Czego chcą Chiny? - Godement François - ebook + książka

Czego chcą Chiny? ebook

Godement François

3,0

Opis

Ambicja Xi Jinpinga wobec Chin jest fascynująca, ale w ostateczności może okazać się anachronizmem. Pod względem politycznym usiłuje odtworzyć zmilitaryzowaną partię-państwo jako skutecznego budowniczego suwerenności narodowej. Pod względem gospodarczym usiłuje rozwijać Chiny odgórnie zamiast tworzyć indywidualistyczne i innowacyjne społeczeństwo oparte na zrównoważonych instytucjach działających na podstawie zasad legitymizacji. W polityce zagranicznej dąży do opartej na sile polityki sąsiedzkiej, w której Chiny podporządkowują sobie małe kraje w swojej strefie wpływów, oraz do ustalenia relacji „wielkiej potęgi” ze Stanami Zjednoczonymi i Rosją. Krótko mówiąc, wygląda na to, że Xi chce połączyć XIX-wieczną geopolitykę z XX-wieczną leninowską polityką, aby zdobyć przewagę w zglobalizowanym świecie XXI wieku.


Oto wspaniała synteza i błyskotliwa analiza chińskiej polityki, z prowokującą do myślenia częścią dotyczącą przyszłości. Jean-Pierre Cabestan, autor Polityki zagranicznej Chin, Hong Kong Baptist University

W historii narodu bywają punkty przełomowe. W swej przenikliwej i celnej książce, François Godement – wybitny europejski ekspert do spraw Chin – skupia się na krótkim, trzyletnim okresie, w którym Chiny zaczynają prezentować twardsze podejście zarówno do spraw wewnętrznych, jak i międzynarodowych. Jego analiza pozwala zrozumieć tę „nową normę” i stanowi trzeźwe spojrzenie na perspektywę dalszych rządów Xi Jinpinga.
David Shambaugh, The George Washington University, The Brookings Institution

François Godement – jeden z najwybitniejszych znawców współczesnych Chin, profesor paryskiego Instytutu Nauk Politycznych, dyrektor azjatyckiego programu European Council on Foreign Relations, twórca Asia Center IFRI, redaktor naczelny kwartalnika „China Analysis”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 330

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (2 oceny)
0
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału:

Que veut la Chine? De Mao au capitalisme

Redakcja:

Aldona Mikusińska

Skład i łamanie:

„ROCH” Wojciech Ochocki

Projekt okładki:

Wiktor Dyndo

Na okładce wykorzystano obraz Wiktora Dyndo Chińska waza, 2012, olej/płótno, fot. A. Ciołek, dzięki uprzejmości Galerii aTAK.

Copyright © Odile Jacob, 2012

Copyright © for the Polish translation and edition by Wydawnictwo Akademickie DIALOG, 2016

Cet ouvrage a bénéficié du soutien des Programmes d’aide à la publication de l’Institut Français.

Książkę wydano dzięki dofinansowaniu Institut Français w ramach programów wsparcia wydawniczego.

Ouvrage publié avec le concours du Ministère français chargé de la culture – Centre national du livre.

Książka wydana przy wsparciu francuskiego Ministerstwa Kultury – Narodowego Centrum Książki.

ISBN (ePub) 978-83-8002-571-4

ISBN (Mobi) 978-83-8002-575-2

Wydawnictwo Akademickie Dialog

00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218

tel./faks 620 87 03

e-mail: [email protected]

http://www.wydawnictwodialog.pl/

Wydanie elektroniczne, Warszawa 2016

Skład wersji elektronicznej:Tomasz Szymański

konwersja.virtualo.pl

WPROWADZENIE

Zgodnie z konstytucją Chiny są krajem socjalistycznym. Są również drugą na świecie potęgą ekonomiczną, a wkrótce największą, jeśli nie pod względem jakości, to w liczbach bezwzględnych. Liczą sobie 271 oficjalnie odnotowanych miliarderów, a w rzeczywistości prawdopodobnie dwa razy więcej1. Majątek 70 najbogatszych parlamentarzystów Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych wynosi 90 mld dolarów w aktywach – znacznie przewyższając majątek wszystkich parlamentarzystów całego świata. Co więcej, jedna trzecia najbogatszych Chińczyków działa jako oficjalni rządowi doradcy Chińskiej Republiki Ludowej, którą rządzi Komunistyczna Partia Chin. To z pewnością małżeństwo niezwykłe, ale wydaje się, że udane.

