Bóg. Błędna hipoteza. Jak nauka wykazuje, że Bóg nie istnieje - Victor J. Stenger - ebook

Bóg. Błędna hipoteza. Jak nauka wykazuje, że Bóg nie istnieje ebook

Victor J. Stenger

4,0
47,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Co to znaczy, że Bóg jest hipotezą naukową?

Dlaczego ciało ludzkie nie jest doskonałe?

Czy wszechświat został stworzony dla ludzi?

Victor J. Stenger, amerykański fizyk i filozof, rozwija popularną w środowisku neoateistycznym myśl, że Boga, takiego jakim się jawi w religii judeochrześcijańskiej i w islamie, należy traktować jak hipotezę naukową. Analizując akt stworzenia człowieka i wszechświata w świetle odkryć fizyki i astronomii, poszukuje argumentów za istnieniem Boga oraz nieśmiertelnej duszy. Bóg. Błędna hipoteza to odważna, kontrowersyjna i najbardziej znana książka Stengera, o której Richard Dawkins powiedział, że wiele jej zawdzięcza.

„Istnienie Boga potraktuję jako hipotezę naukową, a jej konsekwencji będę szukał w obiektywnych obserwacjach świata wokół nas. Przedstawię różne modele, w których Bóg będzie miał konkretne atrybuty, dające się badać empirycznie. Oznacza to, że jeśli Bóg wyposażony w takie atrybuty istnieje, to można zaobserwować określone zjawiska. Negatywny wynik konkretnego testu będzie dyskwalifikował konkretny model. Co więcej, jeśli rzeczywiste obserwacje będą potwierdzały założenie o nieistnieniu konkretnego bóstwa, będzie to traktowane jako dodatkowy argument przeciw jego istnieniu.”

Victor J. Stenger

Bóg. Błędna hipoteza

(fragment)

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 386

Oceny
4,0 (3 oceny)
1
1
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Podziękowania

Podobnie jak w wypadku moich poprzednich książek, wiele zawdzięczam komentarzom i poprawkom dużej liczby ludzi, z którymi regularnie komunikuję się za pośrednictwem Internetu. Jestem szczególnie wdzięczny za istotne wskazówki, których autorami byli Bill Benson, Celel Berker, Eleanor Binnings, Richard Carrier, Lawrence Crowell, Yonathan Fishman, Joseph Hilbe, James Humpreys, Ludwig Krippahl, Andrew Laska, Justin Lloyd, Ken MacVey, Don McGee, Brent Meeker, Anne O’Reilly, Loren Petrich, Kerry Regier, John Syriatowicz, Phil Thrift, George Tucker, Ed Weinmann, Roahn Wynar i Bob Zanelli. Muszę też odnotować wartościowe komentarze i wsparcie, jakiego udzielili mi Jeff Dean z Blackwell Publishing oraz trzej anonimowi recenzenci. Zastosowałem się w tej książce do wielu ich wskazówek. Podobnie jak w wypadku moich poprzednich książek, wsparcia udzielili mi także Paul Kurtz i Steven L. Mitchell oraz ich zaangażowani współpracownicy z Prometheus Books. Moja praca nie byłaby oczywiście możliwa, gdyby nie pomoc i zachęta mojej żony Phylliss i dwojga naszych dzieci.

Przedmowa

Nauki nie usiłują wyjaśniać, one nawet nie próbują interpretować, a jedynie tworzą modele. Przez model rozumie się konstrukt matematyczny, który – wraz z pewnymi werbalnymi interpretacjami – opisuje obserwowane zjawiska. Uzasadnieniem takiego matematycznego konstruktu jest wyłącznie i dokładnie to, że ma on działać.

John von Neumann1

WIDOK ZZA LINII BOCZNEJ

Na przestrzeni wieków dowody za i przeciw istnieniu Boga ograniczały się najczęściej do filozofii i teologii. Nauka [science] pozostawała w tym czasie poza linią boczną i w milczeniu obserwowała, jak na boisku odbywa się gra słów. Mimo tego, że nauka zrewolucjonizowała każdy aspekt ludzkiego życia i w znacznej mierze pomogła nam zrozumieć świat, w jakiś sposób narodziło się przekonanie, że nie ma ona nic do powiedzenia na temat najwyższego bytu, który duża część ludzkości czci jako źródło wszelkiej rzeczywistości.

W wydanej w 1999 roku książce Skały wieków sławny paleontolog Stephen Jay Gould odniósł się do nauki i religii jako do dwóch „nienakładających się magisteriów”: nauka zajmuje się wyjaśnianiem świata naturalnego, a religia zagadnieniami związanymi z moralnością2. Jednakże, na co zwróciło uwagę wielu recenzentów, prowadzi to do redefinicji religii jako filozofii moralnej. W rzeczywistości większość religii nie ogranicza się do prostego moralizowania, ale formułuje fundamentalne orzeczenia na temat natury, które nauka ma prawo oceniać. Co więcej, nauka odgrywa oczywistą rolę w badaniu obiektów fizycznych, takich jak Całun Turyński, mogących posiadać implikacje religijne. Poza tym, dlaczego nauka nie miałaby rozważać zagadnień moralnych, które obejmują obserwowalne, a czasem nawet kwantyfikowalne ludzkie zachowania?

W ankiecie przeprowadzonej w 1998 roku jedynie 7 procent członków amerykańskiej Narodowej Akademii Nauk, elity amerykańskich naukowców, przyznało się do wiary w osobowego Boga3. Mimo to większość uczonych zdaje się przyjmować praktyczne stanowisko, wedle którego nauka powinna trzymać się z daleka od zagadnień religijnych. Jest to przypuszczalnie dobra strategia dla tych, którzy pragną uniknąć konfliktów między nauką a religią, bojąc się, że mogłyby one doprowadzić do zmniejszenia społecznej akceptacji nauki, nie wspominając nawet o najbardziej przerażającej konsekwencji – zmniejszeniu finansowania. Religie zgłaszają wszakże faktualne roszczenia, które nie mają żadnego specjalnego immunitetu i mogą być badane chłodnym okiem rozumu i obiektywnej obserwacji.

Poza tym naukowe dowody na istnienie Boga, czyli dowody oparte raczej na obserwacjach niż na autorytecie, powstawały od czasów starożytnych – już w 77 roku p.n.e. dowód taki skonstruował Cyceron (zm. 43 p.n.e.) w swoim dziele De natura deorum (O naturze bogów)4. Szczególnie wpływowy był William Paley (zm. 1805) ze swoim NaturalTheology or Evidences of the Existence and Attributes of the Deity Collected from the Appearance of Nature, książką opublikowaną po raz pierwszy w 1802 roku5. Ostatnimi czasy teologowie i teistyczni naukowcy zaczęli spoglądać w kierunku nauki, szukając wsparcia dla swojej wiary w istnienie bytu najwyższego. Opublikowano wiele książek, w których utrzymywano, że współczesna wiedza teoretyczna i empiryczna wspiera twierdzenie o istnieniu Boga, a popularne media szybko rozpowszechniły ten pogląd6. W bardzo niewielu książkach i artykułach prasowych bezpośrednio kwestionowano to stanowisko. Lecz jeśli mamy dopuścić do intelektualnego dyskursu naukowe dowody na istnienie Boga, to uzasadnione miejsce mają w nim także dowody przeciwko istnieniu Boga.

W opublikowanej w 2003 roku książce Has Science Found God? krytycznie przeanalizowałem roszczenia naukowych dowodów na istnienie Boga i uznałem je za nieadekwatne7. W niniejszej książce pójdę dużo dalej i będę twierdził, że nauka rozwinęła się już wystarczająco, aby autorytatywnie wypowiadać się na temat istnienia lub nieistnienia Boga wyposażonego w atrybuty, które tradycyjnie kojarzymy z Bogiem judeo-chrześcijańsko-islamskim.

Posiadamy obecnie znaczną liczbę danych empirycznych i wysoce skuteczne modele naukowe, które odnoszą się do kwestii istnienia Boga. Nadszedł czas, aby przeanalizować, co owe dane i modele mówią nam o ważności hipotezy Boga.

Judeo-chrześcijańsko-islamski Bóg nie jest, oczywiście, dobrze zdefiniowany. Każda z tych religii posiada inne pojęcie Boga, ale różnice występują także w obrębie poszczególnych wyznań – zarówno między teologami a zwykłymi wyznawcami, jak i między różnymi odłamami. Skoncentruję się na tych atrybutach Boga, które czci większość wiernych należących do każdej z tych zróżnicowanych grup. Niektóre z tych atrybutów przypisywane są także bóstwom innych religii, nienależących do trzech wielkich monoteizmów.

Jestem świadomy, że teologowie wypracowali wysoce abstrakcyjne pojęcia boga, które, jak twierdzą, są spójne z nauczaniem ich religii. Zawsze można dokonać abstrakcji dowolnego pojęcia tak, żeby znalazło się ono poza zasięgiem naukowego badania. Ale typowi wierzący nie byliby w stanie tych bogów rozpoznać.

