Betonoza - Jan Mencwel - ebook + audiobook + książka

Betonoza ebook i audiobook

Mencwel Jan

4,4

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!

18 osób interesuje się tą książką

Opis

Czy Polacy kochają beton i nienawidzą drzew? Można tak pomyśleć, przyglądając się przemianom polskich miast i miasteczek. Kolejne wyspy miejskiej zieleni padają pod piłami drwali, a zamiast śpiewu ptaków słychać ryk kosiarek i pił. Jak długo jeszcze urzędnicy będą powtarzać, że stuletnie drzewa to samosiejki, więc można je po prostu wyciąć? Czy naprawdę zalewanie rynku betonem zasługuje na miano „rewitalizacji”? Czy deweloperzy w końcu zrozumieją, że ludzie potrzebują nie tylko metrów kwadratowych, ale też mieć gdzie wyjść na spacer? A w obliczu zmieniającego się klimatu zieleni w miastach potrzebujemy jak nigdy dotąd.

Jan Mencwel z talentem reportażysty i zaangażowaniem aktywisty docieka, dlaczego kolejne drzewa znikają pod betonowymi placami oraz co – nie tylko można, ale trzeba – z tym zrobić. Betonoza to historia choroby trawiącej polskie miasta, ale też recepta na ich uzdrowienie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 294

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 7 godz. 43 min

Lektor: Maciej Motylski

Oceny
4,4 (445 ocen)
255
144
35
9
2
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
marcel17

Nie oderwiesz się od lektury

Wspaniały reportaż. Druzgocący, obnażający głupotę a pod koniec dający nadzieję. Polecam.
20
Siostra91

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna. To dzisiaj lektura obowiązkowa
10
lukaszmodrzejewski

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna i dająca do myślenia
10
justyna_klw

Całkiem niezła

Proba odpowiedzi na pytanie,skąd u naszych włodarzy takie zamiłowanie do betony. Kilka teorii autora w książce jest zawartych. Mam jednak wrażenie,że są dość chaotycznie i powierzchownie potraktowane. Skłania do przemyśleń i posadzenia swojego drzewa na swoim kawałku ziemi. Natomiast po lekturze nie jestem w stanie strescic przyczyn i rozwiązań tego smutnego zjawiska.
10
raczeto

Nie oderwiesz się od lektury

Kompendium tego co działo i dalej dzieje się w Polsce.
10

Popularność




«Ot złam gałąź krzywą,

A błąd swój poznasz». Jam wnet niecierpliwą

Wyciągnął rękę i gałąź uszczyknął.

«Po co mnie łamiesz?» nagle pień zakrzyknął;

Krwią cały sczerniał i znów mówił z krzykiem:

«Dlaczego szarpiesz mnie z sercem tak dzikiem?

Byliśmy ludźmi, jesteśmy drzewami,

Więcej litości mógłbyś mieć nad nami,

Choćbyśmy byli robactwa duszami».

Jak jednym końcem gore zapalona,

A drugim syczy, skrzy głownia zielona.

Ziejąc powietrze, co się w niej zagrzewa,

Tak krew i słowa szły z pnia tego drzewa.

I upuściłem gałązkę pod nogi,

Stając jak człowiek potruchlały z trwogi[1].

Dante Alighieri, Boska Komedia

[1] Dante Alighieri, Boska Komedia, „Piekło”, tłum. Julian Korsak, https://wolnelektury.pl/katalog/lektura/boska-komedia-pieklo.html [dostęp: 18.07.2020].

Cała Polska tnie

Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem, 3 maja 2119 roku mieszkańcy Rzepina otworzą kapsułę czasu i znajdą w niej wiadomość z przeszłości.

Dowiedzą się z niej na przykład, że istniały „Dziki”. „Dziki” to drużyna harcerska z Rzepina, która napisała list do przyszłych pokoleń: „Witajcie! Czuwaj! Ogromnie cieszymy się z tego, że nasz list został przez Was otwarty i możecie dowiedzieć się czegoś o osobach, które w latach ubiegłych zamieszkiwały nasze wspólne miasto”[2]. Do tej wiadomości dołączona będzie plakietka drużyny i kilka zdjęć druhów i druhen.

Dowiedzą się też, że ludzie żyli za szybko. Więc tym, którzy przyjdą po nich i znajdą kapsułę, mieszkańcy życzą, żeby zwolnili i żyli spokojniej. Tego życzy im burmistrz Rzepina. Swoją odezwę do przyszłych pokoleń zamknął w kapsule jako ostatni. Wcześniej pamiątki po sobie dorzucili przedstawiciele Ochotniczych Straży Pożarnych, szkół, klubów sportowych i zwykli mieszkańcy. Przekonał ich do tego argument, że „celem kapsuły jest przekazanie przyszłym pokoleniom, jak żyliśmy, jacy byliśmy, my, mieszkańcy Rzepina. Pokażmy potomnym, jak wyglądał nasz świat!”[3]. Gdy metalowa, przypominająca wielką bańkę na mleko skrzynia już się zapełniła, została szczelnie zamknięta i spoczęła pod specjalnie oznaczoną płytą chodnika, tuż przed drzwiami rzepińskiego ratusza. Z tego miejsca rozpościera się doskonały widok na Stary Rynek. Ten, który w dniu zakopania kapsuły, czyli 3 maja 2019 roku, został z wielką pompą otwarty na nowo.

Na nowym Starym Rynku w Rzepinie z okazji sześćsetdziewięćdziesięciolecia miasta położono 12 tysięcy metrów kwadratowych kostki brukowej. Powstały nowe ławki, trampoliny, latarnie LED. Niskie krawężniki ułatwiają poruszanie się niepełnosprawnym. Z nawierzchni wytryskują fontanny. Ta najważniejsza zajmuje oczywiście centralne miejsce. Umieszczona na jej szczycie odlana w szarym betonie planeta Ziemia kręci się wokół własnej osi, a przy każdym jej obrocie wyryte w kuli kontynenty i wyspy delikatnie obmywa woda ciurkająca z cokołu.

„Czy za sto lat «Dziki» nadal będą istniały??? Odpowiedzi na to nie znamy, jednak mamy nadzieję, że tak!”[4] – napisali harcerze, którzy też dorzucili coś od siebie do kapsuły. Nie wiadomo też, jak będzie wyglądał rzepiński rynek za sto lat. I czy woda nadal będzie schładzać kulę ziemską. Wiadomo za to, że odkrywcy kapsuły po jej otwarciu nie dowiedzą się dwóch rzeczy. Po pierwsze, że rynek wszedł jak burza do finału konkursu „Modernizacja Roku & Budowa XXI w.”. Pech chciał, że zdarzyło się to kilka miesięcy po tym, jak kapsuła wylądowała w ziemi, nie było więc szans, żeby zamieścić tę informację we włożonej do środka kronice.

