Droga do Stwórcy - Przemysław Chorążewicz - ebook

Droga do Stwórcy ebook

Przemysław Chorążewicz

3,0

Opis

Akcja powieści toczy się w przyszłości, gdzie świat jest zniszczony przez działania ludzi. Bohaterem jest Krzysztof, żołnierz najemny, któremu los da nietypowe zadanie i zwiąże jego drogę z drogą Stasia. Niemowlaka, którego matka zginęła z ręki Krzysztofa…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 101

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
1
0
0
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Przemysław Michał Chorążewicz

Droga do Stwórcy

Twórca głównych postaci i fabułyChorążewicz Agnieszka

© Przemysław Michał Chorążewicz, 2020

Akcja powieści toczy się w przyszłości, gdzie świat jest zniszczony przez działania ludzi. Bohaterem jest Krzysztof, żołnierz najemny, któremu los da nietypowe zadanie i zwiąże jego drogę z drogą Stasia. Niemowlaka, którego matka zginęła z ręki Krzysztofa…

ISBN 978-83-8221-322-5

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Pomysł na powieść i postacie Krzysztofa i Stasia podsunęła mi moja córka Agnieszka, która również czuwała nad fabułą powieści.

Prolog

XXI wiek przyniósł wielkie zmiany dla ludzi i świata, zmiany, które zapoczątkowane były już w XX wieku, w niektórych krajach, nazywanymi mocarstwami. Zmiany te ruszyły w pełni wraz z przyłączeniem europy wschodniej do krajów kapitalistycznych. Duża większość społeczeństwa pracowała dla nielicznych, w wyzysku, nie sprawiedliwym podziale zysku. Hasła motywujące do pracy typu, „ciężką pracą ludzie się bogacą”, miały one mało wspólnego z rzeczywistością. Jednak wielu ludzi hasłom tym uległa, pracując w pocie czoła, zaniedbując siebie, swoje zdrowie i rodzinę, a w dodatku mamieni zalewem towarów w sklepach. Reklam manipulujących ich, pobudzały wyobraźnie o dobro bycie i lepszym życiu, po kupieniu sobie tej czy innej rzeczy. Jedna lista takich rzeczy nigdy się nie kończyła zawsze była dłuższa, ludzie zadłużali się na potęgę, robiąc z siebie niewolników systemu, masz kredyt musisz go spłacać, nie stać Cie, pracuj więcej. Skutkowało to eksploatacją siły ludzkiej, gdzie wielu z ludzi nie była zdatna do podjęcia jakiejkolwiek pracy w wieku pięćdziesięciu lat. Co kilka lat regularnie poziom nauki w szkołach spadał, regularnie dokładane przedmioty, co skutkowało mniejszą wiedzą ogólną, zamiast opanować dobrze materiał z pięciu przedmiotów, opanowywało się słabo z dziesięciu. Ludzie wierzyli w dobrobyt i komputeryzację, która była wyznacznikiem potęgi ich czasów, jak bardzo się mylili, czego nawet nie zauważyli, kiedy maszyny zaczęły zastępować ich w pracy, odbierając im byt. Uduchowienie ludzi już w tym okresie było sprowadzone na manowce, od wielu wieków o to dbały instytucje, niby reprezentujące boga, mające na celu utrzymanie władzy, wpływów i bogacenia się. W XXI wieku jednak wielu już odeszło od zakłamanej doktryny, albo sami nie potrafili określić swojego stanu ducha. Ludzie poszukiwali Boga, nie widząc go tam gdzie był, często gubiąc się i biorąc inne wartości jako swoją wiarę. Takie wartości jak pieniądze, sława, do których i tak nigdy nie dochodzili. Instytucja reprezentująca największą liczbę wiernych, widząc swoją przegraną walkę z łatwiejszymi i bardziej kuszącymi ideałami, pod płaszczykiem pomocy ruszyli po nowych wiernych, aż na czarny ląd… Historia była opowiadana przez tych, którzy rządzili, pisana od nowa co zmiany rządów, aż w końcu nie było nic pewnego. Języki, kultura i tradycje zaczęły się mieszać, nie mając znaczenie gdzie i kiedy się je obchodzi… Koniec XXI wieku przyniósł skokowe zubożenie ludzi, klasy średniej i wszystkich poniżej, a nawet niektórych tych, którzy przechadzali się po salonach. Bogaci zaczęli budować swoje enklawy na wybranych przez siebie terenach, gdzie gromadzili cały