Biznes XXI wieku - Robert Kiyosaki - ebook

Biznes XXI wieku ebook

Robert Kiyosaki

4,5
31,58 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Czy niepokoi Cię korupcja w świecie korporacji i międzynarodowych banków? Czy złości Cię to, że rząd robi zbyt wiele złego i za mało dobrego?

A może jesteś zły na samego siebie, że wcześniej nie zająłeś się własnymi finansami? Cóż, życie nie jest łatwe. Pytanie brzmi: co masz zamiar z tym zrobić?

Narzekanie na stan gospodarki i zrzucanie winy na innych nie zapewni Ci lepszej przyszłości finansowej – jeśli chcesz być bogaty, musisz sam o to zadbać. Musisz wziąć przyszłość w swoje ręce i zatroszczyć się o własne źródło utrzymania – i to już dziś!

Potrzebujesz własnego biznesu. Dla większości ludzi to mogą być trudne czasy, ale przed wieloma przedsiębiorcami właśnie teraz otwierają się wspaniałe możliwości. To jest odpowiedni czas na zakładanie własnej firmy. Nigdy nie było na to lepszego momentu!

Biznes XXI wieku to kluczowa książka, która pomoże Ci rozpocząć biznes w marketingu sieciowym. Dzięki niej Twój proces stawania się przedsiębiorcą będzie o wiele mniej bolesny niż w tradycyjnym biznesie. Poznaj i zastosuj praktyczne rady doświadczonego biznesmena i inwestora.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
PDF

Liczba stron: 174

Oceny
4,5 (20 ocen)
13
3
4
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Książkę Biznes XXI wieku dedykuję milionom ludzi takich jak Ty, którzy znajdują się na życiowym rozstaju dróg: dotknął ich obecny kryzys gospodarczy, czują się bezradni i nie potrafią zadbać o własną przyszłość finansową. Chcę, abyś wiedział, że wbrew wszystkiemu to jest najlepszy czas, by przejąć kontrolę nad własną przyszłością. Spędziłem większość mojego życia na kształceniu ludzi w tym, by zdobywali niezależność finansową, i wiem, że ta książka, podobnie jak pozostałe publikacje z serii „Bogaty ojciec”, pokaże Ci, jak zbudować – i utrzymać – bogactwo na dalsze lata życia. Gdy tylko poznasz prawdziwe znaczenie pieniędzy i to jakie szanse biznesowe stoją przed Tobą w XXI wieku, będziesz mógł rozpocząć budowanie życia, o jakim marzysz.

Podziękowania

Chciałbym podziękować mojej żonie Kim za jej miłość i wsparcie oraz wszystkim osobom związanym z firmą Rich Dad za pomoc w szerzeniu wiedzy finansowej wśród milionów ludzi na całym świecie.

Pragnę też podziękować Johnowi Flemingowi za jego nieocenione spostrzeżenia dotyczące marketingu sieciowego oraz Stuartowi Johnsonowi, Reedowi Bilbrayowi i pracownikom VideoPlus za ich pomoc w przygotowaniu tej książki.

Na koniec chcę też podziękować Johnowi Davidowi Mannowi oraz J.M. Emmertowi za ich wkład w to przedsięwzięcie.

Wstęp

Gospodarka jest w rozsypce; Twoje stanowisko pracy zagrożone – o ile w ogóle masz jeszcze pracę. I wiesz co? Mówiłem o tym od lat.

Większość ludzi musiała przeżyć wielki krach, żeby to usłyszeć. Ta książka nie mówi jednak o tym, jak ani dlaczego wszystko się wali. Mówi o tym, jak te złe wiadomości zmienić w wyjątkowo pomyślne – o ile wiesz, jak się za to zabrać.

Prowadzenia biznesu nauczyło mnie dwóch ludzi: mój ojciec, który był świetnie wykształconym wysokim urzędnikiem państwowym, i ojciec mojego najlepszego kolegi, który skończył edukację na ósmej klasie, ale dzięki własnej pracy został milionerem. Mój ojciec przez całe życie borykał się z problemami finansowymi i gdy zmarł, pozostawił niewiele, choć całe życie ciężko pracował; ojciec mojego kolegi został jednym z najbogatszych ludzi na Hawajach.

