Boski lekarz. Wydanie rozszerzone. - Anthony William - ebook + książka

Boski lekarz. Wydanie rozszerzone. ebook

William Anthony

0,0
159,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Jest to publikacja dla tych, którzy chcą poznać najbardziej zaawansowaną wiedzę dotyczącą leczenia oraz chcą powrócić do pełni zdrowia. Nie wszystkie metody opisane w tej książce są znane współczesnej medycynie. Poznasz zasady diety oczyszczającej, która ma ogromne znaczenie w uzdrawianiu. Dowiesz się, jak pokonać alergie, przerost Candidy, choroby autoimmunologiczne i tarczycy, cukrzycę czy stwardnienie rozsiane. Przede wszystkim po tej lekturze będziesz umiał bronić się przed wirusami, również przed COVID-19. Oczyszczając organizm według Boskiego Lekarza, pozbędziesz się dolegliwości, które cię dotykają. Pomoże ci w tym sok z selera naciowego oraz nowatorskie sposoby na stres. Skorzystaj z medycyny przyszłości.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 796

Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



REDAKCJA: Irena Kloskowska

SKŁAD: Krzysztof Remiszewski

PROJEKT OKŁADKI: Aleksandra Lipińska

TŁUMACZENIE: Piotr Leonczuk

Wydanie I

Białystok 2022

ISBN 978-83-8301-063-2

Tytuł oryginału: Medical Medium: Secrets Behind Chronic and Mystery Illness and How to Finally Heal (Revised and Espanded Edition)

MEDICAL MEDIUM by Anthony William

Copyright © 2020 Anthony William

Originally published in 2020 by Hay House Inc.

© Copyright for the Polish edition by Studio Astropsychologii, Białystok 2022

All rights reserved, including the right of reproduction in whole or in part in any form.

Wszelkie prawa zastrzeżone. Bez uprzedniej pisemnej zgody wydawcy żadna część tej książki nie może być powielana w jakimkolwiek procesie mechanicznym, fotograficznym lub elektronicznym ani w formie nagrania fonograficznego. Nie może też być przechowywana w systemie wyszukiwania, przesyłana lub w inny sposób kopiowana do użytku publicznego lub prywatnego – w inny sposób niż „dozwolony użytek” obejmujący krótkie cytaty zawarte w artykułach i recenzjach.

Książka ta zawiera informacje dotyczące zdrowia. Wydawca dołożył wszelkich starań, aby były one pełne, rzetelne i zgodne z aktualnym stanem wiedzy w momencie publikacji. Tym niemniej nie powinny one zastępować porady lekarza lub dietetyka, ani też być traktowane jako konsultacja medyczna lub inna. Jeśli podejrzewasz u siebie problemy zdrowotne lub wiesz o nich, powinieneś koniecznie skonsultować się z lekarzem, zanim samodzielnie rozpoczniesz jakikolwiek program poprawy zdrowia. Wydawca ani Autor nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za jakiekolwiek negatywne skutki dla zdrowia, mogące wystąpić w wyniku stosowania zaprezentowanych w książce metod.

Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku.

www.facebook.com/Wydawnictwo.Studio.Astropsychologii

15-762 Białystok

ul. Antoniuk Fabr. 55/24

85 662 92 67 – redakcja

85 654 78 06 – sekretariat

85 653 13 03 – dział handlowy – hurt

85 654 78 35 – www.talizman.pl – detal

strona wydawnictwa: www.studioastro.pl

Więcej informacji znajdziesz na portalu www.psychotronika.pl

Przedmowa

Skąd wiesz, że o czymś wiesz?

Większość z tego przyswajasz poprzez naukę – uczysz się od swoich opiekunów i przyjaciół, od nauczycieli w szkole, czerpiesz wiedzę z książek, ale też z codziennego życia. Wszyscy jesteśmy tej wiedzy świadomi.

Jednak w każdym z nas jest również inny rodzaj wiedzy. Dajmy na to, wiesz że jesteś, że istniejesz. Że ty, to ty. Jest to wiedza, z którą się rodzimy.

O kolejnym rodzaju wiedzy trudno jest nam nawet mówić, ponieważ w większości przyjmujemy ją za coś naturalnego i oczywistego. Jest to wiedza naszego organizmu o tym, jak powinien funkcjonować. Nie musisz być kardiologiem, by twoje serce prawidłowo pompowało krew w twoim ciele. Nie musisz być gastrologiem, by twój żołądek wiedział jak trawić i przyswajać substancje odżywcze.

Mamy też wiedzę, która przyjmuje kształt przeczucia i są to nasze instynkty oraz intuicja. To bardzo zaawansowany rodzaj wiedzy i jednocześnie nieco magiczny. Dzięki niej, rozpoznajesz rzeczy nawet ich nie widząc czy nie słysząc – w niektórych przypadkach wiedza ta może nawet uratować ci życie. Wiesz, że warto jest jej zaufać. Ale skąd ta wiedza pochodzi? I jak to się dzieje, że w pewnych momentach masz do niej dostęp? Kto o tych momentach decyduje?

Jako człowiek nauki zostałem nauczony, można by nawet rzec zindoktrynowany, żeby ufać tylko temu co mogę zobaczyć, zmierzyć, przetestować i odtworzyć. Jednak jako człowiek słuchający serca, nie potrafię zmierzyć miłości jaką czuję do swojej żony i dzieci – a przecież jest to zjawisko bardziej realne niż jakakolwiek komórka, którą zbadałem pod mikroskopem i mające dla mnie niewspółmiernie większe znaczenie.

Od niepamiętnych czasów istnieli ludzie o nadzwyczajnych umiejętnościach – obdarzeni wiedzą różnego rodzaju, często graniczącą z cudem. Geniusze, znający odpowiedzi na pytania, z którymi nie poradzi sobie żaden komputer. Cudowne dzieci w niemal każdej dziedzinie znanej ludzkości: muzyce, sztuce czy sporcie, by wymienić tylko kilka z nich.

Stosunkowo niedawno uświadomiłem sobie, że są ludzie potrafiący komunikować się z tymi, którzy przeszli na drugą stronę. Osoby takie, będące łącznikami pomiędzy dwoma światami, opowiadają fascynujące historie, które, jak twierdzą bliscy zmarłych, mogą pochodzić jedynie od nich samych. Jedną z moich ulubionych książek jest Poza czas i nieśmiertelność autorstwa Briana Weissa. Dr Weiss hipnotyzował swoich pacjentów, co pozwoliło im łączyć się z ich wcześniejszymi wcieleniami, a nawet spoglądać w przestrzeń pomiędzy kolejnymi żywotami, w miejsca, w których znajdowali nadzwyczajne przesłania od duchowych mistrzów. W efekcie tych sesji pacjenci dr. Weissa doświadczali poczucia uzdrowienia.

Są też wreszcie uzdrowiciele. Mężczyźni i kobiety – niektórzy bardzo znani – dzięki którym ślepi odzyskują wzrok, niepełnosprawni ruchowo znów chodzą, a chorzy wracają do pełni zdrowia. To właśnie uzdrowiciele fascynują mnie najbardziej. Być może to moje zainteresowanie po części wynika z zazdrości. Chciałbym mieć dar uzdrawiania jedynie za pomocą dotyku. Od razu ruszyłbym na lecznicze tournée, począwszy od dziecięcych oddziałów szpitalnych.

Za każdym razem kiedy dowiaduję się o kimś, kto posiada jakąś specjalną zdolność związaną z leczeniem, natychmiast chciałbym taką osobę poznać, włączyć ją do grona moich współpracowników, osobiście doświadczyć jej daru, skontaktować z nią swoich pacjentów i być może przyswoić choćby część jej umiejętności. Tak właśnie los zetknął mnie z Anthonym Williamem.

Kilka lat temu codziennie odczuwałem bóle brzucha, co jak pokazało badanie ultrasonografem związane było z obecnością guza w mojej wątrobie. Rezonans magnetyczny potwierdził tę diagnozę, a także wykazał powiększone węzły chłonne w pachwinach. Zaalarmowany sytuacją umówiłem się na biopsję jednego z węzłów chłonnych, a podczas oczekiwania na dzień badania otrzymałem od kogoś numer telefonu do Anthony’ego. Dość szybko umówiłem się na wizytę i już w pierwszych minutach konsultacji w jego gabinecie, Anthony opowiedział mi o kondycji mojej wątroby – co więcej, trafnie przewidział wynik biopsji. Jednak przede wszystkim, dzięki zaleconej przez niego suplementacji i diecie bóle brzucha natychmiast ustąpiły, a były one, jak się okazało, kompletnie niezwiązane z guzem na wątrobie (winowajcą była stara torbiel, której żaden z moich lekarzy nie zauważył).

Od tego czasu, radziłem się Anthony’ego w kwestiach problemów zdrowotnych moich bliskich i za każdym razem otrzymywałem skuteczne remedium. Skontaktowałem z nim również wielu swoich pacjentów, tych ciekawych świata i cechujących się otwartym umysłem, z których każdy po wizycie mówił o Anthonym w samych superlatywach. Na pytanie skąd ten człowiek czerpie swoją wiedzę musisz odpowiedzieć sobie sam. Ja uważam, że pochodzi ona z tych samych częstotliwości drgania wszechświata, które odczytujemy jako naszą intuicję, z tą różnicą, że aparat odbiorczy Anthony’ego jest bardziej czuły. On sam opisuje to jako głos, który słyszy w swojej głowie.

Kiedy Anthony powiedział mi, że napisał książkę, aż podskoczyłem z radości. Wreszcie mogłem dowiedzieć się z pierwszej ręki, od osoby posiadającej niespotykane zdolności uzdrawiania, jak to wszystko działa, poznać historię jej życia oraz przeczytać o jej doświadczeniach. Lektura tej publikacji wprost zwaliła mnie z nóg. To fascynująca książka, napisana dobrym językiem, utrzymana w duchu szczerości i niezwykłej pokory. Nie mogłem się od niej oderwać i cieszę się, że to samo doświadczenie stanie się również twoim udziałem. Podróż do umysłu i duszy prawdziwego uzdrowiciela jest bardziej ekscytująca niż lot w kosmos.

Mam nadzieję, że ta publikacja sprawi ci również radość.

Z wyrazami miłości

dr Alejandro Junger,

autor bestsellerów

„New York Timesa”

„Trzymasz w dłoniach najnowsze i najbardziej aktualne wydanie tytułu, za pomocą którego po raz pierwszy otworzyłem drzwi do leczniczej wiedzy z niebios, pozwalającej dużej rzeszy ludzi znaleźć odpowiedzi, dostąpić uzdrowienia i odzyskać swoje życie”.

– Anthony William, Boski Lekarz

Odpowiedzi na nasze czasy

Od tej właśnie książki wszystko się zaczęło. Trzymasz w dłoniach najnowsze i najbardziej aktualne wydanie tytułu, za pomocą którego po raz pierwszy otworzyłem drzwi do leczniczej wiedzy z niebios, pozwalającej dużej rzeszy ludzi znaleźć odpowiedzi, dostąpić uzdrowienia i odzyskać swoje życie.

