Creep - Natalia Wasik - ebook

Creep ebook

Natalia Wasik

4,2

Opis

Czasami łatwiej zrozumieć się bez słów.

Neva to dziewczyna z małego miasta, która różni się od swoich rówieśników: cechują ją skrytość i małomówność, nie pociągają szalone imprezy i nowe znajomości. Z trudem przychodzi jej też okazywanie uczuć, choć jej największą zaletą jest bezbłędne odczytywanie intencji otaczających ją ludzi. Albo „było” – dopóki nie poznała Derecka.

Ich drogi przecinają się na rozmowie o pracę na stanowisko managera klubu. Już pierwsze spotkanie sprawia, że świat Nevy drży w posadach od kumulującego się napięcia. Ku swojemu zdumieniu, dziewczyna zostaje zatrudniona, a niezwykle przystojny mężczyzna, którego nie potrafi rozszyfrować, ma od tej pory towarzyszyć jej każdego dnia – i to nie tylko służbowo.

Wkrótce okazuje się bowiem, że Dereck – uwielbiający szyte na miarę garnitury – i zbuntowana dziewczyna w glanach mają ze sobą więcej wspólnego, niż mogliby przypuszczać… Ich gorąca relacja rozwija się w zupełnie nieoczekiwany sposób. Tylko czy będą potrafili to wykorzystać?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 335

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (56 ocen)
34
10
4
4
4
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
kdraszcz
(edytowany)

Nie polecam

O mamusiu jakie to słabe... 🤣 mam wrażenie, że cała akcja dzieje się poza książką, albo brakuje wielu, wielu rozdziałów. Bo bohaterka kocha bohatera już po 3 min razem, on ją od zawsze mimo, że jej wtedy nawet nie znał, ona ma jakieś traumy, ale w sumie nie wiadomo dlaczego (poza jedną tylko wyjaśnioną w treści), wprowadza się do niego po hmm... 🤔 1 dniu związku, a kiedy pojawia sie problem nie odzywa sie przez kilka miesięcy. No bajka jakich mało 😅 creep to nie tylko tytuł ale jednocześnie recenzja książki
30
muckers

Z braku laku…

Wszyscy kochają Nevę ,ale za co ?? Bardzo słaba książka , mnie wynudziła .
30
paulinatorbus85

Z braku laku…

nie wiem czemu są takie dobre opinie na temat tej książki ale bardzo dużo tutaj brakuje do dobrej książki, wymęczyłam się strasznie.
20
oaza3012

Z braku laku…

Początek całkiem niezły, a potem zorczarowanie...
10
motylek69

Nie polecam

Jeden wielki red flag
10

Popularność



Podobne


Natalia Wasik

Creep

Prolog

Dziś wszystko się zmieni. Stoję przed ogromnym hotelem i drżąco wciągam powietrze. Gdy przekroczę próg tych drzwi, przejdę przemianę, do której dojrzewałam kilka lat.

– Ogarnij się, Neva – mówię sama do siebie najwyraźniej zbyt głośno, ponieważ przechodzień z psem spojrzał na mnie z niepokojem. Oczywiście, od razu skupiałam się na tym, co ten człowiek o mnie pomyślał, jak mnie ocenia i…

– Nie! – mówię do siebie jeszcze głośniej pewna swojego tonu i przełykam ślinę.

Dziś wszystko się zmieni i muszę przestać wciąż to robić. Koniec z analizowaniem każdego człowieka i jego niewypowiedzianych słów. A przynajmniej tych, które z góry odbieram jako negatywne.

Przecież ten mężczyzna mógł zainteresować się moim nietypowym zachowaniem zwyczajnie z troski lub wcale nie patrzył na mnie, lecz na kogoś za mną. A może pies za mocno pociągnął za smycz i całą frustrację włożył w to groźne spojrzenie?

Nieważne! Nie analizuj! – pouczam się w myślach.

To, co zaraz zrobię, jest ogromnym krokiem dla nowej mnie. Mam tylko jedno życie i chcę w końcu poczuć, że wykorzystuję je na sto procent. Zaciskam pięści i ruszam ku wejściu.

Rozdział 1

Dzień wcześniej

Siedziałam na łóżku w pokoju mojego rodzinnego domu. Dookoła mnie leżały porozrzucane notatki, rysunki i dziwne przedmioty, które kojarzyły mi się z czasem miło spędzonym ze znajomymi, oraz tak wiele wspomnień zamkniętych w zdjęciach.

Przeglądałam każdy przedmiot z uwagą i przypominałam sobie beztroskę tamtych chwil. Jedynym zmartwieniem było skombinowanie pieniędzy na papierosy czy piwo, które później ukradkiem przed rodzicami konsumowaliśmy w dziwnych miejscach. Na przykład któregoś razu w opuszczonym budynku siedziałam z grupą znajomych na podłodze w kręgu i grałam w butelkę. Marzyłam wtedy tylko o tym, żeby pocałować chłopaka, do którego wtedy wzdychałam. Był moją miłością z podwórka, wciąż próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę.

Po kilku rundach zaczęłam analizować obrót butelki podczas wprowadzania jej w ruch i w przeciwieństwie do reszty już nie kręciłam nią bezmyślnie. Dokładnie wiedziałam, gdzie wypadnie. A raczej na kogo. Tak więc te trzy rundy, kiedy wypadała moja kolej, kończyły się niewinnymi pocałunkami z Andrew. Za każdym razem udawałam i poddawałam się temu niby od niechcenia.

Udawanie. Tak, to mi wychodziło zawsze perfekcyjnie. Nikt nigdy nie domyślił się, kto się kryje pod tą maską odważnej i pyskatej laski. Niespodzianka… Słaba dziewczyna. Rodzice, znajomi – nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie znają mojego prawdziwego oblicza, które skutecznie maskowałam.

Gra w butelkę się skończyła, gdy do rudery weszło kilku niewiele starszych od nas chłopaków i z szelmowskimi uśmiechami zaproponowali dołączenie do zabawy. Nietrudno było się domyślić, że nie mają dobrych intencji, zwłaszcza że nie cieszyli się dobrą opinią. Bogate dzieciaki z dobrych domów, które nie mają żadnych zahamowań, a tym bardziej kodeksu moralnego. Wiedzieliśmy, do czego są zdolni, bo wieści w tej małej mieścinie rozchodzą się z prędkością światła. Równie szybko, jak przelewy bankowe, które wysyłali ich rodzice, aby pokryć wyrządzone przez nich szkody. Zmierzyli mnie i resztę dziewczyn wzrokiem, co wprawiło nas w zakłopotanie. W obawie przed niechcianą bójką między nimi a naszymi chłopakami po prostu szybko się ulotniliśmy.

Do tej pory wspominam tę sytuację z uśmiechem, ponieważ chłopcy zaczęli się im odgrażać dopiero, gdy wyszliśmy z budynku i byliśmy już w bezpiecznej odległości.

Rozejrzałam się i zauważyłam białe bmw, które musiało należeć do nich. Gdy wszyscy zwrócili uwagę, na co patrzę, rzucili się biegiem w stronę jeziora. Dogonić nas na nogach nie mogli, samochodem jednak to nie był problem. Ucieczka nad jezioro wydawała się najodpowiedniejszą decyzją w tamtym momencie, szczególnie że nie prowadziła do niego utwardzona droga, a jedynie wąska ścieżka. Po dotarciu na miejsce zdyszani rzuciliśmy się na trawę. Śmialiśmy się z własnej głupoty, leżąc na ziemi. Do rana piliśmy piwo, patrząc na spokojną taflę wody.