Po drugie, nie zobaczą rozłożystej wierzby płaczącej, dorodnej lipy i innych dużych drzew, które poszły pod topór na Starym Rynku, by zrobić miejsce dla bruku, fontann i trampolin. Możliwe, że niektóre z drzew zasadzone zostały nawet sto lat wcześniej, przez niemieckich mieszkańców miasta, i też były swego rodzaju kapsułą czasu. Zapewne nigdy się tego nie dowiemy, ale i tak mamy szczęście, bo jeszcze możemy je zobaczyć. W internetowym serwisie mapowym wciąż nie zostały podmienione zdjęcia rzepińskiego rynku i można go oglądać w wersji sprzed rewitalizacji. Wśród tych fotografii jest i panoramiczna, zrobiona w samym sercu rynku w czerwcu 2015 roku. Środek dnia, palące słońce, a fotograf stoi w głębokim cieniu drzew. Łatwo możemy sobie wyobrazić przyjemny chłód, patrząc na ich nieregularne cienie.

Marek: „Ja już widziałem kilka takich rewitalizacji. Teraz będzie piękny beton, piękna fontanna i znowu beton, a za dwadzieścia lat może wyrosną drzewa, które dadzą cień, chłód i duuużo tlenu…”.

Lukas: „Ołtarze kościelne za 500 tysięcy, totalne zalanie betonem starówki rzepińskiej – 10 milionów. Jest Puszcza Rzepińska, to na co starszym mieszkańcom parki w mieście?”.

Piotr: „Pomysł z odnowieniem Starego Miasta? Super. Ale dlaczego zrównanie całego parku z ziemią? Można było zrobić cały projekt, mając na uwadze, że można obudować ten park lub go w małym stopniu przerobić, a nie kompletnie równać go z ziemią…”.

Weronika: „Oj, Piotrek. Teraz będziesz widział za oknem miejsca parkingowe i nowe lampy, a nie stare drzewa”.

Negatywne komentarze w internecie, takie jak te powyżej, nie odwiodły włodarzy od ich zamiarów. Burmistrz w dniu otwarcia mówił dziennikarzom, że rewitalizacja rynku była jednym z jego głównych celów. Protestów nie było, choć w ramach inwestycji de facto zlikwidowano centralny park w mieście. „Niespełna dwa miesiące temu została podpisana umowa na rewitalizację Starego Rynku w Rzepinie. Pierwsze prace rozpoczęły się 13 kwietnia. Co udało się zrobić w tym czasie? Wykonano wycinkę drzew, całkowicie rozebrano centralny plac Starego Rynku oraz rozpoczęto budowę parkingów w obrębie tego placu przy ul. Bohaterów Westerplatte”[5] – relacjonowali urzędnicy.

Na otwarcie nowego Starego Rynku zwieńczone zakopaniem kapsuły czasu ściągnęły tłumy. Pojawiły się też lokalne media. „Wcześniej tu było tak dziko, a teraz to tu jest Krakowskie Przedmieście”[6] – mówi do kamery mężczyzna w średnim wieku. Właściwie nie do końca wiadomo, czy to pochwała, czy krytyka tego, co zrobiono z rzepińskim rynkiem. Jedno jest pewne: choć rzepinianie tego dnia mogli się poczuć wyjątkowo, to w rzeczywistości dołączyli do długiej listy polskich miasteczek, miast i metropolii, które w ciągu ostatniej dekady wybetonowały swoje główne, reprezentacyjne przestrzenie publiczne, pozbywając się z nich starych drzew, krzewów, trawy i zieleni. Wydano na to setki milionów, a może nawet miliardy złotych. Dość wspomnieć, że sama rzepińska rewitalizacja kosztowała 11 milionów złotych przeznaczonych na to z budżetu miasta. To jedna szósta rocznych wydatków całej gminy Rzepin.

Kielce, 2010 rok. „Na naszych oczach giną w centrum ostatnie oazy zieleni. Niedawno zielony skwerek na placu Konstytucji, miejsce przechadzek okolicznych mieszkańców, został zajęty przez wielopoziomowy parking. Nie pomogły protesty kielczan oraz stowarzyszeń architektów, urbanistów i historyków sztuki. Na pocieszenie z tyłu parkingu uruchomiono niewielkie fontanny, a także posadzono trochę nowej zieleni i umieszczono ławki”[7] – donosi portal Kielce.naszemiasto.pl.

Lubaczów, 2012 rok. „Rynek (a może park?) po wycince największych drzew całkowicie odmienił swoje oblicze. «To dopiero początek prac, a efekt będzie imponujący» – przekonują mieszkańcy pozytywnie nastawieni do inwestycji. «Zniszczono płuca naszego miasta» – mówią przeciwnicy”[8] – relacjonuje konflikt wokół przebudowy rynku portal Elubaczow.com.

Włocławek, 2013 rok. „Stary Rynek we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie) przeszedł gruntowny remont, który podkreślił wartości historyczne placu i poprawił jego walory użytkowe”[9] – informuje niepodpisany imieniem i nazwiskiem autor artykułu na portalu Podróże.onet.pl. W innym tonie utrzymany jest artykuł zamieszczony w „Fakcie”, który grzmi: „Zepsuli nam rynek, betonując za 5 milionów złotych. Oto rewitalizacja po polsku”. Plac nazywany jest przez mieszkańców „lotniskiem”. „Są ławki, ale nikt nie ma odwagi na nich usiąść, [bo] w słoneczne popołudnie żar leje się z nieba i nie ma tu żadnego schronienia przed słońcem”[10].

Kruszwica, 2014 rok. „Remont rynku dzieli mieszkańców” – donosi TVP Bydgoszcz. „Kruszwica pięknieje – trwa rewitalizacja rynku. Nie wszystkim mieszkańcom pomysł remontu się jednak podoba. Ich zdaniem władze miasta doprowadziły do niepotrzebnej wycinki drzew, zamiast zająć się rewitalizacją kamienic w centrum miasta”[11].

Rynki we Włocławku i Kutnie po betonowej „rewitalizacji”.

Bartoszyce, 2016 rok. „Proponowany plan «rewitalizacji» placu Konstytucji 3 Maja w Bartoszycach uważam za nieudany. To, co autor i radni nazywają rewitalizacją, jest po prostu wymianą nawierzchni oraz wycinką drzew”[12] – pisze pani Małgorzata, z wykształcenia architektka, dla portalu Bartoszyce.wm.pl. Władze nie dają się przekonać, drzewa zgodnie z planem idą pod topór.

Kartuzy, 2017 rok. „Stan zdrowotny większości drzew, które gmina Kartuzy zdecydowała się usunąć, pozostawiał wiele do życzenia. Tak było chociażby w przypadku drzew rosnących na kartuskim Rynku. Ich wycięcie było konieczne także z innych powodów. Korzenie tych drzew znajdowały się tuż pod betonową kostką, którą podnosiły do góry, natomiast nowa koncepcja Rynku zakłada obniżenie chodnika do poziomu płyty Rynku, co umożliwi wyrównanie nawierzchni”[13] – stwierdza w oficjalnym oświadczeniu burmistrz miasta.

Sokółka, 2018 rok. „Fontanna w formie kurtyny wodnej, pomniki i niskie nasadzenia – tak ma się zmienić plac w centrum Sokółki, który w obiegowym języku nazywany jest parkiem. Ale ta nazwa już niedługo ma przejść do lamusa. Bo w tej części miasta ma powstać rynek z prawdziwego zdarzenia” – informuje portal Naszemiasto.pl.

