Cierpienia młodego Wertera - Johann Wolfgang Goethe - ebook

Cierpienia młodego Wertera ebook

Johann Wolfgang Goethe

3,0

Opis

Cierpienia młodego Wertera to utwór Johanna Wolfganga Goethego, niemieckiego poety, draturga i prozaika uznawanego za najwybitniejszego przedstawiciela literatury niemieckiej.

Powieść pomyślana jest jako zbiór listów napisanych przez tytułowego Wertera, w większości do przyjaciela Wilhelma. W listach Werter wspomina swoje intymne chwile spędzone w fikcyjnej wiosce Waldheim. W Waldheim Werter zakochuje się w Lotcie, młodej i pięknej kobiecie, która zajmuje się domem i rodzeństwem po śmierci matki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 168

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,0 (1 ocena)
0
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Wydawnictwo Avia Artis

2022

ISBN: 978-83-8226-684-9
Ta książka elektroniczna została przygotowana dzięki StreetLib Write (https://writeapp.io).

Wstęp

I

GENEZA »CIERPIEŃ MŁODEGO WERTERA«

Okres »burzy i naporu«. W siódmem dziesięcioleciu XVIII wieku powstał w Niemczech nowy prąd literacki, który jednak bynajmniej nie chciał ograniczać się tylko do literatury — owszem, młodzi poeci tego okresu czerpali tematy z życia i chcieli w życiu społecznem czy publicznem zaważyć i swoją osobistością i swoją twórczością. Kierunek ten, który był naturalną reakcją przeciw zatęchłej atmosferze w życiu i literaturze pierwszej połowy XVIII wieku w Niemczech, był prawdziwie rewolucyjnym w życiu i literaturze. Nie przyszedł on bez przygotowania uprzedniego. Już Klopstock swoją uczuciową poezją, coprawda w pewnych wytkniętych i przez siebie ściśle przestrzeganych granicach, starał się dać nowy wyraz uczuciu. Niemal równocześnie trzej wielcy pisarze poczynają potężnie oddziaływać na rozwój nowego kierunku w Niemczech: Russo, Hamann i Herder.