Niezależnie od tego, czy ta poprawiona i rozszerzona edycja Boskiego Lekarza jest dla ciebie nowością, czy też jesteś wiernym czytelnikiem całej serii, wiedz jedno: lecznicza moc tej publikacji została potwierdzona i dobrze udokumentowana. Ludzie z całego świata, którzy próbowali wszystkiego, co ma do zaoferowania współczesna medycyna i nauka w ogóle, dają temu rozliczne świadectwa. Informacje, które tu znaleźli pozwoliły im wręcz powstać z popiołów.

Od chwili pierwszego wydania tej książki, co roku wydawałem kolejne tytuły z serii Boskiego Lekarza, aby pomóc ludziom osiągnąć wyższy poziom uzdrowienia i przebudzić ich na prawdę. Każda z tych publikacji ukazywała się światu dokładnie wtedy, kiedy była najbardziej potrzebna. Ostatnia z nich, Uzdrawiające oczyszczanie organizmu według Boskiego Lekarza, została wydana w przełomowym czasie wiosny 2020 roku – w momencie, kiedy cała ludzkość rozpaczliwie szukała sposobów na oczyszczenie z infekcji wirusowej. Ta nowa edycja Boskiego Lekarza, protoplasty serii, znalazła się dziś w twoich rękach również nie bez powodu.

Od przeszło 35 lat opowiadam o metodach radzenia sobie z wirusami. Lekarzom, pracownikom medycznym i niezliczonej rzeszy innych ludzi mówię o tym, jak wirusy oddziałują na ciało, jak się przed nimi chronić i jak możemy się ich pozbyć, by ostatecznie pokonać choroby i uwolnić się od ich objawów. Kiedy ukazało się pierwsze wydanie Boskiego Lekarza, wirusy nie znajdowały się jeszcze w obszarze zainteresowań społeczności medycznej jako główna przyczyna epidemii chorób przewlekłych, która systematycznie się nasilała w ostatnim siedemdziesięcioleciu. Jednak dzięki rozlicznym świadectwom czytelników, którzy odzyskali swoje zdrowie i żywotność stosując protokoły leczenia opisane w tej publikacji – oraz dzięki lekarzom, którzy również dostrzegli prawdą zawartą na jej stronach – informacja ta zaczęła się przebijać do ogólnej świadomości. Wydanie tej książki uświadomiło ludziom, że to właśnie wirusy są w głównej mierze odpowiedzialne za większość problemów zdrowotnych współczesnego świata.

Napisałem tę książkę przede wszystkim po to, by wyposażyć czytelnika w wiedzę o tym, jak może ochronić siebie i swoich bliskich oraz jak wzmocnić swoje ciało tak, by wirusy przestały stanowić istotne zagrożenie dla jego dobrostanu. Było to jedno z podstawowych założeń przesłania Boskiego Lekarza.

Teraz przyszedł czas, by powrócić do tej pierwotnej koncepcji. To czas, byś otrzymał dostęp do najbardziej ci teraz potrzebnej – i ponadczasowej – wiedzy o uzdrowieniu. Jak zawsze, informacje, które tu znajdziesz nie dotyczą jedynie wirusów. Dowiesz się również o innych zagrożeniach obecnych w naszym otoczeniu, przed którymi jesteśmy się w stanie uchronić, o ile będziemy posiadać właściwą wiedzę.

Na kolejnych stronach tej książki przeczytasz nie tylko o uniwersalnych zasadach leczenia według Boskiego Lekarza, które oryginalnie były zawarte w tej publikacji, ale również dowiesz się wielu nowych informacji, dotyczących problemów z którymi się obecnie zmagamy. Nawet jeśli przeczytałeś już pierwsze wydanie Boskiego Lekarza, warto byś dokładnie przestudiował i tę edycję, ponieważ jest ona wzbogacona o wiele nowych przemyśleń i koncepcji.

Oto kilka z zagadnień, które porusza ta publikacja:

• Co łączy COVID z chorobami przewlekłymi?

Odpowiedź na to pytanie znajdziesz w rozdziale 3, „Wirus Epsteina-Barr, zespół przewlekłego zmęczenia oraz fibromialgia” i jest to wiedza, którą każdy powinien przyswoić.

• Odświeżona lista suplementów, wraz z dawkowaniem, na przewlekłe schorzenia i ich objawy

Ponieważ dostępność i jakość suplementów diety z czasem mogą ulegać zmianom, protokoły suplementacji zawarte na końcu każdego rozdziału w części I i II zostały odświeżone. Być może zauważysz, że obecnie protokoły te są zgodne z tymi opisanymi w książce Uzdrawiające oczyszczanie organizmu według Boskiego Lekarza. W części IV umieściłem zupełnie nowy rozdział będący poradnikiem stosowania suplementów oraz zawierający instruktaż wsparcia odporności z zastosowaniem szokowych terapii cynkiem i witaminą C.

• Przepisy do wykorzystania w 28-dniowej terapii oczyszczającej

Ilustrowane przepisy stanowią wyjątkowe wsparcie i motywację w 28-dniowej terapii oczyszczającej (która nota bene jest terapią antywirusową – tak jak każdy program oczyszczający Boskiego Lekarza).

• Uzdrowienie duszy i duchowe wsparcie z niebios

Twoje istnienie tu na Ziemi ma głęboki, wyjątkowy cel. Nawet w obliczu ogromnej niepewności i dotykających nas wszystkich zmian, wiedz, że jesteś nam potrzebny, więc zachowaj pozytywne nastawienie i postaraj się odnaleźć ścieżkę swego przeznaczenia. Pomogą ci w tym nowe, poszerzone rozdziały: 24 „Medytacje i techniki uzdrawiania duszy”, 25 „Najważniejsi aniołowie”, oraz 26 „Zachowanie wiary”. Potężne techniki w nich zawarte możesz stosować nawet bez wychodzenia z łóżka – sięgaj po nie w chwilach, kiedy poczujesz potrzebę połączenia się z miłością, uziemienia i wycentrowania.

Nigdy nie zapominaj o tym, jak wielką moc posiadasz, kiedy znajdujesz się na drodze do uzdrowienia. Twoja praca poświęcona na troskę o samego siebie, twoje dążenie do prawdy i dobrostanu jest przepustką do wolności dla innych. Oto niektóre ze zmian, które już się dokonały dzięki tej właśnie publikacji.

Wydanie tej książki sprawiło, że testowanie na obecność wirusa Epsteina-Barr (EBV) stało się regularną praktyką w świecie medycyny zarówno konwencjonalnej, jak i alternatywnej, kiedy lekarze z obu tych dziedzin zaczęli łączyć niewyjaśnione dotąd objawy doskwierające ich pacjentom z tym właśnie wirusem. Stało się to możliwe dzięki setkom tysięcy ludzi, którzy wiedzę pozyskaną z tej książki przynieśli do gabinetów swoich lekarzy, prosząc, by ci uwzględnili ją w dalszej ich terapii. Poprzez kolejnych czytelników publikacja ta trafiała do stale rosnącej liczby pracowników opieki medycznej, którzy zaczęli przykładać większą uwagę do pierwotnych przyczyn chorób przewlekłych – i traktować EBV o wiele poważniej. Przed wydaniem Boskiego Lekarza EBV uznawano za czynnik nieistotny. Środowisko medyczne nie zdawało sobie sprawy ze szkodliwości tego wirusa – między innymi dlatego, że we wszelkich badaniach nie zakładano, że wywoływać on może objawy prowadzące do problemów neurologicznych. Obecnie ta świadomość jest o wiele większa. Naukowcom i badaczom wreszcie udało się odnaleźć połączenie pomiędzy wirusem Epsteina-Barr a całym mnóstwem różnych dolegliwości.

To dzięki tej książce w nauce i badaniach medycznych zaczęto coraz częściej usuwać boreliozę z kategorii infekcji bakteryjnych, a zamiast tego traktować jako chorobę autoimmunologiczną. I chociaż taka charakterystyka tej dolegliwości jest pewnym uproszczeniem i świadczy o niepełnym jeszcze zrozumieniu objawów boreliozy, to jest w pewnym sensie przyznaniem się do błędu środowiska medycznego. W ten sposób lekarze mówią „Nie rozumiemy tej choroby tak dobrze, jak nam się wydawało” – a dostrzeżenie własnych błędów jest pierwszym krokiem do postępu. I ponownie, taka sytuacja świadczy o inicjatywie czytelników. Stało się tak dzięki ludziom, którzy z lektury Boskiego Lekarza dowiedzieli się, że borelioza jest chorobą wirusową, a nie bakteryjną, a następnie opowiedzieli o tym swoim lekarzom, którzy z kolei wdrożyli odpowiednie protokoły leczenia i ostatecznie przywrócili zdrowie swoim pacjentom. Sami lekarze również postanowili wykorzystać w swojej praktyce informacje zawarte w tej publikacji. Wielu z nich stosowało nawet opisane tu protokoły leczenia na samych sobie.

Kolejna istotna zmiana: książka ta pozwoliła ludziom lepiej zrozumieć jak dużym zagrożeniem są toksyczne metale ciężkie – jak wiele chorób mogą wywołać, kiedy znajdą się już w naszym organizmie. Związek pomiędzy metalami ciężkimi a wirusami również zaczyna być dostrzegany dzięki wszystkim tym, którzy przyswoili wiedzę Boskiego Lekarza i postanowili wykorzystać ją dla dobra całego świata.

To tylko mała część zmian, które możemy dostrzec kiedy prawda zawarta na stronach tej książki zaczyna w coraz to większym stopniu przebijać się do świadomości ludzi. Ja sam jestem tylko posłańcem i moim zadaniem jest przekazywanie niebiańskiego przesłania, w których odnaleźć można odpowiedzi na najbardziej palące pytania i problemy współczesnego świata w kontekście dobrego zdrowia. Nowe wydanie Boskiego Lekarza charakteryzuje jeszcze większy niż poprzednio potencjał uzdrowienia.

Zasługujesz na odpowiedzi. Zasługujesz na to, by posiadać wiedzę i narzędzia niezbędne do ochrony samego siebie i swoich bliskich. Pamiętaj, że praca, którą wykonasz na rzecz uzdrowienia ma o wiele większe znaczenie, niż może ci się wydawać.

Życzę ci wszystkiego najlepszego

Anthony William, Boski Lekarz

Wstęp

Czy próbowałeś już wszystkiego, byłeś wszędzie, a wciąż nie udało ci się poprawić swojego stanu zdrowia? Czy chciałbyś uzyskać potwierdzenie tego, że nie wmawiasz sobie choroby, a ty sam nie jesteś źródłem swego cierpienia?

Czy przerażają cię doniesienia o wzrostach zapadalności na poważne choroby, takie jak rak? Poszukujesz sposobów na ich uniknięcie?

A może chciałbyś zrzucić wagę? Wyglądać i czuć się młodziej? Mieć więcej energii? Ulżyć bliskim w ich cierpieniu? Zapewnić dobrostan swojej rodzinie?

Chciałbyś poczuć się znowu sobą? Odzyskać równowagę i jasność umysłu? Uzyskać duchowe wsparcie i wykorzystać potencjał swojej duszy?

Czy chcesz powstać i zmierzyć się z wyzwaniami XXI wieku?

