Bierz plecak i lecimy - Beata Goździk - ebook + audiobook + książka

Bierz plecak i lecimy ebook i audiobook

Beata Goździk

3,7

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis


Powieść o młodzieży i dla młodzieży. Czytelnicy poznają piątkę nastolatków, którzy właśnie zdali egzamin maturalne i teraz cieszą się pełnią życia i upalnym latem. Chodzą nad zalew i urządzają wycieczki rowerowe w swoim rodzinnym mieście – Tomaszowie Mazowieckim. Przed nimi pełno poważnych decyzji, dlatego wolny czas chcą wykorzystać jak najlepiej: na wypoczynek, rozwój pasji, poszukiwanie dorywczej pracy czy… podróż w nieznane.

Powieść Beaty Goździk opowiada o młodych ludziach na rozstaju dróg życiowych. Przed nimi trudne decyzje, większość z nich może zaważyć na przyszłości nastolatków. Borykają się z problemami dotyczącymi codzienności i wkraczania w dorosłe życie, które przeżywa każdy. Pozwala to czytelnikom lepiej zrozumieć głównych bohaterów, a nawet się z nimi niejako utożsamiać. Każdy, kto zacznie przygodę z tą wesołą paczką, będzie z niecierpliwością śledził jej dalsze losy.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 106

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 2 godz. 40 min

Lektor: Beata Goździk

Oceny
3,7 (3 oceny)
1
1
0
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Beata Goździk
Bierz plecak i lecimy

Wersja Demonstracyjna

Wydawnictwo Psychoskok

Beata Goździk „Bierz plecak i lecimy!”

Copyright © by Beata Goździk, 2018

Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o. 2018

Wszelkie prawa zastrzeżone. Żadna część niniejszej publikacji nie

 może być reprodukowana, powielana i udostępniana w 

jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.

Redaktor prowadząca: Renata Grześkowiak

Korekta: Dominika Urbaniak, Zuzanna Laskowska

Projekt okładki: Robert Rumak

Ilustracje na okładce: Maja Goździk

Skład: Jacek Antoniewski

ISBN: 978-83-8119-112-8

Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.

ul. Spółdzielców 3, pok. 325, 62-510 Konin

tel. (63) 242 02 02, kom. 695-943-706

http://www.psychoskok.pl/http://wydawnictwo.psychoskok.pl/ e-mail:[email protected]

Powieść dla młodzieży tocząca się w Tomaszowie Mazowieckim, mieście otoczonym pięknymi krajobrazami. Bohaterowie stoją u progu dorosłości, szukają swojego miejsca na ziemi, podejmują decyzje, by móc czuć się samodzielnymi; w tle marzenia do spełnienia, miłość, polska przyroda i egzotyka.

Zanim rozpocznę wpisywać treść pierwszej strony powieści, pragnę podziękować Romanowi Rajskiemu, z którym miałam przyjemność rozmawiać kilka lat temu o jego pasji. Dzięki tej rozmowie pojawił się pomysł napisania książki dla młodzieży. W powieści wykorzystałam na pierwszych jej stronach wiadomości zaczerpnięte od mojego rozmówcy.

Dziękuję także moim dzieciom i ich przyjaciołom za entuzjazm i poczucie humoru, którym zarażali i wciąż zarażają. Buziaki dla Was! Oczywiście książka idzie swoim własnym torem i nie należy losów bohaterów kojarzyć z kimkolwiek, niemniej młodzieńcza werwa życia jest domeną każdego człowieka wkraczającego w dorosłość.

Bartkowi Popielowi za darmowego e‑booka „Przestań jęczeć i weź się wreszcie do roboty”, w którym jest wiele cennych rad, bardzo dobrze działających, dzięki którym w moim życiu ruszyła kaskadą realizacja marzeń, jedno po drugim, które czekały na to wiele, wiele lat.

Dorocie Filipiuk i Robertowi Marchelowi za motywujące filmiki i darmowe webinary.

Chrzestnemu Wiesławowi, który zawsze wspiera mnie w moich pasjach.

Rodzicom, od których otrzymuję wiele dobrego.

