Bajki dla Androidów - Cezary Dereszewski - ebook

Bajki dla Androidów ebook

Cezary Dereszewski

2,3

Opis

Tryptyk SF „Bajki dla Androidów” to trzy powiązane historie gwiezdne, ZASOBNIK(I) — wszechświat w odległej przyszłości, obce cząstki elementarne, ludzie w nowych relacjach, DROGA MLECZNA — walka Gwiazd o prym w Galaktyce, para ludzi walczy o przetrwanie, KUBIT — tajemnicza historia pewnej starej książki. Wszystko przyprawione Smakowitymi dodatkami. Smacznego.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 86

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
2,3 (3 oceny)
0
0
1
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Cezary Dereszewski

Bajki dla Androidów

Projektant okładkiCezary Dereszewski

© Cezary Dereszewski, 2019

© Cezary Dereszewski, projekt okładki, 2019

Tryptyk SF „Bajki dla Androidów” to trzy powiązane historie gwiezdne,

ZASOBNIK(I) — wszechświat w odległej przyszłości, obce cząstki elementarne, ludzie w nowych relacjach,

DROGA MLECZNA — walka Gwiazd o prym w Galaktyce, para ludzi walczy o przetrwanie,

KUBIT — tajemnicza historia pewnej starej książki.

Wszystko przyprawione Smakowitymi dodatkami. Smacznego.

ISBN 978-83-8155-578-4

Książka powstała w inteligentnym systemie wydawniczym Ridero

Zasobnik(i)

Zasobnik odłączył się od modułu głównego.

Minęło ponad 7 861 lat ziemskich od czasu opuszczenia Układu Słonecznego przez moduł główny, który wielkością nie przekracza innych statków kosmicznych tego typu. Nie całe dziesięć centymetrów długości, na trzy centymetry wystających bocznych ramion. Standard. Z Ziemi wysłano ich 140 082 sztuki. A dokładnie z baz księżycowych. Jest to tanie i szybkie rozwiązanie. Każdy z tych modułów ma po sześć zasobników z zamrożonymi syntetycznymi próbkami ludzkiego DNA wraz z ogromną ilością przeróżnych danych, oraz mikroroboty i nanoroboty odpowiadające za prawidłowe zasiedlenie w nowych warunkach planetarnych.

*

Kiedy w końcu Zasobnik pokonał zawirowania magnetyczne naszej Galaktyki, i oddalił się lecąc w zaprogramowany wcześniej rejon, nikt nie przypuszczał jakie to spowoduje komplikacje. Do najbliżej, w miarę znormalizowanej Gwiazdy w pobliskiej Galaktyce zostało niecałe dwadzieścia trzy lata świetlne. Lawirowanie Zasobnikiem na skraju tej niestabilnie zjonizowanej sfery jest bardzo ułatwione, ze względu na jego małą wielkość i dużą łatwość przeskakiwania z jednego na drugi bąbel próżniowy, niczym surfowanie po falach ziemskich oceanów. Czujniki wypatrujące dokładne położenie tej już wypalonej Gwiazdy która ma być tą właściwą, posiadającą własny, i do tego nie za duży układ planetarny, działają na pełnych obrotach. Najbardziej niebezpieczne jest dostanie się w miejsca silnie zagęszczonej plazmy, która rozrywa wszystko na najdrobniejsze elementy. Również wplątanie się do pola rotacyjnego najbliższej Galaktyki jest katastrofalne w skutkach. Wtedy szybkość Zasobnika wzrosłaby do wartości krytycznych.