W tradycji trzech monoteizmów Bóg postrzegany jest jako najwyższy, transcendentny byt – znajdujący się poza materią, przestrzenią i czasem – a jednak uznaje się, że jest on podstawą wszystkiego, co jest dane naszym zmysłom i co daje się opisać w kategoriach materii, przestrzeni i czasu. Co więcej, Bóg ten nie jest bogiem deizmu, który stworzył świat, a potem zostawił go w spokoju, ani też bogiem panteizmu, tożsamym z całością istnienia. Judeo-chrześcijańsko-islamski Bóg w każdej nanosekundzie uczestniczy w każdym zdarzeniu, które zachodzi w każdym nanometrze sześciennym wszechświata, od interakcji kwarków w jądrze atomowym do ewolucji gwiazd w najbardziej odległych galaktykach. Co więcej, Bóg słucha każdej myśli i uczestniczy w każdym działaniu swojego specjalnego stworzenia, tego źdźbła zorganizowanej materii zwanego ludzkością, które porusza się po powierzchni małego kamyka w przepastnym wszechświecie.

Kiedy więc piszę „Bóg” wielką literą, mam na myśli Boga judeo-chrześcijańsko-islamskiego. Inni bogowie pisani będą małą literą. Pisząc o Bogu, będę też używał tradycyjnych męskich zaimków. Niniejsza książka stanowi analizę dowodów na istnienie Boga – nie wszystkich bogów. Można ją porównać do pracy fizyka, który bada istnienie cząstek o zerowej masie spoczynkowej, a nie wszystkich cząstek.

NADNATURALNA NAUKA

Wśród filozofów nauki nie ma zgody co do tego, co odróżnia naukę od pseudonauki lub nienauki, ale większość naukowców powiedziałaby, że od razu są w stanie rozpoznać pseudonaukę. W niniejszej książce przez naukę rozumiał będę przeprowadzanie obiektywnych obserwacji za pomocą oka i instrumentów oraz tworzenie modeli do opisywania tych obserwacji. Owe modele nie są po prostu migawkami z obserwacji, ale wykorzystują elementy i procesy lub mechanizmy, które mają być powszechne i ogólne, tak aby opisany został nie tylko dany zbiór obserwacji, ale także wszystkie obserwacje, które należą do klasy tak pojemnej, jak to tylko możliwe. Nie zawsze muszą być one matematyczne, jak twierdził John von Neumann, którego słowa wykorzystałem jako motto tego rozdziału.

Być może najbardziej wyróżniającym się współczesnym (matematycznym) przykładem jest standardowy model elementarnych cząstek i oddziaływań, w którym cała znana materia składa się tylko z trzech cząstek: kwarka górnego, kwarka dolnego i elektronu. Model ten został sformułowany w latach siedemdziesiątych XX wieku i do dziś pozostaje spójny ze wszystkimi mierzalnymi właściwościami materii zbadanymi w naszych najbardziej zaawansowanych laboratoriach na Ziemi i zaobserwowanymi w kosmosie za pomocą naszych najpotężniejszych teleskopów.

Zwróćcie uwagę, że głównym celem modeli naukowych jest raczej opis, a nie wyjaśnienie. Oznacza to, że uznaje się je za udane wtedy, gdy zgadzają się ze wszystkimi obserwacjami, zwłaszcza tymi, które sfalsyfikowałyby ów model, gdyby były inne. Proces ten często przybiera postać testowania hipotez. W jego ramach model przedstawia się jako szereg hipotez, które są później testowane w odniesieniu do starannie kontrolowanych obserwacji. To, czy składniki i procesy składające się na udany model mają być traktowane jako należące do rzeczywistości, nie jest pytaniem, na które da się prosto odpowiedzieć, ponieważ nigdy nie wiemy, czy dany model nie zostanie sfalsyfikowany w przyszłości. Kiedy wszakże model zostanie sfalsyfikowany, to zasadnie możemy przyjąć, że te elementy i procesy, które są unikatowe dla tego modelu i nie są częścią innego udanego modelu, najprawdopodobniej nie należą do rzeczywistości.

Moja analiza opierać się będzie na uznaniu, że Boga powinno dać się wykryć przy użyciu środków naukowych po prostu dlatego, że rzekomo odgrywa centralną rolę we wszechświecie i w życiu ludzi. Istniejące modele naukowe nie uwzględniają Boga wśród tych swoich elementów, które można obserwować i opisać. Jeśli więc Bóg istnieje, to musi pojawić się gdzieś w obrębie luk lub błędów modeli naukowych.

Rzeczywiście, „Bóg luk” często wykorzystywany był jako dowód na istnienie Boga. Nauka nie tłumaczy wszystkiego, więc zawsze pozostaje przestrzeń na inne wyjaśnienia, a wierzącego łatwo przekonać, że wyjaśnieniem jest Bóg. Jednakże dowód Boga luk jest wadliwy, przynajmniej jako dowód naukowy, chyba że badane zjawisko jest nie tylko naukowo niewytłumaczalne obecnie, ale także da się wykazać, że wymyka się ono naukowemu opisowi permanentnie. Bóg może się pojawić tylko wtedy, gdy udowodni się, że jego istnienie jest konieczne, a także w tym samym stopniu udowodni się, że nauka nie jest w stanie przedstawić wiarygodnego opisu danego zjawiska wyłącznie na podstawie procesów naturalnych czy materialnych.

Może się to wydać czytelnikowi wymogiem niemożliwym do spełnienia. Skąd mamy wiedzieć, że nauka nigdy nie będzie w stanie przedstawić „naturalnego” opisu jakiegoś tajemniczego dzisiaj procesu? Twierdzę, że mieści się to w obszarze prawdopodobieństwa, jeśli nie absolutnej pewności, w obrębie uzasadnionej wątpliwości. Wykorzystując historyczne skojarzenie tego, co naturalne, z tym, co materialne, przedstawię hipotetyczne przykłady zjawisk, które, o ile zostaną zaobserwowane, ponad uzasadnioną wątpliwość nie mogą mieć materialnego źródła. Ponieważ według wszystkich ujęć Bóg jest niematerialny, jego obecność byłaby sygnalizowana, ponad uzasadnioną wątpliwość, przez empiryczną weryfikację takich zjawisk.

Niektórzy naukowcy zgłosili zastrzeżenia co do kojarzenia tego, co naturalne, z tym, co materialne. Twierdzą oni, że wszystkie obserwowalne zjawiska są z (ich) definicji „naturalne”. Inni twierdzą, że każda testowalna teoria jest z (ich) definicji „naturalna”. Wolałbym nie wdawać się w niekończące się dyskusje na temat znaczenia słów, dyskusje, które nie wydają się prowadzić do jakiegokolwiek konsensusu. Powiedziałem, jak używał będę słów naturalnei nadnaturalne: jako synonimów słów materialne i niematerialne. Tego, co nadnaturalne, nie da się usunąć z obszaru nauki tylko na mocy definicji.

Definiuję materię jako wszystko, co odkopuje, kiedy to kopniesz. Mówiąc o „kopniaku”, odnoszę się tutaj do powszechnego procesu obserwacji, w którym cząstki, takie jak fotony tworzące światło, odbijają się od przedmiotów. Pomiary cząstek, jakie „uderzają” w nasze oczy i inne „sensory”, pozwalają nam określić własności obserwowanego przedmiotu, takie jak masa, pęd i energia, wiązane z materią. Owe pomiary opisywane są za pomocą modeli, które uwzględniają czysto materialne procesy – dynamiczne zasady fizyki – i wszystkie są przedmiotem badań empirycznych i falsyfikacji8.

Wielu naukowców zgłosi tu sprzeciw, twierdząc, że tego, co nadnaturalne i niematerialne, nie da się testować w żaden analogiczny sposób. Rzeczywiście, w niedawnych potyczkach politycznych w Stanach Zjednoczonych, podczas których naukę przeciwstawiano konserwatywnym grupom religijnym dostrzegającym zagrożenie, jakie dla ich wiary stanowi ewolucja, czołowi naukowcy i organizacje naukowe wypowiadali się publicznie i opiniowali w sądach, jakoby nauka miała zajmować się wyłącznie przyczynami naturalnymi. Działali tym samym na korzyść tych, którzy usiłują dowodzić, że nauka jest dogmatycznie przywiązana do materializmu, co nie pozwala jej choćby rozważyć rozwiązań alternatywnych.

W niniejszej książce wykażę, że wiele rozważanych procesów nadnaturalnych czy niematerialnych da się empirycznie testować, korzystając ze standardowych metod naukowych. Co więcej, badania tego rodzaju są prowadzone przez cenionych naukowców pracujących w prestiżowych instytucjach naukowych, a ich wyniki są publikowane w renomowanych naukowych czasopismach. Tak więc publiczne wypowiedzi niektórych naukowców i organizacji państwowych, z którymi są związani, jakoby nauka nie miała nic wspólnego z tym, co nadnaturalne, są sprzeczne z faktami.

To prawda, że nauka czyni zazwyczaj założenie zwane naturalizmem metodologicznym, które oznacza, że konwencjonalnie sama narzuca sobie ograniczenie, zamykając swoje dociekania w obszarze obiektywnych obserwacji świata i generalnie (ale, jak zobaczymy, niekoniecznie) poszukując naturalnych opisów wszystkich zjawisk. Założenie to jest często mylone z naturalizmem metafizycznym, który zakłada, że sama rzeczywistość jest czysto naturalna, czyli że składa się wyłącznie z przedmiotów materialnych. Nie da się zaprzeczyć, że większość (przynajmniej) fizyków sądzi, że tak właśnie jest, ale nie mogą tego udowodnić. Co więcej, nie mają powodów, aby to robić, ponieważ ostatecznie nie jest to pytanie naukowe, podlegające empirycznemu rozstrzygnięciu. Gdyby było, należałoby do obszaru fizyki, a nie metafizyki.

