Cicha Aria - Natalia Palonek - ebook

Cicha Aria ebook

Natalia Palonek

4,9

Opis

Gdy słyszysz przeraźliwy krzyk, masz dwa wyjścia: ruszyć na pomoc lub uciekać przed zagrożeniem. Nataniel wybrał pierwszą opcję, nie wiedząc, że ocalenie pewnej dziewczyny z szalejącego żywiołu to otwarcie ran, które prawie się zagoiły. Szybko się okazuje, że nic tego wieczoru nie jest przypadkowe: ani data, ani dziewczyna, ani tym bardziej jej motywy. Wydarzenia uruchamiają zegar, którego wskazówki nieustannie odliczają czas do uratowania czyjegoś życia.

Czy jesteś w stanie poświęcić dobre imię, by dowieść prawdy? Czy walka z przeciwnościami losu to determinacja, czy balansowanie na granicy szaleństwa? Jednak najważniejsze pytanie brzmi: czy udźwigniesz ciężar prawdy, gdy już ją odkryjesz?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 248

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,9 (8 ocen)
7
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
PatrycjaPilarskaP

Nie oderwiesz się od lektury

📚 Cicha Aria ✒ Natalia K. Palonek 📓 Wydawnictwo Nocą Współpraca barterowa "Ta noc nie powinna była się wydarzyć.. (...) Przepraszam, że uciekłam wtedy z baru...Mam wrażenie, że nie potrafię pogodzić się z tym wszystkim. (...)" ***** Uwielbiam tajemnice zaklęte na pokładzie łodzi, tajemnice, które widziała tylko woda... Zmowa milczenia i determinacja, by odkryć prawdę. O tym jest "Cicha Aria ". 🛥 Nataniel, to chłopak, który mimo miliona przeciwności losu ,pragnie odnaleźć winnych stanu jego brata. Jego relacje z rodzicami są ciężkie, Mama widzi w nim starszego syna , który leży w śpiączce. Chłopak czuje się odepchnięty i nie kochany. Ojciec , który pracuje w policji, jest równie obcy .... Nie odnajdziemy tu nawet nazewnictwa Mama...Tata...są tylko imiona... 🛥 Jest tajemnica. I to wokół niej krąży fabuła. Wszystko co złe, naznaczyła noc na łodzi. Znajomi niczym automaty zeznali ubraną w inne słowa tą samą relację. Ten, który został nazwany winnym ....śpi.... 🛥 Decyzja rodziców N...
00
ife46

Nie oderwiesz się od lektury

Czytałam w papierze. Polecam. Intryga ciekawa, młodzi bohaterowie chcący odkryć prawdę inspirujący.
00
Svrkaa00

Nie oderwiesz się od lektury

♥Współpraca♥reklamowa♥ 🟣 Licznik: 14/2024 🟣 📚Tytuł: „Cicha Aria” 🖊️Autor: „Natalia K. Palonek” 📖Wydawnictwo: Wydawnictwo Nocą Ocena: 8/10 🌟 Hej ! Mam nadzieję, że sobota była spokojna i udana. Ja dużo wypoczęłam i przeczytałam ❤️ Dzisiaj przychodzę do was z niepozorną książką, która w środku okazała się historią przepełnioną tajemnicami, emocjami, akcją i zagadkami do okrycia. Jest to obyczajówka połączona z thrillerem, która idealnie wpasowała się w mój gust. Pierwszy rozdział od razu mnie wciągnął. Czemu? Bo akcja dzieje się już od pierwszej strony ! Czytając tę książkę miałam wrażenie że oglądam bardzo dobry serial ! A to za sprawą wielu bohaterów, który ma swój udział w książce i swoje za uszami. To książka wielowątkowa. Znajdziecie tutaj śledztwo, temat eutanazji, braterską miłość, zepsute relacje rodzinne, dużo tajemnic, zatuszowanie śmierci, kłamstwa, fałszywe zeznania, korupcja, tajemniczy skarb. No wszystko ! Wszystko co powinien mieć dobry thriller i dobry krym...
00
ewakurz

Nie oderwiesz się od lektury

akcja I fabuła dobra. polecam.
00

Popularność




Re­dak­cja: Bar­bara Wrona
Ko­rekta: Mag­da­lena Gonta-Bier­nat
Pro­jekt okładki: Ar­ka­diusz Sa­lawa
Skład: Ma­rek Jad­czak
Co­py­ri­ght by Na­ta­lia K. Pa­lo­nek 2024
Co­py­ri­ght for the Po­lish Edi­tion by Wy­daw­nic­two Nocą, War­szawa 2024
ISBN 978-83-68037-04-3
WY­DAW­NIC­TWO NOCĄ ul. Fi­li­piny Pła­sko­wic­kiej 46/89 02-778 War­szawa NIP: 9512496374www.wy­daw­nic­two­noca.pl e-mail: kon­takt@wy­daw­nic­two­noca.pl
Kon­wer­sja: eLi­tera s.c.