To były czasy… Piękne czasy.

Rzuciłam się na łóżko i przykryłam twarz rękoma. Uśmiechnęłam się do tych wspomnień i szybko wyszukałam piosenkę, która mi się z nimi kojarzyła. Na telefonie wystukałam tytuł. Z głośnika dobiegły mnie pierwsze dźwięki Titanium Davida Guetty i Sii.

Podgłośniłam na maksa muzykę i podeszłam do lustra. Zaczęłam tańczyć, obserwując w odbiciu swoje ruchy – wyuczone, aby przykuwały uwagę płci przeciwnej. Rzadko byłam spontaniczna, a wszelkie zachowania, które prezentowałam innym, były przemyślane. Bałam się braku akceptacji, dlatego wypracowałam maskę, którą otoczenie aprobowało. Raz po raz przeczesywałam swoje falowane blond włosy do łopatek. Przerzuciłam je w końcu na lewą stronę i nastroszyłam odrobinę. Uwielbiałam nosić fryzury w nieładzie, idealnie pasowały do mojego roztrzepanego charakteru.

Klęknęłam i spośród rozrzuconych na podłodze przy lustrze kosmetyków wyciągnęłam bordową, matową pomadkę, którą ostrożnie nałożyłam na usta. Umiałam się malować i uwielbiałam to, że mogłam w ten sposób wyrażać siebie. Poza tym, jak pewnie większości kobiet, makijaż dodawał mi odwagi, której potrzebowałam każdego dnia.

Wstałam, wyprostowałam się i spojrzałam na swoje odbicie. Co widziałam? Wysoką, szczupłą dziewczynę w bordowych glanach, czarnych skórzanych legginsach i białej koszulce na jedno ramię z logo AC/DC, która trochę zakrywała tyłek. Moją szyję okalał gruby, złoty łańcuch, a nadgarstki pokryte były wieloma bransoletkami. Wyglądałam jak groupie przed koncertem rockowym. Uwielbiam ten styl i to, że niczego w nim nie udawałam. To był mój codzienny wygląd i był niczym druga skóra.

Nagle do drzwi zapukała mama. Na pewno zwabiła ją zbyt głośna muzyka. W końcu to nie byłby pierwszy raz, gdy zwraca mi na to uwagę. Szybko ściszyłam, gdy spojrzała na mnie tym swoim krytycznym wzrokiem spod granatowych okularów.

– Musisz to puszczać aż tak głośno? Nie słyszę swoich myśli – powiedziała zdenerwowana.

Widziałam, jak przygląda się panującemu w pokoju rozgardiaszowi.

– Już ściszyłam. Coś jeszcze? – odwarknęłam.

– Neva, czy w swoim mieszkaniu też masz taki syf?

Nigdy się nie patyczkowała. Prowadziła dom twardą ręką i również wobec mnie i taty potrafiła być stanowcza.

– Mówiłam ci zawsze, że to artystyczny nieład i to twój dom. W moim jest czysto.

To nie do końca była prawda, ponieważ faktycznie dbałam o porządek, ale jeszcze szybciej robiłam wokół siebie bałagan. Co mogę poradzić na to, że chcę robić milion rzeczy na raz? O tym jednak nie musiała wiedzieć.

– No, mam nadzieję – westchnęła. – Na dole czeka Alex. Spakowałaś wszystko, co chcesz jeszcze ze sobą zabrać?

– Prawie. Powiedz mu, żeby dał mi pięć minut. – Rozejrzałam się po pokoju i zmarszczyłam nos. – Piętnaście minut.

– Taa…

Wyszła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Wzięłam wielkie, puste pudło i zgarnęłam do niego to, co leżało na łóżku. Następnie pozbierałam wszystko z podłogi. Nie wiem czemu, ale rozstanie się z tymi rzeczami nie przychodziło mi łatwo. Byłam bardzo sentymentalna i przywiązywałam się do przedmiotów. Czasem miałam wrażenie, że bardziej niż do ludzi.

Mniej więcej ogarnęłam bałagan. Trzymając pudło w rękach, popatrzyłam ostatni raz na mój pokój. Kiedyś liczne rysunki i zdjęcia na ścianach oraz artystyczny nieład odzwierciedlały moją duszę. Tego dnia jednak pomieszczenie wydało mi się opustoszałe i po prostu zwyczajne.

– Żegnaj, to były piękne lata – wyszeptałam i mimo że już nie mieszkałam tam od jakiegoś czasu, to tym razem definitywnie zamknęłam za sobą pewien rozdział.

Oczy mi się zaszkliły i zbiegłam po schodach. Wpadłam na plecy Alexa, który siedział na ich końcu.

– Sorry, nie widziałam cię. – Uśmiechnęłam się markotnie.

Złapał mnie za ramiona i potrząsnął delikatnie.

– Laska gotowa? Uśmiechnij się dla mnie, przecież dziś masz powód – mrugnął porozumiewawczo.

Kiwnęłam głową na zgodę i uśmiechnęłam się wymuszenie.

– Ona zawsze jest taka niezadowolona z życia – wtrąciła mama, kręcąc głową ze skwaszoną miną.

– Wcale nie, po prostu na jej uśmiech trzeba sobie zasłużyć – obronił mnie mój przyjaciel i przyciągnął ramieniem, dodając przy tym otuchy.

Mama tylko przytaknęła od niechcenia. Wiedziałam, że nie akceptuje tego, z jakim trudem przychodzi mi okazywanie uczuć. Zawsze miała mi to za złe, bo wypadałam słabo na tle córek jej koleżanek, które od wejścia wpadały każdemu w ramiona i całowały na przywitanie. Na samą myśl o takim zbliżeniu przeszły mnie ciarki.

– Zadzwoń, jak dojedziesz.

– Oczywiście.

Wiedziałam, że SMS to wszystko, na co będzie mnie stać. Był bezpieczny w kontaktach z bliskimi. Nie prowokował długich rozmów i można było odpisać na niego po dwóch dniach.

Chwilę później jechaliśmy już do naszego wynajętego mieszkania. Gdy dotarliśmy, odetchnęłam z ulgą. Tam mogłam być sobą – nieznaną mi jeszcze, nową wersją siebie. Nie wiem, dlaczego zmiana miejsca zamieszkania była taka oczyszczająca, ale cieszyłam się, że tam nikt mnie nie znał i nie kontrolował. Dawało mi to wewnętrzny spokój. Nie żeby rodzice ciągle nade mną wisieli, ale w końcu pochodzę z małego miasteczka, w którym wszyscy się znają i jakimś dziwnym trafem moja mama wiedziała więcej, niż bym chciała.

Odpaliłam papierosa i położyłam się na łóżku, wypuszczając dym. Bliscy nie wiedzieli, że palę i to była kolejna rzecz, którą mogłam robić bez oceniania. Nie chciałam ich martwić, bo w ich oczach byłam idealną córką. Po co niszczyć ten obraz prawdą? Widywaliśmy się rzadko, więc bez problemu mogłam wytrzymać bez papierosa dzień czy dwa na rodzinnym spotkaniu. Im mniej wiedzą, tym mniej pytań i pouczeń.