swój majątek, bliskich, ludzi którzy mieli im służyć, tak zwanych wybrańców. A tych, którzy byli im zbędni wysiedlali. Ci, którzy mieli pracę byli prawdziwymi szczęściarzami, chodź nie trwało to długo jak zakłady te zaczęły przerabiać się w obozy pracy. Wiele z nich zaczęły upadać z powodu braku popytu na to co się produkowało, utrzymywały się tylko te, które były potrzebne tym bogatym. Ludzie spodziewali się już od dawna zapowiadanej wojny, która tak naprawdę nie nadeszła, po za paroma spornymi walkami między upadającymi państwami. Bogaci zaczęli oddzielać się wielkimi murami od reszty świata, budowanym przez biednych wykorzystywanych w niewolniczej pracy. Ruch ten wbił nuż w serce cywilizacji, wojska nie służyć już państwom ani rządom, którzy nie mieli pieniędzy ani alternatywy na poprawę sytuacji. Granice upadały na świecie, nie miał kto pilnować porządku, choć co niektórzy próbowali zapanować nad chaosem na mniejszych obszarach, jednak z marnym skutkiem. Ludzie stali się do siebie wrogami, nie można było mieć zaufania nawet do najbliższych, większość z nich była praktycznie analfabetami życiowymi. Przyzwyczajeni do prostoty i tego że wiele za nich robiły maszyny, nie posiadali podstawowej wiedzy na temat pozyskania żywności, rolnictwa, medycyny. Było wiele książek na te tematy, ale już nie wielu było, którzy potrafili je przeczytać, bazy danych komputerowe zawiodły. Komputery i maszyny stały się bez użyteczne, bez prądu, internetu i oprogramowań. Niebyło nikogo kto potrafił je obsłużyć, serwisować, wszyscy Ci co tą wiedze posiadali stali się wybrańcami. Wiedza na temat pozyskania żywności, leków stała się na wagę złota, zwierzęta zaczęły być sanowane i w miarę możliwości rozmnażane, one stanowiły główny człon żywności. Choć nie brakowało takich, którzy bezmyślnie je zabijali, z głodu, desperacji, kanibalizm stawał się codziennością. Ludzie zaczęli wracać do prymitywnych narzędzi z braku elektryczności. Broń palna była ogólno dostępna ale i tak tylko do czasu kiedy zaczęło brakować amunicji. Po pewnym czasie jedna na tysiąc broni była nabita, reszta służyła tylko jako straszaki. Broń palną i maszyny bojowe posiadały tylko wojska najemne, pracujące dla bogatych, które pilnowały dostępu do granic enklaw, osłony fabryk, pul uprawnych, znajdujących się po za enklawami i infrastruktury służącej do przemieszczania się po miedzy enklawami. Wojska te również patrolowały tereny ziemi po za enklawami, by pilnować tego czy ludzie się nie jednoczą i nie spiskują przeciw bogatym. Po jakimś czasie ludzie, żołnierzy zaczęli traktować jak stróżów prawa, sędziów i katów, do nich chodziło się po osąd w spornych sprawach. Księża i przedstawiciele wielu Religi, a zwłaszcza najwyżsi w hierarchii, chciało się do gadać z bogatymi, by muc się dostać do ich enklaw, ale bogaci nie mieli takiego zamiaru. Drugą opcja dla nich było wystąpić w całej tej sytuacji jak przewodnicy dla ludów, z tej opcji chciał najbardziej skorzystać kościół reprezentujący, największą liczbę wiernych, jak mu się wydawało. Jednak tym razem ludzie żyjący w chaosie nie posłuchali tych, co wiedli ich na manowce. W ich mieście gdzie najwyżsi zasiadali, zaczęły się kłótnie, obwinianie się nawzajem o sytuacje, aż w końcu doszło do mordów po między nimi. Ulicami miasta tego popłynęła krew, a niedługo po tym domy, kościoły, katedry i cała reszta budynków stanęła w płomieniach i szybko czas starł te miasto z ziemi i pamięci ludzi. Reprezentanci kościoła porzucili swoje mundury, a Ci, którzy uparcie w nich pozostali, krótki czekał ich żywot. Po upływie jakiegoś czasu, jakiego nikt nie wie, bo nikt go już nie liczył, znikły pojęcia, takie jak:

Ojczyzna, państwo, nie było granic, nie było języków, wielu posługiwało się podobnym słownictwem, z tą różnicą, że inaczej składało się zdania.

