Balet który niszczy - Monika Sławecka - ebook

Balet który niszczy ebook

Monika Sławecka

4,1

Opis

Przemoc, wyzwiska i nadużycia seksualne zdają się być zaprzeczeniem idei baletu, jego perfekcji, delikatności i niewinności. Monia Sławecka w rozmowach z wychowankami polskich szkół baletowych pokazuje historie ludzi, obdartych z pasji, radości z tańca i poczucia własnej wartości. Jakie sekrety skrywają ściany polskich szkół baletowych?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 158

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (249 ocen)
102
80
58
8
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Basiekm39

Nie oderwiesz się od lektury

Polecam, warto przeczytać. Skłania do refleksji.
10
AniaKicia

Nie oderwiesz się od lektury

Jezzzu, straszne to czytać, ze tez nikt z tymi „nauczycielami” pożal się Boże nic nie robi, mam nadzieje ze książkę tą przeczytają rodzice uczniów szkół baletowych i spojrzą na swoje dziecko, jego zachowanie i szkołę uważnym wzrokiem, żeby nie powtórzyła się tragedia… Polecam dla osób o mocnych nerwach bo to nie jest kryminał mafijny
00
Irma1234

Dobrze spędzony czas

bardzo smutna, lecz nie zaskakująca lektura.
00
puszapek12

Nie oderwiesz się od lektury

sama bolesna prawda, ciekawie i zwięźle napisane, serdecznie polecam
00
wojciechowskak

Dobrze spędzony czas

bardzo ciekawa i otwierająca oczy książka
00

Popularność




Re­dakcja: Mag­da­le­na Ła­piak

Ko­rek­ta: Ka­ta­rzy­na Zio­ła-Ze­mczak, Ju­sty­na To­mas

Pro­jekt gra­ficz­ny okład­ki: Ka­ta­rzy­na Wilk

Skład: Iza­be­la Kruź­lak

Zdję­cie na okład­ce: We­ro­ni­ka Drozd

Zdję­cie au­tor­ki: To­mek Tom­ko­wiak

Po­zo­sta­łe zdję­cia:

We­ro­ni­ka Drozd: s. 59, 163, 199, 210, 218, 225, 241, 247, 253

Dre­am­sti­me: s. 7 (Press­fo­to), 13 (Be­lish), 19 (Izan­bar), 37 (Anna Jur­ko­vska), 51 i 67 (Ju­ani­gna­cio­cal­ca­gno), 79 (Evge­ny­ata­ma­nen­ko), 85 (Dmy­tro Gi­li­tu­kha), 111 (Kon­stan­tin Yuga­nov), 119 (Ra­dio­val), 129 (Ale­xey Si­nel­ni­kov), 141 (Raw­pi­xe­li­ma­ges), 153 (Me­dia Wha­le), 187 (Li­ght­field­stu­dio­sprod), 233 (Bi­ser­ko)

Re­dak­tor pro­wa­dzą­ca: Bar­ba­ra Jon­kisz

Kie­row­nik re­dak­cji: Agniesz­ka Gó­rec­ka

© Co­py­ri­ght by Mo­ni­ka Sła­wec­ka

© Co­py­ri­ght for this edi­tion by Wy­daw­nic­two Pas­cal

Wszel­kie pra­wa za­strze­żo­ne. Żad­na część tej książ­ki nie może być po­wie­la­na lub prze­ka­zy­wa­na w ja­kiej­kol­wiek for­mie bez pi­sem­nej zgo­dy wy­daw­cy, z wy­jąt­kiem re­cen­zen­tów, któ­rzy mogą przy­to­czyć krót­kie frag­men­ty tek­stu.

Pseu­do­ni­my na­uczy­cie­li uży­te w ni­niej­szej książ­ce są przy­pad­ko­we.

Biel­sko-Bia­ła 2019

Wy­daw­nic­two Pas­cal sp. z o.o.

ul. Za­po­ra 25

43-382 Biel­sko-Bia­ła

tel. 338282828, fax 338282829

pas­cal@pas­cal.pl

www.pas­cal.pl

ISBN 978-83-8103-504-0

Przy­go­to­wa­nie eBo­oka: Ma­riusz Kur­kow­ski

—Ta książ­ka nie po­wsta­ła­by, gdy­by nie wspar­cie ze stro­ny bli­skich – mo­jej wspa­nia­łej mamy Be­aty, przy­ja­ciół oraz Pio­tra.

WSTĘP

Ten, kto bier­nie ak­cep­tu­je zło, jest za nie tak samo od­po­wie­dzial­ny jak ten, co je po­peł­nia.

Mar­tin Lu­ther King

Po prze­czy­ta­niu ar­ty­ku­łu w „New­swe­eku”1i za­in­te­re­so­wa­niu się te­ma­tem za­czę­ły do­cie­rać do mnie nie­po­ko­ją­ce sy­gna­ły o sy­tu­acji w szko­łach ba­le­to­wych… We wspo­mnia­nym ar­ty­ku­le Re­na­ta Kim przy­to­czy­ła roz­mo­wę z ab­sol­went­ką war­szaw­skiej szko­ły ba­le­to­wej Na­ta­lią Woj­cie­chow­ską, któ­ra po­sta­no­wi­ła od­sło­nić ku­li­sy me­tod wy­cho­waw­czych tam­tej­szych pe­da­go­gów. W wy­wia­dzie opi­sa­no tra­gicz­ną hi­sto­rię Mai, sie­dem­na­sto­let­niej uczen­ni­cy szko­ły przy Mo­lie­ra, któ­ra ode­bra­ła so­bie ży­cie.

1Re­na­ta Kim, „Spójrz na sie­bie, ty gru­ba kro­wo. Jak ty wy­glą­dasz?”. Prze­moc i strach w szko­le ba­le­to­wej, www.new­swe­ek.pl/pol­ska/spo­le­czen­stwo/ba­let-prze­moc-i-strach-w-szko­le-ba­le­to­wej/06mg­z8d [do­stęp: 19.03.2019].