Udane małżeństwo

Partia rządząca krajem może także chełpić się innym sukcesem: wyeliminowała niepewność, która jest zazwyczaj związana z historią systemów politycznych. Uregulowała, a nawet zrytualizowała procesy na szczycie, przedstawiając je jako uświęcone, do tego stopnia, że udało jej się wykluczyć jakiekolwiek niespodzianki w przyszłości. Podczas ważnych wydarzeń publicznych jej przywódcy, w czarnych garniturach, czerwonych krawatach i z gładko zaczesanymi włosami pojawiają się za stołami, na których stoją kubki herbaty. Jeden z nich wyszedł ze śmiałą propozycją. Zaproponował, aby podczas oficjalnych spotkań zrezygnować z wymogu klaskania w regularnych odstępach.

Powaga z jaką chińscy liderzy podchodzą do swoich podróży nie ma równych na świecie. Prezydent Hu Jintao udał się raz z oficjalną wizytą na Seszele (populacja 28 tys. odpowiadająca chińskiej wsi), chociaż trudno go podejrzewać, że jest fanem nurkowania, najczęstszego zajęcia innych odwiedzających ten mały archipelag na Oceanie Indyjskim. Na ogół chińscy przywódcy przeżywają całe życie i sprawują władzę w świecie równoległym, z dala od wzroku ogółu społeczeństwa. Studia politologiczne o Chinach, nazywane pekinologią lub tiananmenologią od nazwy placu znajdującego się w sercu kraju, stały się tak nudne, że w młodszych kręgach akademickich zajmuje się nimi bardzo wąska grupa badaczy zachodnich. Z pewnością bardziej zajmujące jest badanie kina chińskiego opowiadającego piękne lub przerażające historie. Albo mogą się zwrócić ku łatwiejszym tematom, jak skuteczne planowanie urbanizacyjne czy emisja CO2. Takie tematy prowadzą do bezpiecznych akademickich umów z chińskimi uniwersytetami.

Mimo to implikacje związane z chińskimi rządami jednopartyjnymi nie są błahą sprawą. Wszak dotyczą ekonomicznego giganta, który wywiera coraz większy wpływ na cały świat. Chińska mieszanka zrytualizowanego systemu politycznego i kwitnącej gospodarki to nie oksymoron i ma poprzedników.

Przez wieki Azja Wschodnia doświadczała rozwoju rytuałów dworskich związanych z neokonfucjanizmem – Biblii przepisów i zasad wprowadzających dominującą biurokrację z rygorystycznym kolektywnym kodeksem etycznym. Same Chiny odziedziczyły formalizm dynastii Ming i Qing. Są to najpopularniejsze okresy w historii Chin, niewyczerpane źródło inspiracji dla chińskich grup artystycznych występujących za granicą, także Igrzysk Olimpijskich w Pekinie i wystawy Expo w Szanghaju. Ale Chiny są również najbardziej indywidualistycznym społeczeństwem w Azji, niekiedy lądującym w chaosie. I jest to społeczeństwo zawdzięczające wiele ze swojej oryginalności mnichom-pustelnikom, sektom taoistycznym i pisarzom mówiącym bez ogródek. Te dwa trendy mogą koegzystować albo wchodzić w kolizję, prowadząc do wizji historii Chin jako następstwa cykli. Kiedy założyciel Chińskiej Republiki Ludowej Mao Zedong zmarł w 1976 r., powrót Starego Pekińczyka, jak nazywa się chiński indywidualizm, był łatwy do przewidzenia. Podczas powrotu do stosunkowo anarchistycznych Chin rodzina, tożsamości lokalne i wspólnotowe liczyły się bardziej niż władza centralna i oczywiście wyparły importowaną ideologię komunistyczną. Mimo to leninizm – jako technika sprawowania władzy politycznej, a nie jako ideologia – przeżył komunizm. Państwo-partia wymyśliło siebie na nowo, a nawet, za pomocą współczesnych technik kontroli i komunikacji, się rozrosło.

W taki sposób Chiny stworzyły wyjątkowe połączenie leninowskiej formy rządów z gospodarką kapitalistyczną. Naiwni bądź zapatrzeni w siebie zachodni obserwatorzy długo wierzyli, że urynkowiające się Chiny także przyjmą zachodni system polityczny. Tę nadzieję wzmocnił „efekt 1989 roku”. Wydawało się, że upadek rządów komunistycznych jest nieunikniony po tym jak w Rosji Gorbaczow, niczym współczesny Cincinnatus powracający do pługa, oddał władzę, a wschodni Europejczycy wykorzystali ten moment do obalenia swoich rządów. Niestety, ta prognoza również zwolniła nas z potrzeby refleksji dotyczących wartości, naszych i tych poślubionych przez zanikający komunizm. Intelektualne lenistwo zaspokoiło się podsumowaniem przyszłości Chin słowem „transformacja”.

