Dogadać się z nastolatkiem. Dojrzałość i szacunek w relacji - Agnieszka Kozak, Joanna Berendt - ebook + audiobook

Dogadać się z nastolatkiem. Dojrzałość i szacunek w relacji ebook

Agnieszka Kozak, Joanna Berendt

0,0
48,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Nowa książka dla tych, którzy odnaleźli wsparcie w Dogadać się z dzieckiem albo szukają sposobów na bardziej harmonijne porozumienie ze swoim nastolatkiem lub nastolatką.

Kolejne pokolenie młodych ludzi przechodzi ze świata dzieci do świata dorosłych. To trudna droga zarówno dla nich, jak i dla nas, rodziców, którzy im towarzyszymy. Chcemy cię zaprosić do podróży, która jest towarzyszeniem młodemu człowiekowi w jego odkrywaniu swojej wolności, godności i wartości.

Świat młodych osób wyłania się z różnorodności pragnień, oczekiwań oraz samodzielnego budowania Ja, które możliwe jest wtedy, gdy dziecko ma wsparcie w silnym, rozumiejącym, akceptującym i towarzyszącym mu w tej drodze dorosłym. Nastolatek jak mało kto potrzebuje empatycznego i cierpliwego towarzysza. Dlatego w każdym rozdziale wskazujemy, jak rodzic może zadbać o siebie, by znajdować w sobie siłę, empatię i wyrozumiałość w tej kilkuletniej, pełnej wyzwań przygodzie.

W oczywisty sposób rodzice chcą dać swoim dzieciom wszystko, co najlepsze, zadbać o ich przyszłość, wyposażyć w niezbędne kompetencje, wiedzę, zapewnić bezpieczeństwo i dobre życie. Obecnie, w dobie szybkich przemian społecznych i technologicznych oraz w konsekwencji różnych czynników, na przykład zmian klimatycznych, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, do jakiej przyszłości wychowujemy swoje dzieci. Powstają nowe zawody, a inne odchodzą w zapomnienie. Coraz trudniej jest określić, co tak naprawdę będzie potrzebne i pomocne nastolatkom w dorosłości. Dlatego dobrym pomysłem jest położenie nacisku na pewne uniwersalne kompetencje. Przyszli dorośli wychowani w przestrzeni wzajemnego szacunku i otwartości na rozmowy o tym, co czują i czego potrzebują, doświadczający jak najczęściej bezpiecznego stylu budowania więzi, mający poczucie, że są ważni, że ich głos i potrzeby mają znaczenie, wejdą w dorosłość ze stabilnymi fundamentami – pewnością siebie, znajomością siebie, umiejętnością rozwijania świadomości innych, zarządzania sobą i zarządzania relacjami.

Okres dorastania to czas eksperymentów życiowych, sprawdzania, przyglądania się, kształtowania się nowego człowieka. Darem, który możemy dać na ten czas naszym nastolatkom, jest przejrzystość naszych wartości, mówienie o tym, co dla nas i dla nich jest ważne, dialog i szukanie rozwiązań dbających o obie strony. Dlatego podkreślamy wagę komunikacji, która daje szansę na porozumienie z nastolatkiem. W każdym rozdziale pokazujemy możliwe do wdrożenia sposoby reagowania i rozmawiania, być może inne niż te, które znałeś/aś do tej pory. Jest to komunikacja oparta na Porozumieniu bez Przemocy i to właśnie porozumienie jest w niej kluczem.

Chcemy zaprosić cię do tego, by w towarzyszeniu nastolatkowi każdego dnia zwracać uwagę na siebie w relacji z nim i na niego w jego trudzie relacji z samym sobą. Wierzymy, a doświadczenie wielu lat pracy to potwierdza, że to rozumienie siebie nawzajem pozwala dojrzewać obu stronom do budowania satysfakcjonującej więzi opartej na szacunku, bliskości i akceptacji.

Zależy nam na dialogu, w którym młody człowiek jest uwzględniany w swojej indywidualności i wyłaniającej się z  dzieciństwa tożsamości. Jesteśmy przekonane, że obecnie nastolatki wyjątkowo potrzebują bezpiecznej przestrzeni, gdzie mogą odetchnąć, doświadczać bezpieczeństwa i akceptacji, by w tych warunkach móc wzrastać.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 368

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.


Podobne


Copyright © CoJaNaTo Blanka Łyszkowska 2020

Wszystkie prawa zastrzeżone. Książka ani żadna jej część nie może być

przedrukowywana ani w żaden inny sposób reprodukowana lub odczytywana w

środkach masowego przekazu bez pisemnej zgody CoJaNaTo.

Redakcja i korekta: Magdalena Stonawska

Ilustracje i grafiki: Joanna Celusta

Projekt okładki: Kamila Loskot

Opracowanie graficzne i skład: Raster Studio

Wydanie I

ISBN: 978-83-63860-47-9

CoJaNaTo Blanka Łyszkowska

ul. Pustelnicka 48/4

04-138 Warszawa

e-mail: [email protected]

+48 728 898 892

www.cojanato.pl

Kolejne pokolenie młodych ludzi przechodzi ze świata dzieci do świata dorosłych. To trudna droga zarówno dla nich, jak i dla nas, rodziców, którzy im towarzyszymy. Jak każde pokolenie dorosłych, próbujemy ich jakoś określić, nadać im imię – ponieważ to oznacza zrozumienie, uczynienie bliskim i swoim. Próbujemy ich zrozumieć i ich wesprzeć. W tej książce zapraszamy do tego, by spojrzeć na młodych jak na ludzi, którzy kreują siebie, i pozwolić im samodzielnie budować swoją tożsamość i samodzielnie wybrać, jakie imię będzie do nich najlepiej pasować. Chcemy zaprosić ciebie, drogi rodzicu, do podróży, która jest towarzyszeniem młodemu człowiekowi w jego odkrywaniu swojej wolności, godności i wartości.

Podczas pisania tej książki zaskakiwało nas, jak bardzo zmieniały nam się założenia co do treści każdego rozdziału. Pokazywało nam to różnorodność świata nastolatków, prowokowało do refleksji, inspirowało do szukania struktury i jednoznaczności w przekazie. Kiedy koncentrowałyśmy się na tym, co jest dla nas istotą tematu, tożsamość książki wyłaniała się z każdym kolejnym rozdziałem coraz wyraźniej, a nam było coraz łatwiej ją pisać.

Ten proces uświadomił nam, że taki jest właśnie świat młodych osób – wyłaniający się z różnorodności pragnień, oczekiwań oraz samodzielnego budowania Ja, które możliwe jest wtedy, gdy dziecko ma wsparcie w silnym, rozumiejącym, akceptującym i towarzyszącym muw tej drodze dorosłym. Nastolatek jak mało kto potrzebuje empatycznego i cierpliwego towarzysza. Dlatego w każdym rozdziale wskazujemy, jak rodzic może zadbać o siebie, by znajdować w sobie siłę, empatię i wyrozumiałość w tej kilkuletniej, pełnej wyzwań przygodzie. Ponieważ bardzo zależało nam na tym, by książka była jak najbardziej żywa i dotykająca codzienności życia z nastolatkiem, dzielimy się w niej naszymi osobistymi doświadczeniami w relacjiz naszymi dziećmi oraz doświadczeniami rodziców, którzy przez lata byli uczestnikami naszych warsztatów.

Rodzice, co oczywiste, chcą dać swoim dzieciom wszystko, co najlepsze, zadbać o ich przyszłość, wyposażyć w niezbędne kompetencje, wiedzę, zapewnić bezpieczeństwo i dobre życie. Obecnie, w dobie szybkich przemian społecznych i technologicznych oraz w konsekwencji różnych czynników, na przykład zmian klimatycznych, nie jesteśmy w stanie przewidzieć, do jakiej przyszłości wychowujemy swoje dzieci. Powstają nowe zawody, a inne odchodzą w zapomnienie. Coraz trudniej jest określić, co tak naprawdę będzie potrzebne i pomocne nastolatkom w dorosłości. Dlatego dobrym pomysłem jest położenie nacisku na pewne uniwersalne kompetencje. Przyszli dorośli, wychowani w przestrzeni wzajemnego szacunku i otwartości na rozmowy o tym, co czują i czego potrzebują, doświadczający jak najczęściej bezpiecznego stylu budowania więzi, mający poczucie, że są ważni, że ich głos i potrzeby mają znaczenie, wejdą w dorosłość ze stabilnymi fundamentami – pewnością siebie, znajomością siebie, umiejętnością rozwijania świadomości innych, zarządzania sobą i zarządzania relacjami. Przyszłość obarczona jest wieloma znakami zapytania, ale jedno jest według nas pewne: w przyszłości nastolatków kluczową rolę odegrają kompetencje miękkie, czyli między innymi:

świadomość siebie, umiejętność nazywania swoich uczuć, tego, co jest dla nas ważne (swoich potrzeb),zdolność do widzenia drugiego człowieka bez ocen i etykiet,empatia,umiejętność rozwiązywania konfliktów i budowania porozumienia wygrany–wygrany,zdolność prowadzenia dialogu pomimo różnic zdań czy poglądów.