W niniejszej książce wykażę, że hipoteza Boga implikuje pewne naturalne, materialne zjawiska. Obserwacje któregokolwiek z tych zjawisk podważyłyby wszystkie racjonalne naturalne czy materialne opisy.

Mimo powstałej w ostatnim stuleciu literatury filozoficznej i historycznej, opisującej historię nauki jako szereg rewolucji i „zmian paradygmatu”9, fundamentalne pojęcia materii i procesów materialnych nie zmieniły się od czasu Newtona – uległy jedynie wzbogaceniu10. Jeśli dałoby się wykazać, że cokolwiek narusza te zasady, posiada własności odmienne od tych, które od dawna kojarzymy z materią, to miałoby to tak przełomowe znaczenie, że – z braku lepszego terminu – moglibyśmy nazwać to czymś nadnaturalnym.

Z tego, co wiemy na podstawie obecnego stanu wiedzy naukowej, wszechświat obserwowalny za pomocą zmysłów i instrumentów naukowych da się opisać wyłącznie w kategoriach materii i procesów materialnych. Z pewnością naukowcy będą najpierw szukać materialnego opisu dowolnego nowego zjawiska, ponieważ ekonomia myślenia wymaga, abyśmy szukali najpierw modeli najprostszych, takich, które wymagają jak najmniej nowych, niesprawdzonych hipotez. Jeśli jednak wszystkie materialne wyjaśnienia zawodzą, nic nie powstrzymuje nas przed empirycznym testowaniem hipotez wykraczających poza ramy konwencjonalnej fizyki.

BÓG LUK?

Świadomi, że istnienia Boga nie da się udowodnić wyłącznie na podstawie samej niekompletności nauki, niektórzy teologowie i teistyczni uczeni twierdzą teraz, że odkryli w teoriach naukowych luki, które wypełnić można tylko poprzez uznanie istnienia bytu najwyższego, działającego poza obszarem tego, co naturalne. Odważnie głoszą, że nauka nie jest w stanie opisać pewnych zjawisk i, co więcej, nigdy nie będzie. Te nowe „dowody” opierają się na tezach, że złożoności życia nie da się zredukować – i nigdy nie będzie można tego uczynić – do procesów czysto naturalnych (materialnych). Uznają oni także, że stałe i prawa fizyczne są tak precyzyjnie dostrojone, że nie mogły powstać w sposób naturalny, oraz że powstanie fizycznego wszechświata i praw nim rządzących nie mogło „wziąć się z niczego” bez nadnaturalnej interwencji. Wierzący cytują także wyniki rzekomo starannie kontrolowanych eksperymentów, które jakoby dostarczają empirycznych dowodów na istnienie świata poza materią, świata, którego nie da się opisać wyłącznie za pomocą procesów materialnych.

Aby skutecznie oszacować wiarygodność tych roszczeń, musimy zachować ostrożność i we właściwy sposób ocenić, na kim spoczywa ciężar dowodu. A spoczywa on zawsze na barkach osoby, która twierdzi, że nauka nigdy nie będzie w stanie wytłumaczyć w sposób naturalny danego zjawiska, czyli opisać go w obrębie modelu zawierającego wyłącznie elementy i procesy materialne. Jeśli da się znaleźć wiarygodny model naukowy spójny z całością istniejącej wiedzy, roszczenie to upada. Nie trzeba udowadniać, że model ten jest poprawny, wystarczy, że nie da się udowodnić, że jest niepoprawny.

Jeśli uda nam się znaleźć wiarygodne sposoby, by w przyszłości wypełnić wszystkie luki istniejące obecnie w wiedzy naukowej, to naukowe dowody na istnienie Boga upadną. Będziemy mogli wtedy wyciągnąć wniosek, że Boga nie należy uwzględniać w budowanych przez nas modelach, które mają opisywać zjawiska obecnie obserwowane przez ludzi. Zostawia to oczywiście możliwość, że istnieje jakiś bóg, którego istnienie jest potrzebne, aby wyjaśnić zjawiska leżące poza obecnym obszarem ludzkiej obserwacji. Może się on pojawić w czasie jakiejś przyszłej wyprawy kosmicznej lub podczas jakiegoś eksperymentu w wielkim akceleratorze cząstek. Nie byłby to jednak bóg, który odgrywa ważną rolę w ludzkim życiu. Nie byłby to Bóg.

BADAJĄC DOWODY PRZECIW BOGU

Ocena argumentów, wedle których nauka znalazła dowody na istnienie Boga, to tylko część mojego zadania, które w znacznej mierze ukończyłem w książce Has Science Found God?. Tym razem głównym przedmiotem mojego zainteresowania będzie ocena mniej znanych argumentów, w których nauka dostarcza dowodów przeciw istnieniu Boga.

Proces, który zastosuję, to naukowa metoda testowania hipotez. Istnienie Boga potraktuję jako hipotezę naukową, a jej konsekwencji szukał będę w obiektywnych obserwacjach świata wokół nas. Przedstawię różne modele, w których Bóg miał będzie konkretne atrybuty, dające się badać empirycznie. Oznacza to, że jeśli Bóg wyposażony w takie atrybuty istnieje, to powinno dać się zaobserwować określone zjawiska. Niepowodzenie podczas konkretnego testu traktowane będzie jako porażka tego konkretnego modelu. Co więcej, jeśli rzeczywiste obserwacje będą takie, jakich należało się spodziewać przy założeniu nieistnienia konkretnego bóstwa, to będzie to traktowane jako dodatkowy argument przeciw jego istnieniu.

Tam, gdzie test zakończy się niepowodzeniem, zawsze da się powiedzieć, że może istnieć Bóg, który jest ukryty. Mimo że jest to twierdzenie logicznie poprawne, historia i codzienne doświadczenie dostarczają wielu przykładów na to, że – ostatecznie – nieistnienie dowodów staje się dowodem nieistnienia. Mówiąc ogólnie, kiedy nie mamy dowodów ani żadnych innych racji, aby wierzyć w istnienie jakiegoś bytu, to możemy być pewni, że taki byt nie istnieje11. Nie mamy dowodów na istnienie yeti, Wielkiej Stopy czy potwora z Loch Ness, więc nie wierzymy w ich istnienie. Jeśli nie mamy dowodów ani żadnych innych racji, aby wierzyć w Boga, to możemy być niemal pewni, że Bóg nie istnieje.

Rozdział 1

Modele i metody

Wśród głębokiej tej niewiedzy i ciemności jedyne, co wypada uczynić ludzkiemu rozumowi – to zachować sceptycyzm, a przynajmniej ostrożność i nie dopuszczać żadnej hipotezy w ogóle, a tym bardziej takiej, za którą nie przemawia choćby pozór prawdopodobieństwa.

David Hume

BRAK DOWODÓW

Wielu teologów i teistycznych naukowców twierdzi, że znaleziono dowody na istnienie judeo-chrześcijańsko-islamskiego Boga, a przynajmniej na istnienie jakiegoś bytu wyposażonego w nadnaturalne moce. Nie mogą jednak zaprzeczyć, że dowody te nie są wystarczająco przekonujące, by zadowolić gros uczonych. W rzeczywistości, jak widzieliśmy w Przedmowie, olbrzymia większość wiodących amerykańskich naukowców sądzi, że Bóg nie istnieje. Jeśli Bóg istnieje, to gdzie jest? Filozof Theodore Drange nazwał to dowodem z braku dowodu. Da się go przedstawić formalnie, jak następuje:

1. Jest prawdopodobne, że gdyby Bóg miał istnieć, to mielibyśmy bezsporne, obiektywne dowody jego istnienia.

2. Nie mamy bezspornych, obiektywnych dowodów jego istnienia.

3. Zatem prawdopodobnie Bóg nie istnieje.

Drange krytykuje pierwszą przesłankę tego dowodu, twierdząc, że Bóg mógł po prostu wybrać, że nie będzie objawiał się, dostarczając obiektywnych dowodów, a zamiast tego wszczepi wiedzę o swoim istnieniu bezpośrednio w ludzkie umysły12. Jednakże, jak zauważył on sam i inni badacze, takie bóstwo nie byłoby doskonale miłującym Bogiem i sam fakt istnienia na świecie ludzi niewierzących, którzy od wiary nie odeszli, jest dowodem jego nieistnienia13. Problem ukrywającego się Boga przez lata nurtował teologów – niemal tak samo jak problem zła, czyli pytanie, jak dobry, wszechmocny i wszechwiedzący Bóg mógł dopuścić do tak wielkiej ilości niepotrzebnego cierpienia zamieszkujących naszą planetę ludzi i zwierząt. Powrócimy później do obu tych problemów.

Niezależnie jednak od nieznanych zamiarów hipotetycznej istoty o nieskończonej mocy i mądrości powinniśmy z łatwością odnaleźć obiektywne dowody istnienia bytu posiadającego boskie atrybuty. Ostatecznie Bóg rzekomo odgrywa decydującą rolę w każdym ziemskim zdarzeniu. Z pewnością powinniśmy móc dostrzec jakiś ślad tej aktywności w obiektywnych obserwacjach czynionych za pomocą naszych oczu i uszu, a zwłaszcza przy użyciu najbardziej czułej aparatury naukowej.