Pierwszego z tych dwóch mężczyzn nazywam „biednym ojcem”, drugiego – „bogatym ojcem”. Kochałem i podziwiałem mojego ojca, ale przysiągłem sobie, że będę pomagał wszystkim, którzy będą chcieli słuchać, w tym, aby nie doznali takich upokorzeń i upadków, jakie stały się jego udziałem.

Po opuszczeniu rodzinnego domu wiele przeżyłem. Służyłem w piechocie morskiej, pilotując helikopter w Wietnamie. Później pracowałem w firmie Xerox, gdzie na początku byłem absolutnie najgorszym sprzedawcą, ale po 4 latach opuszczałem firmę jako najlepszy. Po odejściu z firmy Xerox stworzyłem kilka międzynarodowych biznesów wartych miliony dolarów, a w wieku 47 lat stałem się rentierem i mogłem zająć się swoją pasją – uczeniem innych tego, jak tworzyć bogactwo i żyć, spełniając własne marzenia, zamiast się poddać i zgodzić na przeciętność.

W roku 1997 opisałem moje doświadczenia w niewielkiej książce. Musiałem wówczas poruszyć właściwą strunę: książka Bogaty ojciec, Biedny ojciec, określana jako „największy bestseller wszech czasów”, trafiła na szczyt listy bestsellerów New York Timesa i utrzymała się nanim przez ponad 4 lata.

Od tamtego czasu wydałem wiele książek, które tworzą serię „Bogaty ojciec”, i chociaż każda z nich mówi o nieco innych problemach, wszystkie – łącznie z tą, którą właśnie trzymasz w rękach – niosą ten sam przekaz, co pierwsza z nich:

Przejmij odpowiedzialność za własne finanse – albo pogódź się z tym, że do końca życia będziesz słuchał rozkazów innych ludzi. Jesteś albo panem pieniędzy, albo ich niewolnikiem. To Twój wybór.

Miałem w życiu niezwykłe szczęście do doświadczeń i mentorów, dzięki którym dowiedziałem się, jak stworzyć prawdziwe bogactwo. Tym samym mogłem się całkowicie uwolnić od konieczności wykonywania jakiejkolwiek pracy do końca życia. Zanim to nastąpiło, pracowałem nad tym, by zabezpieczyć przyszłość mojej rodziny. Teraz pracuję nad tym, by pomóc Tobie zbudować Twoją własną przyszłość.

Ostatnie 10 lat poświęciłem na szukanie najbardziej skutecznych sposobów pomagania ludziom w tym, aby byli w stanie zmienić swoje życie z zastosowaniem wiedzy XXI wieku o budowaniu prawdziwego bogactwa. Poprzez książki z serii „Bogaty ojciec” wraz z moimi partnerami rozpowszechniałem wiedzę o różnych rodzajach i formach przedsięwzięć biznesowych i inwestycji. Jednak przez lata wytężonych poszukiwań trafiłem na jeden szczególny model biznesu, który moim zdaniem daje największej liczbie osób szanse na przejęcie kontroli nad ich własnym życiem finansowym, własną przyszłością i własnym przeznaczeniem.

Jest jeszcze coś. Kiedy używam terminu „prawdziwe bogactwo”, nie mam na myśli wyłącznie pieniędzy. Pieniądze to tylko jeden z elementów. Budowanie prawdziwego bogactwa dotyczy zarówno budującego, jak i samej budowli.

W tej książce pokażę Ci, dlaczego powinieneś stworzyć własny biznes i jaki dokładnie jest to biznes. Nie chodzi jednak tylko o zmianę branży, w której pracujesz; chodzi o zmianę całego Ciebie. Mogę Ci pokazać, czego potrzebujesz, by rozwijać najlepszy dla siebie biznes. Ale żeby ten biznes się rozwijał, Ty także musisz się rozwijać.

Witam Cię w biznesie XXI wieku!