Świat ba­le­tu za­wsze wy­da­wał mi się nie­do­stęp­ny, per­fek­cyj­ny i no­szą­cy śla­dy pew­ne­go ro­dza­ju ob­se­sji. Ni­g­dy jed­nak nie są­dzi­łam, że jest to śro­do­wi­sko, któ­re moż­na na­zwać pa­to­lo­gicz­nym. Szko­ły dla wy­brań­ców, zlo­ka­li­zo­wa­ne w pięk­nych, hi­sto­rycz­nych bu­dyn­kach; uczen­ni­ce do bólu do­sko­na­łe, ete­rycz­ne – wpę­dza­ją­ce zwy­czaj­nie wy­glą­da­ją­ce ko­bie­ty w kom­plek­sy. Pa­trząc na ich ru­chy, chód oraz ta­niec, któ­ry spra­wia wra­że­nie, że pły­ną w po­wie­trzu – ma się po­czu­cie ob­co­wa­nia z czymś me­ta­fi­zycz­nym. Wi­dok tak nie­co­dzien­ny, że moż­na tyl­ko usiąść i po­dzi­wiać tę pięk­ną for­mę eks­pre­sji ludz­kie­go cia­ła.

Na­pi­sa­łam do Na­ta­lii. Chcia­łam ją po­znać, żeby za­pro­po­no­wać szer­szą pu­bli­ka­cję w for­mie książ­ki. Na spo­tka­niu oka­za­ło się, że ar­ty­kuł po­ru­szył wie­le osób, któ­re po­sta­no­wi­ły opo­wie­dzieć o swo­ich cięż­kich prze­ży­ciach zwią­za­nych z okre­sem edu­ka­cji w szko­le ba­le­to­wej. Ode­zwa­li się męż­czyź­ni i ko­bie­ty z ca­łej Pol­ski.

Skon­tak­to­wa­ły­śmy się z nimi. Kie­dy przy­szedł czas pierw­szych roz­mów, za­czę­li na­ma­wiać rów­nież swo­je ko­le­żan­ki i swo­ich ko­le­gów do spo­tka­nia ze mną. Dzię­ki temu uda­ło mi się ze­brać kil­ka­na­ście hi­sto­rii uczniów, ab­sol­wen­tów i pra­cow­ni­ków szkół ba­le­to­wych w Pol­sce.

Czu­łam się za­sko­czo­na i jed­no­cze­śnie ogrom­nie wy­róż­nio­na za­ufa­niem, ja­kim mnie ob­da­rzo­no. Moi roz­mów­cy wpu­ści­li mnie do swo­je­go ży­cia, za­pro­si­li do świa­ta swo­ich traum, lę­ków, cier­pie­nia. Dzię­ku­ję im za wiel­ką od­wa­gę i de­ter­mi­na­cję. Je­stem z nich bar­dzo dum­na, bo mu­sie­li zmie­rzyć się ze zły­mi wspo­mnie­nia­mi; przy­po­mnieć so­bie to, cze­go nie chcie­li już ni­g­dy przy­wo­ły­wać w świa­do­mo­ści. Uru­cha­mia­li na nowo to, co wy­par­li, czę­sto też prze­pra­co­wa­li. Nie są­dzi­łam, że w trak­cie pra­cy nad tą pu­bli­ka­cją – nie chcę się skar­żyć, ale przy­pła­ci­łam ją trud­ny­mi emo­cja­mi – w wie­ku 32 lat znów ogar­nie mnie głę­bo­ka re­flek­sja do­ty­czą­ca dru­gie­go czło­wie­ka. Jak bar­dzo zmie­nia nas wła­dza i jak da­le­ce je­steś­my w sta­nie ją wy­ko­rzy­stać? Prze­ży­cie doj­mu­ją­ce, ale rów­nież od­świe­ża­ją­ce, z któ­re­go za­czy­nam czer­pać nowe wnio­ski.

Chcia­ła­bym, aby ta książ­ka była for­mą ma­ni­fe­stu mo­ich roz­mów­ców, swo­istą proś­bą o zwró­ce­nie uwa­gi na to, co się dzie­je w tak her­me­tycz­nym śro­do­wi­sku, ja­kim są szko­ły ba­le­to­we w Pol­sce.

Lu­dzie, któ­rzy mie­li ma­rze­nia, któ­rzy pra­co­wa­li po­nad siły, byli ła­ma­ni psy­chicz­nie i ob­ra­ża­ni. Zda­rza­ły się przy­pad­ki mo­le­sto­wa­nia i sto­so­wa­nia prze­mo­cy fi­zycz­nej. Zwróć­my uwa­gę na pro­blem, któ­ry jest re­al­ny. Mamy XXI wiek, ży­je­my w cen­tral­nej Eu­ro­pie, a po­zwa­la­my, by uczniom tych szkół co­dzien­nie dzia­ła się krzyw­da.

Nie wy­ra­żam na to zgo­dy.

KILKA SŁÓW O BA­LE­CIE

Ta­niec to sztu­ka bez resz­ty ogar­nia­ją­ca czło­wie­ka i otwie­ra­ją­ca przed nim wy­miar du­cho­wy (…). Ta­niec ist­niał za­wsze, od pra­cza­sów, to wła­ści­wy ję­zyk ludz­ko­ści. Jest czło­wie­ko­wi wro­dzo­ny jak mowa… To po­trze­ba, z któ­rą się ro­dzi­my, ale po­dob­nie jak mowy, trze­ba się go uczyć.

Mau­ri­ce Béjart

Ba­let ko­ja­rzy się z wi­do­wi­skiem te­atral­nym zor­ga­ni­zo­wa­nym na sze­ro­ką ska­lę, za­li­cza­nym do kul­tu­ry wy­so­kiej. Do jego ele­men­tów skła­do­wych na­le­żą ruch, mu­zy­ka, sce­no­gra­fia oraz te­mat prze­wod­ni.

Eli­tar­ność ba­le­tu ma swo­je ko­rze­nie w hi­sto­rii. We Fran­cji ba­let po­ja­wił się za spra­wą Ka­ta­rzy­ny Me­dy­cej­skiej. Król tak się za­chwy­cił es­te­tycz­nym i ele­ganc­kim tań­cem, że od razu po­sta­no­wił, że bę­dzie on wy­ko­ny­wa­ny na jego dwo­rze. Stąd wy­wo­dzi się ba­let dwor­ski, tań­czo­ny dla ary­sto­kra­cji i przez nią bez wy­jąt­ków. Ary­sto­kra­ci eks­po­no­wa­li swo­je cia­ła, na­pi­na­jąc mię­śnie do mak­si­mum. Cięż­kie ko­stiu­my, bi­żu­te­ria oraz pe­ru­ki spra­wia­ły, że w cha­rak­te­ry­stycz­ny spo­sób ukła­da­li ra­mio­na, gło­wy i ręce. Z cza­sem jed­nak siłą rze­czy ta­niec do­tarł rów­nież do przed­sta­wi­cie­li warstw rze­mieśl­ni­czych, gdyż jak się oka­za­ło, tyl­ko nie­licz­ni wy­so­ko uro­dze­ni po­tra­fi­li wy­ko­ny­wać skom­pli­ko­wa­ne fi­gu­ry. Sztu­ka ta za­czę­ła się więc szyb­ko roz­prze­strze­niać. Po dziś dzień po­ku­tu­je jed­nak prze­ko­na­nie, że ba­let jest prze­zna­czo­ny dla osób o spe­cy­ficz­nym po­strze­ga­niu świa­ta i po­czu­ciu es­te­ty­ki.