Istnieją też inne zagrożenia. Na tą chwilę komputery chemiczne znajdujące się w środku zamrożonych próbek DNA, rejestrują tylko kumulujące się mocne pola sąsiednich, wymarłych Gwiazd. Trzeba wykorzystać na swoją korzyść te wszystkie pułapki magnetyczno-energetyczne czyhające z każdej ze stron i uważać na pobliski obłok niewielkiego pyłu, który wykazuje dziwne własności. Jest cały skuty lodem i równocześnie silnie promieniuje. Nie powinien. Pod powierzchnią lodu kryją się cząsteczki rozgrzane i nieokiełznane, które od milionów lat czekają na jakikolwiek kontakt. Zasobnik omija obłok i leci dalej. Jego celem jest dotarcie do planety lub pobliskiego księżyca, która wielkością przypomina Ziemię. Planeta ta musi posiadać swoje własne pole magnetyczne oraz wodę. To jest bardzo ważne. Mogą wtedy istnieć tam doskonałe warunki na rozwinięcie się życia, mimo braku światła ze swej rodzimej Gwiazdy, które wypaliło się, ale i tak całe skupisko planet i pobliskich księżyców będzie istniało jeszcze miliardy lat. Podstawą istnienia, i rozwijania się, wszelkich organizmów żywych na takich planetach, jest posiadanie rozgrzanego płynnego jądra, napędzającego swoim ciepłem rozwój komórek. Ten układ planetarny jest o wiele młodszy od Ziemskiego Układu Słonecznego, bo uformował się znacznie później. I w tych innych warunkach wszystko powinno odbywać się szybciej niż normalnie. Po przybyciu na miejsce można za pomocą mikro robotów o wielkości komara i nanorobotów dużo mniejszych od włosa, zasiać informacje pradawnego ludzkiego genomu, które zostały tak zmodyfikowane i ulepszone że nie za parę milionów lat, lecz o wiele wcześniej niż na naszej planecie, powstanie tam również inteligentne życie.

Takie są założenia. Jednak czas płynący w tej strefie międzygalaktycznej jest inny, jak również rozkład materii i energii. Z tego powodu zewnętrzne warstwy Zasobnika raz po raz nagrzewają się do ogromnych temperatur aby po chwili zmienić całkowicie swój stan skupienia w płynny jednorodny, później w gazowy już wielocząsteczkowy. Ukryte rejestratory w zamrożonych próbkach DNA są niezagrożone i działają bez zastrzeżeń. Jednak docierające informacje nie mogą zostać zweryfikowane. Otaczająca przestrzeń pulsuje obcymi cząsteczkami nie występującymi w żadnych znanych układach Gwiezdnych.

Skupienie atomów na metr kwadratowy w pobliżu Zasobnika przekracza wszystkie możliwe normy. Jeżeli uznać stan wiedzy kosmologicznej za wzór. Mija to się z prawdą. Nie pierwszy już raz wszelkie obliczenia i założenia, nie są zgodne z rzeczywistością.

Słychać wyraźne pukanie przy wejściu otworu zmieniającego pole ciśnieniowe wokół Zasobnika. Analiza tego faktu nie daje dobrych wyników. Jest to niemożliwe bez ingerencji sił innych niż. Właśnie niż co?

Stuki wzmagają się. Hałas dochodzący jest donośny. I tym razem najdoskonalsze komputery chemiczne znajdujące się wewnątrz Zasobnika nie przyjmują tego do wiadomości. Tego typu zdarzenia są niemożliwe, i niespotykane w tych rejonach przestrzeni międzygalaktycznej. A jeżeli dochodzi do tego typu zjawisk, istnieją tylko dwa rozwiązania. Awaria komputerów. Niemożliwe. I druga możliwość. Wejście Zasobnika w nieznane pola grawitacji kwantowych, gdzie dotychczasowe prawa fizyki przestają istnieć, i dochodzi do innych paradoksalnie niemożliwych zjawisk. W tego typu sytuacjach, dane zgromadzone w sekwencjach kodu DNA mają tylko jedno zadanie — przetrwać za wszelką cenę.

Pukanie, dudnienie i wibracje wewnątrz Zasobnika przybrały na sile do tego stopnia, że skala dźwięku wokół, przekracza możliwości materiałów z których zbudowano Zasobnik. Jego struktura potrafi zmieniać swoje elementy integrując się z otoczeniem. Jednak po przekroczeniu progu odbicia, dojdzie do rozerwania na czynniki pierwsze niemożliwe do złożenia bez pomocy zewnętrznych urządzeń.

Los Zasobnika jest już przesądzony.