1.

Potarł na­gie ra­miona dłońmi, gdy chłód znad oce­anu przy­pra­wił go o gę­sią skórkę. Na ze­wnątrz ro­biło się co­raz ciem­niej i mrocz­niej, jed­nak Na­ta­niel nie za­mie­rzał wra­cać do domu. Jesz­cze nie. O tej po­rze na plaży to­wa­rzy­szyły mu tylko ci­sza i od­głosy pta­ków. Ko­chał wi­dok fal roz­bi­ja­ją­cych się o brzeg; w ja­kiś dziwny i nie­zro­zu­miały spo­sób bar­dzo go to ko­iło. Jakby każda z nich sym­bo­li­zo­wała jego we­wnętrzne cier­pie­nie.

Spoj­rzał na de­skę sur­fin­gową wbitą w piach. Ręce nie­mal się pa­liły, by ją chwy­cić i wbiec do wody, jed­nak to wią­za­łoby się praw­do­po­dob­nie z jed­nym. Ze śmier­cią. Brak wi­docz­no­ści, wy­so­kie fale... Wy­star­czyłby drobny błąd, a ocean po­ka­załby swoją siłę, wcią­ga­jąc ciało w ciemną toń. Dla­tego to było ta­kie ku­szące – sur­fo­wa­nie to walka z ży­wio­łem. Bi­twa z nie­zna­nym. Falę mo­żesz okieł­znać, ale cię­żar wody, która cię za sobą cią­gnie na dno, już nie.

Chło­pak otrze­pał dło­nie z pia­sku, pod­niósł się i za­czął zdej­mo­wać pian­kowy strój, który miał na­su­nięty do pasa, by prze­brać się w pod­ko­szu­lek i spodenki, nim wróci do domu. Nie chciał tam iść, do tego per­fek­cyj­nego z po­zoru ży­cia, ja­kie mu­siał wieść. Plaża i sur­fo­wa­nie były je­dyną ucieczką od niego. Tu był tylko on, a do tego woda, pia­sek i wy­si­łek, który mu­siał wło­żyć w utrzy­ma­nie się na ko­lej­nej dzi­kiej fali.

Gdy na­su­nął na sie­bie tro­chę wil­gotny pod­ko­szu­lek, usły­szał ja­kieś wo­ła­nie. Naj­pierw je zi­gno­ro­wał, my­śląc, że to może bi­jące się o resztki ryby nad­mor­skie ptaki, jed­nak kilka se­kund póź­niej usły­szał wy­raźne: „Po­mocy!”. Chwy­cił te­le­fon, włą­czył la­tarkę i po­biegł w kie­runku wzbu­rzo­nej wody.

– Jest tam ktoś?! – Roz­glą­dał się ner­wowo.

– Tu­taj!

Do­strzegł w wo­dzie czy­jąś głowę, a tuż obok rękę wy­cią­gniętą w górę. Ktoś pró­bo­wał się utrzy­mać na po­wierzchni.

Bez za­sta­no­wie­nia ru­szył przed sie­bie, choć zda­wał so­bie sprawę, czym grozi wcho­dze­nie do tak wzbu­rzo­nego oce­anu. Chłód mo­men­tal­nie prze­szył jego ciało, ale zi­gno­ro­wał to, bo ręka, która przed chwilą ener­gicz­nie ma­chała, co­raz bar­dziej za­nu­rzała się w wo­dzie. Na­ta­nie­lowi się wy­da­wało, że mi­nęła wiecz­ność, nim do­tarł do dziew­czyny, która wo­łała o po­moc. Zła­pał ją pod pa­chy i się zo­rien­to­wał, że zdą­żyła już stra­cić kon­takt ze świa­tem. Ude­rzyła w nich ko­lejna fala, przez co do­tarło do niego, że te­raz i on wal­czy o prze­ży­cie. Mu­siał za­cho­wać zdrowy roz­są­dek, cho­ciaż pa­nika, która wła­śnie się po­ja­wiła, za­czy­nała wy­gry­wać. Nie wie­dział, czy to przy­pływ ad­re­na­liny i chęć prze­trwa­nia uru­cho­miły w nim ja­kąś nad­ludzką siłę, ale udało mu się ru­szyć w stronę brzegu. Gdy do­tarł do ta­kiej wy­so­ko­ści wody, że się­gała mu do pępka, sta­nął i wziął dziew­czynę na ręce.