Czy czujesz się zagubiony w gąszczu wielu sprzecznych informacji dotyczących spraw zdrowia i chciałbyś poznać prawdziwe odpowiedzi, które pomogły milionom ludzi na całym świecie?

Jeśli tak, to ta książka jest dla ciebie. Zawiera wiedzę, której nie znajdziesz nigdzie indziej.

Z każdym kolejnym rokiem wiedza ta dociera do coraz większej liczby osób. Informacje, które tu znajdziesz są rozpowszechniane we wszystkich zakątkach globu, niestety często w postaci zniekształconej i bez powołania się na serię książek dotyczących Boskiego Lekarza czy moje wykłady. Wiedz, że ta publikacja daje ci pełną wiedzę z oryginalnego źródła.

Jest to lektura inna niż wszystkie inne tego rodzaju. Nie znajdziesz tu setek cytatów czy odnośników do wyników badań naukowych, za to uzyskasz informacje pochodzące prosto z niebios, które będą świeże, wyjątkowe i wyprzedzające swoją epokę. Niektóre fragmenty mogą ci się wydawać znajome, jak coś, co czytałeś już wcześniej, ale wszystkie zapisane tu prawdy pochodzą od Ducha Współczucia, czyli ze źródła, o którym opowiem więcej w rozdziale 1 „Pochodzenie Boskiego Lekarza”. Miejsca w tekście, gdzie Duch wskazuje na informacje z „naszego świata” w postaci konkretnych badań naukowych, które mają posłużyć jako uzupełnienie przekazywanej wiedzy, oznaczone zostały odpowiednimi przypisami. Nauka odkryła już niektóre z prawd, o których piszę w tej książce, jednak bardzo wiele wciąż pozostaje do odkrycia. Wszystko o czym tu przeczytasz pochodzi od siły wyższej, Ducha Współczucia, który pragnie jedynie tego, by wszyscy z nas byli zdrowi i żyli pełnią swego potencjału.

Książka ta odkrywa wiele z najcenniejszych prawd Ducha Współczucia. Są one odpowiedzią dla ludzi cierpiących na choroby przewlekłe i niewyjaśnione, z którymi nie jest w stanie poradzić sobie konwencjonalna medycyna.

Jednak nie tylko osoby zmagające się z chorobami są adresatami tej książki. Każdy znajdzie tu coś wartościowego.

Mody zdrowotne pojawiają się, przemijają, a następnie znów są reanimowane za pomocą odpowiedniego finansowania i medialnej promocji. Im bardziej popularny jest dany trend, tym mocniej zakorzenia się w ludzkiej świadomości. W końcu jednak pojawia się coś nowego, coś bardziej błyszczącego, piękniej opakowanego, ale tak naprawdę niewiele różniącego się zawartością. Mijają kolejne dekady, zapominamy o błędnych koncepcjach z przeszłości i przywracając je do życia pozwalamy, by historia znów się powtórzyła.

W przeciwieństwie do innych książek o zdrowiu, które za pomocą nowych, chwytliwych haseł mówią o tych samych, przestarzałych teoriach, ta publikacja jest pierwszą, która daje czytelnikowi dostęp do wskazówek płynących od Ducha Współczucia. Pierwsze wydanie tego tytułu wielu ludziom otworzyło oczy na prawdziwe przyczyny chorób przewlekłych. I chociaż ta nowa, rozszerzona edycja Boskiego Lekarza oparta jest na tych samych założeniach, to została uzupełniona o nowe, najbardziej aktualne informacje. Dlatego też ukazanie się tej książki, w tej wersji, ma ogromne znaczenie – dzięki temu społeczność medyczna może uzupełnić swoją wiedzę, a wszyscy będący w potrzebie otrzymują szansę na odzyskanie swego zdrowia i swojej wolności.

OŻYWIENIE

Duch Współczucia nazywa nasze obecne czasy „erą ożywienia”. Nigdy wcześniej w historii zmiany cywilizacyjne nie dokonywały się w tak szybkim tempie.

Technologia zrewolucjonizowała praktycznie wszystko w naszym życiu. To czas zdumiewających zdarzeń i ogromnych możliwości.

Jednak jest to też czas wielkich zagrożeń. Zanim zdążymy przyzwyczaić się do jakiejś nowej sytuacji, ta przestaje już być aktualna. Żyjemy w ciągłym pośpiechu, a ta nasza potrzeba pędu wynika z obawy przed pozostaniem w tyle. Natychmiastowy i swobodny dostęp do informacji łączy się ze wzrostem oczekiwań i odpowiedzialności – oraz może stać się pułapką dla naszego zdrowia. Czasem bywa tak, że z błyskawicznym postępem wiążą się nieoczekiwane i duże koszty.

Proces ten dotyka całej ludzkości – a szczególnie poszkodowane są tutaj kobiety. To one, postawione pod presją oczekiwań, często forsują swoje organizmy do granic wytrzymałości. A choroby przewlekłe stały się dzisiaj problemem powszechnym – dotykają każdego, bez względu na wiek i płeć.

Jeżeli nie uda nam się wyrwać z tego nieustającego potoku informacji, często będących dezinformacjami, jeżeli nie dostrzeżemy błędów naszych przodków i nie zmienimy naszego postępowania, to tym samym skazujemy przyszłe pokolenia na niepotrzebne cierpienia. Aby nadążyć za następującymi zmianami – aby po prostu przetrwać – musimy się do nich odpowiednio dostosować. Jedynym na to sposobem jest ochrona naszego zdrowia.

Obecnie wiele książek, artykułów prasowych, mediów społecznościowych i podcastów promuje pogląd, jakoby jedyną metodą na przeciwdziałanie chorobom przewlekłym była eliminacja pokarmów o działaniu prozapalnym, co miałoby poprawić kondycję naszych jelit – i nic ponadto. Nikt nie sili się na próby dotarcia do prawdziwych źródeł chorób przewlekłych i autoimmunologicznych oraz opracowania sposobów na ich neutralizację. To dlatego ludzie nie zdrowieją.

Odkrycie prawdziwych przyczyn wszystkich tych schorzeń, z którymi środowisko medyczne obecnie nie jest w stanie sobie poradzić, jest możliwe. Jednak przeświadczenie o tym, że w gronie praktyków medycyny istnieje realne zrozumienie genezy chorób przewlekłych, jest iluzją. Tak naprawdę, za fasadą pozornego postępu kryje się podążanie za fałszywymi tropami i zwykła zgadywanka – tymczasem chorzy pozostają ze swoim cierpieniem. Taka stagnacja nie musi dłużej trwać. Istnieją skuteczne metody na radzenie sobie z wyzwaniami współczesnego świata.

Książka ta jest przewodnikiem do prawdziwego wyzwolenia. Pisałem ją z myślą o tym, by moi czytelnicy mogli doświadczyć całkowitego uzdrowienia – oraz by uchronić ich przed wszelkimi złudnymi modami, trendami, półprawdami i pomyłkami, które funkcjonują w kwestiach zdrowia i osobistego dobrostanu. Duch Współczucia dzieli się z nami wiedzą, dzięki której nasze dzieci będą mogły stać się w przyszłości zdrowymi dorosłymi.

W żaden sposób nie odrzucam zdobyczy nauki. Nie kwestionuję tego, że ziemia jest okrągła, czy że istnieje od miliardów lat i nie podważam wartości metod naukowych. Prawdy zawarte w tej książce, a pochodzące od Ducha Współczucia, z każdym kolejnym dniem zyskują potwierdzenie w środowisku naukowym.

Jeżeli ty sam, lub ktoś z twoich bliskich, jesteście chorzy, to czy gotowi jesteście poświęcić 20, 30 a może i 50 lat na oczekiwanie odpowiedzi? Czy możesz pogodzić się z tym, że twoje dziecko będzie w przyszłości zmagać się z tymi samymi problemami zdrowotnymi, które dręczą dzisiaj ciebie i że medycyna będzie wówczas tak samo bezradna?

Właśnie dlatego to poprawione i rozszerzone wydanie Boskiego Lekarza ukazuje się właśnie teraz – aby wyposażyć cię w tę niezwykłą wiedzę.

JAK KORZYSTAĆ Z TEJ KSIĄŻKI

Mogłeś sięgnąć po tę lekturę z wielu różnych powodów. Być może postawiono ci diagnozę i chciałbyś zrozumieć co tak naprawdę jest powodem pogorszenia twego stanu zdrowia. Być może odczuwasz objawy, które trudno ci jest przypisać do konkretnego stanu chorobowego i poszukujesz odpowiedzi na swoje pytania. Może jesteś lekarzem, albo bliskim osoby dotkniętej chorobą i pragniesz dowiedzieć się jak najlepiej sprawować nad nią opiekę. A może po prostu kwestie optymalnego stanu zdrowia i ogólnie pojętego dobrostanu są dla ciebie ważne i chciałbyś nauczyć się sposobów na osiągnięcie pełni swego potencjału.

W tej książce każdy znajdzie coś dla siebie, niezależnie od stosowanej diety, czy osobistych przekonań żywieniowych. Jest to lektura dla każdego, kto jest zainteresowany najbardziej kompleksową i zaawansowaną wiedzą na temat zdrowia.

Oto co znajdziesz na kolejnych stronach tej publikacji: W części I „Początek wszystkiego” dowiesz się o moim połączeniu z Duchem Współczucia oraz o tym, jak pomagałem ludziom uwolnić się od tajemniczych czynników chorobotwórczych, dzięki czemu odzyskiwali oni swoje życie i mogli cieszyć się dobrym zdrowiem w przyszłości. W tej części przybliżam także tematykę tajemniczych dolegliwości i tłumaczę, dlaczego są one o wiele bardziej powszechne niż się wszystkim wydaje.

Uzasadnienie i wiedza to najważniejsze narzędzia w procesie zdrowienia, dlatego w dwóch środkowych częściach tej książki wyjaśniam, na prawdziwych przykładach, co tak naprawdę kryje się za poszczególnymi schorzeniami.

Część II „Ukryta epidemia” poświęcona jest w całości wirusowi Epsteina-Barr, często bagatelizowanemu patogenowi, którego dyskretne działanie może przyczyniać się do powstawania takich stanów chorobowych jak fibromialgia, zespół przewlekłego zmęczenia, miażdżyca, reumatoidalne zapalenia stawów, zaburzenia funkcjonowania tarczycy i wielu innych dolegliwości. Różne szczepy tego wirusa dotykają ludzi na wiele różnych sposobów, a szczególnie podatne na infekcję są w tym przypadku kobiety – to najbardziej zagadkowa z tajemniczych dolegliwości. W tej części uzyskasz także niezwykle istotną wiedzę o tym, co łączy COVID i choroby przewlekłe.

Część III „Inne tajemnicze dolegliwości” skupia się na pozostałych stanach chorobowych, często błędnie rozumianych, wraz z wyjaśnieniem ich często zaskakujących i zróżnicowanych przyczyn. Wszystkie informacje tutaj zawarte powinny jak najszybciej dotrzeć do jak największej rzeszy ludzi.

Dodatkowo, na końcu każdego z rozdziałów części II i III znajdziesz sugerowane metody terapii, łącznie ze wskazówkami odnośnie żywienia i stosowania suplementów, dla każdej z opisywanych dolegliwości. (Przed zastosowaniem suplementacji przeczytaj rozdział 21).

