Czy to prawda Ester? - Anton Bergman - ebook

Czy to prawda Ester? ebook

Bergman Anton

4,7

Opis

W szkole Signe i Ester uczniowie zbierają pieniądze na rzecz dzieci-uchodźców. Organizują pchli targ, ale Ester namawia przyjaciółkę do zdobycia funduszy w inny sposób. Tylko czy Signe odważy się zapukać do drzwi obcych ludzi? Albo zaśpiewać solo? I czy to ma coś wspólnego z żebraniem? Okazuje się, że zbieranie pieniędzy to nie taka łatwa sprawa, a w dobrej wierze można czasem podjąć złe decyzje. Akcja książki nabiera tempa, gdy Signe za namową Ester postanawia przeznaczyć na sprzedaż rzeźbę, która należy do taty, nic mu nie mówiąc…

Ta historia mogłaby wydarzyć się w każdej szkole, także Twojej. A jeśli chcesz dowiedzieć się, jak Signe i Ester się poznały, zajrzyj do książki „Jedyna taka Ester”.

Duże litery, krótkie teksty i świetne ilustracje – wspaniała na początek przygody z czytaniem.

Książkę polecają:

Wydanie książki jest współfinansowane przez Unię Europejską w ramach programu Kreatywna Europa, który powstał między innymi po to, żeby Europejczycy mogli poznawać pisarzy z innych krajów Unii Europejskiej i ich literaturę oraz kulturę.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 53

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (10 ocen)
7
3
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Audrey_

Nie oderwiesz się od lektury

Super lektura :)
00
Janeczka2

Dobrze spędzony czas

bardzo fajnie ola
00

Popularność




Verklingen sant Ester? Text copyright © Anton Bergman and Hippo Bokförlag 2018 Illustration and cover copyright © Emma Adbåge and Hippo Bokförlag 2018 Polish edition published in agreement with Koja Agency. © tłumaczenie Marta Wallin 2021 © for Polish edition by Wydawnictwo Widnokrąg 2021
Redaktorka prowadząca: Dorota Górska
Skład i łamanie wersji polskiej oraz adaptacja okładki: Maria Gromek
Redakcja i korekty: Redaktornia.com
Opieka produkcyjna: Multiprint Joanna Danieluk
Wsparcie Komisji Europejskiej dla wydania tej publikacji nie stanowi poparcia dla treści, które odzwierciedlają jedynie poglądy autorów, a Komisja nie może zostać pociągnięta do odpowiedzialności za jakiekolwiek wykorzystanie informacji w niej zawartych.
Wydanie I, Piaseczno 2021
Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana w jakiejkolwiek formie i w jakikolwiek sposób bez pisemnej zgody wydawcy.
ISBN 978-83-960839-9-9
Wydawnictwo WIDNOKRĄGwww.wydawnictwo-widnokrag.pl
Konwersja:eLitera s.c.

Rozdział 1

Dzisiaj w szkole mamy spotkanie samorządu klasowego i pani mówi coś, co przyprawia mnie o ból brzucha.

– Pomyślałam, że wybierzemy nowego przedstawiciela do samorządu szkolnego.

Przełykam ślinę. Absolutnie nie chcę zostać wybrana.

Kilkoro uczniów podnosi rękę. Patrzę na Ester, która siedzi przede mną. Ona chyba też chciałaby zostać przedstawicielką klasy. Pani zastanawia się przez chwilę, rozglądając się po sali.

Wbijam wzrok w ławkę.

– Signe? – zwraca się do mnie wychowawczyni. – Może ty chciałabyś spróbować?

Nagle czuję, jak pocą mi się ręce. Dlaczego pyta właśnie mnie? Zgłasza się przecież cała masa uczniów. Delikatnie kręcę przecząco głową.

– Moim zdaniem byłabyś świetną przedstawicielką – próbuje pani.

Już mi się znudziło to brzydkie słowo. Przed-sta-wi-ciel-ka. Brzmi jak donosicielka.

– Na pewno są inni, którzy mają większą ochotę – mówię cicho.

Love opowiada, jak to wygląda, bo był w samorządzie w poprzednim semestrze. Samorząd ma spotkania w pokoju pani dyrektor, i to jest według mnie wystarczająco straszne. Potem trzeba przekazać klasie, co postanowiono, a ja nie lubię mówić przed dużą grupą. Mój głos brzmi dziwnie, sama siebie nie poznaję. A najgorsze jest to, że trzeba spotkać się z dyrektorką. Tą samą, która przyłapała mnie i Ester, kiedy próbowałyśmy ciasta czekoladowego w pokoju nauczycielskim.

– Ja chcę! Ja! – woła Ester, machając energicznie ręką.

Pani znowu się zastanawia.

– A gdybyś miała ze sobą koleżankę? – zwraca się do mnie.

Waham się. Ale Ester odwraca się i uśmiecha tak, że na jej policzkach pojawiają się dołeczki, więc kiwam głową.

– W porządku – mówię.

W klasie rozlegają się westchnienia.

– To niesprawiedliwe – mówi Max. – Przecież Signe w ogóle nie zależało.

Czuję, że policzki zaczynają mnie palić, i zastanawiam się, czy wszyscy to widzą.