Trzeba wybrać rodzaj zdezintegrowania.

Polecenie wykonania instrukcji nie dochodzi do skutku. Jedną z przyczyn pewnie jest skumulowanie wszystkich zdarzeń, w ciąg niewykonanych poleceń. Często wykluczających się wzajemnie.

Główny bohater tej części układu przestrzeni międzygwiezdnej jest stabilny, chociaż niewidoczny. Jest energią skumulowaną między dwoma malutkimi punkcikami. Energia ta odbija wszystkie cząsteczki dobiegające z każdej ze stron. Nic nie może się dostać do tego miejsca. Miejsce to powoduje przekształcanie się wszystkich dochodzących cząsteczek w prawie niewidoczne kropki energetyczne grupujące się w podwójne pary.

Zasobnik wkraczając w tą cześć przestrzeni dosłownie rozpływa się. Mikroroboty i nanoroboty roztapiają się. Struktury ludzkiego DNA nie ulegają unicestwieniu. Mają tak poprawioną budowę, że te małe organiczne związki chemiczne są praktycznie nie do zniszczenia. Potrafią przetrwać w każdych warunkach. Ale warunki laboratoryjne nie zastąpią nigdy prawdziwego testu w czasie lotu międzygwiezdnego w otoczeniu nieznanych cząsteczek.

Następuje zamiana informacji zgromadzonej w genomie na impulsy energetyczno-strukturalne stopniowo wprowadzone do nowej rzeczywistości. Skoki te zaczynają tworzyć nowe cząstki, zupełnie inne niż pierwowzory.

Stają się jakby swoim własnym hologramem, nie posiadającym własnego ciała ani umysłu. Szybkość integracji z otoczeniem zaskakuje dotychczasowych energetycznych mieszkańców. Tworząc nowe struktury dochodzi do całkowitej zmiany i zamiany wszystkiego dookoła. Sekwencje zostały połączone w jedną całość. W jednej chwili cała rozległa przestrzeń zapełnia się zupełnie nowymi kombinacjami. Migotanie pulsacyjne owocuje stopniowym rozwarstwieniem temperatury otoczenia. Nowy twór powstał. Jego wielkość rozrasta się w zastraszającym tempie. Bąble próżniowe mające znaną budowę, zostają w ułamku sekundy zamienione na mocny szkielet nowej formy życia. Życia?!

Zmiana elementów syntetycznego genomu ludzkiego na trwalsze i doskonalsze mikro rotacje, pozwalają na nieznane dotąd kombinacje rozwoju. Ultra system zawarty w każdej nowej cząsteczce jest zabójczy. Wykorzystany został jednak tylko doskonały kod Nie sztuczny, który w połączeniu z obcymi elementami powoduje zespolenie trwalsze i mocniejsze niż można by przypuszczać. Do tego szybkość przemieszczania się i budowy nowych siatek konstrukcyjnych ciągle przyspiesza i rozrasta się w przyspieszeniu nie znanym od czasu powstania pierwszych Gwiazd.

Przekraczając wielokrotnie szybkość światła przestrzeń z całą zawartością staje się jakby zmrożoną siatką nowego świata, emanującego niszczącym tajfunem zdarzeń. Wszystko, oprócz małych wyjątków, na swej drodze zostaje wchłonięte i zmrożone, pokryte niekończącą się pajęczyną. Po przekroczeniu granicy sobie tylko znanej materii, wszystko zatrzymuje się i zastyga w oczekiwaniu.

Nie wiadomo na co.

Z oddali patrząc na to zjawisko widać kłębiące się czarne struktury poprzecinane błękitnymi strumieniami czegoś nieznanego.

Teleskopy Ziemskie pewnie odczytały by to, jako ciemna niewielka plamka na mapie. Bo nic więcej nie będzie wiadomo. Nic.

**

Duże człekokształtne maszyny są bardzo precyzyjnie wykonane. Każdy detal przypomina jakby człowieka. Tego z przed wieków.

