Detektyw 7/2019 -  - ebook

Detektyw 7/2019 ebook

4,1
3,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
  • Wydawca: PAP
  • Kategoria: Kryminał
  • Język: polski
  • Rok wydania: 2019
Opis

Zwierzę też ma swoje prawa

Pod koniec maja dyżurny międzyrzeckiej policji otrzymał zgłoszenie, że jeden z mieszkańców

niewielkiej wsi, najprawdopodobniej zabił swojego psa i zakopał go na posesji. Policjanci skierowani na miejsce dramatu potwierdzili tę informację. 63-latek tłumaczył, że pies był stary, schorowany i chciał ulżyć jego cierpieniom, dlatego pozbawił go życia za pomocą metalowej rurki, a później zakopał. Mężczyzna usłyszał zarzut zabicia psa, za co – zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt – grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Kroniki policyjne niestety często odnotowują takie zdarzenia. Żywe szczenięta spakował do torby, obciążył ją kamieniami i wrzucił do wody… Wyrzucił małego kota z trzeciego piętra, gdy ten stłukł wazon… Zabił psa metalowym łomem… To tylko kilka zajawek z serwisów prasowych z ostatnich tygodni, które budzą przerażenie dla ludzkiej bezmyślności.

Nie na darmo mówi powiedzenie, że miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierząt. W wielu domach czworonogi traktowane są niemal jak członkowie rodziny. Kiedy zachorują, nikt nie pyta, ile kosztują badania, zabiegi czy leki. Oczywiście, nie sposób porównać życia człowieka do zwierzaka, ale nie ma zgody na okrucieństwo, agresję i znęcanie się nad nimi. Takie zachowania są nieludzkie i ścigane przez prawo! Dobrze, że coraz więcej ludzi przejmuje się losem bezbronnych zwierząt! Cieszymy się, że Polacy coraz częściej reagują, kiedy spotykają się w swoim otoczeniu z przypadkami ich złego traktowania.

Krzysztof Kilijanek

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 145

Oceny
4,1 (20 ocen)
11
2
6
0
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



WYDAWCA

Polska Agencja Prasowa SA

ul. Bracka 6/8

00-502 Warszawa

[email protected]

tel. 22 509 29 05

ADRES REDAKCJI

ul. Bracka 6/8

00-502 Warszawa

e-mail:[email protected]

www.magazyndetektyw.pl

REDAKTOR NACZELNY

Krzysztof [email protected]

tel. 22 509 21 46

ZASTĘPCA RED. NACZ.SEKRETARZ REDAKCJI

Monika Frą[email protected]

tel. 22 509 25 98

REDAKTOR

Marta [email protected]

tel. 22 509 23 21

ILUSTRACJE

Monika Kamińskai

SKŁAD I ŁAMANIE

Maciej Kowalski:

[email protected]

REKLAMA

[email protected]

Wydawca ostrzega, że bezumowna sprzedaż aktualnych i archiwalnych numerów pisma po innej cenie niż ustalona przez Wydawcę, jest działaniem nielegalnym i skutkuje odpowiedzialnością karną.

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, zastrzega sobie prawo redagowania i zmiany tekstów. Kopiowanie i rozpowszechnianie publikowanych materiałów wymaga pisemnej zgody Wydawcy. Wydawca nie ponosi odpowiedzialności za treść reklam i ogłoszeń.

SKŁAD WERSJI ELEKTRONICZNEJ

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

OD REDAKCJI

Zwierzę też ma swoje prawa

Pod koniec maja dyżurny międzyrzeckiej policji otrzymał zgłoszenie, że jeden z mieszkańców niewielkiej wsi, najprawdopodobniej zabił swojego psa i zakopał go na posesji. Policjanci skierowani na miejsce dramatu potwierdzili tę informację. 63-latek tłumaczył, że pies był stary, schorowany i chciał ulżyć jego cierpieniom, dlatego pozbawił go życia za pomocą metalowej rurki, a później zakopał. Mężczyzna usłyszał zarzut zabicia psa, za co – zgodnie z ustawą o ochronie zwierząt – grozi mu kara do trzech lat pozbawienia wolności.