Założyciele i przywódcy najważniejszych religii zawsze twierdzili, że Boga można dostrzec w świecie wokół nas. W Liście do Rzymian (1:20) Święty Paweł pisze: „Albowiem od stworzenia świata niewidzialne Jego przymioty – wiekuista Jego potęga oraz bóstwo – stają się widzialne dla umysłu przez Jego dzieła”14. Poszukamy więc dowodów na istnienie Boga w jego dziełach.

NATURA DOWODU NAUKOWEGO

Zanim zajmiemy się konkretnymi danymi, rozważmy, co konstytuuje „dowód naukowy”. Ograniczę się tutaj do takiego rodzaju dowodu, jaki potrzebny jest do ustalenia wiarygodności nadzwyczajnego twierdzenia, które wykracza poza obecny stan wiedzy. Jest jasne, że standard musi być w tym wypadku o wiele wyższy niż przy zwyczajnych twierdzeniach.

Przykładowe zwyczajne twierdzenie mogłoby brzmieć następująco: przyjmowanie codziennie 81 miligramów aspiryny zmniejsza prawdopodobieństwo ataku serca i udaru. Twierdzenie to jest zwyczajne, ponieważ znamy wiarygodny mechanizm występowania tego rodzaju skutku w postaci niewielkiego rozrzedzenia krwi. Z kolei twierdzeniem nadzwyczajnym byłaby hipoteza, że terapia tego rodzaju leczy AIDS. Ponieważ nie znamy wiarygodnego mechanizmu takiej relacji, wymagalibyśmy o wiele większej ilości danych potwierdzających tę hipotezę niż w pierwszym przypadku.

Często słyszymy opowieści o snach, które się ziściły. Zdawałoby się to sugerować istnienie mocy umysłowej, która wykracza poza znane zdolności fizyczne. W tym wypadku ma jednak miejsce proces silnej selekcji, za pomocą którego po prostu ignoruje się miliony snów, które się nie ziszczają. Chyba że udowodni się inaczej – najpierw należałoby jednak wykluczyć prawdopodobne wyjaśnienie, że badany sen ziścił się przypadkowo jako jeden spośród wielu, którym nie towarzyszyły takie dramatyczne konsekwencje.

Jak możemy wykluczyć przypadek albo inne artefakty? Tego właśnie dotyczy metoda naukowa. Możemy przeprowadzić kontrolowany eksperyment, podczas którego setki ludzi będą zapisywać swoje sny każdego ranka po przebudzeniu. Niezależni badacze, niezainteresowani osobiście tym, by wyniki przybrały taką bądź inną postać, przeprowadziliby następnie drobiazgową analizę statystyczną danych. Byłoby łatwiej, gdyby sny dotyczyły czegoś prostego i kwantyfikowalnego, na przykład zwycięskich liczb w przyszłej loterii. Rezultaty można byłoby wtedy porównać z łatwym do wyliczenia prawdopodobieństwem czystego przypadku.

Pozwólcie, że przedstawię teraz kilka reguł, które wspólnota naukowa zwyczajowo stosuje, oceniając jakiekolwiek nadzwyczajne twierdzenia. Lista ta absolutnie nie jest kompletna; nie istnieje żaden dokument, który oficjalnie przedstawiałby metodę naukową ku pełnemu zadowoleniu zarazem naukowców i filozofów. Poniższych pięć warunków wystarczy jednak do naszej oceny empirycznych dowodów na rzecz nadzwyczajnych empirycznych twierdzeń naukowych.

Warunki ewaluacji nadzwyczajnych twierdzeń naukowych

1. Protokoły badania muszą być przejrzyste i dokładne, tak aby dało się oszacować wszystkie możliwości błędu. Na badaczach, a nie na recenzentach, spoczywa ciężar odpowiedzialności za zidentyfikowanie każdego możliwego źródła błędu, wyjaśnienie, jak zostało zminimalizowane jego prawdopodobieństwo, oraz przedstawienie ilościowego szacunku skutku każdego błędu. Błędy te mogą mieć charakter systematyczny – dotyczyć samego projektu eksperymentu – lub statystyczny – wynikać z przypadku. Nie można potwierdzić żadnego wyniku dopóty, dopóki błędów nie zminimalizuje się na tyle, by było wysoce nieprawdopodobne, że są źródłem zgłaszanego twierdzenia.

2. Testowane hipotezy muszą być sformułowane jasno i wyraźnie, zanim rozpocznie się zbieranie danych, i nie wolno ich zmieniać w trakcie badania lub po przyjrzeniu się danym. Nieakceptowalna jest zwłaszcza „eksploracja danych”, czyli zmienianie hipotez pod wpływem jakichś interesujących, lecz niespodziewanych wyników implikowanych przez dane. Można to porównać do namalowania na tarczy strzelniczej dziesiątki wokół miejsca, w które wbiła się strzała. Nie chcę przez to powiedzieć, że pewnych rodzajów obserwacji eksploracyjnych, na przykład w astronomii, nie można badać, poszukując zjawisk nietypowych. Ale nie korzysta się z nich przy testowaniu hipotez. Mogą one prowadzić do formułowania nowych hipotez, ale hipotezy te muszą potem zostać niezależnie przetestowane zgodnie z naszkicowanymi powyżej protokołami.

3. Osoby przeprowadzające badanie, czyli zbierające i analizujące dane, muszą pracować bez żadnych przedsądów odnośnie do pożądanego wyniku badania. Warunek ten przypuszczalnie jest najtrudniejszy do spełnienia, ponieważ większość badaczy rozpoczyna pracę z nadzieją na dokonanie niezwykłego odkrycia, które przyniesie im sławę i pieniądze. Często w naturalny sposób niechętnie przystają na negatywne wyniki, które zazwyczaj pojawiają się w większości badań. Badacze mogą wtedy uciec się do eksploracji danych, szukając dopóty, dopóki nie przekonają samych siebie, że znaleźli to, czego szukali15. Aby wymusić przestrzeganie tego warunku i uniknąć podobnej stronniczości, w protokole badania uwzględnia się pewne techniki, takie jak „ślepa próba”: ani badacze, ani osoby zbierające i interpretujące dane nie wiedzą, z jaką grupą danych mają do czynienia. Przykładowo, przeprowadzając badanie skuteczności modlitwy, badacze nie powinni wiedzieć, za kogo odmawiane są modlitwy ani kto je odmawia, dopóty, dopóki wszystkie dane nie spłyną i nie będą gotowe do analizy.

4. Testowane hipotezy muszą zawierać ziarno swojego własnego zniszczenia. Przeprowadzający eksperyment są zobowiązani do przedstawienia przykładów możliwych wyników, które sfalsyfikują hipotezę. Muszą udowodnić, że taka falsyfikacja nie zaszła. Hipoteza, której nie da się sfalsyfikować, to hipoteza bezwartościowa.

5. Nawet jeśli ogłoszone wyniki spełnią te kryteria, to musi istnieć możliwość ich niezależnej replikacji. Dopóki nie zostaną powtórzone w podobnych warunkach przez inną (najlepiej sceptyczną) grupę badaczy, dopóty nie zostaną ostatecznie zaakceptowane jako element wiedzy naukowej.

W kolejnych rozdziałach postępować będziemy następująco: jeden po drugim wyselekcjonujemy określone zestawy atrybutów i przebadamy empiryczne konsekwencje, jakich można się spodziewać przy założeniu istnienia boga posiadającego te atrybuty. Potem poszukamy dowodów tych empirycznych konsekwencji.

FALSYFIKACJA

Falsyfikacja jest kryterium demarkacji zaproponowanym w latach trzydziestych XX wieku przez filozofów Karla Poppera16 i Rudolfa Carnapa17 jako narzędzie odróżniania poprawnych modeli naukowych od nienaukowych domysłów. Później filozofowie nauki uznali jednak falsyfikację za narzędzie niewystarczające18. Przykładowo, astrologia jest falsyfikowalna (a w gruncie rzeczy sfalsyfikowana) i nie jest uznawana za naukę. Mimo to falsyfikacja pozostaje bardzo potężnym narzędziem i jest wykorzystywana, gdy tylko jest to możliwe. Kiedy hipoteza jest falsyfikowalna przez bezpośredni test empiryczny i test ten nie wychodzi, hipotezę można bezpiecznie odrzucić.

Przy testowaniu modeli naukowych pojawia się pewna asymetria. Podczas gdy nieprzejście wymaganego testu wystarczy, aby sfalsyfikować model, przejście testu nie wystarczy, aby model zweryfikować. Jest tak dlatego, że nie potrafimy powiedzieć a priori, że nie zostanie kiedyś odkryty jakiś inny, konkurencyjny model, który może prowadzić do tych samych konsekwencji empirycznych, co ten testowany przez nas.