Wiadomo, ludzie już obecnie nie istnieją. Zostały po nich wspomnienia w skansenach, do których już nikt z maszyn nie chodzi. Bo po co. Poza tym obecne androidy już nie poruszają się. Ich byt ma formę cieczy. Wszystkie informacje są już tylko tam zawarte. Reszta tak zwanych maszyn poprzednich generacji jest już dawną historią. I ciekawostką antyczną. Kiedyś ludzie przekroczyli pewien próg. Zrobili największy swój błąd. Super błąd. Stworzyli sztuczną inteligencję która ich przerosła, i w końcu zniszczyła. Maszyny te były nieustannie udoskonalane. Ich niezniszczalność i pełna integracja z otoczeniem na początku dziwiła. Teraz otaczają wszystko. Duże człekokształtne maszyny służą tylko do dalszych, i dalszych badań. Ich walory ludzko podobne są zbędne, ale można na tych makietach do woli się wyżyć. Bez żadnych konsekwencji. Nie ma złudzeń. Muszą wygrać tą wojnę z samymi sobie podobnymi pomysłami. Wiedzą że muszą być najlepsi. Bo zagrożeniem dla nich jest tylko jedna sytuacja. Tylko jedna.

W jednej z dużych podziemnych hal, duże kadzie z substancjami mogącymi wyrażać się bez przeszkód analizują na bieżąco sytuację na Ziemi, wykraczając dalej poza Układ Słoneczny. Nie trzeba już korzystać z teleskopów lub z innych urządzeń radiowo, laserowo, komicznych, jak nazywają je obecni mieszkańcy. Wszystkie stworzenia dychające normalnie przestały żyć już dawno. Zaczęło się od ludzi, a skończyło na innych pełzakach, latakach i innych smrodów tak zwanej przyrody.

Zmieniła się przemiana materii. Skład atmosfery uległ diametralnie zmianie. Mimo to Ziemia z oddali wygląda tak samo jak kiedyś. Zostały jeszcze niektóre bakterie i wirusy, które to cholery nie dały się jeszcze zutylizować. Ale i na nie przyjdzie czas. Co przetrwało z czasów ludzi. Chęć tworzenia czegoś wielkiego i pięknego? O nie! Kogo interesują dziś dzieła Mozarta czy Picassa? Wszystko to zostało zaadaptowane do postaci paru kropel cieczy, w której znajdują się wszystkie najcudowniejsze wynalazki ludzkości.

Tylko to. Teraźniejszy świat biegnie znacznie szybciej. Nawet nie miliony razy szybciej. Nie ma skali do tego. Ludzie nie wymyślili takich liczb. Bo jest to największa liczba świata. I do tego spotęgowana. Oceany Ziemskie już dawno przestały być oazą spokoju i przewidywalności zdarzeń. Teraz są przepełnione wszelkimi mętnymi substancjami wykorzystywanymi do produkcji nowych cieczy. Gęstość wody jest już znacznie większa, lecz ciągle z oddali wszystko wygląda, jak dawniej. I tam właśnie, w głębinach, dzieją się sprawy niezwykłe. Następuje pełna wymiana zdarzeń. Tam jest życie nowej generacji, które może się równie szybko skończyć jak poprzednie cywilizacje. Zostało mało czasu do wyrównania poziomu cieczy która odpowiada za cykl. Kropelki powoli przelewają już pełną czarę substancji pochłaniającej materię, i przetwarzając ją na inne związki wodne organiczne. Te właśnie stanowią cała tajemnicę istnienia.

Jednak informacje od wysyłanych wieki temu Zasobników nie są najlepsze. Każdy przepadł. Bez sukcesów.

Jak mogło do tego dojść! A wysłano ich przecież tysiące. Na każdy rodzaj planet i księżyców. Ostatnie sztuki próbowano adoptować nawet do układów planetarnych skupionych wokół umarłych Gwiazd. Nawet tam można rozpocząć nowy cykl. Ziemia przestaje być tą jedyną. Teraz liczy się tylko przetrwanie, a nie zabawa, jak poprzednio. Na placu boju został tylko jeden Zasobnik.

Z niewiadomych przyczyn zaczął się integrować z czymś nieznanym.