Nie chcemy umniejszać roli klasycznej edukacji, jednak zapraszamy rodziców do zastanowienia się, jak kłótnie o przeczytanie lektury czy zapamiętanie kolejnego wzoru matematycznego przekładają się na budowanie relacji z młodymi ludźmi. Nastolatek potrzebuje towarzysza, który będzie po jego stronie w drodze ku dorosłości; kogoś, kto będzie przy nim z bezwarunkową akceptacją, miłością, cierpliwością; kto pomimo upadków i zawirowań zawsze będzie gotów wysłuchać, porozmawiać i wesprzeć. Potrzebuje też sparing partnera, by w bezpiecznych warunkach rozwijać kompetencje prowadzenia dialogu, mówienia „nie”, przyjmowania odmowy, prowadzenia dyskusji zmierzających do rozwiązań uwzględniających wszystkich, a nie tylko tych, którzy mają dostęp do władzy i siły. Gdzie jeśli nie z rodzicami ma zdobywać te ważne życiowe kompetencje?

Powszechnieo nastoletności mówi się, że jest czasem hormonalnej burzy. Rzadko jednak się zauważa, że jest to również czas, na który ogromny wpływ ma funkcjonowanie mózgu. Jak tu być spokojnym, kiedy wszystkie komórki w mózgu są nerwowe?! Podkreślamy zmiany zachodzące w nastoletnich mózgach i wskazujemy zarówno na szanse, które z nich płyną, jak i na związane z nimi ograniczenia, które pomogą lepiej zrozumieć niektóre zachowania młodych ludzi.

Okres dorastania to czas eksperymentów życiowych, sprawdzania, przyglądania się, kształtowania się nowego człowieka. Darem, który możemy dać na ten czas nastolatkom, jest przejrzystość naszych wartości, rozmawianie o tym, co dla nas i dla nich jest ważne, dialog i szukanie rozwiązań dbających o obie strony. Dlatego podkreślamy wagę komunikacji, która daje szansę na porozumienie z nastolatkiem. W każdym rozdziale pokazujemy możliwe do wdrożenia sposoby reagowania i rozmawiania, być może inne niż te, które znałeś/aś do tej pory. Jest to komunikacja oparta na Porozumieniu bez Przemocy i to właśnie porozumienie jestw niej kluczem.

Chcemy zaprosić cię do tego, by w towarzyszeniu nastolatkowi każdego dnia zwracać uwagę na siebie w relacjiz nim i na niego w jego trudzie relacji z samym sobą. Wierzymy, a doświadczenie wielu lat pracy to potwierdza, że to rozumienie siebie nawzajem pozwala dojrzewać obu stronom do budowania satysfakcjonującej więzi opartej na szacunku, bliskości i akceptacji. Nie chodzi nam o tak zwane „bezstresowe wychowanie”. Zależy nam na dialogu, w którym młody człowiek jest uwzględniany w swojej indywidualności i wyłaniającej się z dzieciństwa tożsamości. Jesteśmy przekonane, że obecnie nastolatki wyjątkowo potrzebują bezpiecznej przestrzeni, gdzie mogą odetchnąć, doświadczać bezpieczeństwa i akceptacji, byw tych warunkach móc wzrastać.

W naszej opinii w budowaniu relacji z nastolatkami dużą rolę odgrywa jakościowe wysłuchanie, bycie z drugim człowiekiem, ciekawość i otwartość na niego. Szeroko otwarte oczy, uszy i serce na drugą osobę, choć ma inne poglądy, nie podoba nam się jej zachowanie lub mamy pomysły, jak jej pomóc. Leo Buscaglia napisał przepiękny wiersz, który ukazał się w książce Daj przestrzeń… i bądź bliskoEline Snel, a który traktuje właśnie o tej jakości wysłuchania.

Prawdziwe słuchanie jest sztuką

Kiedy proszę cię, żebyś mnie wysłuchał,

a ty zaczynasz dawać mi rady,

nie robisz tego, o co proszę.

Kiedy proszę cię, żebyś mnie wysłuchał,

a ty zaczynasz opowiadać, dlaczego

mam nie czuć się tak, jak się czuję,

nie traktujesz mnie poważnie.

Kiedy proszę cię, żebyś mnie wysłuchał,

a ty starasz się zrobić coś, żeby rozwiązać moje problemy,

porzucasz mnie, więc

proszę cię, tylko mnie wysłuchaj i spróbuj mnie zrozumieć.

I jeżeli nadal będziesz chciał coś powiedzieć, poczekaj chwilę.

Obiecuję, że cię wysłucham1.

Jak czytać tę książkę

Bardzo nam zależało na tym, by była to książka, która poprowadzi cię w kierunku zmiany. Zakładamy, że skoro ją czytasz, to szukasz czegoś dla siebie w relacji ze swoim dzieckiem. Mamy więc kilka podpowiedzi, jak wyobrażamy sobie, że możesz czytać tę książkę:

Bez pośpiechu. Temat jest ważny i skomplikowany – dotyczy twojego życia i twojego dziecka. Nie chodzi o to, by książkę po prostu przeczytać, lecz raczej zatrzymywać się podczas lektury, przeglądać się w poruszanych przez nią zagadnieniach jak w lustrzei wybierać obszary, które mają dla ciebie szczególne znaczenie.O ile to możliwe, ze wsparciem. Tematy przez nas poruszane bywają trudne. Wywołują emocje w nas, rodzicach, ale mogą też przywoływać wspomnienia z dzieciństwa. Nie ma jednej odpowiedzi, jak dogadać się z nastolatkiem, bo każdy rodzic i każdy nastolatek jest wyjątkowy – to bardziej stawianie sobie pytań, świadome szukanie odpowiedzi, przyglądanie się temu, co działa i temu, co warto zmienić. We wspólnocie (z partnerem, z innymi rodzicami nastolatków itp.) łatwiej jest przejść tę drogę.Pozwalając sobie się zmieniać. Być może w tym, co napisałyśmy, znajdziesz dla siebie nieznane, nowe tematy. Może praktyki, które zaproponowałyśmy, wpłyną na nowe podejście do siebie, do partnera, do nastolatka. Pozwól sobie na nowe, na sprawdzanie, eksperymentowanie i poszukiwaniez uważnością tego, cow danym momencie jest twoje.Z zaangażowaniem. Komunikacji nie uczymy się z książek. Warto znać założenia i pomocne praktyki, ale trzeba próbować, próbować i jeszcze raz próbować, a z każdej próby wyciągać wnioski, co się udało, a co chcielibyśmy następnym razem zrobić inaczej; jakie potrzeby zostały zaspokojone, a jakie nie, i o co w związku z tym możemy siebie lub kogoś poprosić, by następnym razem o nie zadbać.

Ważnym źródłem inspiracji są dla nas słowa Miki Kashtan z Kluczowych postanowień2:

Otwartość na siebie: Nawet jeśli postępuję w sposób, który w rzeczywistości mi się nie podoba, chcę zachować serce otwarte na siebie. Jeśli zaczynam się osądzać, chcę poszukać wsparcia, które pozwoli mi na nowo połączyć się ze swoją istotą i potraktować z empatią potrzeby, które motywują moje działania.

Otwartość na pełną skalę emocji: Nawet jeśli moje uczucia wywołują we mnie dyskomfort, chcę pozostać w kontakcie ze sobą i zachować serce otwarte na pełnię moich emocji. Jeśli zaczynam oddalać się od mojego doświadczenia, wygłuszać się na nie bądź znieczulać, chcę poszukać wsparcia, które pozwoli mi porzucić postawę obronną i otworzyć się na to, co jest3.

Może dla ciebie też te słowa staną się swego rodzaju kompasem w drodze przez kartki tej książki.

