Cień Ulicy Zło Wśród Nas - Giergowski Paweł - ebook

Cień Ulicy Zło Wśród Nas ebook

Giergowski Paweł

0,0

Opis

Czasem lepiej powiedzieć prawdę niż udawać i kłamać. Po tragicznych wydarzeniach związanych z finałem jedynki Jane i Spółka starają się żyć normalnym życiem. Jednak życie archeologa potrafi być pełne przygód. Tymczasem Shadow zatraca się w swojej zemście chcąc odnaleźć samego siebie. Jane i spółka przeżywając kolejne przygody i walcząc z kolejnymi bossami i cieniami przeżywają również rozkwit swoich przyjaźni i małżeństw. Prawda jaką odkryją o czarnym jeżu okaże się dużo bardziej szokująca.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 749

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Giergowski Paweł

Cień Ulicy Zło Wśród Nas

Tom 2

© Giergowski Paweł, 2022

Czasem lepiej powiedzieć prawdę niż udawać i kłamać. Po tragicznych wydarzeniach związanych z finałem jedynki Jane i Spółka starają się żyć normalnym życiem. Jednak życie archeologa potrafi być pełne przygód. Tymczasem Shadow zatraca się w swojej zemście chcąc odnaleźć samego siebie. Jane i spółka przeżywając kolejne przygody i walcząc z kolejnymi bossami i cieniami przeżywają również rozkwit swoich przyjaźni i małżeństw. Prawda jaką odkryją o czarnym jeżu okaże się dużo bardziej szokująca.

ISBN 978-83-8273-541-3

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Rozdział 10

Egzorcyzmy Markusa i Świetlisty krąg

Minęło kilka miesięcy od pamiętnej walki na polskim lotnisku, kiedy to niebieski boss pokonywał tytana. Uchowała się ona wśród dziennikarzy, w tym audycji radiowych pomimo wyraźnego zakazu, by tego nie rozpowiadać. Jeśli miała do tego sposobność oraz czas odwiedzała ten grób pielęgnując go i zapalała tam znicz. O Joshu chłopcu, który umarł na jego oczach nikt nie zapomniał. Przychodził sam ze świata duchów jak najczęściej do swojego wujka rozmawiając z nim jakby żył. Te rozmowy pomiędzy nimi jak przez zwyczajny telefon najczęściej kończyły się płaczem wszystkich łącznie z Patrickiem, w którego ramionach umarł. Jeż płakał tak jak pozostali, nie kryjąc tego. Mimo, że to był duch mógł go usłyszeć i po części zobaczyć. Wzruszał się za każdym razem jeszcze przed tym zanim przyszedł i mówił przez Markusa. Diana również przychodziła chcąc chociaż jako już nieżywa pojednać się nie tylko z przyjaciółką, ale również resztą łącznie z Jane oraz Nanticiem. Rozumieli jej motywy, motywację i uczucie bezradności. Nie było w rozmowach krzyku, wrzasku, zwyczajnych pretensji, bo ktoś kogoś chciał zabić i pokonać. Przychodziły tak często jak mogły urozmaicając im czas. Przez swoją ciążę i noszenie pod sercem ich synka pani Aston musiała przejść na urlop. Już nie była w stanie wysiedzieć w ich życiowej pracy przy kasie dłużej niż trzy maksymalnie cztery godziny. Wstawała z ogromnym bólem pleców i brzuszka ciążowego już naprawdę dużego. Musiała poprosić już o zwolnienie pracując codziennie nie całą zmianę a pół. Liczyła na zrozumienie ze strony szefostwa i współpracowników w swojej sytuacji. Dwa miesiące przed planowanym porodem mimo lęku i wyśmiania zapukała do gabinetu swojego szefa trzymając ręką brzuszek. Odpowiedział jej proszę i patrząc na nią w zaawansowanej ciąży pomógł jej usiąść na krześle. Zobaczył jej prawdziwy stan z początku lekceważąc zalecenia sanitarne i przepisy pracy dotyczące kobiet w ciąży. Krążąc po gabinecie usiadł przy biurku i powiedział :

— Widzę Jane iż już dłużej nie pociągniesz w tej pracy. Proponuje ci dwa lata urlopu macierzyńskiego, albo inną pracę dużo lżejszą niż kasa.

Kobieta przytaknęła i schyliła głowę w dół. Czuła już kopanie swojego synka, chcącego za dwa miesiące dokładnie w sierpniu, lecz nie wiedziała jeszcze którego przyjść na świat. Kopanie coraz mocniejsze było znakiem zaawansowanej ciąży i trzeciego trymestru. W ostatnim trymestrze zwłaszcza dla kobiet będących w zagrożonej ciąży, albo mających cukrzycę ciążową lekarze zalecali odpoczynek i leżenie w łóżku. Jej szef wyjął coś z szafki i podsunął pod jej nos dwa papiery. Jeden z nich został już wcześniej podpisany a drugi podpisał on po jego wyjęciu. Praktycznie dotyczyły one tego samego z jednym wyjątkiem. Jeden dokument było to podpisanie urlopu macierzyńskiego na 2 lata i po ich upłynięciu powrót do kasy i pracy na niej. Drugi dotyczył tego samego, ale z inną formą pracy nawet po 1 roku, lecz nie na kasie i w sklepie. Zapytany przez nią po napiciu się aż 3 szklanek wody o tą drugą pracę trzymając ręce na twarzy i patrząc na nią z uśmiechem powiedział :

— Konsultant do spraw sklepu i drogerii. Pracujesz głównie przez telefon i doradzasz rasom wybór produktów spożywczych i kosmetyków. Płacę za to tyle samo co za kasę. Wybierzesz i podpiszesz papier, który będzie dla ciebie dużo lepszym wyjściem Jane -dodał łagodnie patrząc na jej brzuszek tak jak swojej żony z wielką miłością i troską dla mamy i dziecka. Chciał już do nich wrócić, lecz szefował dzisiaj drugą zmianę i musiał poczekać do jej końca.

Wybór był prosty i oczywisty. Mogła by się sprawdzić w roli pani konsultantki gdzie rasy mógłby wybierać produkty i słuchać jej rad. To było dużo lepsze i coś trzeba było zmienić ze względu na opiekę nad ich maleńkim synkiem. Pracowała na tym już tyle lat iż wypalenie zawodowe nawet mając niecałą 30 na karku mogło by przyjść. Zapytała się go jeszcze co ze zmianami Markusa pracujące aktualnie na dwie ranną i popołudniową. Oddała mu jeden dokument i zgodnie z tym co postanowiła po jego dokładnym przeczytaniu odparła mu :

— Dziękuje bardzo za to szefie i chętnie skorzystam z tego. po czym wzięła długopis z kubka na nie podpisując go agrafką i swoim imieniem i nazwiskiem wiedząc, iż to dobra decyzja.

— Wziął dokument schował do szuflady i odpowiadając jej na pytanie odnośnie zmian powiedział :

— Chcecie spędzać razem jak najwięcej czasu ciesząc się tym małym cudem. Od następnego tygodnia może pracować tylko na rano jeśli sobie życzy. Zapiszę to w grafiku i zmienię w umowie Astonko.

— Podziękowała mu ściskając jego dłoń na pożegnanie. Od teraz mogła się cieszyć rokiem urlopu spędzając czas z mężem i swoim synkiem. Ciekawiła ją oferta innej, nowej pracy do, której zgodnie z tym co powiedział na sam koniec miała się przygotować dopiero za rok po urlopie. Wróciła do swojego ukochanego męża tuż po niej przekazując mu dobre wieści o pracy. Powiedziała to euforycznie argumentując to większą ilością czasu dla jego rodziny. Nie miał nic przeciwko wstawaniu wcześniej o 4.30,robieniu jej śniadania i pójściu na ranną zmianę do pracy. Faktycznie jak zwykle miała rację. Może to wiązało się z wcześniejszym chodzeniem spać nie po północy i przed pierwszą, ale zawsze był tego jakiś plus. Miał wolne całe popołudnia dla swojej rodziny i więcej czasu dla nich. Miało to sens zważywszy na fakt jak późno wracał po drugiej zmianie do domu. Zmęczony po 22 nie miał na nic ochoty a jedynie na spanie i napicie się czegoś. W życiu każdego tak jak i w nich przychodzą pewne zmiany. Od następnego tygodnia miał dzielnie wstawać na ranne zmiany ciesząc się wolnymi popołudniami jak nigdy wcześniej w swoim życiu.

Dwa miesiące później dzień przed planowanym porodem w ich własnym domu po porannej herbacie odeszły jej wody na jego oczach. Nie czekał na ciąg dalszy i natychmiast zadzwonił po karetkę mówiąc do telefonu moja dziewczyna rodzi. Sanitariusz przez telefon poinstruował go, co ma zrobić w takiej sytuacji i zamówił od razu taksówkę pod ich adres, aby zdążył z nią dojechał do najbliższego szpitala. Przyjechała z najbliższego postoju dobre 7 minut później zabierając ich. Taksówkarz jako, że sytuacja była wyjątkowa i doskonale zdawał sobie sprawę jak cenny jest tutaj czas zażądał wyjątkowo połowę mniej dolarów za kurs. Wsiadł ze swoją żoną a on ruszył pędząc przez zatłoczone i ruchliwe ulice do szpitala. Dotarł do tego samego szpitala, gdzie ona się urodziła dokładnie tego samego. Tam gdzie urodzili ją jej kochani rodzice ona urodzi swoje pierwsze dziecko ich synka. Na Misvile Tears w szpitalu świętego Antoniego. Symboliczne dla nich miejsce narodzin tak jej ktoś kiedyś powiedział, ale nie pamiętała kto. Wysiadła z taksówki i z pomocą męża przestraszona i jednocześnie radosna weszła z nim do szpitala. Została natychmiast położona na łóżko i zabrana na salę porodową. W trakcie przyjmowania trafiła na swojego lekarza ginekologa pod, którego była opieką przez całą ciążę. Mężczyzna w średnim wieku znał ją i pamiętał toteż nie miał problemu w trakcie jazdy przeprowadzić z nią wywiadu. Dopytał ją o alergię na leki, jej sprawowanie i przestrzeganie jego zaleceń w ciąży i podobne medyczne rzeczy, które musiały zostać zapisane przez niego. Zapytała go już leżąc o ważną dla niej samej kwestię. Nie wszystkie kobiety w takiej sytuacji miały komfort i trzymających za rękę swoich mężczyzn. Nurtowała ją kwestia wpuszczenia wraz z nią jej męża na porodówkę. Chciała i pragnęła mając tak wspaniałego mężczyznę obok siebie nawet teraz, by tam był. Gdyby dało radę mógłby w tym uczestniczyć. Wypłynęło na światło dziennie jedno jedyne pytanie siedzące i wijące się w jej głowie jak duch. Przed samym wjazdem na salę pomiędzy drzwiami na nią zapytała swojego lekarza :

— Panie doktorze czy mój mąż mógłby mi towarzyszyć podczas porodu?.

Lekarz popatrzył się to na nią to jej męża i był zdumiony. Podczas swojej kariery wielokrotnie spotykał się z tym pytaniem ciężarnych kobiet. Sam niegdyś będąc w podobnym wieku jak oni towarzyszył przy porodzie swojej żonie obserwując wszystko siedząc obok. Potrząsnął głową na swoje wspomnienia chcąc jej odpowiedzieć na zadane pytanie. Przeżył już wiele w swojej karierze lekarskiej pracując tu w szpitalu. Odłożył to na czym pisał, oddał położnej i uśmiechając się powiedział do niej :

— Oczywiście jeśli nie boi się widoku krwi i twojego bólu. Jestem za tym, aby mężowie byli przy tym obecni. Miałem już wiele samotnych matek płaczących za ojcami. Po powiedzeniu tego odezwał się jeszcze do Markusa poważnym tonem mówiąc :

— Bądź gotowy młody i złap ją mocno za rękę. Trzymajcie się dodał i wjechał łóżkiem już na samą porodówkę.