 Russo wystąpił jako bojownik o prawa natury, Hamann i Herder zwracali uwagę na prawdę i naturalność w poezji, doszukując się jej głównie w poezji ludowej. Młodym te hasła nie wystarczały, wyszli daleko poza nie, nie zadowalali się już w życiu i poezji tem, co wielkie, lecz szukali tego, co niezmierzone — i niezwykłe. Nie to, co jasne i zrozumiałe, staje się przedmiotem twórczości, lecz prawdy nadprzyrodzone, dalekie, niedające się objąć zmysłami. Odwrócono się więc zarówno od dogmatów religijnych, jak i od racjonalizmu, mistycyzm estetyczny i religijny znalazł natomiast zapalonych wielbicieli. Im większą presję wywierano pod względem politycznym, im bardziej jej musiano pod tym względem ulegać, tem większej swobody domagano się w dziedzinie uczucia i estetyki. Zrywano z wszelkiemi pętami prawideł i reguł, a decydującym był pierwiastek boski tlący w poecie, jego genjusz. Ten genjusz żądał swobody i niekrępowania w życiu, sztuce i nauce. Wszystko, co krępowało indywidualność, jakbyśmy dziś powiedzieli, było w ich oczach bezprawiem, niesprawiedliwością. Zatem, jeżeli chodzi o twórczość artystyczną — nie należy powodować się regułami i ciasnemi przepisami, lecz dążyć do oryginalności i swobody. Te pierwiastki znajdzie każdy w pierwszym rzędzie w naturze, ona zatem powinna być mistrzynią twórczości. Zrywają więc przedstawiciele epoki »genjuszy« z poetami, którzy tworzyli wedle reguł Horacego czy Vidy, a podziwiają w pierwszym rzędzie poezję ludową, następnie zaś te dzieła, które są niezaprzeczonym wytworem genjusza poezji ludowej i odzwierciedleniem duszy narodu. Homer zatem staje się w pierwszym rzędzie wzorem niedościgłym. Biblja nie jest już dla poetów z okresu genjalności lub »burzy i naporu« — jak ten okres później według tytułu dramatu Klingera Sturm und Drang nazwano — świętą księgą rytualną, — to kopalnia pieśni i podań ludowych, a Pieśń nad pieśniami to potężny hymn namiętnej miłości. To wzory dla epiki; dla poezji dramatycznej wzorem — Sofokles i Ajschylos, a zwłaszcza Szekspir, w liryce szczytem doskonałości Osjan. Wszystko to nie miały być jednak wzory do naśladowania, były to tylko przykłady, jakiemi wypada iść drogami, aby dojść samodzielnie do tego celu, jaki osiągnęli tamci. Goethe w Strassburgu. Istotny, głośny wyraz znalazła epoka »burzy i naporu« w dziełach Goethego, który dziwnym a dla literatury szczęśliwym zbiegiem okoliczności podczas swego pobytu w Strassburgu (1770) zetknął się z Herderem i umiał ten traf wykorzystać. Niemal codzienna wymiana zdań z Herderem (który coprawda był tylko o pięć lat starszy od Goethego, posiadał jednak bogaty zapas doświadczenia i był już człowiekiem o ugruntowanych poglądach) przyniosła Goethemu niesłychane korzyści. Herder zwrócił uwagę Goethego na Homera, Szekspira, Osjana, biblję i pieśń ludową. Goethe wchłonął te wpływy i wkrótce z niesłychaną a właściwą mu żywotnością dał wyraz swym zmienionym poglądom w dwu dziełach, które znamionują czynną i bierną stronę haseł tej epoki. Götz von Berlichingen to wielki manifest rewolucyjny — Werther to obraz epoki i ludzi tego czasu.  Pobyt w Strassburgu przygotował w duszy Goethego niemal wszystkie te pierwiastki, które miały być kamieniem węgielnym jego twórczości w najbliższym okresie. Wkrótce miało i życie dostarczyć Goethemu materjału i przeżyć do Cierpień młodego Wertera. Po powrocie z Strassburga, gdzie ukończył swe studja prawne, wrócił Goethe na pewien czas do macierzystego Frankfurtu, a wkrótce potem wyjechał do Wetzlaru. Pobyt w Wetzlarze. W połowie maja 1772 r. — w najpiękniejszej porze roku — przybył Goethe do Wetzlaru, nie z własnej zresztą chęci. Wysłał go tu jego przewidujący ojciec, który syna skierował na drogę studjów prawnych, by go przygotowały do objęcia w przyszłości wybitnego stanowiska na jednym z licznych wówczas w Niemczech dworów. Cztery miesiące pobytu w Wetzlarze należały w życiu Goethego do najprzyjemniejszych przeżyć i wywarły na jego twórczość wpływ doniosły.  