Jest jeszcze jeden aspekt, który bardzo chcemy podkreślić. Za każdym razem, kiedy pisałyśmy „twój nastolatek” czy „twoje dziecko”, pojawiał się ucisk w brzuchui niepewność. Takie sformułowanie zawsze jest skrótem myślowym. Żaden rodzic nie ma dziecka czy nastolatka na własność. Nasze dzieci są odrębnymi, autonomicznymi jednostkami, które przez określony czas mieszkają z nami, którym możemy pomagać się rozwijać i o które możemy dbać. Zamiast pisać każdorazowo „dziecko czy nastolatek, które kochasz”, „z którym mieszkasz”, „które wybrałeś wspierać i rozwijać…”, piszemy „twój nastolatek”. Jednak w żadnym razie nie chcemy pozbawiać nikogo – w tym także dzieci i nastolatków – godności i podmiotowego traktowania.

Anna co tydzień obiecuje sobie, że tym razem zachowa spokój i nie pozwoli sobie zepsuć weekendu. Zrobi wszystko, co w jej mocy, by był to miły czas dla niej i jej rodziny. W tym tygodniu zaplanowali, że w sobotę wieczorem pójdą do kina, a w niedzielę pojadą na spacer do parku i na lody. Anna ma szesnastoletniego syna Antka, który w ostatnim czasie ogląda zdecydowanie za dużo filmów do późna w nocy, przez co rano trudno jest go ściągnąć z łóżka, a przecież musi chodzić do szkoły.

Anna wstała w sobotę rano wcześnie jak zawsze – nawet w wolne dni budzi się skoro świt, taki już ma rytm organizmu. Nie ma jednak tego złego; mogła ponadrabiać zaległości z całego tygodnia w pracach domowych i może nawet nadgonić kilka maili z pracy. Postanowiła też, że nie będzie się przejmowała tym, o której wstanie jej syn, bo przecież to jest ostatnio główne źródło kłótni w domu. Zjadła śniadanie, nastawiła pranie, wypakowała zmywarkę, wyprasowała stertę rzeczy i zaczęła przygotowania do obiadu. Za każdym razem, kiedy przechodziła obok pokoju syna, czuła, jak w brzuchu rośnie jej napięcie. W głowie pojawiały się myśli: „Jak można tyle spać, dlaczego on marnuje dzień na spanie?” oraz „No dobra, jest sobota, przecież może pospać dłużej”. Ze dwa razy nawet zajrzała do jego pokoju, ale widać było, że śpi niewzruszony wśród rzeczy porozrzucanych wokół łóżka.

Około 14 obiad był już prawie gotowy, a syn nadal spał. Mąż tymczasem kręcił się po domu z pytaniem, o której będą jedli. Anna weszła więc do pokoju syna, informując go, że najwyższy czas wstawać, bo dzień już prawie minął. Niestety Antek nie wyskoczył z łóżka na dźwięk jej głosu, tylko szczelniej przykrył się kołdrą, mamrocząc coś w stylu: „Daj mi spokój, chce mi się spać”. Anna wyszła, lekko podminowana, i usłyszała pytanie męża: „Co, książę nie ma zamiaru wstać o tej porze?”. Odwróciła się i jak torpeda wpadła do pokoju syna. Zerwała mu kołdrę z głowy, wykrzykując: „Jak można tyle spać? To nie jest normalne! Jak zawsze za długo siedzisz w nocy, a potem musimy czekać na ciebie z obiadem! Nic cię nie obchodzi poza twoim własnym wypoczynkiem! Prześpisz całe życie i do niczego nie dojdziesz!”. Czuła, że słowa same wychodzą z jej ust i nie była w stanie ich zatrzymać.

Wyszła do kuchni, czekając, aż syn się umyje i przyjdzie na obiad. Niestety jemu ewidentnie się nie spieszyło. Wolnym (zdecydowanie zbyt wolnym) krokiem poszedł do łazienki i zamiast szybko się ogarnąć, wlazł pod prysznic i stał pod nim bardzo długo. „Jak można tak długo brać prysznic? On to robi specjalnie”, pomyślała Anna, więc zapukała do drzwi, mówiąc, żeby się pospieszył, bo „przecież to nie jest normalne, żeby człowiek tak długo stał rano pod prysznicem”. Kiedy go poprosiła, żeby się szybciej ubrał, usłyszała wymruczane przez zaciśnięte zęby „odczep się” i tego było już dla niej za dużo! Zaczęła krzyczeć, że jeśli tak ma wyglądać wspólne spędzanie czasu, to ona nie ma ochoty ani na wspólne kino, ani na żadne spacery, i jak Antek chce, to może przespać nawet całe życie albo spędzić je na oglądaniu głupich seriali. Po czym dodała jeszcze kilka zdań w stylu „jak można tak marnować życie” i że „mógłby zacząć robić coś pożyteczniejszego zamiast spać cały dzień”. Podsumowała, że właściwie to żałuje, że go obudziła, bo wszyscy mają teraz zepsuty dzień. W głębi serca czuła smutek, że to zrobiła, ale nie potrafiła zrozumieć, dlaczego, mimo starań, znowu nie wytrzymała napięcia. Czuła w ciele falę piekącego wstydu. Miała ochotę się schować. Tyle razy już próbowała reagować inaczej, lecz nadal wracała do starych nawyków i coraz trudniej jej było budować relację z synem.

Akceptacja, czyli przyjmowanie odmienności nastolatka

Akceptacja, brak akceptacji, potrzeba akceptacji – to słowa, które często pojawiają się w wypowiedziach nauczycieli, rodziców, psychologów i pedagogów. Przyjrzyjmy się „akceptacji”. To słowo pochodzi od łacińskiegoacceptatio oznaczającego „przyjmowanie”. Jest uznaniem czegoś, aprobatą, potwierdzeniem, pogodzeniem się z czymś, czego nie można zmienić, uznaniem czyjegoś postępowania za zgodne z oczekiwaniami, sprzyjaniem przemianom jednostki, wspieraniem jej, aby realizowała swoje możliwości. Jasper Juul napisał:

Najlepsza ochrona dla naszych dzieci i młodzieży składa się z następujących elementów:

Zdrowy stosunek do samego siebie. Doświadczenie, że jest się kimś wartościowym dla ludzi, których kochamy. Poczucie, że jesteśmy

w

porządku, że jesteśmy warci tego, żeby nas kochać takich, jacy jesteśmy.

Możliwość realizowania swojego potencjału na każdej płaszczyźnie: intelektualnej, emocjonalnej, psychicznej

i

fizycznej. Wspiera to nasze poczucie własnej wartości.

Te dwie jakości rozwijają się przede wszystkim w rodzinie4.

Wiemy, że akceptacja jest bardzo ważna w relacji i wielu z nas zapytanych o to, czy akceptuje swoje nastoletnie dziecko, z dość dużą dozą pewności odpowie, że tak, bo przecież miłość zakłada akceptację drugiej osoby. Czasami rodzic po namyśle lub krótkiej rozmowie powie, że akceptuje swoje dziecko, ale nie akceptuje różnych jego „niewłaściwych” zachowań albo „głupich” decyzji, z których dziecko na ten moment nie zdaje sobie sprawy. Co ciekawe, gdy pytamy, czy ich dzieci, tak w głębi serca, mają poczucie bycia bezwarunkowo akceptowanymi, pierwsza odpowiedź, która zazwyczaj pada, to: „Ależ oczywiście, przecież ja robię dla nich tyle rzeczy…”. I natychmiast wymieniają działania na rzecz dziecka i wyzwania, z którymi się mierzą. Jednak gdy poprosimy, by zatrzymali się na chwilę, spojrzeli na swoją rodzinę oczami dziecka i spróbowali ocenić w jego sercu, a nie w głowie, czy czuje się akceptowane takie, jakie jest, zapada cisza. A po niej przychodzi trudna refleksja, że może jednak dziecko nie do końca czuje się akceptowane przez swoich rodziców. To bardzo dobra refleksja, ponieważ daje nam szansę na zmianę działania. Jest jednak trudna do przyjęcia i wielu z nas chce się od razu wytłumaczyć i podkreślić, ile robi dla dziecka. Na szczęście pozostaje ta wcześniejsza chwila zatrzymania i gotowość do rozważenia myśli, że jednak pomimo tego, co robi rodzic, dziecku może brakować poczucia akceptacji.

Jeśli jesteś rodzicem, zapraszamy cię do chwili refleksji. Weź kartkę i wypisz działania, które podejmujesz z intencją wspierania swojego dziecka i okazywania mu akceptacji. Uważnie się im przyjrzyj, bo są twoim ważnym wkładem w dobrostan młodego człowieka. Każde z tych działań ma swój koszt energetyczny i emocjonalny. Nie oceniaj ich, ale doceń i zobacz, jaka intencja za nimi stoi. Następnie zmień perspektywę i spójrz na swoje słowa i działania oczyma dziecka. Zobacz, jak to jest być nim w twojej rodzinie, słyszeć jego uszami to, co mówią do niego jego rodzice. Pomyśl, jak to jest być nastolatkiem w twoim domu, robić to, co on robi codziennie, i spróbuj zajrzeć do jego serca, by zobaczyć, czy w głębi ma poczucie „bycia przyjętym takim, jaki jest”.