– Chcesz coś zamówić? – Alex oparł się o drzwi.

Musiałam przyznać, że mój przyjaciel zmężniał w ostatnim czasie i był niezłym ciachem. Kilka centymetrów wyższy ode mnie, dobrze zbudowany, krótko ścięte, blond włosy i rozbrajający uśmiech. Czego chcieć więcej? No, w moim przypadku tylko jednego – chemii.

– Tak, poproszę. Duża margherita. I jeszcze więcej sosu.

– Okej. Piwo do tego?

– Tak – jęknęłam z lekkim uśmiechem.

– I to mi się podoba. Prawdziwa kobieta. Pizza, piwo, do tego film i mamy najlepszy przepis na udany wieczór. – Uśmiechnął się szeroko.

– Alex? – zagaiłam.

– Tak? – Spojrzał w moją stronę, kładąc dłoń na klamce.

– Cieszę się, że jesteśmy już w domu.

– Wiem, laska. Widziałem, ile cię to kosztowało. – Mrugnął do mnie i wyszedł.

Taki właśnie był. Rozumiał mnie bez słów i, o dziwo, potrafił zaakceptować moje dziwactwa bez zadawania zbędnych pytań. Wiedział, że jeśli chcę coś powiedzieć, to ja muszę wyjść z inicjatywą, bo pod naciskiem wycofywałam się jeszcze bardziej. Nigdy nie był natarczywy, tylko cierpliwie czekał. Kochałam go za to, że dawał mi tę wolność w byciu sobą i nie ograniczał mnie w niczym. Jednocześnie był jednak bardzo przebojowy i próbował zarażać mnie swoim nastawieniem. Z różnym skutkiem. Czasem udawało mu się namówić mnie na imprezy czy spotkania ze znajomymi oraz na chodzenie w różne miejsca, w których nie czułam się komfortowo. Potrafił je jednak odczarować i muszę przyznać, że najczęściej świetnie się bawiłam.

To właśnie dla Alexa chcę się zmienić. Każdego dnia delikatnie próbuje wypchnąć mnie ze strefy komfortu, pokazując mi, jak żyć pełną piersią. Mimo obaw kłębiących się w mojej głowie wiem, że muszę to zrobić, żeby mógł przestać się mną opiekować i zaczął żyć swoim życiem.

W dużym stopniu to ja go blokuję. Odkąd się poznaliśmy, jest moim obrońcą i ratuje mnie z sytuacji, które innym mogą się wydawać prozaiczne, ale dla mnie jednak są nie do przejścia. Nie wiem, czym sobie na niego zasłużyłam.

Po miłym wieczorze przed telewizorem, spędzonym z najlepszym przyjacielem, wykąpałam się i nałożyłam krem na twarz. Ubrana w spodenki i koszulkę – bo nigdy nie nosiłam normalnej pidżamy – usiadłam na parapecie w swoim pokoju i zapaliłam papierosa. Wydmuchując dym przez okno, patrzyłam na spowite mgłą miasto. Uwielbiałam takie widoki – mroczne i tajemnicze. Skłaniające do refleksji. Dlatego często siedziałam w tamtym miejscu i po prostu myślałam.

To już jutro – przeszło mi przez myśl. – Rozmowa o pracę, która ma pomóc mi w mojej przemianie. Po wielu nieudanych ta musi pójść po mojej myśli.

Rozdział 2

I tak oto stanęłam w drzwiach recepcji – ubrana w bordowe glany, prześwitujące rajstopy i czarną, obcisłą, zabudowaną pod szyję sukienkę przed kolano z długimi rękawami. Na makijaż nie miałam wiele czasu, dlatego wytuszowałam mocno rzęsy i nałożyłam ciemnobrązową pomadkę, która dobrze komponowała się z moją odrobinę ciemniejszą karnacją oraz podkreślała pełne usta. Mogłam pozwolić sobie na mocniejsze akcenty w makijażu, ponieważ kształt mojej twarzy – oprócz zarysowanych policzków – był harmonijny. Odrobinę zaokrąglony nos, który wydawał mi się zawsze zbyt dziecięcy, został przekłuty i ozdobiony maleńkim, złotym kółkiem. Pofalowane włosy przerzuciłam na bok. Na ramieniu zawiesiłam bordową torebkę z ćwiekami. Była jednak bardzo elegancka i dobrze komponowała się z butami.

Stara Neva chciałaby się wszystkim przypodobać i założyłaby obcasy, ołówkową spódnicę i białą bluzkę, żeby wyglądać profesjonalnie. Nowa jednak chce być sobą, bo bycie tamtą wersją nie przyniosło nigdy nic nadzwyczajnego. Więc po co się katować?

Albo wezmą mnie taką, albo wcale – postanowiłam.

Podeszłam do recepcjonistki, która prezentowała się perfekcyjnie. Miała brązowe włosy, gładko zaczesane w niskiego koka, a usta muśnięte szminką w kolorze nude.

– Jestem umówiona na rozmowę kwalifikacyjną z panią Ashley… ummm… – Zażenowana spojrzałam na kobietę za ladą, bezgłośnie prosząc o ratunek z opresji.

Kurwa. Nie wierzę, że zapomniałam – pomyślałam.

Zmierzyła mnie wzrokiem i ze sztucznym uśmiechem spojrzała w komputer.

– Z panią Ashley Scott? Pani Tate, tak? – powiedziała, patrząc mi w oczy.

– Tak. Przepraszam. Nazwisko mi uciekło. Nie mam do nich pamięci. Ani do twarzy… – ciągnęłam, ale recepcjonistka nie była zainteresowana moim tłumaczeniem. Już wiedziałam, że ma mnie za skończoną idiotkę.

Dlaczego znowu to robię? – skarciłam się w myślach.

Bardzo trudno wyplenić stare nawyki. Zacisnęłam powieki i po chwili je otworzyłam. Zamrugałam szybko, żeby odpędzić galopujące myśli.

– Proszę usiąść. Pani Scott poprosi panią – powiedziała sucho.

Usiadłam na kanapie i odchylając się na oparcie, wzięłam głęboki wdech. Po chwili jednak wyprostowałam się i zacisnęłam pięści, czując narastające zdenerwowanie. Przypatrywałam się pięknym kobietom z idealnie upiętymi włosami w szytych na miarę uniformach. Słyszałam stukot obcasów, a ich pewne wyprostowane sylwetki powodowały u mnie skurcz żołądka.

Nie pasuję tu, co ja tu robię? Może wyjdę? Tak po prostu… przecież mogę… Nie! – krzyknęłam w swojej głowie.

Nie potrafiłam pohamować silnej potrzeby dopasowania się do tego towarzystwa, mimo że praca, o którą się ubiegałam, nie wymagała takich strojów. Dlatego czułam się bardzo nieswojo w tym otoczeniu. Wyciągnęłam gumkę z torebki i zrobiłam niski koczek na karku. Wypuszczone z przodu pasma okalały moją twarz.