Bóg, dla wielu bogiem był ten nad nim, nie wyznawano żadnej wiary, nie oddawano czci nikomu, nikt nie myślał o Stwórcy, opowiadało się rożne opowieści o bogu jako osobie mieszkającej do góry, ale traktowano to jako legendy, bajki lub mity…

Uczciwość, moralność, honor dla większości były słabościami, które trzeba było wykorzystać.

Krzysztof

Krzysztof był żołnierzem najemnym, działającym na terenach niczyich, jak je nazwano, po ucieczce bogaczy do swoich enklaw. Żołnierz najemny, był żołnierzem nie służącym jednemu panu, żył i działał na terenie niczyim, działał na zlecenie tego pana, który go potrzebował, lub dał większe profity. Krzysztof urodził się na tych ziemiach, skąd pochodziła jego matka, ojciec był także żołnierzem w służbie Panów z południa. To ojciec Krzysztofa zadbał o jego wojskowe wychowanie i wcielenie go do wojsk. Niestety jako ten gorszy, Krzysztof nie mógł służyć bezpośrednio dla żadnego z panów, ponieważ oni nie mieli, do ludzi wychowanych na Ziemiach Niczyich, zaufania. Tacy żołnierze byli wykorzystywanie do najgorszych i najniebezpieczniejszych zadań na Ziemiach Niczyich. Krzysztof od najmłodszych lat ćwiczył sztuki walk, taktyki, obsługi broni, z dużym naciskiem co przełożyło się na jego zdolności i umiejętności w zakresie militariów i obronności. Duży wpływ na wychowanie Krzysztofa, miał również jego dziadek Stanisław, który był ojcem matki Krzysztofa. Stanisław był człowiekiem o wielkiej wiedzy, potrafiącym czytać w starym języku, jednak sam nie potrafił określić jaki to język. Opowiadał Krzysztofowi o tym jak kiedyś żyli ludzie, o Bogu, gdzie nikt nie wiele wiedział o tym kto to jest. Czasem zdarzało się tak, że panowie, określali siebie jako boga. Stanisław wpoił swojemu wnukowi, pojecie honoru, czego dzisiejsi ludzie też nie znali oraz opowiadał o ojczyznach, pojęciu zupełnie obcym dla ludzi. Dziadek Krzysztofa zmarł po chorobie, gdy on był w wieku młodzieńczym, około 14, 15 lat Krzysztofa, wiek dokładnego nie można było podać, ponieważ oni sami nie wiedzieli jak liczyć lata. Potrafili przeliczyć liczbę pór zimnych i ciepłych, ale i tak traciło się rachubę lat, czasem nawet po upływie kilkunastu. Matka Krzysztofa dwa lata później, została zabita przez rabusi. Po śmierci matki, Krzysztof zaczął służyć już w wojskach na samym początku jako pomagier i kucharz, jednak po jakimś czasie zaczął jeździć na akcje gdzie szybko dostrzeżono jego talent, co wiązało się z awansem. Ojciec Krzysztofa jeszcze przez kilka lat widywał syna, po jego wstąpieniu do wojska i starał się o jego wcielenie do regularnych wojsk. Jednak w końcu, nagle przestał się kontaktować z synem. Krzysztof nie raz zastanawiał się co się z nim stało, ale na darmo, tego nikt nie umiał mu powiedzieć.

Krzysztof miał około trzydziestu lat i był wynajmowany do najbardziej skomplikowanych akcji, dzięki czemu miał większe profity w postaci waluty bogatych oraz większy przydział i race żywnościowe.