W XVI wie­ku do Pol­ski ba­let spro­wa­dzi­ła kró­lo­wa Bona, któ­ra za­pro­si­ła na Wa­wel ze­spo­ły wło­skich tan­ce­rzy. Ba­let szyb­ko stał się ulu­bio­ną roz­ryw­ką pol­skiej ary­sto­kra­cji. Jed­nak do­pie­ro w dru­giej po­ło­wie XVIII wie­ku utwo­rzo­no pierw­sze dwor­skie gru­py ba­le­to­we, któ­rych me­ce­na­sa­mi byli naj­po­tęż­niej­si ma­gna­ci ów­cze­snej Pol­ski.

Ba­let uszla­chet­nia za­rów­no wy­ko­naw­cę, jak i od­bior­cę. Z tego po­wo­du jest uwa­ża­ny za sztu­kę za­re­zer­wo­wa­ną wy­łącz­nie dla eli­tar­ne­go gro­na. Fakt ten dzie­li i hie­rar­chi­zu­je lu­dzi od lat.

Ta for­ma tań­ca wy­ma­ga nie­na­gan­nej syl­wet­ki, for­mu­je mię­śnie i fi­gu­rę tak, że cia­ło jest wy­pro­sto­wa­ne, a gło­wa wy­so­ko unie­sio­na. W oczach osób, któ­re nie są zwią­za­ne z tym śro­do­wi­skiem, tan­cerz ba­le­to­wy, idą­cy pew­nym, sprę­ży­stym kro­kiem, pa­trzą­cy z góry, może wy­glą­dać na za­du­fa­ne­go, sa­mo­lub­ne­go i próż­ne­go czło­wie­ka.

Z bie­giem lat ba­let na sta­łe za­go­ścił w Pol­sce, co za­owo­co­wa­ło otwar­ciem pu­blicz­nych szkół ba­le­to­wych w kil­ku mia­stach na­sze­go kra­ju.

Tan­ce­rze roz­po­czy­na­ją edu­ka­cję, gdy są jesz­cze dzieć­mi. Za­czy­na­ją od tech­ni­ki tań­ca sce­nicz­ne­go zwa­ne­go tań­cem kla­sycz­nym. Ta­niec kla­sycz­ny kształ­tu­je w przy­szłych tan­cer­zach dys­cy­pli­nę ru­cho­wą i har­mo­nię; wy­do­by­wa esen­cję pięk­na. Cykl na­uki trwa dzie­więć lat – szko­ła pod­sta­wo­wa roz­po­czy­na się w IV kla­sie i koń­czy wraz z ostat­nią kla­są li­ceum. Eg­za­min, zwa­ny re­kru­ta­cją, od­by­wa się w szkol­nych sa­lach ba­le­to­wych pod okiem ko­mi­sji, w skład któ­rej wcho­dzą nie­któ­rzy na­uczy­cie­le tań­ca i dy­rek­cja. Spraw­dza­ne są pre­dys­po­zy­cje fi­zycz­ne dziec­ka do tań­ca kla­sycz­ne­go, mię­dzy in­ny­mi ela­stycz­ność cia­ła, roz­war­tość bio­der, mu­zy­kal­ność, po­czu­cie ryt­mu (na tym eta­pie dzie­ci mu­szą umieć za­tań­czyć je­dy­nie po­lkę). Oprócz za­jęć ar­ty­stycz­nych ucznio­wie kon­ty­nu­ują na­ukę ogól­ną. Po­nad­to uczą się nie tyl­ko tań­ca kla­sycz­ne­go, ale rów­nież tań­ców współ­cze­snych, hi­sto­rycz­nych, hi­sto­rii tań­ca i mu­zy­ki czy akro­ba­ty­ki. Ucznio­wie bar­dzo czę­sto bio­rą udział w spek­ta­klach i kon­kur­sach (ogól­no­pol­skich oraz mię­dzy­na­ro­do­wych). Ukoń­cze­nie szko­ły na­stę­pu­je po uzy­ska­niu po­zy­tyw­ne­go wy­ni­ku eg­za­mi­nu ma­tu­ral­ne­go oraz ta­necz­ne­go (otrzy­mu­je się dy­plom za­wo­do­we­go tan­ce­rza). Ab­sol­wen­ci pol­skich szkół ba­le­to­wych nie­rzad­ko są do­ce­nia­ni poza gra­ni­ca­mi kra­ju, wy­stę­pu­jąc na sce­nach ca­łe­go świa­ta.

NATALIA WOJCIECHOWSKA

Wiek: 37 lat

Szko­ła: w War­sza­wie

Jak dłu­go uczęsz­cza­ła do szko­ły ba­le­to­wej: 5 lat (1993–1998)

Sama ni­g­dy nie spoj­rza­ła­bym na sie­bie jak na brzyd­ką, nie­per­fek­cyj­ną; na ja­kąś taką nie­do­ro­bio­ną, nie­do­sta­tecz­ną, zbyt gru­bą. Zro­bio­no to za mnie… w szko­le ba­le­to­wej.

Jak ba­let jest po­strze­ga­ny w Pol­sce?

Za­sad­ni­czo ba­let ko­ja­rzy się z za­ję­ciem eli­tar­nym, a tan­ce­rze spra­wia­ją wra­że­nie wy­nio­słych i nie­do­stęp­nych. Śro­do­wi­sko ba­le­to­we uwa­ża się za wy­brań­ców, a ta­niec kla­sycz­ny za je­dy­ny słusz­ny za­wo­do­wy ro­dzaj tań­ca. Ja nie czu­ję się zwią­za­na z ta­kim my­śle­niem, po pro­stu ko­cham ta­niec we wszyst­kich jego od­sło­nach: ba­let kla­sycz­ny, ta­niec to­wa­rzy­ski, jazz, mo­dern, pole dan­ce oraz róż­ne mik­sy tych wa­rian­tów. Żeby osią­gnąć wy­so­ki po­ziom w da­nej tech­ni­ce, trze­ba się szko­lić nie rok czy dwa, ale wie­le lat. W moim od­czu­ciu ba­let jest naj­trud­niej­szą for­mą tań­ca, wy­ma­ga­ją­cą wie­lu lat po­świę­ceń i ćwi­czeń. Kształ­tu­je cha­rak­ter i oso­bo­wość.

