Bez pamięci - Grady Robyn - ebook

Bez pamięci ebook

Grady Robyn

4,2

Opis

Scarlet Anders, organizatorka ślubów, wiedzie ułożone życie, w którym nie ma miejsca na błędy i szaleństwa. Australijski milioner Daniel McNeal stanowi jej przeciwieństwo: jest beztroski, nie przejmuje się opinią innych. Któregoś dnia podczas pracy Scarlet ulega wypadkowi i traci pamięć. Amnezja powoduje, że się całkowicie zmienia, staje się szaloną złaknioną przygód dziewczyną. Przystaje na propozycję gorącego romansu z Danielem i wyrusza z nim w podróż na drugi koniec świata…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 155

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,2 (16 ocen)
10
1
3
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Robyn Grady

Bez pamięci

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

A jednak anioły istnieją.

Jeden o burzy złocistorudych loków odsłaniających uszy, w których połyskiwały piękne szmaragdy, stał boso na drabinie pod łukiem ozdobionym lśniącymi amorkami. Kolczyki, ciemna spódnica, jedwabna bluzka w kolorze brzoskwini oraz czarne buty czekające na podłodze tworzyły elegancką całość.

Daniel McNeal oparł się o framugę drzwi i zmrużył oczy. Zawiesiwszy ostatniego amorka, dziewczyna zaczęła schodzić. Nagle zachwiała się. Wymachując rękami, usiłowała złapać równowagę. Daniel skoczył na ratunek. Na szczęście zdążył.

– Dziesiątki razy wchodziłam na tę drabinę – powiedziała, kierując zielone oczy na swego wybawcę – i nigdy nic się nie stało. Nie wiem, jak panu dziękować.

– Idąc ze mną na kolację.

– Nawet nie znam pana nazwiska.

– Daniel McNeal.

– Twórca serwisu społecznościowego Waves? Pan jest Australijczykiem, prawda?

– Prawda. A pani to Scarlet Anders?

Scarlet Anders i Ariella Winthrop prowadziły DC Affairs, znaną waszyngtońską firmę organizującą przyjęcia. Ariellę niedawno okrzyknięto owocem miłości nowo wybranego prezydenta Morrowa. Informację tę podał na balu inauguracyjnym dziennikarz American News Service.

– Przyszedł pan w sprawie wesela, panie McNeal?

– Tak, ale nie swojego.

Scarlet uśmiechnęła się, jakby ucieszyła ją ta wiadomość. Po chwili, zreflektowawszy się, że wciąż tkwi w ramionach obcego mężczyzny, zaczęła się wiercić. Nie miał wyjścia, musiał ją postawić na ziemi. Odgarnęła za ucho kosmyk włosów, obciągnęła spódnicę, włożyła buty.

– Tak jest lepiej. – Uniosła głowę i skrzyżowała ręce na piersi. – Teraz możemy porozmawiać.

– Wcześniej też było dobrze.

Zaczerwieniła się.

– W czym mogę pomóc, panie McNeal?

– Jestem drużbą Maxa Graysona.

Podniecona jak dziecko na widok prezentów pod choinką zacisnęła palce na naszyjniku z pereł. Gdyby nie wpajane jej od małego zasady dobrego wychowania, pewnie rzuciłaby się Danielowi na szyję.

– Max to narzeczony mojej przyjaciółki, Caroline Cranshaw! Obie z Ariellą chcemy, aby ich wesele było wyjątkowe.

– Ja również tego pragnę.

– Zatem bardzo mi miło pana poznać, panie McNeal. – Wyciągnęła na powitanie dłoń.

– Proszę mówić mi po imieniu. Daniel.

– Scarlet.

Uwolniła rękę, po czym podeszła do jednego z trzech stołów, na którym leżały próbki materiałów.

– Zastanawiałam się, jaki powinien być kolor wiodący. Chodzi mi o obrusy, kwiaty, dekoracje…

Pogładziła delikatnie kilka skrawków. Daniel wbił spojrzenie w jej lewą dłoń. Nie było na niej pierścionka.