Zegarek

Krzysztof właśnie mył się, po treningu, w łaźni urządzonej na poligonie. Woda była chłodniejsza niż zwykle, nie to żeby kiedykolwiek w takich łaźniach była ciepła woda, ale niską temperaturę tej wody dało się odczuć. Mimo to Krzysztof był nauczony do dbania o swoją higienę i nie przerażała go kąpiel w zimnej wodzie. Słyszał jeszcze odgłosy, krzyki i śpiewy swoich towarzyszy, świętujących wczorajszą, udaną akcję przy elektrowni. Sam nie był zwolennikiem takich zabaw i piciu alkoholu. Uważał, że to osłabia jego i cały oddział w razie niespodziewanego natarcia wroga. Patrzył na siebie w pękniętym lustrze, wiszącym na ścianie, przyglądał się swoim blizną na ramionach, po cięciach i postrzałach oraz bliźnie na policzku po nożu. Dokładnie pamiętał w jakich okolicznościach powstały oraz ludzi, którzy je zadali. Czuł pustkę w środku, miał wrażenie, że chciał by się zaraz rozpłakać, ale on nigdy nie płakał. Przetarł twarz ręcznikiem, wziął trzy głębokie wdechy i wciągną na siebie slipy i spodnie. Wyszedł z łaźni do przedsionka, gdzie zauważył jednego z towarzysza z oddziału, nawet nie pamiętał jego imienia, mówił na niego Rudy po kolorze włosów. Krzysztof nie starał się zapamiętywać imion i przyzwyczajać się do towarzyszy i ludzi, z którymi chodził na akcje, stacjonował lub spotykał w miastach. Nie przyzwyczajał się do ich, nie bratał się z nimi, nie chciał przeżywać w razie czego utraty. Uchodził za samo ludka, jednak ze względów jego umiejętności, inni podziwiali go.

— Jak woda cieplejsza niż wczoraj? — Zapytał Rudy

Krzysztof spojrzał na niego, uśmiechną się cynicznie i odpowiedział.

— Da się przeżyć.- Wiedząc że naprawdę trzeba mieć mocne postanowienie kąpieli, by umyć się w tej wodzie.

— Wypijemy, później coś razem? — rzucił szybkie pytanie Rudy

— Nie…! — odpowiedział Krzysztof podniesionym tonem — Nie przepadam za alkoholem. — dodał już spokojniejszym tonem, po wzięciu głębokiego wdechu.

— Spokojnie, ja tylko…. — zaczął mówić Rudy, kiedy właśnie do przedsionka wszedł Balon. Balon był żołnierzem z ich jednostki, nazywany tak, przez fakt rozbudowanej postury, chyba największy jaki stacjonował z Krzysztofem. Krzysztof właśnie zakładał na siebie bluzę, kiedy to z kieszeni wyleciał mu złoty kieszonkowy zegarek, pamiątka po dziadku, który sam miał go po swoich przodkach. Zegarek poleciał pod nogi Balona, który zaraz go podniósł, spojrzał na niego i się zadumał.

— Możesz mi go oddać. — powiedział Krzysztof lekko uniesionym tonem.

— Zaraz, musze się przyjrzeć. — odpowiedział Balon, kpiącym tonem.

— Możesz mi go oddać. — powtórzył Krzysztof.

Rudy siedzący z boku przyglądający się całemu zdarzeniu, z lekkim przerażeniem, znając Balona lepiej niż Krzysztofa, wiedział że lepiej z Balonem nie zadzierać, bywa nerwowy i nie lubi gdy mu się rozkazuje. Po za tym jest dużym kolesiem, więc mało osób miało by odwagę się odezwać do niego w ostrym tonie.

— To złoto… — rzucił z uśmiechem na ustach Balon, dodając. — Wiecie ile za to można wódki kupić.

Na twarzy Krzysztofa wymalowała się złość, nie był sztywniakiem, ale takich żartów nie lubił. Podszedł spokojnie do Balona, wyciągnął otwartą dłoń na wysokość jego brody i powiedział.

— Oddasz mi ten zegarek? —

Balon spojrzał lekko na Krzysztofa, wrzucił na twarz, znów szyderczy uśmiech i odpowiedział.

— Nie wiem czy zasługujesz.

— Oddasz zegarek? — powtórzył pytanie Krzysztof, spokojnym tonem, nadal trzymając otwartą dłoń na wysokości podbródka Balona.