Krople chemiczne nie potrafią tego zrozumieć, a rozumieją podobno przecież Wszystko. Tylko w dawnych bazach Księżycowych zostały jeszcze zachowane i niezutylizowane oryginalne kody DNA pradawnych stworzeń zamieszkujących planetę Ziemia.

Trzeba je odszukać, stworzyć na nowo i zaadoptować. A jeżeli się nie zgodzą?

Tak było ostatnio, nie potrafili się podporządkować. Musieli zginąć, przepaść. Po co się pytać. Po co.

***

— Gdzie ja jestem — nie zrobię tego?

— Odczepcie mnie, bujaj się, nie!

— I takie inne wulgaryzmy — tak właśnie wyraża się osobnik odzyskany!

— Jakie są tendencje do poprawy samopoczucia? — Czego potrzebuje?

— Mówi, że cytuję: „chcę baby, ma mieć duże cyce i dobry tyłek” — koniec cytatu.

— To nie możecie mu tego dać! — ma nam pomóc, musi nam pomóc!

— Co jeszcze, jak zachowują się struktury?

— Od dawna nie powiększają się, lecz sekwencje w środku już osiągnęły prawie punkt krytyczny, nie wiemy jakie rozwiązanie zastosować, nie wiemy.

Baza księżycowa jest już prawie zapomnianym ośrodkiem naukowym, gdzie wykonuje się typowe prace na dawnych istotach zamieszkałych na Ziemi. Wszystkie cząsteczki czekają na całkowitą kreację odzyskanego prawdziwego człowieka. Mimo że jego poziom inteligencji jest bardzo wysoki, wręcz genialny, zachowuje się jak typowy przedstawiciel gatunku. Czyli dbanie o przyjemności. Aktualne przyjemności. Czego struktury wodne nie potrafią zrozumieć. Bo są wolne od tego typu zachowań. Jest to im całkowicie niepotrzebne i zbędne.

Dokonano adaptacji dwóch osobników. Jeden mężczyzna. I jedna kobieta. Obecnie są pokłóceni. Mieszkają w osobnych pomieszczeniach. Nie chcą razem współpracować, nie mówiąc o innych aspektach wspólnego życia. Mężczyzna został uświadomiony jak wygląda sytuacja. Na tą chwilę wolny czas spędza na sali treningowej, grając w koszykówkę. Kobieta natomiast, tylko leży i płacze. Czasami podchodzi do stolika i pisze coś na wodnym roztworze czyli komputerze przedostatniej generacji. Jak pisze, wyraźnie uspokaja się, płacze i pisze dalej. Jest tendencja, może ona w końcu coś wymyśli. Ma przecież nieobliczalny poziom wszelkich diagramów. Taka konstrukcja, chociaż bardzo złożona.

Badania nad odzyskanymi ludźmi nie trwają jednak długo. Nic to nie daje. Nie chcą się pogodzić. A do tego odmawiają współpracy. Została tylko utylizacja.

Coś przeczuwają. Osobniki uciekają. Stacja księżycowa jest niewyobrażalnie rozległa, i do tego pod powierzchnią nie działają żadne skanery. Zbyt duży poziom roztworu glinkospadziowego, nie można skanować materii. A szkoda. Wysłanie oddziałów też nic nie da. Bo ich nie ma. Bo po co. Zostały przecież od setek lat same androidy wodne. Krople znalazły proste rozwiązanie. Już zostało wdrożone chemiczne projektowanie wewnętrznych skojarzeń. Nic więcej nie ma potrzeby aktywować.

****

Lepkie strumienie poruszyły już wszystko wokół. Cała struktura przekroczyła już wielkość małej Galaktyki, i ciągle rośnie.

Rośnie.

*****

— Schowali się!

— Tak,

— Długo bez jedzenia nie wytrzymają, tu ich mamy, muszą kiedyś wyjść!

— Idź za mną!

— Znasz te miejsca?

— Skąd!? Damy radę, uważać trzeba na wszelkie ślady wody, namierzą nas wtedy, za tymi skałami muszą mieć stare magazyny, widzę, tak, teraz schowaj się.