Zależy nam na praktycznym ujęciu budowania relacji z nastolatkami. Dlatego zapraszamy cię do jeszcze jednego ćwiczenia. Warto, żebyś przyglądał(a) się mu podczas lektury kolejnych rozdziałów tej książki. Znajdź dla siebie kwadrans, usiądź w ciszy z kartką papieru i zapisz na niej odpowiedzi na poniższe pytania:

Jaka jest twoja definicja szczęśliwego człowieka?

Jaka jest twoja definicja szczęśliwego dziecka?

Jakim człowiekiem chciał(a)byś, żeby był twój nastolatek?

Czego życzysz

z

głębi serca swojemu nastolatkowi na przyszłość?

Jaki jest naprawdę twój nastolatek?

Jakie ma cechy?

Jak się zachowuje?

W

jakie umiejętności

i

doświadczenia chciał(a)byś go wyposażyć na przyszłość?

Co twój nastolatek ceni,

a

co go denerwuje?

Które

z

jego cech lubisz?

Które zachowania akceptujesz?

Które

z

jego cech trudno ci zaakceptować?

Które zachowania cię złoszczą?

Akceptacja a działanie mózgu

Poza różnymi ważnymi obszarami troski o rozwój nastolatka warto pamiętać o ogromnie ważnym organie, jakim jest jego mózg. Daniel J. Siegel i Tina Payne-Bryson napisali: „Jeśli chcemy, aby nasze dziecko stało się osobą, która odniesie w życiu sukces na wielu płaszczyznach, tak naprawdę nie możemy zrobić nic lepszego, niż pomóc mu zintegrować mózg”5. Dodali też: „Zintegrowany mózg z rozwiniętą siecią połączeń, w którym różne obszary współpracują jako skoordynowana i zrównoważona całość, jest bardziej spójny, pobudzony, elastyczny, stabilny i zdolny do adaptacji”6.Zintegrowany mózg pomaga rozwijać świadomość siebie (tego, co czujemy i co jest dla nas ważne) i świadomie, w zgodzie ze sobą wybierać, jak chcemy reagować. Otoczenie, w którym dzieci i młodzież wzrastają, ma kolosalne znaczenie dla ich przyszłości, a w szczególności dla integracji mózgu. Gdy wzrastamy w przestrzeni, gdzie nasze potrzeby są widziane, czyli dorośli biorą je pod uwagę i pozwalają nam na ich realizację, czujemy się bezpieczni, a w bezpiecznym środowisku łatwiej jest o integrację, która wymaga zarówno czasu, jak i spokoju.

By móc wybierać, trzeba mieć wybór: muszą być dostępne różne możliwości. Jeżeli mój mózg nauczy się, że codziennie na śniadanie jem owsiankę z mlekiem, to nawet do głowy mi nie przyjdzie, żeby spróbować, jak smakuje jako pierwszy posiłek dnia zupa krem z dyni czy fasola z kiełbasą. Jeśli zawsze robię coś tak samo, to nie mogę wybierać, bo mózg nie zna wyboru – jest przyzwyczajony do tego, że coś jest stałe. Gdyby jednak miał doświadczenie jedzenia na śniadanie owsianki, jajek na bekonie, kanapki z serem albo zupy kokosowej, łatwiej byłoby mi dostosowywać się do nowych sytuacji, ponieważ wielorakość doświadczeń pozwalałaby mojemu mózgowi na większą elastyczność. W przypadku nastolatka ważne jest więc, by miał swoje własne doświadczenia, a nie słyszał tylko, co „wypada”, co „należy” i „jak powinno się” coś robić, bo „zawsze tak się robiło”. Im więcej jest połączeń w mózgu, tym łatwiej o kreatywne rozwiązania, ponieważ ma on wiedzę i doświadczenie, z których może czerpać.

Warto dodać za Rickiem Hansonem: „Mózg to organ, który się uczy, a więc jest zaprojektowany tak, by zmieniały go twoje doświadczenia. Choć ciągle mnie to zdumiewa, jest to prawda: wszystko, co w powtarzalny sposób czujemy, czego doznajemy i pragniemy, o czym myślimy, powoli, lecz skutecznie, rzeźbi naszą strukturę neuronalną”7. To, czego dzieci i młodzież, ale też dorośli (mózg uczy się przez całe życie) doświadczają w powtarzający się sposób w codziennych życiowych sytuacjach, wpływa na rozwój ich mózgów, ich nawyki i kompetencje. By móc się rozwijać, nastolatki potrzebują aprobaty rodziców dla sytuacji, w których mogą sprawdzać różne rzeczy, nie ryzykując odrzucenia, jeśli wybór nie spodoba się rodzicowi.

W różnych nurtach psychologicznych i naukowych bycie widzianym takim, jakim się jest, poczucie bezwarunkowej akceptacji, wspieranie budowania postawy „ja jestem OK, ty jesteś OK” uważa się za fundament zdrowia psychicznego i dobrostanu.

Ocena otoczenia i jej wpływ na samoocenę

Nastolatki są bardzo wrażliwe na oceny, które wobec nich kierujemy. Jak napisała Sarah-Jayne Blakemore:

Nastolatki częściej niż młodsze dzieci porównują siebie z innymi i rozumieją, że inni dokonują porównań i ocen w związku z nimi, zaczynają też przywiązywać do tych ocen większą wagę. Innymi słowy, w okresie dojrzewania jaźń odzwierciedlona zaczyna odgrywać coraz większą rolę w rozwoju tożsamości, a my stajemy się coraz bardziej świadomi i zainteresowani zdaniem innych8.

Dla rodziców może to oznaczać, że warto zwrócić w tym czasie uwagę na to, jakie komunikaty wysyłają w stronę nastolatka. Chodzi szczególnie o przyjrzenie się komunikatom, które są ocenami, ponieważ w tym wieku mogą mieć one siłę samospełniającej się przepowiedni. Rosenberg napisał: „Próbując dociec, co właściwie odcina nas od wrodzonego nam stanu współczucia, wyróżniłem pewne rodzaje wypowiedzi i innych komunikatów, które, moim zdaniem, przyczyniają się do tego, że stosujemy przemoc zarówno wobec innych oraz nas samych. Te właśnie rodzaje przekazu określam mianem komunikatów odcinających od życia”9.

Jeżeli rodzic, tak jak Anna, bohaterka przykładu z początku tego rozdziału, w złości wykrzykuje zdania zawierające w sobie oceny, które pozwalają domniemywać nastolatkowi, że jest z nim coś nie tak, to jest bardzo możliwe, że zacznie tak myśleć o sobie („Skoro tak długie spanie lub branie prysznica jest nienormalne, to pewnie ja jestem nienormalny”). Czasami odwarknie, że nie zależy mu na opinii rodzica, ale możemy być pewni, że zapada mu ona mocno nie tylko w rozum, ale i głęboko w serce. Brak akceptacji zachowań wyrażany w negatywnych ocenach gruntuje negatywny obraz siebie nastolatka, wobec którego na tym etapie życia jest on bezradny. „Skoro rodzic na mnie krzyczy, to znaczy, że coś jest ze mną nie tak, czyli taki, jaki jestem, nie mogę być zaakceptowany, bo moje zachowania wywołują złość u innych”. Negatywny obraz siebie skutkuje negatywną samooceną, a ta z kolei jest powiązana z poczuciem własnej wartości. Poczucie własnej wartości to świadomość bycia kimś wyjątkowym – jedynym, niepowtarzalnym i naprawdę „w sam raz”.

Badania przeprowadzone przez HBSC (Health Behaviour in School-aged Children) we współpracy z WHO pokazują, że polskie nastolatki są w czołówce tych, które mają zaniżoną samoocenę. Badania dotyczyły postrzegania przez nich własnego ciała, relacji z innymi, samopoczucia psychicznego i oceny poczucia własnej wartości. Jak podaje raport:

Obraz własnego ciała – postrzeganie siebie jako za grubych lub trochę za grubych przez polskich nastolatków – plasuje polskie dziewczęta na 1 pozycji (z najwyższym wskaźnikiem) w rankingu 43 krajów w każdej grupie wiekowej (11, 13 oraz 15 lat). W wieku 11 lat za grube lub zbyt grube uważało się 39% dziewcząt, w wieku 13 lat – 49%, zaś w wieku 15 lat – 52% dziewcząt. Wyniki chłopców w tych grupach wiekowych są równie niepokojące – chłopcy w wieku 11 i 13 lat znajdują się na 2 pozycji w rankingu, zaś w wieku 15 lat na 1 pozycji, z najwyższym wskaźnikiem w rankingu 43 krajów10.