Koleżankom i kolegom z pracy oraz z podwórka za różnorodność charakterów.

Marysi, Dorocie, Dorocie, Gosi, Małgosi, Małgosi, Eli, Teresie, Teresie, Jankowi, Jackowi, Wacławowi, Bogdanowi, Łukaszowi − wiecie za co :-)

Pracodawcom za zaufanie.

No i mojej przyjaciółce, Jagodzie, za wszystko, co dla mnie robi, a także za pytanie, które zadała przy oddawaniu mi rękopisu „Bierz plecak i lecimy!”: − Czy mogę przeczytać dalszą część ich przygód?

A teraz już…

Bierz plecak i lecimy!

− No to jak? Lecimy? Tak jak Bolek i Lolek? − Przemek z figlarnym uśmiechem spojrzał na trójkę przyjaciół i zakręcił globusem stojącym na biurku pod oknem.

Wszyscy zaśmiali się, przypominając sobie wspólne dni, gdy gromadzili się tutaj jako małe dzieci, oglądając bajki ich rodziców puszczane na video.

Spotkali się dzisiaj w tym pokoju, by uczcić pierwszy dzień wakacji. Dosyć nauki, dosyć zakuwania i pośpiesznych maili czy sms‑ów. Nareszcie koniec szkoły, wreszcie przepustka w dorosłość, dla niektórych to dyplom zawodowy, dla innych – matura. Pomimo iż czuli się starsi, mądrzejsi, to nadal mieli w sobie młodzieńczą werwę i wciąż dużą dawkę dziecięcej wyobraźni z mnóstwem ciekawych pomysłów oraz pasją do przygód. To ich zawsze kręciło i łączyło.

W pokoju panował przyjemny chłód chroniący przed upalnym słońcem. Doskonałe miejsce, by obejrzeć najświeższe zdjęcia ich nieco starszego kumpla, obieżyświata wykorzystującego każdą wolną chwilę na wypad w egzotyczne miejsca na Ziemi.

− No jasne! Przecież o to chodzi − zgodził się Wiktor. − Jolka, dawaj te zdjęcia od Karola i siadajmy wszyscy na dywanie.

− Poczekajcie, zrobię coś do picia! − zawołała Malwina i pobiegła do kuchni.

Jolka klęknęła przy swoim plecaku i wyjęła pendrive’a.

− Wrzucamy na lapcia czy kompa? − spytała.

− Skoro mamy siedzieć na dywanie, to weź laptopa − zaproponował Wiktor, patrząc wyczekująco na Przemka.

− Się robi − przyjaciel wyjął z szuflady sprzęt i podał Jolce.

Gdy czekali, aż laptop zacznie działać, Malwina postawiła na podłodze tacę z parującą herbatą w kubkach różnej wielkości i koloru. W sklepach był ich ogromny wybór, dlatego dziewczyna nie ograniczyła się do zakupu całego kompletu. Wybrała po sztuce z każdej serii.

− Może trochę dalej, bo jeszcze tu coś zalejemy − zauważyła Jolka, podejrzliwie patrząc na rozkołysany płyn. Przeniosła wzrok na ekran monitora i kliknęła opcję: „otwórz”.

− Ja biorę od razu, zmarzłem, muszę się rozgrzać − zażartował Wiktor, sięgając po zielony kufelek z namalowaną na nim czarną pięknością. Pociągnął łyk, siorbiąc głośno.

− Ej, ty, nikt cię manier nie nauczył? − zakpiła Jolka z iskierkami rozbawienia w oczach. − Pozwolę sobie dodać jeszcze jedną uwagę: nie siedzisz w igloo. Upał jest! A ty zmarzłeś, biedaczek…

− Dobra, dawaj te slajdy, bo jestem ogromnie ciekaw, gdzie tym razem był nasz Podróżnik − zbagatelizował zaczepkę Wiktor.

Wszyscy przysunęli się bliżej monitora. Pojawiło się pierwsze zdjęcie, a na nim Karol uśmiechający się do obiektywu aparatu. Stał na zielonej łące, która urywała się zaraz za jego plecami.

– Wariat… – szepnęła Malwina.