Uczestniczył w wielkim wydarzeniu i miał okazję zobaczyć jak naprawdę wygląda poród. Coś wielkiego niczym mistrzostwa świata, czy mecz piłki nożnej tak ujął to w myślach. Zgodnie z zaleceniem lekarskim trzymał ją mocno za rękę i obserwował wszystko co się działo. Jego żona co chwilę parła do przodu, wijąc z bólu i łez lecących jej po policzkach. Trudne chwile dla nich obojga, ale musieli to przejść i dać sobie radę. Jak najmocniej, ale byle by jej nie zranić. Wspierał ją i jeśli wymagała tego konieczność używał mocy. Lekarz tego nie czuł i nie widział, ale używał jej. Czuł dokładnie to samo co ona wirujący ból, wszystkie podnoszenia i ucisk ich synka chcącego już wyjść na świat. Byli dzielni oboje nie tylko rodząca Jane, ale i on wytrzymujący cały poród i ból związany z nim. 6 godzin tyle trwał jej pierwszy poród. Po 6 godzinach lekarz i położna wyjęli chłopca, owinęli go ręcznikiem i popatrzyli na nie. Lekarz od razu bez ceregieli stwierdził, iż jest ono zdrowe robiąc badania za jej zgodą i kiwnięciem głowy. W swoich notatkach i wywiadzie napisał poród przebiegł prawidłowo, nie było żadnych nieprawidłowości. Chłopiec urodził się zdrowy po badaniu nie stwierdziłem u niego żadnych chorób. Dnia 11 lipca 1920 o godzinie 18.24.Ważył 3 kilogramy. Mama biorąc go na ręce i mocno tuląc rozpłakała się. Nie mogła powstrzymać łez mając w swoim rękach i ramionach ich synka. Pocałowała go w czoło i tuliła nie kryjąc swojego szczęścia. Markus siedzący obok przez cały czas też zapłakał. To była ta sytuacja w życiu, kiedy facet nie musiał wstydzić się tego, że płaczę jak bóbr. Nie przecierał ich, one same kapały na podłogę jak kropelki deszczu. Oboje nazwali go Mark, ustalając to wcześniej jeszcze jak je planowali. Pocałował ją w czoło i po odpowiedzeniu na pytanie kotek czy chcesz wziąć nasz cud do rąk kiwnął zapłakany głową. Wziął go zawiniętego ręcznikiem do rąk jak prawdziwy mężczyzna i ojciec maluszka. Popatrzył mu prosto w oczy, swojemu kochanemu dziecku i uśmiechając się płakał. Zadane wtedy na polanie w świecie duchów pytanie jego duchowej córki wstrząsnęło nim, ale było prawdziwe. Teraz trzymając go na rękach, pełen emocji, płaczu, szczęścia i wiary w siebie już wiedział. Jedno pytanie tamto co usłyszał mogło być zadane każdemu mężczyźnie, którego partnerka była w ciąży. Zajmiesz się mną czy pójdziesz dmuchać z tą panią balony? Zwyczajowe, ale jak trudne i motywujące. Życiowy wybór jednocześnie trudny i prosty pozwalający na pełną odpowiedzialność, albo godzinną zabawę z dziwką i zdradę własnych wartości, łącznie ze związkiem budowanym na zaufaniu i prawdzie. Cały w skowronkach tak jak ona, trzymając chłopca, ruszającego nóżkami powiedział do niej :

— To takie piękne gwiazdko mieć dziecko z taką ślicznotką -po czym kładąc go już do kołyski stojącej obok niej dodał całując ich w czoło :

— Wszystko się zmieni kochanie. Musimy na razie ograniczyć nasze podróże i loty gdziekolwiek. Kocham cię i tego maluszka całym sercem.

Patrzyła na niego leżącego w kołysce pytając lekarza o to, kiedy będzie mogła wyjść ze szpitala ze swoimi mężczyznami. Odpowiedział jej krótko jutro po południu chcąc sprawdzić czy wszystko jest w porządku z nią po porodzie. Kiwnęła głową w jego stronę dziękując za informacje. Markus nie mógł już dłużej zostać w szpitalu, ze względu na porę i zmęczenie jakie go dotykało. Tak samo jak ona prawie nie spał i potrzebował już położyć się do łóżka. Zatroskana żona widząc go w takim stanie zanim sama zasnęła, złapała go za rękę i odparła troskliwie :

— Kotek już wystarczy ci wrażeń na dziś. Widziałeś to poród i narodziny naszego kochanego synka. Mnóstwo krwi, potu i łez wyleliśmy razem. Wróć do domku proszę i połóż się przyjedziesz już rano proszę misiek.

Nie kłócił się z nią i nie miał najmniejszego zamiaru tego robić. Jeśli by już do doszło do krzyków i wrzasków on by zamilczał i uspokajał ją. Nie lubił kłótni, wręcz nienawidził zwłaszcza z własną żoną o durne rzeczy czy błahostki. Ostatni raz pocałował ich na pożegnanie i ruszył już pieszo do domu. Dotarł do niego przemęczony przecierając czoło ze zmęczenia. Wziął bardzo głęboki oddech, paląc światło w przedpokoju. Jedyne co jeszcze zrobił przed zaśnięciem to wziął prysznic, umył zęby colgate total max i zaparzył herbatę malinową. Myślał o swoim synu tak intensywnie, że prawie nie mógł zasnąć. Jego narodziny były dla niego czymś więcej niż tylko wzięciem odpowiedzialności za siebie i rodzinę. To go zmieniło jeszcze bardziej i dopiero po jego ujrzeniu powiedział sobie sam jestem i czuje się dorosły i odpowiedzialny. Wyczuł, że jego żona myśli podobnie i w rzeczywistości tak było. Leżąc jeszcze na szpitalnym łóżku obok niego dopiero teraz czuła się prawdziwą kobietą. Wychowanie zawsze ma znaczenie pomyślała, ale to coś niezwykłego, dojrzałego i pięknego myślała dalej i patrząc na niego śpiącego sama przewróciła się na lewy bok głęboko zasypiając. On też po rozmyślaniach na temat życia i dzieci, położył się w ich łóżku i zasnął mając swoją rodzinę przed oczami.

Nigdy wcześniej nie słyszała i nie wypowiadała tego słowa z ust. To był temat tabu, albo słowo, które bała się mówić. Brzmiało wspaniale i mówiła to coraz pewniej z uśmiechem na twarzy i radością w swoim głosie. Przenikające ją od pewnego czasu wypowiadane tak często jak się da. Znane jako uczucie i emocja pozytywna rasom od wieków, przetaczająca się przez całe życie. Na początku jako pierwsi najczęściej dają ją rodzice, dziadkowie a potem koledzy, przyjaciele i ten jedyny, lub ta jedyna. Wchodziła w serce, nie chcąc już wychodzić. Powodowała przewrotne wielkie oczy, stado motylków w brzuchu, oraz coś co było chyba najcenniejsze uśmiech na twarzy i szczęście nie do opisania. Serce na jej ukłucie przyspieszało i biło nieporównywalnie szybciej. Miłość to było owe słowo, którego się bała i starała się go nie używać. W swoim domu pani delfin zarządziła wielkie zmiany chcąc je wprowadzić w życie. To miało zaimponować tej osobie dla, której jej serce waliło niczym młot. Zaczęła od wyrzucenia całego alkoholu jaki miała w domu. Wszystkie drogie alkohole w tym whisky z Norwegii i Polski, burbon, każda odmiana wódki i zostawionych na specjalnie okazje piw. Wyrzuciła je i wylała do kranu, nawet nie bacząc na cenę butelek. Od tego dnia miała nie pić i nie brać, ani kropli do ust nawet pod presją otoczenia. Stojąca na granicy uzależnienia i choroby alkoholowej Agate musiała już teraz otrząsnąć się i obudzić. Gdyby tego nie zrobiła teraz mogła skończyć w rynsztoku albo chlewie, stracić pracę i wszystkich przyjaciół łącznie z Jane. W jej głowie wytworzył się obraz co było by dalej i chciała by do tego doszło. Patrzyła na nie już wyrzucając wszystko do kosza z wielkim obrzydzeniem i swoistą hańbą. Od tego dnia miała już nigdy nie tknąć ani grama alkoholu walcząc z tym demonem, pokonującym w przeciągu roku ponad 2 miliardy 900 tysięcy ludzi i kolczatek włącznie. Przez zatracenie się w piciu wyglądała jak pani menel prosząca o pieniądze na alkohol. Wszystkie jej ubrania trzeba było przeprać i doprowadzić do porządku co uczyniła robiąc cztery wielkie prania i powiesiła je w suszarni. Czekała na niego i musiała jakoś wyglądać. Najpierw tutaj chciała go ugościć, by następnie iść na zaplanowaną przez niego randkę na miasto. Alexy tak nazywał się jej wybranek, którego poznała na ulicy w pobliżu jej szkoły gdzie pracowała. Przechodziła nią z walizką i klasówkami uczniów, by sprawdzić je na jutro. Nagle zobaczyła go, idącego drugą stroną chodnika. Zwróciła na niego uwagę i niechcący chcąc się zbliżyć uderzyła torebkę w jego klatkę piersiową. Miał 25 lat, był dość wysportowany i pełen uroku. Zwrócił na nią uwagę, puszczając oczko. Zatrzymał się na chwilę, puścił je po raz drugi i zapytał :

— Przepraszam ma pani może papierosa?

Kobieta aktualnie nie miała przy sobie paczki toteż odparła :

— Nie proszę pana. Mogę panu dać jedynie batonika zamiast papierosa.

Cały czas patrzył się nią, wyraźnie nie chcąc papierosa a coś zupełnie innego. Wyjął kartkę z kieszeni swoich dresów i po napisaniu czegoś na niej, schował ją do jej torebki mówiąc :

— To mój numer piękna. Zadzwoń, chętnie się z tobą umówię. Zachowaj go.

Nie mówiąc już nic, jednak idąc i wymachując rękoma rzuciła mu batonik z jakiś 15 metrów prosto w ręce. Wyskoczył i łapiąc to w locie podziękował jej i przypomniał o numerze. Ulicę dalej musiała stanąć na dłuższą chwilę, nie mogąc złapać oddechu. Serce biło tak szybko jak nigdy przedtem na jakiegoś mężczyznę, którego spotkała. Pomyślała o sobie jak o zwyczajowej bezdusznej szmacie, alkoholiczce i niedawnej udawanej prostytutce. Teraz przywdziewając niebieski kaptur i wyrzucając alkohol do śmieci czuła się wolna. Nie przyznawała się do tego nikomu, lecz tamtego dnia zakochała się pierwszy raz od dawna. Nie mogła zasnąć, przewracając się z boku na bok, w jej brzuchu pojawiły się przysłowiowe motylki powodujące ból głowy i zachwyt. Alexy zawrócił jej zbliżającej się do granicy 30 lat kobiecie oblewając jej serce lukrem i jak się okazało miłości. Spotykali się na mieście, po jej telefonie, kiedy oddzwoniła do niego. Zabierał ją, chcąc bliżej poznać, bo również spodobała mu się. Lubił takie panie wyglądem przypominające ją. Nie przeszkadzała mu różnica wieku niewielka między nimi i pociągała go fizycznie, ale i z charakteru. Zaczął klasycznie może niczym w szkole od zaproponowania teatru i spektaklu komedii romantycznej granej wtedy. Ukłucie Amora tak nazywała się komedia wystawiona w Nowojorskim Teatrze dla szerokiej publiki. Opowiadała ona w skrócie o namiętnej miłości dwóch kłócących się polskich rodów magnackich, chcących jedynie szczęścia dla swoich dzieci. Stylizowana na Romeo i Julię podobała się szerokiej publice, przez co grano ją już ponad dwa tygodnie. To była ich pierwsza randka, spotkanie zapoznawcze. Spędzili je bawiąc się i interesując wcale nie jak się spodziewali nudną sztuką. Mogli o niej porozmawiać i podzielić wrażeniami, idąc nocą przez miasto. Coraz bardziej była nim oczarowana, angażując się. To już nie był zwykły kolega, ziomek z którym można iść na piwo i porozmawiać o tym ile kobiet udało się zaliczyć, albo jak się układa w związku. Ktoś inny, wyjątkowy i czarujący. Mieszanka diabła i aniołka w tym jednym mężczyźnie. Teraz to ona jeszcze bojąc się i ukrywając pewne fakty szykowała się dla niego po miesiącu spotykania się. Po wyrzuceniu alkoholu ze swojego życia, oraz wzięciu orzeźwiającego zimnego prysznica postanowiła raz jedyny zaszaleć z ubraniem. Ubiorę się tak jak po walce z Jane pomyślała ubierając się. Jej styl ubioru bluza z kapturem, miecz w pasie i adidasy Nike miały mu pokazać, że jest silną kobietą umiejącą sobie radzić w życiu. Usmażyła i przygotowała naleśniki z twarogiem smażąc je samodzielnie. Postawiła to na stole, ubierając pod kaptur bluzkę z lekkim dekoltem odsłaniającym jej ledwo, lecz jednak widoczne piersi. Postawiła też Areusa jeżogrodzkie wino rocznik 78 specjalnie dla niego. Ona sama mając jeszcze syropy postawiła je na stół obiecując sobie nie tykać czerwonego wina. Zaskoczył ją po otwarciu drzwi mając za plecami bukiet pięknych róż kupionych trzy przecznice wcześniej w kwiaciarni. Przywitała go pocałunkiem namiętnym tak, że aż poleciał prawie prosto na nią. Wyjął kwiaty deklamując jak bardzo ją kocha i chce z nią być. Rozpłakała się, wkładając je do wazonu i zapraszając go do środka. Zwrócił uwagę na jej strój inny niż poprzednio. Zauważył to siadając już do stołu czekając na nią. Zdjęła go w głowy patrząc na niego i nalała sobie syropu nie wina. Był tym zaskoczony, lecz patrzył. Zajadała się naleśnikami, on również i nalał wina do tylko jednego kieliszka nie dwóch jak planował. Po skończonym posiłku wyjęła swój miecz wymachując nim chwilę w powietrzu. Kolejny raz zaskoczyła go i po chwili schowała. W odpowiedzi na jego pytanie odgarnęła włosy, pocałowała i powiedziała wyraźnie :

— To jaką mnie widzisz teraz nie odzwierciedla tego co było kiedyś kochanie.