Teraz bardziej pasuję. – Uśmiechnęłam się w duchu. – Żałosne, Neva. Naprawdę…

Nagle otworzyły się drzwi jednego z pomieszczeń. Wybiegła z nich kobieta koło pięćdziesiątki. Miała na sobie długie garniturowe spodnie, szpilki i koszulę zapiętą pod szyję. Ciemne krótkie włosy ścięte na boba kołysały się, gdy szybko przemierzała korytarz. Na jej twarzy wypisane były wściekłość i żal. Po chwili znikła w windzie.

Ciekawe, co ją tak zdenerwowało – zastanawiałam się.

Nagle recepcjonistka zerwała się z krzesła i podbiegła do otwartych drzwi biura. Po dłuższej chwili wróciła, stanęła za ladą i spojrzała na mnie beznamiętnie.

– Pani rozmowa niestety się dziś nie odbędzie – rzuciła zdawkowo i wróciła na swoje miejsce.

Siedziałam sparaliżowana, a milion myśli i scenariuszy przelatywało mi przez głowę.

Muszę się tylko odezwać. No dalej, do cholery! Czemu tak ciężko przychodzi mi zawalczenie o siebie? – karciłam się w duchu.

Przełknęłam ślinę i zacisnęłam mocniej pięść. Stara Neva podziękowałaby i wyszła. Nowa jednak nie zamierzała opuścić budynku bez wyjaśnień. Podeszłam do lady, ściskając torebkę w rękach. Czułam, że zaraz się rozpłaczę, ale byłam bardzo zdeterminowana.

– Jak to? Dlaczego? Może pani mi to wyjaśnić? – zapytałam, próbując się uspokoić.

– Proszę pani, nie mam na ten temat nic więcej do powiedzenia. Mamy pani telefon. Jeśli będzie taka potrzeba, zadzwonimy z propozycją nowego terminu. – Posłała mi wymuszony uśmiech i wróciła do komputera, czym wyprowadziła mnie z równowagi.

– Słuchaj, nie przyjechałam tu bez przyczyny. Odsyłasz mnie z kwitkiem i uważasz, że nie zasługuję na to, żeby chociaż usłyszeć powód odwołania mojej rozmowy kwalifikacyjnej? – powiedziałam stanowczo, pomijając silenie się na uprzejmości. Była mniej więcej w moim wieku, więc nie czułam skrępowania.

W tym momencie zadzwonił telefon. Recepcjonistka o imieniu Muriel, bo tyle zdążyłam przeczytać na identyfikatorze, odebrała bez mrugnięcia okiem. Spięła się i tylko przytaknęła rozmówcy, po czym odłożyła telefon. Nachyliła się ku mnie i powiedziała przez zaciśnięte zęby:

– Twój rekruter wybiegł stąd pięć minut temu, więc z łaski swojej rusz tyłek do wyjścia i nie marnuj mojego czasu.

Trochę zdezorientowana zaczęłam sklejać fakty i odpuściłam. Po chwili jednak spojrzałam na nią z autentycznym smutkiem.

– Proszę, czy ktoś inny nie może ze mną przeprowadzić tej rozmowy? Bardzo mi zależy i…

Nagle z pomieszczenia, z którego wybiegła rekruterka, wyszedł szybkim krokiem mężczyzna, na oko po trzydziestce. Wkurzony podszedł do recepcjonistki i stanął w odległości dwóch metrów ode mnie, oparł się o ladę i warknął wściekły:

– Czemu te papiery nie są jeszcze na moim biurku? Co cię zatrzymało, do cholery?

Nawet z tej odległości czułam zniewalający zapach jego perfum. Zaciągnęłam się nim i poczułam, jak mnie obezwładnia.

Muriel się wyprostowała i zaczęła podawać plik kartek facetowi, uśmiechając się przy tym zalotnie.

– Miałam już iść, przepraszam. Zatrzymała mnie pani, która nie rozumie, że jej rozmowa z panią Scott dzisiaj się nie odbędzie. – Kiwnęła lekko głową w moją stronę, czym wyrwała mnie z zamyślenia i dalej próbowała czarować swojego rozmówcę uśmiechem.

Mężczyzna zignorował jej umizgi, kierując swój przeszywający wzrok na mnie. Widziałam, jak zaciskał szczękę i jak poruszały się mięśnie jego żuchwy, gdy mi się przyglądał. Doszłam do wniosku, że nie chciałabym mieć z nim do czynienia w pracy. Wydawał się strasznie władczy i bezwzględny, nie wspominając o jakichkolwiek manierach.

Tak trudno się przywitać? – pomyślałam.

Im dłużej na mnie patrzył, tym bardziej mnie przerażał. Było w nim jednak coś magnetycznego, niebezpiecznego.

I czemu do cholery tak mi się przygląda? Jestem brudna czy coś? – analizowałam.

Nagle odwrócił się i bez słowa odszedł energicznym krokiem.

Dziwny facet – podsumowałam, wzięłam głęboki wdech i poszłam po mój smartfon, który zostawiłam na kanapie. – Nic tu po mnie – stwierdziłam w duchu i wyszłam.

Nacisnęłam guzik przywołujący windę i oparłam czoło o chłodny metal panelu sterowania.

– Kurwa – powiedziałam pod nosem.

Dlaczego znowu los tak ze mnie drwi? Ta rozmowa miała być początkiem, a okazała się klapą na całej linii. Co ja powiem Alexowi? – zadręczałam się.

Nagle zza rogu wyskoczyła Muriel.

– Poczekaj!

Odkleiłam czoło od windy i spojrzałam na nią beznamiętnie. Po chwili, gdy złapała oddech, znowu miała minę zimnej suki.

– Zostaniesz przyjęta na rozmowę kwalifikacyjną – powiedziała, dysząc. – Teraz – dodała stanowczo.

Gdy ta informacja dotarła do mojego mózgu, ruszyłam się z miejsca i bez wahania podążyłam za nią. W głowie próbowałam wytłumaczyć sobie, skąd ten nagły zwrot akcji, ale nie miałam wiele czasu, ponieważ po chwili stanęłyśmy pod drzwiami biura. Przełknęłam głośno ślinę i spojrzałam na Muriel.

– Powodzenia – powiedziała z chytrym uśmieszkiem i odeszła.

Zacisnęłam dłoń w pięść i zapukałam.

– Wejść – usłyszałam.

Wahałam się przez chwilę, ale zaraz potem weszłam do środka.

Rozdział 3

W fotelu za wielkim biurkiem siedział mężczyzna, którego widziałam kilka chwil wcześniej przy recepcji.

Oczywiście… jakżeby inaczej. Jestem na straconej pozycji – pomyślałam.

Creep – bo taką nadałam mu ksywkę po naszym krótkim spotkaniu – wyglądał na zniecierpliwionego i od razu poczułam się bardziej zestresowana.

Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, nie umknęło mojej uwadze, że był wyjątkowo przystojny, ale nigdy nie byłam jedną z tych płytkich dziewczyn, dla których aparycja odgrywała tak wielką rolę w ocenie faceta. Kiedy odezwał się wtedy w tak chamski i nieznoszący sprzeciwu sposób, od razu stracił w moich oczach i nawet wygląd przestał się liczyć.

Nie dam się omamić tym zielonym oczom. Mrocznym, przenikliwym… – wyliczałam w głowie. – Z ciemnymi rzęsami, tak grubymi i gęstymi, że…

– Proszę usiąść – wyrwał mnie z zamysłu męski, niski głos.