Aby młody Goethe mógł swe studja praktycznie uzupełnić i pogłębić, miał pracować w charakterze praktykanta przy sądzie najwyższym w Wetzlarze. Mało jednak interesował sic procedurą prawną i orzeczeniami sądu najwyższego.  Nie dawało mu też zadowolenia towarzystwo miejscowe. Ludzie, którzy je tworzyli, byli sztywni, urzędowi, kryjący się nawet z każdem słowem cieplejszem. »Wypada« — »nie wypada« rządziło bezwzględnie. Kastowość do śmieszności posunięta sprawiała, że Goethe, mieszczanin frankfurcki, nie mógł bywać swobodnie w domach miejscowych dygnitarzy. Nie brał tego jednak poeta głęboko do serca, lecz oddał się cały przeżywaniu wrażeń, jakie mu niosło miasteczko, jego okolica i życie samo. Beztroskie dni płynęły swobodnie młodemu prawnikowi, który sam uważał ten okres niejako za ciąg dalszy swych lat uniwersyteckich. Okolice Wetzlaru dostarczały młodemu poecie wielu pięknych wrażeń. Dwie okoliczne wioski: Garbenheim i Volpertshausen stały się celem jego częstych przechadzek. Zwłaszcza pobliskie Garbenheim stało się wkrótce jakby jego siedzibą. Pod lipą, ocieniającą mały placyk przed gospodą, siadywał i rozczytywał się w Homerze lub spożywał skromny posiłek wiejski, którego mu z gospody dostarczano. Goethe nie był jednakże nigdy samotnikiem, owszem szukał ludzi i chętnie z nimi przestawał. Zbliżył się i tu wkrótce do grona młodych ludzi, praktykantów i urzędników sądowych, którzy niemieckim zwyczajem skupiali się w stowarzyszeniu, mającem zresztą wyłącznie cele towarzyskie. Członkowie tego towarzystwa schodzili się regularnie w jednej z miejscowych gospód. Do tego grona należeli młodzi dyplomaci i prawnicy: baron Kielmannsegge, Goné, Gotter, Wilhelm Jeruzalem i inni.Tu wreszcie poznał Goethe starszego o ośm lat od siebie Jana Chrystjana Kestnera. Wpierw jednak miał sposobność poznać i zbliżyć się do jego narzeczonej, 19-letniej Karoliny Buff, córki Henryka Adama Buffa, jednego z miejscowych urzędników. Poznanie odbyło się niemal dosłownie w tych warunkach, jak je Goethe opisuje w Cierpieniach. Z końcem czerwca urządziło grono prawników w trzeci dzień Zielonych Świąt zabawę wiejską w domku myśliwskim w Volpertshausen. Goethe, który towarzyszył dwom panienkom, podjął się wstąpić po drodze po nieznaną sobie dotychczas córkę Bulla. Lota podbiła odrazu serce Goethego; przyszło jej to tem łatwiej, że wcale się o to nie starała.  Z zupełną naturalnością, brakiem pretensji, łączyła ta piękna dziewczyna wiele wdzięku. Nie troszcząc się wcale o to, jakie wrażenie sprawi, oddała się Karolina cała zabawie i tem głębsze wywarła wrażenie. Zabawa, w której wzięli udział prawie wszyscy młodzi przyjaciele Goethego, przeciągnęła się do rana. Nazajutrz Goethe uważał za stosowne dowiedzieć się o zdrowie towarzyszki wczorajszego wieczoru — i odtąd stał się stałym gościem na leśniczówce, gdzie mieszkał ojciec Karoliny. Goethe wszedł niejako w kółko rodziny Loty, która była wyjątkowo liczna. Matka Karoliny odumarła w roku 1770 (więc przed dwoma laty) dwanaścioro dzieci, z których Karolina, wówczas 17-letnia, była drugą z rzędu. Karolina wkrótce zastąpiła matkę w pracach domowych i stała się duszą domu. Uznawana przez wszystkich, kochana przez narzeczonego, uwielbiana przez rodzeństwo, była słońcem, koło którego obracało się całe życie tego skromnego domu urzędniczego. Goethe kochał, kochał bez nadziei i bez zamiaru połączenia się z Karoliną, która może niezupełnie obojętna na uczucia Goethego, kochała przecież Kestnera. Kestner nie psuł idylli i mimo pewnych zastrzeżeń, jakie w duszy swej czynił, nie zdradzał niechęci ku Goethemu, którego zalety i zdolności w pełni uznawał. Lecz ten nienaturalny stosunek nie mógł trwać długo — musiało przyjść przesilenie.  