Zgodnie z definicją akceptacja zawiera „przychylną ocenę, potwierdzenie czegoś”. W naszym przypadku oznacza to przyjęcie nastolatka jako człowieka takiego, jaki jest; potwierdzenie, że to, co robi, jest wystarczająco dobre, z wyraźnym oddzieleniem, kiedy mówimy o zachowaniu młodego człowieka, a kiedy o nim samym (w przypadku mówienia o nim bliskie nam jest podejście widzenia go takim, jaki jest, i zgody na niego takim, jaki jest, bo taki jest). Chcemy podkreślić, że akceptacja człowieka nie oznacza wcale bezwarunkowej zgody na jego zachowanie. Może to na przykład oznaczać, że:

Akceptuję to, że moje dziecko złości się,

a

nawet tupie nogą, gdy zabraniam mu pojechać

w

wakacje pod namiot bez opieki dorosłych, ale jednocześnie nie zgadzam się (nie akceptuję) tego, że trzaska drzwiami, ubliża mi czy rzuca

w

złości przedmiotami, niszcząc je. Wtedy zamiast mówić mu, że jest rozpuszczonym gówniarzem, powiem, że jest mi smutno, kiedy

w

złości niszczy rzeczy lub mi ubliża, bo cenię sobie szacunek

i

godność.

W

tej sytuacji nastolatek dostaje informację, że ma prawo się złościć, kiedy wolałby mieć więcej niezależności, ale forma,

w

jakiej tę złość wyraża, jest dla mnie nie do przyjęcia.

Akceptuję to, że woli siedzieć do późna

w

nocy

i

czytać książki, ale nie zgadzam się na to, żeby przestał chodzić do szkoły, bo jest niewyspany czy zmęczony. Wtedy zamiast mówić, że niszczy sobie życie, siedząc po nocach,

i

nigdy do niczego nie dojdzie, jak nie skończy szkoły, mogę powiedzieć, że nie zgadzam się, żeby

z

powodu niewyspania nie szedł do szkoły, ponieważ nauka jest dla mnie ważna. Mogę mu też powiedzieć, że martwię się tym, że jak będzie niewyspany, to dostanie złe oceny

i

może mu to utrudnić realizację planów (stypendium, wycieczka, pasje itp.). Mogę dodać, że ważne jest dla mnie wspieranie go

w

rozwoju

i

smakowaniu życia.

W

takiej sytuacji nastolatek zamiast informacji, że jest nienormalny, dostaje informację

o

tym, co jest dla mnie ważne

i

jakie zachowania wpływają na to, że moje potrzeby są zaspokojone.

Akceptuję to, że woli leżeć na kanapie

i

rozmawiać na Facebooku

z

kolegami, ale jednocześnie nie zgadzam się na to, żeby zrezygnował

z

rozpakowania zmywarki, do którego się zobowiązał, bo ważne jest dla mnie dotrzymywanie umów

i

wspólne dbanie

o

przestrzeń,

w

której żyjemy. Zdajemy sobie sprawę, że akceptacja leżenia na kanapie może rodzić wiele emocji

u

czytających

i

wiele ocen typu „jak można zaakceptować to, że ktoś nic nie robi?”. Jednak zauważ, że on jednak coś robi, tylko nie to, co byśmy chcieli; co więcej, zachowuje się inaczej niż my byśmy się

w

takiej sytuacji zachowali.

W

sytuacji, gdy nastolatek siedzi na Facebooku czy Instagramie, wielu rodziców „odpala” ocenę, że „jest leniwy

i

robi same głupoty zamiast zajmować się ważnymi rzeczami”. Trudno jest nam zaakceptować

w

takiej sytuacji to, że nastolatek wybiera przyjemność

i

luz, skoro sami wybieramy odpowiedzialność

i

działanie zamiast odpoczynku.

Bezwarunkowa akceptacja osoby zakłada jej niezbywalne prawo do bycia sobą, prawo do istnienia, do bycia taką, jaka jest. Oznacza to dla nas prawo do bycia z takim, a nie innym temperamentem, zestawem potrzeb i wartości, z zainteresowaniami, marzeniami, pragnieniami, talentami, inteligencją, upodobaniami, tempem bycia i życia. Akceptować innych to zgodzić się na to, że są inni – tylko tyle i aż tyle.Inni nie oznacza lepsi czy gorsi, po prostu inni.

Dlaczego tak trudno jest nam zaakceptować odmienność? Ponieważ „inny” oznacza często w naszym umyśle „nieodpowiedni” lub „zagrażający”. Łączy się nam nawykowo zjęzykiem ocen ietykietami języka statycznego. Może być tak, że kiedy rodzice zauważają, że ich dziecko zachowuje się inaczej niż oni – czyli w przypadku Anny i jej syna Antka w kwestii chodzenia spać i wstawania – to gdzieś z głębi mózgu wydobywa się lęk, że ta inność oznacza zagrożenie. Może to być na przykład zagrożenie dla kompetencji rodzica, czyli „źle wychowałem dziecko”. Może też to być informacja, że z dzieckiem dzieje się coś złego, czego nie rozumiemy, czyli „jak można tak długo spać?” albo „normalni ludzie chodzą spać o 23, a nie o 4 rano”.

Jednocześnie wiele zachowań innych ludzi może nam w życiu nie pasować. Mogą nas złościć; możemy oczekiwać, że osoby zmienią swoje postępowanie, pamiętając jednak, że sami chcielibyśmy być przyjęci tacy, jacy jesteśmy. Jeśli chcemy czegoś od drugiej osoby, to warto to jasno komunikować – informować świat o swoich granicach i dbać o nie. W przypadku nastolatków szczególnie ważny jest sposób, w jaki udzielamy im informacji zwrotnej odnośnie do ich zachowań. Kultura informacji zwrotnej w rodzinie, czyli stworzenie przestrzeni, gdzie możemy wyrażać dezaprobatę dla zachowań (bo mamy zaufanie, mamy to ustalone) i wiemy, jak rozmawiać o tym, jak na siebie wpływamy, jakie konkretnie działania zaspokajają potrzeby drugiej osoby, a jakie nie, daje możliwość wzajemnego uwzględniania siebie nawzajem, uczenia się bycia razem, wyciągania wniosków o tym, jak chcemy się ze sobą dogadywać.

W Porozumieniu bez Przemocy chcemy odejść od ocen, etykiet i oceniania opartego na moralizowaniu na rzecz skupienia się na tym, co ważne. Ciekawym ćwiczeniem jest próba opisania działania nastolatka czy sytuacji, o której chcemy porozmawiać, bez używania czasownika „być”, czyli bez „jest”, „jesteś”, „są” itp. Bez zamykania osób i zdarzeń w statycznych ramach, a skupiając się na życiu płynącym w nas – co czujemy, co jest dla nas ważne, czego potrzebujemy. Rozmawiając nie o tym, jak jest, a jak powinno być, lecz skupiając się na swoich uczuciach i potrzebach, zwiększamy szansę na dialog i wzajemne zrozumienie.

„Jesteś nieodpowiedzialny” – to atak, który może spowodować kontratak i doprowadzić do walki na argumenty i racje. Zamyka serce drugiej osoby, może rodzić poczucie niesprawiedliwości. Trudno jest podejmować dialog, jeśli „wysoki sąd” wydał już wyrok i to bardzo ostry, a oskarżony o nieodpowiedzialność nie miał szansy na obronę. Inaczej będzie, gdy powiemy o faktach, np. „Kiedy w sobotę spałeś do 14, to poczułam smutek i irytację, bo bardzo cenię nasze wspólne weekendowe bycie razem. Czy możesz ze mną ustalić, jak zadbać o to, byś jutro się wyspał i byśmy mogli razem coś zrobić, co ty na to?”. Mówiąc o faktach i swoich emocjach, czyli o tym, jak postrzegamy daną sytuację, zamiast oskarżenia typu „coś z tobą nie tak”, mamy większą szansę na dialog.