Część pierwsza

Przejmij kontrolę nad swoją przyszłością

Dlaczego potrzebujesz własnego biznesu

Rozdział 1

Zasady się zmieniły

Żyjemy w trudnych czasach. Ostatnie kilka lat przynosiło nam kolejne fale strachu i paniki w nagłówkach gazet, na walnych zgromadzeniach i przy kuchennych stołach w całych Stanach Zjednoczonych. Pojawiały się coraz to nowe hasła, a z nimi nowe problemy: globalizacja, outsourcing, redukcja, zajęcia obciążonych nieruchomości, kredyty hipoteczne „subprime”, instrumenty credit default swap, piramidy finansowe, gigantyczna bessa na Wall Street, recesja...

W pierwszych miesiącach roku 2009 redukcje etatów w Ameryce osiągały poziom ćwierć miliona miesięcznie. Bezrobocie wynosiło 10,2 procent i ciągle rosło, a sytuacja wyglądała jeszcze gorzej, gdy wzięliśmy pod uwagę przypadki niepełnego wykorzystania siły roboczej (to znaczy, że choć stanowisko pracy oficjalnie pozostaje, godziny pracy i płaca zostały znacznie obniżone). Stały spadek zatrudnienia przynoszącego realny przychód jest szerzącą się epidemią, na którą niewielu pozostaje odpornych. Od dyrektorów poprzez menedżerów średniego szczebla, po pracowników administracyjnych i fizycznych, od bankowców po sprzedawców – dziś nikt nie jest bezpieczny. Nawet w branży ochrony zdrowia, która do niedawna była uznawana za strefę bezpieczeństwa pracy, dziś zwalnia się na niespotykaną dotąd skalę.

W badaniuUSA Today z 2009 roku 60 procent ankietowanych Amerykanów odpowiedziało, że dzisiejsza sytuacja gospodarcza jest największym kryzysem w całym ich życiu.

 

Jesienią 2008 roku emerytalne portfele inwestycyjne wielu osób z dnia na dzień straciły połowę wartości, a nawet więcej. Rynek nieruchomości się załamał. Okazało się, że to, co dotychczas było uważane za solidne, wiarygodne aktywa, jest ulotne jak para wodna. Bezpieczeństwo należy już wyłącznie do przeszłości. W badaniu USA Today z 2009 roku 60 procent ankietowanych Amerykanów odpowiedziało, że dzisiejsza sytuacja gospodarcza jest największym kryzysem w całym ich życiu.

Oczywiście Ty już to wszystko wiesz. Ale powiem Ci coś, z czego być może nie zdajesz sobie sprawy: tego wszystkiego można się było spodziewać. Pewnie potrzeba było tak wielkiego kryzysu, aby ludzie uświadomili sobie, że ich byt jest zagrożony. Prawda jest jednak taka, że zagrożenie nie pojawiło się z dnia na dzień.

Większość mieszkańców Stanów Zjednoczonych od lat żyła na skraju przepaści, na wąskiej krawędzi dzielącej wypłacalność od bankructwa, w nadziei, że kolejna wypłata pokryje koszty codziennego życia; większość z tych ludzi posiadała bardzo ograniczone oszczędności w gotówce, a najczęściej nie posiadała ich wcale. Ich wypłata sprowadzała się do „zamiany własnego czasu na pieniądze”, a w czasach recesji takie źródło zarobkowania jest zdecydowanie najmniej godne zaufania. Dlaczego? Ponieważ w momencie, gdy liczba zatrudnionych spada, w obrocie jest mniej przychodów, które można zamienić na zapłatę za Twój czas.

A nie mówiłem?

Nie chcę się wymądrzać, ale muszę to powiedzieć... A nie mówiłem?

Mówiłem o tym od lat: nie ma już czegoś takiego jak bezpieczna i pewna praca. Ameryka wielkich korporacji to dwudziestowieczny dinozaur, bliski kompletnego wyginięcia, a jedynym sposobem na zapewnienie sobie prawdziwie pewnej przyszłości jest przejęcie nad nią kontroli.

Oto co napisałem w roku 2001 w książce zatytułowanej Szkoła biznesu dla ludzi, którzy lubią pomagać innym:

Moim zdaniem w Stanach Zjednoczonych i w wielu krajach zachodnich nadchodzi moment katastrofy finansowej, spowodowanej niezdolnością naszego systemu edukacji do przekazania uczniom odpowiedniej wiedzy o finansach.