Bezwzględna transformacja

Obecnie ta transformacja wydaje się co najmniej niekończąca. W rzeczywistości teoria trwającej transformacji przynosi korzyści także chińskim rządzącym. Było to zgodne z potrzebami zaadaptowania ustroju Chin. Umożliwiło zredukowanie niedawnej historii Chin do rozmazanej plamy, czy to chodzi o ludzkie i polityczne dramaty ery maoistowskiej (przyznano się jedynie do błędów ekonomicznych), czy o kryzys polityczny w 1989 roku. W tym czasie Deng Xiaoping i konserwatywni stronnicy usunęli lub złożyli w ofierze frakcję reformatorów. W ten sam sposób po nieudanej próbie stu dni reform w 1898 r. cesarzowa regentka Cixi zamknęła cesarza Guangxu w areszcie domowym i wyrżnęła jego zwolenników.

Wydarzenia w 1989 r. oznaczały śmierć odgórnych reform politycznych, ale po pewnym czasie powróciła teoria stopniowej transformacji. Według optymistów ulepszenia rządów miały gładko prowadzić do tego samego rezultatu, ale bez dużego ryzyka związanego z poważną zmianą polityczną. Zdaniem pesymistów fragmentaryzacja chińskiej biurokracji, nieustające zmiany pośród zwykłych ludzi i w społeczeństwie miały uczynić władzę centralną w znacznej mierze nieistotną. Po raz kolejny nie ustalono granic czasowych tej transformacji. To był kompromis, który pozwolił reżimowi i jego stronnikom współistnieć z adwokatami zmian. Historia została zastąpiona niejednoznacznością.

Oczywiście bez rewolucji i bez reform politycznych transformacja i drobne zmiany w rządzeniu nie wystarczyły do uzyskania rezultatów, których spodziewali się optymistyczni obserwatorzy międzynarodowi. Reformy polityczne na górze zamarzły w 1989 r., na dole (wybory na wsiach) – w połowie lat 90. Po 1994 r. ze strachu przed kryzysem finansowym rząd skutecznie ponownie scentralizował i odbudował gospodarkę państwową. Światowy kryzys w 2008 r. położył kres międzynarodowej otwartości w wielu obszarach. Ten nagły zwrot w strategii w roku olimpiady w Pekinie wyrósł z poczucia wyższości nad gospodarkami wolnorynkowymi, a także ze strachu przed możliwymi reperkusjami spowodowanymi przez spowolnienie gospodarcze zachodnich gospodarek. Zmiany w systemie prawnym ugrzęzły w 2006 r. i kontrofensywa ochraniająca arbitralne rządy partii-państwa zaczęła się kształtować w 2009 roku. W 2010 r. fala nacjonalizmu, podsycana przez oficjalną propagandę i media, przelała się przez kraj, ciekawa kombinacja rozgoryczenia przeszłością i arogancji wobec przyszłości, zwłaszcza wobec sąsiednich krajów azjatyckich. Ta nacjonalistyczna ofensywa osłabła w 2011 r. tylko po to, żeby zostać zastąpiona przez ruch przeciwko rządom prawa i zwolennikom systemu konstytucyjnego. W następstwie „arabskiej wiosny” na celowniku znaleźli się, znów ze strachu przez rozprzestrzenieniem, przede wszystkim działacze broniący praw człowieka. Kwestia potajemnych i arbitralnych zatrzymań obecnie koliduje z debatami o nowym kodeksie postępowania karnego.

Stracona dekada

Dekada rządów Hu Jintao 2002–2012 to dla reform „stracona dekada” – to hasło pojawiło się dopiero w jej ostatnim roku, ale rozlegało się po całym Pekinie. Początkowo Hu Jintao i niektórzy z jego bliskich współpracowników zbliżali się do stanowiska bliższego dawnemu obozowi reformatorów. Dzięki swoim osobistym doświadczeniom z trudnych czasów w zachodnich regionach Chin po 1965 r. dostrzegli poszerzającą się przepaść społeczną odgradzającą od reszty społeczeństwa chińskie chłopstwo, robotników napływowych i regiony wewnątrz kraju. Ich frakcyjne pochodzenie wewnątrz partii często stawiało ich jako dziedziców bardziej liberalnych przywódców lat 50., zwłaszcza tych z komunistycznej młodzieżówki.