Kroniki policyjne niestety często odnotowują takie zdarzenia. Żywe szczenięta spakował do torby, obciążył ją kamieniami i wrzucił do wody… Wyrzucił małego kota z trzeciego piętra, gdy ten stłukł wazon… Zabił psa metalowym łomem… To tylko kilka zajawek z serwisów prasowych z ostatnich tygodni, które budzą przerażenie dla ludzkiej bezmyślności.

Nie na darmo mówi powiedzenie, że miarą człowieczeństwa jest stosunek do zwierząt. W wielu domach czworonogi traktowane są niemal jak członkowie rodziny. Kiedy zachorują, nikt nie pyta, ile kosztują badania, zabiegi czy leki. Oczywiście, nie sposób porównać życia człowieka do zwierzaka, ale nie ma zgody na okrucieństwo, agresję i znęcanie się nad nimi. Takie zachowania są nieludzkie i ścigane przez prawo! Dobrze, że coraz więcej ludzi przejmuje się losem bezbronnych zwierząt! Cieszymy się, że Polacy coraz częściej reagują, kiedy spotykają się w swoim otoczeniu z przypadkami ich złego traktowania. ■

Krzysztof Kilijanek

W NASTĘPNYM NUMERZE

• DIABELSKIE NASIENIE – Swoją zbrodniczą karierę zaczął w wieku 12 lat od ataków na chłopców, których więził i torturował. Po wyjściu z poprawczaka, za dobre sprawowanie, zamordował dwoje dzieci, za co został skazany na karę śmierci. Do jego egzekucji jednak nie doszło!

• MORDERCA Z MAŁEGO MIASTECZKA – Dziewczyna została zabita w sposób bardzo brutalny. Z oględzin miejsca zdarzenia i późniejszej sekcji zwłok wynikało, że napastnik najprawdopodobniej wpadł w szał. On nie tylko chciał zabić ofiarę, ale całkowicie unicestwić. Twarz była zmasakrowana, zaś dłonie odcięte.

• ZŁE TOWARZYSTWO – O godzinie 1.15 w nocy z 3 na 4 sierpnia 2016 roku, na numer mieszkającego w Mogilnie Andrzeja Pilarskiego, został wysłany SMS o treści: „Kamila jest z nami. Chcesz córeczkę z powrotem, to zapłać 80 tysięcy”.

Przemoc w szkole niejedno ma imię

Jolanta WALEWSKA

Czy opinie o szkołach grozy są przesadzone, czy jednak jest w nich trochę racji? Na to pytanie nie można odpowiedzieć jednoznacznie, choć media coraz częściej przynoszą informacje bulwersujące opinię publiczną. W ostatnich latach w Polsce obserwuje się wzrost agresji wśród dzieci i młodzieży. W coraz większym stopniu niepokojące zjawiska zauważalne są w szkole. Małoletni maltretują słabszych, dokonują rozbojów, gwałtów. W maju 2019 roku w warszawskiej szkole doszło do dramatu, jakiego nie odnotowały jeszcze powojenne kroniki kryminalne. Do zabójstwa!

Pierwszy oficjalny komunikat Komendy Stołecznej Policji był suchy i lakoniczny: „Policjanci z Wawra interweniowali w jednej ze szkół, w której doszło do tragicznej w skutkach kłótni pomiędzy dwójką nastolatków. W jej trakcie jedno z dzieci miało zaatakować drugie niebezpiecznym narzędziem. Czynności w sprawie prowadzone są pod ścisłym nadzorem prokuratora”.

Za urzędowym językiem krył się dramat, do jakiego w powojennej historii Polski nigdy wcześniej nie doszło. W piątek, 10 maja 2019 roku, podczas przerwy między lekcjami 15-letni uczeń zabił nożem starszego o rok kolegę. Czy była to przygotowana z zimną krwią egzekucja? A może nastolatka poniosły nerwy i zaczął zadawać śmiertelne ciosy? Co było motywem tej niesłychanej zbrodni?

