieku — koledzy z korporacji i przyjaciele z netu nazywali dobrą duszą. Wiele ku temu dawał sposobności. A to za sprawą swych zawsze życzliwych relacji z rozmówcami, a to przez swój dar i nieustającą gotowość do jednania zwaśnionych stron, a to wreszcie przez dobre słowo, którego szlachetny kolega Marek nie szczędził nigdy nikomu.
Ale pan Marek Haro — prywatnie: miłośnik Beatlesów, programu TVP Kultura i niebywały wręcz fan gwiazdy filmowej Joanny Moro — ma i swe drugie, mniej znane dla niewtajemniczonych oblicze. Dobrze o nim wiedzą tylko współpracownicy, u których zasłużył na ksywkę „Żelazny Paragraf”. Dlaczego Paragraf? I czemu Żelazny? Gdyż jako prawnik mecenas Haro zawsze z żelazną konsekwencją i skrupulatnością feruje prawnicze wyroki. Aby lepiej zrozumieć tę pedanterię, trzeba w takich chwilach zaobserwować jego pozbawioną uśmiechu facjatę: odnosi się wrażenie, iż zastyga na niej maska skrzętnego, bezlitosnego formalisty. Jego cichy przekonujący głos staje się na ten moment jeszcze bardziej cichym i despotycznym, a jego chłodno skalkulowana opinia — natychmiast staje się najwłaściwsza, niepodważalna, nieomylna. I zwykle taką ostaje do końca.
Domowi sąsiedzi Marka Hary, spotykając go na ulicy, z daleka pierwsi się kłaniają. Także ci, którzy są od niego trochę starsi. Marek Haro bowiem — nawet i tu, i dla nich — był i jest szanowanym sąsiadem, autorytetem moralnym i niekwestionowanym wzorem rodzinnych cnót.
W domu Marka Hary wszystko przebiega wedle ustalonego porządku i w ciszy. Jego żona — Zosia, wesoła i kochająca zabawę niewiasta z pysznymi dołeczkami na policzkach, w obecności męża zmienia się w dwunożnego robotka, z dobrze zdefiniowanym zakresem obowiązków i powinności. Od wielu lat godzi się być milczącym uzupełnieniem do licznych urządzeń domowych: gotujących, piorących, prasujących, wycierających kurz z mebli, myjących podłogi i odkurzających. Krótko mówiąc: jest wzorową panią domu na usługach swego męża — dobroczyńcy i władcy.
Poza znajomymi z „Kuriera Szamańskiego” (i Facebooka) pan Marek Haro niewiele więcej posiada regularnych przyjaciół. Państwo Haro praktycznie nie składają u nikogo wizyt i nikogo u siebie nie przyjmują. Dlatego z ich domu muchy, z nudów, zazwyczaj uciekają za okna, i najlepiej do sąsiadów.
Ale