Balon wybuch śmiechem i już dłoń, w której trzymał zegarek kierował do kieszeni, kiedy nagle poczuł uderzenie w krtań, co spowodowało chwilową trudności w wymienią tlenu i kaszel. Nawet się nie zorientował kiedy poczuł ból w zgięciu prawego kolana, co z kolei spowodowało że przykucnął, przy czym poczuł chwyt, na swoim karku i szybkie popchniecie głowy w dół. Głowa zatrzymała się twarzą na drewnianej ławce, Balon poczuł i usłyszał jak pęka mu kość nosowa i przednie zęby, po czym upadł na ziemie puścił zegarek i z oczu poleciały mu łzy. Krzysztof nie zastanawiając się dalej podniósł swoją własność ubrał się do końca i wyszedł. Rudy siedział na ławce obok miejsca, gdzie twarz Balona zaliczyła twarde spotkanie, słowa nie mógł z siebie wydusić widząc akcje. A właściwie to tak szybko to się stało, że sam do końca nie zarejestrował wszystkich obrazów. Rudy popatrzał na zakrwawianą twarz Balona, widział brak przednich zębów, które leżały na ziemi. Nie mówiąc nic wszedł pod prysznic, nie zwracając uwagi na temperaturę wody, szybko się umył i opuścił łaźnię, widział jak Balon tuszuje ślady mucek, które dostał. Pomyślał o tym, że przecież taki kozak jak on nie wyjdzie chwaląc się, że właśnie oberwał. Odniósł swoje przybory z kąpieli do namiotu i postanowił poszukać Krzysztofa, co wiele czasu mu nie zajęło. Zauważył Krzysztofa siedzącego na pniu oddalonego nieco od ogniska biesiadników. Krzysztof właśnie spożywał kiełbasę z ogniska, którą dostali w nagrodę za udaną akcje. Rudy przysiadł się do niego i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć usłyszał.

— Nie szukam towarzystwa… — powiedział Krzysztof dość stanowczym tonem.

— Dobra technika i niesamowita szybkość. Gdzie się tego nauczyłeś? — rzucił z podziwem w głosie Rudy.

Krzysztof z niechęciom w oczach popatrzał na kompana, wziął głęboki wdech i odpowiedział.

— Od dziecka, ojciec dbał o moją kondycje i walkę wręcz.

Rudy lekko się uśmiechną wyciągną rękę w stronę Krzysztofa — Hans jestem.

Krzysztof niechętnie podał mu rękę — Krzysztof-

Hans usiadł koło Krzysztofa podał mu piwo, Krzysztof od niechcenia wziął trunek i lekko się uśmiechną.

— To o co tak walczyłeś? — zapytał Hans

Krzysztof popatrzał na niego złowrogim wzrokiem, wziął dwa wdechy, sięgną do kieszeni, wyciągnął zegarek i podał go druhowi. Hans wziął zegarek do ręki i zaczął się przyglądać, pierwszy raz taki widział. Wydał mu się dziwny, ale obejrzał go z każdej strony. Wiedział, że zegarek jest ze złota, którego jeszcze również nigdy nie widział. Na tyle zegarka zobaczył jakieś ślaczki, zastanawiał się czy jest to pismo, sam do końca nie wiedział, a może podrapanie, pomyślał. Oddał zegarek właścicielowi i zapytał.

— To pamiątka? —

— Po dziadku. — odpowiedział Krzysztof i dodał — Jedyna rzecz, jaka mi została, liczy wiele lat, chodź sam nie wiem ile. Dziadek mówił, że miało go kilka pokoleń. —

— A te napisy? — zapytał prawie że szeptem Hans. Choć sam do końca nie był przekonany, że jest to pismo, postanowił zaryzykować, by wydać się mądrzejszym.

— To stary napis, ponoć motto, napisany pismem, które dziadek znał i którego trochę mnie nauczył, jakie to pismo nie wiem, dziadek też nie wiedział.-

— Ale Ty wiesz co jest napisane? — zapytał zaciekawiony Rudy.

— Bóg, Honor i Ojczyzna — odpowiedział Krzysztof.

Hans spojrzał zdziwiony na niego sam do końca nie wiedział co te słowa oznaczają, jedynie słyszał, że nie raz na, niektórych Panow mówią bóg. Jednak zanim on zdążył zadać pytanie, Krzysztof uprzedził go i zaczął opowiadać.