W części IV „Droga do całkowitego uzdrowienia” poznasz sekrety zachowania dobrego stanu zdrowia. Informacje tu zawarte umykają uwadze współczesnego świata medycyny. Ta część książki dotyczy rehabilitacji, profilaktyki, samopoznania i uzdrawiania duszy – zatem niezależnie od tego, czy skupiasz się na pokonaniu choroby, wzmocnieniu swojego stanu zdrowia czy odkrywaniu własnego jestestwa, z pewnością znajdziesz tu wartościową wiedzę. Poznasz sposoby optymalizacji funkcjonowania układu trawienia, metody oczyszczania organizmu, pokażę ci niedostrzegalne na co dzień rzeczy o dużym znaczeniu dla twego zdrowia, opowiem o najzdrowszych rodzajach żywności i duchowych technikach takich jak przywracanie stabilności emocjonalnej z wykorzystaniem wyjątkowych medytacji i anielskiego wsparcia.

PRAWDA O UZDRAWIANIU

Słowo „ożywienie” oznacza nie tylko „przyśpieszenie”, ale też „budzenie się do życia”. W języku angielskim terminem „quickening” opisuje się moment pierwszych ruchów płodu odczuwalnych przez matkę.

Dlatego era ożywienia to nie tylko wzrost tempa naszego życia. Jest to również czas odrodzenia.

Na naszych oczach rodzi się nowy świat. Jeżeli chcemy za nim nadążyć – i uniknąć zagrożeń wynikających z towarzyszących temu zmian – musimy się odpowiednio dostosować.

Każde słowo zawarte w tej publikacji ma ci pomagać w tym procesie.

Chcę żeby ludzie czuli się lepiej. Jeszcze zanim ukazała się pierwsza książka z serii Boskiego Lekarza, pomogłem dziesiątkom tysięcy osób całkowicie wyzwolić się od dręczących ich dolegliwości, ustrzec się przed kolejnymi zachorowaniami i utrzymać zdrowie w znakomitej kondycji. Wreszcie uznałem, że warto jest podzielić się ze światem swoimi sukcesami. Teraz, kiedy książki o Boskim Lekarzu ujrzały światło dzienne, miliony ludzi na całym świecie wykorzystują zawartą w nich wiedzę niebiańskiego pochodzenia i zmieniają swoje życie na lepsze.

Często w tej publikacji posługuję się zwrotem „środowiska medyczne”. Dotyczy to zarówno teoretyków i praktyków medycyny konwencjonalnej, alternatywnej, ale też nowatorskiej medycyny integracyjnej i funkcjonalnej. Nie opowiadam się za żadną ze stron i nie wytykam nikogo palcami. Wspieram pracę medyków i uzdrowicieli. Lekarze dostrzegają ogromny potencjał wiedzy Boskiego Lekarza i często zwracają się do mnie o poradę, w jaki sposób mogliby wykorzystać ją w swojej praktyce. Informacje tu zawarte są neutralne i niezależne. Chciałbym, by dotarły one do wszystkich praktyków medycyny, dzięki czemu więcej ludzi uzyska potrzebną im pomoc. Chciałbym, by dotarły też do ciebie, abyś mógł pomóc sobie sam. Chciałbym, aby prawda zwyciężyła.

Czyż wszyscy nie szukamy tej prawdy? Prawdy o świecie i kosmosie? Prawdy o nas samych? O życiu? O sensie naszego istnienia? O naszym przeznaczeniu?

Kiedy chorujemy, zaczynamy wątpić w siebie i świat. Czujemy się odłączeni od życia, od tego wszystkiego, do czego zostaliśmy powołani. Zaczynamy podważać podstawowe prawdy, na przykład o tym, że nasze ciało ma potencjał do samouzdrawiania, a dzieje się tak dlatego, że nie dostrzegamy prawdziwych przyczyn naszej choroby. W poszukiwaniu odpowiedzi chodzimy po kolejnych gabinetach medycznych i rozmawiamy z różnymi lekarzami. Tracimy wiarę w samą istotę życia.

Kiedy zaś wracamy do zdrowia, nasze wątpliwości się rozwiewają. Nabieramy energii i z zapałem podążamy za naszymi życiowymi celami. Obserwujemy zmianę, jaka w nas zachodzi i odzyskujemy wiarę we wszystko, co dobre. Ze spokojem w sercu i duszy wracamy na ścieżkę naszego przeznaczenia.

Prawda o świecie, o nas samych, o życiu i jego sensie – wszystko to sprowadza się do uzdrawiania.

A prawdę o uzdrawianiu trzymasz właśnie w swoich rękach.

„Jeżeli nie uda nam się wyrwać z tego nieustającego potoku informacji, często będących dezinformacjami, jeżeli nie dostrzeżemy błędów naszych przodków i nie zmienimy naszego postępowania, to tym samym skazujemy przyszłe pokolenia na niepotrzebne cierpienia. Aby nadążyć za następującymi zmianami – aby po prostu przetrwać – musimy się do nich odpowiednio dostosować. Jedynym na to sposobem jest ochrona naszego zdrowia”.

– Anthony William, Boski Lekarz

CZĘŚĆ I. Początek wszystkiego

„Całe swoje życie poświęciłem tej właśnie pracy.

Przybywam tu jako posłaniec. Tym właśnie jestem.

W dzieciństwie mówiono mi, że posiadam dar. Z biegiem lat, Duch Współczucia pomógł mi uzmysłowić jedno: ten dar nigdy nie był moją własnością. Użyczono mi go, bym pomagał tym, którzy są w potrzebie, walczą z trudnościami, cierpią i poszukują odpowiedzi. Ten dar należy do ciebie”.

– Anthony William, Boski Lekarz

ROZDZIAŁ 1Pochodzenie Boskiego Lekarza

Pierwsze wydanie tej książki odkryło przed czytelnikami prawdy, które dotąd pozostawały nieznane. Nie mówili o nich lekarze, nie były wspominane w innych publikacjach, nie istniały w przestrzeni internetowej.

Były to tajemnice, które jako pierwszy wydobyłem na światło dzienne.

Dzięki wyjątkowym informacjom zawartym w publikacjach z serii Boskiego Lekarza nastąpiła długo wyczekiwana zmiana sposobu, w jaki środowisko medyczne postrzegało objawy i specyfikę poszczególnych dolegliwości. Z wykorzystaniem tej wiedzy praktycy medycyny konwencjonalnej jak i alternatywnej mogli skierować swoją pracę na zupełnie nowe tory. Środowisko medyczne wreszcie zaczęło uświadamiać sobie jak wielki wpływ mają wirusy na kondycję globalnej populacji. Książka ta znalazła się w podręcznych biblioteczkach wielu medyków na całym świecie.

Nie jestem lekarzem. Nie posiadam wykształcenia medycznego. Ale mogę powiedzieć ci o twoim zdrowiu więcej niż ktokolwiek inny. Mam dostęp do zaawansowanej wiedzy medycznej, która o całe dekady wyprzedza współczesne badania naukowe. Dzięki niej wreszcie zrozumiesz genezę swoich przewlekłych i tajemniczych dolegliwości, które często są przez lekarzy błędnie diagnozowane, leczone w niewłaściwy sposób, czy identyfikowane bez pełnego zrozumienia źródła objawów choroby.

Już od dziecka pomagałem ludziom, mówiąc im o rzeczach, o których opowiadam na kolejnych stronach tej książki. Daję ci dostęp do potężnych narzędzi i tajemnic, które przynoszą ulgę i uzdrowienie.

To historia o tym, jak Duch Współczucia wyznaczył mi moje przeznaczenie.

NIESPODZIEWANY GOŚĆ

Wszystko zaczęło się kiedy miałem cztery lata.

Tego niedzielnego poranka, tuż po przebudzeniu, usłyszałem głos starszego mężczyzny.

Było tak, jakby mówił prosto do mego prawego ucha. Słyszałem go bardzo wyraźnie.

– Jestem Najwyższym Duchem. Nade mną jest tylko Bóg – powiedział.

Poczułem się nieswojo. Czy ktoś obcy jest w moim pokoju? Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dokoła. Pusto. Pomyślałem, że może ktoś przed domem rozmawia lub słucha radia.

Wstałem z łóżka i podszedłem do okna. Nikogo tam nie było – ranek był jeszcze bardzo wczesny. Nie miałem pojęcia co się dzieje i chyba nawet nie chciałem tego wiedzieć.

Zbiegłem na dół, do rodziców i poczułem się pewniej. Postanowiłem nikomu nie mówić o tym całym zdarzeniu. Jednak w ciągu całego tego dnia czułem się stale obserwowany.

Wieczorem wszyscy zasiedliśmy do kolacji. Oprócz mnie byli tam moi rodzice, dziadkowie i kilkoro krewnych.

Kiedy już zaczęliśmy jeść, w pewnym momencie zauważyłem dziwnego człowieka, który stał za krzesłem zajmowanym przez moją babcię. Miał siwe włosy i brodę, a ubrany był w brązowy habit. Pomyślałem najpierw, że to ktoś znajomy, kto został zaproszony na kolację. Jednak jegomość zamiast przysiąść się do stołu, tkwił nieruchomo za plecami mojej babci… i wpatrywał się we mnie.

Kiedy nikt inny nie zareagował na pojawienie się tego człowieka, zrozumiałem, że tylko ja go widzę. Odwróciłem wzrok na moment, by sprawdzić czy nie zniknie. Nic z tego, wciąż tam stał i gapił się na mnie. I chociaż jego usta pozostawały nieruchome, to nagle usłyszałem jak mówi wprost do mego prawego ucha. Był to ten sam głos, który słyszałem rano.

– Jestem tu dla ciebie – powiedział łagodnym tonem.

Przestałem jeść.

– Coś nie tak? – zapytała mama – Nie jesteś głodny?

Nie odpowiedziałem tylko patrzyłem na przybysza, który gestem dłoni wskazał, bym się zbliżył.

Poczułem, że powinienem wypełnić to polecenie.

Kiedy podszedłem, mężczyzna ujął moją dłoń i położył ją na środku klatki piersiowej mojej babci.

– O co chodzi? – babcia spojrzała na mnie z zaskoczeniem.

Siwy człowiek nie odrywał ode mnie wzroku.

– Powiedz, „rak płuc” – nakazał.

Byłem kompletnie zdezorientowany. Nawet nie wiedziałem, co te słowa oznaczają.

Próbowałem to wymówić, ale z moich ust wydobył się tylko niezrozumiały bełkot.

– Powtarzaj za mną – powiedział – Rak.

– Rak.

– Płuc.

– Płuc – powtórzyłem.

W tym momencie każdy przy stole zaczął wpatrywać się we mnie z uwagą, ale ja byłem skupiony tylko na przybyszu.

– Teraz powiedz, „babcia ma raka płuc”.

– Babcia ma raka płuc – powtórzyłem.

Upuszczone sztućce zadźwięczały na talerzu.

Siwy mężczyzna delikatnie zdjął moją dłoń z piersi babci. Następnie odwrócił się i ruszył w górę schodów, których jeszcze przed chwilą nie było w tym miejscu.