W nauce często dzieje się tak, że modele, które nie przejdą jakiegoś testu empirycznego, są modyfikowane w taki sposób, że przechodzą test za drugim bądź trzecim razem. Mimo że niektórzy filozofowie twierdzą, że pokazuje to, iż falsyfikacja nie zdarza się w praktyce naukowej, ten zmodyfikowany model można traktować jako nowy, a jego starą wersję jako sfalsyfikowaną. Podczas czterdziestu lat mojej pracy fizyka cząstek i astrofizyka widziałem wiele modeli, które zostały sfalsyfikowane; dzieje się to w praktyce naukowej19.

Popper ograniczył falsyfikację (którą utożsamia z obalalnością) do zdań empirycznych i zadeklarował, że „teorie filozoficzne czy też metafizyczne są niewywrotne ex definitione”20. Zauważył też, że pewne zdania empiryczne są nieobalalne. Nazwał je „zdaniami czysto egzystencjalnymi”. Z drugiej strony zdania „ściśle” egzystencjalne są obalalne. Podaje taki przykład:

„Istnieje perła dziesięć razy większa od największej znanej perły”. Jeśli znaczenie słowa „istnieje” ograniczymy do jakiegoś skończonego obszaru czasoprzestrzennego, zdanie to może się okazać obalalne. Na przykład: „w tej chwili w tym pudełku są co najmniej dwie perły, z których jedna jest dziesięć razy większa od największej z pozostałych”. Ale zdanie to nie jest już twierdzeniem czysto egzystencjalnym. Ściśle egzystencjalne zdanie odnosi się do całego świata i jest nieobalalne, ponieważ nie może być metody, za pomocą której można by to uczynić. Nawet gdyby było możliwe przeszukanie całego świata, pozostawałaby możliwość, iż poszukiwana perła jest ukryta gdzieś, dokąd nie dotarliśmy; fakt, iż jej nie znaleźliśmy, nie świadczyłby, że zdanie ściśle egzystencjalne zostało obalone21.

Wydawałoby się, że na mocy tego kryterium nie da się empirycznie obalić istnienia Boga, ponieważ wymagałoby to stworzenia twierdzenia egzystencjalnego dotyczącego całego wszechświata (i wszystkiego, co leży poza nim). Ale przyglądając się przykładowi Poppera, dostrzegamy, że z Bogiem sprawa ma się inaczej. To prawda, że nie możemy obalić tezy o istnieniu Boga, który, jak perła w przykładzie Poppera, znajduje się gdzieś poza pudełkiem, dajmy na to, w innej galaktyce. Ale Bóg ma być wszędzie, wewnątrz każdego pudełka. Kiedy więc poszukujemy Boga wewnątrz pojedynczego pudełka, niezależnie od tego, jak będzie małe, to powinniśmy albo go znaleźć, tym samym potwierdzając jego istnienie, albo nie znaleźć, tym samym je obalając.

CZY NAUKA MOŻE BADAĆ TO, CO NADNATURALNE?

Większość państwowych towarzystw naukowych i organizacji promujących naukę wydała oświadczenia stwierdzające, że nauka ogranicza się do badania zjawisk i procesów naturalnych. Amerykańska Narodowa Akademia Nauk ogłosiła na przykład, że „nauka jest sposobem poznawania świata naturalnego. Ogranicza się ona do wyjaśniania świata naturalnego za pomocą naturalnych przyczyn. Nauka nie ma nic do powiedzenia na temat tego, co nadnaturalne. To, czy Bóg istnieje, czy też nie, jest kwestią, wobec której nauka jest neutralna”22.

Naukowcy i organizacje naukowe, które chciałyby ograniczyć naukę do badania przyczyn naturalnych, nieświadomie wspierają tezę, że nauka jest dogmatycznie naturalistyczna. W serii książek opublikowanych w latach dziewięćdziesiątych XX wieku profesor prawa Phillip Johnson dowodził, że doktryna, iż przyroda „jest wszystkim, co istnieje”, jest niemal niekwestionowanym założeniem leżącym u podstaw nie tylko nauki, ale wszystkich rodzajów pracy intelektualnej23. W wielu toczonych dzisiaj publicznych dyskusjach słychać głosy, że nauka w sposób dogmatyczny odmawia zajmowania się rolą, którą we wszechświecie odgrywać mogą procesy inne niż naturalne.

Biorąc pod uwagę publiczne wypowiedzi wielu naukowców i organizacji naukowych, Johnson i jego zwolennicy mają pewne podstawy, aby twierdzić, że nauka jest dogmatycznie materialistyczna. Jednakże każdy rodzaj dogmatyzmu jest dosłownie antytezą nauki. Historia nauki, od Kopernika i Galileusza do współczesności, pełna jest przykładów, które zadają kłam twierdzeniu o dogmatyczności nauki.

Historia pokazuje, że nauka jest bardzo wymagająca i nie podąża ślepo za każdą nową ideą, na którą ktoś akurat wpadł. Nowe twierdzenia muszą być w pełni poparte danymi, zwłaszcza kiedy są niezgodne z bieżącym stanem wiedzy. Każdy praktykujący naukowiec powie wam, jak trudno jest odkryć coś nowego, przekonać swoich współpracowników, że ma się rację – ponieważ entuzjastycznie odgrywają oni rolę adwokata diabła – a potem przejść przez proces recenzji prowadzący do publikacji. Kiedy naukowcy wyrażają swój sprzeciw wobec twierdzeń takich, jak istnienie we wszechświecie dowodów na inteligentny projekt, to nie dlatego, że są dogmatyczni. Po prostu stosują oni te same standardy, które zastosowaliby do każdego innego nadzwyczajnego twierdzenia, i domagają się nadzwyczajnych dowodów.

Zresztą, czemu jakikolwiek naukowiec miałby protestować przeciw pojęciu inteligentnego projektu czy jakiegoś innego nadnaturalnego zjawiska, gdyby dane uzasadniały zainteresowanie nimi? Większość naukowców byłaby zachwycona perspektywą powstania nowego, fascynującego obszaru badań, który bez wątpienia uzyskałby hojne finansowanie. Jak zobaczymy, inteligentny projekt w swojej obecnej formie po prostu nie zawiera ani dowodów, ani argumentów teoretycznych, które uzasadniałyby takie zainteresowanie.

Co więcej, twierdzenia, że nauka nie bada tego, co nadnaturalne, i że nadnaturalne hipotezy są nietestowalne, są w rzeczywistości niepoprawne. Pod samym nosem przewodniczących państwowych organizacji naukowych, które wydają podobne oświadczenia, zdolni, wykwalifikowani naukowcy badają możliwość istnienia przyczyn nadnaturalnych. Jak zobaczymy w dalszej części tej książki, szanowane instytucje, takie jak Klinika Mayo, Uniwersytet Harvarda i Uniwersytet Duke’a, badają zjawiska, które, o ile zostałyby zweryfikowane, stanowiłyby silne empiryczne wsparcie dla tezy o istnieniu we wszechświecie jakiegoś składnika niematerialnego. Eksperymenty te zaprojektowano po to, aby przetestować moc odległej, ślepej modlitwy wstawienniczej. Ich wyniki zostały opublikowane w recenzowanych czasopismach medycznych.

Badaniom na temat skuteczności modlitwy towarzyszyły jednak eksperymenty bardzo kiepskiej jakości. Ale czytając najlepsze opublikowane artykuły najbardziej szanowanych organizacji, zobaczycie, że stosują właściwą metodologię naukową. Jeśli nie jest to nauka, to nie wiem, co nią jest.

Konwencja, którą nauka sama sobie narzuciła, polegająca na ograniczaniu badania do obiektywnych obserwacji świata i poszukiwaniu zazwyczaj naturalnych wyjaśnień wszystkich zjawisk, nazywana jest naturalizmem metodologicznym. Zauważyliśmy też, że naturalizm metodologiczny często utożsamiany jest z naturalizmem metafizycznym, który zakłada, że sama rzeczywistość jest czysto naturalna, czyli składa się wyłącznie z przedmiotów materialnych.

Można stosować naturalizm metodologiczny, wcale nie zakładając dogmatycznego przywiązania do naturalizmu metafizycznego. Teza tej książki brzmi następująco: nadnaturalna hipoteza Boga jest testowalna, weryfikowalna i falsyfikowana za pomocą ustalonych metod naukowych. Możemy wyobrazić sobie całą masę zjawisk, które – obserwowane w konwencji naturalizmu metodologicznego – wskazywałyby na możliwość istnienia jakiejś rzeczywistości, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa niemożliwej do uzgodnienia z naturalizmem metafizycznym.

Mogłoby się na przykład zdarzyć tak, że szereg starannie kontrolowanych eksperymentów zaowocowałby niezależnymi, replikowalnymi, statystycznie istotnymi dowodami na to, że pewnego rodzaju – dajmy na to, katolicka – wstawiennicza modlitwa na odległość leczy określone dolegliwości, podczas gdy modlitwy innych grup religijnych – nie. Trudno wyobrazić sobie jakiekolwiek wiarygodne naturalne wyjaśnienie tego hipotetycznego wyniku badania.

NIEMOŻLIWI BOGOWIE

Zanim zajmiemy się naukowymi dowodami dotyczącymi hipotezy Boga, przyjrzyjmy się szybko tym dowodom nieistnienia Boga, które swoje źródło mają w filozofii. Najnowsze omówienie przedstawił Nicholas Everitt w książce The Non-Existence of God24. Filozofowie Michael Martin i Ricki Monnier wydali monografię zawierającą artykuły na temat dowodów logicznych, wedle których da się wykazać niemożliwość istnienia bogów posiadających określone atrybuty25. Oto jak klasyfikują te dowody obalające:

•  Dowody definicyjne, oparte na sprzecznościach w pojęciu Boga.