Rozpędzający się przez ponad dekadę walec betonozy swoje rekordowe wyniki osiąga w 2019 roku. Bytom, Jasło, Limanowa, Kutno, Myślenice, Nowe Miasto Lubawskie, Swarzędz – to tylko niektóre spośród miast dokonujących wycinki drzew w swoich najbardziej reprezentacyjnych przestrzeniach. Do takich wycinek dochodzi przez cały rok, nawet w miesiącach, w których trwa okres lęgowy ptaków gniazdujących na drzewach. Bydgoszcz „zaprasza na otwarcie rynku”, choć po rewitalizacji nie ma na nim nic oprócz betonu. Brańsk tnie na rynku i nad rzeką Nurzec. Końskowola na głównym placu zostawia kilka drzew, Parczew – ani jednego.

Na zakończenie tego maratonu, w grudniu 2019 roku, na centralnym skwerze Janowa Podlaskiego pod topór idzie większość ze 140 rosnących tam drzew. Sprawę opisuje „Dziennik Wschodni”. „– Gdyby wycinka nie była konieczna, to nikt by tego nie robił – zapewniał nas kilka miesięcy temu Leszek Chwedczuk, wójt Janowa Podlaskiego. Teraz nie znalazł dla nas czasu na rozmowę” – pisze na stronie „Dziennika” Ewelina Burda. Dlaczego wycinka drzew akurat w tym miejscu jest „konieczna”? W wyjaśnieniach plączą się zarówno wójt, jak i przedstawiciel Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Raz tłumaczą, że większość drzew jest „chora”, kiedy indziej, że „brak tu gatunków chronionych”. Ostatecznie odpowiedzialność przerzucona zostaje na konserwatora zabytków, bo to rzekomo on podjął ostateczną decyzję. Część drzew, w tym dorodne jesiony, jest wycinana „ze względów kompozycyjnych”. „Było wiadomo, że będą wycinać drzewa, że dendrolog badał i stwierdził, że są chore”[14] – mówi „Dziennikowi Wschodniemu” radny z gminy Janów Podlaski. Na skwerze zamiast drzew ma się znaleźć plac z fontanną w kształcie koni. Jak podaje gazeta, cała inwestycja kosztuje blisko 4 miliony złotych. Teren będzie monitorowany i oświetlony. Spod końskich kopyt ma tryskać woda.

***

Do Janowa Podlaskiego jadę w styczniu 2020 roku, tuż po tym, jak padły tam pierwsze drzewa. Na miejscu umawiam się na spotkanie z R., mieszkańcem Janowa, przeciwnikiem wycinek. Jednak zanim się spotkamy, idę zobaczyć rynek. Pierwsze, co mnie tam uderza, to przestrzeń. Rynek jest naprawdę duży, wielkością przypomina starówki miast wojewódzkich. Nic dziwnego – jestem przecież w miejscu, które prawa miejskie uzyskało już w XV wieku. Ale od 1946 roku Janów już ich nie ma, dzisiaj to gmina wiejska. Rozmiary rynku to ślady dawnej świetności.

Janów Podlaski. Świeży zrąb na rynku. W miejsce wyciętych drzew stanie kolejny pomnik.

Chcę stanąć na środku rynku i się rozejrzeć, ale szybko orientuję się, że janowski rynek nie ma środka. To właściwie zlepek różnych elementów, a raczej warstw, które przyrastały tu latami, nachodząc na siebie. Zacznijmy od warstwy największej, czyli parkingu. Miejsca parkingowe na oko zajmują dziś około jednej trzeciej przestrzeni rynku. Stoi tu także niewielki dawny dworzec autobusowy, dziś nieczynny. Zupełnie inaczej ma się położona tuż obok stacja benzynowa, jedna z najstarszych w Polsce, zbudowana już w 1928 roku. Jest pieczołowicie odnowiona, a uwagę zwracają dwa zabytkowe, utrzymane w świetnym stanie dystrybutory paliwa. Centralną część rynku zajmuje także prostokątny budynek tak zwanych kramnic, czyli szeregowych parterowych sklepów. Nie jest z nim aż tak dobrze jak ze stacją benzynową, choć pewnie nie ustępuje jej wiekiem. Warstwami na janowskim rynku przyrastały także pomniki – stoją tu aż trzy. Jeden to obelisk upamiętniający Józefa Piłsudskiego, drugi – pomnik „bojownikom ruchu oporu” z lat 1939 – 1944 z wyrytymi nazwiskami pomordowanych. Trzeci, najstarszy pomnik poświęcony jest żołnierzom Polskiej Organizacji Wojskowej. Takiego zagęszczenia pomników nie powstydziłby się stołeczny plac Piłsudskiego.

Na lokalizację czwartego pomnika, wspomnianej fontanny z końskimi figurami, spod których kopyt ma tryskać woda, również wybrano janowski rynek. A konkretnie tę jego część, w której znajdował się jeszcze niedawno zielony skwer z kilkudziesięcioletnimi dorodnymi drzewami. W styczniu ani koni, ani tryskającej spod ich kopyt wody jeszcze nie ma, jest za to ogromny zrąb z powywracanymi przez maszyny korzeniami drzew. Gdy przechadzam się po zrębie, depcząc zmarzniętą ziemię, zauważam napis, który ktoś wymalował na tyłach budynku dawnego dworca, tak że widoczny jest tylko z miejsca, gdzie jeszcze niedawno był skwer. Napis głosi: „WŁADZA JEST ZAWSZE GWAŁTEM NA LUDZIACH”.

Dzwoni telefon. To mój rozmówca, z którym byłem tu umówiony. Przeprasza, ale jednak się nie spotkamy.

– Przemyślałem sprawę. Mam tutaj swoje życie, pracę, rodzinę. Nie chcę się wychylać. Po co mi to? Żeby mi teraz zaczęli codziennie papiery sprawdzać? Zatrzymywać na kontrole? To jest małe miasto. Zresztą już po sprawie. Wycięli, co mieli wyciąć. Nie podoba mi się to, tak jak i pewnie większości mieszkańców. Ale nikt nas o zdanie nie zapytał. Wycięli i już. Wie pan, ja byłem w Europie. Kilkanaście lat temu mieszkałem w Anglii. I tam pamiętam, że jak budowali chodnik, to przyjeżdżała koparka, wykopywała drzewo i je przesadzała. Przesadzali, zamiast wycinać! I to piętnaście lat temu! Ale w Polsce są inne obyczaje, inna mentalność. My pod tym względem po prostu nie jesteśmy na Zachodzie.

***

W najmniejszym mieście w Polsce, Stawiszynie,

Gdy wracam tu, to moje serce mocniej bije.

Planowana jest rewitalizacja,

Niby słuszna, choć mocno pokpiona akcja,

Narracja systemu jak wszędzie jednoznaczna,

Wytniemy w pień drzewa, stanie betoniarnia,

W urzędach uśmiechy i spijanie szampana,

A na ulicach niezadowolenie i apatia[15].

To pierwsza zwrotka utworu Żar leje się z nieba, który nagrali mieszkańcy Stawiszyna w proteście przeciw wycince drzew na rynku. Nakręcili do niego rapowy teledysk, w którym wykrzykują wersy swojego protest songu w cieniu stawiszyńskich drzew. Ujęcia w poetyce hiphopowego teledysku przeplatają się ze zdjęciami przyrody wykonanymi w dużym przybliżeniu. Bujając się do bitu, możemy przyglądać się z bliska spacerującym po korze drzewa kowalom bezskrzydłym, popularnie zwanym „tramwajami” czerwonym owadom często spotykanym w polskich miastach.