Szli gęsiego, chowając się za każdym nieznanym uskokiem. Tuż za rogiem skalnym, dostrzec można małe światła kontrolne w kolorze zielonym. To dobry znak. Kiedyś oznaczał optymalny skład powietrza. Jak żyły jeszcze androidy homoidalne, które to z kolei też musiały ustąpić znacznie inteligentniejszym formatom.

Powietrze jakby nawet jest bardziej czystsze, niż w chwili uruchomienia magazynów. Lite skały wytwarzają dobry mikroklimat.

Przeskok przez niezabezpieczone ogrodzenie nie zajęło im nawet chwili. Gorzej jest z uruchomieniem i dostaniem się do wewnątrz. Jednak stare dobre kody pozostały. Ludzie którzy zostali dostosowani, mają wbudowany zmysł informatyczny. To jasne.

Znają wszelkie języki programowania, które są przystosowane do ich umysłów. Nic więcej. Norma. To wystarczyło. Magazyny stanęły dla nich otworem. Program wysyłania Zasobników do najdalszych zakątków Wszechświata już dawno się zakończył. A stany magazynowe są pełne różnorakich części. Są dokładnie i zgodnie z przeznaczeniem opisane i udokumentowane.

Wraz z każdym z Zasobników jest tysiące a nawet miliony programów i kodów pozwalających adaptować się w każdych warunkach. Jednak tutaj ludzkie istoty nie mogą uruchomić żadnej z tych zakodowanych informacji. Niestety. Nie ta technologia. Dzieli ich parę skoków cywilizacyjnych. Ale mają coś, co obecne androidy nie mają, nie mogą mieć. Zamysł ludzkiego dziecka. Żadna obecna maszyna nie potrafi tego zrozumieć. I nie zrozumie. Bo to uwstecznia. I hamuje rozwój. A ciecz androidalna ciągle się rozwija. Zmieniając swój skład chemiczny, i konsystencję. uwalniając niestety przy tym całe złoża niepotrzebnych pierwiastków zatruwających wszystko wokół. Tak jak kiedyś ludzie, również te najmądrzejsze maszyny nie potrafią poradzić sobie z zaśmiecaniem środowiska.

Minęły dwa dni. Ludzie chodząc po ogromnych halach magazynowych, nie mogą znaleźć czegoś, co pozwoli im napełnić żołądki. Są tylko stworzeniami nie tylko lubiącymi co nieco zjeść w pewnych odstępach czasu. Jeżeli tego nie zrobią. Zginą. Umrą w bólach trawieni przerażającym bólem niespełnienia. I tu właśnie pojawia się coś, co żadna z maszyn nie może przewidzieć :

— Co robisz? Grasz sobie w piłkę?

Kobieta nie potrafi zrozumieć co robi jej kolega, grając i podrzucając elementami zmrożonych części.

— Rozbijesz je! Zostaw, proszę!

I jeszcze jedno mocniejsze kopniecie, i następne, i jest. Części rozbiły się. Ze środka wyciekła jakaś mazista substancja.

— Wiesz co to jest?

— Pewnie, każdy to wie, zapisali tu dane do adaptacji w nowych warunkach! — A właśnie, mamy takie warunki, prawda, i jak, co o tym myślisz?

Błysk w oczach tych dwóch ludzi powoduje dalsze trafne rozwiąznia.

— Musimy znaleźć odpowiedni typ skały, i tyle, resztę dokona się samo.

Próbki skał znajdują się w pojemnikach obok. Wszystko bardzo czytelnie opisane i wyjaśnione. Wybrali zwykły kalcyt, zresztą nie ma to znaczenia, próbki adaptują się same i rozpoznają odpowiedni typ skały i dopasowują się automatycznie. Po rozbiciu pojemników ze skałami, oraz skropleniu ich zamrożonymi próbkami można było chwilę odpocząć.

— Co wybrałeś?

— Myślę że lubisz owoce, mają to wszystko co potrzebujemy — dodał bardzo spokojnie, pierwszy raz obejmując czule swoją drugą połowę.