– No, szalony przystojniak – skwitowała beztrosko Jolka i przybliżyła sylwetkę Karola, wpatrując się w niego z pełnym uznania uśmiechem.

– W jego twarzy w ogóle nie ma strachu, jakby tam za nim nie było żadnej przepaści. Włosy jeżą mi się na głowie, gdy tak na to patrzę – Malwina przytuliła się do Wiktora.

Chłopak odstawił kubek z niedopitą herbatą i ochoczo oplótł koleżankę ramieniem.

– To nic strasznego, dla niego to normalka – pocieszył Malwinę.

– W jakim kraju jesteśmy? – rzeczowo spytał Przemek.

– Jak to w jakim? – Jolka uniosła dłonie znad klawiatury w geście irytacji. – W Polsce! A niby gdzie mamy być?

– Przemkowi chodzi o kraj, w którym Karol robił te zdjęcia – zachichotała Malwina.

– Nie wiem, kazał nam samym zgadnąć – wydęła wargi Jolka.

– No! Zaczyna być ciekawie! Żadne „kawa na ławę”– cmoknął Przemek. – To dawaj dalej.

– Oj, zaraz! Z niczym wam się nie kojarzy ten obrazek? Gdzie są urwiska? – przystopowała Jolka.

Nastąpiła chwila ciszy, po czym odezwał się Wiktor:

– To jest urwisko w Ameryce Południowej.

– E tam, raczej to mi przypomina kanion w Kolorado. W USA! – zatarł ręce Przemek.

– W Afryce też są – dodała niepewnie Malwina.

– Hm, hm, hm… – Jolka kliknęła myszką i pojawiło się następne zdjęcie.

– Wodospad? Jaki piękny… Gdzie są wodospady? – Jolka przybliżyła kadr i spojrzała na przyjaciół. – Norwegia ma wodospady.

– Owszem, ale w Peru też są – zaoponował Przemek.– Są też w Wenezueli, Stanach Zjednoczonych…

– I w Afryce – weszła w słowo Wiktorowi Malwina.

– No, to musimy lecieć dalej – westchnęła Jolka. – Uwaga… Następne!

– Trumna z krzyżykiem, cała we wzory na czerwonym tle? – zdziwili się.

Przed ich oczami pojawiły się trzy trumny oparte o murek. Jedna z nich miała wzory podobne do szlaczków w zeszycie malucha, który dopiero zaczyna uczyć się posługiwania ołówkiem, natomiast dwie następne były pomalowane w kwiaty.

– Albo te trumny są obite płótnem, albo są pomalowane – roztrząsała Jolka. – Gdzie coś takiego może być?

– To wygląda jak stragan, popatrzcie, obok, przy drugim murku, też coś jest opartego. Jakiś obrazek? A za nim chyba też trumny, bardzo kolorowe. To jakaś chrześcijańska osada i musi tam być dość ciepło, sądząc po niebogatym wizerunku tego sklepo-straganu – podzielił się swymi spostrzeżeniami Przemek.

– Za nim jest jakaś budowla – zauważyła Malwina.

– Ale słabo widoczna i jeszcze jakby w remoncie, bo otoczona belami – zniechęciła się Jolka. – Mnie nic to nie mówi.

– Chyba na razie pewne jest tylko to, że mamy do czynienia z krajem chrześcijańskim. I nie w Europie. Musi być gdzieś przy równiku – rozgryzał Przemek.

– No, jasne! – zawołała Jolka na pojawienie się kolejnego zdjęcia, na którym czarnoskórzy mężczyźni stali w cieniu palmy, ubrani w dżinsy i koszulki. – W co oni grają? – zdumiała się.

– Grają w piłkarzyki – Wiktor wzruszył ramionami.

– Ja cię kręcę! A tamten pije mleko! – rozweselił się Przemek, potrącając kubek z herbatą, która chlusnęła na dywan.

– To takie dziwne, że Murzyn pije mleko? – Malwina chwyciła chusteczki higieniczne z biurka, by ratować dywan i razem z Przemkiem szybko go osuszyli. – Przecież cywilizacja dotarła już wszędzie. Zachowałeś się, jakbyś nigdy nie widział Afrykanina.