Zamiary przegrały z czymś, co obecnie można nazwać sposobem produkcji. Termin ukuł Karol Marks. Ten wielki człowiek zauważył, że struktury ekonomiczne narzucają układ władzy, który przeważa nad każdym politycznym celem czy ideologią. Obecnie odnosi się to do samych Chin. Dekada jest być może politycznie stracona, ale koronuje ona trzy dziesięciolecia gigantycznych ekonomicznych zysków zmieniających oblicze kraju. Chiny są obecnie na innym poziomie rozwoju, lecz ich wzrost cechują coraz większe dysproporcje – potężne migracje, olbrzymie inwestycje możliwe dzięki wymuszonym oszczędnościom spowodowanym brakiem zabezpieczeń socjalnych czy bezpieczeństwa finansowego, rekordowy rozwój przemysłu i eksportu wraz ze wzrastającymi nierównościami społecznymi, finansowa zależność od dolara amerykańskiego wyrażająca się w gigantycznej akumulacji rezerw walutowych i boomie inwestycji zagranicznych. Wraz z rocznym wzrostem PKB przekraczającym 10% i wszechogarniającymi zmianami nagromadziły się ogromne napięcia przy równoczesnym braku postępu w reprezentacji obywatelskiej.

Środowisko naturalne, zniszczone w stopniu dotąd niespotykanym w historii ludzkości, nieustannie przypomina o niezrównoważonym, ale najwyraźniej również nieskończonym, sposobie produkcji. Pewne zjawiska, między innymi zatrute mleko w proszku, ryż skażony kadmem, podrabiane lekarstwa, rekordowy smog i znikające zasoby wody (obok niezliczonych pól golfowych i wypieszczonych willi), świadczą o tym, że zbliża się punkt kulminacyjny. Zanieczyszczenie powietrza może dla Chin stać się tym, czym była wódka dla Związku Sowieckiego – zagrożeniem dla życia. Ale, podobnie jak w przypadku wszystkich wydarzeń, które są skutkami działań człowieka, trudno stwierdzić, gdzie znajduje się punkt graniczny.

Z tych wszystkich powodów lata 2010–2012 były szczególnie ważnym czasem do stawiania pytań o Chiny. Wzrost wewnętrznych nierówności zbiegł się z zagrożeniem globalną recesją. Ponadto jesienią 2012 r. prawie całe kolektywne przywództwo Chin kwalifikowało się do wymiany. Liczebność grupy stojącej na szczycie zorganizowanego na wzór leninowski systemu władzy (Stały Komitet Biura Politycznego, Biuro Polityczne włącznie z zastępcami członków, szefowie kluczowych biur partyjnych i wpływowi emerytowani członkowie partii) w różnym czasie waha się od 5 do 30 osób. To oni podejmują decyzje, ale nawet wśród nich trudno jest wskazać rzeczywistych, zmieniających się z upływem czasu, decydentów. Mao odszedł od kolektywnego przywództwa do rządów autokratycznych. Deng Xiaoping wymusił reformy na swoich kolegach ze Stałego Komitetu i Biura Politycznego, sięgając, jak człowiek od brudnej roboty, po szefów kluczowych biur partyjnych, dopóki nie sprzymierzył się z konserwatystami przeciwko nim. Hu Jintao widział na szczycie coraz bardziej buntowniczą grupę kolegów partyjnych. Xi Jinping, nowy najważniejszy lider Chin, wydaje się wynosić Stały Komitet – obecnie siedmioosobowy – ponad milczące w przestrzeni publicznej Politbiuro. W czasie jego kadencji właściwie już się nie wspomina o kolektywnym przywództwie – i jego działania przeciwko potężnym dawnym liderom, jak Zhou Yongkang, były car bezpieczeństwa, Xu Caihou i Guo Boxiong, wiceprzewodniczący Centralnej Komisji Wojskowej z czasów jego poprzednika, sygnalizują powrót do władzy personalnej.

Krótko mówiąc, życie na szczycie, pod publiczną niezmąconą powierzchnią, znajduje się w stanie niepewnej równowagi. Odnowienie przywództwa – samo w sobie wpisujące się w zasady walki o władzę – jest okazją do zerwania starych przymierzy i zawarcia nowych. Debaty polityczne, długo zamiatane pod dywan w imię kolektywnego przywództwa, pojawiają się ponownie. Społeczeństwo poniżej wyczuwa niepewność panującą wewnątrz „czarnego pudełka” powyżej i w jakichkolwiek sygnałach wydostających się na światło dzienne szuka potwierdzenia nieustających walk personalnych i politycznych.