Mówiąc o tym, co jest dla nas ważne, zapraszamy nastolatka do szukania rozwiązania, które zadziała dla niego i dla nas jednocześnie. Odchodzimy od paradygmatu dominacji – w tym wypadku dominacji rodzica – w kierunku świata współpracy i poszanowania godności i potrzeb obu stron. Zaproszenie członków rodziny do dialogu wokół tego, co jest dla nas ważne, nie oznacza w żadnym razie rezygnacji ze swoich potrzeb. To wejście w przestrzeń gotowości na rozmowę, gdzie jest uważność zarówno na siebie, jak i na drugą osobę, i wewnętrzne zobowiązanie, by szukać rozwiązania opiekującego się obiema stronami, a nie tylko jedną, jak to mamy w paradygmacie dominacji (gdzie jedna strona wygrywa, a druga przegrywa). Chcemy wszystkich wątpiących zapewnić, że nastolatki chętnie spełniają nasze prośby, jeśli mają pewność, że są akceptowane, a ich potrzeby są przez nas uwzględniane.

Oczekiwania wobec dziecka

Akceptacja kończy się tam, gdzie zaczynają się oczekiwania, jaki powinien być nastolatek. Niektórzy rodzice mają wobec zachowania swoich dzieci coś w rodzaju podwójnych oczekiwań. Z jednej strony chcą, by były odważnymi, wolnymi i niezależnymi zdobywcami świata, lwami pokonującymi sawannę z rozwianą złotą grzywą. Jednocześnie chcą, by w domu były grzecznymi kotkami, misiaczkami, pieskami, które spełnią każde polecenie i będą dawać się głaskać. Chcą mieć rację i tak prowadzą dyskusję, żeby wyszło na ich i żeby dziecko podporządkowało się nakazom i zasadom.

Tymczasem jeśli nastolatek przegra każdą dyskusję z dorosłym (który ma władzę), może mieć trudności z wyrażaniem swojego zdania i dbaniem o swoje potrzeby w grupie rówieśniczej, ponieważ jego ciało i umysł będą miały zapisane doświadczenie braku akceptacji dla autonomii i niezależności. Warto przyjąć, że zdanie „zbierasz to, co zasiejesz” sprawdza się również w przypadku nastolatka, choć plon może wyrosnąć nie na tym polu, gdzie się spodziewamy. Podczas warsztatów jeden z ojców kilkakrotnie powiedział, że jeśli małe dzieci „trzyma się krótko”, to nie ma się problemu, kiedy stają się nastolatkami. Dodał, że wszyscy znajomi mu zazdroszczą, że ma dobrze ułożone nastolatki, które go słuchają i robią to, o co prosi, bez dyskusji. Na tamten moment mogło się wydawać, że jego system wychowania działa. Jednak kiedy spotkaliśmy się po trzech latach, okazało się, że jego nastoletnia córka miała tak duże problemy w grupie rówieśniczej, że była u progu popełnienia samobójstwa. Na szczęście postanowiła podzielić się tą myślą z psychologiem z telefonu zaufania, co spowodowało błyskawiczną reakcję policji, która zapukała do ich domu o 3 nad ranem. Wielogodzinne rozmowy z psychologiem po tym zdarzeniu pomogły odkryć duże problemy z nauczycielem, który wymagał bezwzględnego podporządkowania się wymaganiom zbyt wysokim na tym poziomie nauki.

Jako rodzice niejednokrotnie oczekujemy od nastolatka, by był odpowiedzialny, zdyscyplinowany, konsekwentny, pracowity i niezawodny. Skąd nam się to bierze? Jaka twoja potrzeba jako rodzica stoi za tą tęsknotą za przewidywalnym i niezawodnym nastolatkiem? Czy to pozwala ci czuć się bezpiecznie i daje ci spokój?

Możliwe, że te oczekiwania są pochodną tego, że takie same formułowano wobec nas. Możemy mieć wyobrażenie, że osoba, której możemy przypisać takie etykiety, ma szansę odnieść sukces. Mogliśmy uznać je za niezbędne składniki recepty na szczęśliwe życie. Warto zadać sobie pytanie, czy dla nastolatka jest możliwe bycie niezawodnym, skoro, jak pisze Thomas Gordon: „Chcemy być postrzegani przez innych jako spójni, mądrzy i przewidywalni, a tak naprawdę jesteśmy emocjonalni i irracjonalni. To nie zarzut, to fakt, tak skonstruowała nas natura. Najpierw uruchamiają się emocje, a dopiero potem możemy je okiełznać”11.

Pomyśl, o kim mógłbyś/mogłabyś powiedzieć, że jest właśnie taki, jak oczekujesz, żeby był twój nastolatek, czyli odpowiedzialny, niezawodny, konsekwentny i zdyscyplinowany. Ile znasz takich osób w swoim otoczeniu? Czy są ludźmi sukcesu? Czy są szczęśliwi i zadowoleni z tego, kim są i jak żyją? Czy to, że są to cechy ludzi sukcesu, jest prawdą, czy od lat opowiadanym mitem, w który wierzymy, ale nie mamy szansy zweryfikować jego prawdziwości? Jak myślisz, czy dyscyplina prowadzi do szczęścia czy może raczej do napięcia? Dlaczego tak trudno nam zaakceptować, że dziecko zachowuje się w sposób nieodpowiedzialny lub brakuje mu dyscypliny? Wielu rodziców w dyskusjach o odpowiedzialności nastolatka jako argument podaje „ja w jego wieku musiałem być odpowiedzialny, musiałem pracować” lub „jak nie było dyscypliny, to ojciec wprowadzał ją twardą ręką”. Zauważmy, jak często w dorosłym życiu jesteśmy dumni z tego, że spełnialiśmy oczekiwania naszych rodziców. Możliwe, że dzięki temu jesteśmy teraz bardzo odpowiedzialni, ale jaką cenę za to płacimy? Marshall Rosenberg napisał: „Wychowywano nas tak, żebyśmy zamykali się we własnych głowach i zastanawiali się: Co – zdaniem innych – powinienem mówić i jak postępować?”12. Czy na pewno chcemy dla naszych dzieci życia, w którym za cenę akceptacji będą robiły to, czego oczekują od nich inni?

Wróćmy na chwilę do czasu, kiedy byliśmy nastolatkami…

Usiądź wygodnie, zamknij oczy

i

przypomnij sobie, jak to było, kiedy miałeś/aś 15 lat

i

bardzo chciałeś/aś pójść pograć

w

piłkę, pobawić

w

podchody albo powisieć na trzepaku, tak po prostu

i

bez celu. Albo może poszwendać się po parku od ławki do ławki czy pograć

w

karty. Możliwe, że masz już obraz tych sytuacji

w

głowie

i

nawet trochę się do nich uśmiechasz, myśląc, jakie to były fajne czasy. Możliwe, że twoje ciało się teraz odpręża, bo przypomina sobie, że robiło to, na co miało ochotę

i

co dawało mu dobrą energię.

A

teraz przypomnij sobie sytuacje,

w

których miałeś/aś ochotę pójść na dwór, ale nie mogłeś/aś, bo musiałeś/aś posprzątać, zająć się młodszym rodzeństwem, być odpowiedzialnym/ą. Jak to było wtedy, gdy byłeś/aś nastolatkiem? Co mówi twoje ciało, kiedy

o

tym myślisz? Jest rozluźnione czy może się

w

którymś miejscu napina? Czy wybierałeś/aś odpowiedzialność, bo tak chciałeś/aś, czy może ze strachu przed karą?

Zbierz te myśli

i

doświadczenia

z

ciała

i

pomyśl, które

z

nich teraz odczuwasz częściej. Jak jest

w

twoim życiu

z

luzem

i

odpuszczaniem?

Jak chciał(a)byś, żeby

w

dorosłym życiu czuło się twoje dziecko

i

co możesz teraz dla niego zrobić, by dać mu na to przyzwolenie?

Z

jakich nierealnych oczekiwań wobec nastolatka mógłbyś/mogłabyś

w

tej chwili zrezygnować, by odpuścić

i

jemu,

i

sobie? Co mógłbyś/mogłabyś zrobić dla siebie

i

dla niego, żeby mógł być jeszcze trochę dzieckiem, bo ty jako dorosły/

a o

niego zadbasz?