Przyszło 13-go sierpnia. Podczas nieobecności Kestnera, który musiał często wyjeżdżać w sprawach urzędowych, Goethe posunął się tak daleko, że ucałował Karolinę, cudzą narzeczoną. Karolina uwiadomiła zaraz o tem Kestnera. Gdy Goethe zjawił się w dwa dni później, doznał bardzo chłodnego przyjęcia, a Lota czyniła mu nazajutrz gorzkie wyrzuty. Mimo to, pozornie stosunki pozostały bez widocznej zmiany. Dzień 28 sierpnia, który był zarówno dniem urodzin Goethego jak i Kestnera, obchodzono uroczyście wspólnie. Jeszcze dwa tygodnie pozostał Goethe w Wetzlarze. Uczucie jednak, dotąd tłumione i miarkowane w granicach towarzyskich stosunków, nie wystarczało mu już teraz. Przeradzać poczęło się gwałtownie w namiętność, która zaczęła nurtować poetę coraz głębiej. Goethe postanowił się usunąć — i wyjechał nagle, bez pożegnania, 11-go września rano — zostawiając listy dla Kestnera i Karoliny. Przeżycia po wyjeździe z Wetzlaru. Goethe usunął się z Wetzlaru, ponieważ nie chciał tracić panowania nad swojem uczuciem. Z chwilą, gdy spostrzegł, że uczucie staje się namiętnością, postanowił je wyrwać z duszy. Zabawiwszy krótki czas w domu Zofji La Roche, cenionej pisarki i przyjaciółki niegdyś Wielanda, Goethe znalazł się w Frankfurcie, gdzie dziesiątego dnia po wyjeździe z Wetzlaru odwiedził go Kestner. Uczucie dla Karoliny nie wygasło jeszcze; ślady tego spotykamy w listach Goethego do niej z tego okresu. Dzień ślubu Karoliny z Kestnerem zatajono przed Goethem, który chciał w dniu ślubu zdjąć ze ściany sylwetkę swej ukochanej i schować ją. Skoro jednakże dzień krytyczny przeszedł, a sylwetki nie zdjęto, postanowił Goethe zatrzymać ją nadal na ścianie.  Nastrój pomiędzy młodzieżą przebywającą w Wetzlarze był jakiś niezdrowy i nienaturalny. Świadczy o tem chociażby pogłoska o samobójstwie jednego z przyjaciół Goethego, Goné’go.  Ta pogłoska okazała się fałszywą, wkrótce jednak rozeszła się inna wiadomość, tym razem prawdziwa: wieść o samobójstwie młodego Wilhelma Jeruzalema. Wiadomość o śmierci tego młodego człowieka wstrząsnęła wprost poetą. Wkrótce odwiedził Goethe osobiście Wetzlar i przebywał tu 4 dni (od 6 — 10 listopada). Podczas tego pobytu zbierał troskliwie wiadomości o okolicznościach towarzyszących śmierci Jeruzalema, i uprosił Kestnera, aby mu opisał szczegółowo cały wypadek. Kestner spełnił jego życzenie i w połowie listopada nadesłał przyjacielowi obszerny i szczegółowy, chociaż nieco kronikarski, opis ostatnich chwil życia nieszczęśliwego młodzieńca.  Wilhelm Jeruzalem był człowiekiem bardzo uzdolnionym, o głębszem filozoficznem wykształceniu, które mu zyskało przyjaźń Lessinga. Był on w tym samym czasie studentem uniwersytetu lipskiego, co i Goethe, lubiąc jednak samotność stykał się z nim mało, zarówno tam, jak i w Wetzlarze. Zajmowały go żywo różne filozoficzne zagadnienia, zwłaszcza kwestja samobójstwa, której bronił w jednej ze swych rozpraw. Nadzwyczaj, wręcz chorobliwie wrażliwy i ambitny, odczuwał bardzo żywo każdą przykrość. A nie brakło mu ich w ostatnich tygodniach jego krótkiego życia. Przedewszystkiem stosunek służbowy do przełożonego był wprost nieznośny, tak, że ten żądał usunięcia Jeruzalema. Ponadto zabolało go niezmiernie przykre zdarzenie, jakiego stał się ofiarą w domu prezydenta, hrabiego Bassenheim, który niemal zmuszony opinją zgromadzonej na przyjęciu arystokracji miejscowej, musiał przeprosić młodego urzędnika, mieszczańskiego pochodzenia, i prosić go, by opuścił salon, gdyż towarzystwo nie chce przebywać razem z nim — nieszlachcicem! Skoro do tego przyłączyła się nowa jeszcze przykrość: zakaz bywania w domu sekretarza Herda, którego żona była przedmiotem jego miłości, Jeruzalem postanowił odebrać sobie życie. Postanowienie to wykonał, pozbawiając się życia 30 października 1772 r. wystrzałem z wypożyczonego od Kestnera pistoletu. Pomysł »Cierpień młodego Wertera«. Wieść o śmierci Jeruzalema rozstrzygnęła o powstaniu Wertera. Nastrój duchowy Goethego po powrocie z Wetzlaru, konieczność rozłąki z Karoliną, wahania wewnętrzne: czy szukać powodzenia i sławy jako malarz czy jako poeta — wszystko w połączeniu z tym nastrojem, który charakteryzuje autorów z okresu »burzy i naporu«, sprawiło, że Goethe sam nosił się z myślami samobójczemi. Myśli te były z pewnością raczej teoretyczne, młody poeta bawił się niemi, drapował się w nie niejako, niemniej istniały one w jego duszy. Wtem odebrał wieść, że człowiek, którego znał, który był w podobnej sytuacji życiowej, znalazł z niej takie proste ale tragiczne wyjście. Sam Goethe świadczy, że jedynym sposobem zepchnięcia ze swej duszy dręczącego go stanu była konieczność przeżycia raz jeszcze swej przeszłości i przetworzenia jej w dzieło sztuki. Brakło mu jednak akcji, brakło rozwiązania. Śmierć Jeruzalema rozwiązywała to zadanie. Goethe wyznaje sam, że w tej chwili znalazł plan do Wertera, a całość pomysłu zamknęła się ze wszech stron i stała się jednolitą masą.  