Chiny na rozdrożu

Ta książka ma na celu rzucić światło na kwestie personalne i frakcyjne, które pojawiły się w latach 2010–2012. Daremne są wysiłki prześledzenia rzeczywistych punktów zwrotnych i podjętych decyzji, można jedynie próbować postawić, oparte na rzetelnej wiedzy, hipotezy na temat niektórych z nich. Każdy, kto twierdzi, że zna procesy zachodzące wewnątrz KPCh – blefuje. Pekinologia, na wzór archeologii czy paleontologii, musi rekonstruować cały zabytek lub zwierzę na podstawie jedynie kolumny lub kości. Ale ostatnie kilka lat dostarczyło bogactwa znaków i odkryć. Między nimi pojawiły się publicznie rywalizujące ze sobą modele regionalne; lawina rewelacji związana z upadkiem Bo Xilaia, najbardziej ambitnego urzędnika walczącego o władzę; wolta partii i uznanie buntu wiejskiej społeczności w Wukan (prowincja Guangdong); odrodzenie kwestii politycznych reform i otwarte kwestionowanie ścieżki rozwojowej i tzw. partykularnych interesów; niezwykła seria incydentów, debat i zwrotów akcji w chińskiej polityce zagranicznej, zwłaszcza wobec azjatyckich sąsiadów; i ostatnio pojawienie się mocnych, rywalizujących ze sobą kierunków w myśli strategicznej. Tak dosadnych i publicznych dyskusji nie słyszano od czasów bezpośrednio poprzedzających kryzys Tiananmen dwadzieścia pięć lat temu.

Debaty i wewnętrzne walki frakcyjne były również podsycane niepokojem o legitymizację władzy partii. One muszą brać pod uwagę chińskie społeczeństwo. Mimo stłumienia przez leninowski system władzy i nadzwyczajne mechanizmy kontroli i perswazji, chińskie społeczeństwo ma własną dynamikę, z wzrastającą wolnością w społecznych i prywatnych interakcjach. Ale poza systemem partii pozostaje w znacznej mierze niezorganizowane, a organizacje pozarządowe mają bardzo ograniczone prawa. Poza lokalnymi protestami i namiętnością do informacji społeczeństwo nie może w żadnej formie wykazać swojej aktywności. Zamiast tego partia opiera swoją legitymizację na zdolności do planowania i przewidywania przyszłości – chodzi o rozwój wewnętrzny i zagrożenia międzynarodowe. Ale jest jej coraz trudniej rządzić każdym aspektem życia i niektóre cele mogą być nieosiągalne. Tym niemniej decyzje, zazwyczaj podejmowane w bardzo wąskim kręgu najwyższych przywódców, pozostają najważniejsze. Są wdrażane, choć mogą później przynieść nieprzewidywane konsekwencje.

Reforma wbrew samej sobie?

Istnieje jednak jeden ważny wyjątek od tej sytuacji. Partia z trudem może wystąpić przeciw własnym interesom. W swoim czasie Mao sięgnął po masowy ruch i polityczne kampanie, włączając w to odnowienie partii – naprawianie własnych błędów, które często sprowadzało się do czystek kadrowych. Chaosu spowodowanego atakiem Mao na własnych towarzyszy nigdy nie zapomniano i aby uniknąć takich walk ustanowiono kolektywne przywództwo. Ale kolektywne przywództwo zakłada także kompromis, a dziś sfera osobistych interesów bliskich partii urosła wraz z chińską gospodarką. Na nowe interesy osobiste składają się nie tylko interesy 80 mln członków partii, ale także przedsiębiorstw państwowych i ich pracowników, rządów lokalnych i ich rodzin lub osobistych stronników oraz do pewnego stopnia chińskiej wyższej klasy średniej, wzbogaconej w ciągu ostatnich trzech dekad. Są równocześnie i podporą, i największym zagrożeniem dla chińskiego ustroju. Zagrożenie zewnętrzne nie istnieje – partnerzy Chin nade wszystko życzą sobie stabilnych Chin, a nie groźby hipotetycznej rewolty społeczeństwa. Istnieją liczne powody i okoliczności do niezadowolenia, które relacjonują media. Ale partia trzyma władzę tak mocno, że gasi niezadowolenie w mediach społecznościowych, jakby to był pożar lasu. W rzeczywistości partia posiada monopol na polityczną reprezentację i dysydenckie poglądy muszą zostać przefiltrowane przez jej własne struktury.

Dlatego książka ta relacjonuje wydarzenia, debaty i zajmowane stanowiska w samej partii i wokół niej podczas tych gwałtownych lat 2009–2012, kiedy same Chiny były oszołomione swoim wzrostem w obliczu ekonomicznej recesji na Zachodzie, ale mimo to rozrywane rywalizującymi ze sobą interesami i de facto politycznymi frakcjami wewnątrz partii i w organizacjach publicznych. Opowieść kończy się nadejściem nowego mocarza, Xi Jinpinga, który na wstępie zgromadził więcej władzy i autorytetu niż jakikolwiek inny przywódca od czasów Mao Zedonga. Debaty i sojusze frakcyjne zostały obecnie stłumione bądź zepchnięte na dno i już samo to świadczy o nieustającej sile chińskiego systemu politycznego.