W tym samym roku w wywiadzie dla Nightingale-Conant powiedziałem:

Jeśli sądzisz, że pomogą ci fundusze inwestycyjne, jeśli chcesz postawić swój byt przeciwko giełdowym wzrostom i spadkom, to właśnie ryzykujesz własną emeryturę. Co się stanie, jeżeli rynek akcji będzie rósł, a potem nagle się załamie, gdy będziesz miał 85 albo i więcej lat? Nie masz nad tym żadnej kontroli. Nie mówię, że fundusze inwes­­­tycyjne są złe. Twierdzę, że nie są bezpieczne ani mądre, dlatego ja nie ryzykowałbym mojej przyszłości finansowej, inwestując w nie.

Nigdy wcześniej w historii świata tak wielu ludzi nie stawiało włas­nej emerytury w giełdowym zakładzie. To czyste szaleństwo! Czy sądzisz, że zatroszczy się o ciebie pomoc społeczna? Jeśli tak, to ciągle wierzysz w Świętego Mikołaja.

A w wywiadzie z marca 2005 roku powiedziałem:

Największą zaletą papierów wartościowych jest ich łatwa zbywalność – i to samo jest także ich największą wadą. Wszyscy wiemy, że rynek znów się załamie, a my znów wszystko stracimy. Dlaczego miałbyś toryzykować?

I co się teraz stało? Nadeszło kolejne załamanie rynku i wielu ludzi znów wszystko straciło. Dlaczego? Ponieważ staliśmy się ofiarami naszych własnych przyzwyczajeń i dotychczasowego sposobu myślenia.

W roku 1971 amerykańska gospodarka przestała się opierać na standardzie złota. Wspomnę tylko, że doszło do tego bez zgody Kongresu, ale najważniejsze jest to, że tak się stało. Dlaczego to jest tak ważne? Ponieważ otwarło to przed nami drogę do drukowania coraz większej ilości pieniędzy, dokładnie tylu, na ile mieliśmy ochotę, i nie były one powiązane z jakąkolwiek prawdziwą wartością.

Takie oderwanie od rzeczywistości otworzyło drzwi największemu ożywieniu gospodarczemu w historii. Przez kolejne trzy i pół dekady liczebność amerykańskiej klasy średniej gwałtownie wzrosła. W miarę jak wartość dolara spadała, a wartość nieruchomości i innych aktywów rosła, przynajmniej na papierze zwykli ludzie stawali się milionerami. Nagle każdy mógł wziąć kredyt w dowolnym momencie, a karty kredytowe mnożyły się jak grzyby po deszczu. Aby spłacić zadłużenie na tych kartach, Amerykanie z własnych domów zrobili bankomaty: brali pod ich zastaw pożyczki refinansowe – jedna za drugą.

W końcu nieruchomości ciągle zyskują na wartości, prawda?

Błąd. W roku 2007 tę finansową bańkę rozdmuchano już tak mocno, że bardziej się nie dało, a senne marzenie zderzyło się z rzeczywistością. Upadek dotknął nie tylko banki Lehman Brothers czy Bear Stearns. Miliony ludzi utopiło wszystko w planach emerytalnych 401(k), straciło emerytury i pensje.

Według oficjalnych statystyk liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa gwałtownie rośnie. Zwiększa się liczba osób pracujących po 65. roku życia.

 

W latach 50., gdy General Motors był najpotężniejszą amerykańską korporacją, prasa podchwyciła cytat ze słów prezesa GM i przekuła gow hasło obowiązujące przez kolejne dekady: „Naród radzi sobie tak, jak radzi sobie GM”. Cóż, jeśli tak naprawdę jest, to mam złą wiadomość: w roku 2009 GM ogłosił upadłość, a latem tego samego roku stan Kalifornia zaczął spłacać własne zobowiązania obligacjami zamiast gotówką.