Spojrzał na mnie raz jeszcze i powiedział:

– Zawsze będziesz mnie słyszał, ale już nigdy mnie nie zobaczysz. Nie przejmuj się.

Pokonując kolejne stopnie w końcu zniknął w suficie naszej jadalni.

Babcia, wciąż bacznie mi się przyglądając, zapytała:

– Co powiedziałeś?

W jednej chwili przy stole zapanował popłoch. To, co się właśnie wydarzyło, zdawało się być kompletnym absurdem, z kilku powodów – przede wszystkich dlatego, że babci ewidentnie nic nie dolegało. Czuła się dobrze i nie potrzebowała opieki lekarza.

Następnego ranka, po przebudzeniu… znów usłyszałem znajomy głos.

– Jestem Najwyższym Duchem. Nade mną jest tylko Bóg.

Podobnie jak poprzedniego dnia, rozejrzałem się po pustym pokoju.

Odtąd już codziennie miałem słyszeć te słowa.

Moja babcia była mocno przejęta tym, co ode mnie usłyszała. Dlatego pomimo braku jakichkolwiek objawów chorobowych, umówiła się na profilaktyczne badania.

Kilka tygodni później otrzymała diagnozę – prześwietlenie wykazało w jej płucach zmiany nowotworowe.

GŁOS

Kiedy już pogodziłem się ze stałą obecnością tajemniczego głosu, zacząłem uważniej mu się przysłuchiwać.

Jest bardzo wyraźny i posiada barwę, którą ulokowałbym gdzieś pomiędzy barytonem a tenorem – jest to głos o niskim rejestrze, ale nie przesadnie niskim. Cechuje go duża głębia i dźwięczność. Chociaż pojawia się tuż przy moim prawym uchu, to odbieram go jako stereofoniczny i przestrzenny. Najgłośniej słyszę go z samego rana.

Trudno mi jest przypisać mu jakiś konkretny wiek. Czasami jest to wyjątkowo silny głos 80-letniego mężczyzny, czyli mniej więcej w wieku siwego człowieka, który objawił mi się przy kolacji tamtego dnia. Innym razem wydaje mi się, że jego posiadacz liczy sobie tysiące lat.

W pewnym sensie, brzmienie tego głosu jest kojące. Ale też trudno jest przyzwyczaić się do jego stałej obecności. Jego źródło leży poza moim ciałem. Nie są to myśli, dźwięczące w mojej głowie. Nie jest to mój głos wewnętrzny. Potrafię go odróżnić od tego, o czym właśnie myślę. Głos wydobywa się z przestrzeni tuż nad moim prawym uchem, tak jakby ktoś stał tuż za mną. Nie jestem w stanie od niego uciec.

Jednak mogę go fizycznie nieco przytłumić. Kiedy zakrywam ucho dłonią, głos wyraźnie słabnie, ale powraca jak tylko odsłonię ucho.

Prosiłem, by przestał do mnie mówić. Początkowo grzecznie, potem już nie.

Jednak niezależnie od wszystkiego co powiem czy zrobię, głos mówi to, co chce i kiedy chce.

DUCH WSPÓŁCZUCIA, NAJWYŻSZY DUCH

Najpierw nazywałem go tak, jak mi się przedstawił, Najwyższym Duchem. Teraz, czasami nazywam go po prostu Duchem, albo Najwyższym.

Po ukończeniu ósmego roku życia, słyszałem go ciągle, przez cały dzień. Mówił mi o kondycji zdrowotnej każdej napotkanej osoby.

Bez względu na to gdzie byłem, czy co robiłem, głos opowiadał mi o cierpieniach i dolegliwościach każdego, kto był blisko mnie oraz o tym, co takie osoby powinny zrobić, by poprawić swój status zdrowotny. Nieprzerwany strumień tak intymnych informacji o innych ludziach bardzo obciążał mnie psychiczne.

Poprosiłem Ducha, by oszczędził mi tej wiedzy.

– Nasz czas tutaj jest ograniczony – usłyszałem w odpowiedzi – Nie możemy go zmarnotrawić.

Powiedział, że jego zadaniem jest przekazanie mi maksymalnej ilości wiedzy w bardzo krótkim okresie, jaki nam wyznaczono i że jest to obowiązek, którego nie wolno zlekceważyć.

Ta informacja mnie załamała. Wówczas, jako ośmioletni chłopiec myślałem, że nasze życie trwa nieskończenie długo. Na beztroskę mego dzieciństwa padł mroczny cień prawdy, którą Najwyższy Duch, postanowił się ze mną podzielić. Zaprotestowałem, mówiąc, że Duch wymaga ode mnie zbyt wiele, ale ten nic nie odpowiedział.

Jednak z czasem odkryłem, że mogę nawiązać z nim pewien dialog. Byłem już na tyle dojrzały, by zadać mu kilka podstawowych pytań.

– Kim lub czym jesteś? Skąd się wziąłeś? Jaki jest twój cel?

Duch odpowiedział:

– Najpierw powiem ci czym nie jestem. Nie jestem aniołem. Nie jestem też człowiekiem. Nigdy nie byłem istotą ludzką. Nie jestem duchem, ani „przewodnikiem duchowym”. Jestem słowem.

Zamrugałem powiekami starając się przyswoić to, co właśnie usłyszałem.

Mogłem zapytać tylko o jedno:

– Jakim słowem?

– To słowo to współczucie – odpowiedział Duch.

Nie wiedziałem jak mam zareagować, ale Duchowi to nie przeszkadzało. Mówił dalej:

– Jestem żywą esencją słowa współczucie. Istnieję w najbliższym otoczeniu Boga.

– Nie wiem czy cię dobrze rozumiem Duchu. Czy ty jesteś Bogiem?

– Nie – odpowiedział głos – Bóg dzierży słowo, a tym słowem jest współczucie. Ja jestem tym słowem. Słowem żywym. Słowem najbliższym Bogu.

Pokręciłem głową z niedowierzaniem.

– Jak możesz być tylko słowem?

– Słowo jest źródłem energii. Niektóre słowa mają potężną moc. Bóg nasyca je swym światłem i ożywia swym oddechem. Nie jestem zwyczajnym słowem.

– Czy są inne słowa, podobne tobie? – zapytałem.

– Są. Wiara. Nadzieja. Radość. Pokój. I wiele innych. Wszystkie one są żywe, ale żadne z nich nie jest nade mną, bo to ja jestem słowem najbliższym Bogu.

– Czy te słowa również przemawiają do ludzi?

– Nie tak, jak ja rozmawiam z tobą. Są to słowa niesłyszalne człowieczym uchem. Mieszkają one w ludzkich sercach i duszach. Podobnie jak ja. Słowa takie jak radość czy ukojenie nie mogą istnieć samodzielnie. Współczucie jest ich koniecznym dopełnieniem.

– Dlaczego ukojenie nie może istnieć samodzielnie? – zapytałem. Od momentu, kiedy Duch pojawił się w moim życiu, wielokrotnie marzyłem o spokoju i ciszy.

– Współczucie to pojmowanie cierpienia – odpowiedział Duch – Nie ma ukojenia, radości, czy nadziei jeśli nie rozumiemy tych, którzy cierpią. Współczucie jest istotą każdego z tych słów; bez niego tracą one swoje znaczenie. Współczucie napełnia je prawdą, szacunkiem i sensem. Ja jestem współczuciem. Nade mną jest tylko Bóg.

Próbując to sobie wszystko poukładać w głowie, zadałem pytanie:

– W takim razie czym jest Bóg?

– Bóg jest słowem najważniejszym. Jest miłością, która góruje ponad wszystkimi innymi słowami. Bóg jest także czymś większym niż słowo. Ponieważ Bóg kocha wszystkich i wszystko. Bóg jest najpotężniejszym źródłem istnienia. Człowiek również jest zdolny do miłości. Ale jego miłość nie jest bezwarunkowa. Miłość Boga jest jednakowa i niezależna od wszystkiego.

Czułem się przytłoczony. Ostatnie pytanie, jakie zadałem miało charakter osobisty:

– Czy rozmawiasz z kimś jeszcze?

Bo jeśli tak, pomyślałem, to może mógłbym się z tym kimś skontaktować i poczuć się mniej samotny.

– Aniołowie i inne istoty boże proszą mnie o wskazówki. Wszystkim, którzy chcą usłyszeć prawdę, ofiarowuję boską wiedzę – odrzekł Najwyższy Duch, czyli Duch Współczucia – Ale tu na ziemi, przemawiam tylko do ciebie.

JA I MÓJ CIEŃ

Nietrudno jest się domyślić, że wszystko to, o czym tego dnia usłyszałem, było trudne do udźwignięcia dla ośmioletniego dziecka.

Zdolność do słyszenia głosu z niebios i rozmawiania z nim, to coś zupełnie innego niż doświadczenia mediumiczne. Dodatkowo głos, który słyszałem, dźwięczał tuż przy moim uchu, zatem jego źródło było niezależne i całkowicie oderwane od moich myśli. To było tak, jakby ktoś stale za mną chodził i mówił o rzeczach, o których wcale nie chciałem wiedzieć, a które dotyczyły zdrowia każdego, kogo spotkałem na swej drodze.

Dobrą stroną takiego stanu rzeczy było to, że Duch Współczucia przekazywał mi niezwykle kompleksowe informacje – o całe dekady wyprzedzające współczesną wiedzę medyczną – i była to wiedza bardziej zaawansowana niż pochodząca z jakichkolwiek źródeł naukowych. Oprócz tego, wiedziałem wszystko o swoim własnym zdrowiu, co było raczej niespotykane.

Duch Współczucia dzielił się ze mną nie tylko wiedzą medyczną. Zdradzał mi najgłębsze tajemnice funkcjonowania wszechświata. Opowiadał o starożytnych cywilizacjach i o tym, co kryje się na dnie ziemskich oceanów. Demaskował kłamstwa tworzone i podtrzymywane przez złych ludzi i konsorcja przemysłowe, które rujnują nasze zdrowie. Mówił o zmianach środowiskowych, zagrażających naszej planecie i ich konsekwencjach, które dotkną wielu ludzi na całym świecie.

Na większość tych rzeczy nie miałem żadnego wpływu. Duch tłumaczył mi, że nie możemy kontrolować wolnej woli tych, którzy z chciwości, czy ze zwykłego kaprysu, są źródłem niepokojów i zniszczenia. To co mogłem zrobić, to pomagać ludziom odnaleźć odpowiedzi, wskazywać korzyści i wspierać w odzyskaniu ich życia – tak, by mogli żyć w szczęściu, zdrowiu i zgodzie z samymi sobą.

Chociaż wiedziałem już, że Najwyższy Duch jest żywą esencją słowa współczucie, to nie do końca odczuwałem to na sobie. Widziałem, jak bardzo skupia się na innych, z jaką troską obserwuje ich cierpienia, jak bardzo dba o ich potrzeby. Jednak wobec mnie Duch nie okazywał współczucia. Nie przejmował się tym, jak wielkim brzemieniem mnie obarczył, mimo młodego wieku. Dziecko, którym byłem, potrzebowało jego uwagi i miłości; czas, który Duch Współczucia poświęcał tylko mnie, był bardzo ograniczony. Ktokolwiek znalazł się wystarczająco blisko, natychmiast przyciągał jego uwagę. Im więcej ludzi było wokół mnie, tym więcej Duch ode mnie wymagał. Nawet kiedy byłem tylko z rodzicami, Duch Współczucia stale przyglądał się im moimi oczami i sprawdzał, czy wszystko z nimi w porządku.