Dźgał go nożem w plecy

Wszystko zaczęło się od kłótni między nastolatkami na szkolnym korytarzu.

– Chłopaki, dajcie spokój… Nie wygłupiajcie się… O co biega… – kilku uczniów próbowało werbalnie rozbroić zwaśnione strony.

Wydawało się, że zrobili to w miarę skutecznie, bo Kuba i Emil przerwali przepychanki – takie przynajmniej można było odnieść wrażenie – pogodzeni odeszli kilkanaście kroków. Chwilę ze sobą rozmawiali. Wtedy Emil niespodziewanie wyciągnął ukryty w kieszeni dżinsowej kurtki nóż i zadał nim cios w plecy kolegi.

– Przestań! Co robisz! – zdążył krzyknąć zaatakowany 16-latek i rzucił się do ucieczki.

Uciekł do otwartej w czasie przerwy sali do fizyki. Nie wiadomo dlaczego właśnie tam. Nie udało mu się jednak umknąć przed rozwścieczonym kolegą. Napastnik dogonił go i zadał kolejne uderzenia w głowę, szyję i klatkę piersiową. Łącznie 9 ciosów. Potem, chcąc odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia, zrobił sobie dwa nacięcia na ręku i pobiegł do gabinetu pielęgniarki.

– Proszę mi pomóc, przed chwilą kolega mnie zaatakował. Boli mnie ręka, nie mogę zatamować krwi – oświadczył osłupiałej kobiecie. Wcześniej rzucił w kąt nóż, którym zadawał śmiertelne ciosy.

W czasie kiedy pielęgniarka opatrywała Emila, nauczyciel fizyki próbował udzielić pierwszej pomocy ciężko rannemu uczniowi.

– Pan od fizyki próbował go ratować. Zatamował mu ranę, trzymał go za rękę i dzwonił po pogotowie. Potem zbiegli się inni nauczyciele, ktoś krzyczał, było bardzo nerwowo – opowiadał jeden z uczniów.

Inny, w rozmowie z reporterem radia, mówił:

– Twarz Kuby wyglądała okropnie. Pluł krwią. Wszędzie była krew. Podobno moja koleżanka widziała, jak Emil, jeszcze w sali, dźgał go nożem w plecy. Ja w ogóle nie wiedziałam, że tam jest użyte ostre narzędzie. Myślałam, że biją się pięściami. No i nagle widzę krew, wszędzie krew... Dopiero potem zobaczyłam ten nóż. To było coś strasznego – był cały we krwi.

Kilka minut później pod szkołę podjechała karetka pogotowia. Pomimo wysiłków ratowników nie udało się uratować życia 16-latka. Tego dnia w szkole nie było już lekcji. Uczniowie opuścili sale, po wielu z nich przyjechali rodzice zaalarmowani dramatycznymi telefonami od swoich dzieci. Na miejscu utworzono sztab kryzysowy. Do szkoły przyjechał prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

– Jestem wstrząśnięty... – przyznał w rozmowie z dziennikarzami.

Życzę mu jak najgorzej

Jeszcze tego samego dnia, pod zamkniętą szkołą pojawiły się dziesiątki zniczy. Uczniowie z klasy Kuby zostawili list do zamordowanego kolegi wraz z oprawionym w ramkę zdjęciem klasowym, które zostało przepasane czarną wstążką. Czerwonym sercem zakreślili uśmiechniętą, radosną twarz Kuby. W liście napisali m.in.: „To co się stało w piątek, nie powinno mieć miejsca. Ta tragedia dotknęła każdego. Nie znamy bardziej miłej, kochanej osoby niż Kuba. Pełny szacunku do kobiet, zawsze uśmiechnięty i wesoły, chętny do pomocy, nieważne za jaką cenę. Jak każdy popełniał błędy, lecz zawsze starał się je naprawiać. Na pewno nie zasłużył na to, co go spotkało. Na zawsze pozostanie w naszych sercach. Kochamy Cię! III a”.