Obecnie coraz mniej Amerykanów jest właścicielami własnych domów. Zajęcia zadłużonych nieruchomości zabezpieczonych hipoteką dokonują się w niespotykanym dotąd tempie. Liczba gospodarstw domowych klasy średniej spada. Salda rachunków oszczędnościowych są skromniejsze, a zadłużenie wzrosło. Według oficjalnych statystyk liczba osób żyjących poniżej progu ubóstwa gwałtownie rośnie. Zwiększa się też liczba osób pracujących po 65. roku życia. Liczba ogłaszanych upadłości osiąga niespotykane rozmiary. Wielu Amerykanów nie ma też dość kapitału, by przejść na emeryturę – nie mają na to nawet widoków.

Czy te wszystkie złe wiadomości przykuwały ostatnimi czasy Twoją uwagę? Na pewno tak i nie byłeś w tym osamotniony. Amerykanie przestali wreszcie przewracać się z boku na bok i wciskać na budziku przycisk drzemki. Wspaniale! Skoro już się obudziłeś, to widzisz, co się dzieje, i wiesz, że to nie jest przyjemny widok. Przyjrzyjmy się zatem sytuacji uważniej i zobaczmy, co to wszystko naprawdę oznacza – i co Ty możesz z tym zrobić.

Nadszedł nowy wiek

Kiedy byłem dzieckiem, rodzice uczyli mnie, jak osiągnąć sukces – zapewne podobnie jak i Ciebie: ucz się i studiuj, zdobywaj dobre oceny, abyś mógł dostać bezpieczną, dobrze płatną pracę – a to zagwarantuje Ci spokojne życie.

To – niestety– myślenie rodem z epoki industrialnej, a my żyjemy już w epoce informacyjnej. Twój pracodawca nie zapewni Ci spokojnego życia. Twój rząd nie zapewni Ci spokojnego życia. Nikt nie zapewni Ci spokojnego życia. Nadszedł nowy wiek i zasady się zmieniły.

Moi rodzice wierzyli w bezpieczeństwo pracy, emerytury firmowe, państwowe ubezpieczenia społeczne i zdrowotne. To wszystko to zgrane płyty, przestarzałe pozostałości myślenia minionych czasów. Dziś bezpieczeństwo pracy to mrzonka, a zatrudnienie na całe życie w jednej firmie – ogłaszane jako jeden z filarów IBM w czasach jego świetności – to pomysł tak anachroniczny jak maszyna do pisania.

Wielu ludzi wierzyło, że ich emerytura objęta planem 401(k) jest bezpieczna. Przecież gwarantowały ją akcje największych spółek giełdowych i jednostki funduszy emerytalnych, więc co mogłoby pójść nie tak? Okazało się, że wszystko poszło nie tak. Te niegdyś święte krowy dziś już nie dają mleka, bo wszystkie są przestarzałe: emerytura, bezpieczeństwo pracy, gwarantowany wiek emerytalny – to wszystko myślenie rodem z epoki industrialnej. Jesteśmy teraz w epoce informacyjnej – więc nasze myślenie musi odpowiadać epoce informacyjnej.

Na szczęście ludzie zaczynają słuchać i się uczyć. Szkoda, że trzeba aż takich cierpień i życiowych prób, by trafić do ich świadomości, ale przynajmniej w końcu zaczynają rozumieć. Za każdym razem, gdy doświadczamy poważnego kryzysu – jak bańka internetowa, gospodarcze następstwa 11 września, panika na rynkach finansowych w roku 2008 i recesja w roku 2009 – coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że stare zabezpieczenia już dłużej nas nie utrzymają.

Mit korporacji się skończył. Czy wspinając się przez lata po korporacyjnej drabinie, zatrzymałeś się kiedyś choć na chwilę, by podziwiać widok? Pewnie spytasz: jaki widok? Tylną część ciała osoby stojącej przed Tobą. Tylko tyle widzisz i tylko na to możesz mieć nadzieję. Jeśli właśnie na to chcesz patrzeć przez resztę swojego życia, to ta książka raczej nie jest dla Ciebie. Ale jeśli masz już dość patrzenia komuś w miejsce, gdzie plecy tracą swą szlachetną nazwę, czytaj dalej.