•  Dowody dedukcyjne dotyczące zła, oparte na sprzeczności między istnieniem Boga, który posiada pewne atrybuty, a istnieniem zła.

•  Dowody doktrynalne, oparte na sprzeczności między atrybutami Boga a konkretną doktryną czy opowieścią religijną lub nauczaniem na temat Boga.

•  Dowody z wielu atrybutów, oparte na sprzeczności między przynajmniej dwoma boskimi atrybutami.

•  Dowody z jednego atrybutu, oparte na sprzeczności w obrębie jednego atrybutu.

Wymienione dowody obalające zasługują na więcej zaufania niż zgłaszane filozoficzne dowody na istnienie Boga z tego samego powodu, z którego naukowcy i filozofowie bardziej ufają falsyfikacjom modeli naukowych niż ich weryfikacjom. Logiczne dowody obalające wydają się nieodparte, chyba że zmieni się reguły gry lub, co często się dzieje, zmieni się definicje słów używanych w dowodzie.

Poniżej zamieszczam formalne twierdzenia dla niektórych dowodów nieistnienia, aby czytelnicy mogli poczuć klimat debaty filozoficznej. Nie będę ich omawiał, ponieważ są one niezależne od dowodów naukowych, które stanowią moją główną tezę. Konkluzje tej książki w żadnym stopniu nie zależą od poprawności dowodów filozoficznych. Zamieszczam je dla kompletności wywodu i po to, by porównać je z dowodami naukowymi. Szczegółowe omówienie dowodów filozoficznych znaleźć można w konkretnych esejach w monografii zredagowanej przez Martina i Monniera26.

Pierwsze dwa przykłady to dowody definicyjne:

Bóg posiadający wszystkie doskonałości nie może istnieć

1. Bóg jest (z definicji) bytem, od którego nie da się pomyśleć bytu doskonalszego.

2. Jedną z doskonałości jest cnota moralna.

3. Bóg jest zatem bytem, od którego nie da się pomyśleć bytu cnotliwszego.

4. Lecz cnota moralna zakłada przezwyciężenie bólu i niebezpieczeństwa.

5. Rzeczywiście, o bycie da się powiedzieć w sposób właściwy, że jest cnotliwy, tylko wtedy, gdy może doznawać bólu lub zostać zniszczony.

6. Bóg, który może doznawać bólu lub zostać zniszczony, nie jest bytem, od którego nie da się pomyśleć bytu doskonalszego.

7. Można bowiem pomyśleć o bycie doskonalszym, który nie cierpi i jest niezniszczalny.

8. Zatem Bóg nie istnieje27.

Kult i działanie moralne

1. Jeśli dany byt jest Bogiem, to musi być stosownym przedmiotem kultu.

2. Nie jest możliwe, by jakikolwiek byt był stosownym przedmiotem kultu, ponieważ oddawanie czci wymaga rezygnacji z autonomii moralnej działającego.

3. Zatem nie może istnieć żaden byt, który jest Bogiem28.

Wspominaliśmy już o problemie zła. Później powiemy o nim o wiele więcej. Teraz przedstawmy tylko jego formalną postać:

Problem zła

1. Jeśli Bóg istnieje, to atrybuty Boga są spójne z istnieniem zła.

2. Atrybuty Boga nie są spójne z istnieniem zła.

3. Zatem Bóg nie istnieje i nie może istnieć29.

Trzy poniższe argumenty to dowody z wielu atrybutów:

Doskonały stwórca nie może istnieć

1. Jeśli Bóg istnieje, to jest doskonały.

2. Jeśli Bóg istnieje, to jest stwórcą wszechświata.

3. Jeśli byt jest doskonały, to cokolwiek stworzy, musi to być doskonałe.

4. Wszechświat nie jest doskonały.

5. Zatem niemożliwe jest, aby byt doskonały był stwórcą wszechświata.

6. Z czego wynika, że istnienie Boga jest niemożliwe30.

Byt transcendentny nie może być wszechobecny

1. Jeśli Bóg istnieje, to jest transcendentny (czyli znajduje się poza czasem i przestrzenią).

2. Jeśli Bóg istnieje, to jest wszechobecny.

3. Byt nie może być transcendentny, jeśli istnieje gdziekolwiek w przestrzeni.

4. Aby być wszechobecny, byt musi istnieć w całej przestrzeni.

5. Jest więc niemożliwe, aby byt transcendentny był wszechobecny.

6. Zatem jest niemożliwe, aby Bóg istniał31.

Byt osobowy nie może być niefizyczny

1. Jeśli Bóg istnieje, to jest niefizyczny.

2. Jeśli Bóg istnieje, to jest on osobą (lub bytem osobowym).

3. Osoba (lub byt osobowy) musi być fizyczna.

4. Zatem jest niemożliwe, aby Bóg istniał32.

I na koniec przykład dowodu z jednego atrybutu:

Paradoks wszechmocy

1. Albo Bóg może stworzyć kamień, którego nie będzie potrafił podnieść, albo nie może stworzyć kamienia, którego nie będzie potrafił podnieść.

2. Jeśli Bóg może stworzyć kamień, którego nie będzie potrafił podnieść, to nie jest wszechmocny.

3. Jeśli Bóg nie może stworzyć kamienia, którego nie będzie potrafił podnieść, to nie jest wszechmocny.

4. Zatem Bóg nie jest wszechmocny33.

Czytelnicy bez wątpienia dostrzegą, że wiele z tych surowych, formalnych twierdzeń wymaga wyjaśnienia. Po raz kolejny odsyłam ich do oryginalnych artykułów, gdzie znajdą więcej szczegółów i pozostałe dowody danego rodzaju. Jak w wielu debatach filozoficznych problemy sprowadzają się głównie do znaczenia słów i ułożenia ich w spójne zdania. Filozofowie, którzy sformułowali te dowody, starannie zdefiniowali zastosowane terminy, lecz ci, którzy z nimi polemizują, na ogół nie zgadzają się z tymi definicjami lub ze sposobem, w jaki zostały one zinterpretowane. Rezultatem tego jest wciąż trwająca dyskusja.

SPOSOBY OBEJŚCIA PROBLEMU

Czysto logiczne dowody zawsze da się obejść, luzując jedną lub więcej przesłanek albo, jak zauważyliśmy, jedną z definicji. Załóżmy na przykład, że Bóg nie jest wszechdobry. Rzeczywiście, Boga bardziej konserwatywnych skrzydeł judaizmu, chrześcijaństwa i islamu, które traktują swoje święte księgi dosłownie, trudno nazwać wszechdobrym – ani nawet szczególnie dobrym. Nikt, kto literalnie odczytuje Biblię lub Koran, nie mógłby uznać opisanego tam Boga za wszechdobrego. Przykładom przyjrzymy się później, a tymczasem czytelnicy mogą po prostu wziąć do ręki Stary Testament lub Koran, otworzyć go na losowej stronie i przez chwilę poczytać. Niebawem natraficie na jakieś boskie słowa bądź opis boskich uczynków, które uznacie na niezgodne z waszym rozumieniem dobra. Jak zobaczymy później, większą część Nowego Testamentu także trudno nazwać „dobrą”.

W każdym razie badanie naukowe nie ogranicza się do wszechdobrego, wszechwiedzącego czy wszechmocnego boga.

Metoda naukowa zawiera narzędzia służące rozstrzyganiu sporów, które w przeciwnym wypadku trwałyby wiecznie i nie prowadziły do porozumienia, gdyż wszystkie strony sporu permanentnie redefiniują i poprawiają swój język. W nauce jesteśmy w stanie wydostać się z tego błędnego koła poprzez odwołanie się do obserwacji empirycznych jako ostatecznego arbitra. Oczywiście, dowody naukowe także da się obejść przez redefinicję pojęcia Boga lub przez zakwestionowanie faktów empirycznych. Czytelnicy po prostu sami muszą ocenić, czy przedstawiane przeze mnie przykłady są przekonujące.

MODELE I TEORIE

Nauka nie polega wyłącznie na przeprowadzaniu obserwacji, ale także na opracowywaniu modeli opisujących te obserwacje. W gruncie rzeczy, jak zauważyli filozofowie, wszystkie obserwacje i pomiary w nauce są zależne od jakiegoś modelu lub teorii. Uznają oni, że wszystkie obserwacje są „zależne od teorii”. Kiedy na przykład mierzymy czas, w jakim cząsteczka przemieszcza się z punktu A do punktu B, musimy najpierw przyjąć model, w którym cząsteczki zwizualizowane są jako poruszające się w czasoprzestrzeni. Model musi zacząć się od definicji czasu i przestrzeni.