– To było planowane od miesiąca. Pisali o tym na Facebooku. A Emilowi życzę jak najgorzej – krzyczała w sobotnie popołudnie przed szkołą zapłakana uczennica, najprawdopodobniej koleżanka zamordowanego, ubrana cała na czarno.

– To nie była żadna bójka, sprzeczka nastolatków, tylko wykonanie z zimną krwią wyroku śmierci. Morderstwo było zaplanowane, bo morderca zabrał nóż do szkoły. Skazałbym go na dożywocie. Emil powinien być skutecznie izolowany od społeczeństwa. W jego przypadku najwyższa możliwa kara to 25 lat więzienia. Miejmy wszyscy nadzieję, że taki wyrok otrzyma – napisał inny kolega na internetowym forum.

Kuba został pochowany sześć dni później na Muzułmańskim Cmentarzu Tatarskim w Warszawie. Pogrzeb odbył się w obrządku islamskim. Rodzina prosiła o uszanowanie ich obyczajów, tzn. by na wiązankach i zniczach nie było znaku krzyża. Nie było trumny ani urny z prochami, bo ciało chłopca owinięte było białym materiałem. Na nim leżało czarno-białe zdjęcie zamordowanego. Zgodnie z tradycją, w pierwszym rzędzie stali tylko mężczyźni, za nimi – przybrana matka, babcia, siostra, przyjaciele i znajomi ze szkoły.

– Drodzy goście. Drodzy muzułmanie. Taka jest decyzja Allaha. Od niego jesteśmy i do niego wracamy. To co się stało, to nie jest wina każdego z nas. To jest wina jednego człowieka i koniecznie zaufajmy naszym sądom, które wydadzą sprawiedliwy wyrok – powiedział mężczyzna prowadzący uroczystość.

Ale nie tylko te słowa zapadły w pamięci zgromadzonym na pogrzebie 16-latka.

– Nie zdążyłam cię uratować – łkała nad jego grobem jego przybrana matka, która kochała go jak własnego syna.

Chcesz kosą pod żebro?

Od początku w tej sprawie było niewiele informacji. – Ze względu na istotne znaczenie motywu tej tragedii nie udzielamy żadnych informacji o tej sprawie – zaznaczył jeszcze w piątkowe popołudnie rzecznik prasowy stołecznej policji.

Ofiarą ciosów zadanych nożem padł 16-letni Jakub, uczeń trzeciej klasy gimnazjum, które mieściło się w tym samym budynku co szkoła podstawowa. Pochodził z polsko-tureckiej rodziny. Jego mama zmarła, przez pewien czas mieszkał w domu dziecka. Stamtąd zabrał go ojciec, który wychowywał go ze swoją partnerką, pochodzącą z Ukrainy. Tworzyli zgraną, kochającą się rodzinę. Chłopiec nie sprawiał żadnych kłopotów wychowawczych, był dobrym uczniem.

Napastnikiem był 15-letni Emil B., uczeń 8. klasy szkoły podstawowej. Sądząc z opowieści jego kolegów to nieciekawa postać.

– Był bardzo agresywny. Nie wahał się uderzyć dziewczynę. Lubił wszczynać bójki. Wobec wszystkich był agresywny, wobec nauczycieli, wobec dziewczyn. Na lekcjach, jak jeszcze nie miał indywidualnego nauczania, cały czas siedział w słuchawkach na uszach…

– Wielu z nas najzwyczajniej w świecie się go bało. Jak coś było nie po jego myśli, potrafił wziąć nóż do ręki i postraszyć. „Chcesz kosą pod żebro?” – usłyszał niejeden z nas. On się nie rozstawał z tym nożem, nosił go w takim skórzanym futerale…

Podobno w czwartek poprzedzający dramat wysłał Kubie SMS-a: „Jutro będziesz bohaterem mediów”. Czyżby była to zapowiedź dramatycznych wydarzeń?

Nazwisko Emila przewijało się już w kronikach kryminalnych, był znany policji i sędziom. W przeszłości dwa razy stawał przed sądem.