Szybko pognałam na wskazany fotel i wyprostowując sylwetkę, spojrzałam na rozmówcę. Prosto w te oczy. Kontakt wzrokowy był dla mnie najgorszą sprawą w relacjach międzyludzkich. Nie przestawałam jednak wpatrywać się w niego i myślałam o wszystkim innym, byle tylko nie spuścić wzroku i nie okazać słabości.

Tak się skupiałam na tym zadaniu, że dopiero po chwili dotarło do mnie, jak długo w pomieszczeniu panowała cisza.

I kto tu jest creepem, Neva? – skarciłam się.

Speszyłam się odrobinę, ale maska została na swoim miejscu. Nie tylko moja. Mężczyzna przyglądał mi się z kamienną twarzą. Próbowałam go rozczytać, ale nie byłam w stanie. Był opanowany i chłodny, a może nawet znudzony.

– Słucham? – przerwał nagle ciszę.

– Tak? – zapytałam speszona.

– Po co pani tu przyszła?

– Ach tak, przepraszam. Myślałam, że to oczywiste i czekałam na pytania. A więc nazywam się…

– Nie zaczynamy zdania od „a więc” – przerwał.

– Słucham? – Otworzyłam szeroko oczy i rozchyliłam usta ze zdziwienia.

Przez twarz mężczyzny przemknął uśmieszek.

– Nie wiem, czy pan wie, ale to mit – powiedziałam stanowczo, bo co jak co, ale w tym nie mógł mnie zagiąć.

– Czyżby? – zapytał zdziwiony.

– Tak. Mamy to wpajane od dzieciństwa przez nauczycieli. Błędnie z resztą. Prowokuje to ucznia do ułożenia lepszej formy zdania, a nie pójścia na łatwiznę.

– Proszę kontynuować – powiedział, ignorując mój wywód.

Westchnęłam, zastanawiając się, czy powinnam poprawiać człowieka, który prawdopodobnie miał zadecydować o przyjęciu mnie do pracy. Wiedziałam jednak, że wygrałam tę próbę zbicia mnie z tropu.

– Nazywam się Neva Tate. Jestem tu, ponieważ staram się o pracę na stanowisku managera klubu. Nie mam doświadczenia, lecz…

– Brak doświadczenia jest niedopuszczalny. Nie czytała pani oferty pracy na to stanowisko? – przerwał tonem nieznoszącym sprzeciwu.

– Tak, czytałam. Rozmawiałam przez telefon z panią Scott. Postanowiła dać mi szansę i to właśnie z nią miała się odbyć ta rozmowa.

Zapadła cisza, a on od niechcenia pokazał dłonią, że mam kontynuować. Sposób, w jaki to zrobił, nieco mnie onieśmielił.

– Jestem osobą, która ma ogromny potencjał i bardzo szybko…

– Szybko się pani uczy – dokończył za mnie.

Przełknęłam ślinę i zdałam sobie sprawę, jak to trywialnie zabrzmiało. Mogłam lepiej się przygotować do tej rozmowy. Chciałam w tej chwili jedynie palnąć sobie w łeb lub zapaść się pod ziemię.

– Jak chce pani zarządzać klubem bez doświadczenia? Już omówiliśmy, że szybko się pani uczy, ale jest to bardzo odpowiedzialne stanowisko, które wymaga wiedzy chociażby na temat funkcjonowania takiej placówki. – Świdrował mnie swoimi zielonymi oczami, delikatnie je mrużąc.

Przełknęłam ślinę i wzrok utkwiłam w jego pełnych ustach. Gdy to zauważył, uśmiechnął się nieznacznie. Przymknęłam oczy, żeby się skupić i wrócić do wątku naszej rozmowy.

– To, że nie mam doświadczenia na stanowisku managera klubu, nie znaczy, że nie wiem, jak funkcjonuje. Byłam kelnerką, czasem barmanką, sprzątaczką i zajmowałam się zaopatrzeniem w kilku takich miejscach. Dzięki temu, że poznałam działanie różnych lokali tego typu od podszewki, jestem w stanie z każdego z nich wyciągnąć, co najlepsze, i uniknąć tego, co nie zdało egzaminu. Myślę, że właśnie to przekonało panią Scott, żeby dać mi szansę, ponieważ mam świeże spojrzenie zwykłego pracownika.

Zauważyłam, że moja wypowiedź go zaintrygowała. Dłuższą chwilę milczał. Nie potrafiłam nic innego wyczytać z jego twarzy, a to nie zdarzało mi się często. Poczułam dyskomfort i automatycznie zacisnęłam pięści, co nie umknęło jego uwadze, i już łagodniejszym tonem kontynuował rozmowę:

– To stanowisko wymaga dużego zaangażowania i pełnej dyspozycyjności. Czy nienormowane godziny pracy, głównie w nocy, i częste nadgodziny nie będą problemem? – zapytał, lustrując moją twarz.

– Oczywiście, zostałam o tym poinformowana wcześniej i tak jak mówiłam, nie jest to dla mnie nowość. Nie mam z tym najmniejszego problemu. Jestem w pełni dyspozycyjna.

– Rodzina czy partner są w stanie to zaakceptować? – Zmrużył ponownie oczy i wpatrywał się we mnie intensywnie.

Poczułam, że to pytanie jest nie na miejscu, jednak nie na tyle, żeby nie odpowiedzieć.

– Zdaję sobie z tego sprawę i nie mam żadnych zobowiązań, które mogłyby na tym ucierpieć.

– To dobrze, oczekuję oddania się. – Zrobił pauzę i dokończył myśl. – Oddania się pracy, oczywiście.

Zmarszczyłam czoło i próbowałam wyrzucić z myśli podtekst, który chyba sobie uroiłam.

On ze mną flirtuje? – zastanawiałam się. – Na pewno mi się wydaje.

– W jaki sposób chce pani wykorzystać swój wcześniej wspomniany potencjał? – zapytał i odchylił się na krześle z lekkim uśmieszkiem.

Patrzyłam na swoje dłonie, przełykając ślinę. Skutecznie zbijał mnie z tropu swoimi pytaniami, co najwidoczniej go satysfakcjonowało. Moja uwaga została rozproszona jeszcze bardziej, gdy spojrzałam na mojego rozmówcę ponownie. Zmianą pozycji wyeksponował doskonale zbudowaną klatkę piersiową. Koszula idealnie opinała jego ciało, a rękawy podwinięte były tak, że odkrywały masywne przedramiona. Ta część ciała od zawsze była dla mnie pewnego rodzaju fetyszem. Ku mojemu zdziwieniu dopiero teraz zauważyłam, że obie ręce były wytatuowane.

Ideał. Szkoda, że tylko z wyglądu – przeszło mi przez myśl.

Nagle zorientowałam się, że analiza jego sylwetki trwa zdecydowanie za długo. Speszona spróbowałam szybko wrócić do tematu, mając nadzieję, że nie zauważył mojego zakłopotania.

– Chcę oczywiście wdrożyć się w działanie klubu i ulepszyć wszelkie jego aspekty oraz…

– Proszę posłuchać – znowu przerwał.

Co za dupek! Dopuść mnie do słowa – stwierdziłam i wymusiłam uśmiech.