– Skąd wiesz, że Afrykanina?

– Nie wiem, tak tylko powiedziałam.

– Dla mnie dziwne jest to, że grają w nasze piłkarzyki, stojąc na piachu pod wielką palmą – Wiktor pomasował dziewczynie plecy.

– Jakie one nasze? – Malwina podniosła się z klęczek i, dzierżąc stos mokrych chusteczek, pomaszerowała do kuchni, a gdy wróciła, dodała – piłkarzyki pochodzą z Wielkiej Brytanii. Wymyślono tę grę na początku dwudziestego wieku, a zaczęto kombinować, jak to zrobić, już pod koniec dziewiętnastego. I zanim wyłoniły się w takiej formie, w jakiej są teraz, było sporo różnych wersji.

– Ja słyszałem, że tę grę wymyślili Niemcy – zdementował Przemek.

– Niewykluczone, że zarówno Wielka Brytania, jak i Niemcy mogą być uznawane za kolebkę futbolu stołowego, a żeby się nie kłócić, najlepiej powiedzieć, iż ojczyzną tej postaci gry jest Europa z początków dwudziestego wieku, i już! – Jolka zminimalizowała powstający spór i dodała – Powróćmy do naszych czarnoskórych, na pewno to jest wioska, ale nadal nie wiemy, gdzie Karol zrobił te zdjęcia. Klikamy dalej.

– No, patrzcie, jaki przystojny golas. Zero brzuszka… Ho, ho… – Malwina zaczerwieniła się, zawieszając wzrok na męskim przyrodzeniu czarnoskórego młodzieńca, który właśnie przeskakiwał z jednego byka na drugiego.

– To ja już ci się nie podobam? – oburzył się Wiktor.

– Przestań – roześmiała się dziewczyna. – Stwierdziłam tylko, że jest przystojny, to grzech?

Jednak Malwina szybko przestała interesować się owym młodym człowiekiem, gdyż jej uwagę przykuła stojąca z boku kadru ładna kobieca postać z dredami na głowie. Dziewczyna zastanowiła się chwilę i, nic nie mówiąc nikomu, pobiegła do swojego pokoju. Zaczęła wertować encyklopedię. Szybko znalazła zdjęcie kilku kobiet z takimi samymi włosami, jak postać ze zdjęcia i wróciła do przyjaciół z triumfującym uśmiechem i książką pod pachą.

– Oho, masz ściągę! – zawołał Przemek.

– Cwaniara… Nie mów nam! My zgadniemy bez encyklopedii – napuszyła się Jolka.

Następne zdjęcie przedstawiało dziewczynę z poranionymi do krwi plecami.

– A cóż to takiego? Dostała baty? Za co? – zaskoczona Malwina przyglądała się napuchniętym cięgom.

Kolejne zdjęcia pokazały, że takich młodych kobiet, a raczej dziewcząt, jest więcej, i – co dziwne – zamiast płakać, śmiały się, sprawiały wrażenie dumnych z tych ran.

– Pewnie są na haju – zawyrokował Wiktor. – Zbiorowe biczowanie i łażenie po bykach. Może to jakieś pasowanie albo jak u nas − otrzęsiny?

– Przyjdzie Karol, to nam wyjaśni – zawyrokowała Jolka.

– Ale laleczki – szepnął zauroczony Przemek na widok kolejnych młodych czarnych kobiet z dredami, wystrojonych w bransolety i naszyjniki. Stały w grupce i uśmiechały się do obiektywu. – Afryka, na pewno.

– Też mi się tak wydaje – Wiktor spojrzał na Malwinę. – Mamy rację?

Malwinę bardzo korciło, żeby powiedzieć im także, jakie to plemię, i określić kraj, ale powstrzymała się, kiwając tylko głową na znak, że mają rację.

– Plemion u nich jest od licha i trochę – pokręciła nosem Jolka. – Nie chce mi się już więcej domyślać. A wam?

Przemek ziewnął, przeciągając się, a Wiktor zatopił nos w dekolcie bluzki Malwiny.

– No to mów, Malwina – zachęciła Jolka.