– Pierwsza sprawa dotyczyła naruszenia nietykalności cielesnej innego nieletniego. Polegało to na popychaniu. Emil B. został upomniany. Natomiast sprawa z 2018 roku dotyczyła demoralizacji. Chodziło o ustalenie, czy Emil B. przejawia demoralizację. Sąd ustalił, że tak. Umorzył postępowanie. Sprawa dotyczyła spożywania alkoholu, używania przemocy i wszczynania kłótni wśród rówieśników – mówił przed kamerami telewizji Marcin Kołakowski, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego Warszawa-Praga.

Jako powód dramatu najczęściej wymieniano długi pomiędzy ofiarą a sprawcą. Znajomi ze szkoły twierdzą, że ten pierwszy był dłużny temu drugiemu jakieś pieniądze. Ile? Tego konkretnie nie wiadomo. Padały różne kwoty. Tysiąc… Tysiąc pięćset… Dwa tysiące złotych… Czyżby to była cena życia 16-latka?! Niepotwierdzone przez śledczych informacje sugerują, że Kuba kupował u Emila jakieś dopalacze i nie uregulował płatności. Tamten domagał się zwrotu pieniędzy. Od tego był tylko krok do dramatu.

Podejrzany o zabójstwo Emil B. trafił do schroniska dla nieletnich. Sprawę wyjaśnia prokuratura i specjalna grupa powołana w Komendzie Stołecznej Policji. Biegli mają zbadać m.in. poczytalność i stopień rozwoju 15-latka podejrzewanego o zabójstwo. W sprawie zatrzymano także cztery inne osoby nieletnie. Wobec dwóch z nich Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Południe wydał postanowienia, na mocy których nastoletni zatrzymani mieli trafić do schroniska dla nieletnich. Jak poinformowano, osoby te mają ukończone 15 lat i nie są uczniami szkoły, w której doszło do zabójstwa.

Nauczyciel nie może na ucznia krzyknąć

Gangi to może słowo na wyrost, ale niemal w każdej szkole, czy to podstawowej, czy średniej są grupki młodzieży, których rówieśnicy najzwyczajniej w świecie się boją. Młodzi agresorzy zastraszają, demoralizują, wchodzą w konflikt z prawem. Nauczyciele często udają, że nic nie widzą i nic nie słyszą, choć niekiedy trudno im się dziwić. Trudni nastolatkowie są agresywni w stosunku do kolegów, rodziców i nauczycieli. „Przepycha” ich się z klasy do klasy tylko po to, by nie pozostawali dłużej w szkole. Wszyscy dookoła wiedzą, że są zdemoralizowani, ale nie są w stanie nic zrobić. Czy tak było w tym przypadku? Takie „tykające bomby” są niemal w każdej szkole.

– Kilka lat temu pracowałem, zarabiając grosze, w pewnej szkole w kiepskiej dzielnicy. Co jakiś czas na boisku pojawiała się lokalna bandyterka. Dzwoniliśmy na policję, a ci oświadczali, że mają jeden radiowóz, zero paliwa i przyjadą za 4 godziny, jak będą mieli po drodze. I co? Miałem wyskoczyć z koleżanką matematyczką na siedmiu ogolonych w dresach? Serio? Teraz pracuję w elitarnej szkole w dobrej dzielnicy. Nie mam takich kłopotów – opowiada polonista z warszawskiego gimnazjum.

– Nauczyciel nie może na ucznia krzyknąć, nie mówiąc o próbie siłowego rozdzielenia bijących się. Więc w jaki sposób ma reagować np. w przypadku bójki? Przepisy dotyczące oświaty tworzą ludzie, którzy w szkole ostatnio byli jakieś 50 lat temu. W tamtej szkole nauczyciel miał autorytet, bo miał narzędzia do walki z patologią. Dzisiaj w szkole rządzą pieniądze, wspierane przez nawiedzonych rodziców. Dyrektorzy boją się rodziców i kuratorium; dziecko może wszystko, nauczyciel nic. Zgodnie z prawem nauczyciel może zwrócić się do zadającego ciosy nożem z apelem o zaprzestanie działań, wspomagając się zapewnieniem o zrozumieniu jego frustracji i ostrzeżeniem o możliwości skrzywdzenia kolegi – ofiary, oraz o tym, że może to wpłynąć na ocenę z zachowania, jak i z informacją, że o zdarzeniu powiadomi rodziców – dodaje nauczyciel z kolejnej stołecznej szkoły.