Nie wszyscy mają tyle odwagi i inwencji twórczej co stawiszynianie. Ale przede wszystkim nie każdy ma szczęście poznać plany betonowania miasta, zanim jeszcze padną pierwsze drzewa. Owszem, wnioski o wycinkę drzew czy projekty „rewitalizacji” rynków kryją się gdzieś na stronach internetowych urzędów. Najczęściej w tak zwanym Biuletynie Informacji Publicznej, o którym samorządowcy ukuli powiedzenie: „Chcesz coś ukryć, zamieść to na BIP-ie”. Mieszkańcy o planach dowiadują się dopiero wtedy, gdy na ich rynku, placu czy alei słychać już ryk pił. „Przecież informowaliśmy” – mówią wtedy burmistrzowie, pokazując BIP. A rozpędzony walec betonozy jedzie dalej.

Michał ze Ślesina: „Kiedyś na rynku było pełno drzew, podobnie nad jeziorem. Teraz mamy to – patelnię, po której nie da się chodzić w południe, i plac bez osłony”.

„Wiekowy” z Wieruszowic: „To jak teraz ludzie usiądą na ławeczce latem, by się schronić przed słońcem w upalny dzień, a takie na pewno będą?”.

Sylwia z Kutna: „Nie wiem, co to, kurna, za pomyślunek… Wyciąć w mieście drzewa, jebnąć kostkę, gdzie się da, a potem kurtyny wodne stawiać, bo upał w dupę parzy”.

Pod wpisami urzędów miast informujących o planach betonowania rynków i placów kosztem zieleni znaleźć można setki takich głosów. Czasem anonimowych, czasem pisanych pod własnym imieniem i nazwiskiem. Ale krytyka w internecie to za mało, by kij wsadzony w szprychy rozpędzonej betonozy zadziałał. Zwłaszcza że machina często stawia zaskakująco silny opór, a kij w szprychach potrafi rozjuszyć tych, którzy stoją za jej sterami. Przekonali się o tym wszyscy ci, których niezgoda na pozbawianie ich miasta zieleni i drzew popchnęła do protestu.

***

Marek Paszkowski, bibliotekarz z Włodawy: „Zostaliśmy spiskowcami mimo woli. Ja, Edyta i Renata, Konrad. Najpierw spiskowały tylko Edyta i Renata, przede mną też. Ukrywały się z tym tematem, bo ja nie chciałem słyszeć o obronie drzew. Miałem traumę: kilka lat temu próbowałem tutaj poruszyć temat zieleni i spotkał mnie hejt. Ale zorientowałem się, że coś naprawdę niedobrego dzieje się w mieście. Widzieliśmy, że w całej Polsce wycinają i betonują, i wiedzieliśmy, że jesteśmy następni w kolejce”.

Renata Szymańczuk, nauczycielka angielskiego: „Ja na drzewach się nie znam. Kasztan, brzozę i lipę jeszcze jakoś odróżnię. Ale nawet ja, ignorantka, jak zobaczyłam, co tu się dzieje, to powiedziałam: jasna cholera, jak można coś takiego zrobić! Więc napisałam do prokuratury. Ale policjant uświadomił mi, że to nie jest sprawa karna, że trzeba pisać do urzędu. Tak poznałyśmy się z Edytą. I całe szczęście, bo ona jest pokojowo nastawiona, nie to co ja”.

Parczew. Na rynku wycięto pięćdziesiąt osiem dorodnych drzew. W ich miejsce pojawiły się „nowe nasadzenia” w doniczkach.

Edyta, Renata, Marek i Kon-rad – inicjatorzy protestu przeciwko betonowaniu rynku we Włodawie.

Edyta Gałan, artystka: „Zaproponowałyśmy mieszkańcom zabawę: weźcie stare zdjęcia, znajdźcie na nich miejsce, w którym rosły drzewa. Pójdźcie w to miejsce dzisiaj i zróbcie sobie zdjęcie. W ten sposób pokażemy, jak się zmieniła Włodawa. Okazało się, że te drzewa nam po prostu znikają. Ktoś przynosi zdjęcie bloku, przed którym rosną dwa kasztanowce, a dziś w tym samym miejscu nie rośnie już nic. Pani, która nam to drukowała na wystawę, mówiła, że płakać jej się chce, jak na to patrzy”.

Wystawie nadano tytuł Między nami a drzewami. Zyskała wielki rozgłos wśród włodawian. Akcję wsparł nawet sam burmistrz. Wtedy Edyta, Renata i Marek myśleli, że wyniknie z tego coś dobrego. Ale potem na jaw wyszły plany dotyczące włodawskiego rynku.

Konrad Smoliński, założyciel Inicjatywy LWL: „Dopóki nie pojawiliśmy się my, wszystko sobie spokojnie płynęło. Pisma, projekty… Radni dostali plany rewitalizacji rynku w ostatniej chwili. Już prawie wbijano pierwszą łopatę, ale ciągle nikt o niczym nie wiedział. Ludzie obudziliby się pewnego dnia i odkryli, że z rynku zniknęły prawie wszystkie drzewa, koparka zryła trawnik, układa się betonową kostkę i jest po ptakach. No i fontanny, na koniec oczywiście powstaną fontanny”.

Gdy „spiskowcy” poznali plany, napisali list otwarty w obronie drzew i zieleńców na rynku we Włodawie. Podpisali go jako inicjatywa ReVitae Włodawa. „To nie jest pora na wycinanie drzew i betonowanie trawników. Wręcz przeciwnie, jest to czas na ich ratowanie i sadzenie nowych” – apelowali. W piątek około południa wysłali list na skrzynki mailowe radnych, burmistrza oraz jako materiał do prasy.

Burmistrz Włodawy Wiesław Muszyński jest zwykle bardzo aktywny na Facebooku. Po opublikowaniu w prasie listu ReVitae Włodawa na trzy tygodnie zamilkł. „A potem nagle opublikował odpowiedź na list i odwołał zaplanowane z jego inicjatorami spotkanie. Odpowiedź była dość agresywna. Napisał, że podajemy nieprawdziwe dane, wyssaliśmy argumenty z palca. Władza przyjęła strategię oczerniania – mówi Konrad.  – Zaczął się hejt ze strony wspierających burmistrza. Uświadomiliśmy sobie, że możemy stać się wrogami publicznymi”.

Tymczasem poparcie dla protestu rosło. Pod listem podpisało się już ponad 3 tysiące osób. Aż sprawa dotarła do Mariusza Szczygła, który napisał na swoim Facebooku notkę o włodawskim rynku. Wtedy usłyszała o nim cała Polska. Do Włodawy przyjechali reporterzy mediów z całego kraju. Reporterka ogólnopolskiej radiostacji podeszła do burmistrza podczas obchodów Dni Dobrosąsiedztwa, dużej imprezy polsko-ukraińskiej, która odbywa się tu co roku. Zaczęła go pytać o wycinkę drzew na rynku.