Kie­dy za­czy­na się edu­ka­cja dzie­ci? Czy to mu­szą być ma­lusz­ki?

Nie­ko­niecz­nie, bo na­wet w wie­ku 14 lat mamy jesz­cze pla­stycz­ne cia­ło i pla­stycz­ną „gło­wę”. Przyj­mu­je się, że edu­ka­cja ba­le­to­wa trwa od czte­rech do dzie­wię­ciu lat. A roz­wój emo­cjo­nal­ny do­ko­nu­je się do 19. roku ży­cia. W Pol­sce sys­tem kształ­ce­nia ba­le­to­we­go wy­glą­da na­stę­pu­ją­co: je­że­li do­sta­je się do na­uki dzie­wię­cio­let­nie dziec­ko i ma ono pre­dys­po­zy­cje fi­zycz­ne, pod­da­je się je peł­ne­mu, dzie­wię­cio­let­nie­mu pro­ce­so­wi na­ucza­nia. Je­że­li jest bar­dzo zdol­ne, moż­na skró­cić ten pro­ces. Bo trzy­ma­nie dziec­ka za dłu­go w ty­po­wym try­bie szko­ły ba­le­to­wej – gdy jest ono bar­dzo in­te­li­gent­ne ru­cho­wo, doj­rza­łe emo­cjo­nal­nie i ar­ty­stycz­nie – może je znisz­czyć. W Pa­ry­żu jed­na z dziew­czy­nek tra­fi­ła na sce­nę po pię­ciu la­tach. Ja do­sta­łam się do pro­fe­sjo­nal­ne­go ze­spo­łu w Ham­bur­gu w wie­ku 16 lat.

Co ta­kie­go dzie­je się w szko­łach ba­le­to­wych, że jest tyle tra­gicz­nych hi­sto­rii, sa­mo­bójstw?

W tym ar­cha­icz­nym sys­te­mie szkol­nic­twa nie pa­trzy się na dzie­ci jak na cu­dow­ną, mło­dą pla­ste­li­nę, z któ­rej moż­na ule­pić praw­dzi­we dzie­ło sztu­ki. Bez­dusz­na ma­chi­na jest na­sta­wio­na na nisz­cze­nie in­dy­wi­du­al­no­ści i tę­pie­nie nie­sub­or­dy­na­cji. Nie wzbo­ga­ca się dzie­ci o wie­dzę psy­cho­lo­gicz­ną i ana­to­micz­ną, nie pa­trzy na uszczerb­ki na zdro­wiu. Ter­ro­ry­zu­je się je psy­chicz­nie, za­stra­sza.

Na przy­kład?

Stra­sze­nie pa­nią dy­rek­tor, je­śli dziec­ko nie zro­bi ja­kie­goś ćwi­cze­nia na­le­ży­cie. Kie­dy uczeń pyta, dla­cze­go ma w ja­kiś for­sow­ny spo­sób wy­ko­nać po­zy­cję lub ćwi­cze­nie, na­uczy­ciel wy­dzie­ra się: „Rób tak, bo ja tak mó­wię! Ina­czej pój­dę do pani dy­rek­tor!”. To jest osta­tecz­ny ar­gu­ment dla dziec­ka, któ­re zro­bi wte­dy wszyst­ko. Tan­ce­rze żyją w per­ma­nent­nym stre­sie.

Jacy byli twoi wy­kła­dow­cy?

Krzy­kli­wi i ob­ce­so­wi. Ja by­łam ty­po­wą fa­na­tycz­ką ba­le­to­wą, wkrę­co­ną w ta­niec na mak­sa. Na­wet na prze­rwach po­tra­fi­łam cho­dzić na lek­cje in­nych klas. Tam wi­dzia­łam sztur­cha­nie, po­py­cha­nie, klap­sy w róż­ne czę­ści cia­ła, któ­re były nie­od­po­wied­nio usta­wio­ne. Pani A sto­so­wa­ła me­to­dę kar fi­zycz­nych. To prze­dziw­ne, ale naj­czę­ściej upa­dla­ła przy wszyst­kich swo­ją cór­kę. Inna, jak na przy­kład pani B, mó­wi­ła: „Spójrz, ja­kie masz gru­be uda, kro­wo”.

Czy na­uczy­ciel­ki mia­ły wzor­co­we syl­wet­ki?

Nie, ale wy­ma­ga­ły tego od dzie­ci. Wie­le dziew­czy­nek ob­wią­zy­wa­ło się fo­lią śnia­da­nio­wą, by re­du­ko­wać tkan­kę tłusz­czo­wą – ta­kie su­ge­stie sły­sza­ło się od na­uczy­cie­li ba­le­tu. Sta­le po­wta­rza­no im, że wy­glą­da­ją jak pącz­ki lub gru­be kro­wy. A były to dzie­ci w po­wszech­nym ro­zu­mie­niu szczu­płe, bar­dzo szczu­płe, chu­de lub wręcz nie­zdro­wo wy­glą­da­ją­ce.

Dla­cze­go wy­móg eks­tre­mal­nej szczu­pło­ści jest wa­run­kiem ko­niecz­nym?

Ogól­nie mó­wiąc, cho­dzi o es­te­ty­kę lek­ko­ści, ete­rycz­no­ści. Mamy być na sce­nie jak zja­wy, a nie lu­dzie. Wia­do­mo, że kie­dy tan­cer­ki są pod­no­szo­ne w tań­cu przez part­ne­rów, nie mogą być cięż­kie, bo to nie wy­glą­da zgrab­nie. Moż­na by taką zdro­wą szczu­płość utrzy­mać zbi­lan­so­wa­ną die­tą oraz od­po­wied­ni­mi, co­dzien­ny­mi ćwi­cze­nia­mi car­dio, któ­re nie są sto­so­wa­ne w ba­le­cie. Nie ma u nas tej świa­do­moś­ci. Na­uczy­ciel­ki ba­le­tu, któ­re same są kor­pu­lent­ne, żeby nie po­wie­dzieć oty­łe, nie mają wie­dzy z za­kre­su zdro­we­go od­ży­wia­nia. Ra­dzą dzie­ciom, co mogą, a ra­czej cze­go nie mogą ro­bić, bez kon­sul­ta­cji ze spe­cja­li­stą – w obec­nych cza­sach ta­kie prak­ty­ki po­win­ny być za­ka­za­ne.