– Nie dziś! – rzu­cił zdy­szany w stronę oce­anu, usa­tys­fak­cjo­no­wany, że udało mu się wy­rwać z jego szpo­nów.

Wy­biegł na brzeg i po­ło­żył dziew­czynę na pia­sku. Jej skóra była już sina z zimna, a ona nie da­wała zna­ków ży­cia. Na­chy­lił się i spraw­dził, czy od­dy­cha, jed­nak jej klatka pier­siowa się nie po­ru­szała. Przy­stą­pił do re­su­scy­ta­cji, choć nie był do końca pewny, czy wy­ko­nuje ją po­praw­nie.

– Ja pier­dolę! Nie umie­raj, nie tu­taj, nie przy mnie!

Uci­skał klatkę pier­siową, roz­glą­da­jąc się za kim­kol­wiek, kto mógłby po­móc. Szu­kał też wzro­kiem te­le­fonu, ale go nie wi­dział. Praw­do­po­dob­nie za­gi­nął pod­czas ak­cji ra­tow­ni­czej, a Nate zro­zu­miał, że jest zdany sam na sie­bie.

– Po­mocy! – krzyk­nął naj­gło­śniej, jak po­tra­fił. Z jego gar­dła wy­do­stał się nie­znany mu do­tych­czas ryk.

Uci­snął moc­niej klatkę pier­siową dziew­czyny raz jesz­cze, a ona na­gle za­częła wy­plu­wać wodę.

– Hej, hej. – Do­tknął jej po­liczka, wi­dząc za­mglone oczy. – Pro­szę, nie opusz­czaj mnie – rzekł bła­gal­nie.

Dziew­czyna od­wró­ciła się na bok i wy­pluła resztkę wody za­le­ga­ją­cej w płu­cach. Do­piero te­raz Na­ta­niel do­strzegł, kogo ura­to­wał. Przy­tu­lił ją do swo­jego torsu, pró­bu­jąc w ten spo­sób ja­koś ogrzać, mimo że jego ciało rów­nież drżało.

Mi­ga­jące świa­tełko, z któ­rym ktoś biegł w ich stronę, roz­pro­szyło jego uwagę. Chło­pak po­now­nie za­czął krzy­czeć, choć już reszt­kami sił.

– Tu­taj! Pro­szę we­zwać po­moc!

Le­dwo przy­tomna dziew­czyna spoj­rzała na niego, a jej twarz wy­ra­żała szok i nie­zro­zu­mie­nie. Nim po­now­nie opa­dła z sił i stra­ciła przy­tom­ność, zdą­żyła wy­mam­ro­tać bez­sil­nym gło­sem:

– Ian?

Na swo­jej skó­rze Na­ta­niel po­czuł dresz­cze, nie­zwią­zane z ak­tu­alną sy­tu­acją, lecz z wie­dzą, z kim miał w tam­tym mo­men­cie do czy­nie­nia. Nie­zna­jomy prze­cho­dzień wła­śnie do nich do­tarł, praw­do­po­dob­nie roz­ma­wia­jąc już z kimś ze służby ra­tun­ko­wej. Chło­pak po­now­nie spoj­rzał na twarz dziew­czyny, którą oka­lały mo­kre włosy.

– Wszystko bę­dzie do­brze – wy­szep­tał jej do ucha, li­cząc, że tak wła­śnie się sta­nie.

* * *

Nate sie­dział na szpi­tal­nym ko­ry­ta­rzu, opa­tu­lony w ja­kiś ma­te­riał, który miał za­po­biec wy­chło­dze­niu or­ga­ni­zmu. O tej po­rze snuły się tam tylko pie­lę­gniarki. W su­mie nie wie­dział, jak po­wi­nien się za­cho­wać: czy cze­kać na ja­kieś wia­do­mo­ści o sta­nie dziew­czyny, czy może wró­cić do domu? Wie­dział, że żyła, i to było naj­waż­niej­sze. Bił się z my­ślami, uspra­wie­dli­wia­jąc swoje ewen­tu­alne wcze­śniej­sze wyj­ście ze szpi­tala fak­tem, że ro­dzice pa­cjentki zo­stali już po­in­for­mo­wani o wy­padku. Spoj­rzał na swój wo­do­od­porny smar­twatch wska­zu­jący późną go­dzinę i datę – siódmy sierp­nia. Dzi­siej­sze wy­da­rze­nie to na pewno nie był przy­pa­dek. W tym prze­ko­na­niu utwier­dziło go wej­ście pana Ro­bert­sona do szpi­tala. Naj­pierw jego twarz wy­ra­żała prze­ra­że­nie spo­wo­do­wane wy­pad­kiem córki, gdy jed­nak do­strzegł Na­ta­niela, zmie­niło się to w mgnie­niu oka na zde­ner­wo­wa­nie. Mię­śnie na pięć­dzie­się­cio­let­niej twa­rzy mocno się na­pięły, a szczęka uwi­docz­niła. Luźne spodnie dre­sowe i zmięty pod­ko­szu­lek ozna­czały, że te­le­fon ze szpi­tala naj­praw­do­po­dob­niej go obu­dził. Tom skie­ro­wał się pro­sto w stronę Na­ta­niela, któ­rego całe ciało wręcz krzy­czało, że nie pa­nuje nad swo­imi emo­cjami.

