Chórzystka. Zemsta. Aptekarzowa - Antoni Czechow - ebook

Chórzystka. Zemsta. Aptekarzowa ebook

Antoni Czechow

0,0
3,41 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
  • Wydawca: Masterlab
  • Język: polski
  • Rok wydania: 2014
Opis

"Wszystko już śpi od dawna. Nie śpi tylko młoda żona prowizora, właściciela apteki w B… Kładła się już trzy razy — ale nie wiadomo czemu, zasnąć nie może. Siedzi przy otwartym oknie w jednej koszuli i patrzy na ulicę. Jest jej duszno i nudno. Jest zła, taka zła, że aż się płakać chce — i również nie wiadomo dlaczego. Czuje w piersi jakiś kłębek, który od czasu do czasu podchodzi jej do gardła. O kilka kroków za nią, przytuliwszy się do ściany, chrapie smacznie jej mąż. Zgłodniała, poszła, wpiła mu się w czoło, ale on nawet tego nie czuje — uśmiecha się, bo roi we śnie, że wszyscy w mieście kaszlą i stale kupują u niego krople anyżowe. Nie można by go zbudzić teraz ani ukłuciem, ani strzelaniem z armat, ani pieszczotami." [fragment]

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 23

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Chórzystka. Zemsta. Aptekarzowa

Antoni Czechow

Tłumaczenie: Aleksander Litowczak, A.W.

Strona redakcyjna

Spis treści ISBN: 978-83-7991-059-5 Licencja: Tekst z domeny publicznej. Źródło: Fundacja Nowoczesna Polska Tłumaczenie: Aleksander Litowczak, A.W. Opracowanie tej wersji elektronicznej: © Masterlab, 2013. Język i pisownia mogą być miejscami archaiczne - zgodnie z oryginalnym wydaniem. Zdjęcie na okładce: sxc.hu
MASTERLAB Wydawanie i konwersja ebooków E-mail: [email protected] www.masterlab.pl
Białobrzegi
Poland

Chórzystka

Kiedyś, kiedy była jeszcze młoda, ładniejsza i jej głos był bardziej dźwięczny, siedział u niej na letnisku, na półpiętrze, Nikołaj Pietrowicz Kołpakow, jej ówczesny adorator. Powietrze było gorące i obezwładniająco duszne. Kołpakow dopiero co zjadł obiad i wypił całą butelkę kiepskiego portweinu; nie czuł się zbyt zdrowo, a przez to nie miał humoru. Oboje nudzili się niemiłosiernie i czekali, aż przejdzie upał, by mogli pójść na spacer.

Wtem, nieoczekiwanie, ktoś zadzwonił w przedpokoju. Kołpakow, siedzący bez surduta i w pantoflach, zerwał się i spojrzał pytająco na Paszę.

— Chyba listonosz, albo może przyjaciółka - rzekła śpiewaczka.

Nikołaja Pietrowicza nie krępowali ani listonosze, ani przyjaciółki Paszy, ale na wszelki wypadek zgarnął oburącz odzienie i wyszedł do sąsiedniego pokoju. W tym czasie Pasza pobiegła otworzyć drzwi. Ku jej wielkiemu zdziwieniu na progu nie stał ani listonosz, ani przyjaciółki, lecz jakaś nieznajoma kobieta: młoda, piękna, ubrana z pańska i najwidoczniej należąca do tych „przyzwoitych”.

Nieznajoma była blada i ciężko dyszała, jakby przebyła kilka pięter stromymi schodami.

— Czego pani sobie życzy? - spytała Pasza.

Zapytana nie odpowiedziała od razu. Zrobiła krok naprzód, majestatycznie rozejrzała się po pokoju i usiadła z taką miną, jakby z powodu skrajnego wyczerpania lub złego stanu zdrowia nie mogła ustać na nogach. Potem długo poruszała bladymi wargami, usiłując coś wypowiedzieć.

— Czy jest u pani mój mąż? - wydusiła z siebie wreszcie, podnosząc na Paszę swoje wielkie oczy otoczone czerwoną od płaczu obwódką.

— Mąż? - wyszeptała Pasza i nagle poczuła jak jej ręce i stopy stają się lodowato zimne. - Jaki mąż? – powtórzyła. Wstrząsnął nią dreszcz.

— Mój mąż... Nikołaj Pietrowicz Kołpakow.

— Nn... nie, pani. Ja... ja żadnego męża nie znam.

Obie stały w milczeniu dobrą minutę. Nieznajoma kilka razy machinalnie otarła blade usta i, żeby pokonać wewnętrzny spazm, wstrzymywała oddech, zaś Pasza stała przed nią nieruchomo, jakby wrosła w ziemię, i patrzyła na nią z mieszaniną zdumienia i strachu.

— Więc mówi pani, że tu go nie ma? - spytała dama już spokojniejszym i pewniejszym głosem, z dziwnym uśmiechem na twarzy.

— Ja... ja nie wiem, o kogo pani pyta?

— Pani jest ohydna..., podła i wstrętna - syknęła nieznajoma, oglądając Paszę z nienawiścią i obrzydzeniem. - Tak... tak... ohydna! Jestem bardzo..., bardzo rada, że nareszcie mogę to pani powiedzieć w twarz.

Pasza