Czy kie­dy­kol­wiek mó­wi­ło się ofi­cjal­nie dzie­ciom o wy­mo­gach, je­że­li cho­dzi o wagę, fi­gu­rę? Są ja­kieś nor­my?

Otóż nie, to jest te­mat tabu. Sły­szy się po pro­stu: „Je­steś za gru­ba”. Mó­wio­no to na­wet oso­bom, któ­re prze­cho­dzi­ły etap doj­rze­wa­nia i zwią­za­ne z tym wa­ha­nia hor­mo­nal­ne. Na­le­ża­ło­by po­wie­dzieć na­sto­lat­kom, że mu­szą zwró­cić uwa­gę na wę­glo­wo­da­ny, usta­lić die­tę ze spe­cja­li­stą. W cza­sie, gdy cho­dzi­łam do szko­ły ba­le­to­wej, w Pol­sce nie było mowy jesz­cze o nur­cie fit­ness, któ­ry już w la­tach 70. XX wie­ku był pro­pa­go­wa­ny w Sta­nach Zjed­no­czo­nych. Tam jest duża świa­do­mość ludz­kiej ana­to­mii. Do Ham­bur­ga tra­fi­łam jako dziew­czyn­ka bar­dzo chu­da. Od razu wy­sła­no mnie do fi­zjo­te­ra­peu­ty, tłu­ma­czo­no za­gro­że­nia zwią­za­ne z bu­li­mią i ano­rek­sją. Na­to­miast w mo­jej szko­le w Pol­sce pro­mo­wa­no tyl­ko skraj­nie chu­de tan­cer­ki, jak na przy­kład Na­ta­lia Lesz. Ona była dla mnie wzo­rem, chcia­łam być tak samo do­bra, a na­wet lep­sza. Sko­ro Na­ta­lia wa­ży­ła 27 ki­lo­gra­mów (wiem to z opo­wie­ści in­nych ko­le­ża­nek), to ja chcia­łam wa­żyć jesz­cze mniej, bo w mo­jej opi­nii by­ła­bym wte­dy naj­lep­sza.

Czy na­uczy­ciel­ki ba­le­tu nie re­agu­ją, gdy ko­lej­ne dziec­ko pła­cze z po­wo­du ich wy­zwisk?

One tego nie­ste­ty w ogó­le nie wi­dzą. Same były kar­mio­ne prze­mo­cą, więc póź­niej to z sa­tys­fak­cją od­da­ją. Po­win­ny przejść te­ra­pię. Naj­chud­sze dziew­czy­ny były dla mnie bó­stwa­mi… Kie­dy Na­ta­lia ode­szła ze szko­ły – cho­dzi­ły słu­chy, że tra­fi­ła do szpi­ta­la – było to dla nas za­rów­no strasz­ne, jak i pięk­ne. Pięk­ne, bo ktoś tak się po­świę­cił ba­le­to­wi. W ta­kiej sy­tu­acji dy­rek­cja po­win­na we­zwać ro­dzi­nę da­nej uczen­ni­cy i po­in­for­mo­wać ją, że dziec­ko nie może kon­ty­nu­ować na­uki w szko­le, do­pó­ki nie za­cznie zdro­wo się od­ży­wiać, nie na­bie­rze od­po­wied­niej masy. To by było nor­mal­ne. Nor­mal­ne… (Płacz). By­ła­bym nor­mal­ną, szczę­śli­wą dziew­czyn­ką, jaką by­łam przed szko­łą ba­le­to­wą. Lu­dzie za­wsze mó­wi­li, że je­stem ży­wym dziec­kiem i mam pięk­ne oczy. Znisz­czy­ły to pani C i wszyst­kie inne. Ani razu nie usły­sza­łam: „Dzie­ciacz­ku, po­roz­ma­wiaj­my”. Moi ro­dzi­ce nie mie­li świa­do­mo­ści, czym jest szko­ła ba­le­to­wa. My­śle­li, że pro­mu­je się tam ho­li­stycz­nych ar­ty­stów.

Tak mi przy­kro, że cię to spo­tka­ło…

By­łam chy­ba naj­chud­szym dziec­kiem w hi­sto­rii szko­ły. Wa­ży­łam 25,7 ki­lo­gra­ma przy wzro­ście 162 cen­ty­me­try… By­łam wte­dy z sie­bie bar­dzo dum­na. Po tym, jak na wstę­pie usły­sza­łam od na­uczy­cie­li, że je­stem za bar­dzo za­okrą­glo­na w bio­der­kach – co zmie­ni­ło moje po­strze­ga­nie sie­bie na całe ży­cie – po­sta­no­wi­łam udo­wod­nić, że będę naj­chud­sza, a dzię­ki temu naj­lep­sza. Kie­dy to na­stą­pi­ło, za­czę­łam być sta­wia­na za wzór, pro­mo­wa­na wśród in­nych uczniów.

25 ki­lo­gra­mów?

25,7 ki­lo­gra­ma w wie­ku 14 lat. To po­win­no być w do­ku­men­ta­cji me­dycz­nej szko­ły. Je­że­li nie ma, to ozna­cza, że ten fakt jest za­ta­ja­ny. W pew­nym mo­men­cie za­czę­łam być cho­ro­bli­wie chu­da. Wte­dy wzię­to mnie na wagę i usły­sza­łam peł­ne nie­na­wi­ści: „Zo­bacz, jaka je­steś obrzy­dli­wie chu­da!”. Wte­dy już by­łam obrzy­dli­wa. Zno­wu było coś ze mną nie tak – naj­pierw za gru­ba, póź­niej za chu­da.

Nie ja­dłaś?

Wy­rzu­ca­łam je­dze­nie, nie ja­dłam. W koń­cu prze­stra­szy­łam się omdleń, za­słab­nięć. Wte­dy za­czę­łam jeść wszyst­ko to, co ka­lo­rycz­ne. Ja­dłam, cho­ciaż je­dze­nie bu­dzi­ło we mnie wy­łącz­nie wstręt. Ale oba­wa, że nie będę mo­gła tań­czyć, spra­wia­ła, że się zmu­sza­łam. Nie za­po­mnę lęku, któ­ry to­wa­rzy­szył mi na każ­dym kro­ku – je­śli zjem za dużo, będę kro­wą. Nie mo­głam do­pu­ścić do tego, żeby zdro­wo wy­glą­dać. Więc ja­dłam dla po­zo­rów je­dze­nia, a po­tem wy­mio­to­wa­łam. Ro­dzi­ce byli nie­świa­do­mi za­gro­że­nia, ni­cze­go nie ko­men­to­wa­li.