– Afryka, Etiopia, plemię Hamer.

– No, nareszcie! – Jolka odłożyła laptopa na bok i ułożyła się wygodnie na plecach, wtapiając palce w długie włosy dywanu.

– Przemek, włącz jakaś muzę, najlepiej z falami morza – powiedziała leniwie.

Malwina, biorąc przykład z koleżanki, również wyciągnęła się na podłodze, a rude loki rozlały się jak nitki bursztynu na żółtym dywanie.

Wiktor ochoczo przylgnął do rudowłosej piękności, pieszcząc jej pierś.

– Spadaj! Nie przy ludziach – odrzuciła jego dłoń w geście fukającej kotki, ale on, nie zważając na nic, wpił się namiętnie w jej usta.

– Bo cię ugryzę – wydusiła Malwina.

– Ale miziaki – skwitowała sennie Jolka.

Przemek włączył nastrojową muzykę i położył się obok trójki przyjaciół, zamykając oczy.

– Jak cudownie czuć się beztrosko – ziewnął szeroko, podkładając dłonie pod głowę.

Ich błogie lenistwo przerwał dzwonek do drzwi.

Przemek podniósł się i poszedł otworzyć. Za drzwiami stał Karol i chwilę później już wszyscy serdecznie witali się z przybyłym.

– Jak podobały wam się zdjęcia? – Karol rozsiadł się wygodnie w fotelu.

– Wyobraź sobie, że jesteśmy dopiero na początku. Zostało nam do przejrzenia jeszcze jakieś dwieście zdjęć – Jolka wywróciła oczami na znak, że to ich przerosło.

– A na czym skończyliście?

– Na plemieniu Hamer. Czy mógłbyś nam powiedzieć, dlaczego kobiety, i to młode, są okaleczane?

– Chodzi ci o te ślady po biczach?

– Tak.

– To taki ich zwyczaj. W porze suchej idą wszyscy za wioskę i tam urządzają sobie imprezę. Młode dziewczyny, które chcą wyjść za mąż, dają wojownikowi witkę. Dziewczyna i wojownik stoją do siebie przodem. Być może chodzi tu także o kontakt wzrokowy, żeby wojownik widział u niej brak strachu. Potem następuje smagnięcie batem. Zamach taki musi być jednorazowy i dokładny, by witka zagięła się i trafiła w nagie plecy nieustraszonej kandydatki na żonę. Bycie kobietą zamężną to ogromny trud i dlatego szansę na zamążpójście mają tylko te odważne.

– Ale zwyczaj – Malwina pokręciła głową w dezaprobacie.

– Ciekawe, jakby to było, gdybym tak przylał naszym dziewczynom – Karol spojrzał łobuzersko na koleżanki.

Jolka stanęła przed nim w rozkroku z rękami na biodrach. Uznała zaczepkę za obraźliwą, więc wycedziła:

– A jaki z ciebie wojownik? Z tymi mięśniami jak pięty u bociana? – wybuchnęła śmiechem, bo spodobał się jej własny żart i, żeby jeszcze bardziej koledze dokuczyć, dodała – No i gdzie u ciebie przystojne ciało? Ten, co skakał z byka na byka, to dopiero ciacho!

– Cóż, do kulturysty dużo ci brakuje, ale dla mnie wyglądasz idealnie – Malwina przymiliła się do przyjaciela. Wiktor poczuł się zdradzony, więc nie pozostał milczący.

– O kobietkach z Etiopii można mówić w samych superlatywach, nie to, co o naszych…

Malwina spiorunowała go wzrokiem, a Karol roześmiał się serdecznie.

– Powiem wam – zagaił – że wszędzie, gdzie tylko byłem, czy w Afryce, Ameryce, Rosji, nie mówiąc już o naszym rodzimym kraju, no wszędzie, są piękne dziewczyny. Naprawdę jest na czym oko zawiesić.

– Masz, pochlebco, wodę życia – Malwina podała Karolowi wodę mineralną w szklance z rysunkiem pary w pozycji na jeźdźca.