Czasami jest tak, że dorosłym trudno jest przyjąć i zaaprobować fakt, że nastolatek to jeszcze dziecko, które czasami bywa zagubione, bezradne i słabe, ponieważ jest zawieszony pomiędzy dwoma światami – dzieci i dorosłych. Możliwe, że jest nam trudno to zrozumieć, ponieważ nam nie dano takiej szansy i bardzo szybko musieliśmy dorosnąć, czyli przyjąć w rodzinie odpowiedzialną rolę. Warto zobaczyć, że proces wychodzenia z dziecięcego świata bezradności wymaga czasu i dorosłych wokół, którzy będą z akceptacją towarzyszyć młodym ludziom w tym procesie. Wymaga on też delikatności i uważności w sprzyjaniu tej przemianie. To ważny aspekt akceptacji – przyjąć i uznać, że nastolatek jednego dnia jest odpowiedzialnym młodym człowiekiem, który zapewnia nas, że sam poradzi sobie na wakacjach pod namiotem, a drugiego dnia zapomina zamknąć dom i jest bezradny wobec ilości zadań domowych, więc postanawia ich nie odrobić, licząc, że „jakoś to będzie”.

Po internecie krążą słowa przypisywane Fritzowi Perlsowi: „Jeśli nie spełniam twoich oczekiwań, to nie złość się na mnie i nie obrażaj, bo to twoje oczekiwania, a nie moje obietnice”. Oczekiwania, że dziecko będzie „jakieś”, prowadzą do miłości warunkowej. Rodzicom zdarza się stosować wobec nastolatków akceptację warunkową, która w praktyce oznacza „akceptuję cię, jeżeli ty…”. Na przykład:

…robisz to, czego ja chcę w danym momencie.

…uczysz się tego, co ja uważam za ważne dla ciebie.

…czytasz to, co ja oceniam jako wartościowe.

…spędzasz czas ze znajomymi, których ja oceniam jako wartościowych dla ciebie.

…realizujesz zadania, które ci wyznaczam.

…wywiązujesz się z obowiązków, które ja uważam za ważne.

Kiedy chcemy budować relację z drugim człowiekiem, w rozmowach sięgamy po słowa, które będą budowały w nim poczucie własnej wartości. Chcemy tak dobierać słowa, by budowały świat akceptacji między nami. Chcemy uczyć się brania odpowiedzialności za to, że słowa, które wypowiadamy, mogą budować lub ranić, wspierać lub osłabiać; do nas należy odpowiedzialność za wybór języka i konsekwencji, jakie ten wybór ze sobą niesie.

Zależy nam na szukaniu słów, które wyrażą główny przekaz:

„widzę cię”

„widzę cię takim, jaki jesteś”

„widzę cię i to, kim jesteś, jest dla mnie ważne”

„akceptuję cię takim, jaki jesteś”

Świat zawiera wystarczająco dużo wyzwań – w pracy, w szkole, w przestrzeni społecznej – że marzy nam się, by w domach młodzi ludzie mogli odsapnąć i mieć pewność, że jest to dla nich miejsce, w którym są w pełni akceptowani. Bez „ale”, bez „gwiazdek”, bez warunków. Przyjęcie drugiego człowieka takim, jaki jest, nie wyklucza tarć, zmian, rozwoju, dialogu, wspólnego szukania sposobów, by wypracować rozwiązania uwzględniające wszystkich. Nie wyklucza też zaproszenia do zmiany zachowania, próśb czy wspólnego szukania strategii na zadbanie o potrzeby obu stron.

Komunikaty wspierające akceptację drugiego człowieka opierają się na poszanowaniu godności swojej i drugiej osoby, zaciekawieniu sobą i drugą osobą i otwartością na to, co z takiej wymiany wyjdzie. To wewnętrzne postanowienie i przyzwolenie na zmianę strategii (czyli konkretnego sposobu dbania o potrzeby) bez rezygnowania z potrzeb żadnej ze stron.

Gdy odchodzimy od ocen, porównywania i bagatelizowania na rzecz szukania tego, co stoi za naszymi czy nastolatka słowami i działaniami, łatwiej jest widzieć siebie jako ludzi. W świecie ocen zamiast człowieka jest tylko zestaw etykiet, ról i masek.

Oto kilka przykładów wypowiedzi, które w konfliktowych sytuacjach z nastolatkiem mogłyby zwiększać szanse na wzajemne widzenie siebie – dorastającego dziecka i rodzica. To wypowiedzi, które dają szansę do otwierania drzwi do porozumienia.

Ciekawość: „Chcę zrozumieć, czy kiedy trzeci raz

w

tym tygodniu przychodzisz po umówionej godzinie, to jest dla ciebie ważne, bo potrzebujesz więcej wolności

i

decydowania

o

sobie?”

Otwartość: „Słyszę, że mówisz, iż chcesz więcej zaufania

i

widzenia tego, co dla ciebie ważne

i

ja też to cenię. Ważne też jest dla mnie bezpieczeństwo

i

przewidywalność, dlatego chciałabym porozmawiać

o

tym, jak konkretnie

w

ciągu następnego tygodnia możemy zadbać

o

zaufanie

i

uwzględnianie tego, co ważne dla ciebie,

a

także

o

bezpieczeństwo

i

przewidywalność. Jak sądzisz, jak mogłoby to wyglądać? Co chciałbyś zaproponować, żeby było to dobre dla nas obojga?”

Uznanie: „Widzę, że te relacje są dla ciebie ważne

i

ile radości czerpiesz ze spotkań

z

twoją paczką. Widzę radość

w

twoich oczach

i

energię, jaką masz, gdy wracasz do domu. Przyjmuję to jako ważny teraz element twojego życia. Jednocześnie chciałabym porozmawiać

o

naszym wspólnym czasie

i o

tym, dlaczego potrzebuję przewidywalności odnośnie do twoich powrotów do domu – czy możemy teraz

o

tym pogadać?”

W spotykaniu drugiego człowieka kluczowe jest przyglądanie się jego potrzebom z ciekawością, gotowością do przyjęcia jego przeżyć i otwartością na szukanie wspólnych rozwiązań. To odejście od postawy „ja wiem lepiej…”, „ja rozumiem, co u ciebie…”, „ma być po mojemu” albo „dobrze… ale i tak…” na rzecz prawdziwego spotkania. By móc iść tą drogą, rodzice potrzebują lepiej rozumieć siebie (swoje nawyki, przekonania, sygnały z ciała, potrzeby itp.) oraz regularnie ładować baterie, by mieć zasoby np. spokoju, zaciekawienia drugą osobą, otwartości, cierpliwości, a także kreatywności w szukaniu rozwiązań innych niż nawykowe. To droga niekończącego się rozwoju!

Personalizowanie, czyli branie wszystkiego do siebie

Kochamy nasze dzieci. Chcemy, by były szczęśliwe. Dlaczego więc trudno nam zaakceptować ich zachowania?

Jednym z powodów może być lęk przed oceną, czyli „co ludzie powiedzą” albo „będę się musiał(a) za ciebie wstydzić”.

Agnieszka: problem skarpetek

Pewnego dnia ze zgrozą odkryłam, że moja córka nosi dwie różne skarpetki. Kiedy zapytałam, dlaczego tak robi, odpowiedziała: „Mamo, mam za dużo problemów w życiu, by jeszcze martwić się o to, czy mam właściwe skarpetki na nogach, wolę sobie chociaż w tym obszarze ułatwić życie”. Nie było mi łatwo to przyjąć, ponieważ miałam duży lęk, co powiedzą inni o mnie jako matce – że nie pilnuję, że nie dbam, że się nie interesuję. Ponieważ dość szybko odkryłam, że mam bardzo mały wpływ na to, w co ubiera się moje dziecko, a im bardziej naciskam, tym bardziej robi coś przeciwnego, postanowiłam odpuścić – czyli znaleźć w sobie spokój wokół decyzji mojego dziecka odnośnie ubioru. Jakież było moje zdziwienie, kiedy trzy lata później odkryłam, że ktoś zbudował biznes na produkcji „różnych skarpetek” – z myślą o tym, żeby nie musieć się martwić o to, czy są do pary. Z dumą pomyślałam, że moja córka wyprzedziła trendy i gdybym zaufała jej potrzebom, to może ja byłabym dzisiaj znanym producentem kolorowych różnorodnych skarpetek!

Z naszych doświadczeń w pracy z rodzicami wypływa to, że bardzo dużo rzeczy związanych z zachowaniem nastolatków bierzemy do siebie. Dlatego trudno jest nam je przyjąć i zaakceptować. Złościmy się i irytujemy, ponieważ traktujemy ich zachowania personalnie – jako informację o nas jako rodzicach. Co mówią o nas te emocje?

Możliwe, że są dla nas informacją

o

lęku przed tym, co powiedzą

o

nas inni.

Możliwe, że dotykają obaw, czy jesteśmy dobrymi rodzicami,

a

właściwie myśli, że jesteśmy niewystarczająco dobrymi rodzicami.