No wła­śnie, ro­dzi­ce. Gdzie wte­dy byli? Nie wi­dzie­li chu­de­go dziec­ka?

To szko­ła po­win­na była ich edu­ko­wać, wy­słać nas wszyst­kich na te­ra­pię. Pod­sta­wą dzia­łań szko­ły po­win­no być za­po­bie­ga­nie ano­rek­sji czy bu­li­mii wśród mło­dych lu­dzi. Ro­dzi­ce czę­sto są bez­bron­ni, nie dys­po­nu­ją od­po­wied­ni­mi na­rzę­dzia­mi, by zro­zu­mieć ta­kie cho­ro­by i im za­po­biec. Są prze­ko­na­ni, że od­da­ją dziec­ko w bez­piecz­ne miej­sce, w któ­rym gro­no na­uczy­ciel­skie po­no­si od­po­wie­dzial­ność za to, co się dzie­je z dzieć­mi w każ­dej mi­nu­cie ich po­by­tu za mu­ra­mi szko­ły. A jaka jest rze­czy­wi­stość? Igno­ran­cja, za­nie­dba­nie, krzy­ki, wy­zwi­ska. Wszel­kie for­my prze­mo­cy psy­chicz­nej.

Czy obec­nie po­mi­mo więk­szej świa­do­mo­ści die­te­tycz­nej w szko­le ba­le­to­wej na­dal obo­wią­zu­ją po­dob­ne stan­dar­dy?

Z tego, co wiem od osób, któ­re tam cho­dzi­ły w ostat­nich la­tach, nic się w tej kwe­stii nie zmie­nia. Mia­łam stycz­ność z dzieć­mi skraj­nie wy­chu­dzo­ny­mi, któ­re na­dal cho­dzi­ły na cięż­kie, wy­czer­pu­ją­ce za­ję­cia. Szko­ły ba­le­to­we świa­do­mie czy­nią zło. Zda­ją so­bie spra­wę z za­gro­że­nia, ale nic z tym nie ro­bią. To jest we­dług mnie naj­gor­sza for­ma zła.

Jak wy­glą­da re­kru­ta­cja do szko­ły ba­le­to­wej?

Eg­za­min jest ar­cha­icz­ny. Na Za­cho­dzie obo­wią­zu­ją inne stan­dar­dy na­bo­ru. W Pol­sce spraw­dza się ela­stycz­ność, słuch mu­zycz­ny, skocz­ność. Nie pa­trzy się dzie­ciom w oczy, nie pod­cho­dzi do nich in­dy­wi­du­al­nie, nie roz­ma­wia o tym, dla­cze­go chcą uczęsz­czać do szko­ły o ta­kim pro­fi­lu. Trak­tu­je się je jak mię­so. Na wstę­pie nie tłu­ma­czy się im, dla­cze­go spraw­dza­my zgię­cie nóg czy słuch. Eg­za­min prze­bie­ga w at­mos­fe­rze stre­su, któ­ra po do­sta­niu się eg­za­mi­no­wa­ne­go do szko­ły sta­je się wszech­obec­na.

Su­ro­wość?

Pa­nu­je ste­reo­typ, że dys­cy­pli­nę moż­na osią­gnąć tyl­ko su­ro­wo­ścią, sro­go­ścią i od­po­wied­nio mo­du­lo­wa­nym, chłod­nym gło­sem… Dla­cze­go nie mi­ło­ścią? Czu­ło­ścią? Czy nie moż­na po­wie­dzieć dziec­ku, że robi coś prze­cięt­nie, ale wkrót­ce zro­bi le­piej, a póź­niej jesz­cze le­piej?

Ja mia­łam nie­ludz­ki eg­za­min (zresz­tą pierw­sze­go nie zda­łam) – wpusz­czo­no mnie w maj­tecz­kach do sali. Jed­no dziec­ko po dru­gim bez roz­grzew­ki jest zgi­na­ne, po­tem trze­ba przejść test na słuch, m.in. kla­skać do ryt­mu. Taki dzie­wię­cio­la­tek ni­cze­go nie ro­zu­mie. Wszyst­ko jest ta­kie przed­mio­to­we – sztur­cha­nie i po­py­cha­nie. Pa­mię­tam to jako bar­dzo nie­przy­jem­ne do­świad­cze­nie. Od spraw­dze­nia cia­ła po­wi­nien być zresz­tą le­karz. Ze mną była na roku ko­le­żan­ka, któ­ra no­si­ła oku­la­ry z po­wo­du zeza i mia­ła sko­lio­zę. Wciąż sły­sza­ła uwa­gi, jaka jest krzy­wa, jak krzy­wo stoi. Tak mó­wi­ła do niej pani D. Tak się te­raz za­sta­na­wiam – dla­cze­go naj­pierw przy­ję­li krzy­wą dziew­czyn­kę, a po­tem ją pięt­no­wa­li? To świad­czy o tym, że są zły­mi pe­da­go­ga­mi. Do tej pory sły­szę od ro­dzi­ców dzie­ci, któ­re uczęsz­cza­ją lub uczęsz­cza­ły do szko­ły ba­le­to­wej przy Mo­lie­ra, że w obec­no­ści ucznia na­uczy­cie­le mó­wią, że ma nie­od­po­wied­nie pro­por­cje. To cze­mu nie wy­da­lą ta­kie­go dziec­ka ze szko­ły? To jest cho­re.

Jak wy­tłu­ma­czysz przy­ję­cie dziew­czyn­ki ze sko­lio­zą?