– W takim razie postanowione – odpowiada pani. – Ale najpierw musimy się naradzić, żeby Signe i Ester mogły przekazać nasze propozycje podczas spotkania samorządu. Max, może będziesz notował?

– Okej – zgadza się Max i w sumie wygląda na dość zadowolonego.

Pani podaje mu kartkę i coś do pisania. Max siedzi niedaleko mnie, więc czuję przyjemny zapach świeżo naostrzonego ołówka.

Prawie cała klasa wymachuje teraz rękami. Nieważne, jak bardzo się wysilam, i tak nie przychodzą mi do głowy żadne propozycje.

– Chciałabym więcej dań wegetariańskich na obiad – mówi Molly.

– Ja też – zgadza się Isabell.

– Bardzo dobra propozycja – chwali pani. – Max, zapisujesz?

Max notuje, a ja zastanawiam się, czy będziemy potrafiły to przeczytać – ma najgorszy charakter pisma w całej klasie i dziwne, że to właśnie on notuje.

– A ja chciałbym, żeby bramka miała siatkę – mówi Love. – Na wszystkich innych boiskach są siatki!

Max zapisuje jedną propozycję po drugiej, aż zapełnia nimi całą kartkę. Przy każdym punkcie rysuje trupią czaszkę. Ciekawe, co powie na to pani dyrektor. Gdybym to ja notowała, narysowałabym gwiazdki albo coś w tym stylu. Ale pani nie zwraca na to uwagi, kiedy wręcza mi notatki.

Jestem rozczarowana. Przecież bez przerwy mówi o tym, jak ważne jest to, żebyśmy ładnie pisali.

– Kiedy jest to spotkanie? – pyta Ester.

– Jutro po obiedzie – odpowiada pani. – Przypomnę wam.

Ester spogląda na mnie ze swojego miejsca, unosząc brew, tak jak tylko ona potrafi. Nagle zaczynam się cieszyć na spotkanie samorządu. Będziemy tam we dwie!

Rozdział 2

Kiedy następnego dnia idziemy na spotkanie, jestem podekscytowana. Żeby dotrzeć do pokoju pani dyrektor na trzecim piętrze, trzeba przejść przez dwa korytarze. Zastanawiam się, jak pani dyrektor zareaguje na to, że nasza klasa ma dwie przedstawicielki.

– Nie możesz iść szybciej? – pyta Ester.

– Przecież idę szybko – odpowiadam.

– Szybko jak ślimak.

Wzdycham i przyspieszam kroku na schodach.

Niepotrzebnie się martwiłam. Kiedy wchodzimy do gabinetu, pani dyrektor nas wita, potem siadamy przy stole.

– Czekamy jeszcze na czwarto- i piątoklasistów – mówi, zbierając swoje papiery.

Nie mija chwila, a przy stole siedzi po jednym uczniu ze wszystkich klas. Oprócz naszej, bo jesteśmy dwie. Każdy ma przed sobą kartkę z notatkami.

– Weź nasz protokół – szepcze Ester i kładzie go przede mną.

Czuję, jak serce zaczyna mi walić. Myślałam, że Ester będzie chciała zabrać głos.

– Okazuje się, że nie tylko nasza klasa chciałaby więcej wegetariańskich dań w stołówce. Nie tylko sojowe kiełbaski – mówi jeden z uczniów.

Pani dyrektor uśmiecha się wesoło i obiecuje, że policzy pieniądze przeznaczone na posiłki. I że to ważna uwaga.

– To nie tylko egoizm – mówi chłopak z czwartej klasy. – Środowisko też jest ważne.

Pani dyrektor kiwa głową, a chłopak wydaje się zadowolony.

– A jakie życzenia ma wasza klasa? – pyta pani dyrektor, spoglądając na mnie.

Widzę, że próbuje przeczytać bazgroły Maxa.

– My chcielibyśmy siatki na bramce do piłki nożnej – mówię głośno i sama się sobie dziwię.

– Jak to może być ważniejsze od posiłków? – dopytuje dziewczyna z kitkami z szóstej klasy.

Słyszę chichot Ester.

– Czytam tylko to, co jest napisane – mówię.

– Wszystkie propozycje są tak samo ważne – mówi pani dyrektor. – Siatka do bramki nie wydaje się specjalnie droga.

Jestem rozczarowana, że Ester się ze mnie podśmiewa. To nie jest zabawne. Ale szybko o tym zapominam, bo dziewczyna z piątej klasy opowiada, że ktoś zamknął jej kolegę w suszarce w szatni[1]. Czuję gęsią skórkę na całym ciele, kiedy to słyszę.

– Kto mógłby zrobić coś tak okropnego? – pyta Ester, a wszyscy kiwają zgodnie głowami.

– Trzeba będzie, rzecz jasna, się tego dowiedzieć – mówi pani dyrektor. – To straszne.

– Dziwne, że na suszarkach są kłódki – stwierdza chłopak z trzeciej klasy.

– Tego zażyczyli sobie rodzice – odpowiada pani dyrektor. – Ponieważ zdarzało się, że ginęły nowe kombinezony i kurtki. Ale oczywiście musimy się teraz nad tym zastanowić.

Jej