– Panna młoda zawsze pięknie się prezentuje na tle przydymionego różu…

– Niestety tego samego nie można powiedzieć o panu młodym.

– Cara podsunęła mi kilka pomysłów. Mamy parę tygodni, żeby wszystko zgrać. – Scarlet obróciła się, trzymając w ręce różową próbkę. – Miło, że wpadłeś. Zobaczymy się ponownie na próbnej kolacji.

– Będzie bardzo oficjalnie?

– Mam nadzieję, że nie.

– To świetnie.

Ponieważ wciąż stał, przyglądając się jej z uśmiechem, zmarszczyła czoło.

– Masz jakieś pytania, sugestie?

Owszem, na przykład czy Scarlet Anders pija na śniadanie kawę czy sok pomarańczowy i czy sypia w koronkowej koszuli czy nago. Podrapał się po brodzie.

– Przyjaźnimy się z Maxem od lat, znamy się jak łyse konie. Zdziwiłem się, kiedy powiedział mi, że zakochał się i się żeni. Dotychczas miłością jego życia była praca.

Scarlet wzruszyła ramionami.

– Priorytety się zmieniają.

– Najwyraźniej. Kiedy poznałem Carę, przestałem się dziwić. Cieszy mnie zarówno ich ślub, jak i ciąża Cary. Szczęściarz z Maxa.

Na twarzy Scarlet pojawił się wyraz rozmarzenia.

– A z ciebie romantyk.

Uniósł brwi. Romantyk? Chyba nie.

– W każdym razie zależy mi, aby dzień ich ślubu zapadł wszystkim w pamięć – dodał.

– Mnie również.

– To dobrze, bo będę potrzebował twojej pomocy. Chciałbym powagę uroczystości przełamać australijskim humorem.

Scarlet zmarszczyła brwi.

– I wpuścić do sali kangury z muchami pod szyją?

– Myślałem o tym, żeby przetransportować z Kakadu parkę krokodyli.

Wytrzeszczyła oczy. Dopiero po chwili zorientowała się, że Daniel żartuje.

– Kilka razy występowałem w roli drużby – ciągnął. – Zawsze staram się zaskoczyć czymś nowożeńców. To taka tradycja.

– Zapisz mi swoje propozycje. – Odłożyła próbkę na miejsce. – Zobaczę, co da się zrobić. Właściwie można wszystko, byleby było w dobrym guście i nie zakłócało ceremonii.

Daniel zacisnął zęby. Najwyraźniej jego anioł lubi przestrzegać porządku.

– Nie chcę niczego zakłócić. Chcę urozmaicić.

– W australijskim buszu można być bardziej spontanicznym…

– Nie mieszkam w buszu.

Powiodła po nim spojrzeniem. Miał na sobie dżinsy, koszulę z podwiniętymi rękawami, sportowe buty.

– Sprawiasz wrażenie człowieka, który spędza czas w siodle…

Utkwił w niej wzrok. Westchnąwszy cicho, wyprostowała dumnie ramiona i z wysoko uniesioną głową ruszyła do drzwi.

– Nie chciałabym być nieuprzejma, ale jestem bardzo zajęta.

– Może więc omówimy moje propozycje podczas kolacji?

– Obawiam się, że to niemożliwe.

– No wiesz! Uratowałem ci życie. Czy myśl o kolacji ze mną wzbudza w tobie aż taką niechęć?

– Przeciwnie… – urwała i ponownie się zaczerwieniła. – Miło mi było cię poznać – oznajmiła po chwili.

W tym momencie powinien się ukłonić, podziękować i wyjść. Ale nie potrafił, Scarlet go zafascynowała. Od pierwszej minuty był pod jej urokiem.

Podjął decyzję, że ją zdobędzie.

Gdy zmniejszył dzielący ich dystans, poczuła, jak zmysły się jej wyostrzają. Serce zabiło szybciej, świat zawirował przed oczami… Nie, to niemożliwe, pomyślała. Dopiero się poznaliśmy, a on już chce mnie pocałować?