Nie mam po­ję­cia. Może mały na­bór. Te­raz w ogó­le jest co­raz mniej chęt­nych. Ja pa­mię­tam set­ki kan­dy­da­tów w ko­lej­ce na eg­za­min. Te­raz przy­cho­dzi mak­si­mum set­ka co roku. Zresz­tą kto chce pójść do ciem­no­gro­du? To ar­cha­icz­ny byt. Po­łą­cze­nie szko­ły ogól­no­kształ­cą­cej z ba­le­tem to twór, któ­ry ist­nie­je jesz­cze tyl­ko u nas, w Ro­sji i we Fran­cji, ale tam jest cał­kiem inny po­ziom. W imię cze­go dziec­ko ma mieć dwie lek­cje pol­skie­go, po­tem szyb­ką lek­cję ba­le­tu bez roz­grzew­ki. I – za­łóż­my – spóź­nia się na nią, bo pani od pol­skie­go prze­dłu­ży­ła za­ję­cia. Na­stęp­nie jest scy­sja mię­dzy na­uczy­cie­la­mi, kto ma wię­cej ra­cji. Po­tem dziec­ko bie­gnie zzia­ja­ne na lek­cję fran­cu­skie­go. Pro­wa­dzę w War­sza­wie pry­wat­ne za­ję­cia z ba­le­tu, na któ­re uczęsz­cza­ją byli ucznio­wie pań­stwo­wej szko­ły ba­le­to­wej. Skar­żą się, że na­dal tak jest. Za gra­ni­cą naj­lep­sze szko­ły są pry­wat­ne, po­po­łu­dnio­we, kształ­cą­ce po nor­mal­nych lek­cjach jesz­cze w „za­wo­dzie” tan­ce­rza. Dzie­ci przy­cho­dzą o szes­na­stej, po obie­dzie, i tań­czą. W Ham­bur­gu z ko­lei mia­łam na od­wrót – w dzień pro­fe­sjo­nal­na szko­ła tań­ca, po po­łu­dniu li­ceum przy kon­su­la­cie. To był bar­dzo do­bry sche­mat, mia­łam dwa róż­ne śro­do­wi­ska. To waż­ne, bo dzie­ci w nor­mal­nych szko­łach mają moż­li­wość ob­co­wa­nia z ró­wie­śni­ka­mi, któ­rzy mają róż­ne pa­sje. Taka hi­gie­na psy­chicz­na. A nie ry­wa­li­za­cja prze­cho­dzą­ca z sys­te­mu za­wo­do­we­go na ogól­no­kształ­cą­cy. W Pol­sce lep­si tan­ce­rze są fa­wo­ry­zo­wa­ni przez na­uczy­cie­li kształ­ce­nia ogól­ne­go. To jest cho­re!

Mia­łaś za­ła­ma­nia ner­wo­we?

Tak. Naj­pierw by­łam za gru­ba, po­tem za chu­da. Kie­dy ze­mdla­łam na pre­sti­żo­wym kon­kur­sie Prix de Lau­san­ne, wa­ży­łam 29 ki­lo­gra­mów. Nie po­zwo­lo­no mi za­tań­czyć w fi­na­le. Za­ła­ma­łam się wte­dy, mój układ ner­wo­wy nie wy­trzy­mał stre­su. Wi­dząc swój nu­mer na ta­bli­cy wśród fi­na­li­stów – sze­ściu chłop­ców, pię­ciu dziew­czy­nek – po­czu­łam, że to ko­niec. A wma­wia­no mi w War­sza­wie, że do­sta­nę się tyl­ko cu­dem, że nie mam szans. Pre­sja była ogrom­na. Cia­ło od­mó­wi­ło mi po­słu­szeń­stwa. We­zwa­no od razu die­te­ty­ka, psy­cho­lo­ga i za­dzwo­nio­no do ro­dzi­ców. Wte­dy na­praw­dę się prze­stra­szy­łam i po raz pierw­szy za­czę­łam się za­sta­na­wiać nad tym, co ja ro­bię ze swo­im ży­ciem.

By­wa­li nor­mal­ni pe­da­go­dzy?

Tak, pani Da­nu­sia. Je­dy­na życz­li­wa. I tę pa­nią zwol­ni­li po dwóch la­tach. Tyl­ko ona mi po­ma­ga­ła, mó­wi­ła ro­dzi­com o szczu­pło­ści, była ge­nial­na. Była też pani Han­na, co praw­da, dys­cy­pli­nu­ją­ca, ale w kre­atyw­ny spo­sób. Uczy­ła wszyst­kie­go – bar­dzo rze­tel­nie tłu­ma­czy­ła. Z uśmie­chem na twa­rzy wy­ko­ny­wa­li­śmy jej po­le­ce­nia. Po­zo­sta­li ter­ro­ry­zo­wa­li uczniów. Wciąż sły­sza­łam tek­sty rzu­ca­ne w kie­run­ku in­nych: „Ni­g­dy nie bę­dziesz so­list­ką”, „A co ty my­ślisz, że je­steś taka do­bra?”. Sto pro­cent prze­mo­cy psy­chicz­nej wo­bec dzie­ci. Dziś nie mogę uwie­rzyć w swo­ją dumę z tego, że by­łam taka chu­da i pro­mo­wa­na. By­łam cię­ta i har­da, za­wsze mia­łam czer­wo­ny pa­sek na świa­dec­twie i naj­wyż­szą śred­nią. By­łam naj­lep­sza ze wszyst­kich przed­mio­tów – pol­ski uwiel­bia­łam, po an­giel­sku mó­wi­łam od dru­gie­go roku ży­cia, fran­cu­ski też mi wcho­dził. Z fi­zy­ki i ma­te­ma­ty­ki nie czu­łam się taka moc­na, ale mia­łam oczy­wiś­cie same piąt­ki. Bio­lo­gia, ana­to­mia – w ma­łym pal­cu. By­łam am­bit­na.

Jak zmie­nia się cia­ło ba­let­ni­cy, któ­re na co dzień jest na­ra­żo­ne na wy­kań­cza­ją­ce tre­nin­gi i re­stryk­cyj­ną die­tę?

Ba­let­ni­ce są znisz­czo­ne, mają zie­mi­stą cerę, zmarszcz­ki, ma­to­we wło­sy, ko­ła­ta­nie ser­ca. Cia­ło bez tkan­ki tłusz­czo­wej, nie­do­tle­nio­ne, przez co cały czas na­ra­żo­ne na kon­tu­zje… Mnie to nie do­tknę­ło, bo dość szyb­ko ucie­kłam za gra­ni­cę, gdzie wpo­jo­no mi ba­lans fi­zycz­ny. Sama te­raz uczę zdro­we­go po­dej­ścia do ba­le­tu – pro­mu­ję szczu­płość, ład­nie wy­rzeź­bio­ne mię­śnie, ale nie chu­dość. Lu­dzie chcą pa­trzeć nie na wy­chu­dzo­ne i ane­micz­ne, ale cha­ry­zma­tycz­ne i ener­gicz­ne tan­cer­ki. Wiesz, ile dziew­cząt mia­ło po szko­le cho­ro­bę Ha­shi­mo­to? Ile za­bu­rze­nia mie­siącz­ki, pro­ble­my hor­mo­nal­ne? Nie­któ­re tra­fia­ły pro­sto do szpi­ta­la.