Niedługo potem burmistrz zmienił front. Zaprosił społeczników z ReVitae Włodawa na spotkanie. Ogłosił, że on sam nie chce wycinki drzew, ale upiera się przy niej konserwator zabytków. Ale że on, burmistrz, będzie go przekonywał, by zmienił zdanie.

„Posłuchaliśmy, bo słuchamy mieszkańców. Ja chętnie bym zostawił drzewa, ale wcześniej po prostu nie słyszałem głosu od ludzi”[16] – mówił burmistrz Grzegorzowi Szymanikowi, reporterowi „Dużego Formatu”, który przyjechał do Włodawy opisać sprawę rynku. Artykuł ukazał się w październiku 2019 roku pod tytułem Mieszkańcy Włodawy jako pierwsi zatrzymali betonozę w centrum.

***

Znikające drzewa, jak te z Włodawy, to zjawisko znane w każdym mieście w Polsce. To, że na liście miast, które pozbawiły swoje rynki drzew, figurują głównie te średnie i mniejsze, wynika tylko z jednego: tam drzewa na rynkach jeszcze rosły. W większych miastach drzewa znikają z parków, z ulic, z alej. Albo z miejsc, które nie są ani parkiem, ani aleją, ani rynkiem, ale to nadal miejska zieleń, z której można korzystać.

Ich znikanie można zobaczyć na ulicy czy w parku, widać to też, gdy porówna się stare i nowe zdjęcia. Ale to znikanie jest zauważalne też z Kosmosu.

Sentinel-2 to satelity krążące w przestrzeni kosmicznej, wysłane tam przez Europejską Agencję Kosmiczną. 3 grudnia 2019 roku blog „Polska z Sentinela”, publikujący satelitarne zdjęcia kraju, pokazał analizę porównawczą zdjęć Krakowa z kilku różnych lat. Na mapach na czerwono zaznaczono miejsca, w których wyraźnie ubyło drzew i terenów zielonych, a przybyło betonu i innego rodzaju powierzchni utwardzonych. Ubytek dla lat 2016 – 2018 to około 3,8 kilometra kwadratowego, dla kolejnych dwóch lat – niewiele mniej. Trzy kilometry kwadratowe mogą się wydawać wartością dość abstrakcyjną. Porównajmy to zatem do jakiegoś konkretnego terenu, żeby zyskać wyobrażenie o skali. Według oficjalnych danych warszawskie Pole Mokotowskie ma powierzchnię 73 hektarów, a więc niecały kilometr kwadratowy. Krakowskie Błonia to z kolei 48 hektarów, a więc zaledwie pół kilometra kwadratowego.

Renata i Edyta – aktywistki Między Drzewami, Włodawa.

Oznaczałoby to, że w ciągu dwóch lat w Krakowie zlikwidowano tereny zielone o powierzchni sześciokrotnie większej niż Błonia i prawie czterokrotnie większej niż warszawskie Pole Mokotowskie. Dane przywołane przez „Polskę z Sentinela” nie zostały nigdy zdementowane przez krakowski magistrat. Choć likwidacja sześciu krakowskich Błoni brzmi niewiarygodnie, wyjaśnienie jest bardzo proste: tej zmiany nie widać, bo obejmuje całe miasto, w rozproszeniu. W Krakowie nikt nie prowadził przecież wycinki drzew na Rynku, znikają za to drzewa, krzewy i trawniki przy ulicach, na skwerkach, w parkach, na terenach półdzikich, niezagospodarowanych. Jeśli weźmiemy pod uwagę powierzchnię Krakowa, która wynosi 327 kilometrów kwadratowych, okazuje się, że w dwa lata to miasto średnio zabetonowuje kosztem zieleni prawie 1 procent całej swojej powierzchni. Każda, nawet drobna wycinka, każdy skwerek przekształcony w ulicę, plac, osiedle deweloperskie, to jakiś promil tego 1 procentu. I nie ma żadnego powodu, by sądzić, że Kraków jest jakimkolwiek wyjątkiem na tle innych miast Polski.

– Jest tylko jedna różnica: im mniejsze miasto, tym trudniej zaprotestować. Władza rządzi i nikt jej nie podskoczy – mówi mi jeden z protestujących przeciw wycinkom w mieście powiatowym. – Małe miasteczko nie ma przemysłu, większość pracuje w budżetówce. Kto jest z władzą, ten ma jakieś korzyści: sprzeda kostkę brukową albo wynajmie koparkę. Kto jest przeciwko, ten może sobie najwyżej pomarudzić w internecie. Jeśli się nie boi.

Niektórzy marudzą, nieliczni protestują. Większość milczy. Albo sama tnie. A tną wszyscy. Nie tylko burmistrzowie. Tną miejskie spółki. Tną szkoły i przedszkola. Tną drogowcy. Tną kolejarze. Tnie wojsko. Tną spółdzielnie mieszkaniowe i wspólnoty. Tną kościoły. Tną deweloperzy. Tną firmy. Tną mieszkańcy na swoich posesjach.

Ci, którzy zaprotestowali raz, muszą za chwilę protestować znowu, ale w innym miejscu. Bo z betonozą jest jak z mityczną Hydrą: odetniesz jeden łeb, a na jego miejsce wyrastają trzy nowe. Zatrzymasz wycinkę drzew na rynku, to zaczną ciąć w parku. Nie tną w parku, to przy alei. Jak raz zaczniesz zauważać znikające drzewa, to widzisz, jak wiele ich znika. Nie trzeba widoku z satelity, wystarczy, chodząc po ulicach, zacząć zwracać uwagę na drzewa w swoim mieście.

[2] Post na profilu Facebook (posty i tweety bez wskazania daty dostępu): 6 Drużyna Harcerska „Dziki” z Rzepina, 27.04.2019, facebook.com/6DHDZIKI.

[3] Rzepin tworzy kapsułę czasu, Słubice24.pl, 14.03.2019, https://www.slubice24.pl/wiadomosci/aktualnosci/13971-rzepin-tworzy-kapsule-czasu [dostęp: 18.07.2020].

[4] Post na profilu Facebook: 6 Drużyna Harcerska „Dziki” z Rzepina, 27.04.2019, facebook.com/6DHDZIKI.

[5] Stary Rynek w Rzepinie zmienia swoje oblicze!, Rzepin.pl, http://www.rzepin.pl/PL/3006/1025/Stary_Rynek_w_Rzepinie_zmienia_swoje_oblicze/k/ [dostęp: 18.07.2020].

[6] Dominika Bachońska, Mieszkańcy Rzepina wkopali kapsułę czasu i wysłali list do potomnych, TVP Gorzów, 3.05.2019, https://gorzow.tvp.pl/42469868/mieszkancy-rzepina-wkopali-kapsule-czasu-i-wyslali-list-do-potomnych [dostęp: 18.07.2020].

[7] E. Poziomka, Kielce. Betonowe miasto, Kielce.naszemiasto.pl, 28.07.2010, https://kielce.naszemiasto.pl/kielce-betonowe-miasto/ar/c4-509886 [dostęp: 18.07.2020].

[8] Galeria. Tak teraz wygląda lubaczowski Rynek, Elubaczow.com, 13.01.2012, https://elubaczow.com/2012/01/13/galeria-tak-teraz-wyglada-lubaczowski-rynek/ [dostęp: 18.07.2020].