– Chciałbym wiedzieć, co pani tak naprawdę tu robi. Dlaczego akurat to stanowisko pani wybrała?

Doszłam do wniosku, że to nie są pytania dotyczące moich zamiarów wobec klubu. Te były dość prywatne. Ale może taka miała być polityka firmy? Owocowe czwartki, pokoje relaksu, luźna atmosfera i testy w stylu: „Jakim drzewem jesteś?”. Skąd mogłam wiedzieć? Do tej pory wszystkie rozmowy o pracę polegały na zmierzeniu mnie wzrokiem i stwierdzeniu, że się nadaję. W pracy kelnerki wygląd był kluczowym aspektem i nikt nigdy nie dopytywał mnie o nic szczególnego. Co mi wtedy bardzo odpowiadało, bo nie musiałam mówić o sobie. Miałam jedynie przyjmować zamówienia i się uśmiechać.

Nie zastanawiając się długo, postanowiłam szczerze powiedzieć to, co miałam na myśli, ponieważ do tej pory nie wypadłam najlepiej.

Bądź sobą, Neva i albo cię pokochają, albo znienawidzą – pomyślałam.

– Jestem tu, bo chcę zmienić swoje życie. – Zrobiłam szybki wdech. – Dotąd miałam wrażenie, że nie wykorzystuję swoich możliwości i się marnuję. Jestem wartościowym człowiekiem, który ma problem z przebiciem się. Wszystko przez brak wiary w siebie. Liczę jednak na szansę, dzięki czemu będę mogła się wykazać. Zawsze miałam wrażenie, że jestem zwykłym, szarym nic nieznaczącym pionkiem. W końcu zdałam sobie sprawę z tego, że tak nie jest, a ja nie jestem przeciętna. Potrafię analizować sytuację, szybko rozgryzam ludzi. A to na tym stanowisku jest atutem. Mam kreatywną, artystyczną duszę i milion pomysłów na minutę. Jednocześnie jestem odpowiedzialna i potrafię rozdzielać pracę w zespole. A ta cecha jest przydatna, gdy ma się pod sobą ludzi – powiedziałam pewnie i odetchnęłam.

Nie wiedziałam czemu, ale z nikim do tej pory nie byłam tak szczera. Bałam się wcześniej mówić o sobie w ten sposób, abym nie została odebrana jako niekompetentna osoba. Tym razem wyłożyłam kawę na ławę.

Walić to! – stwierdziłam w duchu.

Czekałam w ciszy na odpowiedź, ale nie nadchodziła. Jego twarz nie wyrażała ani jednej emocji. Poczułam narastającą konsternację i zapragnęłam stamtąd uciec. Nagle mężczyzna wstał, obszedł biurko, oparł się o nie z założonymi na piersi rękami i zaczął mi się przyglądać. Był o wiele wyższy ode mnie, o co nie było łatwo, dlatego poczułam jeszcze większe skrępowanie. Poddałam się i opuściłam wzrok.

No świetnie, Neva. Jesteś sobą i nie wyszło ci to na dobre – skarciłam się w myślach.

– Jeśli to wszystko, co mi pani opowiedziała, jest prawdą, błędem byłoby nie sprawdzić tego w praktyce. Witamy na pokładzie. – Wyciągnął do mnie rękę.

Wstałam zdziwiona, przygładzając sukienkę. Zauważyłam, że nie uszło to jego uwadze. Podałam mu dłoń. Miał pewny uścisk, który trwał odrobinę za długo. Nagle cały stres opuścił moje ciało, a ja z niedowierzaniem wykrztusiłam z siebie:

– Dziękuję, ale… to wszystko? Naprawdę? – zapytałam z szerokim uśmiechem, którym nie obdarzyłam nikogo obcego od wielu lat.

Mężczyzna jeszcze chwilę mi się przyglądał, po czym puścił dłoń i usiadł za biurkiem. Te oczy przeszywały mnie na wskroś. Miałam wrażenie, że jednym spojrzeniem był w stanie rozczytać wszystkie moje myśli, co jest oczywistym absurdem.

– Ufam Ashley na tyle, że mogę być pewien jej wyboru co do managera klubu. Zastępuję ją w tej chwili i na pewno już podjęła decyzję przed pani przyjściem tutaj. Zna się na ludziach i widzi potencjał – wypowiadając ostatnie słowo, uśmiechnął się wymownie, a mi zrobiło się gorąco.

Czyli wykazywał jakieś ludzkie odruchy. Mimo to nie byłam wciąż pewna jego zachowań. Nie wiedziałam, czy ze mnie drwi, czy jednak ze mną flirtuje.

– Proszę iść prosto do recepcji. Muriel skieruje panią do kadr, tam omówicie kwestie finansowe i umowę na okres próbny. Ja na co dzień się tym nie zajmuję, tak że to tyle – powiedział i odchylił się na fotelu.

– Dziękuję – powtórzyłam. – I do zobaczenia.

Skierowałam się do drzwi i gdy chwytałam za klamkę, usłyszałam niski głos mojego rekrutera:

– Neva, nazywam się Dereck Grayson – rzucił i spuścił wzrok na dokumenty. Robił wszystko na opak. Powinien się przedstawić na początku, lecz on miał ewidentnie gdzieś wszelkie reguły.

Zarumieniłam się lekko, czego na szczęście na pewno nie widział, i wyszłam. Gdy zamknęłam drzwi, oparłam się o nie plecami.

Udało mi się. Naprawdę mi się udało… – pomyślałam i odetchnęłam z wielką ulgą.

Rozdział 4

Podeszłam do recepcjonistki i uśmiechnęłam się sztucznie.

– Mam zgłosić się do kadr na podpisanie umowy. – Wypięłam dumnie pierś niczym przedszkolak na apelu.

– Czyżby? – Muriel nie ukrywała niezadowolenia, ale zaczęła szukać czegoś w komputerze.

Mój optymizm trochę przygasł i w tym momencie poczułam u dołu pleców czyjąś dużą dłoń. Gwałtownie odwróciłam głowę i moje spojrzenie spotkało się z zielonymi oczami Derecka.

– Zapomniałaś torebki, Neva. – Wręczył mi ją.

Oczywiście, z tego wszystkiego wcześniej nawet nie zauważyłam jej braku. Cała ja, roztrzepana do bólu. Nie świadczyło to o mnie najlepiej, w tej chwili jednak mogłam skupić się wyłącznie na jego dotyku. Podając torebkę, musnął moją dłoń palcami, a mi zaschło w gardle.

– Och… dziękuję.

– Zaprowadź, proszę, Nevę do kadr na podpisanie umowy. Już są o wszystkim poinformowani – zwrócił się do recepcjonistki.

– Oczywiście, panie Grayson. – Zalotnie dotknęła swojej szyi, przeciągając dłonią między piersiami.

Uniosłam oczy w kierunku sufitu i cicho parsknęłam, na co Muriel spiorunowała mnie wzrokiem. W tym momencie zorientowałam się, że Dereck nadal trzymał swoją dłoń na moich lędźwiach, po czym nieznacznie przesunął ją w górę. Moje ciało oblała fala gorąca. Zacisnęłam uda. Zwykły dotyk niespodziewanie wywołał w moim ciele podniecenie, którego od tak dawna nie czułam.