Były jednak chwile, kiedy pozostawałem z nim sam na sam i wtedy rzeczywiście czułem jego troskę. Duch zapewniał mnie o swoim współczuciu, chociaż jako wówczas ośmiolatek, nie potrafiłem tego w pełni dostrzec. Czułem jedynie ogromny ciężar na swoich barkach, który z każdą godziną, a niekiedy nawet sekundą, stawał się coraz większy. To, jak nazywałem Ducha zależało od nakładów pracy, jakie musiałem ponieść, by dostrzec cierpienie świata i skupić się na każdym, poza sobą. Kiedy byłem bardziej otwarty na jego słowa, nazywałem go Duchem Współczucia. Innym razem, kiedy dźwięk jego głosu i nakaz koncentrowania się na ludziach w moim otoczeniu zaczynał mi bardzo ciążyć, nazywałem go Najwyższym Duchem.

Duch starał się, bym korzystał ze swej wolnej woli roztropnie. Któregoś razu, kiedy nadal miałem osiem lat, przez tydzień budowałem tamę w strumieniu płynącym nieopodal mego domu. Duch ostrzegał mnie, że to zły pomysł, że w ten sposób woda wyleje na trawnik sąsiada.

– Nic się nie stanie – stwierdziłem.

W końcu przyszła ulewa, poziom wody w strumieniu się podniósł i zalał podwórko sąsiada. Kiedy ten mnie skrzyczał, usłyszałem w swoim prawym uchu słowa Ducha:

– Mówiłem, że tak będzie, ale nie chciałeś słuchać.

Duch czuwał nad każdym moim krokiem i mówił mi co powinienem zrobić, a czego się wystrzegać. W efekcie byłem pozbawiony normalnego dzieciństwa. Tego samego roku, kiedy zbudowałem tamę, poznałem również szczegółowe informacje o fizycznej i emocjonalnej kondycji moich przyjaciół, a nawet nauczycielki, która przeżywała wówczas kryzys w związku ze swoim narzeczonym. Odczułem każdą jej emocję, co było przytłaczające i stresujące.

Tego roku Duch powiedział mi również, że mój kolega z klasy dostanie zapalenia opon mózgowych. Poinformowałem o tym nauczycielkę, a ta przywołała chłopca do siebie i zapytała:

– Masz zapalenie opon mózgowych?

Chłopak nigdy wcześniej o czymś takim nie słyszał i nie miał pojęcia co to jest.

– Nawet jeśli teraz tego nie ma, to wkrótce dostanie – powiedziałem.

Nauczycielka była wielce poruszona tymi słowami i zadzwoniła po naszych rodziców, a nas skierowała do szkolnej pielęgniarki. Pomiar temperatury nie wykazał stanu gorączkowego. Wkrótce potem do szkoły dotarli rodzice kolegi oraz moja mama i wszyscy, w towarzystwie nauczycielki, udaliśmy się do gabinetu dyrektora, gdzie rozpoczęło się śledztwo.

– Czy on ma zapalenie opon mózgowych? – dorośli pytali siebie nawzajem – Gdzie mógł się zarazić?

Ostatecznie ustalono, że chłopakowi nic nie dolega.

– Wiem, że niedługo na to zachoruje – powtórzyłem swoje poprzednie słowa.

Moja mama oczywiście wiedziała o moich zdolnościach i postanowiła mnie poprzeć.

– Tak, myślę, że istnieje takie ryzyko.

Inny dorosły zapytał mnie:

– Czy miałeś kontakt z kimś chorym na zapalenie opon mózgowych?

Zaprzeczyłem, a wkrótce potem spotkanie dobiegło końca i wróciłem do klasy, wraz z kolegą i nauczycielką.

Następnego dnia chłopak nie pojawił się w szkole. Nauczycielka poinformowała nas, że z 40-stopniową gorączką trafił do szpitala, gdzie zdiagnozowano u niego zapalenie opon mózgowych.

Po kilku takich wydarzeniach doszło do tego, że brakowało mi czasu i energii, bym mógł się skupić na sobie. Zacząłem nawet myśleć, że w końcu zwariuję od nadmiaru napływających informacji o życiu innych ludzi.

I kiedy tak obserwowałem, jak sfera mojej wolności stale się kurczy, Duch ofiarował mi słowa otuchy, chociaż jak zwykle zrobił to w sposób brutalnie szczery i bezpośredni. Powiedział mi, że będzie jeszcze gorzej – ale też, że razem przez to przejdziemy.

– Największe wyzwania są wciąż przed tobą.

– Co masz na myśli? – zapytałem

– W każdym stuleciu tylko jeden lub dwoje ludzi otrzymuje podobny dar – powiedział – Nie jest to zwykła intuicja czy parapsychiczna zdolność. To coś, z czym niewielu mogłoby sobie poradzić. Przekonasz się, jak trudno jest nie móc żyć jak normalny człowiek, jak normalny nastolatek. W końcu jedyne, co będziesz dostrzegać, to cierpienie innych. Pogodzisz się z tym, albo postanowisz zakończyć swoje życie.

ODCZYTYWANIE CIAŁA

Duch Współczucia stał się moim najlepszym przyjacielem i największym przekleństwem zarazem. Doceniałem jego starania, by wyposażyć mnie w wiedzę konieczną do pełnienia służby, do której powołał mnie Bóg. Jednak czułem też ogromną odpowiedzialność.

Pewnego dnia Duch nakazał mi udać się na duży, piękny cmentarz, w pobliżu mojego domu.

– Stań nad tym grobem – powiedział, kiedy już znalazłem się na miejscu – i dowiedz się, jak umarł spoczywający w nim człowiek.

Osobliwe zadanie, zwłaszcza dla ośmiolatka.

Jednak do tej pory zdążyłem już na tyle przyzwyczaić się do tego ogromu napływających informacji o zdrowiu zarówno moich przyjaciół, jak i całkowicie obcych ludzi, że potraktowałem to polecenie jako kolejny etap treningu.

I tak również tym razem, z pomocą Ducha, znalazłem odpowiedzi, których szukałem.

Muszę tutaj wspomnieć o kolejnym aspekcie mego daru: Duch nie tylko werbalnie informuje mnie o nieprawidłowościach w funkcjonowaniu ludzkiego ciała, ale też pozwala mi je przeskanować wizualnie.

Wiele lat swego dzieciństwa spędziłem odwiedzając przeróżne cmentarze i powtarzając to ćwiczenie na setkach różnych ciał. Doszedłem do takiej wprawy, że potrafiłem wyczuć niemal natychmiast, czy dana osoba zmarła na zawał serca, udar, chorobę nowotworową, chorobę wątroby, w wyniku wypadku, samobójstwa, czy została zamordowana.

Oprócz tego, Duch uczył mnie jak odczytywać ciała osób żyjących. Zapewniał mnie, że po ukończonym treningu uzyskam niezwykle szczegółowy wgląd w fizyczny obraz wnętrza każdego człowieka.

Kiedy stawałem się zbyt zmęczony, czy chciałem po prostu pójść się pobawić, Duch upominał mnie:

– Któregoś dnia, to co zobaczysz w człowieku, może zdecydować o jego życiu lub śmierci. Będziesz wiedział, że płuca osoby na którą patrzysz wkrótce się zapadną, lub jej tętnice zostaną zatkane, a jej serce się zatrzyma.

Któregoś razu postanowiłem mu się postawić:

– I co z tego? Jakie to ma znaczenie? Dlaczego to ja mam się tym przejmować?

– Powinieneś się przejmować – odpowiedział Duch – Wszystko to, co robimy na tym świecie, ma znaczenie. Twoje dobre uczynki mają znaczenie dla twojej duszy. Traktuj swoją służbę odpowiedzialnie.

SAMOUZDROWIENIE

Miałem już dziewięć lat i kiedy moi rówieśnicy jeździli na rowerach i grali w baseball, ja ciągle przyglądałem się chorobom innych ludzi i słuchałem, jakie recepty ma dla nich Duch Współczucia. Dowiadywałem się tego, czego dorośli nie wiedzieli o swoim zdrowiu i co dokładnie powinni zrobić, by się uleczyć.

Moja wiedza na tematy dotyczące zdrowia oraz trening pod kuratelą Ducha były już na takim poziomie zaawansowania, że nie pozostało mi nic innego, niż wykorzystać to, czego się nauczyłem w praktyce.

Doskonała okazja, by to zrobić pojawiła się kiedy sam zachorowałem. Pewnego wieczora, podczas rodzinnej kolacji, zignorowałem ostrzeżenia oraz wskazówki żywieniowe Ducha i zjadłem coś, czym się zatrułem. Zrobiłem to, ponieważ uważałem, że nawet jeśli się rozchoruję, to Duch przecież przyjdzie mi z pomocą. Szybko przekonałem się, że to tak nie działa. Duch udzielił mi ważnej życiowej lekcji: sama jego obecność nie była gwarancją tego, że ominie mnie dyskomfort czy ból, jeśli będę postępował lekkomyślnie.

Zatem kiedy jakiś czas po zakończonym posiłku poczułem się źle, pomyślałem: „Dobra, to tylko zwykłe zatrucie. Przejdzie za dzień, czy dwa”. Ale kolejne dni nie przynosiły poprawy. Zanim się spostrzegłem, upłynęły dwa tygodnie mego cierpienia. Leżałem w łóżku z potwornym bólem brzucha. Rodzice zabrali mnie do lekarza, a jednej nocy, kiedy czułem się szczególnie źle, zawieźli mnie nawet na ostry dyżur, jednak ból nie ustępował. Wreszcie, w otępieniu wywołanym gorączką usłyszałem słowa Ducha, który powiedział, że potrzebna mi jest dieta jednoskładnikowa, dzięki której moje ciało pozbędzie się infekcji specyficznym szczepem pałeczek okrężnicy. Kazał mi pójść do domu mego dziadka i uzbierać cały kosz gruszek z jego sadu. Duch powiedział mi, że jeśli nie będę jadł nic innego, to wkrótce wydobrzeję.

Posłuchałem go i bardzo szybko wróciłem do zdrowia.

BOŻE, ZWOLNIJ GO

W wieku lat dziesięciu postanowiłem, że pominę Ducha i porozmawiam bezpośrednio z Panem Bogiem. Byłem już starszy, bogatszy o doświadczenia ostatnich sześciu lat i uznałem, że to dobry moment na taką rozmowę.

Wiedziałem, że nie mogę tego zrobić poprzez modlitwę, bo przecież Duch Współczucia ją usłyszy.

Wdrapywałem się więc na najwyższe drzewa w okolicy, by znaleźć się jak najbliżej Stwórcy i na ich pniach zacząłem wykrawać swoje wiadomości.

Jedna z pierwszych brzmiała następująco: „Panie Boże, kocham Ducha, ale chyba już czas zrezygnować z pośredników”.