Już trzeci raz miał to samo uczucie zaskoczenia. Przytulił ją na stojąco i po buzi w czoło odparł:

— Domyślam się o co chodzi. Zapomnij o tym co robiłaś i czego się dopuszczałaś. Ja mogę i z moją skromną księżniczką zawalczyć.

Znalazła po udanej kolacji na podwórku większy kij, rzucając mu go do ręki ponownie z kilku metrów. Skoczył po niego jak profesjonalny koszykarz, łapiąc w prawą rękę. Trzymał mocno i powiedział poważnie nie śmiejąc się :

— Powalczmy słońce. Tak też możemy spędzić czas. Dziękuje za kolacje tylko mam pytanie. Dlaczego nie piłaś ze mną wina?.

Wyjęła swój miecz będąc gotową. Chciała i musiała powiedzieć mu całą prawdę o sobie i odpowiedzieć bez cienia kłamstwa i ułudy na pytanie. Walczyła, ale nie tylko z nim a własną przeszłością kłębiącą się gdzieś głęboko w niej. Puściła mu buziaczka z ręki namiętnego i szykując się powiedziała :

— Wyznam ci to kocie w trakcie i opowiem wszystko jak na spowiedzi. Możesz mnie i pokonać słodziaku. Kocham cię i powiem prawdę.

Zaatakowała wolno w swoim stroju. To miała być swojego rodzaju rozliczenie całkowite i bez pokrycia z mroczną wersją siebie. Szła z miłością nie nienawiścią na niego zagryzając wargę i mrugając oczami. Walczyła z nim na samym chodniku, by następnie przeskoczyć nad ogrodzeniem i walcząc dalej. Jak w talii wyłożyła mu wszystkie karty a on odpowiadał jej spokojnie prosząc o dalszy ciąg. Dotrzymywał jej kroku i nie ustępował walcząc jedną ręką małym kijem. Przyjmował postawę szermierza i to niezwykle dobrego jak na swój wiek. Kilka razy przegrała płacząc ze wstydu, ale musiała to stoczyć. Gratulowała mu pocałunkami i opowiadała co się działo dalej. Słuchał z uwagą parując profesjonalnie kolejne ciosy jak na turnieju szermierzy światowej klasy. Mając otwarty umysł i uważnie słuchając poznał tragiczną przeszłość swojej ukochanej. Zachował swój humor, ale i powagę zmieniając rękę na lewą i w niej trzymał kija. Gdy skończyła opowiadać do końca a on jej wierny słuchacz był już dostatecznie zmęczony pokazała mu moc delfina. Poprosiła go o wyrzucenie kija w głąb ulicy i popatrzenia w jej stronę. Powiedziała to tak prawdziwie i szczerze zbierając się na odwagę i miała nadzieje, że on to zrozumie. Zrozumiał dosadnie pocieszając ją i nie krzycząc za to co było. Patrząc jaką posiada moc był tym zachwycony. Tym razem to jego serce zabiło szybciej na to co zobaczył. Ukazała mu całą swoją potęgę, lecz dobra. Szczerość i prawda to zastąpiło kłamstwo, ułudę i niepokój. Pani delfin tak jak świetlówka pomyślała o sobie jako o dobrej nauczycielce lubiąc samą siebie i swoją pracę. Rzucił kija w głąb, podchodząc do niej i tuląc. Kucnął i po wyczerpującym pojedynku z ukochaną przyjął w ostatniej fazie porażkę z godnością i znając już prawdę odparł :

— To nie twoja wina moja mała Agate. Zapominamy o tym idąc droga delfina. Dziękuje ci za szczerość. Świetnie walczysz moja księżniczko.

Kiwnęła głową kładąc swoją rękę na jego serce. To był gest miłości jestem tam, dziękuje że jesteś. Krótki, ale treściwy gest pokazał również on. Nic nie mówiąc złapał ją za rękę i pocałował w nią, chcąc być szarmanckim. Pożegnali się długim i namiętnym pocałunkiem koło jej domu czekając na szybką decyzję zamieszkania razem u niej. Ten dom w którym przez lata panowała samotność w końcu zaczął dzięki Alexowi tętnić życiem. Musiała się dowiedzieć cała drżąc ze szczęścia czy to osoba wybrana przez nie. Musiała o to zapytać, nie mogła po prostu wyrzucić ze swojej pamięci pięknego, ale i lekko pokręconego planu znalezienia jej chłopaka. Powiódł się i przebiegł pomyślnie jak obie chciały. Jedno spotkanie i pomoc a jak wiele to zmieniło w jej życiu. Wróciła do domu i zadzwoniła do niej wykręcając numer. Chwilę nie dłużej, bo nie chce jej zajmować czasu pomyślała czekając na odpowiedz po drugiej stronie słuchawki. Karmiła piersią swojego syna, kiedy nagle zadzwonił telefon. Z nim przy piersi trzymając go mocno, by mógł się najeść mlekiem złapała słuchawkę drugą wolną ręką i powiedziała :

— Tak słucham.

Prawie z płaczem ocierając łzy chusteczką odpowiedziała jej :

— Siema Jane moja droga mam pewne nurtujące mnie od dawna pytanie.

Skończyła już go karmić i oddała tacie, który siedział na kanapie. Domyślała się o co chodzi, ale chciała by to pytanie padło dotyczące tego co się wtedy stało przed i po. Wzięła gryz bułki z kokosem i odpowiedziała jej :

— O Dzień Dobry śmiało słucham pytania Agate.

— Zawahała się, lecz w końcu chcąc to z siebie wydusić zapytała ją :

— Czy on mój chłopak Alex to jest ten z twojego serca nieskończoności?

— Nie zwlekała wcale z odpowiedzią i od razu po usłyszeniu pytania odparła :

— Tak twoim wybrankiem wybranym przez nie jest właśnie Alex. Dbaj o niego kochana. Ja muszę wracać do dziecka -powiedziała słysząc jego płacz, bo wydawał się głodny.

Nie chcąc zabierać więcej czasu podziękowała jej za pomoc na sam koniec, rozłączając się. Wiedziała i była dumna jak paw mając co prawda od niedawna ale czasu w miłości się nie liczy kogoś takiego. Na jutrzejszą randkę z nim planowała się subtelnie umalować i założyć coś jeszcze bardziej kusego niż miała dzisiaj na sobie. Kochała go a uczucie to zostało zapisane na kartkach życia niezmazywalnym atramentowym piórem.

Iść w nieznane właśnie to miała zrobić. Ta droga prowadziła gdzieś i do czegoś czego nie znała. Strach i ukłucie lęku pojawiło się w niej. Już raz tak było jak tęczówka walczyła z pół demonem pokonując go i okazując litość nie chcąc go dobić. Pojawił się u niego lęk, towarzysząc mu przy walce. To zwyczajne uczucie, ale tym razem chodziło o coś więcej niż tylko walkę z czerwonym bossem satanistą. Zadzwoniła do niego sama z siebie prosząc o wybaczenie. Jego matka ta chcąca go kiedyś zabić jeszcze w brzuszku nagle zatelefonowała. Odebrał telefon i słysząc synu wybacz swojej zapłakanej do słuchawki mamy kruszył się. Nie chciała żadnych pieniędzy, jego kosztowności a jedynie wybaczenia. Nie myślała wtedy co robiła i dopiero po latach uderzyły ją uczucia i wyrzuty sumienia. Nie oczekiwała od razu słowa wybaczam, ale miała dobre intencje wyczuł to w trakcie rozmowy. Zapłakał, bo czegoś takiego nie oczekiwał od osoby, która go odrzuciła i uderzyła. Strach przez rozmową musiał zniknąć podobnie jak lęk o to, że może go uderzyć i skarcić po raz drugi. Rozmawiali bardzo długo i chcieli się zobaczyć na mieście w miejscu, gdzie to się stało. Ten sam sklep i okolica, gdzie został odrzucony i poniżony przez najbardziej kochaną osobę na świecie mamę.

Ewine będąc sceptycznie nastawiona do pomysłu swojego jeża najpierw zanim on się pokaże chciała sprawdzić jej prawdziwe zamiary. Miała rozpoznać niczym ich pani detektyw Kate po ruchach, mimice twarzy, oczach i poruszaniu ustami czy mówi prawdę. Chodziło jej jedynie o jego bezpieczeństwo i gdyby coś się działo miała zareagować ale słowem nie pięścią i przemocą. Płakał intensywnie starając się uspokoić na owe spotkanie. Koiła jego emocje i rozmawiała z nim. Ubrała się stosownie do sytuacji przed samym wyjściem i ruszyła do tego sklepu z nadzieją, że to spotkanie nie okaże się dla nich zgubne.

Dotarła prędko wręcz szybko i zobaczyła siedząca na schodach starą jeżycę. Zmarszczona 47 letnia pani mama Ilmuntusa jego prawdziwa rodzicielka siedziała schylona głową w dół. Widoczne już na jej ciele i twarzy szare kolce, pomarszczone i nie zakryte makijażem świadczyły o zbliżającej się starości. Zmarszczki i przekrzywiona ze względu na wiek i z brak ruchu gitarka również rzuciła się jej w oczy. Oczy zasmucone i pełne łez nie sztucznych a prawdziwych jak ocean. Popatrzyła na nią i mrugając zasmucona zapytała :

— Przepraszam panią, ale gdzie jest mój syn?. Chce go zobaczyć i coś mu powiedzieć. Nie mam złych zamiarów panienko.

Nie musiała jej nawet przeglądać. Nauczona przez Kate techniki polegającej na patrzeniu się z oczu i obserwowaniu ruchu warg wiedziała, że nie kłamie. Usiadła obok niej i odpowiadając na pytanie powiedziała :

— Pani syn chce się z panią zobaczyć również. On jest -uśmiechnęła się i włączyła kolczyki ukryte pod kolorowym kapturem. Pokazał się swojej mamie on sam we własnej kolczastej osobie. Popatrzył na nią nie z ukosa a z dobrocią jaką miał w sercu. Wtedy był urażony na sytuację, ale teraz to go zaskoczyło. Pomógł jej wstać i przytulił ją do swojej własnej skorupy rycząc. Kobieta nie mogła powstrzymać emocji mając w ramionach pierwszy raz swoje dziecko. Żałuje tego co chciałam zrobić synu odparła nie puszczając go spod serca. Tęczówka nie puścił jej i tulił. Świadomość, że nie miał wtedy wpływu na decyzję i mógł zginąć gdyby nie rodzina zastępcza i lekarz mający jedną zasadniczą cechę sumienie. Zrozumiała to i puściła syna po dłuższej chwili. Tęczówka będąc cały w emocjach powiedział jej po chwili:

— Wybaczam ci mamo. A co z tatą dalej go nie obchodzę? -zapytał rysując serce w powietrzu.

Kobieta przyjęła jego słowa płacząc. Słysząc wybaczam to jedno jedyne słowo, którego potrzebowała chciała wyjąć coś z torebki. Zajrzała do niej wyjmując kopertę najprawdopodobniej z jakąś ilością gotówki. Przetarła chusteczką łzy i wystawiając ją przed jego oblicze powiedziała skromnie :

— Proszę synu. W tej kopercie jest około 3000 tysiące orritków za te wszystkie lata, kiedy zachowywałam się jak dziwka.

Nie przyjął jej, nie chcąc tego. Czekał jedynie, aż jego mama powie kocham cię i przytuli go ponownie. Powiedział grzecznie do niej widząc kopertę :

— Chce wiedzieć mamo co z tatą. Powiedz mi a kasę zatrzymaj nie potrzebuje jej. Popełniłaś błąd, ale każdy z nich da się naprawić. Myślałem o tobie i cię kocham.

Przemogła się i musiała powiedzieć mu prawdę. Od czasu szpitala i nieudanej aborcji, nie utrzymywała z nim kontaktu. Nie chciała go znać a sama wiele lat po tym wydarzeniu, leczyła się psychiatrycznie z powodu wielkiej traumy wywołanej operacją. Doszła do siebie i latami myślała, aby odnaleźć syna błagając go na kolanach o wybaczenie. Uderzenie go było złe i okrutne i musiała za to srogo płacić. Nie umiała kłamać toteż odpowiadając na pytanie odparła :

— Twój ojciec nie potrafił tego zaakceptować a ja po latach terapii tak. Umarł 2 lata temu po egzorcyzmach prowadzonych na nim. Demon nazywał się na H tyle się dowiedziałam. Upił się po tym na śmierć synu i świat o nim zapomniał po czym dodała :

— Chce chociaż po części nadrobić stracony czas. Nie zawiodę cię synku słowo.