Wykorzystywanie modeli, które są uproszczonymi obrazami obserwacji, nie ogranicza się do profesjonalnej praktyki naukowej. Często korzystamy z nich, radząc sobie z problemami codziennego życia. Modelujemy na przykład słońce jako kulę wschodzącą na wschodzie i zachodzącą na zachodzie. Podróżujący na zachód mogą wskazać każdego dnia w kierunku zachodzącego słońca i uwzględniając korektę wynikającą z północnego lub południowego dryfu (zależnie od pory roku), bezpiecznie dotrzeć do celu. Model ten nie wymaga żadnych dodatkowych elementów – zwłaszcza elementów metafizycznych. Starożytni Grecy myśleli, że słońce to bóg Apollo w złotym hełmie, przemierzający niebo w złotym rydwanie. Starożytni Chińczycy sądzili, że słońce to złoty ptak. Żaden model metafizyczny nie oferuje naszym podróżnikom dodatkowych nawigacyjnych wskazówek. A ów brak konieczności przy równoczesnym braku jakichkolwiek innych dowodów świadczy zdecydowanie o nieistnieniu takiego boga czy złotego ptaka.

Podczas gdy wykorzystywanie modeli to coś normalnego w codziennym życiu, modele naukowe obiektywizują i – jeśli to tylko możliwe – kwantyfikują tę procedurę, dostarczając tym samym racjonalnych narzędzi rozróżniania między tym, co działa, a tym, co nie działa. Kiedykolwiek jest to możliwe, matematyka i logika stanowią narzędzia wzmacniające spójność, którą nie zawsze da się znaleźć w codziennych wypowiedziach formułowanych w mowie potocznej. Przykładowo, zamiast poinformować, że ciśnienie pacjenta jest wysokie, lekarz poda mu dwie liczby, powiedzmy, 130 na 100, a potem może przepisać obliczoną dawkę lekarstwa, aby 100 spadło do 80.

Aparatura naukowa, która zwiększa moc naszych zmysłów, zazwyczaj daje kwantyfikowalne pomiary, umożliwiając naukowcom radzenie sobie ze zmiennymi posiadającymi wartości numeryczne, co do których zgodzić się mogą wszyscy obserwatorzy – wraz z również kwantyfikowalnymi błędami pomiaru. Podczas gdy niektóre nauki stosują zmienne nienumeryczne, modele fizyczne są niemal zawsze ilościowe i w bardzo dużym stopniu wykorzystują logiczną moc matematyki.

Większość prac z modelami naukowymi rozpoczyna się od operacyjnego zdefiniowania obserwabli, czyli scharakteryzowania ich w kategoriach dobrze opisanych, powtarzalnych procedur pomiaru. Na przykład, jak podkreślał Einstein, czas definiowany jest jako to, co odczytuje się z zegara. Temperatura jest tym, co odczytuje się z termometru. Jako standardy wybiera się konkretną aparaturę. Później formułuje się ramy matematyczne, które definiują inne zmienne jako funkcje obserwabli i postulują związki między tymi danymi.

Termin model stosuje się zazwyczaj do opisu wstępnych etapów procesu naukowego, kiedy przed badaczami jest jeszcze wiele testów i dalszej pracy. „Teorie”, które wskutek tego powstają, nie są nieuzasadnionymi spekulacjami, co często zarzucają im ci, którzy nie są zaznajomieni z metodą naukową albo pragną umniejszyć jej znaczenie. Aby stać się elementem wiedzy naukowej, teorie muszą udowodnić swoją wartość, przechodząc liczne, ryzykowne testy empiryczne i pokazując, że są użyteczne. Teorie, które tych testów nie przejdą lub nie okażą się użyteczne, są odrzucane.

W niniejszej książce często będę wspominał o standardowych modelach fundamentalnej fizyki i kosmologii. Dzisiaj rozwinęły się już one do wystarczającego poziomu, aby mówić o nich jako o standardowych teoriach, chociaż ich poprzednia charakterystyka jako modeli ciągle wykorzystywana jest w literaturze przedmiotu, zapewne dlatego, że wszyscy się już z nią obyli. Zabawnym i ironicznym znajduję to, że przeciwnicy ewolucji sądzą, iż uda im się umniejszyć jej znaczenie, jeśli będą o niej mówić, że „to tylko teoria”.

Ważność modelu naukowego uzasadniana jest przez jego olbrzymi sukces. Musimy jednak zdawać sobie sprawę, że modele i teorie naukowe, niezależnie od tego, jak dobrze się przyjęły, są wynikiem ludzkiej inwencji i mogą się zmienić dzięki przyszłym odkryciom, w przeciwieństwie do objawienia Boga, które powinno być prawdziwe bezwarunkowo i nie może stać się przedmiotem rewizji. Co więcej, elementy modeli naukowych, zwłaszcza na najgłębszym poziomie zjawisk kwantowych, nie muszą dokładnie odpowiadać elementom tego, czymkolwiek jest „prawdziwa rzeczywistość”, poza sygnałami, jakie odbieramy za pomocą naszych zmysłów i aparatury. Nigdy nie wiemy, kiedy pojawi się nowy model, który będzie lepszy od poprzedniego. Takie wydarzenie traktujemy jako mile widziany postęp naukowy, a nie jakąś katastrofalną w skutkach rewolucję, która burzy cały dotychczasowy gmach wiedzy, czyniąc ją bezwartościową. Przykładowo, mimo rozpowszechnionego przekonania, że jest inaczej, modele mechaniki newtonowskiej wcale nie stały się bezwartościowe wskutek bliźniaczych dwudziestowiecznych odkryć teorii względności i mechaniki kwantowej. Przeciwnie, fizyka newtonowska ciągle znajduje ważne zastosowania we współczesnej nauce i technologii. To jej uczymy się na lekcjach fizyki i to z niej korzysta większość inżynierów, odwołując się do zasad fizyki podczas swojej pracy.

Kwarki i elektrony być może nie są prawdziwe, chociaż są częścią bardzo skutecznego modelu fizyki cząstek. Tego nie wiemy. Ale wiemy, że jest bardzo prawdopodobne, iż niektóre elementy starszych modeli, takie jak eter, nie są częścią prawdziwego świata. I podczas gdy nie możemy udowodnić, że w świecie poza naszymi zmysłami nie istnieją wszystkie rodzaje bóstw czy duchów, nie mamy racjonalnej podstawy, by zakładać ich istnienie, tak jak nie mamy podstawy, by zakładać, że słońce jest bogiem jadącym po niebie rydwanem. Co więcej, możemy wykorzystywać modele w praktyce, w ogóle nie przejmując się kwestiami metafizycznymi. Z metafizyki jest zaskakująco niewiele pożytku i nie byłaby nawet warta dyskusji, gdyby nie to wielkie pragnienie, aby zrozumieć ostateczną rzeczywistość najlepiej jak możemy.

Elementy modeli naukowych nie ograniczają się do tych, które uzasadniane są bezpośrednią obserwacją. Standardowy model cząstek i oddziaływań fundamentalnych uwzględnia na przykład obiekty takie jak kwarki, co do których zakłada się, że są częścią składową jądra atomowego, a których nigdy nie zaobserwowano jako cząstek swobodnych. W gruncie rzeczy teoria w swojej obecnej formie wymaga, aby nie były one swobodne. Obserwacja swobodnego kwarka sfalsyfikowałaby ten aspekt modelu standardowego, ale zarazem potwierdziłaby istnienie kwarka.

W rzeczy samej, rozwojowi modeli fizycznych często towarzyszy inspiracja logicznego i matematycznego piękna, na przykład zasad symetrii. Ale modele te muszą przejść testy obserwacyjne.

Modele astronomiczne uwzględniają czarne dziury, które można zaobserwować tylko niebezpośrednio. Modele kosmologiczne obejmują ciemną materię i ciemną energię, która w czasie pisania tego tekstu wciąż jest niezidentyfikowana, ale wnioskuje się o jej istnieniu na podstawie zebranych danych. Modele używane we współczesnej fizyce, astronomii i kosmologii są dobrze ugruntowane w bezpośrednich obserwacjach i przeszły najbardziej intensywne testy empiryczne. Dzięki temu, że są tak skuteczne, wnioski wyciągane na ich podstawie są z pewnością lepsze niż wydumane spekulacje.

Fizycy często mówią w taki sposób, jakby niezaobserwowane elementy ich modeli, jak właśnie kwarki, były „rzeczywistymi” cząstkami. Jest to jednak metafizyczne założenie, którego zweryfikować nie mają możliwości, a w gruncie rzeczy nawet potrzeby (ani ochoty). Modele fizyczne i ich niezaobserwowane elementy są ludzkimi wynalazkami i stanowią najlepszy, na jaki nas stać, opis obiektywnej rzeczywistości. Kiedy model skutecznie opisuje szeroki zakres obserwacji, możemy być pewni, że elementy tego modelu mają coś wspólnego z rzeczywistością zewnętrzną, jakakolwiek ona by nie była, ale nie możemy być tak samo pewni, że stanowią samą rzeczywistość.

Z drugiej strony, jeśli jakiś model nie działa, to nie ma podstaw, by wyciągać wniosek, że jakiś unikatowy element tego modelu jest częścią rzeczywistości. Przykładem może być wspominany wcześniej eter elektromagnetyczny.

Przeczytawszy to, nie zakładajcie, proszę, że promuję tutaj doktrynę postmodernizmu. Nauka zdecydowanie nie jest po prostu jeszcze jedną narracją kulturową. Nauka, o której piszę, nazywa się „nauką zachodnią”, rozwiniętą najpierw przez Europejczyków, korzystających z matematycznych osiągnięć z Indii (pojęcie „zera”), świata arabskiego (cyfry, algebra) i innych kultur. Członkowie wszystkich społeczeństw, poza najbardziej prymitywnymi, korzystają obecnie z nauki. Mimo że możemy postrzegać ją jako kolejną „narrację kulturową”, nauka różni się od pozostałych narracji kulturowych swoją nadrzędną mocą, uniwersalnością i korzyściami, jakie przynosi.