Kolejne były utrzymane w równie poważnym tonie:

„Boże, dlaczego ludzie chorują?”.

„Boże, dlaczego ich wszystkich nie uleczysz?”.

„Boże, dlaczego to ja mam im pomagać?”.

I chociaż wszystkie te pytania uważałem za bardzo sensowne, nie uzyskałem żadnej odpowiedzi.

Znalazłem zatem jeszcze wyższe drzewo i wlazłem na samą górę z nadzieją, że Bóg doceni moją nieustępliwość. Tym razem w wiadomościach zawarłem wezwania do bezpośredniego działania:

„Boże, zwróć mi ciszę”.

„Boże, nie chcę już słyszeć Ducha Współczucia, zabierz go ode mnie”.

Kiedy kończyłem wycinać napis, „Boże, pozwól mi być wolnym”, straciłem punkt podparcia i niemal spadłem z gałęzi. „Nie o taką wolność mi chodzi!” – pomyślałem. Zrezygnowany, ostrożnie zszedłem na ziemię.

Moje wiadomości do Boga nie przyniosły żadnych rezultatów. Duch wciąż do mnie mówił.

Nawet jeśli wiedział o moich próbach podważenia jego autorytetu, był na tyle wyrozumiały, że nic o tym nie wspominał. Mieliśmy na głowie coś o wiele ważni

PIERWSI KLIENCI

Kiedy skończyłem 11 lat chciałem zająć się czymś produktywnym i ciekawym, co pozwoliłoby odpocząć od uporczywego głosu stale dźwięczącego mi w uchu, dlatego nająłem się do noszenia kijów golfowych w klubie, który znajdował się 10 minut jazdy rowerem od mojego domu.

To oczywiście w żaden sposób nie stłumiło mojego daru. Nosząc kije nie mogłem się powstrzymać, by nie opowiadać kolejnym graczom o stanie ich zdrowia. Często wiedziałem na długo przed nimi o ich zesztywniałych stawach, kontuzjach kolan, obolałych biodrach, opuchniętych kostkach, naderwanych ścięgnach i wielu innych dolegliwościach.

Mówiłem na przykład:

– Nie najlepszy zamach, ale to w sumie nic dziwnego biorąc pod uwagę pański zespół cieśni nadgarstka.

Albo:

– Powinien coś Pan zrobić z tym zapaleniem lewego biodra.

Patrzyli wtedy na mnie z uwagą, pytając:

– Skąd to wiesz?

A kiedy wykazywali zainteresowanie poprawą swego stanu zdrowia, mówiłem im co mają jeść, jakie zmiany wprowadzić w codziennym życiu, jakich terapii spróbować i tak dalej. Porady udzielane przez Ducha Współczucia często wprawiały ich w osłupienie ponieważ w tych czasach mówienie o diecie jako lekarstwie było czymś niecodziennym.

Po kilku latach pracy w klubie golfowym, zapragnąłem zmiany. Pomyślałem, że skoro przekazuję zalecenia Ducha odnośnie stosowania żywności i suplementów diety, to równie dobrze mogę się zatrudnić w miejscu, w którym tego typu produkty są sprzedawane. I tak zostałem pracownikiem lokalnego supermarketu.

Zamiast zajmować się układaniem towaru na półkach, dużą część swego czasu poświęcałem ludziom, którzy przychodzili specjalnie po to, aby skorzystać z moich zdolności. Jednak nie przeszkadzało to właścicielowi sklepu, ponieważ widział w tym okazję do pozyskania nowych klientów.

Poza tym jemu również pomagałem.

Za każdym razem, kiedy pytano mnie o źródło mojej wiedzy, mówiłem, że to zasługa „Ducha Współczucia”.

Omawianie problemów żołądkowych obcych ludzi pośród sklepowych alejek było nieco dziwnym doświadczeniem. Dodatkowa trudność polegała na tym, że w tym czasie dostępność suplementów diety była bardzo ograniczona, podobnie jak żywności o leczniczym potencjale. Duch przekonywał mnie, że za jakiś czas ten stan rzeczy ulegnie znacznej poprawie. Póki co pobudzał moją kreatywność w tworzeniu leczniczych protokołów żywieniowych – takich jak stosowanie soku wyciskanego z selera naciowego, którego mieliśmy pod dostatkiem w sklepie. Czułem się wspaniale, kiedy mogłem dostarczać ludziom to, czego najbardziej potrzebowali.

WIELKA MOC NIESIE ZE SOBĄ WIELKIE POCZUCIE WINY

Kiedy jako czternastolatek podróżowałem autobusami i pociągami, Duch Współczucia stale opowiadał mi o problemach zdrowotnych współpasażerów, którym przekazywałem te informacje. Czasami ludzie okazywali wdzięczność. Innym razem reakcją były oskarżenia o naruszanie ich prywatności.

– Skąd znasz mojego lekarza? – oburzali się. – Kto ci udostępnił historię mojej choroby?

Nierzadko traktowano mnie podejrzliwie, a nawet wrogo – tym bardziej, że mówimy o czasach przed erą powszechnego dostępu do komputerów i internetu. Dane medyczne zapisywano w formie analogowej, na papierze i trzymano pod kluczem w gabinetach lekarskich.

Dorastając nauczyłem się być bardziej ostrożny, zanim nieproszony postanowię komuś pomóc. Wciąż odczuwałem silne pragnienie dzielenia się z innymi tym, co o nich wiem. Dlatego wykształciłem w sobie nawyk pytania Ducha Współczucia o stan emocjonalny danej osoby, zanim się do niej odezwę. Dzięki tej strategii liczba nieprzyjemnych incydentów znacznie zmalała.

Informacje o zdrowiu nieznajomych starałem się zatrzymać dla siebie. Nie było łatwe. Z wiekiem wzrastało również moje poczucie odpowiedzialności za pracę, jaką powinienem wykonywać na rzecz innych. Jeśli więc komuś groziła choroba nerek, lub miał raka, a ja pozostawałem bierny, obwiniałem się za to, że moja bierność może doprowadzić do poważnego pogorszenia stanu zdrowia tej osoby, a może nawet jej śmierci. Biorąc pod uwagę to, że codziennie doświadczałem setek podobnych sytuacji, poczucie winy przygniatało mnie coraz bardziej.

PRÓBY UCIECZKI

W kolejnych latach moje nastoletnie życie stawało się coraz trudniejsze. Na przykład, większość ludzi ogląda telewizję by się zrelaksować i oderwać od trudów dnia codziennego. W moim przypadku, wiązało się to z odbiorem informacji zdrowotnych na temat wszystkich postaci widocznych na ekranie. Duch Współczucia oczekiwał ode mnie, że będę automatycznie odczytywał statusy zdrowotne każdej osoby wymagającej pomocy, którą widzę i to niezależnie od tego czy jest ona świadoma swojego stanu, czy też nie. Nieustanne powtarzanie tej czynności doprowadziło do tego, że oglądanie telewizji zamiast rozrywką, stało się dla mnie udręką.

Jeszcze gorzej było w kinie. Podświadomie skanowałem stan zdrowia każdej osoby obecnej na sali.

Ale to nie wszystko. Dodatkowo to samo robiłem wobec aktorów pojawiających się na ekranie. Potrafiłem określić w jakim stanie zdrowia byli podczas kręcenia oglądanych scen, ale też znałem ich aktualną kondycję. Wyobraź sobie jak musiałem się czuć siedząc w ciemnej sali kinowej bombardowany zewsząd informacjami o zdrowiu ludzi, zarówno widzów, jak i postaci, występujących w filmie.

Biorąc pod uwagę fakt, że ostatnią rzeczą potrzebną nastolatkowi jest poczucie odmienności od swoich rówieśników, był to szczególnie trudny okres w moim życiu. Poczucie wyobcowania i przytłoczenia odpowiedzialnością wzbudzało we mnie bunt. Próbowałem pozbyć się swego „daru” na wiele różnych sposobów.

Często uciekałem do lasu. Przebywanie na łonie natury działało na mnie uspokajająco, a brak ludzi był dodatkowym atutem. Za dnia, Duch uczył mnie rozróżniać różne gatunki ptaków. Nocą poznawałem nazwy gwiazd – zarówno te nadane przez naukowców, jak i przez samego Boga. Oczywiście i na tych wypadach nie udało mi się całkowicie zapomnieć o swoim przeznaczeniu, ponieważ Duch uczył mnie również rozpoznawać zioła i dziko rosnące jadalne rośliny – dziewannę, szczaw kędzierzawy, babkę zwyczajną, mniszek lekarski, łopian, owoce i płatki dzikiej róży, dzikie jabłka i jagody – oraz stosować je do celów medycznych.

W tym czasie zainteresowałem się również mechaniką pojazdową. Lubiłem przywracać sprawność rzeczom, ponieważ nie wymagało to ode mnie emocjonalnego zaangażowania. Żal wynikający z nieudanej naprawy zdezelowanego Chevroleta był niewspółmiernie mniejszy od tego, jaki mnie ogarniał, kiedy nie byłem w stanie pomóc człowiekowi w zaawansowanym stadium choroby.

Jednak i to hobby nie rozwinęło się tak, jak bym sobie tego życzył. Ludzie zauważyli, że nieźle sobie radzę i zaczęły się prośby:

– Świetnie ci idzie! Mógłbyś mi pomóc z moim autem?

Nie potrafiłem odmówić, szczególnie, że to Duch odwalał najtrudniejszą robotę, czyli diagnozował wszystkie usterki.

Kiedy miałem 15 lat, któregoś dnia wraz z matką zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej. W warsztacie obok stacji kilku mechaników wpatrywało się w otwartą maskę jednego z aut, najwyraźniej próbując rozwikłać jakiś problem.

– Co z nim? – zapytałem.

Jeden z mężczyzn tylko machnął ręką:

– Męczymy się z tym od tygodni. Powinien chodzić jak złoto, a nawet nie odpala.

Duch natychmiast podsunął mi rozwiązanie.

– Sprawdźcie wiązkę za przegrodą silnika. Będzie tam taki biały kabelek, najpewniej przerwany. Naprawcie go i auto ruszy.

– Bzdury! – skwitował moje słowa któryś z mężczyzn.

– Sprawdzić nie zawadzi – zauważył mój pierwszy rozmówca.

Przyjrzał się miejscu, które wskazałem i rzeczywiście zlokalizował uszkodzony biały przewód.

Wszyscy zebrani patrzyli na mnie w osłupieniu.

Mechanik, który wcześniej wątpił w moją diagnozę, zapytał:

– To twoje auto? A może jesteś znajomym właściciela?

– Nie – odpowiedziałem – Po prostu mam dryg do takich rzeczy.

Kiedy tylko naprawiono uszkodzoną wiązkę i odpalono silnik, ten uruchomił się bez najmniejszych problemów.

Jeden z mechaników zaczął tańczyć z radości wokół auta. Inny nazwał moją interwencję „cudem”.