Jesteśmy świadkami przedziwnego procesu stopienia się dwóch pierwiastków, zjawiska częstego i u Goethego i u innych poetów, może nigdzie jednak nie występującego w takiej typowej formie: Bohater powieści otrzymuje wiele rysów duchowych autora (Werter w I części), a nie tracąc ich w dalszym rozwoju akcji, upodabnia się jednak do osoby innej (Werter w II części).  Jeszcze jedno przeżycie Goethego złożyło się na całość tych wrażeń, które dostarczyły materjału do Wertera. W kilka dni po wyjeździe z Wetzlaru poznał Goethe w domu pani La Roche jej córkę Maksymiljanę, podówczas 16-letnią panienkę, która wywarła na nim wielkie wrażenie. Goethe stwierdza w swej autobiografji: »Bardzo to miłe wrażenie, gdy budzić się w nas poczyna nowa namiętność, nim dawna jeszcze całkiem zamilkła«. Goethe przestawał jednak z Maksymiljaną La Roche zaledwo kilka dni — wkrótce podążył dalej. Losy zbliżyły ich jednak raz jeszcze. W początkach 1774 r bywał Goethe w Frankfurcie w domu Maksymiljany, gdy ta była już żoną bogatego kupca Brentano. Kiedy Kestner nie okazywał zazdrości, to przeciwnie Brentano nie taił się z tem uczuciem, nie obeszło się zatem bez przykrych dysonansów, skutkiem czego Goethe zaprzestał bywać w domu Brentanów. W ten sposób własnem doświadczeniem zdobył nowy, ostatni materjał do Wertera. Zazdrosny mąż Loty — Albert i stosunek Wertera do kobiety zamężnej tu mają swe źródło. Czas powstania utworu i jego dwie redakcje. Goethe, wywiadując się w czasie pobytu w Wetzlarze o szczegóły śmierci Jeruzalema i prosząc Kestnera o pisemną o niej relację, miał już zupełnie jasny zamiar literackiego zużytkowania swych przeżyć duchowych. I rzeczywiście już w ciągu roku 1773 kilkakrotnie zabierał się do tego zadania, nie udawało się ono jednak narazie; zresztą poeta nie mógł się początkowo zdecydować, czy nadać utworowi formę dramatu, czy też powieści. Wreszcie zdecydował się na formę listów, która zapewniała możność bezpośredniego wyrażania przeżyć bohatera. Na serjo rozpoczął jednak swe dzieło dopiero 1 lutego 1774 roku i skończył je w ciągu czterech tygodni, nie rzucając wpierw na papier planu całości. Jest uzasadnione przypuszczenie, że przy pisaniu pierwszej części posługiwał się Goethe swemi notatkami z czasu pobytu w Wetzlarze i swemi listami z tego czasu, pisanemi do jednego z przyjaciół, Mercka, i do siostry, Kornelji.  W czerwcu 1774 r. oddał poeta gotowy rękopis pod prasę drukarską, w jesieni książka znalazła się w rękach czytającej publiczności. Powodzenie było niesłychane, księgarnia nakładowa (Weyganda) wydała w krótkim przeciągu czasu sześć wydań, a równocześnie ukazał się cały szereg nieuprawnionych przedruków. Dziwnym zbiegiem okoliczności jedno z takich wydań wziął Goethe za podstawę przeróbki Wertera, do czego zamierzał przystąpić w latach 1781 — 1782. W Cierpieniach Wertera napisał poeta: »autor psuje zawsze swe dzieło, gdy w drugiem wydaniu zmienia opowieść, choćby nawet starał się uczynić ją poetyczną i kompletniejszą«. Goethe nie poszedł za tą radą i przystąpił do wprowadzenia pewnych zmian w Werterze. Wtedy dodał te ustępy, które mówią o przeżyciach wiejskiego chłopca, a także pewną ilość listów. Najwięcej zmian doznała pierwsza część uwag wydawcy. Goethe starał się głównie złagodzić jaskrawe barwy, jakiemi odmalował stosunek Alberta do Loty i Wertera. Także stosunek Loty do Wertera starał się bliżej określić, wstawiając pewne uzupełnienie po liście Wertera z 20 grudnia. Tak poprawiony rękopis był podstawą wydania Wertera z roku 1787 (Goethes Schriften, I Band, Leipzig 1787). Ta redakcja Cierpień młodego Wertera jest podstawą niniejszego tłumaczenia.