Jednak pęknięcia znów mogą się pojawić, choćby dlatego, że trzeba będzie dokonać wyboru. Najważniejszy dylemat Chin pozostaje ten sam – utrzymać to, co okazało się receptą na sukces, ale doprowadziło do narastających problemów, wewnętrznych i zewnętrznych, lub zmienić zanim koszt zmiany stanie się zbyt wysoki i niemożliwy do zaakceptowania. Nic dziwnego, że debaty polityczne znacznie wyprzedzają decyzje kolektywnego przywództwa ponad wszystko unikającego ryzyka. Ponowne pojawienie się mocarza i bardziej indywidualnych rządów Xi Jinpinga może rozpocząć grę, podobnie jak za czasów Mao – na lepsze lub na gorsze.

ROZDZIAŁ 1Wewnątrz chongqińskiego pieca

Chiny są krajem, w którym widoczna ciągłość załamuje się nagłe i gwałtownie, gdy zachowanie jednostki łamie zbiorowe pozory. To kraj, gdzie namiętności są rozpowszechnione. W momentach poluzowania jego kultura polityczna przypomina pochłaniane przez chińską publiczność powieści i seriale telewizyjne o sztukach walki. Częściowo znajduje to odzwierciedlenie w ożywionych dyskusjach w mediach społecznościowych.

Zacznijmy więc od nieprawdopodobnej opowieści, przywołując wydarzenia, które, choć miały miejsce w latach 2010–2012, zakończyły się w 2013 roku. Miejscem tych wydarzeń był Chongqing nad rzeką Jangcy, dawna stolica Chin w czasie wojny chińsko-japońskiej. Jest nazywane jednym z „trzech pieców Chin”1 ze względu na nieznośnie gorący i wilgotny klimat. Dwaj główni bohaterowie tej sztuki to Bo Xilai, polityczny szef tego „miasta wydzielonego” liczącego 32 mln mieszkańców, kandydat na najwyższe stanowiska, i jego prawa ręka, szef lokalnego Biura Bezpieczeństwa Publicznego, Wang Lijun. Będąc u szczytu kariery obaj mężczyźni sugerowali nawet dyrektorowi Związku Pisarzy Chongqingu, że ich osiągnięcia mogą posłużyć jako inspiracja rozbudowanego artykułu, powieści i scenariusza serialu2. Czytelniku, zechciej łaskawie wybaczyć zwroty i zakręty akcji w tej historii, ale każdy z nich obnaża jakiś aspekt chińskiej polityki.

Przyjacielska rada

Późną zimą 2011–2012 r. He Guoqiang, szef Centralnej Komisji Dyscypliny Partyjnej, czyli wewnętrznej policji partyjnej, zwrócił się do grupy delegatów z miasta wydzielonego Chongqing, którzy zjawili się w Pekinie, żeby uczestniczyć w dorocznej sesji Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. W pozornie bezbarwnym przemówieniu, po przypomnieniu, że przez trzy lata był burmistrzem Chongqingu, ostrzegł delegatów przed nagłą zmianą pekińskiej pogody i bardzo mroźną zimą: „Tutejszy klimat jest zdecydowanie odmienny od tego w Chongqingu i delegaci muszą uważać na swoje zdrowie”3. Te kilka słów natychmiast pojawiło się na stronie Weibo, chińskiej sieci społecznościowej. Wszyscy znaleźli w nich potwierdzenie tego, co ludzie wyczuwali w świecie polityki: brutalne walki frakcyjne na szczytach partyjnych, których pierwszy publiczny akt rozegrał się kilka tygodni wcześniej w najbardziej niewiarygodny sposób. Wieczorem 6 lutego 2012 r. Wang Lijun, szerzący postrach szef Biura Bezpieczeństwa Publicznego w Chongqingu, w przebraniu kobiety, nierozpoznany opuścił swój domu i pojechał do oddalonego o 350 km konsulatu amerykańskiego w Chengdu (prowincja Syczuan). Spędził tam noc, ale opuścił go „dobrowolnie” następnego dnia, zgodnie z lakonicznym oświadczeniem personelu dyplomatycznego konsulatu.