Wypowiadając te słowa zobaczył jej gest i wyraz twarzy. Prawdziwe i autentyczne nie fałszywe. Chciał i miał spędzać czas również ze swoją mamą, której wybaczył ów czyn. Ojcu nigdy nie wybaczył i miał go szczerze gdzieś. Cokolwiek z nim związane oprócz jego śmierci i jej przyczyn nie interesowało go. Wziął ją na długi spacer ulicami miasta oraz na najlepsze włoskie lody na Manhattanie. Rozmawiali cały czas bez przerwy o tym co się działo oraz o powodach powrotu. Dowiedział się naprawdę ciekawych faktów na jej temat zaczynając od lekarzy aż po odnalezienie jego śladów i dotarcie do niego. Szukała go i to było najważniejsze w całej tej historii. Rozmawiali prawie bez spania dobre dwie noce u niej w domu wyjaśniając sobie najważniejsze kwestie łącznie z ich relacją. Nie mógł postąpić inaczej, ale rozmowa o ojcu sprawiła mu swoisty ból. Płakał i łkał jak o tym słyszał. Tajemnicze okoliczności, ale jakże prawdziwe bo miały zostać potwierdzone. W trakcie nocnej i jakże udanej rozmowy przy kolacji siedzieli jedynie przy świeczkach i lampkach zapalonych w jej salonie. Co jakiś czas starsza pani jeż prosiła Ewine o opowiedzenie o sobie. Chciała poznać osobę, dzięki której jej syn przeżył i był w niej. Zaszczycona Ewine z uśmiechem odpowiadała na pytania zadawane w jej stronę, robiąc typowo domowe rzeczy. Włączała go kolczykami, by mógł jeszcze bardziej poczuć się synem a ona jego mamą. Częste przytulanie i całusy w policzek to było domeną, tych dwóch długich i prawie nieprzespanych nocy. Znając całość przebiegu egzorcyzmów a było 15 minut po północy Loren jego mama zapytała najpierw :

— Nie boisz się młoda damo tego co za chwilę usłyszysz?. Dziękuje za szczerość w naszych rozmowach.

Chorwatka kiwnęła głową i znając klimat dobrych, ale tylko i wyłącznie takich horrorów od Markusa czytając pewne książki postawiła jeszcze jedną świeczkę, zapaliła ją i powiedziała:

— Nie muszę się bać, bo w Kościele katolickim egzorcyzmy i ich odprawianie istnieje od wieków. Proszę opowiedzieć mi i mojemu jeżowi co naprawdę stało się z jego tatą. Wyszedł z niej i przytulił do mamy. Pocałowała go w policzek i powiedziała emocjonalnie rozpoczynając opowieść słowami :

— Twój tata a mój były chłopak był łasy na ładne kobiety i pieniądze. Podczas całego swojego życia zgromadził majątek większy niż ta wasza boss w kapturze. Był cyniczny i bogaty to go cechowało. Bawił się w giełdowe inwestycje i zmienił sekretarki jak rękawiczki po jednym skromnym numerku. Zerwałam z nim kiedy ty zostałeś już zabrany.

Musiał się napić i przetrawić najpierw te informacje. Wziął potężnego łyka wody prosząc o ciąg dalszy opowieści o tacie. Biorąc głęboki oddech i skupiając myśli powiedziała opowiadając dalej:

— Tak było przez wiele lat aż do tej feralnej nocy. Jego życie zajmowały firma, przelotny seks i bogactwo jakich mało. Pracował bo musiał tak słyszałam. Było tydzień przed świętem zmarłych a on wracał do domu ze swojego biura. 27 października to był ten dzień. To co działo się dalej możesz mi uwierzyć synu, albo uznać to za łgarstwo.

Czekał na dalszy ciąg opowiastki. Tak samo jak Ewine Ilmuntus wierzył w duchy i różnego rodzaju demony i cienie. To żadna nowość moja pani powiedział do niej słuchając mamy. Zamieniając się w słuch zanim poprosił o ciąg dalszy uśmiechnął się i powiedział :

— Mamo cienie i demony istnieją naprawdę. Widziałem to na własne oczy i walczyłem z jednym z nich. Mnie nic nie zaskoczy, lecz moja pani może się bać. Damy radę a teraz chce posłuchać dalej.

Zlękła się na dalszą jej część. Miała świadomość, że większość uznała by to za bujdy, ale nie jej syn. Uspokoiła się i swój rytm serce i zbierając się na wyznanie odparła :

— Tej nocy pogoda była niezwykle nieznośna. Wiał pioruńsko silny wiatr i zaczęło padać. On sobie szedł jak zawsze i wracał do domu, aż nagle się wyłoniła z deszczu na przeciwległej ulicy. Żadna dziwka, osoba spod ciemnej gwiazdy, ani biedna po prostu kobieta. Padało niesamowicie w końcu to jesień a nie słoneczne lato. Podszedł do niej nie mógł oderwać wzroku od tej, którą zobaczył. Ubrana w najdroższe ubrania, pomalowana niezwykle ostro cieniem do powiek. Jej twarz była odpicowana wiedziała co robi. Sukienka z Akirsu, drogie buty Z Mahansu i kosmetyki na, które nie stać przeciętną kobietę. Jego oczy świadczyły o zakochaniu się w nieznajomej i w istocie tak było. Podszedł do niej chcąc zaproponować numerek, jak to miał w zwyczaju. Zaciągnęła go za róg i chciała najpierw pieniądze i zamieszkać z nim. Zapytał, ale dlaczego chcesz je? Kobieta nie odpowiedziała tylko pokazała swoją prawdziwą demoniczną twarz z zakrzywionym grymasem i jaszczurzym ohydnym spojrzeniem. Demon ukazał mu się złapał za gardło, poddusił, skręcił mu obie ręce i wszedł tak głęboko gdzie nie sięga nawet wasze ostrze zaczynając nim coraz bardziej rządzić. Chwiał się na własnych nogach i wrócił jak zwykle do domu ciesząc się resztką nocy. Nie mógł spać, bo wspomnienie jego twarzy wywoływało strach.

Przerwała na chwilę opowieść chcąc uspokoić swoje strzepane nerwy. Napiła się uspokajających ziółek i zapytała syna czy się nie boi? Tęczówka pijąc ten sam napój poprosił ją o opisanie demona. Jeszcze do tego przejdę synu odparła kobieta prosząc Ewine. Zadała jej identyczne pytanie a gdy ta powiedziała jest w porządku proszę pani proszę mówić dalej kobieta odparła :

— Nie minęło wiele czasu, aż zaczął się zmieniać. Zaczęło się niewinne wyrzucał całą forsę kontrahentów biorąc ją dla siebie a wrogów chciał wręcz zabijać. Siedział większość czasu na ulicy, albo w swoim mieszkaniu. Niedaleko tego miejsca znajdował się kościół katolicki taki mały dla okolicznych parafian. On był wierzącym, więc chodził tam. Po przekroczeniu jego progu biorąc wodę święconą do ręki, zaczął się cały parzyć. Czuł przerażający ból. Jego reakcja na symbole religijne była agresywna. Podczas mszy wił się w ławce, pobił proboszcza podnoszącego hostię i wypił całą krew jaka była w kielichu. Wyszczerzał zęby, syczał i przeraźliwie piszczał na krzyż. Zamknął się w pokoju, ale często wybiegał też nagi na ulicę, pijąc mocz poważnie synu i jedząc śmieci. Proboszcz nie prosząc nawet o zgodę papieża i Watykan wezwał egzorcystę. Twój tata nie zabijał, ale karmił się cierpieniem bogatych zabierając im wszystko co do grosza. Spał na nich wręcz się bawił nimi śmiejąc się z tego. Żadna kobieta po tym co się działo w kościele i na ulicy nie chciała z nim spać. Jeden z nowojorskich egzorcystów po dokładnym zbadaniu przypadku, rozmowach z proboszczem i świadkami, oraz uzyskując zgodę Kurii i jego samego w agonii miał odprawiać egzorcyzm wyganiający demona. Zapytany przez lokalnego biskupa dlaczego chce się tego podjąć egzorcysta w dumą w głosie odpowiedział :

— Mam dopiero 23 lata a już wyganiałem niejednego demona. Każdy nasz brat czy siostra księdze biskupie zasługuje na pomoc.

Biskup pobłogosławił go i dodał tylko :

— Niech nasz Pan cię prowadzi.

Po raz trzeci przerwała i płakała, ale nie z jego powodu. Takich opętanych przez demony było znacznie więcej a przypadki śmiertelne również się zdarzały. Nierzadko, ale jednak pomyślała znów pijąc wodę, by ugasić pragnienie. Nie bał się pomimo targającymi tęczówką emocjami. Mógł przewidzieć dokładnie jaki jest ciąg dalszy, ale chciał by to dokończyła. Widział cienia wychodzącego z Agate i Mudricka, którego można było bez problemu nazwać czerwonym diabłem. Wyczuł jej emocje i empatyczne podejście do ostatniej jak przypuszczał części tego co się działo. Przytulił ją a że na zbliżała się już pierwsza w nocy rozpalił ostatnią dodatkową świeczkę w ciemnym pokoju. Strach nie może panować nad nikim mamo dokończ tą opowieść proszę odparła jeż. Zanim zaczęła mówić miała i obiecała opisać mu chociaż po krótce ową demonicę. Jaszczurzy język i oczy a raczej ich brak a jedynie spojówki i część rogówki czarna niczym smoła. Jej ciało pokrywały zielone i ohydne rany od cięć mieczem albo bardzo ostrym ostrzem. Miała je na całym ciele. Nie posiadała brzucha a rany krwiste i wyglądające ohydnie dawały jej przewagę przy opętaniu. Krótka spódniczka i całkowity brak nóg a jedynie góra z piersiami w ranach straszyły wszystkich. Poruszała się jakby latając a nie chodząc. Kobieta ostrzegając już naprawdę bez żartów, że to może być drastyczne odparła mówiąc dalej :

— Ten ksiądz ma teraz 25 lat i jest najmłodszym egzorcystą na całym świecie. Został wyznaczony i pojechał do niego od razu. Mój były nie wiedząc, że rozmawia z księdzem wpuścił go do pokoju. Zdejmując kurtkę odkrył sutannę, różaniec zawieszony w pasie i trybunał rzymski używany do Egzorcyzmów. Rzucił się na niego zamykając drzwi od pokoju potwornie sycząc. Otworzył je pokropił go wodą święconą i zaczął odprawiać egzorcyzm. Jęczał, wił się, żądał coraz więcej pieniędzy i słabł. Pomieszczenie było normalne podobnie jak ściany. Żadnych śladów, pazurów nic. Wychodził z niego ten potwór a on płakał i starał się bronić. Egzorcyzmy trwały ponad 8 godzin a przedstawił się jedynie jako demon zaczynający się na literę H. Miał różne nazwy od Pirlos, akamoto, bogatsza istota, lecz nie chciał przedstawić prawdziwego imienia. Udały się za pierwszym razem i demonica wyszła z niego rechocząc głośno. Mężczyzna, jednak nie czując się za dobrze pomimo, że się udały zachwiał się na barierce uderzając głową o szafki. Pomimo wysiłku i pomocy młodego kapelana zmarł w karetce po 50 minutach walki.

— Nie chciała przedłużać tego co mówiła. Tylko tyle wiedziała i nie znała ich dokładnego przebiegu co do szczegółów. Zrelacjonowała mu tylko to co chciał wiedzieć o swoim ojcu. Nie chciała go już dłużej niepokoić, dlatego miała już położyć się spać. Podziękował jej i bez spoglądania na księgę demonów przypomniał sobie imię pani cień, pochodzące z niej. Niedawno czytał ją, bo sam posiadał kserowaną kopię. Na wszelki wypadek, gdyby działo się coś niedobrego każdy z nich, łącznie z nim pożyczył od Astonów ten starodruk i za własne pieniądze kserował go. Wpadło mu to do głowy ta myśl ukryta, gdzieś głęboko, ale to na pewno o nią chodziło. Zastanawiał się nad tym dłuższą chwilę, ale był pewny na 100 %. Jego mama przysypiała to było widać i słychać po jej ziewaniu. Dał jej jeszcze coś do picia i powiedział po skończonej przez nią opowieści :

— Hirrens mamo. Imię na H a to jest jedyne, które pasuje. To pani cień pieniędzy i materializmu. Przybiera dokładnie taką postać jaką opisałaś. Jaszczurzy język z ranami na ciele. Atakuje bogatych i cynicznych, opętuje ich i próbuje zabić. Tak jest napisane w książce.

— W istocie synu to może być ona. Nie szkoda mi twojego ojca. Znalazłam w dzisiejszej gazecie jeszcze pewne ogłoszenie może cię zainteresuje. Oddaj Ewine na chwilę.

Pokazała się już naprawdę zmęczona i śpiąca. Zaproponowała jej pójście spać i sprawdzenie ogłoszenia wczesnym rankiem. Loren nalegała na dzisiaj i skwitowała to zdaniem :

— Chociaż spójrz proszę cię. Obiecuje iść spać już po obejrzeniu.