– W takim razie wszystko jasne. Neva. – Spojrzał mi w oczy, a kącik jego ust lekko się uniósł. – Do zobaczenia w poniedziałek. – Odszedł do swojego biura i zostawił mnie rozpaloną.

Co, do cholery? – przeszło mi przez myśl.

Normalnie zareagowałabym odsunięciem się i zmierzeniem faceta mściwym wzrokiem, a w tym przypadku stałam jak słup soli i co gorsza… podobało mi się to.

Rozdział 5

Weszłam do domu obwieszona siatkami ze sklepu, w którym kupiłam wszystkie produkty na obiad i dużą ilość alkoholu.

– Alex, jesteś? – zawołałam, rozglądając się po mieszkaniu.

Po chwili mój przyjaciel wyszedł z łazienki w samym ręczniku. W ręce trzymał szczoteczkę do zębów z nałożoną pastą.

– Wybierasz się gdzieś? – Zmierzyłam go wzrokiem i doszłam do wniosku, że musiał w ostatnim czasie sporo ćwiczyć, bo biorąc pod uwagę nasz styl odżywiania, nie powinien tak dobrze wyglądać.

– Tak właściwie to dopiero wstałem – odpowiedział niewyraźnie, ziewając przy tym. – Co kupiłaś?

– Będę robić makaron na obiad, to znaczy dla ciebie na śniadanie.

Nie umiałam zbyt dobrze gotować, tak samo zresztą jak Alex. Zazwyczaj jedliśmy zamawiane posiłki. Tamten dzień był jednak szczególny i postanowiłam spróbować. Zmiany pełną parą.

– O tak. Jestem głodny jak wilk. Jak poszła rozmowa?

– Hmm. Pomyślmy… poszłam sama na zakupy, robię dla nas makaron, a na dodatek… – Podniosłam reklamówkę, z której dochodził brzdęk butelek. – Mam też kolację.

Alex rzucił szczoteczkę na ziemię i skoczył w moją stronę. W mgnieniu oka podniósł mnie, unieruchomił ręce w uścisku i zaczął się kręcić.

– Dostałaś tę pracę! Wiedziałem! Poznali się na tobie!

Potrząsał mną, aż zaczęłam kwilić, żeby mnie puścił. Dopiero wtedy odstawił mnie na ziemię.

– Szybko się ogarnę i zaraz ci pomogę w przygotowaniu jedzenia. Wszystko mi opowiesz – krzyczał, oddalając się w stronę łazienki. Po chwili cofnął się i zebrał szczoteczkę z ziemi. Dmuchnął na nią i zmarszczył brwi. – Leżała dłużej niż pięć sekund. Prawda?

Uśmiechnęłam się do siebie. Był pozytywnie pierdolnięty i okazywał swoje emocje tak naturalnie. Bardzo mu tego zazdrościłam. Jest sobą w każdym aspekcie życia i niczego nie ukrywa.

Po posiłku usiedliśmy z piwem na kanapie na jej dwóch krańcach i wyciągnęliśmy nogi ku sobie. Często w ten sposób spędzaliśmy czas na pogawędkach. Lubiłam nasze wieczory zwierzeń. Opowiedziałam mu, jak potoczyła się rozmowa, omijając temat gorącego rekrutera.

Po dłuższej chwili wpatrywania się w moje oczy nie wytrzymał.

– Coś się zmieniło – powiedział z przymrużonymi oczami.

– Tak, wszystko. Zaczynam nowy rozdział – westchnęłam, popijając piwo.

– Nie… o czymś mi nie mówisz. – Przyjrzał mi się dokładniej.

Znał mnie tak dobrze, że maska, którą ubierałam przed każdym innym człowiekiem, topniała pod wpływem jego wzroku. Wahałam się chwilę, ale widziałam, że nie mogę przed nim niczego ukrywać. A może nie chciałam? Ufałam tylko jemu.

– Okazało się, że mój rekruter to niezłe ciacho – powiedziałam cicho, czekając na jego reakcję.

Alex zachłysnął się piwem, po czym kaszląc, opluł siebie i mnie.

– Co ty powiedziałaś? – mówił, nie mogąc złapać powietrza.

– No, że jest przystojny… Nie rób z tego dramy. – Przewróciłam oczami, przecierając twarz koszulką.

– Neva, u ciebie to nie wystarczy. Musiało być coś jeszcze. Dobrze wiem, jak reagujesz na facetów. Każdego z góry spisujesz na straty. Bez względu na wygląd. – Patrzył na mnie nadal zszokowany.

– W sumie to jest bezczelny i arogancki, a poza tym mnie przeraża.

– Teraz mnie zaintrygowałaś jeszcze bardziej. Więc skoro to dupek… To co takiego ma w sobie?

– Mam takie nieodparte wrażenie, że mnie przejrzał. Sama nie wiem.

Chwilę patrzyłam na butelkę w moich dłoniach i zauważyłam, że paznokciami zeskrobałam całą naklejkę. Zrobiło mi się ciepło, ponieważ takie zachowanie w kręgu moich znajomych miało głupie, przypisane przez nas znaczenie. Alex to wychwycił i wyprostował się na kanapie.

– Kurwa, napaliłaś się na niego – wykrzyczał, wyrzucając ręce w górę, a potem złapał się za głowę, ciągle patrząc na mnie wielkimi oczami.

Tak właśnie tłumaczyliśmy sobie obdrapywanie naklejek. I co gorsza – w naszym przypadku zawsze się sprawdzało.

Cholera! – pomyślałam i mocno się zarumieniłam. Dzięki Bogu nie było tego za bardzo widać przy mojej karnacji.

– No trochę, nawet bardziej niż trochę. – Spojrzałam na Alexa, który nadal nie zmienił pozycji i wypiłam resztę piwa do dna. Musiałam ugasić swoje zażenowanie.

– Neva, to do ciebie niepodobne. Jestem zszokowany, zachwycony, trochę zazdrosny, ale też szczęśliwy, że ja pierdolę.

– Też czuję się nieswojo. Szczerze mówiąc, to nic takiego nie zrobił, ale bardzo na mnie zadziałał. Podpisując umowę, widziałam klauzulę, która zabrania romansów między pracownikami. Nie chcę jemu ani sobie robić problemów w pracy. Tak że temat skończony, a ja mam teraz inne rzeczy na głowie. Mam trzy miesiące, żeby się wykazać i dostać umowę na stałe.

– A gdybyście spotykali się poza pracą? Może w tajemnicy udałoby się…

– Alex, nie – powiedziałam odrobinę zbyt stanowczo. Piwo dodało mi odwagi. – Poza tym to był pracownik biura i w dodatku w zastępstwie. Prawdopodobnie więcej się nie zobaczymy.

W tym momencie przypomniałam sobie jego słowa: „Do zobaczenia w poniedziałek”. Szybko doszłam jednak do wniosku, że to była zwykła uprzejmość. Ciężko mi było sobie wyobrazić, że osoba o tak cholerycznym temperamencie, będzie relaksować się ze współpracownikami przy piwie. Biorąc pod uwagę jego zachowanie w stosunku do recepcjonistki, nie wydawało mi się, aby miał wielu sprzymierzeńców w tym budynku.