Jolka spojrzała na rysunek i nakierowała dyskusję na inny temat:

– Ciekawa jestem, czy w Etiopii seks wygląda tak samo, jak u nas? No, wiesz, czy okazują sobie uczucie, czy raczej robią to tak, jak w epoce jaskiniowców, gdy odkryli ogień?

Wiktor i Przemek wymienili między sobą znaczące uśmiechy, a Malwina uniosła brwi. Właściwie to nigdy nie zastanawiała się nad tym, w jaki sposób seks odbywa się akurat w Etiopii, ale z powodu swojej romantycznej natury miała nadzieję, że ta sfera życia jest przyjemna także i tam. Jolka natomiast nie potrafiła sobie wyobrazić żadnej sceny łóżkowej pod równikowym słońcem w sposób cywilizowany.

– Wiesz, ile tam jest burdeli, Jolka? Całe mnóstwo! – wymijająco odpowiedział Karol, zbijając przyjaciół z tropu.

– To nie jest odpowiedź na moje pytanie – Jolka spojrzała na niego z niesmakiem i krzywym uśmiechem.

– Wszystkie tam są czarne, gdybyś ty tam była, zrobiłabyś furorę wśród turystów, bo jesteś biała – bawił się narastającym oburzeniem koleżanki.

„Uderzyć? Nie uderzyć? Uderzyć?” – myślała wściekła Jolka.

– Sam będziesz obrabiał te zdjęcia – wycedziła przez zęby i ruszyła ku wyjściu.

– Ej, ej, ej! – Karol zatrzymał ją, łapiąc wpół. – Żartowałem tylko. No, już, Buźka…

– Nie jestem twoją Buźką. Cześć! – wyrwała się z objęć chłopaka i wyszła, trzaskając drzwiami.

– Jeśli myśli, że będę ją gonić, to się pomyliła – zwrócił się do osłupiałych przyjaciół.

Zapanowała krępująca cisza, którą przerwał dźwięk nadchodzącego sms-a do Malwiny.

„Malwina, oddaj temu zboczeńcowi jego pendrive’a” – odczytała. W jej oczach pojawiło się rozbawienie.

– Karol, jesteś zboczeńcem, to słowa Jolki.

– Karma wróciła – Wiktor przybił piątkę z Przemkiem.

Roześmiali się kpiąco. Karol poczuł się urażony. Przecież nic złego nie powiedział, chciał tylko, by wszyscy zrozumieli, że domy publiczne były specjalnie tworzone dla białych turystów i, choć etiopskie kobiety kusiły swoimi pięknymi ciałami, to w tak odległym zakątku wielu marzyło o seksie z białą. Jolka powinna być dumna z tego komplementu, bo według niego był on najwyższej klasy, a ona się obraziła.

Jolka szła ulicą i było jej przykro. Wygląda na to, że już samo zaproszenie Karola w sobotę do jej domu było przedstawieniem się jako prostytutki, no tak! Nie pomyślała, że taki gest może oznaczać takie coś! W samą porę pokazał swoje karty. Nigdy więcej nie spotka się z nim u niej w domu i nigdy więcej nie będzie się z nim kochać! Koniec pieśni! A za te zdjęcia, żeby je przejrzeć, wyszukać najlepsze i poddać ewentualnej obróbce, miała wziąć się jeszcze dzisiaj, ale nic z tego! Nie zamierza tego tknąć! Za taką zniewagę? Miałaby mu jeszcze służyć? Nagrabił sobie.

Zaśmiała się gorzko, wprost kipiała z wściekłości i żalu.

Napisała pośpiesznie sms do Malwiny i stanęła na przystanku autobusowym. Po pięciu minutach oczekiwania wsiadła w „dziesiątkę” i pojechała nad Zalew. Poleży sobie na plaży, popływa, a on niech się wypcha!

– Pogramy? – Przemek rzucił w stronę Karola piłkę do ręcznej. Chłopak złapał ją i odrzucił do niczego niespodziewającej się Malwiny. Piłka trafiła ją w nos.

Koniec Wersji Demonstracyjnej

Dziękujemy za skorzystanie z oferty naszego wydawnictwa i życzymy miło spędzonych chwil przy kolejnych naszych publikacjach.

Wydawnictwo Psychoskok