Wszystko działo się jakby w zwolnionym tempie. Miała mnóstwo czasu, aby powstrzymać Daniela, a także siebie przed popełnieniem głupstwa. Powinna teraz myśleć o innym mężczyźnie i wspaniałej przyszłości, jaka ją z nim czeka. Oczami wyobraźni zobaczyła pełne aprobaty twarze rodziców. Gdyby wiedzieli, jak ciało ich córki reaguje na bliskość Daniela, byliby w szoku. Sama była sobą przerażona.

W ostatniej chwili cofnęła się i nagle spostrzegła przy drzwiach właścicielkę mieszczącej się obok kwiaciarni. Kobieta patrzyła z niedowierzaniem, jakby dzisiejsza Scarlet nie pasowała do tej, którą dotąd znała.

– Katie… – Scarlet odgarnęła za ucho niesforny lok. – Co tu robisz?

– Nikogo nie było w recepcji – odparła drobna szczupła kobieta w pomarańczowym fartuchu. – Przepraszam, nie wiedziałam, że masz gościa.

Scarlet przypomniały się dobre maniery.

– Poznajcie się – rzekła. – Katie Parker, Daniel McNeal.

– Miło mi. – Katie z zaciekawieniem przyjrzała się mężczyźnie. – Wygląda pan znajomo. Pańskie nazwisko też brzmi znajomo…

Scarlet jęknęła w duchu. Nie miała ochoty tłumaczyć, że Daniel jest twórcą serwisu społecznościowego, do którego wszyscy, łącznie z nią należą. Pragnęła jedynie, by jej gość sobie poszedł, a ona mogła skupić się na pracy.

– Pan McNeal właśnie wychodzi – oznajmiła.

– Ale niedługo wróci. Proszę przekonać Scarlet – uśmiechnął się do Katie – żeby zjadła ze mną kolację.

Pogwizdując cicho, znikł za drzwiami.

– Zaprosił cię na randkę!

– Żartował – odparła Scarlet.

– Na pewno nie. I dobrze: jest przystojny, seksowny, czarujący…

– Katie, błagam… – Scarlet skrzywiła się.

– Wpadłaś mu w oko. On tobie też. Gdybym tu nie wparowała, pewnie byście się teraz całowali.

– Nie sądzę – mruknęła Scarlet, poprawiając aranżację kwiatową u podnóża łuku. – Przez moment mnie kusiło…

– Wiedziałam!

– Ale wybiłam to sobie z głowy. – Podeszła do drabiny. – Zapomniałaś? Jestem w związku z mężczyzną, którego wszystkie kobiety mi zazdroszczą.

– Jakoś Everett Matheson III mnie nie podnieca.

– A ja uważam, że jesteśmy doskonale dopasowani. Everett jest uczciwy, sumienny, wykształcony…

– I nudny jak flaki z olejem.

– Bez przesady. Będzie odpowiedzialnym mężem i ojcem.

– Ale kochasz go? Usychasz z tęsknoty, kiedy się nie widzicie?

Nie, Scarlet za nikim nie usychała z tęsknoty. To nie było w jej stylu. Biorąc głęboki oddech, złożyła drabinę i skierowała się do pakamery.

– Od dziecka mówiono mi, że kobieta powinna się szanować, czyli nie tracić głowy dla pierwszego lepszego uwodziciela. I, jak dobrze wiesz, trzymam się tej zasady.

Katie włożyła ręce do kieszeni fartucha i westchnęła ciężko, jakby nastał koniec świata.

– Najpierw Cara i Max, a potem wy. Tylko patrzeć, jak Everett ci się oświadczy.

– Już to zrobił. Wczoraj wieczorem. Zamówił dorożkę. W środku czekały dwa kieliszki i szampan. Poprosił mnie o rękę, a potem wymienił powody, dla których powinniśmy się pobrać. Pierścionek, który mi wręczył, to cenna pamiątka rodzinna. Musimy go jednak dać do zmniejszenia.