Posunięcie Wang Lijuna rozpętało burzę. Nocą kordon policjantów otoczył konsulat, wliczając w to tuziny pojazdów SB z Chongqingu. Burmistrz i drugi co do ważności w Chongqingu, Huang Qifan, potwierdzili, że udali się „samochodem wraz z sekretarzem” i w towarzystwie dwóch asystentów, żeby interweniować w konsulacie i „przegadać sprawy” z Wang Lijunem „w interesie bezpieczeństwa narodowego”. Okazało się również, że Qiu Jin, minister Bezpieczeństwa Państwowego Chin – chińskiej agencji wywiadowczej i kontrwywiadowczej – aresztował Wang Lijuna po bezpośredniej scysji z członkami Biura Bezpieczeństwa Publicznego Chongqingu, którzy chcieli go zabrać ze sobą, gdy ten opuścił konsulat. Następnie obaj mężczyźni polecieli pierwszą klasą z Chengdu do Pekinu. Mimo tajemnicy, jaka otacza kręgi władzy w Chinach, ich podróż lotem łączonym z Air Canada została udokumentowana, ponieważ nazwiska pasażerów, a nawet numery ich dowodów tożsamości w czasie rzeczywistym pojawiły się w domenie publicznej poprzez system rezerwacji lotniczej. Do dnia dzisiejszego to ostatni raz, kiedy publicznie widziano bądź słyszano Wang Lijuna. Jego zamknięty dla publiczności proces we wrześniu 2012 r. zakończył się wyrokiem 15 lat więzienia, ale, co ważniejsze, dostarczył niezbędnych dowodów przeciwko jego bezpośredniemu szefowi, sekretarzowi partii Chongqingu, Bo Xilaiowi.

Policjant-kowboj

Co wydarzyło się w konsulacie? Czy Wang Lijun poprosił o azyl polityczny? Taka prośba byłaby nierealistyczna. Nawet Stany Zjednoczone nie mogłyby uwikłać się w konfrontację z udziałem postaci, która nie jest dysydentem, ale wysokim urzędnikiem chińskiego aparatu bezpieczeństwa publicznego. Czy starał się znaleźć sposób na ucieczkę przed swoimi lokalnymi przeciwnikami, mając nadzieję na bezpośrednie przejęcie przez rząd centralny? Prawdopodobnie będziemy musieli czekać na odpowiedź 25 lat, kiedy otworzą się amerykańskie archiwa dyplomatyczne.

Dwa dni później urząd miejski Chongqingu wydał oświadczenie o „urlopie dla poratowania zdrowia” Wang Lijuna. Zaczęły krążyć asekuracyjne plotki opisujące jego rzekomo dziwaczne zachowanie. Policjant-kowboj do tego stopnia pasjonował się sekcjami zwłok, że na swojej wizytówce umieścił tytuł wiceprzewodniczącego międzynarodowego stowarzyszenia medycyny sądowej. Wang miał również obsesję na punkcie patentów. Podobno zgłosił ich około trzydziestu, w tym patent na mundur z polem magnetycznym mającym chronić każdego policjanta oraz dotyczący usprawnienia ułatwiającego przeszczep organów. Ale chińskie oficjalne media nie szczędziły mu także pochwał. W materiałach publikowanych od października do listopada 2009 r. nazywano go „bohaterem antymafijnym”, „spadochroniarzem”, „Wangiem Czyste Niebiosa”. Był wychwalany pod niebiosa za zapał wynalazczy i pasję do sekcji zwłok. Publikowano jego zdjęcia w korzystnych ujęciach – opartego o samochód albo w mundurze polowym z karabinem maszynowym i walkie-talkie, albo w prochowcu, dowodzącym akcją w terenie4.

Dziennik „Renmin Ribao” podobno nazwał go nawet „strażnikiem bram piekieł”, zadziwiający sposób na oddanie hołdu policjantowi słynącemu z bezwzględności5. Agencja Xinhua oklaskiwała go jako uznanego w świecie eksperta medycyny sądowej i psychologii przestępczości zorganizowanej6. Wydawało się, że Wang jest kimś prosto z powieści sztuk walki, ale jego przypadek był znacznie poważniejszy.