Kiwnęła głową biorąc ją do rąk. Otworzyła na 6 stronie, bo tam się znajdowało. Zwyczajne ogłoszenie o tytule i ty możesz leczyć z demonów zdecydowanie ich zaciekawiło. Dalej było napisane o tym jak zapisać się i uczęszczać przez dokładnie 4 tygodnie na kurs, albo inaczej szkolenie egzorcysty. Organizowane przez kurię kursy zwieńczone egzaminem po którego zdaniu mogło się odprawiać egzorcyzmy miały na celu również pomoc opętanym. W całym mieście było jedynie kilku z nich z prawdziwego zdarzenia. Starzy, ale jednak zmęczeni mogli potrzebować pomocy. Chcieli odstąpić miejsca młodszym współpracując z nimi lub ucząc ich swojego fachu. Każdy ksiądz i świecki mógł się zapisać na to i spróbować swoich sił. Na samym końcu znajdował się numer do kurii i biskupa organizatora ów kursu. To ciekawe pomyślała i chciała zanim zadzwoni skonsultować to jeszcze z tęczówką swoim jeżykiem. Popatrzył na to łagodnym okiem i jedyne co powiedział na to brzmiało:

— To jest pomoc jak każda inna. Jeśli jest możliwość bycia egzorcystą skorzystam z tego. Wyjadaczy z tej dziedziny jest niewielu. Jestem za a teraz połóżmy się już.

Położyli się oboje do łóżek oczekując na sen, który miał chwilę później nadejść a Ilmuntus miał śnić o samym kursie na, który miał się zapisać następnego poranka.

Od pewnego czasu naprawdę dziwnie się zachowywał w stosunku do niej i ich syna. Od porodu minęły równe cztery może pięć tygodni a on zmieniał się z każdym dniem. Zachowanie wręcz nieadekwatne do sytuacji, ale w istocie tak było. Zaczęło się niewinnie od tego, że nic mu się nie podobało. Każdą czynność jaką wykonywał począwszy od przewijania swojego malutkiego synka do nocnego seksu z nią i jedzenia. Stawał się coraz bardziej apatyczny i brzydził się jej kuchnią. Reagował złością i agresją, nawet na najmniejszy błąd w przygotowaniu posiłku. Starała się dostosować do jej nowych, nagłych i ohydnych preferencji w łóżku. To co proponował brzydziło ją, ale nie miała wyboru. Seks od tyłu, który ją bolał, taczka i inne wymagające chorej fantazji i równowagi pozycje. To był obowiązek, jakby była służką a nie jego żoną. Szła z nim do niego i godziła się nawet na uderzenia jak w książkach przesiąkniętych erotyką i BDSM. Wcale tego nie lubiła i na odstresowanie uciekała od tego w książki i zajmowanie się swoim synkiem. Rola mamy wymagała poświęceń i pełnego zaangażowania, nawet w takim kryzysie. Pomyślała sobie przetrwamy to jesteśmy silni jak za dawnych czasów. Każdego dnia płakała i odmawiała robienia tych ohydnych rzeczy oprócz loda, bo jedynie to jej odpuścił, kiedy był sobą i nie chciał ani prosił. Tłumaczyła się złym stanem zdrowia, oraz opieką nad synem i zwrócenie na niego uwagi. Kiwał głową i wychodził jako głowa rodziny do pracy zostawiając ją samą z dzieckiem. Była coraz bardziej zaniepokojona jego zachowaniem. Zajmował się swoim synem po powrocie, ale wcale nie z przyjemności a przymusu jako, że był jego ojcem. To również zwróciło jej uwagę i chciała z nim porozmawiać o tym co się dzieje u nich w domu od pięciu tygodni i jego zachowaniu względem swojej rodziny. Unikał jej albo wymigiwał się od odpowiedzi, nie chcąc nawet patrzeć jej prosto w oczy. Bronił się pracą, natłokiem obowiązków i brakiem seksu argumentując to właśnie tym. Pierwszy raz, ale musiała na niego ostro krzyczeć broniąc się. Zaczęli się kłócić, bardziej dyskutować, bo jeszcze wiedziała w nim cząstkę tego, którego poślubiła. Ostatnia nadzieja według niej jeszcze nie zgasła, więc dała mu szansę na zmianę i przemówiła do rozumu. Posłuchał jej, przeprosił i sam zastanawiał się co się dzieje. Obiecał poprawę i uwierzyła mu dla ich dobra. Przez kilka następnych dni był sobą i starał się taki być. Całował ją w czoło po powrocie z pracy i z ochotą zajmował się dzieckiem i nią już nie proponując BDSM. W dzień starał zachowywać się normalnie, ale w nocy było dużo gorzej. Rzeczywiście miał pod wieczór pewne wybuchy złości, ale nie bezpośrednio na nich. Uspokajał się nią, albo schowanymi do szafki tabletkami. Pozwalała mu na to codziennie, czując coś złego. Brał je popijając wodą i uspokajał się chociaż na chwilę. Te noce od kiedy nie wiedziała co się dzieje były koszmarem. Śpiąc obok niego i synka ułożonego w kołysce wszystko słyszała i widziała. To nie było normalne jak u niej, kiedy po tym wydarzeniu jedną noc wiła się na łóżku i została przebudzona natychmiast z letargu i złych myśli. Pomiędzy 2 a 3 w nocy według katolickiego obrządku to była godzina zła i wychodzących cieni. W niej właśnie jej ukochany mąż wił się na łóżku, podnosił, przez sen lewitował, wydawał z siebie ohydne, wręcz ogłaszające czyjąś śmierć dźwięki i drapał całe łóżko chcąc je zjeść jak kanapkę. Skakał po nim, lecz to nie był koniec koszmaru na jawie. Wydawał z siebie dźwięki nie tylko te przypominające śmierć, ale i inne dużo bardziej przerażające. Słyszała zwierzęce odgłosy typowe niczym w zoo w którym przebywają. Gazela, Lew, Wilk, Kruk, Orzeł, Aligator, Krokodyl i wiele innych dzikich drapieżników. Drapał również ściany i szafki reagując jak zwierzę na prostą komendę, kiedy starała się go uciszyć mówiąc łagodnie kotek przestań. Reagował i stopował się na chwilę, aby dalej robić to coraz mocniej. Był odwrócony plecami i pomimo próśb nie pokazywał swojej twarzy. To ją również niepokoiło dlaczego nie chciał się odwrócić i się pokazać. Po tylu latach razem nagle nie chce pokazać swojej przystojnej twarzy. To dziwne pomyślała, próbując zasnąć kładąc się na lewy bok, którego nienawidziła. Nie mogła i przebudzała się co chwilę chcąc spać. Mark wyczuł co robi jego tata i zaczął się szamotać w swojej kołysce. Ruszał nóżkami i wyrażał swoje niezadowolenie płaczem i głośnymi jękami. Bał się to było od razu widać i tak było co noc pomiędzy tą godziną. Przecierała oczy, podnosiła się z łóżka i brała go na ręce kołysząc do snu. Chłopiec był głodny nawet w środku nocy i wyrażał to machając rączkami wokół piersi. Dawała mu jeść i starała uspokoić nie zwracając uwagi na Markusa o którego martwiła się coraz bardziej nie na żarty. Przestał kiedy na zegarze minęła godzina 3 i zasnął normalnie, jakby nic się nie stało. Nie chciała nawet dać mu syna do rąk i sama się nim zajęła. To się powtarzało i nie było komfortowe dla nikogo. Nie wysypiała się przez to i funkcjonowała niczym zombie łaknący mózgu. Musiała coś zaradzić i nie było wyboru dla dobra jej i swojego syna. Jeśli do końca tygodnia dalej się to będzie powtarzać zabiorę go do moich rodziców pomyślała dalej i przysnęła.

Cały czas jak przewidziała do końca tygodnia było to samo a bywało wręcz strasznie. Oprócz krzyków zwierząt na ścianach pojawiały się dziwne obrazy i cienie przelatujące przez nie i cały ich pokój. Był to jego cień, ale w postaciach zwierząt z szeroko otwartymi paszczami i oczami gotowymi do ataku, ostatecznego cięcia i z czerwonymi oczami. Chciała wykorzystać jeszcze moc, ale to nie duchy wywoływały takie odrażające obrazy w ich sypialni a coś zupełnie innego. Przeniosła kołyskę do salonu, zamknęła mu drzwi w ciemności i poszła tam przenosząc się dopóki to się nie skończy. Rozchodził się jednak po całym domu a zwierzęta latały niczym podświetlone przez lampy po całym domu wydając z siebie słyszalne dźwięki. Przestały, ale ona bała się tu być coraz bardziej. Miała dowiedzieć się co jest grane, ale dopiero jutro, bo po takiej walce zmęczona zasnęła na ich kanapie. Wyszedł jak zawsze do pracy całując ją w czoło i ich synka. Powiedział do nich miło i grzecznie na pożegnanie wracam niedługo kocham was starając się znowu ukryć twarz pod kapturem. Po jego wyjściu mając naprawdę dość bezsennych nocy i ciągłych niewiadomych, oraz ukrywania czegoś przed nią zadzwoniła do swoich rodziców z prośbą o pomoc. Musiała tu być sama chociaż na moment nie chcąc narazić dziecka na niebezpieczeństwo związane z jego ojcem. Państwo Astonowie siedzieli sobie na werandzie, kiedy nagle z miłej rozmowy o starych czasach obudził ich telefon córki. Tym razem wstała do niego jej mama chcąca dowiedzieć się co słychać u córki. Wzięła go do ręki i powiedziała :

— Hej córeczko.

Dziewczyna trzymając jedną ręka słuchawkę a drugą synka przy piersi odpowiedziała :

— Cześć mamo potrzebuje waszej pomocy.

Zareagowała emocjonalnie i chciała wysłuchać o jaką pomoc chodzi i pomóc jej. Odłożyła więc herbatę i powiedziała :

— Zawsze ci z tatą pomożemy skarbie. Co się stało? Co u ciebie słychać?.

Tonalnym i prawie zapłakanym głosem bez owijania w bawełnę powiedziała do swojej mamy:

— Markus ostatnio zachowuje się naprawdę dziwnie. Drapie ściany w naszej sypialni, wydaje zwierzęce odgłosy nie sam z siebie i mało brakuje a by krzyknął. Nie chce pokazywać twarzy a przez sen lewituje i piszczy. Zabierzcie proszę Marka do siebie na kilka dni do czasu wyjaśnienia tego proszę. Dam wam mleko w butelce, bo muszę tu zostać.

Powiedziała od tym mężowi przekazując wieści o niej i Markusie. Sami zmartwili się i chcieli wiedzieć co naprawdę jest grane. James dopił kawę i sam wziął telefon mówiąc :

— Młoda są w Biblii pewne sceny przypominające nie takie, ale podobne zachowanie. On może być opętany przez diabła. Musisz go sprawdzić to ci radzi twój staruszek.

Zaszokowana informacją mogącą być rozwiązaniem zagadki, ale jakże straszne i mrożące krew w jej żyłach zapytała swojego taty :

— Jak mam go sprawdzić tato pod jakim kątem? -zapytała ruszając kołyską.

Zastanowił się nad odpowiedzą mając w pamięci słowa swojej córki. Powiedziała mu kiedyś dając tą samą skserowaną księgę z bieguna jako prezent za całe wychowanie, według niej najlepsze jakie miała, że tutaj demony nazywają się cieniami i są takie same jak w Biblii. Wziął je sobie do serca i zanim odpowiedział oddał słuchawkę żonie. Scarlett podchodząc do tego bardzo emocjonalnie, lubiąc Markusa od samego początku odparła jej :

— Spróbuj z nim jeszcze porozmawiać jak przyjedziesz z naszym wnukiem. Jeśli to naprawdę nie zadziała, tata powie ci jak go sprawdzić pod kątem opętania. Trantis u nas był z Astrid ostatnio. Wszystko u niego w porządku. Potrafisz rozmawiać Jane mówi ci to twoja mama.

Miała absolutną rację w tym co mówiła. Potrafiła rozmawiać i starała się łagodzić konflikty nie ostrzem a zwykłą rozmową. Jej mama chciała dla nich dobrze. Wiedziała, że lubi Markusa podobnie jak tata, który wręcz go kochał jak syna. Oni jak i pewnie jego rodzice lubiący ją martwili się o niego. Oddała słuchawkę mężowi całując. Mając ją w ręku jej tata po dłuższym zastanowieniu się odparł jej :

— Weź Pismo Święte i czytaj je sobie jak książkę i zobacz jak zareaguje. Jak będzie chciał ostro dawać nura odmów mu grzecznie i też zobacz jak zareaguje. Zachowuj się, gdyby się nic nie stało. Jeśli zaatakuje, albo znowu to się zacznie w nocy musisz iść do księdza egzorcysty, albo kolczatki młoda. On to dokładnie sprawdzi.