A ty mia­łaś uszczerb­ki na zdro­wiu w do­ro­sło­ści?

Do­sta­łam pierw­szą mie­siącz­kę bar­dzo póź­no, ma­jąc 19,5 roku. Tak bar­dzo by­łam znisz­czo­na. Tak się sama nie­na­wi­dzi­łam. Za­wsze wszyst­ko, co ro­bi­łam, było nie­wy­star­cza­ją­ce… Spra­wy hor­mo­nal­ne cią­gną się do dzi­siaj, nie wspo­mi­na­jąc o te­ra­pii, na któ­rej le­karz zdia­gno­zo­wał u mnie ob­ja­wy cha­rak­te­ry­stycz­ne dla ofiar prze­mo­cy. Po­zo­sta­ła we mnie tak­że nie­na­wiść do zdro­wej tkan­ki tłusz­czo­wej.

Chcia­ła­byś się te­raz skon­fron­to­wać ze swo­imi opraw­ca­mi?

Wo­la­ła­bym ze­brać lu­dzi, któ­rzy prze­ży­li to, co ja. Bo prze­moc psy­chicz­na nie pod­le­ga przedaw­nie­niu. I skon­fron­to­wać na­uczy­cie­li z nami wszyst­ki­mi. Bo mój po­je­dyn­czy głos moż­na po­trak­to­wać jako pre­ten­sje bied­nej Na­tal­ki, któ­rej się po­prze­sta­wia­ło w gło­wie. Ale gru­pie już nie moż­na od­mó­wić spra­wie­dli­wo­ści – jest trud­niej. Nie no­szę w so­bie żalu. Prze­ciw­nie – ja im wszyst­kim za to dzię­ku­ję. Nie mia­ła­bym bez tych prze­żyć tylu prze­my­śleń. Nie mia­ła­bym swo­jej pla­ców­ki. Ani od­wa­gi, by o tym wszyst­kim mó­wić. A tym­cza­sem pro­mu­ję ak­cję pod hasz­ta­giem #prze­mo­cwsz­ko­le­ba­le­to­wej. Prze­ży­łam w szko­le ba­le­to­wej przy Mo­lie­ra pięć lat, któ­re moc­no na mnie wpły­nę­ły i jed­no­cze­śnie ukształ­to­wa­ły jako bar­dzo sil­ną ko­bie­tę.

To nie jest moja pry­wat­na wen­de­ta. To jest mi­sja, by żad­ne­mu dziec­ku nie przy­tra­fi­ło się to, co spo­tka­ło mnie. By żad­na dziew­czyn­ka nie gło­dzi­ła się tak, że do­sta­je okres do­pie­ro w wie­ku 19 lat. By ro­dzi­ce wie­dzie­li, co się dzie­je za mu­ra­mi szko­ły. A sły­szę o po­twor­nych hi­sto­riach, na przy­kład o sa­mo­bój­stwie dziew­czyn­ki z po­wo­du na­pięt­no­wa­nia w szko­le ba­le­to­wej. Jed­na z pań pe­da­go­gów po­twier­dzi­ła, że dy­rek­tor­ka krzy­cza­ła na Maję kil­ka dni przed tra­ge­dią. Cze­kam na po­zwy są­do­we za na­ru­sze­nie do­bre­go imie­nia pla­ców­ki. Ale dla mnie „do­bre imię szko­ły ba­le­to­wej” to oksy­mo­ron. Wiem, że mam ra­cję. Moja hi­sto­ria to pro­test. Nie prze­stra­szę się ni­ko­go. Bio­rę to na kla­tę.

Czy ba­let ko­ja­rzy ci się wy­łącz­nie z bó­lem psy­chicz­nym i fi­zycz­nym?

Nie, to nie jest tak. Je­że­li dziec­ku się wy­tłu­ma­czy, że wy­bra­ło taką es­te­ty­kę, z któ­rą nie­uchron­nie wią­że się de­for­ma­cja cia­ła, i to jest jego świa­do­my wy­bór, to co in­ne­go. Po­in­ty2rzeź­bią cia­ło i psy­chi­kę. Moż­na od­po­wied­ni­mi ćwi­cze­nia­mi ni­we­lo­wać de­for­ma­cje cha­rak­te­ry­stycz­ne dla da­nej dys­cy­pli­ny spor­tu. Ja ko­cham swo­je sto­py, wi­dzę w nich hi­sto­rię. Tłu­ma­czę dzie­ciom, jak wkła­dać po­in­ty.

2Twar­de ba­let­ki uży­wa­ne w ba­le­cie, prze­zna­czo­ne do tań­ca kla­sycz­ne­go.

Ja­kie są dzie­ci w szko­łach ba­le­to­wych?

Na po­cząt­ku są ra­do­sne, bo nie­świa­do­me tre­su­ry. Do­pie­ro póź­niej wsią­ka­ją w pa­smo udręk. Szyb­ko przy­wy­ka­ją, myś­lą, że tak prze­cież musi być, sko­ro pani każe. Po­tem na­stę­pu­je syn­drom sztok­holm­ski, za­czy­nasz uza­leż­niać się od swo­je­go kata. Je­śli nie ro­zu­miesz, że je­steś ter­ro­ry­zo­wa­na, to wcho­dzisz w me­to­dy dzia­łań opraw­cy co­raz głę­biej. Trud­no wyjść z ta­kie­go sche­ma­tu, jesz­cze trud­niej zdać so­bie póź­niej spra­wę, w czym się żyło, i pod­jąć de­cy­zję o le­cze­niu. Ba­let to przy­spie­szo­ny kurs doj­rza­łości…

.

.

.

…(fragment)…

Całość dostępna w wersji pełnej

Karta tytułowa

Karta redakcyjna

Dedykacja

Wstęp

Kilka słów o balecie

Natalia Wojciechowska

Julia Rogowska

Natalia Lesz

Karol

Maya Parysek

Była pracownica szkoły baletowej

Sophie

Jagu

Antonina

Piotr

Izabella Miko

Nikola Gzik

Agata Obiała

Kalina Szewczak

Ramona Nagabczyńska

Maria

Blank

Iza Szostak

Marta Mazurkow-Wybraniec

Weronika Drozd

Zakończenie