[9] Włocławek: Stary Rynek po remoncie, Podroze.onet.pl, 19.08.2013, https://podroze.onet.pl/polska/kujawsko-pomorskie/wloclawek-stary-rynek-po-remoncie/t1wdsmp [dostęp: 18.07.2020].

[10] PŁ, Zepsuli nam rynek, betonując za 5 milionów zł, „Fakt”, 2.08.2014, https://www.fakt.pl/wydarzenia/polska/zepsuli-nam-rynek-betonujac-za-5-mln-zlotych/zphl2lr [dostęp: 18.07.2020].

[11] Katarzyna Skrzypiec, Remont rynku dzieli mieszkańców Kruszwicy, TVP3 Bydgoszcz, 5.03.2014, https://bydgoszcz.tvp.pl/14262696/remont-rynku-dzieli-mieszkancowkruszwicy [dostęp: 18.07.2020].

[12] Małgorzata Maria Olchowska, Architekt: brakuje wizji rewitalizacji starówki w Bartoszycach, Bartoszyce.wm.pl, 17.09.2016, http://bartoszyce.wm.pl/383870,Architekt-Brakuje-wizji-rewitalizacji-starowki-w-Bartoszycach.html [dostęp: 18.07.2020].

[13] Oświadczenie burmistrza Kartuz ws. wycinki drzew, „Express Kaszubski”, 29.03.2017, https://expresskaszubski.pl/pl/659_opinie/23834_oswiadczenie-burmistrza-kartuz-ws-wycinki-drzew.html [dostęp: 18.07.2020].

[14] Ewelina Burda, Skwer ogołocony z drzew. Tak wygląda rewitalizacja, „Dziennik Wschodni”, 23.11.2019, https://www.dziennikwschodni.pl/biala-podlaska/skwer-ogolocony-z-drzew-tak-wyglada-rewitalizacja-zdjecia,n,1000255357.html [dostęp: 18.07.2020].

[15] Echo Stawiszyna, Żar leje się z nieba, YouTube, 18.08.2019, https://www.youtube.com/watch?v=nDDmFNjMV0I [dostęp: 18.07.2020].

[16] Grzegorz Szymanik, Mieszkańcy Włodawy jako pierwsi zatrzymali betonozę w centrum. Pomagała cała Polska, „Gazeta Wyborcza”, 21.10.2019, https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,25320177,mieszkancy-wlodawy-jako-pierwsi-zatrzymali-betonoze-w.html [dostęp: 18.07.2020].

Alfabet drwala

A jak „alergie”. Pyłki wielu drzew powodują u alergików napady kaszlu czy kataru. Lekarstwo? Wycinka drzew. „Na osiedlu Rusa mamy do czynienia z topolami berlińskimi. Są to źródła wielu alergenów i rzeczywiście już w 2012 roku mieszkańcy zgłosili się do spółdzielni, aby te drzewa wyciąć”[17] (Poznań).

B jak „bezpieczeństwo”. Ostateczny argument decydujący o wycinaniu setek tysięcy drzew rocznie. Zgodnie z polskim prawem drzewa mogą być wycinane ze względów „bezpieczeństwa” nawet wtedy, kiedy znajdują się na nich gniazda chronionych gatunków ptaków.

C jak „choroba”. Miejskie drzewa określa się jako „chore i obumierające”, co ma powodować konieczność ich wycinki. Od „choroby” drzewa już tylko krok do stwierdzenia, że drzewo „zamiera” (patrz: Z).

D jak „drewno”. Wiele drzew wycina się po prostu po to, by pozyskać z nich drewno, także w lasach miejskich. „Pragniemy podkreślić, [że] prace wykonywane na terenie Lasu Bródno (również z ww. zakresu pozyskania drewna oraz hodowli lasu) mają na celu jego ochronę”[18] (Warszawa).

E jak „element”. Pod drzewami, a jeszcze częściej w krzakach rzekomo gromadzi się tak zwany element, czyli osoby spożywające alkohol. Wycięcie drzew czy krzewów ma być remedium na to zjawisko. „Rewitalizacja jest miastu niezwykle potrzebna i nie można naprzeciwko niej stawiać kilku drzew, z których cienia korzystają jedynie panowie spożywający trunki procentowe”[19] (Włodawa).

G jak „gałęzie”. Z powodu łamania się gałęzi wycina się często całe drzewa. „Ludzkie życie jest ważniejsze od drzew. Były one w bardzo złym stanie. Gałęzie ciągle się łamały i mogły spaść komuś na głowę”[20] (Brańsk).

H jak „historyczny kształt” (rynku, ulicy, placu). Przy okazji remontów rynków często wycina się drzewa, które nie pasują do „historycznego kształtu”. „W miejsce pięćdziesięcioletnich posadzono nowe, dużo niższe drzewa, co odsłoniło zabytkowe kamienice. O to właśnie chodziło inicjatorom prac. Chcieli w ten sposób na nowo połączyć wizualnie płytę Rynku z otaczającymi ją pierzejami, tak jak to było na przełomie XIX i XX wieku”[21] (Bochnia).

I jak „inwestycja”. W ramach przeciętnej inwestycji w polskim mieście pod topór idą 123 drzewa. Inwestycje to zarówno inicjatywy prywatne, jak i te z publicznych środków.

K jak „kolizja”. Zjawisko kolizji drzew jest połączone z inwestycjami, bo to z nimi najczęściej drzewa „kolidują”. „Przy okazji planowanej inwestycji wyciętych zostanie 47 drzew o obwodach pni od 89 cm do 229 cm, przeciętnie ponad 150 cm, na całej długości drogi. […] Większość z nich jest w stanie dobrym, wszystkie jednak kolidują z przebudową drogi”[22] (Czechowice-Dziedzice).

L jak „liście”. Mieszkańcy potrafią domagać się wycinek drzew z powodu zalegających pod nimi liści. „Wskazywane są najróżniejsze powody. To, że drzewo ma liście i ktoś ma dosyć sprzątania na jesieni”[23] (Lublin).

M jak „morwy” i inne owoce, które spadają z drzew i brudzą. Powoduje to „konieczność” wycinki całego drzewa. „Owszem, morwy były uciążliwe, bo obficie owocowały i robiła się papka. Czasem po wyjściu z domu musiałem wracać, by zmienić koszulkę, gdy spadła na mnie morwa. Ale nie wycina się drzew, bo się brudzą samochody. Dla ludzi okazały się ważniejsze od przyrody”[24] (Warszawa).

N jak „niszczenie”, na przykład fundamentów, chodników albo podziemnych sieci przez system korzeniowy drzewa. „Na wycinkę zezwalamy w konkretnych przypadkach. Gdy drzewo jest obumarłe lub zamierające, gdy korzenie niszczą fundamenty albo podziemne sieci”[25] (Lublin).

P jak „parking”. Bardzo popularny rodzaj inwestycji, której ofiarami często padają drzewa. Parkingi w Polsce najczęściej budują miasta albo inne jednostki publiczne, rzadko prywatni inwestorzy. „Przy stacji kolejowej na Brochowie usunięto niemal trzysta drzew pod budowę parkingu”[26] (Wrocław).