— Dziękuje tato. Odwiedzę jeszcze misia po drodze i idę do was kocham.

— My ciebie też -odparli kończąc rozmowę.

Najzwyczajniej w świecie wyszła z dzieckiem w wózeczku udając się najpierw do misia. Wzięła ze sobą jedynie mleko w butelce, pampersy i to co było konieczne trzymając wszystko w torebce. Bez zwłoki tak jak zaplanowała, by odpocząć przez chwilę udała się najkrótszą możliwą drogą do domu Trantisa i jego rodziny marząc o spokojnej rozmowie przy herbacie i chwili relaksu. Spędziła z nim trochę czasu słuchając co u niego słychać i opiekując się małym. Miała mu wszystko powiedzieć w końcu był jej rodziną tak jak Astrid i zamierzała będąc u niego powiedzieć mu prawdę o tych zjawiskach. Wszystko w porządku moja pani tak jej powiedział podczas rozmowy. Dowiedziała się z niej, iż pracował dalej na kasie, miał szczęśliwą rodzinę, ale i czegoś naprawdę ciekawego o czym wcześniej nie wspominał jej a jedynie swojej żonie i Riley siedzącej mu na kolanach. Dopił herbatę owocową i rozweselił ją mówiąc :

— On na pewno się wyleczy moja pani, ale dam ci radę. Jak naprawdę jest opętany nie będziesz miała wyboru. Będziesz go musiała uderzyć w twarz, jak zaatakuje. Bądź silna Jane i powiedz sobie robię to dla twojego dobra. Dziękuje, że mi powiedziałaś o tym co się dzieje u was.

— Drobiazg Trantis. Jesteście przecież dla mnie jak rodzina. Na pewno tak zrobię. A teraz słucham o czym mi mój kochany miś nie powiedział jak zdzwoniłam z budki miejskiej.

Przytulił ją do ramienia i podniósł trzymając obiema rękoma, by nie spadła. Dziewczynka trzymała się mocno podpierając się i całując mu policzek. Puścił ją po chwili i powiedział :

— Każdy na jakąś słabość. Jedni do tańca, inni wspinaczki i przygód. Zacząłem u nas w domu pracować z ludźmi. Przychodzą do mnie poćwiczyć jogę czy fitness. Jestem całkiem wysportowany jak na misia. Staram się o trenera personalnego, ale jeszcze z tym nie wiadomo. Przychodzi tu nawet Kate i Grace przed jakąś ważną akcją, by poćwiczyć ze mną.

— Cieszę się kochany. Realizuj to i informuj co dalej z tym. Musimy już iść do moich rodziców -odparła zza progu drzwi już ubrana żegnając się z nimi.

Pomógł jej jedynie wyprowadzić wózek za drzwi swojego bloku i przytulił ją na pożegnanie mówiąc słowa :

— Dasz sobie z nim radę moja pani. Trzymaj się, po czym pocałował jej dziecko w czoło idąc już do siebie.

Dotarła do domu swoich rodziców nie chcąc siedzieć zbyt długo. Miała wypić jedynie herbatę i iść z powrotem do domu. Zasiedziała się u misia jak zwykle i wolała być w domu przed jego powrotem z pracy. Musiała mu jeszcze coś ugotować na obiad i dać jeść pomimo lęku przed nim. Zaprosili ją do środka i obiecali zając się swoim wnukiem należycie przez kilka dni. Wyjaśniła im jeszcze wszystko dokładnie patrząc na zegarek, by się nie spóźnić. Wiedzieli o tym dlatego nie zatrzymywali jej już dłużej. Pożegnała się jakby to była chwila ze swoim synkiem obiecując, że wróci jak najszybciej do niego i zajmie się nim. To ze względów bezpieczeństwa synku odparła do niego tuląc go i całując. Pomachał jej nóżkami i popatrzył na swoją mamę, otwierając szeroko buzię. Nie rozumiał co się dzieje, ale miał nadzieje, że szybko do niego wróci.

Zdążyła piętnaście minut przed czasem i musiała coś wymyślić na ich obiad. Przebrała się po powrocie i wyglądała jak ulicznica chcąc go sprawdzić zgodnie z planem. Odsłonięte całe nogi, mini spódniczka, bose stopy, stringi, oraz bluzka z głębokim dekoltem wręcz osłaniającym jej duże piersi. Wymyśliła zapiekankę i mając do dyspozycji odpowiednie bułki i składniki zrobiła ją wrzucając do piekarnika. Oddychała płytko i wymachiwała mieczem naokoło kuchni luzując się przed spotkaniem z mężem. Nie była już aż taka chuda ważąc 72 kilogramy, ale mogła jeszcze wykonywać salta i przewroty uważając na ich posiłek. Odłożyła go na miejsce i stojąc odwrócona przodem tak ubrana wyczekiwała go i jego reakcji na szykowaną niespodziankę. Wzięła zgodnie z radą taty Pismo Święte i siedząc przy stole czytała je jak zwykłą książkę.

Wparował do domu i zobaczył to co ma w ręku nawet z daleka. Myślał, że to po prostu książka, ale tak nie było. Już nie był sobą i częściowo podwinął kaptur pokazując twarz. Miał ranę i szramę na prawym ucho i w okolicy lewego oka. Krwawiła, ale miał to głęboko gdzieś, bo nie wiedział skąd się wzięła. Reszty nie pokazał, ale jego oczy nie były naturalne. Czarne, albo szare jak zdołała popatrzeć w nie przed krótką chwilę. Zanim je zakrył zacisnął zęby na to co czytała i ryknął gwałtownie. Przewróciła kartkę i łagodnym tonem powiedziała do niego :

— Markusie czytam sobie Biblię. Proszę to zapiekanka dla ciebie na obiad po pracy kocie.

Ryknął kolejny raz i po raz drugi zaciskając zęby. Odłożyła ją na miejsce i dodała :

— Zjedź skarbie proszę. Na pewno jesteś głodny. Zjadł ją jeszcze wręcz jak pies trzema wielkimi kęsami nawet nie dziękując za posiłek ani nie witając się z nią na wejściu. Wypił stojące obok mleko i z furią w głosie ryknął w jej stronę :

— Zabierz to ode mnie szmato bo dostaniesz w pysk. Spróbuj to kurwa czytać drugi raz to mnie popamiętasz. Z dupy ta zapiekanka ja chce coś innego niż obiad.

Grzecznie, ale przestraszona jego głosem i postawą podeszła do niego i zapytała płacząc bo ryknął na nią :

— Misiek co się stało? Porozmawiaj ze mną jak masz jakiś problem. Ja ci pomogę kochanie moje i mój mężu.

Nie odpowiedział nic a jego głos zaczął się zmieniać. Wcześniej to występowało jedynie w nocy i to między drugą a trzecią a nie około godziny 14 po popołudniu. Miał dość jej pytań i tego, że kobieta go pyta. Głosem przypominającym połączenie owcy i kruka odparł :

— Nic się kurwa nie stało dziwko. Może poza tym, że ta praca jest wkurwiająca. Jak będziesz się opierać zabije cię, nie żartuje. Nie czytaj tego przy mnie i nie patrz na krzyż bo cię stuknę. Popatrzyła na zawieszony krzyż i w odruchu zdjęła go ze ściany. Pochodził jeszcze z czasów, kiedy uczęszczała ona do kościoła. Mając go w ręku podstawiła go pod jego oblicze krzycząc jak on :

— Oddaj mi Markusa sukinsynu. Chce odzyskać mojego męża.

Syczał i zwijał się w kulkę na widok krzyża. Jęczał, jakby piekło go całe ciało łącznie z twarzą. Zmienił swoją pozycję i zaczął chodzić pająkiem sycząc i wystawiając dwa razy język w jej stronę. Ryknął gasząc połowę świateł w pomieszczeniu i odparł :

— Twojego lubego już nie ma. Jest pod moim wpływem ty irytująca śmieciowa kurwo. Obciągniesz mi najpierw a potem się dasz ruchać w dupę.

Cofnęła się z krzyżem próbując się nie potknąć. Musiała zachować spokój, ale nie mogła. On naprawdę był opętany. Nie wiedziała jedynie przez jakiego cienia bądź cienie, bo mogło być ich kilka. Myślała że przeklina więcej od tych kilku tygodni przez problemy w pracy. Myślała sobie coś zrobiłam, ale nie miała na niego wpływu, ani na to co się stało. Musiała walczyć nawet jeśli nie miało to sensu. Panowała prawie całkowita ciemność a ściany lawirowały tym czego się spodziewała zwierzęcymi obrazami. Zapaliła światło guzikiem bo też się tego bała. Ciemności i bycia w niej dlatego musiała zapalić światło. Przyczajona niczym tygrys polujący na ofiarę odpowiedziała mu :

— Mogę ci wytrzepać skarbie i normalnie wejdziesz we mnie. Nie kocie nie mogę i dobrze o tym wiesz. Nie zrobię tego misiaczku, nigdy w życiu.

Zasyczał i rycząc nie hamował ręki i uderzył ją w twarz prosto w prawy policzek. Uderzył drugi raz, ale ona zatrzymała jego ręką jak on jej wtedy przed pizzerią. Popchnęła go i ze łzami w oczach kopnęła w podbródek. Wystawił swoje zęby i rycząc tak głośno iż słyszała go cała okolica krzyknął :

— Zapłacisz za to głową pizdo. Odmawiasz swojemu mężowi seksu i loda. Haha tamta którą pieprzyłem w pracy była dużo lepsza. Na biurku a jakie miała cycki i cipkę lepszą od twojej. Ah a jak ciągnie miód malina. Nie żałuje kurwa, bo ty jesteś lamuską w łóżku. Ciągle tylko misjonarz i nic więcej. Pizda i gruba szmata, rozżutna kurwa nic więcej nie jego żona. Nie chciałem małżeństwa tylko się wyszaleć. Na kolana dziwko już. A Kościół katolicki i inne rasy to jebane ścierwo tak samo jak te nasze jeżyce.

Przesunął lodówkę prosto na nią chcąc ją zabić. Zrobił to siłą cienia niczego nie żałując. Wykonała przewrót w przód w ostatniej chwili. Mieczem nie mogła zdziałać tutaj nic, ani swoim strojem mającym być testem i niespodzianką. Ostatni raz próbowała przemówić mu do rozsądku. Chciała to zrobić, pomimo tego, że po tym co usłyszała zrobiło jej się niezwykle przykro i płakała. Pomyślała wtedy dobrze, ale to tym by mnie zabił na pewno odparła do samej siebie zapłakana. W tamtym momencie nie myślała o zdradzie jakiej się dopuścił, ale by go uwolnić spod wpływu cieni, bo na pewno było ich więcej. Ostatni raz bez żadnej broni, ani swojej mocy, której próbowała użyć, lecz nawet to nie pomogło powiedziała:

— Przeszliśmy razem wiele kocie. Wróć do mnie proszę. Tęsknię za tobą. Za moim czułym, kochanym i troskliwym Markusem, którego pokochałam.

Znów nie posłuchał i nie docierało to do niego wcale. Słysząc słowo odmawiam ci, nie mogę podburzyła go jeszcze bardziej. Demon sterujący nim uderzył ją po raz trzeci w pierś oraz wyrostek i powiedział :

— Skoro nie chcesz być posłuszna zginiesz jak mówiłem. Sprowadzę sobie następną laskę dużo lepszą. To gówno i skurwysyństwo co mam na palcu nic nie znaczy dla mnie. Ale zachowam to badziewie dla świętego spokoju. Twój mąż już nie żyje. Żegnaj.

Ryknął i zasyczał tak potężnie jak betoniarka jadąca po drodze z głośnym silnikiem. Nie miała wcale szans, ale się starała. To ją podniosło w górę a on wystawiając paszczę do przodu ryknął drugi raz rozbijając wszystkie naczynia i drzwi w całym domu. Wisiała w powietrzu a on uderzył ją jeszcze raz, ugryzł w rękę zdzierając skórę jak zwierzę i wyrzucił jak nic nie znaczącą zabawkę. Jane wyleciała z domu na parterze przez okno przebijając sobie wszystko co mogła potłuczonym szkłem. Wylądowała na trawniku dwie przecznice dalej i z potwornego bólu widząc krew po dłuższej chwili straciła przytomność.