Nie daj się więcej oszukać

Kiedy to piszę, bezrobocie ciągle rośnie. Kiedy Ty to czytasz – nie wiadomo. Może sytuacja już się zmieniła. Nie daj się oszukać. Gdy poziom zatrudnienia znów zacznie wzrastać, nieruchomości zaczną na nowo przybierać na wartości, a banki poluzują politykę kredytową – co na pewno w końcu się stanie – nie daj się na nowo wpędzić w fałszywe poczucie bezpieczeństwa, przez które teraz wraz z całym światem tkwisz w tym bagnie.

Latem 2008 roku ceny benzyny przekraczały 4 dolary za galon. Sprzedaż wielkich samochodów terenowych gwałtownie spadała i nagle zewsząd usłyszeć można było hymny pochwalne na cześć małych samochodów i hybryd. Popatrz, co się stało później. W roku 2009 cena benzyny znów spadła poniżej 2 dolarów – i co? Ludzie znowu zaczęli kupować wielkie terenówki!

Czy naprawdę myślimy, że ceny paliwa pozostaną na zawsze niskie, więc czemu by nie kupować tych paliwożernych smoków? Czy naprawdę jesteśmy aż tak krótkowzroczni? (Staram się być miły. Miałem zamiar napisać „głupi”).

Niestety odpowiedź brzmi: tak. Nie dość, że daliśmy się oszukać raz, to pozwalamy się oszukiwać ciągle na nowo. Wszyscy w dzieciństwie słyszeliśmy bajkę o mrówce i koniku polnym, ale i tak większość z nas przyjmuje na co dzień postawę konika polnego.

Niech Cię nie zwiodą nagłówki gazet. Zawsze toczy się jakaś idiotyczna dyskusja, która ma Cię odciągnąć od zajęcia się prawdziwą robotą: od budowania własnego życia. To tylko hałas w tle. Czy chodzi o terroryzm, recesję czy skandale wyborcze – to nie ma żadnego odniesienia do tego, co dziś musisz zrobić, by zapewnić sobie dobrą przyszłość.

Podczas wielkiego kryzysu niektórzy ludzie zbijali fortuny. W latach 80., podczas największego boomu gospodarczego i najlepszej koniunktury na rynku nieruchomości, miliony ludzi nie zaprzątały sobie głowy tym, by zadbać o własną przyszłość – ignorowali oni wszystko to, co chcę Ci przekazać w tej książce, aż w końcu popadali w tarapaty lub wręcz bankrutowali. Większość z nich do dziś boryka się z kłopotami finansowymi.

Problem nie tkwi w gospodarce. Problem tkwi w Tobie.

Czy złości Cię zepsucie świata wielkich korporacji? Czy złoszczą Cię mądre głowy z Wall Street i wielkie banki, które na to wszystko pozwoliły? Czy złości Cię, że rząd robił za mało, za dużo albo za dużo złego, a za mało dobrego? A może jesteś tylko zły na samego siebie, że wcześ­niej nie zająłeś się własnymi sprawami?

Cóż, życie nie jest łatwe. Pytanie brzmi: co masz zamiar z tym zrobić? Narzekanie nie zapewni Ci lepszej przyszłości finansowej. Nie pomoże Ci też zrzucanie winy na Wall Street, wielkie banki, system korporacyjny ani rząd.

Jeśli chcesz mieć przed sobą stabilną przyszłość, musisz ją stworzyć. Możesz przejąć kontrolę nad własną przyszłością jedynie wtedy, gdy będziesz miał kontrolę nad własnym źródłem utrzymania. Potrzebujesz własnego biznesu.

Rozdział 2

Nie ma tego złego...

13 lipca 2009 roku magazyn TIME na drugiej stronie opublikował artykuł zatytułowany 10 pytań do Roberta Kiyosaki. Jedno z nich brzmiało: „Czy przy dzisiejszym burzliwym stanie gospodarki istnieją możliwości tworzenia nowych firm?”. Moja pierwsza myśl była prosta: „Żarty sobie robicie?!”. Ale odpowiedziałem tak:

To najlepszy moment. W złych czasach pojawiają się najlepsi przedsiębiorcy. Dla ludzi przedsiębiorczych właściwie nie ma różnicy, czy wskaźniki idą w górę, czy w dół. Oni stale tworzą lepsze produkty i lepsze usługi. Jeśli ktoś mówi „Teraz mamy mniej szans”, to dlatego, że sam jest nieudacznikiem.