— Dziadek mówił, że było to motto, którym ludzie posługiwali się wrażając siebie i miłość do ziemi. —

— Miłość do ziemi. — zdziwił się Hans. — Jak można kochać ziemie, przecież to śmieszne. —

— To nie chodzi o ziemie, jako piasek tylko teren jakiś wyznaczony obszar, który kiedyś był nazywany ojczyzną, gdzie ludzie żyli w takiej wspólnocie wspierając się przed innymi, wrogimi ojczyznami. Pracowali razem na utrzymanie takiej ojczyzny, ojczyzna miała swój znak i pieśń, którą wszyscy znali. — zamyślił się na chwile Krzysztof, przypomniało mu się jak dziadek mu to opowiadał.

— A następne słowo co oznacza? — dociekał Hans

— Honor oznaczał lojalność do ojczyzny i do innych. Nie kłamało się nie opowiadało zmyślonych rzeczy i dotrzymywało się obietnic. To był honor… — Krzysztof spojrzał na Rudego, który był wsłuchany w to co mówi i po chwili ciszy postanowił ciągnąć dalej. — A bóg, to wcale nie pan jak, niektórzy mówią. Bóg to istota, która stworzyła nas, świat, zwierzęta, rośliny i wszystko co widzimy. —

— Jak to…? — rzucił z nie dowierzeniem Hans. — Jaka istota mogła by nas wszystkich stworzyć i świat. Przecież to nie możliwe, nie mogę sobie wyobrazić kogoś takiego i gdzie on teraz jest.

— Wiem, że dziwnie to brzmi, ale dziadek mówił, że jest taka istota, ona jest w każdym z nas, nie widzimy jej, ale możemy poczuć w środku, ona daje nam siły.

— Jak to… To nie możliwe… — dziwił się Hans i powoli zaczął myśleć, że może z Krzysztofem jest coś nie tak.

— Wiem, że to dziwnie brzmi, ale tak twierdził dziadek. Zresztą nauczył mnie rozmawiać z nim, czuć jego obecność i może nie odpowiada ale wiem, że jest przy mnie i zemną. Nie potrafię tego wytłumaczyć, ale tak jest… — głośno parskną Krzysztof — Mówię do niego, opowiadam o tym co mnie się zdarzyło, zadaje pytania i choć od razu mi nie odpowiada zawsze podsuwa mi odpowiedź do głowy, choć czasem długo to trwa. — Krzysztof spojrzał w niebo i się zamyślił.

Hans również siedział zamyślony. A może on ma rację, może te jego umiejętności i szybkość pochodzi z tego, że jest przy nim ten bóg, nie widzialna istota. Zainspirowała Hansa ta myśl, może on sam też tak będzie umiał, gdyby rozmawiał z tą istotą.

— Jak mówisz do tej istoty? — zapytał Hans.

— Panie Boże, Stwórco, tak się zwracam i rozmawiam z Bogiem, tak jak my teraz. To nic trudnego.- odpowiedział Krzysztof.

— A o co tą istotę ostatnio prosiłeś? — dopytywał Hans.

— Proszę o wiele rzeczy, o siłę, odwagę…

W tym momencie Hans jak by doznał olśnienia. Siłę, odwagę, a jednak, ta istota to mu daje. Pomyślał.

— Czasem pytam o drogę, którą mam iść. — kontynuował Krzysztof — Nie zawsze od razu odpowiada, ale odpowiada. Choć od dawna proszę, by pokazał mi moje przeznaczenie, by pokazał mi co mam zrobić by nie czuć wewnętrznego rozdarcia i pustki, którą odczuwam. Długo o to pytam i do dzisiaj nie dostałem odpowiedzi… — w głosie Krzysztofa było słychać rozczarowanie.

— Ja bym się tym nie przejmował, skoro daje siłę i odwagę, to i z pustką można samemu sobie poradzić. — stwierdził Hans.

Krzysztof z Hansem rozmawiał jeszcze parę chwil. Żołnierze opowiadali sobie o swoim życiu i wychowaniu. Krzysztofowi nawet przeszła myśl, że mógłby się polubić z Hansem.