Słyszała tylko jakiejś głosy wokoło siebie. Z każdego skrawka jej ciała leciała krew czuła to, ale nie mogła popatrzeć na to. Potraktował ją jak szmatę, którą można wyrzucić na śmietnik po tylu latach. Miała świadomość rozmowy z nim o zdradzie po egzorcyzmach jakie na pewno go czekały. Spięła się, czując że prawdziwy Markus nigdy by tego nie zrobił wobec swojej pięknej żony. Patrząc na jego demoniczną i przerażającą wersję zdawała sobie sprawę, że zdrada była nieświadoma. Nie patrzyła na to jak ją zdradził, ale pod wpływem czego był. Nie musiała analizować sytuacji z inną kobietą z którą spał. Okropnie ją to bolało wszystko co powiedział zwłaszcza o obrączce symbolu miłości i najważniejszej rzeczy, jaką mogli mieć w swoim życiu oprócz dziecka. Usłyszała musimy jej to wyjąć i zaszyć jak najszybciej inaczej się wykrwawi na śmierć Ewine. Powoli z pomocą leków i środków znieczulających na środku trawnika wyjmowali jej szkło z ciała. Czuwali nad nią bo ktoś delikatnie dotykał i głaskał jej poranioną twarz. Dostała drugi zastrzyk sycząc z bólu i rozpaczy. Dokładnie słyszała trzy głosy i czuła tyle samo dłoni. Jedna trzymała ją za głowę, druga delikatnie starając się nie uszkodzić tkanek i narządów wyjmowała całe szkło prawdopodobnie pakując je, albo wyrzucając do kosza. Ostatnia kolczasta trzymała ją mocno za rękę i głaskała. Spała i nie otwierała oczu czując ból i nakładanie opatrunków na siebie. Poznała go to był Trantis i nie mogła się mylić. Drugim był Ilmuntus pomagający przy zakładaniu po wyjęciu już wszystkich odłamków szkła z jej ciała nawet z muszelki i piersi. Miała jedynie nadzieje na brak blizn w tych okolicach. Zejdą jej ujął to trzeci głos zawiązując jej prawą nogę. Wiesz kiedy zapytał Miś martwiąc się o nią. Trzeci głos lekko zasmucony odpowiedział im. Kilka miesięcy do roku. Zostaną jej blizny na prawej piersi i udzie to będzie schodzić najdłużej, jeśli w ogóle zejdzie. Może nie zejść nigdy. Zrobiłem co mogłem reszta będzie się goić. Otworzyła powoli oczy dostrzegając bandaże i opatrunki na całym ciele. Kręciło jej się w głowie co było normalne przy lekach jakie jej podał. Mrugnęła i spostrzegła trzecią postać. Prawie nie mogła się ruszać więc zdziwiona tym wszystkim zapytała :

— Co wy tu robicie moi drodzy?

— Numbris bo to on był słyszalny jako trzeci wraz z misiem podnieśli ją oboje za ręce, by usiadła. Starszy jeż kucnął obok i odpowiedział jej mówiąc :

— Miś zadzwonił do mnie i powiedział, że możesz potrzebować pomocy. Wyczuł niebezpieczeństwo młoda. Ilmuntus jest po skończonym kursie egzorcysty już to robił i również może pomóc. Wiem o tym co nieco co Jane.

Siedziała i nie mogła nic powiedzieć. Jeszcze większe zdziwienie rysowało się na jej twarzy po jego wypowiedzi. Pogratulowała Ewine zdania kursu i nowych umiejętności związanych z tym fachem. Zaskoczona odpowiedzią chcąc znać prawdę zapytała go :

— Jak to wiesz Numbrisie? Miałeś już do czynienia z cieniami?.

Zaśmiał się trzymając ją za rękę. Jego dawne życie pełne przygód i starć z wszelakimi demonami błysnęło mu przed oczami. Stuknęło mu niedawno 80 lat a wyglądał na co najmniej 20 lat mniej. Siwe włosy, cała siwa skorupa i kolce, ale młodzieńcza i pełna werwy twarz 60 latka. Staruszek uśmiechnął się i odpowiedział jej na pytanie :

— Miałem i to wiele razy. Mam 80 lat młoda damo i jestem trzecim uznanym przez Kościół Katolicki jeżem egzorcystą. Jest jeszcze jeden i mieszka w Jeżogrodzie w podobnym do mnie wieku. Ostatni zmarł na serce 5 lat temu osobiście byłem na jego pogrzebie. Miał 78 lat w dniu śmierci. Pochowaliśmy go na specjalnym cmentarzu dla księży egzorcystów w Miami. Zajmiemy się nim we dwójkę tylko chce poznać jak to się zaczęło Jane ze szczegółami.

Osłupiała i otworzyła szeroko usta ze zdumienia po tym co usłyszała. Takiej rewelacji się nie spodziewała usłyszeć od starszego jeża, który swojego czasu ją uratował teraz już drugi raz. Miś tulił ją od tyłu i porozmawiała najpierw z nim tuląc i mocząc mu futro łzami. Pod jego wpływem uspokoiła się na tyle mocno, że patrząc im w oczy zaczęła opowiadać jak to się zaczęło zgodnie z życzeniem Numbrisa. Mówiła tak przez kilka minut tuląc się dodatkowo do ramienia misia, bo na pewne opowiadane szczegóły chciało jej się płakać i nie było to łatwe, ani przyjemne. Rozumieli to i siedząc po turecku słuchali jej z uwagą i otwartym umysłem. Na sam koniec tego krótkiego monologu powiedziała do nich :

— Dziękuje za pomoc. Chce pojechać do misia, jest bliżej do niego niż do rodziców. Na razie nie martwcie ich bardziej. Zajmijcie się tym proszę was -po czym zapytała staruszka :

— I co stwierdzasz Dziadku? Jeśli mogę tak mówić do ciebie.

— Roześmiał się na to słowo, ale nie krzyczał. Zareagował łagodnie i pijąc wodę powiedział:

— Ja jestem dziadkiem i możesz oczywiście młoda. Wyjęliśmy ci całe szkło z ciała. Miałaś 47 odłamków wbitych w siebie. Blizny znikną za kilka miesięcy. Mogą ci zostać na prawym udzie i piersi, jeśli nie zejdą w ciągu tego czasu. A co do tego mamy tutaj klasyczny przypadek opętania. Ma co najmniej 5 cieni w sobie po tym co usłyszałem. Pójdziemy tam i odprawimy egzorcyzm na nim. Możemy i nawet kilka. Nie muszę się pytać o zgodę.

Podłamała się informacją o bliznach na jego ukochanych piersiach i prawym udzie. Musiała mu potem o tym powiedzieć tuż po wszystkim. Przetarła łzę, przytuliła misia prosząc go :

— Zabierz mnie do siebie. Muszę ochłonąć po tym wszystkim. Pomieszkam trochę u ciebie.

Kiwnął głową natychmiast podnosząc swoją panią z ziemi i pod ramieniem oraz biorąc ją na ręce poszedł do swojego mieszkania. Potrzebowała jego pomocy nawet przy najprostszych czynnościach i dobrze o tym wiedział dlatego ruszyli od razu w drogę żegnając się z egzorcystami. Natychmiast również po rozmowie z nią i doprowadzeniu do domu oraz położeniu do łóżka dając ciepłą herbatę i zostawiając z rodziną ruszył bez zwłoki po jej synka. Dotarł na miejsce z myślą jest teraz u mnie i może się zając małym Markiem. Astrid jej pomoże my jej pomożemy pomyślał idąc drogą do Państwa Astonów. Nie wyjaśnił sytuacji, tylko wziął małego w kołysce i ruszył z powrotem do swojej pani. Odpowiedział im jedynie proszę Państwa wszystko się wyjaśni i wyszedł ruszając w drogę powrotną. Dojechał komunikacją miejską w 30 minut i dał go jej do rąk, by nawet leżąc mogła go nakarmić piersią. Usiadł na kanapie obok Riley, która też martwiła się o ciocię. Dziewczynka podobnie jak on i Astrid w tych trudnych dla niej dniach w opatrunkach zaoferowała swoją pomoc.

Podręczne kropidło, różaniec, trybunał rzymski, mała wersja Biblii i modlitewnik to była ich broń przeciwko skrajnie opętanemu Markusowi. W tym wypadku żaden miecz łącznie z tym Ewine, ani żadna moc nie mogła mu pomóc. Nie mieli daleko do opętanego i rozmawiali sobie po drodze. Jak najlepiej chcieli się przygotować również psychicznie do walki z cieniami zupełnie innej niż z tradycyjnym bossem. Spacerowali do tej klatki z totalnym spokojem jak dobrzy przyjaciele. Jeszcze przed samym wejściem do niej i ich mieszkania jeż przeczuwając wahanie swojej towarzyszki zapytał z troską :

— Porozmawiaj ze swoim jeżem, które z was to zrobi. Czuje twoje wahanie Ewine. Nie musisz tego ukrywać. Dostaliście oboje taką możliwość. Kobieta też może po udzieleniu jej odpowiedniego pozwolenia odprawić egzorcyzm.

Posłuchała go i jego rady odnośnie tego, kto ma to zrobić. Musiała się odważyć mając jeszcze różaniec na swoim palcu. Rozmawiała krótko mówiąc do niego Tęczo moja kochana ja to zrobię. Chce się odważyć. Dobrze moja pani w porządku jak nie będziesz sobie radzić wyjdę i pomogę. Odpowiadając, że ona to zrobi mając wiedzę, zdany kurs i pozwolenie weszła już z nim do środka budynku.

Panował półmrok a światła i lampy zawieszone na ścianach budynku migotały i strzelały. Oświetlały niezwykle mało, prawie nic a jedynie schody i kilkoro drzwi naokoło parteru. Winda a był to budynek sześciopiętrowy wywracała się na wszystkie strony bez włączania przycisku jechała to w górę to w dół coraz bardziej przyśpieszając. Stali tam tylko oni, nikogo innego nie było wtedy na klatce schodowej, ani najbliższej okolicy. Zauważyli lekko przesuwające się ściany i obrazy na nich wręcz diabelskie obrazy ukazujące cieniste istoty w kształcie zwierząt i z ich głowami. Jak w starożytnym Egipcie, kiedy to posągi, hieroglify i budowle były wznoszone na część takich bogów z głowami przypominającymi zwierzęta. Drzwi od wyjścia same się przesuwały podobnie i schody. Zmieniały swoją pozycję ze standardowej na płaską i odwrotnie, albo na prawo i lewo w kierunku ściany i szybu windy. Popatrzyli po sobie oddychając i chuchając parą. Był lipiec a na korytarzu i prawdopodobnie w mieszkaniu panowała nieprzyzwoicie niska temperatura. Było zimno, lodowato i to raziło w oczy. Nikt dokładnie nie powiedział ile, ale w okolicach -50 do -70 stopni tak się wydawało. Weszli do środka otwierając drzwi bez klucza. Były cały czas otwarte, bo ich nie zamykał. Szli w głąb i zobaczyli go odwróconego plecami w salonie i jakąś nagą dziewczynę. Kobieta dokończyła co miała dokończyć i trzęsąc się przez zimne powietrze uciekła z mieszkania ubierając się. Przeżegnali się oboje przed tym co miało nastąpić mówiąc głośno słowa modlitwy :

— Ojcze Nasz, który jesteś w Niebie. Święcie imię twoje, przyjdź królestwo twoje, Bądź wola twoja, jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj i odpuść nam wasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.

Syczał i zrobiło mu się niedobrze jak tego słuchał. Taki był ich plan najpierw się nad nim pomodlić, jak nad każdym opętanym i grzesznikiem, by następnie przeprowadzić właściwy egzorcyzm. Jęczał, ale nie chciał dalej pokazać już dużo bardziej niż poprzednio demonicznej twarzy. Zwymiotował na podłogę. Chciał, żeby przestali i się od niego odpierdolili. Trząsł się i ryczał wydając coraz głośniejsze dźwięki na cały dom. Widząc, że ten sposób działa egzorcyści mówili dalej :

— Zdrowaś Mario, łaskiś pełna, Pan z tobą. Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony owoc twojego Jezus. Święta Mario, Matko Boska módl się za nami grzesznymi. Teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

To był jęk przerażenia i bólu. To ukłuło go jeszcze bardziej niż poprzednia modlitwa, odmawiana przez nich. Wystawił język i powoli wstawał, lecz nadal odwrócony. Zasyczał i wrzasnął w ich stronę :

— Stulcie ryje to boli kurwa. Zamknijcie wasze mordy, wy katolickie szmaty.

Musieli rozmawiać z tą istotą choćby się waliło i paliło. Nie krzycząc a starając się łagodnie i profesjonalnie rozmawiać z tymi cieniami. Jeśli wydawało się to bułką z masłem to wcale takie nie było. Zachowując powagę, profesjonalizm i zimną krew modlili się dalej mówiąc Wierzę w Boga ojca wszechmogącego. Bardzo ostro przeklinał i tą modlitwę odwracając się do nich twarzą. Wykrzywiony grymas twarzy, poraniona twarz jakby się ciął nożem i demoniczne oczy. Skrzyżowanie zmarłego orła i kruka to przypominała jego twarz i ostre jak brzytwa zęby. Odstające pazury zamiast dłoni i palców mogące natychmiast zabić za jednym cięciem. Zagryzł swoje wargi i huknął na nich krzycząc :

— Wypierdalać stąd już. On jest mój tak samo jak ten cały dom. Haha myślisz że tym mi coś zrobisz starcze. Haha księżulek od siedmiu boleśni haha.

