Czarodziej Dragon - Marcin Bill - ebook

Czarodziej Dragon ebook

Bill Marcin

0,0
10,10 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Świat zwykłych ludzi i świat czarodziejów splata się ze sobą. Jednak ci ostatni nie cieszą się takim poważaniem jak kiedyś. Ktoś chce ich zagłady. Zaczyna się polowanie na magię. Jedyną szansą może okazać się ucieczka, dopóki nie okazuje się, że i ta równie łatwo może stać się pułapką…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 27

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Marcin Bill

Czarodziej Dragon

© Marcin Bill, 2021

Świat zwykłych ludzi i świat czarodziejów splata się ze sobą. Jednak ci ostatni nie cieszą się takim poważaniem jak kiedyś. Ktoś chce ich zagłady. Zaczyna się polowanie na magię. Jedyną szansą może okazać się ucieczka, dopóki nie okazuje się, że i ta równie łatwo może stać się pułapką…

ISBN 978-83-8273-019-7

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Wiara

Czasy były ciężkie. Czarnoksiężnik bez pracy. Kto by pomyślał. — westchnął Dragon. Popatrzył przez okno na zewnątrz. Na dole karczmy znajdowało się skrzyżowanie ulic. Jedna prowadziła do centrum miasteczka. Tam był plac, na którym od pewnego czasu regularnie wieszano podejrzanych o czary. Czarnoksiężnik zadrżał na samą myśl. W drugą stronę droga wiodła do głównej bramy a dalej na rubieże Biathlonu.

Wiem, ale żeby je przeżyć, musisz najpierw się stąd wydostać — odezwał się piskliwy głos z drugiego końca ciemnego obskurnego pokoju. Dwa stare sienniki i połamany stół dopełniały piękna tego przybytku. Ale takie były czasy. Pokój był jednocześnie schronieniem przed wszędobylską Strażą. Zapłacili za niego słono w złocie. Ale ostatniego tygodnia książę kazał sprawdzać dom po domu…

Tak, tylko że śmierdzę magią na kilometr. To cud że jeszcze nie wiszę — odezwał się młodzieniec, ubrany w czarną opończę. Chociaż jego ubranie było znoszone, miejscami potargane, widać było że należy do lepszej sfery. Ciekawski wzrok, orli nos i arystokratyczny wygląd mówiły same za siebie. Dragon urodził się daleko stąd, w stolicy kraju zwanego Rohan, pełnego magii. Z czasem podobnie jak wielu mu podobnych postanowił zdobyć małą fortunę, służąc na różnych dworach i wyświadczając przysługi. Na tym świecie nie brakowało ciemnej magii, smoków, straszliwy opii, które zjadały żywcem swoje ofiary, oraz innych stworzeń, których nie sposób było potraktować zwykłym orężem. Oba światy, magiczny i zwykły, żyły ze sobą i obok siebie. Jednak ostatnio coś się popsuło. A to jeden czarnoksiężnik zawładnał duszą swojego chlebodawcy i próbował narzucić swoje rządy, a to inny szpiegował na korzyść innego państwa. Z biegiem czasu ludzie zaczęli się irytować, potem czara się przelała. Nastąpiło to, kiedy jeden z czarnoksiężników, szczególnie podły typ, chciał zniewolić piękną córkę jednego z lokalnych włodarzy. Mariaże z bogatymi czarnoksiężnikami nie były aż tak niezwykłe, ale nigdy nie posługiwano się w tym celu przemocą. Inna sprawa, że ten plugawy typ był brzydki jak noc i słynął ze swojego zdeprawowanego wyglądu. Kiedyś parał się także czarną magią i ta z jakiegoś dziwnego powodu pozostawiła na nim trwały, widoczny ślad, w postaci pooranej bruzdami twarzy. Mimo że miał zaledwie kilka lat więcej niż Dragon, wyglądał jak stuletni starzec i to nie ten z piękną białą brodą i dostojnym image. Ostatecznie udało mu się uciec przed zemstą bojara ale ten nie omieszkał wówczas zwrócić swojego gniewu wobec wszystkich, którzy mieli cokolwiek wspólnego z magią nawet z nazwy. W ten sposób na stos posłano już kilkanaście osób, a będzie ich na pewno więcej. Dragon trafił tutaj przypadkiem, mieli zanocować i jechać dalej. Niestety bram i murów miasteczka pilnowali zbrojni oraz specjalnie trenowani druidzi, którzy co prawda nie posiadali wiele magicznej mocy ale potrafili takową wyczuć na kilometr. Wówczas coś zaświtało w głowie Dragona.

A gdybyśmy tak przekupili straże? Albo druidów? W końcu nikt nie jest idealny — rzucił.

Nie. Nie tym razem. Bojar powiedział że za głowę każdego czarnoksiężnika płaci czystym złotem w wadze klienta — piskliwy głos zarechotał — radzę przytyć to będziesz bardziej jeszcze pożądany. Piskliwy głos należał do Hymura, gnoma, który jak wielu jemu podobnych parał się różnymi zajęciami. Gnomy były znane ze swojej siły fizycznej. Były niewielkie ale silne i zwinne. Często wynajmowano je kiedy zabrakło chętnych do wojaczki albo z innych, mniej dostojnych powodów. Hymur przyłączył się do Dragona kilka miesięcy temu. Po prostu spotkali się w ciemnym zaułku dużego miasta. Czarnoksiężnik potrzebował kogoś, kto przypilnuje jego dobytku no i jakoś tak wyszło. Ale gnom był strasznie złośliwy i chociaż nie miał w tym złych zamiarów, miał tendencje do koloryzowania wszystkiego a zwłaszcza do czarnowidztwa. Pod tym względem stanowił przeciwieństwo Dragona, który wierzył że mimo wszystko zawsze się coś uda.

Myślisz że jak tu będziemy siedzieć i się gapić to wpadnie nam jakiś wspaniały pomysł do głowy — rzucił zirytowany Dragon.

Nie, ale tutaj przynajmniej