Inni, w mniej groźnych sytuacjach konfliktowych mówią: „Nie obchodzi mnie, kto zaczął – macie sobie podać ręce na zgodę”.

Są tacy nauczyciele, którzy po prostu się boją. Każdy ma przecież jedno życie, jedno zdrowie. Zbyt wiele do stracenia. A przecież szkolna chuliganeria często jest częścią miejscowych gangów. Czy młoda polonistka albo matematyczka przed emeryturą będzie ścigała wytatuowanych bandziorów z wyrokami? Dlatego nauczyciele coraz częściej alarmują, że w takich sytuacjach jak dramat w warszawskim Wawrze, szkoła jest bezradna. Zanim pozbędzie się ucznia sprawiającego kłopoty, musi spełnić szereg procedur, a to trwa długo. Należy zmienić przepisy, bo wiele szkół męczy się z chuliganami i ma związane ręce. Bezkarność demoralizuje i rozzuchwala.

– Nie można ani ochronić takich uczniów jak Kuba, ani powstrzymać takich jak ten drugi chłopak – napisał anonimowo w internecie jeden z warszawskich nauczycieli. – Jeśli szkoła chce w jakikolwiek sposób zareagować, to wszystko kończy się na dziesiątkach pism, na które zresztą nikt sensownie nie reaguje. Szkoła informuje sąd, kuratora, jeśli jest, i co? Ano nic. Nim dojdzie do pierwszej rozprawy w sądzie mijają miesiące, nim zapadnie wyrok – kolejne. W tym czasie szkoła nie jest informowana o niczym. Chyba że przypadkiem coś się komuś wymsknie. Rodzice ofiary są równie bezsilni. Naprawdę nie dzieje się nic. Jedyna sensowna rada w podobnej sytuacji jest następująca: nigdy, przenigdy nie należy zgłaszać takich problemów szkole. Nawet jeśli będą tam ludzie, którzy chcą pomóc, to nie będą mieli do tego narzędzi. Należy od razu iść na policję. Może to przyspieszyć reakcję... Może...

Narkotyki w plecaku

Czy opinie o szkołach grozy są przesadzone, czy jednak jest w nich trochę racji? Nie można jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, choć media coraz częściej przynoszą informacje bulwersujące opinię publiczną. W ostatnich latach w Polsce obserwuje się wzrost agresji wśród dzieci i młodzieży. W coraz większym stopniu zjawisko agresji zauważalne jest w szkole. Małoletni maltretują słabszych, dokonują rozbojów, gwałtów. Tylko 9 proc. nastolatków nigdy nie piło, nie paliło i nie brało środków odurzających. Młodzież sięga po alkohol i narkotyki, by pokonać stres i poczuć szczęście. Chociaż na kilka minut albo jeden wieczór. Niemal każdy młody człowiek doskonale orientuje się w rodzajach narkotyków, wie, jakie jest ich działanie, gdzie je kupić.

Od wyzwisk do agresji elektronicznej

W polskich szkołach występuje cały wachlarz zachowań agresywnych – od wyzwisk, poprzez celowe wykluczanie uczniów z grupy, aż po kradzieże i pobicia. Powszechnym zjawiskiem jest agresja werbalna. Warto przy tym podkreślić, że problem przemocy systematycznej, czyli dręczenia szkolnego, nie jest w Polsce marginalny. Zależnie od przyjętej metody badawczej można przyjąć, że od 9 do kilkunastu procent polskich uczniów jest regularnie prześladowanych przez swoich szkolnych kolegów i koleżanki. Skala tego problemu pozostaje przy tym w ostatnich latach właściwie na stałym poziomie.