Zachwycił ją ośmiokaratowy rubin osadzony w koszyczku z brylantów. Pierścionek leżał dotąd w sejfie i był ubezpieczony. Kiedy Everett wspomniał, że warto zrobić imitację do noszenia na co dzień, Scarlet wybuchnęła śmiechem. Lubiła jego poczucie humoru.

– Cóż, gratuluję – rzekła Katie.

– Dzięki.

– Ale pamiętaj, możesz zmienić zdanie. Zaproszeń jeszcze nie wysłano, sali nie zamówiono…

– Oj, ty… – Scarlet pogroziła Katie palcem i znów podeszła do stołu z próbkami.

– Swoją drogą, kim był ten Adonis? – spytała przyjaciółka. – Działa na scenie politycznej?

– Jest właścicielem Waves.

– No jasne! W zeszłym tygodniu czytałam u fryzjera ciekawy artykuł o rosnącej popularności tego serwisu. Zamieszczone były kolorowe zdjęcia prezesa oraz informacja, że chyba wystąpi nago w kalendarzu. Dochód ze sprzedaży ma iść na jakiś cel charytatywny.

Scarlet jeszcze bardziej skupiła się na pracy, starając się zignorować uczucie niepokoju. Nie potrafiła jednak wyrzucić z myśli obrazu nagiego Daniela McNeala. Wcześniej widziała jedynie jego opalone przedramiona oraz kawałek odsłoniętej piersi. W rozpiętej pod szyją koszuli i dżinsach wyglądał fantastycznie, bez nich…

– Po co tu przyszedł? – dopytywała Katie.

– Może w sprawie wesela? – Scarlet ustawiła na stole aranżację kwiatową.

– Może, ale nie własnego.

– Mówisz tak, bo nie widziałaś ogłoszenia o zaręczynach?

– Nie, bo gdyby miał się żenić, nie patrzyłby na ciebie tak głodnym wzrokiem.

Scarlet zerknęła nerwowo w stronę recepcji.

– Koniecznie chcesz, żeby ktoś cię usłyszał? Tylko nie różowe! – krzyknęła, kiedy przyjaciółka sięgnęła do miski z kolorowymi żelkami.

– Wiesz, co powinnaś zrobić? – spytała Katie, częstując się zielonym i białym.

– Powiedz.

– Zapomnieć o swoich prawdziwych i wyimaginowanych zobowiązaniach. Choć na tydzień. Tak, tydzień by wystarczył.

– Na co?

– Żebyś zrozumiała, że życie nie składa się z samych powinności. I że zasady, które ci wpojono, wcale nie muszą cię uszczęśliwić. – Katie zamilkła. – Gdzie Ariella?

– Pracuje dziś w domu.

– Nic dziwnego. Najpierw informacja, że jest córką prezydenta, potem dziennikarze łażący za nią krok w krok… Trzeba być silnym, żeby nie zwariować.

– Nie chciałabym być na jej miejscu.

– Ciekawe, kiedy dostanie wyniki DNA.

– Pewnie lada dzień.

Leżący na stole smartfon zabrzęczał: przyszedł esemes od Arielli. „Już są! Spotkajmy się”.

Tytuł oryginału: A Wedding She’ll Never Forget

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2013

Redaktor serii: Ewa Godycka

Korekta: Urszula Gołębiewska

© 2013 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by Harlequin Polska sp. z o.o., Warszawa 2015

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wydanie niniejsze zostało opublikowane w porozumieniu z Harlequin Books S.A.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Znak firmowy wydawnictwa Harlequin i znak serii Harlequin Gorący Romans są zastrzeżone.

Wyłącznym właścicielem nazwy i znaku firmowego wydawnictwa Harlequin jest Harlequin Enterprises Limited. Nazwa i znak firmowy nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

Harlequin Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN: 978-83-276-1101-7

GR – 1067

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o. | www.legimi.com