Alex odpuścił, widząc, że zrzedła mi mina. Przytulił mnie mocno i zmienił temat.

– Jestem z ciebie tak cholernie dumny i zaraz… czy ty powiedziałaś, że byłaś sama w sklepie?

Nieznacznie kiwnęłam głową z zadowoleniem.

– To teraz jestem podwójnie dumny. – Ścisnął mnie jeszcze mocniej i włączyliśmy kolejny odcinek „Przyjaciół”.

Tylko on wiedział, ile kosztuje mnie wyjście do sklepu. Bywało, że ta prozaiczna dla większości społeczeństwa czynność, powodowała u mnie ataki paniki. Miałam wrażenie, że każdy mi się przygląda i pilnuje, żebym czegoś nie ukradła.

Od dziecka przyprawiało mnie to o mdłości. Nie potrafię wytłumaczyć dlaczego. Gdy nie mogłam znaleźć jakiegoś produktu, po prostu chodziłam między półkami, aż go znalazłam. Poproszenie kogoś z obsługi o pomoc było granicą nie do przejścia – tak bardzo bałam się obcych ludzi. Co prawda, pewne zdarzenie z mojego życia sprawiło, że odczuwałam to jeszcze intensywniej, ale może chodziło o to, że nie lubię zwracać na siebie uwagi. Chociaż mój styl temu przeczy. Lubię się podobać. A jednocześnie nie chcę, żeby na mnie patrzyli. Jestem taka posrana…

Rozdział 6

Jak zwykle wstałam wcześnie. Nie potrafię długo spać, chociaż chodzę zmęczona jak diabli. Mimo to nieustannie mam wyrzuty sumienia, że nie wstałam jeszcze wcześniej i nie zrobiłam czegoś produktywnego. Alex natomiast zawsze nadrabiał za nas dwoje. Wyłania się ze swojego pokoju często grubo po dwunastej.

Od siódmej zdążyłam już posprzątać mieszkanie i wziąć prysznic. Jest sobota i to ostatni weekend przed rozpoczęciem mojej nowej pracy.

Zaplanowałam sobie na dziś porządkowanie moich gratów, które przywiozłam od rodziców oraz segregowanie zdjęć, które wywołałam. Uwielbiałam trzymać w dłoniach fotografie, a nie przeglądać je na ekranie komputera. Mam na tym punkcie bzika i wiedziałam, że uporządkowanie około tysiąca zdjęć w albumach na pewno zajmie mi cały dzień.

Koło godziny dwudziestej do mojego pokoju zapukał Alex, po czym jak zwykle wszedł bez pozwolenia i usiadł na ziemi pośród zdjęć, które segregowałam.

– Wychodzimy za godzinę – powiedział z uśmiechem.

– Słucham? Gdzie niby?

– Na imprezę i to nie byle gdzie.

– Alex…

– Proszę cię. Wychodzenie ze strefy komfortu raz w miesiącu. Pamiętasz?

Sama zaproponowałam ten układ. Żeby zacząć normalnie funkcjonować w społeczeństwie, wypracowaliśmy kompromis, że raz w miesiącu może powołać się na naszą umowę i zabrać mnie gdziekolwiek chce, a ja nie mam nic do gadania.

– Głupie pijackie umowy – warknęłam.

– Świetnie. Za godzinę masz wyglądać jak petarda, kotku. – Uśmiechnął się jak dzieciak, który dostał najlepszy prezent w życiu i zostawił mnie samą w pokoju.

Położyłam się na zdjęciach i patrzyłam w sufit. Wyjście do klubu było normalne dla ludzi w moim wieku, ja jednak zamiast się bawić, analizowałam zamiary każdego człowieka.

Nie myśl, Neva, odpuść – nakazałam sobie.

Poszłam do lodówki i wyciągnęłam wódkę i sok. Musiałam wypić drinka. Alkohol luzował mnie na tyle, że wszystkie moje dziwne zachowania odchodziły w niepamięć, a zamiast sztywnej Nevy jej miejsce zajmowała ta imprezowa, która kocha ludzi i jest do zniesienia. Szybko wzięłam drinka i schowałam się w pokoju. Alex twierdzi, że to oszustwo, bo nie jestem w pełni świadoma. Ale nie musi o tym wiedzieć. Włączyłam muzykę i chwilę później przygotowywałam się już do wyjścia przy dźwiękach kawałka Bon Joviego – Livin’ On A Prayer.

Po godzinie szklanka była pusta, a ja dość rozluźniona. Makijaż wyszedł mi perfekcyjnie. Postawiłam na czarne smokey eye i ciemnobrązową pomadkę. Rozpuściłam i trochę nastroszyłam włosy. Kaskady fal spadały mi na nagie ramiona, ponieważ zdecydowałam się na czarny gorset, który mocno podkreślał moją talię. Do tego założyłam czarne, skórzane spodnie opinające mój jędrny tyłek.

Włożyłam czarne glany, rozwiązałam je trochę i nadałam im niedbały wygląd. Przez moje sto siedemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu wybór obuwia był dość oczywisty, wystarczyło włożyć buty na obcasie i górowałabym nad większością przedstawicieli płci przeciwnej. Aż takiej uwagi na siebie nie chciałam dziś zwracać. Na szyi zawisł mój złoty łańcuch, a na palcach zagościło dużo pierścionków. Przed wyjściem zarzuciłam na siebie bordową ramoneskę i zapukałam do drzwi Alexa. Otworzył mi od razu ubrany w pomarańczową koszulkę polo i jeansy. Byliśmy tak od siebie różni. On bawił się kolorami. Ja miałam może ze trzy barwy w swojej szafie. On na jasno, ja na ciemno. Niczym yin i yang. Totalnie inni, a jednak tworzyliśmy całość.

– Neeevaaa… Ale bym cię schrupał, gdybyś nie była dla mnie jak młodsza siostra – pochwalił mój wygląd, unosząc przekomicznie brwi.

– Dzięki. Ty z kolei wyglądasz jak znak drogowy. Jedno jest pewne, nie zgubię cię nawet po ciemku. – Mrugnęłam do niego.

Roześmiał się w głos.

– I o to chodzi. Na pewno zapadnę wszystkim w pamięć. Każda laska będzie mówiła: „Kojarzysz tego kolesia w czarnej bluzce? Nie, ale ten w pomarańczowej…”.

Pokiwałam głową rozbawiona. Nie tylko jego nietuzinkowy wygląd przykuwał uwagę kobiet. Alex doskonale wiedział, jak wykorzystać swój urok. Do tej pory jednak nie znalazł odpowiedniej kandydatki, która byłaby równie szalona i godna jego uwagi.

– Dalej, chodźmy. Im szybciej zaczniemy, tym szybciej wrócimy – ponagliłam przyjaciela.

– To tak nie działa, kotku. Dziś świętujemy podpisanie przez ciebie umowy i zamierzam się bawić do białego rana.

Gdy to usłyszałam, zakręciło mi się w głowie.

Przecież ja muszę iść spać o normalnej godzinie, żeby rano wstać i dokończyć segregację zdjęć… – przeszło mi przez myśl.

I wtedy dotarło do mnie to, co właśnie pomyślałam. Mam dwadzieścia pięć lat, a chcę wrócić wcześniej z imprezy z takiego powodu. Jestem życiowym przegrywem.