Możliwe, że konfrontują nas

z

bezradnością wobec tego, że nastolatek to oddzielny byt, który sam podejmuje decyzje.

Możliwe, że pokazują nam to, że mamy jakieś wyobrażenie dotyczące naszego dziecka, którego ono nie spełnia.

Komunikaty zaprzeczające akceptacji

Jakie komunikaty zaprzeczają widzeniu zachowań drugiego człowieka z szacunkiem dla jego godności i akceptacją tego, co robi?

Porównywanie. Jest takich komunikatów sporo. Za mało, za dużo, za wolno, za szybko, za wcześnie, za późno, za ładnie, za brzydko… Do kogo tak naprawdę porównujemy nasze dziecko? Kto lub co stanowi kryterium, które pozwoli nam ocenić, że jest dobrze? Czy jako rodzic zastanawiałeś/aś się, dlaczego dziecko miałoby zrobić coś szybciej, bardziej, więcej? Podczas spotkań z rodzicami słyszymy te komunikaty jako przeczące sobie w zależności od tego, z czyich ust wychodzą. Jeden rodzic mówi, że jego dziecko za mało czasu przebywa na powietrzu, bo wychodzi tylko do szkoły, podczas gdy drugi od razu ripostuje, że jego z kolei ciągle gra z kumplami w piłkę i zdecydowanie za dużo czasu spędza poza domem. Jeden marudzi, że jego dziecko zdecydowanie za dużo się uczy, zamiast spędzać czas w gronie rówieśników, podczas gdy drugi „oddałby wszystko”, żeby jego dziecko chciało się uczyć, bo przecież matura za pasem, a on zdecydowanie za dużo czasu spędza z kolegami. Twoja córka w sobotę wstaje o 13. Skąd w twojej głowie bierze się myśl, że to zdecydowanie za późno? Dlaczego trudno ci zaakceptować fakt, że to jest dla niej w porządku, bo w nocy spędziła czas na rozmowach lub grach ze znajomymi? Skąd pomysł, że w sobotę dobrze jest wstać o 9, a jeśli ktoś robi inaczej, to jest „za późno”. Skąd w nas taka myśl, że jeśli córka rano zbiera się do szkoły 45 minut, to jest „za wolno”, a jeśli płacze dwa tygodnie po zerwaniu z chłopakiem, to jest zdecydowanie „za długo”?

Możliwe, że naszym punktem odniesienia dla tych ocen jesteśmy my sami, a w zasadzie nasz wewnętrzny krytyk, który od lat kształtuje w nas przekonania, że coś jest niewystarczające. Sami mamy przekonanie na swój temat, że robimy za mało, za słabo, za wolno, że ciągle można coś poprawić.

Co ciekawe, nastolatki same mówią, że to, co robią, jest wystarczające dla nich, ale jednocześnie widzą, że ciągle nie jest wystarczające dla ich rodziców. Początkowo próbują się temu opierać, jednak jest to trudne, kiedy każdego dnia słyszy się komunikat, że jest za mało, za dużo, za bardzo, za słabo. Może to skutkować wewnętrznym przekonaniem, że nigdy nie można być zadowolonym. Może też tworzyć wewnętrzny przymus, że ciągle trzeba coś zrobić bardziej lub mniej, by być zaakceptowanym.

Bagatelizowanie. Nastolatek potrzebuje akceptacji dla jego problemów takimi, jakie są, nawet jeśli z perspektywy człowieka dorosłego są one małe lub nic nieznaczące. W jego aktualnym przeżywaniu są problemami istotnymi. Niestety wielu rodziców dość szybko ocenia je jako wyolbrzymione i mało ważne. Stara się pomóc dziecku je zbagatelizować, odsunąć i unieważnić.

Pewna mama opowiedziała kiedyś na warsztacie, że jej córka za bardzo przejmuje się tym, co mówią o niej inni. Zapytana, co to oznacza, powiedziała: „Chodzi o to, że córka czasami wraca ze szkoły smutna i niepotrzebnie martwi się tym, że koledzy jej docinają, że jest kujonem. Na dodatek faktycznie za dużo się uczy i niepotrzebnie tak bardzo przejmuje ocenami”. Zapytana, co robi, kiedy widzi córkę smutną, odpowiedziała: „Staram się ją pocieszyć, mówiąc, żeby się niepotrzebnie nie przejmowała”. Może być kilka przyczyn tego, że bagatelizujemy problemy nastolatka:

Możliwe, że czasami jako rodzice bagatelizujemy problemy naszych dzieci, ponieważ sami nie doświadczyliśmy podobnych, więc trudno jest nam

z

nimi empatyzować.

Możliwe, że zapomnieliśmy, jak to było być

w

tym wieku

i

doświadczać pewnych lęków

i

niepokojów związanych

z

byciem

w

grupie rówieśniczej. Aktualnie dla młodego człowieka brak odpowiedniej liczby polubień na Facebooku może być podobnym doświadczeniem emocjonalnym jak dla nas to, że byliśmy wybierani na końcu do drużyny podczas gry

w

piłkę lub że nikt nam nie zaproponował nocowania

w

tym samym namiocie podczas wyjazdu harcerskiego.

Możliwe też, że sami nie mamy takiego doświadczenia, żeby jakiś dorosły zajął się tym, co przeżywaliśmy

w

dzieciństwie, tylko musieliśmy być dzielni

i

sami rozwiązywać swoje problemy.

Możliwe, że nie znamy innych sposobów towarzyszenia komuś

w

przeżywanych problemach.

Możliwe, że sami słyszeliśmy dość często zdanie „nie przejmuj się”, więc tak bardzo nam się ono utrwaliło, że powielamy je jako kolejny nieuświadomiony wzorzec językowy.

Może też być tak, że uważamy nasze problemy za znacznie większe. Kiedy porównujemy, jak my mieliśmy jako dzieci,

a

jak mają nasze dzieci, to jest to przepaść nie do pokonania. Niestety, kiedy pojawia się element porównywania do „naszych czasów”, dzieci nie mają szans, żeby ich problemy zostały uznane za istotne. Bo przecież „my

w

ich wieku” musieliśmy pracować, żeby zarobić na wakacje, musieliśmy stać

w

kolejkach, musieliśmy palić

w

piecu, zmywać naczynia itd.

Świat się zmienił, przeniósł do internetu. Problemy nastolatków nie są mniejsze od naszych, są po prostu inne, a dla nich naprawdę duże, bo to oni muszą się z nimi zmierzyć, mając znacznie mniejszą wiedzę i doświadczenie niż dorośli.

Nastolatek potrzebuje usłyszeć wzmacniające słowa od rodzica, ponieważ rodzic, jako ważny dorosły, znający go lepiej niż inni, jest bardzo ważnym źródłem aprobaty. Jeśli dziecko dostaje aprobatę od rodzica, łatwiej mu przyjąć i pogodzić się z tym, że taki, jaki jest, jest wystarczający. To z kolei może być dla niego dużym wsparciem w konfrontacji z grupą rówieśniczą. Jeśli nastolatek dorasta w przekonaniu, że na miarę swojego potencjału, temperamentu, możliwości i doświadczenia robi rzeczy wystarczająco dobrze, nie będzie źle wypadał na tle grupy, ponieważ dla niego „inaczej” nie będzie oznaczało „gorzej”.

Ocenianie i uogólnianie. „Jesteś taki…”, „oni są…”, „zawsze…”, „nigdy…”, „stale…”. Gdy patrzymy na drugą osobę przez pryzmat etykiet i ocen, zawęża się nam pole widzenia. Kiedy mamy wydaną ocenę, trudniej jest nam mieć ciekawość, jaka jest osoba, dlaczego coś robi, co ją motywuje do działania. Trudno nam otwierać się na zobaczenia człowieka w całości, jeśli już z góry wiemy, jaki jest – leniwy, nieodpowiedzialny… Umykają nam wtedy mikro (a może wcale nie mikro, tylko większe!) momenty, kiedy jest inaczej, niż mówi ocena czy etykieta. Kiedy uważamy, że nastolatek jest leniwy i nieodpowiedzialny, nie zauważymy, że akurat dzisiaj wrócił o umówionej porze lub wrzucił brudne ubrania do kosza na pranie, albo pomógł bratu w lekcjach przez pięć minut. Jeśli wydana jest ocena, czyli w zasadzie wyrok w stosunku do drugiej osoby, łatwiej jest dostrzegać niedoskonałości, zapamiętać je i uogólnić, a co za tym idzie – uznać, że tak już będzie w każdej sytuacji.

W domowych sporach wiele energii marnujemy na grę w