II

ROZBIÓR »CIERPIEŃ MŁODEGO WERTERA«

Wpływy literackie. Powieść XVII i początków XVIII w. z lubością przedstawiała nadzwyczajne przygody, awanturnicze i niezwykłe przeżycia. Bohaterowie jej brani byli z jakichś odległych sfer, zresztą musieli to być książęta i królowie z legendarnych, a co najmniej orjentalnych krajów. Typowemi okazami tego kierunku były powieści Zieglera Asiatische Banise (1688) i Schnabla Insel Felsenburg. Grube ich foljały przypominały jeszcze bardzo średniowieczne romanse. Wkrótce przecież powiał nowy duch w powieści Zachodu. Wystąpił w Anglji Samuel Richardson (1689 — 1761) z powieściami Pamela alboCnota nagrodzona (1741), Clarissa (1748) iGrandison (1753); nie starając się wzbudzić zainteresowania czytelników opowiadaniem zamorskich przygód bohaterów, zachwycił ich pogodnym obrazem życia familijnego, szczególny nacisk kładąc na obrazy sławiące cnotę. Znaczenie tych powieści, pisanych w formie listów, polega na zbliżeniu powieści do życia — wprowadzeniu do powieści problemów, jakie niosło ze sobą życie bieżące. Wprawdzie tematy powieści Richardsona były jednostronne i zabarwione silnie pierwiastkiem moralizatorskim, niemniej jednak wskazywały nowe dziedziny dla rozwoju powieści. W ślady Richardsona poszli w Niemczech: Gellert, Hermes i Zofja La Roche.