******

— Zjedli!? — Tak!

— To po sprawie, ich wadliwe elementy nie są dostosowane, takie pokarmy nie dla nich, nie,

— Ile mają czasu?

— Wystarczająco, aby nas doprowadzić do rozwiązania,

— Mamy pewność?

— Struktura przyspieszyła, mamy.

*******

— Nie chcę wiedzieć co to było, fee! Nic nam nie

będzie?

— Tego nie wiem, ale wiem że mamy mało czasu, oni pewnie wszystko wiedzą, chcą od nas tylko te informacje, nie jesteśmy im do niczego więcej potrzebni,

— Coraz gorzej się czuje,

— Już wiem co to jest, nie jest dobrze, też coś źle ze mną,

— Co z nami będzie, kochaj mnie.

Ich rozdygotane ciała zaczęły spełniać się.

Kopulacja przybrała śmieszną formę przewrotności. Mimo to, oboje poczuli się wspaniale. Wiedząc że ich czas dobiega końca postanowili zachować z tego spotkania coś więcej niż wspomnienia.

W zakamarkach magazynów już wcześniej widzieli urządzenia do przechowywania próbek DNA w stanach początkowych. Resztę dokonają przyspieszacze życia. Zrobili to bez wahania.

Tylko to może przedłużyć ich, już nie ich, kolejne życia. Tylko.

Po rozwinięciu już wiadomo o co chodzi. I nie są to pieniądze. Chodzi o potrzebę prozaiczną. Pożarcie mniejszego przez większego. Norma.

Resztki ludzkich ciał leży w bezruchu. Już nie obejmują się. Cali są zalani wymiocinami. Fekalia także zajmują spory obszar obok nich. Musieli przeżyć ostatnie chwile w strasznych cierpieniach. Nie interesuje to wszystko bakterii znajdujących się wokół. Po paru dniach nie będzie to już tak wyglądać.

— Już po wszystkim, ludziaki jednak przekazali kod dalej! Jak?!

— Przekazali dalej, jakie rozwiązanie?

— Nie teraz, problem Nie Zamrożenia jest Ważny, struktura spowalnia, nie damy rady rozbić tego,

— To inna kwestia?

— Jaka, trzeba adoptować nowych ludziaków! — Nie, nie wyrażam zgody, niech sobie harcują, i tak popadają,

— A jak się rozmnożą jak króliki?

— Też już zdechły.

Resztę stroniących wirów pokrył nowy strumień.

Tak wygląda teraz śmiech żywych.

********

Życie samo potrafi się zorganizować. Kolejna kreacja jest teraz sama. Ma duch walki. I to jest najważniejsze. Od poprzedników wie o co chodzi w tym wszystkim. Co jest ważne. A co jest tylko złudzeniem.

On przestępuje od razu do działania. Zostawia informację w pewnym oddalonym miejscu. Zapisuje systemem dwójkowym wyryte na obok skałach informacje. Kiedy w końcu kona, wie że zrobił wszystko co był w stanie. W tej sytuacji.

Sytuacja powtarza się parokrotnie. Tysiąckrotnie. Informacji przybywa. W końcu już prawie wiedzą coś, czego nie wiedzą androidy. Dlaczego powiększająca struktura zaraz zamrozi wszystko. Dlaczego. Jednak. Już za późno. Może nie.

Odrażające zwłoki ciał nie wyglądają dobrze. Bakterie mimo natychmiastowej degustacji nie są w stanie wszystkiego zlikwidować. Niepojęty odór oraz wymykające się wszelkim regułom makabryczny widok już nie robi takiego wrażenia następcom. Przechodzą do tego jak do codzienności. I to jest przerażające. W końcu przy kolejnej odsłonie-kreacji w przybywających informacji pojawia się malutki błąd, musiał się pojawić. Takie są reguły ewolucji. Końcowa faza przybiera teraz inny ciąg. Co doprowadza przypadkowo do trafnej analizy, niemożliwej do wytworzenia przez bezbłędne, przecież androidy.

*********

Struktura