R jak „rewitalizacja” (czasem: rewaloryzacja), inny rodzaj publicznej inwestycji, który wiąże się z wycinkami. „Nadeszły pierwsze efektowne znaki rewitalizacji rynku w Nowym Mieście. Osiem lip otaczających dawny kościół ewangelicki poszło pod topór”[27] (Nowe Miasto Lubawskie).

S jak „samosiejki”, czyli drzewa, które wysiały się same. Usuwane są masowo w ramach prac porządkowych. „Urzędnicy dzielnicy postanowili usunąć samosiejki, które wrastały w ścianę budynku – nie wymagało to uzyskania dodatkowych zgód”[28] (Warszawa).

Ś jak „światło”. Drzewa zabierające światło to częsty przedmiot skarg mieszkańców. „Nic z naszych okien nie widać – mówi stargardzianin. – Tylko te drzewa. W mieszkaniach jest ciemno. Pisaliśmy do TBS, dostaliśmy odpowiedź, że koszt wycięcia wyniesie ponad 500 tys. zł”[29] (Kluczewo).

T jak „trzebież”, czyli określenie stosowane przez leśników na wycinanie „wybranych drzew”, by uniknąć „degradacji drzewostanu”. Stosowane jest też przez podmioty zarządzające lasami miejskimi. „Drwale tną na potęgę w Lesie Bródnowskim. Leśnicy: to tylko trzebież późna i rębnia gniazdowa”[30] (Warszawa).

U jak „udrożnienie”, na przykład ścieżek w parku, które, najwyraźniej, zatykają się z winy drzew. „Chcemy udrożnić ścieżki, które częściowo są już w terenie, tak żeby można było w miarę swobodnie i bezpiecznie przechodzić czy po prostu chodzić na spacer”[31] (Kraków).

W jak „widok”, ewentualnie „względy kompozycyjne”. Drzewa wycina się, ponieważ coś zasłaniają, na przykład historyczny mur albo… inne drzewa. „Miejski Konserwator Zabytków chce, aby aktualnie rosnące drzewa nie zasłaniały wejścia do parku, tak jak było to w latach 70. i 80. W przeszłości wyeksponowany był również platan, rosnący tuż przy wejściu do parku, który obecnie zasłaniają inne drzewa”[32] (Poznań).

Z jak „zamieranie”. Choć zamiera wiele najstarszych drzew w Polsce, jak choćby pomnikowe dęby, to inne młodsze, ale dorodne drzewa z tego powodu się wycina. „Przy drodze 724 drogowcy wycięli ok. 30 dużych drzew. Większość o obwodzie nawet 2 metrów. Jak wskazuje marszałek województwa, który wydał zgodę na wycinkę, drzewa nie były w dobrej kondycji, były «w fazie zamierania»”[33] (Konstancin-Jeziorna).

[17] J, Osiedle Rusa: chcą wyciąć kilkudziesięcioletnie topole – bo powodują alergię, Epoznan.pl, 26.06.2017, https://epoznan.pl/news-news-77437-os_rusa_chca_wyciac_kilkudziesiecioletnie_topole_bo_powoduja_alergie [dostęp: 18.07.2020].

[18] Dlaczego w lesie Bródnowskim są wycinane tysiące drzew?, Targowek.info, 4.03.2019, http://www.targowek.info/2019/03/dlaczego-w-lesie-brodnowskim-sa-wycinane-tysiace-drzew/ [dostęp: 18.07.2020].

[19] Grzegorz Szymanik, dz. cyt.

[20] Tomasz Mikulicz, Dzika Polska oskarża burmistrza Brańska i konserwator zabytków o wycięcie zdrowych drzew. Urzędnicy zaprzeczają i wzywają do przeprosin, Poranny.pl, 24.12.2019, https://poranny.pl/dzika-polska-oskarza-burmistrza-branska-i-konserwator-zabytkow-o-wyciecie-zdrowych-drzew-urzednicy-zaprzeczaja-i-wzywaja-do/ar/c1-14676553 [dostęp: 18.07.2020].

[21] Małgorzata Więcek-Cebula, Przedwyborcza wycinka drzew rosnących na rynku, „Dziennik Polski”, 24.04.2014, https://dziennikpolski24.pl/przedwyborcza-wycinka-drzew-rosnacych-na-rynku/ar/3412099 [dostęp: 18.07.2020].

[22] Ewa Furtak, Piękne drzewa rosną nad rurociągiem. Nie uda się ich ocalić, „Gazeta Wyborcza”, 1.06.2020, https://bielskobiala.wyborcza.pl/bielskobiala/7,88025,25993490,piekne-drzewa-rosna-nad-rurociagiem-nie-uda-sie-ich-ocalic.html [dostęp: 18.07.2020].

[23] Dominik Smaga, Nie chcą drzewa, bo… muszą sprzątać liście. Wnioski o wycinkę do miasta, „Dziennik Wschodni”, 23.08.2017, https://www.dziennikwschodni.pl/lublin/nie-chca-drzewa-bo-musza-sprzatac-liscie-wnioski-o-wycinke-do-miasta,n,1000204333.html [dostęp: 18.07.2020].

[24] Wojciech Karpieszuk, Przedwojenne morwy ścięte, bo spadające owoce brudziły samochody? Sąsiedzi pokłócili się o drzewa, „Gazeta Wyborcza”, 29.08.2019, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/7,54420,25131966,przedwojenne-morwy-sciete-bo-spadajace-owoce-brudzily-samochody.html [dostęp: 18.07.2020].

[25] Dominik Smaga, dz. cyt.

[26] Mateusz Kokoszkiewicz, Rzeź drzew przy dworcu we Wrocławiu. PKP wycięły ich prawie 300, by wybudować parking, „Gazeta Wyborcza”, 11.02.2020, https://wroclaw.wyborcza.pl/wroclaw/7,35771,25684810,rzez-drzew-przy-dworcu-na-brochowie-park-lub-skwer-bylby-sprzeczny.html [dostęp: 18.07.2020].

[27] mzal, Znikają lipy na rynku. Zastąpią je nowe drzewa, Nowemiasto.wm.pl, 27.02.2019, https://nowemiasto.wm.pl/569747,Znikaja-lipy-na-rynku-Zastapia-je-nowe-drzewa.html [dostęp: 18.07.2020].

[28] Maria Siesicka-Osiak, Wycinka przy Pięciolinii. „To tylko samosiejki”, Halorusynow.pl, 22.08.2019, https://www.haloursynow.pl/artykuly/wycinka-przy-pieciolinii-to-tylko-samosiejki,12931.htm [dostęp: 18.07.2020].

[29] Wioletta Mordasiewicz, Kluczewo. Drzewa zasłaniają im słońce. W mieszkaniach jest ciemno, Plus.gs24.pl, 17.06.2017, https://plus.gs24.pl/kluczewo-drzewa-zaslaniaja-im-slonce-w-mieszkaniach-jest-ciemno/ar/12182824 [dostęp: 18.07.2020].

[30] Michał Wojtczuk, Drwale tną na potęgę w lesie Bródnowskim. „To tylko przebudowa drzewostanu”, „Gazeta Wyborcza”, 20.02.2018, https://warszawa.wyborcza.pl/warszawa/51,54420,23046657.html?i=0 [dostęp: 18.07.2020].