 Powieść europejska zyskała wreszcie nowe dzieło, które na rozwój twórczości powieściowej i wzrost uczuciowości niesłychany wywarło wpływ: Julie, ou la Nouvelle Héloïse (1761) Russa. Tu przemówił autor językiem miłości, odbiegł od czczego moralizatorstwa Richardsona, odezwał się głosem serdecznym, zainteresował świat tem, co stanowi istotne szczęście ludzkie. Świetnym językiem wypowiedziane nowe poglądy na istotę miłości, moralności i religję, państwo i życie, wykształcenie i cywilizację, wywarły w całej Europie niesłychane wrażenie. Obok Russa w umysłowem życiu Europy zaważył jeszcze w tym czasie trzeci powieściopisarz: Goldsmith, swą książką Pleban z Wakefieldu (1776), w której ogarnęła czytelników czysta atmosfera idyllicznych stosunków na cichej, odległej wsi. Umysły zmęczone odczytywaniem nieprawdopodobnych przygód, ludzie szukający ostoi i spokoju, znaleźli tu jakby przystań dla swoich upodobań i istotnych życiowych zamiłowań.  Nie trzeba przypominać, że Goethe był bardzo gorliwym czytelnikiem tych wszystkich utworów, które poprzedziły Wertera. Wszystkie wywarły też pewien wpływ na powstanie Cierpień, — najgłębszy i najistotniejszy był wpływ Russa.  Przedewszystkiem już szata zewnętrzna utworu: forma listów, podobna jest jak u Richardsona i Russa. Gdy jednak u Russa mamy wymianę listów kilku osób, u Goethego są to listy Wertera, jego autobiografja złożona z urywków z jego listów, pamiętników, oraz uwag wydawcy. Pozatem Goethe umiał przeprowadzić większą koncentrację utworu. Russo nie waha się wplatać w swe opowiadanie licznych epizodów i traktacików o rozmaitych kwestjach, nieraz niemających z akcją nic wspólnego, — u Goethego wszystkie epizody zmierzają do jednego artystycznego celu, a z teoretycznych rozważań znajdujemy tylko dysputę o samobójstwie, co jest w ścisłym związku z akcją utworu. Zarówno Russo jak Goethe występują jako wydawcy listów swoich bohaterów. Goethe jest jednak daleko dyskretniejszy: nie wydaje sądu o bohaterze swego’utworu, siara się być objektywnym, — tylko w krótkim wstępie od wydawcy daje wyraz uznaniu dla zalet charakteru i umysłu nieszczęśliwego Wertera.  Zarówno Goethe jak Russo są malarzami nieszczęśliwej, jakkolwiek odwzajemnionej miłości. U obydwóch mamy taką samą sytuację życiową, — w obu powieściach występują trzy osoby, pozostające w ścisłych stosunkach ze sobą: mąż, żona i nieszczęśliwy kochanek. Tylko gdy akcja (jeżeli tok zdarzeń w Werterze tak nazwać można) toczy się u Goethego kilka kwartałów, u Russa trwa latami. Zarówno Russo jak i Goethe tworzą nowy język język miłości. Bohaterowie obydwu utworów, a więc zarówno St. Preux jak i Werter, tak samo wybuchają łzami, skargami, jednem słowem zewnętrzne objawy uczucia są u obydwóch jednakie, Różnica pomiędzy nimi bije jednak w oczy; Werter jest głębszy, wszechstronniejszy, — dla niego myśli o samobójstwie nie mogą pozostać teoretycznem rozważaniem, on musi z nich wysnuć konsekwencje.  Charakterystyczną dla obu jest także podstawa kolizji: u jednego (St. Preux) jest nią różnica stanu, u drugiego pierwiastek etyczny. Obydwaj kochają naturę, obydwaj wielbią przyrodę — obydwaj mają zamiłowanie w parkach angielskich. Russo wielbi jednak naturę dziką, potężną, romantyczną, Werter odczuwa ją w każdym przejawie, zatapia się w niej i stara się z nią jak najściślej zespolić (do czasu swej przemiany duchowej).  Aby nie rozwijać dalej porównań, wystarczy wspomnieć jeszcze, że Russo idealizuje życie wiejskie, przedstawiając je lakiem, jakiem według jego zdania być powinno, Goethe zaś, malując życie wiejskie takiem, jakie ono jest, widzi w niem skarby poezji. Dzieci w Nowej Heloizie są wreszcie dziećmi wychowanemi w pewnej kulturze, — przeciwnie Werter wielbi w dzieciach ich naturalność i naiwność.  Inne wpływy, jakie działały na Goethego w okresie pisania Cierpień młodego Wertera, uwidocznią się przy rozpatrywaniu lektury i zamiłowań literackich samego Wertera. Zamiłowania literackie i artystyczne Wertera. Werter żyje bujnem życiem duchowem, w którem wielką rolę odgrywają wspomnienia jego lektury. Niemal wszystkie wrażenia, jakie przeżywa, oddaje przez pryzmat refleksyj i reminiscencyj, wywołanych przetrawioną i głęboko odczutą lekturą. Werter nie może czuć bezpośrednio, sobą jest rzadko, i nawet w chwilach wielkiego podniecenia ducha mówi słowami poznanych arcydzieł literatury światowej.  Przedewszystkiem w krew weszły mu podania ludowe. Jak jest wielkim miłośnikiem dzieci, tak szczególnie umiłował wiek dziecięcy swego narodu i ludzkości. Stąd zamiłowanie do podań ludowych, które dostarczają mu stale porównań. Widzi więc oczyma swej fantazji duchy dobroczynne, zamieszkujące studnie i źródła. Do studni w pobliżu miasta, która jest ulubionym celem jego spacerów, czuje się przywiązany niby Meluzyna. Gdy czuje, że się oderwać od Loty nie może i że zbliża się ku katastrofie życiowej, porównywa siebie ze statkiem, który pod działaniem góry magnetycznej naoślep pędzi ku owej górze i rozbija się o nią z trzaskiem. Sam karmi rodzeństwo Loty baśnią o księżniczce, obsługiwanej przez czarodziejskie ręce. I niemal sam podziela tę wiarę dziecięcą: gotów klękać przed Lotą, gdy ta każe dziecku obmywać swą twarz w żywem źródle, by nie dopuścić jej zeszpecenia. Patrzył na ten obrzęd z takim szacunkiem, jak na obrzęd chrztu.  Narówni z