W polskich szkołach, podobnie zresztą jak w wielu innych krajach, chłopcy są bardziej narażeni na przemoc ze strony rówieśników niż dziewczęta. Wskaźniki wiktymizacji zmniejszają się wraz z wiekiem. Częściej ofiarami agresji są uczniowie szkół podstawowych niż gimnazjum, a najrzadziej – uczniowie szkół ponadgimnazjalnych. Wydaje się przy tym, że istnieje duże zróżnicowanie problemu w zależności od typu szkoły na tym etapie edukacji, to jest w zasadniczych szkołach zawodowych skala agresji jest wyższa niż w technikach i znacznie wyższa niż w liceach ogólnokształcących. Żeby zweryfikować ten pogląd, konieczne byłoby jednak przeprowadzenie badań na odpowiednio dużej próbie uczniów szkół różnych typów. Dane z badań prowadzonych w Polsce nie potwierdziły dotychczas powszechnego – jak się wydaje – poglądu, że skala przemocy jest wyższa w szkołach z bardzo dużą liczbą uczniów niż w szkołach mniejszych.

źródło:

Instytut Badań Edukacyjnych

Z badań zleconych w 2012 roku przez Państwową Agencję Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Krajowe Biuro do spraw Przeciwdziałania Narkomanii wynika, że 24 proc. uczniów w wieku 15-16 lat próbowało marihuany, 11 proc. paliło ją w ciągu ostatniego miesiąca. W porównaniu z 2007 rokiem, liczba gimnazjalistów z klas trzecich, którzy próbowali marihuany wzrosła niemal o 10 proc. Narkotykiem, który znalazł się na drugim miejscu pod względem popularności wśród młodzieży jest amfetamina. Próbowało jej 4,6 proc. uczniów gimnazjów. Ponad 40 proc. gimnazjalistów przyznało się do tego, że piło wódkę w ciągu ostatniego miesiąca. Cztery lata temu ten wskaźnik wynosił 30 proc. Ponad połowa, bo aż 57 proc., spożywała piwo. Jedna piąta upiła się w ciągu ostatniego miesiąca. 75 proc. gimnazjalistów pali papierosy.

Z nowszych badań wyłania się jeszcze bardziej przygnębiający obraz. Według unijnej agencji ds. narkotyków i zwalczania narkomanii 83 proc. młodych Polek i Polaków zna smak alkoholu, a co drugi z nich palił papierosy. Do prób z narkotykami przyznaje się co czwarty nastolatek, a leki na uspokojenie brał co piąty. Polskie nastolatki najczęściej w całej Europe sięgają po leki uspokajające! Blisko 90 proc. nastolatków piło alkohol, 65 proc. paliło papierosy, 29 proc. marihuanę, 4 proc. brało ecstasy, tyle samo amfetaminę i jej podobne – to wyniki sondażu przeprowadzonego wśród osób w wieku 15-19 lat przez Kantar Public.

„Dzieciaki w szkołach narkotyki zamawiają jak pizzę”. To porównanie pochodzi nie z jakiegoś tabloidu, ale z raportu Najwyższej Izby Kontroli sprzed dwóch lat. Wynika z niego, że z narkotykami w szkołach styka się już ponad jedna trzecia ankietowanych uczniów. Według danych zebranych na podstawie 11,5 tys. ankiet, ponad 31 proc. uczniów było świadkami zażywania narkotyków na terenie szkoły lub słyszało o tym procederze z wiarygodnego źródła.

Chociaż są nielegalne, młodzi ludzie nie mają problemów z dostępem do narkotyków. Niemal każdy nastolatek zna osobiście dilera lub wie, kto ze szkoły zajmuje się dystrybucją. Narkomania w szkole staje się powszechnym problemem. Zaczyna się niewinnie, od palenia „zioła” lub połknięcia tabletki na imprezie. Jednak z czasem potrzeba przyjęcia kolejnej dawki staje się ważniejsza niż wszystko inne. Rodzina i szkoła przestają się liczyć. Narkotyki wśród młodzieży zbierają tragiczne żniwo, a rodzice często nie wiedzą, jak poznać, że ich dziecko sięgnęło po niedozwolone substancje.

– Narkotyki w szkole były i będą – opowiada zaprzyjaźniony warszawski policjant. – Oficjalnie