[31] Wycinki w parku rzecznym Drwinka. ZZM: udrożnimy ścieżki, Lovekrakow.pl, 25.11.2019, https://lovekrakow.pl/aktualnosci/wycinki-w-parku-rzecznym-drwinka-zzm-udroznimy-sciezki_33135.html [dostęp: 4.08.2020].

[32] el, Poznań: wycięto drzewa. Bo zasłaniały wejście do… parku, Tenpoznan.pl, 27.02.2019, https://tenpoznan.pl/wyciete-drzewa/ [dostęp: 18.07.2020].

[33] kz/r, Wycięli drzewa przy drodze. „Były w fazie zamierania”, TVN24, 10.02.2019, https://tvn24.pl/tvnwarszawa/najnowsze/wycieli-drzewa-przy-drodze-byly-w-fazie-zamierania-643527 [dostęp: 18.07.2020].

Gdzie znikają drzewa

Zanim Edyta i Renata odkryły, że we Włodawie znikają drzewa, zwróciły uwagę na coś innego. Renata nazwała to „drzewami zapałkami”. Z ziemi wystaje pień, a niemal całą koronę obcięto. W powietrze zamiast gałęzi sterczą smutne kikuty.

Najpierw pojawiło się jedno takie drzewo, potem cała aleja obok jej domu. I kolejna, i kolejna. Renata poczuła, jak narasta w niej niezgoda. I gniew. Już chciała pisać do prokuratury, że ktoś w jej mieście niszczy drzewa. Wtedy poznała Edytę. A Edyta, jak to ona, podeszła do tematu na spokojnie, pokojowymi metodami.

Edyta: „Zorganizowałyśmy szkolenie dla urzędników z pielęgnacji drzew. Do jego poprowadzenia zaprosiliśmy Jaremę Rabińskiego z Federacji Arborystów Polskich. Zgodził się. Jak Jarema do nas przyjechał i zobaczył nasze drzewa «po pielęgnacji», to był zszokowany. Podczas szkolenia pokazywał, jak się powinno dbać o drzewa. Pokazał też, jak się nie powinno tego robić, a jako przykłady przywołał nasze włodawskie drzewa. Urzędnicy, którzy przyszli na szkolenie, dopiero na zdjęciach zobaczyli, jak źle to wygląda”.

Wtedy Edyta i Renata wpadły na pomysł wystawy, która pokaże zdjęcia włodawskich drzew przed pielęgnacją i po niej. Chciały, żeby wystawa pozwoliła mieszkańcom dostrzec, jak źle pielęgnowane są drzewa w mieście. Okazało się, że jest znacznie gorzej, i wyszła z tego wystawa o znikających drzewach. A potem sprawy potoczyły się własnym torem. I z tych kilku drzew zapałek rozniósł się ogień na całe miasto.

***

– To tak, jakby dzieciom nie leczyć zębów, a potem je pozabijać, bo są szczerbate – tak, zdaniem Jaremy Andrzeja Rabińskiego, wieloletniego biegłego sądowego i przewodniczącego Komisji Rewizyjnej Federacji Arborystów Polskich, można podsumować obecne podejście do ochrony drzew w Polsce.

Jak wygląda życie wielu drzew w naszych miastach? Zacznijmy od tych rosnących na terenach publicznych. Za dbanie o nie odpowiadają urząd miasta, na którego czele stoi prezydent lub burmistrz, lub gminy (wójt) i ich jednostki organizacyjne. Pół biedy, jeśli drzewa pielęgnuje się w niewłaściwy sposób, byle nie wyglądało to tak jak we Włodawie, gdzie nadmiernie przycinano korony, wręcz „na zapałki”. Najczęściej jednak o drzewa w ogóle się nie dba. Nie tylko nie są pielęgnowane, ale są też po prostu niszczone. Najczęściej przy okazji remontów dróg czy placów, zwłaszcza rynków, ale też na przykład przy pracach związanych z podziemną infrastrukturą techniczną. W ramach takich inwestycji w polskich miastach przyulicznym drzewom regularnie podcina się systemy korzeniowe. Pod drzewami składowane są materiały budowlane, czasami tak, że opierają się one o pnie, co pogarsza stan roślin i skraca ich żywotność. To działania, których na pierwszy rzut oka nie widać i które trudno uznać za niszczenie celowe, choć w istocie takim są. Ale po takich zaniedbaniach drzewo zaczyna chorować. Nie może przecież rozwijać się prawidłowo, gdy ma odciętą część korzeni.

Jak miejskie drzewo raz zachoruje, to dalej jest już tylko równia pochyła. W polskich warunkach uruchamia to proces, który najczęściej kończy się wycięciem drzewa: postępowanie jest wszczynane albo z urzędu, albo na wniosek strony (na przykład prywatnego podmiotu). Tymczasem, zdaniem Rabińskiego, stwierdzenie, że drzewo należy usunąć, powinno uruchamiać proces, w którym decyzja o wycięciu drzewa jest poprzedzona przynajmniej kilkoma etapami.

Po pierwsze, jeśli drzewo jest w złym stanie, to należy sprawdzić, co jest tego przyczyną. I czy da się ten zły stan naprawić. Jeśli drzewo jest chore, to trzeba ustalić, jaka to choroba, i poszukać na nią lekarstwa. Drzewo w niewłaściwym stanie można poddać odpowiedniej pielęgnacji i przeprowadzić na nim specjalistyczne zabiegi arborystyczne. Trzeba też rozpoznać, jaki jest gatunek drzewa przeznaczonego do usunięcia. Dzięki temu będziemy wiedzieć, jak reaguje ono na daną chorobę lub inny czynnik. Każde drzewo ma indywidualne właściwości gatunkowe, takie jak wytrzymałość mechaniczna drewna czy jego stabilność w podłożu. Dla przykładu: topola ma inną wytrzymałość niż buk albo dąb. Zbyt rzadko lub w ogóle nie bierze się tego pod uwagę przy wydawaniu decyzji o wycince.

Jeśli już to wszystko ustalimy i wiemy, co doprowadziło drzewo do niedobrego stanu lub choroby, to możemy próbować temu zaradzić. Wykonać cięcia pielęgnacyjne, usunąć suche gałęzie i konary. Często już samo to eliminuje zagrożenie i nie trzeba wycinać całego drzewa. Jeśli to za mało, to można zmniejszyć obciążenia drzewa, na przykład pochyloną koronę, by poprawić jego statykę, czyli sprawić, żeby było bardziej stabilne. Można też zwiększyć powierzchnię misy drzewnej, w której rośnie drzewo, rozpłytowując chodnik wokół niego. Można, a nawet trzeba, poprawiać korzeniom drzew dostęp do wody i – o czym wiele osób zapomina lub nie wie – do powietrza. Dlatego ważna jest jakość podłoża, na którym rośnie drzewo – stara, ubita ziemia nie pomaga mu przetrwać. Istotny jest cel: drzewo pielęgnuje się po to, żeby utrzymać je w dobrym stanie i w przyszłości uniknąć konieczności jego wycięcia. Jednak musi się znaleźć ktoś, komu naprawdę zależy na jego uratowaniu.