Błyskotliwy, energiczny człowiek

Wang przez dziesięć lat i od początkowego stanowiska w północno-wschodnich Chinach przed przyjazdem do Chongqingu był prawą ręką Bo Xilaia, sekretarza partii Chongqingu. Wśród chińskich liderów Bo bez wątpienia najbardziej obnosi się ze swoimi ambicjami. Jest synem Bo Yibo, który powinien być nazwany chińskim Susłowem [Michaił Susłow – jeden z najwierniejszych i najtrwalszych podwładnych Stalina – przyp. tłum.]. Bo Yibo, kameleon w kręgu Mao, przeżył wszystkie zwroty oficjalnej linii partii, zostając w ważnych momentach politycznym egzekutorem partii. To on w sierpniu 1959 r. wysunął oskarżenia wobec ministra obrony Peng Dehuaia, który ośmielił się mieć wątpliwości co do Wielkiego Skoku i został potem wyeliminowany. Ale nic nie ochroniło Bo ani jego rodziny przed okrutnym losem podczas rewolucji kulturalnej, kiedy Jiang Qing, żona Mao, zapałała do niego niechęcią. Bo Yibo był szykanowany (doniósł na niego jego syn Bo Xilai, częsty przypadek w tamtych czasach); jego żonę doprowadzono do samobójstwa. Stary wojownik powrócił w 1978 r. i ostatecznie został jednym z „ośmiu nieśmiertelnych”, dawnych liderów, którzy wciąż wywierali wpływ na obecne przywództwo. To również Bo w 1987 r. opracował polityczne oskarżenie przeciwko Hu Yaobangowi – sierżantowi Denga – skazanemu za zachęcanie do politycznej liberalizacji. Był również wśród tych, którzy w maju i czerwcu 1989 r. namawiali do rozprawy, zwłaszcza przeciwko Zhao Ziyangowi, sekretarzowi generalnemu partii o bardziej liberalnych poglądach. Bo Yibo był przez wielu uważany za partyjnego człowieka od brudnej roboty. W 1992 r. złożył kluczową propozycję swoim kolegom, żeby rodzina każdego z liderów miała prawo do umieszczenia jednego dziecka (ale tylko jednego) w politycznej maszynerii partii. Ustanawiając siebie w roli strażnika rodzin pierwszej generacji liderów partii-rodziny, upewnił się, że liczba „książątek” wzrośnie na najwyższych szczeblach chińskiej polityki i w ten sposób zostanie zapoczątkowana dziedziczna arystokracja. Bo Yibo zmarł w 2007 r., pozostawiając po sobie długą listę nazwisk ofiar czystek, do usunięcia których się przyczynił, i dzieci swoich wrogów, które przeniosły swoją nienawiść na jego syna – Bo Xilaia.

Wprowadzenie

1 Top 50 of the Hurun Rich List, http://www.hurum.net/usen/NewsShow.aspx?nid=151.

Rozdział 1

1 Razem z Nankinem i Wuhanem.

2 Plan powierzony Huang Jirenowi, dyrektorowi Związku Pisarzy Chongqingu, był bardzo chwalony na stronie internetowej „Guangzhou Daily” 12 lipca 2010 (http://news.qq.com/a/20100712/000080.htm, dostęp 14 lipca 2012). „New York Times” przeprowadził wywiad z Huang Jirenem, który wspomniał o planach serialu (Didi Kirsten Tatlow, Gang Busting Cop Is One for the History Books in China, 2 listopada 2011, http://www.nytimes.com/2011/11/03/world/asis/03iht-letter03.html, dostęp 14 lipca 2012). Upadek Bo Xilaia zniweczył te plany.

3 Reportaż fotograficzny autorstwa Guo Honga i Du Yuana, Agencja Xinhua, 3 marca 2012.

4 Te różne artykuły zostały odgrzebane i wraz z portretem Wanga opublikowane 27 maja 2011 r. przez hongkońską stronę internetową Phoenix News Media, kiedy został wyznaczony na wiceburmistrza Chongqingu, http://newslifeng.com/mainland/detail_2011_05/27/6666545_0.shtml.

5Inside China’s Greatest Mystery, „New York Times” z 13 lutego przypisuje dziennikowi „Renmin Ribao” użycie określenia „Yama zimnolicy” – od imienia boga z buddyjskiego piekła. Nie udało nam się znaleźć źródła, chociaż ten termin pojawia się w publikacjach związanych z zakazaną w Chinach buddyjską sektą Falun Gong.

6 Agencja Xinhua, komunikat z dnia 17 października 2009, http://news.ifeng.com/mainland/200910/1017.

Wydawnictwo Akademickie DIALOG

specjalizuje się w publikacji książek dotyczących języków, zwyczajów, wierzeń, kultur, religii, dziejów i współczesności świata Orientu.

Naszymi autorami są znani orientaliści polscy i zagraniczni, wybitni znawcy tematyki Wschodu.

Wydajemy także przekłady bogatej i niezwykłej literatury pięknej krajów Orientu.

Redakcja: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/219tel. (0 22) 620 32 11, (0 22) 654 01 49e-mail: [email protected]

Biuro handlowe: 00-112 Warszawa, ul. Bagno 3/218tel./faks (0 22) 620 87 03e-mail: [email protected]

Serie Wydawnictwa Akademickiego DIALOG:

• Języki orientalne

• Języki Azji i Afryki

• Literatury orientalne

• Skarby Orientu

• Teatr Orientu

• Życie po japońsku

• Sztuka Orientu

• Dzieje Orientu

• Podróże – Kraje – Ludzie

• Mądrość Orientu

• Współczesna Afryka i Azja

• Vicus. Studia Agraria

• Orientalia Polona

• Literatura okresu transformacji

• Literatura frankofońska

• Być kobietą

• Temat dnia

• Życie codzienne w…

Prowadzimy sprzedaż wysyłkową