Usłyszeliście już bardzo dużo złych wiadomości o gospodarce. Chcecie usłyszeć coś dobrego? Tak naprawdę dobrą wiadomością są te złe wiadomości. Powiem Ci to samo, co powiedziałem magazynowi TIME: recesja to najlepszy moment na założenie własnego biznesu. Kiedy gospodarka się ochładza, przedsiębiorczość nagrzewa się jak naładowany drewnem piecyk w mroźną zimową noc.

Pytanie: Co mają wspólnego imperia Microsoftu i Disneya poza tym, że oba corocznie osiągają gigantyczne sukcesy, są warte miliardy dolarów i znają je ludzie na całym świecie?

Odpowiedź: Obydwa założono podczas recesji.

Okazuje się, że początki ponad połowy spółek składających się na wskaźnik Dow Jonesa sięgają czasów recesji.

Dlaczego? To proste: w czasach niepewnych gospodarczo ludzie stają się bardziej kreatywni. Wychodzą z własnej strefy komfortu i przejmują inicjatywę, żeby jakoś związać koniec z końcem. Stara dobra przedsiębiorczość w amerykańskim stylu pokazuje się ze swojej najlepszej strony. Najpoważniejsze przeszkody mobilizują najtwardszych ludzi.

Po pierwsze, w trudnych gospodarczo czasach rynek otwiera nowe możliwości. Mniej więcej 5 lat temu, przy rosnących cenach mieszkań i domów, w dobie kredytów dostępnych na wyciągnięcie ręki, nikt nie chodził głodny. Ludzie mieli pełne brzuchy, czuli się bezpiecznie, więc niewielu szukało nowych sposobów zarabiania. Pracownicy nie obawiali się o stabilność finansową własnych pracodawców ani o to, czy dostaną wymówienie.

Ale dziś, w czasach szalejącej fali redukcji zatrudnienia, każdy obawia się o to, co przyniesie przyszłość, a miliony ludzi trzeźwo spoglądają na własne finanse wiedząc, że jeśli chcą zabezpieczyć własną przyszłość, muszą wymyślić plan B. Ludzie są dziś bardziej zdesperowani, by zarabiać, a przez to bardziej otwarci i skłonni do wypróbowywania nowych rozwiązań.

Podobnie było też przed niedawnym krachem w gospodarce. Już od lat 80. możemy zaobserwować rosnący pęd do przejęcia kontroli nad własną przyszłością finansową. Oto co Amerykańska Izba Handlowa orzekła w raporcie z 2007 roku zatytułowanym Praca, przedsiębiorczość i szanse w Ameryce XXI wieku: „Miliony Amerykanów w praktyce realizują przedsiębiorczość, prowadząc własne małe firmy”.

72 procent dorosłych Amerykanów wolałoby pracować na własny rachunek, niż być zatrudnionymi, a 67 procent „regularnie” lub „stale” myśli o rezygnacji ze swojej obecnej pracy.

 

Nie jestem ekonomistą, ale znam kogoś, kto jest: Paula Zane’a Pilzera.

Paul był cudownym dzieckiem, najmłodszym w historii wiceprezesem Citibanku, ale opuścił świat biznesu, żeby samemu zarabiać miliony w biznesie. Opublikował kilka bestsellerów, które trafiły na listę New York Timesa, przewidział kryzys związany z kasami oszczędnościowo-pożyczkowymi, zanim jeszcze nastąpił, oraz pracował jako doradca gospodarczy przy dwóch prezydentach Stanów Zjednoczonych. Jest człowiekiem, którego warto słuchać.

Paul mówi o zmianie o 180 stopni, jaka nastąpiła w wartościach kulturowych związanych ze ścieżką kariery, gdzie konwencjonalna kariera pracownika korporacji ustępuje ścieżce przedsiębiorczości.

„Tradycyjna mądrość pierwszej połowy XX wieku”, mówi Paul, „polegała na tym, by iść do szkoły, dobrze się wykształcić, a potem znaleźć pracę w dużej firmie. Pomysł, by samemu wejść w biznes, uważano za co najmniej ryzykowny. Być może godny podziwu, ale nadal ryzykowny... a może nawet szalony. Dziś jest wręcz odwrotnie”.

