Ciepły ranek - Bill Marcin - ebook

Ciepły ranek ebook

Bill Marcin

0,0
8,08 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Rozmowa w hotelu przeradza się w miejsce zbrodni a samolot który miał wylądować w Glasgow stanie się zarzewiem największej katastrofy dekady.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 27

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Bill Marcin

Ciepły ranek

© Bill Marcin, 2021

Rozmowa w hotelu przeradza się w miejsce zbrodni a samolot który miał wylądować w Glasgow stanie się zarzewiem największej katastrofy dekady.

ISBN 978-83-8245-989-0

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Wieczór w hotelu

Chciałam być młoda, no wiesz, każdy potrzebuje tego. Faceci siedzą w tych swoich fotelach i gapią się na ciebie. A ty ciągle myślisz, że przecież oni tam są i chciałabyś żeby cię nie oceniali, ale oni to robią, nawet bezwiednie — powiedziała Suzie. Pokój był już lekko w półmroku, za oknem niebo rozświetlały wieżowce. Z dziesiątego piętra hotelu widać było park Minster Avenue i odległe peryferia miasta. Hotel był wysokiej klasy, w końcu płaci firma. Szkolenia takie jak to należały do szczególnych. Udział w nich zawsze kończył się czyimś awansem. Jej firma rozwijała się dynamicznie, w zeszłym roku Suzie awansowała na stanowisko wicedyrektora do spraw marketingu. Kobietom było trudniej dostać wysokie stanowiska, dlatego tym bardziej cieszyła się, że osiągnęła tak wiele. Ale wszystko kosztem rodziny. Rozbite małżeństwo, problemy z piciem, terapia. No wiek. Wstając codziennie patrzyła w lustro i widziała kolejne zmarszczki na jej twarzy. Regularne wizyty u kosmetyczki i stosowanie ton różnych specyfików nie mogło zatrzymać upływu czasu. Czuła że coś zaczyna w niej pękać.

Wiem, wiem — powiedziała Ann. Młodsza asystentka wicedyrektor miała zaledwie dwadzieścia cztery lata, była świeżo po studiach. Zatrudniła ją, ponieważ była młoda i wesoła. To taka mała przeciwwaga. Teraz zaczynała myśleć, że to był błąd. Poprzez kontrast jakie tworzyły jeszcze bardziej uwidaczniał się jej wiek. Wiem, że masz takie problemy. Ja jestem młodsza, na pewno cię to irytuje — spojrzała sponad długich rzęs i uśmiechnęła się.

Nie, nie denerwuje mnie to. Zresztą. Nie mogę nikogo winić o to ile mam lat. Po prostu wiele się wydarzyło. Osiągnęłam sukces, ale koszt tego zaczyna mnie przerażać. Jestem za stara na posiadanie dzieci. Może powinnam to wszystko rzucić i adoptować jakieś maleństwo z Afryki — rzuciła, siadając sofie. Pokój był urządzony luksusowo, podobnie jak całość apartamentu. Ściany obite atłasem, drogie mahoniowe sprzęty, wygodna sofa, głębokie fotele. Przed nimi na stoliku stały napoje w butelkach. Pepsi i Cola. Suzie uważała, że w ten sposób staje się w pewien sposób młodsza. Pijąc wprost z plastikowej butelki.

Twoja obsesja młodości nie jest niczym nowym — rzuciła Ann. Suzie lubiła ją mimo wszystko za szczerość. Dzięki temu ją zatrudniła. Kiedy zapytała Ann na interview dlaczego chce tą pracę, ta powiedziała wprost: chcę wszystkich kłuć w oczy że jestem asystentką dyrektora, żeby moje znajome powyłaziły ze skóry.

Ta obsesja — …

Tak, obsesja. Kobiety kiedy stają się dojrzałe zaczynają świrować. Wcześniej byłam matką albo kochanką albo jedno i drugie. Nie miałam czasu na zrealizowanie wszystkich planów. Takie babki chcą na ostatni dzwonek udowodnić coś całemu światu. Natomiast takie, które najpierw zajęły się karierą, krzyczą na portalach randkowych — chcę dzieci, chcę bawić małe bahory i spełniać się jako matka. No ale to nie tego co szukają faceci. Jeśli chcesz mojej rady — znowu się uśmiechnęła — to ostatnia rzecz to wspominać facetowi o dzieciach. Niektórzy owszem, sami się palą do zakładania gniazda rodzinnego, ale większość po prostu na myśl o bawieniu dzieci dostaje ataku ciężkiej choroby.

No tak — westchnęła Suzie — ten ostatni, wiesz, mówiłam ci. Mark, tak się nazywał. Kierownik w departamencie jednej firmy finansowej. Jak mu wspomniałam na trzecim spotkaniu coś mimochodem o dzieciach, spiął się cały. Udawał że to nic, ale widziałam że się lekko zdenerwował. Oni chcą mieć kochankę do łóżka a nie babkę która będzie im na dzień dobry rano wręczać śniadanie na wynos a do poduszki opowiadać, ile razy ich mały się zsikał do łóżka poprzedniej nocy.

To kwestia znalezienia