Wiadomość o tym wydarzeniu rozniosła po okolicy lotem błyskawicy i wkrótce wszyscy mechanicy z mojego rodzinnego miasta oraz pobliskich miejscowości zaczęli postrzegać mnie jako ostatnią instancję w przypadkach usterek „nienaprawialnych”. Mechanicy, którzy sprowadzali mnie do takiej naprawy – starsi ode mnie i z dużym bagażem zawodowych doświadczeń – początkowo podchodzili z niedowierzaniem do moich zdolności.

– Co taki młodziak może wiedzieć? – pytali.

Jednak po mojej wizycie zawsze zmieniali zdanie.

W ten sposób, zamiast zrzucić z siebie choć część odpowiedzialności, wziąłem na swoje barki kolejny ciężar. Odtąd byłem już nie tylko uzdrowicielem ludzi, ale również ich aut.

Kroplą, która przepełniła czarę goryczy był moment, kiedy uświadomiłem sobie, jak bardzo ludzie są przewrażliwieni na punkcie swoich samochodów. Często dbali o nie bardziej niż o własne zdrowie. Ta smutna konstatacja całkowicie zgasiła mój zapał do mechaniki.

Próbowałem zająć się czymś innym, co odwróciłoby uwagę od uciążliwości mojego daru. Na przykład, dołączyłem do kapeli rockowej, ponieważ głośna muzyka pomagała stłumić nieco głos Ducha Współczucia. Duch nie pochwalał tego typu prób ucieczki od odpowiedzialności. Cierpliwie czekał, aż hałas ustanie i wracał do komentowania zdrowia osób, które akurat znajdowały się w pobliżu.

Nic, co zrobiłem, nie pozwalało mi zapomnieć o mojej służbie. W końcu zrozumiałem, że Duch i moje zdolności pozostaną ze mną bez względu na wszystko – wyznaczono mi pewną rolę i nie mogłem od tego uciec.

POCZĄTKI ZAANGAŻOWANIA

Dzięki moim treningom z Duchem, wszedłem we wczesną dorosłość z bagażem doświadczeń odczytów ciał tysięcy różnych ludzi i dogłębnej wiedzy o ich kondycji zdrowotnej. Setki razy moja pomoc przynosiła ulgę tym, którzy byli w potrzebie.

Wreszcie któregoś dnia powiedziałem sobie: „Trudno, jest jak jest. Powierzono mi ważne zadanie. Najlepiej będzie jeśli to po prostu zaakceptuję – przynajmniej na razie”.

Pomyślałem też: „To nie będzie trwało wiecznie. Ostatecznie w końcu kiedyś zrobię wszystko to, co mam do zrobienia i będę mógł wreszcie normalnie żyć”. Co prawda Duch niczego takiego mi nie obiecywał, ale musiałem wzbudzić w sobie tę nadzieję, by dalej funkcjonować.

Jako dwudziestoparolatek zacząłem w końcu poważnie traktować swoją życiową misję. Drzwi do mojego domu były zawsze otwarte dla każdego, kto potrzebował mojej pomocy. Identyfikowałem źródła ich dolegliwości i przekazywałem wskazówki otrzymane od Ducha Współczucia, dzięki którym osoby takie mogły wrócić do zdrowia.

I chociaż narzekałem na stres, jakiemu byłem poddawany, to praca ta przynosiła mi również dużą satysfakcję. Dobrze było patrzeć jak ludzie zdrowieją i odzyskują swoje życie.

Niektóre moje dokonania z tamtych czasów sprawiały, że czułem się niemal wszechwiedzący.

Dobrze obrazuje to sytuacja, kiedy mój sąsiad postanowił poradzić się mnie w sprawie żony, która nie chodziła i nie miała czucia w nogach. Powiedział jej: – Słuchaj, Anthony naprawdę dużo wie o tych sprawach. Powinniśmy spróbować.

Według Ducha źródłem jej dolegliwości, którego nie potrafili znaleźć lekarze, było zatrucie arszenikiem. Toksyna znajdowała się w ujęciu wody pitnej moich sąsiadów i w ten sposób przedostała się do mózgu kobiety. Analiza wody przeprowadzona jakiś czas później potwierdziła obecność trucizny. Następnie kobiecie wykonano testy krwi, które wykazały duże stężenie arszeniku w jej organizmie. Postępując zgodnie z zaleceniami Ducha na przestrzeni jednego roku kobieta odzyskała władzę w nogach.

Jakiś czas później, kiedy akurat byłem zajęty wykopywaniem cebuli z przydomowego ogródka (to jedno z moich ulubionych warzyw), sąsiad ponownie mnie odwiedził.

– Chcę ci jeszcze raz bardzo podziękować Anthony – powiedział. – Zjeździliśmy cały kraj i spotykaliśmy setki ekspertów. Żaden nie potrafił nam pomóc. Nie wiem jakim cudem wiedziałeś tak dokładnie co jest przyczyną jej choroby i co powinna zrobić, by wyzdrowieć. Przecież nawet nie jesteś lekarzem.

Ściskając w dłoniach wyrwane z ziemi cebule spojrzałem na niego.

– Ja to po prostu wiem i nigdy się nie mylę. Potrafię rozwiązać każdy problem, bo zawsze znajduję właściwą odpowiedź. Nic więcej nie musisz wiedzieć – zawsze mam i zawsze będę mieć rację.

Odszedłem kawałek, po czym odwróciłem się i dodałem: – Pamiętaj o tym! W tym samym momencie trzonek grabi, na które właśnie nastąpiłem, z dużym impetem uderzył mnie prosto w czoło i powalił na ziemię.

Sąsiad natychmiast podbiegł i przejęty stanął nade mną. Na wpół przytomny wziąłem go za swego eterycznego towarzysza. – Duchu jesteś tu? – zapytałem.

Najwyższy Duch odpowiedział:

– To ja zawsze mam rację, a ty zawsze błądzisz. Zapamiętaj to. Ja zawsze mam rację. Ty zawsze błądzisz.

Za każdym razem kiedy popadam w samozachwyt, przywołuję w pamięci tę sytuację. Ma mi przypominać, że chociaż niekiedy to, co robię, z wykorzystaniem mocy Ducha Współczucia, może jawić się jako cud, to tak naprawdę jestem zwykłym człowiekiem, który potrafi zbłądzić, jeśli nie dość dobrze wsłucha się w duchowy głos.

PUNKT ZWROTNY

Kiedy osiągnąłem wczesną dorosłość, Duch uznał, że przekroczyłem już punkt krytyczny, czyli moment, w którym wielu moich poprzedników obdarowanych podobnymi zdolnościami i ogarniętych z tego powodu rozpaczą decydowało się na samobójstwo. Według niego, zaakceptowałem już fakt, że pomaganie innym stanie się moją dożywotnią misją.

Co tylko świadczy o tym, że nawet Najwyższy Duch może się czasem pomylić w kwestiach, które dotyczą wolnej woli każdego z nas.

Pewnego razu, późną jesienią, ja, kobieta, z którą zamierzałem spędzić resztę swojego życia oraz mój pies August (skrót od Augustine), wypoczywaliśmy nad wodą.

August była ze mną od lat i łączyła nas silna więź. Pojawiła się w moim życiu jako zastępstwo dla psiaka, który przez 15 lat był częścią naszej rodziny. Jej obecność, podobnie jak jej poprzednika, była kluczowa dla mojego zdrowia psychicznego.

Siedzieliśmy na plaży, nad rozległą, głęboką zatoką. Woda była lodowata, a prąd bardzo silny.

Był ostatni dzień naszego pobytu w tym miejscu. Niechętnie szykowaliśmy się do powrotu.

Nagle, ni z tego, ni z owego, Augustine wskoczyła do wody. Musiała wyczuć mój nastrój i chyba chciała w ten sposób zakomunikować, że wcale nie musimy stąd wyjeżdżać, że możemy zostać i dalej się bawić.

Niestety zimna woda i zatokowy prąd zrobiły swoje i psina zaczęła się od nas oddalać.

Zerwaliśmy się na równe nogi i zaczęliśmy ją przywoływać. Wrzucałem do wody kamienie, aby zwrócić uwagę Augustine. Był to nasz wytrenowany sygnał – kiedy tylko wrzucałem kamienie na płyciznę, pies natychmiast do mnie wracał. Jednak tego dnia prąd był zbyt silny i zabierał Augustine coraz dalej.

Zniosło ją 15 metrów od brzegu. Widziałem jak walczyła, ale też jak słabła z każdą upływającą chwilą. W końcu przenikliwe zimno nie pozwoliło jej dłużej przebierać łapami… i poszła pod wodę.

Zrzuciłem kurtkę, buty i spodnie, a następnie skoczyłem w lodowatą toń.

Po przepłynięciu 5 metrów usłyszałem głos Najwyższego Ducha:

– Jeżeli teraz nie zawrócisz, utoniesz.

– Nie dbam o to! – odkrzyknąłem w rozpaczy. – Nie zostawię August! Muszę ją ratować!

Pokonałem kolejne 5 metrów i bezlitosny chłód zaczął ogarniać całe moje ciało. Kończyny zaczęły mi drętwieć.

Duch odezwał się po raz kolejny:

– Doigrałeś się. Teraz nie dasz rady ani wrócić, ani płynąć dalej. To koniec.

– Naprawdę? Zabierasz mi normalne życie, poświęcam się w całości leczeniu innych i tylko na tyle cię stać? Powiesz „To koniec” i pozwolisz nam tutaj umrzeć?

Wylałem z siebie cały żal i złość, które tłumiłem w sobie odkąd skończyłem czwarty rok życia. Chciałem żeby Duch odczuł wszystko to, co latami wzbierało w moim wnętrzu, kiedy mój „dar” okazał się być moją największą, nieustającą torturą: poczucie osamotnienia; nadmiar wiedzy o wszystkich i wszystkim, na którą nie byłem gotowy w tak młodym wieku; oraz całkowity brak sprawczości w tym, jak ma potoczyć się moje dalsze życie.

Powiedziałem Duchowi:

– Postawiłem na szali wszystko: poświęciłem swoje dzieciństwo, doświadczyłem bólu i cierpienia wielu osób, brałem odpowiedzialność za leczenie tysięcy zupełnie obcych mi ludzi i każdego dnia poddawany byłem wielkiej presji, zarówno fizycznej, jak i psychicznej. I teraz mówisz mi, że nie mogę uratować członka swojej rodziny?

– Nie, do diabła! – wykrzykiwałem swoje żale próbując utrzymać się na powierzchni lodowatej wody. – Jeżeli to ma być mój koniec, to niech tak będzie Duchu. Sprowadzę swego psa na brzeg, albo utonę wraz z nim.

Minęło kilka kolejnych, długich sekund. Odrętwiały i wyczerpany zrozumiałem, że chyba tym razem przesadziłem. Za chwilę miałem dołączyć do swego zwierzaka na dnie zatoki.

Odwróciłem głowę w stronę brzegu, by po raz ostatni spojrzeć na kobietę, z którą chciałem spędzić resztę swojego życia.

Wtedy usłyszałem słowa Ducha:

– Musisz przepłynąć jeszcze siedem metrów.

– Jak mam to zrobić? – wykrzyczałem przerażony.

Nagle, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, poczułem jak siły do mnie wracają. Zacząłem płynąć. W myślach wciąż krzyczałem na Ducha, że powinien uratować mnie oraz