Paul ma rację. Raport Amerykańskiej Izby Handlowej, który wspominałem, przywołuje też sondaż Instytutu Gallupa, według którego 61 procent Amerykanów mówi, że woleliby być swoimi własnymi szefami. Wyniki innych badań, tym razem firmy badawczej Decipher z kalifornijskiego Fresno, pokazują, że 72 procent dorosłych Amerykanów wolałoby pracować na własny rachunek, niż być zatrudnionymi, a 67 procent „regularnie” lub „stale” myśli o rezygnacji ze swojej obecnej pracy.

I nie chodzi tu tylko o to, jak zarabiać na życie; chodzi też o jakość tego życia. Ludzie zaczynają rozumieć to, że chcieliby mieć większą kontrolę nad własnym życiem. Chcą żyć bliżej rodziny, kontrolować swój własny czas i decydować o własnej przyszłości. W tym samym badaniu firmy Decipher 84 procent respondentów odpowiedziało, że jako właściciele firm pracowaliby w nich z większą pasją. Co było najważniejszym powodem chęci pracy na własny rachunek? „Odczuwanie większej pasji we własnym życiu zawodowym”.

Obserwujemy właśnie, jak dwudziestowieczny mit o bezpieczeństwie pracy wraz z obietnicą, że jedyną ścieżką do długiego, szczęśliwego życia w spełnieniu się jest podjęcie pracy dla kogoś innego, nanaszych oczach wali się w gruzy.

Mitologia zatrudnienia

Większość z nas przeszła tak silne pranie mózgów, że szukanie zatrudnienia wydaje nam się czymś normalnym. Jednak z historycznego punktu widzenia idea „bycia pracownikiem” nie jest normalna, a właś­ciwie jest całkiem nowym zjawiskiem.

W epoce agrarnej większość ludzi stanowili przedsiębiorcy. Owszem, byli chłopami pracującymi na ziemi należącej do króla, ale nie byli w żadnym wypadku pracownikami tego króla. Nie dostawali od niego żadnej wypłaty. Właściwie było dokładnie odwrotnie: chłop płacił królowi podatek za prawo do korzystania z ziemi. Chłopi zarabiali na życie jako przedsiębiorcy prowadzący małe firmy. Byli rzeźnikami, piekarzami czy wytwórcami lichtarzy, a swój fach przekazywali w rodzinie z pokolenia na pokolenie, przez co wiele zawodów przyjęło się jako popularne nazwiska: „Smith” to kowal, „Baker” – piekarz, „Farmer” – rolnik, „Taylor” – krawiec, a „Cooper” oznaczał dawny zawód bednarza – wytwórcy beczek.

Dopiero w epoce industrialnej wzrósł popyt na nowy „towar”, którym byli pracownicy. W odpowiedzi na to zapotrzebowanie rządy wzięły na siebie zadanie masowej edukacji, przyjmując system pruski, zgodnie z którym do dziś działa większość systemów szkolnych w zachodnim świecie.

Czy kiedykolwiek się zastanawiałeś, dlaczego wiek emerytalny osiąga się akurat po 65. urodzinach? Ponieważ tak ustalił Otto von Bismarck, kanclerz pruski, w roku 1889. Właściwie plan Bismarcka przewidywał wiek 70, a nie 65 lat, ale to nie ma wielkiego znaczenia. Rząd Bismarcka niewiele ryzykował, dając obywatelom gwarancję emerytury w wieku 65lat. W tamtych czasach średnia długość życia mieszkańca Prus wynosiła około 45 lat. Dziś wielu z nas w dobrej kondycji dożywa osiemdziesiątki i dziewięćdziesiątki, a przez to ta sama gwarancja emerytury może doprowadzić rząd federalny do bankructwa najdalej w kolejnym pokoleniu.

Jeśli zastanowimy się głębiej nad filozofią pruskiej edukacji, odkryjemy, że jej celem było produkowanie rzesz żołnierzy i pracowników; ludzi posłusznych rozkazom i niewykazujących inicjatywy. System pruski ma na celu masową produkcję pracowników.