– Ty! – Ro­bert­son skie­ro­wał pa­lec wska­zu­jący na chło­paka. – Za­wsze zwia­stu­je­cie pro­blemy. – Ślina wy­pa­dała mu z ust, gdy mó­wił pod­nie­sio­nym gło­sem.

Na­ta­niel wstał z fo­tela, chcąc po­ka­zać, że nie boi się męż­czy­zny, cho­ciaż wie­dział, że Tom na­leży do tych nie­obli­czal­nych. Uniósł dło­nie w ge­ście ka­pi­tu­la­cji, a fo­lia ter­mo­izo­la­cyjna zsu­nęła się na pod­łogę.

– To nie tak, jak pan my­śli – za­czął de­li­kat­nie, jed­nak męż­czy­zna nie za­mie­rzał go słu­chać. Chwy­cił go za szyję i przy­ci­snął do ściany tak mocno, że chło­pa­kowi mo­men­tal­nie za­bra­kło tchu.

Na­ta­niel in­stynk­tow­nie zła­pał nad­garstki ata­ku­ją­cego, by się uwol­nić z mor­der­czego uści­sku.

– Jesz­cze raz któ­ryś z pie­przo­nych Re­edów zbliży się do mo­jej ro­dziny, a skoń­czy w trum­nie!

Tom pa­trzył, jak twarz chło­paka staje się co­raz bar­dziej czer­wona, a jego oczy wręcz bła­gają o uwol­nie­nie.

– Pa­nie Ro­bert­son, pro­szę go pu­ścić, bo za­raz będę mu­siała we­zwać ochronę! – krzyk­nęła pie­lę­gniarka.

Męż­czy­zna po­słusz­nie roz­luź­nił chwyt, cho­ciaż jego twarz wy­ra­żała roz­cza­ro­wa­nie. Na­ta­niel osu­nął się na pod­łogę, ła­piąc łap­czy­wie po­wie­trze i kasz­ląc, a z oczu cie­kły mu łzy.

– Mogę w czymś po­móc? – do­py­tała ko­bieta, kła­dąc dło­nie na bio­drach, co było wy­ra­zem nie­za­do­wo­le­nia.

– Szu­kam córki, Brook.

Pie­lę­gniarka po­cząt­kowo zi­gno­ro­wała męż­czy­znę i po­śpiesz­nym kro­kiem po­de­szła pro­sto do Na­ta­niela, upew­nia­jąc się, że nic mu nie grozi. Do­piero po chwili unio­sła wzrok na Toma.

– W ta­kim ra­zie po­wi­nien pan po­dzię­ko­wać chło­pa­kowi za wy­ło­wie­nie jej z lo­do­wa­tej wody – od­parła oschle.

Ro­bert­son spoj­rzał na chło­paka, któ­rego przed chwilą du­sił. Nate wciąż sie­dział na pod­ło­dze, te­raz opie­ra­jąc się o zimną ścianę i tylko pa­trząc z po­gardą na ojca dziew­czyny. Przez ja­kiś czas trzy­mał się jedną ręką za szyję, po czym wciąż ła­piąc po­wie­trze, od­gar­nął część grzywki opa­da­ją­cej mu na oczy. Miał wra­że­nie, że krew od­pły­nęła To­mowi z twa­rzy. Męż­czy­zna po­wę­dro­wał ję­zy­kiem po swo­ich zę­bach i w mil­cze­niu skie­ro­wał wzrok na pie­lę­gniarkę. Ta po­ki­wała głową z dez­apro­batą.

– Tędy, pa­nie Ro­bert­son.

Na­ta­niel ze­brał się w so­bie, by krzyk­nąć za od­da­la­ją­cymi się:

– Dziś rocz­nica, my­ślisz, że to przy­pa­dek?!

Tom na chwilę się za­trzy­mał. Nie od­wró­cił się jed­nak do chło­paka, który wła­śnie pod­no­sił się z pod­łogi, tylko po chwili na­my­słu po­now­nie ru­szył w stronę po­miesz­cze­nia, gdzie miała się znaj­do­wać jego córka.

Za­pra­szamy do za­kupu peł­nej wer­sji książki