Wyjęli podręczne kropidło, odkręcili je i pokropili go deklamując :

— Błogosławię Ciebie i ten Dom w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Amen

To go już nie bolało a paliło wręcz od środka. Woda święcona działała jak ostrze miecza i cięła opętanych. Uchylili się przed ciosem jego łapy, kiedy zaatakował. Wrzeszczał na całe gardło krzycząc :

— To boli i parzy skurwysynu. Zostaw mnie szujo jebana. Zajebię was obu.

— Odłożyli i schowali kropidło do kieszeni, oraz modlitewnik, który położyła na szafce przed drzwiami. Teraz mieli wyciągnąć na niego cięższe działa w postaci trybunału rzymskiego oraz biblii, którą również jeszcze przed deklamacją słów egzorcyzmu mieli nią modlić się nad nim. Ewine z bezpiecznej odległości mając cały czas na palcu różaniec zapytała jeżogrodzkim :

— Dlaczego on? Coś ci zrobił że wybrałeś właśnie jego?.

Wcale nie znając tego języka, bo nie uczył się go z Jane pod wpływem demona, słuchając się w każde słowo odpowiedział :

— Nie twój jebany interes dziwko. Po prostu jego sobie wybrałem, bo był kurewsko łatwym celem. Wystarczyło go kurwa nakierować na mnie haha. Ty mi powinnaś ssać pizdo a nie tu stać z tym starym dziadem.

Wystawił dwa palce złożone w krzyż każąc mu się wycofać. Aaaał przestań ryknął opętany Markus wycofując się w głąb pokoju. Podejrzewała zresztą słusznie, że cień zaatakował go przez sen, albo w pracy, kiedy był najsłabszy i nie mógł się obronić. Zadała to pytanie po raz drugi, ale tym razem po polsku mówiąc :

— Jak go dopadłeś? W imię Jezusa Pana naszego i Zbawcy świata rozkazuje ci mówić cieniu -mówiąc otworzyła biblię i zaczęła się nią modlić czytając wybrany fragment na którym jej się otworzyła.

Numbris wystawił mały krzyżyk przed niego i pomodlił się jeszcze sam tymi słowami :

— Ty, który stworzyłeś świat by uzdrowić skruszonych w sercu zmiłuj się nad nami. Pobłogosław jego, jego żonę i to co zrobił w życiu dobrze i dodał :

— Zmiłuj się panie nad jego duszą.

Syczał tak głośno na jakiejś 5,może 6 przecznic. Ruszał przedmiotami, przed którymi się bronili od szafek, aż po zwykłe lampy. Skakał po łóżku i drapał ściany starając się trafić również ich. Bronili się i nie zdołał. Dalej panował okropny mróz w pomieszczeniu i musieli się z tym liczyć. Tym razem pod wpływem Biblii w trakcie syknięć i pisków i ataków na nich odparł płynnie po polsku :

— Sam mi się skurwiel nawinął. Gadał o tej grubej, starej piździe i o tym Jezusie przez pieprzony telefon. Żygać mi się chciało, więc złapałem go na haczyk i tyle. Chciał zdjąć bokserki, lecz nie zdołał. Oboje domyślili się, że kobieta będąca w mieszkaniu mogła z nim oddawać się przyjemnościom. Zaczął ponownie skakać po łóżku i rozłożył swoje ręce całkowicie na boki. Był oschły a ściany w tym pomieszczeniu znów zapełniły się obrazami jak na korytarzu. Doczytała do końca fragment o Weselu w Kanie. Widząc jego reakcję na to wijącego się i trzęsącego odparła do Numbrisa :

— Egzorcyzm trwa cały czas, bo modlitwa to też broń na niego. Czuje że jesteśmy całkiem blisko. Nie jeden a kilka sam mówiłeś.

— Odłożyli już biblię i wyciągnęli ich mini-guna na te egzorcyzmy. Pokropili go drugi raz i otwierając trybunał rzymski zaczęli mówić słowa egzorcyzmu przetłumaczonego z łaciny. Nie dał za wygraną i rozłożywszy ręce podniósł się w górę na ich oczach. Płonące ciało i wampirze oczy ukazały się im. Krwisto czerwone, pełne nienawiści i grozy. Lewitował całkowicie go przejmując. Piszcząc rozbił wszystkie szklane obiekty znajdujące się w pomieszczeniu i mieszkaniu. Od szyb do wazony i szklane zasłony do lamp spadających na podłogę i ziemię. Palił się i jęczał z bólu sam walcząc z nimi. Resztkami sił, zagryzając zęby starał się, lecz nie zdołał odzyskać świadomości. Panowały nad nim całkowicie nie chcąc wyjść. Powoli obniżał się pod wpływem modlitwy schodząc w dół coraz bardziej. Niczym bezbronne dziecko, nie umiejące grać w piłkę czy football. Opadł na łóżko, ale odbił się od niego i kucnął wystawiając język w ich kierunku. Patrzył na nich jak na skrytobójców chcących odebrać mu moc. Zamierzał zrobić tak, by nigdy nie wyszli z tego mieszkania żywi. W jego wersji owszem tak właśnie miało być. To działało i wiedzieli o tym doskonale. Patrząc widzieli jego poddanie się i coraz słabszą opiekę nad nim. Po powiedzeniu całości i przewróceniu następnej strony krzyknęli oboje w jego stronę :

— Pan jest naszą drogą, prawdą i życiem. Rozkazujemy ci w imieniu Jezusa naszego Pasterza i Zbawcy Wyjaw swoje imiona cieniu.

— Imiona Kutasie. Ja nie mam imion ryknął na całe gardło powodując chwilową ciemność w mieszkaniu. Oczy czerwone od krwi zaczęły nią płynąc na podłogę. Podnosił się i pluł krwią i z ust zostawiając jej ślady na ziemi. Dociskali go kolejną stroną i krzyżem, ponawiając krzykiem :

— Wyjaw swe imię a ja powiem ci swoje. Chrystus naszym Panem wypowiedz swoje imiona demonie.

Krwi było coraz więcej i zalała ona całe łóżko. Pluł nią dalej i wręcz wymiotował. Cofnął się pod ścianę i rycząc, sycząc i płacząc z potwornego bólu powodowanego przez modlitwę wykrzywił głowę na wszystkie strony, obrócił nią na dwa boki pod jej wpływem i wrzasnął :

— Jam jest Ilron zabójca, a ja Orlus gwałciciel, i ja pani cień Hirrens kobieta pieniądz a po czym wrzasnął drugi raz :

— Mirlox księżulku cień kanibalizmu i ja dziewczynko co mi powinna ciągnąc Lustoy demon zakazanych fantazji i drugiego oblicza w człowieku, jego mrocznej strony.

Znali każdy z nich z opowieści, ale nigdy nie mieli z nimi do czynienia. Jedynie w księdze demonów w ramach ciekawostki. Nie panował nad nimi strach a panujący mocny wiatr i zwiastun burzy dawał o sobie znać na dworze. Grzmiało i to nie pod wpływem pogody a ich rozkazem. Nie poddali się i znając sposób na każdego z nich przewracali trybunał i modlili się dalej. Z pomocą jeża siłą perswazji, ale i pod wpływem egzorcyzmu zdołała mu przypomnieć miłe wspomnienia z nią związane. Mówiła głosem pasterza, łagodnie i z uczuciem wsłuchując się w Ilmuntusa i jego słowa. Chciała wywołać presję na Orlusie i jego tym dotknąć. Już raz starli się z nim w przypadku Jane i wiedzieli jak postępować. Pluł krwią nadal, ale był coraz słabszy. Numbris olewając burzę wywołaną przez nich doczytał w ciemności do pewnej strony, ale mając dobrą pamięć donośnym głosem odparł czytając i deklamując :

— Pan jest moim pasterzem i nie brak mi niczego. Został za ciebie ukrzyżowany i pokonał śmierć. Jest bogiem i w nim nasze oparcie i wola. W imieniu Zmartchwywstałego Jezusa, który pokonał nasze grzechy rozkazuje ci Wyjdź z niego.

— Ostatnie skomlenie i syknięcie potężne wywołujące falę przechodząca przez całe pomieszczenie. Trzymali się mocno i blisko siebie łapiąc się szafek podczas niej. Nie stracili równowagi, ale musieli prężyć swoje ręce. Burza cofnęła się, a on w ich obecności podniósł się do góry po raz drugi i przechylił głowę w kierunku ściany. Spojrzał na nią, plując ogromną wręcz ilością krwi z ust makabryczną pokrywając ją w jednej trzeciej. Po chwili znikła a ściana wróciła do swojego koloru. Wrzasnął raz po raz, zacisnął zęby i z wielkim bólem całego ciała łącznie z klatką piersiową wypuścił otwierając szeroko usta cztery kłęby czarnej jak smoła pary. Padł wymęczony a gdy oni podeszli bliżej smutnymi oczami powiedział jedynie jedno zdanie :

— Ratujcie mnie proszę i zamknął oczy.

Leżał na łóżku jakby spał. Jego powieki ruszały się, ale nie otwierały. Nic nie mówił czując się tak, jakby już umarł i był jedną nową w świecie duchów a drugą u żywych. Jeże w tym stary Numbris wiedzieli, że to nienormalne. Próbowali go cucić i obudzić wszystkim co mieli, ale to nie pomagało. Krzyczeli, szarpali go, puszczali głośno muzykę a raczej otworzyli okno i słuchali pędzących ulicą samochodów. Bili po policzkach mówiąc głośno. Bez skutku jaki chcieli osiągnąć budząc przyjaciela. Ilmuntus wyszedł z niej i sam zobaczył co się dzieje. Po krótkich oględzinach jak na miejscu zbrodni powiedział krótko :

— Udało się wygonić czterech, ale nie pięciu. Walczyliśmy kilka godzin o jego duszę i wygraliśmy no prawie.

Numbris domyślił się o czym chciał powiedzieć i odparł :

— Śpiączka ostatniego Tęczówko. Ostatnim, który w nim został jest cień zabójca Irlon. Musimy go zabrać i dobrze wiesz gdzie młody.

Nie przeszło mu to przez myśl. Wolał by filować przy nim i poczekać, aż się obudzi. Brak takiej możliwości powodował frustrację na całą sytuację w której się znaleźli. Nie chcąc tego mówić, ale musiał powiedział do niego :

— Czterech modlitwą, ostatniego własnymi siłami tak to brzmiało z tego co pamiętam odnośnie naszej sytuacji. Musimy powiadomić Jane i pozostałych i zabrać go do Świetlistego Kręgu w Jeżogrodzie na skraju lasu.

— Zgadza się młody jeżu, ale ona musi być świadoma ryzyka. Jeśli wszyscy łącznie z tygryskiem opuszczą krąg i stracą moc Irlon go zabije i nigdy się nie obudzi.

Popatrzyli po sobie z wielką powagą. Tu chodziło o jego życie, nie dygresje związane z owym kręgiem i jego mocą. Był niebezpieczną metodą wyganiania cieni z człowieka, ale pomagał obu rasom. Niczym podpisanie zgody na niebezpieczną operację mogącą skończyć się śmiercią pacjenta. Ich pacjenci nie mogli się zdecydować na to i ktoś musiał podjąć decyzję za nich. Ohertis Mar zwany Świetlistym Kręgiem używany w kryzysowych sytuacjach miał dobrą renomę wśród egzorcystów. Nie wymagał niczego prócz mocy, ale takie były jego zasady. Przeżywalność tego typu jak to mówili w swoim gronie operacji wcale nie była mała. 74% wychodziło z tego bez szwanku. To dużo jak na coś co wchłania nasz moc powiedziała sama Ewine podnosząc go już z łóżka i biorą na ręce. Staruszek zaśmiał się i w swoim stylu pomagając jej go nieść odparł :

— To jak trudny test w szkole tylko z ryzykiem utraty życia. Nie mamy wyboru i musi się na to zgodzić. Umrze w ciągu 96 godzin jak nic nie zrobimy panienko.

Odpowiedziała mu śpieszmy się i ruszyli z nim na rękach bez żadnego innego środka transportu typu samochód czy motor do domu misia. Szli jak najszybciej na Ulicę Archinos w Środku Midtown mając w głowie zdanie musimy zdążyć.

Wbiegli do mieszkania, kiedy otworzył im miś wpuszczając ich do środka. Położyli go na pobliskiej kanapie obok Jane i jego syna leżącego już w kołysce. Była zdruzgotana nie mogąc go dobudzić i płakała na ten widok. Mark został po karmieniu zabrany przez Astrid do innego pomieszczenia, by mogli w spokoju porozmawiać. Riley martwiąc się o wujka zapłakana jak jej ciocia wyszła wraz z mamą do swojego pokoju i wolała pobyć tam. Tęskniła za nim i pragnęła by się obudził i powiedział jej żart tuląc i biorąc na kolana. Wyglądał jak bezbronny i taki był. Wyjaśnili się co zamierzają dalej zrobić opowiadając skróconą wersję egzorcyzmów na nim. Wiedzieli, że się bała takich rzeczy i pająków dlatego skrócili to jak mogli. Po wysłuchaniu ich dziewczyna zapytała :

— Jaka jest