MODELOWANIE BOGA

Każdy, kogo interesują zagadnienia dotyczące istnienia bogów, powinien dobrze rozważyć omówione powyżej podejście. Bogowie, podobnie jak kwarki, są ludzkimi wynalazkami opartymi na ludzkich pojęciach. To, czy możemy powiedzieć, że bogowie, o których mówią ludzie, mają coś wspólnego z rzeczywistością zewnętrzną, jakakolwiek ona by nie była, zależy od empirycznego powodzenia modeli zbudowanych wokół tych hipotetycznych bytów. Jakakolwiek byłaby prawdziwa natura boga, o ile ten istnieje, model boga pozostaje najlepszym sposobem, aby o bogu mówić.

Jeśli przystaniemy na tę procedurę, to wyeliminujemy całą klasę zarzutów formułowanych wobec logicznych i naukowych dowodów zawartych w tej książce. Dowody te zakładają, że Bóg posiada pewne atrybuty. Teolog mógłby zapytać: skąd my, śmiertelnicy, mamy wiedzieć, jaka jest prawdziwa natura boga, który znajduje się poza zasięgiem naszych zmysłów? Odpowiedź brzmi, że wcale nie musimy tego wiedzieć – tak samo jak fizycy nie muszą znać ostatecznej rzeczywistości leżącej poza kwarkami. Fizykom wystarczy, że mają model, który obecnie uwzględnia kwarki i który doskonale uzgadnia się z danymi. Model kwarków ma uzasadnienie empiryczne. Stanowi on jak do tej pory najlepszą próbę opisu rzeczywistości leżącej u podłoża obserwacji jądrowych i subjądrowych, czymkolwiek by ona nie była. To, czy kwarki są prawdziwe, czy nie, nic tu nie zmienia. To, czy jakikolwiek obiekt należący do modelu naukowego jest prawdziwy, czy nie, nie zmienia faktu, że modele te są niezmiernie użyteczne. Dotyczy to także fizyki newtonowskiej, niezależnie od dwudziestowiecznych odkryć w zakresie teorii względności i mechaniki kwantowej.

Analogicznie, jeśli jakiś konkretny model boga będzie skutecznie przewidywał rezultaty empiryczne, których nie da się wyjaśnić w żaden inny znany sposób, to racjonalny byłby ostrożny wniosek, że model opisuje jakiś aspekt obiektywnej rzeczywistości, ale nie byłby to wymuszony dowód, że bóg rzeczywiście jest taki, jak szczegółowo opisuje to model.

Każdy model pozostaje jednak ludzkim wynalazkiem, sformułowanym w kategoriach ludzkich własności, które możemy zrozumieć, takich jak miłość i dobroć. Rzeczywiście, bogowie starożytnych mitologii – między innymi Bóg judeo-chrześcijańsko-islamski – ewidentnie są modelami wymyślonymi przez ludzi w kategoriach, które ludzie mogli zrozumieć. Niesamowite jest to, że przy całym wyrafinowaniu naszej współczesności, tak wiele osób ciągle jest przywiązanych do tych prymitywnych, archaicznych obrazów z czasów dzieciństwa ludzkości.

Z drugiej strony, jeśli model zostaje zdecydowanie sfalsyfikowany przez dane, to te elementy, które zostały skrupulatnie przetestowane w obserwacjach, powinny zostać odrzucone, jako że jest niezwykle mało prawdopodobne, by reprezentowały obiektywną rzeczywistość.

Następujący przykład powinien wyjaśnić tę dość subtelną koncepcję. Obserwacje zjawisk elektromagnetycznych wspierają model elektromagnetyzmu uwzględniający punktowe ładunki elektryczne, które możemy nazwać monopolami elektrycznymi. Przykłady to jony, jądra atomowe, elektrony i kwarki. Symetria nakazywałaby uwzględnić w tym modelu punktowe ładunki magnetyczne – monopole magnetyczne.

Jednakże najprostsze obserwowane źródła magnetyczne opisywane są jako dipole magnetyczne – magnesy prętowe, które mają północne i południowe bieguny. Istnieją też dipole elektryczne, takie jak atomy wodoru, z przestrzennie oddzielonym ładunkiem dodatnim i ujemnym. Ale można je podzielić na odrębne monopole elektryczne, takie jak elektron i proton. Z drugiej strony, jeśli oderwiesz kawałek magnesu prętowego, ten z północnym biegunem, to otrzymasz dwa dipole – dwa magnesy prętowe, a nie dwa oddzielne monopole, północny i południowy.

Pomimo tych empirycznych faktów mamy pewne teoretyczne podstawy, by zakładać istnienie monopoli magnetycznych. Poszukuje się ich na dużą skalę, ale jak na razie bez powodzenia. Obecny model standardowy zakłada bodaj jeden monopol magnetyczny w widzialnym wszechświecie, ale monopol ten nie ma wpływu na nic. Oznacza to, że model uwzględnia monopol magnetyczny, ale we wszystkich praktycznych zastosowaniach możemy dalej używać konwencjonalnej teorii elektromagnetycznej, która nie zawiera monopoli magnetycznych.

Zastosujmy to samo rozumowanie do Boga. Jeśli wykażemy, że konkretny model Boga nie zgadza się z danymi, to wykorzystywanie tego modelu przez ludzi w charakterze przewodnika w działaniach religijnych i osobistych nie byłoby szczególnie racjonalne. Mimo że wciąż jest możliwe, że istnieje bóg, który, analogicznie do samotnego monopolu magnetycznego, nie ma wpływu na nic, to nie ma sensu obdarzać go czcią. Bogowie, o których będziemy mówić, są ważnymi elementami modeli naukowych, które da się empirycznie przetestować, na przykład poprzez badanie skuteczności modlitwy.

NAUKOWY MODEL BOGA

Zdefiniujmy więc naukowy model Boga, teorię Boga. Nasza hipoteza brzmi, że istnieje byt najwyższy, który posiada następujące atrybuty:

1. Bóg jest stwórcą wszechświata i podtrzymuje go w istnieniu.

2. Bóg jest architektem struktury wszechświata i twórcą praw przyrody.

3. Bóg interweniuje, kiedykolwiek pragnie zmienić przebieg zdarzeń, co może wiązać się z naruszeniem jego własnych praw, na przykład w odpowiedzi na modlitwy ludzi.

4. Bóg jest stwórcą i protektorem wszelkiego życia, a ludzie są wyjątkowi w porównaniu do innych form życia.

5. Bóg wyposażył ludzi w niematerialne, nieśmiertelne dusze, które istnieją niezależnie od ciała i decydują o esencji charakteru i osobowości każdej osoby.

6. Bóg jest źródłem moralności i innych ludzkich wartości, takich jak wolność, sprawiedliwość i demokracja.

7. Na przestrzeni wieków Bóg objawił swoje prawdy w świętych księgach i komunikując się bezpośrednio z wybranymi jednostkami.

8. Bóg nie ukrywa się celowo przed żadnym człowiekiem, który pragnie odnaleźć dowody jego obecności.

Większość tych atrybutów kojarzona jest tradycyjnie z Bogiem judeo-chrześcijańsko-islamskim, wiele z nich przypisywanych jest też różnym bogom innych religii. Zauważcie jednak, że ominąłem tradycyjne atrybuty wszechwiedzy, wszechmocy i wszechdobroci – własności „3W” kojarzone zazwyczaj z judeo-chrześcijańsko-islamskim Bogiem. Takiego Boga wykluczają już przedstawione powyżej dowody z logicznej niespójności. Mimo że niektóre z własności 3W będą się co jakiś czas pojawiać jako dodatkowe atrybuty, najczęściej nie będą one potrzebne. Przykładowo, argument przeciw bogu stwórcy stosował się będzie do każdego stwórczego boga, nawet jeśli jest zły lub niedoskonały. Co więcej, jak będę podkreślał cały czas, Bóg monoteistycznych ksiąg – Starego Testamentu czy hebrajskiej Biblii, Nowego Testamentu i Koranu – nie jest wszechdobry, zatem dowody z logicznej niespójności nie wykluczają jego istnienia. Obserwowalne skutki działania takiego Boga, których zaistnienia możemy się spodziewać, wciąż dają się testować za pomocą normalnych, obiektywnych procesów naukowych.

OGÓLNA POSTAĆ DOWODU

Naukowy dowód przeciw istnieniu Boga będzie zmodyfikowaną wersją dowodu z braku dowodów:

1. Postawmy hipotezę Boga, który odgrywa ważną rolę we wszechświecie.

2. Załóżmy, że Bóg posiada specyficzne atrybuty, które powinny dostarczyć obiektywnych dowodów na jego istnienie.

3. Poszukajmy tych dowodów z otwartym umysłem.

4. Jeśli je znajdziemy, to dojdziemy do wniosku, że Bóg istnieje.

5. Jeśli ich nie znajdziemy, to dojdziemy do wniosku ponad uzasadnioną wątpliwość, że Bóg posiadający takie atrybuty nie istnieje.